Nerwy
Spanielka siedziała całe popołudnie. Bobik nie słyszał wprawdzie treści jej rozmowy z Labradorką, ale jego uwadze nie uszły gwałtowne, nerwowe ruchy jednej i zirytowane merdnięcia ogonem drugiej. Kiedy Spanielka wreszcie poszła, odczekał stosowną chwilę i odważył się zapytać:
– O co jej właściwie chodziło?
– A, tam! – kłapnęła niedbale Labradorka. – Słyszała, że jej ludzie mają sprowadzić do domu nowego psa i okropnie się tym przejmuje. A to że ten nowy z jej miski mógłby chcieć wyjadać, a to że pchły może mieć, a to że …
– Ja to rozumiem, – przyznał Bobik – też się różnymi rzeczami okropnie przejmuję.
– A ja nie rozumiem – ziewnęła Labradorka. – Przecież ten nowy pies może się okazać całkiem w porządku. A nawet jak się nie okaże, to wtedy będzie czas na przejmowanie się. Robienie zapasów jest dobre tylko w odniesieniu do rzeczy jadalnych, a zapas zmartwień na pewno nie robi dobrze na żołądek. Tymczasem Spanielka uważa denerwowanie się w każdej sytuacji za swój obowiązek, bez względu na to, czy powód jest, czy go nie ma. I jeszcze innym głowę zawraca, zaraza jedna, podwójnie szczepiona! A żeby jej koty gulasz wyżarły! Sama nie siądzie spokojnie na ogonie i drugiemu nie da!
Widząc, że sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli, Bobik pozbierał cicho swoje zabawki i drobnymi kroczkami zaczął zmierzać w stronę drzwi.
– Co robisz? – zdziwiła się Labradorka.
– Idę się podenerwować tak, żeby ciebie nie denerwować – wyjaśnił Bobik.- Chyba że ci się już znudzi nieprzejmowanie się, to jestem na kanapie.
Gdy czasem nerwy cię zżerają,
dygotka trzepie, wściekłość dusi,
się puknij: nerw to nie jest zając
i nie ucieknie, jak nie musi.
A gdyby nagle, czymś wiedziony,
dał dyla i się zaszył w chaszczach,
nie rujnuj sobie tym śledziony
i niech ci się nie krzywi paszcza.
Bez nerw odkorkuj caberneta,
do równowagi się doprowadź
i pomyśl, że to żaden nietakt
raz się tak poniedenerwować.
Bo tak, jak mija każda żmija,
przejdzie i twej trzęsawki powód,
więc zamiast nerwom cichcem sprzyjać
włóż luz, a bluesa wrzuć do rowu.
Chyba że olimpijski spokój
dopiero nerwy wprawia w taniec…
Wtedy to wyżyj się w amoku –
to też jest jakieś rozwiązanie.
Amok raz! 🙂
Bobiku, coś odporny jesteś na mowę biblijną, to może pójdziemy w kulturę masową: „co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”?
Króliku, Francja jest cudna, ja żyłam w niej trochę wczesniej, źle się prowadziłam razem z Marią Antoniną i za karę urodziłam się później w PRL-u. Baw się dobrze 🙂
A bez wina się nie da? W pracy jestem, a potem też nie bardzo…
Ja jestem odporny na mowę biblijną? 😯 Ależ od łapy mogę coś biblijnego zasunąć!
Kto jest bez wina, niech rzuci kamieniem…
Może jakiś Kopczyk Bobika powstanie? 😆
Chyba: kto jest bez wina, niech rzuci butelką 🙂
Wersja praktyczna: kto jest bez wina, niech się zrzuci na butelkę. 🙂
Wersja postulowana: kto jest bez wina, niech poprosi o kolejne
Wersja ukartowana: kto jest bez wina, niech wyjdzie w dzwonek. 😀
Wersja bezalkoholowa: kto jest bez wina, niech sięgnie po sok winogronowy
Wersja jeszcze bardziej ukartowana: kto jest bez wina i bez kara, niech lepiej nie gra w te klocki. 😉
No tak, jak wino i karo się rozeszły, to trefelkiem wiele się nie zwojuje, choćby serce wielkie do gry było… 🙄
Podobno tylko gra w piki daje wyniki, co dobrze wiedzą hiszpańskie byki, a jeszcze lepiej hiszpańscy pikadorzy.
Nie popieram! 👿
Nawet do nauczycielskich ataków na byki nie jestem tak całkiem przekonany. 🙄
Offtopicowo: potrzebne dziś (a może i jutro) bardzo mocne trzymanie kciuków. Nie dla mnie, ale to chyba nie ma znaczenia. Ważne, że w słusznej sprawie. 🙂
Mam nadzieję, że pomożecie!
Ach! W sercu rośnie mi corrida corrida corrida…
Trzymać od teraz? Ogrodniczy mnie wciągnął i wyszłam z cebulkami. Zdążę posadzić przed trzymaniem?
Właśnie w tym rzecz, że czas trzymania nie jest tak do minuty, a nawet godziny określony. Ale jest sposób – na czas przerywania trzymania rzeczywistego trzymać mentalnie. 🙂
Bobik rano pisal o plagach zab, a tu juz nastepna sie szykuje – tym razem w zwyklych prysznicach.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80355,7038807,Prysznic_moze_rozpylac_niebezpieczne_bakterie.html
Do tego rzeczywiscie moze lepiej olimpijski spokoj, albo jak amok, to z miejscem dla widowni na jakiejs bezpiecznej kanapie. 😉
A najskuteczniejsze kciuki sa zawsze mentalne, i chetnie moge je trzymac, zwlaszcza gdy w slusznej sprawie. 😀
Corrida?
A na cóż się to przyda,
że bykom zrobią brzyda
pikami dźgając je? 😯
Corrida,
corrida,
a fe! 👿
Moniko, mnie to w ogóle nie dziwi. Zawsze uważałem prysznic za podejrzanego typa i starałem się trzymać od niego z daleka. Niestety, muszę z ubolewaniem stwierdzić, że moja rodzina niekiedy zmuszała mnie do bliskich kontaktów z rzeczonym prysznicem, nie biorąc w ogóle pod uwagę fatalnego wpływu tegoż na mój stan fizyczny i psychiczny.
Dzięki dzisiaj zlinkowanemu artykułowi będę miał nareszcie podstawy, żeby oskarżyć Moich o znęcanie się i narażenie mnie na ubytek na zdrowiu. Chyba że mi natychmiast obiecają, że już nigdy, przenigdy… 👿
Pas! To nie na moje belferskie Nerwy 🙁
Studenci wybiegli na oślą łączkę? 😉
Bobiku, Ty i Churchill byliscie wizjonerami niebezpieczenstw prysznicowania. On o amerykanskim stylu polewania sie woda na stojaco powiedzial kiedys, ze to tylko dobre dla koni i Amerykanow (o psach nie napomknal, a co do uwag o Amerykanach, to nalezy pamietac, ze sam byl w polowie Amerykaninem, po matce). Niestety naukowcy twierdza, ze tradycyjne kapiele nie sa az tak niebezpieczne, ale zawsze mozna wspomniec Twoim o ryzyku utoniecia. Moze wtedy wreszcie obiecaja, ze nigdy, przenigdy… 🙂
O, tak, Churchill to niewątpliwie ktoś bliski mi duchowo. Wystarczy wspomnieć jego radę na zachowanie dobrej formy do późnego wieku: „no sports!”.
Chyba pora, żebym zaczął używać zwrotu „my z Churchillem…”. 😆
Kciuki trzymane, jednakowóż mentalnie 😀
O, tak, Bobiku, musisz byc Churchilla astrologicznym blizniakiem! 😆 Z tym „no sports” to tez bylo zupelnie prorocze. No chyba, ze w sporty wlicza sie szachy lub brydza…
Przydałaby mi się monikowa Zosia do pomocy. Idę eksperymentować. 😀 Mam za mało przedwczorajszego krupniku i za mało wczorajszego gulaszu, ale jak to razem ściepnę, może być na dziś w sam raz. Jeżeli ten Eintopf okaże się, wbrew wszelkim znakom na niebie i ziemi, jadalny, to opatentuję i nazwę krulaszem. Czy też uważacie, że gupnik byłoby ładniej? 😆
Krulasz ma więcej charakteru i mocy 🙂
Nieustająco trzymam.
Bardzo dobrze, haneczko. I tak trzymać. 🙂
A krulasz (też mi się badziej podoba ta nazwa) okazał się wynalazkiem genialnym. Dorzuciłem do niego jeszcze fasoli jaśka i zaprawdę, powiadam Wam, nie powstrzymujcie młodzieży chcącej iść w moje ślady, bez względu zresztą na owej młodzieży wiek. A najlepiej ugotujcie w jeden dzień za dużo krupniku, w drugi gulaszu i przekonajcie się sami, że czasem warto popełnić coś na pozór zupełnie idiotycznego. 😆
Bobiku, pamietaj jedna z nielicznych regul obowiazujacych przy eksperymentach Zosi – „kazde polaczenie wchodzi w rachube, ale zjada sie tylko te smaczne”. 🙂 „Krulasz” ma wiecej mocy, ale za to „gupnik” mi sie kojarzy z angielskim slowem „goop”, ktore -mam nadzieje – nie okaze sie nazbyt adekwatne. Od czasow studenckich moj maz specjalizuje sie w „goop melange”, co o dziwo nie jest plazma, a jajecznica ze wszystkim, co sie udalo znalezc w lodowce…
To, co mi dzisiaj wyszło z eksperymentu, było zdecydowanie krulaszem. 😀 Ale któregoś innego dnia mogę wynaleźć również goopnik, a nawet głupnik. Co to dla mnie. 😆
A co dopiero, jak się razem z Zosią weźmiemy do roboty. 😉
Tak, Bobiku – juz widze oczyma wybrazni Grupe Eksperymentalno-Badawcza w skladzie Bobik i Zosia. 😀 Jak wiadomo, zdolnosci eksperymentalne dwoch zagorzalych eksperymentatorow wcale sie nie sumuja, a podnosza do kwadratu, wiec mysle o tym przyszlym polaczonym goopniku z naleznym mu szacunkiem. I zastanawiam sie, czy bedzie wybuchal. 😆
Trzymam kciuki z calej mocy. Jutro tez.
