Fiat to za mało
My name is Bob. Pies Bob.
Życie mam, nie powiem, ciekawe, a i na wynagrodzenie nie narzekam. Kiedy pomyślę o różnych zasuszonych profesorkach, skomlących gryzipiórkach, a nawet dekarzach czy hydraulikach, to mi się śmiać chce. Nudna robota, nędzna kasa i dla społeczeństwa pożytek z nich, po prawdzie, żaden. Za to ja…
Wstaję koło południa, w lustrze się przeglądam. Zęby błyszczą nieskazitelną bielą? Błyszczą. Znaczy, narzędzie pracy mam i mogę zaczynać. Jeszcze uśmiech przez chwilę pogimnastykuję, włożę do kieszeni garnituru od Armaniego kilka uwodzicielskich spojrzeń i mogę ruszać do obowiązków.
Pojeżdżę sobie po mieście swoim (no, nie swoim, służbowym, ale co to za różnica) wypasionym porsiakiem, tu powęszę, tam powęszę… Jest! Trafienie! Aferka jakaś w ciemnym kącie się kuli i udaje, że jej nie ma. Nie ma? Jak to nie ma?! Już ja jej udowodnię, że ona bardziej jest, niż jej się kiedykolwiek śniło!
Cap aferkę w nieskazitelnie białe zęby i dalejże nią miotać w tę i wewtę. Ona się wywija i wrzeszczy, że pomyłka, że nieporozumienie, że ona nie ma ze mną nic wspólnego… Takaś ty? O, niedoczekanie! Nie chciałaś, to masz! Poczujesz ty na karku mój gorący oddech, na życiorysie odcisk mojego pazura. Jak nie miałaś pierwszego życia, to ja ci dam drugie. Będziesz moją Galaretą, w którą tchnę ożywczego ducha. Profesjonalnie, rzecz jasna, bo prywatnie preferuję inne formy kontaktów spirytualnych. Raczej lekkie zamieszanie, niż dramatyczne wstrząsy.
No więc aferkę załatwiłem na cacy. Po tej krótkiej rozgrzewce mogę udać się na wystawny obiad połączony z polowaniem. Interesuje mnie zwłaszcza wystawianie grubszej zwierzyny, nie jakiejś drobnicy. Zresztą dyrektywy szefa były wyraźne: kaczki – nie, jelenie – tak. Najchętniej poluję w kuluarach, bo tam wody dość mętne i łatwo przygotować zasadzkę. A jak z widocznością są kłopoty, to od czasu do czasu wlezę na ambonę i wszystko się w cudowny sposób wyjaśnia. Nie ukrywam, że jestem wręcz stworzony do tego rodzaju pracy. Koledzy w uznaniu moich wysokich standardów zawodowych dali mi nawet ksywkę „gończy polski”. To o czymś świadczy.
Kiedy mi się spać zachce, idę na posłankę. To jest taki pakiet usług, obejmujący łoże, stół i protekcję. W zasadzie ol inkluziw. A jak do tego dojdzie jeszcze Olek inkluziw, albo Jolka, to tym lepiej. Koszty i tak ponosi firma, więc nie mam się co ograniczać. Wystarczy, że muszę się cały czas zachowywać kulturalnie i udawać, że bukiet zielska przyniosłem z własnej woli, nie w ramach obowiązków służbowych. To chyba dosyć poświęcenia, jak na jednego agenta?
No dobra, przyznaję, ta robota ma też mniej przyjemne strony. Gadżety się psują. Ludzie się śmieją. Dziennikarze tropią tropiącego. Czasem chciałoby się porwać kość w zęby i uciec, zamiast niezłomnie trwać na posterunku i osaczać. Nie mówiąc już o tym, jak czasem korci, żeby się odszczeknąć… Ale cóż, służba nie drużba. Trzeba się wziąć w garść i dalej, nieustannie, uparcie szczerzyć się do tych cholernych pięknych kobiet, szybkich samochodów i szykownych garniturów. Bo gdybym przestał, być może na salony władzy wepchnęłaby się jakaś łże-elita, zamiast tej prawdziwej, która może roztaczać swój pawi ogon dzięki takim jak ja cichym, niepozornym, wszystkim znanym bohaterom.
teraz nie mogę…
To ja drepczę za jotką, przed bardzo wprost przeciwnie 🙁
Dobranoc 😀
Rozumiem, foma. Kalendarz molestowania pełen terminów… 🙄
Nie mówiąc jeszcze ogólnego dobranoc, wznoszę toast kielichem pełnym dobrych snów – za tych, co na łożu. 😀
a inspekcja pracy tylko czeka…
Ja na łożu, ale jeszcze częściowo wertykalnie. Ale jak tak dalej będziemy toastować, to w końcu zostanę wyeliminowana przez bramkę antyspamową.
vesper, zmień bramkę na bardziej przyjazną…
Co któryś tam toast można opiec w toasterze, żeby procenty wyparowały. 🙂
Ta mi ciągle każe dodawać. Jeszcze łyk wina i nie dam rady.
Zamiast mnie po łapach całować, że nie dałem bramki, która by kazała dzielić, to się jeszcze czepiają. 👿
A tak się starałem być przyjazny ludziom i nie wylatywać z działaniami nad poziomy. 🙄
To nie pij tylko wdychaj
Poza wszystkim, ja ostatnio nie częstowałem winem, tylko dobrymi snami. Dobrymi, nie upojnymi! 😉
Zostało z wcześniejszego częstowania…
A, prawda, przecież vesper przyszła z własnym towarem. 🙂
Dzielenie to kontrowersyjne działanie. Można dzielić coś, dzielić się z kimś, można dzielić i rządzić albo po prostu dzielić. Dzielić to również przyrostek o szerokim zastosowaniu, ale przykładów nie będę przytaczać. Opowiadam się za mnożeniem bez zaimka zwrotnego.
koniecznie bez. zwrotów nie przyjmujemy
Tak całkiem bez zaimka zwrotnego to by musiało być „opowiadam za mnożeniem”. 😉 I tu pojawia się pytanie: czy mnożenie coś opowiada, a vesper za nim powtarza, czy też mnożenie stoi z przodu, a vesper za nim i coś opowiada.
