Napad
– Wiesz co zdarzyło w psiej szkole? – wyszczekał Bobik podnieconym głosem, wpadając do ogrodu jak bomba i hamując koło Labradorki. – Ktoś napadł na Foksteriera! Naprawdę, mówię ci! Się działo!
– Zaraz, zaraz – spytała ze sporym jak na nią ożywieniem Labradorka – jak to napadł? Tak bez powodu? Chciał uderzyć i kij znalazł?
– Noo, całkiem tak to nie było… – zacukał się nieco Bobik. Ale zaraz zaczął opowiadać dalej. – Foksterier przystawił się do cudzej miski. Wiesz, jaki on jest. Uważa, że jemu się należy i już. No więc zjadł już kawałek tej cudzej szynki szwarcwaldzkiej i pewnie jadłby dalej, do końca, tylko że Münsterländerka to zauważyła i zwróciła mu uwagę. Foksterier zaczął na to strasznie warczeć i pokazywać zęby, Münsterländerka też pokazała i się zrobiło okropne zamieszanie. I na to przyszedł jakiś człowiek i kazał Foksterierowi leżeć. To Foksterier wtedy na niego z okropnym ujadaniem, że już raczej pójdzie siedzieć, niż miałby się położyć. No i człowiek wtedy na niego napadł.
– Z kijem? – upewniła się Labradorka
– Z jakim kijem?- zdenerwował się Bobik – Czy ja mówiłem coś o kiju? Normalnie, za obrożę go wziął i wyprowadził. Jak to człowiek. A Foksterier tak się przy tym miotał, że omal człowieka nie ugryzł.
– To żaden news, jak pies ugryzie człowieka.- ziewnęła Labradorka, tracąc wyraźnie zainteresowanie. – Gdyby było na odwrót…
– Ten człowiek wyglądał tak, jakby miał ochotę ugryźć – zapewnił Bobik. – Tylko się powstrzymał, może dlatego, że nie chciał z tym całym newsem mieć do czynienia. Nawet zaraz puścił Foksteriera, krzyknął tylko brzydki pies! Wstydził się! A Foksterier dopiero wtedy mu odwarknął! Że wstydzić to się może jakiś zwykły zjadacz kości, a nie on i żeby człowiek sobie nie wyobrażał, że może go ukarać jak każdego innego psa. No, mówię ci, kino po prostu! W naszej klasie przez kilka godzin nikt o niczym innym nie szczekał. Aha, i Foksterier powiedział, że on za karę już nigdy od tego człowieka nie weźmie pasztetówki. O, Foksterier to ostry pies jest. Nie da sobie w kaszę dmuchać, choćby była bez skwarków. Zobaczysz, on jeszcze temu człowiekowi pokaże!
– Może pokaże – zgodziła się obojętnie Labradorka. – Ale właściwie nie musi. Jak chodzi o klasę, to pokazał już dosyć. Szkoła też już chyba wie, czego się po nim spodziewać. A poza szkołą… bądźmy szczerzy, kogo to wszystko obchodzi?
– Tak myślisz? – zmartwił się Bobik. – To znaczy, że o Foksterierze nie będą pisać w podręcznikach? I na pomnik też nie może liczyć?
– Tak myślę – potwierdziła Labradorka. Tout passe, tout lasse, czyli Foksterier szczeka, a karawana idzie dalej.
– Szkoda! – westchnął Bobik. – O jedno złudzenie mniej. Znaczy, nie moje, tylko Foksteriera. Ale może on jednak tak łatwo tego złudzenia nie da sobie odebrać. O, to jest ostry pies…
Bobik! Moim zdaniem Ty to zbyt skrotowo opowiedziales. Akurat czytalem o tym zdarzeniu w gazecie i pamietam, jeden wazny szczegol. Ze mianowicie jak ten czlowiek ciagnal Foksteriera za te obroze, to Foksterier wierzgal lapami na wszystkoe strony, zapieral sie i skowyczal wnieboglosy na cala dzielnice: Psy! Ratunkuuuuu! Ludzie mnie bija!….
A potem udzielal wywiadow, ze caly ludzki rod nienawodzi psow i tylko patrzy jakby je upokorzc i na nich sie zemscic!
I nawet podobno chcial sprawe wniesc do sadu i zazadac od Ludzkosci sowitego odszkodowania w postaci 300 kabanosow.
Tak, zgadza sie, to bylo kino. 😆
On rozwazal podanie sprawydo sadu, Mordechaju, ale stwierdzil, ze te 300 kabanosow szkoda mu wydawac (podkreslal przy tym swoje szkockie powiazania i zwiazana z nimi … oszczednosc). 😉
Nawet na YouTubie mozna go zobaczyc jak sie wscieka:
http://www.youtube.com/watch?v=YGpiOr8IqVE
Nie wchodziłem w szczegóły, bo chyba wszyscy je już znają. 😉 I w ogóle zastanawiałem się, czy opowiadać jakąś historię na zasdadzie „znacie? znamy”, ale się jednak zdecydowałem odpowiedzieć, bo mnie coś w tym cały czas zastanawia. O tym Foksterierze wszyscy zawsze mówili, że inteligentny, ba, może nawet intelektualista. No to jak to jest możliwe, że on w ogóle nic nie rozumiał i dalej nie rozumie? Co stoi między nim a rzeczywistością i nie pozwala mu jej dostrzec? I czy on naprawdę nie rozumie, czy tak tylko udaje, bo mu się głupio wycofać z uprzedniego chojrakowania? Ale jeżeli udaje, to czy nie rozumie, że z każdą kolejną notką prasową wygląda coraz durniej?
No, po prostu nie bardzo wiem, co jest w środku polityka, bo to zwierzę znam tylko ze środków przekazu. Nawet w zoo, prawdę mówiąc, nigdy się z takim nie spotkałem. 😉
No tak, wsrod obecnych politykow to moze i intelektualista… Swoja droga to ostatnio raczej politycy unikaja takich skojarzen jak ognia. A oderwanie sie od rzeczywistosci zdarza sie politykom niezwykle czesto, nazwalabym to nawet ich choroba zawodowa. Jak chodza na lekarskie przeglady, powinni za kazdym razem im robic testy na te okolicznosc. 😉
Sorry. Foksterier ktory sie zeni z Oslica, to w moich ksiazkach nie moze byc inteligentny. Bo o czym oni rozmawiaja przy sniadaniu? Rozumiem, ze milosc jest slepa, tego-smego, ale przeciez przychodzi moment kiedy trzeba miec KONWERSACJE 😈
Przed chwilą przecież coś było o tym, że niektórzy najbardziej lubią krzyżówki, a nie żadną tam konwersację. 😀
A poza tym miłość może być nie tylko ślepa, ale i głucha. 😉
No, jak sie z Oslica zeni, to sie przy prawie kazdej okazji moze czuc bardziej inteligentny od przynajmniej jednej osoby… Zreszta wcale nie wszystkim tak zalezy na konwersacji, jak to sobie wyobrazasz, Mordechaju. 😉
Foksterier ten miał niestety taką historię, że był chowany przez same pańcie, którym właził na głowę. Nie zsocjalizowały go, chowały jak chińskiego pieska, traktowały go, jakby mu się wszystko należało. No i taki skutek…
Mnie się zdaje, że Foksterierowi na konwersacji to jednak może zależeć. Bo jak inaczej mógłby się codziennie upewniać, że jest cool i tak ma trzymać?
Oczywiście, głos wewnętrzny mu to powtarza przy każdej okazji, ale Foksterier jest przecież inteligentny i wie, że wypowiedzi głosu wewnętrznego należy weryfikować. Najlepiej przy pomocy żony, bo zwykle przy śniadaniu jest pod ręką. 😉
Podejrzewam, że nie tyle na konwersacji może mu zależeć, co na monologu…
Tak, Pani Kierowniczko, błędy wychowawcze mszczą się okrutnie… 🙁
Dlatego ja już czasem znoszę bez protestów te strzyżenia i zimne prysznice, chociaż Mordechaj ma mi za złe taki nadmiar uległości. Ale powtarzam sobie, że to dla mojego dobra i nie gryzę ręki, która mnie strzyże. 😉
Oj, Bobiczku, nie wierzę, że znosisz to tak całkiem bez protestów i wyślizgiwania się… 😆
Ja poznałam kilka ezgemplarzy polityków i gdyby kto był ciekaw, co jest w środku takiego zwierza, to z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że w tych osobnikach w środku nic nie było. Ego wielkie, że aż na zewnątrz wychodziło, a w środku wydmuszka. Nic. Null. Jeno echo się rozlegało po czeluściach ich głów, powtarzając oczywiście wszystko, co światli ci mężowie raczyli wygłosić. Zaplecze kampanii wyborczej było najbardziej rozczarowującym widokiem, z jakim się zetknęłam.
