Gwiazdkowo
Trudno mi było wejść tak do końca w bożonarodzeniowy nastrój. Myślałem o tym, że w tym roku nie pojadę na Święta do Krakowa. Nie siądę do wigilijnego stołu z oddalonymi, choć najbliższymi. I z tymi, którzy oddalili się już na zawsze, ze wszystkich miejsc poza pamięcią. Myślałem o tych, którzy będą jeść świąteczną kolację próbując choć na chwilę zapomnieć, że zdrowie lub życie ich najbliższych wisi na włosku. I o tych, którzy nie będą mieli nawet do kogo zadzwonić…
A potem pomyślałem o Was wszystkich, zaglądających tu na blog i zrobiło mi się jakoś ciepło i naprawdę świątecznie. Bo dzięki Wam mogę codziennie odsuwać na bok wszelkie kłopoty i smutne myśli, przekreślać wielkopańskim gestem dorosłą część mojej natury i stawać się tym, kogo tutaj oczekujecie – wesołym, rozbrykanym, beztroskim szczeniakiem.
Dziękuję Wam za to i życzę Wam prawdziwie szczeniaczych, wesołych i beztroskich Świąt.
A pod choinkę kładę wierszyk, już bez żadnych smuteczków. Wszystkiego najmilszego! 🙂
Mruganiem mając obrzękłe powieki,
chciała już zasnąć Gwiazdka gdzieś w niebiesiech,
wtem coś ją tknęło, dreszcz ją przeszedł lekki…
– to nie czar dawno minionych uniesień –
mruknęła Gwiazdka – i chyba nie pypeć,
a nie wygląda to także na grypę.
Zerknęła na dół, puknęła się w czoło
– no tak! Gwałtownie zwiększona wesołość
i te jeziorka – czerwone, brązowe,
na białych brzegach się kropla zahaczy,
tu kropla barszczu, tam kropla grzybowej…
Tak, ich zjawienie się wiele tłumaczy.
Przy tym działalność konkurencji żywa –
to może to mnie tak dreszczem przeszywa?
Miliony świateł, światełek i świeczek
opromieniają domostwa człowiecze,
czule oplata pachnące igliwie
lampek na każdej choince wąż długi,
przy tej ofercie, powiedzmy uczciwie,
aż głupio swoje polecać usługi.
Ale… chwileczkę, tam jakaś dziewczyna
mówi do szkraba, co jeść chce zaczynać:
czekaj na Gwiazdkę! Kolacja nie zając!
– Więc sorry, muszę, tam na mnie czekają!
Z prędkością światła tam na dół zasuwam!
Jeśli ta Gwiazdka zjawiła się u Was,
siądźcie do stołu. I dajcie baczenie,
skąd do Was dojdzie serdeczne życzenie.
Bo może szczeknąć ktoś, kto jest pod stołem
– życzę by Święta były… hau, wesołe! 😆
Chyba jestem pierwsza pod nowym wpisem. Dziekuje Bobiku za zyczenia wesolych swiat. To przyjemnie celebrowac wesole pogodne swieto.
Czuje jednakowoz, ze zaczyna mnie drapac w gardle, chrzakam i kicham na przemian. Ale nic to, co ma byc to bedzie.
Czuje sie jak chef kuchni. Wszystko nareszcie pod kontrola, cisza. I tak do kiedy nie przyjda goscie.
I ja, podobnie jak Krolik, dziekuje za zyczenia, i sama, korzystajac z uprzejmosci gwiazd na bardzo dzis przejrzystym u nas niebie, i wiatrow, ktore najchetniej wieja z zachodu na wschod, przesylam swoje zyczenia radosnych i promiennych swiat dla Bobika i wszystkich jemu pokrewnych stworzen, ktore spotykaja sie na tym blogu. 🙂
Makowiec sie udal, mimo ze nie znalalazlam gdzies zarzuconej podczas przeprowadzki maszynki do miesa, i musialam sobie radzic innymi sposobami. Ale najwazniejsze, ze sie zmaterializowal i pachnie zachecajaco…
http://www.youtube.com/watch?v=7Jr-2eyRtV4&feature=fvw
Nobody can belt it out as our Celine!
http://www.youtube.com/watch?v=a_NUQiorqNk&feature=related
A tutaj dla satysfakcji francuskiego snoba we mnie…
Bobiku,
Bywalcy Koszyczka,
W tym wyjątkowym dniu przyjmijcie ode mnie życzenia zdrowych, pogodnych, pełnych ciepła bijącego od życzliwych ludzi Świąt Bożego Narodzenia. No i pyszności na stole, a pod choinką wymarzonych prezentów. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=s_W7p35SzuI
Najlepszego, Bobiku, najlepszego dla całego Waszego stadka :).
Puściej będzie na Rynku i w okolicznych knajpkach bez poszczekiwania pod stołem.
Poszukam Waszego odbicia w Gwiazdce 🙂
Wstalam dzis troche klapoucho i wlasnie zaczelam robic sobie liste powodow, dla ktorych slabo znosze szeroko pojety Christmas (bo trwa od polwoy wrzesnia, bo sklepy katuja cie jingle-bellami, a telewizja Cliffem Richardem, zwanym w tym domu Krolem Suszarki do Wlosow, oraz reportazami o bezdomnych, jakby to byla twoja wina, nade wszystko dlatego zas , ze wszyscy oczekuja od ciebie dobrego humoru, kiedy najchetniej zakopalbys sie az do 3 stycznia, kiedy wszystko wroci do normy, a bezdomni zejda mi z oczu i powroca do swoich przytulkow ), i jak tak sobie zaczelam to wszystko wylioczac, to od niechcenia podeszlam do kompa i zajrzalam do Koszyczka.
A tam okazuje sie, swiatelka pozapalane i Bobik mowi dokladnie to dlaczego Gwiazdka nie musi byc wesola.
Bardzo mnie to wzruszylo, nie powiem. I nawet przypomnialam sobie, ze zdarzaly sie w moim zyciui gwiazdkio beztroskie i wesole i pelne oczekiwan, i ze bylo ich w sumie wiecej znacznie niz gwiazdek zatroskanych.
Przyjemnych Swiat, Kochani. Ide sprawdzic co bede mogla podac na stol.
Dzień dobry 🙂 Ja się już całkiem odtroskałem, kiedy zobaczyłem tu tyle dzisiejszych życzeń, a przecież jeszcze wczorajsze mam w pamięci. 😀
Dziękuję Wam najcieplej – Króliku, Moniko, Małgosiu, Adamie i Heleno. Wam też – pogodnych, serdecznych i smacznych! 🙂
Adam HdH – mnie też jakoś tak nieswojo, że na Rynku nie poszczekam, a moim Starym to dopiero…. Ale dziś mamy mocny zamiar myśleć pozytywnie i cieszyć się, że dzięki sieci wzajemne szczekanie do siebie zrobiło się jakieś łatwiejsze . 😆
Office Party: Wystapil zespol Chor Wujow:
http://www.rp.pl/artykul/410732.html
😳 😳 😳 😳 😳 😳 😳 😳
I cos na odtrutke, co wczoraj ogladalem w Telewizji:
http://www.youtube.com/watch?v=515ejIas544
😈 😈 😈 😈
Cala trojka zostala skonfiskowana w kociectwie-misiectwie jakiemus „kolekcjonerowi” i okazalo sie sie wkrotce, ze nie mozna ich rozdzielic, bo tak ponoc za soba tesknili. Dzis maja juz 9 lat i mieszkaja w stanie Georgia. . 😈 😈 😈
Gospodarzowi z Rodziną i Blogowiczom z Rodzinami – miłego odpoczynku wg potrzeb 🙂
Od Mikołaja:
Najsztub “Z Raczkowskim do piekła” – http://www.przekroj.pl/ludzie_rozmowy_artykul,6064.html
Z Teatru Wielkiego we Lwowie – http://www.youtube.com/optymalni?gl=PL&hl=pl
Bobiku, dzień dobry,
znajduję się w poczekalni. Proszę o itwarcie drzwi – w miarę możliwości 🙂
Bobikowi,
Mamie i Tacie, Koszyczkowi, Krewnym i Znajomym Koszyczka,
najserdeczniejsze życzenia dobrych, uśmiechniętych Świąt 😀
Kochani,
Bobikowi, Jego Mamie, Tacie i Ludzkiemu Bratu, a także wszystkim którzy tworzą wspaniała atmosferę koszyczka ( nie tylko od święta) najlepsze życzenia pogody ducha, życzliwości i wyrozumiałości dla bliźnich, ciekawości świata, dobrych książek, dobrej muzyki, a na koniec smacznego jadła i mocnego napitku!
Te święta są dla mnie b. szczególne i b. radosne. Dziękuję jeszcze raz za wszystkie dobre słowa które do mnie płynęły w w ostatnich miesiącach. Mało się ostatnio odzywam, ale czytam codziennie i b. to dla mnie ważne , że jesteście. Wszyscy.
Dobrych Świąt
„BÓG SIĘ RODZI – CO ZA DZIEŃ!
JAKBY DZWONY GDZIEŚ DZWONIŁY,
I MÓWIŁY ŚWIATU SŁYSZ …
NIC SIĘ NIE BÓJ BRACIE MIŁY,
NOWĄ DROGĘ ZACZNIJ STĄD.
JUŻ ZA TOBĄ DNI NIEDOLI
DISIAJ DZIEŃ…WESOŁYCH ŚWIĄT !!!
POKÓJ LUDZIOM DOBREJ WOLI…”
Nowego, dobrego i kontynuacji tego co było dobre. Zdrowych, ciepłych, pełnych radości świąt dla całego Koszyczka & Co
Lecę, pędzę z kolejną porcją podziękowań i wzajemnych życzeń – dla Teresy, Haneczki, Żony Sąsiada i Jotki. Samego najsłoneczniejszego! 🙂
I wracam do przyprawiania śledzi. Ja je wykończę! 😎
Jak przyjemnie jak tak wszyscy wpadaja z dobrymi zyczeniami.
U mnie za oknem jest dzisiaj bajkowo. Najpierw sluchalam francuskiej organowej muzyki benedyktynow, ale za ciezkie. Teraz slucham romansow Wertynskiego. Moze nie zupelnie swiatecznie, ale b. przyjemne.
Oto nam wszystkim przyszedł święty czas,
Gdy nawet foma mówi ludzkim głosem.
Niech zatem radość dzwoni pięknie w nas,
Życzę z patosem i bigosem!
Wszystkim Koszykarkom, Koszykarzom, Zwirzom, Człowiekom wszystkiego dobrego 😀
Teresko Stachurska, dzieki za przyslanie mi europejskiego adresu Legutki i adresow wszystkich przewodniczacych komisji, w ktorych zasiada. Wyslalam protesty w sprawie jego niemadrego wybuchu.
Mam nadzieje, ze ludzie tam sie stukaja w glowe. Z pewnoscia sie stukaja.
Good girl! 😆
Jeśli to Bobik nam szczeka pod stołem,
Święta z pewnością już będą wesołe!
Rzuć więc smakołyk pod stół dla Bobika,
Co jest patronem naszego Koszyka 😀
Bigos – barowe danie. Nic dziwnego,
że nam serwuje Barman dziś onego.
Że ludzkim głosem strawę anonsuje,
Bobik mu również po ludzku dziękuje! 😀
Teren pod stołem to kupa rozrywki –
tutaj lądują najlepsze obrywki,
więc jeśli ktoś się pod stół wejść ośmieli,
Bobik się chętnie obrywką podzieli. 😆
Smakołyk nie w guście Bobika, ale symboliczny:
http://deser.pl/deser/1,83453,7395694,ZDJECIE_DNIA__Ze_swiatecznym_tortem_dla_psow.html
Ufff!!! Objadłem się do nieprzytomności. 😀
Najlepszy był sandacz. Chociaż, może barszczyk? Nie, chyba jednak sandacz.
Na deser zamiast torcika był smoczy owoc, czyli pitahaya. Wygląda toto, z wewnątrz i z zewnątrz, tak:
http://www.gourmondo.de/pimgs/200/1000270701.1.jpg
Na ucho Wam powiem, że przereklamowane. Bez szczególnego smaku. Taki marniejszy melon.
Ale za to buły drożdżowe z różą wyszły rrrrewelacyjnie!
Teraz kawa, koniaczek… Ach, jak piękne jest życie pod stołem! 😆
Dzień dobry 🙂 Zawiadomiwszy, że już jestem na nogach, idę natychmiast od nowa wpaść w łapy obżarstwa.
Obawiam się, że przez najbliższe 3 dni będzie to moja powracająca melodyjka… 🙄
Dzień dobry. Przed następną turą biesiadowania, udało się zrobić bardzo miły spacer ze zwierzętami. Słoneczko świeciło, raz po raz krótka świąteczna pogawędka z napotkanymi sąsiadami. Miłego świętowania 🙂
Przeczytalam w Wyborczej reportaz po ktorym zroibilo mi sie strasznie porzykro. O tym, jak dzieci oddaja czasami starych, niedoleznych, wymagajacych calodobowej opieki rodzicow do szpitala na swieta. Reportaz pelen potepienia dla „nieludzkich” opiekunow tych starcow, dla ich udreczonych bliskich. Zadnej proby zrozumienia, ze najlepszem najbardziej kochajace dzieci tez potrzebuja czasami paru dni wytchnienia, a skoro nie istnieja zadne mozliwosci zorganizowania opieki nad rodzicami, nie pozostaje im nic innego jak oddac matke czy ojca do szpitala. I lepiej aby panstwo odciazylo tych opiekunow na kilka dni od obowiazkow, niz zeby wszyscy niedolezni konczyli w przytulku.