No, nikt mi nie powie, że to mnożenie takie całkiem nieskomplikowane. 😉
się skomplikowało…
Bez ekstremizmów, Bobiku. Tak całkowicie (czyli po całkowaniu) to może nie rezygnujmy z tych zwrotnych zaimków
Ze mną jak z dzieckiem. Mają być zwrotne, będą zwrotne. Wysięk. Zasięg. Przysięga. Polesię. Siędemdziesiąt siędem. Podsiębierność i zasiębierność.
Tylko co do siemanka nie jestem pewien, bo ma jakąś dziwną ortografię. 🙄
Prosię
Jeszcze przed całkowaniem to i dziwną…
Może nie bierzmy pod uwage wyników sprzed całkowania. To zakłóci obraz całości.
A jak wygląda siemanko po całkowaniu?
manko po całowaniu? 🙄
Jeśli po całowaniu następuje manko, to nie ma co zwalać na matematykę. Trzeba zapinać kieszenie.
A rozpiąć co innego… 🙄
foma 😯
Pewne wskazówki na temat manka daje Henning Mankell. A na temat całowania Harlequiny. Po dokładnym przepracowaniu kwestii można się poczuć skończonym erudytą. 🙄
Jestem skończony! zakrzyknął erudyta i poszedł się całować
tak, vesper? 🙄
Szedł, szedł, szedł, w końcu doszedł, ale bramka nie wpuściła. 🙄
Bramkarz! Pod sąd! Skazany na scałkowanie.
No ale jak grać w szachy bez bramkarza? 😯
Jak w brydża. Z dziadkiem.
Może być do orzechów?
Za bardzo by tańczył. No i ten Czajkowski w tle. To by rozpraszało.
A jak rozpinało to było ok
A tego nikt tak otwarcie nie zadeklarował. Przynajmniej jeszcze nie.
O, przepraszam, tu calkuja. 😳 I dziadek Czajkowskiego do orzechow (dosc wczesnie tego roku). 😉 To ja ide rozniczkowac obiad… 🙄
Tylko dorzuce, juz chyba na jutro, ze z ta reakcja przeciwstawna Jotka ma absolutna racje – to na pewno byl wazny element, polaczony z odziedziczonym strachem, ktory trzeba bylo do czegos przyczepic. A co do freudystow, to nawet tutaj teraz sa raczej w odwrocie… Ale wlaczyla sie tu specyfika amerykanska (czasem pozytywna, czasem nie, jak zauwazyles, Bobiku), ktora zaklada wieksza otwartosc na nowe pomysly w dziedzinie nauki (a tak siebie prezentowal freudyzm, choc rzeczywistosc byla inna), a ktora to otwartosc z kolei wynika z drugiego glownego zrodla natchnienia dla Amerykanow, czyli z tego, ze jako panstwo powstali w epoce XVIII-wiecznego, optymistycznego racjonalizmu. Ta otwartosc ma do to do siebie, ze nowe pomysly szybko i latwo sie tu przyjmuja, i czasem sa trafione, a czasem zupelnie nie. Do tego, juz w tym konkretnym, opisanym przeze mnie przypadku, doszedl juz skadinad znany problem mlodego prokuratora, ktory chcial sie wykazac…
Jak Czajkowski przeszkadza, to znaczy, że w piki też wyjść nie można. A w każdym razie nie w damskie. 🙄
Moniko, słusznie, że obiad różniczkujesz. Wszyscy lekarze zalecają zróżniczkowaną dietę. 🙂
XVIII-wieczny optymistyczny racjonalizm i w Europie miał swoje chwile świetności i triumfu, ale tu zawsze były też jakieś miazmaty, które czasem prowadziły na bezdroża, a czasem pomagały zachowywać równowagę. 😉
Z damskimi pikami trzeba uważać. Nigdy nie wiadomo kiedy piknie i co akurat piknie, i czy w ogóle piknie. Za dużo niewiadomych.
A czy piknie czy nie piknie,
Ważne żeby było w rytmie
Logarytmie
Loga rytm, vita brevis
Dobranoc 🙂
Ass so long, vita brewiarz.
Podpisano: Purytanin
ja chciałem tylko sie zapytać, czy bez deklarowania się nie da
Bez deklarowania to nawet Declan bojlera nie naprawił. Z czego wynika, że bez deklarowania co najwyżej zimny prysznic. 🙄
Bobiku 😆
Ide dzis w zrozniczkowane tacos, dosc ostre, co w sumie jest nie tak bardzo zrozniczkowane jak na obecna Ameryke. 🙂 A z rownowaga wiadomo – bywa chwiejna, nie tylko pod wieczor. 😉
Ale objawy idiotyzmu, jak twierdził Szwejk, wykazuje się szczególnie pod wieczór. Co w moim przypadku dosyć się sprawdza. Rano wykazuję raczej objawy kompletnego odmóżdżenia. 😆
Teksmeksy nie wzbudzają mojej dzikiej namiętności, więc dziś możesz, Moniko, nareszcie nakarmić rodzinę do syta. Nie będę podżerał. 😉
Ale tacos sluza nie tylko do podzerania, a takze do intensywnego kruszenia na podloge, entuzjastycznego ukladania wlasnej mieszanki miesa z warzywami w twardej taco shell, polaczonego z rozsypywaniem na stol skladnikow – jednym slowem atrakcje sa niewylacznie smakowe (o czym najlepiej wie Zosia)… 😀
A, w samym kruszeniu, bez konsumpcji, to mógłbym wziąć udział. Mam pewne doświadczenie, bo robię tak z orzechami. Na ogół zresztą muszę je zdobywać drogą kradzieży, a kruszenie tacos pospołu z Zosią byłoby pewnie całkowicie legalne. 🙂
Calkowicie legalne, Bobiku. 🙂 Nastapilaby na pewno wymiana doswiadczen w tej wazkiej dziedzinie wiedzy praktycznej (na przyklad pokrojone w kostke ogorki maja prawdopodobnie mniejszy od orzechow rozrzut, ale wiekszy potencjal poslizgowy, gdy juz wyladuja na podlodze). Trudno blokowac postep w nauce… 😀
jeszcze szaro lecz sucho
ulice puste, chyba sobota
haneczka z jotka z serca nalewski zostawily,a tu Bobik z
reszta tak sie przyssali ze i vesper wino do wylizania kieliszkow
wlacznie poszlo
brydz z dziadkiem co powiesz jotko?
