Ta cholerna piwnica
Cuda się zdarzają, zwłaszcza w okolicach Bożego Narodzenia. Tę cholerną piwnicę, pełną napastliwych, bredzących od rzeczy potworów, udało się posprzątać. Przynajmniej na tyle, żeby w Święta nie straszyła. Żeby zanurzone w barszczu uszka nie usłyszały nagle pukania od spodu.
Pewnie się zabałagani od nowa, bo takie ciemne, żyjące swoim podziemnym życiem miejsca mają to do siebie. Ale znacznie przyjemniej będzie zasiąść do świątecznego stołu chwilowo nie przejmując się piwnicą.
Teraz możemy już z pełnym spokojem ducha oddać się obowiązkowej przedświątecznej panice. Bo przecież dzięki niej tak smakuje poczucie ulgi, kiedy wreszcie siano trafiło pod obrus, talerze na obrus, a kapusta z grzybami na talerze.
Tym, którzy w niechybne nadejście poczucia ulgi jeszcze nie potrafią uwierzyć, polecam mantrę: aby do Wigilii!” 😉
Zaglądałam do piwnicy. Nikt tam nie siedzi. Na tle butelek z nalewkami, wysuwają się na plan pierwszy wielkie torby z prezentami gwiazdkowymi. Czego i Wam życzę.
Dzisiaj zlewam nalewki tegoroczne, to może po długiej i wytrwałej degustacji, też tam coś więcej zobaczę. Póki co w piwnicy prezenty, za oknem piękna, biała zima, ze strony kuchni dochodzą smakowite zapachy śniadaniowe. Trwaj chwilo 🙂
Schodzenie do mrocznej i wilgotnej piwnicy, z ogarkiem swieczki w reku, po chwiejnej drabince do przyjemnosci nie nalezy. Zwlaszcza kiedy inni sa zajeci obijaniem prezentow w zloty i srebrny papier. I ten zapach – ni to ogorki kiszone, ni to myszy nasraly.
Osobiscie postanowilam ze odloze schodzenie do piwnicy na lepsze czasy, moze wiosne, moze lato.
Po czesku „piwnica” to podobnież „sklep”… 🙄
Tobiaszek obudzil sie dzis z lekkim kaszelkiem. Kaslal skaczac wokol mnie jak wyszlam z sypialn, kaslal znacznie bardziej na spacerze. Dalam mu po powrocie do domu cieplej wody z rozpuszczona lyzeszka miodu, co chetnie wychleptal. I wyglada na to, ze mu pomoglo, tymczasem.
Jakiz to slodki pies! Ale bardzo uparty!
Nie tylko po czesku, na Rzeszowszczyźnie dość długo używano tego określenie w odniesieniu do piwnicy. Przy czym nie była to zazwyczaj piwnica pod domem, ale coś w rodzaju ziemianki niedaleko domu. Latem cudownie smakowało prawdziwe zsiadłe czyli kwaśne mleko od prawdziwej krowy, schłodzone w sklepie.
Dla mnie prawdziwa piwnica jest wlasnie uklepana dziura w ziemi. Taka mielismy na Syberii – wchodzilo sie do niej odchylajac klape w podlodze kuchennej. Schodzilo sie do niej z zapalona swieczka. Oprocz debowych beczek z kapusta i ogorkami, byla tam takze zakopana w zamarznietej ziemi beczka z mrozonymi pielmieniami, ulepionymi przez moja stara nianie, wolzanska Niemke na zeslaniu. Pamietam tez jakas wiszaca na haku slonine.
Dzień dobry 🙂
Nie mam piwnicy. Myszami zajmuje się kocica, stęchlizną pan mąż (mała awaria kanalizy zduszona w zarodku), młode chronią przed skiśnięciem 🙂
Wrrr… piwnica. Całą górną i chmurną młodość nosiłam z niej węgiel – po dwa wiadra, na drugie piętro i to jeszcze z innej klatki schodowej 👿
A teraz trzymajcie kciuki. Wybieram sie do Kingston, do sklepu z antykami, gdzie bede usilowala znaczaco (znaczaco!) zbic cene za fotel – dokladnie taki, jakiego poszukuje od ok. roku.
Fotel jest boski miedzy nami mowiac. Nieslychanie wygodny – mozna sie w niego walnac z podkulonymi nogami. Porzadnie odnmowiony z miekkiej jak maslo i jedwabistej zielonkawej skory.
Trzymam, Heleno 😀 Fotel bez podkulania, to nie fotel.
Dokladnie tak mysle, haneczko 😆
Heleno,
nie wiem czy to jeszcze aktualne, ale trzymam kciuki 🙂
Słuchajcie, gdzie jest Bobik? Czy nie jest potrzebna aby jakaś ekspedycja ratunkowa w otchłanie piwnicy? 🙁
Dzień dobry 🙂 Pewnie, że eskpedycja była potrzebna. Przeczytałem o pielmieniach i słoninie i zaraz poleciałem szukać, czy u nas w piwnicy ktoś czegoś takiego nie zamelinował.
Nie znalazłem. 🙁
Ale zanim się wygrzebałem spod lawiny innych rzeczy,które tam czekają na lepsze czasy i na-pewno-się-kiedyś-przydadzą, zeszło kilka godzin.
Oczywiście przez ten czas zdążyłem porządnie zgłodnieć. Jeżeli ktoś ma dla mnie jadalne prezenty pod choinkę, może je przynieść teraz. 😀
Zresztą, w ogóle się zastanawiam, czy nie zacząć tego Christmasa już dzisiaj. Za oknami jest absolutnie White. I sypie dalej. 🙂
Gdyby ktoś potrzebował cudu, to proszę bardzo. Może sobie nawet wybrać, który z siedmiu najbardziej mu odpowiada. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=lYKa3yZfxA8
It’s MINE!!!!!
Poszlo jak z platka.
Teraz pozostaje tylko znaleźć choinkę z opowiednio wysokim zawieszeniem, żeby się fotel pod nią zmieścił. 🙂
Bo rozumiem, że on jest gwiazdkowym prezentem dla siebie samej? 😉
No, nareszcie jest w sieci http://wyborcza.pl/1,76498,7357730,Dziurka_w_prezerwatywie__czyli_katolickie_in_vitro.html Szczególnej uwadze polecam fragment Dobre to, co naturalne.
Heleno 😀
Heleno, czy kwestię własności fotela skonsultowałaś z Mordechajem? 😉
Mordechaj bardzo lubi nowe meble, bo wie, ze wszystko jest dla niego. Natychmiast je obwachuje, przymierza sie, wyprobowuje miekkosc i wytrzymalosc na drapanie pazurmi. .
W tym sklepie wszystko poszlo wedle wyprpobowanego od lat sccenaroiusza. Byla pewna niespodzianka, gdzyz okazalo sie, ze wlscocielem stosika w duzym centrym antykowym jest kobieta.
Wole zawsze mezczyzn – maja slabsze nerwy i sa bardziej podartni na manipulacje, bless’em.
Ale nic. Ogladam fotel, glaszcze go, zagladam pod spod.
Wlascocielka stoiska: Nice chair, isn’t it?
Ja: Very, very, very nice chair!
Wlascicielka: ???
Ja: Niestety, jest DLA MNIE za drogi.
Wlascicielka: Jest bardzo tani w porownaniu z nowym tej klasy.
Ja: Absolutna prawda. Ogladam te fotele juz od jakiegos czasu. Niestety wciaz dla mnie za drogi (600 funtow)
Wlascicielka: A ile gotowa bylabys zaplacic?
Ja: Sporo mniej, niestety.
Wlascicielka: Ile?
Ja: 400.
Wlascicielka: Alez takie krzeslo kosztuje nowe ponad 2 tysiace.
Ja: To prawda.
Wlascicielka: 500 i ani funta mniej.
Ja: I z bezplatna dostawa do zachodniego Londynu?
Wlascicielka: ….
Ja:……………..
Wlascicielka: Z bezplatna dostawa.
Ja: You’ve got yourself a deal, Madam.