Zwracam uwagę na sprytne słówko „czasem”. 😉 Pozwala ono uniknąć uściślenia, jak często znoszę bez protestów, a jak często z protestami. 😀
Dobranoc, sówki. Mam nadzieję, że mi się żaden polityk ani Foksterier nie przyśni 😉
Jeżeli Vesper ma rację – a nic właściwie nie wskazuje na to, że nie ma – to powiedzcie mi, co z tą cholerną demokracją jest nie tak? Przecież to my tych polityków wybieramy i pozwalamy, żeby nami rządzili. Przecież i na tego Foksteriera ktoś tam kiedyś głosował. Sami kumple z podstawówki? Chyba by jednak nie starczyło… 🙄
Dobranoc, uhuuu uhuuu 🙂 Też się odmeldowuję. Teraz herbata, jeszcze jakaś książka i z poczucia obowiązku spać 🙂
Pani Kierowniczko, absolutnie, żadnych f… i p… w snach!
Podrzucam wszystkim do śnienia sówkę-płomykówkę. Dzięki płomykom jakaś taka świąteczna. 🙂
To jeszcze tylko dodam, a poniekąd wiem, co piszę, bo poświęciłam sprawie trochę studiów, czasu, lektury i pisania, że demokracja ma pewien myk. Nie wdając się w naukowe dywagacje, streszczę to – otóż wyborcy w większości głosują na głupszych od siebie. Nie głosują (w większości) na ludzi, którzy ich przewyższają wykształceniem, kulturą osobistą, klasą itp. Jak się kiedyś wykopię z przeprowadzkowych kartonów, to przytoczę źródła.
Mozna zaczac od slynnej juz ksiazki (a ma tylko piec lat), „What’s the Mattter With Kansas”…
http://en.wikipedia.org/wiki/What's_the_Matter_with_Kansas%3F
U mnie 5:30 istnieje. Świadków niestety nie mam a przynajmniej nie codziennie, bo z reguły spią i tej 5:30 nie widzą 🙁
Zbliża się 7:30 i o tej porze świadek zawsze jest a nawet zaprasza mnie na śniadanie, smacznego 🙂
A u mnie 6:42 i jestem gotowa do wyjscia.
Odezwe sie jesli i uda mi sie wlamac do kompa.
pogoda na spanie, znaczy się dobra
demokracja jest demo… 🙄
Hej, ludzie OBUDŹCIE SIĘ!!!
Potrzebne są jeszcze podpisy poparcia dla „ustawy parytetowej”. Zmotywujcie swoich znajomych, rodziny, przyjaciół. Formularze do pobrania na stronie Kongresu Kobiet. Podpisy muszą dotrzeć do Biura w Warszawie do 22 grudnia, po tym terminie będą zmarnowane!!!
Dzień dobry 🙂 Trochę mnie dziś kusi, żeby porzucić rewolucję na rzecz hibernacji, ale nie – nie poddam się! Rozwijam sztandar i wstaję!
Może zresztą zrobię na odwrót – najpierw wstanę, a potem rozwinę sztandar. 😀
zawinąć się w sztandar i spać dalej, oto najlepsze rozwiązanie
Eee, sztandary to zwykle cienizna, a tu mróz spory.
Chyba że ktoś ma na składzie sztandar watowany. 😆
Jotko, podpisy z zagranicy to się pewnie nie liczą. A ci ewentualni krewni i znajomi krajowi to mają to posyłać mailowo, czy pocztą?
ustawa parapetowa… 😯 takie podpisowe inicjatywy to powinny być tylko wiosną, kiedy jest mniejszy społeczny wskaźnik hibernacji, a wręcz przeciwnie, wokół buzuje powszechne rozbudzenie i wola działania, że tak tylko wtrącę…
Bobiku, podpisy z zagranicy raczej nie – wymagany pesel.
W kraju niestety trzeba pocztą, kurierem, osobiście – podpisy elektroniczne nie są honorowane 🙁
foma,
parapetówę zrobimy wiosną 🙂
a teraz, jeżeli ktoś zechce, to może na chwile zawiesić stan zahibernowania i pomóc w zbieraniu podpisów 🙂
Hop, hop. Juz jestem na miejscu.
Tobiaszek powital mnie ekstatycznie i zaprowadzil z miejsca do swych zabawek, aby pokazac co w koszyczku przybylo, odkad widzielismy sie po raz ostatni.
Spacerek w parku richmondzkim dopiero poznawym popoludniem, a teraz – jak meteor – do Kinston autobusem macac szmaty itp! See ya!
foma znalazł już tyle powodów do odwieszenie stanu zahibernowania, że właściwie równie dobrze mógłby się odhibernować. 😆
A wtedy mógłby właściwie pomóc robić rewolucję. 😎
Pozdrowienia dla Tobiaszka i szmat. 🙂
A przybyła jakaś taka zabawka, która i mnie mogłaby zainteresować? Na przykład korkociąg, albo niewielkie, zgrabne autko, takie do poruszania się po mieście?
może i mógłbym, ale pozostawiam sobie tę furtkę na bardziej szczególne okazje
Niestety, Bobiku. Ale mysle, ze Tobiaszek moglby sie podzielic pileczka – jesli zwrocisz po zabawieniu sie.
Piłeczek niezamówionych przez bobicję nie zwraca się.
Korkociągów też nie.
Idę zanieść rewolucję w teren.
Wszystkich tu obecnych, a niezahibernowanych, zachęcam do nietracenia rewolucyjnego zapału! 😀
Jak się dobrze zahibernuje, to nic się nie traci.
przerwa 😀
padlem wczoraj wiec dopiero dzisiaj polecam:
dla Bobika
Ralf Schmitz „Schmitz´Katze”-bo malo tekstu
Simon Tofield „Simons Katze”-bo tylko obrazki
😀
dla Beaty
Dora Heldt „Tante Inge haut ab”-bo lekka S-Bahn_owa
mozna sie posmiac
Volker Kutscher „Der nasse Fisch”-bo swietna narracja historycznego kryminalu
Pierre Frei „Okel Tom Hütte,Berlin”-o psychopatycznym mordercy kobiet,od zwlok do mordercy i oczywiscie
w Berlinie
oraz Kathrin Schmidt „Du stribst nicht” nie tylko ze nagroda
Deutscher Buchpreis 2009,ale doskonaly portret kobiety
z amnezja-trudna
milego czytania
Telegraficznie.
Parytet wysłany.
5:30 istnieje 🙁
Córasek przyleciała 😀
Dziękuję za rekomendacje z rubryki „Rysiu poleca” 🙂 Książki b. zróżnicowane, chyba póki co skuszę się na skrajności – Heldt i Schmidt 😉
No. sluchajcie!!! W Londynie wypadl snieg. PRAWDZIWY, nie widziany tu od ubieglorocznego strasznego „snow event”, kiedy napadalo go ze cztery centymetry, zas temeperatura spadla do -2C i w calym miesxie stanal transport, zamknieto szkoly i nie wyjaezdzaly nawet karetki pogptowia.
Poniewaz dzis jiz napadalo co najmniej 1 centymetr i burza sniezna wciaz szaleje, oodwolana zostala wizyta w parku i pochodzilismy pol godzinki dokola domu. Park zostal odwolany glownie z tego powodu, ze nie oczekujac zywiolowej katastrofy i nowegop snow event nie zabralam ze soba odpowiednich arktycznych butow i w przemoczonych baletkach nie chcialo mi sie dralowac do parku.
POjde za chwile obejrzec nowego, swiatecznego Jamie Olivera, choc prawde powiedziawszy zaczynam tracic nadzioje, ze uslysze jeszcze od niego: po wyjeciu przedziurawic plastyk w dwoch miejscach i wstawic do mikrofalowki na pelne 2 minuty.
Haneczko,
🙂
Och, nie! Jamie nie zajac!…
Zanim sie rozsiade przed telewizorem z Tobiaszkiem na kolanach musze sie podzielic czyms, co przed chwila znalazlam w swojej skrzynce pocztowej – nadeslane przez moja kolezanke Rome z Brukseli , ktora nas podglada na blogu i zapewne byla pod wrazeniem poprzedniego przeboju Radia Maryja tu reprodukowanego.
Otoz jest i nowy (Dzieki, Romo!):
Nowy przeboj p.t. “Geotermia”
autor: Bogusław Cebulski,
szef Kapeli znad Baryczy,
I
Tu w Toruniu się zaczęło
Geotermia – wielkie dzieło!
Pomysł trafił do Zakonu,
Tani prąd i ciepło w domu!
Pan Profesor Sokołowski
Naukowo zbadał wszystko,
Ojciec Jan zatwierdził wnioski,
Dzieło przejął Pan Kozłowski,
No i Pan Profesor Szyszko!
REFREN:
A Ojciec Tadeusz, jak Prometeusz,
Wybiera Ziemi ciepło dla ludzi,
Dla każdej gminy, każdej rodziny,
Wielką nadzieję dla Polski budzi!
A Ojciec Tadeusz, nasz Prometeusz,
Klęcząc w Kaliszu prosi w pokorze,
Niech każdej gminie, każdej rodzinie,
Opiekun rodzin w dziele pomoże!
II
Tu w Toruniu Kopernika
Wiercą w ziemi, kładą rury,
Geotermia nie fabryka,
Dar od Boga i natury!
Krajem rządzi jednak klika,
Której wyobraźnia chora,
Jakby siadła jej psychika,
Każe jak pies ogrodnika,
Ugryźć ojca dyrektora!
REFREN:
A Ojciec Tadeusz…….
III
Tu w Toruniu się poczęło
„O obrotach” – wielkie dzieło!
Teraz radio, telewizja
I medialna nowa wizja!
