Inna strona
– No nie, z tą dynią na głowie wyglądam przecież jak kompletny idiota – zdenerwował się Bobik. – Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł się mnie naprawdę przestraszyć.
Labradorka dyskretnie przysłoniła łapą szeroko rozciągniętą w ziewnięciu paszczę.
– To już chyba dziesiąty kostium, który przymierzasz i jak dotąd w każdym z nich wyglądałeś jak… No, nie lepiej. Czy ty w ogóle wiesz, czego chcesz?
– Chciałbym wyglądać groźnie, wzbudzać szczękanie zębów i drżenie łydek – oświadczył Bobik. – Wszyscy myślą, że jestem miłym, łagodnym, wiecznie rozbawionym szczeniakiem i może nawet mają trochę racji, ale czy ja nie mógłbym chociaż raz w roku pokazać się od innej strony?
– Żeby pokazać inną stronę, trzeba ją najpierw mieć – zauważyła pragmatyczna jak zwykle Labradorka.
– A co, myślisz, że nie mam? – zaperzył się Bobik. – We mnie na pewno jest krwiożerczość, złośliwość, zadęcie, myśliwstwo i żądza posiadania. Tylko dotąd nie miałem okazji, żeby się do tego wszystkiego dokopać. Popełniłem ten błąd, że za bardzo skumplowałem się z Pozytywnym Imagem i teraz jakoś mi tak głupio powiedzieć mu nagle „spadaj, mam innego kolegę!”. Ale jest przecież Halloween, dziś bym mógł…
– Bobik, bądź realistą – osadziła go Labradorka. – Chyba nie sądzisz, że potrafiłbyś być wampirem, albo choćby wilkołakiem? Do tego trzeba jednak pewnych umiejętności, nie mówiąc już o warunkach naturalnych.
Bobik spojrzał z ukosa w lustro i opuścił łeb ze smutkiem. Nawet bez dyni i kretyńskich światełek jego postać nie miała w sobie nic wilkołaczego. A mimo to jakiś bliżej nieokreślony głos wewnętrzny przekonywał go uparcie, że szczeniacza przymilność nie jest wszystkim, co ma światu do zaproponowania.
– Czy nie mógłbym się przynajmniej przebrać za Psa Baskerville’ów? – zapytał z nadzieją.
Labradorka z trudem powstrzymała chęć trzepnięcia go w nadogonie.
– Tak, a ja za sukę policyjną – wycedziła jadowicie. – Jak wzbudzać przerażenie, to na całego.
Bobik wiedział, kiedy nie należy posuwać się za daleko. Nawet zaspokojenie palącej potrzeby dogrzebania się do ukrytych stron swej osobowości nie było warte rozwścieczenia Labradorki. Podszedł do rzuconych w kącie pokoju rekwizytów, wziął w łapy plastikową trupią czaszkę i pracowicie zaczął umocowywać gumkę za uszami.
bierz go go 😯
Jeżeli chodziło o tę go go girl, to chętnie wezmę 😀
http://www.zazzle.de/turbaducken_fleisch_go_kleiner_hund_tank_hunde_shirt-155617929799560975
dobry wieczór tym którzy jeszcze nie śpią . To dobry znak że nie poszłam spać z kurami 🙂 Bardzo się cisze że Teresa zawitała do Bobika a może i Babka z Gdyni wróci ze swoimi kotami ? Ja niestety dalej nie mam kota tylko psa 🙂
a i wierszy pisać nie będę. Te o wypróżnianiu nie podobają mi się bo są takie jakieś ustępowe 🙂 dobrej nocki
Dzisiaj mialam Dzien Szybkim Truchcikiem, wiec tez tylko szybko podrzucam, zanim nakarmie zglodniala rodzine.
http://ethicist.blogs.nytimes.com/2009/10/27/can-we-talk-about-religion-please/
temat o religii jest ciekawe ale raczej trudno rozmawiać przez internet. Uważam że wiarę siły nadprzyrodzone mamy wpisaną w geny a jak ją określimy czy nazwiemy to już inna sprawa 🙂 pa
Ciekawy link, Moniko dzieki.
A mnie zawsze poraza jak uprzejmie i merytorycznie anglosasi dyskutyja po kontrowersyjnymi nawet postami. A moze tam autorzy blogowe tez wycinaja rozne chamskie glosy? Kazda osobe spod wpisu Cohena mozna byloby posadzic przy stole we wlasnym domu bez obawy, ze zrobi cos niestospwnego, powie cos niezrecznego. Przez to kazda wyrazpna opinie traktuje sie powaznie.
Zgadzam sie Heleno, ale tez NYT jest troche elitarny i niestety, na skraju bankrupctwa. Lza sie w oku kreci jak sie czyta w NYT jak mozna dykutowac. No, ale to sa tradycje od pokolen nauki efektywnego debatowania. Z drugiej strony popatrz (albo posluchaj) na ziejacego zloscia i zolcia Rusha Limbaugh, ktory podpisal niedawno kontrakt na 400 milionow. Nie grozi mu upadlosc i sluchaczy tego jezyka jest wielu. Sprzedaje sie to jak swieze bulki.
Moim zdaniem Francuzi (ja i ta moja Francja znowu) maja sztuke rozmowy doprowadzona do perfekcji.
ciemno
czwartek,dzisiaj,jutro i wolne 🙂
brykam,fikam sombrero na plecach zawieszone radosnie
brykam,fikam do dziela
cieplej
👿 👿 👿 👿 👿 👿 👿 👿 👿 👿
Bobik bedzie nieobecny na blogu przez pare dni – do poniedzialku, wtorku. Jakas grubsza awaria internetu. Musimy zacisnac kly i przetrwac
👿 👿 👿 👿 👿 👿 👿 👿 👿 👿
Na kim by tu na początek zacisnąć kły…? 🙄 Niech no pomyślę, w co by się tu wgryźć…? 🙄
Foma, musisz byc dzielny i sie samoograniczyc. Nikomu lekko nie jest.
Futro bure tu przemknęło
– szlifiereczko, ostrzże prędko
pomylone Boga dzieło
– najlepszego kocim strzępkom!
Błyska stal wyszlifowana
w rękojeści osadzona:
taka radość dziś od rana!
sprawię, by powoli konał…
Zatem miałk to twój ostatni
ty sierściuchu rozciągnięty
najpierw się języczek natnie
potem brzuch: od łba po pięty
Lecz powoli, z dostojeństwem
nie ma dokąd tak się spieszyć
wszak do wtorku żywym mięsem
mamy się okazję cieszyć.
Skórę ściągniemy pomału
pominiemy już szczegóły
owiniemy kotka w całun
by powietrza nam nie psuły
Się wydłubie jedno oczko
po co mu dwa, niech nie łypie
a na koniec lekką rączką
sól wzdłuż cięcia się posypie…
Zeen, wyslalem stosowne pismo do Scotland Yardu z powiadomieniem o zamirze popelnienia zbrodni. Nie zdziw sie jesli przed Twoim domem zjawia sie brygady antyterrorystyczne. Lojalnie ostrzeglem.
Rękawiczki przyniosłem i dwa fartuchy, żeby się nie pobrudzić przy robocie.
zeen, już się przebrałeś? to możemy pokazać naszą inną stronę…
Żeby tylko ten Kotlandjard w porze drugiego sniadania przyszedł… ewentualnie w porze obiadowej, bo w lodówce już miejsca brak…
Kocizna podobno doskonale nadaje się na zapiekankę…
Hahaha. Mozecoe sobe pomarzyc, myszeta, bo lapy za krotkie na czyny. A Kot wszystko widzi i konotuje. 😈
No to rozgrzewam piekarnik…
Już niedługo 😛
Od oczek zaczniemy.
Adin, dwa, tri… dwadcjat, dwadcjat adin! – jedno oczko poszło.
Adin, dwa, tri… dwadcjat, dwadcjat adin – drugie oczko poszło.
Kot słyszy i coś tam konotuje. Już niedługo…
zeen, co powiesz na barszczyk z uszkami? 👿
opalić wpierw nad płomieniem, bo w zęby bedzie włazić…
– nie jestem pewien, zobacz jakie zapuszczone 🙁
opalić koniecznie, można nawet nieco dłużej nad ogniem potrzymać, skórka się ładnie przyrumieni…
O rany! Jak śmisznie bez ucha wygląda 😆
Zaczekaj z tym drugim, niech jeszcze pojęczy…
Mówią o nim: kot-uszatek, bo odcięte uszko ma…
No to rozchylmy nieco kotka, tylko delikatnie, co tam kiciuś ma w środeczku?
Noooo, gdzie mi z tymi pazurami! foma, manicure mu trzebaby…
come on trzebaby, light my fire…
Powoli ciągnij, bo obcęgi połamiesz…
Podśpiewujesz? To dobrze, bedzie szło śpiewająco.
Ale wetknij szmatę w pyszczek, bo ta kocia muzyka… 🙁
Dobra, przyjechali antyterroryści.
Mówią, że pokażą jak prawdziwy nóż wygląda i żebym dał im trochę się pobawić futrzakiem.
Piwo przywieźli, grilla rozkładają, kurczę, dla wszystkich nie wystarczy…
Kurcze, barczyste chłopaki, widok zasłaniają 🙁
Jak myślisz, co zrobili, że tak siknęło pod sufit?
Iiii, tylko szampana otworzyli, na szczęście.
Bo już myślałem…., a przecież jeszcze chwila, niech się kiciuś nacieszy – patrz jak przyjaźnie ogonkiem macha…
no, niech się cieszy, że ma ogonek (oh, gone, k…!)
chłopaki z AT ogonów nie lubią, pewnie od tego zaczną…
Awaria awaria, ale ma sie skadinad te dojscia! 👿 Nie ma tak, ze doszczetnie nad wszystkim stracilem kontrole. Teraz zarzadzam szybka zmiane dekoracji: zeen – na loze Prokrusta, foma – do kotla ze smola. Kotek do chirurga, a potem do psychoterapeuty, zeby traume przepracowac. Robotnicy do fabryk, chlopi do roli, role do aktorow! Narzedzia tortur do muzeum. No!
Nie mozna, kurcze, spokojnie sobie awarii odbebnic, zeby tu zaraz jakiegos horroru nie zaczeli krecic!
kici, kici Mordechajku … 😯
To tylko taka zabawa 😉
Dobry kotek…
Do smoły mam słabość, to narzekać nie będę 😉 Pójdę, a co 😛
A temu kotku to może piescośtam-konował się trafi, co razem z traumą łapkę usunie…? 🙄
Kotek nie potrzebuje terapii, bo nerwy ma ze stali. A w dodatku jest daleko a jego Stara tez ma pare nozy w szufladzie (japonskich, ostrych, tna jak brzytwa).
Wiec niech myszeta dalej wachaja rosol, bo nasycic sie nim nie beda w stanie. 😈
Trzymaj sie, Bobik.
Sam nie umiał, musiał Bobika wezwać, wsyd!
Wsyd nie jest uczuciem znanym w swiecie kotow. Co najwyzej – glebokie uKOTentowanie.
A, skoro Kotek sam sie domaga dreczenia, to w to juz sie nie bede mieszal. Moze lubi. 😆
No i na razie tyle bylo mojego gospodarskiego oka, bo sie zaraz musze znowu odkompic. Konia pewnie szczegolnie nie utuczylem, ale moze mi sie jeszcze uda potem zajrzec. 🙂
Z okolicznościową wiązanką najlepiej 😉 Zielona pietruszka, seler włoski, koper…
Smołę zabiorę ze sobą, kocioł będzie wolny, to rosół uKOTować będzie można…
kto rozrabia?
a piesek do czego,warczec i strzec,natychmiast
szaro,slizgo,zimno
Znowu, Bobik, cos krecisz.
Ale Cie dobrze rozumiem:
http://www.youtube.com/watch?v=gfdL7k136co&feature=related
Mordko, jak juz odwolujemy sie do klasykow (Disney), to chyba bardziej to?
http://www.youtube.com/watch?v=XChxLGnIwCU
I jeszcze jeden klasyk:
Beat him enough: after a little time
I’ll beat him too.
…
Why, as I told thee, ’tis a custom with him,
I’ th’ afternoon to sleep: there thou mayst brain him,
Having first seized his books, or with a log
Batter his skull, or paunch him with a stake,
Or cut his wezand with thy knife. Remember
First to possess his books; for without them
He’s but a sot, as I am, nor hath not
One spirit to command: they all do hate him
As rootedly as I. Burn but his books.
He has brave utensils,–for so he calls them–
Which when he has a house, he’ll deck withal
And that most deeply to consider is
The beauty of his daughter; he himself
Calls her a nonpareil: I never saw a woman,
But only Sycorax my dam and she;
But she as far surpasseth Sycorax
As great’st does least.
…
What a thrice-double ass
Was I, to take this drunkard for a god
And worship this dull fool!
… Two of these fellows you
Must know and own; this thing of darkness!
Acknowledge mine.