Potem juz tylko uscisk dloni, placenie karta i spisywanie adresu. Dostarcza w poniedzialek zaraz po swieatch.
Gratulacje, Heleno. Mysle, ze Mordechaj juz radosnie ostrzy pazury. 😀
U mnie snieg, jak u wszystkich. No moze nieco wiecej, bo ma byc 16 cali (na razie jest tylko 10), w polaczeniu z zadymka, jak ze starych, czarno-bialych filmow. 😉 Przynajmniej jakas odmiana po ostatnich paru bardzo zajetych dniach, polaczonych z chwilowymi klopotami z siecia kablowa (laczaca tez komputery) na naszej ulicy. Dobrze, ze naprawili nim nas ostatecznie zasypalo…
Gratulacje Heleno, tez Mordechaju z powodu fotela.
Ja powoli wpadam w swiateczna panike: lece po prezenty, psy nie wykapane, nie ma oplatka na wigilie… co to ja jeszcze mialam dzisiaj zrobic?
Chwala Bogu nie mam juz piwnicy (mam spizarnie), ale mielismy w Falenicy. Bylo w tej piwnicy swiatlo, staly tam przetwory na polkach, na podlodze kartofle i buraki i pulapka na myszy. Po wegiel sie biegalo z kublem do komorki na zewnatrz.
Piece kaflowe byly piekne. Cieplo bylo tylko tuz przy piecu. W domu trzeba bylo nosic cieple ubrania, kamizele, filcowe kapcie, a do czytania (lub innego siedzenia) nawet rekawiczki. Oczywiscie tylko zima, hehe.
Dla mnie piwnica była zawsze najbardziej tajemniczym miejscem w domu. Zaludnionym przez masę przedziwnych stworów i postaci, które tylko czyhały, żeby wysiadł prąd… I wtedy z całą pewnością dopadały! Toteż za skarby świata nie zszedłbym do piwnicy bez leżącej w widocznym miejcu świeczki i zapalniczki.
Dorośli mieli mało zrozumienia dla moich piwnicznych lęków i próbowali mnie przekonać, że całe to tajne, skłębione, niejasne życie piwniczne w ogóle nie istnieje. Dobre sobie! Ja tam swoje wiedziałem i wiem do dzisiaj. 🙄
Panika świąteczna – jak najbardziej! Nawet powiedziałbym, że w moim przypadku dosyć uzasadniona. Nic jeszcze nie jest gotowe. A tata, zamiast mi pomóc, zajmował się dziś budową karmnika! 👿
Ale muszę przyznać, że ptactwo w tym puchowym śniegu trenie naprawdę biedne. W sumie dobrze, że ten karmnik powstał. 😉
Cieszę się, że Moniki nie przysypało ze szczętem. 🙂 Bo miałem już takie niejasne podejrzenie…
Bobiku, teraz to ja juz nawet sie ciesze, ze sypie. Let the snow-storm be your friend… 🙂 Wczoraj juz nam ten kabel naprawili, ale ostatnim rzutem na tasme przed sniezyca zdolalismy kupic choinke (a wlasciwie Choinke, bo cos ona podejrzanie duza i szeroka) i dokonac niezbednych sekretnych zakupow zwiazanych z tym, co pod Choinke. A reszta postanowilismy sie nie przejmowac, bo mozemy wszystko zrzucic spokojnie na sniezyce… 😉 Zamiast panikowac, po prostu powiedz sobie, ze jak czegos nie zrobiles, to z winy sniezycy w Massachusetts i pozostalych stanach wschodniego wybrzeza. 😀
Ja sie w zyciu balam tylko jednej piwnicy – w naszym lubelskim domu, gdzie sie powiesila sasiadka….
Ale raz sie przelamalam i wciagnelam do niej 11-letniego sasiada, Krzysia Nowaka, gdzie go stluklam po twarzy za dibijanie kijem umierakacego na naszeym chodniku czyjegos psa.
Pare lat pozniej Krzys scyzorykiem wycinal na drzwiach moich rodzicow swastyki.
Minelo jeszcze wiele, wiele lat i nagle dostalam do redakcji list od pana inzyniera Krzysztofa Nowaka, ktory mi przypominal, ze byl moim sasiadem! Bardzo mily list! Ale nie odpowiedzialam 😳 Naprawde niezbadane sa Wyroki…
Rzeczywiscie, troche hadesowo-kazamatowe skojarzenia, Heleno.
Mnie sie piwnice ostatnio kojarza w potopem, odkad nam raz ja zalalo pod Nowym Jorkiem, wiec nie bede dzisiaj za wiele o nich myslec… Ale po stronie pozytywnej, o ile sa suche, mozna w nich przechowywac przetwory (niekoniecznie swoje, moga byc kupne), i rozne szkielety i duchy przedmiotow niegdys uzytecznych, a teraz juz tylko trzymanych na wszelki wypadek, bo jednak szkoda wyrzucic (niektorzy uzywaja w tym celu strychow)… No i ozdoby choinkowe, ktorych ide wlasnie w piwnicy szukac.
Czy myslicie, ze jest niezly pomysl, zeby skoczyc do Kingston po papierosy?
Tu niestety nigdzie nie ma w poblizu… Nie ma nawet od kogo pozyczyc. Shit!
vitajcie ! no niestety Bobikiu, nijak nie mogę zrozumieć o co z tą piwnicą chodzi 🙁
hihih oczywiście Bobiku 🙂
OK, jarzebinko. Moze piwnica to takie miejsca, ktore sa glebokie, ciemne i troche straszne, ktore dosc rzadko odwiedzamy, bo nie sa zbyt przyjemne. A zwlaszcza nie lubimy ich w czasie swiat, kiedy wszedzie indziej zapriwadzamy porzadek i przygotowujemy dom na przyjecie gosci lub poprostu swiatecznego nastroju . Bobik, poeta, mowi jezykiem poetyckim, uzywajac czestych metafor i przenoscni i dom z taka mroczna piwnica rozne rzeczy moze u niego znaczyc. Domem np czesto nazywamy kraj w ktorym zyjemy. Moze on wiec byc metafora takich doswiadczen naszej wspolnoty o ktorych „odswietnie” ( a i na codzien) wolimy nie pamietac.
A moze znaczyc cos zupelnie innego. Kazdy sam musi sie nad tym zastanowic i sam dla siebie odnalezc znaczenie, szukajac slow-kluczy do tej tajemniczej piwnicy. 😆 😆 😆 .
w domu w którym mieszkałam w dzieciństwie była część piwnic bardzo starych. W niej mieszkały szczury. Wcale ich się nie bałyśmy.
ale to ciekawe co piszesz Heleno, nigdy nie myślałam w ten sposób. Piwnica nie należała do mojego domu.
😆
Ja sie zawsze szczurow balam i do dzis boje.
Kiedys Mordechaj przniosl z ulicy mlodego szczurka, ktory ucuekl za szafe.
Na szczescie byla tego dnia Pani Dochodzaca i wspolnym wysilkiem, z pomoca dlugiej szczotki tego szczura udalo nam siem zlapac do wiadra.
Wypuscilam go z okna mojej sypialni na duzy krzak rozmarynu, ktory tam rosl.
A jak opowiedzualam o tym E., to ona mnie strasznie opierniczyla, ze „biednemu szczurowi mogla sie stac krzywda” i powinnam go byla wyniesc … nie wiem gdzie… pewnie do lasu. Taka ona jest. Nad kazda zwierzyna sie ulituje, kazda by przytulila do serca, nawet szczura – niedoszle sniadanie Kota Mordechaja 😆
sama widzisz Heleno , niby kotek miły a szura zje nie wspomnę o myszy. Tak czy owak Bobik mógłby napisać coś śmiesznego. Ma taki duży talent 🙂 Czy pojedynczy człowiek jest częścią całości ? Czy to oznacza że mnie nie ma a są tylko my ?
