Znajomość spod łopaty
Znienacka w przyrodzie pojawiła się wiosna i przypomniała o konieczności sięgnięcia do grabi, motyki, łopaty i innych pomocy naukowych w szkole życia. Nie powiem, nie bardzo miałem na to ochotę, ale przeważyło moje słynne poczucie obowiązku. Chwyciłem za stylisko i pognałem do ogrodu.
Zdołałem przekopać już spory kawałek grządki, kiedy spod którejś skiby usłyszałem ciche, ale stanowcze au! Przysunąłem nos do tego au! i zobaczyłem coś w rodzaju miniaturowego, brązowego homara, tyle że z cienkimi, błonkowatymi skrzydełkami i oczkami niedwuznacznie łypiącymi.
– Turkuć jestem – przedstawił się. – Podjadek. Pan był uprzejmy przeszkodzić mi w grzebaniu i podgryzaniu.
Choć mimo szczenięcego wieku życie nieco znam i z niejednego gara parówki jadłem, to nie powiem, ten gadający minihomar nieco mnie zaskoczył. Przyjrzałem się rzeczonemu indywiduum nieco dokładniej, spróbowałem wyczuć, co sobą reprezentuje i podjąłem męską, bolesną decyzję:
– Wie pan, panie Podjadek – powiedziałem bez owijania w futro – podjąłem właśnie męską, bolesną decyzję, że nie życzę sobie bliższej znajomości z panem. Moja miska na ogół nie jest aż tak pełna, żeby dopuszczenie do niej postronnych podjadających mogło mi być obojętne. A poza tym to pańskie kopanie dołków, rycie, podgryzanie… No, jakoś mi to nie bardzo pasuje do umeblowania.
– Sam pan ryjesz i dołki kopiesz! – odparował Turkuć, patrząc wymownie na moją łopatę.
– Owszem – przyznałem – ryję i kopię, a nawet ugryźć mi się zdarza, ale tylko w celach konstruktywnych. A podjadania się wystrzegam, bo wiem, jak sam tego nie lubię. Nie rób bliźniemu, co tobie niemiło i te rzeczy.
– Aha, moralista się znalazł! – syknął jadowicie minihomar. – Tylko jak co do czego, to moja miska z kraja, co?
– Noo… trochę tak – zgodziłem się niechętnie. – Byle buda ma zaciszna, byle buda ma spokojna… Chyba każdy czasem tak lubi, prawda?
– Tak, tak, najlepiej się zasłonić jakimś zgrabnym uogólnieniem i to jeszcze zacytowanym, żeby w razie czego było na drugiego – skomentował Podjadek, tym razem niemal płaczliwie. – A za wszystkimi tymi pięknymi słowami kryje się tylko jedna myśl: nie dopuścić nikogo do swojej miski.
Nie da się ukryć, głupio mi się jakoś zrobiło. Czyżby ten uskrzydlony nibyskorupiak przejrzał mnie na wylot, odkrył we mnie wstydliwe strony, które sam przed sobą starałem się ukryć? Dostrzegł mnie w moim nagim, psim jestestwie, nieokrytym postrzępioną kapotą kultury? Był owadem opatrznościowym, mającym skierować na prostą drogę wszystkie moje myślowe wykręty i przekręty? W końcu niezbadane są wyroki, nawet po ostatniej rewizji.
Zacząłem się łamać. Pomachałem pojednawczo ogonem i zaproponowałem ostrożnie:
– Może jednak porozmawiamy na temat obopólnego zbliżenia? Ja w gruncie rzeczy nie jestem taki znowu nieużyty. Czasem się tylko zapędzę, ale to raczej z nadmiaru temperamentu, niż ze złej woli.
– No, proszę, jak się chce, to się da – rozpromienił się Turkuć. – To co, kiedy mam wpaść pana podgryźć, podjeść i wykopać pod panem dołek? Niedziela koło południa pasuje? Po mszy zajdę, nawet po drodze mi będzie.
– Pasuje! – zgodziłem się potulnie. – Będę czekał. Przygotuję miskę i nastawię się duchowo.
– Super! To do niedzieli! – wykrzyknął Podjadek, uruchomił przednie odnóża grzebiące i radośnie wymachując czułkami zanurzył się w rozbabranym wiosennie błocie.
Żeby nie było wątpliwości, o co chodzi z tym homarem, podrzucam odnośne wizerunki Turkucia. 🙂
http://fotogalerie.pl/fotki/27/41/89/m/1180879840544.jpg
http://plfoto.com/zdjecia_new/1133325.jpg
A czym go się je? Choć nie wiem czy bym chciał, bo mu z nosów kapie.
Nie czym, tylko z czym. Z sosem grzybowym najlepszy 🙂
Dzień dobry. 🙂 Nie będę się bawił w pojedyncze wyjaśnienia kulinarne, tylko od razu całe robalomenu na dzisiaj przedstawię 😀
Przystawka zimna:
trzep szparagówka w majonezie
Przystawka gorąca:
zupa z żółwinka zbożowego ze śmietką cebulanką
Danie główne:
turkuć à la meunière z sosem bielinkowym, ziemiórki, połyśnica marchwianka
Deser
słodyszek rzepakowiec z bitą śmietaną
Do obiadu gra Tantniś Krzyżowiaczek z zespołem Skrzypionki
Osobliwe zwierzatko ten Turkuc Podjadek. Przynam sie, ze zupelnie inaczej go sobie wyobrazalem:; bardziej puszystym, miekkim, mniej chitynowym i chrupiacym.
Nie jestem nastawiony zupelnie antyturkuciowo, ale w pierwszym odruchu i drugim nie budzi on zaufania. Omijalbym go z daleka, Bobiku.
Ale jest inne zwierzatko mieszkajace podobno na suwalszczyznie, wlasnie o nim przczytalem. Nazywa sie Nockiem Gololydkowym i brzmi znacznie bardziej apetycznie, zwlaszcza od strony lydek. Tyle, ze podobno bardzo sa wychudzone po dlugiej zimie.
Mordko, nawet sierżant Gugiel nie zna tego Gołołydkowego. 😯 Co pozwala poważnie zwątpić w jego istnienie… Znaczy, istnienie N.G., nie sierżanta G.
😳 Skoro istnieje lydkowlosy, to i gololydkowy tez musi 😈 :
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,7682950,Ciezka_zima_dla_nietoperzy__Wychudly.html
Ja mogę być Podjatkiem Frytkowym dzisiaj. Mam ochotę na coś niezdrowego.
Podjadkiem nawet… 😳
Mogę zaproponować sporą porcję niezdrowej ciekawości…
Mordko, taki łydkowłosy może być ciężki do przełknięcia. Chyba że jest skubany. 😉
Nocek, skubany!
A co do dzisiejszego wpisu to przypomniał mi się menel na wrocławskim dworcu, który zbliżył się, zdecydowanym ciepłym choć chrapliwym głosem oznajmił „Rozmawiając ludzie się rozumieją!”, po czym dopełnił z przekonaniem: „potrzebuję pięciu złotych!”
andsol 😆
Bobiku, ciesze sie, ze ubrales turkucia a la meuniere, bo wtedy latwiej jakos dla oczu… 🙄
Ladna ta strona o poezji, ktora zlinkowales wczoraj andsolu. W dobrej wierze, szerzac oswiate, tyle pieknych rzeczy mozna obrzydzic – poezje niestety takze…
A tu tekst z zycia – wymiana mailowa wsrod concordzkich muzykow, a wlasciwie muzyczek, bo choc i o opinie na temat w co sie ubrac na nieco nietypowy koncert prosza i panow, to nikt z nich nie odezwal, oprocz – na koncu – dyrygenta. Tez rozmowa. 😉
K (sopran):
Hi all…has there been any discussion re: attire? Ladies, are we wearing black? All black? Long skirts? Any comments or suggestions?
Guys…how about you?
Thanks! K
J (dystyngowana pianistka):
Black is the word.
M (skrzypce):
Yesterday Jim said „Sunday best” – either way is fine with me (if it’s okay to have black with a white pattern?).
S (sopran):
I vote for black & white.
K (sopran):
I envisioned a long black dress or long black skirt/dress pants w/black top for vocalists. Is this over the top?
R (alt):
I don’t think we need to be completely uniform. I was planning on black skirt with a black top with some embroidery on it. Hey, we are soloists…look the part!
Jen (sopran, matka dwoch niezwykle energicznych synkow ponizej piatego roku zycia):
I’m planning on wearing something that fits and is clean – I’m envisioning black unless my first 2 requirements disqualify what I have in mind – then I’ll see if I can make a choice that won’t make me stick out like a sore thumb!
Jim (dyrygent):
Dear gang,
Jen put it best…look for something that’s clean and fits! 🙂
Chciałam zobaczyć czy mnie tu nie ma, a tu …. podjadek 🙁
Jesteś, Jotko, jesteś. Podjadek ma przecież wpaść dopiero jutro. 😉
Z tym clean ja osobiście raczej bym nie przesadzał. W moim przypadku oznacza to kąpanie 👿 i chyba każdy rozumie, że taka perspektywa nie sprzyja popieraniu czystości.
Menelom czasem się dorzucam do butelczyny, jak potrafią mnie ująć albo niewymuszoną szczerością, albo wyjątkowo odjechaną nawijką na temat wydarzeń losowych, które zmuszają ich do poproszenia o piątkę. Filozofowanie też jest przeze mnie dobrze widziane, więc temu wrocławskiemu pewnie bym dał. 😆
Bobiku, ale juz masz przynajmniej swoje czarne wdzianko zawsze we wlasciwym rozmiarze. A co do clean – to zalezy czy to rozumiemy po psiemu czy po ludzku (a i tu bywa spory rozrzut). 😉
A ten zapowiadany podjadek to chyba jutro po sumie? 🙄
Bylam dzisiaj na North Bridge, i tam chwilowo jeszcze zupelny potop. Ale za to dzisiaj 23 stopnie i piekne slonce, wiec moze to troche wyschnie. Wracam i ja do lopaty. Moze tez kogos interesujacego spotkam. 😉
A moja Stara jest starszny pies na lzawe historie zebracze. Kiedys poznym popoludniem wysiada z metra, gdzies bardzo daleko domu, a podchodzi do niej starsza para z tobolkami i zaczyna ciekawie:
Du ju szpik inglis?
-Aj szpik – opdpowiada uprzejmie Stara.
Starszy pan uderza sie w piersi i mowi: Wi madziary from HunGAry. Dzis iz maj wajf, no szpik inglis, wery chungry, no it.
Z dalszej rozmowy wynikalo, ze „madziary” tego dnia przyjechaly do Ingland, spedzily caly dzien w Hom Ofic, ale zanim ich kolejka doszla, Home Ofic zostal zamkniety i musza nocowac na ulicy bez wody i chleba.
Jedyne co moja Stara miala w kieszeni i z czym bardzo sie nie chciala rozstawac to byl banknot 10-funtowy. Ale troche nie miala wybory, wiec starajac sie zapanowac nad westchnieniem, wreczyla.
A wtedy po raz pierwszy odezwla sie zona:
This is a very, very nice blouse, young lady. Did you fetch it at Marks and Spencer’s?
– Actually – odrzekla Stara przelykajac lzy upokorzenia – it’s Ives Saint Laurent from Paris.
I starsi panstwo odmaszerowali poszturchujac sie i chichoczac. 😈
Ten materiał do opowieści na pewno 10 funciaków był wart. 🙂
A ja zupełnie zapomniałem, że już się nam nowy rok zaczął, bo przecież mamy Nowruz. 🙂
No to za zdrowie i powodzenie wszystkich, a zwłaszcza wszystkich przyjaciół w Iranie, których rewolucja islamska odcięła od jakichkolwiek źródeł whisky. Obyście jak najszybciej mogli całkowicie legalnie wznieść toast Waszym ulubionym napojem! 🙂
Ma tez opowiesc za £30.00.
Wraca Stara z pracy, kolo polnocy, speiszac sie na ostatnie metro. Przed nia w tym samym kierunku stacji Temple maszeruje drobna kobieta z plecaczkiem, bojazliwie rozgladajac sie po pustej ulicy, w bramach spia bezdomni.
W pewnym momencie kibieta zatrzymuje sie i widzac moja Stara, powiada przyjaznie i cieplo: bedzie mi razniej isc w tej ciemnosci. Jest dosc leciwa, druciane okulary, wlosy uwiazane w koczek. przedzialek z przodu. Wzdycha gleboko i mowi nieco zazenowanym tonem: Pracowalam caly dzien w bibliotece i tak sie zaczytalam, ze mi ukradli portmonetke. Tylko na chwile zostawilam moj plecak na stole. I zorientowalam sie dopiero jak wychodzilam z biblioteki. Niestety w tej portmomentce byl tez bilet ba pociag. Bo jestem z miasta N.
Stara sie zatrzymuje i oglada Pracownika Naukowego d stop do glow. Wyglada bardzo akademiocko. Pare krokow stad jest London School of Economics, gdzie pewnie jest biblioteka, w ktorej spedzila dzien ta mila pani. .
– Musze przytulic sie gdzies na Victorii i poczekac do rana, a rano pojde na policje i moze zadzwonia do mego meza, ktory bedzie odchodzil do zmyslow, ze nie wroicilam.
Stara natychmiast siega po torebke. – Ile kosztuje bilet? – pyta natychmiast.
– Chyba 27 funtow, ale musze jeszcze dojechac do Victorii, moze mi na stacji pozwola przejsc przez bramke.
Stara wyciaga 30 funtow i mowi szybko, aby Pracownik Naukowy nie zaczela sie kygowac i odmawiac.
– Pozycze ci te pieniadze, a ty mi po powrocie do domu przyslesz czek.
Na twarzy Pracownika Naukowego odmalowuje sie dozgonna wdziecznosc. Wyciaga notes i olowek z plecaczka, starannie zapisujac adres, imie, nazwisko. /
– You are such a decent, decent human being – zapewnia rozanielona Stara. Stara zaprzecza slabym glosem.
– God bless you! – mowi z duzym uczuciem Pracownik Naukowy.
I znika forever.
Wszystkim Perskim Kotom w Iranie, szczesliwego Nawruzu!
A mojej Starej: Zdravstvuy, Zhopa, Noviy God! 😈
Przyjaciel mojej Starej i znakomity brytyjski dziennikarz , b.p, Felek (Raphael)l Sharff opowiadal taka przedwojenna historie. Byl w Krakowie jakis znakomity rabin, bardzo czesto zapraszany do wyglaszania wykladow. Otoz kiedy przychodzili do niego rozni dzialacze zydowscy aby sie umowic na wyklad i zapytac jakie bedzie honararium, rabin zwykl byl odpowiadac: -To zalezy. Mam wyklad za 150 zl, wyklad za 100 zl. i wyklad za 50 zl. Co do tego za 50 zl, to odradzam….
Wiec moglbym jeszcze opowiedziec historie wyrolowania mojej Starej za £8, ale moze kiedy indziej. Za mniejsze sumy to juz nawet nie warto klawiatury strzepic… 😈
Mordechaj ze swą Starą mają dziś zdecydowanie dobry dzień… 😆
Mam nadzieję, że i pocztę odbierają. 😉
Kocie, mając parę peruk i mieszkając blisko Was chyba nawet zapomogi od miasta bym nie potrzebował. Dobrze płatne opowiadanie historyjek…
Heleno 😆
Podrzucam korekty wiadomosci gazetowych (a czasem nawet korekty korekt):
http://www.huffingtonpost.com/2010/03/18/the-funniest-newspaper-co_n_503941.html
Podobało mi się, od a do z. A może szczególnie a i z. Ech, gdyby to o mnie ktoś niepoprawnie łupnął takie innuendo… A co, nie można się rozmarzyć?