prowokacja czy profanacja? :X
:-X
👿
😛
8)
http://pix.sueddeutsche.de/kultur/252/304228/image_fmbg_0_79-1213385821.jpg
tego kota prosze nie zapraszac 🙂
😯
➡ wasik, grzywka
To nieładnie tak krzywdzić kota 👿
Dzień dobry 🙂 Rysiu, postawi się straże, żeby ten osobnik się nie przemknął! 😎
Jak foma nie mówi, że nie leje, to ja powiem, bo czegoś by brakowało. 😉
A nalewek był tu deklarowany taki zapas, że możemy chyba co dzień degustować do nieprzytomności, bez przykrych konsekwencji w postaci końca świata spirytualiów. 🙂
Haneczko, to nie my, to natura! 🙄
Nie wierzę 👿 Ktoś do tego zwierzaka wrażą łapę przyłożył 👿 On taki smutny 🙁
E, jego tylko tak do zdjęcia ustawili. Przecież widać, że dobrze odżywiony, futro błyszczące, ktoś o niego dba… Na pewno jak jego personel za zdjęcie skasował, jakiegoś kitekata mu zafundował. 😉
A to się towarzystwo rozbrykało i poszło po całości, no … prawie po całości. I bardzo dobrze! Pogoda szara, bura, dookoła snują się rózni ponuracy, że o zrzędach i zawistnikach wyskakujących z przekaziorów nie wspomnę, a my ich … smiechem, smiechem mosci Panie i Panowie, śmiechem 🙂 🙂 🙂
Rysiu, kładąc się spać zastanawiałam się co Cię tak wcięlo na cały dzień. Wczesną porą obwieściłeś, że idziesz po zakąski i co … te zakąski Cię wessały? Czy się przynajmniej dobrze bawiłeś? Jeżeli tak, to dobrze, choć trochę szkoda, że bez nas.
Na temat brydża z dziadkiem mam zdanie, jak domniemywam, podobne do Twojego i tyle w tym temacie.
A z Haneczką się zgadzam, że „tego nie robi się kotu” i nie ma żadnych tłumaczeń 🙁 A przy okazji mały konkurs bez nagród: kogo zacytowałam?
Moniko, oczywiście, że przy pomocy jednego mechanizmu psychologicznego nie da się opisać całej złozoności zjawisk psychospołecznych.
Dwa lata temu spotkałam w Bernie dwie przeurocze panie w średnim wieku ze Stanów. Ponieważ spotkalismy się w trakcie zwiedzania jednego z kosciołów, rozmowa zeszła na zabytki sakralne. W pewnym momencie panie zaczęły mnie przekonywać z całą stanowczością, że katedra w Bernie należy do katolików. Zgłupiałam. Bywałam uprzednio w tej katedrze. Poza tym Szwajcaria, ojczyzna kalwinizmu! Jaki był argument pań, na czym opierały swoje rozumowanie? Katedra ma rzeźbione drzwi, mnóstwo rzeźb, jednym słowem zdobnictwo świadczące o przynalezności do konfesji katolickiej. Wytłumaczyłam tym paniom, że katedra została zbudowana przed reformacją a wtedy wszystkie kościoły były katolickie i tak właśnie były dekorowane. Panie spojrzały na mnie jakbym im co najmnie Amerykę na nowo odkryła. One wszystko widzą w perspektywie dwustu lat. Jak odmienne spostrzeganie! My Europejczycy mamy perspektywę dwóch tysięcy lat i to pozwala inaczej widzieć świat. W Chinach naprawdę czuje się ten oddech ośmiu tysięcy lat i co więcej czuje się nadchodzącą przyszłość. I to jest niesamowite doswiadczenie.
Teraz idę się zająć ciągiem dalszym przygotowań do dzisiejszej imprezy. Pedicury i manicury razem z henną zrobione. Kreacja i biżuteria wybrane.
W kolejności fryzura i makijaż oraz dobór stosownych perfum i już będę gotowa. Impreza zaczyna się o 16.30 zatem, co zapewne wszystkie Panie rozumieją, czasu wcale nie jest zbyt dużo.
http://www.casalinga.de/wp-content/myfotos/Ueberblick/KIF_1278.jpg
http://www.arco-azzurro.de/img/pool/speisekarte/Bilder%20von%20Restaurant%20214.jpg
http://www.pizzeria-fallucca.de/easycms/uploads/25/partyservice/party_1g.jpg
http://easycms.lookout.de/easycms/uploads/25/partyservice/party4g.jpg
http://www.laputia.ch/images/Antipasti.jpg
to na poczatek!
alkohole tworcy nalewek 🙂
jotka, Ty się noblistkami nie zasłaniaj, Ty postaraj się o własnego Nobla…
Ja mogę jeść z jednego talerza z Panią Kierowniczką. Ona mi zawsze oddaje to, co najlepsze. I nawet nie chodzi tylko o mięsiwa, ale o różne takie morskie z oczkami, czułkami i pancerzykiem. 😀
nie leje, ale co więcej – nie wiem
Ten z oczkami nie odda talerza. Bardzo groźnie patrzy. Bym z nim nie zadzierała 🙄
nagrodę w postaci uścisku dłoni noblistki in spe otrzymuje … niezawodny jak zawsze … zeen!!! gratulacje, fanfary i werble 🙂
Rysiu!!! 🙂
Jotko, to jest bardzo ciekawy temat (nawet jak w tej chwili się w niego nie wgryzę), ta różnica perspektywy historycznej. Z jednej strony braudelowskie długie trwanie i gromadzenie, z drugiej przekonanie, że przeszłość jest rodzajem filmu historycznego, w której współcześni aktorzy przebierają się tylko w kostiumy i zaczynają grać w dekoracjach z epoki.