Stalin mowil, ze pojedynczy czlowiek jest tylko trybikiem w maszynie. A przed nim jeszcze awangardowy poeta Majakowski mowil, ze jednostka jest zerem, jednostka -niczym. Kiedy Majakowski zrozumial, ze nie mial racji i ze z takiegfo myslenia rodzi sie totalitaryzm, ktory nie liczy sie z czlowiekiem, strzelil sobie w leb. 🙁
gdyby tak było a jest tak zapewne po śmierci, to po co nasz trud ? miłej nocki pa. 🙂
Heleno po co on to zrobił? Nie ma głupich pytań są tylko głupie odpowiedzi . Takiej sobie udzielił. Ale mimo wszystko radosnej , dobrej nocki 🙂
Nie tylko E. lubi szczury, Manuel takze… 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=K_q4S7lZeik
hihi fajne 🙂
Pass. 😆
Mieliśmy kilka lat temu bardzo miłą szczurzyczkę. Szalenie była towarzyska, więc z reguły kręciła się gdzieś tam, gdzie akurat przebywali ludzie, ale lubiła sobie szukać zacisznych i osłoniętych miejsc. Często po prostu siedziała u kogoś w kieszeni, ale zdarzało jej się też wychylić nagle z czegoś w rodzaju puszki z ciasteczkami. Tak że nie jest to tylko patent z Fawlty Towers. 🙂
Jarzębino, ja bym nawet chętnie napisał coś wesołego, ale mój komputer jest okropnie samowolny. Czasem mu tak wesoło w klawiaturę stukam, a na końcu coś całkiem niewesołego wychodzi. 😯
Z cala pewnoscia. 🙂 Prawdopodobnie to szczur napisal scenariusz (przeciez one sa bardzo inteligentne)… 😉
Stan paniki przedswiatecznej w pelni choc psy wykapane, prezenty kupione. Ale kiedy ja zrobie te kolacje? W srode po pracy fryzjer, w wigilie pracuje do poludnia. Kolacja na 18-ta. Bedzie nas 8 osob.
Szesc godzin to calkiem duzo, Kroliku, tyle ze dla profesjonalnego szefa kuchni, otoczonego gromadka pracowitych sous-chefs… Jedyna rada to chyba zamienic siebie i rodzine w sous-chefs – tuz przed kolacja, albo z parodniowym wyprzedzeniem, we wspolpracy z lodowka. Albo skorzystac troche z gotowcow lub pol-gotowcow.
Kroliku, poslucha madrej kobiety, czyli mnie: wyjac z kartonu, przedziurawic w dwoch miejscach plastyk i wstawic do mikrofalowki.
I tak z grubsza beda wygladaly swieta w moim domu. Nie sposob zajmowac sie Tobiaszkiem u czorta na kuliczkakch i lepic uszka czy co tam.
Co do szczurow. Z dziecinstwa pamietam bardzo antypatycznego szczura z Ricki-Tiki Tavi Kiplinga. To mi zostalo.
Ale z drugiej stroiny pamietam jednen wstrzasajacy plakat widziany zaraz po przyjezdzie do Polski. Wisial w Instytucie Medycyny Pracy i Higieny wsi w Lublinie, gdzie zaczynal prace moj ojciec. Wielki napis: TEP SZCZURY, a pod nim uciekajaca szczurza rodzina- Ojciec -Szczur z Teczka, Matka-Szczurzyca z tobolkiem na plecach oslaniajaca fartuchem (!) swoje dzieci – male szczurzatka – z takim przerazeniem w oczach!
Artysta namalowal na tym plakacie rodzine uciekajaca przed Zaglada. Takie bylo moje natychmiastowe skojarzenie.
Mialam wtedy 12 lat i rozplakalam sie widzac ten plakat. Dalam tez sobie slowo, ze nigdy w zyciu zadnego szczura nie skrzywdze.
Dzieki za porady, troche postaram sie skorzystac. Powiem wam, ze chyba wole ugotowac swiateczny obiad niz kolacje wigilijna w sensie przygotowan. Wigilia przypomina mi posilek japonski, ktory sklada sie z wielu pracochlonnych , glownie zimnych, dan. Dania te przygotowuje zwykle kobieta.
Moje wigilijne menu:
-losos wedzony (juz kupiony prosto z wedzarni) tylko jescze pokroic;
-sledzie w oleju (dla meza) oraz sledzie w czerwonej cebuli (ulubione mojej siostry);
-ryba po grecku (ha ha!), sos jarzynowy juz mam zrobiony przez serdeczna psiapsiole, ktora mi troche matkuje;
-barszcz czerwony (przyniesie siostrzenica);
-pierogi z miesem (dla Syna) oraz kapusta z grzybami (juz zrobione z pomoca serdecznej psiapsiolki wczoraj w trakcie popijajac winko);
-ryba smazona (moze pstrag, a moze jakies filety?)
-salatka z burakow z marchewka (na sposob Marokanczyka z naszego targu)
-salatka z kwaszonej kapusty od Pani Sprskiej, ktora zaczela u nas sprzatac (przepyszna).
Deser: kupiony sernik z jagodami i babka piaskowa w czekoladzie. Oraz piernik w czekoladzie podarowany przez te sama psiapsiole, ktorej jestem winna jak widze sporo winka za jej wklad w moja wigilie (z nia i jej rodzina spotkamy sie w pierwszy dzien swiat wieczorem).
Szczury zawsze mi sie kojarza z Dzuma Camusa.
To co Ty się, Króliku, martwisz, jak tyle rzeczy masz już zrobionych i kupionych? 😯
Barszcz i śledzie w oleju można zrobić dzień wcześniej, nawet lepiej, jak się trochę przegryzie. Pozostaje w samą Wigilię zrobić rybę i sałatkę. To chyba wykonalne. 😉
Ja na razie w ramach przygotowań do Wigilii kupiłem mrożone filety z kazachskiego sandacza i to wszystko. 😀
Ale mam nadzieję, że uda mi się jednakowoż spędzić święta w taki sposób, jak tu: 🙂 http://www.simonscat.com/hotspot.html
Tylko coś mi się nie udaje zlinkować właściwego filmiku, więc trzeba najpierw obejrzeć ten o kocie, a jak po końcu tego na dole pojawią się obrazki, kliknąć na trzeci od prawej – Simon’s Sister’s Dog
O, Boze, coz za rozkoszna uczta.
Fala wyrzutow sumienia zalala mnie po czubek nosa. 😳
Niektóre szczury to smakosze
Tak, szczury u Camusa niewesolo sie kojarza, u Kiplinga tez niezanadto. Mozna dorzucic jeszcze szczury z „1984” (Winston Smith sie pod ich wplywem zalamuje), ale za to w „Malej ksiezniczce” szczur Melchizedek pociesza sierote, wiec nie maja tak do konca zlej prasy…
Kroliku – bardzo rozsadnie podchodzisz do sprawy. Ja zreszta podobnie, dzieki czemu od wielu lat mam swieta raczej bezstresowe. Lepiej w sumie zjesc spaghetti z sosem przy swiecach, niz sie tak okropnie umartwiac, jak niektorzy to robia, po to tylko zeby odtworzyc przezycia z dziecinstwa (w koncu i tak Proustowi udalo sie to samo dzieki jednej malej magdalence…).
Nie wyrzutuj sie Heleno, ja mysle, ze taka kolacja jest za ciezka.
Moze trzeba bylo zrobic uszka, jajka na twardo z kawiorem, paszteciki (jak Monika z okazji sw. Lucji) i jeszcze cos z grzybow. Za Boga nic z makiem, bo wlazi w zeby, a juz na pewno nic z masa makowa z puszki, ktora jest srodze naperfumowana.
Bobiku, ja wlasnie chce robic rozne rzeczy po pracy w srode, ale bede wtedy u fryzjera… A paznokcie to bede miala pozaluj sie Boze na sama wigilie.
No, ale mam prezenty. Syn dostanie tez ksiazke Poland Adama Zamoyskiego, mam nadzieje, ze dobra. Ja so bie podaruje Secret Ingredients The New Yorker Book of Food and Drink Davida Remnicka. Kazdy dostanie tez butelke szampana do prezentu z okazji nadchdzacego Nowego Roku. W glowie mam karuzel.