Ciekawa jestem czy istnieja w Polsce jakies spoleczne sluzby, ktore pomagalyby opiekunom wszystkich tych starych, niedoleznych, czy niepelnosprawnych? Ktore zapewnialyby im urlop na pare dni od ciezkich obowiazkow? Tak latwo jest potepiac i sie gorszyc jak sie samemu nie musi sie opiekowac 24 godziny na dobe kims chorym.. I ci lekarze, ktorzy z pogarda mowia o wstertnych dzieciaich oddajacych rodzicow na kilka dni, aby w spokoju spedzic chociaz swieta! 🙁 🙁 🙁
Dzień dobry wieczór.
Heleno, nie zgadzam się z twoim podsumowaniem takiego postępowania.
Sprawa jest (powinna być) o wiele prostsza niż się wydaje. W pewnym wieku oddajemy rodzicom to, co kiedyś nam dali i to nie z poczucia obowiązku lecz z miłości.
Ja jako dziecko nie bardzo bym chciał spędzić święta (obojętnie jakie) w jakimkolwiek innym miejscu niż w rodzinnym, mimo że dla rodziców było by to nieraz wygodne i bezstresowe (nie raz chyba o tym marzyli, żeby się „zabawić” 😉 ).
Nie wiem gdzie jest granica miedzy poczuciem obowiazku a miloscia. I malo co w milosci jest proste. 🙁
Według mnie między poczuciem obowiązku a miłością nie ma granicy. Te dwa tak różne stany emocjonalne nie mają ze sobą nic wspólnego (nawt wspólnej granicy).
Jeżeli miłość zmienia się kiedykolwiek w poczucie obowiązku, to nigdy nie była prawdziwą miłością.
Byc moze mamy rozne doswiadczenia milosci. Dla mnie milosc zawsze sie nierozerwalnie wiazala z odpowiedzialnoscia za przedmiot milosci, a wiec z obowiazkiem, z obowiazkami. Dlatego zapewne nigdy sie nie zastanawialam (chyba nigdy? nie przypominam sobie…) czy robie cos z milosci czy z obowiazku. 😆
Jeszcze pomyslalam sobie, Kojaku, ze moze tak jak ja mysli wiecej kobiet niz mezczyzn . Could be!
Heleno, nigdy takiej relacji, takiego wzajemnego uzależnienia (miłość poczucie obowiązku) w swoim życiu/związku nie doznałem.
Miłość zawsze była i jest dla mnie równoważna z odpowiedzialnością (nie poczuciem obowiązku), za to co robię, w powiązaniu z bliskimi mi osobami.
Dałaś mi Twoim sposobem widzenia powiązania miłości z odpowiedzialnością coś, co sobie przemyślę, ja takiego doświadczenia jeszcze nie miałem, może dlatego moja reakcja była taka apodyktyczna 🙂
We mnie też jakoś odruchowo budzi się protest przeciwko „oddawniu” niedołężnych rodziców do szpitala akurat na Święta. Jeżeli ktoś potrzebuje odpoczynku od obowiązków, czego nie potępiam, może przecież to zrobić kiedy indziej – przed Świętami, tuż po Świętach. Ale Boże Narodzenie mnie się wiąże nierozerwalnie z rodzinnością, z wyraźnym uświadomieniem sobie, co nas w rodzinie łączy, czym są te więzy i dlaczego są takie ważne. Nawet gdybym był bardzo zmęczony opieką nad staruszkiem, to jednak nie miałbym serca na ten tak rodzinny czas odstawić go na boczny tor, żeby mi nie zawadzał w świętowaniu.
To po prostu nie jest kwestia, do której byłbym w stanie podejść czysto pragmatycznie. Odpoczynek od obowiązków, ba czasem wręcz od udręki, bo tym wieloletnia opieka nad kimś niedołężnym może być – tak, ale w innym czasie. Nie w tym.
Bobiku,
powiedziałeś to, co ja w bardzo niedołężny sposób próbowałem przekazać. 🙂
Polecam uwadze Apel „Nie palmy bibliotek”:
„Tomasz Piątek zorganizował zbieranie podpisów pod listem protestacyjnym do premiera w sprawie projektu likwidacji bibliotek. Piotr Bratkowski, zakładając odpowiednią grupę na Facebooku, próbuje mu w tym pomóc.
Chętnych do wsparcia protestu prosimy o kontakt:
step-1@o2.pl
kontakt@tomaszpiatek.pl
Oto treść listu:
Panie Premierze,
My niżej podpisani – pisarze, tłumacze, redaktorzy, wydawcy, bibliotekarze i czytelnicy – protestujemy przeciwko planowanym zmianom w prawie pozwalającym na likwidację bibliotek w małych miejscowościach. Pan Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski twierdzi, że chodzi tu o łączenie niedochodowych bibliotek z innymi niedochodowymi instytucjami kulturalnymi, co ma obniżyć koszty ich utrzymywania. Kryterium dochodowości placówki kulturalnej, jaką jest biblioteka, użyte przez ministra kultury zdumiewa i wysoce niepokoi. Podzielamy obawy polskich bibliotekarzy, którzy słusznie widzą w tym zamysł likwidacji bibliotek.
Znamy dobrze polską rzeczywistość. Jeździmy po polskiej prowincji, do małych miejscowości i jeszcze istniejących małych bibliotek, jedynych w promieniu wielu kilometrów ośrodków kultury. Polski pisarz często nie ma innego sposobu dotarcia do czytelników. Zważywszy na niski poziom oferty kulturalnej mediów, w tym mediów publicznych, dla czytelników to jedyny żywy kontakt z autorami.To małe biblioteki są oazami, w których przetrwała sztuka czytania i sztuka rozmowy o książce. Biblioteki nie są – wbrew mniemaniu polskiej klasy politycznej – reliktem odchodzącego świata, o czym świadczy ich rola w Europie Zachodniej, gdzie liczba wypożyczeń z roku na rok rośnie.
Publicznie anonsowany przez ministra Zdrojewskiego zamiar przetworzenia bibliotek w “centra innowacyjności i kreatywności” okazuje się politycznym pustosłowiem. W roku 2009 w ramach programu mecenatu kulturalnego państwo przeznaczyło na biblioteki 2 miliony złotych. Czystą fikcją staje się program Biblioteka+, który do tej pory nie ma ani budżetu, ani harmonogramu wprowadzania w życie.Ten sam minister ogranicza wydatki na finansowanie bibliotek z budżetu ministerstwa w 2010 roku z założonych 40 milionów złotych do 10 milionów.
Panie Premierze,
dwadzieścia lat temu byliśmy dwa razy biedniejsi, a stać nas było na biblioteki. Przez te dwadzieścia lat kraj bogacił się o kilka procent PKB rocznie.Teraz przy postępującym spadku czytelnictwa i groźbie funkcjonalnego analfabetyzmu okazuje się, że Polski nie stać ani na program walki z tymi zjawiskami, ani na utrzymanie bibliotek. Przez dwadzieścia lat wyeliminowaliśmy z programów szkolnych edukację kulturalną, zamykaliśmy czytelnie publiczne i nie uzupełnialiśmy dostatecznie zbiorów bibliotek. Polski nie stać na pełnienie roli niewyedukowanego pariasa Europy, Polaków na bycie narodem barbarzyńców. Wzywamy Pana, Panie Premierze, do działań, które zaświadczą, że podziela Pan nasze zdanie. Wzywamy do poszanowania Konstytucji RP, gwarantującej obywatelom dostęp do kultury.
Sami nie będziemy stać bezczynnie. Powołujemy Obywatelskie Forum Dostępu do Książki – forum dla wszystkich, którzy chcą uczestniczyć w walce ze spadkiem czytelnictwa, w pracach nad uzdrowieniem rynku książki i odrodzeniem bibliotek w Polsce. Do udziału w tym przedsięwzięciu zapraszamy wszystkich ludzi książki i czytelników.”
Przez ostanie lata opiekowanie się starszymi członkami mojej rodziny to mój drugi ( a czasem pierwszy) zawód, do szpitala nikogo nie oddałam, ani na swieta, ani kiedykolwiek. Kiedy absolutnie nie dawalismy juz rady zapewnic siostrze mojego ojca opieki w domu i trafiła najpierw do „świeckiego” , a potem do prowadzonego przez zakonnice domu opieki miałam okropne wyrzuty sumienia i spędzałam z nia tam codziennie wiele godzin. To były ostatnie tygodnie Cioci życia. Jednak właśnie dlatego, że wiem o czym piszę, daleka jestem od łatwych ocen. Wszystko jest jako tako, jeśli ( jak w naszym przypadku) te tzw rodzinne więzi, czyli po prostu- jak pięknie napisał Moguncjusz- miłość istnieje. Ale przecież różnie to w rodzinach bywa. Nie jestem za tym by staruszków rodziców rozliczać co nam zrobili dobrego, a co złego, ale obie strony przez całe życie na tę relację jakoś pracują. Z samych więzów krwi nie zawsze jeszcze wiele wynika. Mam wrażenie , że Polsce jest na ten temat wiele hipokryzji i obłudy. Z jednej strony wielu chetnych do łatwych ocen i potępień, z drugiej b. czesto obowiązki złożone na najmniej asertywnego członka rodziny, z trzeciej roszczeniowe postawy samych seniorów, którzy dorosle dzieci traktują oględnie mówiąc nie najlepiej i bez szacucnku a do tego b. mizerna pomoc państwa, na którą w zasadzie nie ma co liczyć. Generalnie, jest to b. trudne. Ale nie wyobraża sobie spędzać świat na ciepłej plazy ze świadomością , że mój 89 letni spędza je samotnie w szpitalu. No way.
No, dokładnie. Wcale by mi wtedy ta ciepła plaża nie smakowała.
Ale że tak w ogóle w zakresie pomocy tym, którzy się niepełnosprawnymi członkami rodziny opiekują, jest bardzo wiele do zrobienia, to oczywiście prawda. Każdemu może w pewnym momencie sił zabraknąć i powinny być wtedy możliwości dostania chociaż na tydzień-dwa zastępstwa. To powinno być jakoś prawnie uregulowane.
Tak, ludzie opiekujacy sie kims bliskim, kto sam nie jest w stanie funkcjonowac, maja nieustanne wyrzuty sumienia – bo wszystko prezeciez mozna robic JESZCZE lepiej, z jeszcze WIEKSZYM oddaniem.
Ale potrafie sobie doskonale wyobrazic, ze ktos na swieta wlasnie oddaje niedoleznego czlonka rodziny, aby reszta mogla odpoczac, odsapnac. Mam kolezanke z bardzo uciazliwym, niepelnosprawnym synem, ktorego IQ jest prawdopodobnie nizsze niz prezecietrnego krolika. Dwojka pozostalych dzieci ( w tym blizniaczka niepelnosprawnego Sebastiana) przezywaly na codzien pieklo tak straszne, i tak malo mialy uwagi ze strony matki, zajetej opieka nad chorymn dzieckiem, ze sama ja namowilam kiedys, aby umiescila dziecko w zakladzie chociazby na okres swiat. Tak by reszta rodziny – rodzice i dwoje pozostalych dzieci mieli chwile wytchnienia, mogli kogos zaprosic do domu czy obejrzec cos w telewizji lub pojsc na spacer do parku – bez zrywaniua sie co 20 minut do kolejnego ataku epilepsji, bez rozdzierajacych krzykow, bez chowania ciezkich przemiotow, bez zmieniania pieluch 12-latkowi. Kiedy Ania sie w koncy raz na to zdecydowala, powiedziala mi potem, ze pomimo strasznych wyrzutow sumienia, miala pierwsze od dwunastu lat normalne trzy dni, miala pierwsza w domu choinke od czasu urodzenia sie blizniakow i mogla pierwszy raz usiasc z mezem przed telewizorem z kieliszkiem wina w reku.
Teraz Sebastian ma 19 lat i jest w zakladzie dla szczegolnie i gleboko uposledzonych epileptykow. Ania, ktora stracila w miedzyczasie na zawal meza, nie dawala juz sobie rady z duzym, silnym i bardzo agresywnym z powodu nieoperowalnego guza mozgu mlodym mezczyzna. Ma nieustanne poczucie winy i odwiedza go kilka razy w miesiacu. Ale ona sama i przede wszystkim jej inne dzieci odzyskaly troche zycia. I na wszystkie swieta Sebastian wraca do domu rodzinnego. Mysle, ze zrobila jedyne co mogla zrobic aby ratowac reszte swojej rodziny.
Ach, oczywiście, są pewne wyjątkowe przypadki, kiedy można wykazać pełne zrozumienie dla takich decyzji. I myślę, że akurat w takim przypadku, jak wyżej opisany, jakiekolwiek słowa potępienia byłyby nie na miejscu. Ale po prostu trudno byłoby mi przyjąć to jako regułę, czy jako normalkę, że niepełnosprawnych rodziców pozbywa się na Święta.
