Tren grzybiarza
Nieszczęsne grzybobranie, żałosna wyprawa,
co na kpinę zakrawa.
Po co me smutne ślepia patrzą na świat boży,
gdy w kosz nie ma co włożyć?
Już grzybiarze chodzeniem po lesie sterani,
a tutaj ani kani,
ani opieńki nędznej. Łzy daremne leję –
nie masz, nie masz nadzieje.
Ująłbym w łapę tęskną trzonek borowika,
lub z podgrzybkiem pobrykał,
skoczyłbym do maślaka jak podcięty batem…
Ech, marzenia skrzydlate!
Nie do takiego lasu chciałem dzisiaj dotrzeć,
losie, ty wstrętny łotrze!
Co za diabeł mnie skusił, żeby w końcu przybiec
na to straszne bezgrzybie?
Niestetyż, trujak nawet nie pcha się pod kozik,
więc z pretensją do bozi
czy do fatum, co grzybne mi zmieszało szyki,
zjem na obiad befsztyki.
Dzień dobry 🙂
kawa
Teatrzyk „Zielona Gęś”
ma zaszczyt przedstawić
„ŚMIERĆ W KAWIARNI”
GOŚĆ:
Jaką macie kawę?
KELNERKA:
Jest zwyczajna, następnie szatan, czyli podwójnie wzmocniona, oraz lucyfer, czyli poczwórnie wzmocniona. Jaką kawą można panu służyć, panie dyrektorze?
GOŚĆ
(z determinacją):
Lucyfer.
(wypija lucyfera i natychmiast umiera)
(Komentarz psychologiczny: Serce, które ukochało tyle, serce wcielone, można powiedzieć: serce serc, cor cordium itp. nie wytrzymało, jak widać, porcji kawy poczwórnie wzmocnionej, czyli lucyfera, i nawaliło w kawiarni)
KELNERKA
(patrząc w osłupieniu na zwłoki; do Portiera):
Pan będzie łaskaw dorobić jak zwykle ucho.
PORTIER:
(dorabia ucho i energicznym ruchem uchwytując za ucho, przenosi Gościa do wieczności)
K u r t y n a
K.I. Gałczyński
Chyba wyszła podwójna 🙄
Chyba wyszła podwójna 🙄
coś łotr szaleje dziś
coś łotr szaleje dzisiaj
hm…?
Podwójnie?
No popatrz Irek, u mnie nie szaleje 😯
Dobranoc 🙂
duzo herbata na poranny brak slonca 🙂 🙂
szeleszcze
bryk
Papiez, ma zawsze jakis lokal z tylnymi drzwiam 😕
Irka kawa bardzo z „blekitny jezdziec”, fajna po prostu 🙂
fik
brykam fikam
Dzieńdobry
Lucyfer porażający, podobnie jak zdjęcie z Faktu wczoraj zamieszczone.
Uważać proszę na swoje serca od samego rana!
O 6 rano na oknie połaciowym mojej sypialni na poddaszu była piękna lodowo-kwiatowa dekoracja. Palimy w kominku. Przyszła nostalgiczna jesień, kolorowa, zapachy butwienia i mgły.
Dzień dobry,
chyba babilas i Nisia mi się wczoraj narazili 👿
Pewnie, że nie każdy lubi każdą muzykę. Ale żeby wspierać się w tym nielubieniu banalnymi stereotypami (cóż, że w wykonaniu znanych artystów)… Z Chopinem w ogóle nie jest tak, a już na pewno nie jest tak, jak pisze babilas. Chopin jest absolutnie pierwszorzędny i nieporównywalny w zestawieniu z kimkolwiek z tej epoki. Tyle że trzymał się niemal wyłącznie fortepianu, co oczywiście zawęża pole odbiorców.
Co zaś do jego koncertów, są dwa. Fakt, że jeden z nich grywa się na konkursach częściej, ale wciąż nie rozumiem, dlaczego, zwłaszcza że osobiście wolę ten drugi.
Doro, przytoczenie zabawnej piochny pana Gałczyńskiego to jest jakaś obraza dla Chopina? Nie wydaje mi się. Chopin MIAŁ poczucie humoru.
Nisiu, nie obraza oczywiście. Gałczyński zabawny, Przybora też. Ale sama wiesz, jak to jest, kiedy jakąś sprawę się sprowadza do stereotypów. I pretensje tu raczej mam do babilasa niż do Ciebie. A Chopin miał WIELKIE poczucie humoru.
Ale przecież mogę się nie zachwycać, Pani Kierowniczko? Obiecuję, że to było ostatni raz. I wiem, że są dwa. Na ostatnim konkursie, na etapie koncertów, był właśnie rozkład 8:2 (do czego się referowałem).
Chcę punkty zarobić u PK, ale wyznanie szczere: muzyka Chopina towarzyszy mi całe życie. W zależności od nastroju dobieram nokturny, polonezy, koncerty, mazurki i inne. Kiedyś w holenderskiej małej kawiarni nagle popłynął Chopin z głośników, a z moich oczu polały się łzy wzruszenia, bo dzień był piękny a ja już wiele miesięcy za domem zatęskniłam nagle.
Już dawno mnie drąży jedno pytanie, które z pewnym wahaniem chcę tu zadać. Jak podejmuje się decyzję o emigracji z rodzinnego kraju, jeżeli oczywiście nie jest ona wymuszona przez okoliczności?
W różnych momentach życia miałam okazję wyemigrować na dobrych warunkach, do dobrej pracy, pod opiekę rodziny, która wcześniej wyjechała i za każdym razem gdy to rozważałam ogarniała mnie gwałtowna tęsknota za krajem, pomimo wszystkich jego trudności, których wcześniej było znacznie więcej. Świat jest piękny i ciekawy, dobrze go zwiedzać, ale dla mnie dom jest tutaj. Dla wielu z Was domem stał się inny kraj, czy podzielicie się historią jak to się stało?
Bry 🙂
Bije w dzwon na trwogę, ale kto mu uwierzy?
http://wyborcza.pl/1,75968,18948537,z-boku-zloty-rog.html
Bardzo lubię i cenię Chopina. Wprawdzie nie jesteśmy aż tak zżyci, żeby mówić o nim Chopek, ale znam jego muzykę całkiem nieźle i chętnie jej słucham. Stereotypy mnie nie interesują, w żadnym zakresie i aspekcie, i czymkolwiek. Rozumiem też, że można za Chopinem nie przepadać. Osobiście nie przepadam za kilkoma innymi geniuszami, których imion nie zdradzę, żeby się nie narazić władzy…
Przecież nie mówię, babilasie, że trzeba się zachwycać. Tyle tylko, że mówienie o Chopinie, że jest drugorzędny, całkowicie mija się ze stanem rzeczywistym. Nawet jeśli się za nim nie przepada. 🙂 \
Bardzo interesujący temat rzucony przez Zwyczajną, ciekawam odpowiedzi. Ja jakoś nigdy się nie zdecydowałam, choć nie powiem, wielokrotnie zastanawiałam się nad wyjazdem.
Bardzo interesujący, ale też bardzo osobisty, więc nie wiem, czy czegoś się dowiemy.
Młodszy z żoną też co i raz odgrażają się, bo mają zadowolonych z życia znajomych rozrzuconych po świecie i uważają, że powinno wybrać się przyjazne obywatelom państwo.
Może tylko na pogróżkach się skończy.
Dzień dobry 🙂
Nie zamierzam bronić Franciszka, ale zainteresował mnie artykuł na katolickim portalu deon.pl. Nawet nie to, że amerykański jezuita robi wszystko, aby osłabić wagę spotkania z Kim Davis, ale że polski deon to przetłumaczył.
http://www.deon.pl/religia/wiara-i-spoleczenstwo/art,1080,czy-papiez-wspiera-antygejowskich-aktywistow.html
A Tygodnik Powszechny rozprawia się z ks. Oko 🙂
No ale ja przecież wygłosiłem swoją opinię, a nie dogmat? W odróżnieniu od różnych cech mierzalnych (szybciej pobiegł, wyżej skoczył, dalej rzucił, itp.) wybitność jest zawsze kwestią dyskusyjną (matter of opinion). No trudno, jestem tym Gałkiewiczem, którego akurat nie zachwyca.
I a propos „wyścigów fortepianów”.
Nie wiem, ile drużyn grywa zwykle w pierwszej lidze, bo to mnie dawno przestało bawić, ale chyba więcej niż dziesięć.
Rozumiem, że nie każdy musi umieszczać Fryderyka Franciszka aż w pierwszej trójce czy piątce największych, ale już z pewnością zasługuje on na miejsce w każdej (mającej pretensje do jakiejś tam obiektywności) dziesiątce najwybitniejszych twórców w historii muzyki. Oczywiście każdemu wolno sporządzać rankingi bezpretensjonalne 🙂 , najzupełniej osobiste (i tam umieścić Chopina choćby i w trzeciej lidze, bo kto zabroni), tyle że upublicznianie takich gustów i ocen w moim odczuciu sytuuje autora jakoś niepokojąco blisko Akademii Lagadońskiej 😀
Choć z drugiej strony – istotnie mamy tego Chopina może za bardzo na wyciągnięcie ręki; zbyt blisko, żeby nam się śnił… 😉
Przyznaję też, że poza nim mam i innych bogów, a taki np. spektakl Roberta Devereux – jeśli dobry – zobaczyłbym z wielką chęcią, zwłaszcza że dotąd nie miałem okazji.
Skądinąd miłość do belcanta dzielę choćby właśnie z Chopkiem*
A w ogóle porzućmy lepiej te nieszczęsne klasyfikacje. Bo jeśli nawet Rossini z Bellinim i Donizettim nie zmieściliby się na czyjejś krótkiej liście, to cóż z tego…
* którego to Chopka kupiłem kiedyś od Szanownej Kierowniczki, bo bez tego, podobnie jak Nisia, miałbym opory.
@Zwyczajna, pt, 2 Październik 2015, 11:57
Jak podejmuje się decyzję o emigracji z rodzinnego kraju?
Nie jestem emigrantem, mieszkam na stałe w Polsce i – uważam iż podjąłem błędną decyzję wyboru stałego miejsca zamieszkania. A dziś, z racji wieku i stanu zdrowia jest, niestety, za późno.
Oto wyliczenie punktów/spraw dla mnie ważnych.
– emigracja dziś czy już od pewnego czasu niewiele ma wspólnego z emigracją jeszcze kilka dziesięcioleci temu. Dla mnie to zmiana miejsca stałego pobytu, nie mającego czy nie muszącego mieć wiele wspólnego z tzw. zerwaniem więzów.
– miejscem, w którym zawsze czułem się jak w domu było miejsce, gdzie miałem zasadne poczucie iż mój tu pobyt ma sens. To znaczy mogę działać dla dobra w dziedzinach w których jestem kompetentny i jest to przydatne, pożyteczne.
– jestem Polakiem i kocham Polskę. Tyle że od zawsze zadaję sobie pytanie: co to jest, i gdzie jest ta MOJA Polska ? póki byłem mały – moja Polska to był krąg kulturowo-społeczny bliskich mi Ludzi, w którym czynnie dawano świadectwo temu, co wartościowe. To także literatura, historia, dokonania z których można być dumnym. Na moich oczach tacy ludzie czy to z tzw. inteligencji, czy niepokornego chłopstwa, czy rzemieślnicy – wszyscy wybitniejsi w swych dziedzinach czy kręgach byli spychani na margines, ośmieszani, etc. Tym mocniej czułem że Polska to wartości czynnie wyznawane przez znane mi Osoby. I to się ma w sercu i umyśle. Natomiast “interface zewnętrzny” – wiele instytucji było sobie ale nie wyobrażano sobie aby np. edukację dzieci pozostawić w rękach szkoły – mówię o latach ’50 i o dobrej szkole w Warszawie. Uczono się samemu a liczni przyjaciele domu byli w tym pomocni. Oczywiście uczęszczano do szkoły, ważna była matematyka, fizyka, generalnie dobre stopnie. Ważne aby się nie wyróżniać i nie zdradzać z tym, co w sercu.
– tak częste jak to było możliwe wyjazdy na tzw. zachód (co wymagało bardzo trudnych zabiegów – organizowanie siatki osób wysyłających zaproszenia, starań o paszport, wizę etc.) i wyjazdy były niesłychane ważne; to było “Ładowanie akumulatorów”. Nie, nie chodzi o anty – reżimowe posiady w kręgach tępawych post-sanacyjno – “szwoleżerskich”, ani o dorobienie jakichś pieniędzy – chodzi o oddychanie atmosferą normalności – np. starych europejskich miast – Helsignor, Perth, Strasburg, Brugia, etc. Do ich atmosfery dawałem sobie jako Polak – Europejczyk prawo, boć to taka sama Europa jak i mój kraj był przez stulecia, a wdychałem tą atmosferę nie w kraju ojczystym, gdyż w kraju tak z powodu zniszczeń wojennych jak i karygodnej niegospodarności żal było wokół patrzeć. Urągało to mojemu poczuciu przyzwoitości, rządnego gospodarowania. Czułem, że jeśli to co się działo w kraju zaakceptuję, to utracę ważną część normalności tak, jak rozumiem normalność.
