Inna strona
– No nie, z tą dynią na głowie wyglądam przecież jak kompletny idiota – zdenerwował się Bobik. – Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł się mnie naprawdę przestraszyć.
Labradorka dyskretnie przysłoniła łapą szeroko rozciągniętą w ziewnięciu paszczę.
– To już chyba dziesiąty kostium, który przymierzasz i jak dotąd w każdym z nich wyglądałeś jak… No, nie lepiej. Czy ty w ogóle wiesz, czego chcesz?
– Chciałbym wyglądać groźnie, wzbudzać szczękanie zębów i drżenie łydek – oświadczył Bobik. – Wszyscy myślą, że jestem miłym, łagodnym, wiecznie rozbawionym szczeniakiem i może nawet mają trochę racji, ale czy ja nie mógłbym chociaż raz w roku pokazać się od innej strony?
– Żeby pokazać inną stronę, trzeba ją najpierw mieć – zauważyła pragmatyczna jak zwykle Labradorka.
– A co, myślisz, że nie mam? – zaperzył się Bobik. – We mnie na pewno jest krwiożerczość, złośliwość, zadęcie, myśliwstwo i żądza posiadania. Tylko dotąd nie miałem okazji, żeby się do tego wszystkiego dokopać. Popełniłem ten błąd, że za bardzo skumplowałem się z Pozytywnym Imagem i teraz jakoś mi tak głupio powiedzieć mu nagle „spadaj, mam innego kolegę!”. Ale jest przecież Halloween, dziś bym mógł…
– Bobik, bądź realistą – osadziła go Labradorka. – Chyba nie sądzisz, że potrafiłbyś być wampirem, albo choćby wilkołakiem? Do tego trzeba jednak pewnych umiejętności, nie mówiąc już o warunkach naturalnych.
Bobik spojrzał z ukosa w lustro i opuścił łeb ze smutkiem. Nawet bez dyni i kretyńskich światełek jego postać nie miała w sobie nic wilkołaczego. A mimo to jakiś bliżej nieokreślony głos wewnętrzny przekonywał go uparcie, że szczeniacza przymilność nie jest wszystkim, co ma światu do zaproponowania.
– Czy nie mógłbym się przynajmniej przebrać za Psa Baskerville’ów? – zapytał z nadzieją.
Labradorka z trudem powstrzymała chęć trzepnięcia go w nadogonie.
– Tak, a ja za sukę policyjną – wycedziła jadowicie. – Jak wzbudzać przerażenie, to na całego.
Bobik wiedział, kiedy nie należy posuwać się za daleko. Nawet zaspokojenie palącej potrzeby dogrzebania się do ukrytych stron swej osobowości nie było warte rozwścieczenia Labradorki. Podszedł do rzuconych w kącie pokoju rekwizytów, wziął w łapy plastikową trupią czaszkę i pracowicie zaczął umocowywać gumkę za uszami.
Bobiku, nie trać nadziei! Chcieć to móc!
No widzisz, Kolego.
A ja nawet nie musze przebierac sie za Kota Wiedzmy.
Wystarczy jak wyjde na dach garazu w swym codziennym ubranku…. 😈
Bądźmy realistami. Chcieć dostać kotleta to niekoniecznie móc go dostać. 🙁
Mordko, o przebraniu się za Czarnego Kota też myślałem, ale bałem się, że moi kumple potraktują mnie jak Czarną Owcę. 🙄
Kolor nie jest wazny. Wazna jest godnosc i poczucie wlasnej wartosci. Kociosc. 😈
Eee, chyba nie tak do końca. Jak cię widzą, tak se myślą. A poza tym wyobraża kto sobie Wiedźmę z zielonym Kotem w czerwone kropki? 😯
Zielony w czerwone kropki to moze byc nocnik, a nie Kot.
A mowilam wczoraj, zeby zaadoptowac koze – czarna od razu odpowiednio sie kojarzy, i pokazanie sie z nia na postronku na przyjeciu halloweenowym na pewno zrobiloby piorunujace wrazenie. 😀
A u nas calkiem halloweenowo, bo spory wiatr (45 mil na godzine) porywa liscie i kreci nimi w calkiem imponujacy sposob. Nawet nie trzeba sie przebierac – choc oczywiscie mozna. 🙄
Gdyby czarna koza pokazała się na przyjęciu z nieskonsumowaną dynią na postronku, na znawcach kóz też mogłoby to zrobić piorunujące wrażenie. 😆
No, to jest wieczor przedziwnych wydarzen, wiec kto wie? 😆 A jak juz nie mozna kozy na postronku ze wzgledow praktycznych, to mozna chociaz kozia brodke sobie przyczepic i napawac sie wlasnym lekko diabolicznym wygladem. 🙄 Strachu i drzenia lydek pewnie nie wywola, ale odpowiednie skojarzenia moze tak. 🙂
Kozią bródkę mi przycięli, srebrny głosik skradli… 🙁
No, dobrze. Moge sie ewentualnie przebrac za szara puchata koze bez rogow z duzymi siwymi wasami.
To czemu nie od razu za Einsteina? 😆
Za Einsteina to trzeba sobie jeszcze dobrze naelektryzowac siwy puch na glowie. 😆 A co do tej brodki, to rzeczywiscie wielka strata naturalnych halloweenowych walorow… 🙁 Z tym, ze na pocieche, zamiast srebrnego glosiku lepiej dzisiaj miec troche bardziej straszacy… 😀
Za Einsteina to się może przebrać Sokrates, ale wygląda na to, że on jest „ponad to”, wyleguje się rozciągnięty na kanapie.
Najprawdopodobniej obmysla jakas teorie. Nie kazda praca polega na machaniu lopata. Niektore potrzebuja wygodnej kanapy i ciszy.
No wlasnie – fizyk teoretyczny potrzebuje tylko kawalka papieru, olowka, i nieco wyobrazni (do Gedankenexperimenten). Wyraznie zajecie kanapowe…
Sokrates przebrany w Halloween za Einsteina 😆
Głosik mógłbym sobie na dziś faktycznie wypożyczyć od Armstronga. Mógłbym się pojawić na przyjęciu wśród strzyg, upiorów i innych straszydeł, żeby zaśpiewać z uczuciem „What a wonderful world”. 😀
A nawet sa teoretycy co nie potrzebuja ani olowka, ani tym bardziej papieru. Wystarczy wygodna kanapa i zeby im nikt nie zawracal lba i sie nie pchal z nieproszonymi pieszczotami. Wiem co mowie.
Mordko, olowek i papier potrzebne do ewentualnej publikacji wynikow teoretyzowania. Jak nie masz ochoty publikowac, to rzeczywiscie niepotrzebne. Choc podejrzewam, ze cos tam jednak wydrapujesz pazurami na kanapie. 🙂
Bobiku, taki glosik jak najbardziej. Ale od Satchmo to ja wlasciwie moge wszystko. I nie zapomnij akompaniowac sobie na trabce. Jakbys nie mogl, to sa posilki. 😀
Posiłki? Jeżeli nie wegetariańskie, to dawać je szybko! 😀
Już teraz wiem, czemu wybitnym terroretykiem nie zostałem. Za bardzo na pieszczoty jestem łasy. 🙁
No przeciez wiesz, ze Tobie zawsze posylam miesne, bo to dopiero jest pieszczota dla psiego podniebienia (z wyjatkiem gdy jestes chory, i przyjmujesz cos z soczewicy, albo jakas chrupka somose). 😀 Ale mialam tez na mysli wsparcie przy Twoim ewentualnym solo na trabce… 😆
Widzę, że chcąc nie chcąc będę musiał przysolić na tej trąbce. Nie jestem w końcu taki durny, żeby się nie dać przekupić. 🙂
Ale wydaje mi się to poważną złośliwością ze strony losu, że akurat dziś jeden blogowy wampir jest odkompiony, a drugi gdzieś się włóczy i nie daje znaku nieżycia, mimo że ciemność już zapadła. Halloween Party bez wampirów to chyba jeszcze większy obciach niż koza bez bródki. 🙄
Uwaga ❗
Strzygi będą wpuszczane na party wyłącznie po oddaniu nożyczek do depozytu w szatni.
Strzyżenie uszami surowo wzbronione!
Uprasza się o niewodzenie szatniarza na manowce.
Dzień dobry wieczór! 🙂
Dzieci też już u nas były, postraszyły, „pożebrały” i …. się zmyły 😉
Radek i Guido podobno są zadowoleni ze spotkania, tylko Francja lekko obrażona 😉
Bobiku, zgłosiło się zastępstwo, twierdzi, że wieczorami „typem staje się upiornym” 😉 Może Ci się nada: http://www.youtube.com/watch?v=IqdAbnnQm14
Jak Halloween to te ciągłe dzwonki do drzwi, przeciągi i dziwne upodobanie do cukierków, to ja dziękuję. Nie lubię cukierków, ani zamieszania. Wolę pospać.
KoJaKu, u nas dzieci jeszcze nie były, ale właśnie je słyszę u sąsiadów. Gdzie ja w domu znajdę jakieś cukierki? 😯 Ja czegoś takiego nie jadam, zupełnie jak Sokrates, a ci domownicy, którzy jadają, robią to tajnie w samochodzie, żebym się nad nimi nie pastwił. 🙄
Beato, nasze wampiry są wprawdzie niezastąpione 🙂 ale typ upiorny teraz się przyda do robienia efektów dźwiękowych. A rano apetyczną jajecznicę może zrobić i liryczną kawę do łóżka podać. 🙂
Jajecznicę? 😯
Ha, ha, ha, ha, ha, ha…
Jucha-ha! Jucha-ha! Krwawą Marry raz! Spragnionym…
Wampir z juchą się pojawił,
gest miał, wszystkim więc postawił –
jucha bucha, jucha tryska,
cieszą strasznie się ludziska,
strzygi strzygą, Bobik wyje
i pod ząb nadstawia szyję,
to najlepsza jest zabawa,
kiedy Mary mocno krwawa. 😯
Witam wszystkich, ze szczegolnym uwzglednieniem naszej ekspozytury w Londynie tzn Heleny i Kota M.
