Starym zwyczajem…

sob., 3 kwietnia 2010, 01:57

Pani się posunie! – burknął z niechęcią Barszcz i łypnął nieprzyjaznym, tłustym okiem w stronę Baby. – Pełno na tym stole, że widelec trudno wetknąć, a pani się rozpycha jak królowa jakaś.
– Królowa? – oburzyła się Baba – Gdybym była królową, miałabym przynajmniej coś do gadania, nie mówiąc już o służbie i biżuterii. A co ja tak naprawdę mam z życia? Gniotą mnie, wpychają w sztywną formę, ograniczają, starając się na dodatek pokryć to wszystko lukrem. Gdybym się nie rozpychała, nikt by mnie nawet nie zauważał.
– Koleżance to nigdy nie można dogodzić! – sapnął Pasztet. – Ja też poniekąd należę do wypieków i z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że ogólnie wcale nie jest tak źle, jak się różnym malkontentom wydaje. Konsumpcja rośnie, a to przecież dla nas sprawa główna. Nie bardzo wiem, czego koleżanka chce.
– Żądam parytetu i wyrównania szans! – krzyknęła Baba, spoglądając znacząco w stronę Sernika. – Dlaczego wypieki męskie mają wśród konsumentów znacznie wyższe notowania? Ja wiele dłużej wyrastałam, a jak co do czego, to zawsze jestem pomijana. Wszyscy tylko mlaskają i prawią komplementy, że niby beze mnie Świąt sobie nie można wyobrazić, a potem ukradkiem nakładają na talerz któregoś z kolegów!
– Parytety! – prychnął z lekceważeniem Marynowany Grzybek. – Emancypantka się znalazła! Co to za bzdura i obraza boska! Naturalną rolą Baby jest ładne wyglądanie i pożywność. Wszelkie inne pomysły są zagrożeniem dla całego stołu.
– Nie stwarzajmy sztucznych problemów – spróbował załagodzić sprawę Sernik. – W końcu kiedy leżymy na paterze z pokrywą, wszyscy mamy nad sobą szklany sufit, bez względu na płeć.
– Nieprawda! Nie wszyscy mają po równo! – zaperzył się Przekładaniec. – Proszę sobie tylko przypomnieć, jak hołubiony jest pan Mazurek. Nie ma dnia, żeby ktoś o nim nie mówił z uwielbieniem.
– Spokojnie, kolego, spokojnie – zmitygowała go Kiełbasa. – To tylko dlatego, że jest Rok Chopinowski. Jak się skończy, to o mazurkach znowu będzie cicho.
Baba, której złość już zaczęła opadać, zirytowała się od nowa.
– Koleżanka Kiełbasa jest rodzaju żeńskiego, ale kształt ma zdecydowanie falliczny, co nasuwa podejrzenie, że leży tu na dwa fronty – oświadczyła. – Nie bez przyczyny zresztą w trawie piszczy, że Kiełbasa ma dwa końce i jak uderza do psa, to on się zaraz znajdzie.
– Chwileczkę, chwileczkę – Schab wziął Kiełbasę w obronę. – Magister Baba powtarza niesprawdzone pogłoski, dyskredytując dobre imię wędlin, a przecież wiadomo, że właśnie z wędlin nasz stół jest znany w świecie. Co sobie pomyśli Europa czy Ameryka, kiedy usłyszą, że nasza Kiełbasa jest pod psem?
– Temu Schabowi niech pani nie ufa – szepnął konfidencjonalnie Baleron do Baby. – Wszyscy tak wychwalają jego dobroć, a ja go znam od surowości, ba, chowaliśmy się razem i mogę pani zaręczyć, że to zwykła świnia.
– Ha! Od początku tak podejrzewałem! Baleron spiskuje z Babą – syknął schowany za gałązką bukszpanu Mazurek. – Nic dziwnego, obydwoje na B. Kto wie, czy nawet Baranka nie wciągnęli.
– No coś ty? – zaprotestował Przekładaniec. – Baleron to by raczej spiskował z Sosem Tatarskim. On jest wprawdzie obcy literowo i genetycznie, ale spryciarz nie z tej ziemi. Każdemu potrafi pójść w smak.
– Do chrzanu te wasze teorie – westchnęła smętnie Szynka. – Aż się płakać chce. Sama nie rozumiem, co ja robię w takim towarzystwie.
– Uwaga! – wrzasnął nagle Marynowany Grzybek. – Gospodarz Pisanki niesie! Zaraz się okaże, że wszyscy jesteśmy nieważni, bo one jak zwykle zgarną dla siebie całą symbolikę.
– To oburzające! – zaszemrał cały stół. – Kto je tu prosił? To już lepsze byłyby zajączki w głowach. Przynajmniej nie rzucałyby się w oczy.
– A państwo czego się spodziewali? – zachichotał Chrzan. – To jest tradycyjna polska Wielkanoc i z góry było wiadomo, że bez jaj się nie obejdzie.

* * *

Kochani, nie dajcie się wiktuałom! Wesołych Świąt! 🙂