Chociaż nowy rząd jak Zeus,
Już rozpętał pod nim piekło,
To nasz Ojciec Prometeusz,
Wyrwie ziemi prąd i ciepło!
Wyrwie ziemi prąd i ciepło!
Z tym rewolucyjnym zapałem niezupełnie to miałem na myśli. 😆
Okej, przyznaję, ja tak tylko z zazdrości, bo dzieła z kręgów RM rzucają nam kolana już od 2 wersu, a mnie się to udaje dopiero przy 11, albo i wcale. 😳
Przyjmij wyrazy wdzięczności, nieznana Romo! Ubogaciłaś nas i wlałaś światłość w dusze nasze. No i ułatwiłaś mi rewolucję/kontrrewolucję, bo przy takim wykwicie poetyckiej inwencji chyba nikt nie może się spokojnie oddawać hibernacji. 🙂
U nas też śnieg pada! Wróciłem do domu zapadany. 😀
Rysiu, Schmitza nawet o kotach sobie nie kupię. Jakoś go nie lubię. 😳 Za to Simon’s Cat – w każdej ilości. 😀
Tych kryminałów, jak dobre, poszukam w bibliotece (nabywają i nowości). Mam nadzieję, że są mrrrrożące krew w żyłach. 😉
Tylko Heldt i Schmidt nie mogę przeczytać, bo to już będzie przeczytane przez Beatę. 😀
Bobiku, a może byś tak po cichutku wypożyczył w bibliotece, wtedy mi nie ubędzie 😉
Pozdrowienia dla Romy z Brukseli 😉
Beato, czy Ty wierzysz w takie zjadanie pasztetówki, choćby i pożyczonej, żeby innym nie ubywało? 😯 😉
Ooo?!!!
Tam w Toruniu się zaczęło
Ze wzruszenia w oczach mokro
Zakon zdominował jełop
O przepraszam, on już doktor…
Piekne ubogacene przeboju, bankier! Ktos jeszcze cos doda? Leca z nami jacys poeci na pokladzie?
Bobiku, przy mnie każda ilość pasztetówki jest bezpieczna bo nietknięta 😆
O, widzę że Roma z Brukseli wcale nie taka nieznana. 🙂 Pani Kierowniczce też najwyraźniej nieobca.
Tym lepiej. 🙂
Beato, lubię takich Gości… 😆
Drogi Ojciec nasz Dyrektor
przez odwierty oraz wieże
stale się przedziera krzepko,
biega, niczym kot z pęcherzem.
Mówi „ja was ubogacę,
wodę wam poleję cudnie!”
Nie rzucajcie już na tacę,
tylko w Ojca bez dna studnię!
Toz to jakis Promethidion Nowy!
Jego praca wielka, zbożna,
serca nasze tak porusza!
No, nie kochać wprost nie można
tego Ojca Tadeusza!
Czyś platformus, gej, czy komuch,
czy też hiena różowawa,
nie śmiesz cichcem iść do domu –
do modlitwy z nami stawaj!
Refren:
Ojciec Dyrektor
jest po prostu cool!
Ojciec Dyrektor,
geotermii król!
Ojciec Dyrektor,
to przyjaciel nasz!
Ojciec Dyrektor
weźmie nas za twarz!
Ooo aaa uuu
dyna, dyna siup!
Bankier, nie obcyndalaj się, tylko do roboty! Jeden Bobik to za mało, żeby chwałę Ojca Dyrektora wyśpiewać!
Bobiku,Ty mozesz watrobianki kilo kilka zjesc , pergamin wylizac
do czystosci i blasku,a i tak daleko Tobie do cudu „Geotermia”
😆 8) 🙄
p.s. tez pozdrawiam Rome
jotka,czy ja przelecialem czy nie przeczytalem u Bobika slow
zachwytu po berlinskim wypadzie?
jak bylo?co widzialas?jak tam moj Heimat?
Uwaga, nadzialam sie na zabawne pioro. Wiec podsuwam:
http://1944kopff.bloog.pl/id,5258746,title,CasusTerlikowski,index.html?ticaid=694ac
Czlowiek nazywa sie Antoni Kopff, a blog nazywa sie bardzo smiesznie Kopff schmerzen. No i temat pouszyl jakze bliski memu sercu. Czytalam zreszta to esse Betonowego Terlika o Wyspianskim.
Czy ktos wie kim jest ten Kopff?
google prawdę powie
http://pl.wikipedia.org/wiki/Antoni_Kopff
Heleno, jeśli chodzi o Romę F., to pewnie, że znam 😆
Rysiu,
byliśmy zachwyceni koncertem chóru niemiecko-polskiego Spotkanie pod dyrekcją pana Wilkosińskiego w kościele św. Marka. Nie spodziewałam sie tak dobrego poziomu. To jest chór, który był wiosną w Poznaniu. W styczniu jeszcze raz mój mąż z dyrygentem jednego z poznańskich chórów będzie w Berlinie na próbie tego chóru żeby „dopiąć” współprace.
Oczywiście pięknie, światecznie udekorowany Berlin robi wrażenie. Szkoda, że w sobotę padało. Niemniej wyjazd bardzo udany 🙂
Roma przyjezdza w odwiedziny za pare dni na pare dni!
To bawcie się dobrze 😀
Rzeczywiście, bardzo fajnie napisane te Kopff Schmerzen. A autora przypominam sobie z radiowych zapowiedzi – a teraz X zaśpiewa piosenkę Y, z muzyką Z i słowami Antoniego Kopffa. 🙂
słowami? 😯
Oj, odwrotnie oczywiście. Z muzyką. Przestawiło mi się, bo pewnie myślałem o słowach na blogu Kopffa. 😉
Ojciec Tadeusz uczył dzieci swoje
Jak być posłusznym i dać się wydoić
Hejże dzieci hejże ha!
Hejże ha, hejże ha!
Róbcie wszystko co i ja
Co i ja!
Zara, chwileczkę, gdzie mi z temy łapy
Kasa jest dla mnie, dla was są ochłapy
Hejże dzieci hejże ha!
Hejże ha, hejże ha!
Róbcie wszystko co i ja
Co i ja!
Ref:
Daj, daj, daj, nie odmawiaj, daj!
Wkrótce mój będzie cały kraj
Jak nie dasz to wykopiemy cię stąd
Tak jak i Tuska rząd!
A moze:
Ojciec Tadeusz uczyl babcie swoje,,,
Hejze babcie, hejze ha etc.
😳
Ależ bardzo proszę, madame…
Do twarzy Pani z rumieńcem –
Piękna Helena rumieńcem płonie
Ująłbym chętnie go w swoje dłonie…
To tylko dziecielina pala…
Przyznać trza, że bez bankiera
smutno było jak cholera. 😆
Gdzieś to już czytałem, chyba tak…
Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała
I na taki widok kawaleria stała
Gdyż koń żaden ni drgnął widząc to pałanie
Jakże wykorzystać to tu wszystkich stanie…
Toż samo dzięcielina sobie pomyślała,
po czym zawodu pełnym głosem zapytała
patrząc na nieruchomą ciągle kawalerię:
kiedy wreszcie zaczniecie wyczyniać brewerie?
Otóż brewerie, mój drogi Bobiku
Kończą się zwykle jednym aktem: siku.
Takoż brewerie kawalerii całej
Mogą potopem skończyć się niemałym
Jednakże potop dzięcielinie miły
Niechby te chłopy wreszcie się ruszyły…
A gdy ruszyli, z piersi wyrwało się chłopom:
co za ulga! Nareszcie! Po nas choćby potop! 😆
Rejwach dzisiaj w koszyczku, b. przyjemnie.
Czy badania literackie odkryly wreszcie co jest ta dziecielina?
Za moich szkolnych czaso to byla wciaz palajaca zagadka.
Hymny o Doktorze Ojcu b. udane… Kolejny gosc (Roma), ktory potrafi poezyja sypnac jak z rekawa. Gratuluje talentu!
Do pasztetowki Bobiku sie z toba dosiade jesli masz taka swiezutka z gesia watrobka.
Hmmm… jakby to powiedzieć. Mam normalną żeby nie powiedzieć prymitywną pasztetówkę, a oprócz tego pasztet z kurzych wątróbek z brusznicami, a oprócz tego pasztet z kaczki. Gdyby to wszystko skrzyżować, nie wyszedłby przypadkiem pasztet z gęsich wątróbek? 🙄
Króliku, nie chcę niczego znano-nieznanej Romie ujmować, ale o ile się nie mylę ona posłała Helenie autentyk, wykonywany przez Kapelę znad Baryczy.
Ja wiem, trudno uwierzyć w to, że takie autentyki istnieją, ale w istnienie okapi też przez wiele lat nie wierzono. 🙂
Glodna to i nie doczytalam porzadnie. Och, co to bylaby za uczta Bobiku
Ja dziś po raz pierwszy zacząłem się zastanawiać, co właściwie mam gotować na święta, które w tym roku są praktycznie trzydniowe. W jeden dzień na pewno będzie kaczka, ale dwa pozostałe są na razie nieobsadzone. Może jakiś casting ogłoszę? 🙂
Przepraszam, ja nietutejszy…, co za świeta idą?
Czy to nie czasem tzw. zimowe? No, te, co to świąteczne drzewko przyozdabia?