Wiosna do nas zawitała 🙂
http://picasaweb.google.com/WandaTX/PierwszyDzienWiosnyWPlano?authkey=Gv1sRgCOmghNDp5N79bg#slideshow/5450929018827439922
🙂
Wando, kwiatki piekne, ale ten snieg – o tej porze w Teksasie? 😯 Moze Ci moje szufle do odsniezania podeslac (nie wszystkie, bo u nas potrafia byc sniezyce i w kwietniu). 😀
Zapomnialam napisac, ze bylam na koncercie poprzedzonym przez gleboka emailowa niepewnosc, co do wymaganego ubioru (concordzki koncert dobroczynny, z uwzglednieniem tego, ze dzisiaj urodziny Bacha). Sam koncert udany, a kazda z osob pojawila sie tak, jak zapowiedziala, czyli niech rosnie tysiac kwiatow… 😉
Dzień dobry.
Miałem rację, że się nie chciałem zadawać z tym Turkuciem. 🙁
Świnia z niego, nie chrząszcz.
Tak podjadł i nakopał, że na razie nawet mi się gadać nie chce. 🙁
Te korekty prasowe sa bardzo smieszne, indeed. Niektore jak ta o pani, ktorej zostala w gazecie dopisana prostytucja, zamiast zaparkowania w niewlasciwym miejscu, jest bardzo stara, pamietam ja sprzed lat.
O pomylki bardzo latwo. Pamietam jak w 1977 r. nowojorski Nowy Dziennik, gazeta w ktorej pracowalam pomylila braci Malcuzynskich i w tytule (choc nie w tekscie doniesienia) napisalismy ze zmarl Karol Malcuznski, wybitny pianista, zamiast Witold.
Nazajutzr byly do redakcji obelzywe telefony od Barbary Johnson, slynnej milionerki i osoby dosc prymitywnej , ktora uwazala siebie za cos w rodzaju opiekunki atystycznej i wszelkiej innej Witolda.
Wiec szybko ukazalo sie „sprostowanie”: zmarl nie Witold, publicysta, lecz Karol Malcuzynski, pianista!
Podczas kiedy Karol M., czolowy komentator polityczny cieszyl sie najlepszym zdrowiem w Warszawie. Nie pamietam czy trzeba bylo pisac kolejne sprostowanie, bo jedyne co mnie wtedy obchodzilo, to, ze nie mialam z tym nic wspolnego! Zostalo mi z tego jedynie to, ze ilekroc przypominam sobie Malcuzynskiego, nie jestem juz pewna ktory jest ktory i musze sprawdzac w Wikipedii. 😳
Oj, sprawiasz mi przykrość mówieniem źle o Barbarze Piaseckiej – mam dla niej wiele sympatii nie tylko za wiele konkretnych działań, o których dowiedziałem się (nie z prasy) jak i za uniknięcie wielu pułapek (szczególnie ze Stocznią), w które nie zdołano jej wciągnąć (o tym wiem z prasy), a najbardziej za to, że gdy po wygraniu procesu opadli ją dziennikarze pytając „i co pani zrobi z tymi pieniędzmi” słodko zatrzepotała rzęsami i powiedziała „będę je wydawać!”
…napisalismy ze zmarl Karol Malcuznski, wybitny pianista, zamiast Witold.
“sprostowanie”: zmarl nie Witold, publicysta, lecz Karol Malcuzynski, pianista!
😯
To jak sprostowanie, że impreza nie odbędzie się, jak błędnie informowaliśmy między 5 a 9 lipca, lecz między 5 a 9 lipca 😎
To ja wpadam zamiast podjadka. I zaświadczam, że wiosna faktycznie przyszła. Leje jak z cebra 🙁
Sorry, andsol. Moje spotkania z Barbara Johnson byly dosyc pamietne, choc bylo to dawno temu i byc moze jest dzis zupelnie innym, dojrzlszym i bardziej odpowiedzilnym czlwiekiem. Ale z jej dzialalnosco charytatywnej pamietam np., ze z wielkimi fanfarami w PRL-owskiej jeszcze prasie oglaszala wlasne stypendia z konkursami im. Malcuzynskiego dla mlodych muzykow, ktorzy po paru (3-4) miesiacach dowiadywali sie z banku, ze mecenaska cichcem i bez rozglosu wycofywala sie ze stypendiow przyznawanych na co najmniej rok i musieli przerywac studia w polowie. . 🙁
Cubalibre: wlasnie na tym polegalo „sprostowanie”, ze blad zostal powtorziny! Wypadek przy pracy.
O! Kolejny dowód, że wiosna przyszła! Skończyła się ulewa, jest słoneczko 🙂
Nie mam czasu na poczytanie, więc Wam wszystkim berlinnie macham 😉
Tak, przyszla! W moim ogrodzie czyli grzadka pod oknem i naprzeciwko okna . wzdluz murku, porozkwitly zonkile, choc narcyzy posadzone ubieglej jesieni jeszcze nie. Bardzo jestem steskniona tych marcyzow, bop tego juz nawet w kwiexciarniach tutejszych nie sprzedaja, a jak jest cos, co je przypomina, to bez zapachu.
Moje powinny pachniec, bo tak stalo napisane na opakowaniu cebulek! Fragrant! Raz juz sie na to nabralam. Wiec nie wstrzymuje oddechu.
Wiosna, wiosna, wiosna 🙂
http://picasaweb.google.com/WandaTX/WiosnaWPlanoCD?authkey=Gv1sRgCKXR36TZjvCWzgE#slideshow/5451103587450083026
@Helena: eee, sorry to za dużo, będę Ci teraz trochę winien. Ale ciekawe jak ujawnia się wielobarwność osób. Ja mam właśnie informacje o jej stypendiach, zupełnie nierozgłaszanych, w dziedzinie tak mało mającej poparcia publicznego jak „czysta” matematyka (tylko, proszę, nie pytaj mnie co to jest czysta matematyka i jak się ją brudzi, bo nie znam „poprawnych” odpowiedzi (a także nie wiem jakie odpowiedzi są poprawne (i w ogóle nic nie wiem, bo jestem niedospany))).
No, to niech se, andsol, lezy i procentuje, co mi jestes winien. Kochajmy sie jak bracia etc… 🙂
Pisałam już? Dziecko trenuje na rowerach aby latem dojechać na Alaskę, z Teksasu – pokazuję trasę – jeśli ktoś tam będzie po drodze, proszę im pomachać 🙂
Na razie trenują i ogólnie się przygotowują. Start w pierwszych dniach czerwca. Koniec w połowie sierpnia.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/BasiaRowerySkrot?authkey=Gv1sRgCLH4jdK8odDAfQ#slideshow/5451132993900311698
to już na dziś koniec sesji zdjęciowej 🙂
She’s SOOOO cool!
Zdecydowanie wolę wpadanie Pani Kierowniczki od podjadkowego. 🙄
Mogę Wam powiedzieć, co mi to przebrzydłe chrząszczydło dziś zrobiło. Dostęp do laptoka mi prawie kompletnie podgryzło! 👿 No, nie świnia?
Mam tylko nadzieję, że to jest jednorazowa akcja i że Turkuć nie okaże się pracownikiem Instytutu Podjadania Nieustannego. 🙄
Spokojnie, Bobiku. Już sobie poszedł. U mnie siedzi. Żeby on tylko dostęp podgryzał…
A świni nie obrażaj, poczciwe zwierzątko z kościami.
Moniko, Wando, trzymamy kciuki – jezcze przez nastepne trzy-cztery godziny?
Bede chciala czekac na rezultaty glosowania, ale nie daje glowy czy nie zasne.
Nie chce nic zapeszac, Heleno (dosc, ze jestesmy ciagle we wpisie pod podjadkiem) ale na razie sprawy posuwaja sie do przodu, choc kciuki do ostatniej chwili beda potrzebne. Zobaczymy tez, jakie ostatecznie beda prawne regulacje, bo tam jest sporo spraw, ktorych na razie nie dalo sie inaczej, ale ktore maja byc poprawione w ciagu najblizszych paru miesiecy (chodzi o kontrole kosztow miesiecznych skladek, ktore rosna w blyskawicznym tempie).
Wando, dopiero teraz zauwazylam zdjecia – swietne (nie mowiac o Basi). Co prawda nie bedzie jej po drodze przez nasze strony, ale i tak bede machac z daleka i trzymac kciuki. 🙂
Yes, we can.
Tak Heleno, miejmy nadzieje, ze od tego momentu Demokraci nabiora wiary we wlasne sily.
Tez w ten weekend, kolejne oslabienie KK. W liscie papieza nie ma odpowiedzialnosci za krycie przestepstw. Wladza swiecka juz ten problem przerobila jakies 20 lat temu (dzieki odwadze ofiar, ktore nie daly sie uciszyc), a KK dopiero teraz, z powodu pistoletu przy glowie, zgadza sie ze problem istnieje i jest nasty… Well… nice and thank you very much.
Nie chce obrazac niczyichs uczuc religijnych, ale naprawde ten papiez, z jego butami Gucci i niefortunna przynaleznoscia do pewnych mlodziezowych organizacji (no, pewnie zpisany tam byl przez rodzicow co prawda) jakos mi wyjatkowo nie lezy…
W nastepnej kolejnosci, podejrzewam, uwolnia sie siostry zakonne…
Ach zeby tak pojechac na Alaske (moze nie z Texasu, do tego trzba miec 20 lat i nie rowerem a samochodem)chocby z Edmonton… Ja nawet nie wiedzialam, ze jest na Alaske ladowa droga ptzez Kanade… Chba jednak nie ma , Wando? Musze sie temu jeszcze raz przyjrzec…
Pa pa calusow 102.
Nareszcie. Nareszcie. Masz racje Kroliku, moze teraz uwierza we wlasne sily.
A siostry zakonne w Stanach nie maja prawa do koscielnej emerytury. Ksieza maja emerytury. Starsze siostry polegaja wylacznie na pomocy mlodszych. Wiem to of samych zakonnic. Wiec i tu sie z Toba zgadzam, Kroliku.
Teraz zarty sie skonczyly zaczely sie schody, jak mawial Wieniawa Dlugoszewski, bo to nie jest latwe… zorganizowac powszechna opieke zdrowotna. Ale jak juz tu o tym mowilismy wiele razy: to, ze cos jest trudne do zrobienia nie znaczy, ze nalezy przestac to robic…
Moniko, ja mam w sasiedzwie taki przytulek dla zakonnych siostr… Tez pracowalam w mojej pierwszej pracy z taka swietna siostra zakonna, Sister Mary. Ona pracowala na noce a ja na ranna zmiane w osrodku dla ciezarnych nastolatek. Sister Mary i ja staralysmy sie zgubic jakies 30 funtow (to byly dobre czasy) i przeszlysmy na diete bezsolna. Po kilku tygodniach wszystko mi smakowalo jak przesolone! Mnie, ktora w poprzednim zyciu musiala byc Portugalka, bo wszystko bylo lepsze z podwojna dawka soli! Sister Mary pozniej pracowala jako kucharka w tym osrodku dla siostr niezdolnych do pracy.
Wyjeżdzałam na jakiś czas i oddałam swój komputer „fachowcowi” (rodzaj żeński) do przeformatowania. Specjalnie w tym czasie, żebym mogła zaraz po powrocie zabrać się do pracy.
W czwartek późnym wieczorem odkryłam, że mam twardy dysk „wyczyszczony”. Została mi poczta i kilka archiwalnych, mało istotnych folderów, plus kilka cudzych plików.
Bez śladu zniknął materiał gromadzony przez ostatnie trzynascie lat. Nie potrafię nawet opisać, jak się z tym czuję. Od piątku komputer jest w pracowni odzyskiwania danych. Mam nadzieję, że uda się im odzyskać moje pliki.
Nie wiem nawet, jak nazwać tego „podjadka”, który mi to zrobił. Okropne uczucie.
Dzień dobry. 🙂 Odzyskałem wreszcie dostęp do laptoka, więc będę zaraz mógł sprawdzić, co się wczoraj działo.
Tak mi po dniu przerwy było pilno do blogosfery, że się nawet dziś zdecydowałem zostać rannym ptaszkiem, żeby się do niej dorwać. 😉
Przeczytałem, co się Jotce stało i aż mnie zmroziło. 😯 🙁 Najserdeczniejsze współczucie! Strata wszystkich danych to coś w rodzaju zrealizowanego sennego koszmaru.
Sformatowanie wprawdzie z natury rzeczy polega na zaoraniu dysku, ale żeby fachowiec przy tym nie zrobił backupu, albo przynajmniej nie zapytał klienta, czy ma takowy zrobiony, to mi się w głowie nie mieści.
Swoją drogą, jak dobrze, że mam tatę, który co parę miesięcy przypomina, że kolejny backup by się przydał.
Na szczęście to oddeletowanie zwykle się udaje, choć po kieszeni trzepie.
Przeorganizowanie systemu opieki zdrowotnej w kraju na pewno łatwe nie jest, ale w końcu tylu państwom na świecie się to udało, że możliwe to jest na pewno, no i są wzorce, z których można korzystać. Nawet na własnych błędach nie musi się koniecznie uczyć, bo można na cudzych. 😉
Mnie się w tym zwycięstwie idei (już mniejsza o to, na ile okrojonej) powszechnego ubezpieczenia najważniejsze wydaje nie tyle zdobycie przez Demokratów dowodu, że jednak potrafią, co podważenie jednego z filarów amerykańskiego sposobu myślenia o stosunkach państwo-jednostka. To może uruchomić dalsze zmiany, bo zrobił się precedens, a precedensy, jak wiadomo, mają dla Anglosasów szczególne znaczenie. 😉
Jotko – koszmar! Trzymam kciukio zeby sie wszystko odzyskalo.
Reforma w panstwoie tak ogromnym bedzie znacznie, nieporownywalnie trudniejsza niz utanowienie publicznej sluzby zdrowia w jakimkolwiek panstwie europejskim.
POnadto nie bardzo wiem faktycznie jak powstrzymac koszty ubezpieczenia w pryszlych latach. Jak spowodowac np. by lekarze, szpitale placily nizsze stawki za ubezpieczenie prezeciwko malpactice, zas sady nie przyznawaly skarzcym lekarza czy szpital wielomilionowych odszkodowan. Kazde ograniczenie praw pacjenta byloby ograniczeniem praw obywatelskich, a na to nie bedzie w Ameryce zgody, kazde ograniczenie wladzy sadowniczej – naruszeniem Konstytucji i na to tez nie ma przyzwolenia.
Przeciwnicy reformy maja wiele solidnuch argumentow i solidnych obaw. Dlatego podzial w spoleczenstwie idzie dokladnie srodkiem. Ale ciesze sie, ze przeglosowano.
O jeden klik za daleko. Dramat, który przeżył każdy z nas.
A co do Ratzingera i jego listu. Dobrze, ze jest ten list taki jaki i jest. Znacznie wieksza wina lezy po stronie jego poprzednika, ktory moim zdaniem jest w duzej mierze winny zgorszenia w Kosciele. Pamietam pokretny, zdumiewjacy list JPII do biskupow amerykanskich w bodaj 1999 r. kiedy to Watykan wreszcie raczyl byl zaniepokoic sie skala zjawiska. W liscie JPII nie bylo ani jednego slowa o ofiararch molestowania, a jedynie przypomnienie, ze ksieza skladali sluby celibatu!!! Powalajaca hipokryzja i brak docenienia problemu.
Pamietacie tez jak bylo w przypadku Poetza – latami szly skargi do Watykanu, ktore byly ignorowane i dopiero wizyta osobistej przyjaciolki JPII spwodowala, ze Poetz zostal trioszeczke odsuniety na boczne tory.
Benedykt przynajmniej nie kreci.
Pierwsze doniesienia „z frontu walki o odzyskanie danych” będę miała dopiero po 15.tej.
Czuję się jak po lobotomii 🙁
Dziękuję za wsparcie 🙂
Jestem dobrej myśli. 🙂 Ale na przyszłość, Jotko, zainstaluj sobie w otoczeniu kogoś, kto Ci będzie o backupie przypominał. 😉
Co do reakcji B16 – pewnie, że lepiej późno niż wcale, ale też rozumiem tych, dla których ta reakcja jest niewystarczająca. Bo przy tak potężnym skandalu jednak odruchowo oczekuje się rąbnięcia w piersi w miarę proporcjonalnego do winy, a także próby zrozumienia, dlaczego tak się stało i jak można w przyszłości podobnych rzeczy uniknąć. Czyli poważnej dyskusji na temat funkcjonowania struktur kościelnych, albo chociaż jej zapowiedzi.