– wreszcie sprawy praktyczne. Nie, nie chodzi o pieniądze, gdyż należę do wychowanych z dystansem do profitu materialnego jako celu działania. Chodzi o efektywność, skuteczność działań w sprawach potrzebnych publicznie. Okazało się w moim doświadczeniu i wedle mojej wiedzy iż wybór Xięcia Redaktora i to co zrobił z Maison-Lafitte było skuteczniejsze, efektywniejsze, sensowniejsze niż działania zbyt wielu takich którzy świadomie pozostali w kraju w latach ’40 licząc na jakąś “Finlandię”. I w moim doświadczeniu niewiele się zmieniło mimo iż “wyrwano murom zęby krat” już sporo lat temu. Znamienny jest dla mnie los inż. Jacka Karpińskiego
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jacek_Karpiński
interesująco i gładko prześlizgnięto się nad ostatnim etapem życia inż. Karpińskiego po jego powrocie do wolnego już kraju
…Cierpiał z powodu problemów finansowych, częściowo wynikających z pułapek ekonomicznych, w jakie wpadł, próbując wprowadzać swoje wynalazki do produkcji. Ostatecznie dorabiał projektując witryny internetowe…
Jeśli zbyt obszernie przywołuję sprawy dziś “historyczne”, to pragnę dodać, iż meritum, moim zdaniem, postało w wielkiej mierze takie samo lub bardzo podobne…system – systemem, mentalność i poziom świadomości społecznej decydują a jakie one są – wiemy wszyscy. No i jestem w serdecznym kontakcie z młodymi ludźmi którzy zmienili miejsce stałego zamieszkania nie w pogoni za owymi $$$…popatrzmy: jaki jest wiek przeciętnego profesora w kraju ? ilu profesorów nie zna literatury zagranicznej gdyż nie zna języka choćby angielskiego ? ilu dopisuje się “z automatu” do prac naukowych swoich pracowników np. robiących habilitację ? można by takie powody wyliczać w nieskończoność, czy to z dziedzin tak od siebie odległych jak informatyka, muzealnictwo czy rzetelnie pojmowane rękodzielnicze rzemiosło.
Przecież, babilasie, wybitność to też jest cecha mierzalna. A w przypadku Fryca polega na oryginalnym rozwijaniu środków charakterystycznych dla epoki, na tym, że pomimo charakterystyczności tych środków muzyka ta się zdecydowanie odróżnia. Chopin jest wybitny, każdy muzykolog to powie, choć oczywiście jego muzyka, tak jak każda inna, nie musi być w goście każdego melomana. Mnie na przykład śmieszy belcanto (dla mnie to muzyka o wiele bardziej prymitywna niż Chopina, choćby pod względem harmonii i wyrafinowania formy – ale trzeba przyznać, że Chopin operę wielbił), jednak nie będę go deprecjonowała tylko dlatego, że mnie śmieszy, nauczyłam się doceniać osiągnięcia poszczególnych kompozytorów i choć nie bardzo lubię, to jednak szanuję.
smoku, bardzo elegancki i mądry artykuł z DEONu. Poślizgnąłem się z moją złośliwością, przepraszam. Proszę ją złożyć na konto knowań opozycji.
Zwyczajna pyta: czy podzielicie się historią jak to się stało? Zawahałem się. Mam opis tej historii, prawie 10 stron maszynopisu. Nudzić tym? I czy nie będzie to robieniem dla swojego tekstu reklamy wykorzystując blog Bobika? Trochę odwagi dodał mi Orm jego relacją, a także nieco spokoju przynosi mi myśl: przecież nie ma przymusu czytania tego, wystarczy coś odwrotnego do klikania, czyli nieklikanie.
Ciekawie jest czytać Wasze historie. Przeczytałam i było na tym poprzestać. Zadumałabym się nad poplątanymi ludzkimi biografiami, popadła w nastrój refleksyjny, z którym osobowość i fizjonomia całkiem u mnie współgrają. Ale musiało mnie podkusić i poszłam poczytać Wyborczą. A tam reakcja Episkopatu na krytykę bełkotu księdza Oko.
http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105226,18954025,episkopat-odpowiada-ks-oko-nie-jest-naszym-ekspertem.html
Okazuje się, że Oku wolno bredzić, bo to prywatne brednie Oka. Boniecki nie bredził, Obirek nie bredził, Lemański też nie, ale z Okiem mają to wspólnego, że ekspertami Episkopatu też nie byli. Ale im polecono zamilknąć. A Oko może bredzić nadal. To się dopiero nazywa cynizm. 👿
Ja też przeczytałam.
Zwyczajna (11:57),
jak podejmuje się decyzje o wyjeździe z kraju?
Zwyczajnie. Za moich czasów (wczesne osiemdziesiąte) podejmowania decyzji nie było żadnych perspektyw na mieszkanie, mimo wpłacania na książeczkę mieszkaniową (spółdzielnia uczciwie mówiła, że około 10 lat na czekanie). A tu chłop zarabia 3100zł pensji, ja „przy dziecku”, wynajmujemy mieszkanie typu „piwniczna izba” za 3000zł.
Chłop na szczęście mógł oszczędzać na delegacjach, ja robiłam na drutach, dało się przeżyć, ale co to za życie, bez perspektyw.
Dochodzi jeszcze jedna rzecz – ciekawość świata. Byliśmy młodzi, świata ciekawi, i jak w ’81 roku kto chciał, to wyjeżdżał, paszporty rozdawano na prawo i lewo, skorzystaliśmy. Dziecko pod pachę, dwie walizki i w świat. Najpierw Austria (rok), a potem wybrany kraj – Kanada.
Wszystko zależy od człowieka – kto chce, zrywa więzy, ja ich nigdy nie zerwałam. Świat się skurczył, zmalał, to nie jest wyprawa na Księżyc lecąc do Polski, to tylko 7-8 godzin lotu.
Bywam co roku, nie tęsknię bo bywam, a dzięki internetowi od lat jestem z Krajem codziennie.
Nasze dziecko mówi bardzo dobrze po polsku (wartość dodana bez wysiłku, w domu zawsze po polsku). Jadę do Polski=jadę do Mamy.
Hyhy, epidiaskop ma teraz szczególne powody, żeby odcinać się od Charamsy…
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,18955915,coming-out-polskiego-ksiedza-w-watykanie-jestem-gejem-kler.html#Czolka3Img
Odważny człowiek.
jutro swieto 🙂 🙂 to juz 25 lat jednosci, duzo wyszlo, duzo nie, ale generalnie fajnie jest 😀
Lepiej wyszło, niż myślałam, Rysiu.
Obawiałam się, że zachodni nie udźwigną ciężaru oczekiwań wschodnich.
Zwyczajna, a ja nie pamietam dokladnie dlaczego (moge oczywiscie napisac ze: brak demokracji, ze zmeczenie, ze za duzo SB – swoja droga jak ci ludzie wspominaja swoja prace? – ze szaro i buro i ze… moge bez liku…). Ale tak wyszlo bo tak bylo i juz. przyznaje jednak ze nie myslalem ze kiedykolwiek przyjedziemy do Polski, jechalismy na ZAWSZE, a tu po kilku latach zrobilo sie po ludzku 🙂 i to swietnie tak. Teraz tylko zycze sobie zeby tak zostalo. 😀 Zabawne jest jedynie to, ze lewak wyjechal z panstwa wladzy robotnikow i chlopow prosto do kapitalistow 😆
Niestety z Koreami nie ma co liczyć na podobny sukces.
wielu watpilo ze sie uda, Siodemeczko, jednak jak widac optymisci mieli racje 🙂 🙂
ansolu, Korea? nawet naiwni lewacy nie licza ze uda sie 🙂
Przeczytałam wszystko co napisaliście o sobie, o emigrowaniu i nieemigrowaniu. Dziękuję za Wasze słowa. Bardzo dużo daje mi to do myślenia.
Ormie 2.10.15 g. 16.06
Piszesz: miejscem, w którym zawsze czułem się jak w domu było miejsce, gdzie miałem zasadne poczucie iż mój tu pobyt ma sens. To znaczy mogę działać dla dobra w dziedzinach w których jestem kompetentny i jest to przydatne, pożyteczne
Tak właśnie czułam się tutaj, w Polsce, przez większość życia. Pewnie dlatego nie żałuję, że nie wyemigrowałam, chociaż jest więcej powodów. Do najważniejszych należy fakt, że wokół mnie żyją bliscy mi ludzie, nie tylko rodzina ale także liczni znajomi i przyjaciele. To chyba wizja utraty tego grona ostatecznie powstrzymywała mnie przed wyjazdem na stałe. Chociaż paradoksalnie właśnie niektórzy z nich wyemigrowali i dopiero w dobie internetu odzyskałam, odzyskuję kontakty z nimi. Z niektórymi wchodzi się w kontakt tak, jakbyśmy wczoraj przerwali rozmowę. Z innymi nie ma już o czym rozmawiać, bo przez lata zmieniliśmy się w zbyt rozbieżnych kierunkach. Ale to może się zdarzyć także w kraju i chyba nie jest szczególnie funkcją emigracji.
Ormie i Andsolu oboje zwracacie uwagę na to, jak internet zmienia sytuację emigranta i jakie daje możliwości kontaktu. Niestety dając możliwości wymiany informacji nie daje ciągle jeszcze szansy na to by przytulić, zrobić zmęczonemu przyjacielowi kolację, poczuć zapach i ciepło. Być może coś wymyślą w niezbyt odległym czasie, żeby i te ograniczenia zniknęły. Nie wiem czy cieszy mnie to, czy przeraża. Ale jednak od czasu do czasu robimy sobie mały zlocik, by się naprawdę do siebie uśmiechnąć 🙂
Andsolu Uświadomiłeś mi, że moja mama jest emigrantką. W wieku 16 lat pociągiem z jedną walizką na głowę „repatriowała” się wraz rodziną z Wilna. Przeżyła trudy adaptacji w nowym środowisku, uczenia się polszczyzny bez kresowego akcentu. Opowiadała mi o tym całkiem niedawno, bo kiedy zaczęły się u niej procesy dementycjne dziciństwo wracało do niej w bardzo wyraźnych obrazach. Kiedyś obudziła się z płaczem i opowiedziała mi, że śniło jej się, że znowu się pakuje do tej jednej walizki, i wkłada tam pamiątki dzieciństwa a matka każe jej to zostawić by zapakować ubrania i buty. Wtedy po raz pierwszy uświadomiłam sobie jakim dla niej dramatem była „repatriacja”. Kiedy otworzyły się granice jeździła kilka razy do Wilna, którego przecież miała już nigdy nie zobaczyć.
Alicjo tak jak Ty, wyjechało sporo moich znajomych, taki mój rocznik. Bardzo różne ich losy: niektórzy „zrealizowali się”, jak to się ładnie teraz mówi. Inni „nie odnaleźli się” – też ładny zwrot. Cieszę się, że Tobie się udało.
Dywagujący LA fajnie się zrobiło, że granice w Europie praktycznie nie istnieją… dla nas, Europejczyków. Też bardzo to lubię 😆
Byli tacy, którzy musieli wyjechać, trochę wcześniej.
Siódemeczko, jeżeli musieli to inna sprawa. Ktoś inny podejmował tą decyzję, a im pozostało dostosować się i żyć najlepiej jak się dało. W dawnych wiekach wygnanie z kraju, banicja, była jednym z najsurowszych wyroków. Dla niektórych współczesnych też była dramatem – myślę tu np. o 68 roku, albo o więźniach politycznych i działaczach podziemia Solidarnościowego, którzy czasem dostawali wybór „więzienie albo wyjazd z kraju z biletem w jedną stronę”.
Byłam dziś na pięknym spacerze z moją Psiną, i muszę się już udać w kierunku łóżeczka, bo mnie Psina nieźle przegoniła. Życzę wszystkim dobrej nocy (kiedy już na nią przyjdzie czas w zależności od strefy) 🙂
Przyjechałam kiedyś do NRW w święto zjednoczenia Niemiec, musiałam się przejechać z lotniska w D-dorfie pociągiem do Bonn i zdumiewałam się: cała kolejka była równo (i sympatycznie) urżnięta i nadal się urzynała najrozmaitszymi trunkami, od słynnego „Czerwonego Kapturka” po tak lubiane w Niemczech likiery ziołowe. Nawet zostałam takim poczęstowana 😉
Nie wiedziałam, jaka to okazja, i okazało się, że właśnie ta.
Podpatrzone w tym pociągu:
https://picasaweb.google.com/PaniDorotecka/BonnIOkolice#5388858505447995266
🙂
Tak, wiem, Zwyczajna, ale nagle z wielkim żalem pomyślałam o moich rówieśnikach, że wielu nie miało wyboru, a inni bali się zostać.
@andsol, pt, 2 Październik 2015, 17:20
Przeczytałem starannie, ze zrozumieniem i szacunkiem. Podziwiam dystans, dyplomację, delikatność. Myślę iż jesteś Bardzo Mocnym Człowiekiem (dla mnie wielki plus), gdyż w moim doświadczeniu tacy właśnie charakteryzują się cechami które wymieniłem.