Ale dobrze rozumiem, że w tej chwili sprawą główną jest fryzura i makijaż, więc już nie będę o głupotach. 😆
Haneczko, ja się tych z oczkami nie boję. Choćby homar, to dostoję! Są świadkowie. 😀
teraz juz tylko właściwy dobór perfumy 🙂
do jutra 🙂
Bobiku, czy masz mlotek na tego homara, a dla siebie odpowiedni fartuszek do tej roboty? 🙂
A te dwa przekonania – braudelowskie i uswpolczesniajace wszystko do dzisiejszej mentalnosci oczywiscie istnieja, Bobiku, ale mysle ze nawet w Stanach ten drugi poglad to poglad zhomogenizowanej kultury popularnej, wyrazanej najlepiej przez hollywoodzkie kreskowki, ktore kazda opowiesc z innego czasu i kregu cywilizacji zamienia na latwa do przyswojenia miazge (ostatnio moje dzieci ogladajac przypadkowo fragment Ramayany w wydaniu disneyowskim, stwierdzily ze zdziwieniem, ze Sita wyglada, jakby nie bylo w niej kropli krwi hinduskiej – po czym odbyla sie dluga dyskusja dlaczego i czy to zawsze tylko zle, a nie wspomne juz o splaszczeniu zawartosci do warstwy przygodowej). Swoja droga, gdyby Jotka natknela sie na swoj odpowiednik w spolecznosci amerykanskiej, to pewnie jednak ciaglosci europejskiej architektury koscielnej nie musialaby tlumaczyc…
Zmotoryzowana cywilizacja amerykanska smieje sie z samej siebie (w tym przypadku ze sloganow, jakie kazdy stan sobie wypisuje na tablicach rejestracyjnych). Homar dla Bobika, nie wymagajacy mlotka, jest na tablicy stanu Maine („We Promise to Judge You Silently”, czyli „Obiecujemy osadzic cie w milczeniu” bardzo do nich pasuje). 😉 Niezle tez jest Kansas (wzmianka o 6000 lat odnosi sie do niecheci do uczenia w szkolach tego stanu teorii ewolucji, bo nie zgadza sie z branym literalnie przekazem biblijnym).
http://www.huffingtonpost.com/2009/10/20/huffpost-comedys-state-mo_n_326352.html?slidenumber=19
Dziendobry,
jest taki piekny jesienny dzien, ze nie moge sie zabrac do pracy. jesli odloze wszystko do jutro to bede musiala pracowac z pracy, bo remore connection z moim dracowym komputerem nie dziala w niedziele. Coz.
Jutro mamy na obiedzie mlodego Austriackiego astrofizyka z Monachium, ktory tu zjechal za praca. Globalna wioska, doprawdy. Mysle, ze podam mu pieczone kurczeta z rozna, salate i ryz basmati z groszkiem i parmezanem.
A teraz kawa i sprobuje zrobic jeszcze jedno podejscie do pracy.
Ja się dziś zajmowałem właściwie samymi takimi (znienawidzonymi) duperelami jak sprzątanie i zakupy, ale zmęczony się czuję jak po szychcie w kamieniołomie. Nawet już nie wiem, co chciałem napisać do Moniki wcześniejszego postu, chociaż wiem, że chciałem. Na szczęście w chwili przytomności umysłu złapałem w supermarkecie za zalecany przez zeena Malbec z syra i wrzuciłem do wózka. To chyba nienajgorzej leczy zmęczenie. 🙂
Króliku, z takim obiadem młody astrofizyk będzie się czuł jak w domu. 🙂 Pytanie tylko, czy mu na tym zależy, czy wręcz przeciwnie – chciał się urwać? 😉
Czy mogłabym prosić o więcej szczegółów na temat tego Malbeca? Z Argentyny? Z Chile? Czy z Francji? Z domieszką, czy czysty? Chętnie próbuję ciekawych win.
Proszę mnie nie wrabiać w jakieś Syrah, to Shiraz-Malbec ma być…
Sam Malbec też może być…
No, trudno, według zeena dałem plamę, ale według siebie nie, bo bardzo jest dobre. 😀
Syrah-Malbec, San Rafael, 2007, Argentina.
Ostatnio popijałem trochę argetyńskich takich i owakich i twierdzę z całą stanowczością, że są niedoceniane. Chyba je wolę od chilijskich.
Ciekawe, mnie ostatnio też wzięło na chilijskie, argentyńskie, portugalskie, gruzińskie …
Gruzińskie to mi się najwyżej przy okazji wizyty w Polsce uda wypić. Tu zupełnie nieobecne, chyba że w takich winnych butikach, które ja ze względów cenowych omijam dużym łukiem. A portugalskie lubiłem zawsze, ale najbardziej w Portugalii. Podobno portugalskie źle znoszą transport i dlatego poza ich ojczyzną stosunkowo ich mało.
Ale te argentyńczyki rzeczywiście bardzo uczciwe. 🙂
Zaraz plama… jak smakuje to żadna plama 🙂
Staś na sukni zrobił plamę,
po czym ją przepraszać damę.
Drobiazg – rzecze dama szybko –
powiedz ty mi tylko, rybko,
czymżeś zrobił tę niebogę?