Brak takiej zapowiedzi powoduje, że ludzie mają poczucie – no tak, papież się wreszcie odezwał, bo go już sytuacja do tego zmusiła, ale praktycznie w Kościele nic się nie zmieni – no, może tylko pedofile stracą poczucie kompletnej bezkarności i będą się bardziej pilnować, żeby nie zostali złapani.
Ja sie zgadzam, ze mozna sie bylo uderzyc we wlasne piersi, ale jak na garbatego, to i tak ten list jest czyms kompletnie niezwyklym w dziejach KK. Do tej pory przyznawanie sie do winy bylo spowite taka warstwa waty cukrowej, ze szkoda gadac.
Mysle, ze to jest pierwszy krok i cos w tonie tego listu do Irlandczykow mowi mi, ze B16 gotow jest isc dalej. Pierwsy raz pada znamienne sformulowanie o „kryzysie” w Kosciele, kryzysie zaufania jak sadze. Pewnie wszystkiego w liscie nie mozna bylo zawrzec, poczekajmy na jakas encyklike.
Może faktycznie nie należy oczekiwać zbyt wiele naraz. Ale chętnie bym wiedział właśnie to, jak B16 rozumie „kryzys w Kościele”. Czy nabrał przekonania, że ta instytucja już nie powinna/nie może dalej funkcjonować tak, jak funkcjonowała przez wieki, czy też uważa, że część funkcjonariuszy wymknęła się spod kontroli, więc wystarczy tę kontrolę wzmocnić i wszystko będzie cacy.
Usyszalam w telewizji zabawna dykteryjke, opowiedzin przez uczestniczke kwizu.
Otoz podczas pobytu w Hongkongu, pani ta weszla do bardzo eleganckiej toalety w lobby bardzo eleganckiego hotelu, ktorym byla troche oniesmielona.
Weszla do kabiny, usiadla na sedesie i natychmiast odezwal sie glos: Dzien dobry, jak sie masz?
– Bardzo dobrze dziekuje – odpowiedziala turystka.
– A co robisz? – ciagnal dalej glos.
– Robie siusiu – odpowiedziala potulnie uzytkowniczka toalety.
– Poczekaj, kochana chwile – uslyszla w odpowiedzi. – Jakas idiotka z sasiedniej kabiny odpowiada mi na pytania….
wiosna 🙂
Bobiku,
obawiam się, że przyczyn „kryzysu” w KK upatruje papież w niedostatecznym podporządkowaniu „ludu Bożego” „Nauczycielskiemu Urzędowi” KK.
Warto przeczytać uważnie cały tekst listu, tam ta teza jest chyba bardzo wyraźnie wyartykułowana 🙁
no tak, Heleno japonskie kible gadaja,wydaja zapachy,szumy,szelesty i co kto sobie zyczy,w Honkongu niestety tylko przy s….. telefonujacy ludzie
jotce zycze „odzyskania” dysku i zdrowia 🙂 (to wazniejsze)
tutaj(jezeli uda sie,i to tylko na chwile) mocny komentarz do KK
w niemczech(i wszedzie)
zrodlo niemiecka gazeta TITANIK
Wczoraj oglądałem w telewizji niemieckiego kabarecistę, który opowiadał o znanej sprawie księdza-pedofila, przeniesionego po starannie wyciszonym skandalu do następnej parafii, gdzie znowu miał kontakt z dziećmi i wszystko zaczęło się od nowa. Spuentował to mniej więcej w ten sposób: no, ale mogło się to skończyć gorzej dla Kościoła – na szczęście ten duchowny nie był aż tak głupi, żeby dać się złapać po pijaku za kierownicą.
Oczywiście wiadomo, że chodzi w tym dowcipie o różnicę w reakcji KK i KE na przewinienia swoich funkcjonariuszy. Ewangelicy niczego nie próbowali wyciszać (a też mają w tym kraju spore wpływy i niewykluczone, że by im się to udało), mimo że przewinienie było tu jakby mniej obrzydliwe. Pani biskup bezzwłocznie ( to bardzo ważne!) postąpiła jak należy, tzn. nie tylko podała się do dymisji, ale i przyznała, że po takim numerze nie może pełnić roli autorytetu moralnego. I dzięki takiemu załatwieniu sprawy cała rzecz sprowadziła się do jej indywidualnej słabości i zejścia ze ścieżki cnoty, a nie zaczęła rzutować na całą instytucję.
Jak na tym tle wychodzi np. brat papieża, który zawiadamia tylko, że o postępkach podległych mu duchownych nic nie wiedział, albo biskup Regensburga, zarzucający dziennikarzom „próbę kryminalizacji Kościoła” i oświadczający, że pisanie o pedofilli księży to „naruszenie ludzkiej godności duchownych”, jest pytaniem retorycznym.
Mnie tu już nawet nie chodzi o oburzenie moralne, konstatuję tylko fakt, że tzw. „odwieczna mądrość Kościoła” jakby we współczesnym świecie przestała się sprawdzać. Że postawa „skoro taki a taki sposób załatwiania różnych spraw był dobry przez tysiąc lat, to będzie dobry i dalej” jest własnoręcznym założeniem sobie stryczka na szyję. I wydaje mi się, że dla przyszłości KK będzie bardzo istotne, czy obecny papież w miarę szybko zrozumie, że nie chodzi tu tylko o pedofilię, czy inne występki typu seksualnego.
o !!! szkoda !!!!
Teraz przeczytałem komentarz Jotki i zaczęła mi się potwierdzać obawa, że B16 jednak niewiele zrozumiał. 🙁
Bobiku,Pispers powiedzial tez” i przydzielono mu nowy rewir/lowiecki/” (…) „okazalo sie ze duchowni maja nie tylko potrzeby „duchowe” ale tez „cielesne” /geistlich-fleischlich/”
obsmialem sie…….
Aaa, tak dzieci same sie pchaly spowiednikowi do spodni.
tutaj cos dla kolegi brazylijczyka
http://www.monde-diplomatique.pl/index.php?id=23
🙂
A tak, z tej gry słów der Geistliche/der Fleischliche też się uśmiałem, ale w tłumaczeniu na polski tak ładnie to nie wychodzi. 😉
Swoich nie mogę znaleźć, zatem przyjaciela przesyłam:
Kto pomawia Kościól Święty
że tkwi w bogactw zdrożnej chuci,
prześladuje sakramenty,
godzien, by go piekłu rzucić.
Kto dostojny kler nasz kala
podejrzeniem przestępczości,
sługą podłym jest Szatana,
w piekle wkrótce będzie gościł.
Ateizmu łeb kto hydrze
urwać chytrze się sposobi,
zasług wiele tym naniże,
wzorem jest Katolikowi.
Kto nie widzi Bożych racji
w zacnych rzeziach krucjat czasów,
jest wiadomej sługą nacji
i zakałą wśród Polaków
Kto się wzdraga Wiary akty
uznać w rzezi innowierców,
ten to z Diabłem ma konszachty,
nie ma miejsca w Bożym Sercu.
Kto neguje krucjat racje
dla szerzenia Wiary Świętej,
tenże polską zdradza nację
i powinien być wyklęty.
Kto chce wyrżnąć ateistów
w pień alibo też do nogi,
ten Maryję, Pannę Czystą,
wielbi w sposób Bogu drogi.
Kto o zbrodnie śmie oskarżać,
Kościół, co w Świętości tonie,
tego duszę sfora diabla
weźmie sobie tuż po zgonie.
Kto tu siarki smrodki przykre
czujnie czuje – węch ma dobry…
Bowiem w wierze katolickiej
jest i Diabła udział spory…
osobiscie obawiam sie ze KK przeczeka i talej bedzie trwal w przekonaniu,ze sam KK jak i jego duchowi pracownicy sa ponad
prawem swieckim i jedynie sad otateczny zadecyduje o winie
zeen, 😀
To jak już dzielimy się nieswoim:
„Od swego personelu, od naziemnego personelu Boże broń”
http://www.youtube.com/watch?v=tC9wNjXmq44
zeen 🙂
W Irlandii paru biskupow podalo sie do dymisji, po trzech raportach wladz panstwowych odkrywajacych zamiatanie sprawy pod dywan. Sporo w tych raportach bylo i o sadystycznych karach w szkolach i sierocincach, i o tym, ze swieccy przeciez wiedzieli, ale dlugo sami nie mogli sie odwazyc, zeby wyrazic swoja opinie, tak ogromna byla historyczna sila autorytetu Kosciola, ktory – podobnie jak w Polsce – kojarzyl sie z oporem wobec wladzy narzuconej z zewnatrz (czyli Korony Brytyjskiej). B XVI jeszcze zadnej z tych dymisji nie przyjal. Kardynal Bernard Law z Bostonu zostal zmuszony do dymisji w koncu przez bunt ksiezy w swojej archidiecezji, w tym ksiedza z ktorym od lat sie przyjaznimy (potem z powodu podpisania tego listu mial nieprzyjemnosci i szykany; zreszta ten bunt to byl list 60 ksiezy na okolo 1000). Ale tez Watykan rozwiazal sprawe w taki sposob, ze Law dostal niezla synekure w Watykanie, a do Stanow nie przyjezdza, bo mogliby go na lotnisku zaaresztowac za swiadome ukrywanie przestepstwa…
Zajrzalam na blog Tadeusza Bartosia, i ucieszylam sie, ze w ostatnim wpisie zauwazyl cos, co mnie tez meczylo w reakcji ks. Georga Ratzingera na rewelacje o karach stosowanych wobec malych chorzystow. Wpis jest krotki, wiec nie bede go streszczac. Ciekawe sa tez reakcje komentatorow (choc meczace jest, ze kazdy komentarz trzeba otwierac oddzielnie).
http://tadeuszbartos.blog.onet.pl/
Jotko, trzymam kciuki za odzyskanie pamieci przez Twoj komputer. To okropne tak wszystko stracic…
Z tym policzkowaniem dzieci to chyba jakis narodowy zwyczaj w Niemczech? Pamietam jeden incydent wiele lat temu i on mi wciaz nie daje spokoju.
Jeszcze jako studentka jechalam pociagiem z Lodnynu do Paryza i w przedziale ze mna byl tylko jakis ojciec (gruby i ponury) z moze 14-15 letnim synem. Mowili po niemiecku, ale bardzo malo. Ja siedzualam zatopiona w ksiazce, kiedy nagle poderwalam sie ze swojego miejsca, bo w ABSOLUTNEJ CISZY, ktora panowala w przedziale, ten ojciec raptem spolioczkowal chlopaka- ciach, ciach z obu stron, z calej sily. Jego syn sie na to nie odezwal ani slowem, tylko spuscil glowe, bardzo czerwony.
Powinnam byla wtedy jakos zareagowac, ale sama tak sie przetraszylam, ze nie odezwalam sie, tylko wyskoczylam z przedzialu. A powinnam byla zawrzeszczec, zagrozic ze zawolam Polizei, jakos zreagowac. A tu stchorzylam.
Oni potem gdzies wysiedli i wtedy dopiero wrocilam do przedzialu.
Do dzis jest mi przykro, ze nie zareagowalam.
Jak się cieszę, że tortury
Wreszcie będą zakazane
Przy nich nastrój mam ponury
Oraz ciuchy krwią spryskane
Że nie muszę innowiercom
Członków ciąć ani też zgniatać
W swym sumieniu przeniewierczo
Ze skazańcem wciąż się bratać
Już nie muszę czuć litości
Ni wyrzutów na sumieniu
Pocić przy łamaniu kości
Wreszcie to się wszystko zmienia…
Owszem, mogę potwierdzić, że policzkowanie było w Niemczech narodowym zwyczajem. Teraz już to inaczej wygląda, ale opowiadał mi znajomy, którego szalona młodość przypadła gdzieś na środek lat 60-tych, że zapuścił wtedy włosy (raptem do długości beatlesowskiej) i musiał się liczyć z tym, że na ulicy jakakolwiek obca, a starsza osoba może do niego przyskoczyć i dać mu po pysku. I że wtedy sam nie byłby tym szczególnie zdziwiony, ani oburzony – takie po prostu były stosunki i takie formy.
Dlatego do pewnego stopnia mogę zrozumieć, o czym mówi Georg Ratzinger, ale tylko do pewnego stopnia. Bo cezurą był tu jednak, nie w sensie prawnym, a mentalnym, rok 68, nie 80. I jeżeli GR tej zmiany w świadomości do 80 roku nie zauważył, to mówi to coś zarówno o nim, jak i o rozziewie między rzeczywistością kościelną a świecką.
Tak myslalam, ze to moze nalezec do jakiegos arsenalu srodkow pedagogicznych. Publiczne policzkownie. Dzizaz.
Mnie w Warszawie baba tylko oplula, kiedy po ustapieniu jej miejsca w tramwaju zauwazyla jak krotka mam spodnice. Mnie to wtedy nawet rozbawilo i zapytalam czy chcialaby mi jeszcze na dokladke podzieowac za miejsce. Nie byla wcale stara, tylko tlusta i objuczona zakupami.
Nie tylko jest to rozziew miedzy rzeczywistoscia katolicka a swiecka, ale tez mozna sie zastanawiac, dlaczego ci, ktorzy maja w koncu nas prowadzic, byc naszym sumieniem, nie mogli samodzielnie na to wpasc przed swieckimi, i ich decyzjami prawnym. To dla mnie jest szczegolnie zastanawiajace, podobnie jak dla Bartosia.
Zakaz tortur słuszny bardzo,
na prowincji i w stolicy,
lecz ja, katowaniem gardząc,
sprzęt zachowam gdzieś w piwnicy…
Bo dziś mówią (sprawiedliwie!),
że kto leje w pysk, ten brzydal,
ale w dłuższej perspektywie,
kto wie, co się jeszcze przyda… 🙄
Przypomniała mi się jeszcze anegdotka nawiązująca do toaletowej opowieści Heleny. Pewna moja znajoma zapomniała w sraczyku na lotnisku o zasunięciu zasuwki i została zaskoczona przez jakąś paniusię w trakcie spuszczania gatek. Paniusia ochnęła i jak karabin maszynowy puściła długą tyradę na temat ktotowidziałżebysięniezamykać-skądjamogłamwiedzieć
żetuktośjest-agdybytakotwarłodrzwidziecko… itd, itp. Znajoma wysłuchała do końca po czym oparła ze stoickim spokojem:
– Przepraszam zupełnie by wystarczyło.
Oczywiście, Moniko, można się zastanawiać i dlatego właśnie występek w szeregach Kościoła wzbudza tak silne poruszenie. Bo znacznie łatwiej wybaczyć komuś, kto mówi „ja tam nie wiem, co jest dobre, co jest złe”, niż komuś, kto to wie bez żadnych wątpliwości i do innych precyzyjną miarkę moralną przykłada, ale siebie nią nie mierzy, albo mierzy wyłącznie pod przymusem.
Kochani,
mam nadzieję, ze definitywnie wracam na blog, chociaz przez długie tygodnie, jesli nie miesiące mojej nieobecności starałąm się Was podczytywać. mam nadziję ze mnie jeszcze pamiętacie!
Wypowiedz brata Benedykta, cytowana przez Bartosia abolutnie wstrzasająca. Pokazuje ( choć przecież, o tym wiemy) że instytucjonalny Kościół jest jakąś mentalną wyspą, gdzie ściśle obowiązują wewnętrzne prawa. Myslę , że wiele z tych ludzi kest uwięzionych w tego rodzaju skostniałym jezyku, że bardzo trudno im zrozumieć , dlaczego to co robią nie jest w porządku. troche to przypomina stan ducha starych komunistów,którym wiedza o najgorszych zbrodniach systemu, nie była w stanie zburzyć zaufania do partii i jej ideologii. Oczywiście nie chce porównywać Kościoła do totalitarnego , okrutnego państwa, chodzi mi tylko o stan ducha , wiernych wyznawców. Otrząśniecie się z tego jest trudne, bo wielu z nas zostało wychowanych a w autentycznym szacunku do instytucji Kościoła.Trudno się z tym pożegnać, a może jeszce trudniej uwierzyć , że może się coś zmienić.