„…Nie inaczej bylo w sklepach z konfekcja.Wszedzie zalegaly ubrania z takiego samego materialu,w takich samych kolorach,szyte wedlug takich samych wykrojow.W calym kraju.We wszystkich sklepach sklepach unosil sie rowniez taki sam ciezki,duszacy zapach srodkow impregnujacych.W sklepach panowal polmrok, nawet kiedy slonce oslepialo,poniewaz kolory ubran byly tak ciemne.To nie byla szarosc,lecz zakurzona szarosc.
….Ubrania wcale nie ubieraly ludzi.Zakrywaly ich. Zostaly uszyte,
aby wszyscy,ktorzy je nosza,utoneli w szarosci.W sklepie wygladaly jak kolumny,jak rowny krok w milczeniu.Ich kolory,nieforemnosc,ciezki,duszacy zapach impregnatow przypominaly mundury.Mialy sprawic,ze ludzie znikna miedzy innymi ludzmi.Panujacy nie nosili takich ubran.nosili ubrania z Zachodu albo garnitury szyte na miare…..
…..Rowniez to, ze ludzie skazani byli na te ubrania,pomiejszalo ich i ubezwlasnowolnialo.To,ze wydawali na nie pieniadze,duzo pieniedzy,na ktore dlugo pracowali……
Tesknie odwracali wzrok za tymi,ktorzy przechodzili obok nich w zachodnich ubraniach…
Tesknota sprawiala,ze ludzie w mundurkach kupowali za wielkie pieniadze,jako szczegolna,rzadka okazje,blahe drobiazgi,oczywiste dla panujacych.W ten sposob z kieszeni mundurowych ubran wygladala czasami,rozmyslnie wystawiona na pokaz,paczka zagranicznych papierosow,zagraniczna zapalniczka,blyszczacy dlugopis. …..
Jesli ludzie w mundurkach kupili za wielkie pieniadze zagraniczne papierosy,palili je tylko publicznie.Papierosy,
zapalniczki,dlugopisy byly symbolem statusu.Zwracaly uwage,wzbudualy podziw.Przyczynialy sie do tego,ze ludzie w mundurkachznajdowali uznanie.Oczywiscie uznanie jedynie u
podobnych sobie.
Puste opakowania zachodnich produktow staly w mieszkaniach jako ozdoby.Albo w biurach na piurkach.Puste puszki po coli,piwie lub kawie,buteleczki po perfumach.Zazwyczaj opakowania nie zostaly oproznione przez tych,przed ktorymi staly.Nabyto je juz puste, zeby dotknac oczywistosci panujacych.Puste zostaly wlascicielom podarowane.Czasem
zostaly juz jako puste kupione.Na pchlich targach sprzedawano puste zachodnie opakowania.
Rowniez plastikowe reklamowki,kolorowe zachodnie reklamowki pezyciagaly uwage na ulicy.One tez byly sprzedawane na pchlich targach.Ludzie w mundurkach nosili je,obchodzili sie z nimi ostroznie,zeby wytrzymaly jak najdluzej.Nie powinny sie zgniesc i zabrudzic.Swiecily nad pelnym dziur,popekanym asfaltem…….”
Herta Müller
Glod i jedwab
Codziennosc mezczyzn i kobiet
tlumaczenie:Katarzyna Leszczynska
Heleno, jeszcze podrzuce to, w odpowiedzi na Twoje pytanie dotyczace moderowania blogow w NYT. Zreszta wydaje mi sie, ze temat jest znacznie szerszy, i dotyczy nie tylko NYT…
I zgadzam sie z Krolikiem, ze jest tez spory segment w Ameryce, dla ktorego z cala pewnoscia wyrocznia jest Rush Limbaugh, Glen Beck i tym podobni. (O tym zreszta, nie wprost, wspomina Cohen, piszac ile komentarzy jest wycinanych z blogu nie tylko jego, ale Kathy Politt, ktora dotyka dodatkowo anonimowo-internetowy mizoginizm.)
http://ethicist.blogs.nytimes.com/2009/08/24/is-it-ok-to-blog-about-this-woman-anonymously/
Blogowy wieczor, w sensie czytania roznych blogow gdzie sie bywalo i czytalo i pisalo drzewiej…Deja vu…
W miedzyczasie widze, ze Bobika wcielo rzeczywiscie i byc moze bedziemy sami harcowac do poniedzialku.
TGIF (thanks god it is Friday)… Nie wiem jeszcze co planowac na week-end. Dzisiaj pogoda (pracowalam z domu) zmienila sie kilka razy w ciagu kilku godzin.
Jutro chyba wybierzemy sie na obiad do miasta… urodziny Syna. Dobre Piesy nie lubia kiedy zostaja same w domu…
Kolorowych snow…
sucho,cieplo,milo
piatek i zarau za kilka chwil zacznie sie laba 🙂
mozna lezec w pierzyny cieple i robic NIC-leniwic sie leniwie
brykam S-Bahn czeka(chyba )
brykam,fikam 😀 😀 😀
niby cieplej, a wcale nie
niby wcale nie, a cieplej
ale cieplej, nie? czy wcale?
nie wcale, czy cieplej, ale
Sasiada-m dzisiaj zaczal meczyc,
by mnie w siec wpuscil choc na chwile…
I co? Nikt Kotka juz nie dreczy
i nie opieka go nad grillem,
wampirzych zebow zgrzyt straszliwy
w listopadowej znikl gdzies dali,
zeen jakis dziwnie dzis zyczliwy
i fome tez by trza pochwalic…
Powodow nie ma, by w stol trzasnac,
warkniecie wydac rozezlone…
Jak, do cholery – chce sie wrzasnac –
mam wam pokazac inna strone? 😯
Się pieska weźmie i wyłuska
z futrzanej skórki ciut zapchlonej
Tnąc tradycyjnie go: od brzuszka
i się zobaczy drugą stronę…
Tak zeena wabi inna strona?
No to niech ma radosci kupe,
gdy zamiast mordy i ogona
zobaczy wreszcie pieska d..e. 😆
Od du… strony
Ogon jest zapchlony!
Dylu dylu, na badylu, kotów nie ma tutaj tylu…
Szukajcie kota, a znajdziecie,
znane skadinad brzmi przeslanie,
bo kotow wielu jest na swiecie,
wcale nie tylko na Dywanie.
I nieraz w czysto psim rewirze
zjawi sie postac pregowana,
do czysta futro swe wylize,
resztki bazanta i szampana
otrzasnie z wasow i dwie slowie
dla madrej glowy schwyci w locie,
ktore z westchnieniem pies wypowie:
dobra, czyn swa powinnosc, kocie! 😉
Spadaj sierściuchu? 🙄
Ten tekst jest z roli zeena, nie psa. 😉
Kot poszedl w gleboko pelzajaca depresje, skad nie wychyli nosa dopoki cos naprawde dobrego sie nie wydarzy, albo ktos nie wyprozni mu wreszcie licznych popielnoczek.
Wtedy bedzie tez uwazal na wlasciwy dobor metafor.
A tymczasem – wszyscy na drzewo!
Mnie dwa razy nie trzeba tego powtarzac, bo i tak juz czwartej sasiedzkiej kawy wlac w siebie nie potrafie, wiec musze podac tyly. 🙂
Niestety korzystanie z czyjejs uprzejmosci w kwestii sieci ma ten feler, ze czas trzeba poswiecic przede wszystkim na rozmowe z Uprzejmymi, a na blog udaje sie zajrzec raptem na pare minut, w zwiazku z czym szczegolnie wglebic sie nie moglem. Ale przynajmniej zlagodzilem sobie objawy naglego odstawienia. 🙂
Mam jeszcze jednych sasiadow, wiec nie wykluczam, ze uda mi sie kolejne lagodzenie, kiedy moj organizm zdola przerobic dotychczas wypita kawe. A na razie macham Wszystkim ogonem, usilujac robic dobra mine 🙂 do zlej bezkompowej gry 🙁
P.S. Mordko, slyszalem z kregow zblizonych do dobrze poinformowanych, ze wyproznianie popielniczek czesciej niz raz na miesiac jest absolutnym nadmiarem pracowitosci. 🙄
Quentin Crisp, niech Mu ziemia lekka bedzie wspominal jedynie o kurzach, ktore same z siebie znikaja po siedmiu latach niescierania, jednak warto sprawdzic, czy odnosi sie to takze do petow w popelniczce.
A słyszałeś Bobiku o kafejkach internetowych? Wbrew pozorom kawy można tam nie pić…
No, wreszcie koniec jatek 👿
Niestety, jak sie przekonala moja Stara w Ameryce, kafejki internetowe istnieja jedynie w krajach gdzie nie wszyscy maja kompy. W Londynie poznikaly niemal wszystkie.
Bobik,
pojawił się u mnie, to może i u Ciebie też się pojawi 🙂
Mordechaj ma rację, gdzie Internet jest powszechny, tam znikają kafejki.
Nasze UTW własnie zostało zarejestrowane w KSR. Mamy osobowość prawną i mozemy zacząc formalnie działać.
Dziękuję z całego serca wszystkim tym, którzy mnie wspierali i trzymali kciuki.
No to zdrówko UCW…
vitajcie! Dzisiaj przypomniałam sobie filmik mniam nmiam Bobik. Gdyby każdy na dzień dobry go oglądał świat byłby lepszy. 🙂 tak sobie mniemam / to moje obecnie ulubione słowo / …Pamiętacie mniemanologię stosowaną? Ostatnio nikt na blogu nie porusza istotnych tematów , chyba ze względu na moje powiedzonko, które zdaje się większość przyjęła za prawdę oczywistą. Wszystko wiem czyli wiem że nic nie wiem… 🙂 W środkach przekazu/ tv i prasa/ daje się wyczuć napięcie, które tak naprawdę nic nowego nie przyniesie. Brak zmiany spowoduje powolną depresję . 🙁 Ma się wrażenie że nikt nie zna celu. Mówi się, że droga jest ważna ale gdy mamy świadomość że to ślepa droga lepiej usiąść na poboczu i poczekać. 🙂 Oby nie za długo ..
Bobiku a gdzie żeś? Wracaj bo zimno i pusto 🙂 idę spać pa !:)
Nałożyło mi się, czytam „Pingpongistę” http://wyborcza.pl/1,75480,7225058,Lekkie_swedzenie_sumienia.html
Dzien dobry. 🙂 Jak to nikt nie pisze o powaznych sprawach? 😯 Malo jest spraw tak powaznych, jak brak dostepu do sieci. I na dodatek to sie robi z kazdym dniem powazniejsze. 🙁 Przez dzien – dwa mozna sie jeszcze pocieszac zwiekszona konsumpcja papieru, albo umytymi znienacka oknami, ale potem coraz wyrazniej widac, ze to sa tylko srodki zastepcze i proby wyparcia strasznej prawdy – bez sieci jak bez reki, nogi i mozgu.
Moze nie wszyscy sa tak uzaleznieni, ale ja w momentach wymuszonego odkompienia zaczynam sobie bardzo wyraznie zwdawac sprawe, ze malo ktory wynalazek tak zmienil moje zycie jak internet. Bez szczegolnej przykrosci moge sie obyc bez samochodu, zmywarki do naczyn, czy kalkulatora, ale pozbawienie srodkow komunikacji, takich jak telefon lub net, wpedza mnie w poploch, zaburza moje poczucie bezpieczenstwa i postepnie atakuje rozne zakamarki mojej osobowosci.
To sa calkiem powazne problemy wspolczesnego psa, niestety. I wcale nie wyglada na to, ze do jutra je rozwiaze. 🙄
No i jeszcze mi przez te klopoty siciowe bardzo wazna rzecz umknela i teraz musze szybko naprawic. Ale za to nie bedzie juz zadnego narzekania i labidzenia, tylko bardzo przyjemne
OBWIESZCZENIE
Uprzejmie prosze o przygotowanie szampana w dowolnej ilosci, moze byc rowniez konfetti i wszelkie inne objawy nieokielznanej radosci. A jak juzwszystko bedzie gotowe, zaczniemy odliczanie. 😀
Odliczac mozemy wszyscy, ale sygnal „ZERO” musi dac – w porozumieniu z ob. Natura – nasza teksaska Wanda, ktora juz niecierpliwie czeka na przyjecie do ekskluzywnego grona Babc. 😆
No to mozna zaczynac: dziesiec, dziewiec… 🙂
Ojej 😀 Trzymam kciuki i butelkę 😀
ja też trzymam 🙂
tak sobie myślę, że gdy oto biała flaga na czas jakiś została przeze mnie wywieszona.., o wojnie piszą i to pod Grunwaldem . Tak na marginesie to trochę szkoda że L. S. nie brał w niej udziału.. wiadomości byśmy mieli z pierwszej ręki a tak tylko z radia M. i to od Pana Daniela / o zgrozo/ 🙂
Bobiku napraw ten komputer bo jak nie mogę robić co chcę to robię to co nie chcę 🙂 ale na razie idę sprzątać 🙁
Zgadzam sie z Jarzebinka, ze pomimo tak wielu rzeczy dziejacych, a co do ktorych chcialabym znac opinie Bobikowych Gosci, na blogu zapanowala pewna ospalosc jesli chodzi o powazniejsze rozmowy. Sama mam straszne wyrzuty sumienia, ze nie reaguje, a nawet nie dziekuje za bardzo ciekawe linki zamieszczane przez innych, choc je czytam i chcialabym pare slow komentarza dorzucic. A nie dorzucam jedynie dlatego, ze po powrocie z Ameryki pozostaje tam jeszcze duchem, wszystkie mysli kreca sie wokol Mamy i roznych zwiazanych z nia obaw i zmartwien.