Znalezienie miejsca gdzieś pomiędzy…ja sam wyemigrowałem na starość z rodzimej Warszawy do Bydgoszczy (dla mnie – Brugia!), gdzie czuję się psychicznie niejako na połowie drogi pomiędzy mentalnością byłego zboru rosyjskiego a bliskimi mi, jak się okazało „w praniu”, mentalnościami kultur post-protestanckich Zachodniej Europy.
Tygodni Powszechny, który opublikował wcześniej artykuł ks. Charamsy na temat ks. Oko, wydał oświadczenie:
https://www.tygodnikpowszechny.pl/oswiadczenie-w-sprawie-ks-charamsy-30386
Ks. Charamsa przyznaje, że publikując artykuł w „Tygodniku” nie myślał o ujawnianiu swojej orientacji ani nas o niej nie informował. Dopiero fala ataków, które spotkały watykańskiego urzędnika w ostatnich dniach, skłoniła go do wyjścia z sytuacji naznaczonej przecież hipokryzją.
Dobranoc.
Cieszę się, że są narody potrafiące okazywać radość z odzyskanej wolności. Przyjemnego świętowania! 🙂
A propos jeszcze Chopina. Swego czasu Moja Ślubna pomagała pani Hani W-S z NIFC rozcyfrowywać rękopisy angielskiej korespondencji dotyczącej Szopena i jego pobytu w Londynie w 1848, rok przed śmiercią.
Księżna Harriet Sutherland była główną protektorką Szopena na dworze królewskim. Na jednym z koncertów zorganizowanych w jej rezydencji obecna była królowa Wiktoria (i książę Albert). Oprócz własnych mazurków i walców, Chopin grał Wariacje g-moll Mozarta na dwa fortepiany, wspólnie z Juliusem Benedictem; tego wieczora występowali również śpiewacy: bas Luigi Lablache, tenor Giovanni Mario i baryton Antonio Tamburini. Spotkanie z władczynią nie przyniosło polskiemu geniuszowi pełnej satysfakcji. Wprawdzie królowa była dla niego uprzejma, a książę Albert podszedł do fortepianu i rozmawiał z nim, ale zamówienia na prywatny koncert w pałacu Chopin nie otrzymał. Koncert przypadł do gustu królowej, ale to śpiewacy zrobili na niej największe wrażenie. W swoim dzienniku zapisała, że u księżnej Sutherland była „piękna muzyka”, Lablache, Mario i Tamburini „dobrze śpiewali”, ale instrumentalny kunszt Fryderyka Chopina oraz wysoko cenionego w Anglii Juliusa Benedicta skwitowała krótko: „grali jacyś pianiści”.
Muzyka Chopina dotarła w końcu do Windsor Castle, mimo że sam kompozytor nie doczekał tego zaszczytu. 43 lata później, w 1891, w Windsorze dał koncert dwudziestoośmioletni Ignacy Paderewski, który – zdaniem królowej – grał „całkiem niesamowicie”, „prawie jak Rubinstein”. W programie znalazły się dzieła Mendelssohna, Schuberta, Liszta, Schumanna oraz Chopina, jak również kilka jego własnych kompozycji. Wirtuoz zrobił na królowej jak najlepsze wrażenie. Potraktowała go bardzo życzliwie, długo rozmawiała i zaprosiła na ponowny koncert.
Siódemeczko, przeczytałam oświadczenie TP i zastanawiam się co ono oznacza. Chyba boją się jak ta cała sprawa odbije się na piśmie już i tak od lat atakowanym przez konserwatywną część KK. Czy koniecznie musieli cokolwiek oświadczać?
@22.56 też mi smutno z tego powodu i współczuję wszystkim, którzy muszą przed czymś uciekać
Moim skromnym zdaniem ks. Chramsa zachował się bardzo dziwnie i nieelegancko wobec Tygodnika Powszechnego. No i ta jego – skądinąd słuszna – wypowiedź na temat ks. Oko wygląda na element jakiejś osobistej vendetty. Po raz pierwszy zgadzam się z Terlikowskim: Kościół Katolicki powinien podziękować księdzu Chramsie za współpracę (nie wiem, jak to się w ichniejszym języku nazywa – zwolnić z kapłaństwa, czy coś w tym stylu).
Zgadzam się z Babilasem. Nie mam pojęcia, czym ten ksiądz się kierował, może czuł się z jakiegoś powodu przyparty do muru, ale wyszło bardzo źle. Krytyka Oka jako wstęp dla medialnego coming out? Na pewno zaistniał w polskich mediach i niestety wygląda to tak, jakby o to tylko chodziło. Episkopatowi za stosunek do Oka bardzo się należało, ale treść tego wystąpienia teraz zupełnie straci na znaczeniu.
I w sumie nie chodzi tu nawet o orientację księdza Charamzy, choć niewątpliwie jest istotna. Ale wiarygodność stracił nie przez fakt, że jest gejem. Gdyby oświadczył, że jest heteroseksualny i chce żyć oficjalnie ze swoją partnerką, ale zakłamana katolicka mentalność kościoła mu nie pozwala, to efekt byłby dokładnie ten sam. Pytanie, coś ty człowieku robił przez tyle lat w instytucji, która wymaga od ciebie celibatu niezależnie od orientacji, takie pytanie samo ciśnie się na usta.
Babilasie, on sam oświadczył, że wychodzi z koscioła, nikt go nie musi wyrzucać.
Dziś muszę prosić osoby homoseksualne o przebaczenie dla mojego homofobicznego Kościoła, o przebaczenie za każdy raz, gdy współpracowałem moim cierpiącym milczeniem, gdy godność osoby ludzkiej, tylko dlatego że homoseksualna, była deptana za murami tej instytucji, którą dziś mam już za sobą, za moimi plecami.
To wyzwolenie dedykuję mojej mamie, bratu, siostrze, których kocham – powiedzmy – kocham sercem geja, który chciałby dać im wszystko, by byli szczęśliwi, ale też by mnie akceptowali.
A przede wszystkim moją radość i moją wolność dedykuję człowiekowi, którego kocham, Eduardowi, mojemu narzeczonemu, który potrafił wydobyć moją najlepszą energię i przerobić także ostatki strachu na siłę miłości.
Też zastanawiałam się z żalem, Vesper, że wymyślonym wbrew naturze celibatem robią krzywdę tym ludziom.
Ormie, miło czytać w publicznym miejscu takie o sobie słowa, ale chciałbym Ci powiedzieć, że moje uznanie dla samego siebie wyrażam w nieco inny sposób, dwustopniowo. Na początek oznajmiam, że zawsze miałem strasznie dużo szczęścia, a potem cicho dodaję, że ta cecha, „mieć dużo szczęścia” jest ważnym elementem charakteru człowieka.
A w gruncie rzeczy tyle spraw redukuje się do genów — i np. do tego,że od dziecka widziałem wokół siebie mnóstwo książek i to w różnych językach. Może i to powinienem uznać za cząstkę stwierdzenia „miałem dużo szczęścia”.
Ten ksiądz jeszcze nie odkrył, że np. usmażyć kurczaka i potem zjeść go to nie to samo co zjeść go, a potem usmażyć.
Dzień dobry,
Tej wypowiedzi nie doczytałem, Siódemko (2:04), choć dziwi, że lat aż osiemnaście zajęło księdzu dojście do wniosków, które właśnie zamierza ogłosić. Czasami sobie myślę, czy tzw. „spadek liczby powołań” nie ma związku z większą tolerancją wobec gejów. Teraz już młodzi ludzie nie muszą chować się w seminariach duchownych, teraz mogą wyjechać ze swoich Zapiecków Górnych do Warszaw czy innych Londynów i żyć, jak im orientacja psychoseksualna nakazuje.
Dzieńdobry. Cześć Babilasie, ja też bez kawy więc pewnie coś palnę. Ale śmiem twierdzić, że spadek liczby powołań ma swoje źródło w rozwoju cywilizacji i kompromitowaniu się na tym tle nauki KK. Coraz mniej chętnych by to głosić i coraz niższy status społeczny duchownych. KK zmienia się zbyt wolno: tempo zmian ze średniowiecza nie wystarcza we współczesnych czasach. Boli mnie to, bo obraz KK coraz bardziej jawi mi się jako do cna przeżartej złem instytucji, gdy tymczasem jest to tylko część prawdy. W tej samej instytucji jest bardzo wielu mądrych ludzi i bardzo wiele robi się dobrych rzeczy. Natomiast zło i głupota są bardziej widoczne, krzykliwe, i pchają się na plan pierwszy.
Sobotnioswiateczne Halloooooooo……. 🙂 🙂
herbata
bryku fiku 🙂 🙂
brykanko fikanko
😆
juz slonecznie 🙂 zapowiedzieli 21+ i moze troche wiecej, Tereny Zielone przybywam 😀
brykam fikam
😆 😆
Ja sobie myślę, że kler (podobnie jak politycy) jest w miarę reprezentatywną próbką społeczeństwa i proporcja ludzi mądrych do przeciętnych i głupich tamże, nie różni się zbytnio od tej, jaką obserwuje się wszędzie indziej. Jestem krytyczny hurtowo wobec organizacji jako takiej, ale ludzi staram się oglądać detalicznie.
Avila w Kastylii jest przykładem miasteczka, które wybiło się na swoim najsłynniejszym obywatelu, akurat obchodzącym swoje dość okrągłe, pięćsetne urodziny. Święta Teresa, bo o nią chodzi, gdyby żyła współcześnie (albo ze sto lat temu) zostałaby profesorem filozofii, uznaną pisarką, albo jedno i drugie – w wieku XVI (i wcześniejszych) jedyną ścieżką kariery intelektualnej dla kobiet było wstąpienie do zakonu (w skrajnych przypadkach założenie zakonu).
Restauracja naszego paradoru włączyła się do obchodów jubileuszowych poprzez przygotowanie specjalnego menu degustacyjnego, opartego o wzmianki gastronomiczne w pismach świętej (ale takich zwłaszcza bardziej świeckich, na przykład korespondencji). Okazuje się, że Teresa była prekursorką wprowadzenia (świeżo przywiezionych z Nowego Świata) ziemniaków do kuchni kastylijskiej. Jako zwolenniczka kuchni prostej, smacznej i sycącej w dużym szacunku miała też dania z fasoli. W okolicy uprawia się zresztą specjalną odmianę fasoli o dużych ziarnach (Judías de El Barco de Ávila) – polski najbliższy odpowiednik to chyba 'Piękny Jaś’.
Oprócz memorabiliów wokół św. Teresy, w Avili są również dobrze zachowane mury miejskie z wbudowaną w nie katedrą. Znajduje się tutaj także grobowiec jedynego męskiego potomka Los Reyes Católicos, Don Juana, który zmarł na ospę w wieku 17 lat. Zostawił brzemienną żonę, która urodziła martwego syna i w ten sposób tron hiszpański przeskoczył na szaloną Joannę, a przez jej małżeństwo na Habsburgów.
moze bedzie otwierac sie:
https://www.facebook.com/video.php?v=1656901477889457&fref=nf
wypowiedz ks. Charamsy bardzo emocjonalna
Dzień dobry 🙂
kawa
Teatrzyk „Zielona Gęś”
ma zaszczyt przedstawić
dramat z życia
pt.
„W SZPONACH KOFEINY”
czyli
„Straszne skutki niedozwolonej operacji”
W y s t ę p u j ą :
ROBERT, ROBERTOWA,
SZARLATAN JAMAYKA
Scena I i III przedstawiają willę nad przepaścią.
Scena II w gabinecie szarlatana Jamayki.
Scena I
ROBERT:
I love coffee. I love coffee. Kocham kawę. Pić.
ROBERTOWA:
Robercie, przestań żłopać tę ohydną kawę. Przecież wiesz, jak kawa okropnie szkodzi ci na serce.
ROBERT
(z piekielnym błyskiem w oczach):
Na co?
Scena II
ROBERT:
Czy pan jest szarlatanem Jamayką?
SZARLATAN JAMAYKA:
Tak jest. Zmieniam płeć i wzrost. Uwłosiam. Odmładzam. Wykonuję cudy. Na życzenie unoszę się w powietrzu jako miss Ofelia w postaci metamorfozy. Specjalność zęby i serce.
ROBERT:
Niech pan rypie.
SZARLATAN JAMAYKA:
Co? Ząb?
ROBERT:
Nie. Serce.
SZARLATAN JAMAYKA:
Kto nie chce kochać, kto chce pić kawę,
niech wie, choć to brzmi jak bajka,
że leczy każdą sercową sprawę
sławny szarlatan Jamayka.
800 złotych proszę do skrzynki.
Dziękuję. Nóżki na łóżko.
Nożykiem ko-ko. Kozikiem ki-ki;
hopla, kochane serduszko!
(usuwa serce Robertowi. Robert natychmiast idzie na kawę)
Scena III
ROBERTOWA:
Nareszcie wróciłeś, ukochany. Jest doskonała grochówka w stołówce.
ROBERT:
Nigdy. I love coffee. Kawa. Teraz już kawa wyłącznie.
ROBERTOWA:
Znowu kawa. Ty sobie do reszty zniszczysz serce, Robercie.
ROBERT:
O, teraz już nie.
ROBERTOWA
(zauważa czarną czeluść w miejscu, gdzie Robert normalnie nosił wieczne pióro):
Wielkie nieba, jak ty dziwnie wyglądasz! Przysuń się do mnie. Pocałuj. Na Jowisza, zupełnie nie słyszę bicia twojego serca.