I śpiewa się te…, no…, piosenki świąteczne?
I, że stawiają takie śmieszne domki, co to to w słomie leży niemowlak i każdy go okryć by chciał…
No, to kaczka koniecznie!
W żadnym razie wieprzowina, pierogi, makutra czy grzybowa i ryba, a karp, to już broń Panie Boże…
Bankierzy czasem egzystuja w paralelnym swiecie…
A jakze, bankierze, i u mnie kaczka w swieta musi byc.
Bobiku, powiem ci jak ma swiateczny plan:
Wigilia: pierogi zrobie sama (no z kolezanka do spolki, moj syn domaga sie z pierogow z miesem!). Smazyc na wigilie bede pstragi. Reszta przystawek i dan bedzie ze sklepu tzw gotowizna. Pierwszy dzien swiat a jakze kaczka. Drugi dzien swiat rozne resztki swiateczne rano, a na obiad indyczyna u Siostry. Jest to kolejny rok w ktorym nie wyjezdzamy na Swieta, choc prawie czly przedswiateczny rok mamy taki zamiar.
A, na Wigilię to też z grubsza wiem. W żadnym razie karp z wieprzowiną. Barszcz bez uszek, kluski z grzybami, sandacz, jakieś sałatki. Więcej robić nie mam zamiaru, bo i tak się to nie zjada. W piątek, powiedzmy ta kaczka, jak już bankier tak każe. Ale co w sobotę i niedzielę? Sklepy będą u nas zamknięte, więc o dokupieniu jakiejś świeżyzny mowy nie ma.
Acha, u nas tylko 25-go sklepy zamkniete…
A co powiesz na sobotni krupnik i np. paszteciki z jaka resztka ryby czy miesa?
A w niedziele mozna od nowa z grubej rury: np pieczona wedzona szynka (ona sie przechowa do niedzieli) i scalloped potatoes…
Krupnik u nas pełni obowiązki zupy codziennej, więc na święta nie bardzo. A resztek w sobotę pewnikiem już żadnych nie będzie. 🙂 Ale schab upieczony we czwartek przechowa się spoko do niedzieli, a na dodatek może w porywach być konsumowany na zimno. To jest myśl!
Chodzi za mną jeszcze coś ekstra… Bo ja wiem? Sarnina? Dzik? Struś? Coś, czego nie jada się tak, ot.
Dla mnie osobiście mogłyby to być (najchętniej!) coquilles St. Jacques, ale podejrzewam, że rodzina stanie wigilijnym okoniem. 🙁
Ja idac twoim sladem jesli chodzi o swiateczne przygotowania nabylam dwa bazanty. Dla niektorych z nas na blogu sa one tak codzienna potrawa jak krupnik w twoim domu, a w moim pomidorowa i grilled cheese sandwich. Chyba w moim kroluje swiatecznie ptactwo. Do dziczyzny jakos nie moge sie przekonac, tak samo zreszta do jedzenia strusi czy… heavens forbid, krolikow… taka moja hipokryzja.
tu też jeszcze śpią pod puchem, doskonale…
Dzień dobry. 🙂 Foma dziś z prawie już kolędowym zaśpiewem – ubodzy duchem, przykryci puchem… itd. 😀
Ale to nie do końca prawda – ja się spod puchu wygrzebałem, tylko ranek dosyć zalatany mam. Niemniej jednak niewykluczone, że za jakąś godzinkę błysnę pełnią rewolucyjnej formy. 😆
Na swieta proponuje wyjac z kartonowego opakowania, przedziurawic plastik w dwoch miejscach i wstawic do mikrofalowki na dwie pelne minuty.
W tym czasie odkorkowac butelke.
Wczorajszy wieczorny i dzisiejszy poranny spacer z Toby’m przekonal mnie ostatecznie, ze znalazlam sie w obcym, nieprzystajacym do mojego swiecie: w swiecie usmiechnietych i wesolo witajacych ciE ogrodnikow, pozdrawiajacych dzieci podazajacycxh do szkoly, samochodow dajacych ci pierwszenstwo na przejsciaich, prawdziwych swierkowych , a nie plastikowych wiencow swiatecznych na drzwiach, gustownych i dyskretnych swiatelek w ogrodach.
Widac tu na ulicach czasami jakis Lud Zwykly. ale niezwykly przeciez, bo duzo lepszy od zwyklego ludu jaki wychodzi z pubow w piatki wieczorem w Zachodnim Londynie. Ten tytejszy Lud wyglada jakby za chwile mial sie wziac za rece i wybuchnac piesnia jak w jakiejs romantycznej operze rosyjskiej.
Wszystko to okropnie mnie oniesmiela. Mysle, ze jedyne co podniosloby mnie na duchu, to gdybym zagladajac do sasiedzkich ogrodkow znalazla w nim chocby jednego plastikowego Mikolaja w otoczeniu reniferow lub chocby jedna elektryczna chanukije, znacznie ookazalsza niz u Neumanow z naprzeciwka.
Jest chwilka, to pozwolę sobie puścić komentarz przyjaciela do dyskusji o naszych, miejscowych sprawach. Ukazał on się kilka lat temu i raczej niewiele stracił na aktualności.
Ciągle rozumu tu absencja,
ciągle brak życia prawdziwego!
I wiecznie tęga wciąż esencja
okresu niby to przeszłego…
I to nie tylko lat ostatnich,
lecz zgoła raczej aż stuleci…
Toż my ze trzysta lat już w matni,
jakby historię tak przelecieć…
Kiedyś tam coś się wykopyrtło!
Świat swoją drogą – a my swoją…
Oni w przemysły – a nam fyrtło,
że i tak w polu nie dostoją…
Oni w mieszczany – my wciąż pany,
choć dziurą w portkach tyłek świeci…
Tam władzą tumult powstrzymany –
my w ciągłych kłótniach, jak te dzieci…
No i zostało gołe pole,
po którym każdy wicher hasał!
Obcy suflował nasze role,
bo swój – do Lasa – albo Sasa…
Tam szły zaciągi w świat szeroki,
tu – „przecie z kraja nasza chata…”
Tam zdrajcom stryczki i wyroki –
tu często zaszczyt i intrata…
Tam, kiedy trzeba – krew tryskała…
Tu – jarzmo niosło się w pokorze…
A jak już buntu fala wstała –
to jakże głupio, jakże w sporze…
Tam dobra praca zawsze w cenie –
tu zaś w pogardzie wciąż jednakiej…
Tam literaci i uczeni –
tu popychadła i dziwaki…
Tam, jak co komu nie wychodzi,
to najpierw w sobie winę widzi…
Tu wszyscy wiedzą – to świat szkodzi!
Po to istnieje – by nas krzywdzić…
Tam przyszłość składa już systemy,
tu dawne żale ciągle smucą…
Tam rozwiązują swe problemy –
tu się bez przerwy o nie kłócą…
Wiara powoli chyba kona,
że będzie dobrze w naszym kraju!
Zwrotnica dawno przełożona –
więc się pociągi rozjeżdżają…
Jak tu popatrzeć tak po prostu –
takie się właśnie myśli roją…
Pora powiedzieć prosto z mostu:
świat swoją drogą – i my swoją…
zaza
To straszne! 😯 Ten lud w Niezachodnim Londynie to z Marsa jakiegoś, czy co? 😯
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nam Heleny nie zdeprawują i nie przekabacą… 🙄
Cholera, ten komentarz rzeczywiście od jakichś 300 lat aktualny, a wiele wskazuje na to, że przez następne 300 aktualności nie straci. 🙄
Bo Ojciec Tadeusz jak Prometeusz…
Ja bym naprawde nie miala nic prezeciwko temu, zeby mnie tu kto zdeorawowal, ale tymczasem musze sie przemykac oplotkami. Jade do siebie po cieple botki, aby po poluddniu zabrac w koncu Panicza do Parku. W baletkach nie da rady.
Chyba podlapie tez z domu butelke skocza.
Tak, to jest dobre hasło na mroźny dzień – „skocz po skocza!” 🙂
czyli to „skocz, skocz” gapiącej się w górę gawiedzi to do pobliskiego baru jest… 🙄
A jaki byłby inny sens w skakaniu z góry? 😯
Problem ze skakaniem jest tylko, jak skocz się nie otworzy…
czyli trzeba wybierać murek koło baru, który otwarty…
A jaki byłby sens w zamkniętym barze? 😯
Problem z barem jest tylko, jak zamkną barmana…
dobra, już się zamykam, bo bez sensu gadam…
A czy ja niby gadam z sensem? 😯
Problem z gadaniem bez sensu jest tylko w tym, że w coraz szerszych kręgach staje się ono bezwzględnie obowiązującą formą wypowiedzi…
Panie Boże spraw żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce 🙁
Tak to każdy by chciał. Znaczy, żeby mu się chciało. Ale nic z tego, Pan B. już o to dba, żebyśmy przez życie przeszli od niechcenia. 🙄
To było beznadziejnie, gdyby się wszystkim wszystko chciało. A gdzie miejsce na martyrologię, na heroizm nasz codzienny? Z czego byśmy sobie robili te laurki za naczyń pomycie, za w szafach posprzątanie. Jak by się tak po prostu chciało to wszystko robić, to gdzie byłby fun?