Jeśli smaczne, wyssać mogę.
No proszę, ten Malbec nawet cuda robi. Przypomniałem sobie, co chciałem przedtem, do Moniki. 🙂
Ja nie wątpię, że amerykańska inteligencja w europejskim sensie istnieje, zdarzało mi się nawet stykać z przedstawicielami gatunku. 😉 Niemniej jednak nie można zapominać, że jednym z głównych mitów założycielskich Ameryki jest mit self-made-mana, który bez szkołów i książków dochodzi do pieniążków, a jak już doszedł, to dalej zostaje równym next-door facetem. Na tym micie swojego chłopa w końcu cały czas jechał nieoceniony George Dablju. I w związku z tym mitem chyba w Ameryce jednak wiele mniej niż w Europie jest takiego obcinania się, że nie wypada czegoś tam nie wiedzieć, a wypada to i to. Inaczej mówiąc, ignorancja może być równie duża w Europie i w Ameryce, ale może świadomość własnej ignorancji i lekkie zawstydzenie z jej powodu przeważa w Europie.
Zetknięcie z takim materiałem grozi serią bolesnych zastrzyków…
dziwne, mam aż dwie siódemki i nie wpuściło na 7…
Bobik, u Hoko Twój portret w chwili szczęścia powiesili 😆
Lecę sprawdzić 😆
Czy też lepiej się powiesić zanim polecę? 😎
No, faktycznie, powiesili! 😆
Ale pasztetówka cierpliwie trzymana w zębach i niekonsumowana to chyba nadmiar pochlebstwa. 😀
P.S.
zeen, jak Ty się do tego wieku uchowałeś z aż dwiema siódemkami? 😆
ma się te sposoby… 😉
Sposoby sposobami. Ale że się ma te zasoby… 😀
Bobiku, jakos i mnie sobota niezle wykonczyla, choc nie sprzataniem, i dzieki i za to. 😉 W ogole zaczynam sie zastanawiac, czy intensywnie zajete weekendy nie czynia poniedzialku bardziej atrakcyjnym niz zwykle… Nie napisze wiec i ja, ze cos tam mi po glowie chodzi po przeczytaniu co Tobie przyszlo na mysl. Moze tylko jedno – ze mit dochodzenia do wszystkiego samemu, i to bez wyksztalcenia (to niekoniecznie zawsze jednoznaczne z self-made man) funkcjonuje w Stanach jednoczesnie z paroma innymi narracjami, ktore moze sa mniej widoczne, gdy sie Ameryke oglada z zewnatrz. No i jeszcze jest sprawa stereotypow dotyczacych Amerykanow, funkcjonujacych w Europie (kiedys o tym ladnie wspomniala Helena), podobnie zreszta jak stereotypow Europejczykow w Ameryce. Temat strasznie obszerny, jak z tego widac. A na Dubya jednak nie glosowalo okolo 50% spoleczenstwa (tak ten podzial przebiega przez srodek), a ci co glosowali, pierwszy raz z cala pewnoscia to zrobili pod wplywem spreparowanego mitu rownego faceta, z ktorym mozna isc na piwo, a drugi raz – juz zupelnie z innych powodow (w sporym stopniu pod wplywem panstwowej propagandy strachu i dezinformacji dotyczacej „wojny z terrorem”)…
A co do obcinania/nieobcinania sie w Europie i Ameryce, ze sie czegos nie wie to i tu sa ciekawe porownania, ale juz na inny czas, bo musze odpoczac po odpoczywaniu. 😀
Pewnie juz spisz Bobiku, a mnie boli zab i nie moge spac. Pozwol wiec, ze nie zgodze sie z toba co do amerykanskiej ignorancji.
Europejskie elity troche za bardzo sobie wycieraja buzie tymi rzekomymi aroganckimi prostaczkami Amerykanami. Tymczasem z mojego doswiadczenia Amerykanie to energiczni, otwarci i zyczliwi ludzie. Popatrzmy kogo ci zacofani i ingnoranccy Amerykanie wybrali sobie na prezydenta oraz na przyklad na europejskiego Berlusconiego. A nawet Sarkozy’ego i Browna. Old Boys’ Club. Amerykanie by nigdy dzisiaj Berlusconiego nie wybrali na swojego prezydenta. Nawet prezydent George W. B. mowil o swojej zonie „I married up”.
Mysle, ze duzo zawdziecza Europa Adamsowi, Jeffersonowi, Madisonowi i Washingtonowi. Bez nich w Europie byloby dalej jak w Gosford Park Roberta Altmana.
Tez byc moze w Polsce mowilibysmy dzisiaj po niemiecku.
Troche tez cierpnie mi skora na mysl w jakim kierunku pojdzie Europa, kiedy ostatni zolnierz amerykanski opusci Niemcy i Europa zostanie pozostawiona samej sobie.
Jesli zas chodzi o kobiety to pamietajmy, ze od prawie 20 lat w Stanach sekretarzami stanu do spraw zagranicznych sa kobiety: Albright, Rice i teraz pani Clinton. Ktory europejski kraj moze sie wykazac podobnym awansem spolecznym kobiet albo mniejszosci rasowych/narodosciowych? Jedna Merkel niech czyni te wiosne…
Troche sie minelysmy Moniko
Och, Króliku, ja bynajmniej nie jestem antyamerykański! Gdyby tak było, sam bym siebie za durnego uznał. Ja, jak zwykle, pośrodku, a właściwie i w tę i wewtę. Znaczy, rozważam różne możliwości. Zastanawiam się, co wynika z tego, a co z czegoś inszego. Jaki ma mit taki czy inny wpływ na dalszy rozwój. I tak dalej. 🙂
Ale oczywiście nie mogę być całkiem pewien czy przypadkiem teraz nie zwekslowałem tematu pod wpływem agenta Malbeca. Toteż odpocznę i wrócę! 😎
Agent Malbec rozpoznany. Polecam wloskie Essenza Malvasia. Malvasia nie zawroci w glowie jak argentynski Malbec.