Tu jest przystępniejsza forma – http://otwartabiblioteka.pl/
A zmieniając temat – czy ktoś jest w stanie jeszcze coś zjeść? Bo moje możliwości chyba już się wyczerpały. 😯 W tej chwili nie jestem nawet pewien, czy jutro i pojutrze potrafię coś przełknąć. 😉
I nikt takiej reguly nie proponuje, bo nie upadl na glowe. 😆
Moja przykrosc po przeczytaniu reportazu bierze sie stad, ze jednoznacznie osadza tych, ktorzy z braku innego wyjscia oddaja chorego/niedoleznego do szpitala na kilka dni. Nie mowiac jednoczesnie co ma robic np. udreczona calodobowa opieka jedyna corka chorego ojca/matki . Jesli nie istnieje zaden system, ktory w tym kraju nosi nazwe respite care for carers – system pieriedyszki dla opiekunow, ktorzy nawiasem mowiac oszczedzaja Panstwu powazne wydatki na opieke, jesli pogardliwie ich traktuja lekarze i dziennikarze, ktorzy to opisuja, to nie jest to dokladnie to, co chcialabymn w liberalnej gazecie przeczytac. Nie ma prawa gorszyc sie ten, ktory sam nie zaznal trudow opieki nad choryn czy niedoleznym.
Slysze nieustannie od roznych znajomych jak trudno jest zanalezc platnego opiekuna nad chorytm na Alzheimera.Bo nie jest to latwa praca. I polska sluzba zdrowia nie zalamie sie dlatego, ze ktos chce miec pare dni wypoczynku. Tym ludziom (opiekunom) nalezy sie wspolczucie, szacunek i wdziecznosc, a nade wszystko pomoc, bo odciazaja system opieki spelecznej, a nie osad i pogarda dziennikarza czy lekarza. I nie graficzne opisywanie, ze ktos niedolezny przybywa do szpitala zasiusiany czy zakupkany. Tak! na tym polega niedolestwo. Potrzebne sa jednorazowe pieluchy, a nie moralne potepienie rodziny i zawstydzenie najblizszych. .
Za normalkę też bym tego nigdy nie przyjęła, ale przeraża mnie to, co widzę. Piramida wiekowa stanęła ostatnimi czasy na głowie i tak jak kiedyś było kilkoro rodzeństwa do opieki nad jednym żyjącym rodzicem, który raczej bardzo sędziwego wieku nie dożywał, tak obecnie nie jest wyjątkiem sytuacja, gdy na jednym człowieku w młodszym wieku spoczywa cały ciężar opieki nad dwojgiem rodziców, czasem też dziadkiem czy babcią. Ten człowiek z reguły ma też własną rodzinę, jakieś zatrudnienie czy biznes, a na sobie ogromną presję na perfekcyjne wywiązywanie się ze wszystkich zobowiązań. Czasem towarzyszy tej sytuacji wzrok całego otoczenia, które czeka z już gotowym osądem, kiedy to ich znajomy odda nieszczęsnych staruszków do domu opieki.
Średnia wieku się wydłuża, przyrost naturalny spada, prostej zastępowalności pokoleń już nie ma (mam na myśli Europę), do tego postęp medycyny pozwala żyć ludziom, którzy jeszcze nie tak dawno temu nie mieliby szans przeżyć nawet kilku tygodni, a czasem w ogóle się urodzić. I to dobrze, ale zapewnienie opieki starcom, niepełnosprawnym dzieciom, czy ogólnie ludziom z różnych przyczyn niesamodzielnym staje się problemem systemowym. Nie mam pomysłu, jak to rozwiązać, ale w obecnej sytuacji demograficznej, długo nie pociągniemy, jeśli każdy będzie zmuszony sobie radzić z tym sam. Ile zobowiązań może spoczywac na jednym pracującym – powiedzmy – czterdziestolatku? Ze swoich podatków będzie musiał utrzymać emerytury i świadczenia zdrowotne trzech osób w wieku poprodukcyjnym, zapewnić edukację swoim dzieciom, zarobić na własną emeryturę i ubezpieczenia, spłacać dług publiczny, który zaciągnięto pokolenie wcześniej i do tego jeszcze z własnej kieszeni oraz osobiście zapewnić opiekę kilku dodatkowym osobom? Pewnie, że nie każdego czeka taki los, ale z tymi cieżarami podatkowo-świadczeniowymi, to już nie ślepy los, tylko twarda rzeczywistość.
Och Bobiku, dokładnie to samo pomyślałam przed chwila, przegryzając kawałek pasztetu, a teraz sięgnęłam po czekoladkę….. Chyba sobie czegoś naleje, to może przestanę jeść.
Podążając za zmianą tematu, to w moim przypadku właściwie dopiero się zaczyna polka 🙂 Ja moją rodzinę bardzo kocham i szanuję, ale gdy zbieramy się stałym składzie, zawsze jest jakaś dziwna presja, jakieś ciśnienie zapętlonych relacji, że się zamykam w sobie, hibernuję emocjonalnie i tracę apetyt. Robię się głodna dopiero po wyjeździe gości.
Tak, Vesper, to jest właśnie mój przypadek. Jestem jedynaczką….I tak jest z róznym natężniem od kilkunastu lat. A do tego własne, juz niemiędzypokoleniowe poważne problemy.
Sporo moich przyjaciółek ( ciekawe,że przewaznie spada to kobiety) ma podobne doświadczenia.
A ten moralizatorski ton w polskiej prasie i internecie to normalka, Heleno, często się zastanawiam skąd to sie bierze?
Bierze sie to stad, ze sa swieta i trzeba dac jakis temat „spoleczny”, najlepiej taki przy ktorym sie mozna do woli pogorszyc i poczuc sie lepszym czlowiekiem niz ten ktory przywozi zasisianego rodzica do szpitala, a sam sie wybornie bawi, bo sa swieta.
Ja też jestem jedynaczką, mój mąż podobnie. Poza rodzicami nas obojga, którzy stają się coraz mniej sprawni, mam jeszcze dwie samotne ciocie, a mąż samotnego wujka. Do tego dziecko, presję na rozpoczęcie kariery uniwersyteckiej i artystycznej już w przedszkolu (finansowanej oczywiście z prywatnej kieszeni), kredyty, ubezpieczenia wszelakie oraz emerytalne i know not what else. Nie wiem, co będzie dalej. Na razie o tym nie myślę. Widzałam i częsciowo uczestniczyłam w opiece nad moją babcią, która dożyła prawie 100. Do opieki nad nią były na codzień dwie osoby, w weekendy trzecia i ja w wakacje, poza tym z doskoku jakieś kuzynki, przyjaciółki. Ja będę w zasadzie sama, a osób zatroszczenia się o nie, będzie trzy plus dziecko.
No, wlasnie, zono, Vesper. Wszyscy wczesniej czy pozniej stajemy w obliczu tego samego dramatu.
Problem starzenia się społeczeństw (przede wszystkim Zachodu) jest rzeczywiście coraz bardziej dramatyczny i na pewno wymaga systemowych rozwiązań. Ale ja bym sobie to wyobrażał raczej w takim kierunku, żeby ułatwić opiekę nad staruszkami przede wszystkim w dni pracy, właśnie po to, żeby odciążone rodziny mogły im poświęcić trochę czasu i serca w weekendy i święta. Myślę, że to dla wszystkich by było korzystne.
…dramatu pod tytułem: czy zostało jeszcze coś do zjedzenia…? 🙄
Generalnie też tak to widzę. Gdybym miała oddać kogoś bliskiego do szpitala, by odpocząć, to raczej nie w święta. Ale sytuacje bywaja różne. Jeśli małżeństwo mieszka i opiekuje się na co dzień rodzicem jednej ze stron, a rodzice drugiej mieszkają gdzieś daleko, to przyjdzie w końcu taki moment, że będzie trzeba zostawić z kimś staruszka, by spędzić święta (czy jakiś inny czas) z rodzicami męża czy żony, zwłaszcza gdy wszelkie dane wskazują, że to jego czy jej ostatnie święta z rodzicami. Tak też bywa.
Foma, od jutra przechodzimy na diete.
Ciekawy pomysl, Bobik, ale jak?
mi żadna dieta niepotrzebna, chyba że przelewana na rachunek…
Jak to nie jest problem, tylko za co. Bo zorganizowanie systemu opieki w taki sposób, żeby działał głównie w dni nieświąteczne, nie wydaje mi się szczególnie trudne technicznie, ale sprawa rozbija się zwykle o forsę.
Dieta… Fuj, takie brzydkie słowo. 🙄 Nie można by tego jakoś inaczej nazwać? Chwilowe powstrzymanie się od konsumpcji, albo co…?
Obawiam sie , ze sprawa jest dośc beznadziejna. oczekiwanie, że państwo zapewni opiekę nad dziećmi ( żłobek, przedszkole) potem darmową ( i dobrą) szkołę, dalej szkołe wyższą, wspomoże młode małżeństwa ( budownictwo), a potem zaopiekuje się starszym pokoleniem. A jednocześnie podatki mają byc niskie, składki ubezpieczeniowe też nie za wysokie. A!, jeszcze zapomniałam słuzba zdrowia darmowa i świetnie zorganizowana, leki refundowane i jeszcze na biblioteki powinno wystarczyć.!
Zjadłam jeszcze troche sałatki jarzynowej i nalałam sobie wiśniówki.
„powstrzymywanie się od” brzmi zdecydowanie gorzej…
Zjadłem kilka oliwek i nalałem sobie Malbeka. Coś mi on ostatnio niezwykle podchodzi.
W sumie wszystko, co się wiąże z rezygnacją z jakiejś przyjemności, brzmi niedobrze… 🙄
To ja już, w imię estetyki mowy naszej ojczystej, będę pchał w siebie te oliwki. 😉
Jestem z natury bardzo uczynna. Mogę Ci pomóc.
Chętnie, chętnie. Mam podać czarne oliwki, czy zielone? A może peperoni?
Czarne i zielone, bardzo proszę. Peperoni nie koniecznie, chyba że sobie sam nie radzisz 😉
E, jakoś sobie poradziłem. 😉 Nawet sobie jeszcze plasterek rostbefu dołożyłem z tej niemożności jedzenia. 😀
Mili,
google’uje „bypass surgery”, bo naprawde nie widze innego wyjscia. Co swieta przybywa mi funt. Sa trzy swieta w roku ktore obchodze, pomnozcie to przez 25 lat.
W kazdym razie tradycjnie w Pierwszy Dzien swiat jemy wigilijne przepyszne resztki. Resztki te sa wciaz znakomite. Popijam tanim francuskim winem. To mi nie wyjdzie na zdrowie, bo czuje drapania w gardle i mam katar.
Kolacja wczorajsza udala sie nadzwyczjnei.
Tez mysle duzo o starosci, chorobach opiece i tak dalej. Jestesmy farciarzami bo nasi starency rodzice sa na zupelnym chodzie i niezalezni.
Ja juz planuje i rozmawiam z synem i mezem co robic gdyby… No, ale mam ubezpieczenie na wypadek choroby i inwalidztwa. To ubezpieczenie oplaci mi opieke w przyzwoitej instytucji, jesli zajdzie potrzeba. Wiem, ze wole byc gdzies, gdzie bedzie personel 24 godziny na dobe, dostep do srodkow przeciwbolowych, tlenu itp, niz byc w domu i oczekiwac, ze wszystkiemu podola moj jeden biedny pracujacy, zmeczony syn, ktory juz jest po jednym zawale.
Sasiadka moich tesciow oddala konajacego meza do hospicjum, bo sama po operacji, nie mogla sie nim fizycznie opiekowac. On sam chory i konajacy tego nie rozumial, mial ogromny zal, umarl szybko w okropnym zalu, ze zostal porzucony i ona teraz okropnie cierpi z tego powodu. To sa tak trudne sytuacje.
Jezeli natomiast ktos jest zimny dran i nie chce sie opiekowac chorym bliskim, to moim zdaniem, by all means, lepiej dla tego chorego znalezc sie w szpitalu czy w osrodku niz pod taka „kuratela”. Dzis kazdy ma jakas emeryture, czy rente, czy zasilek, zeby za opieke zaplacic (mam nadzieje).
W kazdym razie trzymajcie sie wszyscy swiatecznie. Nasze spoleczenstwa sie starzeja, ale tez jakos to te spoleczenstwa zapewniaja najlepsza opeike swoim starym i chorym. Ironia losu.
Panetone do kawy. Mmm.
Dzień dobry 🙂 O, na pewno panettone nie jest lepsze od mojej babki drożdżowej z toną bakalii! Oczywiście po zdarciu jej z wierzchu płaszcza spalenizny. 😀
Ten zepsuty regulator temperatury tak poskutkował, że babka z zewnątrz była wprawdzie zwęglona, ale po zdrapaniu tego ukazało się znakomicie wyrośnięte, pulchne, bardzo smaczne wnętrze. Tylko nadrapać się trzeba było.
Szkoda, że nie mam Kota! 😎
Szkoda, ze Kot nie ma Bobika, 😈 .
Dobra, dobra, niech bedzie panetTone. 🙄
Dzień dobry z kanciapki 🙁 Córasek wieczorem odlatuje, a ja odsiaduję swoje bezsensowne 8 godzin, bo i tak nikt nie przyjdzie 🙁
Ale najważniejsze, że przez kilka dni byliśmy w komplecie. Dom namacalnie, całym sobą chłonął radość, żeby mu wystarczyło do następnego razu 🙂
W opiece nad chorym członkiem rodziny najtrudniejszy jest brak urlopu. Dla tej potrzeby nie ma zrozumienia. Rodzina ma mnóstwo rad, krytycznych uwag i pretensji, gdy chory trafia do szpitala, ale prośba o opiekę przez parę dni, pierwsza od bardzo wielu lat, spotyka się z odpowiedzią „Nie ma takiej opcji”.