ROBERT:
I nie usłyszysz więcej. Za skromne 800 złotych kazałem sobie serce usunąć. I teraz bez obawy o apopleksję będę dniem i nocą pił kawę. I love coffee. Pić. Pić.
ROBERTOWA:
(podaje mu wiadro z kawą)
ROBERT
(rozczarowany*):
Kawa mi nie smakuje. Pocałunki odpycham. Okazuje się, że we wszystko trzeba wkładać serce. A teraz już serca nie mam. I dlatego też nie mogę kochać ani kawy, ani ciebie, Robertowo. Czymże jest życie?
(rzuca się w przepaść)
K u r t y n a
K.I. Gałczyński
____________
Byłem w ostatniej tzw. delegacji partyjno – rządowej, którą przyjęła ówczesna przewodnicząca Rady Państwa NRD. Potem przyjął nas burmistrz jeszcze Berlina Zachodniego. Następnie pojechaliśmy do Lipska i Halle, gdzie pokazano nam opustoszałe dzielnice po mieszkańcach, którym udało się uciec do RFN. Tyle krótkich wspomnień z tych dni 🙂
… a teraz na grzyby / nie po grzyby 🙄 /
Bry 🙂
Izabelę Katolicką nazywają matką królów Europy.
Splątanie rodów portugalsko-kastylijsko-aragońskich bliskimi więzami krwi zaowocowało nieszczęściem potomków.
Innym dynastiom też nic nie brak w tym względzie, więc nieszczęścia się nakładały i pomnażały.
Szkoda mi tej biednej Joanny Szalonej.
Izabela mnie fascynuje.
Hiszpania też.
Mury są imponujące, Babilasie. 🙂
Właśnie sobie obejrzałam.
Ale przecież mury, jak wiadomo, runą. 👿
@ Zwyczajna pt, 2 Październik 2015, 21:55
emigracje, zabieranie ze sobą rzeczy…
Janek Kelus śpiewał w Piosence sentymentalnej o wyprowadzce
http://www.tekstowo.pl/piosenka,jan_krzysztof_kelus,piosenka_sentymentalna_o_wyprowadzce.html
A tu, jesli można, historia sprzed lat
Na początku ubieglego stulecia, w powolnej drodze powrotnej do Polski Centralnej z osiedlenia niekoniecznie dobrowolnego na bardzo dalekim Wschodzie, pewna polska rodzina osiadła w Kijowie, a że ni wiedzy, ni ochoty do pracy nie brakowało, zamieszkali po jakimś czasie w domu własnym przy głównej ulicy Kreszczatik. Mimo otwarcia na „nowinki” i roządnego korzystania z najnowszych na owe czasy wynalazków techniki (już w roku 1911 mieli w domu telefon, a przeszło siedemdziesiąt lat po opowiadanych tu sprawach 85 czy 87 letnia wówczas Pani z tej Rodziny opanowała podstawy obsługi komputera Macintosh Apple SE), dbali o takie urządzenie mieszkania, aby przypominało choć troszkę te ledwo zachowane w pamięci wnętrza, meble niekiedy siedemnastowieczne, spalone wraz z domami w wyniku Powstania 1863 roku. Stąd sporo mebli w domu przy Kreszczatiku było wykonanych w modnych wówczas tzw. stylach historyzujących, takich neo renesansowych czy neo barokowych, poźniej nazywanych pogardliwie Zweite Renesans czy Zweite Roccoco.
Do najbardziej okazałych i zarazem niefunkcjonalnych mebli należała kopia późna bo dziewiętnastowieczna tzw. kredensu renesansowego, wysoki pod sufit, rozłożysty i potwornie ciężki, udekorowany najróżniejszymi zarzeźbieniami dziwaczny twór sztuki meblarskiej, posiadający tylko jedno malutkie wnętrze szafkopodobne i dwie czy trzy szuflady; w sumie – bardziej to była ozdobna rzeźba niż mebel użytkowy. Rychło zyskał on sobie przydomek „kurzołapki”, gdyż kurz obficie osiadał i trzymał się w licznych zakamarkach rzeźbionych kolumienek, najróżniejszych płaskorzeźb, wogóle wszelakich ornamentów.Po rozpoczęciu Rewolucji Październikowej w domu został Ojciec Rodziny z Żoną i dwoma ledwo narodzonymi córeczkami; syn – wówczas czternastolatek – przedarł się na Zachód, i dwa lata później, dodając sobie dwa lata do metryki, wziął udział jako ochotnik w wysiłku wojennym kampanii roku 1920. Po wygranej wojnie Rodzina przebywająca w Kijowie uzyskała pozwolenie na wyjazd do Polski, wszelako wolno im było zabrać ze sobą jeden jedyny przedmiot, jedną tylko rzecz.
Ojciec Rodziny myślał kilka dni, i w końcu zdecydował, że zbiorą ze sobą…kurzołapkę. Jego Żona przez chwilę nawet pomyślała, że Mąż po prostu utracił zdrowy rozum, ale że go dobrze znała, i wiedziała iż nieczęsto wykazywał durnotę, zgodziła się na to bez specjalnych dyskusji. Podróż trwała kilkanaście tygodni w wagonach nie dostosowanych do transportu ludzi, tzw. „tiepłuszkach”. Codziennie rano Ojciec Rodziny odszczypywał nożem kilka szczapek z kurzołapki, poczynając od dołu, i niecił na podłodze wagonu mały ogieniek, podgrzewając na nim, co się udało zdobyć do jedzenia; często po prostu podgrzewał czystą wodę. Wiedział bowiem doskonale, że by małe dziecko przeżyło, winno co najmniej raz dziennie dostać coś ciepłego do jedzenia czy choćby do picia, a wszak jechali z dwiem córeczkami – pannami zaledwie kilkuletnimi. I ta świadomość była powodem, iż z domu kijowskiego zabrana została właśnie kurzołapka.
Minęły lata. Dziś kurzołapka, mimo – a może dzieki utraceniu jednej trzeciej swej oryginalnej wysokości jakby „wyszlachetniała” w proporcjach, i tak dopasowywując się do obecnych gabarytów naszych M_ileś, stała sobie w pewnym niewielkim mieszkaniu w Warszawie, po likwidacji tegoż została przekazana w dobre ręce. Nadal zbiera w swych zakamarkach wiele kurzu, ale i, szczególnie kiedy zmrok zapada, bezgłośnie przekazuje swoją historię, dokładnie tak, jak czyni to wiele innych starych przedmiotów.
Wystawiając głowę z chopinowskich odmętów 😉 powiem tylko a propos kurzołapki Orma, że po moim dziadku spod Równego został tylko kawałek ceramicznej popielniczki, coś na kształt huculskiego kierpca, bardzo ładny.
I to wszystko. No, może jeszcze jedno zdjęcie.
Moja mama przeniosła to przez całą wojenną emigrację, od Rosji poprzez Uzbekistan i Dolny Śląsk do Warszawy.
Doro: rozumiem znakomicie; kurzołapka przetrwała szczęśliwym zbiegiem okoliczności, bowiem końcem lat ’30 zostala oddana „na przechowanie” na wieś. Z mieszkania warszawskiego nie ocalało nic poza wykopanym z gruzów świecznikiem w żelazie kutym przez artystę plastyka Adama Jabłońskiego, później znanego jako kierownik artystyczny (od 1953) ORNO.
ORNO to kawałek historii. Trzeba było mieć.
Został mi pierścionek, który z powodzeniem może służyć za kastet. 😉
Wspominam wyroby z dużym sentymentem.
Tak, ORNO to kawałek historii, szkoda że nie tylko nie rozeznanej ale co gorzej rozeznanej mylnie w istniejących opracowaniach w tym w pracach magisterskich na temat ORNO i jego założyciela. ORNO jest ważne gdyż była to najbardziej zaawansowana próba adaptacji i realizacji idei Williama Morrisa w warunkach w tym przypadku polskich; niestety idee morrisowskie były czy zostały uznane za będące w sprzeczności z ideami kultury i sztuki po WW II i powolny upadek ORNO datuje się od połowy lat ’50 (sic!). Idee morrisowskie były wszakże tak mądre iż ORNO trwało jeszcze kilka dziesięcioleci.
Piszę to niejako „z pierwszej ręki” – ORNO powstałe w 1949 jest moim młodszym bratem – ten sam Ojciec. Likwidując rok temu mieszkanie warszawskie przekazałem obfity zbiór prac/rysunków, dokumentów etc. „Ornaliów” do naszego warszawskiego Muzeum Narodowego, mały zespół do Muzeum Historycznego.
Rzutując zaś sprawę ORNO na płaszczyznę europejską, to pozostała po ORNO tzw. Księga ORNO (lata temu przekazana do warszawskiego Muzeum Narodowego) w której są opisy i odręczne rysunki pierwszych wielu wzorów przez ORNO wykonywanych wpisuje ORNO w kategorię takich warsztatów jak Faberge (tzw. Teki Holmstroma, Teki Bainbridge’a – czyli ocalałe i przechowywane w Anglii i w Finlandii dokładne opisy i rysunki wykonywanych obiektów) czy malutkie muzeum przyzakładowe przy firmie Georg Jensen w Kopenhadze.
A nawet, Ormie, w takich pociągach palili książki, noszone z trudem przez tysiące kilometrów. I ludzie po latach prawie płakali to wspominając.
Z innej beczki, a raczej z protestanckiego kościoła. Opowiada pastor, że młodzik, na oko 7 lat, oznajmia: „chciałbym, żebyśmy mieszkali tu, w kościele”. Miłe zaskoczenie a pytanie „dlaczego” przynosi to wyjaśnienie: „bo jak tutaj jesteśmy to tata zawsze jest taki fajny”.
Andsolu:
Przede wszystkim serdecznie przepraszam za bezmyślny weredyzm mego poprzedniego wpisu na Twój temat.
Palonio książki…miewałem w rękach same okładki niekiedy ozdobne, gdyż stronicami palono dla ogrzania dzieci w takich pociągach. Pamiętam jak lata później brano te okładki do ręki i z pamięci strona po stronie wygłaszano zawartość nieistniejących już fizycznie kart.
A „Zielona Gęś” jest dużo wcześniejsza niż Monty Python. I wcale nie gorsza.
Zawsze to samo: nasi górą, ale świat nie wie o tym. Chociaż przesadnie narzekać też nie należy: cztery literackie Noble to niezły sportowy wynik.
I jeszcze o Gałczyńskim: znacie książkę o nim córki Kiry? Bardzo ciekawa, ale nawet nie biorąc poprawek na wyprostowywanie postaci (cóż, prawo córki) nie wygląda z jej stron tak strasznie sympatyczny człowiek.
Bo zawsze mówię: nie pchać się artyście w życiorys. Brać, co daje i nie grymasić. Autonomia sztuki, ot co.
Zieloną Gęś wziął kiedyś na warsztat Kabaret Potem. Oj, działo się…
https://www.youtube.com/watch?v=p23or8tvPpE
Foma, jak Ty tak, to ja na to:
https://www.youtube.com/watch?v=NAUCzkBkCaA
No i ksiądz wszedł nawet do wiadomości BBC. Co bardzo ułatwi ataki na księży, którzy nie robią żadnych wejść i wyjść z szafy i do szafy, ale mają sensowne poglądy. I będzie prawie jak z tymi atakami rosyjskimi w Syrii, będzie można łupić kogo się zechce.
A nie mógł to zostać cichym skromnym gejem?
Na szczęście znalazłem pięknoroga … i to łagodzi obyczaje 😈
a nawet byłem oko w oko 🙄
Gdzie Ty, Irku, chodzisz?
Nie przepadam za beznogimi zwierzętami, śnią mi się w koszmarnych snach.
A grzyby były?
Ale one się bardziej boją nas. Nie wiem czy śnią. To byłby horror dla nich 😉
Grzyby jadalne tez były. Jutro sos i susz.
No to jest tak, AndSolu (20:04), jakby się zapisać do kółka łowieckiego i po 18 latach uczestnictwa w polowaniach zacząć narzekać, że myśliwi zbyt słabo realizują ideały wegetariańskie. Żenada, doprawdy. A pretensje o hipokryzję i zakłamanie ksiądz Ch. powinien przede wszystkim kierować pod własnym adresem.
Oj, Babilasie, chciałbyś, żeby wszyscy święci byli.
Vesper ma rację jego orientacja nie ma tu nic do rzeczy, wstąpił do organizacji, gdzie obowiązuje celibat i finał.
Gdyby powiedział, że odchodzi, bo nie może dotrzymać zobowiązań, to odszedłby i już.
Jemu chodziło raczej o bohaterskie upomnienie się o prawa osób LGBT.
Upiekł dwie, a nawet trzy pieczenie na jednym ogniu.
Salamanca pod pewnymi względami przypomina mi Lublin, bo oprócz normalnego uniwersytetu (jednego z najstarszych w Europie: po Bolonii i Oxfordzie, ale przed Cambridge) jest też Universidad Pontificia, który powstał w czasach frankistowskich wskutek wyłączenia katedr teologii i prawa kanonicznego z tej pierwszej uczelni, ale przez 70 lat obrósł w różne zupełnie niereligijne wydziały i kierunki.