Wrocilismy ze spaceru. Jest pieknie. Szare i niebieskie grozne niebo, silny wiatr przewiewa liscie, na drzewach juz ich prawie nie ma. Pogoda very Halloweeny. Listopad toc prawie juz, miesiac ktory lubie, bo nie w nim wlasciwie nic do roboty. Tylko czytac ksiazki, palic w kominku itd. Dzieci beda straszyc jutro, zawsze w ostatni dzien pazdziernika.
Rozmawialismy wczoraj w pracy o naszych roznych obyczajach w te dni pazdziernikowo- listopadowe. Anglicy mieli swoja Bonfire Night 5-go listopada, nie ma to zwiazku ze zmarlymi. Polacy celebruja Swieto Zmarlych (ale chyba nie chodzilo sie w to swieto do kosciola, ani nie bylo specjalnych modlitw z tej okazji o ile pamietam). Meksykanie maja rowniez swoje Swieto Zmarlych w ten dzien tyle, ze nie tylko ich odwiedzaja i porzdkuja groby, ale jeszcze z nimi tam piknikuja, tancza i spiewaja.
Na obiad pochwale sie, ze robie tradycyjne mielone, ziemniaki i marchewke z groszkiem. Rarytas, nieprawda?
króliku czy mogę przyjść na groszek z marchewką? .. No tak, jak tylko o jedzeniu.. 🙂
Bobiku w u Słowian owe dąbkowo- świeczkowe święto jest nieznośne z powodu korków. Proponuję aby Święto Zmarłych było obchodzone bez samochodów a na cmentarze ciągnęły tłumy opatulonych zjaw .. zanurzone we mgle. .. pa
Jarzebino, ja rowniez najbardziej lubie o jedzeniu. Groszku z marchewka jest pod dostatkiem, zeby sie podzielic z toba jak najbardziej. Na koniec gotowania dodaje garsc parmezanu i lyzke albo dwie masla.
Ha! U mnie też był dziś groszek! Ale bez marchewki i bez mielonego, za to z łososiem. 🙂 Przyprawiony estragonem, chili i imbirem, co groszkowi dodaje nieco rumieńców, bo on czasem blady biedaczek bywa. Zaprosiłbym Jarzębinę na degustację, tylko nie jestem pewien, czy ona lubi takie wydziwianie kulinarne. 😉
Króliku, mam nadzieję, że Twój ząb się już całkiem uspokoił i możesz bezboleśnie czytać przy kominku. 🙂
To meksykańskie Święto Zmarłych zawsze mi się wydawało szalenie fascynujące i zastanawiałem się, czy przypadkiem taki srosunek do śmierci nie jest zdrowszy od naszego, europejskiego, pełnego lęku i nieprzyjmującego do wiadomości, że śmierć jest częścią życia.
Nieprzyjmowania do wiadomosci nie tylko smierci ale i starosci – ale moze to takie nowe dzieje, jakby tak pogrzebac w troche zamierzchlych czasach….
A u mnie dzis zgodnie z duchem dnia: A kysz! 🙂
Bobiku, moja dentystyczna traume mam za soba az do czwartku, kiedy to mam nastepna wizyta u endodonty (mam nadziej ze to jest po polsku).
Wando, ale takie prawdziwe kysz, czy tylko halloweenowe, z przymrużeniem oka? 😉
Dowiedziałem się czegoś zabawnego i zaraz podaję dalej, ale w formie zagadki. Czy wiecie, dlaczego w Chinach w jednym dniu w roku dramatycznie wzrasta sprzedaż pampersów? 🙂
hehe – prawdziwe, tylko troche mi sie brzegi przypalily 🙂
Bo musza wysiusiac roczna norme przewidziana Planem Piecioletnim?
Odpowiedź nieprawidłowa, zgadujta dalej. 😉
Bo Rzad i Partia oglosily jeden dzien w roku dniem kiedy w toaletach publicznych prowadzony jest remanent?
Sformułujmy to tak: odpowiedź nadal jest nieprawidłowa, ale kierunek myślenia nie tak całkowicie niedorzeczny. 😉
Poddaje sie (tylko prosze nie rzucac sie na mnie z pocalunkami).
Nie drecz i powiedz, Bobik.
Moze to dzien jakichs masowych demonstracji, kiedy pewnie wystepuje problem z dostepem do public facilities?
U mnie obiad (dosc podobny do obiadu Krolika) juz zjedzony, a dzieci, odpowiednio przebrane, poszly zbierac halloweenowe lupy, podczas gdy ja siedze w domu i podobne lupy wydzielam dzieciom sasiadow. W sumie wychodzi na zero.
Właściwie należałoby Jotce, jako specjalistce od Chin, dać szansę pozgadywania, ale nie wiem, czy Mordka do rana nie popełni samobójstwa wskutek niezaspokojonej ciekawości. 😯
Jak dzieci wroca z lupami to obejrza dokladnie lupy pod lupami 🙂
😆
Czy na Halloween wciaz daja slodycze czy teraz dzieci oczekuja sie iPodow?
Przyznam zupelnie szczerze, ze one nigdy tak naprawde lupow nie jedza… 😆
Wlasnie rozdalam troche czekoladek zwartej grupie mlodych zakonnic (wiek 12 – 14 lat). Pytam sie z jakiego zakonu (przebrane byly za dominikanki), a one mowia rezolutnie „nie wiemy, wiec niech bedzie Concord nuns”. 😆 Moga byc Concord grapes, moga yc Concord nuns… (Moje poszly jako Hermes-Zosia i Persefona-Matylda.)
Na razie jeszcze slodycze, Mordko, ale pewnie za pare lat (i jak troche przejdzie kryzys) to kto wie…
No dobra, podam rozwiązanie, żeby Mordka w spokoju ducha doczekał jutra. Faktycznie chodzi o dostęp do przybytków użyteczności, ale nie ma to nic wspólnego z rządem i partią, tylko z tradycją. Chińczycy tradycyjnie na ichniejszy Nowy Rok wyjeżdżają do rodziny i to w większości pociągami. Ponieważ miejsca w pociągach jest w tym dniu jakby mniej od ludności, to ścisk panuje niemożebny i dojście do toalety nie wchodzi na ogół w grę. Toteż każdy rozsądny Chińczyk (a jest ich wieeeelu) kupuje przed podróżą pampersa, a następnie podczas podróży nie próbuje walczyć z wiatrakami i przepychać się tam, gdzie dostać i tak się nie da, tylko pozostawia sprawy ich naturalnemu biegowi i liczy na to, że pielucha nie przemoknie. 😉
Praktyczni Chinczycy. 😉 Byl taki dosc zabawny odcinek Seinfelda, w ktorym jeden z bohaterow kupil sobie urzadzenie o nazwie „Stadium Mate” z dosc podobnych powodow (z zamiarem korzystania na meczach baseballowych, zeby sobie nie przerywac ogladania). Z tym, ze jak to w komedii, jednak zaczelo przeciekac (a wyprobowywal je przy pomocy sporej ilosci puszek z piwem)…
Tradycyjną puszkę z piwem w tłoku jednak łatwiej utrzymać, niż tradycyjną czarkę z gorącą herbatą. 🙂
Tak, Bobiku, z tym, ze nie wchodzac w szczegoly, to urzadzenie bylo do radzenia sobie ze skutkami picia piwa (skomplikowany system, za ktory Seinfeld calkiem sporo zaplacil), a te sa jednak identyczne ze skutkami picia goracej zielonej herbaty. 😆
Przed chwila odwiedzil mnie sympatyczny Juliusz Cezar (moze 7 lat), z dwiema wesolymi syrenami (okolo 10 lat), a przedtem obdarowalam czekoladkami bardzo milego Elvisa (11 letniego, na oko). Zdaje sie, ze zwieksza sie czestotliwosc dzwonkow do drzwi. iPodow nikt dotad nie zadal. 🙂
Sluchajcie, sluchajcie… Dalabym sobie glowe uciac, ze 31-szy jest jutro. Zasiedlismy do pozniejszego obiadu, a tu dzwonek do drzwi i stoja u drzwi poprzebierane dzieci a w domu ani cukierka. Nie wiem czy uwierzyly w moje wymowki. Pedem pojechalam do Zellers’a gdzie okazalo sie, ze po raz pierwszy w historii nie maja juz Halloween candy. Ale jakos je znalazlam i siedze w domu bez wygaszonych swiatel, tylko szczesliwa, ze moge rozdawac te cukierki.
Kroliku, co prawda nie z Halloween, ale tez sie nam zdarzalo czasem pomylic daty (raz mialo to cos wspolnego z biletami do teatru). Halloweenowe rozdawanie cukierkow to dla mnie tez zawsze przyjemnosc. Wlasnie przyszli do mnie pies Pluto, jedna diabliczka, i dwa czarne koty. A u Ciebie jakie kostiumy?
No, ja tą plastikową trupią czaszką dopiero zrobiłem furorę. Zebyście widzieli, jaki wielki worek kości do tego nazbierałem. 😀
Musze powiedziec, ze piraci, The Addams Family (moi ulubiency), Frankenstein to moi ulubiency.
Ale duzo jest ksiezniczek, szkieletow, zwierzatek i action figures. Dobre Piesy na wygnaniu w ogrodzie, bo niestety brak im manier w przyjmowaniu gosci (obskakuje dzieci, wachaja je i probuja lizac).
A u mnie zadnych szkieletow nie bylo dotad, action figures tez jeszcze nie, za to wlasnie przyszedl do mnie 10-letni Dante w wiencu z lisci laurowych. Widac taka lokalna concordzka specyfika…
I moje dzieci wrocily, niezwykle zglodniale, wcale nie rzucajace sie na slodycze. Juz bardziej zjadlyby jakas zupe na kosciach (nie kazdy moze ogryzac na surowo, jak Bobik). 🙂
O 8-mej 15 i my zamykamy nasz teartrzyk i gasimy swiatlo na ganku i swieczki. Starszym dzieciom, o krok od doroslosci, ktore o pozniejszej porze probuja sie zalapac na dzieciece slodycze, dajemy odpor i mowimy stanowcze nie, zegara nie da sie cofnac, to se ne vrati… Nie mozna palic paierosa na rogu ulicy, a potem przedstawiac sie jako slodkie niewinne malenstwo…
Sorry, tak się zagadałem telefonicznie z Kotem Mordechajem, że nie byłem w stanie brać udziału w wartkim nurcie halloweenowych rozważań. Niemniej jednak lepiej późno niż wcale chcę stanowczo zaprotestować przeciwko alboalboizacyjnej teorii Królika. Na pytanie, czy można o 2.11 palić peta na rogu, a następnie o 3.27 przedstawiać się jako słodkie maleństwo odpowiadam z całą dostępną mi mocą, która niech będzie ze mną: można ❗
Witam 🙂 za oknem przepiekny dzień 🙂
Bobiku, kiepski ze mnie ekspert od Chin. Odpowiedzi na wczorajszą zagadke nie znałam, choć chińskich toalet, a jakże, również tych w pociągu doświadczyłam. Ciężkie przeżycie. Jeździłam tylko pociągami, w których liczba pasażerów nie przewyższała liczby miejsc, ale i tak nie było łatwo.