Nieważne co w głowie, ważne co na głowie. 😀
http://www.youtube.com/watch?v=CFrh14LsQQ0
To i ja dorzuce:
http://www.youtube.com/watch?v=33MCZSs8No4&feature=related
A teraz cos dla doroslych. Moves me to tears. Piosenka Radiohead „Creep” spiewana przez bezdomnego dla radia w NY. Ten gosc nie ma nawet swojej gitary! Lubie jego wersje najbardziej.
http://www.youtube.com/watch?v=hXlzci1rKNM
Moze pamietacie ten clip z Charlotte Ginsbourg i Johnny Depp z ta sama piosenka?
Świetny jest ten facet. Ale podejrzewam, że gdyby mu nawet dać gitarę w prezencie, szybko by ją przepił. Nie mówię tego lekceważąco czy osądzająco, tylko z poczuciem realizmu.
Pracowałem kiedyś (króciutko) w dziennym ośrodku dla bezdomnych. Praktycznie zawsze była to bezdomność „na własne życzenie”. Alkohol, narkotyki, coraz większy obsuw. Nawet jak się komuś załatwiło mieszkanie, szybko je znowu tracił. Bardzo rzadko udawało się komuś pomóc z bezdomności wyjść, bo mało kto tak naprawdę chciał. 🙁
Tak naprawde to kazdy woli spac w swoim wlasnym lozku, w cieple i bezpieczenstwie. Jest bardzo trudno niektorym nabrac tyle social skills, zeby porzucic styl zycia do ktorego nawykli za cene tego cieplego lozka. To wymaga pracy, czasem lat pracy, jak wiele innych rzeczy. Najgorzej jak uzaleznienia naloza sie na choroby psychiczne i rozne personality disodrers. Dla niektorych zycie jest bardzo twarde.
To zdanie o własnym łóżku wywołało we mnie chęć w miarę szybkiego kontaktu z tym sprzętem. 😉
Dobranoc. 🙂
Dzień dobry 🙂
Króliku, masz we mnie bratnią duszę. Ratunku !!!
Dzień dobry haneczko 🙂
Na jaką to okoliczność potrzebny jest Ci ratunek? Czy u Was też tak sypie śnieg?
brrrr, nawet kwiatek z kożuchem nie nastrajają do wyjścia
Dzień dobry 🙂 Ratowałbym, gdybym sam nie był zasypany. Ale przynajmniej od strony estetycznej mogę wyrazić zadowolenie – bardzo ładnie to zasypanie wygląda. 😉
A jak chodzi o panikę okołoświąteczną, to nie bój nic, ja sam w strachu. 😀 Chyba zrobię jedyną sensowną rzecz, czyli zacznę redukować zamierzenia i mierzyć zamiary na siły. 😉
Zakupy i cała reszta, Jotko. Fiberek zaczyna mną miotać 😉 Sypie zawzięcie 🙂 Lecę 🙂
kwiatek zostaw w domu, nie włócz biedaka po mrozie bo sobie nagrabisz u ekologów 🙁
He he, od razu wiedziałam, że to było dla kasiory:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7385774,Kradziez_w_Auschwitz_byla_przeprowadzona_na_zamowienie.html
Estetycznie i owszem, przepięknie 🙂 mam jednak watpliwości czy zdołam przebić się przez moją wioskę, odśnieżaną w którejś tam odległej kolejności na zaplanowane Bardzo Ważne Spotkanie 🙁
Zaczynam mieć wyrzuty sumienia z powodu braku okołoświatecznego fiberka 🙁
Jedna z moich koleżanek ma takie powiedzenie: „nie wiem czy najpierw bić a potem tłumaczyć, czy odwrotnie”. Obawiam się, że ani jedno, ani drugie. Podłość i głupota sa odporne na perswzje, niestety 🙁
W takie poranki jak ten przypominam sobie dlaczego mam Kota a nie Psa.
Dzien dobry.
Nie rozumiem, jak w jakichkolwiek okolicznościach można się cieszyć z braku Psa! 😯
Po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że ta historia z szalonym kolekcjonerem w jakiś sposób tę skradzioną tablicę dodatkowo nobilituje. Bo przecież zamawia się taką kradzież tylko dla rzeczy o olbrzymiej wartości symbolicznej. Nawet nie finansowej, bo wiadomo, że zwykle szaloni kolekcjonerzy nie mają szans skradzionego obiektu spylić. Chcą tylko mieć.
Co oczywiście nie zmienia faktu, że zarówno wydanie jak i przyjęcie takiego zlecenia włos jeży na głowie.
A kto sie cieszy? Czy gdzies powiedzialam, ze sie ciesze? Powiedzialam jedynie, ze sobie PRZYPOMINAM DLACZEGO. I sa ku temu bardzo solidne powody.
Piesku, czy moglbys do mnie zadzwonic na telefon Tobiaszka? Juz go posylam poczta. .
W jakich okolicznościach? Podam Ci przykład, Bobiku. Miałam kiedyś psa. Też był czarny, multirasowy i bardzo mądry. Czyli pies marzeń, można by rzec 😉 Miał jedną wadę – był typem skowronka. Budził się o 6 rano żwawy jak szczypiorek i oczywiście chciał wyjść na spacer. Ponieważ nikt nie może z góry powiedzieć, czy szczenię które przynosimy do domu będzie sową czy rannym ptaszkiem, to wolę nie ryzykować i zrezygnować z niewątpliwego dobra, jakim jest towarzystwo psa. Swoją drogą, czy to nie ciekawe, że pies może być skowronkiem lub sową? 😯 Ale skoro człowiek może, to dlaczego nie pies.
Moim Starym udało się wszystkie jak dotąd psy skutecznie przekondycjonować. 🙂 Prośby o zbyt poranne wyjścia były (po przekroczeniu wieku wczesnoszczeniaczego) konsekwentnie ignorowane, dopóki pies nie zrozumiał, że jak się weszło między sowy… 😉
Ach ta niemiecka musztra! Najwazniejsze, to zlamac ducha, przerobic na wlasna modle.
Dobrze, ze Kotom nie daje sie zazwyczaj zlamac kregoslupa i mozna je musztroiwac od rana do nocy, a one i tak zachowaja niezawislosc. Dlatego bez problemu moga patrzec na siebie w lustro. 😈 😈 😈
Ach, gdybyż wszystkich musztrowano przy pomocy błogiego, nie dającego się zakłócić żadnymi drapaniami w drzwi, snu sprawiedliwego. 🙂
Słuchajcie, hyr o karmniku chyba poszedł po wsi. Coraz większy ruch w interesie jest. 🙂 Tylko gołębie mnie trochę martwią, bo duże są i odpędzają pozostałą drobnicę.
A ja wczoraj wyprowadzajac Tobiaszka do parku widzialam cale duze stado papug – kilkanascie osobnikow na jednym drzewie. Starsznie mi zal te kretynki, ktore uwierzyly w propagande o globalnym ociepleniu.
tych kretynek…
U mnie pod Turbaczem, Bobicku, a kawałecek od Turbacza tyz, piwnica to jest barzo wozno rzec, coby zbójnicy mieli kany tańcować, coby mieli kany kazać se piyknie grać i na nozki pozirać. Bajako 😀
A tak w ogóle to radosnyk Świąt, Bobicku! Radosnyk i PSIOTNYK! 😀
Wspolczuje londynskim papugom, bo chwilowo raczej nie pojada Eurostar na poludnie. Jak zwykle, gdy w gre wchodza angielskie pociagi, okazuje sie, ze nie wzieto pod uwage pewnych rodzajow sniegu… 🙂
A co do snu, to jak szczeniak dorasta do wieku nastoletniego, to zaczyna byc sowa. Wlasnie o tym rozmawialam z sasiadem, ktory bral udzial we wprowadzaniu w Minnesocie eksperymentalnego programu dla uczniow szkol srednich. Szkola zaczyna sie tam okolo 10 rano, co jest bardziej realistycznie dopasowane do naturalnego rytmu okolodobowego nastolatkow. Okazalo sie, ze od razu podniosly sie wyniki w nauce.