Miast po pysku prać – się leni
ciężki grzech to na sumieniu
obowiązkiem Katolika
pieprznąć tak, aż pęknie grdyka!
Grzech lenistwa zwalczać trzeba
aby dostać się do Nieba…
Kościół jest jak drogowskaz.
Widział kto kiedy, aby drogowskaz udał się we wskazywanym przez siebie kierunku?
Bardzo ładne. 😆
O, jak się cieszę, że Sąsiadka powróciła na łono. 🙂
Co za pytanie, czy nie zapomnieliśmy? 😯 Od czasu do czasu wyrażaliśmy tęsknotę, ale nienachalnie, żeby nie wyszło na to, że robimy jakieś naciski. 😉
To było pytanie retoryczne ! Bobiku!
Popatrz do poczty w wolnej chwili.
Popatrzyłem, może mi się uda dziś wieczorem zadzwonić w odpowiedzi. 🙂
@rysberlin z 14:11, kolega brazylijski niechętnie rusza odwłokiem słysząc o „żandarmerii”, ten termin niesie niepożądane w tym miejscu skojarzenia. Myślę, że człowiek walczył o dostanie się do polícia militar – w odróżnieniu od policia civil ta zajmuje się zbrodnią, a nie przekroczeniami, ale zakres kompetencji nigdy i nigdzie nie był zbyt jasny. Mówię „nigdzie”, bo to są instytucje stanowe. Oprócz nich jest jeszcze policia federal, w zasadzie arystokracja policyjna, i różne policje wyspecjalizowane.
O problemach tego typu pisałem przed rokiem mówiąc o BOPE przy okazji filmu, który szedł i w Polsce.
@jotka (o 9:00): niestety aż za dobrze wiem o czym mówisz, bo dwa razy ten sam geniusz komputerowy (podający się za mego przyjaciela) odstawił mi ten sztos, a raz sam na siebie sprowadziłem nieszczęście nie tak dotkliwe, ale unicestwiające parę miesięcy pracy. Więc moje kondolencje są bardzo szczere.
okna umyte,slonce moze jasno, bezszelestnie wlesac sie po naszym
mieszkaniu 🙂
Cubalibre ❗ 🙂
Żono, jak milo znowu Cie tu widzieć. 🙂 Mam nadzieję, że okoliczności życiowe pozwola Ci tu cześciej bywać.
zona sasiada jak wiosna dlugo oczekiwana 😀 wspaniale 😀
ze jest 😀
andsol linkuje Twoje BOPE 🙂
Jest zona! Witaj zono!
Dzisiaj praca z domu. Tez sie jakos nie moge skupic. Mysle o KK i roli w moim zyciu…
Po pierwsze ten jezyk kazan, jakis taki barokowy, zawily, ja nic z tego nie rozumialam. Umilowani, w milosci serca Chrystusowego, serce nas wiedzie, nakazuje Boza miloscia, miloscia wieczna, ja z tego nic nie pojmowalam. Te nauki byly bardzo niejasne.
Nie pochodzilam z bardzo religijnej rodziny. Przez wiele lat jako dziecko nie zdawalam sobie sprawy, ze swieta rodzina byla zydowska, nie wiedzialam co to Korynt, wydawalo mi sie ze Rzym i Papieze wladaja tym Betlejem i Palestyna, i taki tam byl tlok na samej gorze: i Bog, i Matka Boska i Jezus i Sw. Piotr i Jan Chrzciciel, i Mojzesz i czterej ewangelisci i Noe z Arka i Papiez. Ja wogole nie rozumialam tej struktury.
W kosciele nigdy nie slyszalam o Abrahamie czy Kainie i Ablu, Davidzie i Goliacie, jakby wszystko zaczelo sie po narodzinach Chrystusa.
Dlatego religia nie byla mi bliska, bo jej nie rozumialam.
Pamietam tez moj zawod jak sie zorientowalam, ze siostry zakonne to takie sluzace przy naszym Kosciele i ze nie maja swijej hierarchii, swoich pralatow , biskupow i kardynalow.
Spowiedz byla tortura i b. szybko przestalam to robic i mnie gnebilo, bo poszlam do bierzmowania bez obowiazkowej spowiedzi.
W liceum spotkalam sie z kilkowma wilodzietnymi katolickimi rodzinami z kregow Wiezi, Tygodnika i Znaku i bardzo zazdroscilam tym dzieciom ich wielkich rodzin i silnej wiary. Postanowilam tez chodzic na religie co tydzien, na msze majowe, czerwcowe, rekolekcje i co tam jeszcze. Nowy ksiadz w mojej parafii, ktory nas w tym licealnym wieku nauczal zapraszal nas do siebie, dawal nam wino, ale dziwnie wydawal sie byc tylko zainteresowany chlopcami wiec nie zwracal na mnie zadnej uwagi. W ostatniej klasie ku naszemu zalowi ten ksiadz zostal prznesiony do innej parafii, na Okeciu.
Kilka lat pozniej biorac slub odszukalam tego fajnego ksiedza, zeby nam dal slub. To bylo 30 lat temu, zanim sie jeszcze mowilo glosno o molestowaniu dzieci. Swiadkiem na moim slubie by maz mojej starszej siostry, ktory zorientowal sie wtedy, ze to ten wlasnie ksiadz go molestowal jak byl 11 letnim ministrantem. Wyznal to dopiero tutaj, jakies 10 lat temu, bo tutaj moj szwagier nabral odwagi, zeby o tym mowic. Juz tez wiedzial, ze to nie byla jego wina.
Cale szczescie, ze wzielismy tez slub cywilny, bo inaczej nie moglabym myslec o moim slubie udzielanym przez podofila bez obrzydzenia i wscieklosci…
Ten fajny ksiadz wlasnie tak krazyl pomiedzy parafiami, bez strachu, z dostepem do wciaz nowych malych chlopcow. Nie bylo przed nim zadnego zabezpieczenia w strukturze kosciola. Ci mali chlopcy nie mieli przy nim szans.
No to sie rozgadalam, ale tez i temat nielatwy, choc niektorzy potrafia go ujac pieknym i dosadnym wierszem. Ech, Bobik, ech, zeen…
Króliku, strasznie smutna historia, i ze względu na Twojego szwagra, ale też , ze wzgledu na Ciebie, oszustwo popełnione szczególnie wobec młodego człowieka jest czymś obrzydliwym.
Moja rodzina było katolicka, bez dewocji, ale odbieram to ( i nadal odbieram) jako szczere. Tak mnie też wychowywali, co niedziela msza, lekcje religii itp. „odpadłam”od tej instytucji ( choć nie od religii) dopiero w wolnej Polsce.Ne umiem być w tym samym towarzystwie , w którym „naucza” radio Maryja i jego założyciel. Dla mnie tolerowanie pomieszania treści religijnych, nabożeństw , różańca, mszy z antysemityzmem i polityczną agresja jest obrazą boską. Może gdybym mieszkała w innym kraju, dalej chodziłabym do kościoła?
Kroliku, nie doceniasz tez wartosci dobrej prozy… Chyba i to, i to nam w zyciu potrzebne.
Temat rzeczywiscie nielatwy, wiec tym wieksza wartosc roznych perspektyw. Tak na marginesie tego, co napisalas o szwagrze, mnie przerazilo, ze prymas Irlandii, ktory osobiscie uczestniczyl w przesluchaniach pokrzywdzonych dzieci, zmuszal je do przyrzeczenia, ze nigdy nikomu o swoim doswiadczeniu nie powiedza. Straszne – skazywanie ich, najpierw dzieci, potem juz doroslych, na samotne niesienie ciezaru swoich doswiadczen. A potem slyszy sie o „wyludzaniu pieniedzy na terapie” (sama takie opinie slyszalam, choc bardziej w Polsce niz w Stanach).
Widze Zono, ze mamy podobny punkt wyjscia, bo odebralam podobne wychowanie (religijne, bez dewocji), tylko moje doswiadczenie zostalo jeszcze dodatkowo wzbogacone o powiazania rodzinne z Indiami i ich kultura (to zreszta doswiadczenie concordzkich transcendetalistow, wiec w dobrym dla siebie miejscu wyladowalam). A tak sie czasem zastanawiam, ile znam osob, ktorych najblizsza sercu kuzynka jest zakonnica (mala siostra Jezusa), a ulubionym kuzynem przez malzenstwo jest czlonek aszramu w Indiach, piszacy ksiazki o hinduizmie i ekologii… I jestem jak najbardziej na czestotliwosci obojga, natomiast nie na czestotliwosci ksiezy, ktorzy czekaja az panstwo ich zmusi do empatycznego traktowania dzieci. A przeciez osobiscie znam i takich szeregowych ksiezy, ktorzy od dawna probuja cos zmienic i bardzo ich za to szanuje, bo ida pod prad, i spotykaja sie z krytyka i niechecia we wlasnej instytucji. Oni takze sa God’s whistleblowers (to okreslenie spodobalo sie pare dni temu Helenie i mnie).
Dlatego jak nasza wlasna vesper opisala niedawno swoje wspaniale osobiste doswiadczenia z KK to brzmialo to dla mnie pieknie jak w bajce…
To ciekawe co piszesz Moniko o tym zaprzysieganiu dzieci do krycia przestepstw… Jedno z pytan jakie jest w tzw „skrypcie” do wywiadow z dziecmi w sprawach molestowania jest „Has anyone ever asked you to keep a secret?”, ktore prowadzi do rozmowy o dobrych sekretach i „innych sekretach”, ktore sa nieodpowiednie.
Moniko, staram sie doceniac dobra proze, ale wiesz jak to jest z proza, z molierowskej obserwacji, proza mowimy wszyscy…
Zono, mam wokol siebie rozne koscioly, ale jakos juz mnie do nich nie ciagnie. Chociaz mam wokol siebie duzo osob bardzo religijnych, przyzwoitych i przywiazanych do swoich kosciolow (nawet jednego tzw ministra w kosciele mennonickim!). Ja nie nasiaklam ta potrzeba za mlodu; czasami sie to podobno moze zmienic na stare lata.
Moniko, takich ludzi o czystym sercu i otwartej głowie jest zapewne sporo. jedna z moich bliskich koleżanek tez zresztą jest Małą Siostrą. Ale mam wrażenie, że to nie oni nadaja ton Kościołowi, przynajmniej nie w Polsce, a patrząc na to w jaki sposób od dobrych juz kilku ( jesli nie kilkunastu) lat Kościół próbuje sie uporać z problem wykorzystywania i maltretowania dzieci to w calym Kościele ton nadają „oddani funkcjonariusze instytucji” Nie chodzi tu nawet, o to że takie przypadki molestowania sie zdarzały ( i zapewne zdarzają i bedą się zdarzać, oby nie) chodzi o ta zmowę milczenia, pobłażliwość dla sprawców i kompletny brak empatii dla ofiar. Mnie to przeraża. Inna sprawa, że w ielu rodzinach, dzieje sie bardzo podobnie. Winne jest dziecko, ze ujawnia fakt molestowania przez dorosłego, ojca, ojczyma, kuzyna, wujka.Burzy „spokój i harmonię” tu jest podobnie.
Słyszałam dzisiaj w radio komentarze o nowej strategii MON, która ma zwalczać patologie w polskiej armii, między innymi wszelkie dyskryminacje. Jeden z dziennikarzy zauważył, że potrzeba pozytywnych zmian w całej instytucji i wynikająca z niej strategia jest skutkiem dopuszczenia kobiet do służby wojskowej. Od razu skojarzyło mi się to z inną wypowiedzią. Któryś z niemieckich komentatorów (nie pamiętam za dobrze, ale chyba duchowny) stwierdził, że skandale pedofilskie w KK nie miałyby miejsca, gdyby kobiety były bardziej obecne w życiu kościoła, że „one wykrzyczałyby krzywdę dzieci”. Ile jest w tym racji, nie podejmuję się oceniać, ale przyznam, że w tym momencie opadły mi ręce. Instytucja, która w stosunku do kobiet jest tak opresyjna, jak mało która na świecie, która z równym zapałem chce rządzić ich sumieniami, jak macicami, która za każdą próbą wydarcia przez kobiety patriarchalnemu systemowi odrobiny wolności natychmiast przypomina kobietom, gdzie ich miejsce, instytucja, która z urzędu nie ma do kobiet krztyny zaufania i szacunku, nagle kobiet potrzebuje jako … swojego sumienia. SUMIENIA !!!
Bo paternalistyczny moloch własne gdzieś zgubił!
Że zgubił, to wiemy nie od dziś, że potrzebuje nowego, to też wiemy. Że stosunek KK do kobiet jest skandaliczny to też wiemy. Ale żeby sam się do tego przyznawał, jednocześnie zupełnie nie przyjmując do wiadomości, że musi sie to przełożyć na całość myślenia o podziale ról społecznych, to jest po prostu niebywałe.
@Helena (o 11:31): słuchaj, z należytym szacunkiem dla choroby i chorych, w 1999 mijało już 6 lat od kiedy podano diagnozę trapiącej go nieuleczalnej choroby. Dlatego wszelkie jego teksty z lat 90 powinny być czytane przez ekipy mające wyspecjalizowanego lekarza mogącego ocenić co w nich mogło być efektem choroby. Ponadto, musi kiedyś być jasno wyłożone czy rolą Dziwisza były przekazywanie mu czy oddalanie go od informacji. Bez tego rozkład win i odpowiedzialności jest niemożliwy. W kwestii rozmontowania Teologii Wyzwolenia oczywiście sam JPII, w pełni swych władz umysłowych i w nikłej swej wiedzy o temacie podejmował ważkie decyzje. Ale o tym kiedy indziej.
List B16 przeczytałem na stronie Frondy, więc ufam, że w przyjaznym mu tłumaczeniu, które często musi być interpretacją. Nie dostrzegłem w żadnym miejscu uznania win KK Poczucie zdrady, czyli winni są jacyś oni, jakieś ktosie, nie my i nasza instytucja. W następnym paragrafie przenika przekonanie, że to kwestia przeszłości.
Punkt 2 – niby nie tylko Irlandia, ale Irlandia. I nie tylko KK (ok, ale poza KK to szybko do przestępców dobiera się policja). Niech to będzie bodźcem do uczciwego spojrzenia na samego siebie i do świadomego programu odnowy kościelnej oraz indywidualnej. Do kogo mówi, do wiernych z Irlandii? Nie do siebie! A to przede wszystkim on musi się zastanowić czy jest jakiś związek między celibatem i zalewem wiadomości o księżach i zakonnikach pedofilach. Jeśli jest znanym teologiem, musi wiedzieć, że u protestantów (ta sama w zasadzie Księga, ten sam Jezus, ten sam PB) problem pojawia się rzadko i świeckie władze mają dostęp do informacji o winowajcach.
Punkt 4 – przerzucanie odpowiedzialności na pomniejszającą się po Vaticanum II pobożność i w ogóle na konsekwencje owych zmian. I tak dalej, od początku do końca, niczym nie odbiegające od schematu samokrytyk pierwszych sekretarzy, których tyle już kiedyś się nasłuchałem. Jest źle, ale to dlatego, że nasz wyśmienity system i nasze wspaniałe intencje są źle odbierane przez lud, który jest niedostatecznie uświadomiony (czy pobożny).