W pociągach toalety zamykane są na parę minut przed dojazdem do stacji i otwierane pare minut po jej opuszczeniu. Bywało, że pociąg sobie stał i stał i stał … no właśnie, nie było łatwo.
Zastanawiam się czy w chińskich pociągach rzeczywiście jeździ więcej pasażerów niż jest miejsc. Nie jestem tego pewna.
Samo dostanie się na dworzec kolejowy już stanowi nie lada wyczyn. Zaczyna się od tego, że przed wejściem do budynku dworcowego rozstawione są specjalne płotki i podobnie, jak na lotniskach, przechodzi się korytarzami, pod czujnym okiem bardzo licznie zgromadzonych policjantek, policjantów i jakichś innych służb mundórowych. Dochodząc do drzwi budynku dworca należy okazać bilet. Następnie przechodzi się przez dokładnie taką samą odprawę bagażową, jak na lotnisku. Po jej przejściu bilety kontroluje obsługa kolei i kieruje do specjalnej poczekalni. My byliśmy kierowani do poczekalni z „soft chairs” – tak było napisane nad drzwiami poczekalni i widziałam, jak wypraszano z tej poczekalni niektórych Chińczyków. Czekanie w tej poczekalni jest obowiązkowe ponieważ na dworcu trzeba być z odpowiednim wyprzedzeniem. Na peron nie mozna pójść bo wejście jest zamknięte. Więc pozostaje przymusowe siedzenie w poczekalni. W niektórych podawana jest darmowa kawa i herbata i oczywiście na ścianie wisi przeogromny ekran telewizora. Nasza czwórka wyciągała karty i spokojnie (ha, ha!) grała w brydża. Na dwadzieścia minut przed planowanym odjazdem pociągu drzwi od przejścia na peron są otwierane. Przed wejściem do wagonu bilety są ponownie sprawdzane.
Te wszystkie procedury stosowane są nie tylko ze względu na bezpieczeństwo. Jest to sposób zapobiegania koczowaniu tłumów ludzi na dworcach. A byłyby to niewyobrażalne tłumy. Z tego co nam mówiła nasza pilotka, ludzie koczują nieraz całymi dniami, w okolicach dworca, w oczekiwaniu na bilet kolejowy. Jeżeli jadą potem tak zwanym pociągiem osobowym, czyli często się zatrzymującym na stacjach, to możliwość skorzystania z toalety jest naprawdę niewielka. Nawet w przypadku liczby miejsc siedzących i leżących pokrywających się z ilością pasażerów.
Tłumy na dworcach, my byliśmy o okresie świątecznym, wolnym od pracy, są niewyobrażalne. Najgorzej było w Pekinie. Jeżeli ogladaliście kiedyś tłumy oczekujące na poświąteczne wyprzedaże, to jest to dość zblizony obraz. Z akcentem na zbliżony. Po prostu mrowisko. Co ciekawe w tym tłumie nie było specjalnie odczuwanego napięcia czy agresji. Czasem ktoś pomagał sobie łokciami, ale mam wrażenie, że była to bardziej kwestia manier niż agresji.
oczywiście „mundurowych” 🙁
czas mojego poprzedniego wpisu: …. 09, 09:09, dla Chińczyka byłby to z całą pewnością ważny przekaz, znak, wróżba … niestety nie potrafię odszyfrować jaka … zakładam, że dobra dla mnie i całego Koszyka 🙂
Dzień dobry 🙂 Wróżba musowo dobra, bo innych tu nie wpuszczam. 😎
Ten opis chińskiego podróżowania pociągiem jest niesamowity – dobrze, że wywołałem wilka z lasu przy pomocy zagadki, bo inaczej Jotka może by nie pomyślała o tym, żeby akurat to opisać. 😉 A stoicyzm Chińczyków wobec różnych takich dopustów (bo mają ich przecież dużo więcej, niż tylko podróżowanie) chyba szczególnie mocno uświadamia, jak bardzo inny jest to świat. Już sobie wyobrażam Francuzów czy Włochów cierpliwie i bez napięcia, w niewyobrażalnym tłumie, godzinami oczekujących na pociąg, he, he.
Nie mam żadnych bliższych danych, ile luda pcha się do pociągów w chiński Nowy Rok, ale znając tamtejszy szacunek dla tradycji (tylko proszę mi w tym miejscu Rewolucją Kulturalną nie wymachiwać, bo to było i minęło), wszyscy, którzy mają dojechać, jakoś dojadą. 😉
Warto poświęcić kawałek niedzieli na przeczytanie: 🙂
http://wyborcza.pl/1,75480,7170992,Jak_Pomianowski_dobil_do_Moskwy.html
Mojej lekturze Pomianowskiego, towarzyszylo uczucie, ze jestem juz bardzo leciwa skoro pamietam i miejsca (obwod warsayslowgradzki w Donbasie, ktory sie nie zmienil zbytnio w czsasch kiedy mieszkalam tam w latatch 50-tych)) i niektorych ludzi przez niego opisywanych ( w tym serdecznego szkolnego kolege mojego Ojca – jednego z dwoch, ktorzy przezyli wojne z calej klasy maturalnej z warzsawskiegfo Gimnazjum Magnusa Krynskiego).
Dzis w nocy tez tak myslalam ogladajac doniesaienia z Moskwy, gdzie pobito i aresztowano kilkadziesiat osob bioracych udzial w demonstacji „Innej Rosji” protestujacych na rzecz swobod obywatelskich.
W tlumie demonstrantow zobaczylam dobra znajoma z czasow amerykanskich, wybitna dysydentke Lude Aleksejewa, stojaca dzis na czele KOmitetu Helsinskiego w Moskwie. Wyglada tak staro, ze pewnie bym jej nie rozpoznala, gdyby reporter BBC nie wymienil jej z imienia i nazwiska. Bylam wiele razy w domu Ludy, wystepowalysmy razem w roznych panelach na spotkaniach organizowanych przez amerykanska centrale zwiazkowa AFL-CIO, bylysmy razem zaproszone do Toronto na konferencje poswiecona praktycznym metodom pomagania i podfinansowywania rodzacej sie Solidarnosci (strajki jeszcze trwaly). Wyjazd pamietny i z tego wzgledu, ze stojac w kolejce do „Departures” na lotnisku Kennedy’ego przed odlotem do Toronto odkrylysmy, ze i ona i ja zostawilysmy w domu paszporty! Kanada byla tak bliska zagranica, ze obie zapomnialysmy, ze to jednak inny kraj. Ale nas wpuszczono i wypuszczono, choc denerwowalysmy kwestia powrotu sie przeze cale trzy dni trwania konferencji. 😳 😳
POtem kontakt sie urwal, bo ja wyjechalam do Londynu, zas Ludmila Aleksiejewa powrocila do Moskwy po rozppadzie ZSRR. Jest piekna, odwazna i szlachetna stara kobieta – z moich malo szlachetnych obliczen wynika, ze jest po osioemdziesiatce.
Trzaby zaczac cos spisywac.
Znowu wlazlam Mordce na dzialke. Alzheimer.
Tam u Pomianowskiego pada zdanie, ze glebokie przyjaznie rodza sie ze wspolnoty przecztytanych ksiazek. Tez tak od dawna uwazam i tak sie zrodzilo wiele najwazniejszych przyjazni w moim zyciu, m.in, z E., ale nie tylko, nie tylko.
I Pomianowski wspomina w tym chyba wlasnie kontekscie ksiazke „Taszkent – miasto chleba” (Takszkient, gorod chlebnyj). Jak dobrze ja pamioetanm z dziecinstwa! I nawet nie tyle sama ksiazke, jak to jak gleboki slad we mnie zostawila. Nie pamietalam jej autora, ale pamietam bardzo dobrze, ze zaczyna sie podroza do Miasta Chleba – malego chlopca, chyba bezprizornego, ktory niemal umiera z glodu.
Ktos go zgarnia na dworcu i zaczyna bardzo ostroznie odzywiac – jakims rzadkim rosolem, gdyz nakarmienie dawno glodujacego do syta moze spowodowac smierc. To zapamietalam na cale zycie i to czesto powraca w snach. No i sam tytul – Taszkient, gorod chlebnyj, zawsze powraca kiedy mowa jest o Taszkencie.
W kwestię leciwości, jako szczeniak szarmancki wobec dam, nie będę się zagłębiał 😉 , natomiast jak chodzi o spisywanie, to nie będę pierwszym, który jęknie: Heleno, a weźże, zróbże! W końcu nawet takie luźne fragmenty wspomnień pisane na użytek blogu można wrzucać do jednego dokumentu w kompie, a kiedyś, w nagłym napadzie pracowitości poukładać je chronologicznie i dorobić słowo wiążące. 😉
To gwałtowne nakarmienie głodujących rzeczywiście było przyczyną niejednej śmierci, kiedy np. Amerykanie wyzwalający obozy koncentracyjne i przerażeni stanem więźniów oddawali im wszystkie swoje racje żywnościowe. Wygłodzeni i wycieńczeni ludzie rzucali się na czekoladę, konserwy i mleko skondensowane, a potem wielu z nich nie przeżywało nawet jednej nocy.
We wspomnieniach tych, którzy przeżyli, bo wiedzieli, że z głodu trzeba wychodzić ostrożnie, często pojawia się taki motyw, jak strasznie trudno było posłuchać głosu rozsądku i powstrzymać się od rzucenia się na te wszystkie od lat niewidziane łakocie.