A teraz ide padac.
Mentalne kciuki trzymam…
Krulsz brzmi dobrze, ale ja jestem purystka krupnikowa. Natomiast to gulaszu mozna wszystko oczywiscie, wiec gulasz do krupniku -nie, ale krupnik do gulaszu jak najbardziej.
Ten opisany krulasz to mi składowo trochę czulent przypomina 😯
Idę spać trzymając mentalnie!
Na litość faraona! A gdzie Pani Kierowniczka widziała czulent z wieprzowiną? 😯 😆
Kciuki sobie na noc przywiązałem, żeby przez sen przypadkiem nie puścić.
Dobranoc. 🙂
Czy czulent ma bob i jajka na twardo?
Nawet bez przywiazywania kciukow, jestes kryty caly czas, Bobiku, bo jak Ty w koncu spisz (pare godzin po reszcie Europy), to amerykanska i kanadyjska czesc blogu moze je trzymac spokojnie. Co wlasnie robie. 🙂
Kroliku, znam tez wersje z ciecierzyca, ktora w ogole zreszta bardzo lubie we wszystkim.
Bobik 2:31 – o wieprzowinie wcześniej nie było mowy 😉 Czyli zastąpienie wołowiny wieprzowiną można byłoby tu nazwać, excusez le mot, zgojeniem czulentu 🙄
Kciuki!
Dzień dobry 🙂 Dziękuję, kochani, za wytrwałe trzymanie. Najwyraźniej wczoraj pomogło 🙂 , ale wiecie co? Żeby się przypadkiem coś (tfu, tfu, tfu) nie poknociło, to Wy tych mentalnych jeszcze z miesiąc tak całkiem nie puszczajcie. 🙂
Czulent to w ogóle jest trochę potrawa typu „ubrałem się w com ta miał”, ale koszerny w każdym razie ma być.
No, dobra, Pani Kierowniczka nie musiała wiedzieć, że mój gulasz akurat był wieprzowy. 😉
Trzymam mentalnie, o ile jeszcze posiadam cos takiego, jak mentalność 🙁
Fizycznie nie mogę, bo mam kciuki urobione do samych łokci 🙁
Dobrze, że przynajmniej okolicznosci przyrody sa przecudnej urody 🙂
Specjalne pytanie do drugiej półkuli, a może najbardziej do Ganesha. 😉
U Pani Kierowniczki ktoś akurat przebywający za oceanem napisał tak:
Skoro mowa o klimatach anglojęzycznych – przekonałem się na czym polega zapaść na amerykańskim rynku płytowym w dziedzinie muzyki klasycznej. Jego właściwie nie ma.
Rzeczywiście jest aż tak źle, czy też nie jest, tylko trzeba wiedzieć, gdzie szukać?
PAP, POg/09:12
Grypa A/H1N1 rozprzestrzeniła się na całe Chiny
W Chinach w ostatnich dniach zanotowano gwałtowny wzrost zachorowań na nową grypę typu A/H1N1 – podaje środowa prasa pekińska.
Dziennik „China Daily” pisze, iż od ubiegłego piątku do poniedziałku stwierdzono 1598 nowych przypadków grypy. W sumie w Chinach zachorowało już 9103 ludzi. Tylko czternaście osób zaraziło się wirusem poza granicami kraju.
Obecność H1N1 stwierdzono już we wszystkich prowincjach kraju. Co więcej, ponad 60 procent przypadków zanotowano w ciągu ostatnich trzech tygodni, co – jak pisze „China Daily” – może oznaczać, że choroba gwałtownie się rozprzestrzenia i w najbliższym czasie może zaatakować z nową siłą i zachorują miliony Chińczyków.
Na świecie na grypę A/H1N1 zachorowało już w sumie 277 600 ludzi i co najmniej 3200 z nich zmarło.
Cała jestem w nerwach 🙁 🙁 🙁
To rzeczywiście bardzo zachęcające do podróży do Chin. 🙁 Ale słyszałem, że zwykła szczepionka grypowa nie chroni wprawdzie całkiem przed mutacjami, ale w razie zachorowania grypa ma łagodniejszy przebieg. Zawsze coś.
Poza tym można stososwać metodę na Michaela Jacksona i cały czas nosić maseczkę. Chińczycy i tak uważają wszystkie długie nosy za lekko stuknięte, więc nie zdziwią się chyba nadmiernie. 😉
A ja teraz bystro w teren, bo z robotą jestem tam umówiony. Nie dajcie się pod moją nieobecność zjeść grypom ani innym świństwom. 🙂
Jotka, dobrze będzie. Nie denerwuj się na zapas, bo zdenerwowany organizm jest bardziej podatny na wszystko. Czytaj wpis Bobika i to http://www.logoslibrary.eu/pls/wordtc/new_wordtheque.w6_context_baby.more_context_baby?parola=0&n_words=1&v_document_code=6267&v_sequencer=223368&lingua=pl Mnie to dobrze robi i mówię to zupełnie poważnie.
O kciukach pamiętam.
Jotko, co do wysokiej liczby zachorowan w Chinach, to nalezy pamietac tez ilu w ogole jest mieszkancow Chin – a wtedy juz te liczby wygladaja inaczej. Wszystko jeszcze zalezy, gdzie sa ogniska zachorowan – tych pewnie nalezy unikac, wiec lepiej nie tracic czujnosci, ale tez nie dac sie poniesc nerwom. I jednak nie zostac zupelna Filifionka, jak sugeruje Haneczka. 🙂
Poza tym, nie wiem, czy juz do Polski dotarla szeroko wiadomosc, ze witamina D jest szczegolnie pomocna w podnoszeniu odpornosci organizmu. Z wiekiem potrzebujemy jej podobno wiecej, i zima wiecej niz latem (tym sie teraz tlumaczy to, ze zapadamy na grype w porze, gdy slonca jest mniej) – wiec dobra multiwitamina, z witamina D pewnie tez powinna byc w Twoim bagazu. Poza szczepionka, zostaje jeszcze czeste mycie rak, maseczki, witanie sie ze wszystkimi na odleglosc, i oduczenie sie odruchu czestego dotykania wlasnej twarzy… I cieszenie sie ze spotkania z zupelnie inna cywilizacja. 🙂
Bobiku, spytam sie zainteresowanego dokladniej jak wroci z pracy, bo wybiegl rano z rozwianym wlosem, i zdazylam go zlapac tylko w biegu. Na ogolne stwierdzenie o zapasci wyrazil jednak zdziwienie. Pewnie, ze mogloby byc lepiej, ale z tego, co sami slyszymy i kupujemy, i z ogolnie dostepnych recenzji, raczej nie odnioslam wrazenia, ze jest ogolna zapasc na amerykanskim rynku plytowym w dziedzinie muzyki klasycznej. Z tym, ze firm wydajacych muzyke klasyczna jest niewiele, i sa to w tej chwili juz firmy miedzynarodowe – wiec moze o to chodzilo? Czy o dostepnosc plyt w ogole, czy o nagrania (i ich jakosc) przez amerykanskie orkiestry? Duzo tez pewnie zalezy od miejsca – bo tyle spraw zalezy od regionu USA. A teraz jeszcze dodatkowo przeciez wszystkich nadgryza kryzys, i orkiestry maja klopoty finansowe (sponsorzy mniej liczni, i mniej hojni, mniej osob majacych srodki na bilety, bo panstwo tutaj kultury raczej nie dotuje). Mimo to, na przyklad Boston i okolice maja bardzo ozywione zycie muzyczne, nawet w czasie wakacji (Tanglewood Festival). Nagrania mozna dostac w sklepach przy siedzibach orkiestr, albo na ich stronach internetowych. Tu strona Boston Symphony Orchestra, dla przykladu (pod „Shop” otwiera sie menu z wyborem najnowszych ofert, poza tym mozna kupowac po kawalku na mp3).
http://www.bso.org/bso/shop/productCategories.jsp?id=bcat13360032
A i w duzych ksiegarniach w dzialach muzycznych, i w sklepach takich jak HMV, tez mozna sporo dostac. Moze to nie jest ideal, ale zapasc to chyba za duze slowo… 😉
cieplo,slonecznie i tylko S-Bahn bardziej „glupi”
niby czekanie na kolejke ma swoje uroki mozna wiecej przeczytac
ale ale ten tlok jak za wczesnego PRL-u powoli dziala mi na nerwy!!!!!!!
„glupi oj glupi” S-Bahn 🙂
kroliku,Ty masz szczescie,urlop w stwrej europie i do tego
francja
urzywajcie zycia !!!! 😀
Rysiu, a upychaja do wagonow w bialych rekawiczkach, jak w Tokio? Czy jeszcze do tego nie doszlo? 😉
jotko.od kiedy to wielkopolanka (nawet jezeli z importu 🙂 )
grypy sie boi?od kiedy?
tupnij noga,przegon strachy 🙂
Moniku,jeszcze nie,ale kto wie do konca roku daleko
🙂
Moniko,Moniko
a nie Moniku rysiu 😀
ide jesc gotowane 🙄
dziękuję Wam 🙂 nie ma to, jak: „kupą Mości Panowie, kupą” a i Panie pewnie też, skrzętnie zastosuję sie do Waszych rad 🙂
Rysiu 😀
Jotko, dziala i to, co napisalas, i lista konkretnych rzeczy do zrobienia zwykle uspokaja – nie tylko wielkopolan. 🙂
Lista rzeczy do załatwienia jako uspokajacz? 😯
Dla mnie to w najlepszym wypadku a-niech-to!-ciężkowestchniewacz, a w najgorszym przerażacz i rozdygotywacz.