A o brazylijskiej aferze z 50-minutowym reportażem z tv wokół taśmy z seksem oralnym i spowodowanym przez reportaż zawieszeniem trzech księży z miasta Arapiraca (Alagoas, 200 tys. mieszkańców) przez biskupa z Maceió, stolicy stanu) wstawię wpis jutro nocką. Wydaje się, że Dom Valério Brêda postanowił zawiesić swoich podwładnych nie tyle z powodu ich współżycia z chłopcami co przez doniesienia, że księża mieli tam zwyczaj łapać ministrantów za genitalia w czasie mszy. Bo DVD z nagranym seksem prałata miał w ręce od roku…
Kroliku, dobra proza to naprawde ogromna sztuka (moze wlasnie dlatego, ze na codzien tez nia mowimy). Tylko to mialam na mysli, a nie, bron Boze, odbieranie chwaly poezji… 🙂
Zono – jest tak jak piszesz – o tym, kto nadaje Kosciolowi ton. A poza tym, moze „nasze” Male Siostry sie nawet znaja, bo ich w Polsce jest nieduzo… 🙂
O, wlasnie, andsol, mialam Cie o te brazylijska sprawe zapytac, bo u nas o tym juz pare dni temu donosili.
Co do zrzucania winy wylacznie na lokalne koscioly, to tak juz bylo w przypadku diecezji bostonskiej, a potem innych amerykanskich. Teraz to podejscie przydaje sie w Irlandii…
Jasne Moniko, ale zawsze troche zal, ze nie mowimy poezja…
Och, Zono, witraj! Alez Cie brakowalo!!!
Z tymi seksualnymi skandalami w kosciele, obawiam sie, ze to jest tylko pocztek… Rola B16 moze polegac na przepraszaniu za przestepcze zachowania w kolejnych krajach…
W Polsce oraz innych krajach jeszcze pokrzywdzeni nie sa na tyle silni, zeby o tym mowic.
Pamietacie tego ksiedza Jankowskiego z Gdanska i 14-letniego chlopca, ktorego matka skarzyla, ze molestuje jej syna. Zamiecione pod dywanik (z wielkim przeproszeniem PK ktora takiego smiecia sobie na pewno nie zyczy). Tez lokalna moherowa milicja wyraznie opowiedzial sie po jego stronie.
Doczytuję.
Żono 😀
tak pisal o tej matce zaledwie 6 lat temu niezawodny Nasz Dziennik
http://www.jerzyrobertnowak.com/artykuly/Nasz_Dziennik/2004/medialna_nagonka_na_ksiedza_jankowskiego.htm
kroliku,smutna historia
„Wyznal to dopiero tutaj, jakies 10 lat temu, bo tutaj moj szwagier nabral odwagi, zeby o tym mowic. Juz tez wiedzial, ze to nie byla jego wina.”
to wlasnie motyw strachu i poczucia winy przewija sie w relacjach
molestowanych w niemczech
tak to jest zawsze
vesper 20:19
to tylko slowa o rownouprawnieniu i tylko od „swiatlych”
duchownych,niestety tylko slowa
andsol,filmu nie widzialem,po przeczytaniu linka,przypomnialem sobie dyskusje o nim po przyznaniu mu nagrody na Berlinskim Festiwalu Filmowym
ponadto przaznaje (ze wstydem) jak malo lub nawet nic nie wiem o Brazyli 😳
kroliku 21:17
B16 nie PRZEPRASZA on wyraza smutek i troske
Jakie równouprawnienie?
Kobieta, jako człowiek, istnieje tylko w funkcji rozrodczej. Dla męskiego „człowieczeństwa” nie ma żadnych ograniczeń. Inaczej kobieta bez problemów mogłaby zostać papieżem.
Bardzo bym chciała doczekać buntu zakonów żeńskich.
haneczko,bunt,czy myslisz ze niesmiertelnosc jest mozliwa
@ rysberlin 21:31
Ależ Rysiu, tam nie było nawet słowa o równouprawnieniu 😉
Obecność w kościele można rozumieć na tysiące sposobów, ale z tej wypowiedzi nie wynikało, że chodzi o obecność równoprawną. Nie przesadzałabym więc z tą „światłością”
http://www.sueddeutsche.de/,tt3m1/bayern/544/506712/text/
tak to wyglada w praktyce,palcem w innym kierunku
zmykam
Zarówno prof. Nowak kilka lat temu, jak i biskup Müller teraz sprawiają wrażenie, że uczyli się w tej samej szkole retoryki. U Nowaka mnie to nie dziwi, ale nie wiedziałem, że „Tu jedynka” była aż tak popularna w Regensburgu 🙄
W tym tekście Nowaka jedna rzecz niemal mnie wzruszyła. Cytacik: „O ks. Jankowskim pisze się jedynie źle, nikt nie wspomni, że tylko w ostatnich dniach przekazał lekarstwa do gdańskich szpitali z darów Polonii amerykańskiej o wartości 6,5 miliona dolarów.”. Znaczy co, Polonia przysłała wszystkie te lekarstwa do osobistego użytku ks. J., a on był tak łaskawy, że je przekazał szpitalom?
Przypomina mi to anegdotkę o diadi Dzierżyńskim, który dał riebionku konfieta, a mog ubit’.
Pralat Jankowski jest pod mojom osobistom ochronom.
Bowiem w szufladzie z biustonoszami przechowuje pieczolowicie granatowe pudeleczko w ktorym znajduje sie medal przyslany mi osobiscie za zaslugi patriotyczne przez ksiedza Jankowskiego . Jest to medal Kosciola sw. Brygidy. Na wewnetrznym wieku pudelka jest wlasnorecznie przez ks. Jankowskiego napisana dedykacja. Medal przyszedl na adres redakcji i sporo bylo prychania i roznych che-che, kiedy moj owczesny szef Gienek S. mi to wreczal, rozgladajac sie po bokach czy nikt nie widzi. Ale ja wszystkim i tak pokazalam, niech zazdroszcza.
W swoim czasie proponowalam gminie zydowskiej w Warszawie, zeby wystawili to na licytacje, ale nie skorzystali i patrzyli na mnie podejrzliwie. Mysle, ze zmarnowali okazje.
Wiec medal czeka na lepsze czasy.
No proszę, teraz do nagonki na prałata J. można jeszcze dołożyć argument, że tak naprawdę nie miał pojęcia, komu medale rozdaje. 😆
A jak ta licytacja będzie, to trzeba będzie uważać, żeby jacyś brydżyści do niej nie przystąpili. Oni są jeszcze gorsi niż cykliści. 🙄
Heleno! przyznaj sie za co tak cie Wielebny uhonorował?
Za patryjotys?
Nie mam pojecia, zono! Moze mnie z kims pomylil? Zawzw tak po cichu podejrzewlam…
Ale dla rownowagi moge sie przyznac, ze Gosc Niedzielny za mna nie przepadal (wedle Tadka Jag.) -za tabletki antykoncepcyjne w Indiach albo jakies inne przewonienia na tym polu….
@rysberlin (o 21:35): nic się nie przejmuj, siedzę tu już 32 lata i też prawie nic nie wiem. To jednak cholernie duży kraj, 8,5 mln. km2.
Najgorsze jest to, że dom (niby mój, choć wynajęty) jest dużo mniejszy, ale też go nie znam. Trzy osoby oprócz mnie, inteligentne, powtórzyłem tę rozmowę od Heleny (z łazienki w Hong Kongu) i nikt się nie śmiał. Okropna rodzina. Chyba czas na rozwód i wyrzeczenie się ojcostwa.
Zagubione w tlumaczeniu?
Nie, odmienność poczucia humoru. Parę lat pracy włożyłem, by dotarł do młodych Monty Python (to jest chyba nieodwracalny proces), ale V. jest oporna i jej to nie bawi. Z przyswajaniem starych polskich dowcipów różnie bywa. „Sorry, Winnetou” poszło dobrze (po przeróbce Winnetou na Harry’ego Pottera) – a ostatnio ku memu własnemu zaskoczeniu hitem stał się stary dowcip o zirytowanym kliencie, ale tak ostry, że go nie przypomnę, żeby Bobik mnie karnie nie obsikał.
jasno,cieplo(?),slonecznie(!!!???)
tereny zielone,S-Bahn,ksiazka czekaja
brykam,fikam (na glowie sombrero Wandy-a co tam wiosna!)
andsol,dziekuje Tobie z calego serca !!!!
uratowales mnie opisujac „okropnosci” Twojej rodziny,do
dzisiaj bylem bowiem przekonany ze to tylko mnie spotyka to
pelne „zrozumienia” spojrzenie moch dzieci gdy opowiadam
historyjki i dowcipy 😉
😀
Heleno,mozesz zawsze wyslac Order Wielebnego jako dar
Twojego Serca do Muzeum Przedmiotow Swietych przy
Radio Maryja 💡 😉
w TV(niemieckiej)pokazali,ze kilkakrotnie wzrosla ilosc „wystapien” z kosciola,co znaczy mniej podatkow na KK
i tak to portmonetka mozna pokazac swoja opinie o KK
niestety w Polsce KK zyje „tylko” z datkow (???)
szok
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,7685074,Kobiety_w_Jemenie_protestuja_przeciwko_zakazowi_malzenstw.html
rozwiazanie?moze edukacja?powszechna szkola?
brykam w objecia wiosny 🙂
niestety niemiecki ( 😳 ) ale ciekawe
http://www.sueddeutsche.de/politik/519/506687/text/
świeci. i to jak!
Witaj Żono 🙂
Dopiero dzisiaj doczytałam wywiad z Bartosiem. Nic dodać, nic ująć. Sytuacja tak długo się nie zmieni, jak długo świeccy nie wezmą tego w swoje ręce. Z całą pewnością nie zrobią tego ludzie z mojego pokolenia a nawet ludzie z pokolenia 40.latków. To jeszcze potrwa 🙁
andsol, dziękuję 🙂 najgorsze jest to, że ja miałam kopie swoich materiałów – ostatnie przegranie miesiąc temu – ufnie oddałam to razem z twardym dyskiem – żeby dograć to czego nie zdążyłam skopiować. Rzecz w tym, że wyczyszczony został i dysk i kopia – w jaki sposób????!!!!
Skoro juz mówimy o molestowaniu, to ciekawa jestem na ile jest Wam znana „druga strona medalu”? Mam na myśli fałszywe oskarżenia o molestowanie. I nie chodzi mi o świadome kłamstwa, do których często posuwają się w Polsce kobiety, chcące pozbawić ojców praw rodzicielskich. Chodzi mi o oskarżenia połączone z przekonaniem, że molestowanie istotnie miało miejsce. Połączone z prawdziwym cierpieniem „ofiary” molestowania.
Tym, którzy nic o tym nie wiedzą radzę wygooglać „fałszywe wspomnienia” i „badania E. Loftus”. Podobno w Stanach są już grupy wsparcia dla ofiar „ofiar molestowania”. Jest to ogromny dramat wielu rodzin.
W Polsce praktycznie nie mówi się o tym. Jak udowodnić, że nie miało to miejsca? Poziom wiedzy na temat psychoterapii jest mizerny. Nastawienie na ochronę i zadośćuczynienie prawdziwym ofiarom, nie sprzyja zajmowaniu się niesłusznymi oskarżeniami.
Dzień dobry 🙂 Z tym świeceniem to wprawdzie gruba przesada, ale z dnia na dzień zaczynam dochodzić do optymistycznej formuły, że jak tylko nie leje, to już dobrze. Co definitywnie oznacza, że jest wiosna, bo jeszcze 2 tygodnie temu uważałem, że jak nie ma wielkiego mrozu, to jest dobrze. 😀
Zaraz się zabiorę do dopisywania, bo dużo ciekawych rzeczy leciało, ale najpierw, jak wiadomo, harbata i kawa. 😉
Panie sędzio, skargę wnoszę
i o posłuchanie proszę
wokół mnie się Józek snuje
i nic mnie nie molestuje!
Ja codziennie makeup kładę
by z wyglądem dawać radę
puszczam oczko, czasem wic
a ten drań zupełnie nic!
Chociaż ciało mam niemłode
widać na nim wszak urodę
i niejeden patrzy nań
tylko nie ten jeden drań!
Proszę go zaaresztować
jak nie zacznie molestować
chętnie panu się odwdzięczę
gdy pod Józkiem już pojęczę…
zeen, 😀
Z poczuciem humoru toście mi wdepnęli na temat bolesny i muszę się powstrzymywać, żeby nie wybuchnąć nieopanowaną lawiną żalów i skarg. 😥
W domu jeszcze nie jest tak źle, bo Starszyzna rozumie się humorowo wpół mrugnięcia okiem, więc śmieją się między sobą z odpowiednich dowcipów (w tym oczywiście moich), w związku z czym nawet mi nie przeszkadza, że Młody nie zawsze kapuje. Ale otoczenie pozadomowe… No, co tu dużo gadać, już się nieraz zastanawiałem, czy nie wyemigrować do Anglii i nie poprosić tam o azyl humoryczny. 🙄
Dowcip absurdalny, cienki, ironiczny, gry słów – to nie jest coś, co przeciętny Niemiec lubi najbardziej (choć muszę przyznać, że w ostatnich latach i tak się trochę pod tym względem poprawiło). W cenie są raczej dowcipy przaśne, szczególnie analne. Kilka jaskółek w rodzaju Loriota czy, z młodszych, Dietera Nuhra, prawdziwej wiosny śmiechowej jeszcze nie zrobiło.
Żyjąc w takim otoczeniu cierpiałem cicho a skutecznie, coraz rzadziej odważając się powiedzieć coś śmiesznego, co i tak nikogo nie rozśmieszy. 😥
A potem nastąpił nagły rozwój sieci i znienacka (nawet dla mnie samego było to zaskoczeniem) okazało się, że wyemigrowałem humorycznie na blogi. Okazało się to nader słuszną, choć w gruncie rzeczy niepodjętą, tylko z przypadku dokonaną, decyzją. Moje warunki śmiechowe zdecydowanie się poprawiły. Teraz mogę nawet publicznie, na blogu, otworzyć paszczę, pokazać ubytki w uzębieniu i wyjęczeć „wybili, panie, za dowcip wybili”. I wszyscy zrozumieją, a nawet będą mieli udział. 😆
zeen 😆
Przypomniała mi się przedwojenna jeszcze, opowiadana przez Koziełł-Poklewskiego anegdota, jak to sędzia pyta oskarżoną prostytutkę „czy była pani już pod sądem?”. Na to oskarżona, wskazując jednego pana ze składu sędziowskiego, odpowiada „pod całym to nie, ale pod tym brenetem już nieraz”.
O innym dowcipie, kończącym się puentą „no to po co pójdę”, nawet już nie będę wspominać, bo i tak pewnie wszyscy sami na to wpadną. 😉
Bobiku,swieci,swieci i to jak 🙂
zasluga to oczywiscie Pani Kierowniczki-przyjechala do berlina
deszczowego,zostawila SLONECZNY
Pani Kierowniczko 😀 😀 😀 😀 😀
I jak tu nie podzielić się Irenką…
http://gorzkairenka.wordpress.com/2009/12/30/material-girl/
Bobiku,pomysl ze byly takie czasy (juz tu bylem) kiedy Loriot
„wymiatal” ulice,teraz ludzie pedza na stadion(olimpijski)
dla Mario Barth 🙁
foma, 😀
Bobiku,
jak się bliżej przyjrzeć, to dowcip polski i brytyjski jest nie mniej analny ( może polski preferuje bardziej atak „frontalny” 🙄 )niż niemiecki, w swojej masie 😉 Niemniej wszędzie znajdzie się utalentowanych satyryków Smiem twierdzić, że satyra polityczna w Niemczech nie ma sobie równej w Polsce. O reszcie Europy się nie wypowiadam.
tego polecam
http://www.youtube.com/watch?v=QL65dcC_UNM
Też go lubię. Taki elegancki 😎
A tu sie nie zgodze z Cubalibre. Jestem gleboko przekonana, ze te poczucia humory roznia sie dosc zasadniczo miedzy poszczegilnymi grupami historycznymi – wlasnie wskutek odmiennych historycznych doswiadczen, tradycji literackiej, poczucia wlasnej wartosci i pewnie jeszcze jakichs czynnikow.
Z analnym poczuciem humoru dosc rzadko spotykam sie w Anglii – zapewne zawazyla na tym tradycja aristokratyczna wciaz zywa, przestrzeganie konwenansu towarzuyskiego – nie jestem do konca pewna, ale mam wrazenie, ze to o to jakos zahacza.