Gdybym wyzwalala oboz, to pamietalabym wlasnie, ze trzeba karmic najpierw rosolem, przechodzac do rzadkiej kaszki 😆
A mnie z kolei niegdysiejsza lektura obozowych wspomnień bardzo się przydała przy karmieniu ozdrowieńca po operacji jelita, który do tej operacji też musiał mieć kichy absolutnie puste i powolutku, ostrożnie je napełniać. Chudy rosołek na początek, a jakże.
Napad pracowitości – mam na myśli pisanie – pilnie potrzebny!!!
Tak, dla Bobikowego apelu w sprawie spisywania wspomnień!
Co do leciwości, to bardzo lubię patrzeć na piękne twarze starych ludzi. Piękne pięknem dobroci, miłości i mądrości.
Może kogoś zainteresuje: dzisiaj o 15.10 w TVP Kultura „Zdążyć przed Panem Bogiem”. Krall, Edelman, Zapasiewicz.
Zainteresuje, ale co z tego. 🙁 Najpierw trzeba by mieć odbiór. 🙁
Tak sobie właśnie kombinuję, że ktoś cierpiący na chroniczne, zakaźne napady pracowitości bardzo by się na blogu przydał do zarażania reszty towarzystwa. Jeżeli ktoś taki istnieje, niech się szybko ujawni!
Obiecuję, że nie będzie z powodu swojej przypadłości dyskryminowany. 😆
Zdolna ale leniwa bylo w swoim, czasie moim drugim imieniem, wiec raczej nie grozi mi dyskryminacja na blogu.
Mordechaju, czy wiedziałeś, że w wyniku rozkładu nikotyny powstaje kotonina? 😯 😯
Słowo honoru, że tego nie wymyśliłem, tylko wyczytałem.
Kroliku- to tacy podstarzali przebierancy nie mieliby u Ciebie szansy 🙂 dobrze, ze chociaz Bobik sie ujal (powrot do tematu z powodu duzego przesuniecia czasowo-pobalowego 🙂 )
http://picasaweb.google.com/WandaTX/PodstarzaliPrzebierancy?authkey=Gv1sRgCOHQ0dGI3tfangE#slideshow/5399141546441017618
O, tak, u mnie ci przebierańcy zawsze mogą liczyć na kieliszek cukierków. 😆
U mnie tez. 😆 Swietni Wando, zwlaszcza to moherowe przebranko. 🙂 A u nas calkiem spore nastolatki tez chodza, i tez im sie jeszcze cukierki daje – ale to chyba rzeczywiscie jest kwestia lokalnego obyczaju. Zas dorosli robia sobie kostiumowe imprezy – takie jak u Wandy. Nawet w pracy w Halloween ludzie czesto pokazuja sie w kostiumach. Jak tak poskrobac, to sie okazuje, ze Bobik nie byl pierwszy, ktory znalazl patent na (czesciowe) niedorastanie. 😉 Co nie znaczy, ze mu sie jego wersja niedorastania dobrze nie udaje. 😀
A co do wywiadu z Pomianowskim, to tez wlasnie uderzyla mnie fraza „wspolnota przeczytanych ksiazek”, i pomyslalam sobie, ze i u mnie sie to sprawdza. Z tym, ze najbardziej chyba lubie, gdy czesc z nich to sa te same ksiazki, a czesc to sa ronze ksiazki – ktore ktos mi polecil, albo ja komus polecilam – i tak sie tez tworzy ta wspolnota. Ale ogolnie chodzi o pewna wrazliwosc, temperament czytelniczy, i tym podobne…
No, tak, wlasnie tak.
Tylko Bobik i Peter Pan nie dorastaja…
Wando, dorosle przebierance i chec zabawy jak najbardziej pochwalam i zyczliwie zazdraszczam (??!!). Mam nadzieje ze moherowe przebranko nie jest copyrighted, bo zamierzam sama wykorzystac.
Dzisiaj dzien grabienia jesiennych lisci, ale to nie na mnie wypadlo grabienie.
Jerzy Pomianowski niezwykły człowiek. Zbliża sie 90-tki i absolutnie wszystko pamięta.Jestem prawie pewna, że udzielając tego wywiadu, niczego nie sprawdzał tylko po prostu opowiadał.I pewnie wszystko się zgadza, adresy, nazwiska, imiona, daty! A po za tym ciągle w rozjazdach miedzy Krakowem, Warszawą, Moskwą , Paryżem, Rzymem. Warto pamiętać, że to tłumacz Archipelagu Gułag Sołżenicyna, i już ten fakt zapewnił mu na trwałe miejsce w historii.
Pod tym wzgledem przypomina mi pisarza i tlumacza Waclawa Solskiego, ktory tez pojawia sie w tej jego opowiesci. Tez mial chyba ze sto lat w chwili smierci, i tez byl stale w biegu, w pisaniu, w opowiadaniu historii i historyjek, w przyjmowaniu przyjaciol i pojeniu ich koniakiem.
Drogi Profesor… już nieraz stosował wobec mnie szantaż moralny, kiedy chciał, żebym mu coś napisała do „Nowej Polszy” 😀 On to potrafi… nawet jak totalnie nie mam czasu, muszę się poczuwać do obowiązku 😆
zimno…
Wypadło mi dziś znienacka Popołudnie Bez Kompa, a i wieczór takiż, ale jutro od rana powinienem być na posterunku i robić fikołki. 😉
No to do jutra 🙂
dalej zimno…
… i wietrznie 🙁
foma, zaglądnęłam wczoraj poźnym wieczorem do Tom’s Diner, bardzo miłe wrażenia, wyjątkowy klimat 🙂
jotko, dziękuję za miłe słowa, zapraszam do częstszego zaglądania, w barze zawsze cieplej niż na dworze 😉
Ale w barze nie ma słoneczka!
Ale jest słonecznik! Słońce też jest czasem, jak ktoś się upomni 😉
Dzień dobry. 🙂 W razie czego służę słoneczkiem elektrycznym. Mnie chwilowo niepotrzebne, bo mi ogrzewanie naprawili. 😉
Muszę zaraz spróbować złapać telefonicznie i odstraszyć kominiarza, który tak mnie coś polubił, że niemal co miesiąc chce mi szczęście przynosić, a potem rachunek przysyłać. Znowu w skrzynce leżało zawiadomienie, że mam dziś siedzieć w domu i czekać na wymiatanie sadzy. 😯
foma, dziękuję 🙂 nie wiem tylko czy się nadam 🙁 nie za wiele przeczytałam, ale mam wrażenie, że obowiązują tam wyrafinowane stroje, zważywszy na nastroje 🙂 jakieś boa, woalki, w urękawicznionej ręce długa fijka z cygaretką i takie tam … przeurocze zresztą … cyganeria, „Piękny, piękny jest Berlin” itd.. U mnie jedynie stare boa mozna znaleźć na stanie, a konkretnie na kutym wieszaku na ścianie, gdzie razem ze starymi torebkami, szalami, etc. stara się robić klimat. No ale chyba nie przyjdę do baru z własnym wieszakiem – ciężki i duży. Pod wieszakiem stoi wózek z lalką z początków ubiegłego wieku. Może zakutać się w te szale, wózek wziąć dla niepoznaki i wkraść się chyłkiem do tego wytwornego baru, że to niby niemowlę ciepła potrzebuje … no wiem, że to prosty pomysł, ale innego nie mam, jak narazie … 🙂 ale z drugiej strony niemowle w barze!!! ale bym sobie narobiła!!!
jotko, nie przesadzajmy, bar to nie dwór książęcy. do kawy nie ma specjalnych strojów, a nastroje są zmienne. bar jest strefą wolną od przymusu, można bywać i siedzieć cicho, bywać i gawędzić, bywać i tylko kawę potem zamówić albo co innego. na siłę to tylko śrutownik i młockarnia 😉
Jotko, dzisiaj do baru można się wkraść w jakimkolwiek stroju, bo i tak wszyscy plecami odwróceni. 😉
Uprzejmie informujemy, że będziemy dziś wysadzać. Prosimy o obecność w domu dorosłego domownika…
Ale chyba nie z siodła? 😯 Bo wtedy i dorosły może nie pomóc, albo, co gorsza, sam zostać wysadzony… 🙁
foma 9:45,
a to ten bar jest tylko kawowy? 🙁
foma 10:22,
??????????!!!!!!!!!!!!
Ponieważ ja ten bar już dobrze obwąchałem, to mogę zawiadomić, że od przymusu może on i wolny, ale prymus na pewno w nim jest. 😆
A do kawy zeen pod stolikiem sobie procenty często dolewa, ja nieraz też, więc i Jotce możemy coś chlapnąć 😉
No i chlapnął Bobik… 😆
jotko, wymiatanie sadzy czyli wysadzanie. proste
znaczy się Bobiku, „łżeniemowle” odstawić, a piersióweczkę, i owszem, zabrać? no bo ile można na tak zwany „krzywy ryj”? , a i koleżeństwu szacunek też się godzi okazać 🙂
Piersióweczkę zawsze zabierać. To jest tzw. zasada nr 1. 🙂
Kominiarz sranowczo twierdzi, że przyjść i kontrolnie wysadzić musi, ale to idzie jeszcze na stary rachunek. Dobre i to.
Mogę per procura łapać za guziki, proszę tylko w porę złożyć zamówienia. 😆
Szukam kogoś, kto by wziął mnie na utrzymanie, wymagania mam duże/b.duże. „Jeszcze rano” a już takie interesujące zaproszenia. E.Adamiak znam z jej tekstów w Tygodniku Powszechnym, interesujące i sensowne. M.Piątkowski, niezaleznie jaki ma się stosunek do egzorcyzmów, jest człowiekiem wyjątkowym i zawsze warto posłuchać co ma do powiedzenia, nawet jeżeli się nie podziela jego poglądów. Do wieczora przyjdzie ich jeszcze pare.
Bywanie na tych interesujących wykładach, potem rozmowy w barze u fomy, pogaduchy na blogu Bobika, krótkie wypady na blogi sąsiedzkie, tak zwane życie prywatne i sąsiedzkie i czas wypełniony.
Zatem osoby cierpiące na nadmiar gotówki i brak pomysłow na ich zagospodarowanie, mile widziane.