Racja, pozbawienie mnie funu z niemycia garów i niesprzątania w szafach przeżyłbym bardzo boleśnie. 😉
Tylko że dziś nie mogę sobie zrobić właściwie żadnej laurki, bo w dziedzinie prac domowych ani raz mi się nie zachciało. 🙁
Ale jeżeli jutro dojdę do planowanego umycia okna w kuchni, to sobie przyznam Order Obowiązki ze wstęgą. 😎
Mimo wrodzonej skromności stwierdzam, że mi się już dzisiaj należy. Jeśli nie Order Obowiązki, to przynajmniej jakiś Krzyż Pomniejszej Zasługi. Za outdoorowe zajęcia rozrywkowo-sportowe z dzieckiem mimo 12 poniżej zera. Przed snem noch einmal, choć pewnie będzie jeszcze zimniej.
Ja sam jestem dzieckiem, więc za outdoorowe chyba mi się nie należy. Ale za indoorowe podwójny Medalion z Indora bez wątpienia. Tylko jakoś rzadko udaje mi się zasłużyć. 🙁
A nie lepiej butelkę malbeca? Dziś po drodze zwinąłem ze sklepowej półki Bodega Norton z 2007…
Po tej stronie Zachodniego Londynu – bardzo mily cabernecik do bardzo milego pstraga.
Czerwone do ryby? 😯
No niby są te nowomodne, postmodernistyczne teorie, że niby wszystko może być do wszystkiego, ale ja tam wolę wierzyć w mądrość wieków. 😉
A nie uważacie, że winiarze powinni nam właściwie płacić za reklamę? Niemal codziennie jakieś wino jest tu reklamowane. 🙂
żeby tylko reklamowane… wypijane jest!
Nie, to byl bialy cabernet sauvignon czy jak mu tam.
Poza tym, ze nie mam zadnych oporow pic to na co mam w danym momencie ochote. Nie jestem Francuzem! 😆
A, chyba że sauvignon blanc. To mi przywraca wiarę w człowieka. 😀
Ja też nie mam oporów przed piciem tego, na co mam ochotę, ale wskutek ostrego autotreningu wychowawczego przy rybie mam zwykle ochotę na białe. 🙂
Oczywiście nie da się też wykluczyć, że mam po prostu sztywną osobowość. 🙁
Dr filozofii Terlikowski z Betonu odniosl porazajace zwyciestwo nad nastolatkami. Pokonal ich sila swego intelektu, o czym zawiadamia wszem i wobec:
http://terlikowski.salon24.pl/
Mam ostatnio niską tolerancję na białe. Słodkiego nie lubię, chyba że sycylijskie lub greckie. Półwytrawne i wytrawne, wszystkie co do jednego, które piłam, mają dziwny posmak. Po zapachu, to jakby olej napędowy, ale oleju napędowego nigdy nie próbowałam. Tylko bukiet troche podobny 😉
Ostatnio bukiet na Barbary kupiłem, nie powiem, wyglądał.
Największe zainteresowanie wzbudzał u kiciusia, on namiętnie kocha kwiatki, trawy i roślinność w ogóle.
Subtelna bestia 🙂
Na Barbary, to już całkiem dawno temu. Nie rozpieszczasz kiciusia, zeenie.
A było kiciusiowi do miseczki bezpośrednio oleju napędowego nalać, zamiast pośrednią drogę przez bukiety wybierać. 😀
Doktorowi T. z B. brakuje u lewicy poczucia humoru. Zrozumiałe u przedstawiciela tak znanej z lekkości i dowcipu opcji intelektualnej. Myślę, że na dyskusje z lewicowcami dr T. powinien sobie zabierać jakiś humor w konserwie albo jaja jak berety i podjadać, kiedy powaga przeciwników zanadto go zmierzi. 🙄
vesper, białe argentyńskie Septiembre, lekko musujące półwytrawne. niby zwykłe gronowe, ale przyjemność spora
Foma, a nie będzie smakować jak cider?
Nie wiem, nie mam wystarczających doświadczeń
…ale uważam, że warto poszukać i dać szansę, ot tak, bez celebracji, po prostu dla samego obcowania z wypełnionym szkłem i światłem za oknem (tak mi się pomyślało, że Septiembre powinno się pić przed zmrokiem)
Już myślałem, że na dziś moja aktywność blogowa (i wszelka inna) została brutalnie przerwana przez siłę wyższą. Jakaś grubsza awaria prądu była, ciemno na całej ulicy, a w tym mroku wycie syren. Zapowiadało się nawet na dłużej, ale nagle ktoś tam, gdzieś tam wyrzekł „niech się stanie światło” i stało się.
Jak to nie jest okazja, żeby się napić, to ja już nie wiem, co jest. 😀
I we wrześniu 😉
Septiembre powinno się pić we wrześniu, a nie w grudniu. 🙄
No proszę, Łajza też uważa, że we wrześniu! 😆
Przed zmrokiem, to chyba dopiero w lipcu 😉 Po zmroku przy świecach też powinno ładnie wyglądać. Dam szansę, poszukam i spróbuję. Dziękuję za polecenie.
Urodzić się we wrześniu i we wrześniu pić Septiembre, to by już był nadmiar. Nie wiem czego, ale nadmiar. A ja dziś nawet nadmiaru przeczeń nie znoszę.
przesądy, można kupić w grudniu, można i w grudniu wypić, tak o 14 na przykład odkorkować i… a właśnie, już wiem, dlaczego nie po zmroku. jak pierwszy raz otwierałem, po ciemku, to korkociąg zrobił psssss i dziura w metalowym korku. bo Septiembre się odkręca [sic!]
Miałam niedawno jakiegoś Rieslinga, ktory był lekko musujący, a butelka z nakrętką. Przyjemny, bez rewelacji, ale przyjemny. Tylko taki ciderek właściwie. Problem w tym, że ja jestem strasznie konserwatywna w kwestii korków i kształtów butelek.
– Psss! – szepnął ostrzegawczo Korkociąg. – To Wino coś kręci.
– Nic dziwnego – odszepnęła Vesper. – Argentyńskie, białe i na dodatek wrzesień… Chyba nikt nie zaprzeczy, że jest w tym jakiś podejrzany nadmiar.
– Ty, Korkociąg! – rozległ się z offu niezbyt uprzejmy głos fomy – Teraz taki rozmowny, a jak się szpikulcem zasadziłem na kapsel, toś siedział cicho!
Korkociąg powoli złożył się, dyskretnie tuszując uśmiech stłumionym ziewnięciem
– No cóż, ale widok to był całkiem, całkiem – powiedział nieco złośliwie i usnął w szufladzie, między łyżeczkami a widelczykami do ciasta.
A ja ciderka lubię 😉
Kiedyś z Tereską paryską obaliłyśmy całą wielką butlę 😆
Ja też, ale jako ciderka. Bo jak udaje wino, to już nie bardzo.
– Tego już za wiele! -zdenerwował się foma. – To ja tu miałem spać, a nie jakiś korkociąg. Chleb mi chce odebrać, rację bytu i jedyną rozrywkę. A niedoczekanie!
Bezszelestnym krokiem podszedł do lodówki, wyjął z niej puszkę piwa i podsunął Korkociągowi pod sam szpic.
– Ciekawe, co powie, kiedy się obudzi – wycedził z krzywym uśmiechem.
Długo spał Korkociąg, a gdy się obudził wczesnym popołudniem, ziewnął i przeciągnął się, a wtedy … psssssss
Szpikulec przebił cienką, metalową powłokę puszki.
– Ciepłym piwem, ciepłym piwem! – wrzasnął Korkociąg
– Zapłacisz mi za to, foma! – syknął złowieszczo i zaczął snuć plan …
O, jak ładnie idzie. 🙂 Zaraz będę dalej, tylko muszę się przenieść na górę, do stacjonarnego kompa, bo mnie sprzed laptoka wygryzają.
Korkociąg postanowił nawiązać kontakt z Pięcioletnim, który w snuciu planów był starym wygą, a przy tym potrafił znakomicie uprzykrzać życie. A o to przecież chodziło, żeby uprzykrzyć, jak już się nie da skrócić.
Rada Pięcioletniego była prosta, ale oszałamiająco skuteczna: więcej żelaza na głowę fomy. Plus elektryfikacja. Srodki, które na pierwszy rzut oka mogły sięwydawać przestarzałe, ale w połączeniu z szatańską złośliwością Korkociąga gwarantowały powodzenie.