Dzisiaj przesilenie zimowe, wiec Happy Winter Solstice Everyone! 🙂 Zamiast panikowac przedswiatecznie, idziemy dzisiaj na ladna uroczystosc z tej okazji w jednym z concordzkich parkow (ale nie bedziemy dlugo, bo jednak za zimno).
Ojej, poszedłem potańcować do piwnicy i przegapiłem wizytę Owczarka!
Dziękuję pięknie za życzenia, Owczarku i obiecuję, że poczas Świąt postaram się jak najwięcej napsocić. 😆 A Tobie oczywiście również życzę najlepszych, najweselszych i SYTYCH! 😀
Ta eksperymentalna szkoła dla sów bardzo mi się podoba, ale czy nie można by w ogóle eksperymentalnie poprzestawiać trochę całego świata w stronę sowiości?
Moje wyniki wszystkiego na pewno by się bardzo podniosły. 😀
Popieram. Zawsze kiedy widzę, jak to zdecydowana większość ludzi rano jest półprzytomna, zastanawiam się, dlaczego wszyscy się nadal upierają, by biura i urzędy otwierać o 7 lub 8.
Jak nie wiadomo, o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o forsę. 😉 Ten ośli upór bierze się z chęci jak najdłuższego wykorzystywania światła słonecznego, co pozwala uniknąć sporej części wydatków na elektryczność.
Bo nie ukrywajmy, że sowy elektryczności zużywają nieco więcej. Ale nawet gdyby to zwiększone zużycie zsumować w skali rocznej, to i tak pewnie nie wyszłoby tego tyle, co dzień pracy jakiejś średniej wielkości fabryki. 👿
taaa, jak się szuka usprawiedliwień, to zawsze się jakieś znajdą…
czy piwnica wciaga i trzyma w czelusciach ciemnych??????
TAK!!! MNIE !!!
zycze Wam Udanych,Pogodnych Swiat i Pomyslnego Nowego
❗
🙂 😀 😆
I Tobie takze, Rysiu. 🙂 🙂 🙂
Przynajmniej ta eksperymentalna szkola dla wszystkich nastolatkow, ktore w naturalny sposob sa sowami, udowodnila, ze sowy w ogole nie sa leniwe, tylko udreczone obecnym rozkladem dnia, wymyslonym wylacznie dla skowronkow. Dotad przeciez wszystkie cnoty przypisywano skowronkom: „Kto rano wstaje itd…”, albo „Early to bed and early to rise makes an Englishman healthy, wealthy and wise”. Jak z tego widac, sowy byly od dawna grupa dyskryminowana, nawet jeszcze przed wprowadzeniem elektrycznosci (pewnie ze wzgledu na oszczednosci na swieczkach i ogarkach). 😉 Ale na pewno nie u Bobika, ktory wytworzyl dla tej dyskryminowanej mniejszosci odpowiednia nisze ekologiczna… 🙂
Rysiowi oczywiście Bardzo Duże Nawzajem, 🙂 ale ogólnie to życzyć będę tradycyjnie, dopiero w Wigilię.
Przygotowania świąteczne idą mi coraz lepiej. Już zdołałem uznać, że na sobotę i niedzielę całkowicie wystarczy nieco zmodyfikowany przepis Heleny – wyjąć z plastiku i walnąć na patelnię albo do piekarnika.
Czwartek i piątek jeszcze się opierają, ale może znajdę jakiś sposób, żeby ich opór złamać. 😀
Spójrzmy prawdzie w oczy. Te wszystkie sowy, snujące się od świtu do mniej więcej południa ze wzrokiem nieprzytomnym, bo w środku jeszcze śpią … Przecież te sowy tylko udają, że pracują. Efektywnie wyrabiają produkt narodowy brutto dopiero pod koniec dnia pracy, a najefektywniej to już dopiero w domu. Ja bym tam tym wszystkim sówkom najchętniej pozwoliła spać, jak długo chcą. Jest tyle czynności pracowo-biurowo-urzędniczo-wszelakich, które można wykonać w domu i przysłać przez internet, że w niektórych przypadkach chodzenie do jakichś biur w ogóle nie ma sensu, a w każdym razie nie codziennie na 8 godzin i więcej. A że sówki zużywają więcej prądu … Ale poza tym są miłe, ładne i pożyteczne
Już mi lepiej, zgromadziłam 😎
Kupiłam kompletnie mi nieznane pomelo i takie drugie coś, czego nazwy natychmiast zapomniałam, a pan mąż wyrzucił paragon przed przeczytaniem 😆 Wygląda sympatycznie. Z degustacją poczekamy na młodego. Rodzina musi być w komplecie, żeby, w razie czego, jak przez te grzybki 😉
Rysiowi wszystkiego najświątniejszego 😀
Cieszy, że mąż haneczki wygląda sympatycznie, natomiast z degustacją męża raczej nie radziłbym czekać na młodego, bo w tych sprawach komplet, to zwykle dwoje…
W zakresie grobowców rodzinnych słynny spec Młynarski się wypowiedział i nie mam nic do dodatkowania.
Pomelo bardzo smaszszne. Nadaje się i do deserów, i do sałatek.
W sprawie sów zgadzam się w stu procentach. Teraz jeszcze pozostaje przekonać wszystkich tych, którzy podejmują decyzje co do otwarcia biur, sklepów, szkół, uczelni, barów… 😉
Zeen, słusznie nie radzisz 😆 Podegustuję, nie czekając 😉 Młynarskiego zawsze mam we wdzięcznej pamięci 🙂
bar jest całodobowy, nie rozumiem co autor komentarza miał na myśli…
Otwarcie barów – inaczej rozłożenie ręcuf w szerokiem geście zapraszajoncym…
Donosze z niewyslowiona ulga, ze Hitler nie zyje – ustalil Instytut Pamieci Narodowej:
http://wyborcza.pl/1,75248,7388200,IPN_juz_nie_sciga_Hitlera.html
Ojej… ja zwykle nie wierzę IPN… brrr…
To rzeczywiscie niezupelna ulga, bo jakis rok temu ich ustalenia nie byly az tak spolegliwe (chodzilo o ubeka, ktory oskarzal Walese w wydanej przez IPN ksiazce, i mial nie zyc, ale zyl). Zaczynam sie martwic… 🙄
Oj, zupelnie o tym zapomnialam, Moniko! To moze i Hitler zyje?
No, wlasnie dlatego sie martwie, Heleno…
A tu na odtrutke na przedswiateczny stres, i wrazenie, ze wszystko musi byc perfekcyjne, moj ulubiony bozonarodzeniowy Arthur (zaczyna sie od pierwszej czesci, ale w wolnej wchwili mozna sobie znalezc nastepne, bo ma dzialanie lecznicze). 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=vSgeB4ef54E&feature=related
Historycy do dzieła! Przez ziemie polskie przewalało się tyle wojen… Nie ma obaw, że materiał do ścigania kiedyś się wyczerpie. 🙄
Z zapartym tchem czekam na pelna liste niezyjacych postaci historycznych, wydana przez Instytut. I potem na liste sprostowan. 🙄
niby chłód, a da się żyć
Oczywiscie, że da się żyć, należy tylko zachować ostrożność na drogach bo ślisko.
Wczoraj dostarczono do Sejmu RP 120 tysiecy podpisów pod „ustawą parytetową” 🙂
W kwestii sów: mądrość Dalekiego Wschodu mówi, że najzdrowszym snem dla człowieka jest sen przed północą. Stąd w klasztorach wstawano przed świtem nie tyle ze względu na potrzebę umiartwiania się, choć ten motyw też był brany pod uwagę, ile za względu na potrzebę bycia w harmonii z rytmem wszechświata. Tyle mojej wiedzy w tej kwestii. Wierzę, że Monika będzie umiała szerzej to rozwinąć.
