Pomysł na życie
– Już wiem, kim chcę być, jak dorosnę – zawiadomił otoczenie Bobik, niby nie kierując swoich słów pod żadnym konkretnym adresem, ale jednak nie spuszczając oka z trawiącej leniwie obiad sąsiadki.
Labradorka zastrzygła uchem, dając znak, że usłyszała, ziewnęła przeciągle i zadała pytanie, na które Bobik oczekiwał z dość wyraźną niecierpliwością.
– No, to kim chcesz być jak dorośniesz?
– Wykładem dla młodzieży! – wypalił Bobik i kątem oka sprawdził, czy wywarł odpowiednie wrażenie.
– Miałeś na myśli: przykładem dla młodzieży? – upewniła się Labradorka.
– Nie poprawiaj mnie ciągle! – zezłościł się Bobik. – Nie miałem na myśli przykładu, bo dorośli do nawiązania dobrych stosunków z młodzieżą wcale się nie przykładają. Oni tylko wykładają i wykładają. W domu, w szkole, na ulicy, w telewizji… Gdzie się obrócę, tam słyszę jakiś wykład. No to sobie tak pomyślałem, że prawdziwy dorosły powinien wykładać. I podjąłem mocną decyzję, że będę w pocie czoła zdobywał wiedzę, przygotowywał się do bycia wykładem, a potem jak dorwę tę młodzież…
Labradorka z powątpiewaniem pokręciła łbem.
– Ty, Bobik, chyba myślisz zbyt jednostronnie – powiedziała. – Szczeniakocentrycznie. Zauważ, że dorośli wykładają również innym dorosłym. Wcale nie próbują z nimi rozmawiać czy tam dowiedzieć się, co oni myślą, tylko wygłaszają swoje, po czym odwracają się i idą wygłosić w innym miejscu, i w jeszcze jednym… Problem jest tylko w tym, że to wygłoszone prawie nikogo nie obchodzi. Ani starszych, ani młodszych. Bo niemal wszyscy, bez względu na wiek, woleliby rozmowę od wykładu. I nawet, podobno, zdarzali się tacy, co próbowali rozmawiać, ale to się, niestety, nie przyjęło.
– Więc myślisz, że nie ma sensu świecić wykładem? – zmartwił się Bobik. – To co ja teraz zrobię z moim pomysłem na życie?
Labradorka rozłożyła bezradnie łapy i westchnęła z rezygnacją. Ale nagle w jej oczach pojawił się intensywny, wskazujący na moment olśnienia błysk.
– Już wiem, co sensownego mógłbyś robić, jak dorośniesz, nie odchodząc zbyt daleko od twojego pomysłu. – szczeknęła radośnie. – Wykładać towary na półkach. Zaręczam ci, że i młodzież miałaby z tego jakiś pożytek.
Właśnie sprawdziłam, tę „Południcę” można już w Niemczech zamówić w księgarni wysyłkowej: http://www.polbuch.de
A kto lubi kryminały, polecam „Ostatni ślad” Charlotte Link, trzyma w napięciu, bardzo dobrze napisany.
A kto ma ochotę się „odstresować”, to tylko proza Jacka Dehnela, przede wszystkim „Lala” i „Balzakiana” – lekki, liryczny i dowcipny.
I na dobranoc jeszcze to: http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35068,7927709,Paszol_won.html
Lala przeczytana. Połknęłam Millenium. Zaliczam paryski tenis (zboczenie wielkoszlemowe). Ogród zaczyna przypominać sam siebie (w związku z czym mam wyłącznie plecy).
A ja strasznie wlasnie wciagnelam sie w Stiega Larssona, te pierwsza ksiazke z jego trylogii. Ach jakie to pyszne! I jakaz ulga po niedoczytaniu pierwszego tomu tej pily – Sagi Forsyteow. Rozumiem, dlacego nie chcialo mi si nigdy teego preczytac -zanadto mi zajezdza Marylka Dabrowska
Jest tam swietna scena, kiedy tytulowa bohaterka (Girl with the dragon tatoo), przychodzi do swojego kuratora sadowego, ktory ja zgwalcil, rozpina go na lozku jego wlasnymi kajdankami itatuuje mu na brzuchu duzy napis: JESTEM PODLA SWINIA, PERWERTEM I GWALCICIELEM!
Musze to sobie jeszcze raz pprzeczytac.