Ale jest jeden temat z current affairs, ktory mnie kompletnie zbulwersowal i natarczywie powraca w myslach. Sa to wypowiedzi ministra i wiceministra zdrowia na temat swinskiej grypy i szczepionki przeciwko niej. Wypowiedzi, ktore odebralam jako fenomenalnie nieodpowiedzialne, nie mowiac o tym, ze aroganckie i zaklamane i swiadczace o tym, ze i jedna i drugi mowia z sufitu, sugerujac, ze w Polsce jest bodaj najmniej w Europie przypadkow zakazenia wirusem, ze grypa nie jest tak straszna jak sie poczatkowo wydawala, ze szczepionka na nia jest „niesprawdzona” i ze sa znane przypadki ze ludzie umierali natychmiast po zaszczepieniu i ze panike w sprawie grypy ropzdmuchuja firmy farmaceutyczne. To sa oczywiste klamstwa i przekrecenia.
Szczepionka jest dokladnie tak skuteczna i tak bezpieczna jak wszystkie poprzednie szczepionki na grype – jej produkcja byla identyczna. Mala liczba potwierdzonych przypadkow tej grypy w POlsce jest oczywistym skutkiem tego, ze tylko nielicznym zagrypionym wykonuje sie odpowiednie badania sprawdzajace jaki to rodzaj grypy. Nikt mi nie powie, ze Polacy maja jakis specjalny immunitet na grype, skoro w Wielkiej Brytanii, gdzie od kilku miesiecy sprawdza sie wszystkie przypadki grypy, tylko w zeszlym tygodniu zanotowano 70 tysiecy nowych, zas umarlo na te grype od poczatku epidemii juz 200 osob z grup wysokiego ryzyka.
O pandemii najwiecej mowi agenda oenzetowska WHO (Swiatowa Organizacja Zdrowia) zatrudniajaca najlepszych epidemiologow swiata (moj bl, p. Ojciec byl czesto konsultowany przez WHO kiedy dochodzilo do powaznych ognisk hepatotis B w swiecie). WHO nie ustaje powtarzac, ze druga fala swinskiej grypy rozpocznie sie pod koniec b. roku i ze bedzie to straszne jesli grupy wysokiego ryzyka nie zostana zaszczepione – personel medyczny, ludzie z rozchwianym i oslabionym systemem immunologicznym (np osoby leczone na raka) , kobiety w ciazy. Brytyjscy epidemiolodzy ostrzegaja, ze mniej wiecej co drugi czlowiek w tym kraju moze przechoprowac tej zimy na swinska grype i obliczaja, ze smiertelne zniwo moze wyniesc do poltora miliona ludzi.
Jakim prawem urzednicy rzadowi w Polsce moga bagatelizowac zagrozenie? Nie maja do tego zadnych, ZADNYCH kwalifikacji, gdyz pani Kopacz jestr lekarka, nie epidemiologiem i na epidemiach zwyczajnie sie nie zna. Jakim prawem podwazaja oni zaufanie pacjentow do szczepien zalecanych przez WHO? Ktro im dal prawo igrac z ludzkim losem?
Rzad brytyjski juz zaczal dwa tygiodnie temu szczepic grupy wysokiego ryzyka. Zamowionej szczepionki ma starczyc na wszystkich, ktorzy beda chcieli sie zaszczepic w pozniejszym terminie. Powolany zostal sztab kryzysowy. Juz w tej chwili szpitale z najwyzszym trudem radza sobie z chorymi na te grype, wiec przygotowywane sa dodatkowe lozka i pomieszczenia.
Ale polskie Min. Zdrowia ma specjalny telefon do Pana Boga, Ktory najwyrazniej zapewnil pania Kopacz i jej zastepcow, ze grypa Polske ominie.
powinna być szczepionka ! ale grypa nas ominie 🙂 / w tym roku/
Dlaczego tak myslisz, Jarzebinko?
Kochani trzymajcie i odliczajcie a to moje dziecko juz samo nie wie co robic, prawie jak Bobik bez sieci: okna pomyte, papiery ulozone! podlogi starte, pudla po przeprowadzce wypakowane 🙂 a ten maly nic i nic…
no to czekamy 🙂
U nas jak wiecie jest wprowadzony ten stan „nadzwyczjny” czy jak to sie tam zwie, sa szczepione pierwsze duze grupy z grup ryzyka, w miedzyczasie szczepienia na zwykla coroczna grype. Niepokojace sa wiesci, ze moze tej H1N1 szczepionki nie starczyc dla wszystkich. Mnie osobiscie niepokoi, ze studenci tu na ogol mieszkajacy w akademikach wcale nie sa w grupie ryzyka. No chyba, ze uniwersytety zostana wczesnie zamkniete.
Nas grypa nie ominie bo juz tu jest i sie czai po katach…
Nasza mani-pedicurzystka Nicole przechorowala na te grype w lecie, wyszla z niej bardzi oslabioba i wrcila do rodzimej Nowej Zelandii choc miala tu jeszcze przebywac pol roku dluzej. Dwudziestopraoletnia.
Ktos z brydzowych przyjaciol E. tez juz mial.
czy to oznacza że będzie dziecko? Gdyby wiedziało się wcześniej jak to jest to nie wiem jak by to było . Ja rodziłam 32 godziny 🙁
co do grypy to chyba komuś coś zbywa 🙂 Chociaż gdyby faktycznie było tak żle to powinno się zamknąć lotniska 🙂
Dawno temu często chorowałam na grypę i anginę ale gdy pojawiły się szczepionki zaczęłam się szczepić co roku i nie chorowałam . Z tego powodu uważam że powinna być dostępna dla każdego kto chce się zaszczepić. Najwięcej jest zachorowań na wiosnę. Trzeba zachować spokój i trochę poczekać , w grudniu już będzie można ja kupić . Tak mniemam 🙂
dobrej nocki 🙂
Jarzebinko, ja chyba tez zaczne mowic „mniemam”. Podoba mi sie jeszcze bardziej niz „wydaje mi sie”, „moim zdaniem”, i „uwazam, ze”.
Mniemam. Tak mniemam. 😆 😆 😆
Moze jak Bobik wroci, to napisze jakas piosenke o tym ladnym slowie.
Witam blogowisko.
Wando, mam nadzieje, ze corci sie urodzi latwo.
Jarzebino, ja tez rodzilam b. dlugo, b. pamietam bezdusznosc personelu w szpitalu w Wawrze, ale to bylo 30 lat temu, dokladnie, bo dzisiaj sa urodziny mojego syna.
Wyobrazcie sobie, ze dzisiaj bedzie u nas concert Boba Dylana, na ktory sie za godzinke wybieram. Zdam relacje.
Jesli chodzi o swinska grype to w moim regionie (pol miliona ludzi) byly 52 zachorowania. Trzeba zachowac zimna krew i nie panikowac. Kolezanka w pracy tez to przeszla. Jak przyjdzie moja kolej to sie zaszczepie, zle na razie szczepia osoby o slabszej odpornosc, w tym zawodowe zespoly sportowe i szpialnych oficjeji, ktorzy sie wpychaja bez kolejki.
To ostatnie to skandal, bo nieprzepychanie sie w kolejce to jedna z podstawowych Kanadyjskich wartosci.
Rece zalamuje nad tymi moimi literowkami. Chyba utyly mi tez palce, ze nie trafiam w prawidlowe klawisze.
Tak dzis sie rodzi po ludzku, chwalic Boga.
Ja tez trzymam juz od jakiegos czasu kciuki za porod wnuka lub wnuczki Wandy TX.
Pamietam przepiekne zdjecia ze slubu Magdy i jej meza i ciesze sie bardzo z tego baby. I okropnie tej Wandzie zazdroszcze…
To bedzuie nasz pierwszy „blogowy” wnuczek czy wnuczka. 😆 😆 😆
U nas tez nikt z powodu swinskiej grypy nie panikuje. Ale robi sie wszystko aby byc na nia przygotowanym i aby najslabsi zdrowiem i personel medyczny na nia nie zapadli. Bo, ze ta „druga fala” sie zacznie, nikt nie ma watpliwosci – to sa podstawowe prawa fizjologii jak spadna temperatury.
W telewizji trwa transmisja uroczystosci z Royal Albert Hall z okazji Dnia Pamieci Poleglych (11 listopada).
POplakalam sie patrzac jak cala sala bardzo juz starych mezczyzn i kobiet podchwycila spiewana na scenie przez mlodziutka spiewaczke:
We’ll meet again,
don’t know where, don’t know when…”
A potem z krolwskiej lozy podniosla sie i uklonila entuzjastycznie oklaskiwana stara piekna pani odznaczona licznymi medalami – Dame Vera Lynn, ktora w czasie wojny odwiedzala wszystkie fronty i spiewala zolnierzom te wlasnie piosenke i White Cliffs of Dover. Tu ona w dawnych latach, chociaz chyba juz po wojnie:
http://www.youtube.com/watch?v=3Drw4aZhdT8
Uroczystosc byla bardzo piekna, a uczestniczyli nie tylko wtereani i zolnierze, ale takze wszystkie sluzby pomocnicze. medyczne, techniczne. Nasza Jasiunia tez dostaje zawsze zaproszenia (ona byla ochtniczka-pielegniarka, a maz byl wojskowym lekarzem, najpierw u Andresa, a potem w armii brytyjskiej) , ale nie chce chodzic.
I do Very Lynn czuje tez wielka czulosc i wdziecznosc, ze przyjechala do ich jednostki w Iraku.
A najwazniejsze , ze nie bylo na tej uroczystosci zadnych przemowien – ani Glowy Panstwa, ani premiera. Byloby to bardzio niestosowne, dyby chcieli byc w centrum tych uroczystosci .
No tak, i u nas bedzie w przyszlym tygodniu Rememberance Day.
A teraz zaczynam juz nucic „The answer my friend is blowin’ in the wind, the answer is blowin’ in the wind”…
Wpadłam tylko sprawdzić, czy już, czy jeszcze.
Spłakałam się wczoraj, tradycyjnie, na „Balladzie o żołnierzu”.
Dobranoc 🙂
Co do grypy, nie bardzo mam zdanie. Myślę (mniemam), że to po części uzasadniona obawa, ale po części podsycana przez media. W końcu o czymś trzeba pisać. Co rok wiele osób umiera w wyniku powikłań zwykłej sezonowej grypy, ale to nie jest medialne.
Co do rodzenia po ludzlu, to rodziłam niedawno (nieco ponad 4 lata temu), w miarę po ludzku, personel traktował mnie jak człowieka, nie wiedzieć czemu; ale kiedy już urodziłam, mojego dziecka (podobnie jak pozostałych maluchów) już nikt tak bardzo po ludzku nie traktował. Może przydałaby sie kampania w mediach pod hasłem „Noworodek to też człowiek, tylko mały”.
Wando, to juz niedlugo – trzymam kciuki. 🙂
Kroliku, zyczenia urodzinowe dla Syna. 🙂 Okazuje sie, ze mamy dzieci urodzone dokladnie tego samego dnia i miesiaca, choc nie roku. Dzis urodziny Matyldy – zabiegany dzien, podobnie jak pare poprzednich (logistics!). Dylana juz tez bardzo lubi, choc jeszcze nie chadza na jego koncerty…
Na temat szczepionki przeciw grypie polecam bardzo ciekawy artykul z the Atlantic Monthly, ktory ostrzega, zeby nie skupiac sie wylacznie na szczepionce. Sama nie musze jej brac, bo moja grypa w lecie byla H1N1, i nie nalezala do przyjemnosci.
http://www.theatlantic.com/doc/200911/brownlee-h1n1
A co do rodzenia po ludzku, to z ogromna wdziecznoscia mysle zwlaszcza o tutejszych nurses-midwives, czyli poloznych. Swietne kobiety – z nimi mozna wchodzic razem na Mount Everest. Ale nie wszedzie mozna je znalesc – a szkoda.
No i juz po koncercie: „No direction home…Like a rolling stone”.
Kto widzial Dylana na koncercie? Nic sie nie zmienil, wogle nie zwraca uwagi na publicznosc, ani slowa komentarza, dziendobry, czy do widzenia, nawet wzrokowego kontaktu. Spiewal dwie godziny i bylo super, wszyscy wyszli b. zadowoleni.