Ha! Drżyj fomo! Będziesz się miał z pyszna! – zaśmiał się złowieszczo Korkociąg i odkorkował dwa Malbeki, żeby nie wyjść z wprawy…
Gdy foma zajrzał wieczorem do swojej piwniczki, jak to miał co dzień w zwyczaju, odniósł wrażenie, że ktoś tu coś kombinuje. Może nawet nie ktoś coś, tylko coś coś, bez konketnych wskazań, w każdym razie z procesowej ostrożności bezosobowo – że coś tu jest na rzeczy. Pięcioletni stał jednak nieruchomo, z miną niezaangażowaną, trochę podejrzanie jak na niego neutralny, ale przyczepić się nie było do czego. Tylko Malbeki trochę bardziej po lewej niż poprzedniego wieczora. Foma postanowił przyjrzeć się temu z bliska. Zapalił wątłe światło i ujął w dłoń pierwszą z brzegu butelkę. Nalał odrobinę wina do kieliszka i zamarł. Twarz mu pobladła, na czoło wystąpiły krople potu. Z jego ust wydobył się jęk rozpaczy:
– Nakruszył …
Maszyneria pikała miarowo, po ekranie przesuwała się słaba, nierównomierna linia. Zaaferowane pielęgniarki wbiegały do sali, po czym szybko wybiegały z niej, żeby zakręcić się wokął automatu z kawą. Pacjent, którego przywieziono przed godziną z objawami ostrej dysocjacji i nagłego trafienia, rzucał się po łóżku i jęczał w gorączce
– Nie ja foma. On Foma. To jemu, jemu nakruszył. Moja piwnica, moje Malbeki. Nie, mnie się to nie mogło zdarzyć. Inny Foma. Jeden smutny, drugi śpi. Korkociąg fomy, zbrodniarz, zbrodniarz. Ciepłe piwo, o jak boli… Odejdź, maro przeklęta!
Nagle zerwał się z pościeli z obłędem w oczach i strasznym głosem zakrzyknął: ZABIERZCIE OKRUSZKI!
Lekarz pokręcił głową i zwrócił się do stojącego obok kolegi:
– Niestety, medycyna jest bezradna. Nie wiemy, którego fomę leczyć…
Stara prawda głosi, że medycyna tak poważnie bezradna staje się, gdy pacjent postanowi żyć. Niczym wtedy, ani z prawa, ani z lewa, pozostaje patrzeć jak podnosi się z łóżka i o własnych siłach zmierza do wyjścia.
– Jak panu jest? – zapytał niepewnie lekarz
– Dziękuję. Pogodno – odparł od niechcenia foma i delikatnie zamknął za sobą szklane drzwi OIOMu. Niepewnym jeszcze nieco krokiem wyszedł z budynku, przeszedł na druga stronę ulicy i odjechał w nieznanym kierunku kombajnem do zbierania kur po wioskach.
Tymczasem się odmeldowuję, jeszcze herbata, kilka asan i spać. Do jutra 🙂
No to ja wobec tego też powiem dobranoc. A ponieważ foma wbrew wszelkim wysiłkom medycyny został uratowany, to można liczyć na to, że jutro nas obudzi w porę i zawiadomi o stanie pogody. 🙂
a figa!
znaczy się: a figa na tym mrozie nie urośnie…
Mróz, -12 C, śnieg leży obojetnie i dodatkowo z lekka popaduje, słoneczko nieśmiało kokietuje zza chmur 🙂
Żaba obok szczerzy kły 🙁
Słoneczko! 😀
😯
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7378649,Zniknela_tablica__Arbeit_macht_frei_.html
Ta depesza brzmi miejsami jak fragment satyrycznej powiesci z lat siedemdziesiatych wydanej w ZSRR w samizdacie – o wykradzeniu mumii Lenina z Mauzoleum – zapomnialam autora i tytulu.
Np:
„Tego nie zrobił ktoś, kto akurat przechodził i pomyślał: ukradnę bramę. Złodziej musiał się dobrze przygotować – twierdzi Mensfelt.
Rzecznik zaznaczył, że samo zdjęcie napisu znad bramy nie jest czynnością skomplikowaną dla kogoś, kto wie, jak to zrobić.”
No, naprawde, chlopaki… 😆
Dzień dobry 🙂 Pogodno takie sobie. Raczej wyszarzałe. Choć przcież nie było tak często używane. 😯
I to nadchodzenie Świąt z równowagi mnie wyprowadza. Jeszcze nawet nie kiwnąłem łapą, żeby cokolwiek przygotować i oczwyiścią żrą mnie wyrzuty sumienia, którym się, jak to zwykle przed Świętami, bez protestu poddaję.
Żebym to umiał tak jak Helena – przedziurawić plastik i do mikrofalówki… A ja nawet mikrofalówki nigdy nie chciałem mieć. 🙁
Pogodno takie sobie? 😯 No nie…
Pogodno robi nam pa-pa-ra-ra, a to już nie ma to tamto
http://www.youtube.com/watch?v=zbBCke8H4Bs
Mnie się jeszcze inny fragment szalenie sposobał: „Sprowadzono psa tropiącego, który początkowo podjął trop. Zgubił go przy drodze, co sugeruje, że złodzieje dysponowali samochodem.” No nie! Samochodem dysponowali! A nie zasuwali przez miasta i wioski targając kilka metrów kutego, przez co drugie dziecko rozpoznawalnego żelaza? 😯
Ale niezależnie od rzemiosła dziennikarskiego, to jest to wiadomość zdumiewająca. Bo kto i po co kradnie taką tablicę? Jakiś obłąkany kolekcjoner? Organizacja neofaszystowska, uważająca to za akt bohaterstwa? Czy – aż trudno by było uwierzyć w taką głupotę, ale głupota często okazuje się prawdziwym wyjaśnieniem – zwykli złomiarze?
W każdym razie do czarnego PR-u bardzo to będzie łatwo wykorzystać. Proszę, nie mówiliśmy, że wszyscy Polacy to złodzieje? Nawet coś takiego ukradną… 🙁
To nie to pogodno, tylko tamto Pogodno. Wiadomo, że jest jeszcze inne pogodno. 😉
Ja tez nie mam mikrofalowki i nigdy nie mialam. I nawet nie z ideologicznych powodow, tylko rozmiarow kuchni.
Tutaj, u Panicza Toby’ego, bardzi sobie mikrifalowke chwale, bo jest to fantastycznie wygodne ustrojstwo.
Zastanawiam sie nawet z czego zrezygnowac – z sokowyzymalki? ze zmywarki? Z pralki? z lodowki? z toastera? Z Kota? 😉
Tak, tak. Kota najlepiej do tego muzeum, co mu brame ukradli. Wtedy miejsce na mikrofalowke sie znajdzie! 👿
Uważaj, Heleno! Jak Kot to usłyszy, może zrezygnować z Ciebie! 😎
Kotku, to byl tylko zart w zlym guscie. Nic wiecej. 😆
Dostałem właśnie od znajomego z Warszawy przesyłkę w postaci kiełbasy krakowskiej suchej.
Zastanawiam się, czy mam zacząć śpiewać „nie przenoście nam kiełbasy do Warszawy”… 😯
Czy wysylanie krakowskiej kielbasy z Warszawy do ojczyzny szwarcwaldzkiej szynki nie jest czasem polskim odpowiednikiem wozenia wegla do Newcastle? 😈
Thanx, B. 😈
Noo… niezupełnie. Trzeba mnie było widzieć, jak wyjęto tę kiełbasę z wora. 😆 Nigdy żadna szynka szwarcwaldzka nie wzbudziła we mnie takiego podniecenia. 😳
Pewnie szynka nie ma tak podniecającego kształtu…
😳
…jak kość, albo kij do aportowania…
🙄
…albo jeszcze coś innego…
Gdyby tak stary Freud był psem,
był na wędliny łasy,
jakże by podszedł mędrzec ten
do szynki i kiełbasy?
Czy w jego erotycznych snach
biodrzaste szynki wdzięki
wzbudzałyby namiętne „ach!”
i kastracyjne lęki?
Czy też kiełbasy cudny kształt,
podłużny, jak wiadomo,
miejsce by w snach freudowych miał
trwalsze niż serek homo?
A może wobec oraz wszem
głosić by był gotowy,
że w snach ma każdy prawo psem
bywać biwędlinowym? 😯
Jestes cudo, Bobik – powiem Ci to bez ogrodek, trudno.