A polecanego przez Rysia Mendoze bardzo lubie.
slonecznie ( i to juz od ponad godziny 🙂 )
ale niestety ida deszcze, podobno duze i pojda w kierunku
zatopionej Polski, tragedia
teraz brykam w swiat pozycji 🙂
to dobrze, ze Julia Franck przetlumaczona
„Poludnica” to fajny tytul
Haneczko, glupi S-Bahn jest dobry na brak czasu do czytania,
a kusze chetnie 😀
Dehnela cos sobie kupie i poczytam, moze nawet „Lala” jak
w szczecinskim empiku bedzie 🙂
Stiega Larssona przeczytalem, swietny skandynawski kryminal
glowna bohaterka Salander swietna ( tak Heleno wrecz bardzo swietna), w ksiazkach duzo prywatnego zycia
Larssona (bardzo lewicowy )
bardzo mila lektura, polecam dalej 😀
brykam 😀
Heleno, dla odmiany Larssona możesz nawet posłuchać
Dzień dobry. 🙂 Podnoszę ja rankiem zaspany łeb i cóż widzę? W kąciku czytelniczym leży skopany bezlitośnie Galsworthy i posoka z niego tryska. 😥
No niee, tak biedaka przecież nie zostawię, zwłaszcza że niesłusznie mu się dostało i to najwyraźniej za winy jakiejś polskiej wydry. 👿
Chodź, Galsworthy, opatrzę ci rany i dobrym słowem pogłaskam. Wcale nie jesteś żaden nudziarz. Wręcz przeciwnie, jesteś bardzo przyjaznym czytelnikowi, ciepłym, dobrym facetem, tyle że takim trochę jeszcze XIX-wiecznym. Ale czy to musi być wada? To można lubić. Jasne, że jak się oczekuje ekscesów i mrożenia krwi w żyłach, albo kawioru i szampana to nie do ciebie. Ale jak się ma ochotę na solidne, tradycyjne danie brytyjskiej kuchni, to jak najbardziej.
Mnie się bardzo podoba twoja angielskość do szpiku kości, a jeszcze bardziej to, że potrafisz mieć do niej dystans i oko cały czas trzymać leciutko, ironicznie przymrużone. I to, że zza tej angielskiej powściągliwości widać kogoś, kto lubi ludzi i serce ma po właściwej stronie. I to, że fabułę konstruujesz tak elegancko, a przy tym porządnie – szwy nie puszczają, wątki mają rozwinięcie i zakończenie, nic się luzem nie pelęta. I nawet ten niespieszny tok opowieści w niektóre dni bardzo mi się kojący wydaje (choć nie w te, kiedy akurat z jakichś powodów mam ochotę kogoś zabić). Dajesz się, chłopie, lubić i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej.
Marylka D., no tak, to rzeczywiście nudziara była (aczkolwiek nie mogę wykluczyć, że i ją niektórzy za coś tam lubią). Ale ciebie przypomina chyba tylko w tym, że też taka XIX-wieczna. To co, całą solidną, nieawangardową, „bazową” literaturę skopać i do kąta? Za jedną Marylkę? 😥
To nawet ten, kurczę, Mickiewicz tak się za Marylkę nie mścił. 🙄
Wszystkim Matkom, Mamom, Matczyskom, Mamusiom, Mamuśkom, Matuleńkom … tego czego i sobie życzę 😆
No, po prostu nie sposób się nie podłączyć! 😆
To wobec tego najpierw się intensywnie podłączam do życzeń dniomatecznych 🙂 , a następnie wkładam ciepłe kalesony i koszulkę flanelową, do łap przyczepiam płetwy, na łeb nakładam ze trzy kaptury, otaczam się peleryną, nakrywam parasolem i wycieraczki przyczepiam do okularów, po czym spróbuję zaryzykować skok w bardzo dziś nieprzyjazny teren. 🙄
Bobiku, mam nadzieje, ze uda Ci sie szczesliwie przeplynac nieprzyjazny teren, zwlaszcza dzieki tym pletwom, choc mysle, ze i reszta Twego rynsztunku pomoze, dzialajac w razie czego jak kolo ratunkowe. 🙂 Zajrzalam do Twojej pogody, i rzeczywiscie – psia pogoda jak na koniec maja. U mnie wczesnie rano bylo cieplej niz u Ciebie w najcieplejszym momencie dnia.
A Galsworthy jest na pewno Ci wdzieczny za ujecie sie za nim, i za porzadnie skonstruowana, niespieszna angielska XIX-wieczna powiescia, zwlaszcza, ze jako angielski dzentelmen sam narzucac sie nie bedzie. 😉 Po prostu poczeka az ktos bedzie na niego w nastroju (dlugi deszczowy weekend w domu, albo podroz juz nie S-bahnem, a dalekobieznym pociagem, najlepiej nie ekspresowym)… 🙄
Jotko – i ja sie dolaczam do takich ladnych zyczen. 🙂
Dla moknacego i marznacego Bobika troche zdjec z terenow slonecznych.