Dziekuje za zyczenia urodzinowe dla syna i odwrotna poczta same dobre zyczenia dla Matyldy.
Haneczko ja lkalam glosno zawsze na „Leca Zurawie”. Tez pamietam taki piekny choc niewojenny film ze Smoktunowskim „Sierioza”, po prostu nie moglam sie ukoic…
Witaj Vesper. Ta kampania w mediach powinna byc, ze ludzi nalezy traktowac dobrze nawet jak nikt nie patrzy na rece, oraz jak sie nie umieja jeszcze poskarzyc.
Mgliste dzień dobry 🙂
Przydałoby się trochę liczb. Ilość zachorowań na zwykłą grypę w ostatnich latach, zgony i statystyki szczepień, terytorialnie. Chciałabym też wiedzieć, co się dzieje z ptasią, zniknęła? Bo odnoszę wrażenie, że nowy wilk zastąpił starego.
Pamiętam, że gdy dzieci jeszcze chodziły do szkoły, sezon grypowy zmniejszał liczebność klas przynajmniej o 1/3 i żadne larum się nie podnosiło. Teraz prognozowano, że legniemy pokotem po wakacjach. Nic takiego nie nastąpiło.
Może ten wilk jest prawdziwy, ale jestem bardzo nieufna i na wszelki wypadek postanowiłam się nie bać.
Dzień dobry 🙂
U nas też po koncercie:
Herman van Veen „Im Augenblick”.
Bardzo nam się podobało, wczorajszy wieczór w Phönix-Halle w Moguncji był bardzo udany, tym bardziej, że spotkaliśmy paru znajomych których już parę lat nie widzieliśmy. To było do przewidzenia, że występ van Veena „ściągnie” jego „dawną publiczność” 😉 .
Niespodzianką była publiczność w wieku „post Hermanowym”, która również świetnie się bawiła!
Herman van Veen, Erik van der Wurff, Jannemien Cnossen, Dorit Oitzinger oraz Edith Leerkes (rewelacja! gitara akustyczna) opanowali publiczność, która nie wypuściła ich ze sceny, dopóki nie zabisowali, i to wielokrotnie. Koncert przedłużył się o 45 minut.
Marylka i ja wróciliśmy bardzo późno do domu ale bardzo zadowoleni.
Zaraz mnie szlag trafi 👿 A jakby nie był Polakiem to co? Wtedy wolno? 👿 http://miasta.gazeta.pl/poznan/1,36001,7232614,Kibole_LKS_Udawali_malpy_w_Poznaniu.html
haneczko, według trenera wolno !
Trener na pewno jest z siebie dumny, że zareagował „poprawnie” i jest przekonany że nie jest rasistą!
Dzien dobry. 🙂 Pisze z uprzejmego, ale bardzo sedziwego i niestety dosc juz strupieszalego kompa, ktory laduje godzinami i tylko rzeczy w miare nieskomplikowane, wiec o klikaniu na linki nie ma mowy. W zwiazku z tym nie jestem do konca na biezaco z tematami rozmowy, co mi szalona przykrosc sprawia. 🙁 Ale nie chce sie w przykrosciach nurzac, bo dzien dzis tak piekny, ze nadaje sie raczej do tego, zeby garsc dobrych zyczen na blog podrzucic. 🙂
Wszystkim dzis obchodzacym wszystkiego slonecznego. Tak slonecznego, jak dzisiejsza pogoda u nas za oknem, ale o wiele cieplejszego. 🙂
Wszystkim rodzacym i urodzonym wszystkiego ludzkiego, w najlepszym sensie tego slowa (bo tak w ogole to mam do niego czesto niejakie zastrzezenia). 🙂
Wszystkim bojacym sie grypy skutecznej szczepionki i niewielkiej do niej kolejki. Wszystkim niebojacym sie realnych podstaw do niebania. 🙂
Wszystkim, co po dobrych koncertach, filmach, itp. jeszcze dlugiego wspominania przezyc i wzruszen. 🙂
I w ogole wszystkim, zeby sie im dzis jak najprzyjemniej mniemalo, a w przyszlosci jak rowniez. 🙂
A o Dylanie mam cos osobistego do powspominania, ale to za chwile, bo moj Uprzejmy Truposz ma cos przeciwko zbyt dlugim postom. 😯
Bobiku, staruszek ma pewnie kłopoty z pamięcią 😉
Jakies 8-9 lat temu w Rio de Janeiro odbywala sie konferencja Miedzynarodowej Federacji Pilki Noznej poswiecona rasizmowi na stadionach. Przedstawiciel polskiej federacji (nazywal sie bodaj Listkowski albo jakos tak podobnie) zaprezentowal raport z ktorego wynikalo, ze w POlsce to zjawisko absolutnie nie wystepuje. I jakiz byl jego szok, kiedy okazalo sie, ze ktos przywiozl z POlski jeszcze inny raport i ze o nim wlasnie na konfewrencji rozmawiano, a nie o oficjalnym stanowisku RP. Byly to dane zebrane przez organizacje pozarzadowa Nigdy Wiecej ( ktora wtedy wlasnie rozpoczela kampanie publiczna „Wykopmy rasizm ze stadionow).
PO powrocie obu delegacji (oficjalnej i pozarzadowej) do Polski rozpetala sie jednodniowa burza w mediach, poniewaz owze przesdtawiciel oficjalny wystapil na konferencji prasowej oskarzajac organizacje pozarzadowa o szkalowanie Polski w swiecie etc.etc. Udzielil takze paru wywiadsow radiowych obrzucajac blotem Nigdy Wiecej i jej zalozyciela Rafala Pankowskiego.
Nikt, NIKT nie rozmawial z autorami raportu pozarzadowego. Kiedy poprosilam naszego korespondenta w Warszawie, aby przygotowal mi dwuminutowy material na ten temat do programu, odmowil kategorycznie powiadajac, ze sam chodzi na mecze i NIGDY z zadnymi objawami rasizmu sie nie spotkal.
A jednak cos od tego czasu sie zmienilo. Kampania „Wykopmy rasizm ze stadionow”odnoosla pewne skutki i uswiadomila przynajmniej dziennikarzom ( niektorym klubom sportowym) ze nie sposob zamykac na to oczy, to to samo z siebie nie zniknie.
Widzialam w tym roku jeden bardzo dobry program brytyjskiej telkewizji poswiecony rasizmowi kibicow w Polsce i z zadowoleniem odnotowalam, ze polska federacja pilki noznej podchodzi dzis do tego zjawiska nieco rozumniej niz przed paru laty.
Wspomnienie dylanowskie wlasciwie nie jest moje, tylko moich Starych. Oni zawsze byli zapalonymi dylanistami. Gromadzili nagrania, pracowicie rozszyfrowywali teksty (wtedy jeszcze z netu sie nie sciagalo), a potem je sobie podspiewywali przy gitarce, no i mieli Wielkie Marzenie, latami holubione, zeby kiedys pojsc na koncert Boba. Tak sobie nawet wyobrazali, troche naiwnie, ze jak sie znajda na Zachodzie, to natychmiast je beda mogli zrealizowac. Rzeczywistosc okazala sie troche mniej rozowa, bo albo Dylan akurat nie kocertowal w okolicy, albo akurat forsy nie bylo, albo jeszcze cos tam. I tak pare dobrych lat uplynelo, az kiedys, po przyjezdzie do Krakowa na wakacje, Starzy zobaczyli plakaty zapowiadajace koncert Wielkiego Boba tamze. Oczywiscie pognali dzikim truchtem kupic bilety (uff, jeszcze byly!) i z dziecinna radoscia zaczeli odliczac dni dzielace ich od radosnego wydarzenia.
Koncert byl typu open air, na stadionie Cracovii, pogoda od ilus dni cudowna, upal, wsrod publicznosci, jak u KoJaKa, krecilo sie wielu dawno niewidzianych znajomych i w ogole wszystko bylo jak nalezy. Podczas wnoszenia na scene aparatury na niebie pokazala sie wprawdzie jakas chmurka, ale wiekszej uwagi na nia nikt nie zwrocil. Sprzet wniesiono, na scene wyszla Kasia Nosowska i drzacym glosem zaczele opowiadac, jaki to dla niej zaszczyt moc zaspiewac przed samym Wielkim Bobem. Zaczela spiewac i nagle chmur nad stadionem pokazalo sie wiecej i to juz bardzo ciemnych. Zaczely padac pierwsze krople – grubasne, nabrzmiale, ale jeszcze pojedyncze. Niektorzy zaczeli sobie zaslaniac glowy jakimis plecaczkami czy koszulinami, ale wiekszosc, zwiedziona upalem, niczego takiego nie miala. Ale co tam deszcz, dawala do zrozumienia publicznosc, zaraz przeciez wystapi On bo przynajmniej scena zadaszona) i wynagrodzi nam wszelkie cierpienia…
No i w koncu On sie zjawil. Zaspiewal jeden kawalek, wsrod powszechnego entuzjazmu i w strugach bardzo juz ulewnego deszczu. Przerwal, obsluga techniczna zaczela grzebac w kablach, w koncu zaczal sie drugi kawalek, a wtedy blysnelo, huknelo i dopiero JAK LUNELO!
Takiego oberwania chmury chyba najstarsi gorale nie pamietali. Sciana wody byla tak gesta, ze stojace obok osoby z trudem sie widzialo. Na dodatek byla to BARDZO ZIMNA woda, tak ze po chwili ci, ktorzy nie zbiegli w pierwszym momencie, zaczeli rytmicznie szczekac zebami. Zbiegowie okazali sie zreszta wygrani, bo za chwile organizatorzy przerwali koncert i tyle bylo calego krakowskiego Dylana.
Ta historia ma jednak happy end. Kilka miesiecy pozniej Bob koncertowal w Dortmundzie, tym razem w hali i Starzy postanowili sprobowac jeszcze raz. Kupili bilety, poszli i mieli wreszcie ten swoj wymarzony koncert, ktory jeszcze dlugo mogli wspominac. 🙂
Ooo, Bobik. Jakie ladne wspomnienie!
Tez kiedys opowiem jak sie wybralam na pierwszego w zyciu Hamleta po angielsku, bardzo wymarzonego.
Alas, poor Yorick! – bez happy endu, jak to w Hamlecie… 🙄
W Niemczech w ostatnich latach tez bylo kilka skandali zwiazanych z rasistowskimi zachowaniami kiboli i chyba wszystkie w bylej NRD. Zawsze sie przy tym zastanawialem, jak to sie dzialo, ze „przodujacy ustroj”, rzekomo programowo internacjonalistyczny i rownosciowy, tak sprzyjal hodowaniu ksenofobii.
Chyba wlasnie dlatego, ze ustroje przodujace nie sprzyjaly spoleczenstwu otwartemu, ze byly otoczone wrogami, ktorzy starali sie wytracic je z zadowolenia wywolanego sukcesami odnoszonymi w dziedzinie gospodarki planowanej, podboju kosmosu i baletu ( a wsioze w oblasti baleta my wpieriedi planiety wsiej – jak spiewala przygrywajac sobie na gitarze moja ciocia) .
A tylko w spoleczenstwie otwartym ludzie potrafia akceptowac jakakolwiek innosc.
Wydaje mi sie, ze nawet w spoleczenstwach otwartych akceptacja dla innych to jest cos, nad czym trzeba nieustannie pracowac, bo taka swiadomosc nie robi sie sama. Przypominam sobie, jak walczono z rasizmem wewmatrz londynskiej Metropolitan Police, i nie bylo to tak dawno, i o ile wiem, nie jest to proces calkowicie zakonczony. Ale rzeczywiscie, w spoleczenstwie otwartym te sprawy sie w koncu wietrzy, rozmawia o nich na forum publicznym i z czasem jednak cos sie zmienia. Choc brytyjskie council estates (wyspiarska wersja klasy wykluczonych) rodza dalej patologie, podobnie jak to sie zreszta dzieje w wielu innych krajach (wystarczy sobie poczytac transparenty na spotkaniach „birther movement”, z tym ze tu sie jeszcze dolacza milosc do teorii spiskowych…).
A wracajac nachwile do szczepionki, to widzac, ze nie wszystkim link sie otwieral, albo nie mieli okazji przeczytac, pokrotce tylko streszcze, ze w artykule w Atlantic Monthly bardzo ciekawie reporter pisze o pewnym braku otwartosci na dyskusje wlasnie w srodowisku naukowym, i o czestym stosowaniu terapii medycznych, ktore wcale nie sa rygorystycznie naukowo sprawdzone, jakby sie to wydawalo patrzac z zewnatrz. (Dotyczy to tez juz konkretnie szczepionek przeciw grypie, gdyz metodologia sprawdzania ich skutecznosci jest o wiele mniej wlasnie „naukowa” niz sie to potocznie zaklada, tzn. oparta wylacznie o badania statystyczne, i mnostwo przedzalozen, a nie o double-blind placebo controlled studies, co jest zlotym standardem takich badan.) Poniewaz wlasnie skonczylam czytac ksiazke o historii badan neurofizjologii mozgu, gdzie takze naukowcy podwazajacy istniejaca ortodoksje (jak sie potem okazywalo – slusznie) mieli ogromne trudnosci z przyjeciem wynikow ich badan w szerszym srodowisku naukowym (np. bardzo ciekawe odkrycia dotyczace plastycznosci mozgu u osob doroslych), to juz tak sie nawet nie dziwie, ze podobne zjawisko istnieje takze u lekarzy czy politykow i dzialaczy PZPN… Chyba w ogole nowym pomyslom, i nawet po prostu zadawaniu waznych pytan, i mysleniu na nowy sposob zawsze jest trudno. Ciezko przestawiac wlasne nawyki myslowe, bo przeciez ze starymi jest calkiem wygodnie.
