Kości
– Kości zostały rzucone – oświadczył Bobik, robiąc duży wysiłek, żeby się przy tym nie oblizać. Oświadczenie miało brzmieć poważnie, może nawet patetycznie i w żaden sposób nie nasuwać skojarzeń kulinarnych.
Spanielka pociągnęła łzawo nosem, co nie było niczym szczególnym, bo Spanielka pociągała nosem przy każdej okazji, a nawet całkiem bez okazji.
– Kiedy ostatni raz zostałam rzucona… – zaczęła, wsadzając przez nieuwagę ucho do miski z wodą.
Bobik wiedział, co teraz nastąpi. Szukanie fotografii tłustawego pittbulla z nadłamanym kłem, albo podtatusiałego mopsa, niższego od Spanielki o dwie głowy. Długie, bolesne wpatrywanie się w fotografię. Niekończąca się historia o wzajemnym obwąchiwaniu, przerywanym za każdym razem brutalnym szarpnięciem smyczą. Dłuższy postój przy momencie kulminacyjnym, w polach i nareszcie luzem, a na końcu operowa scena porzucenia, w której żałosna skarga przeplatać się będzie ze złorzeczeniem. Finał stanowiły nieodmiennie długotrwałe rozważania, co też takiego można widzieć w pudlicy o białych lokach i czarnym charakterze. Nie, Bobik stanowczo nie miał ochoty na wysłuchanie tego wszystkiego po raz enty, więc szybko przerwał Spanielce i wrócił do własnego tematu.
– Miałem na myśli to, że postanowiłem z czymś skończyć – wyjaśnił.
– Wszystko ma kiedyś koniec – jęknęła dramatycznie Spanielka.
– Parówka nawet dwa – zauważył trzeźwo Bobik, ale natychmiast przypomniał sobie, że miało nie być kulinarnie. – Słuchaj, jak będziesz mi stale przerywać, to nigdy nie skończę o tym, że postanowiłem skończyć.
Spanielka przepraszająco majtnęła mokrym uchem, strącając przy tym list, nad którym Bobik biedził się przez ładnych kilka godzin. Wilgotna kartka sfrunęła prosto do czekającego na wyniesienie wiaderka z popiołem.
– Stój! – wrzasnął Bobik, nie całkiem sensownie, ale i tak było za późno. List nie nadawał się już nawet do odcyfrowania, nie mówiąc o wysłaniu. A przecież było w nim wszystko, co niezbędne do skończenia. Powody, uzasadnienia, rzeczowe argumenty, wyrazy żalu…
Spanielka nawykowo smętnym wzrokiem spoglądała w dal, zupełnie nieświadoma tego, że wskutek jednego jej ruchu rzucenie kości zostało odwołane, a w każdym razie odłożone na niesprecyzowane kiedyś. Bobik westchnął i powiedział, nie mając pojęcia, czy odczuwa złość, czy ulgę:
– Wcale nie jest tak łatwo skończyć. Tyle jest niespodziewanych przeszkód.
Spanielka ocknęła się nagle i zaproponowała:
– Wiesz, to może zamiast tego zacznij? Różnica między końcem a początkiem wcale nie jest taka duża, jak się zwykło sądzić.
Bobik wiedział, że Spanielka ma rację. Różnica była praktycznie niezauważalna. Tak, jak wcześniej okropnie nie chciało mu się kończyć, tak teraz w ogóle nie chciało mu się zaczynać.