Jako oczozamykacza i się-w-liście-zakopywacza też używam 🙄
Moniko, dziękuję za wstępne informacje z amerykańskiego rynku muzycznego i czekam na resztę, jak włos się z powrotem zwieje. 🙂
Haneczko, o ile się nie mylę, jestem z tą Filifionką jakoś tam, przynajmniej w kwestii katastroficznych przewidywań, spokrewniony. 🙄 Ale nie w prostej linii, bo żadne argumenty nie skłoniłyby mnie do kupienia sobie domu w tak okropnych kolorach, no i nadmiernego poukładania siebie i wszystkiego wokół raczej też nie mam w genach zapisanego. 😉
Też jestem częściowo spokrewniona 🙁 Wymyślam katastrofy 🙁
Haneczko, ale przynajmniej efektowne? 😉
Wymyslanie efektownych katastrof to objaw wyobrazni. No ale niekontrolowana wyobraznia w pewnych sytuacjach moze obezwladniac wieloscia tego, co zlego moze sie zdarzyc. Wtedy dobra, niezadluga lista rzeczy do zrobienia, nie jest wcale zla. Sztuka polega tylko na tym, zeby dobrze ulozyc liste… Przeciwstawic nieskonczonosc okropnych mozliwosci skonczonej liczbie tego, co zawsze jednak mozna zrobic. A reszta? Reszta i tak nie od nas zalezy, wiec martwienie sie nia nic nie pomoze. Jak juz sie poddawac katastrofom, to chociaz w dobrej formie. 😉
Najróżniejsze, wierząc że żadna się nie zdarzy 😉
Coś dziś okropnie żeruję na Pani Kierowniczce, ale jak mogłem czegoś takiego tutaj nie przywlec? 🙂
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/Jezyk#
Przestaję twierdzić, że nie lubię słodyczy. Ten jeżyk jest przesłodki, ale jak mógłbym go nie lubić? 🙂
vitajcie! szczerze Wam mówię że nie rozumiem o czym piszecie 🙁 czyżby tłumaczenie z Chińskiego ? Tylko rysiu jakoś zrozumiały 🙂 zdaje się że gdzieś ciągle jeżdzi 🙂
Jarzębino, Jotka musi trochę poćwiczyć chińszczyznę przed podróżą, a my jej pomagamy. 🙂
dobrze że Bobik nie jedzie bo tam psy jedzą brr. A ja zjadłam dietetycznie górę jedzenia . To dziwna dieta 🙂
ale od jutra tylko jedna chrupka i szklanka wody . Idę się położyć bo mi ciężko po orzeszkach ziemnych 🙂 dobrej nocki
Mnie ciężko, bo bez orzeszków 🙁
W dietetyce obowiązują te same zasady, co w antykoncepcji. Szklanka wody zamiast. 🙂
Haneczko, orzeszkom nie należy ufać, zwłaszcza zmiennym. 🙄
mnie też ciężko bo już bez orzeszków, zjedzone ..a ta perspektywa szklanki wody … no muszę się jeszcze zastanowić. 🙂
w takim razie zamieniam na sok 🙂
ciężkie jest życie chudzielca 🙂 inaczej , idę leżeć
Teraz wszystko sie odwrocilo (no, prawie wszystko) 😉 – jajka zdrowe, orzeszki ziemne sprzyjaja chudnieciu (jedzone na sniadanie podobno), czekolada zdrowa. Przypomina mi sie wczesny film Allena, w ktorym jego bohater, wlasciciel sklepu ze zdrowa zywnoscia w XX wieku, budzi sie po 200 latach zamrozenia, i czyta gazete z doniesieniami na pierwszej stronie: „Zona Papieza urodzila blizniaki” i „Palenie jest zdrowe”… Podobno niektorzy te scene wycinaja… 🙂
Palenie może być przyczyną… E, tam. Bliźniaki to dopiero mogą być przyczyną… 🙄
Druga półkulo, ja jeszcze nie śpię…
Konia z rzędem temu, kto mi powie, czy chodzi o geografię, czy o fizjologię mózgu…
Bobiku 😀 Jakbys byl z Warszawy, to powiedzialabym, ze to wplyw spacerowania po Nowym Swiecie… 🙄
Ładna historia! Raz się przespacerowałem i już są skutki… 🙄
Jak raz czy dwa razy, to tylko nie spi sie o tej porze w Niemczech. Jak wiele razy, to konczy sie tak jak ja – nie spi sie o tej porze w Nowym Swiecie. O ile gwiazdy sie odpowiednio ustawia… 🙄
Jak się nie śpi, to pół biedy. Jak się nie psi, to cała bieda.
Oczywiście pod warunkiem, że się jest psem. 😉
Nie psienie u spa to powazna sprawa. 🙄 Ale to na szczescie zwykle przechodzi… 😉
Tytul ksiazki widzianej dzis w ksiegarni: „After the Ecstasy, the Laundry”. Wlasciwie mozna dalej nie czytac – sam tytul juz wystarczy…
Gdyby było „After the Ecstasy – Landru”, mogłaby to być sprawa dla Komisarza… 😉
No tak, mysle, ze to o tropieniu czegos. Ale nie zajrzalam (jeszcze), bo tytul mi sie za bardzo podobal. 😀
Komisarz…? A kto to taki?
Spanielka uważa denerwowanie się w każdej sytuacji za swój obowiązek
Moze zapisanie sie do Anonimowyk Nerwoholików byłoby dlo niej jakimsi rozwiązaniem? 😀
Bo spanielka nie jest, jak sie wydaje, Kotem.
Dzień dobry 🙂 Ja tam nie będę dużo gadał, tylko poproszę Owczarka o adres tych AN. Spanielkę wyślę, sam pójdę i jeszcze rodzinę zapiszę. 😉
Ale kot sąsiadów faktycznie stanowczo odmówił. 😯
Wysylac to Ty ich mozesz, Bobiku, ale oni musza sobie najpierw sami uswiadomic, ze maja problem z nerwami. Pierwszy stopien programu… 😉 Ale potem juz powinno pojsc dobrze, tylko jakas grupe wsparcia dobrze byloby stworzyc. 😀
A to dzisiaj znalazlam – mozna sobie samemu komputerowo wygenerowac fabuly kolejnych tomow powiesci Dana Browna, zamiast inwestowac w to, co dostepne (za oplata) w ksiegarniach. Po nacisnieciu guzika „Refresh” wyskakuja kolejne tomy. 😀
http://www.slate.com/id/2228327/?from=rss
Jestem uśliwkowiona 🙁
Wybyło mnie nagle i niespodziewanie, ale już wbyło z powrotem. 🙂
Sprawdziłem przy okazji, że z tymi Anonimowymi Nerwoholikami byłoby mi trudno, bo zawsze z rozpędu przebiegnę z kilometr, zanim sobie przypomnę, że miało być tylko 12 kroków. 😉
Zastanowiłem się też, czy kolejne tomy Dana Browna są koniecznie potrzebne komuś, kto jeszcze nie przeczytał piewrszego i nawet nie ma zamiaru. Chyba nie są, ale to nie szkodzi. Zostanie więcej dla innych. 😉
Haneczko, ze śliwkami ostrożnie! Chyba znasz straszną bajeczkę o powidłach? 😯
Nie Ty jeden zostawiasz Browna dla innych, Bobiku… 😀 Sluchalam z nim przedwczoraj wywiadu, i wydawalo mi sie, ze robil w nim 12 krokow w przod i dwanascie krokow w tyl, oraz mnostwo krokow w bok, zwlaszcza, gdy dociekliwy reporter zaczal sie za bardzo dopytywac o symbologie… 🙄
A sliwki nie musza byc straszne – mozna zawsze pomarzyc o The Dance of the Sugar Plums. Ale to na inna pore roku. 🙂
slonce 🙂
piekny koniec dnia
Browna uwielbiam…………..sprzedawac 🙄 😳
idzie sam do siatek
oczywiscie” zagubil” sie i czekamy za niemieckim wydaniem do
pazdziernika – mamy czas 🙂
Tu też słońce 😀
Bobiku, nie znam. Jak bardzo straszna, to opowiedz 🙂
Ja to przeczytałam, Kod przeczytałam. Marnizna bolesna. Nie rozumiem, czemu to ma wzięcie. Harrego P. też nie rozumiałam. Za stara jestem, za stara…
Bardzo straszna, Haneczko. Po widłach… dziury w plecach. 😯 😆
Harry P. mnie też nie zdołał oczarować, ale może do tego trzeba być całkiem młodym szczeniakiem, albo mieć szczeniaki w odpowiednim wieku?
Rysiu, może byś tak jeszcze na kilka dni wyciągnął wypasione? Nie miałbym nic przeciwko złotej, niezadeszczonej jesieni. 😉
SOS!!! SOS!!! SOS!!!
choróbsko, które przywiozłam z Danii wydawało się być spacyfikowane, a ja w miare zdrowa,ale radość okazała sie przedwczesna, albo ja niezbyt madra (chodziłam do pracy), od wtorku znowu się uaktywniło, wczoraj lekarz/sasiad zapisał mi kolejne „końskie” dawki jeszcze silniejszego antybiotyku, dzisiaj pan doktor rejonowy przyszedł i zaordynował do tego bańki mówiąc, że on mnie za tydzień na pokładzie samolotu to raczej nie widzi 🙁
silna grupa wsparcia i kciukotrzymacze pilnie potrzebni 🙁
To chociaż potrzymam kciuki. Niech jotka zdrowieje i jedzie do Chin!
Do Harrego trzeba miec dziecko – wszystko z nia (znaczy sie po niej) przeczytalam i juz dawno mi sie pomylilo o co szlo. Ale dziecko sie cieszylo – toz jej roczniki rosly razem z Harrym 🙂
Usmiechy z deszczowego Plano 🙂
Natychmiast włączam dodatkowe kciuki! Choróbskom chcącym przeskodzić w wymarzonej podróży mówimy nasze twarde NIE!
Pracy na wszelki wypadek też lepiej powiedzieć nie. Kanapa, herbata, książka… Te numery! 🙂
No właśnie, Wando, ja tak podejrzewałem, że Harry bez dziecka ani rusz. 😉
Ale to normalne, że każde pokolenie ma swoich. Nie wiem, czy obecne szczeniaki potrafiłyby się ekscytować Bahdajem albo Seweryną Szmaglewską. 🙂
Jotka, na litość 😯 Furda Chiny, Danii bać się trzeba 😯 Bańki to bardzo dobry pomysł. Trzymam kciuki za skuteczność baniek. Bobikowe trzymanie też w toku. Nie myśl o tygodniu, samolocie i Chinach. Chyba że w kontekście zmiany klimatu, która z pewnością świetnie Ci zrobi (byle dalej od Danii). Na poważnie- szkoda, że nie można chorować zastępczo, chwilowo nie mam żadnych zobowiązań, wzięłabym cholerstwo na siebie, szkoda 🙁
Dzieci były, ale wcześniej stanowczo za dużo czytały 😉
Jotko, bede wspierac i trzymac. 🙂 Na otuche dodam, ze w czasie mojej przeprowadzki mialam cos podobnego (tez sie tak wlasnie przyciszalo i uaktywnialo zlosliwie w nieodpowiednim momencie), Ale jednak po drugiej rundzie walki z nim poddalo sie w koncu, i to nawet bez baniek (gdzie tu banki?).