A oto w/w zaproszenia:
Centrum Studiów Otwartych UAM zaprasza na inauguracyjny wykład cyklu „Kobiety w Biblii”. Wykład zatytułowany „Ewa – teksty biblijne” wygłosi we wtorek 3 listopada w godz. 13.15 – 14.45 w sali B budynku E Wydziału Nauk Społecznych przy ulicy Szamarzewskiego 89 – 91 w Poznaniu pani dr Elżbieta Adamiak.
Zakład Teologii Moralnej i Duchowości Wydziału Teologicznego UAM zaprasza na
wykład otwarty ks. dra Mariana Piątkowskiego zatytułowany „Obrona przed
złymi duchami”. Ks. dr Marian Piątkowski jest od wielu lat egzorcystą
znanym nie tylko w Polsce. Swój wykład wygłosi w czwartek 5 listopada br. o
godz. 12.00 w siedzibie Wydziału (ul. Wieżowa 2/4, budynek A, aula A).
Szczegółowy program wykładów otwartych:
http://150.254.193.77/thfac/w/lib/wyklady/ztfie/ztfid0910.html
z wyrazami szacunku
ks. prof. dr hab. Jerzy Troska
Kierownik Zakładu Teologii Moralnej i Duchowości
Nie będę poprawiać literówki, bo a nuż zeen zdążył zauważyć i znowu mi zacznie na łbie ciosać jakieś sranowcze dziękująsy. 😆
Bobiku, dopóki on twierdzi „sranowczo” to Ty to zignoruj 🙂
Jaka szkoda, że z nazwisk nie wypada żartować, bo Troska jako Kierownik Zakładu Teologii Moralnej i Duchowości aż się prosi o jakiś perskie oczko. 😉
Jotko, na tę obronę przed złymi duchami powinnaś iść koniecznie. Tak się składa, że nie mam w otoczeniu nikogo douczonego w tej dziedzinie, a jak by się nieraz przydało… 🙄
Gorzej, jak po awarii kanalizacji hydraulik sranowczo odmawia przyjścia… 🙄
Ks. Piotrowskiego chętnie bym posłuchała gdyby nie fakt, że w tym czasie ja również wykładam i to w przeciwpałoznej części miasta. Toteż rozumiesz, że mam powody do szukania sponsoringu. Swoje potrzeby mam a na Chinach świat się nie kończy 🙂
Świat kończy się na Japonii…
Jotko, inne wyklady o kobietach w Biblii prowadzi takze regularnie od roku siostra naszej Pani Kierowniczki – Bella Szwarcman-Czarnota.
Jesli Cie ten temat interesuje, powiadomioe Cie jak dostane nastepne zaproszenie. Sama nigdy wtedy w Warszawie nie bylam, ale sluchalam rok temu innego wykladu Belli i bardzo ja polecam. 😆
Heleno, pewnie, że mnie ta problematyka interesuje. Problem w tym, że ja nie mam na to czasu tu na miejscu. Niemniej przyślij prosze program, w życiu nigdy nic nie wiadomo 🙂
I sami widzicie, że potrzebny mi sponsoring!
foma, to świat nie kończy się już na słupach Herkulesa, a potem bach do wody i pod łapę żótwia zmęczonego podtrzymywaniem tego całego bałaganu?
kto to zrobił, z czyjego podpuszczenia i w czyim interesie? i czy będzie w tej sprawie powołana komisja sledcza? pytam tonem stanowczym! kto, jak kto, ale komisarz foma powinien mieć na ten temat wiarygodne i wyczerpujące informacje! a społeczeństwo życzy sobie być doinformowane!
Bobiku, co do Troski, to też się musiałam ugryźć w klawisz, niestetyż 🙁
Biega Jotka niczym chora:
gdzie ja znaleźć mam sponsora?
Szuka w spodniach i w surducie,
w Nowej Hucie, w domu uciech,
pod podłogą i na dachu,
telegramy śle na Zachód,
patrzy pilnie po znajomych,
w barze pyta się u fomy,
Wisłę kijem chce zawracać,
przezwycięża nawet kaca,
szepcząc: ach, to dzisiaj może?
Nie dręcz więcej! Przyjdź, sponsorze!
Niech pomoże ktoś niebodze,
bo się chyba męczy srodze
i jak znaleźć nie da rady,
może olać swe wykłady! 😯
Komisarz, odkąd się przekwalifikował na barmana, sranow… przepraszam, zdecydowanie odmawia prowadzenia jakichkolwiek śledztw. 🙄
Wcześniej też odmawiał… 😉
Front Odmowy czyli jak Barman z Komisarzem? 😯
Komisarz za barem
Komisarz w pewnym momencie postanowił porzucić spokojną przystań Komisariatu i wziąć się z życiem za bary… 🙄
za bar. życie nie jest idealne i drugim barem nie dysponuje…
Ot życie, gdzie się człowiek nie obróci tam przeszkoda 🙁 sponsorzy jakoś nie walą drzwiami i oknami, Komisarz odmawia wszczęcia śledztwa 🙁 to może choć mały przeciek kontrolowany, na pocieszenie 🙁
w zakresie przecieków i wycieków to zdaje się Helena… 😉
Ale u Heleny są niekontrolowane i w tym nawet cały problem. 😉
Cicho sza, bo b. się zbiesi, a Helena wybuchnie 😉
Bardzo słonecznie, prawie ciepło, wieje 🙂
Heleno, no to gdzie się ten najpięknieszy ze światów teraz kończy i dlaczego właśnie tam?
nie wiem co na ten temat powie Helena, ale są sygnały, że świat kończy się za rogiem
Haneczko, ale ja tu przecież o granicach świata 🙁 nie znasz czasem sponsora dla mnie?
a czy tam jest przynajmniej jakiś przytulny bar z dobrym zaopatrzeniem w to co ja wiem a wy rozumiecie, ze stosowną muzyką i doborowym towarzystwem?
Gdzie, Jotko? Za końcem świata, czy przed końcem świata?
bar jest jeden, a poza barem – niebyt („pozabhar” w języku krasnoludów)
Nie będziesz miał innych barów przede mną… 🙄
Ale Bobik o przeciekach, Jotko 😉
Niestety, nie obracam się w sponsorskich kręgach 🙁
Dla mnie proszę nie sponsora, tylko adwokata. Zapomniałem, że za żarty z Biblii można iść siedzieć na dwa lata. 😯
„Dwa lata w barze” powieść biograficzna…
Adwokat wyszedł, Bobiku 🙁 Był ciut za dobry 🙄
„Gdyby nie wystygła kawa trudno byłoby uwierzyć, że już dwa lata siedzę w tym barze. Inni klienci przychodzą i zostają wynoszeni, a ja trwam jak telewizja. Mój niewzruszony Sitzfleisch nie lęka się zmian koniunktury, ani uparcie wystawianych mi rachunków, których i tak nie płacę. Przestałem już słyszeć Głos, zapewniający gdzieś z przestworzy czy też spod nierównego sufitu „zamawiajcie, a będzie wam podane”. Na nic już nie liczę. Siedzę.
A mogło przecież być inaczej. Urodziłem się jako całkiem normalny szczeniak, nieskażony najmniejszym nawet barowym skrzywieniem… „
Haneczko, pasztetówka też wyszła. Nie wiem, co gorsze. 🙁
Wyszła pasztetówka, weszła Grypa 😯
Pasztetówka wyszła tanecznym krokiem
nie martwmy się,
wróci z Nowym Rokiem
Jeszcze świeższa
jeszcze bardziej pachnąca
moze z bliska wydawać się śliska
lecz wciąż z dawnym urokiem
z podniecenia drżąca…
Vesper, to do Ciebie osobiście ta Grypa weszła? 🙁
Weszła w me progi. Do mnie osobiście próbuje, ale się nie daję. Pojedynek trwa. Na razie poślizgnęła się na plamie islandzkiego tranu i połamała zęby. Mam w każdym razie nadzieję, że to nie ta świńska, bo godność osobista nie pozwala mi chorować na wieprzowe schorzenia.
Pasztetówka to dama,
której o wiek nie pytaj,
żeby nie kusić złego.
Gdy powraca z zakopanego
ta sama choć nie taka sama,
kiedy drżąca pcha ci się w dłoń
ty, ze snu podnosząc skroń,
oblizuj się i witaj!
Grypie mówimy stanowcze a kysz!, zwłaszcza zaś jak się czepia nieletnich. 👿
Gdyby oprócz zębów zostały jej jeszcze pazury mogę zwinąć Starym takie okropne ustrojstwo, którym obcinają moje pazury. Najchętniej bym komuś pożyczył na wieczne nieoddanie. 🙄
Podaj mi więc to ustrojstwo pod stołem. Nikt nie zauważy.
O ma ukochana,
kiszko podgardlana
mam ja ciebie dzisiaj dość!
Wiedz o tem, żeś już nie jest moim snem
Na złość ci gryzę kość!
Grypa nie jest świńska jakoś już od lipca, meksykańską przestała być już wcześniej. Oficjalnie nazywa się A(H1N1)v, choć przeglądając dziś ukraińskie gazety zauważyłem ze zdziwieniem, że za wschodnią granicą otrzymała miano kalifornijskiej.
No co jest z tym SPONSOREM??? Przecież bez niego grozi mi zapaść intelektualna. Nie mogę nieustannie odrzucać takich (vide niżej) zaproszeń, a kiedy niby mam pracować?
Hyde Park Szamarzewo zaprasza serdecznie na spotkanie z prof.dr Hoimanti Dasgupta, Dept.of Sociology, Kalyani-University. Nadia (near Calcutta), West-Bengal, India
w środę 4 listopada w sali A bloku E WNS o godz. 13.15. Temat wystapięnia . Socio-Religious-Economic & Cultural profile of post- independent India. Unity in diversity
Vesper, trzymaj się, nie daj się 🙂
O usosie nie powiem ani słowa, wrrr 🙁
chyba jednak pójdę na koniec świata, czy można prosić o jakiś podkład blusowy?
Vesper, podaję Ci pod stołem cały zestaw niezbędnych narzędzi. 😉
Obcinarkę do pazurów
bez ustanku miej pod ręką!
Możesz każdą z chorób chóru
nią nauczyć śpiewać cienko.
Bowiem bez pazurów grypa,
ospa, trąd, czy inne licho
się śpiewaczo zacznie sypać,
po czym będzie siedzieć cicho.