Sztywnosc myslenia w srodowiskach naukowych to jest chyba paradoksalna spuscizna Oswiecenia, ktore wiedze wywindowalo na najwyzszy piedestal, wczesniej przynalezny religii. Wiedza zyskala pozycje Najwyzszego Arbitra, ale co to bylby za arbiter, gdyby byl omylny. Nieomylnosc zaklada z kolei, ze dogmatow nawet nie probuje sie podwazac i tu kolko sie zamyka. W ten sposob nauka zaczela chwilami zjadac wlasny ogon (brrr!!!), a myslenie wbrew aktualnie obowiazujacym pradom, ktore dostalo etykietke nienaukowego, zaczelo byc domena albo durniow, albo tez ludzi obdarzonych nie tylko wyjatkowo ruchliwym umyslem, ale i spora odwaga cywilna. 🙄
To prawda, ze produkcja szczepionek sezonowych wyklucza sila rzeczy double blind study, bo zarazki grypy mutuja sie co trzy lata z grubsza ( tak mi to kiedys tlumaczyl ojciec- epidemiolog), a obecnie nastapilo zapewne jeszcze wieksze przyspieszenie okresu mutacji – zarazki robia sie coraz coraz sorytniejsze im bardziej je atakujemy . Ale technologia produkcji szczepionek zanadto sie nie zmienia i dwa miesiace temu sluchalam programu z udzialem kogos z WHO, ktory tlumaczyl, ze i obecna szczepionka na swinska grype produkowana jest dokladnioe tak samo jak inne grypowe, i ze choc grypa ta jest inna, niz to z czym mielismy do czynienia od czasu ostatniej pandemii 40 lat temu, to jednak nie wplywa to na spsob jej produkcji.
Obawy min. KOpacz, ze szczepionka jest „niesprawdzona” i nie wiadomo czy bezpieczna, sa wiec poprostu humorystyczne. W ubieglym tygodniu glowny epidemilog Wlk. Brytanii mowil w tv, ze ta grypa jest nie dwa razy, nie dziesiec, ale sto razy bardziej niebezpieczna w soleczenstwie niezszczepionym niz zaszczepionym.
Tytejsze powazne nedia traktuja te epidenie w sposob bardzo odpowiesdzialny i powazny. Wypowiadaja sie na ten temat zazwyczaj specjalisci i rzad , a nie dziennikarze od wszystkiego.
Tak spoleczenstwo otwarte nie gwarantuje ze otwartiosc bedzie wszystkim i zawsze przychodzila bez trudu. Ale ciekawa byla np ostatnia kwestia reakcji na orzeczenie sztrasbusrkie w sprawie krzyzy w panstwowych szkolach. Nie natrafilam ani na jeden komentarz gdzie kwestionowanoby orzeczenie czy ostrzegano przed zamachem na wolnosc sumienia czy wolnosc slowa.
Musze zajrzec do katolickiego Tableta (swietny tygodnik!!! wrecz znakomity) i zobaczyc jak oni to potraktowali. Ale moge domyslac sie, ze staneli na wysokosci zadania. Ale sprawdze i doniose.
Poki jeszcze jestem w sieci, opowiem Wam, jaki zaskakujacy spacer mialem. Dzien jest dzis u nas z gatunku takich, ktore ja nazywam krysztalowymi – jasny, swietlisty i przejrzysty, ale przy tym bardzo chlodny, z ostrymi kantami. Wlasciwie takie dni zdarzaja sie wiele czesciej w zimie, niz w jesieni. I w taki wlasnie zimowy dzionek w jesieni biegne sobie przez pola, a wokol mnie ze wszystkich stron rzepak (ozimy chyba), ktory wlasnie kwitnie i w sloncu wydziela zapach slodkawy, kwiatowy, no po prostu czysto letni. 😯 Moje zmysly zaczely twierdzic, ze to jest czysty surrealizm sensualny. No i bieglem sobie tak przez ten surrealny rzepak, wciaz dali i dali… 😆
Spoleczenstwo otwarte ma oczywiscie swoje ograniczenia i niedogodnosci, co zreszta sam Popper, jak rowniez wielu z jego kontynuatorow, nie bardzo chcieli zauwazac i analizowac (tak a propos srodowisk naukowych 😉 ), ale w sumie to jest tak jak z demokracja – niczego lepszego dotad nie wymyslono. 😉
Ale nie jestem pewien, czy takie wyjasnienie, ze spolecznosci przodujacego ustroju byly zamkniete, nie jest zbyt ogolne. To znaczy, czy nie ma tu jeszcze jakiejs specyfiki wschodniego, komunistycznego bloku, ktora jakos tak intuicyjnie mi majaczy, ale uzasadnic tego w tej chwili nie potrafie.
Na rzepaka mnie nie skusisz. Nie cierpie sukinkota i uwazam jego zolty kolor za zakale krajobrazowa.
No wiec sprawdzilam Tableta i nie uwazam, ze „stanal na wysokosci zadania” jak naiwnie MNIEMALAM.
http://www.thetablet.co.uk/article/13859
Bede musiala pojsc poszukac pocieszenia w C.of E. , u anglikanow. 😆 😆 😆
Tablet powiada z grubsza, ze krycyfiks w szkole nie moze naruszac konwencji praw czlowieka, gdyz jest symbolicznym wypobrazeniem najgorszego naruszenia praw czlowieka – bezbronnej jednostki w lapapch opresyjnego panstwa.
Tak zapewne. I prawda jest tez ze dziedzictwem chrzescijanstwa w Europie jest wspaniala sztuka i wszelkie inne wytwory ludzkiego umyslu, talentu i duchowosci.
To o czym Tablet nie wspomina jednak i co lezy u podstaw sztrasburskiego orzeczenia, jest to iz krycyfiks jest takze symbolem innych zjawisk – wykluczenia, przesladowan na masowa skale, mordowania, stosow inkwizycji, wypedzen i przymuszania do zmiany wiary. Z tym dziwedzictwem tez musimy w Europie jakos sobie poradzic. Krzyz dla jednych jest symbolem milosci i ofiary, ale dla bardzo wielu takze i nienawisci.
Piekny dzien, Bobiku. U nas tez jesien jest wlasnie swietlista, choc jeszcze nie krysztalowa, ale rozswietlona przerzedzonymi zltymi liscmi. Tez niezwykle piekne, i kruche zjawisko, wlasnie w duchu mojego ulubionego wabi-sabi…
Heleno, polecami Ci jeszcze raz ten artykul z Atlantic Monthly – jest niezwykle ciekawy i pare rzeczy, o ktorych piszesz interesujaco wyjasnia (chocby o mutowaniu wirusow, i o tym, ze dane dotyczace umieralnosci w latach, gdy naukowcom nie udaje sie zgadnac, ktore wirusy powinny byc w szczepionce, wskazniki umieralnosci na grype sa takie same.) Naprawde warto go przeczytac.
http://www.theatlantic.com/doc/200911/brownlee-h1n1
No, a intencje politykow, ktorzy ukrywaja niekompetencje za czym innym, to jeszcze zupelnie inna historia. Szczepionka na pewno nie jest niebezpieczna, ale chodzi o to, czy jest az tak skuteczna, jak sie to przyjmuje. I co dodatkowo nalezy robic, by zmniejszyc ryzyko epidemii/pandemii.
Dzieki, Moniko. Przeczytam jak tylko rozgruzuje kuchnie, gdzie dzieja sie rzeczy straszne i trwa intensywna hodowla salmonelli schigalla. Salmonele, sukonkoty mi lataja po suficie .
A tak, szczepionka jest tylko jednym srodkiem w arsenale walki z grypa. Tu sie ppdkresla bardzo tez mycie rak i unikanie zamknietych tlumow (samoloty etc).
Amen, Moniko.
I u mnie taki przejrzysty dzien Bobiku, tylko cieplejszy.
Mysle, ze otwarte spoleczenstwo to takie, gdzie jest po prostu wolnosc dyskusji na rozne tematy, wiec pewne rzeczy staja sie przerobione. Tez latwo pokazywac, ze Murzyn to malpa (jak kibice w Poznaniu z linku haneczki), ale jak sie ma innej rasy sasiada, czy kolege w klasie, czy kolege corki, to juz troche glupio. Te socjalistyczne spoleczenstwa byly dosc odizolowane i na pierwszej wiadpmosci w dzienniku telewizyjnym, i w hierarchii waznosci, bylo zawsze w ktorym PGR-ze Pierwszy Sekretarz Gierek macal kury tego dnia, a nie jaki mamy stosunek do mniejszosi (w tym naszych wlasnych). Oczywiscie nie usprawiedliwiam wrednego chamstwa i nieludzkich postaw.
Ja zobaczylam po raz pierwszy czrnoskorego (nb bardzo bardzo pieknego i eleganckiego czarnoskorego mezczyzne-moze to byl Sidney Poitier?) jak mialam jakies 16 lat. A urodzilam sie i mieszkalam w Stolicy (no w Falenicy wlasciwie).
Donosze koszyczkowi, ze jeszcze cisza i oczekiwanie… jeszcze troszke…
A jesli chodzi o otwartosc spoleczenstwa wczoraj nasza kolezanka opowiadala o jakiejs ciekawej inicjatywie pogranicznej gdzies w Sejnach – taka lokalna dzialalnosc integrujaca czy tez re-integrujaca zyjace tam po roznych stronach granic mniejszosci. Doniose wiecej jak sprawdze szczegoly.
No i pewnie za niedlugo Monika cos napisze wiecej ale bardzo sie tu cieszymy z przeglosowanej wczoraj przez House of Representative reformy ubezpieczen zdrowia. Czekamy na dalsze kroki.
Och, tak! Ja sie tez bardzi ciesze z tego glsowania!. Przeszla cos piecoma glosami!
A Sejny to niezykle miejsce. Tak niewielu ludzi wie o istnieniu F. POgranicze i to czym sie tam zajmuja ! Mam wiele wydanych tam ksiazek i raz mi nadzwyczajnie pomogli w odszukaniu jakichs materialow!
About time! Nie wiem, ktory z tzw zaawansoqanych krajow nie ma powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego…
Bylam kiedys w Sejnach i powiecie Punsk. Bardzo piekne. Nie ma tzw ulicowek, wsi ciagnacych sie wzdluz jednej ulicy, tylko take peki gospodarsw wsrod wzgorz i lasow.
Wando z coreczka, trzymajcie sie cieplo…
Wando, czuwam 🙂
Tak to chyba o te Fundacje chodzilo.
Ale maja ciekawa strone:
http://www.pogranicze.sejny.pl/?s=flash
I program dla dzieci i mlodziez:
Ośrodek Pogranicze – sztuk, kultur, narodów od chwili powstania prowadzi edukację dla tolerancji
, wypracowując nowatorskie formy poznawania historii i kultury sąsiadów. Edukacja ta zawsze dostosowana jest do wieku dzieci, poczynając od przedszkolaków, przez uczniów szkół podstawowych i średnich, kończąc na stażach studenckich. Od września 2004 roku prowadzony jest program edukacji regionalnej, opracowany wspólnie z nauczycielami sejneńskich szkół podstawowych. Program ten bazuje na dotychczasowych doświadczeniach Ośrodka i związany jest z poznawaniem wielokulturowego dziedzictwa Sejn i tradycji narodowościowych. Zajęcia odbywają się w oparciu o następujące pracownie Ośrodka: historyczną, teatralną, muzyczną i śpiewu, ceramiczną, tkacką, filmową oraz fotograficzną.
Tak, Fundacja Pogranicze jest (MNIEMAM!) jedna z najfajnieszychg spolecznych inicjatyw jakie zaowocowaly po upadku komuny w Polsce. Zapisze im cos w testamencie jak bede rewidowala dotychczasowy.