Dzień dobry. 🙂 Widzę, że muszę od rana ruszyć na barykady w obronie sowiości. 😉 Ale może mi to nawet pomoże skutecznie się obudzić?
Ten pogląd o najzdrowszości snu przed północą pokutował również w kulturze Zachodu, ale w ostatnich latach naukowcy wzięli go pod lupę (bo sen jest dla nauki zjawiskiem fascynującym i przez to ciągle maglowanym w różnych instytutach) i stwierdzili, że nie ma on żadnych obiektywnych podstaw. Owszem, ważne jest dla zdrowia snu np. wywietrzenie pomieszczenia, czy jego odpowiednia temperatura, ale akurat nie pory spania. Co więcej, stwierdzono, że zróżnicowanie ludzkiej populacji na skowronki i sowy (tudzież formy mięszane) jest nie tylko faktem, ale też mogło mieć głęboki sens ewolucyjny, zawarty w znanej skądinąd frazie „ktoś nie śpi, żeby spać mógł ktoś”. W pierwotnych warunkach taka specjalizacja znacznie zwiększała szansę przeżycia grupy, bo ktoś mógł stróżować w nocy i odstraszać lwów, żeby inny ktoś mogł zerwać się o świcie i zapychać po korzonki na śniadanie.
Toteż ja zasadniczo nic do skowronków nie mam, one też są potrzebne. Tylko dlaczego urządziły świat na swoje kopyto i sowom pożyć nie dają? 😯
Leben und leben lassen, drogie skowronki! 😆
Dla Bobika a także Wszystkich Jego wielbicieli przesyłam Serdeczne Życzenia.; Zdrowia , Radości, a także Dużo smakołyków/ kostek smacznych dla piesków a myszek wegetariańskich dla kotków / Życzę abyście spotykali tylko dobrych ludzi z prezentami :)/ dobrymi oczywiście 🙂
w ostatniej Wróżce jest artykuł o Marku Grechucie .
Zacytuję Wam fragment Jego piosenki które jest również życzeniem dla Bobiczka i innych .. Gdziekolwiek będziesz , cokolwiek się stanie.. Wciąż będzie początek, bo wszędzie są mosty.. Prawdziwe jak powietrze ode mnie do ciebie… 🙂
skowronki na śniadanie, interesujące menu…
Jarzębino, dziękuję w imieniu swoim, a chyba nie będzie też nieuprzejmością, jeżeli podziękuję w imieniu Wszystkich. 🙂
Tobie też życzę, żebyś zawsze, nawet spod największych śniegów świeciła koralami. I żeby było jak najwięcej mostów prowadzących Cię do nas. 🙂
Pasztet ze skowronków w cieście to był stały punkt programu na ucztach Lukullusa. 😉
🙂 🙂
Bobiku, jeżeli o mnie chodzi, to ja się na żadne barykady nie wybieram, co więcej, stanowczo odmawiam. Od barykady milszy jest mi fotel przy kominku i pogawędka przy zacnym trunku. Ot, powiedziałam, co wiedziałam i tyle. Zgodnie z moim osobistym doświadczeniem, to ta tendencja do sowiowatości i skowronkowatości zmienia się w ciągu życia.
Paradygmaty „naukowości”, to co rozumiemy pod pojęciem nauki w kulturze Zachodu, niekoniecznie pozwalają w pełni opisać i wyjaśnić rzeczywistość. Ale każdemu wolno mieć własne zdanie 🙂
Mhu, pasztet ze skowronków? Toż to strasznie musi być pracochłonne, bo rozumiem, że inne argumenty nie interesuję amatorów tego przysmaku 🙁
Nieodżałowanej pamięci Halina Mikołajska, podczas internowania, wpędzała w głęboki stres klawiszy. Odmawiała wstawania wczesnym rankiem argumentując, ze to niezgodne z jej rytmem dobowym. Klawisze strasznie się na tego rytma dobowego złoscili, nawet poszli w tej sprawie do naczelnika więzienia. Ku ich rozpaczy Halina została nieugięta.
O, proszę, Halina Mikołajska to dopiero dzielnie niosła sztandar sowiości! 🙂
Ale to w ogóle była szalenie dzielna osoba.
Tendencje do sowiości i skowronkowości jak najbardziej zmieniają się z wiekiem, u zdecydowanej większości ludzi, aczkolwiek są takie uparte egzemplarze, na które nawet wiek nie działa. 😉
O naukę się kłócić nie będę, bo ja też jej tak w stu procentach nie dowierzam, jako że stale wpada na nowe pomysły, dezawuujące stare, ale jednak zawsze mnie interesuje, co też ma do powiedzenia. 😉
Zwłaszcza jak mi to pasuje do jakiejś pobutkowej barykady. 😆
I to jest właśnie zdrowe podejście do nauki 🙂
Chora!!!! Przeziebiona!! To te spacery z Toby’m o nieprzyzwoitych porach! Koty sa znacznie lepsze na zdrowie, nie da sie uykryc. .
Ale obowiazek wzywa, wiec ide pomacac troche szmat do Kingston. Odwiedze tez moj groszkowy fotel i powiem mu – Witaj fotelu! Za pare dni czyms cie pieknie udrapuje, juz sie przymierzam. Bedziesz nalezycie kochany.
Myślę, że z uDRAPowaniem fotela Mordechaj sam sobie znakomicie poradzi. 😆
Przykro słyszeć, że psy niekorzystne dla zdrowia. 🙁 Ale może nauka kiedyś wykaże, że to jednak nie psy, a wirusy? 😉
Wirusy-szmirusy! Chodzenie z psem po mrozie i po mokrym powoduje katar i bol glowy. Kazdy Ci to powie, Bobiku.
Jeszcze tylko jutro i wracam do siebie uczciwie chorowac.
No, z tym uDRAPowaniem, tos, Bobik, strzelil w setke. Nie moge sie doczekac 😈 Udrapowalem tu nie jeden sprzet. Ekipa redaktorow z House and Garden moglaby pozazdroscic.
Mokre faktycznie, ale mrozu nijakiego. 🙁 Roztopy. Wpadłem do domu z zabłoconymi łapami, zaniosłem podłogę i teraz Starzy się wściekają, że trzeba ją będzie odnieść. 🙄
Rozkręcam się 😀
Cieplej, nie znaczy lepiej. Bardziej mi się się podobało minus 15. Teraz jakoś ponuro 🙁 Jak dobrze, że prezenty można teraz przez internet.
Pytanie świąteczne – kto lubi zwyczaj dzielenia się opłatkiem?
Ja lubię! 😀 I nawet zwykle jakaś łezka mi się przy tym w oku kręci. Rzewna, ale nie smutna. 😉
zależy z kim, nie cierpię opłatkomani, jaka teraz nastała 🙁
Przesylam serdeczne zyczenia swiateczne dla wszystkich Blogowiczow.
Halo! tu nadal ja. Piwnica jeszcze nie całkiem ale na najlepszej choć długiej drodze do bycia czyściejszą.
Chwila przy komputerze nie wiadomo kiedy się znów trafi, więc już dziś: nastrojowych, specjalnych, tych najpiękniejszych dla każdego w inny nieco sposób Świąt.
Ściskam koszyczek i … muszę jednak zrobić ekspresowego karpia 🙂
Przedstawiam też Wam mojego wnuka w nastroju świątecznym:
http://picasaweb.google.pl/krysiaszklarska/NoaChristmas?authkey=Gv1sRgCI3a84renbzrDA#5418075146803329986
Pa, pa
Heleno,
przegapiłam skąd masz tego psa. A jak też tu muszę z taką czarną Tiną chodzić i jest całkiem sympatycznie, gdyby nasza znajdka była nieco bardziej przewidywalna. No i nie zjadała niebacznie zostawionego na stole obiadowego dania 🙂 paskuda jedna 🙂
Wando, wnuk jest pewnie jedyna osoba w tym towarzystwie calkowicie przygotowana do Swiat, do ktorych podchodzi jeszcze z filozoficznym spokojem. 😀
Dzielenie sie oplatkiem bardzo lubie, ale jak Jotka, uwazam, ze nalezy stosowac oszczednie, zeby tego zaczarowanego momentu nie zuzyc. Natomiast w ogole dzielenie sie czymkolwiek w czasie Swiat jest mi bliskie.