A gdy grypa dalej fika,
z barku kradnie całą starkę,
dobrze jeszcze od Bobika
mieć do zębów wybijarkę.
Jotko, gdybyś była skłonna na ten koniec świata nie iść, tylko się toczyć, to mam bardzo odpowiedni podkład bluesowy:
http://www.youtube.com/watch?v=nBywcdZ65Z8&feature=related
A gdybyś się w ogóle rozmyśliła, to też mam 😉
http://www.youtube.com/watch?v=C8i8pwyysKU&feature=related
Bardzo dziękuję, prozą niestety, bo mi grypa jednym pozostałym zębem nadgryzła ośrodek rymujący.
W moim obejsciu zadna „swinska” grypa nie bedzie wpuszczona, bo bylaby to obraza uczuc religijnych, z ktorych slynie Stara na kilku kontynentach. Za obraze uczuc istnieja paragrafy, choc moze religia sie nie zgadza.
Jesli juz to grypa karpia, a najlepiej bazancia. 😈
Ośrodek rymujący na szczęście odrasta, więc nie ma co rwać z głowy włosów, które odrastają wiele trudniej 🙂
No to już wiem, jakiej grypy ja sobie powinienem życzyć, ale nie jestem pewien, czy to by było elegancko zwracać się do niej per „ty grypo wołowa”. 🙄
Eeeee, wołowa już była. Może nie grypa, ale za to szalona. Miłośnicy tatara i krwistych steków mieli swoją szansę.
Bobiku, zycz sobie lekkiej grypy, tak lekkiej – ze nieobecnej. 😉
Moze to nie obraza uczuc religijnych, ale na pewno jakichs uczuc – p. Cheney nie wiesza szkicow Picassa na scianie „bo przeciez mamy wnuki”.
http://www.huffingtonpost.com/2009/10/29/craig-ferguson-cheney-ogl_n_338967.html
Niech ci grypa lekką będzie… 🙄
Moniko, to przecież tylko pokazuje, jak miłosierne serce mają Cheneyowie. „No tak, zbereźnik był z tego Picassa, ale żeby go zaraz wieszać…” 🙄
Wiesz, Bobiku, moze i bym sie przekonala do Twojej teorii o milosiernosci Cheneyow (czolowych zachwalaczy tortur, jako sposobu uzyskiwania zeznan), gdyby nie to, ze Dick spogladal z glebokim zainteresowaniem w dekolt zony Craiga Fergusona (ktory cale przedziwne spotkanie opisal)… 🙄
To też się da całkiem niewinnie wytłumaczyć. Po prostu sprawdzał, czy tego całego Pikejsa można zaliczyć do realistów. 🙄
Moze masz racje, Bobiku. Albo cwiczyl nieco oslabiony wzrok, zeby uniknac w ten sposob nastepnych przypadkow postrzelenia srutem wspoluczestnikow polowania. Bardzo dobre intencje, jak najbardziej… 🙄
vitajcie! okropnie mnie dzisiaj boli głowa 🙁 Czy to od intensywnego myślenia ? Miałam rano trochę wolnego i doczytałam gazety z tamtego tygodnia./ jak pracuje się intensywnie to nie ma zbyt dużo czasu niestety 🙂 / Wiem, że red. L. S. pomyśli że się mam za wyrocznię czy coś tam ale o czym mam pisać jak tutaj wszyscy TAK oczytani!! Chcę więc wspomnieć red. Rybińskiego którego już nie będzie nam dane czytać 🙁 Właśnie dzisiaj dowidziałam się z Gazety Polskiej o Jego maksymie, że powinno się wiedzieć coś o osobie z którą się rozmawia.. Bardzo mi się to spodobało bo chociaż należę do osób mało dociekliwych to chciałabym wiedzieć jaki charakter ma nasz Bobik i jaki przyświeca mu znak zodiaku 🙂
Bobiczku idę leżeć, na dodatek mi niedobrze czyżby jakaś świnina 🙁 pa
Niezbędnik Inteligenta zawiera same interesujące mnie tematy. Jak pamiętasz mam zamiar studiować tę materię 🙂 Jutro kupię . Idę, chyba umrę zaraz 🙂 pa
Nasz Bobik ma charakter wysmienity! 🙂
wczoraj bylo zimno ale nieprzebrane tlumy(jeden centralny
cmentarz)
szkoda tylko,ze te nowe lampki nagrobkowe maja nakrywki,dawniej
z okien rodzinnego wierzowca widac bylo lune swiatla
dzisiaj padalo od 9 rano do berlina
mokro,bardzo mokro
w tv p.Zakowski pokazal artykul o „zasmiecaniu” miast reklamami
tak jest tez w szczecinie,a nowa moda to ogromne reklamy ruchome ,ekrany z filmami
zamiast drzew,fasad budynkow czy glebi ulicy widac film o nowym modelu mydelka „fa” i to w centrum miasta !!!! zgroza!!!!!
bywa
odwiedzilem oczywiscie moja ulubina ksiegarnie PWN nabywajac
kilogramow kilka literatury z noblistka wlacznie
http://farm3.static.flickr.com/2722/4042461886_0ba1f69344_o.jpg
berlin z przed kilku dni
😀
No popatrz, Rysiu, to nowa reinterpretacja pogladu, ze nie po to jest swiatlo, by pod korcem stalo… Okazuje sie, ze chodzilo o reklamy, nie znicze na grobach. 😉 Ale mimo to jakos swiatlo przemyciles z Berlina. 😀
Wando, co do charakteru Bobika – pelna zgoda. 🙂 Tylko polaczenie swietego z wiecznym urwisem potrafi znalesc dobre strony w naszym bylym wice-prezydencie… 😆
idzie zima
http://www.youtube.com/watch?v=mzNEgcqWDG4
do kiedys tam 🙂
Moniko,wszyztko jest wzgledne 😀 doprawdy wszystko
Widzę, że się zgadzacie w ocenach z moją mamą. Ona też zawsze mówi „oj, Bobik, charakterek to ty masz niezgorszy!”. 😀
Jarzębino, może nie spiesz się tak z umieraniem. A nuż zjesz jutro coś, po czym Ci będzie dobrze i wtedy cały pogrzeb na nic. 😉
Rysiu, Twój powrót przed środą, a nawet jeszcze przed wtorkiem, został odnotowany. Po coś w końcu są te annały. 🙂
Bobiku, nie wprowadzaj zamieszania. Annały to zeszyty ze złotymi myślami Anny Ł.
A to o czym wobec tego był utwór „piękna nasza Polska cała, od annała do annała” ? 😯
Ten utwór był o niczym, zupełnie bez sensu.
To niemożliwe. Słynny filozof Annałksagoras poświęcił temu utworowi wyczerpującą fizycznie i psychicznie wannałlizę, a im dalej w las, tym bardziej lazł. Jakiś sens to na pewno miało, choć może skrzętnie ukryty przed wzrokiem publiczności. 🙄
Wannalliza zajmowal sie tez specjalista od wypieku chleba pita, i choc zajelo to sporo lat, to w koncu ten rodzaj pieczywa skutecznie rozpropagowal. 🙄
Zajęło mu sporo lat, bo wychodziła mu zawsze pita gorsza niż zeenowi z Elei. I tylko z tym ostatnim chciał współpracować słynny wytwórca szynek Parmenides.
Treści temu dziełu nadała dopiero wnikliwa krytyka. To nie pierwszy raz, kiedy krytyka ma większy sens od krytykowanego przedmiotu. Weźmy na przykłąd „Krytykę praktycznego rozumu”. Widział ktoś praktyczny rozum? A „Krytykę (…)” każdy widział albo przynajmniej słyszał o niej.
No tak, trzeba jednak uwazac na kantowanie przy tych wszystkich krytykach, teoriach, nie mowiac juz o podrobkach parmenidesowej szynki.
Na pewno miał sens przejmujący film o Marku Edelmanie na TVN24. Kompletny brak wyczucia sprawił, że pasek informacyjny leciał tam, gdzie zwykle leci, jak gdyby nigdy nic. Ten niezamierzony idiotyzm powinien już zawsze towarzyszyć temu właśnie filmowi. Należy tylko dbać o uaktualnianie paska, żebyśmy wiedzieli, co jest ważne.
Haneczko, a kto by się w dzisiejszych czasach jeszcze przejmował jakimiś idiotyzmami? Gdybyśmy zaczęli stawiać takie wymagania, żeby nie było idiotyzmów, to jeszcze mogłoby to doprowadzić do wynaturzonych żądań, żeby redaktorzy w mediach przejmowali się gramatyką, ortografią i prawidłowym akcentem! 😯 A kysz!
Ale Markowi Edelmanowi na szczęście chyba żaden idiotyzm nie potrafi zaszkodzić. On i tak był z tych, co się nie przejmowali i robili swoje.
😈 😈 😈 😈 😈 😈
http://www.youtube.com/watch?v=QrGRvIRfxvI
😈 😈 😈 😈 😈 😈
ciagle pada
od szczecina do teraz
tu nie pada
od dawna
Jest słonecznie i ziiiiimno…
jak wyżej 🙂
//////// (to som silne wiatry) ****** (a to jest przymrozek)
no tak, jak kota nie ma …
słonecznie 🙂 🙂 🙂
zimno *****
wietrznie ///////
w imieniu własnym i jotki, wszystkim wszystkiego najlepszego 🙂
co ma swój początek na też i koniec, ale ja wiem, że nic nie wiem i niech tak już zostanie, lepiej ustąpić „pola” mądrzejszym 🙂
ma swój koniec 🙂
Dzień dobry 🙂 Jaki znowu koniec? 😯 Dzień się dopiero zaczyna, u mnie zresztą też słoneczny i ziiiimny. To znaczy, ziiiimny na zewnątrz, bo wewnątrz obudzono mnie śniadaniem do łóżka i drapaniem po brzuchu, więc z natury rzeczy jakoś ciepło mi się zrobiło. 🙂
Obawiam się, że dziś będę miał nastrój skrajnie sybarycki. 😀
To ja mogę mieć syberyjski… 🙄
Syberyjski to jest kibelek…
Zrobiony z trzech belek…
A zamiast sufitu gwiazdki…
niestety nie…
niebo pochmurne…
To może przynajmniej dołem wsuwa się jakiś generalski wężyk…?