Cubalibre, jak najbardziej przyznaję, że w Niemczech są utalentowani satyrycy. Pispersa sam zresztą wczoraj cytowałem. 😉 Ale mnie nie chodziło o „satyrę wysoką”, tylko o pewną średnią, o znajomych, sąsiadów, koleżeństwo z pracy, przypadkowego faceta przy barze, itp. We Francji zdarzało mi się bardzo finezyjnie pożartować z kelnerem, konduktorem, czy kloszardem. W Niemczech jakoś mi to nie wychodzi, raz po raz czuję się niezrozumiany. 🙁
Oczywiście, że angielski dowcip też bywa analny (choćby Monty P.), ale analność doprowadzona do absurdu śmieszy mnie wiele bardziej, niż traktowana, powiedzmy, z „zasadniczą czułością” 😉 . Tak samo zresztą frontalność w wersji wspomnianego przez Rysia Mario Bartha dosyć mnie odrzuca, chociaż nie powiem, żebym w innej wersji sam nie lubił sobie poużywać. 😀
Polski humor to dla mnie jeszcze inna historia, bo na pewno mam tu duże ograniczenia środowiskowe. Na co dzień stykam się z nim głównie na blogach (a bywam tylko na starannie wybranych), podczas wizyt w Polsce gadam głównie ze znajomymi, z którymi łączy mnie m.in. poczucie humoru, więc zdaję sobie sprawę, że nie mam żadnego obiektywnego, aktualnego przeglądu. To, co zdarza mi się widzieć w polskiej TV – przyznaję, raczej żałosne.
Ale tak w ogóle ja nie usiłuję tutaj przedstawiać obiektywnego, wyważonego obrazu niemieckiej czy europejskiej satyry, tylko daję wyraz swojemu jednostkowemu doświadczeniu, które po latach poczucia izolacji i konieczności hamowania się odetchnęło z ulgą, kiedy w sieci mogło się rozhamować i powiedzieć sobie „baranie, nie jesteś sam!”. 😉
Prawie stu pracowników naukowych, a Kotarbiński w grobie się przewraca 👿 http://wyborcza.pl/1,75248,7691201,List_otwarty_w_sprawie_nowelizacji_ustawy_o_IPN.html
IPN, placowka publiczna ma, zdaniem Stu Naukowcow, wystawiac „oceny moralne”? To juz im Kosciol nie wystrarczy?
Autorzy listu piszą o dzisiejszym IPN: „Struktury Instytutu, jego rady naukowe i zasady powoływania kierownictwa zostały tak skonstruowane, żeby instytucja ta była niezależna od doraźnych interesów różnych sił politycznych. 😯 😯 😯
No comments… 🙄
Rysiu, przy tym Hagenie Retherze musiałem się w jednym miejscu uśmiechnąć półpyskiem. W tym, gdzie on mówi: spróbujcie pokazać „Żywot Briana” w kolońskiej katedrze. Otóż mój ludzki brat podłączył się kiedyś, gdzieś tak w wieku lat 11, do grupy ministranckiej, bo byli w niej jacyś jego dobrzy kumple. I kiedyś przyszedł do domu pokwikując i opowiadając, że ksiądz taki okropnie śmieszny film im puszczał. Okazało się, że chodziło o „Żywot Briana”. 🙂
Helena :O 🙂
a wiec slowo czynem bylo Bobiku,lepiej „Zywot Briana” niz
„Pasja” 🙂
Tu całość http://www.rp.pl/artykul/450713.html
Bylam ciekawa kto sie podpisal pod listem Stu Naukowcow. Znalazlam tylko dwa znajome nazwiska – Bernarda Ladysza ( 😯 ) i Wieslawa Ratajczaka – tak, tak, ten sam Ratajczak. ktory zrewidowal historie II wojny swiatowej i doszedl do wniosku, ze w Auschwotz nie bylo wcale najgorzej.
Ale Ratjczak ma na swym koncie jedna niebagatelna zasluge. To po ukazaniu sie jego szkolnego podrecznika hostorii powstalo Stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita, do ktorej weszlo grono prawdziwych naukowcow z prawdziwym dorobkiem.
A tu jest ten list:
http://www.rp.pl/artykul/9133,450713_List_otwarty_w_sprawie__nowelizacji_ustawy_o_IPN.html
O, haneczka wyprzedzila babcie z Londynu!
bo to nie są interesy doraźne, tylko długofalowe… 🙄
Heleno 😯
Czy ktoś ma na zbyciu ósmy dzień tygodnia?
Niepokoi mnie jedno w zwazku z listem Stu Naukowcow: gdzie sie podzial kwiat polskiej profesury i niezaleznej (od rozumu) mysli naukowej? Dlaczego nie ma podpisow np.:
prof. Ostapa…. tfu!… Ryszarda Bendera?
Prof. Ryszarda Nowaka?
Prof. Wolniewicza?
Dr filozofii Tadeusza Rydzyka?
Dr Zaryna?
Dr Maslonia?
Mgr. Wildsteina?
Naukowo dowiedziono
a sto mózgów potwierdziło
że się zająć cudzą żoną
w ipeenie zawsze miło
konkurenta tylko trzeba
niejakiego Przewoźnika
wdeptać kłamstwem lekko w glebę
aby więcej już nie fikał.
Stanowisko kadencyjne
chce się żyć a nie umierać
tylko brednie policyjne
Jarkaczowi podobierać
by miał haka na elyty
także plemiona tuskowe
i już wilk jest całkiem syty
kiedy owca daje głowę
Niechby nawet najsłuszniejsze
racje stały za tym tworem
byleby nie coraz mniejsze
gnidy z nienawiści chore…
😆 😆 😆 😆 😆
Wracając do Jotki z 9.40 – owszem, zjawisko wmówionych wspomnień jest mi znane i przypadki zniszczenia w ten sposób kompletnie niewinnych ludzi jak również. Praktycznie zawsze winna była nadgorliwość psychologów, terapeutów, pracowników socjalnych, itp., z apostolskim zacięciem starających się wcisnąć swoim klientom taką prostą wizję świata, że absolutnie WSZYSCY muszą mieć w dzieciństwie traumatyczne doświadczenie wykorzystania, a jak ktoś myśli, że nie ma, to tylko dlatego, że wyparł.
Kilka lat temu oglądałem reportaż o niemieckiej rodzinie, która wskutek takiej akcji musiała „zejść do podziemia”. Szczegółów już nie pamiętam, ale z grubsza mogę opowiedzieć. Pani nauczycielka wykryła w rysunkach dwóch sióstr coś, co według niej wskazywało na wykorzystanie seksualne i bez dłuższego namysłu zawiadomiła Jugendamt. Tam tak długo te dziewczynki obrabiano, aż wreszcie zaczęły się zgadzać z wersją, że tatuś je dotykał tu i ówdzie i że to było fuj i traumatyczne. Ojciec nie ukrywał, że dziewczynki (małe, jeszcze przed wiekiem dojrzewania) były przez niego myte, więc istotnie je dotykał i to gołe, ale nie uważał, żeby córki przez to w jakikolwiek sposób straumatyzował. Kolejni psycholodzy mieli zdania różne, więc Jugendamt to dziewczynki oddawał, to zabierał. W końcu zdesperowana rodzina zdecydowała się na zniknięcie i przejście na nielegalność. Dziennikarskie śledztwo wykazało, że interpretacja rysunków, od których się wszystko zaczęło, była nader dowolna i naciągana, późniejsze pytania zadawane dziewczynkom nader tendencyjne i sugestywne, a ich „wspomnienia” wykorzystania jakoś dziwnie zniknęły po przerwie w kontaktach z Jugendamtem.
Nie śledziłem tej sprawy dalej, więc nie wiem, jak się skończyła, ale wiem, że nie była jedyna.
zeen 😀 😀 😀
Tutaj tez ten program byl znany, ale cghyba ponad 20 lat temu – w bardzo podobnych okolicznosciach „wmowiono” rzekomym ofiarom, ze wyparly jakies traumatyczne wspomnienia. O tym juz sie dawno nie slyszy, choc sama przypominam sobie jak zaczelam chodzic w czasie szlejacej depresji do jakiegos psychoterapeuty, pana Jacka, ktory pierwsze co mnie zapytal, to czy bylm molestowna przez ojca, a kiedy apewnilam go, ze nie bylam, chcial te sprawe ciagnac dalej. Im bardziej protestowalam, tym byl bardziej podejrzliwy. Pozegnalam sie z nim po kilku sesjach – £50 kazda, bylo to po tragikomicznym jedynym doswiadczeniu z „panstwowa” terapeutka Irma Habib w czadorze.
Prozak okazal sie zncznie lepszy niz Irma i Jacek O.
A wczoraj slyszalam straszna historie opowiedziana przez Esther Rantzen, emerytowana dziennikarke BBC od spraw spolecznych i konsumenckich, ktora przed laty zalozyla telefon zaufania i organizacje pomagajaca dziecim okrutnie traktownym w rodzinie.
Otoz opowiadala jej jedna z dzialaczek organizacji, jak w latach siedemdziesiatych-osiemdziesitych byla regularnie gwalcona przez ojca czy ojczyma. Miala jednak w szkole jedna ukochana nauczycielke, ktorej ufala bezgranicznie. Wiec w wypracowaniu opisala swoje doswiadczenia. Jej praca domowa wrocila przekreslona czerwonym atramentem, z napisem zeby nigdy sie nie wazyla takich bredni opowiadac i z ocena niedostateczna. To byl 1984 r. ! Tak niedawno!
rof. Ostapa…. tfu!… Ryszarda Bendera?
Prof. Ryszarda Nowaka?
Prof. Wolniewicza?
Dr filozofii Tadeusza Rydzyka?
Dr Zaryna?
Dr Maslonia?
Mr.Wildsteina?
tych brak !!!
to dowod na falszerstwo
spisek moze nawet
Pamiętnego Instytuta
bronić będziem do upadu:
nikt tak nie potrafi z buta
dobrać komuś się do zadu.
Nikt tak Bolka na cieniutko
rozwalcować nie potrafi,
nikt tak zgrabnie nie pogrozi,
że aż wstyd się robi mafii.
Żaden rzeźnik tak skutecznie
nie użyje swego haka,
żeby nań nadziana świnia
chciała tylko siąść i płakać.
Więc my, naukowców zgraja,
krzyczeć będziem bez wytchnienia:
kto tu sobie robi jaja?
Kto chce nam Instytut zmieniać?!
Jak się przy nim pomajstruje,
to syf będzie i poruta.
Pamiętliwość Narodowa
ma bez zmian mieć Instytuta!
Bardzo, bardzo mi sie podoba Wasza tworczosc, Chlopaki!
„Pamietliwosc Narodowa” – dlaczego ja tego sama nie wymyslilam? Bozia nie dala! 🙁
Bede teraz gdzie sie da upowszechniac te nazwe – Instytut Pamietliwosci Narodowej, bo wybitnie trafna.
Ta nazwa się tak narzuca, że na pewno już niejeden wcześniej to wymyślił, dlatego nie roszczę sobie żadnych praw do patentu. 😉
Komu sie narzuca, temu sie narzuca. A tymczasem takiej nie widzialam.
Kazałem przeprowadzić dochodzenie sierżantowi Guglowi i on wykrył, że ten pomysł zaistniał w sieci już 119 razy. 🙄
W związku z tym mogę tylko wydać potwierdzone notarialnie oświadczenie, że ja to wymyśliłem niezależnie i kto chce, niech wierzy.
sto dwudziesta kongenialność 🙄
Phi!
Kapitan Yahoo podaje tylko trzy i wszystkie pochodza z tego samego listu jakiegos 18-latka.
zeen, jak to się robi żeby się przełączyć na „poet mode”? Obmacałem już pół czaszki i nie wyczułem żadnego guzika… O Bobiku nie mówię, bo za młodu wszystkie psy są inteligentne i poetyckie.
Niezaleznie od tego, kto wymyslil, wazne jak kto zastosowal. zeen, Bobik 😆 😆 😆
A repressed memory syndrome i false represessed memories sa obiektem kontrowersji do dzis. Loftus byla odwazna, i angazowala sie w powazne wypadki naduzyc ze strony psychoterapeutow, przez co nie wszyscy ja lubia w srodowisku. Pod Bostonem byl slynny przypadek false memory syndrome, w ktorym jedna niewinna osoba umarla w koncu w wiezieniu (the Amirault case, ktory mozna zguglowac, bo to byla ciekawa sprawa). Tam to bylo polaczenie psychoterapeutow takich, jakich spotkala Helena, z masowa histeria rodzicow i pracownikow socjalnych, oraz ambitnych prokuratorow, ktorzy niechetnie przyznawali sie do bledow. W kazdym razie, dzieki Loftus (i Frederica Crews w the New York review of Books, ktory cala sprawe naglosnil) – zmieniono w Massachusetts reguly przeprowadzania wywiadow z malymi dziecmi. I nabrano wiekszego sceptycyzmu do repressed memories, co nie znaczy, ze one w ogole nie istnieja. No i dalej coraz wiecej wiemy o plastycznosci pamieci, dzieki neurokognitywistom. O pamietliwosci zreszta tez wiemy coraz wiecej… 😉 Stany zas nie bylyby soba bez stworzenia grup ofiar nieslusznych oskarzen (the False Memory Syndrome Foundation).
A co do poczucia humoru, to zgadzam sie z Helena – czasem polskie i angielskie sie o siebie zahaczaja, ale wyrastaja z tak odmiennej gleby, ze przy wielu podobienstwach odbieram je jako zupelnie inne. Zas Monty Python to tylko jeden aspekt angielskiego poczucia humoru, ktore opiera sie takze o slynne angielskie niedopowiedzenie („I am just going outside and may be some time.” – znane ostatnie slowa Scotta podczas nieudanej ostatniej antarktycznej wyprawy). Bez tego, i udanej hodowli ekscentrykow na Wyspach, oraz dlugiej tradycji zamilowania do absurdu i pur nonsensu w literaturze, trudno ich nasladowac. Dzielimy chyba z nimi najbardziej zamilowanie do ironii… A poza tym jednak bardzo sie roznimy, nawet, gdy ich podziwiamy. 😉
Forget it, andsol. Wytlumacz mi lepiej tego Grisze Perelmana. Mam taka jedna pileczke, opasana gumka. Co mam dalej robic, zeby dostac ten milion dolarow?
A skoro już jesteśmy przy humorze analnym, to zboczę na nieodległe tereny, a wszystko wokół różnic między portugalskim a portugalskim. Otóż drobny polski żarcik z puszką z Pandorą ma kłopotliwe nieodpowiedniki tutaj. Po tutejszemu, w Brazylii, to jest caixa (wym. „kasza”), czyli paczka, skrzynka. Ale w Portugalii nie zrozumieją o co chodzi gdy mowa o caixa de Pandora, bo ich zdaniem to jest buceta de Pandora. I w tym momencie Brazylijczykowi zatyka krtań, no bo jasne, że Pandora miała pizdę, ale żeby to tak rozgłaszać…
Problem ujawnił się też gdy złapano dawno temu w Brazylii słynnego mafioso. Ku głębokiemu zmartwieniu dziennikarzy nazywał się on Tomaso Busceta i różnie próbowano mruczeć do mikrofonu, ale i tak wychodziła ta sama cipa. Wreszcie zrobiono na jakimś wysokim poziomie naradę i Rede Globo w ogólnokrajowym dzienniku podała obowiązującą wykładnię: „tomaso bosketa”.
Pamietam jak pare lat temu BBC oglosilo konkurs na haslo narodowe: maja Polacy”Bog, Honor i Ojczyzna”, maja Francuzi „Wolnosc, Rownosc, Braterstwo” wiec co maja Anglicy, co najlepiej oddawaloby i narodowego ducha, i aspiracje, i samoswiadomosc, co mozna napisac na sztndararch.
Naplynely tysice propozycji. Sposrod zawezonych do dziesieciu propozycji wygralo haslo, na ktore zaglosowalo cos ok. 70 procent glosujacych:
„Mustn’t grumble! „.