Jak go zwał, tak go zwał, a to w sumie też babka drodżowa, tylko bardzo tłusta. Możemy używać tajnej nazwy „tłusta Włoszka”. 😉
Przeczytałem Haneczki komentarz i pół gęby mi się uśmiecha, a drugie pół wykrzywia. Uśmech na tę rodzinną radość, a wykrzywienie na biurokratyczny idiotyzm. Czy w instytucji, która dziś i tak praktycznie nie będzie pracować (co zapewne już wiadomo z wieloletniego doświadczenia) ktoś nie mógłby wpaść na ten genialny pomysł, żeby w drugi dzień Świąt trzymać ją zamkniętą na cztery spusty? 👿 Instytucję oczywiście, nie Haneczkę.
A jeszcze w sprawie opieki – to naprawdę nie byłoby niewykonalne, żeby osobom opiekującym się niepełnosprawnymi członkami rodziny przyznawać jakiś tam oficjalny status i związane z tym prawo do urlopu i fachowego zastępstwa. Bo przecież ktoś tam na górze powinien sobie zdawać sprawę z tego, ile państwo oszczędza na tym, że ci niepełnosprawni nie lądują w szpitalach czy domach opieki. A rodzina odciążona na czas, powiedzmy, przedświątecznych sprzątań i przygotowań, może znacznie chętniej widziałaby staruszka przy wigilijnym stole.
Tylko prawdopodobnie o takie prawo do zastępstwa trzeba by powalczyć, bo na to, że ktoś to przydzieli tak sam z siebie, raczej bym nie liczył. 🙄
I tym wlasnie mowie, T.zw, carers musza miec pomoc od Panstwa, bo zaoszczedzaja mu mase wydatkow zwiazanych z opieka nad starymi i niedoleznymi. Czytalam kiedys, ze utrzymywanie jednego pensjonariusza w domu opieki kosztuje ZNACZACO wiecej, niz utrzynmywanuie go w eleganckim hotelu (podane byly wyliczenia) .
Bobiku, „ktosiem” jest nie żadna góra, tylko nasze własne, głuche jak pień, naczalstwo 👿
To zrobiłam http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53667,7381732,Pieczony_schab_z_owocowym_srodkiem.html Łatwe, bardzo dobre i efektowne 😀
Coś dla Rysia 😉 http://wyborcza.pl/1,75480,7395136,Bestseller_czyli_cos_z_niczego.html
Haneczko, w tym przepisie zabraklo mi
A. wymoczpnych przez noc w armaniaku (lub koniaku) suszonych sliwek,
B. rowniutko scietej i ponacionanej skory z warstewka sloniny , ktoora nalezy owinac schab – wtedy ma cudownie chrupiaqca otoczke.
No chyba, ze ten schab sprzedaja bez skory z warstwa tluszczu.
Witam świątecznie, właśnie zaświeciło słońce 🙂
W świętowaniu najpiekniejsze jest patrzenie na najczystszą radość dzieci, które jeszcze nie wiedzą, że …
i tę wiedzę ja również zamierzam aż do poniedziałku trzymać za drzwiami. W wigilię u syna grzałam serce patrząc jak wnuk ze swoim kuzynem ustawiali aparaty fotograficzne na opcje: film, po to żeby nagrać moment kiedy Mikołaj podkłada prezenty pod choinkę. Grzałam serce otwieraniem i radością z prezentów, swiateczną muzyką. Wczoraj wspólny obiad w naszym domu i zachwyt, jak niewiele trzeba dziecku żeby czuło i okazywało radość. Zapalanie przez wnuka ognia na kominku, dokładanie drzewa, żeby ogień był cały czas okazały, swiatła na choince, zapalone świece, cicho sącząca się muzyka w tle, całe misterium. I jeszcze wieczorem sasiadka, która z trudem dotarła z Londynu na wigilie a wczoraj przyszla sie podzielic swoją radoscią. Dzisiaj zamierzamy odwiedzić przyjaciół i poznać nowych. A jutro brydż. Przez te kilka dni zamierzam się kontaktować z tym co w życiu piękne i dobre. Skądś trzeba czerpać siły, gdzieś trzeba oczyscić serce i umysł. 🙂
Absurd i zło tego świata mogą spokojnie poczekać do poniedziałku. Z pewnością nie zginą 🙁
Wszystkiego dobrego 🙂
Heleno, następnym razem wymoczę 🙂
Witajcie w drugi dzien swiat. To pierwszy raz, kiedy sie wogole nie przejadlam ( 🙂 dobre strony chorowania).
Rozgadalyscie sie o tej opiece, widze, ze temat trudny choc juz kazdemu jakos tam znany. Nas spotkalo szczescie w postaci Tamary. Nawet teraz, kiedy ja z goraczka przesypialam swieta, ona zrezygnowala ze swoich planow i pelnila dyzury w szpitalu. Pewnie, ze za pieniadze ale znowu nie az takie wielkie.
Mam zle doswiadczenia z paru lat wstecz jesli chodzi o uzyskanie pomocy „formalnej”. Chyba trzeba byc gdzies blisko minimum socjalnego a jednoczesnie miec troche pieniedzy na oplacenie takiej socjalnej pomocy. Najgorzej wspominam lekarza domowego, ktory na prosbe zlozenia wizyty domowej (dodatkowo platnej) wzruszal ramionami z komentarzem: a na co ja tam, popatrzec pojde!? i przez dwa miesiace sie nie pokazal. A wydawal sie byc z domem zaprzyjazniony.
Poszukiwania hospicjum wydaje sie byloby latwiejsze gdyby to byla rozpoznawalna choroba typu rak, Alzeheimer, a to byla zwyczajna starosc i na to nie bylo pomocy.
Zostala Tamara i do konca z serdecznoscia i znajomoscia rzeczy oraz z taka jakas zwyczajna latwoscia zajmowala sie mama.
Jesli chodzi o doswiadczenie z chorym na Alzeheimera, bo i takie w dalszej rodzine bylo, wydaje sie, ze zrozumienie koniecznosci opieki nad opiekujacym sie bylo wieksze. Do czasu dzienne pobyty, zeby mozna pozalatwiac to czy tamto, potem opieka srodowiskowa dwa razy na tydzien w domu a takze nauczenie opiekuna jak od innych czlonkow rodziny wymagac skutecznej pomocy. I to bylo wazne, zeby opiekun potrafil sprawy jasno postawic a nie bohatersko brac wszystko na swoje barki. Jakos dzialalo.
Pozdrawiam w znacznie lepszym nastroju. Wszystko idzie wydaje sie ku lepszemu 🙂
Wiecie co, ja chyba też mam, jak Jotka, ochotę odłożyć zło świata do poniedziałku. Mimo że nie mam aż tak pięknych i wzruszających Świąt. Może dlatego, że małych dzieci nie mam w pobliżu – one jednak są najbardziej „świąteczne” i pozwalają przypomnieć sobie własny dziecięcy zachwyt Bożym Narodzeniem. 🙂
Ale cieszę się tym, że Jotce tak cudnie Święta mijają, i tym, że u Wandy idzie w lepszą stronę, i że Haneczka po swoich odpracowanych 8 godzinach wróci do swojego radosnego, świątecznego domu…
Zło nie zniknie. Ale można mu przez kilka dni nie otwierać drzwi. 🙂
Dzieci, dzieci – nasze tutejsze piecioletnie malenstwo ucieszone prezentami pod choinkami, tuz przed snem wyznalo swej mamie: bardzo sie ciesze ze wszystkich prezentow od Mikolaja ale i tak najbardziej z tego ze mam Ciebie i Tate.
A chwile potem jeszcze zastanawiajac sie nad zagadka milosci:
wiem dlaczego mnie kochasz, jestem twoim synem
wiem dlaczego kochasz babcie, jestes jej corka
ale dlaczego kochasz tatusia? przeciez to zupelnie obcy facet, znalazlas go na jakiejs wsi czy tam na jakiejs ulicy 🙂
To samo pomyslalam sobie, Bobiku 🙂 – po calym dniu nauki zonglowania (Mikolaj postanowil obdarzyc moje dzieci pileczkami do tej czynnosci), skladania zegara na naped owocowy (prezent dla Zosi) i samochodziku na naped sloneczny (prezent dla Matyldy), oraz czytania razem ostatnich ich lupow ksiazkowych. I wcale nieprzejadania sie – a to dlatego, ze juz kilka lat temu pomyslalam sobie, ze ta tradycja ogromnych ilosci jedzenia wytworzyla sie przeciez w czasach, gdy braki kaloryczne i przysmakowe byly duzo wieksza czescia naszej rzeczywistosci, a czasu mielismy wiecej. A teraz brakuje nam chyba bardziej czasu dla siebie samych i dla najblizszych, oraz przyjaciol, wiec postanowilam wlasnie w ten czas zainwestowac…
A co do dzieciecego zachwytu Bozym Narodzeniem, to przychodza mi na mysl (surprise! 😉 ) slowa Szekspira z mojej ulubionej ostatniej jego sztuki:
So glad of this as they I cannot be,
Who are surprised withal; but my rejoicing
At nothing can be more…
ja tam nawet we wtorek nie mam zamiaru ze złem się zadawać, ale co kto lubi…
Och, zaraz muszę uświadomić tacie, że jest właściwie obcym facetem znalezionym gdzieś na ulicy! 😀
Trzeba przyznać: miał dużo szczęścia, że to właśnie myśmy go znaleźli. 😆
To jest tak:
Chociaz nie moge cieszyc sie jak oni,
Dla ktorych wszystko slodkim jest zdziwieniem,
Wiekszej radosci, nic nie wzbudzi we mnie…
(tlum. Leon Ulrich III Akt, sc. I, Burza)
Musze pilnowac…. 😆
Ale jest tam jeszcze lepsze:
Wypocznij chwile! Nie pracuj tak ciezko!
O bodaj piorun spalil wszystkioe kloce,
Ktore moj ojciec znosic ci nakazal!
Prosze cie, rzuc je i wypocznij chwile!
Kloc kazdy, plonac, plakac bedzie z zalu,
Ze cie tak meczy….
Do wyhaftowania na makatce!
Wrzuciłem w barze, mogę i tu
http://www.youtube.com/watch?v=-IdVOl91hpw&feature=related
Dajemy natychmiastowy odpor fomie:
http://www.youtube.com/watch?v=KaXXGkjdqdc
Dziekuje, Heleno – wiedzialam, ze znajdziesz tlumaczenie! 😀
A scena z klocami tez piekna – masz racje – podobnie jak pozniejsze zyczenia Ceres dla Mirandy i Ferdynanda, gdy juz sie zareczaja – by wiosna do nich przychodzila zaraz po jesieni. (Bo to wlasnie Miranda z milosci chce nosic te kloce, ktore dzwiga Ferdynand – to tak a propos wczorajszej rozmowy o milosci, ktora mi umknela.) Moje ulubione sztuki Szekspira, bo madrosc dojrzalego wieku, z jego gorzka wiedza o calym zlu tego swiata, mieszaja jednak z jego afirmacja – mimo wszystko. Bajkowe fabuly, niby nierealistyczne – sa jak najbardziej realistyczne, gdy mysli sie o tym, czego naprawde nasze serce pragnie, nawet jesli nie chce przyznac sie do tego. Dlatego wlasnie niech tam sobie Bohemia ma to swoje morskie wybrzeze, niech zagubione dzieci cudownie odnajduja sie po latach, a skrzywdzone zony wracaja do zycia dzieki szczesliwemu przypadkowi i czarom… 🙂
Devil finds work for idle hands.
Z nudow wykonczylam cala tace ptifurek, ktore zostaly po gosciach E. Byly bardzo dobre, indeed. To wszystko z glodu nikotynowego. 🙁
Idle hands are the Devils’s workshop, indeed. Juz lepiej haftuj makatki. Bardzo modne tez jest teraz robienie na drutach.
Tymczasem u nas, a propos ptifurek, odchodzi dochodzenie, co takiego zrobilam, piekac makowiec, z duza pomoca Zosi, pytajacej mnie o predkosc sily grawitacji i tym podobne tajemnice, co mnie dosc skutecznie rozpraszalo. Maz twierdzi, ze jest to najlepszy makowiec, jaki udalo mi sie upiec – wiec pewnie zrobilam cos inaczej – dodalam nie to co zawsze, albo w innych proporcjach (jest podejrzenie, ze nie starowalam wagi odmierzajac ilosc maki). Do tego jeszcze dodalam cukier kokosowy zalecany przez Debre, wiec sledztwo jest skomplikowane. Ale podejrzewam, ze chodzi o to, zeby eksperyment z makowcem powtarzac… 😉
Fani smerfów są wśród nas? 🙄
Widze, ze wszyscy dalej swietuja i odpoczywaja. Ja rez. Zaraz wyjezdzamy do siostry na swiateczny obiad, ale juz sie czuje jak po swietach.