Drżyj Krakowie! Po pozdrowieniu cię ode mnie przez zeena twoja konserwatywna szacowność może runąć i w pył się obrócić. 😆
Co zesztą wcale by nie było takie złe… 😉
Ja do Krakowa dopiero w przyszły piątek. Ale za to w ten do Łodzi 😉
To z grafiku wynika, że ja powinienem do Warszawy. 😆
A przejechałbym się, słowo daję, gdyby nie realia…
Ależ to byłyby bachanalia,
Gdyby nie smutne realia…
Pochrzaniło mi się. Do Łodzi w sobotę 😀
jotko, już kiedyś gdzieś pisałam o Young at heart, jesli jeszcze nie widzialas, moze zechcesz obejrzec.
tu jedna piosenka: Forever Young (słuchacze też dość ciekawi)
Chórzyści pewnie są średnio starsi od studentów na Twoim TWU, ale i oni czują się zawsze młodzi i dość dobrze korzystają z rad: wesołe jest życie staruszka i piosenka jest dobra na wszystko 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=W4kqfYsOe4M&feature=related
Aaaby zrównoważyć rozjazdy i wesprzeć Jotkę – pogminię 🙂
Kiedy w realu niebachanalnie,
możemy bachnąć się wirtualnie. 😉
Wybaczą pieski oraz ludziki,
Ja w pościel bach już i fikimiki,
Dobranoc! 🙂
O jawie mowa, czy też o snach,
u Kierowniczki jak zwykle – Bach! 😆
A to co? Czyżby Rysio jeszcze spał? A może bryknął w ciemności bez przywitania? Czasu, niedospany, pewnie nie miał. Ja też jakaś taka ni w pięć ni w dziewięć 🙁
Dzień dobry wszystkim 🙂
Wanda TX,
naprawdę wzruszające 🙂
Króliku,
oj, rozdokazywałeś się futrzaku 🙂
Bach! Dzień dobry! 🙂
rysberlin zapodawał tu wczoraj wieczorem, że udaje się na „żabi urlop” 😉
Ja też myślałam, że najgorsze żabska już za mną, ale właśnie muszę lecieć zajmować się – nie Bachem, tylko Chopinem 😉
Have a nice day! (tu ciemno jak w nocy…) 🙂
Dzień dobry 🙂 Jotce ŻABA przeszła, ale dlaczego musiała na mnie? 🙁 Nie wiem, czy będę się w stanie trzymać Waszych wytycznych w sprawie miłego dnia. Raczej podejrzewam, że mogę dziś być częstym gościem Kącika Użalacza.
Ale na razie I’ll do my best i optymistycznie rzucę się na bułki, które jeszcze ciepłe, dobrze wypieczone i tak rozkosznie chrzęszczą w zębach.
Mówię Wam, jak dobrze mieć pod łapą Donosiciela Bułek! 😆
Czyżbym wczoraj niewłaściwie ocenił Panią Kierowniczkę? 😯
Dobra, przyznaję się do błędu i koryguję:
Ta Kierowniczka, sen to czy jawa,
zawsze się z jakimś Chopkiem zadawa! 😆
Noo… zdumiewające! Żeby akurat bastion konserwatyzmu stawiał się Kościołowi? 😯
http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1501001,1,krakow-nie-chce-oddawac-ziemi-kosciolowi.read
zeen, możesz pozdrowić ode mnie Kraków. 😆
W dzisiejszej Polityce rysunek Sawki.
Tata rozwiązujący krzyżówkę „Etyka na siedem liter…”, synek z tornistrem „Religia”.
Wszystkim mającym problem z liczbą liter polecam Kącik Użalacza. Tu wszystko jest do czterech liter. 🙄
Co powiedziawszy, lecę poskakać z ŻABSKIEM w terenie.
Jestem w szoku. 😯 Zostalam potraktowana wzorowo, tak jakbym byla u prywatnego bardzo drogiego profesora, a nie w spolecznej ubezpieczalni. 😯 Wszystkie badania wykonane. Wyniki ze mna omowiono jak z dorosla kobieta, a nie cwokiem na bani. 😯 Zobaczylam dwoch prawdziwych 😯 lekarzy, a nie jakas czternastolatke, te co poprzednio w innym szpitalu. Pielegniarka umiala 😯 pobrac krew i zrobila to za pierwszym podejsciem. Widzialam jak wszyscy myja rece 😯 po kazdytm pacjencie 😯 i dezynfekuja caly sprzet diagnostyczny 😯
Zapewniono mnie, ze dostane wizyte w specjalistycznej klinice „raczej szybciej niz pozniej” 😯 Whaaat? Czy dobrze uslyszalam: „raczej szybciej niz pozniej” ??? 😯 😯 😯
A wszystko zabralo zaledwie trzy godziny, a nie siedem i pol, jak w poprzednim szpitalu 😯
Nie wiem czy sie z tego szoku pozbieram. Chyba napije sie wodki! 😆 😆 😆
To chyba te wszystkie kciuki, Heleno – na dwoch kontynentach. Pozytywna energia, bioprady, czy jak tam kto zechce to nazywac. 🙂
A tu male sugestie, jakie prezenty podarowac ultraprawicowemu wujaszkowi. Pierwszy – choinka z krzyzem chyba przypadlaby do gustu i polskim parlamentarzystom.