Pierwsze dwa od Malgosi, ktora poznala osobiscie nasza Monike. Malgosia jest podrozniczka niespokojna. Kiedy sie z nia jedzie trzeba sie nastawic nie tylko na dlugie przeloty ale tez nieregularne jedzenie albo wrecz ich pomijanie – szkoda czasu! Co dziwne, bo na lokalne biwaki wybiera sie jak na elegancki piknig z koszyczkami, swiezo upieczonym chlebem, butelka wina i bajerami.
http://picasaweb.google.com/WandaTX/BeniowaMaine?authkey=Gv1sRgCNOcsqXe8I_ESA#slideshow/5475567569571208706
Duzo slonca i ciepla dla wszystkich potrzebujacych. A nam oddajcie troche (nie za duzo) deszczu 🙂
A to nasze dzieci: juz kiedys pokazywane przy roznych okazjach:
http://picasaweb.google.com/WandaTX/NaszeDzieci?authkey=Gv1sRgCLT2kaHIn4r3Qw#slideshow/5475573275568634002
To juz wiecej dzis nie bedzie 🙂
Brrr!!! Pogoda po zanurzeniu się w niej okazała się jeszcze gorsza niż w prognozach. 🙁 Chyba będę musiał wiele razy obejrzeć te słoneczne zdjęcia, żeby się ogrzać i osuszyć.
Rozdawnictwo deszczu potrzebującym jestem dziś skłonny widzieć w kategoriach misji życiowej. 😉
Gdzie to happy medium? w Srodku?
http://www.thestar.com/news/gta/article/814469–today-s-weather-forecast-same-as-hawaii-s?bn=1
Nie moge ptworzyc Wandy zdjec, bom w pracy. W dom potem poogladam.
Wlasnie wrocilam ze spaceru na lody dla ochlody.
Trzymaj sie Bobiku!
Posłałem do krawca zamówienie na opaski do wszystkich garniturów i piżam z treścią„Galsworthy or death”. W razie potrzeby utworzę także Batalion Ochrony Egipcjanina Cosinuhe. Nikt nam po świętościach nie będzie deptać.
Nie podjęta jest jeszcze uchwała co do wrażych ataków na „W pogoni za pełnią życia”, ale z pewnością nie będę się wypierał.
haneczka 25 maj 10, 23:32
Oscar za to Haneczko 🙂
A ten, jak mu tamuj, Galsworthy, to sprawił, że jego obrona przez Bobika wywołała u mnie reakcję.
A lubię drania za to samo…
W Szczecinie jest słonecznie i ciepło, jutro wybiorę się do Wrednych Teutonów po Sandemana, którego nijak w Polsce nie kupisz…
Jak chodzi o ścisłość, to nie innego, tylko Sherry, bo Porto to jest (wykropkowane).
Pani Kierowniczka wybaczy…
Ale jakiś umiar zachowajmy, bo jeszcze dojdzie do tego, że trzeba będzie wziąć pod ochronę „Rok w Prowansji”. 😆
Królicze lody na tyle mnie dosuszyły, że chyba jakiś nowy wpis wrzucę. 😉
To tym razem w Szczecinie zeenisko zamiast Rysia?
Słusznie. Chociaż jedna osoba z blogu zawsze powinna dyżurować w Szczecinie. 😎
Nie wiem czemu, ale nie przepadam za zwrotem „zeenisko”
Może to jakiś kompleks, kto wie, ale wydaje mi się, że nigdy bym nie odważył się napisać: Kierownisko albo Bobisko.
Ależ dlaczego?! Wszystko zależy od zapisu. Bobisko może rzeczywiście nie wygląda najlepiej, ale już Bobiscaux całkiem dobrze.
Vesper, ja wiem, że u Ciebie podpadniętym na całego, ale nie rób Ty sobie jaj…
Mnie się zeenisko akurat bardzo wdzięczne wydaje 🙂 ale jak kto nie lubi, to nie lubi – koniec dyskusji. Jeżeli takich z sympatią pomyślanych ksywek używa się wbrew upodobaniom zainteresowanego, to cały ich sens się traci. Więc już nie będę i już.
Ale sam przeciwko Bobisceaux nic nie mam. 😀
Zeenie, co ma piernik do wiatraka? Podpadniętyś jak mało co/kto, ale ja i tak lubię sobie czasem robić jaja 🙂
Aha, zanim już na dobre zejdę z tematu zeeniska, wyjaśnię jeszcze, że mnie się końcówka -isko, -ysko kojarzy z jednym z moich ulubionych bohaterów literackich, a mianowicie z Byczkiem Fernando: powędrowało dobre byczysko przez pola, łąki na swe pastwisko… 🙂
I żadnych jaj sobie nie robię, tylko naprawdę mam z Byczkiem F. miłe skojarzenia.
Byczek F bardzo przeze mnie ukochany od zawsze 🙂
O.K. jajoróbstwo mile widziane, sam jestem znanym tu i ówdzie producentem.
Ale pamiętliwość, to nie moja specjalność.
Moja właściwie też nie, chyba że za recydywę 🙂
Nowinki astrologiczne: najnowsze odczyty Nostradamusa jasno pokazują, że skoro dziś jest czwartek, to jutro będzie piątek i to jest bardzo dobrze. Przygotuj się moralnie na poważne zmiany w rytmie. Także S-Bahnów oraz much.