Oprócz tego Salamanca ma dwie katedry, a w zasadzie jedną podwójną – bo gdy budowano nową, nie rozebrano starej. Stara jest tardo romanico, nową zaczęto budować w stylu gotyckim, ale skończono, gdy już barok szalał w najlepsze. Katedry stoją przy tym samym placu i są połączone wewnątrz.
Specjalnościa kastylijską jeśli chodzi o desery są tzw. yemas, czyli ciasteczka oparte o żółtka, przypominające zestalony kogiel-mogiel. Dawniej produkcją yemas zajmowały się klasztory żeńskie, które dysponowały nadmiarem żółtek – białka w czasach przedziemniaczanych używane były masowo do krochmalenia habitów i tzw. bielizny ołtarzowej (naprawdę jest taki termin, sprawdziłem w googlu). Tradycja trwa do dziś, w żeńskich klasztorach w Hiszpanii jest najczęściej specjalne zakratowane okienko, przez które siostry sisters sprzedają słodycze.
Poza licznymi pałacami, budynkami sakralnymi i uniwersyteckimi, uwagę przyciąga most rzymski z I wieku i muzeum Art Deco / Art Nouveau (niestety nie weszliśmy do środka, bo już nam kondycja siadała). Ale i tak trzeba będzie do Salamanki wrócić, więc przynajmniej jest dobry pretekst.
Za to dziś wieczorem w miejscowym kinoteatrze 'Trubadur’ (transmisja z Met). Nie napiszę, co sądzę o solistach, bo się może komuś znów urażą uczucia religijne (do Netrebko i Hvorostowskiego głównie), powiem tylko że kostiumy bardzo piękne, jakby spektakl obszywała firma Desigual (zresztą powinni się zainspirować i zauważyć, ze istnieje potężny rynek na rozmiary powyżej 44). Reżyseria uspokajająco klasyczna.
A od poniedziałku back to drudgery, jak mawiała klasyczka.
Melduję: Netrebko nie lubię, Chworostowskiego owszem, a Desigual uwielbiam! Niestety, z ich rozmiarówki pasują na mnie tylko szaliki i torebki.
Tych co zauważają rozmiary powyżej 44 po prostu uwielbiam 🙂 Jestem potężną przedstawicielką tej części rynku 😆 który jest potężny nie tylko liczbą, ale i masą swoich przedstawicieli. Oj chyba coś mi się już chrzani.
Jutro trzeba skorzystać z resztek babiego lata. Potem zapowiedziana jesienna szaruga.
Dobranoc
Zwyczajno, ja cię rozumiem. Na szczęście już mamy z czego wybierać. ale szaliczek Desiguala… zastanów się poważnie!
Kocham ich wzornictwo i kolorystykę.
Pamiętne pytanie krawca do wielkiej operowej divy:
– W którym miejscu szanowna pani życzy sobie mieć talię?
Cóż, po wspólnym występie obojga 'ambasadorów rosyjskiej kultury’ na Placu Czerwonym oraz innych politycznych gestach (zwłaszcza A.N.) tym bardziej staram się ich unikać – nie mając bynajmniej poczucia, że artystycznie wiele tracę. Znam wiele lepszych głosów… Choć w wypadku Chworostowskiego owo unikanie jest jednak o tyle utrudnione, że często występuje on w pakiecie ze świetną (m.in. właśnie z Verdim) Amerykanką Sondrą Radvanovsky.
Dzień dobry 🙂
kawa
Siła narodu tkwi w jego masie. Szanujmy rozmiary 🙂
herbata 🙂
jaka cisza, niedziela za oknem i slonce, slonce, slonce
brykam
pojde tropem Zwyczajnej, pobrykam w Tereny Zielone, mamy dzisiaj obiecane slonce, slonce, slonce 🙂
fikam
brykam fikam 😆
Dzień dobry, fiku bryku 🙂
Popieram postulat babilasa, żeby Desigual zabrał się za numery większe. We własnym dobrze pojętym interesie 😉 Płaszczyk Desiguala mam, ale guziki musiałam przesuwać…
Chworostowski pokazuje się w Met po raz pierwszy po ogłoszeniu, że jest chory, więc dostał tym większe brawa. Jeśli coś było nie tak, to ja mu wybaczam. Spotkałam zresztą właśnie Brunneta z Dywanu, który był na spektaklu (wcześniejszym, jak rozumiem) osobiście, i go pochwalił. Netrebko jest mi coraz bardziej obojętna. 😉
No dobra, co mi szkodzi. Jeśli chodzi o Netrebko, to ze zjawiskowej urody kobiety, obdarzonej intrygującym głosem, wyrosła puciata ruska babocha, śpiewająca coraz bardziej siłowo, ale za to momentami coraz mniej czysto. Zresztą akurat najbardziej przekonująco wypadła w akcie trzecim, gdzie Leonora ma śpiewać bardziej dramatycznie (bo liryki obecnie w Netrebko tyle, ile w traktorze Zetor na biegu jałowym).
Chworostowski (dzieki Nisiu i Doro za nieuleganie teroryzmowi angielskiej transkrypcji – myślałem, że to już obowiązkowe) otrzymał największe i w pełni zasłużone brawa, ale – nie oszukujmy się – z dykcją tam zawsze było nie najlepiej i z biegiem lat się wcale nie poprawia.
Nisiu z 1:25, a gdzie te ekstra rozmiary sprzedają?
U Netrebko nieczystości bywały praktycznie od początku, zwłaszcza w wyraźnie dla niej za trudnym Mozartowskim repertuarze. Słychać je nawet czasem na płytach; zapewne protegowana Walerija Abisałowicza wychodziła z założenia, że czego nie dośpiewa, to dowygląda. I tak jej widać zostało 😉
A Chworostowski istotnie powinien się raczej trzymać rodzimego repertuaru (na którym to polu ma swoje zasługi, przyznajmy), bo w operach włoskich mam nieodparte wrażenie, jakby śpiewał je nieco po rosyjsku.
I jeszcze kosmetyczna korekta do poprzedniego postu: na placu Czerwonym. Bo płoszczad’ to wprawdzie wielka, ale litera jednak mała 🙂
Dzień dobry.
Pani Netrebko, poza wymienionymi wyżej wadami, podpadła mi takim „wyskokiem” z flagą Noworosji u boku Olega Cariowa.
Angielskiej transkrypcji rosyjskiego nie znoszę, na naszym, terenie językowym prowadzi ona do wielu idiotycznych nieporozumień, a poza tym nie ma sensu, bo przecież polszczyzna jest z rosyjskim wręcz spokrewniona, bardzo bliska, a angielski to inna grupa, inne zasady, inne wszystko.]
Logika, logika, tkliwa dynamika itd.
Duże rozmiary.
Jeśli chcecie, drogie Panie połazić po sklepach, to osobiście polecam Kapp Ahl, mają ładne rzeczy, a w dodatku ich duże ciuchy nie nazywają się nienormatywne albo jakoś tak, tylko X-cellent. Od razu człowiekowi lepiej, kiedy robi za ekscelencję, nie za wybryk, grubasa itd.
W Warszawie chyba jeszcze H&M, trzeba popytać w galeriach.
Osobiście zaopatruję się w ubranka internetowo. Jak już się zorientujemy, który rozmiar nosimy (wg niemieckiej skali), to zamawiamy bez obaw, zresztą można zwracać w ciągu miesiąca.
Cellbes (ma wszystko w rozmiarach od 34 do 64)
http://www.cellbes.pl/?gclid=CL2v5-PlqMgCFYLOcgodYaoKvA
Halens – ma sporo dużych:
http://www.halens.pl/?gclid=COrfqYPmqMgCFcT3cgodjTcMwA
Halens i Cellbes to chyba dawne Quelle, w każdym razie jeden organizm.
Bonprix = tańszy, jak nazwa wskazuje, też ma sporo dużych
http://www.halens.pl/?gclid=COrfqYPmqMgCFcT3cgodjTcMwA
Jest jeszcze Ulla Popken, ale ona ma dość brzydkie wzornictwo. Osobiście najbardziej lubię Cellbesa.
Zamawianie wszędzie jest proste, aż za proste, bo chce się kupować. Jak już raz coś kupicie, zaczną wam przysyłać katalogi pełne pułapek na kobiety. Wpadam w nie czasami. Ale generalnie to świetne rozwiązanie i bardzo je lubię, zwłaszcza że kulawa jestem, więc chodzenie to żadna przyjemność, no i nie znoszę jazgotliwych galerii.
Szopen – kameralnie
Nokturn, op. 09/02
http://www.classicalguitardelcamp.com/viewtopic.php?f=102&t=68883
gra w domu bezpretensjonalnie kompozytor i koncertujący gitarzysta Denian Arcoleo
Niektórym/wielu (?) z nas Szopen kojarzy się blisko z gitarą hiszpańską (klasyczną), mimo iż sam nie grał ani nie komponował na gitarę. Był wszakże blisko i w Polsce i w Paryżu z muzyką gitarową, z naszymi i nie tylko z naszymi wirtuozami, kompozytorami etc. A gitara hiszpańska byla popularna w Polsce bodaj od czasów epopei napoleońskiej…
Trudno mi coś powiedzieć o ciuchach i ich najpożądańszych markach, skoro do wczoraj nie miałem bladego pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak Desigual; ale w kwestii transkrypcji rosyjskich (tudzież innych słowiańskich) nazwisk zgadzam się z Nisią w rozciągłości. Próbuję nawet od jakiegoś czasu propagować niezangielszczone wersje na zaprzyjaźnionym blogu :-), na razie jednak bez większego powodzenia. Chyba więc dam za wygraną: jak ludziska wolą mieć Shostakovicha, Oistrakhów czy Zhukova (marszałka lub pianistę), to niech sobie mają…
Och, tak, Ścichapęku (Shtihapenk???), zwłaszcza Szostakowicz zangielszczony lub Czajkowski wyglądają idiotycznie, bo to rdzennie polskie nazwiska. Ja się wychowałam na Ojstrachu i Puszkinie i tak już, nieugięta w logice, zamierzam pozostać.
Bardzo śmiesznie jest, kiedy np. młodzi prezenterzy, nie znający rosyjskiego, czytają nazwisko, dajmy na to, Belkov, podczas kiedy facet jest Biełkow i spokojnie możemy to napisać naszymi znakami. Ciekawe co by zrobili z angielskim Sałtykowem-Szczedrinem…
A pies pogrzebany jest w tym, że Anglicy nie oddadzą w swojej transkrypcji dokładnie rosyjskiej wymowy, a my owszem, zapiszemy rosyjskie słowa bezbłędnie i precyzyjnie.
Mam wrażenie, że stosowanie tej, bezsensownej u nas, transkrypcji, wynika z polskich kompleksów, nawet nieuświadomionych. W dzisiejszych czasach Anglia jest o wiele bardziej światowa niż Rosja. Hiacynta Bukiet przesyła ukłony.
Z tego cyklu: dawno temu lektor w radiu z pianisty Emila Gilelsa zrobił był nawet tajemniczego Dżajllsa 👿
A kompleksy, Nisiu? Owszem, choć dotyczą one zapewne i samych Rosjan (Bułgarów itd.), którzy się przerabiają na angielską modłę – mimo że często mieszkają (czy przynajmniej pomieszkują) w ojczyźnie…
Ścichapęk kłania się wzajemnie i nisko.
Przy okazji, mam to za tragedię narodową, której pełen wymiar objawi się dopiero w jakiejś przyszłości, że w całym pokoleniu tylko wyjątkowe jednostki znają jako-tako rosyjski, jak gdyby to była jakaś fantazja osobista w stylu skoków narciarskich.
Dobry wieczór
Szczerze podziwiam Was wszystkich, którzy z własnej nieprzymuszonej woli, a wręcz z wielką przyjemnością oddają się słuchaniu uczestników Konkursu Szopenowskiego.
Czuje moje serce, że od jutra do tego elitarnego grona dołączę i ja. Że dobrowolnie, to już nie powiem. Niemniej jednak stanie się to nieuchronnie.
Dwójka jest na nasłuchu, ale w każdej chwili można przerzucić na inną stację np. Radio Lublin. Też ciekawe 😈
Z Kociarni:
„yvo-margot
2015/10/04 21:34:01
Dziś imieniny Kingi. Owcarek Podhalański pisze: „Bobicek wprowdzie juz po Niebieskik Holak wędruje, ba to przecie nie powód, coby o jego imieninak zabocować. Dlotego w te niedziele wznieśmy Smadne Mnichy do wierchu i zawołojmy tak, coby jaz na tyk Niebieskik Holak słychać było: Zdrowie Bobicka!”
Ja już wzniosłam, zawołałam i teraz Was zapraszam :)”
Nie będę ostatnim, który w takiej intencji napije się malinówki.
No pewnie, któż by odmówił!
Owczarek to dobry przyjaciel.
Za Bobika!
Widzę, że trzeba poszukać jakiegoś liquoru. Ale mi się smutno zrobiło…
Dzięki Nisiu za wpis o ubrankach, bardzo się przyda.
Padam na nos po długim spacerze z Psiną po lesie. Psina, okazuje się, znakomicie znosi jazdę autem, otwiera to przed nami nowe perspektywy turystyczne.