http://www.huffingtonpost.com/2009/12/08/christmas-gifts-to-give-y_n_384673.html?slidenumber=kAwXcOeyZnc%3D
A tu jeszcze jeden prezent dla tego wuja – Season Shot, czyli biodegradujacy sie srut, ktory oprocz zwyklego zastosowania, dodatkowo od razu odpowiednio przyprawia upolowana zwierzyne. Mysle, ze mozna ze spokojem zastosowac i do bazantow, Mordechaju. 🙂
http://www.seasonshot.com/How.cfm
Dla mnie srut pietruszkowy, poprosze, z malym dodatkiem czosnku na odstraszanie pchel! 😈
Heleno,
czy Ty naprawdę nie czułaś tego, że ja cały dzień byłam z Tobą? No to jak mogło się nie udać? Zapytam skromnie, bardzo skromnie 🙂
Ponieważ skuteczność trzymania została dowiedziona ponad wszelkie wątpliwości, jako dyktator uprzejmie proszę, żeby wszystkie skuteczne kciuki skierować w kierunku moich potrzeb.
Na początek chcę być bogaty, a potem się zobaczy, co jeszcze. 😎
Ze świątecznych prezentów dla konserwatysty w rodzinie szalenie mi się podobał ten szyldzik samochodowy – „my other car is even bigger”. 😆
Oczywiscie, ze czulam, Ale najwazniejsze, ze oni w tym szpitalu tez czuli i dlatego zupelnie nie musialam tupac. Wszystko szko jak z platka, poczynajac od tego, ze obudzilam sie jak w zegarku o 5:30, w szpiltalu bylam za kwadrans osma (samiutka w poczekalni pogotowia, gdzie podobno zawsze sie dzieja dantejskie sceny), zas kwadrans po osmej zaczeto mi juz robic badania. O wpol do dziewiatej nie bylo ani jednego wolnego krzesla i poczekalnia pekala od pacjentow.
Aaa, zapomnialam jeszcze powiedziec, ze w metrze SIEDZIALAM i jak krolowa jaka czytalam sobie na przemian gazete i nowa mma Ramotswe (Tea Time for the Traditionally Built)! Czy moglo byc lepiej? Nie! Nie moglo!!!
No pewnie, Heleno, ze o 5:30. Ja jeszcze wtedy nie spalam, a i Krolik i Wanda pewnie tez nie.
Bobiku, ten sliniaczek pt. „Moi mama i tatus wybrali zycie” tez jest dobry (zreszta niedopuszczony do sprzedazy w sklepach, bo nikt go nie chcial sprzedawac, ale mozna zamowic z internetowego katalogu). 😆
U mnie sniezyca, ale dobrze ze dzisiaj, bo wczoraj byly prawybory na miejsce w Senacie po Tedzie Kennedym. Wsrod Demokratow wygrala kobieta, wiec jest spora szansa, ze bedziemy mieli senatorke. 🙂
Czy bób (z mrożonki, ale jednak bób) będzie lepszy ze świeżą szałwią, czy z miętą? Ma ktoś doświadczenie albo wyobrażenie?
Na czuja dałabym miete, bardziej wyrazista.