Troche swiatecznego miauczenia:
http://www.youtube.com/watch?v=4ZEzVbGzbNg&NR=1
Pogrążyłem się na ponad 500 stron w świecie XIX-wiecznej Japonii i przyznaję się bez bicia, że jakikolwiek inny świat, włącznie z blogowym, przestał dla mnie istnieć. 😳
Ale już wróciłem, z kolejnym Malbekiem pod pachą i gdyby ktoś miał ochotę, nalewam hojnym gestem. Bo ja się jeszcze wcale nie czuję jak po świętach. 😀
To ciekawy okres w zyciu Japonii, bo cos co trwalo kilkaset lat, ich izolacja, sie konczy i cos nowego sie zaczyna: Japonczycy moga podrozowac po swiecie. 🙄
Mam nadzieje, ze duzo ilustracji i opisow, bo to zawsze najciekawsze.
Malbeca poprosze. Jutro zaczne nowe zycie, jak Japonczycy w drugiej polowie XIX wieku. Np, zaczne zgarniac rozrzucone po podlodze szmaty. Sortowac smiecie – no, nie wiem, ze smieciami to sie jeszcze dobrze zastanowie czy warto…
Ale u tych Japończyków zaczynanie nowego było dość bolesne (nie mówiąc już o tym, że związane praktycznie z wojną domową). Nie wiem, czy to konieczne. Może tak Malbeka i – jakoś bezboleśnie? 😉
Bezbolesnie wychodzic na swiezsze powietrze pewnie sie nie da, jak widac blizej domu.
Powietrza nie trza. Malbeka trza. Poza tym, zgodnie ze wskazaniem Mistrza Ildefonsa, trza sposobić smolnych wiech, trza toporem prać po łbiech.
No i trzeba wymyślać kolejny sposób na myszy. Już mi się wydawało, że w tym roku uda się spędzić zimę bez nich. Pomyłka – właśnie usłyszałem spod łóżka charakterystyczne dźwięki… 🙄
Jesli moge udzielic jakiejs wskazowki, to powiem, ze nie wydaje mi sie, zeby malbekiem mozna bylo to bractwo pokonac. Chyba zeby utopic w beczce. Alke bylaby to czysta marnacja myszy.
Utopienie w beczce z małmazją jest starym, wypróbowanym sposobem załatwienia przeciwnika. Ale czy Malbeka można tak sobie, ot, utożsamić z małmazją?
Chyba muszę otworzyć następną butelkę, żeby to rozstrzygnąć. Jak ktoś akurat posiada Malbeka, to niech też otworzy i zważy u siebie. 😉
W tym domu 👿 jest w tej chwili wylacznie koniak, otwarty zreszta.
Jak nie chcesz, Bobik, topic w beczce z winem, to zostaje tylko jedno wyjscie: musicie zaopatrzyc sie w Kota.
Wystarczy, ze bedzie w domu, a bractwo sie wyprowadzi.
Obawiam sie, ze Mordka ma racje. Nawet maly kociak potrafi uplowac mala mysz, a potem one same get the message.
Tak bylo, kiedy sie wpriowadzilam w NYC do gornego Manhattanu i zaraz pojawil sie w domu maly kociak (7 tygodni) – Abrasza. Pierwsza mysz zlowil trzy dni pozniej, kiedy mialam pierwszych gosci w tym mieszkaniu i polozyl przed nami.
Bylo troche wstydu i piskow, ale myszy sie juz nie pojawily.
Ale jak namówić Kota Sąsiadów, żeby wreszcie pogodził się z moję obecnością?
Dopóki mnie nie było to przychodził. A odkąd jestem, coraz bardziej przestał! 👿
Ja nie mowie o kocie sasiadow. Mowie o wlasnym ukochanym kotku, Twoim mlodszym braciszku.
Cudzy Kot nie bedzie Wam wylapywal myszy. Po to by lapal musi byc zadowolony, zadomowiony, w zabawowym nastroju.
Starzy się na razie nie zgadzają na braciszka.Twierdzą, że okoliczności życiowe są niekorzystne. 🙄
I stąd to całe starzenie się społeczeństw 👿
Chyba z rozpaczy wrzucę jakiegoś odjechanego jutuba. 😯
http://www.youtube.com/watch?v=bBmZ1pgYdcc&feature=PlayList&p=1F365472F3E893F9&index=6
Musisz Bobik troche popracowac nad swoimi Starymi. Kot w domu wybitnie podnosi jakosc zycia. I robi porzadek z myszami w sposob ekologiczny
Quizas is dandy,
But Kitten is sweeter
jak mowi poeta.
http://www.youtube.com/watch?v=yZLTDPYcryY&feature=related
Poeta mówi
z wielkim polotem:
dandy is dandy,
a kot jest kotem,
mysza jest myszą,
a pies jest psem,
wszystko to brałem,
wszystko to wiem,
jedno mnie tylko
rusza pytanie:
co dzisiaj będzie
na drugie danie? 🙄
Myszka?
No, psiakrew! 😳
Czy to jest odpowiednie danie dla poety? 😯 👿
Żeby chociaż jakiś liryczny sos do tego…
No, wiesz, zdarzaja sie poeci, ktorzy pisza Ody do myszy:
http://www.youtube.com/watch?v=8xovLpim_1s
Ze juz o Robercie Burnsie nie wspomne…
Ale te zaszłości były właśnie w lirycznym, albo patosowo-bigosowym sosie. A ta propozycja z 2.57 była taka trzeźwa i surowa…
Brrrr!!!!
Trzezwa i surowa nie bylaby zdrobniala. 😈
Wlasnie zobaczylem, ktora jest godzina, a Stara musi jutro zaczac nowe zycie. Musze byc wypoczety. Nighty-night Bobik.
Wprawdzie ni cholery nie rozumiem, dlaczego Kot musi być wypoczęty, jak Stara zaczyna nowe, japońskie życie, ale w okresie świątecznym bez protestu decyduję się na przyjęcie takiej karmy, jaka jest.
W przypadku podstępnie nasuwających się wątpliwości, polecam lekturę: „Zeen a sztuka naprawiania motocykla” 😈
Dzień dobry mówię po cichutku, tak żeby nie obudzić tych co nocne rozmowy długo prowadzili, na tyle głośno żeby do snów jeszcze śnionych miłe pozdrowienie dotarło 🙂
Dzień się zapowiada piękny, lekki przymrozek i nieśmiałe słońce, w sam raz na spacery.
Życie bez psa i kota to jakby półżycie 🙁
Co prawda, jotko, to prawda. Z moich podliczen wynika, ze zycie w Bobikowym obejsciu to tylko trzy czwarte zycia. Dlatego nalezy w demokratycznym glosowaniu zdecydowac, ze Starzy Bobikowi powinni czym predzej postarac sie o jakiegos milego kociaka. Ja glosuje „za”, moja Stara tez, jotka, Sokrates – to juz cztery glosy. Kto jeszcze?
A Sunia, to za przeproszeniem pies? 🙁
Ona jest dama psia w leciech i jakkolwiek małolat Sokrates czasem ją swoim dokazywaniem zirytuje, to jest stanowczo ZA!!!, a po cichu przyznaje, że on ją zmusza do ruchu, wpływając tym samym na poprawę jej kondycji 🙂
Ślubny jotki: ZA!!!
Wszystkie skrzaty i dobre duszki domowe również ZA 🙂
Bobik pozostaje w zalosnej mniejszosci.
Moja Ekscelencja tez jest zdecydowanie ZA.
Albo Państwo Bobikostwo sami sobie kocię sprawią, albo trzeba im będzie zrobić w nowym roku najazd i takowe przywieźć 🙂
Oczywiście, że ZA 😀
Motto:
„This is no time to get wobbly, George! ”
(Premier Wlk. Brytanii M.Thatcher w rozmowie telefonicznej z Prezydentem USA George’m Bushem sr, w czasie pierwszej wojny z Irakiem) .
Drogi Przyjacielu Bobiku,
jako Demokrata do demokraty namawiam Cie goraco, abys przekonal swoich Starych, ze wrecz musza zaopatrzyc sie w Kociaka, Sa tego liczne przymioty. Poza oczywista korzyscia wynikajaca z oczyszczenia domu z mysich hord, kotek wnosi do kazdego domu wiele radosci. Sam mam obiecanego kotka, ale dopiero jak minie kryzys gospodarczy i moi Starzy beda mogli zapewnic mu nalezyta ochrione Secret Service.
Pozostaje Twoj oddany Wielbiciel zza Oceanu
Bo.
PS
Ucalowania od Dziewczynek.
Mialem telefon od Kogos Waznego z Waszyngtonu DC, ze czeka w Bobikowej Poczekalni. Ciekawe.
Ten malbec wieczorowa pora to jakos bardzo nasennie zadzialal 😈
Dwóch malbeków na jednego Bobika… Duża siła lulania 😉
Dzień dooobry. 🙂 No, byście sami spróbowali wywinąć się dwóm malbekom! 😉
Ja Starych w ogóle przekonywać nie muszę, bo oni na kotka jak na lato. Ja bym im tylko musiał przynieść czyjeś pisemne zobowiązanie, że jak tylko Moi będą wyjeżdżać, ten ktoś stawi się w obejściu i pod nieobecność będzie się zajmował kotkiem.
Próbowałem tłumaczyć i przekonywać, że kotek jest jak rząd i w razie czego sam się wyżywi, ale właśnie ta część mojej argumentacji trafia na niezrozumiały opór. 😯 I na żałosne próby zadowolenia mnie pluszakami.
Bo, Ciebie też tak mają za durnia i pluszakami przekupują?
Bobik, slabiutka argumentacja.
Do dokarmiania istnieja rzecz jasna sasiedzi. Takze liczni znajomi, ktorym kotka mozna zaniesc, zaopatrzywszy ich w poporcjowane i zamrozone porcje baznata lub nawet w ostatecznosci w puszki i sucha Science Diet.
Moge sie w tym celu podzielic z Toba nawet bardzo elegancka kocia walizka z Ameryki – z wytwornego czerwonego brezentu. Wszyscy mi tej walizki zazdroszcza i zawsze u weterynarza pytaja gdzie taka mozna kupic!
No to jak? Ty kotka, a ja poswiecam walizke firmy Sherpa?
POmysl, ani jednej myszy w domu! A jaka oszczednosc na psim jedzeniu, bo pamietam, ze one Ci wykradaly z miski i zanosily pod podloge? Nawet takie zdjecie macie przeciez – wielkie zapasy suchej karmy zmagazynowane pod deskami!
Zaraz widać, Mordko, że nie znasz dobrze moich Starych, albo też dałeś sobie wcisnąć jakiś wyidealizowany ich obraz. Oni cierpią na typowe przypadłości perfekcjonistów – nikt nie jest dla ich Zwierzyny wystarczająco dobry, nikt się nie zajmie tak jak oni, nieszczęsny zwierz będzie okropnie przeżywać każdą ich nieobecność, itd., itp.
Wiadomo, że rozsądek w takich sytuacjach nie ma nic do gadania. To jest sprawa dla psychiatry. 🙄
Wiesz co, Bobik, z tym przezywaniem nieobecnosci… entre nous… oni lubia MYSLEC, ze strasznie przezywamy ich nieobecnosc… Moja Stara jak teraz zajmowala sie tym milionerskim Tobiaszkiem, to tez zapewniala jego Mamusie, ze potwornie przezywal ich osmiodniowa nieobecnosc, ale mnie mowila na ucho: he had a time of his life, bless’im ! Jak tylko oni za prog i samochod odjechal sprzed domu, Tobiaszek z miejsca zapakowal sie na kolana mojej Starej i wyznal jej, ze ja kocha nad zycie.
Oczywiscie ze tez lgal jak pies, ale Stara byla bardzo zadowolona i odpalila mu kawal swojej kolacji. Za mowienie wlasciwych slow we wlasciwym momencie.
My z bratem jak zostawalismy z ciocia Krysia pod nieobecnosc naszych opiekunek, tez radzillismy sobie calkiem-calkiem.
POtenm wystarczylo na widok Starej zrobic duze okragle oczy i ona byla rozdygotana jak galareta, ze „kotki tak za mna tesknily, ukochane moje malenstwa!” I nuze z walizki prezenty wyciagac! No i dobrze. Wszyscy sa zadowoleni, ale brac ten cyrk za dobra monete, to jednak szczyt frajerstwa 😈
Bobiku,
jakby co, to służę stosownym zaświadczeniem z pieczatką Prezesa. Sokrates przeżył już sporo naszych wyjazdów w ciągu swojego niewiele ponadrocznego życia. I w żaden sposób nie wpłynęło to negatywnie na jego psychikę. Nie jestem wprawdzie kociologiem, zaledwie psy…, ale zawsze to jakaś odrobina wiedzy i doświadczenia do podzielenia się nią 🙂
I tak wiekszosc naszych decyzji podejmujemy nieracjonalnie, wiec to cale przekonywanie Rodzicow Bobika przy pomocy glosowania i roznych racjonalnych argumentow (pozytecznosc przy lapaniu myszy, brak traumy emocjonalnej pod nieobecnosc rodzicow) pewnie na niewiele sie zda. Moim zdaniem nalezy problem zaatakowac z flanki, uruchomic te czesci mozgu, ktore sa odpowiedzialne za emocje, i dac im poogladac prawdziwe kotki w akcji, w roznych odmianach i sytuacjach. Moze kot-McGyver przypadnie im do gustu, albo slynny Maru skaczacy do pudelka po telewizorze, albo kot ukrywajacy sie w kanapie (niech tylko nie zwracaja uwagi na poszarpane obicia)… 😉 (A Bobik niech raczej nie oglada kota jezdzacego na Roombie.) 🙂
http://www.huffingtonpost.com/2009/12/23/the-funniest-cats-of-2009_n_402365.html?page=1
A, i Mordechaju i Sokratesie – rok 2009 okazal sie kolejnym Rokiem Kota (wedlug wplywowego Huffington Post). Gratulacje. 😀
Ja juz od lat domagam sie roomby! To Stara mi odpowiada, ze jak kupi roombe, to bedzie musiala zwolnic Pania Dochodzaca! So, what?