Sybaryta w swym kibelku,
w którą stronę zadkiem ruszy,
ma gadżetów wybór wielki
i dla ciała i dla duszy.
Wir łagodny mu obmywa
sempiternę i sumienie,
przeprowadza wywiad Viva
w czasie, kiedy trwa suszenie.
Dla ośrodków przyjemności
aromaty oraz masaż,
a dla europejskich gości
z Beethovena krótki pasaż.
Do wyboru szampan, piwo,
coca-cola w automacie…
Ach, jak cudny, cudny żywot,
gdy się tylko spuści gacie.
To teraz kibelki stawiają przy pasażu Beethovena? 😯
Dla sybarytów na życzenie nawet kładą…
A niektórych nawet podtrzymują przy…
Trzymajcie mnie !
😆
zeen, z przyjemnością, tylko powiedz za co. 😀
Niebo błękitne nade mną
Ruch robaczkowy we mnie
Efekt tych ruchów leży pode mną
Łaknę powietrza, daremnie…
Jak ważna jest wentylacja
I lekkostrawna kolacja…
Może kroplówka…? myśli główka
energia płynna, postać niewinna
gdy wydalana z rana
Robaczkowym ruchem przywiedzion w przybytek,
konsumpcyjny ciężar zrzucił z siebie wszytek,
a gdyby go tutaj coś dziś nie przywiodło,
brzucho by miał wzdęte i kondycję podłą.
Wżdy to w tym przybytku sprawa dosyć prosta,
by od konsumpcyjnych uwolnić się postaw. 🙄
Gdzie pieszo król chadza
a pazie fruwają
miejsce owo zdradza
zapach lecz nie gaju
takoż pachnie władza…
…w kiblu przy ruczaju 😯
Skatologia stosowana
U Bobika dziś od rana 😯
My tu ulgę naszą powszechną opiewamy pieśnią a Pani Kierowniczka skatologię widzi. A przecież tu nic wstrętnego, obrzydzenie budzącego, jeno niebo gwiaździste i pośladki czyste…
W południe. Prawda, że cudnie? 😉
Mysle, ze to nie „stosowana”, tylko swiateczna. Czyz Pies nie dostal dzis sniadania do lozka? Czy dostaje codziennie?
Ano wlasnie. 😈
Nawet do kibelka mnie zaniesiono w złotej lektyce, ale dalej, niestety, musiałem już sam… 😆
Bobik to ma klawe życie
oraz wypróżnienie klawe
zaniosą go tam w lektyce
i podadzą jeszcze kawę
a gdy już zakończy sesję
i uwolni ten przybytek
przylatuje służba z mięsem
i przynoszą mu kobitę…
Choć kobita wielka wzrostem
i wyglo-o-ąda na wilczycę,
wygłodzoooony długim postem
zaraz się ja za nią chycę.
Potem zgryzę kość ze szpikiem,
lub wycio-o-ągnę se kopyta…
Dooobrze, dobrze być Bobikiem,
choć to straszny sybaryta. 😆
Dzień dobry Państwu,
dziś Adam Słodowy pokaże, jak wykonać samemu toaletę podręczną, no, tego…, oczywiście, że nie podręczną, w końcu nie rękami, przepraszam, recyma, psia krew…, rękoma oczywiście, no, nie podręczną.
Zaczynamy od usiąścia, sorry, od zajęcia pozycji siedzącej na dużym kartonie. Ołówkiem HB zakreślamy obszar dokoła naszego narzędzia wydalni…, naokoło du…, – obrysowujemy dokoła siebie karton.
W następnym odcinku nastąpi ciąg dalszy, do tego czasu prosimy o cierpliwą głodówkę. Z głodu sie jeszcze nikt nie zesr…., przepraszam, na nic tak Państwo nie będą czekać, jak na kolejny odcinek 🙂
Dziękuję i do zobaczenia.
Sybarytuj sie, Kolego, sybarytuj.
Tp ile swieczek na tym torcie z foie gras?
Kot chyba dziś chce ze ścierką zawrzeć znajomość. 😎
Jak mnie wieku nie przybywa, to niby z jakiej racji jakieś świeczki z tortami?
Ot, pełną miskę fłagrasa mi podsunęli, bulionem polali, tu i ówdzie żeberko wetknęli i chwatit.
A co ja, głupi, żeby fłagrasa z woskiem wtranżalać? 😉
Bobik, Ty mityguj się, bo Ci tu pęknę ze smiechu 😆
i sie narobi….
…. bedę wszędzie dookoła….
😆
Wszędzie dokoła zeen,
czy to jawa czy sen?
śmiał się do rozpuku, w końcu pękł wśród huku,
teraz trza pisać tren.
Błysło, świsło i trach!
Żeby to chociaż w piach!
Szczątki na parkiecie, kto je szybko zmiecie,
zawinie w jakiś łach?
Wzbił się pod sufit kurz
i woń… tych… no… nie róż.
Zbieram, w miskę kładę, z zeenem zjem obiadek,
zaprosił mnie i juszsz! 😆
😆
errata:
Po zeenie zniknął ślad
ostatni kęs już wpadł
trawię, trawię zeena, ach cóż to za scena,
jak jam powoli bladł…
Wydalić zeena czas
niezły to będzie kwas
on tędy zwykle wchodził, nie tracąc na urodzie
już po nim rośnie las…
las rośnie prędziusieńko
nie-pachnie tyciusieńko
Ależ tu dzisiaj ś… ślicznie 😉
Tu mi się pojawia problema nieprosta:
jak wydalić zeena, żeby jednak został?
Boć to każdy chętniej wszak na blog przybieży,
kiedy kawał zeena gdzieś wśród postów leży. 😀
Stać mnie by być wydalonym
i obecnym jednocześnie
by z nie(od)bytu słac ukłony
jak też pisac nowe pieśni…
😉
Aaa, piekny dzionek Bobiku. 😀 Widze, ze sybarycisz spokojnie od rana… 😉 Zamiast woskiem kapiacych swieczek w liczbie nieokreslonej, podsylam Ci pomysly na najglupsze produkty zachwalane przez amerykanskie infomercials – duzo z nich w dziedzinie, ktora tak owladnela dzisiejsza blogowa wyobraznia (polecam Aspray, Aaah i Comfort Wipes, choc Hawaian Chair tez jest interesujace, podobnie jak pozostale produkty…). 😆
http://www.huffingtonpost.com/2009/11/02/the-15-stupidest-products_n_342316.html?slidenumber=uyVPIHYjKVk%3D
Sit back and enjoy! 😆
Otóż, bez żadnej przyczyny,
nie mam tu powodu biadać,
znalazłem się u rodziny
Ot, tak sobie, by pogadać
Ciociu, mówię, ten świat gnije
od lat wielu, szkoda gadać,
ty też, mówię, długo żyjesz
czy nie pora aby spadać?
Wujku, szepczę, nie doskwiera
ci czasami zbytnio dziadek?
jak zbyt bardzo, to umieraj
wcześniej przepisz na mnie spadek
Dziadku, jeszcze tydzień pościsz
tyle żyć toć to udręka!
na mnie przepisz swoje włości
a unikniesz śmierci w mękach
Mamo, tyle jeść to zgroza!
odłóż wreszcie sztuczną szczękę
czeka ciebie śmierci proza
mam gotową już trumienkę
Miło być w rodzinnym gronie
Wszak rodzinna komitywa
Sprzyja patrzeć na jej koniec
Bo w rodzinie perspektywa!
Wyjść musiałem, pozałatwiać Sprawy, ale teraz mam się zamiar posybarycić dalej, jak tylko zagonię służbę do zrobienia kolacji. Bo sybarycenia się o głodnym i suchym pysku stanowczo odmawiam! 🙂
Przyjemny ten wyrok trybunalu sztrasburskiego w sprawie krzyza we wloskiej szkole publicznej, nie uwazacie? Ja sie bardzo w kazdym badz razie ucieszylam.
Komentatorka w GW is missing the point, piszac, ze krzyz moze „obrazac uczucia” inowiercow czy niewierzacych.
Nie o zadne uczucia tu chodzi, ale o widpczny i jednoznaczny znak wykluczenia. A tego w szkole (ani w parlamencie) byc nie powinno. Ale ma oczywiscie Wisniewska racje pisza, ze teraz i w Polsce mozna bedzie sie powolywac na to orzeczenie Trybunalu i domagac sie usuwania symbolu jednej religii z miejsc do tego absolutnie niestosownych.
Pyskować na sucho stanowczo sybarycie nie wypada.
tak,Heleno,przyjemny ten wyrok,bardzo nawet…….
Na razie nie chcę o żadnych wyrokach myśleć. Pożarłem kolację, która mnie całkowicie rozrzewniła, a ponadto przeniosła moją duszę utęsknoiną do Mariny di Pisy, Certaldo i San Miniato, przy pomocy znajomego skądinąd zapachu i smaku morskich stworów, wytarzanych w oliwie i śródziemnomorskich przyprawach. Wino było co prawda z RPA, ale jako znany orędownik wielokulturowości nie krzywdowałem sobie. 😀
Sałatka, którą na dziś wymyśliłem też spełniała najwyższe standardy smakowe, choć zapewne niejeden koryfeusz kulinarny uznałby zestawienie wyrazistych tonów rukoli i parmezanu z delikatnym szemraniem szparagów za barbarzyństwo. Na to mam odpowiedź prostą i jednoznaczną: nie filozofować, a spróbować!
Ach, dobrze, dobrze być sybarytą. 😆
Bobiku, chyba nie chcesz powiedzieć, że zjadłeś ośmiornicę 😯 Te stworzenia są zbyt inteligentne, żeby je jeść. Gdzież tam krowom i kurczakom do ośmiornic!
Milczenie jest złotem, reszta jest milczeniem, a że smakowało, to moje szczęście i mój zysk. Mam nadzieję, że wystarczająco zamotałem sytuację etyczną, żeby pieśń uszła cało. 🙄
Ale że dobrze być sybarytą, to dobrze! 😀
To białe wino ledwo 2 lata ma, a już takie dojrzałe. Zupełnie odwrotnie niż ja. Do picia polecałbym raczej to wino, niż mnie. 😉
Znacie – http://kontrowersje.net/content/417-ku-jednolitej-europejskiej-przestrzeni-podejrzliwo%C5%9Bci ? Polecam.