Moniko, przeczytalam i mam takie dwie uwagi. Pierwsza to taka, ze w chwilki zagrozenia pandemia jednostki moga sie zdac na minority views – to ich sprawa, Ale rzady, NIH i centrum zdrowia publicznego w Atlancie musza jednak isc za medyczna ortodoksja. I fakt, ze JAMA i najpowazniejsze pismo epidemiologiczne nie chcialy przyjac artykulu Jeffersona i jego kolegow, jest dla mnie nieslychanie wymowny. JOurnal of American Medical Assosiation ma najwyzsze w swiecie standardy przyjmowania wynikow badan do druku i przyklada wielka wage do metodologii badan. Zaproponowany przez autora/autorow material czyta kilkudziesieciu specjalistow, nie tylko amerykanskich, z danej dziedziny medytcny. I dopiero wtedy redakcja podejmuje decyzje czy oglaszac. Dlatego JAMA cieszy sie taka reputacja w swiecie. Podobnie Journal of Epidemiology.
I druga sprawa – rozpoczynanie double blind study w czasie trwania epidemii, nie miesci sie w glowie. Chocby z calkiem praktycznego powodu. Po to by uzyskac zezwolenie na przeprowadzenie takich badan potrzeba okolo dwoch lat, kiedy proposal prtzechodzi przez nieslychana liczbe komisji etycznych – rzadowych, pozarzadowych, organozacji wyznaniowych i czego tam jeszcze. Zespol. ktory proponuje takie badania musi bardzo dlygo przekonywac te komisje, czesto stajac przed nimi osoboscie i odpowiadac na pytania. Przerabialismy to w moim domu przed laty i wiem jakie to jest trudne. POnadto kazdy uczestniczacy w takim badaniu musi wyrazic na nie zgode. To oznacza w Ameryce co najmniej dwugodzinne spotkanie pacjenta z dobrze wyszkolonym pracownikiem sluzby zdrowia, ktory odpowiada na pytania.
W zeszlym roku kiedy moja matka byla polprzytomna po ciezkiej operacji, namawiano ja do udzialu w takim badaniu. Literatura, ktora nam dano do przeczytania byla tak przerazajaca, ze ja w jej imieniu kategorycznie i zdecydowanie odmowilam (nieustannie przepraszajac za to, ze nie godzimy sie aby ona kompletnie ogluchla po eksperymentalnycg zabiegach). POtrafie sobie wyobrazic jak niewielu ludzi zgodzilo sie na udzial w tych badaniach, do ktorych nie mozna przystapic dopoki wszystkie komisje etyczne nie wyraza zgody i dopoki nie uzbiera sie odpowiednio reprezentatywnej grupy kontrolnej, a to w przypadku grypy oznacza zapewne co najmniej paredziesiat tysiecy osob jeszcze zdrowych.
Zalapalam sie na pandemie w 1968 roku, w zimie, w Rzymie.
Mialam przez kilka dni goraczke powyzej 41 stopni, bylam nieprzytomna i rodzice okladalio mnie lodem, przynoszonym z kawiarni na dole. Uciekla mi wtedy osobista audiencja z papiezem Pawlem VI, ktoremu mialam opowiadac co sie dzieje w Polsce. Te audiencje zalatwil mi signor Darlini, wysoka szycha w sekretariacie i papieza. Bo jego syn sie dio mnie zalecal 😆 I przez te f..g grype audiencja sie nie odbyla i papiez nie wyslal swych dywizji aby sie rozprawily z Moczarem i jego towarzyszami broni 😆 .
ciemno 😐
berlin zyje rocznica,jutro 20-lecie
a ja pamietam wszystko jakby to bylo wczoraj !!!!!!!!!!!!!!!!!!!
pan Lech Walesa pchnie jutro pierwszy „kamien” symbolicznego
Berlinskiego Muru
europa bez granic jest cudem
Wando,bedzie dobrze,swietnie byc mloda babcia 😀
nie znam sie na sprawach medycznych wiec tylko pytam,czy i
jak robi sie te badania (double-blind placebo ……………..)
przy szczepionkach ktore maja dzialac profilaktycznie i chronic przed zachorowaniem,a nie leczyc z choroby ?
Papieże mają dywizje? 😯
A na grypę nie ma leku, przecież to wszyscy wiedzą. Rosół !!!
Kurczaczy!!! A nawet kur*wski 😉
syna urodzila moja zona jeszcze w szczecinie,corke juz w malym
powiatowym szpitalu niemieckim, i ja bylem przy porodzie obecny
dostalem piec zaszczykow na leki i dotrwalem do konca 😉
szpital byl kameralny,czysty,cieply, w pokoju tylko dwie mamy,
jedzenie dobre,”personel” usmiechniety i troskliwy-prawdziwy
luksus 🙂
spijcie bez obawy
swinska minie jak zly sen
dobranoc 😀
a dobry rosol z „okami” z domowym makaronem i zielona pietruszka jest najlepszym lekarstwem na ALLES,Alicjo 🙂
Oczywiscie, ze rosol kurczaczy jest najlepszy na choroby duszy i ciala. Czyz nie jest nazywany w Ameryce zydowska penicylina?
Jak sie robi double blind study. Opisala to pieknie w ksiazce Quest for the Killers Jane Goodfield – filozof i historyk medycyny. Jest tam wlasnie piekny rozdzial o badaniach mego ojca nad szczpionka na Hepatitis B.
Nazwiska wsyzstkich osob uczestniczacych w badaniu jako „kroliki doswiadczalne” zakodowuje komputer. Ani sam badacz, ani nikty z jego personelu nie wie kto jest kim. Nastepnie preparat podawany pacjentom tez jest zakodowany tak, ze nikt absolutnie nie wie czy dana ampulka zawiera lekarstwo czy tez placebo. Po skonczeniu badan, niezalezna firma lamie kod komputerowy i sprawdza jak preparat dzialal. I dopiero ta firma udostepnia wyniki naukocom. Pewnie cos lekko przekrecilam, ale generalnie o to chodzi.
Jane Goodfield opisuje w tej ksiazce m.in, jak moj ojciec zamowil skrzynke szampana zanim kod zostal zlamany. Bo wierzyl gleboko, ze szczepionka dziala. Monitorowanie spolecznosci homoseksualnej w Nowym Jorku ( grupy wysojioego ryzyka takze w wypadku zakaznej zoltaczki typu B) trwalo trzy lata. Nikt z zaszczepionych prawdziwa szczepionka nie zarazil sie nia w tym czasie, choc w badaniach mogli uczestniczyc tylko ci geje, ktorzy „wykazywali” wieksza liczba partnerow seksualnych niz trzy osoby na tydzien, co znaczaco zwiekszalo ryzyko zarazenia sie zoltaczka.
Jane Goodfield opowiadala mi potem, ze jak w brytyjskiej telewizji pokazano na postawie jej ksiazki parodcinkowy program (produkcji amerykanskiej PBS), to w jej rodzinnej angielskiej wsi ludzie ja zaczepiali i mowili o gejach bioracych udzial w badaniu :
These gentelmen… well, how peculiar….
😆 😆 😆
dzieki,Heleno 🙂
czyli dluga i skomplikowana procedura
ja wacham sie jeszcze, moja zona idzie juz jutro sie szczepic
brykam do wyrka, do kiedys tam 🙂 😀
Mialam dzisiaj mlodych ludzi na obiedzie: fizyk teoretyczny od dark matter, historyk, pani actuary, Syn, oraz ja z mezem jako przedstawiciele starszych. Bardzo interesujaca ta ich chec na zycie, niezaleznie od narodowosci.
Bardzo dobrze sie tak czasem odswiezyc.
Wando, wciaz kciuki za ciebie, corke i dzieciatko…
Zgadzam sie, ze rosol najlepszy w ogole 🙂 i ze szczepionki przeciw grypie i leki antywirusowe to sa najlepsze medyczne srodki, jakie mamy teraz przeciw grypie (no i moze jeszcze kampania, zeby myc rece, unikac bliskich kontaktow w czasie epidemii, i zostawac w domu, gdy sie ma grype – ta ostatnia sprawa jest zreszta czesto najtrudniejsza z roznych wzgledow, chocby takich jak praca zawodowa, bo nabralismy nawyku chodzenia do pracy/szkoly gdy kichamy i kaszlemy, ale gdy jeszcze jako tako mozemy sie poruszac, i teraz trzeba sie odzwyczajac). Ale nadal mysle, ze ciekawe jest postawione w artykule pytanie, dlaczego w latach, gdy szczepionka zawierala nie te wirusy, ktore okazaly sie aktywne w sezonie grypowym, umieralnosc na grype i jej powiklania byla taka sama. Pewnie z czasem jakis mlody/a zdolny/a naukowiec je wyjasni. (Double-blind placebo-controlled studies mozna robic nie tylko w trakcie epidemii bardzo niebezpiecznych wirusow, ale w latach, gdy wirusy nie sa az tak niebezpieczne. I jednak nie zrownalabym tego zupelnie z wyprobowywaniem nowych lekow i technik terapeutycznych, ktore przeciez z natury rzeczy czesto maja mozliwe niebezpieczne skutki uboczne. Zreszta wlasciwie – to z wlasnego doswiadczenia rodzenia dwojki dzieci w amerykanskich szpitalach i dwoch operacji zlamanej kostki – przy kazdej interwencji podpisuje sie zgode, ktora zawiera dosc mrozace krew w zylach mozliwosci. O tych sprawach zreszta swietnie pisze dzielna Marcia Angell, byla glowna redaktorka the New England Journal of Medicine, podkreslajac, wlasnie jak czesto w Stanach leki sa uzywane bez odpowiednich badan udowadniajacych ich skutecznosc, a pod wplywem ogromnej kampanii marketingowej wielkich firm farmaceutycznych. I Marcia Angell nie jest w tym mysleniu odosobniona. Ale to bardzo rozlegly juz temat, ktorym troche sie interesuje, bo w rodzinie meza akurat „zdarzylo sie” dwoch profesorow medycyny, wiec cos tam dodatkowo mi sie obija o uszy. 😉 )
A w ogole, to dzis rzeczywiscie bardzo radosny dzien w zwiazku z glosowaniem w Kongresie dajacym mozliwosc powszechnych ubezpieczen zdrowotnych, i ciesze sie ogromnie, podobnie jak Wanda (czekajac, czekajac, czekajac). 🙂 Jutro bede sie dalej cieszyc, pewnie z wieksza energia, bo dzisiaj meza i mnie nieco wykonczylo przyjecie urodzinowe dla sporej grupki bardzo mlodych i bardzo aktywnych osob (najpierw przygotowania, potem sprzatanie). Ale wszystko sie udalo, bylo bardzo milo, i obylo sie bez ofiar w ludziach. 🙂
Niech sie swieci!
http://www.youtube.com/watch?v=gRerg33Ohb8&feature=related
Niech się święci 🙂 🙂 🙂
Świętowanie z powodu upadku muru …
Radość z powodu wyniku głosowania w USA …
Radość z powodu oczekiwania na to maleństwo, które już jest a zarazem jeszcze go nie ma, bo jeszcze nie przekroczyło tej granicy, za którą tyle kochajacych i życzliwych serc czeka na niego …
Niech się święci nasz dzień powszedni, razem z radościami i smutkami, które z sobą niesie. I jak pisze Gałczyński:
Pochwalone niech będą ptaki
i słońce co im nóżki złoci
pochwalona chwila radości
i zwątpienie w chwilach samotności
Niech się święci nasze zwyczajne ludzkie życie!!!
Sama bym lepiej tego nie ujela jak Wy z Galczynskim, jotko!
😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆
Wlasnie uslyszalam przepiekne przejezyczenie (?) komentatora ekonomicznego w tv BBC, ktory powiedzial, ze w okresie przedswiatecznym „ludziom zostaje za duzo miesiaca do konca pieniedzy”.
True!
szaro,mokro,zimno tak listopadowo 🙂
WOLNOSC
WOLNOSC
dziwna historia,u mnie tez, zawsze, jest za duzo miesiaca do reszty
pieniedzy 😀
patetycznie:”Solidarnosc”,”Berliner Mauer”,wolna otwarta Europa
😀
taaa… niech się świeci…
upadek
🙂
upadek
Tak, niech się święci 😀 Pamiętam i czuję tamtą euforię. Pamiętam też, jak potem bolało, bo mury wrastają w ludzkie umysły i serca i trudniej się z nimi uporać niż z betonem.
Niech się święci 😀 Rozbierajmy wytrwale, po cegiełce 😀
Dzien dobry. 🙂 Melduje sie na razie tylko po to, zeby zaswiecic razem ze wszystkimi 🙂 ale czas mi tak nastepuje na piety, ze nic ponadto mi sie w tej chwili nie uda. Reszta jak tylko dorwe sie do kompa na troche dluzej.
Heleno,
czuję się zaszczycona tym Wy na okreslenie Gałczyńskiego i mnie 🙂 scumbria w tomacie, pstrąg! (czy śledź?)
To ja podam, jaki jest dzisiaj mój prywatny i społeczny powód do radości.
Pisałam tu w piątek wieczorem, że przebrnęliśmy przez sądowe labirynty i meandry i że rejstracja naszego UTW stała się faktem.