Mozna na przyklad dzielic sie suchym indykiem (z dodatkiem zielonej galaretki) i tez jest dobrze. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=Spmqbs8YCW8
Pies wybiegany. Fotewl odwiedzony – kazal sie klaniac i zasyla swiateczne zyczenia.
Dzis jest jednak znacznie lepiej z ta pogoda, choc podobno na lotniskach wokol Londynu dzieja sie dantejskie sceny i masa lotoow odwolanych..
Zato na pierwszej stronie londynskiego Timesa zlowieszczy i dramatyczny tytul: Curse of the fluffy French snowflake.
Wiedzialam, ze to nie nasze! Francuskie podfruwajki cholerne! Tylko czyhaja aby nas zasypac i spowodowac katastrofe zywiolowa.
A swoja droga jeszcze jedna-dwie takie zimy, a bedziemy mieli wiecej okreslen na snieg niz Eskimosi – Monika ma racje.
W Kingstin wiecej chodzilam ulicami, niz macalam. Byl bardzo ladny uliczny koncert jakichs Rumunow – jeden gral na harmoszce, drugi na fletni Pana, a trzeci moim zdaniem okradal przechodniow 😳 . ale moze sie myle.
Bardzo, powiem Wam, przyjemnie jest NIE robic oblakanych zakupow na Swieta i nie stac w kilometrowych kolejkakch do kasy.
Ciekawa jestem czy Bobikowi udalo sie wysprzatac te piwnice, czy zostawil na nowy rok?
Wando, jestem poza Londynem i opiekuje sie rozkosznym psem, podczas gdy jego rodzice bawia w Davos. I jeszcze mi za to placa, calkiem przyzwoicie! 😆 Zarobilam juz pol fotela, ktory ma byc d0starczony w przyszly poniedzialek.
A ten Noa w swiatecznym stroju! No lyzkami go jesc. You, lucky devil, you! 😆
ojejku! Dopiero teraz zauwazylam, ze wpis zdazyl sie zmienic i piwnica juz wysprzatana!
No jestem pelna podziwu dla tego Bobika. Coz za robotny Pies!
Wando, Noa jak marzenie, prześliczny 😀
Zero paniki. Wszystko pod kontrolą. Heleno, zrobiłam Twoje śledzie 🙂
No, dzisiaj to byłem naprawdę robotny. 🙂 Dzięki temu mam z głowy kwestię prezentów i kilka innych bardzo ważnych kwestii i mogę się oddawać panice z coraz większym spokojem ducha. 😀
Serdecznie dziękuję (już nie będę dodawał, że w imieniu swoim i ogólnym – umówmy się, że przez całe Święta będę pełnił honory domu) za życzenia PA i Wandzie i odwrotną pocztą życzę wszystkiego najmilszego, najzdrowszego i najsmaczniejszego. 🙂
Noa można skomentować wyłącznie na poziomie „prześliczny, przecudny, przesłodki”. Każde określenie poniżej tego poziomu byłoby zbrodnią. 🙂
wpis się zmienił. albo to moje oczy od padania na twarz już inaczej widzą.
No, przecież stoi jak byk, że udało mi się piwnicę posprzątać. To co, miałaby po posprzątaniu wyglądać dokładnie tak samo jak wcześniej? 😯 😀
foma, szkoda twarzy, padnij na sempiternę. Ja padłam 🙄
z komparatystycznego punktu widzenia powinny istnieć dwie piwnice, ale ja mogę bredzić teraz, a jak nie teraz, to na pewno kiedyś bredziłem, a jak ktoś raz zbredził…
Dobry wieczór,
UFF!! Prezenty śpią w szafie, bułki drożdżowe i powidlaki w spiżarni, choinka na balkonie, a w piwnicy nie byłam i sie nie wybieram!
Wando, wnuk niezwykle wnikliwego spojrzenia! Piekny!!
Bobiku, poczta poszła ( ale czy doszła?)
Doszła, Sąsiadko, dziękuję. Postaram się szybko odpisać. 🙂
Foma, spytałem kompa i z jego punktu widzenia piwnica ma być tylko jedna. 😀
Nie spiesz się Bobiku! Tylko chciałam , zebyś przeczytał!
Wando,
jestem pod wrażeniem, niezwykłe dziecko, przecież to jeszcze osesek a co za spojrzenie!!! Gratulacje dla Rodzicóe i Dziadków a dla wszystkich, z Młodzieńcem na czele, najserdeczniejsze życzenia wszelkiej pomyślności 🙂
roztopy, może piwnicę zaleje? 🙄
gdyby były dwie, któraś by pewnie ocalała…
Dzień dobry 🙂 Miaem zamiar dziś dalej być robotny, ale zaspałem. 😳 I na razie wcale jeszcze nie mam poczucia, że chce mi się żwawo ruszać do roboty. 😳 Ma ktoś może jakiś przedpołudniowy wywoływacz robotności? I popołudniowy jej utrwalacz?
Mam wywoływacz nastroju. Ustroiłam wczoraj choinkę i sama się nią zachwyciłam, o co wcale nie jest łatwo 🙂
Piwnicę w większości ignoruję. Przydałoby się wynieść z pralni i powiesić w szafach to co od dłuższego czasu wisi tam wyprane i wyprasowane. Rumienić się z tego powodu nie mam jednak zamiaru.
Największą zgrozą przejmuje mnie namnażanie się papierzysk na moim biurku i przyległej kanapie. Tone w kwitach, teczkach, pismach, książkach i segregatorach. Może uda mi się to uporzadkować. W najgorszym razie, będę udawała, że nie widzę 🙁
Jeszcze tylko jeden popoludniowy spacer z Tobiaszkiem w parku i wracam do domu! Hurra!
Zadnych robot przedswiatecznych! Fuj!
Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku !!
Dobudzacz dla Bobika w odpowiednim tempie: http://www.youtube.com/watch?v=A9QQQ0CU3CE
Rzeczywiście, bardzo odpowiedni dobudzacz. Brzmi trochę jak… wyrabianie ciasta drożdżowego? 😀 Bo na ubieranie choinki tempo trochę za szybkie. 😉
Jotko, obawiam się, że tonięcie w papierach to przypadłość niemal wszystkich cytatych, jakiejkolwiek by nie byli profesji. Niecytaci mają jakąś wrodzoną odporność i nawet jak ten papierowirus chce ich dopaść, zaraz wskazują mu, gdzie jego miejsce – w koszu! Bez czytania! 😉
Pogodnych Swiat i pomyslnosci w Nowym Roku!
Serdeczne dzięki Koniowi Fiskatemu i nawzajem – najlepszego owsa, ciepłej derki i przyjaznych klaczy wokół. 😆
Dzięki również Królikowi i też samych dobrości – czy to w postaci marchewki, czy to sałaty listka, czy pomocnej dłoni na każdą okazję… I nieograniczonego żadnymi zepsutymi kolanami kickania! 😆
Heleno, zaczynam mieć podejrzenie, że Ty to jednak jesteś mądra kobieta. 🙄
No, pewnie!