Dobranoc
Dobry wieczór,
przepraszam, że psuję.
Imieniny Kingi są 24 lipca, co stoi też w kalendarzu
PA
Za pamięć o Kindze można się lekko napić 4 października, i 24 lipca, i każdego dnia, który przyjdzie nam do głowy. Bo nie o datę w tym wszystkim chodzi najbardziej.
Gdyby się szanowna Frekwencja zechciała zbadać, to znam dobry adres.
Wyszło mi, że mam po drodze z PO, albo SLD, a do PiS – -10
Tzn. konkretnie ze zjednoczoną lewicą.
Bo u Owczarka są zawsze czwartego października (św. Franciszka z Asyżu) imieniny wszystkich zwierząt bywałych kiedykolwiek w Budzie i zawsze są w tym dniu imiennie przywoływane.
Dlatego ten toast i wspomnienie Bobika.
Będzie wspominany zawsze.
Babilasie, w tym wypadku to chyba raczej (niekoniecznie szanowna) Niefrekwencja powinna się dobrze przebadać!
Ja też Ci dziękuje, Nisiu.
Kupiłam tam parę razy coś niecoś i większość rzeczy oddałam ludziom.
Niewymiarowa jestem pod każdym względem, a duża stopa nie oznacza, że ma straszyć mnie i okolicę.
Tu jeszcze kupowałam, mają duże rozmiary:
http://www.laredoute.pl/pplp/100/cat-201.aspx#shoppingtool=treestructureflyout
Ja musze ubranie, ktore chce kupic zobaczyc w naturze, dotknac i przymierzyc, a i jeszcze odnosze czesc do sklepu po ponownej przymiarce w domu.
Wlasnie wrocilam ze sklepu z nareczem…
Szykuje sie do podrozy, wiec na razie:
https://www.youtube.com/watch?v=T5KYZ2F9IRs
Trzymam kciuki za wybory pazdziernikowe w Kanadzie i w Polsce.
Bardzo ciekawie i otwarcie mowi w Wyborczej Kamil Sipowicz o swojej depresji.
Lubię takie zabawy. Najlepiej mi z Nowoczesną, potem SLD i PO, nawet z Korwinem mam odrobinkę po drodze. Tylko z Pisem -20.
Tradycyjnie – nie mogę spać.
Paradoksie, a mnie wyszło, że najbliżej mi do .Nowoczesnej, prawie 50%, potem długo nic, wszystkie pozostałe od 5-15%, prawie po równo, a PIS -7,5. Bardzo mnie to zaskoczyło, bo chyba nie znam programu PO, myslałam, że będą bliżej mnie. Już kilka dni temu postanowiłam, że będę głosować na .Nowoczesną, więc ten wynik tylko utwierdza mnie w przekonaniu.
Czy sądzicie, że ten barometr jest rzetelnym miernikiem czegokolwiek?
Króliku, jaki piękny jazzzzzzz
Hmmm, u mnie wyszło PIS: -31,3. A ja tak bardzo chciałem zagłosować na „Jarosława – Wolskę zbaw, zęby wstaw”…
Protestuję, to nieprawe i niesprawiedliwe!
Dzień dobry 🙂
kawa
.herbata 🙂
szeleszcze (wlasciwie szykuje sie 🙂 )
brykam
brykanko fikanko
brykam fikam 😀
Irku, malarskie te Twoje kawy ostatnio, fajnie 🙂 🙂
uleglem i wynik mam:
Lewica 49,5
Razem 41
.
.
.
.
PiS -12,9
KORWiN -24,6
wiec potwierdza sie, rys lewak 😆
bryku
fiku
fikanko brykanko
🙂 🙂 😀 😀 😆
Dzień dobry
Irek dziś serwuje kawową wieżę Babel. Czyżby coś przewidywał?
wskazowka na poniedzialek (i nie tylko):
https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xta1/t31.0-8/12113377_944832815563258_1052435147220470584_o.jpg
do „dobry adres” babilasa, stary komentarz Wyborczej:
https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xft1/t31.0-8/11834796_922014371178436_2468072768123962667_o.jpg
🙂 🙂 😀
brykam fikam 😆
Zwyczajna
Mam wrażenie, że z tą znajomością programu jakiejkolwiek partii nie jest tak prosto. I to wrażenie rozciąga się nawet na aktywnych działaczy partyjnych. Oni sami chyba nie do końca wiedzą, jaki tak naprawdę jest program ich organizacji. Poza jednym. Dorwać się do władzy, a potem się zobaczy.
Też się poddałem
Nowoczesna +40,2
PO i Lewica +23,8
Pis – 7,5
Dzień dobry!
To było też moje największe zdziwienie, Zwyczajno. Uważa(łe)m, że PO jest moim naturalnym i oczywistym wyborem, a tu się okazało, że wcale niekoniecznie. Ale przynajmniej okazało się, że moja niechęć do PiS nie jest wcale irracjonalna, tylko merytoryczna.
Dzień dobry. Mnie jest najbliżej do Partii Razem, w następnej kolejności do SLD. PO gdzieś w środku. PiS i KORWIN na przeciwnym biegunie. Tak jak się spodziewałam.
Nie pasuję do nikogo 😉
MałgosiaW
Czyli trzeba dla Ciebie wymyślić nową formację. Albo startuj od razu na prezydenta.
Świat nie jest prosty jak cep.
Te pytania zostały sformułowane na takim samym poziomie prawie, jak w niedawnym referendum.
Każde z zagadnień ma wiele uwarunkowań i od szczegółów zależy, czy rozwiązanie jest do przyjęcia.
Też mi wyszła Nowoczesna, ale ja mam bardzo wiele zastrzeżeń do Petru, a najważniejsze, że nic nie wiem o ludziach w jego partii.
Na Filipów z konopi nie oddam głosu. Walnie się przyczyni do powrotu PiS.
Jestem już zmęczona tą trwającą cały rok kampanią.
Niech to się wreszcie skończy.
Uprzejmie zauważam, że chaos i nieuporządkowanie coraz szerzej wchodzi w nasze życie. Już nie tylko Anna Grodzka oraz ksiądz z narzeczonym, ale i przedmioty codziennego użytku przestają być tym, czym się wydają. Otóż banalna podstawka pod doniczkę, nie bacząc na to, że prezydent nie podpisał, uzgodniła sobie płeć i stała się podstawkiem. Optymistyczne jest to, że ludność odniosła się do tej zmiany z pewną nieufnością i podstawka transwestytka musiała istotnie przemyśleć swoją prawdziwą wartość aby znaleźć nabywców.
Podstawek (od zawsze męski) też istnieje. Ale w świecie kultury, a nie upraw doniczkowych. Choć akurat łacińskie słowo cultura w swoim podstawowym znaczeniu odnosiło się do uprawy roli.
Też jestem zaskoczony, moje wyniki to
.N – 46.4
Lewica i Platforma – po ok. 23
PiS – -6.3
A ja myślałem że jestem – jak dotychczas – za Platformą…
Wychynąwszy znów z Chopina (przerwa obiadowa) spróbowałam się z barometrem, ale nie mogłam jakoś znaleźć tych procentów, więc sprawdziłam bezpośrednio w pytaniach, na ile z kim się zgadzam. Nowoczesna, a zaraz po niej ZL i PO. Reszta w tyle. Czyli niespodzianek nie ma.
Gdyby był inny moment historyczny, zagłosowałabym na tę Nowoczesną. Ale stwierdziłam, że chyba jednak muszę na PO. Może następnym razem, kiedy niebezpieczeństwo średniowiecznych rządów minie…
Zawsze myślałem o sobie, że osobnik i outsider, a tu się okazuje, że 40% razem.
A pytania guuupie. Czy nie da się zrobić pytań o to, co naprawdę jest ważne w życiu społecznym? A tu tylko stare PiSowo-kościelne dylematy w stylu „abortowałbyś czy tylko trochę”.
Babilasie, u mnie mówiło się podstawek – np. na spodki od filiżanek. Słownik mówi, że Wielkopolska tak miała. Znaczy, dla mnie to nie gender, to normalka…
Jak ktoś jest trochę w ciąży, to aborcja też musi być tylko trochę.
Od kilku dni wyrzuca mnie do przedpokoju. To okropne jest!
dywagujący partia Razem to zjednoczona prawica, więc nie jestem pewna, czy jesteś taki lewicujący, chyba że partie mają co innego w nazwach, a co innego w programach.
O tych programach partii i sondażu to tak myślę: sondaż był oparty na tych programach, które są publicznie głoszone, na sformułowaniach, które są w obiegu publicznym, więc każdy ma jakieś znaczenie przypisane takiemu hasłowemu sformułowaniu. W sondażu ujęto te zagadnienia, które partie różnicują. Jest zapewne wiele zagadnień, ważniejszych niż pytania z sondażu, ale dla których wszystkie partie mają podobne stanowisko: np. należy rozwijać gospodarkę.
Zwyczajno, skąd przekonanie o tym, że Razem to partia prawicowa?
Siódemeczko Oczywiście, że nie wiemy wiele o tych ludziach z .Nowoczesnej, ale oprócz tych, którzy już rządzili nie znam również kandydatów innych partii, którzy startują po raz pierwszy. .Nowoczesna ma dobrze przygotowany portal wyborczy, tam możesz znaleźć życiorysy tych, którzy startują w Twoim okręgu (wszystkich innych z .N też). Dla mnie ważne jest, że są to ludzie stosunkowo młodzi, dobrze wykształceni, bardzo często również za granicą: czyli klasyczna partia wykształciuchów, ale powiązanych z realną gospodarką.
Czy pisząc o „momencie historycznym” masz Doro nadzieję, że PO ma jakiekolwiek szanse przegonić PIS w tych wyborach? Jeżeli tuż przed wyborami zacznie im słupek rosnąć, to też na PO zagłosuję, żeby nie zaprzepaścić ostatniej szansy. Ale jeżeli różnica będzie się utrzymywać na poziomie 10% to zagłosuję na .Nowoczesną, żeby było trochę nowych posłów na odpowiednim poziomie w Sejmie. Wydaje mi się, że każdy głos oddany „nie na PIS”, lecz na inna partię, któa do Sejmu wchodzi, osłabia reprezentację PIS w sejmie. Czy się mylę?
Vesper Szukałam „Partia Razem” w internecie i tak mi wyszło. Prawdę mówiąc nic o nich nie wiem, poproszę o źródła to się szybciutko dokształcę, żeby głupstw nie pisać.
…i głupstw nie myśleć.
każdy głos oddany „nie na PIS”, lecz na inna partię, któa do Sejmu wchodzi, osłabia reprezentację PIS w sejmie.
Nie jest to takie oczywiste. Jeśli głos ten zostanie oddany na partię, która nie przekroczy progu wyborczego, to niestety nie osłabi reprezentacji PiS. Zbyt duże rozproszenie głosów na ugrupowania stanowiące niePiS też pracuje na korzyść PiS.
Program Partii Razem:
http://partiarazem.pl/program/
Czyste, nieco naiwne, bardzo ideowe lewactwo 😉
Już znalazłam materiały programowe Partii Razem i faktyczne, LEWICA. Przepraszam Dywagujący LA jesteś bezsprzecznie lewicujący, a ja trochę lewitująca chyba, bo nie wiedziałam dotąd o istnieniu tej partii.
.Nowoczesna na pewno wejdzie do Sejmu, tak pokazują wszystkie sondaże, więc głos mój nie będzie zmarnowany. Nie wygra, ani w tych, ani w następnych wyborach, bo tego typu partie nie sięgające do populizmu raczej rzadko zdobywają władzę. Natomiast mogą odegrać ważną rolę w sejmie i w polityce jako tzw języczek u wagi. Przykład PSL – zawsze w mniejszości, ale jednak często trzeba było się z nimi liczyć przez ostatnie ćwierć wieku.
Dziękuję Vesper, też to znalazłam 🙂
Podkusiło mnie, zajrzałem tam, gdzie nie powinienem (frondelek) i zapoznałem się z listem, który bliżej mi dotąd nieznany ksiądz Węgrzyniak napisał był do księży homoseksualistów. List zawiera dość (oględnie mówiąc) ciekawe argumenty, na przykład:
Jak to było z tym zstępowaniem i odnawianiem?
O co mu chodzi, że partner powinien ryzykować zajście w ciążę?
Odeszlam na troche od kompa i poczytawszy stwierdzam, ze zhadzam sie z vesper. Rozne sa sondaze, jesli chodzi o Nowoczesna, niestety 🙁
co za jesien 🙂 cieplo, slonecznie, balkonowo 😀 zaczyna tez byc jesiennie kolorowo
przeczytalem calego Wegrzyniaka, ma racje babilas, ciekawe argumenty (bardzo ogolnie mowiac)
przeczytalem tez zalinkowany (dzieki vesper 🙂 ) program Partii Razem, i zgadzam sie Czyste, nieco naiwne, bardzo ideowe lewactwo
LUBIE TAK 😆
pprzeczytalem tez „Główne założenia programowe stowarzyszenia Nowoczesna”, maja dwie dekleracje ktore tez lubie 🙂 🙂
-reforma systemu opieki zdrowotnej, równy dostęp dla wszystkich, niezależnie od dochodów, miejsca zamieszkania i stanu zdrowia
-budowa społeczeństwa obywatelskiego
bywa 😀
dla frakcji po niemiecku i po polsku 🙂
http://www.helbig-mischewski.de/maaz-zarys-pl.pdf
https://www.freitag.de/autoren/christian-fueller/das-ist-keine-ehrliche-reaktion
pstryk
Bardzo ciekawe i (jak sądzę) zrównoważone uwagi na temat obecnego papieża.