JA CHCE ROOOOOMBEEEEE! 👿
Mordechaju, zwroc uwage Heleny na emocjonalnie rowniez znaczacy dla niej fakt, ze Roombe wymyslila i zaprojektowala kobieta. Niech tez da jej zarobic… 😉 Pani Dochodzacej i tak zostanie sporo do zrobienia, bo jeszcze nie ma Roomby odkurzajacej powyzej poziomu podlogi, ani Roomby szorujacej zlew w kuchni, ani Roomby doczyszczajacej kuchenke, lub myjacej okna. 🙄
A kto mowi, ze Pani Dochodzaca robi te wszystkie rzeczy? Moze jeszcze pod zlewem nie robi balaganu? 😈
Roomba wchodzi pod lozko, czego PD NIGDY z wlasnej inicjatywy jeszcze nie zrobila.
Znowu straszne sceny w Teheranie i kilku innych miastach iranskich.
Jak chodzi o wycieranie podłogi pod łóżkiem, to psy są bardzo skuteczne. Pod warunkiem, że pies nie za duży, a łóżko niezbyt nisko zawieszone.
I rumbę pies też potrafi zatańczyć, jak mu się oferuje odpowiednie wynagrodzenie. 😉
Obawiam się, że w Iranie można się spodziewać scen jeszcze straszniejszych, chociaż nie wiem, czy wkrótce, czy jeszcze za jakiś czas. Tam widać dość wyraźnie, że ludzie mają już republiki islamskiej powyżej uszu, ale mułowie i s-ka wcale nie są gotowi oddać władzy bez walki.
Miejmy nadzieje, ze to juz koncowka tego oblakanego rezimu.
Tylko, niestety, może to być końcówka długa i krwawa. Ten reżim się raczej nie złoży jak domek z kart, zwłaszcza że zapewne również poza Iranem znajdą się siły gotowe go wspierać.
Nie wiem czy Iran znajdzie latwo kogos poza krajem, kto bedzie ten rezim wspieral. Chyba tylko Iran jest w tym regionie w bodaj 90 procentach szyicki. A sunnici bardzo nie lubia szyitow. I odwrotnie. Ale prawda, ze krwi sie jeszcze moze wylac sporo.
http://wyborcza.pl/1,76498,7395053,Bog_zaplac.html
Sorry za to, ale nie moglam sie powstrzymac.
leje
szaro
czy warto wstawac ?
oczywiscie
wstawanko,brykanko,fikanko 🙂
kilka dni siedzenia przy stole i te pochloniete gory jedzenia
(ide na wage-duzo!!!-za duzo!!!)i gadanie z bliskimi i dalszymi
o tym co wazne lub chyba tylko wazne,co za WSPANIALE Swieta
teraz brykam do piekarni po swierze pieczywo 🙂
Dzień dobry 🙂 Mam nadzieję, że wszyscy po Świętach w dobrej formie 😉 odpoczęci od netu, a nawet trochę za nim stęsknieni i że dzięki temu dowiem się, jak Wam wszystkim te świąteczne dni minęły.
Ja postanowiłem w tym roku zamiast pochłaniać góry jedzenia, przeznaczyć większą część czasu na pochłanianie słowa pisanego. Udało się to może nie do końca, bo obeżreć zdołałem się kilka razy dość solidnie, ale i przeczytałem sporo, czyli plan uznaję za wykonany.
Nie miało to wielkiego wpływu na wagę – moja chyba jest zepsuta, bo pokazuje zawsze to samo, bez względu na to, jak się objadam – ale wpływ na moje poświąteczne samopoczucie okazał się nader pozytywny. 🙂
Jakoś mi się udało mniej czy bardziej zaczytać przykrość, że w tym roku żadnych wizyt rodzinnych…
To w odpowiedzi na szarosc u Rysia, w Wwie znow snieg!
http://picasaweb.google.pl/krysiaszklarska/2009WwaSnieg?authkey=Gv1sRgCP_XntTNxdHckQE#slideshow/5420214830289142370
Niezupelnie w odpowiedzi na Heleny, bo tylko zajrzalam o czym ale na pewno w innym nastroju.
Tylko wzmianka, jak by sie Wam chcialo poszukac wiecej informacji, to na podstawie ksiazki: Three cups of tea wydaje mi sie, ze warto dla glownego bohatera, Greg’a Mortenson.
Krotko to jest tak, ze po nieudanej wyprawie na K2 ten mlody czlowiek zabladzil do wsi Korphe i tam obiecal mieszkancom wybudowac szkole dla ich dzieci.
Nie pchal sie z zadna ideologia ani wyznaniem. Jesli to wszystko prawda a nie laurka na czesc to jest to niemal model co i jak Ameryka powinna robic w tamtym rejonie a nie posylac nastepne wojska.
No i tyle. Zdradze Wam cos – wczoraj byl pierwszy spacer po korytarzu. 🙂 🙂 🙂
Wracając jeszcze do Iranu – w polityce międzynarodowej sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, niż podział na sunnitów i szyitów. Jest i trochę sunnitów (zwłaszcza nie sąsiadujących bezpośrednio z Iranem), którzy w każdym razie wolą mieć w tym miejscu republikę islamską, niż jakieś świeckie, zorientowane na dobre stosunki z Zachodem państwo. I jakby co, poprą tych szyitów cichcem, nie wychylając się z tym zanadto. No i są też różni tacy popierani przez reżim irański – im też byłoby wygodniej, żeby on został. Więc może się to wszystko jeszcze dosyć zamotać. 🙁
There’s no snow this winter / The city is taking a day off
Waga sie zepsula? I mozna jesc w nadmiarze, a pokazuje to samo?
To kiedy szczeniaki miewaja klimakterium? Bo Starej sie zepsula wtedy wlasnie i zamiast pokazywac wiotkosc, do jakiej byla przyzwyczajona cale zycie, zaczely pokazywac wage jakiejs niezbajomej grubej baby, ktora nia z pewnoscia nie jest. W srodku – w kazdym badz razie. W srodku jest dalej wiotka. Ach… 😈
PS. Czekam na przywiezienie fotela do uDRAPowania.
Ja mam bardzo poważny problem z brakiem śniegu, bo ptactwo przestaje tłumnie odwiedzać karmnik, jak ma dostęp do różnych innych możliwości. A ja już zdążyłem polubić siedzenie przed szybą i oglądanie filmu pt. „Ptasia stołówka”. 😉
A moja Stara usilowala wczoraj karmic rodzynkami te glupie papugi, ktore siedzialy na drzewie, gapily sie na nia, nie rzoumiejac, ze rzuca w ich kierunku garscie drogiego jedzenia. . Bardzo niekumate ptactwo.
Dzień dobry, ubieliło 🙄
Wando, coraz dłuższych spacerów 🙂
Heleno, czytałam Twoją linkę w papierze. Nie mogę się nadziwić, że ciągle jeszcze się dziwię, do osłupienia włącznie 😯
Też czekam na fotel, niech cieszy Ciebie i Mordkę 😀
Nie tylko coraz dłuższych spacerów, ale żeby ten korytarz jak najszybciej pobiegł w świat szeroki… 🙂
Wobec tej linki od Heleny ja odczuwam kompletną bezradność – nie wiem nawet, jak skomentować. Niby wiem skądinąd, że ludzie często miewają kompletny mętlik w głowach, ale tutaj ten mętlik jest już taki, że doprawdy nie widzę, z której strony go ugryźć. 🙄
można nie obgryzać. można nawet nie obwąchiwać. jakiś obowiązek jest?
sypie
Wando,to jest juz cos,troche bialo i radosniej na duszy 😀
Mordechaju, czy to przypadkiem nie Twoja Stara rozpuszcza w necie takie kalumnie i niezbyt zawoalowane groźby? 😯
Chciałabym, by fotel służył,
chronił mnie od wszelkich chlap,
lecz w fotelu się pazurzy
odrażający DRAP.
Wszędzie ślady ostrych łap –
odrażający DRAP!
Tutaj dziurka i tam dziurka,
z wnętrza kosmyk widać już…
Rany boskie, gdzie dwururka,
lub ten japoński nóż?!
Z czapy chcę go mieć lub z czap –
odrażający DRAP!
Widok tej zielonej skóry
tyle szczęścia mógłby dać,
lecz ją rani DRAP ponury
i nie chce się mnie bać!
Tak na nerwach komuś grać –
ach, jak się ciśnie „żmać”!
W oku mym się kręci łezka,
wnerwia, drażni DRAPA szczeć.
Wiem, zamienię go na pieska
i będę spokój mieć!
Pieska, suczkę (co tam płeć!) –
fotel bez dziur chcę mieć!
Kalumnie to owszem, sa, ale wbrew pozorom one tylko jeszcze bardziej podniecaja do czynu! Fotel wlasnie wjechal do pokoju i juz sie zan zabieram z piesnia na mordzie! Ululu! Do dziela! 😈 😈 😈
haneczko,Twoj link o ksiazkach fajny,dziekuje 🙂
zgadzam sie z kilkoma tezami:
z doswiadczenia moge potwierdzic,kobiety czytaja wiecej
mezczyzni inaczej(twarda okladka,poradniki,albumy,historyczne)
kobiety tez przychodza do ksiegarn z dziecmi (chocby po
znane w niemczech broszurki PIXI)
czesto tez dziwne ksiazki osiagaja zawrotne naklady i sa miesiacami na pierwszych miejscach rankingow sprzedazy
tak bylo (tutaj)z ksiazka „Ich bin dann mal weg” o pielgrzymce
do Santiago de Compostela znanego wprawdzie z TV pana ale
3 miliony sprzedanych egzemplarzy!!!!!!!! to wiecej niz sukces
i przy tej masie nowosci zawsze cos tam bedzie na topie 🙂
Rysiu 😀
Bardzo niepokojąca cisza… Czyżby trwała zażarta walka o fotel 🙄
Nawet był taki czas, że trudno było uniknąć spotkania z „Ich bin dann mal weg” – ja akurat natknęłam się na audiobooka. I tak się obśmiałam, że kupiłam książkę 😉
DRAPowanie rzeczywiście niepokojąco się przedłuża…
Bo uDRAPowywanie musi odbywac sie w samotnosci, kiedy nikomu nie grozi, ze spadnie mu na grzbiet but na obcasie albo tolstyj zurnal. I nie mozna tego przeprowadzac na lapu-capu, w potocznym, acz niewlasciwym rozumieniu tego wyrazenia.
Kurczę, a ja na tego Kerkelinga jakoś nie mam ochoty się załapać. Może dlatego, że jego telewizyjny humor dość mi się wydaje przyciężkawy i płaski. Do Horsta Schlämmera też się nie przekonałem, mimo że 18% Niemców byłoby gotowych na niego głosować w wyborach. 😉
Za to czytałem ostatnio książkę innego niemieckiego komika, Dietera Nuhra, „Wer’s glaubt, wird selig” i bardzo mi się podobała. Ale ja go zawsze uważałem za jedną z inteligentniejszych postaci telewizyjnych. 🙂
W Kerkelingu z telewizora też nigdy nie gustowałam 🙂
Znaczy, Kerkeling książkowy jest lepszy?
Hmmmm……
Może trzeba jeszcze raz się zastanowić, czy na pewno nie mam ochoty znaleźć się wśród tych 3 milionów? 😉
Bobiku, mnie wciągnęła i rozbawiła wersja audio, nie wiem, jak jest z książką. A audiobooka dostałam przypadkowo, chętnie się podzielę przy najbliższej (może krakowskiej) okazji 😉
foma kilka dni temu „…….a IKEA pusta…..” gdzie? podaj adres,
chetnie przyjade i zapelnie!!!!! 😎 🙂 😀
Zaczynam się zapoznawać z Nuhrem, na początek metodologia sprzątania piwnicy 😆 http://www.youtube.com/w3AvIcOelUw
wersja audio Kerkelinga jest chwalona przez moja zone
ksiazki nie znamy , ale mam skecz z Kerkelingem ktory
rozsmieszyl mnie przed laty do lez
http://www.youtube.com/watch?v=RSLe2Oy-dUg
Nuhra lubie tez czesto
😀
Beato,link martwy 🙁
🙂
do propozycji Bobika !!!!!!
http://www.youtube.com/watch?v=NtVt5G8OuKk
Ten powinien działać 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=w3AvIcOelUw
oczywiscie buty wracaja do mody co dekade.. 8) 😆
http://www.youtube.com/watch?v=dAOOblj3tUA&feature=PlayList&p=3E3720E4D18F4E75&index=2
ulubiony mojego syna i ja tez lubie czesto 🙄
rysiu, to była IKEA w Katowicach, ale czy dalej taka pusta, to pojęcia nie mam, dopiero w nowym roku się wybieram, jak uda mi się wyjść z tłoku zdam raport 😉
Dzień dobry.