Wkrotce 20 lat od upadku muru berlinskiego. Pamietam jak ogladalam telewizje w te noc 20 lat temu i nie wiedzialam czy to sen czy jawa.
szaro
tylko 8°
„nowy” czas normalni spia 🙂
chyba Monika ma racje,najlepszym weekendem jest poniedzialek
💡 ❗ 😆
Kroliku,mysle ze amerykanskiej „opiece”(+cechy charakteru)
zawdzieczaja niemcy wzorcowa demokracje
p.s. kraje skandynawskie sa awangarda rownouprawnienia od dziesiatkow lat
sporo czasu mieszkalem w cieniu Berlinskiego Muru
raz otwarty rozsypal sie jak piaskowa babka
duzo wspomnien
Dzień dobry! Zmenczonam bardzo po tym imprezowaniu, idę dosypiać, zwierzaki obudziły, do toalety chciały. Słoneczko świeci. Mam nadzieję, że jak się ponownie obudzę to jeszcze będzie swieciło 🙂
jasnoburo, sucho
Dzień dobry. 🙂 Podejrzewam, że jakiś Klub Zmęczonych da się dzisiaj założyć. Może nie będzie on znaczącą siłą polityczną, ale będzie miał szansę na stały dopływ nowych członków. 😉
Odstaję. Jestem wypoczęta 🙂 Ani żywego ducha. Słucham dwójki. Czytam. Kawa nr 3. Jasnoszaro, sucho.
Haneczko, a ile martwych duchów? 🙂
Obawiam się, że zero 🙁 Budynek gierkowski, nawet pięćdziesiątka mu jeszcze nie stuknęła. I tak jakoś czuję, że on niczego nie wchłania, tylko obojętnie przez siebie przepuszcza. Trochę jak supermarket. Spotkałeś kiedyś martwego ducha w supermarkecie?
W supermarkecie to nawet żywych nie ma 🙂
Bo supermarkety są domeną lunatyków. To coś pośredniego między żywymi i martwymi. 😉
Uważajta co piszeta! 😯
http://www.polityka.pl/artykul-212/Lead30,933,303768,18/
To zombi. Ostrzą sobie zęby na okazjach…
Nie mogę się zapisać do Klubu Zmęczonych bom zmenczona, a to duża różnica 🙁
W Klubie może być Frakcja Zmenczonych. 🙂
a to insza inszość, zgłaszm swój akces
A ja zgłaszam, że taki jeden to źle godziny pokazuje
Żeby mi tu nikt przypadkiem nie próbował wprowadzać jakiegoś partnerstwa! To jest degradujące i do kryzysu prowadzi… 🙄
http://deser.pl/deser/1,83453,7181491,Sedzia__nazywanie_zony_partnerka_degraduje_malzenstwo.html
Co znaczy źle pokazuje? U mnie jest dokładnie taki sam czas, jak u fomy 😀
Bobiku, juz tylko jedna noga tkwie w Klubie Zmeczonych, a jak jeszcze skoncze juz tylko lekkie obowiazki weekendowe, to moze zaczne swietowac z Rysiem poniedzialek juz dzis. 😀 Co i dobrze sie sklada, bo blogowa pierwsza rocznica przypada na jutro, wiec bede do niej w formie. 🙂 Myslalam nawet, czy w ramach odtwarzania rzeczywistosci sprzed roku nie pojechac znowu do Maine i pisac na blog z komorki, ale uznalam, ze rownie dobrze moge sie cieszyc z tego pierwszego roku bez walki z edytorem tekstu, ktory polskie slowa przerabia na calkiem zaskakujace angielskie… 😀
Minelysmy sie rzeczywiscie wczoraj, Kroliku, ale bardzo sie ciesze, ze wyrazilas te mysli, ktore mi wczoraj chodzily niemrawo po glowie, a ktorych juz nie mialam energii wyrazic. W sumie to jest tak, ze Ameryka i jej kultura jest kuzynka, odnoga, oddzielnie sie rozwijajaca nitka mysli europejskiej – czasem jej zaprzeczeniem, czasem bezposrednia kontynuacja – i dlatego tak trudno ja uchwycic z zewnatrz Europejczykom, nie wpadajac albo w poblazliwy ton, albo w nadmierny entuzjazm (kiedys na to byla wieksza moda niz teraz). Dodatkowo chyba jest tak, ze kultura masowa, ktorej Ameryka jest eksporterem, jest tylko jakas czescia jej charakteru (raczej malo reprezentatywna dla calosci) – a bardzo czesto daje osobom patrzacym z zewnatrz falszywe wrazenie, ze ja znaja, bo na przyklad potrafia rozpoznac zolty szkolny autobus, albo popijaja coca-cole, a dzieci europejskie takze dobrze znaja disneyowskie kreskowki… Dlatego mysle, ze dobre sa takie ciagle cwiczenia patrzenia z zewnatrz-od srodka-z zewnatrz-od srodka, ktore tu sobie wszyscy razem robimy. A juz szerzej – to w ogole dobry sposob poznawania czegokolwiek…
A teraz jeszcze te lekkie obowiazki… 😉
Ja pochodzę z Galicji, gdzie mit Ameryki jako krainy pieczonych gołąbków, gdzie wszystko jest naj-, naj-, był szalenie silny, toteż mam zastarzałą skłonność do polemizowania raczej z tym punktem widzenia. 😉 Ale zdaję sobie oczywiście sprawę, że nie ma jednej twarzy Ameryki, tak samo jak nie ma jednej twarzy Europy czy np. Polski. I interesuje mnie nie wystawianie cenzurek, że to cacy, a to be, tylko szukanie odpowiedzi na klasyczne szczeniackie pytanie: dlaczego? 🙂 Jak widzę, że jakieś zjawisko istnieje, to zaraz mnie korci, żeby w nim podłubać, zajrzeć do środka, zobaczyć jak działa, postawić hipotezę, dlaczego właśnie tak, a potem ją sprawdzać. Jak piszę akurat o negatywnych stronach czegoś/kogoś to nie znaczy, że pozytywne dla mnie nie istnieją. 😉 Tylko po prostu zastrzeganie się za każdym razem „niemniej jednak wiem również o Lincolnie i doceniam Washingtona” byłoby trochę uciążliwe, więc z góry proszę o wybaczenie, że nie będę tego robił. 🙂
Przy tym wcale nie uważam, żeby rodzinną Europę należało oszczędzać. Wręcz przeciwnie, tutejsze idiotyzmy nawet bardziej mnie wpieniają, bo bliższa koszula ciału. 😉 Jak słyszę o Berlusconim, to zaraz wściekły warkot z gardła mi się wyrywa i na pytanie „dlaczego?” zaczynam sobie odpowiadać: „to pewnie przez to cholerne machismo Włochom taki pętak może imponować…”
A z całkiem innej beczki: było pytanie, czy impreza rocznicowa będzie z zaproszeniami, czy bez. Doszedłem do wniosku, że z zaproszeniami będzie uroczyściej, więc niniejszym…
Pies Bobik
ma zaszczyt zaprosić
Całe Blogowisko, Osoby Towarzyszące, tudzież Życzliwych Obserwatorów
na uroczystość otwarcia
Bufetu im. Pierwszej Rocznicy Blogu
która rozpocznie się równo o północy
Stroje wizytowe obowiązkowe (a co!)