Harry P. to kilka roznych pomyslow, ktore ulegly niekoniecznie najlepszej metamorfozie po lukratywnych kontraktach z Hollywoodem i pisaniu duzo, ale w pospiechu. Mysle, ze stylistycznie jeszcze najlepsze byly dwa pierwsze tomy, choc i tu duzo pisania gotowymi kalkami z literatury angielskiej dla dzieci. A koniec jest z kolei well-meaning, ale doczepiony do reszty nieco odstaje (takie 1984 dla dzieci, z przeslaniem tolerancji, i gotyckim zacieciem). W sumie gdyby tego bylo mniej, to byloby lepiej (choc moze nie dla konta bankowego Rowlings)… Ale dzieci mialy przyjemnosc ze wspolnego oczekiwania na nastepny tom, i podobno bylo to wlasnie czytelnictwo laczace doroslych i dzieci. Matylda tez raczej woli inne ksiazki – te na ktorych Rowlings sie wzorowala (glownie byla to E. Nesbitt, i powiesci o prywatnych szkolach angielskich).
Bobiku,wkladam wiec wypasione nich bedzie slonecznie 🙂
Harrego P. tylko „kamien” przeczytalem
zrecznie napisane
dzieci czytaly i czekaly na wszystkie czesci i to dobrze tak
poczekamy i zobaczymy czy dzieci tych dzieci tez beda czytac
Harrego
Bahdaja polykalem
a cos takiego pamietam
„cud miod ryba kit ucho od sledzia” (Ozogowska ? )
No proszę! Zerknąłem na tygodniową prognozę pogody, a tam stoi jak byk: „ze względu na włożenie przez Rysia wypasionych do końca tygodnia będzie słonecznie, w sobotę nawet bardzo”. 😀
Rysiu, nie zdejmuj! 😆
Od czytania Waszych wpisów od razu się robię zdrowsza, jak nie na ciele, to przynajmniej na duchu, a podobno jest jakaś zalezność miedzy jednym a drugim 🙂
Haneczko, rozczuliłaś mnie do imentu 🙂
Idę realizować Wasze zalecenia 🙂
DZIĘKUJĘ!!!
Jotko, jesli antybiotyk prawidlowy to za tydzien bedziesz jak ta lala, tez w tej intencji bede trzymac mentalne kciuki.
Dzisiaj w concordzkiej ksiegarni: kierownik ksiegarni zwraca sie zartobliwie stalego do klienta „Czz dzisiaj kupi pan u mnie pare ksiazek?”, na co klient odpowiada spokojnie „Kupie pare, jak uda mi sie sprzedac pare swoich…” Jeden z lokalnych autorow, jak sie okazalo, gdy przyjrzalam sie mu blizej. 🙂
wypasione na nosie, gazeta pod pacha, S-Bahnie czekaj
😀
Moniko,dobrze ze ja nie mam swoich do sprzedewania 🙂
moge w spokoju czytac w S-Bahnie innych !!! 🙂
Dzień dobry 🙂 Rysiowe wypasione są niezawodne! Słońce! Słońce! 😆
W związku z czym zarządza się co następuje:
– jesienne nastroje podlegają banicji na czas bliżej nieokreślony
– chorzy zdrowieją w przyspieszonym tempie
– zniechęceni zachęcają się
– wszyscy posiadacze ogonów używają ich do merdania, nie podkulania
– śliwki mogą zostać, o ile nie będą zbyt nachalne
– sprzedaż książek ulega cudownemu podwyższeniu
– S-Bahn mądrzeje z niewyjaśnionych powodów
– kawa zaczyna smakować jak kawa, a nie filiżanka jesiennej cykuty.
Podpisano:
Grupa Trzymająca Przypływ Dobrego Humoru 😆
A poza tym dziś Rosz Haszana, więc wszystkim obchodzącym, a i nieobchodzącym, tradycyjnie – obyście byli zapisani na dobry rok! 🙂
wywrotowcy…
A pewnie. Zaraz nawet lecę kupić wywrotkę. 😀
Tu jest artykuł zahaczający o naszą niedawną rozmowę:
http://www.polityka.pl/geje-nie-eutanazja-czemu-nie/Lead30,933,300642,18/
Po pierwsze wynika z tego, że polskie społeczeństwo istotnie nie jest aż tak konserwatywne, jak się Kościołowi i niektórym politykom wydaje. A po drugie, zdziwiła mnie aż tak wysoka niechęć do związków gejowskich i lekkich narkotyków. Ale potem mi się nasunęła pewna możliwość interpretacyjna: Polak chromoli przykazania religijne, jeżeli mu w praktyce utrudniają życie, wcale nie dlatego, że jest tak strasznie tolerancyjny. I jeżeli kościelne bądź prawne zakazy nie dotyczą jego bezpośrednio, to daje upust swojej pryncypialności. Ale tam, gdzie zakaz mógłby jemu samemu lub jego krewnym/dobrym znajomym w czymś przeszkodzić, to wara komukolwiek od zakazywania.
Bo nieważne czyje co je, ważne to je co je moje. No a geje są jednak zdecydowaną mniejszością. Choć może dziwić, że tak mało jest palaczy trawki. 😉
Bardzo przekonujaca teoria.
Za zyczenia noworoczne dziekuje, oczywiscie obchodze, bo by mi wprost nie WYPADALO nie obchodzic. Wszystkim tez zycze obfitego Nowego Roku.
No to niech zabrzmi Róg Obfitości!
Tuuuuuuuuuuuuuuu!!!!!!!!!!!! 😆
Każdego dnia mamy jakąś rocznicę, święto, albo jeszcze coś…
Ale wczoraj przemknęły niezauważone przez większość urodziny Ireny Kwiatkowskiej – 97!
Dla mnie to szczególna pani – chyba jedyna na świecie kobieta-komik w dodatku wspaniała artystka dramatyczna.
Wszystko czego się podjęła, było wykonane na najwyższym profesjonalnym poziomie, czy to był dubbing, słuchowisko, kabaret radiowy ( niezapomniana ciotka Kazika ), rola filmowa, no wszystko! Jak każdego wielkiego człowieka wyróżnia ją skromność i kindersztuba.
200 lat Pani Ireno w zdrowiu i pogodzie ducha!
Tak sobie pomyślałem, że Bobik nie będzie miał niczego przeciw…
Bobik popiera całym ogonem! 🙂 I może nawet lepiej, że dziś, a nie wczoraj, bo toast za Panią Irenę do antyjesiennych nastrojów nader pasuje.
Zdrowie Kobiety Pracującej! 😆
Fciołek ino poinformować, ze fcąc spełnić Bobickowom prośbe sukom i sukom adresu do tego pona doktora Dolittle… i nika kruca nie moge go noleźć! 😀
Owczarku, podobno Eddie Murphy coś wiedział na ten temat. 😆
zmarła pani profesor Barbara Skarga 🙁
🙁 🙁 🙁
Wspaniała Pani to była. Ostatni raz widziałam ją rok temu, gdy podczas finału dorocznej akcji stypendialnej „Polityki”, „Zostańcie z nami”, wygłosiła wykład „Ponowoczesność – projekt problematyczny”. Jasny, precyzyjnie skonstruowany, wciągający.
Kolejna dziura 🙁 Jak Oni teraz szybko odchodzą 🙁
Z przyjemnością czytałem… Cóż, są radości, są i smutki.
Pięknego wieku dożyła, choć w przypadku tak żywych umysłów, zawsze za wcześnie…
Iskiereczka intelektu błyśnie wśród tandety
Czasu mało, więc rysujmy iskierkom portrety
Niech nam wkoło pamięć zdobią myślą co świat barwi
Nie usłyszysz od nich nigdy już ni słowa Skargi…
Też się zasmuciłem. 🙁
A miało dziś być antyjesiennie…
A ja czuje wielka wdziecznosc i za prof. Skarge, i za Irene Kwiatkowska. A wdziecznosc, nawet gdy ma element smutku, jest jakos mniej przytlaczajaco jesienna…
A w ogole, to rzeczywiscie – shana tovah! Mordechajowi i pozostalym, ktorzy obchodza. 🙂
Kolo zycia – rok sie zaczyna, jedni odchodza, a mojemu hydraulikowi pare dni temu przyszla na swiat coreczka… Przyszedl sprawdzic czy kuchenka gazowa dobrze dziala, a przy okazji taka mila wiadomosc.
No to w ramach koła życia ma znowu prawo być antyjesiennie. 🙂
Komu smuteczek, komu uśmiech, kooomuuu….
Komu uśmieszek, komu smuteczek, no komu…
Komu sznureczek, kto właśnie wraca do domu….
Komu pętelkę tę zaciskową, jedyną…
Komu podwójną, wieszać się będzie z dziewczyną….
Złoty ząbeczek wprost z jedyneczek wybity
I szklane oczko wprost z oczodołu kobity
Komu pierścionek razem z paluszkiem urwany
Komu bo zaraz wracam do domu do mamy…
Komu wampirzy ząb w szyję wbity lub w udko?
Wampir już zadba, by zbyt nie było cieplutko…
Jak się rozrzewni jakiś liryczny kopciuszek,
zaraz sztylecik zgrabnie mu wdziabnie się w brzuszek.
Lub arszeniczku bryczką dostarczy się dawkę,
bo mimo chłodu miło od spodu jeść trawkę.
Komu wampira dzisiaj na deser dołożyć?