Kerkeling (bardziej dla Muzycznych 😉 )
http://www.youtube.com/watch?v=D8gzeSlHtM4
No właśnie, KoJaKu, tu dość dobrze widać, że Hape nawet jak dobrze zacznie, to puentę spłaszczy. 😉 Do pewnego momentu jest ten Hurz zabawny, ale rozwiązanie z tą melodyjką na końcu „das ganze Leben ist ein Quiz…” takie trochę jak ze szkolnej akademii. 😉
Hagen Rether ma kapitalne momenty.
Benefiz der XVI! 😆
Bobiku, w ten sposób Hape dał do zrozumienia krytykom muzycznym, że „wpadli”. U co nie których trwało to trochę długo (widać po mimice i tekkiej irytacji) …. ale dotarło 😉
foma 😀
Moguncjuszu…..dotarlo 😀
pyszna zabawa 😆
Ja wiem, że Hape dał krytykom do zrozumienia, ale właśnie ten jego sposób mi się wydał taki łatwiutki. I mam wrażenie, że on dość często się ześlizguje w łatwiutkość, albo w takie zawiadamianie łopatą: ha, ha, ha, to był dowcip. A ja wolę sam na to wpaść. 😉
Noo, czepiam się, bo za Hape nie przepadam. 🙄
Beato, dziękuję za propozycję, ale przyznam się, że ja właściwie nie lubię audiobooków. 😳 I powieści czytanych w radio też nie lubiłem. 😳 Po pierwsze jestem bardzo zdecydowanym wzrokowcem i nawet muzycę robię dużą uprzejmość, zgadzając się jej słuchać, zamiast ją oglądać (może dlatego, że z czytaniem nut u mnie dość cienko) 😉 a po drugie dlatego, że lubię podążać za autorską myślą we własnym rytmie, a nie tym narzuconym przez lektora.
Spróbuję przetestować tego Kerkelinga w papierze. 🙂
No i piesek się okazał
samczyk chudy jak ten szczap
lecz pazurem się wykazał
większym niż koci DRAP
Dalej łap go łapu-cap
Ten to ma niezły DRAP!
Jak tu zwierza trzymać w domu
wsadzić nie ma wszak gdzie łap
jak uniknąć szkody tronu
by nie był zeń ochłap.
Oto myśl tę w locie łap:
lepsze już stado żab!
Spocząć wreszcie w swym fotelu
pragnie dama, bo go ma
lecz ugryzła jedna z wielu
odrażająca pchła!
Bujne życie dama ma
lecz co ma z tego pchła?!
Nie będziemy zatem audiobookiem zadawać gwałtu bobikowej naturze 😉 Jako słuchowiec doceniam audiobooki, o ile mają wewnętrzny rytm (takim majstersztykiem jest dla mnie „Doktor Faustus” w wykonaniu Gustawa Holoubka, w serii GW). Inaczej mnie drażnią (szczególnie te odczytywane beznamiętnym tonem).
Nareszcie jakiś namacalny, tfu, naczytalny dowód, że zeenisko przeżyło Święta! 😀
Audiobooki to ja nawet potrafię doceniać (tak samo jak i te czytania radiowe często potrafiłem), tylko to jest tak jak z Panbóckiem, co mówił do starego Józka Gąsienicy: wiym, Józuś, wódki nie pijes, baby nie bijes, do kościoła chodzis, na łofiare nosis, ale jak cie jakoś, kurna, nie lubie. 😉
z zainteresowaniem poczytalem Wasze opinie,potem znalazlem
w Wyborczej wspomniany przez Helene ( 25 XII .17:26)
artykul tez przeczytalem i przypomnialem sobie domowe rozmowy z zona i znajomymi(moja zona z ukonczyla trzy letnia Staatliche Fachschule für Altenpflege i pracowala przez kilka lat
w Seniorenzentrum)o podobnych problemach podrzucania chorych wymagajacych opieki,sa to lub byly przypadki odosobnione
generalnie uwazam artykul w wyborczej nie wnosi nic,doslownie nic nowego,konczy sie w miejscu gdzie mozna zadac pytanie dlaczego ludzie to robia.Naprawde niemoralne i nieetyczne byloby pozostawienie tych potrzebujacych calkowicie samych sobie.
Szkoda,ze w kraju gdzie te przypadki sa znane od wielu lat niczego nie zrobiono zeby nikt nie byl podrzucany ,a i tez nikt nie musial podrzucac bowiem istnieja inne alternatywy.
Jezeli jednostki odmawiaja z jakiegokolwiek powodu pomocy poczebujacym to luke te w imieniu spoleczenstwa powinno wypelnic panstwo. Nie poprzez pokazywanie palca moralnosci,ale poprzez wyspecjalizowane osrodki.
Trudno jest ocenic motywy innych w tak skomplikowanej i
wymagajacej sil psychicznych.fizycznych i finansowych sprawie jak opieka nad innymi.Kazdy powinien miec prawo podjecia takiej decyzji jaka jest zgodna z jego mozliwosciami i sumieniem.Powinien tez dostac pomoc od „wiedzacych wiecej”,
czyli tez takich jak moja zona z wiedza fachowa.
ciekawy jestem tez co zrobil- cytowany -pan doktor byly minister
zeby zaradzic tej przykrej sytuacji swiatecznego podrzucania???
Tak sobie teraz pomyślałem, że Bogiem a prawdą państwo pobiera od ludzi świadczenia wiele dłużej, niż ich własne dzieci, więc żądanie, żeby toż właśnie państwo o jakieś przynajmniej minimum opieki medyczno-socjalnej na starość zadbało, chyba nie jest takie przesadne. A jak państwo twierdzi, że ono nie od tego i niczego zapewniać nie ma zamiaru, to OK, tylko niech się wtedy odpinkwoli od jakichkolwiek podatków. Każdy przejdzie na autarkię i w razie czego do nikogo nie będzie mógł mieć pretensji. 😉
„Odpinkwoli” bedzie teraz moim ulubionym slowem, na drugim miejscu po jarzebinkowym „mniemam”.
Troche odpinkwolilem sie od fotela, bo Stara jak pomagala wnosic ten fotel kierowcy, ktory go przywiozl, to skrzywdzila sobie chyba kregposlup i nie moze sie schylac. . Musze jej terraz pomoc rozebrac z licznych workow plastikowych zakupy, ktore zrobila przed jutzrejszym przyjazdem Goscia z Brukseli. No i ogarnac troche dom.
Znowu wiec jak zwykle : caly Lwow na moj glow.
A ilu tych Lwów na jednego biednego Kotka? 😯
Ja bym tej Starej podszepnął, że goście, którzy przyjeżdżają popatrywać po kątach, czy wszystko odpowiednio wysprzątane, w ogóle nie są godni pięknego miana Gości, ale kto wie, czy by chciała słuchać. 🙄
Założę się w ciemno, w ogóle nie znając Gościa z B., że zasługuje na dużą literę i kąty będą mu najzupełniej obojętne, a istotą wizyty będzie towarzystwo Gospodyni. Coś tak mi mówi mój psi nos. 😆
Jestes pewny, Bobik? Ja sie tam na tym nie znam, ale podobno kazdy Gosc lubi czasami odsunac lodowke i sprawdzic ile sie tam uzbieralo zaginionych a niepoplaconycyh rachunkow posrod karakluszych trupow. 😯
Nie uwierzycie, Stara lezy zlozona niemoca, a ja odebralem wlasnie telegram:
„Helena, natychmiast odpinkwol sie od sprzatania!
Napij sie czegos dobrego.”
No jej chyba nie trezeba dwa razy namawiac ani do jednego, ani do drugiego 😈
I po swietach. I dobrze. Teraz na kolana i na diete. Tzn od jutra. Dzisiejszego obiadu pozazdroscilby Kot M. Bazant! Choc M. ma bazanty na codzien.
Jest bajkowo, pada swiezy snieg. Idzie duzy mroz. Bedziemy palic w kominie, czytac i ogladac filmy. Ja juz jutro do pracy, ale to krotki tydzien.
W ramach wspomnien… pamietam radiowe sluchowiska i czytane powiesci. B. lubilam glos Krzysztofa Chamca i Wladyslawa Kowalskiego czytajacych w radio ksiazki. Znajomi zabieraja audiopowiesci w dlugie podroze samochodem. Ja wole nie jezdzic w dlugie podroze samochodem.
Nie zaryzykowałabym słuchania dobrze czytanego audibooka podczas prowadzenia samochodu, bo ja się w książki bardzo wciągam. Wpadam w historię po same pięty i często nie słyszę nawet, co kto do mnie mówi. Kiedy ktoś ma do mnie interes w czasie mojej lektury, to musi się pogodzić z tym, że będzie musiał ten interes zwerbalizować mniej więcej trzykrotnie. I że zostanie obdarzony Spojrzeniem znad Okularów. A tego podobno nikt nie lubi 😉
A w teatrze radia BBC jest znowu bosko zrobiona mma Ramotswe ( z najnowszej ksiazki). I wszystkie postacie sa dokladnie takie jak je sobie wyobrazam czytajac, w odroznieniu od telewizyjnej wersji, ktora jest skandalem: mma Ramotswe jest mloda, troche pulchna laska, a nie kobieta „traditionally built” w srednim wieku i po przejsciach z poprzednim mezem, , jak w ksiazce, codziennie przychodzi w nowej sukience spod igly, mma Makutsi jest przerysowana, rra L.B.J. Matekoni – szkoda gadac. Nawet biala furgonetka mma Ramotswe, ktora ma sto lat i jest nieustannie reperowana przez rra Matekoni, jezdzaca po piaszczystej drodze z Gabarone, wyglada jakby dopiero wyjechala z salonu samochodowego. Ani jednego zadrapania! Ani jednej plamki czy wgniecenia. Fuj!!!
Nie rozumiem jak sie Autor na to zgodzil. Zamordowali mu piekna proze. Zamordowali Afryke, ktora jest jak z turystycznych folderow w tej adaptacji. Zostala jakas obsliniona landryna. A zaczal to rezyserowac Anthony Minghella , ten od „Angielskiego pacjenta” i niedobre to bylo od jego pierwszego odcinka, po nakreceniu ktorego zmarl.
Strasznie mi zal,. ze zmarnowano okazje.
Heleno, podobnie wygladala Afryka w innym filmie zrobionym przez Minghelle, „English Patient”, same piekne przefultrowane obrazy. Dzieki za ostrzezenie, bo mam swoja wizje mma Ramotswe.
Vesper, jest taka droga z mojego miasta do Montrealu (ok. 600 km), ze, jesli trzymasz sie srodkowego pasa na autostradzie, to dojedziesz nim do samego Montrealu, bez zadnych zjazdow. Taka droga nadaje sie do sluchania ksiazek. Tez autostrada
I- 75 z Michigan na Floryde.
prawie zimno 🙂
biore wiec pierzyne Babki z Gdyni i brykam do S-Bahn
ten ciagle jedzie jak chce lub wcale tez
lubie te dni pomiedzy Swietami a Nowym,ulice,S-Bahn
przestrzenne wiekszosc(64% pracujacych)w niemczech na
urlopie zawsze siedzace mam
wiec z pierzynka przez zielone do przegladu pozycji 🙂
bryku,fiku 😀
coś stara się udawać zimę
Pogoda zmienna, kapryśna. Cała jestem w nerwach z powodu jutrzejszej jazdy samochodem do Wiednia. Na okrągło słyszę, jak straszą w przekaziorach „wyjatkowo trudną sytuacją na drogach”. Zobaczymy.
Heleno, zasdroszczę Ci fotela. Mnie się marzą dwa skórzane, ciemnozielone – w kolorze butelkowym, do mojego pokoju. Takie żeby się można było w nie zapaść i przezimować przy dobrej książce.
To mi przypomniało krzesła, króre planowała kupić na gwiazdkę Żona Sąsiada. Żono, jak tam krzesła?
„Porzuciłeś psa?
Twoje imię i nazwisko będzie na afiszu
Zielonogórskie schronisko dla zwierząt choć wie, że łamie prawo, wskazuje z imienia i nazwiska człowieka, który porzucił psa. – Bo go skazał na chłód i głód – mówi dyrektor schroniska.” – informuje dzisiejsza prasa.
Ja dodam od siebie, parafrazując Miłosza : który skrzywdziłeś, zwierza bezbronnego …
Dzień dobry 🙂 Będę do dzisiejszego popołudnia nieco zabiegany, co nie znaczy, że od czasu do czasu ślepiem na blog nie rzucę. Ale tylko jednym, bo drugie będzie musiało w tym czasie odwalać inne obowiązki. 😉
Afryka jest dla wielu reżyserów i operatorów strasznie prowokująca do przesładzania. Bo nie brakuje jej wrodzonej, naturalnej urody i jak ktoś się chował na landrynkowej holyłudzkiej estetyce, to leci wyłączne w ten aspekt, odwracając wstydliwie kamerę od wszelkich innych widoczków. Pewnie, że to dobrą książkę/scenariusz może zarżnąć, ale nie wiem, jak duży wpływ mają na to autorzy. To prawdopodobnie zależy od umowy, a producenci już tam umieją ukrywać w umowach różne kruczki drobnym druczkiem. 🙄
Jotko, na drogę do Wiednia trzeba sobie oczywiście zamówić blogowe trzymanie kciuków i wszystko pójdzie jak z płatka. 🙂 Kciuki już niejednokrotnie wykazały swoją skuteczność ❗
Krzesła Żony Sąsiada rzeczywiście nie dały znaku życia. Jeżeli są, to niech się odezwą, żeby fotel Heleny miał towarzystwo. 😀
Ja sercem za dyrektorem schroniska, a równocześnie rozum mi mówi, że bardzo trudna to sprawa. Bo w zasadzie od karania są sądy (publiczne napiętnowanie jest karą) i samowolne robienie tego to w zasadzie coś w rodzaju linczu. No i jeszcze taki karzący dyrektor łamie ustawę o ochronie danych osobowych. A z drugiej strony co robić, kiedy wielu sędziów uznaje krzywdzenie zwierząt za czyn o niskiej szkodliwości spoecznej i taki krzywdziciel zwykle gładko się wywija? Tu faktycznie najskuteczniejsze mogłoby być potępienie społeczne. Ale znowu – kto ma decydować o tym, kogo potępić? Dyrektorzy schronisk? Tłum? Sąsiedzi? Aktywiści organizacji prozwierzęcych?