Po odczołganiu się od baru reklamacje nie będą uwzględniane!
😆 😆 😆
Ho, ho! Idę ostrzyć szpilki i nawlekać korale.
Ciągle mi chodzi po głowie ten shiraz malbec. Nietypowe połączenie, jakby z dwóch kontynentów. Zeenie, proszę o więcej szczegółów 😉
Vesper, nie wiem, czy informacje ode mnie są równie cenne, jak od zeena, ale zawsze możesz nie skorzystać. 😉 Shiraz albo syrah albo balsamia (to wszystko jeden czort) to jest nazwa francuskiego szczepu winogron. W krajach anglojęzycznych używa się nazwy shiraz, a w innych jak popadnie. 🙂 Obecnie ten szczep uprawiany jest niemal na wszystkich kontynentach, czyli prawdziwy z niego światowiec.
Dziękuję, po prostu nie piłam jeszcze wina z takiej mieszanki. Pijałam malbec z Argentyny bez domieszek lub w połączeniu z Cabernet Sauvignon. I syrahy shirazy z Australii i z Kalifornii. Ale nie udało mi się trafić na połączenie.
Połączenie jest bardzo dobre, bo sam syrah jest bardziej owocowy (czarna porzeczka), a malbec dodaje mu nut przyprawowo-tytoniowych. Przy tym argentyńskie wina przypominają mi nieco wina ze Starego Świata, nie są tak łagodne jak kalifornijskie czy australijskie. Potrafią być charakterne. 🙂
Z całym szacuneczkiem, ale Shiraz (z uwagami Bobika) pochodzi z obecnego Iranu, to bardzo stary szczep, natomiast Malbec – jak najbardziej francuski, od wielu lat uprawiany w ojczyźnie ledwie chyba w dwóch regionach, zdecydowanie więcej go w Argentynie choćby.
Z samego Shiraz zrobić smaczne wino nie jest łatwo.
Kompozycja S-M to świetne połączenie, gdzie nawet przy mniej udanych rocznikach daje się pić. Na początek polecę Trivento Shiraz-Malbec z Argentyny, w ogóle w Argentynie niezłe winka robią, aczkolwiek zdarzyło mi się pyszny Malbec meksykański siorbać 😉
Idę uzbroić bar, skoro tylu czołgistów ma o północy dokonać inwazji…
Z odwzajemnionym szacuneczkiem ośmielę się nie zgodzić z pochodzeniem shirazu z Iranu. 🙂 W Iranie jest wprawdzie miasto o tej nazwie, ale szczep syrah nie ma z nim nic wspólnego. University of California w Davis przeprowadził analizy DNA, z których jednoznacznie wynika, że syrah jest krzyżówką starych francuskich szczepów dureza i mondeuse blanche i pochodzi z doliny Rhone (nie mam tego francuskiego daszka, co powinien być nad o).
foma, Ty byś właściwie mógł i tutaj za barem stanąć podczas imprezy. Co to dla Ciebie wziąć i się rozdwoić? A fachowa siła by się przydała. 😀
Francuzi różne różności z Persji wywozili, mogli wywieźć i DNA..
Mogę stanąć, ale dopiero nad ranem. Wcześniej mogę się przechadzać cichaczem i robić groźne miny
Przyjemniej się przechadzać brzegiem morza albo górską ścieżką, niż cichaczem. 🙂
Znaleźli coś na dnie butelki, teraz robią raban wielki…
Narobili i po balu, bo to robol był w mezcalu… 😀
http://farm1.static.flickr.com/29/50002316_9ff095e7d9.jpg
Jako, że pólnocy nie doczekam tutaj, to pozwolę sobie przesłać na rozwianie obaw, z najlepszymi życzeniami dla Jubilata i załączonymi drobnym maczkiem podziękowaniami:
Zdawać może się po roku, że powinien mieć ciut więcej,
I szczenięcego uroku winien mieć też jakby mniej,
Jednak stanąwszy w rozkroku: Ja mam wciąż osiem miesięcy!
Gdy Bobika okrzyk wybrzmiał, wszystkim się zrobiło lżej…
Dziękuję zeenie 🙂
Poszłam sprawdzić i okazuje się, że mam w domowych zapasach, których piwniczką nie ośmielę się nazwać, Trivento ale czysty malbec, rocznik 2003. A skoro już wzięłam go z półki, to i otworzyłam. Oddycha sobie 😉 A co DNA, to myślę, że Francuzi więcej go zostawiają niż zabierają ze sobą.