Babilas, Andsol
A co księżom heteroseksulanym stoi na przeszkodzie, żeby uprawiać bezpieczny seks? Bez ryzyka zajścia w ciążę? Mają to podobno wypraktykowane i w stu procentach pewne. Podobno wystarczy termometr. Więc, panowie w sutannach, niech raźno posuwają termometry.
Zwyczajno, nie chodzi o przegonienie PiS, tylko o ilość posłów, których otrzyma w przypadku odebrania PO głosów przez różne małe grupy, które jeszcze na dodatek nie wejdą do sejmu.
Sposób liczenia głosów metoda D’Hondta faworyzuje duże ugrupowania w tym bardzo premiuje zwyciężcę.
Gdyby jakimś cudem weszły do sejmu Lewica, Nowoczesna, PO, PSL i PiS, a głosy PiS miał 40% to będzie miał większość w parlamencie i spoko rządzi.
A nawet gdyby nie dostał większości, a pozostałe partie chciały zawiązać koalicje rządową, to Duda i tak desygnuje PiS.
To będą słabe opozycje i możliwe, że przyłączą się niektórzy do PiS.
Ciąg dalszy raczej znany.
No tak, na wszelki wypadek zbadałem się ponownie (tym razem dłużej się namyślając) owym wykrywaczem politycznych powinowactw. I wprawdzie z wynikiem 43.8 znów nie udało mi się przebić najnowocześniejszych, ale za to w pisich sympatiach jeszcze mi urosło (do -37.9); ktoś mógłby nawet złośliwie skomentować, że pewnie szedłem tu na rekord (skoro gdzie indziej nie wyszło).
Nowoczesność nowoczesnością, ale w końcu zrobię zapewne to, co Siódemka i Dora, czyli wezmę udział w stołecznym plebiscycie jedynek – poglądy odkładając na bok, na lepsze czasy. Przykre, ale skoro jest mus…
A w sprawie zmaskulinizowanego podstawka wypada może dodać do słusznej uwagi Nisi, że o ile starsze słowniki (na czele z Doroszewskim) istotnie ograniczały go do sfery – by tak rzec – instrumentalnej, o tyle te nowsze odnotowują już istnienie rzeczonego obok tradycyjnej podstawki – i w tym samym znaczeniu – choć pana podstawka kwalifikują właśnie jako regionalizm (w większości źródeł – poznański, co potwierdza Nisia; niektóre dodają jeszcze regiony wschodnie i Małopolskę).
Więc my tu w stolycy rzecz jasna tak nie mówymy 😀
Ja bardzo proszę nie pisać o księżach posuwających termometry, kiedy piję kawę i nie ma mnie kto walnąć w plecki!
Ja też, przy całej mojej sympatii do Nowoczesnej, czuję się zmuszona zagłosować na Platformę. Po pierwsze, obiecałam poprzeć jednego kandydata, obiektywnie świetnego zresztą, po drugie – nie widzę nikogo interesującego w szczecińskiej Nowoczesnej. Przeciwnie, tutejsza jedynka niefajnie się kojarzy z jakąś aferą dziennikarską.
Ot, życie.
Studio Opinii prosi o rozpowszechnianie wiadomości o istnieniu Raportu Gęgaczy.
http://studioopinii.pl/raport-gegaczy-3/
Piechociński chce być premierem rządu PO-PiS-PSL. 😆
Chyba się czegoś nawąchał.
Nasza firma „Fajny Miś” rzuca na rynek woreczki hibernacyjne (wytrzymałość z komfortem na 4 lata) w wymiarach Xcellent, Dcent (nazwa, nie cena) oraz NaStoLatek. Dla wielodzietnych rodzin upusty, wprost do jaskini.
Składnia nienachalnie akademicka, powiedziała jedna dowcipna pani o wypowiedziach prezydenta Wałęsy.
Cóż, Siódemka (18:38) ma rację: system d’Hondta oparty jest o regułę wyłożoną w Ewangelii według św. Mateusza (25:29) Bo każdemu, kto ma, będzie dane i będzie miał w obfitości; a temu, kto nie ma, zabrane zostanie nawet to, co ma.
Andsolu, cztery lata to za mało. Ostatnio prezes zapowiedział, że spokojnie może porządzić 20.
Taki Tusk dwie kadencje, to genialny inteligent żoliborski co najmniej dwa razy tyle.
Dlatego ja poproszę model Nastolatek w wersji dla małżeństwa z dzieckiem, kotem i rybkami.
I jeszcze hortensje.
A może byśmy ufundowali jeden NaStoLatek? I jakoś zwabili tam Polskęzbawa?
Wic od widza Szkła Kontaktowego:
Mówi nietoperz do nietoperza: Na stare lata najbardziej się boję nietrzymania moczu.
😆
Dzień dobry 🙂
kawa
… i wstajemy z kolan 😈
herbata 🙂
brykam
bezslonecznie, nietoperzowo, trzeba wziac parasol 😉
fikam
malzenstwo Obama ma wziecie, czy wiadomo jak dluga byla kolejka za kulisami? 😉
brykam fikam
mimo wszystko Tereny Zielone 🙂 🙂 🙂
co ma w sobie, co obiecuje Nowoczesna, ze ma takie tu poparcie?
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 na wtorek 😀
pan Kaczynski Jaroslaw
Wywiad dla Głosu Szczecińskiego z J.Kaczyńskim : fragment dotyczący pomnika L.K: ” Czy chciałby pan, żeby w Szczecinie powstał pomnik Lecha Kaczyńskiego?
– Oczywiście, że chciałbym. Chciałby, żeby taki pomnik powstał też w Warszawie i wielu innych miejscach. Jestem przekonany, że mój brat na to zasłużył. Był pierwszym prezydentem Polski, który nie miał przeszłości związanej z poprzednim systemem i pierwszym prezydentem Polski – choć mam nadzieję, że nie ostatnim, gdyż teraz jest Andrzej Duda, który zabiegał o polską podmiotowość. Mój brat nie wykreślał z przemówień wszystkiego, co było niemiłe dla Niemiec i Rosji, choć było to prawdziwe. Telewizja Republika pokazała niedawno maszynopis wystąpienia prezydenta Komorowskiego, z którego wynika, że on tak postępował przy autoryzacji swoich wystąpień.
Leszek w sposób konsekwentny, przemyślany i sprawny – wbrew temu, co mu zarzucano, wśród strasznych nań ataków – doprowadził do tego, że Polska odzyskała podmiotowość. Leszek umiejętnie lewarował pozycję naszego kraju w górę. Umiał to robić. Niestety nikt przedtem i nikt potem tego nie potrafił. Tylko w polityce wschodniej, przyznaję, pewne zasługi miał Aleksander Kwaśniewski. Natomiast następca mojego brata, Bronisław Komorowski, nie miał żadnych zasług. Przykro mi, bo poznałem go jeszcze w czasach opozycji PRL-owskiej, kiedy z Aleksandrem Kwaśniewskim byliśmy po różnych stronach barykady.”
swietna wiadomosc (do tlumaczenia Chrome 🙂 ) :
http://www.zeit.de/digital/2015-10/facebook-eugh-erklaert-safe-harbor-abkommen-fuer-ungueltig
Wygrał. I co, Rysiu, mieszkańcy Europy zrezygnują z Facebooka i Google?
nie, oczywiscie ze nie, ale ochrona przed szpiegowaniem nas powinna byc.
szperam w sieci informacje o Nowoczesna, to jest fajne 🙂 🙂
https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xpt1/v/t1.0-9/12096559_540461536108772_6460102346376571111_n.jpg?oh=c5b65e66f1f4625145a433198432d0f6&oe=56A57D32
Rysiu, jak się ma marne szanse na rządzenie w najbliższej przyszłości to można snuć różne wizje-marzenia.
Zresztą, co ja gadam, teraz trwa przecież licytacja, kto piękniejszą, bardziej fantastyczną bajkę opowie.
Siódemko (14:19), pamiętam lekturę 'Dzienników’ Kisielewskiego i wpis z czerwca 1968 zawierający zdanie: „Jeden Mazowiecki rozsądnie spokojny, tyle że zbyt przejęty personalną walką o władzę. Po co mu to — toć on rządził nie będzie!„
Babilasie, ale on nie obiecywał gruszek na wierzbie, wręcz przeciwnie, aż zasłabł biedak z przejęcia i wysiłku.
A na podczas jego mszy żałobnej w katedrze jacyś ludzie zakłócali uroczystość na Placu Zamkowym.
Dzień dobry.
Czytam Jerzego Kisielewskiego(„Pierwsza woda po Kisielu” Historie rodzinne.).
Fragment o obozie wojskowym w Bartoszycach dla studentów szkół artystycznych, w którym uczestniczyli m.in. Wacław Kisielewski i Marek Tomaszewski, od dwóch lat grający w duecie. Pianino w jednostce było jedno. Grali więc na zmianę lub na cztery ręce. Recenzja jednego z dowódców:
„ Bardzo nieźle, żołnierze, całkiem bardzo nieźle! Równo gracie, jakby jeden grał. I tak właśnie trzeba grać! Jak skończycie studia, macie szansę na pracę w wojsku.” 🙂
Mar-Jo — to jest ulubiona estetyka nie tylko wojska, ale i szkół. Jak milczą, wszyscy równo mają milczeć. A jak mówią, to nie tylko unisono, ale najunisoniej na świecie.
O „bezpiecznym porcie” dla niefrakcyjnych:
http://di.com.pl/facebook-google-moga-miec-klopot-z-przekazywaniem-naszych-danych-do-usa-wyrok-trybunalu-ue-ws-safe-harbour-53351
Przyznali się!
http://wyborcza.pl/1,75477,18980019,telewizja-dozd-rosyjscy-naukowcy-skonstruowali-generator-wytwarzajacy.html
transport waaadzy
Ciekawe, czy będą kiedyś transportować lechy i … 🙄
Widzisz, Nisiu, a wszyscy mówili, że Maciorka wariat. 😉
Irku, ciekawe gdzie złożą wszystkie pomniki Lecha K., które mają stanąć w każdym mieście wg. zamysłów jego brata.
Teraz to się na wyprzódki rzucą stawiać monumenty. Czekam na największy. Ach, już widzę te dzieła oczami wyobraźni, prawie się doczekać nie mogę.
sztuczna mgla do maskowania, wynalazek na Nobla, jak bedzie dzialac oczywiscie
Siodemeczko, pomniki brata blizniaka maja zdobic skwery, place, parki i co sie da, a da sie duzo wiec nie beda skladowane nigdzie tylko podziwiane i juz 🙄
Tetryku, dziekuje za linke. generalnie taki wazny wyrok, a bez echa w krajowych mediach, TTIP u bram i tez malo o tym
bywa
wtorkowo pstryk 🙂 😀
i przypominam jeszcze:
https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xta1/t31.0-8/12068836_1177169428963715_4087845794023212298_o.jpg
Poprawniej jest: „przez szkoły urządzone przez rodziców ucierpią dzieci”.
Ale, Rysiu DLO, chodzi mi o składowanie po epoce brata bliźniaka.
Irek pokazał, że granitowe persony PRL składowane są w Muzeum Zamoyskich w Kozłówce, mnie ciekawi gdzie pomieszczą te wszystkie pomniki LK, kiedy przyjdzie na nie pora usuwania.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry 🙂
No i mam zagwozdkę! Czy kawa od Irka jest filozoficzna, depresyjna czy nudystyczna? 🙄
Jagoda, wyraża wszystko 😈
z katalogu: Piotr Łukanienko ” Poranna kawa”
Artysta, tworząc obraz, posługuje się językiem malarskim. Słowami można opisać zbliżoną opowieść lub przybliżyć sposób odbioru dzieła. Lecz czy możliwe jest wierne tłumaczenie – i czy w ogóle jest ono potrzebne?
Co autor chciał wyrazić przez obraz „Poranna kawa”? Prawdopodobnie zamysłem twórcy była rozbieżność życia od ludzkich snów i życzeń. Mężczyzna zamyka oczy przed szarością i prozą nadchodzącego dnia. Jego życiowa partnerka myślała, że każdego dnia będzie dostawała kawę do łóżka. Jednak rzeczywistość okazała się inna i kobieta odwraca się od niej – donikąd.
Stolik jako przedłużenie mężczyzny lub mężczyzna jako przedłużenie stolika. Może na obrusie nic nie ma? Może kawa i kobieta istnieją tylko w wyobraźni postaci?
A być może artysta chciał powiedzieć coś zupełnie innego.
Dzień dobry
Siódemeczko. Jak to gdzie? Jest takie miejsce na Żoliborzu. Willa wraz z działeczką. Będzie jak znalazł.
http://polska.newsweek.pl/jaroslaw-kaczynski-i-instytut-lecha-kaczynskiego,artykuly,371686,1.html
Dzień dobry.