Tak, Heleno, tak wlasnie. A jezeli juz narzekac, to w dowcipny i zakodowany sposob…
Kiedys lecialam samolotem z Londynu do Paryza. A na lotnisku jakis strajk, balagan, kolejki. I komentarze Anglikow – bezcenne. Najbardziej mi sie spodobalo powiedzenie jakiej starszej pani do swojej przyjaciolki: „You have to forgive them, my dear, they are probably having another of their revolutions…” W czym sie ukrylo i angielskie „mustn’t grumble”, i odpowiedni przytyk do Francuzow.
No i czy ja niesłusznie mam tę swoją słabość do Anglików? 😆
No, typowa angielska reakcja. 😆
Ja musze jeszcze dodac, ze konkurs BBC na narodowe motto zrodzil sie wtedy, kiedy Gordon Brown zaczal przebakiwac, ze dobrze byloby miec takie haslo aby je umieszczac na sztandarach, szkolach i budynkach publicznych. Oczywoscie zostal bezlitosnie wysmiany z jego „wychowaniem patriotycznym”. Brytyjczycy maja mala strawnosc jak politycy uzurpuja sobie prawa pedagogow spoleczenstwa. Stad zrodzil sie pomysl na konkurs i BBC otworzylo specjalna dzialke w internecie.
Tu znalazlam maly tekscik, ktory sie zachowal na stronie BBC:
http://news.bbc.co.uk/1/hi/uk_politics/7007152.stm
Helena: już wyjaśniam. Ale niekoniecznie tak jak może się spodziewasz. Otóż byłem jednym z pracujących na seminarium o teorii Morse’a, rozumiałem od początku do końca piękną książkę Johna Milnora o tym, więc uchodziłem za lokalnego specjalistę. I pewnego dnia zapytał mnie CRN, sława i chwała Instytutu: „panie kolego, skoro pan pracuje w tych sprawach może mi pan wyjaśni jak to wygląda z tymi 28 odmiennymi strukturami różniczkowymi na 7-wymiarowej sferze?” A odnosił się do niesłychanie sławnego i ważnego odkrycia owego Milnora. Więc pełen zapału i dumy zacząłem mu wyjaśniać, ale w głębokiej głębi jego niebieskich oczu (krórymi oczarowywał wszystkie koleżanki) widziałem jakieś śladowe nierozumienie zmieszane z kropką ironii. Więc przerwałem i przeprosiłem, bo zrozumiałem, że tylko myślałem, że rozumiałem, a prawda była troszkę inna.
Ja jeszcze dorzucilabym element of self-deprecation, wszechobecny u Anglikow, i czesto takze wysmiewany (bo mozna przesadzic) ale jeszcze bardziej jest wysmiewany jego brak (np. u Mrs Bucket, albo slynnej postaci w literaturze dla dzieci, Toad of Toad Hall z „Wind in the Willows”). Oczywiscie, jest to druga strona tego, ze deep down Anglicy maja o sobie raczej dobre zdanie. Daltego historia z niechecia do motta narodowego dobrze to ilustruje. 😆
Ten sam element zreszta istnieje w Ameryce, i jest obecnie obowiazkowy (kiedys mniej, choc to zalezy i od regionu), ale wspolgra inaczej z nowsza kultura, gdzie nalezy siebie bardziej zachwalac. Najlepiej to wychodzi we „Frasier” (jeden z najlepszych amerykanskich seriali komediowych, o psychologu, ktory prowadzi stala audycje radiowa). Frasier ciagle sie zmusza do self-deprecation (snobujac sie na angielskosc i nowo-angielskosc), ale jednoczesnie co chwila wybucha jego rozbuchane ego. Szczegolnie zabawne u kogos, kto zyje z doradzania innym. A wysmiewanie sie z wlasnego obsesyjnego zainteresowania psychologia to z kolei przyklad amerykanskiej self-deprecation… 😉
Na marginesie – dlatego Sikorski jest dla mnie malo przekonujacy jako uosobienie anglosaskosci na polskiej scenie politycznej i publicznej. Ma w sobie za duzo Toad of Toad Hall (lacznie z z samym Toad Hall, ktory odgrywa spora role w jego wizerunku publicznym). 🙄
Po pierwsze nie nazywam sie Helena. 👿
Po drugie, gdzue sie kupuje siedmiowymiarowe pileczki?
Myslalem, ze pileczka jest zawsze dwuwymiarowa i te piec pozostalych to mysle, ze to jakies kwadratowe jaja. 😈
Frasier ma tym domu status kultowy i Stara obejrzala kazdy odcinek juz co najmniej 5 razy – ukochany Niles! ukochany Martin! Ukochana Daphne! Ukochana Roz! Ukochany Pies Eddie!.
A Sikorski na wlosciach – jakze sluszne!
Mordechaju, nareszcie ma kto andsola matematyki nauczyć… 😆
Matematyka po angielsku:
Do you like mathematics?
If so, add a bed, subtract your clothes,
divide your legs and we can multiply!
Nie konsternujcie się tak 🙄 It is not the fine british humor 🙄 To tylko przykład z lower class, jak wszędzie 😉
Czy ktoś tu wygląda na skonsternowanego? 😯 😉
Wiadomo, że każde niematematyczne uogólnienie jest o tyle o ile, bo zawsze można znaleźć przykład, że nie zawsze jest tak. 😉 Z czego wcale nie wynika, że dla bardzo wielu x to uogólnienie nie jest słuszne. 🙂
Kocie, wybacz. Pozwól, że poćwiczę pisanie emotikonów: 👿 :twisted” – zaraz zobaczę czy działa.
ach, :twisted:, już umiem i mogę wykręcać mordę. Po drugie, dwuwymiarowe to są piłeczki Pana Prezesa, mężczyźni mają trzywymiarowe.
Czemu mi nie wychodzi 😈 ?
Wychodzi, ale znaki interpunkcji muszą iść po spacji.
Bobiku, ćwiczysz mowę przepraszalną za gryzienie w łydki niewinnych?
Kolejna porcja ćwiczeń: 😆 ** 🙄 ** 80 czy :80: czy ’80’ ** 😉 ** 🙂
no więc nie wiem jak się pisze eek.gif (gęba z wytrzeszczem).
andsol ❗ 😯 🙂 to za buziaczki
a to 😆 za portugalsko-portugalski 😎
😯 😯 lub
8-0 8-0
tez nie wyszlo 😕
za po angielsku to i tamto 🙂 😀 😆
Brawo Andsol 😀
Dzięki wszystkim za dobre słowa!
Angielskie nienarzekanie zawsze mnie zdumiewa, kiedy mieszkalismy w Londynie, korzystaliśmy z usług chyba najgorszej linii metra Central line. Dość często pociag dojedżał
tylko do stacji White City i pasażerowie proszeni byli o opuszczenie wagonu, the next serwis will be in 10 minutes, po 10 minutach, za następne 10 minut. Deszcz padał, wiatr wiał i nikt nie tylko nie klął, ani sie awanturował, ale nawetie marudził. Osłonieci parasolami Londyńczysy usiłowali czytać The Evening Standard
Ciekawe z tym „mustn’t grumble” – tu jest w praktyce podobnie, ale to tylko potwierdza, że gdy dwóch robi to samo, to nie jest to samo. Brazylijskie pogodne przyjęcie niewygód, braków a nawet poważnych uciążliwości bez pyskowania ma raczej związek z powszechnie używanym „se Deus quiser” – jeśli Bóg zechce (to spotkamy się o piątej? – tak, o piątej, se Deus quiser) a nie z wyrozumialości dla przyczyn, które coś sprawiły.
Ale różnica z Polską jest niesamowita. Lotnisko w São Paulo, raptem pada światło. Głośniki milkną, pojawia się obsługa z megafonami, niedosłyszawszy ludzie pytają sąsiada: „on mówi, że które drzwi?” Ktoś właśnie przychodzi, stwierdza „nie ma światła”, w pobliżu potwierdzają, że to nie złudzenie: „tak, nie ma światła” i wszystko leci normalnie
Angielskie „mustn’t grumble” to nie tyle zwykla wyrozumialosc dla przyczyn niedogodnosci, choc i ten element tam jest. To cwiczenia w stoicyzmie stosowanym, na ktorym kiedys przeciez zbudowano brytyjskie imperium… Stad z zalozenia trudne warunki w szkolach dla przyszlych elit, i w najstarszych uniwersytetach – choc i tutaj w koncu zachodza powolne zmiany (szokujac np. poprzednie pokolenia Oxbridge, ktorzy z pewnym wzruszeniem wspominaja przeciwnosci zyciowe ze swojej mlodosci, od ledwie ogrzewanych pokoi po zupelnie niejadalne posilki podawane w historycznych refektarzach, na zabytkowych stolach).
A ci ludzie z linii metra Central Line z opowiesci Zony to i tak rozpieszczeni, bo uzywali parasoli. 😉 Moje wspomnienia z wlasnych angielskich studiow to jezdzenie rowerem z wykladu na wyklad w strugach deszczu, przez kaluze… Zadnych tam parasoli czy peleryn. Builds character, jak mowia Anglicy… 😀
Andsolu, ja znalazłem bardzo prosty sposób, żeby nie gryźć niewinnych. Wzorem niektórych instytucji zakładam, że wszyscy są winni. 😎
Mordki często można zrobić na więcej niż jeden sposób, a jak dokładnie, można sobie zawsze sprawdzić w tej świetniej tabelce:
http://codex.wordpress.org/Using_Smilies
Trzeba tylko pamiętać, że zawsze przed mordką i po mordce musi być spacja, a jeżeli są dwie lub więcej mordek obok siebie, to między nimi dwie spacje.
Badania naukowe dotyczace przedstawien Ostatniej Wieczerzy – porcje na stole rosly. Naukowcy nawet wyliczyli o ile procent.
http://www.latimes.com/news/nationworld/nation/la-sci-last-supper23-2010mar23,0,7531075.story
Niestety straciłam bezpowrotnie dużą część materiałów. część odzyskano, ale reszty chyba się już nie odzyska 🙁
O, Jotko, tak mi przykro. 🙁 Ale sa specjalisci i specjalisci, moze jeszcze znajdziesz kogos lepszego…
Jotko, nie wiem, jak Cię pocieszać. Chyba wszyscy tu wiemy, jaka to jest strata. I tym gorsza, że nie przez jakąś siłę wyższą, tylko czyjąś niekompetencję. 🙁
Tę fachowczynię to ja bym… 👿
Ale jak ona mogła załatwić również kopię, tego w ogóle nie rozumiem. Czy to było na CD?
biedna jotka 🙁
w pracy codziennie automatycznie przerzucam dane na zewnetrzna pamiec i raz w tygodniu cala firma z zewnetrznych na CD w razie wpadki kazde a,b,c jest do odzyskania
🙂
😀
😆
8)
😉
😐
😕
🙄
😳
😮
😯
🙁
😥
😡
👿
😈
❗
❓
💡
😛
➡
cwiczenie 🙂
brawo JA 🙂
andsol,
To nie poet mode, to nursery rhyme.
Ja nie piszę poezji ino wierszyki 😉
Jak go zwał, tak go zwał, zeen, byleś pisał dalej. 😆
dalej, dalej, dalej, dalej…
nudne to trochę, sami se piszta…
Jotko, bardzo mi przykro. Też miałam kiedyś taka smtna przygodę. Przepadło wile zdjęć i jeszcze więcej tekstów. Z czasem smutek mija, biblioteka Aleksandryjska też spłoneła ( jesli ta historyczna perspektywa Cię pocieszy!)
Wiceprezydent USA bedzie musial pofatygowac sie do Zachodniego Londynu na nauke do mojej Starej w kwestii otwartych mikrofonow.
Jest takie prawo elektroniczne, twierdzi Stara, ze wszystkie mikrofony otwieraja sie same z siebie jak ktos klnie i uzywa brzydkich slow w ich poblizu i wszystko leci w eter. Ze tez nikt tego nie powiedzial wiceprezydentowi! 😈
„T’was a f..ng good deal” was not a smart thing to say, Mr Vice President. 😈
Wierszyki, kurde. Dobrze, niech będzie, że wierszyki 🙄
Zeen, sama to ja se moge w tym temacie nic 😛
Jotko, bardzo mi przykro. Tu przydałby się porządny haker. Niestety, nie znam 🙁
Mordko, Biden ma tak zawsze… Ciagle cos palnie. Born with a foot in his mouth – sam tak o sobie mowi. Ostatnio uznal za niezyjaca matke premiera Irlandii – w jego obecnosci, podczas, gdy ona zyje i ma sie dobrze. Podejrzewam, ze nawet Helena nie zdolalaby go reedukowac.
http://www.huffingtonpost.com/2010/03/18/joe-bidens-st-patricks-da_n_503859.html
Vicek mógł się był udać również do kilku polityków, jeżeli już od radiowców uczyć się nie chce. Np. ex-marszałek Zych mógłby mu podobnych nauk udzielić. Choć niekoniecznie po angielsku… 😉
To jest miedzynarodowy klub, Bobiku. Niech sie ucza od siebie jezykow. 😉
A tu cos znalazlam ze Szkocji – from India with love…
http://news.bbc.co.uk/2/hi/uk_news/education/8572385.stm
Swoją drogą, co biedny Biden ma zrobić, jeżeli to był naprawdę a f…ing good deal? 😈
Szkocja Szkocją, ale u nas na jutro zapowiadają prawdziwie letnią pogodę. Ryś mógłby już przydzielić Pani Kierowniczce tę obiecaną nagrodę. 🙂
slonce juz widac,swietnie 🙂
sombrero Wandy,gazeta,brykam
sroda,juz tylko kilka przejazdow S-Bahna i niedzielny
bieg przez berlin (cos tam maraton) 🙂
na dzien dobry dwa pytania
Bobik,jak i co dalej z rodzina z chora mama?
Helena,czy sa nowe wiadomosci w sprawie „wyrwanego” mamie chlopca?
do ogladniecia
http://www.youtube.com/watch?v=Uj4RBmU-PIo
😀
berlin,tereny zielone,pozycje,czekaja
brykam,fikam 🙂
Niestety nie znam żadnego hakera 🙁
’Dalej’ zeen pisze na sposobów kilka,
czasem dla wprawy, czasem zaś z przekory.
Nie minie nawet średnio długa chwilka
i już gotowy wiersz, wróć, wierszyk spory.
A gdy go spytać czy to trudne: – Wcale!
Machnąłem z marszu, teraz piszę dalej…
Dzień dobry. 🙂 Zaczęło się! Moje stałe miejsce laptokowe, tzn. to, gdzie zwykle siedzę i stukam w klawiaturę, zostało zaatakowane przez rozjuszone słońce!
Przez całą zimę był spokój, a teraz muszę znowu zacząć wymyślać sposoby, jak tu cokolwiek widzieć. 👿
Ale przeniesienie się nie wchodzi w grę. Do tego miejsca jestem przywiązany prawie jak kot. 🙂
trochę głupio dawać takie rady psu, ale może kotary będą optymalnym rozwiązaniem? 🙄
Okno, przez które to zbójeckie słońce napada, jest w dachu, skośnie zamontowane. Kotary ni cholery nie chcą się do tego dopasować, stale uparcie wracają do pionu. 🙁
Bobiku, moze Rollo w motywy masarskie 🙄 (pasztetowka)
Rysiu, a tak konkretnie o którą rodzinę Ci chodzi? Bo ja rodzin z chorymi matkami znam z kilkanaście i jakoś sobie w tej chwili nie mogę uzmysłowić, którą masz na myśli.
Rollów to ja nie cierpię, bo przy nich stale są jakieś kłopoty z zamotanymi sznurkami. A co to, ja kot jestem, żeby się sznurkami bawić?