W międzyczasie pracowalismy goraczkowo nad budżetem – sami bebiutanci i amatorzy. Gmina poszła nam na rękę i przyjęła kwity zanim zostaliśmy zarejstrowani. Dzisiaj przyszła wiadomość z gminy, że dostaniemy 20 tysięcy. Całość wydatków zaplanowalismy na 47 tysięcy. Cieszymy się bardzo z tej dotacji. Teraz trzeba będzie mysleć nad zdobyciem reszty.
Piszecie tu, że miesiąc za długi na pieniądze 🙁 Szkoda. Gdybyście jednak spotkali takich co to nie wiedzą co zrobić z pieniędzmi tu skierujcie ich do mnie 🙂
Gratukuje, Jotko! 20 tys. to pewnie bardzo niewiele na caly rok. Moze jakis kiermasz swiateczny? Moze dzielnicowe przedsiebiorstwa moglyby cos kapnac, za rekame w broszurkach (” UTW wspieraja finansowo salon fyzjerski XYZ na ulicy Jana Pawla , piekarnia WZ na placu Ulanow oraz zaklad popgrzebowy etc. Wszystkim naszym sponsorom pieknie dziekujemy”)?
BBC bedzie dzis caly dzien transmitowalo berlinskie obchody. Z tego co czytam przygotowywane sa z duzym rozmachem i bardziej dla ludzi, a nie tylko zaproszonych gosci z zagranicy.
Czy dobrze zrozumialam, ze nasz Rys byl wtedy juz w Berlinie? Jesli tak, to nalezy go mocno przycisnac aby opowiedzial jak ten dzien i tamta atmosfere pamieta.
Jotko, obiecalam, ze Cie powiadomie kiedy Bella, siostra Pani Kierownioczki bedzie miala nastepny wyklad o koboetatch w Biblii. No to Ci wklejam zawiadomienie ktore wlasnie przyszlo – jak zawsze w ostatniej chwili, paskudny zwyczaj organizatorow, ktorym sie wydaje, ze ludzie nie maja zadnych planow i wystarczy kiwnac palcem, aby sie zerwali i pobiegli. Nawet Kancelaria Prezydenta to robi!
Moze znajdziesz czas. Tu jest to zawiadomienie:
________________________________________________
W najbliższy wtorek 10 listopada o godz. 18.00 w austriackim forum kultury przy ul. Próżnej 8 odbędzie się kolejny wykład Belli Szwarcman-Czarnoty z cyklu „Kobiety żydowskie”
pt. „Czy żona Manoacha była matką Samsona?”
Żona Manoacha była początkowo bezimienna i bezpłodna, jak wiele biblijnych kobiet, jednak anioł oznajmił jej, że zostanie matką i że jej syn będzie nazarejczykiem, świętym mężem.
W Talmudzie Babilońskim żona Manoacha została nazwana Clelponit, a imię to połączono z plemieniem Judy (I Kronik 4, 1-3). Znaczenie imienia tłumaczy się na różne sposoby: użyta forma ma wskazywać na to, ze anioł przemówił do niej dwa razy, w polu i między murami miasta, wedle innego wyjaśnienia – siedząc wykładała znaczenie Tory, aż jej sens stał się jasny (od słowa hiclilah).
Matka Samsona została przez tradycję żydowska uznana za jedną z dwudziestu trzech kobiet, wyróżniających się spośród ludu Izraela i za jedna z dwudziestu dwóch najbardziej zasłużonych kobiet świata. Dlaczego? Na to pytanie Bella Szwarcman-Czarnota będzie próbowała odpowiedzieć w swoim wykładzie.
_______________________________________________
Widzę, że tu świecą.
Byleby to nie gromnica była…
lont? 🙄
to bylo tak-subiektywne wspomnienia
czwartek po 20,moja zona i nasza kolezanka miszkajaca wtedy z nami wrocily z „miasta”(mieszkalismy wtedy w spokojnej dzielnicy Lichterfelde) i od drzwi wolaja;Rysiu w sklepach
mowia ze DDRowca wolno bedzie bez niczego,bez pozwolen
przekroczyc granice z BRD
ja bylem zajety dzieciakami,kolacja,spanie wiec mowie; nic nie wiem!
troche pogadalismy i poslismy spac nie sadzilismy ze berlinczycy wschodni cala noc beda „obalac” mur!!!!!!!!!!
w piatek pojechalem jak zwykle wtedy do pracy autobusem i
wlasciwie wszystko bylo jak zawsze.
dopiero w czasie przerwy sniadaniowej idac do pobliskiego „Turka” dotarlo do mnie ze dzieje sie cos wielkiego! ulica byla
zapelniona trabantami,a chodnik ludzmi w marmurkowym
jeans(pracowalem wtedy na budowie przy Potsdamerstr,a wiec
bardzo blisko muru)
stalem wiec kilka (sic!)godzin przygladajac sie przelawajacym sie
ludzkim masa
szczescie i radosc,radosc jak my w czasie strajkow w 80 roku
godzine czekalem na autobus tak zapchane byly ulice,zabralem
kolezanke i pojechalismy na Ku´damm ogladnac historie
jednak przyznaje ze nikt z kim rozmawialem(od polakow do urodzonych berlinczykow) nie sadzil ze oto jestesmy swiadkami konca Europy dwoch systemow
to byl dopiero pierwszy dzien i przyspieszenie mialo dopiero
nastapic
Gratulaje i wiwaty z powodu UTW, czyli lepiej pozno niz wcale! 😆 Bo zauwazylem, ze wiadomosc o tym byla juz wczesniej, ale wskutek koncentracji na sieciowych katastrofach jakos ja przegapilem. 🙁
Nie wiem tylko, czy za sprawy finansowe powinienem trzymach kciuki. Jak dotad efekty roznych moich przedsiewziec finansowych byly dosc mizerne, wiec obawiam sie, ze moge raczej zaszkodzic, niz pomoc. Ale moge napisac do Billa Gatesa, zeby on trzymal, a gdyby nie chcial, rozszarpac mu nogawki u spodni. 😉
Rysiu, to bardzo ciekawe, ze w Berlinie nie bylo przy obalaniu muru swiadomosci dziania sie Historii i rozpadu dotychczasowego ukladu politycznego. Bo w mojej, bardzo juz zachodniej okolicy sluchalo sie wiadomosci i ogladalo to w telewizji jak najbardziej z taka swiadomoscia. Ze lzami w oczach i drapaniem w gardle, ale rownoczesnie z wielka niepewnoscia, co teraz bedzie, bo stare padlo, ale jak to nowe ma wygladac, to ni cholery nie wiadomo. Moi Starzy byli tu wtedy od bardzo niedawna i jeszcze nie mieli zbyt wielu znajomych, ale wrecz na ulicach sie wyczuwalo jakas podnioslosc i „the wind of change”. A Starzy tez osobiscie, calkiem egoistycznie cieszyli, ze teraz i do Polski calkiem inaczej sie bedzie jezdzic. 🙂
Teraz Wam jeszcze moge zdac sprawe z mojej sytuacji sieciowej. Otoz siec juz mam, tylko z komputerem gorzej, bo moj wierny towarzysz Laptok jest u lekarza od kompow i jeszcze kilka dni tam zostanie. Udalo mi sie od sasiadow pozyczyc przetestowanego wczoraj Uprzejmego Truposza, ale nie ukrywajmy, ze on jest sprawny inaczej i takich ukladow jak z Laptokiem to ja z nim mial nie bede. Czyli jestem w sieci juz wiele bardziej niz dotad, ale nie na pelny gwizdek, z opoznionym czasem reakcji, bez dostepu do wiekszosci stron www (za duzo bajtow i nie laduje), bez polskiej czcionki, itd., itp. Postaram sie jednakowoz nie zalamywac i wychodzic bohatersko z zalozenia, ze jak sie nie ma, co sie lubi, to sie lubi i Uprzejmego Truposza. 😆
Bobiku, dobrze, ze jest jakas chociaz nadzieja na poczatek konca sieciowej katadtrofy, bo cknilo sie juz za Toba mocno. No i wychodzilo na to, ze zamiast podciagac sie finansowo, podciagales sie glownie kofeinowo u sasiadow… 😉
A z tymi finansami i brakiem szczescia w nich, to przypomnial mi sie zart widziany kiedys w New Yorkerze: dwoje mocno zamoznych nowojorczykow siedzi w eksluzywnej restauracji, i ona mowi do niego: „Moj drogi, oni wcale nie maja pieniedzy, wiec nic dziwnego ze MUSZA byc bardzo inteligentni.” Moze to bedzie jakas pociecha dla nas wszystkich. 😉 I dobrym mottem dla jotkowego UTW (gratulacje i ode mnie, Jotko, bo ja z kolei bylam ostatnio bardzo zaganiana organizowaniem urodzin dziecka). Choc mam nadzieje, ze UTW jednak dzieki sporemu kapitalowi spoleczno-intelektualnemu wpadnie na ciekawe pomysly zbiorek pienieznych, ktore czesto same w sobie sa integrujace dla malych spolecznosci (pomysl Heleny ze sponsorowaniem przez fryzjera i zaklad pogrzebowy jest dobrym poczatkiem). 🙂
Rysiu, bardzo ladne to Twoje berlinskie wspomnienie, wlasnie dlatego, ze tego dnia zwykle jeszcze sie nie wie, ze jest sie nagle swiadkiem naprawde waznych, historycznych wydarzen. Swiadomosc tego zwykle przychodzi w trakcie, albo jeszcze pozniej.
Wanda sie jeszcze nie odezwala, ale caly czas trzymam kciuki i czekam, czekam dalej…
Bobiku,zle to napisalem!!!
czulo sie ze idzie nowe,czulo sie ze zmiany przyjda ,ale ze zmiany te beda tak szybkie i tak jednoznaczne to chyba nie
mowilo sie o reformach,zmianych takich czy takich,ale ze sila tlumow doprowadzi do tak szybkiego pokojowego zjednoczenia panstw niemieckich i w konsekwencji do otwarcia Europy
tlumy cieszyly sie z „bycia” w Berlinie Zachodnim lub BRD
najpierw trzy dni wielkie party na Ku´damie,potem wielogodzinne kolejki po Begrüßungsgeld i zakupy:banany,kawa………
trwalo to dniami,tygodniami
to to mialem na mysli 🙂
Wlasnie, to wandowe wnuczatko trzeba by jakos pospieszyc, bo tak jakby w ogole nie zauwazalo, ze my tu czekamy! 😆
… osiem, siedem…
system rozpadal sie na naszych oczach,ale ciagle jeszcze istnialo
DDR,SED,Stasi i armia czerwona
ja osyobiscie czesto wspominalem przez kilka pierwszych dni polski stan wojenny-balem sie
znalem juz sile zachodniej demokracji,mimo to nie bylem pewny jak zachowa sie stara nomenklatura DDR
osobisciw w ciagu pierwszego week-endu po „upadku” nie snilem
ze historia bedzie tak nam przychylna
😀
Dziękuję za gratulacje i dobre rady 🙂 fryzjera to i owszem można poprosić o sponsorowanie, ale czy zakład pogrzebowy też? Widzicie to: „zakład pogrzebowy sponsoruje edukację seniorów”? Rodzi sie pytanie, o jaki rodzaj edukcji może chodzić.
Bobiku, witaj prawie w sieci 🙂
Co do wspomnień z obalania muru berlińskiego. Widziane z Polski: z jednej strony radość, że wali się znienawidzone, z drugiej strony strach, bo straszny Niemiec gotów znowu podnieść głowe. Pamiętam ataki przerażenia czy wręcz histerii. Ogromny lęk przed silnymi Niemcami. Dzisiaj ledwie sie o tym lęku pamięta i wywołuje on usmiech na twarzy. No może nie u wszystkich. Biedni słuchacze pewnego radia pewnie odczuwają ten strach do dzisiaj.
Bobiku, jak wnuczatko Wandy nalezy do przekornych (u dzieci czeste, a i u doroslych nierzadkie), to moze lepiej nie zwracac jego uwagi na to, jak bardzo my tu wszyscy czekamy. Taki trening do przyszlych kontaktow z upartym dwulatkiem i pieciolatkiem (nie mowiac o piecdziesieciolatkach). 😆
do polski tez pojechalem pierwszy raz od wyjazdu po upadku
muru(jeszcze potrzebowalem wize i musialem wymieniac dewizy)
nasze auto enerdowski celnik przetrzepal dokladnie od konca do konca
jotko,moze Ciebie to zdziwi,ale w niemczech tez byly obawy czy
nie odrodzi sie idea wielkich niemiec!!!
Jotko, mnie tez ten zaproponowany przez Helene zaklad pogrzebowy zafrapowal, dlatego go powtorzylam. 😆 Zauwazylam, ze u nas sie reklamuja w broszurkach parafii katolickiej, ale juz nie prostestanckich (moze zupelny przypadek).