Z nim może uda się tej jesieni nie dożyć… 😉
U mnie piekne slonce jesienne, jeszcze calkiem mocne, wiec dodatkowo moge podeslac zeby wzmocnic dzialanie wypasionych Rysia. 😀
A co do artykulu o tolerancji, to ciekawy – zwlaszcza, ze mowiac o sklonnosci do wlaczania religii do sfery publicznej w Polsce, przytomnie wytraca powszechnie przywolywany argument, ze jest to proste wzorowanie sie na Ameryce, zaznaczajac, ze w Ameryce to nie jest monolit, jest wielosc religii i istnieje konstytucyjnie zagwarantowane prawo oddzielenia kosciola od panstwa. (Na marginesie, potyka sie juz troche piszac o „marce Hindusow”, bo i tu jest wielosc – mozna myslec o zamieszkach religijnych i „hindutwie” (rydzykowej odmianie hinduizmu) a mozna o Amartyi Senie, Indian Institute of Technology, albo centrum innowacyjnym w Bangalore, i rosnacej szybko klasie sredniej.) W tej polskiej mieszance zdziwilo mnie tez troche, ze tak malo tolerancji dla narkotykow, no ale moze alkohol po prostu nie chce ustapic pierwszego miejsca? Czyli tutaj wyraznie wygrywa konserwatyzm i rodzima tradycja. 😀
Te zdolniachy!…. 🙄 😆 🙄
Bardzo smutne z Pania Profesor. Mialam nadzieje, ze jeszcze pozyje, choc sie domyslalam, ze jest na ostatnich nogach jak Jej niedawno zrobiono jakies obchody urodzinowe. Renata pwoedziala mi w;asnie, ze Hanna Skarzanka byla jej bliska krewna.
Za chwile idziemy z Renatka na jakas bardzo wytworna kolacje noworoczna u E. Ale najpierw musimy ja (kolacje) przygotowac! Bylam przed chwila wyslana specjalnie do zieleniarza po rozmaryn! Zdobylam! REnatka jest odpowiedzialna za pion kulinarny.
Wszystkim Szana Towa! Sczesliwego Nowego 5770 Roku!
Helenie i wszystkim obchodzacym 5770 – najlepszego! Ale sloneczka podeslac nie moge bo cos ostatnio u nas deszczowo i pochmurnie-zawsze jakas odmiana 🙂
Wando, to Tobie podsylam sloneczko z polnocnego-wschodu, 🙂 a Helenie i wszystkim pozostalym zebranym na bardzo wytwornej kolacji noworocznej w Zachodnim Londynie – mnostwo cieplych mysli. 🙂 Ciekawe, ze drogi Mordechaj nie ma specjalnych zadan, poza tym, zeby byc. I tak tez dobrze. 😀
Mordechaj ma specjalne zadania w Purim. Nie można przecież biednego Kota przez cały rok eksploatować. 😆
Dzień dobry wieczór.
A tutaj coś projesiennego (Bobiku wybaczysz?):
http://www.youtube.com/watch?v=olB7uUTwQCU&feature=player_embedded#t=42
Lubię jesień, i to wcale nie tą barwną (też!!!) ale taką szarą, pachnącą pieczonymi jabłkami, piernikami, orzechami i grzanym winem z aromatem goździkowo-cynamonowym, mandarynki i pomarańcze, plucha, chłód i … ciepło w domu!!! 🙂 🙂 🙂
KoJaKu, też bardzo lubię tę piosenkę, ale mi się od niej robi tak jesiennie, że w całości posłucham chyba dopiero w najbliższy deszczowy dzień. 😉
Zapachy i ciepło też lubię, ale czy ceną za to musi być plucha i chłód? Nie dałoby się tak bezpłatnie? 🙂
Bobiku
coś za coś! 😉
Oj, to brzmi prawie jak oko za oko. 😉
No a jak smakuje pieczone jabłko z aromatami typowo jesienno/zimowymi z grzańcem, w przyjemnie rozgrzanym mieszkaniu w towarzystwie Marylki, kości, pasztetówki lub …(tu można /należy uzupełnić według własnych upodobań) bez pluchy, chłodu i deszczu na zewnątrz.
To moze znowu zaczac myslec cyklicznie? „If Winter comes, can Spring be far behind?” (z mojego ulubionego wiersza o jesieni). 🙂
Jak te lata lecaI
Do siego!
Pasztetówka z grzańcem jest bardzo przekonująca. 🙂 Chyba już trochę mniej tej jesieni się boję.
Ale aż tak daleko, jak do wiosny, mój wzrok nawet po grzańcu nie sięga. 😉
Mam nadzieję, że Helena nie zapomni zdać dokładnego sprawozdania z noworocznej kolacji. 🙄
No dobrze, Bobiku, jak wzrok do wiosny nie siega, to wespre sie Bardem:
Spring come to you at the farthest
In the very end of harvest!
W tak urzadzonym swiecie mozna spokojnie napawac sie pasztetowka z grzancem bez obowiazkowej szarugi i pluchy… 🙂
Co ja tam o jesieni, jak tu się już zaczyna „byle do wiosny!”. 😆
No wlasnie! 😆 Ale szarlotka dobra mi wyszla, lepsza niz wiosna. I zapiekanka z cukini i pomidorow prosto z farmy, do salatki z quinoa, wiec poki co nie narzekam. 🙂 Choc obawiam, ze Pies by sie tu nie pozywil, bo akurat wegetariansko…
No tak, w tym przypadku pies musiałby poprzestać na strawie duchowej. Ale tej by mu z całą pewnością nie zabrakło. 🙂
O, nie – w dawanie Psu samej duchowej nie wierze. Jednak znalazlyby sie wczorajsze mielone w lodowce, a na deser – parowki… Mielone nie tkniete eksperymentalna raczka Zosi, wiec jak najbardziej jadalne. 😀
http://www.youtube.com/watch?v=AFFo1pu4q7Q&feature=fvw
Kolacja sie skladala z samych ulubionych rzeczy: okon morski lekko obsmazany z ziolowym maslem. sweet potato z duza il;oscioa kopru, swieze grzyby z polskiego sklepu (kozaki)grecka salatka z mieta, jakies sery z Francji, Saint Emilion bardzp wspanialy.
Z jesiennych wierszt najukochanszy jest z dziexcinstwa:
Uz niebo osenju dyszalo,
Uz reze solnyszko blistalo,
Koroczie stanowilsja dien.
Lesow tainstwiennaja sien
Sadilas k niebu,
Priblozalas oczej unylaja pora.
Stojal oktiabr uz u dwora.
To Puszkin.
Ale jeszcze:
Pora spadania jablek, jeszcze liscie sie bronia….
To najulubienszy ze wszystkich wierszy Herberta, bardzo piekny i smutny.
No i Keatsa znany „of measts and mellow fruitfulness” .
Wczorajsza Lucja Prus bardzo nas rozczulila. Czy ogladasz nas, Lucy? Czesto Cie we dwojke wspominamy i tesknimy za Toba.
Teraz ktos musi wyjsc po croissanty i potem rzucac monete kto pjedzie do miasta po bilety po „Mysteries” z RPA, przedwczoraj byla premiera i sa wspaniale recenzje.
O, Boze „measts”! Prawie jak meats! A powinno byc „mists”! 🙄
Powinno byc tak:
Season of mists and mellow fruitfulness,
Close bosom-friend of the maturing sun;
Conspiring with him how to load and bless
With fruit the vines that round the thatch-eves run;
To bend with apples the moss’d cottage-trees,
And fill all fruit with ripeness to the core;
To swell the gourd, and plump the hazel shells
With a sweet kernel; to set budding more,
And still more, later flowers for the bees,
Until they think warm days will never cease,
For Summer has o’er-brimm’d their clammy cells.
Jesień
Roztańczenie zieleni
czerwieni żółci wirowanie
rozdygotanie brązów
traw w konaniu
czas odlotów
wabienie kragłości
jarzebin głogów
tarnin dojrzewanie
czas ostatnich nadzieii
liści opadanie
przypadanie
do ziemi
do nieba
szalone
szalone
niebieskości szarości
chmur
opasywanie otulanie
czas samotności
bieli nitek pajęczyn
jeszce flirtowanie
promieni słonecznych
jeszcze całowanie
czarne przeszywanie
ptaków
jeszcze burz
jeszcze drzew
jeszcze ziemi nieba
wołanie
płacz krzyk
ostatni
jeszcze rozpacz błyskawić
jeszcze spazm ostatni
jedno uniesienie
czas wchodzenia w ciszę
A z tego wczoraj poplakalam sie ze smiechu:
http://wyborcza.pl/1,75478,7053476,Wpadka__Dziennika___Aleja_ofiar_Kaczynskich.html
A swoja droga, co za oblakany glupi biurokratyczno-pomylony pomysl, zeby zmuszac ludzi do takiego adresu? What next? Plac Krematoriow? Zaulek Inkwizycji?
Heleno, wszystkiego dobrego w Nowym Roku, mam nadzieję, że w oktawie jeszcze życzenia przyjmujesz 🙂
Dzień dobry 🙂 Ja dziś konsekwentnie trzymam się nastrojów antyjesiennych. Jak ktoś chce lansować jesień, to nie stawiam przeszkód, ale sam się uprę przy tym, że kalendarzowo jeszcze mamy lato. 😉
Inna rzecz, że długo już się nie poupieram, więc Partia Jesiennistów ma wygraną właściwie zapewnioną. 🙄
Tylko Królik wczoraj taki milczący był i rozmarzono-nostalgiczny (bardzo ładny ten Songbird), że nie całkiem wiadomo, z której jest partii. 😉
Dlaczego mi się to skojarzyło z ulicą Ofiar Kaczyńskich? Czyżby dlatego, że mnie się wszystko kojarzy? 😯 A może był jakiś inny powód?
http://wyborcza.pl/1,75515,7044906,Pisarze_do_pior_.html
Uprawiałem wczoraj zapping i trafiłem na film dokumentalny, w którym Lecha Kaczyńskiego sukcesy przedstawiono: od skoku przez płot, poprzez Nobla, którego za niego brat odebrał, wcześniej wciąż na czele demonstracji, wciąż na pierwszej linii, przemówienie w kongresie, spotkania z koronowanymi i nie tylko głowami…
Tylko ten Jarosław w klapie mógł budzić podejrzenia…
Zara, zara… To tym Bolkiem kto w końcu był? 😯
Bobik był tylko jeden, no, czasami brat coś pomógł…
Heleno, Doro i wszyscy którzy swiętuja nadejście Nowego Roku! Wszystkiego ( a przynajmniej połowę tego) o czy marzycie!