Dzwoniła Żenia.Miała straszny sen. Zwiedzała Estonię z Putinem! Ostatnie zdanie Jej komentarza:
„Dobrze, że to nie Tobie ten sen się przyśnił”. 🙂
(Jak wszyscy wiedzą, niezła ze mnie czarownica). 🙂
herbata 🙂
szeleszcze 😀
brykam
od switu: Freud, mara nocna (biedna Żenia) i izba pamieci bardziej zasluzonego brata blizniaka
wole jesien
🙂 😀
brykam fikam
Siodemeczko, a czy przyjdzie pora usuwania? moze……. 🙄
czy przyjdzie pora usuwania?
Przyjdzie na pewno! Ciekawość tylko, kto nam wtedy będzie ochładzał stosunki dyplomatyczne? Może Gruzja?
Z mojego miasta:
„Kandydaci Kukiza chcą ministerstwa gospodarki wodnej i kanału Odra – Dunaj”.
Ja – trzymając się konwencji – poproszę o ścieżkę rowerową do Nowego Jorku.
Mar-Jo 🙂 🙂
propaganda, a co tam….
https://www.youtube.com/watch?t=29&v=14AQ_EiNIxM
Rysiu 😀
Z jednej strony wzruszające, a z drugiej straszne, ze trzeba takie rzeczy mowić.
Kukiz jest fiśniety, ale gospodarka wodna u nas leży i kwiczy, a mogłaby i powinna zakwitnąć jak róża wonna.
Zdumiewająca kariera słowa „konsolacja”. Styp się nie urządza, stypy są plebejskie, a może nawet komusze – teraz urządza się konsolacje. A przecież i stypa ma łacińskie korzenie etymologiczne (staropolska i prasłowiańska była jakoby „strawa”) – ale i tak przegrywa z „konsolejszn”.
A ja byłam niedawno na najzwyklejszej stypie. Więc nie wszędzie konsolacje. Jawohl.
PA, zrób coś ze mną, proszę, bo się załamię! Od kilku dni za każdym wpisem wywala mnie do poczekalni… 👿
Nigdy nie słyszałam o konsolacjach. To jakaś nowość. Do nas jeszcze nie zawitała.
To bardzo spolszczone słowo, już przed laty śpiewano u nas: „I can get no konsolejszyn”.
Zapraszam na stypę, to jakoś okropnie brzmi, Babilasie. Co za ponury temat podjąłeś.
Jakoś trudno mi sobie wyobrazić biesiady na cmentarzu, o których pisała Kinga.
Nie, Vesper, w Warszawie to jest stare słowo.
Ręce mi opadły:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,18987863,wloski-ksiadz-w-programie-na-zywo-dzieci-czesto-sa-wspolwinne.html?lokale=local#BoxNewsImg
Łudziłam się, że tylko w naszym grajdole zdarza się takie myślenie. To by się jeszcze dało jakoś wytłumaczyć latami zacofania cywilizacyjnego i łudzić, że wraz z rozwojem będzie lepiej. Ale proszę. Inna rzecz, że reakcja na te słowa we Włoszech jest różna niż w Polsce, ale to jednak temat na zupełnie inną opowieść.
Też byłam wstrząśnięta.
Czasami starszym panom puszczają hamulce moralne i tracą kontrolę nad zachowaniami, ale ich wywody – tego włoskiego i Michalika – są identyczne, z tego wnoszę, że to jakaś nieoficjalna, a obowiązująca wykładnia.
Dziadygi, które nie mają własnych dzieci, uważają, że pedofilia jest usprawiedliwiona, bo dzieci się do nich tulą i prowokują.
Może to i dobrze, że zdejmują maski.
Nie chciałbym, żeby wyszło, że paniom rzeczone hamulce nie puszczają.
Też, oczywiście, ale za dzieci się raczej nie biorą.
Dobry wieczór 🙂
Powoli będę z powrotem. Przez parę dni próbowałam nie widzieć, nie słyszeć. Dłużej się nie da.
Wróciłam do rzeczywistości dzięki Trybunałowi Konstytucyjnemu.
Vesper, Siódemeczko, nic mi nie opadło. Ci panowie tak mają.
Doczytałam. Fruwały tu światowe kultury wysokie. My też byliśmy wysoko, ale całkiem inaczej 😉
mt7, ach, gdyby tak Chucky przytulił się do niego i nie popuścił…
Utkłam???
Pewnie że utkłam.
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1655460754699686&set=p.1655460754699686&type=3&theater
Ja kiedyś znałam takie dziecko jak ten Chucky.
Zgroza, wszyscy się go bali, bandyta, prawdziwy potwór.
Bali się go wszyscy dorośli.
Nie jestem pewna, czy nie trafił do milicji, jak dojrzał.
Chyba nie rósł, ale nie jestem pewna, bo wyprowadziliśmy się stamtąd.
Umysl ludzki potrafi tak zostac zmanipulowany jak zajdzie potrzeba. Pedofilom czesto wychodzi na to ze robia tym dzieciom pewna przysluge. Ale wystarczy popatrzec na Maciarewicza… jakimi meandrami myslenie wedruje i do jakiej ekwilibrystyki mozna je zmusic, kiedy tak wygodnie…
Dzisiaj w naszym domu pustawo, bo nasz Starszy Pies musial zostac uspiony. Wysiadly mu nerki. Moja Lady Peeps (dla domownikow Peepsie) miala prawie 15 lat, z czego z nami 12. Ach, co to byl za pies! Dobre Piesy no more.
krolik, rozstawanie się z wieloletnim przyjacielem to ciężka sprawa. Szczególnie jeśli patrzy na człowieka dużymi oczami i zdaje się rozumieć aż za dużo…
Dzień dobry
kawa
Króliku, empatycznie. Też takie doświadczenia za sobą 🙁
No i mamy Trybunał Kościelny 👿
herbata 🙂 🙂
na deszcz za oknem kolejna herbata
szeleszcze 🙂
kroliku…….
ciekawie dzieje sie, Doda obraza uczucia, Chazan ma sumienie,
Michalik zyskuje werbalne poparcie, bardzo ciekawie dzieje sie
napisano ze tak powiedziano: TK podkreślił jednocześnie, że „wolność sumienia każdego człowieka jest kategorią pierwotną”. – W świetle hierarchii wartości konstytucyjnych trudno jest przyznać, że inne prawa pacjenta niezwiązane z jego życiem i zdrowiem mogłyby mieć pierwszeństwo przed wartością, jaką jest w demokratycznym państwie prawnym wywodzona wprost z godności człowieka wolność sumienia (…)
ciekawie
Siódemko (20:27). W klimatach (za przeproszeniem) konsolacji starowarszawskich, w internecie znalezione:
Pieśń dotyczy zresztą zupełnie realnie istniejącego zakładu gastronomicznego, restauracji „Krańcowej” (zwanej także wśród bywalców „Barem pod Trupkiem”).
raz lewak zawsze lewak 🙂 w tym
http://latarnik.ceo.etd24.pl/
Lewica i razem po 78%
🙂 😀
od kilku godzin pada, nieustannie siapi, taki to dzien
U nas słońce, ale rano podobno przymrozki są, lub mają być.
Z tymi pytaniami o przekonania mam taki problem, Rysiu, że jakiś pogląd na poszczególne tematy mam, ale w kwestii uszczęśliwiania wszystkich moimi jedynie słusznymi poglądami mam opory.
W wielu kwestiach brak jest prezentacji rzetelnych badań, dyskusji poważnych osób, przedstawienia skutków i alternatywnych rozwiązań, nie mam więc mocnego przekonania, jakie rozwiązanie jest optymalne w wielu kwestiach, więc odpowiadam, że nie mam zdania, chociaż je oczywiście mam.
Nie wiem, czy jasno wytłumaczyłam.
Nowoczesna -68%, PO- dwa punkty mniej.
Babilasie, może konsolacje występują w pewnych regionach, w innych nie.
Moi przodkowie i krewni, których miałam przyjemność poznać za życia, byli prostymi ludźmi wywodzącymi się z bezrolnych chłopów i zawsze mówili konsolacje, a nigdy stypa.
Trudno ich posądzać o nowinkarstwo. 🙂
Swietłana Aleksijewicz – tym razem bez niespodzianek
Nie wiem, może temu trybunału chodziło o to, że to szefowie placówek mają wskazać lekarza, który wykona świadczenie, bo to jest ich obowiązek, a nie lekarz odmawiający z powodu konfliktu sumienia.
Krąży już dowcip, że TK oznacza Trybunał Katolicki.
To dodam jeszcze może do Siódemki, że też bym tak na tę konsolację nie pomstował; zwłaszcza że znalazłem słownikowe (a słownik do tego całkiem świeży…) potwierdzenie jej słów: KONSOLACJA – przestarz. stypa. Czyli słowo jest nie tylko nienowe, ale musiało być od wieków zadomowione w polszczyźnie.
Konsolacje ostatnio rzeczywiście masowo wracają do łask (przynajmniej u miastowych 🙂 – skoro u innych bynajmniej z nich nie wypadły), ale przecież i stypa obrosła tymczasem w nowe, przenośne znaczenia. Dziś w ten sposób określa się – zwłaszcza wśród młodzieży – nudną (jak się to mawia) imprez(k)ę, czy w ogóle spotkanie towarzyskie, na którym panuje drętwa, sztywna atmosfera. Trudno się więc dziwić, że ludzie szukają innych słów na określenie obrzędu uczczenia zmarłego – i z tego punktu widzenia ugruntowana od dawien dawna konsolacja jest akurat całkiem w porządku, przynajmniej dla mnie.
Zawsze jeszcze można napisać, że zaprasza się gości/żałobników/rodzinę na posiłek po uroczystościach pogrzebowych.
Czy to prawda, że tak popiera Łukaszenkę, jak napisano w Wiki?
mt7: Książki Aleksijewicz, krytycznie nastawionej wobec reżimu Łukaszenki, nie ukazują się na Białorusi. Pisarka sceptycznie ocenia szanse na rychły upadek dyktatury. To cytat stąd. No, było by strasznie niespójne, na tle tego, co pisze…
Konsolacja „pojawia się ” w „Samych swoich”
A rzeczywiście! Kto jak kto, ale Mularczyk nie mógł się mylić.
W sprawie noblistki zastanawia mnie natomiast, na jakiej podstawie pisze się o niej „pisarka białoruska”, skoro nie tylko nie pisze w tym języku, ale nawet w nim nie mówi (!!!). Pochodzenie rosyjsko-ukraińskie, urodzona na Ukrainie; wprawdzie mieszkała również na Białorusi, ale jednak ostatnie 15 lat spędziła praktycznie na Zachodzie. Skąd więc nagle ta białoruskość, Łukaszenka itp.
Jak ktoś pisze po rosyjsku, to dla mnie jest pisarzem rosyjskim – i tyle. Przyznam, że nie ogarniam… 😉
Gośka, ale, na przykład, u Sienkiewicza tylko w swoim podstawowym („pociecha, pocieszenie”) znaczeniu:
Zresztą dopadłem „Triumf śmierci. Antropologia żałoby” (Alfonso M. di Nola, w tłumaczeniu Moniki Woźniak, wyd. Universitas Kraków 2006) i tam (zasadnicze!) różnice pomiędzy stypą a konsolacją są detalicznie wyłuszczone.
Sam Fryc nie wprawdzie pisywał, ale Frycowi i owszem:
https://www.youtube.com/watch?v=zS5LRRsNYZk
Brrr, wprawdzie nie 🙂
ścichapęk, w kwestii narodowości Swietłany Aleksijewicz, a co byś zrobił z Kafką? Odebrałbyś Czechom? Przecież zarżną Cię tępym nożem. No i komu go dać, Niemcom czy Żydom?
A Joseph Conrad? 😉
O Boże, to Joseph Conrad to też Żyd?
To zgadzałoby się z definicją PWN, Babilasie 🙂 i z życiem
http://sjp.pwn.pl/szukaj/konsolacja.html
No widzisz, Andsolu, jak to jest! 😀
A czemu on miałby być Żyd?? Pisał po angielsku, bez akcentu…
Czy znowu mnie utknie?
Utkło.
Czy to już tak będzie zawsze?
Na dobranoc dobra wiadomość z Lublina 🙂
http://lublin.wyborcza.pl/lublin/1,48724,18993688,tomasz-pietrasiewicz-otrzymal-prestizowa-nagrode-polin.html#BoxLokLubLink
Nisiu, strasznie mi przykro, że Cię nie wpuszcza. Testuję jeszcze różne możliwości. Spróbuj jeszcze raz 🙂
Próbuję.
Wyszło!
PA, jesteś wielki.
zaraz wielki.
średniego wzrostu jestem.
Skorzystam z chwili, kiedy ruch niewielki i nie przeplatają się jakieś wątki i wstawię śliczny jesienny wierszyk, który właśnie wyszukałem w „archiwach”.
Dla mnie jeden z najpiękniejszych wierszy, jakie napisano o jesieni.
No tak, andsolu, Kafka to też nieoczywisty przypadek. Ale on przynajmniej mieszkał niemal całe życie w Pradze, tam się urodził i tam jest jego grób (byłem!) – a do tego znakomicie znał czeski.
Są więc jednak, przyznajmy, zasadnicze różnice…