Ogródek pod śniegiem. 🙄
Nie ma gdzie kości zakopać i trzeba awaryjnie upychać za kanapą… 🙁
Jak odwilż szybko nie nadejdzie, to się w końcu wysypie 😯
Podobno w każdej porządnej rodzinie powinien być jakiś upchnięty w szafie lub za kanapą szkielecik. Ten, kto to wysypie, zostaje zwykle rodzinną czarną owcą… 🙁
Czarny już jesteś … 🙄
Do owcy też mam pewne podobieństwo. Ale czy chciałbym być rodzinną czarną owcą tuż przed Bożym Narodzeniem? Hmmm… 🙄
Mogę zacząć świętować 🙂
wypuściłam się bez stosownej kurateli do sklepu ze świeczkami, ozdobami choinkowymi i nakupowałam tego taką ilość, że mogę się cieszyć samych ich oglądaniem przez cały świateczny czas 🙂
Nie czuje nieba chyba ten
Co serki homo ceni
Nie pośpi on bezpiecznym snem
Poczuje żar płomieni
Palaczy nie brakuje gdzie
Inferno atakuje
Z betonu Terlik aż się rwie
I wstępnie jadem pluje
Obrońcy nieba – to jest szpas,
Piekłem cię atakują
A bardzo chętnie wszystkich nas
Jak karczek ugrillują
Bo niewinności nieba dziś
Piekielna horda broni
Grzeszysz człowieku, chociaż śpisz,
Nie masz brewiarza w dłoni…
Choć tli nadzieja się we snach
Że pan Bóg nierychliwy,
Lecz odnotuje ogrom zła
I zadba o „życzliwych”
Do nieba owszem, wpuści ich,
Skłonią się Mu w podzięce,
Bo nie pomyślą, że Bóg złych
Przekaże w nasze ręce…
zeen to jest dopiero bez ogródek… 😆
Podziwiam ich http://wyborcza.pl/1,75515,7379807,Chcemy_zyc_w_kraju_czystych_regul.html
Bobiku, popraw na Inferno, bo w oko gryzie to Interno…
O Świętach jeszcze nie chcę myśleć (no, może poza kulinariami, bo o tym zawsze miło pomyśleć), jako że na razie robi mi się od tego niewyraźnie. Chociaż Order Obowiązki mogę sobie przyznać, bo to okno w kuchni udało mi się jednak umyć. 🙂
Ale jak Jotka już świętuje, to – Wesołych Świąt! 😆
zeen, najpierw miałem poprawić sam z siebie, potem się zacząłem zastanawiać, czy nie ma w tym Internie jakiejś głębszej myśli i doszedłem do wniosku, że mogła być, ale jak dostałem wyraźne polecenie służbowe, to poprawiłem. 🙂
Jeżeli chodzi o przekazanie o przekazanie w moje łapy obrońców nieba, to efekt byłby chyba mizerny. 🙁 Brakuje mi rewolucyjnej pryncypialności, namiętnego zapału, świętego zacietrzewienia, właściwego prawdziwym Rycerzom Jedynej Słusznej Wiary (jakiejkolwiek). Skończyłoby się pewnie tak, że robiłbym tym obrońcom herbatę i przynosił ciasteczka, a oni dalej w najlepsze radziliby, jak przyrządzić szaszłyk z psa. 🙄
Zima
Zimno, ale jeszcze nie jest tak źle, może być gorzej i co wtedy:
+20°C Grecy zakładają swetry (jeśli je tylko mogą znaleźć).
+15°C Jamajczycy włączają ogrzewanie (oczywiście, jeśli je mają).
+10°C Amerykanie zaczynają się trząść z zimna. Rosjanie na daczach sadzą ogórki.
+ 5°C Można zobaczyć swój oddech. Włoskie samochody odmawiają posłuszeństwa. Norwedzy idą się kąpać do jeziora.
0°C W Ameryce zamarza woda. W Rosji woda gęstnieje.
– 5°C Francuskie samochody odmawiają posłuszeństwa
– 15°C Kot upiera się, że będzie spał z tobą w łóżku. Norwedzy zakładają swetry.
– 18°C W Nowym Jorku właściciele domów włączają ogrzewanie. Rosjanie ostatni raz w sezonie wyjeżdżają na dacze.
– 20°C Amerykańskie samochody nie zapalają.
– 25°C Niemieckie samochody nie zapalają. Wyginęli Jamajczycy.
– 30°C Władze podejmują temat bezdomnych. Kot śpi w twojej piżamie.
– 35°C Zbyt zimno, żeby myśleć. Nie zapalają japońskie samochody.
– 40°C Planujesz przez dwa tygodnie nie wychodzić z gorącej kąpieli. Szwedzkie samochody odmawiają posłuszeństwa.
– 42°C W Europie nie funkcjonuje transport. Rosjanie jedzą lody na ulicy.
– 45°C Wyginęli Grecy. Władze rzeczywiście zaczynają robić coś dla bezdomnych.
– 50°C Powieki zamarzają w trakcie mrugania. Na Alasce zamykają lufcik podczas kąpieli.
– 60°C Białe niedźwiedzie ruszyły na południe.
– 70°C Zamarzło piekło.
– 73°C Fińskie służby specjalne ewakuują świętego Mikołaja z Laponii. Rosjanie zakładają uszanki.
– 80°C Rosjanie nie zdejmują rękawic nawet przy nalewaniu wódki.
– 114°C Zamarza spirytus etylowy. Rosjanie są wkurwieni.
Aby do wiosny!
😆
No zaraz! Jakas straszna dyskryminacja Anglikow (nie mylic ze Szkotami)
+5 C – Na zakonczenie prognozy pogody w TV BBC meteorolog zastanawia sie jaka jest szansa na White Christmas i robi wyklad pokazujac na komputerowej mampie jakies wyze i nize, uzywajac trudnych niezrozumialych slow jak precipitation (nie recze za ortografie) , aby na koncu oznajmic, ze White Christmas mamy chyba z glowy, chyba ze sie cos zmieni.
+ 3C – Meteorolog BBC, tym razem w zaawansowanej ciazy, oglasza, ze nadciagaja mrozy i byc moze, jesli sie nic nie zmieni bedziemy mieli White Christmas, przypominajac historie wszystkich White Christmasow w okresie odkad zaczeto systematycznie notowac pogode. Znowu wspomniane jest tajemnicze precipitation.
0 st. C – Pierwszy trwozny komunikat o Arktycznej Pogodzie. Jest zimno, ale sucho i chyba nie bedzie White Christmasu, chyba ze sie cos zmieni. Wyklad: skad sie bierze snieg.
-1 C Dzienniki BBC zaczynaja sie od prognozy pogody, ktora wyglasza zatrwozona prezenterka. Sub-zero temperatures – obwieszcza grobowym tonem. Rozmowa z burmistrzem czy stolica ma dosc piasku do posypywania drog.
-2 C- Stan kleski zywiolowej. Caly dziennik BBC wypelniony jest materialami o pogodzie. Kamera pokazuje lekko osniezone chodniki i dzieci zjezdzajace na desce z pagorka. Apel do rodzicow, aby nie zezwalali zjezdzac z gorek na jezdnie, ktore sa zreszta puste, bo zabraklo piasku do odsniezania.
Reportaz jak jeden dzielny pracownik pogotowia na piechote brnal przez dwu-centymetrowe zaspy aby stawic sie w pracy. Zajelo mu to 45 min. Zupelnie niepotrzebnie, bo karetki i tak nie wyjechaly.
No, faktycznie, Anglicy nader niesłusznie zostali w tej mroźnej historii pominięci. 😆
Heleno, poprawiłem wprawdzie Chrostmasy i inne takie, ale wrodzone poczucie komizmu nie pozwoliło mi usunąć mampy pogody. Bardzo mi się to słowo spodobało. 🙂
Be my guest, B.
Czy Anglicy aby w Celsjuszach? 🙄
A co za różnica, komu w jakiej skali zimno …
Anglicy w celsjuszach, Amerykanie w farenheitach. Tak samo: w kilogramach, kilometrarch i tp. Wyjatek stanowia miary plynow w pubach. Tam wciaz panuja w Anglii pinty, pol pinty etc. Ale juz na stacji benzynowej sa litry a nie galony.
Dzis stojac w kolejce w dziale rybnym u Waitrose’a, slyszalam jak sprzedawczyni tlumaczyla jakiemus panu przede mna: to jest cena za kiklogram czyli za tysiac gramow. 😆
Nie przyjely sie jakos centymetry, mam wrazenie. Stolarze wszystko wyliczaja w milimetrarch – 600 mm szerokosci, 1200 mm wysokosci etc.
Mnie tam nie wszystko jedno w czym marznę. Tych fahrenheitów jest chyba zawsze więcej. 🙄
Czy pamietacie jak Wam opowiadalam, ze w krolewskiej rodzinie wszyscy czesto mowia o sobie per „One” is this or that – czlowiek to czy tamto.
Wczoraj wszystkie dzienniki podawaly, ze JKM usilowala po raz pierwszy od wielu lat przejechac sie zwyklym pociagiem, ale pierewsza klasa do swej posiadlosci Sandringham, gdzie tradycyjnie spedza swieta ( i skad wyglasza noworoczne Oredzie do krajow Wspolnoty Brytyjskiej ). Oczywiscie zostala z miejsca rozpoznana i byla troche z tego powodu, sadzac z jej miny, niezadowolona.
Dzis widzialam cudny rysuneczek w Timesie. Krolowa siedzi w przedziale i mowi przez komorke: Czlowiek jest w pociagu… (One is on the train…)
Podoba mi się ten angielski. W polskim tłumaczeniu to zaraz musi być człowiek, a „one” równie dobrze psa może oznaczać. 😀
True.
To były z nim jakieś one? 😯
A czy pamietacie te dwie blizniaczki syjamskie z malego miasteczka , rozdzielone pare lat temu w Arabii Saudyjskiej dzieki szczodrosci saudyjskiego krola?
Roma podsunela mi artukul z Polityki o ciagi dalszym. Ciag dalszy rozgrywa sie w… Zwiazku Radzieckim. Polecam bardzo.
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/reportaze/1501585,1,siostrom-syjamskim-gorzej-w-domu.read
Och, czytałem ten artykuł dziś rano i zgrzytałem zębami. Prawie zawsze, czy to są bliźnięta syjamskie, czy pięcioraczki, na początku jest masa dobroczyńców, którzy grzeją się w świetle reflektorów i zupełnie nie biorą pod uwagę, że dzieci zwykle żyją trochę dłużej niż rok, czy nawet dwa lata. I że co chwila czegoś potrzebują. Dobroczyńcy uważają, że jak raz dali, to powinno wystarczyć i wszelkie dalsze dopominanie się z tak bzdurnego powodu, że dzieci rosną i przydałyby im się buty, jest bezwstydne.
I oczywiście bardzo typowe polskie piekiełko – a dlaczego ktoś miałby mieć choć odrobinę lepiej? A ściągnąć do kotła! Niech nie ma nic!