No, niech już, krakowskim targiem, będzie większa połowa. 😆
A ja Sąsiadce tak bez okazji, w ramach krakowskiego kumoterstwa, życzę spełnienia przynajmniej trzech czwartych tego, o czym marzy. A jeszcze lepiej siedmiu ósmych. 🙂
Wyższy ułamek mógłby już być kuszeniem losu. 😉
Dziendobry,
piekne te jesienne wiersze.
Ja jesien lubie i dlatego sie przed nia nie bronie, choc jasne, ze mnie jest szkoda lata, la la la la la la la…
Jest pieknie. Jesien to pora swietnego jedzenia, ze swiezych produktow. Wrzesien to dla mnie miesiac wojazy, pazdziernik lubie z uwagi na swieto Dziekczynienia, a listopad, choc brzydki, to dla mnie jest milym miesiacem, w ktorym nie ma nic do roboty.
Natomiast grudzien, a, ten jest dla mnie nie do zniesienia z uwagi na ciagnace sie jak flaki z olejem skomercjalizowane Swieta Bozego Narodzenia.
Ale za to potem juz tylko aby do wiosny.
Wczoraj mielismy ostatnich gosci przed wyjazdem na wakacje. W ten weekend musze sie skupic na pracy, ale bede pracowac w domu.
A nie mówiłem? Uważajcie ze śliwkami… 🙄
Słabością śliwki jest wpadanie,
nie tylko w kompot. Nie przesadzam –
w dowolnym Ameryki stanie
w cokolwiek ona wpaść się zgadza.
W odległym kącie Langwedocji,
gdzie cisza, spokój i bławatki,
zjawia się nagle na promocji
prowincjonalnej jakiejś wpadki.
Na targ produktów regionalnych,
gdzieś tam w Torino lub w Milano
wbiega i w sposób dość nachalny
krzyczy: „niech żyje Gran Wpadano!”
Lecz w wielkim świecie też da radę
i także niezłe ma zagrywki
(większość dyplomatycznych wpadek
wszak powodują właśnie śliwki).
Jak widać, kompot wobec tego
to betka oraz pikuś drobny,
bo w mnóstwo wersji wpadanego
jest zacny śliwczy ród zasobny.
I nie odnosi raczej skutku,
gdy ten czy inny owoc biada:
śliwko, przyhamuj, powolutku,
tak ciągle wpadać nie wypada…
Śliwkę by może uświadomić,
Że wpadać często tak nie musi?
Tak na początek – na kondomik
Może się partner śliwki skusi…
Są też metody inne liczne
By wpadki nie zaliczyć więcej
Lecz trochę szkoda… takie śliczne
Lubię śliweczki brać na ręce…
Jeszcze jest szklanka wody zamiast,
lub cukru garść złapana w locie,
lecz tutaj – no cóż, nie chcę kłamać –
znowu jesteśmy przy kompocie… 🙄
Naprotechnologia, naprotechnologia i jeszcze raz naprotechnologia z odpowiednim przedrostkiem rzecz jasna 🙂
Sliwka – wygladajaca wyraznie na wegierke – wpadla wczoraj do sklepu Debry, a potem do mojej torby na zakupy – wiec na razie jestem prosliwkowa. 🙂 Kleska urodzaju sliwkowego nam tu nie grozi, bo tradycja bardziej jablkowa, a pojecie kompotu trzeba dlugo tlumaczyc…
Jeden z moich ulubionych jesiennych wierszy , „After the Apple Picking” Roberta Frosta, opisuje ten nowo-angielski nadmiar jablek o tej porze…
http://www.online-literature.com/frost/741/
W Nadrenii-Westfalii to jest nadmiar kapusty. 😀 Może nie tak poetycko, ale już wkrótce bigosowy czas nastąpi…
Lepszy byłby nadmiar wina… Lubię reńskie.
A w poludniowym Ontario jest doslownie zatrzesienie roznego rodzaju oberzyn i dyniowatych.
Po reńskie wino to trzeba trochę na południe ode mnie. Ale przyjemne z pożytecznym można połączyć. Taki na przykład Weinsauerkraut zawiera i kapustę, i wino. 🙂
Oberżyna – tak. Do dyń jakoś się nie mogę przekonać, choćby nie wiem co.
Przypomniał mi się mój ulubiony gruziński bakłażan z majonezem czosnkowym i orzechami. Chyba sobie w przyszłym tygodniu nie odmówię. 🙂
vitajcie! mam teraz duzo pracy przy zbieraniu śliwek , jutro może usmażę dżem z owych zebranych 🙂
żartuję , nie wiem czy zdążę bo jakaś okropnie powolna jestem 🙂 chyba w związku z nadchodzącą zimą 🙂
mam w ogrodzie drzewo orzecha włoskiego ale bez orzechów, a szkoda bo lubię. Prawdę pisząc to chciałam napisać o ciekawych artykułach w ostatniej
Polityce ale może innym razem 🙂 dobrej nocki
Bobiku, o kapuscie poetycznie raczej trudno, ale batetycznie i apetycznie – juz jak najbardziej. 🙂 A co do baklazanow, to uwielbiamy je na wiele roznych sposobow, w tym jako brinjal curry (ulubiona potrawa tescia). Zrobilam nie dalej jak dwa dni temu.
Wiecie co, już bym wolał o jakichkolwiek warzywach, niż znowu o wyborach i Oplu. Ja rozumiem, że to są w tej chwili najważniejsze tematy w Niemczech, ale wszystko w nadmiarze może obrzydnąć, zwłaszcza jak lodówkę strach otworzyć, żeby Angela Merkel nie wyskakiwała. 🙁
Widze tu szanse dla firm oferujacych lodowkowe straszaki na politykow… Moze firma iRobot cos wymysli? 🙄
Swietny czas na warzywa Bobiku, nawet te nieszczesna kapuste, ktora mi smakuje tylko w postaci coleslaw i pierwszy raz wiosna, gotowana mloda z koperkiem.
Za bigosami jakos nie przepadam, czy to nie dziwne?
Natomiast moj maz z warzyw glownie uwielbia kwaszona kapuste i ogorki, kwaszone a jakze. Pomimo 30 lat slubnych, gusta nam sie warzywnie nie zblizyly.
Dzień dobry. 🙂 Dziś przedostatni dzień mojego trwania w zaciętym uporze i nieprzyjmowania jesieni do wiadomości. Powinienem chyba wykombinować jakieś bardzo letnie sposoby spędzania czasu, w charakterze końcowego akcentu. Może macie jakieś dobre pomysły?
Gorące źródła i zimny wychów z definicji odpadają! 😆
Króliku, ja dawniej też kapusty zdecydowanie nie lubiłem, ale też trzeba uczciwie przyznać, że miałem powody, bo znałem ją tylko w formie stołówkowej paciai. Dopiero kiedy zacząłem sam eksperymentować, a zwłaszcza odkąd odkryłem taką delikatną, spiczastą odmianę kapusty, udało mi się z nią zaprzyjaźnić.
Ale prawnego przymusu lubienia kapusty w Kanadzie chyba nie ma, więc możesz pozostać przy swoim. 😉
Zbliżanie się gustów kulinarnych chyba nigdy nie może być stuprocentowe. Moi na przykład do dziś się nie dogadali w sprawie półsurowych mięch, albo morskich stworów i wygląda na to, że tak już zostanie, bo mama porzuciła wszelką nadzieję i przestała próbować się dogadać. 🙄
Dzień dobry! Rzadko tu ostatnio wpadam, bom zajęta po uszy, ale wszystkim dziękuję za życzenia i wzajemnie życzę… jak powiem, że najsłodszego, to będzie nieodpowiednie dla tych, co słodyczy nie lubią. Więc tego, co lubią najbardziej i czego najbardziej sobie życzą 😀
I lecę dalej… 😉
Latawice, wampiry, wiedźmy… Jednak się czuje, że dni coraz krótsze… 😉
Ale nie ma tego złego. W długi jesienny wieczór jakoś bardziej ma się ochotę zasiąść przy kolacji, przy kominku, przy komputerze… 🙂
Bobiku, u mnie na wszystko najlepszy jest rosol. Wlasnie go wstawilam. Ateraz do pracy, niestety, przeznaczam najblizsze 5 godzin tego pieknego slonecznego dnia.
Bede zagladac co u was slychac. Dora tez zajeta jak nie wiem co.
Kroliku, pomysl o wakacjach, ktore zblizaja sie szybkimi krokami, to moze te 5 godzin bedzie odrobine lzejsze do zniesienia. Ale w sloneczna niedziele rzeczywiscie szkoda…
A tu maly poranny mail, ktory do mnie dotarl (nie bezposrednio, choc to tez mogloby byc interesujace):
Ave, dear
How may I describe myself? I am pretty, intelligent, good looking woman, who is serious in my work and with a good sense of humor in the company.
I am a mix of sanguine and phlegmatic person. It means that I am a sociable,optimistic, cheerful girl who makes friends easily. I feel well in the company of strange people. From the other side I am a persistent, reliable and patient person and I loose my temper very rare.
For today I am self-fulfilling person, which knows sense of life. I have everything without the most important – I have no family. I am looking for an intelligent man who will become my boyfriend. If you have the same interest – I am here…
Embraces
Valeri B.
Coz, jesien sie zbliza, ludzie szukaja ludzi. 😉
No i kto mówi, że nikt nie jest doskonały? Valeri B. da ci wszystko, czego zapragniesz, flegmatycznie lub ekstatycznie, samotnie lub socjalnie, z sensem życia lub bez sensu.
Gdyby jeszcze była suczką… 🙄
Ona chyba jest suczka, Piesku.
To czemu się wyperfumowała? Porządne suczki tak nie robią. 🙄
Good luck Valerie B.!
Nareszcie po robocie. Rosol koi ma dusze znakomicie.
Nie tylko Twoją, Króliku. Jak chodzi o kojenie duszy, rosół jest wybitnym, szeroko znanym specjalistą. 🙂
Dzisiejszy rosol byl szczegolnie kojacy, bo na kurczaku z lanymi kluskami i zielona pietruszka.
Patrze na kalendarz, a to juz naprawde jesien Bobiku. Jet u nas jednak slonce i 20 stopni, wiec zupelnie niezle.