Zaproszenie przyjete a ze nasza polnoc nieco pozniej to i doczekac nie bedzie az tak trudno.
Ach co to byl za rok!
zaproszenie dotarlo 🙂
krawat czy (z racji wieku)muszka
teraz dobra herbata moze wytrzymam do polnocy,moze…..
vesper, jak dla mnie to Malbec bez Shiraza radzi sobie nawet lepiej niż z…
O tak, radzi sobie doskonale 🙂 Nie mam porównania, bo jak pisałam, na to połączenie nigdy nie trafiłam, ale czysty Malbec zawsze mi smakował. W ogóle, mam słabość do win z Argentyny i Chile.
zeen, dziękuję bardzo za zwcześnione życzenia, ale impreza będzie trwała cały jutrzejszy dzień, więc może zdołasz jeszcze wpaść. 🙂
Mam nadzieję, że wszyscy już muszki wiążą i brylanty polerują. 😀
Odbiorca: Jubilat pies Bobik.
Prosimy do godziny 00.00 rozładować kontener stojący przed Starą Rudera.
Zawartość: Pasztety.
Nadawca.NN.
Ja już nawlekłam korale i naostrzyłam szpilki. Zaraz upnę na głowie wielki kok, przywdzieję suknię z dekoltem po pępek i zacznę zmierzać do samochodu. W tych obcasach to może potrwać.
vesper, dla takiego dekoltu warto czekać 😉
A w pępek można jeszcze ten wyczyszczony brylant wprawić. 😀
Wszystkie TROMBY i wystrojone jamniki Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa idą do Bobika 😀
http://www.youtube.com/watch?v=H00eZR4nk78
Oczywiście do rozbrzmiewającego w dalszej części powyższego filmu wiersza należy wprowadzić erratę: zamiast „jamniku” powinno być „Bobiku”. Panu recytującemu się coś pomyliło.
O rany, muszę do cateringu zadzwonić, żeby kilka dodatkowych kontenerów pasztetówki załatwili. Dla tylu jamników… 😆
Pani Kierowniczka właśnie zamieściła wpis o recitalu Sokołowa. O recitalu, który za dwa dni odbędzie się również w Łodzi, na który miałam już zarezerwowany bilet i na którym nie będę. Czy mogłabym prosić od razu na progu o coś wysokoprocentowego, żeby utopić smutki? Życzenia złożę in due time, czyli po północy.
Teraz zauważyłem, że przesyłka z pasztetami dotarła jeszcze zanim zdążyłem o niej pomyśleć. Najserdeczniejsze podziękowania! 🙂
vesper, na taki smutek to chyba tylko czysty spirytus, bo mniej procentów nie poskutkuje.
Wolisz z salicylem, czy bez?
Bobiku, czy Ty chcesz mnie zabić? Jest mi smutno, ale nie chcę jeszcze umierać. Może pojutrze, ale jeszcze nie dziś.
Ja proszę bez smutasów! W ramach podgrzewania atmosfery podrzucam kolejne, urodzinowe TROMBY, grane chyba gdzieś blisko Bobika 😉
http://www.youtube.com/watch?v=tXW2iEOshRE&feature=related
Vesper, a gdzieżbym tam o zabijaniu pomyślał! 😯 Miałem tylko wrażenie, że lubisz wymyślne koktajle, dlatego o ten salicyl spytałem. 😉
Ale dobrze, mogę alternatywnie martini jako aperitif zaproponować. W końcu to moje ostatnie 20 minut jako agenta. 🙂
Pani Kierowniczko, całą tę orkiestrę natychmiast wpuszczam, już choćby ze względu na podkolanówki. 😆
Tak, zeen nawet sugerował, że jestem amatorką apsolótu. Niebezpodstawnie w sumie. Bobiku, a po północy kim będziesz? Bo ja mam taką słabość do agentów JKM …
Pozdrowienia rocznicowe od Kamy i Wedrujacych (z rzadka) Pierniczkow:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/GoryZKamaDlaBobika?authkey=Gv1sRgCN7Nw4r587rITA#slideshow/5396669318202912674
Po północy będę Dostojnym Jubilatem 😆 😆 😆
Ja się chyba pochlastam! 😆
Bobiku, jeśli nie chcesz być Dostojnym Jubilatem, to zakrzyw odpowiednio czasoprzestrzeń i wróć do punktu wyjścia. Pomyśl, jak to miło zacząć wszystko od początku, ale z doświadczeniem i dojrzałością, której wcześniej się nie miało.
Wando, ale pięknie sobie wędrujecie! 🙂
Pozdrowienia od Pierniczków zaraz oprawię w ramki i postawię w okolicy bufetu. 🙂 A Kama chyba zajrzy po północy? Psi goście będą witani szczególnie serdecznym obwąchaniem. 🙂
Wando, jak tam u Was pięknie! A Kama słodziutka 😀
Ja już i tak tę czasoprzestrzeń trochę zakrzywiłem wskutek postanowienia, żeby nie dorastać. Boję się, że jak ją będę dalej naginać, to pęknie. 🙂
Doro, od nas to 3.5 godz jazdy; na teksaskie odleglosci to rzeczywiscie jak rzut beretem 🙂
Kame bardzo przecwiczylam ale doczlapie, doczlapie. Teraz sie jednak troche niepokoje.
Tu jeszcze roza rocznicowa – ogrodkowa:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/RozaDlaBobika?authkey=Gv1sRgCLXu36GQ2ZW9Eg#slideshow/5396674228684758626
I otwieramy czerwone
Wszystkiego najlepszego, Bobiku. Gratulacje!
O, przepraszam, impreza jest w nowym wpisie! 😆
Muszę chyba poprosić o powtórkę z gratulacji. 😉