Poza tym to okno strasznie wysoko… 🙁
te z pania chora na schizofrenie(chodzilo o przeprowadzke)
A, ta rodzina. Po kolejnych rozmowach z lekarzami wszyscy doszli do wniosku, że jednak przeprowadzka w sumie będzie lepsza, zwłaszcza że i sama pacjentka nagle zmieniła front i strasznie zaczęła się przy tym upierać. A dzięki całemu zamieszaniu udało się wyskakać dla nich dodatkowy pokój. 🙂
Zanim pogrążę się w bezsieci, wrzucę znalezionego aproposa:
http://www.polityka.pl/swiat/analizy/1504206,1,sekskandale-w-kosciele.read
Niby nic w tym artykule nowego, ale wychodzi w nim wyraźnie, że Kościół uparcie odrzuca możliwość szukania przyczyn w samej instytucji, jej strukturze i zasadach. Dostojnikom KK nie daje w ogóle do myślenia, że przestępstwa mogły zostać ujawnione tylko dzięki nieposłuszeństwu i naruszeniu reguł przez jednego z nich. Reakcja jest raczej na zasadzie „a u was Murzynów biją”. Pytanie o rolę celibatu w tym wszystkim pada tylko z zewnątrz, lub ze strony kościelnych dysydentów. Itp, itd.
Jakże dalekowzroczne wydają się w tym kontekście słowa Tischnera, że wiarę można stracić nie od zetknięcia z marksizmem, tylko z własnym proboszczem. 🙄
A teraz Wy sobie róbta co chceta, a ja lecę w teren. 🙂
btw, dotarła do mnie prośba o tłumaczenie na nasze czegoś takiego: “A Status Conferring a Presumptive Right of Creative Appropriation”. Any help?
Bo “Okoliczność wskazująca na domniemane przywłaszczenie autorstwa” brzmi podobnie statecznie, ale czy aby to autor miał na myśli?
„Seksowna modelka, z którą mąż zdradził Sandrę Bullock (zdjęcia)” Jaką składnią to jest pisane? 😯
Foma, nawet nie zaczynam rozumiec o co w tym chodzi. 😯
No, wiecie co…. 😯
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,7695440,Bolszewicy__King_Kong_i_Oscar___biografia_szalonego.html
Dzień dobry. Właśnie wróciłam do świata żywych. Po trzech dobach (i jednej krótkiej przerwie, którą niesłusznie uznałam za ozdrowienie) czterdziestostopniowej gorączki, czuję się jak potrącona przez pociąg, ale jednak żywa. Co, pomijając nieprzychylne okoliczności, w sumie przecież cieszy.
vesper, nawet nie wiesz jak my się cieszymy, że wróciłaś 😀
Rzeczywiście, foma, trudno mi to sobie wprost wyobrazić 😆
vesper, to tylko znaczy, że wciąż odczuwasz skutki potrącenia 😆
Tak, to jest bardzo prawdopodobne.
Bobiku,dodatkowy pokoj to WIELKIE osiagniecie dla ludzi
bez „praw” (pobyt uregulowany? czy czekaja na decyzje?)
brawo 🙂
vesper, dbaj o siebie 🙂
Vesper, witj w swiecie polzywych. To pewnie byl ta swinska grypa, ktora jest wyjatkowym paskudztwem.
U nas zakwitly dzis forsycje – zloty deszcz!
Znow mi nawala literka a na klawiaturze. Juz mnie lapy bola od walenia w nia z calej sily.
Drogi Kocie, jeśli to była rzeczywiście ta świńska grypa, to wolę ją określać tą mieszaniną liter i cyfr, zaczynającą się od A. Brzmi wówczas w sposób bardziej dystyngowany, jak coś, na można umrzeć bez uszczerbku dla godności 🙂 Mam też nadzieję, że jej nie podałam dalej, zwłaszcza Zosi
foma, A Status Conferring a Presumptive Right of Creative Appropriation, to sformułowanie jest chyba trochę wyjęte z kontekstu, ale chodzi raczej o domniemane prawo od wykorzystania własności intelektualnej, a nie o domniemane przywłaszczenie.
prawo DO, nie prawo OD oczywiście
właśnie, żebym to ja wiedział o co chodzi i znał kontekst 🙄 ale wielkie dzięki vesper, to rzuca nowe światło
Cały pociąg o to pyta
co to była za kobita
no i wciąż zachodzi w głowę
czemu parła na czołowe?
Pojąć tego nikt nie może
że znalazła się na torze
żadna ciuchcia ni drezyna
musi była fest dziewczyna…
Pociąg pędził, jak to pociąg
gnał po torach z całą mocą
pewnie dowiózł by do celu
wszystkich licznych pasażerów
gdyby nie zdarzenie to:
dziewczę tam po torach szło…
Zgrzyt gniecionej nagle stali
słychać było już z oddali
szczęk łamanych jak zapałka
trzech wagonów, no, rozwałka…
gdy dym opadł, pośród zgliszczy
ocalenia cud się ziścił
oczom nikt tam nie dowierzał:
Vesper na blog torem zmierza…
Włos zmierzwiony może nieco
iskry z oczu Vesper lecą
bowiem ona gna na blog
a tu nagle taki szok!
Pociąg w zgliszczach, tor się pali
lecz pasażerowie cali!
Każdy szyję swą wyciąga
by zobaczyć jak wygląda
ta, w zderzeniu z którą pociąg
pokręcony jak korkociąg
pognieciony bokiem leży,
a ta dziarsko dalej beży…
Tylko słychać z ust westchnienia:
Nie unikniesz ocalenia…
zeen, 😆 😆 😆
Ocalenie rzeczywiście nie sposób uniknąć, jeśli taka wola. Gdy pacjent postanowi żyć, medycyna jest bezradna.
http://www.fr-online.de/top_news/2461215_Arabisches-Fernsehen-Tabubruch-einer-verschleierten-Dichterin.html
ciekawe !!!
a i korkociąg do czerwonego jak znalazł… 🙄
Bardzo ciekawe, Rysiu. Dzielna kobieta. A publicznosc i sedziowie miejmy nadzieje wyrazaja ukryty za zakazami wiekszy trend. W Huffpo tez o niej pisali (zalaczam, bo tam sa fragmenty wywiadu z nia):
http://www.huffingtonpost.com/2010/03/22/hissa-hilal-saudi-woman-b_n_508778.html
Vesper, mam nadzieje, ze Twoja Zosia nie zlapie tej grypy literowo-cyfrowej. Choc, jesli to jakas pociecha, moje dzieci przeszly ja lepiej niz ja (co prawda bylo to podczas przeprowadzki, za ktora nie musialy sie czuc odpowiedzialne, a ja niestety tak.)
Tlumaczenie „presumptive right of creative appropriation” jako „domniemane prawo do wykorzystania wlasnosci intelektualnej” wydaje mi sie najblizsze znaczeniu angielskiemu – oczywiscie bezkontesktowo, bo w kazdym systemie prawnym takie terminy moga miec jeszcze bardziej wyspecjalizowane znaczenia.
vesper, Moniko,
po złapaniu znaczenia i kontekstu za łby okazało się, że właśnie tędy droga, choć wykorzystaniu podlegać ma nie tylko własność intelektualna, ale i pomysły, założenia itd, którym do miana przedmiotu własności intelektualnej jeszcze trochę brakuje.
W efekcie urodziło się zgrabne: domniemane prawo do twórczego wykorzystania, dzięki.
Teraz z korkociągiem w dłoni
foma czerwonego goni…
gdzie on biedny znajdzie tego
co go gonić – czerwonego?
Chyba, że się tak wyrażę
na czerwono się wymarzę
z wczorajszego dnia wynika-
chętniej zrobi to Kurtyka…
Jak zależy Ci szalenie,
znajdziesz ich w tym, ipeenie 😉 😆
i ty zostaniesz Indianinem… 🙄
Native American, foma, mind you 🙄
To piekna historia z ta Hissa Hilal i jej nabati -15-wersowcem napisanym w tradycji poezji beduinskiej, jezykiem potocznym.
Tak, tak, to Arabki beda zmieniac swoje spoleczesntwo, bo najwiecej na tym zyskaja. Arabskim chlopom sie nie oplaca aby cokolwiek bylo zmienione. Tak jak wsrod Romow sposrod kazdych 20 osob zdajacych na studia wyzsze, 18 stanowia mlode kobiety – choc wiekszosc z nich placi za to bardzo wysoka cene osobistego szczescia, domu, rodziny.
A nie, tu sie uzywa tych terminow wymiennie (zwykle slysze to tak: „Indian tribes” albo „Native American tribes”, ale pojedynczo – „X, who is native American”). 😉 A sprawa dodatkowo sie komplikuje tym, ze teraz w Stanach jest juz sporo Indians pochodzacych z Indii. Co nie znaczy, ze po polsku nie mozna inaczej, bo wiele jeszcze zalezy od przypisanych skojarzen, innych w kazdym jezyku.
Tak, Heleno. To sie zreszta zgadza z teza noblisty z ekonomii, Amartii Sena, ktory pisal o ukrytych korzysciach, juz ekonomicznych, dla tych, ktorzy ksztalca takze dziewczynki i kobiety (porownal sytuacje ekonomiczna w paru indyjskich stanach, i wyszlo mu, ze najlepiej sie rozwijaja tez, gdzie jest najwiekszy procent wyksztalconych kobiet). A ja Sena lubie za wiele rzeczy, takze za to, ze w swoich wykladach o ekonomii posluguje sie literatura, w tym ulubionym przez nas obie Dickensem.
Ja też cenię Sena, ale nie cenię polskiej tłumaczki, która dla Znaku robiła przekład Inequality Reexamined. Tekst wyszedł tak mętny, że prawie niezrozumiały.
Okropnie smieszny ten wiersza zeena o Vesper. 😆 😆 😆
Ale my mamy szczescie na tym blogu! Kurcze blade! 😆 😆
@Kot Mordechaj: dość nieoczekiwanie dla mnie, gdy Ty objawiłeś zainteresowanie topologią, prawie w tym samym czasie (w komentarzu do niby-matematycznego wpisu) o tę samą hipotezę Poincaré zapytał odwiedzający mnie czasami Krzysztof Nawratek. Jako architekt ma niezłe wykształcenie matematyczne i już kiedyś mnie prosił i przypomnienie o co biega w rachunku różniczkowym i całkowym. Wtedy obiecałem mu to bezterminowo i wisi ta obietnica chyba z dwa lata. Tym razem przyobiecałem tę parę butów na bliższy termin i se Deus quiser w niedzielę stanie krótkie wyjaśnienie o co w zasadzie tam chodzi. Więc jeśli mimo marca i wiosny nie masz lepszych niedzielnych zajęć, podrzucam Ci zajawkę tego kłębka, niby 3-wymiarowy, ale żyje w przestrzeni 4 wymiarowej.
A rozważania dotyczące miasta, które Krzysztof snuje na jego blogu zawsze warto przeczytać!
The wealth of the Wal-Mart founders’ family – $90 billion is equivalent to the combined bottom 40% of the US population: 120 million people. Choć wygląda to na cytat z wykładu na WUML-u, wyjąłem to z recenzji książki (Ill Fares The Land by Tony Judt) z amazon.com . Skomunistyczniał świat? Czy też WUML-e mówiły nieco prawdy?
Przyczołgałem się i jak zwykle nie wiem, od czego zacząć. 🙄
Ale ponieważ potrzeby żołądka pewnie jak zwykle wezmą górę 😉 , to na razie wyrażę tylko swój kawałek uciechy, że Vesper przeszła samego Miczurina i zrobiła wirusy w konia (nie wspominając już nawet o godnej poematu historii z pociągiem, bo to zeen zdążył załatwić), potem zobaczę, co mi oferuje lodówka, a potem postaram się być na bieżąco. 🙂
czytalem przy jedzeniu 😳 (dzieci to jest zle,zle,zle!)
z kobietami to prawda,wiecej i chetniej sie ucza,lepiej gospodaruja pieniedzmi(mini kredyty),sa odporniejsze na „zawirowania” w zyciu codziennym i zawodowym (wiekszosc
dlugoletnich zarejestrowanych bezrobotnych to mezczyzni
mozna wyliczac bez konca
@rysberlin: przejdźmy do najważniejszego, gdy dwie kobiety siusiają, jedna nie patrzy czy druga ma dłuższego siusiaka.
Co to za porządki, żeby w nazewnictwie amerykańskim panował taki nieporządek? 👿 Skoro amerykańskich Murzynów należy nazywać Afroamerykanami, to Indianie powinni być Ameroamerykanami i kropka.
Dajcie mi tylko język w łapy, a ja go zaraz do pionu ustawię! 😎
No cóż, muszę przyznać, że psy (bez względu na płeć) bardziej podobne są do mężczyzn, niż do kobiet. 😳
Zauważyliście, co się dzieje, jak się kilka psów spotka? Po wstępnym obwąchaniu trzeba ustalić hierarchię. Co oznacza powarkiwanie, szczerzenie zębów, a czasem nawet puszczenie ich w ruch. Jeżeli kwestia podporządkowania nie zostanie jasno rozstrzygnięta, to przy każdym kolejnym spotkaniu ktoś komuś będzie chciał spuścić manto, albo pokazać, że jest ważniejszy.
A zauważyliście, co się dzieje, kiedy spotka się kilku facetów? 😉
Co się wtedy dzieje, Bobiku? W obecności psa panowie zapewne zachowują się naturalnie, pojawienie się kobiety w towarzystwie, może zachowanie to modyfikować, więc jestem ciekawa wyników psich badań nad ludzkim behawiorem.
andsol,podlacze sie pod Twoje matematyczne niedzielne
wyklady,jak Kot Londynski i Twoj irlandzki kolega
te klebki,wymiary,czasy od teraz do sciany-moze wrescie
troszke pojme 🙂
andsol 18:34
nic co ludzkie(meskie)……………. 😉
To sie ciesze, andsolu, ze ktos mi wrezcie te pilke z gumka w pasie wytlumaczy. Nie zapominajac takze , ze martwi mnie juz od paru lat ten nieodebrany przez Grisze P. milion dolarow. Nie chce aby dorwal sie do niego jakis nigeryjski oszust, ktory o topologii algebraicznej nigdy nawet nie slyszal. W odroznieniu ode Mnie, hmm. 😈
Vesper, z moich neutralnych obserwacji wynika, jak już dyskretnie zasugerowałem, że faceci zachowują się dość podobnie do nas, psów. A jeżeli przypadkiem są politykami, biznesmenami, sportowcami, artystami, rzemieślnikami, żołnierzami na przepustce i bez, kierowcami wyścigowymi …………… itd., itd, to nawet całkiem tak samo. 😉
Mordko, po niedzielnym wykladzie andsola bedziesz mogl szerzyc pileczkowa oswiate wsrod londynskich Kotow. 😉
Zas co do kobiet, to przy wszelkich ich/naszych zaletach, jednak trzeba pamietac tez o czyms takim, jak female bullying i relational agression, queen bees and wannabes, etc. Nie jest to od razu zauwazalne, zwlaszcza meskich oczu jak psio-meskie zabawy i nie zostawia widocznych siniakow na ciele, ale tez jak najbardziej istnieje. Po angielsku zreszta czasem sie to nazywa sie „cattiness” (wybacz Mordko).
No, chyba, ze ktos w odpowiednim czasie dorwal sobie Dreamboata, ktory zachowuje sie jak typowy Kot – mruczy, znosi z pokora pociski zawistnego losu, jest przyjazny otoczeniu, pelen tolerancji i zjada tyle co ptaszek. 😈
Moniko, toteż dlatego ja się wypowiadam tylko o facetach, bo na kobietach Mordka powinien się lepiej znać. 😀
Po coś w końcu wymyślono podział pracy. 😉
Mordko, toteż moja mama nigdy nie miała nic przeciwko facetom. 😉
Kocie, Kocie, myślę jednak, że niedziela przebiegana za Kotkami jest niedzielą bliższą życia.
Nie chcę was martwić, ale radio donosi, że mężczyźni umierają częściej niż kobiety 😯
To sie zgadzam z Twoja Mama, Bobiku, bo ja tez nic przeciwko facetom nie mam, prawdopodobnie ze wzgledu na podobne nienajgorsze doswiadczenia (zamiast „Dreamboat” u nas w domu podobne zjawisko nosi nazwe „Usuwacza Przeszkod”.) . 😆
Cubalibre,jezeli bylo to radio Erewan to przelykam,jezeli nie…..
to pojde zmartwiony spac 😕
dobranoc 😀