No proszę, o rosole nie pomyslałam 🙁
No, ale z czego ten rosół zrobić? Dzisiaj w TVN zapodawali, że kurczaki robię z wieprzowiny, indyki z wieprzowiny z wołowiną a schab z kurczaków. A tak w ogóle to we wszystkim jest 80% wody i trochę skrobi i że to jest krochmal, no to krochmalić rosól z takich ingrediencji 🙁
A Twój rosól króliku to czym smakował?
No bo nie wiadomo czy te kluseczki to nie ze zboża genetycznie modyfikowanego, a pietruszka na takich nawozach, że głowa mała 🙁
Jotko, ja staram sie kupowac rzeczy najlepsze i swieze. Moj rosol byl z kurczka karmionego kukurydza z hodowli, ktora znam. Tam tez kupuje kaczki, indyki, gesi, bazanty i przepiorki. Uzylam do rosolu tylko piersi (z koscia, ale bez skory). Jajka kupuje od tzw. chlopa (mennonicka rodzina z Meksyku, nie znaja sie na przekretach). Zuzylam na lane kluski dwa jajka i trzy zoltka. A make dalam pol na pol biala i ta z zanieczyszczeniami.
Szkoda, ze cie to nie ma, bo by cie ten rosol postawil na nogi.
Jak tam twoje wirusy?
Kiedy lecisz do Chin?
Na szczescie Chinczycy maja swoj rosol. Dodaja do niego korzen imbiru.
Stawiaj na rosol, jotko!
Jak dobrze, że rzadko oglądam telewizję, bo może by mi w ogóle cały jadłospis obrzydzili. A tak to nie wiem co z czego się robi i może mi smakować. 😉
Świadomość nie zawsze jest takim znów świetnym wynalazkiem, jak by się mogło wydawać. 🙄
Jotko, wylacz telewizor, poczujesz sie lepiej. My tez skladamy sie z wody i to pewnie wiecej niz 80%.
Króliku, no to jak już mam w sobie te 80% wody to na co mi następne 80% ? No przecież się utopię 🙁
Choć ten Twój rosól brzmi apetycznie. I teraz mi się przypomniało, głupiźnie jednej, że mam przepis na rosół, według pięciu przemian. Przepis chiński, własnie na rosół leczniczy.
No masz racje Bobiku, na co ta cała swiadomość i tak zwany rozum, jak i tak wtedy kiedy trzeba to lezy odłogiem 🙁
Wirusy sa wyjątkowo wredne, ale „niechaj żywi nie tracą nadzieii” 🙁 wydałam im wojnę na wszelkich mi dostepnych frontach. Od jutra włączę jeszcze front rosołowy!
Wylatuję w czwartek z Warszawy 12:35 do Paryża a potem do Pekinu.
Ja w każdym razie nie wierzę, żeby zeen składał się w 80% z wody. Aż tyle zapitki to on nie potrzebuje. 😆
Zostało 400 prezydętodniów.
Heleno, były siostrami.
Jotka, trzymam i niech żaden wirus nie waży się lekceważyć MOJEGO TRZMANIA!.
W 99% składam się z padnięcia na mordkę 😕
Ave dears, by zapozyczyc slow Valeri B (caly dzien wszyscy sie tak do siebie zwracamy, mam nadzieje, ze do jutra to przejdzie). 😉 U nas dzisiaj dzien byl sloneczno-zajety. Nie bylo rosolu, ale za to pieczen z miesa bez dodanej wody, ktora jest jedna z potraw kompromisowych Zosi i Matyldy. Bardzo lubie te kompromisowe, bo wtedy nie trzeba myslec, jak zrobic dwie potrawy naraz, co jest niestety pracochlonna wersja kompromisu. 🙂
A co dodawania wody do miesa, to u nas kupuje sie teraz mieso z takimi napisami: „100% naturalne, 0% dodanej wody, bez sztucznych hormonow, bez dodatku terapeutycznych antybiotykow, bez konserwansow, nie modyfikowane genetycznie, bez dodanych barwnikow, zwierzeta karmione naturalna pasza skladajaca sie z trawy i ziaren, z humanitarnej hodowli”. Ta lista robi sie coraz dluzsza, w miare ogladania programow telewizyjnych i czytania gazet. I tak sie dziwie, ze w programie ogladanym przez Jotke nie wspomniano o maczce rybnej… I soi. Ale moze cos zostawili sobie na nastepne odcinki. 🙄
Avedir, piękne imię dla tego, kto imienia akurat potrzebuje. Jak z jakiejś zapomnianej mitologii.
Rosoły nastawione. A dlatego rosoły, że ten super leczniczy, co to się wypija trzy razy dziennie po filiżance, trzeba gotować, na bardzo małym ogniu, aż 6 godzin!!! Więc w międzyczasie będe popijała nie wymagajacy takiego długiego czasu gotowania.
Ostatnie dni lata przepiękne 🙂
Konkurs, bez nagród, co oznacza słowo: płaższy?
Dzień dobry czyli ave dears 🙂
O, kurczę! Przeszło, ale na mnie. 😯 Chociaż właściwie nowego imienia nie potrzebuję, ani nowej formuły powitalnej też nie szukam. 😉
Kalendarzowo ostatni dzień lata jest dziś, upraszam więc Szanowną Frekwencję o wzięcie tego pod uwagę i pożegnanie w/w z przytupem. 🙂
Jotko, Tobie chyba trzeba udzielić korepetycji ze studenckiej logiki. 🙄 Dla każdego szczeniaka jest oczywiste, że skoro istnieje wyższy stopień przymiotnika, to może istnieć i płaższy. 😆
płaższy = płaściejszy
Bobiku, to nie był konkurs pod tytułem: czego tsza jotce? Tylko konkurs na znaczenie słowa „płaższy”!
Zwycięzcą konkursu jest oczywiście Cubalibre, gratulacje i fanfary (nie mylić z farfałami) 🙂
Płaszczka, co w morszczynu chaszczach
żyła, nie nosiła płaszcza,
bo się w płaszczu, przy dnie zwłaszcza,
płaższa zdała płaszczki paszcza. 😯
Jotko, ale jak Ci jednak czegoś cza, to ja bardzo chętnie… 😆
no pewnie, że mi cza, cza mi : zdrowia, szczęścia, pomyslnosci, młodosci, bogactwa, nieograniczonej władzy i … i to by było na tyle 🙂 Dostawa hurtem czy w detalu, od kiedy i za posrednictwem … ? 🙂
rybak wyłowił z rzeki złota rybkę a ta mu wiadomy tekst zapodaje, rybak myśli, myśli, myśli …. i mówi: ja bym chciał złota rybko, żeby ta woda w rzece zamieniła się w wódkę i natychmiat życzenie się spełniło, rybka pyta o drugie życzenie, rybak rozpoczyna proces myślowy i mówi: żeby ze wszystkich kranów w moim domu leciała wódka, rybka zapewnia, że tak się własnie stało i pyta o trzecie życzenie, rybak po bardzo długim procesie myślowym mówi: dorzuć jeszcze złota rybko połówkę i będziemy kwita 🙂
więc Bobiku, jakbys tak jeszcze dorzucił połówkę, to też bylibyśmy kwita 🙂
PS. ale na rudo nie musisz się farbować 🙂
Rudzi są fałszywi. 🙄 Jak spotykam rudą tysiącdolarówkę, to od razu wiem, że fałszywa. 👿
Połówkę mogę dorzucić jutro, a dziś kufelek, bo na koniec lata powinno być piwo. 🙂
Dla mnie piwo to zdecydowanie letni napój (co w Niemczech wcale nie jest oczywistością) i w zimie nawet mi nie przyjdzie do łba, żeby po nie sięgnąć. A w lecie, owszem, zachciewa się… 😉
noo dobrze, nie wiem dlaczego ja jestem taka ugodowa 🙂
ale chyba polejesz coś do tego kufelka ?
A mnie jest szkoda lata,
najbardziej zaś browaru,
pienistych jego czarów
naprawdę żal.
W lodówce Wyborowa,
ja ryczę zaś jak krowa,
bo Żywca wciąż od nowa
i EB żal.
To tak jak gdyby ktoś najdroższy nagle odszedł
i nawet kufla nie zostawił, zły!
Dziś czuję się jak szmata,
bo mnie Tyskiego szkoda,
od jutra – wóda, woda…
Ach, jak żal mi. 😥
No, dobra. Dziś ostatnie letnie piwko dla wszystkich. 😛
EB to już wieki-wieki niet…
No to właśnie żal 😀
Ale jak ktoś koniecznie chce być na bieżąco, to niech sobie Warkę wstawi, albo coś, co jest. 😉
Żubra. Zgoda na ostatnie letnie, następne mają być zimne 😉
Bobiczku, może u Ciebie coś się kończy, ale ja tu żywym potem spływam po ogródkowych pracach w pełnym, gorącym słońcu 😀
No, ja się z tym latem chcę jakoś wyraziście pożegnać, ale jak przyjdzie jesień, to zacznę lubić jesień.
A mam jakieś lepsze wyjście? 😆
jesienią, tą od szarug, zwykle marzę o hibernacji, ach żabą być 🙂 czy może misiem śpiącym całą zimę 🙂
jotko,od poniedzialku konkursy i do tego nagrody rozdane w czasie gdy pracowici berlinczycy oddaja sie urokowi Arbeit 😡
Bobiku,jesien? NIE czar wypasionych TRWA
jesien poczeka!!!! 😀
Rysiu, chcesz powiedzieć, że Berlińczycy to same Dzieci Arbajtu? 🙂
Macki Rysia wypasionych siegaja i do nas, ale tez zwykle jest tu bardzo pieknie i slonecznie o tej porze, wiec chyba w tym roku dostajemy podwojna dawke dzieki Rysiowi. 🙂
Lubienie jesieni to moze dosc ambitne zadanie dla tych, co jej zdecydowanie nie lubia, ale tolerowanie, uznawanie, ze n iestety takie zjawisko istnieje, juz latwiej wchodzi w rachube… Trzecia fala terapii, jak sie to u nas mowi. 😀
Mam nadzieję, że to nie jest ta słynna fala zmywająca wszystko, co jej stanie na drodze… 🙄
Nie, na szczescie nie Bobiku. Raczej odwrotnie, chodzi o to, zeby nie zmywac niczego i nie wpychac sobie latwych pozytywnych formulek do powtarzania, liczac, ze od tego wszystko od razu sie zmieni. „Positive thinking” i „self-help books” sa pelne takich stwierdzen, typu powtarzanie sobie „kocham jesien” jak jej akurat nie nie kocham… Podobno to tylko mocniej wpycha w lapy nielubienia jesieni, a przy okazji – i siebie, ze sie do tej jesieni nie mozna przekonac… Juz zdrowiej po prostu jej nie lubic. 🙂
Positive thinking w oświętonaiwnym amerykańskim wydaniu (i innych naśladujących amerykańskie) zawsze mnie trochę śmieszyło, a trochę odstraszało. Ale toż samo w sensie zmiany punktu widzenia i zastanowienia się, czy w czymś, co dotąd widziałem jako negatywne, nie dałoby się znaleźć jakichś jaśniejszych miejsc – czemu nie?