Ale gdyby to się wiedziało tak po prostu, przez cały czas, nie można by od czasu do czasu prezentować tego jako wstrząsającego odkrycia. 😆
Na pewno madra, Bobiku, bo kupila fotel, a nie krzeslo (dla wyjasnienia: moj maz, w zwiazku z pewna trudnoscia z wymawianiem slowa „krzeslo”, postanowil juz dawno mowic wylacznie „fotel”, i odpowiednio dopasowywac rzeczywistosc zewnetrzna do jezykowej). 😀
Nie radzę nikomu iść dzisiaj do sklepu, jeżeli koniecznie nie musi. 🙄
Ale to pewnie wiecie i bez moich rad. 😉
Makabra w tych sklepach! Po głupią, zapomnianą śmietanę godzinę trzeba odstać i jeszcze się ogólną nerwowością zarazić! 👿
Na to trzeba zdefiniowac na nowo, co sie rozumie przez „jezeli koniecznie nie musi”… 🙄 Ale u nas, choc calkiem tloczno, jakos wcale nie nerwowo i jeszcze znajomych sie w kolejce spotyka. Tylko parkowac trudniej, jesli sie chce samochodem jechac po te dobra, bo parkingi zajete przez gory sniegu. Ale jak ktos niepraktycznie nastawiony do zycia, to trudno nie przystanac i nie zachwycic sie, jak bialo i jasno, i iskrzaco… 🙂
U nas dziś trudno się zachwycać – roztopy, błoto, te rzeczy… 🙁 Nawet niepraktyczni dają za wygraną. 🙄
Ale teraz i tak już ciemno, więc błocka nie widać. Zakupy chyba (odpukać!) całkowicie wykonane. Włączam sobie Vivaldiego od Beaty i idę gnieść ciasto. 🙂
O rety u nas też roztopy – brzydko, mokro, szaro. Oby do wiosny! I złapałam tzw. cold z wysoką gorączką. 🙁 Pozdrawiam pa, pa
Vivaldi iskrzy nie gorzej niz nasz dzisiejszy concordzki snieg, wiec na jedno wychodzi, choc innym sposobem… 🙂
Wygrzewaj sie, Wando, pod choinka i dobrzej. 🙂
A ja tez znikam robic ostatnie ciasto (keks, a wlasciwie angielski Christmas Cake mam juz zrobiony jakis czas temu, bo on kruszeje, jak piernik, to samo zreszta z Christmas puddingiem, wiec zostal tylko tradycyjny makowiec, u nas lubiany, zwlaszcza przez przyjaciol, ktorzy rzucaja sie z entuzjazmem na to dla nich egzotyczne ciasto, ktore dostaja zwykle raz do roku).
Chwila przerwy na pierwsze rośnięcie. 😉
W sam raz, żeby zaserwować Wandzie herbatę z rumem i z cytryną. Są tacy, co przysięgają, że nie ma lepszego lekarstwa. 😉
No i oczywiście kciukotrzymanie. I a kysz! do wirusów. A kysz!
Makowca mi się w tym roku nie chciało robić. Będzie bez i też będzie. 🙂
Ślubny poszedł do sklepiku, rzut beretem od domu, po cukier. Cukru używamy niewiele, ale akurat był wyszedł, a będzie potrzebny bo syn słodzi kawe i herbatę. Po długim czasie Małżonek wrócił, zadowolony bo fryzjerka przyjmie go jutro „na wcisk” i z mnóstwem informacji osiedlowych bo co chwilę kogos spotykał. Bardzo przejęty tym czy jakas młoda sasiadka ma szukać męża przez internet. Oczywiście wrócił bez cukru 🙂
Będzie miał jutro ponownie okazję do zebrania kolejnych nowin osiedlowych 🙂
a IKEA pusta… pewnie dlatego, że nie ma w niej śmietany
Jotko, powiedz Slubnemu, zeby sie nie martwil. Corka znajomych tak znalazla meza pare lat temu, i na razie sa calkiem zadowoleni. Jak sie przestanie martwic, to jutro jest szansa, ze doniesie cukier (o ile czegos rownie absorbujacego sie nie dowie, zanim go kupi). 🙂
U mnie zreszta wczoraj sprawy wygladaly dosc podobnie, z tym, ze zapomnianym przez meza zakupem byla skorka pomaranczowa. Ale dzisiaj sama rano kupilam, mimo spotkania przemilej sasiadki w kolejce do kasy, i ozywionej rozmowy przy kasie o corce kasjerki, ktora znam od dziecka. 😉
U mnie makowiec jest, bo innych potraw za to nie ma (albo kto inny je zrobi)… I tez dobrze. 😆
Wszystko jest 😀 Jutro tylko drobiazgi i to, co najważniejsze 🙂
A ciasto sobie rośnie… 🙂
Tylko regulator temperatury w piekarniku się spieprzył i może się okazać, że będę miał bardzo dużo niejadalnego ciasta do zbycia. 🙄
Foma, a Ty się spodziewałeś śmietany w IKEI? 😯
śmietany nie (chociaż niby dlaczego nie, jak można sobie kupić lodówkę czy ciasteczka), ale tłumu jak gdzie indziej i owszem, a tu pusto, komfort jak rzadko
Bobiku, nic a nic się nie przejmuj 🙂 Ciasto traktowane per noga, to najlepsze ciasto 😀 Zawsze wychodzi 😆
Doszło do zawarcia ugody 🙂 Pozprzątałam papierzyska z biurka. Wyglada tak, że aż mnie onieśmiela, nie wiem czy powinnam siadać przy tak wypucowanym biurku. Z drugiej stony pisać na stojąco jakoś niewygodnie 🙁
Na kanapie posprzątam przed Nowym Rokiem. W sumie, rotacyjnie, będzie porządek w całości. Znaczy się po wierzchu. Na szafy i szuflady się nie umawiałam 🙂
Żadnych szaf i szuflad! W ten sposób dochodzi się w końcu do piwnicy, a tam horror, zgroza i biezobrazie! 😯
Po wierzchu zupełnie wystarcza. 😀
Haneczko, moje ciasto jest potraktowane nawet per cztery łapy. To chyba rzeczywiście powinno być poczwórnie dobre. 😆
Dzień dobry wieczór.
Zdrowych, pogodnych Świąt ..
Świąt wypełnionych radością i miłością,
niosących spokój i odpoczynek
oraz
Nowego Roku 2010 spełniającego wszelkie marzenia,
pełnego optymizmu, wiary w ludzi, szczęścia
i zdrowia na każdy dzień
życzą Tobie Bobiku i wszystkim Koszykowcom
KoJaK
(Marylka (czytająca) i Konrad (nieraz się wtrącający) )
WSZYSTKIEGO DOBREGO
Dzieki dzieki za wszystkie i oczywiscie odwrotna poczta pozdrawiam blog.
Wlasnie zrobilam rybe po grecku.
Zamiast pstraga jutro bedzie smazony halibut, bo wygladal najpiekniej w moim rybnym. Kosztowal troche za slono, ale w duchy swiatecznym bedac, trzeba dac ludziom zarobic.
Bede pisac z kulinarnego doskoku. Jak dotychczas wszystko pracuje like Swiss clock.
Wszystkim miłym Koszyczkowcom z Ulubionym Gospodarzem na czele macham świątecznie łapą z ciepłej (15 stopni!) i i od czasu do czasu deszczowej Florencji.
Bobiczku, Heleno, to naprawdę nie jest tak beznadziejne miasto 😉 Zwłaszcza, jak jest zima i nie ma sezonu turystycznego 😀
Bobiczku, wesołych, spokojnych i sytych 😉 Świąt dla Ciebie i Twoich bliskich, a na Twoje łapki, dla całego Koszyczka 😉
Bobiku, Dobrych Świąt, dla Ciebie i Bywalców Koszyczka! Niech z perspektywy psiej miski te Święta okażą się sukcesem 🙂
Właśnie sobie uświadomiłam, że w Bobikowym Koszyczku Wigilia trwa w pewnym sensie przez cały rok, bo Bobik mówi / pisze do nas przez cały rok „ludzkim” głosem. Nie wiem, czy jest gdzieś na świecie jeszcze takie zwierzątko, które byłoby stać na podobną wspaniałomyślność wobec ludzi.
Dziękuję, Marylko, KoJaKu, Pani Kierowniczko, Vesper i Beato. Wam składam też życzenia za całego psiego serca, a tak detaliczniej – to już w nowym wpisie. 🙂
Beato, jak chodzi o mówienie ludzkim głosem, to zawsze podkreślam tu pionierstwo Owczarka Podhalańskiego. 🙂
Biedny jestem, ale uczciwy. 😉