Niestety Bobiku kciukotrzymacz zupełnie nie reaguje w sprawach tak zwanej materii, przykro mi 🙁
Cieszę się Heleno, że to tak poszło 🙂 o Twojej 5:30 ja już też nie spałam i byłam z Tobą, jeżeli wiesz o czym myślę 🙂
Moim zdaniem i jedno i drugie bardzo sie nadaja.
Ja tez chyba bardziej miete, ale jesli gdzies w okolicach bylaby cebula lub czosnek – to jednak szalwie. Srut z przyprawami do tego nieobowiazkowy. 😀
Okolica wampiryczna, to i czosnek zawsze musi być pod łapą. 😉 A poza tym ja bez czosnku uznaję chyba wyłącznie tiramisu, a i to niechętnie. 😀
Chyba zdam się na instynkt, czyli najpierw ugotuję ten bób, a potem zapytam nosa, które ziółko poleca. 🙂
Jednym slowem – wampiryczno-empirycznie, Bobiku. 😀 Moglbys pracowac w slynnej restauracji „The Stinky Rose” w Kaliforni – tam nawet desery sa obowiazkowo z czosnkiem. 🙂
Kraków odpozdrawia, jak się dowiedział od kogo, to jak ci nie podskoczył z radości…. jeszcze skubany nie opadł…
Wybudowały tam nowego centruma handlowego: Bonarka, nie powiem, ładne, duże i bogate…
ale buty były za małe 🙁
PS
Wawelski podając mi mognia rzekł: kur…, gdzie te czasy, kiedyśmy z Bobikiem pili, palili i zakąszali dziewicami…
a co u niego?
To powiedziałem prawdę.
W tych zamierzchłych czasach to i dziewice się jeszcze zdarzały. Było kim zakąszać 🙄
No tak, teraz jak się jaka dziewica trafi, to smok nie śmie jej tknąć, żeby go za pedofilię po sądach nie włóczyli. 🙄
zeen, z dwojga złego lepsze buty za małe, niż zupa za słona. Lepiej zmęczyć nogę, niż rękę. 😉
Wawelski, jak widzę, jeszcze nie rzucił palenia, a w jego Jamie na pewno teraz wisi tabliczka „palenie wzbronione”. To gdzie on teraz mieszka?
Wampiroempiria została wykonana i mogę podać sprawdzony przepis na bób a la Bobik. 🙂
Ugotować bób. Na maśle pół na pół z oliwkową oliwą przesmażyć na krucho drobno pokrojoną szałwię, pół papryczki chili i małe kawałki bekonu lub pancetty. Wymieszać z ciepłym, odcedzonym bobem, dorzucić posiekany czosnek. miętę, trochę soku z cytryny, jeszcze raz wymieszać, przełożyć do salaterki i posadzić przed nią Bobika.
Nie mieć żadnej nadziei, że Bobik zostawi komukolwiek coś do spróbowania. 🙂
Jeszcze jeden przepis na bob (nie a la Bob). Ugotowac mlody bob a skorkach, polac stopionym maslem w duzych ilosciach, sol i pieprz.
Heleno, hallelujah!
Milej zabawy w Krakowie zeenie.
Juz lece z pracki do domu, ale jutro bede pracowac z domu, wiec postaram sie wypowiadac czesciej potrzebnie i niepotrzebnie na zadane i dowolne tematy.
Mamy snieg, wiadomo, Kanada.
Ech czasy! Nawet nie widać, gdy przemijacie!
Już nie ten ogień, już nie ta potencja, bracie…
Jeszcze do lotu zrywam się czasem jak Bóg da
Chciałbym jak kiedyś, moc poczuć z tobą, o luba!