Pozdrawiam, Teresa
Nie uruchamia się, jakaś awaria. Jest kopia – http://balsamlomzynski.blox.pl/2009/11/417-Ku-jednolitej-europejskiej-przestrzeni.html
Bobiku, Twoje doniesienia z frontu sybarycenia sie sa jak najbardziej zachecajace, choc w pewnym sensie – heroiczne, bo pisanie lub w ogole robienie czegokolwiek po takiej uczcie graniczy z heroizmem… Ale czego sie nie zrobi dla dobra ludzkosci. 😆 Dalszej owocnej pracy na polu… 😀
Tereso, nasza Pierwsza Komentatorko (jak ktoś sprawdzi w archiwum, to będzie wiedział, o co chodzi), jak miło tu widzieć Twe oblicze! 🙂
Obiecuję, że zlinkowany artykuł przeczytam już jutro, jak tylko się odrobinę odsybarycę. Bo dziś łapki już taneczne, oczka rozmaślone i świat się nadmiernie podoba. No, przyznajmy uczciwie, nie jest to stan odpowiedni do czytania czegokolwiek poza wojakiem Szwejkiem, Alicją w krainie czarów i „Podróży z moją ciotką”. 😉
Moniko, heroizm jest moją trzecią naturą. Drugą oddałem do adopcji, ale mam jeszcze kilka niezłych natur na potrzeby pijaru. 😎
Teresko, witam i dzieki za kawalek, Bardzo smieszny, przeczytalam jeszcze jeden, Bobikowi ( i innym) polecam jak sie odsybaryci na rano – up your street, Piesku, tyle, ze prozom.
Prozom to ja ze zgrozom. Chyba że to całkiem co insze, niż ja myślem. 🙄
Pojawiam sie tylko i znikam jak rys, bom padnieta.
Gin z tonikiem i McCall Smith dla relaksu.
Do jutra.
Kroliku, McCall Smith jest do odswiezenia czlowieczenstwa. Co czytasz w tej chwili – te nowa ktora sie dzieje w Londynie (czekam, az E. skonczy i mi wyda – ona to czyta oszczednie zeby na dluzej starczylo) czy tez najnowwsza mma Ramotswe (tez juz zamowiona w Amazonie) ?
O co chodzi z tym człowieczeństwem? Czy przypadkiem nie przypisujecie temu zbyt wielkiej wagi?
A wszystko pewnie moja wina, bo o ptasiej inteligencji zapomniałem napisać. 🙄
sucho,cieplo (2°) 🙂
brykam dalej
😀 😀 😀
zycie w srode jest piekne 😀
Sucho, zimno (2 st.), wieje, życie jest.
Bobiku 5:28, czy to na pewno Ty 😯
tak samo zimno jak w innych zimnych krajach
No, nie, sluchajcie… Znowu koniec cywilizacji bialego czlwieka!
http://blog.rp.pl/magierowski/2009/11/03/potega-unii-i-potega-krzyza/
😯
Ale nie koniec cudów http://deser.pl/deser/1,97052,7218904,Cud_w_Sokolce__Kolejny.html
Chodzi Helena z kagankiem
rozświetla mroki Europy
chodziłaby także z wiankiem
lecz dawno już się zatopił…
Wietrzy Helena Europę
z zaduchu katolicyzmu
idzie krok w krok za nim tropem
nie zaniedbując buddyzmu
Najchętniej świat wzięłaby
w uścisk swej wielkiej miłości
świat jednak broni się gdyż
mogłaby zgruchotać kości…
🙂
Dla ludzi o mocnych nerwach http://www.tvp.pl/publicystyka/polityka/bronislaw-wildstein-przedstawia/wideo/03112009
Obejrzałam wczoraj końcówkę, dzisiaj resztę, naprawdę niezłe.
Jak gołąbek („gruch, gruch”)
świat w tym imadle jęczy
„Tej gołębicy puch
miast zagrzać, mnie zadręczy”!
Dzień dobry 🙂 Kto zamawiał taki dzień, taką pogodę i w ogóle? 👿 Niech tylko podejdzie w okolicę moich zębów!
Jak sam od siebie nie wymagam dziś czytania ze zrozumieniem, to znaczy, że jest grubo poniżej kreski. 🙁
Haneczko, 8.09, a tak detalicznie to o co chodziło? O porę, czy o moje – nie pierwsze w końcu – warknięcie pod adresem antropocentryzmu? 😉
Bobiku, o porę oczywiście 😆
Antropocentryzm mam obwarczany, przecież mieszkam z kotami 😉
Nie będę się ani przez moment dziwił, że koty warczą. W dzisiejszych czasach bez znajomości języków obcych podobno ani rusz. 🙄
Warknięcia bratnie – oto realpolitik na dziś 😯
Biały człowiek nie poddaje się tak łatwo, jak by się to mogło wydawać. W komentarzach pod Magierskim niedwuznaczną groźbę nowej krucjaty, tym razem przeciwko jakimś tam bezbożnym trybunałom, wyczytałem 🙄
Zacznijmy zbierac milion podpisow aby przywrocic wartosci chrzescijanskie / tyle trzeba miec aby zgodnie z traktatem lizbonskim mozna bylo w parlamencie europejskim przedstawic projekt nowego prawa/
Potem jeszcze tylko zbroję odrdzewić, mieczyk w klapie naostrzyć, tarczę odebrać Obamie i – do boju!
Mnie się dzisiaj z powodu trudnych warunków pogodowych miaukliwość wkrada 🙁 A miauczeć nie lubię, oj nie lubię. Niech one sobie gdzie indziej idą, te warunki 👿
Wirtualnie to bym mógł próbować dać tym warunkom odpór, ale jak chodzi o realpolitik, to mogę tylko symultanicznie poskomleć. 🙁
Bobik, to nie chce działać 🙁 Wymyśliłam taką malutką wartość, podpisałam i jeszcze pieczątkę przystawiłam, a ona nic, ani drgnie 🙁
A mieczyk w klapie, Haneczko? To zrozumiałe, że bez mieczyka ani rusz. 🙄
Heleno, czytam Espresso Tales.
O właśnie, pora na espresso.
To Tales z Miletu zamawiał espresso. 😉 Ja poproszę zwykłą, czarną siekierę w dużej ilości.
Voila! Świeżo ostrzona…
Dobrześ, dobrześ żuczku zrobił,
żeś siekierą dziś psa dobił.
I tak, wskutek nadużycia,
nie nadawał się do życia… 🙁
Został kawałek ogona i pieśń skończona… 🙄
The day after
zacznij haftem
później z wolna ciągnąc ogon
podejdź pod samogon…
😉
Haneczko,
Przewodniczący (Twój link) mówi, że w PiS ludzie mają różnego rodzaju idiosynkrazje. Czemu im renty nie dać? To nieludzkie…
Bobik,
jak smakował balsamlomzynski?
Zeen, foma – ja sie jeszcze z WAMI policze za te czastuszki, ze sie nie pozbieracie, jeden z drugim…..
I Bobika namowie, zeby na WAS cos napisal. Nie wiecie kto ja jestem i gdzie jestem ustosunkowana. Ale sie dowiecie.
Ot, wojnę trojańską wyłołalim…
o! witaj Tereso 😀 😀 😀
wstretnie 😛
pada kolejny dzien 😛
przy tej deprymujacej pogodzie czytam Herte Müller,chyba
powinienem sie leczyc ❗
ide na balkon i zagladne do garnkow
zachowalo sie moze cos godnego zjedzenia 🙂
/Users/rys/Pictures/iPhoto Library/Originals/2009/03.11.2009/DSCN0062.JPG
moze uda sie przeslac
nowe zycie
niestety 🙁
Tereso, raczej becikowe i niechby ktoś się o nich od nowa zatroszczył.
O, Helena zła jak wrona,
czy już wypróżniona?
zważywszy jej znajomości
oraz kogo zwykle gości
niezły pasztet nam szykuje
skoro takim jadem pluje…
Ustosunkowana wielce –
dwaj wozacy, jeden felczer –
może przewieźć nas nielicho
długo przyjdzie siedzieć cicho…
Zmieńmy front zatem w trymiga:
Helena to nie jest strzyga!
to cudowna jest kobita
no i wiersze czyta!
Strzelisz do niej – klaszcze w dłonie
jej nie groźny żaden śrut
czy to nie jest cud?
Chciałbyś walcem jej drogowym
ciut wycisnąć z krągłej głowy
a tu niespodzianka: kuma…
i prostuje się jak guma…
Stosunki Heleny liczne
i prywatne i publiczne
chronią ją przed nieszczęściami
ale nie przed nami …
😆
Ni ma letko, Heleno. Oni sobie na pewno z premedytacją wybrali taki dzień, kiedy na moje armie czastuszkowe raczej liczyć nie można. 😉
Ni ma letko, ni ma letko
by uprawiać tu poletko
nie trza być pentelką hetką
mieć cuś trza też pod beretką…
😉
Żeby cuś miał się gdzie podziać,
trza by najpierw łeb w coś odziać,
lecz gdy patrzę w portmonetkę…
Skąd mam wziąć na tę beretkę? 🙄
Do balsamu łomżyńskiego dopiero teraz się dobrałem. Smakuje orzeźwiająco. Przypomina nieco duchem powieści pisywane wspólnie na blogach w napadach weny i dobrego humoru. 🙂
Bobik,
dziękuję 🙂 Pozdrawiam, Teresa
By tu sypnąć garść perełek
prozą, wierszem – wszystko jedno
pod beretką trza kiepełe
mieć – ujmując rzeczy sedno…
Sedno rzeczy zeen ujął w swe dłonie mocarne,
patrzy, a ono blade jakieś oraz marne
i zapach kruchty silny wydzielać zaczyna…
Spod jakiejż to beretki była łepetyna?
Dobrze, Bobik, dobrze. Bierz go! 😆
Ale ja przecież nie biorę go, tylko całkiem innego go. 😆
Bierz i nie krec 👿
Uważasz, Mordechaju, że robię kręcią robotę? 🙄
Bo dofikasz sie, ze Ci leb ukrece.
Chyba już lepsze to, niż krętek blady. 🙄