Bo przecież mówiąc, że nie lubię jesieni, mam na myśli tylko chłód, pluchy i wcześniejsze zaciemnienie, a pomijam całkowicie wrzosy, babie lato, oczu oczarowanie, palenie w kozie i wino grzane z korzeniami. A gdybym zechciał być sprawiedliwy i ustawić medal tak, żeby widzieć równocześnie obie jego strony, to może nawet nie musiałbym się szczególnie starać, żeby tę jesień naprawdę lubić. 🙂
To jestes Bobiku trzeciofalowcem, podobnie jak ja 😀 Wiekszosc trzeciofalowcow nie zdaje nawet sobie sprawy, ze ktos ich juz skatalogowal jako trzecia fale. 🙄
A tutaj znalazlam link do ladnego artykulu o pozytywnych cechach myslenia negatywnego, czyli trzeciej fali. 😉
http://www.time.com/time/magazine/article/0,9171,1156613,00.html
Zaraz kocham 🙄 Lubię jesień, ale z grzybami. A w ogóle, to byle do wiosny 😀
A gorka papryk – czerwonych, zoltych i pomaranczowych na troche obtluczonym zielonym polmisku z francuskiego pchlego targu kazda jesien potrafi rozweselic i rozpogodzic.
Jesien jest sliczna poki jest taka lagodna jak teraz w Londynie.
Jest mi troche pusto w domu, bo dzis odprowadzilam Renatke na lotnisko.
Mam troche spraw do zalatwienia, ale dzis nie chce mi sie niczego tknac i z nikim sie przez telefon wyklocac.
Mam natomiast rzadko u mnie pojawiajaca sie chec na dobra herbate. I teraz ide zaparzyc.
Możecie się śmiać, ale jak zamiast „muszę” świadomie mówię „chcę”, to jest mi łatwiej i przyjemniej. Na mnie to działa, a że działa dobrze, to stosuję i już 🙂
Pieseczku, popraw mi ten haniebny blad ortograficzny, blagam.
No to ja w ramach lubienia nielubianych- wszelkie festiwale, jesli moge omijam lukiem duzym. A tu sie dalam wyciagnac. I nawet poskakalam w rytm roznych polek i innych takich umfa, umfa… z okazji lokalnego Octoberfest. Ogolnie podoba mi sie, ze takie tlumy wylaza zza swoich oddzielajacych od innych plotow i dobrze sie czuja, spedzaja pare godzin przynajmniej spacerujac albo sluchajac pod gwiazdami lepszych czy gorszych produkcji muzycznych. Nie wiedzielismy jedynie, ze tam lepiej przyjsc z wlasnym duzym kuflem, bo inaczej leja piwo do plastiku. Nastepnym razem 🙂
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Polka?authkey=Gv1sRgCJbfuO7lusLxWg#slideshow/5383957824041813074
Heleno, zawsze mówię – nie kłapać ozorem więcej niż konieczne. 😀 Poprawiłem jeszcze przed wezwaniem.
Haneczko, z tym „chcę” zamiast „muszę” to sam używam i propaguję. Więc to bym Ci zaliczył do pozytywów. Niestety, są jeszcze te Twoje negatywne, sadystyczne skłonności…
Grzyby! Mnie o grzybach! 😥
No masz, rozszlochałam Bobika 🙁 Za karę idę wsadzić ostatnie cebulki 🙁
Niestety, do Oktoberfestu znacznie trudniej mnie przekonać, niż do jesieni. Ale może w Ameryce przynajmniej kelnerki nie muszą być koniecznie odziane raz na ludowo, no i publika nie mówi po bawarsku. 😉
Haneczko, żeby mnie pocieszyć może byś wsadziła te cebulki na patelnię, razem z wątróbką i pojawiła się tu po upływie jakichś 5 minut?
Wątróbka musi, przepraszam, chce być różowa w środku! 😀
Pan redaktor Passent poszukuje na swoim blogu kogoś ktoby zechciał przytulić niejakiego minstra Aleksandra Szczygło. Odpisałam stanowczo, ze na mnie nie moze liczyc w tej kwestii, ale moze tu sa jacys ochotnicy/ochotniczki, w ramach pozytywnego myslenia i pozytywnego do świata nastawienia? 🙂
A ten minister duży czy raczej niewielkich rozmiarów? I długo- czy krótkowłosy? Bo jak długo-, to mu mojej rodziny nie polecam. Strzygą i czeszą! 👿
No, jak to Rysiu, nie wiedziałeś, że konkursami tydzień się zaczyna … 🙂
on jest już tak wystrzyżony i wyczesany, że chyba bardziej to już się nie da, no chyba, że płaższej 🙁
Jotko, to my teraz mamy skinow przytulac? Ja w ramach trzeciej fali odmawiam, podobnie jak Ty. I dobrze sie z tym czuje. 🙂
A z ta jesienia, to ja jak Helena – na razie teoretycznie o nielubieniu, bo u nas tez cudowna. I czekam na czerwone plonace liscie, z ktorych Nowa Anglia jest znana (the foliage season, ktory przyciaga turystow). 🙂
Musze zamiescic ku przestrodze i pouczeniu. W tym materiale o tym, ze Glowny Zalobnik IV RP tanczyl na uroczystosciaich dozynkowych, najwieksze wrazenie sprawil na mnie filmik na koncu. POwinien sie on znalezc w jakims skansenie PRLu okresu srodkowego Gomulki (bo taki tylko pamietam). Nie moglam uwierzyc, ze takie uroczystosci z udzialem najwyzszych przestawicieli Partii i Rzadu jeszcze sie odbywaja, ze sa tak brzydkie, zadete, obciachowe muzycznie i generalnie nieudolne.
No obejrzyjcie ten filmik:
http://www.dziennik.pl/polityka/article446444/Pawlak_krytykuje_Kaczynskiego_za_taniec.html
Bobik, dziekuje za poprawke 😳
Dlaczego tylko z okresu środkowego Gomułki? Tak jakby tow. Gierek nie przybywał, nie zaszczycał, nie uczestniczył i nie przecinał… 🙄
Jakaś sprawiedliwość dziejowa musi być!
Helena, Bobik, bez zamachiwania się na narodową tożsamość proszę, bo jakby co, to ma tu jeszcze kto stać na straży, no!
Tożsamości są granice,
na granicach są stanice,
a w stanicy przy granicy
jotka trzyma strasz… 😯
Dozynki!
http://www.youtube.com/watch?v=ALJNwx52l5k&feature=related
Alez Heleno – dozynki bez ochroniarzy, kuloodpornych aut oficjeli, i (zle skrojonych) garniturow? A fe! Tak to sie moga Amerykanie bawic, albo jacys inni niepowazni ludzie, ale tak naprawde to wiemy, ze to nie jest godnie (zauwazylam ogromna kariere tego slowa). 😀
dziękuję Moniko, wiedziałam, że na Ciebie mozna liczyć 🙂
Bez przemowienia! Bez dzieci w strojach regionalnych! Bez wianuszka duchowienstwa! To jakie DUCHOWE potrzeby zostaly zaspkojone? Krecic tylkiem to kazdy potrafi! Nawet Prezydent w Zalobie Narodowej.
Ale wlasciwie dlaczego ludzie chca powielac szkaradne wzorce rezimowe i nawet prezydent, jaki jest taki jest, gotow jest uczestniczyc w pokazuchach przeniesionych zywcem z PRLu?
Z jakich naprawde potrzeb sie to bierze?
Bobiku,oczywiscie ze tak! kazdy(poza szefami S-Bahnu) 8)
tez bylem u panow politycznych obu i pana Szczyglo nie przytule
nie bo nie i juz (wolal bym mimo wszystko kogos o brazowych
oczach 😳 )
Heleno,jak to bylo w tym przyslowiu „niedaleko pada jablko…..”
🙂
O żesz 😯 Jotka, oglądaj trzy razy dziennie 9przed jedzeniem), tego żaden wirus nie wytrzyma 😆
Gosiewski ma brąz oczęta 🙂
wiem ze tesknicie za jesienia 🙂
owoce,orzechy,grzyby,liscie ,kolory melancholia
ale nic z tego jutro ponownie „bycza” pogoda slonce i cieplo 😀
sombrero smignalem na pawlacz niech czeka!!!!!!!!!
dobranoc 😀
właśnie to robię Haneczko 🙂 a na deser wiązanka pieśni … zgadnij jakich 🙂
jotko,dziekuje
patrzac w oczy brazowe lubie stac 🙄
a tak w ogóle to nie uwierzę, że się Wam te wdzięczne pląsy nie podobały, zazrość przez Was przemawia, ot co 🙁
Ten pląsik, ach, ten pląsik…
Ale wiecie co? Prezydent jest, jaki jest, ale jakoś nie sądzę, żeby on sobie tę muzykę, oprawę i styl przemów specjalnie zamawiał. On bierze udział w tym, co jest, bo chce się ludowi przypodobać. A lud ma wzorce godnego obchodzenia, jak się okazuje, żywcem z PRL-u, bo zapewne one jakoś najlepiej wstrzeliły się w potrzeby, wyobrażenia i tradycje. Bo tradycje uroczystych obchodów czerpano głównie ze świąt kościelnych. A w końcu sztywność i hierarchiczność partyjna od kościelnej tak bardzo się nie różniła.
Jak na tym transparencie, który niosła w jakimś pochodzie starszawa rolniczka – „Panie Boże i towarzyszu Gierek, dziękujemy wam za emerytury!”. 🙂