Pamiętasz? Dawniej to ja bez oka zmrużenia
Brałem przeszkody, leciutko tak – od niechcenia
Dziś ciężar lat mych i doświadczenia okrutne
Czynią mnie człekiem z lekka, jak gdyby już smutnym…
Radości dzisiaj to uśmiech twarzy kochanych
A mimo wszytko wciąż jestem zeenem tym samym…
Czyli jak tylko kto mi poodskoczy to jego
Maist zgnoić szybko, nazwę go raczej kolegą…
😯
E, Króliku, zawsze potrzebnie. 🙂
W Kanadzie śnieg, a ja właśnie dziś przyglądałem się rosnącym w najlepsze na trawniku stokrotkom i zastanawiałem się, czy to naprawdę grudzień. 😯
ależ zeenie nie lamentuj ! Po viagrę leć do apteki 🙂 tak mniemam 🙂 . Jakoś jarzębinom tez owoce opadły , Ciężka sprawa. Trzeba poczekać do wiosny ,. nie ma rady. Mnie to się spać chce już od 16 tej.
jarzębinko,
czerwonaś – i taka pozostań, bo z zielonością Ci nie do twarzy 😉
U mnie tez snieg, Kroliku… Wiadomo, Nowa Anglia.
Przydalyby sie sie jakies stokrotki w ogrodku, jak u Bobika, ale poki co znalazlam cos do ogrodka – Garden Noam Chomsky… („gnome”, czyli krasnal wymawia sie tak samo jak imie Chomskiego). 😉
http://www.huffingtonpost.com/2009/12/07/garden-noam-chomsky-pictu_n_383189.html
Zeen do swej lubej mknie z potencją,
już nosem puszcza pary kłęby
i nagle – koniec z audiencją…
Ach, gdzie są niegdysiejsze zęby…
Ironii wiatr zeenowej wieje
tam, gdzie głupoty widać zręby
i nagle – podmuch łagodnieje.
Ach, gdzie są niegdysiejsze zęby…
Choć czasem jeszcze lot go kusi,
czasem zahaczył kogoś kłem by,
brzmi w duszy głos – eee, się nie musi.
Ach, gdzie są niegdysiejsze zęby… 🙄
Eee tam, pewnie tylko plomba wypadła. Się naprawi. Tyle hałasu o nic 🙄
Nawet nie wiedziałem, że niemieckie ogródki są tak wysoce zintelektualizowane. W co drugim Chomsky stoi. 😯
No…
połeta połete zrozumi…
Jak ma się zająć ten mędrzec,
wytarłszy się brukowcem
No, jak on ma tu nie polec
przed trzynastozgłowkowcem…
Jasne. A czasem nawet połeta płete połechce, albo połeta połecie da peta. 😀
Trzynastozgłówkowiec dawno mamy z głowy,
dzisiaj w poezyi trynd panuje nowy:
współczesny połeta nam serwować raczy,
głównie białe wiersze o czarnej rozpaczy. 🙄
smrut, brut, óryna…
muj wiersz sie tak zaczyna:
a kończe go mistszosko:
witaj wiosko… 🙂
Wiecie rozumiecie, zwykle zmilczam, ale teraz o poznej godzinie, dzieci juz spia…zastanawia mnie, kiedy wogole ten Tiger Woods mogl znalezc czas na gre w golfa? Wydaje sie, ze kopulowal jak z przeproszeniem krolik…
Modniejsza nawet od czarnej r. jest dysfunkcja Bobiku… Teraz miewa sie raczej syndromy – nawet w polezji. 🙄
Kroliku, i jeszcze podobno podreczniki fizyki kwantowej czytywal na boku… 🙄
I to jest słuszne nad wyraz, króliku. No ile razy można robić przerwę na ruch kijem w miejsce frykcyjnego…
No tak Moniko, pewnie w ramach multitasking czytal i o fizyce kwantowej, ale watpie, zeby mogl potem sobie o niej pogadac, w kazdym razie nie z tymi dziesiecioma kolezankami.
Moze chcial sobie rozciagnac czasoprzestrzen na te liczne zajecia? Albo znalezc jakis swiat rownolegly?
Co się chłopaka czepiacie? Pole golfowe jest idealnym miejscem zarówno do pogadania o fizyce kwantowej, jak i odespania przekopulowanej nocy. Po prostu właściwy zawód sobie wybrał… 🙄