A mur walacy sie mur berlinski ogladalam jako studentka w Anglii, w towarzystwie Anglikow, Niemca, Austriaczki, Polakow, Holendra, Amerykanow, Kanadyjczykow, Francuza i Japonki. (Telewizor byl w common room dla studentow – polskiego odpowiednika nie ma, bo nie istnieje zjawisko wlasnego pokoju w college’u, gdzie mozna sobie zrobic herbate, zjesc do niej przyniesiona kanapke, poczytac gazety, obejrzec telewizje i porozmawiac.) Bardzo to bylo wzruszajace dla wszystkich, i samo wspolne ogladanie bylo bardzo jednoczace. Ale to byla szczegolna grupa ludzi, przyznaje, juz jakby zjednoczona od razu, pomimo roznej przynaleznosci narodowej i panstwowej. I rozmowy na temat muru i jego upadku tez byly bardzo ciekawe (wlasnie Niemiec wyrazal obawy, jak ewentualne zjednoczenie byloby postrzegane przez sasiadow).
UTW, mur, rocznice i wygodne dni a ten maly sie teraz zaparl 🙂
http://picasaweb.google.com/WandaTX/StLaurent?authkey=Gv1sRgCPPXxYrBm9DnPA#slideshow/5402127242027558706
Wando,duzyyyyyyyy ten maly 😀
jotko,czy macie juz cos takiego jak „strona internetowa” ?
wiecie jest jeszcze jedna ciekawa sprawa z tamtych czasow
to wlasnie niemcy z DDR wolali „Wir sind ein Volk” czego nie
zrobili by (chyba do dzisiaj nawet) niemcy z BRD
Tak, czulam Wando, ze on juz pokazuje, ze mysli absolutnie niezaleznie. 😀 Bardzo ladne zdjecie.
Ach, tak, Rysiu, biegal w tamtych czasach dowcip, ktory po niemiecku wiele lepiej brzmi, ale i w tlumaczeniu pokazuje, o co chodzilo. Spotykaja sie dwaj Niemcy i wschodni wyciaga radosnie reke do zachodniego, wolajac „jestesmy jednym narodem!”, na co zachodni chowa reke za plecami, cedzac chlodno „my tez!” („wir sind ein Volk” – „wir auch”). Dzis to jednak sie bardzo zlagodzilo, ale rzeczywiscie nie zniknelo. A mnie, o dziwo, te obserwowane z bliska niemiecko-niemieckie animozje bardzo pomogly w zrozumieniu fragmentow polskiej historii, tzn. trudnosci scalania porozbiorowego.
Rysiu, stronę będziemy mieli, mamy to juz pieknie zapisane na liscie zadań. Przygotowanie spisu potencjalnych ofiar, zwanych dla niepoznaki sponsorami, równiez figuruje na tej liście 🙂
Nawiasem mówiąc, Rysiu, mój mąż wybiera się w grudniu do Berlina, z grupą ludzi z Towarzystwa Polsko – Niemieckiego, między innymi w celu spotkania się z ludźmi, którzy mają duże doświadczenie w pracy z seniorami. Nie potrafię powiedzieć czy zdołam się do nich przyłączyć.
A „trzepanie” to było chyba najbardziej dotkliwe na granicy niemiecko-niemieckiej. Pamiętam to jako horror 🙁
Zaklad pogrzebowy byl moja malutka prowokacja, choc nie mialabym najmniejszych oporow przed publicznym podziekowaniem, gdyby sypneli groszem.
Ciekawe te wspomnienia berlinskie sprzed dwudziestu lat.
Nieuchronnie prowadza mnie do Miloszowej „Piosenki o kocu swiata”. Wiem, ze to juz banal, ale ladnie napisany wiersz, wiec przypomne:
PIOSENKA O KOŃCU ŚWIATA
W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.
Powróciłam przynajmniej cześciowo z planety Pluton na planete Ziemia i mam nadzieje , ze będę miała teraz troche wiecej czau i spokojniejszej głowy na odwiedzanie blogu.
Usiłuje sobie przypomnieć moje wrażenia z obalania muru i jakos nic nie pamietam! Oczywiscie pamietam zdjęcia , ale nie umiem powiedziec czy moja pamięc odnosi sie do zdarzeń z czasu rzeczywistego czy tylko juz restropspekcji. Prawdopodobnie byłam tak zajeta praca ( właśnie zaczynałam prace w krakowskim biurze Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, i opieka nad dziećmi ( Sasiad biegał na jakieś niekończące się zebrania, albo pisał), że na nic więcej nie mialam juz czasu. Jakim cudem natomiast pamietam świetnie aksamitną rewolucję w Czechosłowacji i Havla przemawiającego z balkonu na palcu Wacława i własne wielkie wzruszenie.
Wando X, trzymam kciuki!!
Moniko „common room”, to chyba będzie świetlica
przynajmniej w tym kontekście.
Heleno, Miłosz zawsze dobry na wszystko!
Tak, Zono. Milosz i Pies Bobik, 😈
Witam na Ziemi! Bardzo jestesmy tu wszyscy zadowoleni z takiego obrotu spraw. Bardzo. 😈
Milosz dobry na wszystko to i moje motto. (Ten zreszta w bardzo swedenborgianskim duchu.) Psa Bobika nie stawiam w tak doroslo-zobowiazujacej jeszcze sytuacji, ale dobry on jest. 🙂
Zono, masz racje, ze swietlica. Wahalam sie przed uzyciem slowa swietlica, bo kojarzy mi sie on jakos z inna zupelnie rzeczywistoscia (zimne swietlowki, krzesla do prelekcji, pare bladych gazet, ogolna sztywnosc – cos na ksztalt swietlicy Walendziaka w „Czterdziestolatku”), ale moze moje skojarzenia juz nie odpowiadaja dzisiejszej rzeczywistosci. Common room mi sie kojarzy z milym klubowym pokojem, ze starymi, nieco zdezelowanymi fotelami, starymi lampami, zapachem neski i herbaty po angielsku pitej z niepasujacych do siebie, a jednak w sumie zgranych kubkow i filizanek, i mlekiem w lodowce ufnie zostawionym do uzytku dla wszystkich… Ale jest to raczej ogolny dylemat tlumaczy, gdy odpwiednie slowa sa w drugim jesyku, ale doczepione do nich strzepki rzeczywistosci jednak sa od siebie odlegle…
I witaj choc czesciowo na Ziemi. 🙂
Popieram w stu procentach zdanie Heleny na temat obrotu spraw u Sasiedztwa. 🙂 Tez sie szalenczo ciesze! 😆
A u nas za oknem – czyzby z tej okazji? 😉 – najprawdziwsze TROMBY i to w duzej ilosci. Tudziez lampki, lampiony, swieczki i inne swiecidla, w dlugim,muzykujacym pochodzie.
Tak naprawde ten pochod to jest swietowanie St. Martina, czyli polnocnoeuropejski odpowiednik Divali. 🙂
No nie caly polnocno-europejski, bo jest jeszcze Dzien Sw. Lucji w krajach skandynawskich – tez bardzo piekny. Ale przeciez im wiecej kuzynow Divali, tym lepiej. 😉 Staram sie sobie wyobrazic te swiatla za bobikowym oknem. U mnie teraz piekne slonce i juz trzeci dzien temperatury w okolicach 18 stopni w cieniu, wiec dorzuce to slonce jako troche wieksza lampke… 🙂
A, to sie dzieciaki uciesza z takiej duzej lampki. 🙂
Odnosze niejasne wrazenie,ze Uprzejmy Truposz usiluje wciagnac mnie do swojego kregu towarzyskiego przy pomocy wykonczenia w szybkich abcugach. Usilowalem wrzucic nowy wpis, ale chcialem, zeby przynajmniej tam byly polskie litery. Dalo sie to napisac tylko na boku, w notatniku, w sposob szalenie uciazliwy, bo przy kazdym robaczku trzeba bylo na nowo przestawiac klawiature z niemieckiej na polska. Ale poswiecilem sie, wykonalem te syzyfowa robotke, tylko ze kiedy przekopiowalem i przenioslem na blog, to sie okazalo, ze jednak nie przyjmuje tego kodowania i litery wychodza juz calkiem ni z gruchy ni z pietruchy. 👿
Poniewaz chwilowo nie wiem juz, co z tym Truposzem zrobic, to pojde zrobic kolacje, a potem sie zastanowie. Nawet jak on mnie ma wykonczyc, to wolalbym podczas tej operacji ostatnia wieczerze miec za, a nie przed soba. 😉
A tak czulam intuicyjnie, ze nie nalezy jeszcze z Ciebie robic doroslego wieszcza Bobiku, bo wieszcze wiadomo – najlepsi martwi, a ja wole sie cieszyc istnieniem jak najbardziej zywego Psa… 😉
Ja tam bym sie nie przejmowala tymi robaczkami. Moze wstaw tymczasowa wersje robocza, a jak wroci Laptok, to ja zamienisz na robaczkowa? Czasem zreszta zabawne rzeczy wychodza, gdy opuszcza sie znaki diakrytyczne, i moze sie okazac, ze przywiazesz sie do wersji bezrobaczkowej. 😉
Tymczasem przeczytalam z pewnym zdziwieniem i niedowierzaniem na temat propagowania polskiego modelu integracji religii z zyciem publicznym:
http://wyborcza.pl/1,97863,7230653,Tolerancja_takze_dla_krzyza.html
Tak, Moniko. Tam wszystko jest pomieszane i duzo jeszcze wody w Wisle uplynie, zanim etc.
Nie zapomne jak bodaj w Poznaniu premier Buzek zaporoszony na ponowne od czasu przedwojny otwarcie synagogi rozpoczynal swoje przemowienie od slow, „My, chrzescijanie…” zapominajac najwytrazniej, ze zaproszono premiera Polski, a nie chrzerscijanina. Bylam tym zgorszona, a potem dowiedzialam sie, ze jego mlody (i madrzejszy najwyrazniej) asystent namawial go, aby skreslil to odniesienie do „my, chrzescijanie”, ale premier sie kategorycznie nie zgodzil i wlasnie uwazal, ze to bardzo pieknie wymyslil.
A o „podziekowaniu” przez niego w tym samym miejscu Zydom, ze wzieli udzial w… powstaniu styczniowym ( w czyim imieniu niby?) juz nie wspominam. Totalna zenada. No i teraz ten Stepien, wybitny prawnik przeciez, ktory proponuje „integracje”.
A ja gratuluje sobie dzis, ze nie jestem brytyjskim premierem. WSzystkie dzienniki zaczynaja sie dzis bynajmniej nie doniesieniami z obchodow w Berlinie, ale od straszliwego nietaktu popelnionego przez Gordona Browna. W liscie pisanym od reki do matki poleglego w Iraku zolnierza, nie tylko popelnil kilka literowek, ale tez i przekrecil nazwisko – napisal Jamie James zamiast Jamie Janes. Walkujemy te sprawe od samego switu, juz premier zadzwonil z przeprosinami do matki zolnierza, juz jego biuro wydalo oswiadczenie, juz sekretarka tlumaczyla, ze list byl od serca, nikt go z personelu biura nie czytal i ze Brown nie widzi na jedno oko i jest troche dyslektyczny. Nic to! Komentaorzy jada po nim jak po burej suce, za przeproszeniem Bobika.
Dobrze, ze nie jestem premierem!
Rzeczywiscie, Heleno, chyba przejde na Twoje etc., etc. w sprawie Stepnia i jego pogladow na miejsce i role religii we wspolczesnym panstwie. A co do tej opowiesci o Buzku, to wole dyslektyka niedowidzacego na jedno oko od osoby, ktora mysli, ze wszystkim robi komplement przez zwracanie sie do nich per „my chrzescijanie”… Stepien mowi, ze chrzescijanie pierwsi wymyslili nieodpowiadanie agresja na agresje. Moze by sie przydal chociaz bardzo krotki kurs z religii swiata?
A o tym nieszczesnym liscie Browna, to i u nas mowia, wiec kregi na wodzie rozchodza sie szeroko.
Stepien z religii swiata zadnych kursow nie potrzebuje, skoro zna jedyna prawdziwa.
A co do nieszczesnego listu Browna, to pierwszy raz od czasu jego premierowania jest mi go naprawde zal. Pewnie sie zanadto z jego predykamentem utozsamiam. 🙁
No tak, dysleksja tlumaczy wiele, ale wysylanie listu z wyrazami wspolczucia do matki poleglego zolnierza ze skresleniami to juz raczej jakas dysleksja uczuciowa i dotyczaca manier (staroswieckie maniery naprawde ratowaly osoby, ktore mialy malo wyczucia sytuacji). Moze raczej objawy Aspergera…
To pewnie dlatego Brown był taki ponury w Berlinie.
Stępnie słyszałam wcześniej w Superstacji u Paradowskiej i myślałam, że źle słyszę.
Jotko, gratulacje 😀
Bobiku, Monika dobrze mówi, może być bez robaczków.
Tata przez ostatnia godzine probowal zarobaczyc wpis, ale polegl. No to rzeczywiscie bedzie bez robaczkow, nawet jezeli ktos uzna, ze to jest wyraz solidarnosci z Brownem. 😉 A jak Laptok do mnie wroci, to wloze prawidlowa wersje.