Bo ja wiem, czy to Związek Radziecki? 🙄
Coś mi się zdaje, że poza psami wszyscy się dziś uśpili. 😉
Czyżby to hipnotyczno-hibernacyjny wpływ fomy? 😯
Ktos nie spi, Piesku, aby spac mogl ktos.
Ja akurat czuwam, jak zawsze.
Koty i Psy nie śpią, żeby mogli spać Ludzie?
Czy udzieliłem prawidłowej odpowiedzi na niezadane pytanie?
Mam nadzieję, że nie pochrzaniło mi się z gatunkami. 🙄
Dokladnie tak, Bobik.
Koty i Psy nie spia, aby te obiboki mogly sie obijac w lozkach.
No, nie można tego tak całkiem mieć za złe. Funkcją obiboka, jak sama nazwa wskazuje, jest obijanie się z boku na bok. Wygląda więc na to, że to zgodne z Naturą. A kimże ja jestem, żeby Naturze próbować podskoczyć?
Przeleciałem się po zaprzyjaźnionych blogach i wszędzie ostatni wpis pod nickiem Bobik. 😯
Gnothi seauton! 😳
Chyba że się walnąłem i ci Grecy mieli na myśli gnocchi.
Gniotki? 🙄
Dzień dobry 🙂
Pokazało się słońce 😀 Bladziutkie, ale jednak 😀
Haneczko,
z tej strony Poznania świeci na full 🙂
Pozdrawiam serdecznie Ciebie i całą Twoją Rodzinę szczęsliwą z powodu przyjazdu Córaska 🙂
Ja tu od rana (ciemnego i mroźnego) kręcę się cichutko po blogu, ale „głosu nie dawałam” co by śpiącego Towarzystwa w sobotni ranek nie budzić. Niech sobie śpią snem sprawiedliwych 🙂
Dzien dobry haneczko,
minus 7 u mnie, ale bedzie sie ocieplac ( moze do zera).
Zgubiona troche w srodku nocy, ale zaraz isde spac…
Miło być w rodzinnym komplecie 😀 Małe planują na dzisiejszy wieczór uroczystą kolację z szykanami. Wzięłam do pracy tylko bardzo małe conieco, żeby potem podołać 😉
haneczko,
🙂 🙂 🙂
Dzień dobry. 🙂 Jak się już ruch w interesie zaczął, to i ja się trochę pokręcę. 😀 Z ogonem nieco zaśnieżonym i łapami oblodzonymi, ale poza tym w całkiem niezłej formie.
Haneczko, wieczorem wrzucaj od czasu do czasu, niepostrzeżenie, jakąś szykanę pod stół. Ja tam siedzę podczas kolacji i bardzo lubię być szykanowany. 😎
Wypoczynki rodzinne, komplet, mało używane, pilnie skupuję.
Oferty pod: B. Grudniowy
🙂
W te swięta masz szansę Bobiku być schabowany, baleronowany, szynkowany…
Coś przyciąga psy do mojego miejsca przy stole, może to, że zawsze się dzielę z nimi. Mam z tego tytułu czasem wyrzuty ze strony innych biesiadników, ale sie nimi nie przejmuję…
Nasz kiciuś przy stole zawsze siedzi obok mnie.
Jak zbyt długo na niego nie zwracam uwagi, to mnie łapą przypomina o sobie. Lubi wiedzieć, czym się truję…
Nareszcie ktoś, kto nie usiłuje psów wychowywać, tylko po prostu dobrze je traktuje. 😎
zeen, siadam przy Tobie w ciemno, a i w jasno też. Tylko może na wszelki wypadek nie po tej stronie, co kiciuś. 😉
Chwilunia, a ciche po blogu stąpanie, żeby śpiacych nie obudzić, to za przeproszeniem, no nie powiem co, ale oburzenie mną telepie na tak jawną niesprawiedliwość, to już tylko za przeproszeniem żarcie się liczy, a maniery to, no znowu nie powiem co … 🙁 🙁 🙁
Jotko, dobre maniery u ludzi niezwykle cenię, ale jak chodzi o psy, to nie ukrywajmy, że jednak żarcie jest dla nich na pierwszym miejscu. 😉
Ale żeby niesprawieliwość się zanadto nie rozpanoszyła, mogę Ci przydzielić stanowisko Naczelnej Cichostąpaczki. Z wynagrodzeniem odpowiadającym. Znaczy, za wynagrodzenie będzie robić echo. Ono chyba nie jest na mróz zbyt wrażliwe, to niech dziś popracuje. 😀
Bobiku, mimo silnej konkurencji w postaci dwóch kotów, szykany na wynos masz zapewnione 😆
zimno, że sprzęgło sterujące szybą w aucie zamarzło i się nie podniosło. znaczy się, dziś nie lubię zimy, bo przy otwartym oknie strasznie niefajnie, a jak przyjdzie zapłacić, będzie kolejne niefajnie… 😐
Wpadlam na chwile do domu i wskoczylam na GODZINE do wanny aby rozgrzac zamarzniete stopy (polgodzinne czekanie na nieogrzewany autobus 65!). W mieszkaniu znalazlam otwarte na osciez okno w sypialni! Nie wiadomo dlaczego, bo przeciez juz nie pale!
Teraz musze w charakterze swietego Mikolaja poroznosic szampany dla dochodzacej do nas „sluzby” – pani aptekarce, fryzjerce Margaret, kosmetyczce Ani, panu Wexlerowi-optykowi, pani lekarce od E., taksowkarzowi Ahmedowi i pewnie E, jeszcze kogos sobie przypomni, komu chce podziekowac.
Duzo butelek, nie powiem. A Mikolaj ledwo dycha.
Mój tata też dziś wrócił z targu z kompletnie zbielałymi końcówkami i też go trzeba było do ciepłej wody włożyć. 😯
Ale jak odtajał zaraz go znowu z domu wysiudano, tym razem pod pretekstem, że choinkę trzeba kupić. 🙄
A my już po wielkiej śnieżkowej bitwie 🙂 Jak się kogoś goni lub komuś ucieka, to jest ciepło, mimo minus 12.
Robienie ogromnej ilości bigosu. Zwierzęta oszalały na punkcie „pomagania” 🙂
Tak bym chętnie pomógł w robieniu bigosu albo w biciu się śnieżkami, a tu tymczasem do sprzątania w szafach i mycia kafelków zagnali. 🙁
Bobiku, w te pędy wystawiam Ci zaświadczenie o niezdolności do wszelkich prac porządkowych, opatrzone pieczęcią Prezesa 🙂
W imieniu własnym i Zwierząt Domowych zapraszm do pomocy przy bigosie i do zabaw na śniegu 🙂
Podpisano:
Prezes 🙂
O, dziękuję Jotko. To lepsze nawet od Pucharu Prezesa. 🙂
No tak… teraz coś mętnie zalewają, że niby okularów nie mogą znaleźć…
Skaranie boskie z tą Starszyzną! 👿
Napiszę „dwudziestką”, dużymi, drukowanymi … 🙂
Kafelki to rozumiem, ale po co sprzątać na święta w szafach? Żeby prezenty było gdzie upchać? 😯
kafelków też nie rozumiem, kafelki i szafy są zawsze a śnieg i bigos świąteczny nie, no to na czym należy skoncentrować uwagę?
Donoszę, że ktoś się spłakał jak bóbr z powodu pięknego Bobika… 😆
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=435#comment-55998
Ale ja mam uczciwy serwis gwarancyjny, łzy zaraz zostały otarte. 😆
Dzisiaj mi się należy Order Obowiązki nie z jakąś głupią wstęgą, tylko z porządnym dodatkiem kulinarno-alkoholowym. Oczekuję propozycji. 😀
upuszczony do piwa orzeszek… 🙄
Pojde zaraz poszukac dla Boba w piwnicy Panstwa. Ile chcesz butelek i jaki rocznik?
Dziś na początek życzyłbym sobie coś ciemnego i głębokiego. Może być Châteauneuf-du-Pape Labaume z 1945. Będzie świetnie pasować do orzeszka. 😀
Za stare. Moze Cie od tego brzuszek rozbolec. 😈
No, ale minimum 10 lat Ch-d-P powinno mieć. 🙂
Dobra, ja rozumiem, że ten 45 rocznik jest pewnym obciążeniem dla budżetu. No to niech będzie zwykłe Côtes du Rhône z supermarketu, rocznik obojętny, ale na zagrychę befsztyk zamiast orzeszka. 😉
No, słuchajcie, taką wiadomością muszę się natychmiast z Wami podzielić! 🙂
Niemiecką edycję „Supertalentu”, czy jak tam się to lokalnie nazywa, wygrał Pies! Terrierka o znaczących danych osobowych Prima Donna. 😆 Zdystansowała wszystkich śpiewających rozrywkowo i poważnie, tancerzy, akrobatów, ogniomistrzów i całą pozostałą ferajnę.
Finałowego występu na jutubie jeszcze nie znalazłem, ale można tę niezwykłą psią osobowość obejrzeć tu:
http://www.youtube.com/watch?v=ds0tUpHuV4o
Jak tak dalej pójdzie, kocia dominacja w kulturze będzie szybko należeć do przeszłości! 😆