A w ogóle, jeśli potępiać publicznie, to dlaczego nie również osoby bijące współmałżonków czy potomstwo, pijaków-awanturników, agresywnych nastolatków… Tylko że wtedy w szybkich abcugach prawie wszyscy będą napiętnowani i nikt się tym już nie będzie przejmował. A ile będzie osób potępionych pochopnie i niesłusznie?
Naprawdę, wcale nie takie to łatwe…
tak, wiem rozum … i że jak rozum śpi … i pewnie jakbym miała wydać formalną opinię, to z pewnoscią trzymałabym się litery prawa … ale i tak „tu i teraz” moje serce jest po stronie łamaczy prawa i raduje się tym, że są ludzie, którzy, nawet w sposób rozpaczliwy i nieudolny, biją na alarm i nie pozwalaja spać spokojnie … ot kwadratura koła, ale nawet takie, może nigdy nie zrealizowane, pogrożenie palcem, być może będzie kroplą … niech to będzie choć bzyk komara, byle nie pozwolił zapomnieć o sprawie …
Otrzymanie kciuków proszę w wielkich iliościach, obstalunek na „tam i nazad” 🙂 🙂 🙂
o trzymanie i ilościach, rzecz jasna 🙁
To są w ogóle okropne dylematy, kiedy trzeba wybierać, czy być po stronie prawa, czy sercem pojmowanej sprawiedliwości, a w historii ludzkości wcale ich nie brakuje. I co najmniej od czasów Sofoklesa nie ma tu jednoznacznych i łatwych odpowiedzi. 🙄
Kciukotrzymactwo załatwione, tylko muszą być podane dokładne terminy tamu i nazadu. 🙂
tym bardziej, że serce zwykle jest po lewej, a nie po prawej stronie…
„Tam” wyruszamy jutro pod wieczór, „jak Bóg da” czyli kiedy przyjaciel uchwali już budżet dla gminy na przyszły rok. Najwcześniej będzie to 19-ta. Chcemy dojechać tak daleko, jak to będzie możliwe i przed północą skłonić głowę do snu w jakimś przydrożnym zajeździe. W czwartek chcemy dojechać do Widnia 🙂 około 13-tej, bo tak mamy zarezerwowany hotel. „Nazad” będzie w niedzielę 3 stycznia anno domini 2010. Hotel do 11-tej, ale może się pozbieramy wcześniej I się okaże, jak wyglada sytuacja na drogach w czasie powrotu z długiego weekendu sylwestrowo-noworocznego.
Jednym słowem ogromne zapotrzebowanie na solidne trzymanie blogowych kciuków 🙂
foma,
🙂
Refleksje na nadchodzacy rok:
Co to znaczy osiągnąć 100%? Wielu ludzi mówi, że daje z siebie ponad 100%, ale czy tak jest rzeczywiście? Co to znaczy osiągnąć 100%? Z pomocą przychodzi nam matematyka ;
Jeżeli za A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z podstawimy: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26, to:
H-A-R-D-W-O-R-K (ciężka praca) = 8+1+18+4+23+15+18+11 = 98%, a
K-N-O-W-L-E-D-G-E (wiedza) = 11+14+15+23+12+5+4+7+5 = 96%, ale,
B-U-L-L-S-H-I-T (pieprzenie głupot) = 2+21+12+12+19+8+9+20 = 103%, zaś
A-S-S-K-I-S-S-I-N-G (włazidupstwo) = 1+19+19+11+9+19+19+9+14+7 = 118%!
Tak więc jedynym, popartym matematycznie, wnioskiem jest to, że chociaż ciężka praca i wiedza zbliża Cię do ideału, to tylko pieprzenie głupot i włażenie w d*** wyniosą Cię ponad przeciętność.
Hmm…
foma,
😀
jotka,
🙂 😀 😆
czy istnieje cos ponad 118% ??? 8)
rysiu,
nie wiem, ale jakbyś się dowiedział, że jest, to daj znać 🙂
Rok zamykam. Liczenia od groma, a w dodatku szczotki przyszły. Prawie 200 stron na wczoraj 👿 Jak wychynę, to wpadnę 🙄
To ja mam serce pośrodku! I już!
Samych uspiechow w Nadchodzącym, a tym co lekceważą uspiechy, dobrych, przyjaznych dni, zdrowia, sił wszelakich, fantazji i radości.
Buźki od Maniuśki.
Może jeszcze zajrzę, a teraz na wszelki składam.
Czy Bobik i Mordka wiedzą, co robili w nocy:
http://picasaweb.google.pl/maria.tajchman/OwczarkowaBuda#slideshow/5420484577134251042
Ponad 118% jest wzrost.
On jest dla niektórych nieograniczony. Jeszcze zależy od czego się liczy.
Jeżeli wzrost czegokolwiek wynosi 10% rocznie, to w skali 5 lat daje przyrost prawie 250% w stosunku do wyjsciowej wartości. 😉
To znaczy przesadziłam, daje przyrost prawie 150%, a wartość wynosi prawie 250.
To zależy, czyj wzrost jest nieograniczony. Mój na pewno nie. 🙁 Stanęło na 40 cm i dalej nie idzie.
Ale za życzenia uspiechów dziękuję i nawzajem życzę samych uśmiechów w tym Nowym, oby lepszym. 🙂
A włazidupstwa tylko nie należy tłumaczyć na angielski. W polskiej wersji osiąga 159%. 😆
Dopiero teraz zobaczyłem, co myśmy z Mordką nawyprawiali 😯
Że byliśmy trzeźwi pewnie nikt nie uwierzy… 😆
Bobik, czy pamietasz jak mysmy to zrobili? Bo chcialbym aby to byl moj popisowy numer. Gosc lada moment zawita do domu i chcialbym mu pokazac co potrafie z moim kumplem…
Musze tymczasem pilnowac kolacji… 😈 😈 😈
Jakim cudem miałbym pamiętać? 😯
Obawiam się, że powtórzenie tego numeru będzie od nas wymagało za każdym razem doprowadzenia się do tego samego stanu. 🙄
Ale tak strasznie krzywdować chyba sobie nie będziemy… 😉
Chyba dziś się już nie wścieknę,
bo sobie Malbec’nę 🙂
A ja dziś dla odmiany piweńko…
Malbecanie mnie nie razi,
byle przy tym nie shirazić. 😉
Shirażenie ja docenię
Shiraz-Malbec, ten jest w cenie!
Baczcie jednak, drogie dzieci,
żeby nie nacabernecić! 🙄
Nie rozlać, tak to szło, bo potem język brudny od zlizywania…
Przy lizaniu, proszę cioci,
nie należy przemerlocić…
lizus…
O, nie!
Nie dam sobie dmuchać w kaszę,
prędzej kogoś ugrenachę!
Wzięli szklanki i w kąt pirzgli
Bowiem w środku to był Riesling…
trudno komuś w słowa wierzyć
jeśli lubi polagerzyć…
Chcieli sięgnąć po Medoca,
ale było już po ptokach. 🙁
Jam już całkiem jest Godzillą
Bowiem wypił Tempranillo…
w dzień-po jedna tylko stałka:
zamiast wina – minerałka
Nie odejde od koryta
jesli jest w nim margharita.
Opamiętaj się, człowieku –
mineralka po proseccu? 😯
wino mi się skończyło… 😐
bez wina weny ni ma 😉
Zaraz tam do ciebie wlezę
i ci podam Sangiovese 😀
wleź, nie zwlekaj, wyschnięte gardło czeka…
Jak ci tak już ozór lata,
to dołożę i Muskata. 😉
Bobik,
ja Ci coś nie wierzę
chyba piłeś Sangvionese…
To nie ja, to moja Stara!
Ja piłem Pinot Noira 😆
Zapomniałem, o cholera!
piłeś Gewurztraminera!
zeen, ty nie patrz na mnie krzywo –
wypiłem ci Primitivo 😳
Jeszcze mi sie we lbie tli
wiec napije sie Chablis.
Patrzę i aż oczy bolą –
ktoś wyżłopał mi Nebbiolo! 😯
Swoją drogą Chablis to bym się rzeczywiście napił. Króliku, odpal łyczek. 🙂
Raz gdy naszła ich ochota
Wyżłopali mi merlota
A gdy komu bije dzwon
niech wypije Cotes-du-Rhone
Jestem. Ochlapus winny wytrawny 😳
Chciałbym wiedzieć, kto tak szparko
się rozprawił z mą Kadarką? 👿
Ja też winny wytrawny, a co gorsza, czerwony 😳
Hasło dla czerwonych:
jeśli źle ci w życiu, złap
kielich Châteauneuf-du-Pape!
Po mojemu, co lepsza 😆
Hasło dla białych:
jeśli ci jest w życiu źle,
wypij kielich Chardonnay!
Lecz niech nigdy mąż ni żona
nie tknie nawet Sauvignona! 😯
Gdy cię weżmie kurde mol
Wypij sobie Pomerol
A gdy myśl ci ucieka
Wychyl butlę Malbeca
Szukałam, nie znalazłam, pobladłam, uciekła 🙁
WYPRALI MNIE! Złapali z zaskoczenia (bo inaczej usiłowałbym się ukryć pod łóżkiem) i WYPRALI!
👿 👿 👿
Żeby jakoś przeżyć to,
walnę sobie Veuve Clicquot!
To ja też się wypiorę, ale niczego już nie walnę 😉 dobranoc 🙂
Nichaj zeby mnie zabola
jak nie wydam na Barolo.
Zauważyliście?!
Jakby otoczenie bardziej przyjazne stało się…
Głębszy oddech wziąć można…
Niech mi zaraz utną… uszy,
jak nie wydam na tokaja.
miałem kiedyś chyba rym (a)
teraz moja chata z kraja…
😉
By zeen pełną piersią dyszał,
zaserwuję „Czar Przasnysza”,
a by miał przecudne sny,
dodam J-23 😆
zeen nie z tych, co byle czym….
w flaszce musi być choć rym…
By we flaszce rym się chował,
może być „Czar Rymanowa” 😀
Rymanowa…. Rymanowa….
Taki Mistrz!
A gdzie osnowa?!
Gdzie osnowa? W Osnabrück.
Tylko wątek wziął i znikł. 😯
Wątka pora już porzucić
Pora oddać się już chuci…
Chuć to była na początku,
a nie po skończonym wątku 😯
Na początku była chuć?!
No młóć to zboże, młóć…
Tylko dbaj o śliskość łoża
By po młócce nie załować…
Ja jusz sorry, ide spac
tak, jak już tutejsza brać….
… mać…
Pozwoliłbym sobie wprowadzić rymanowską poprawkę 🙂
tylko dbaj o śliskość łoża,
byś po młócce nie zachorzał… 😉
Taaaaak, to nader słuszna racja,
lecz nie liczy sie i zdrowie
o tym każdy tobie powie,
gdy jest celem prokreacja…
Prokreacja celem?
Tak powiadasz, panie?
A przed chwilą-ś twierdził,
że już tylko spanie. 😉
bialo,bardzo bialo,duzo bialo
zima
cicho za oknem,cicho wszedzie
zima
🙂
zozgladam sie i tylko butelki(puste)po winie widze
niezla impreza byla 😀
brykam w snieg
zabieram pierzyne bo zimno
brykam,fikam
tupu-tup po śniegu…
Dzień dobry 🙂 Co tu znowu o jakimś śniegu? 😯 Chyba że ta woda, która w dużych ilściach leje się z tego tam w górze, nazywa się śnieg 👿
Niepotrzebnie mnie wczoraj prali, wystarczyło dziś przed dom wypuścić… 🙁
Tu ni płatka, ni kropelki tylko bura mglistość 🙁 i zapomniałam chałwy 🙁
A nie ma gdzieś w bibliotece „Sławy i chałwy”?
no i od takiego gadania zaczyna się topić 😐 wstyd!
Topić? Może jakąś kamizelkę ratunkową?
Albo chociaż brzytwę… 🙄
ciagle pada
snieg,Bobiku,snieg 😀
Już dobrze, foma 😎 . Zaczęło sypać 😀
Tak, tak, zaczęło. A psy mają osiem nóg i zielone różki! 👿
Niezły pomysł na sylwestrowy bal przebierańców 😆
Na bal przebierańców kostiumy już gotowe. Przebiorę się za Mordechaja, a on za mnie.
I wtedy, mając pewność, że nikt nas nie pozna, damy takiego czadu…!!! 😆
przestalo……. 🙁
moze jutro 💡