Pomysł na życie
– Już wiem, kim chcę być, jak dorosnę – zawiadomił otoczenie Bobik, niby nie kierując swoich słów pod żadnym konkretnym adresem, ale jednak nie spuszczając oka z trawiącej leniwie obiad sąsiadki.
Labradorka zastrzygła uchem, dając znak, że usłyszała, ziewnęła przeciągle i zadała pytanie, na które Bobik oczekiwał z dość wyraźną niecierpliwością.
– No, to kim chcesz być jak dorośniesz?
– Wykładem dla młodzieży! – wypalił Bobik i kątem oka sprawdził, czy wywarł odpowiednie wrażenie.
– Miałeś na myśli: przykładem dla młodzieży? – upewniła się Labradorka.
– Nie poprawiaj mnie ciągle! – zezłościł się Bobik. – Nie miałem na myśli przykładu, bo dorośli do nawiązania dobrych stosunków z młodzieżą wcale się nie przykładają. Oni tylko wykładają i wykładają. W domu, w szkole, na ulicy, w telewizji… Gdzie się obrócę, tam słyszę jakiś wykład. No to sobie tak pomyślałem, że prawdziwy dorosły powinien wykładać. I podjąłem mocną decyzję, że będę w pocie czoła zdobywał wiedzę, przygotowywał się do bycia wykładem, a potem jak dorwę tę młodzież…
Labradorka z powątpiewaniem pokręciła łbem.
– Ty, Bobik, chyba myślisz zbyt jednostronnie – powiedziała. – Szczeniakocentrycznie. Zauważ, że dorośli wykładają również innym dorosłym. Wcale nie próbują z nimi rozmawiać czy tam dowiedzieć się, co oni myślą, tylko wygłaszają swoje, po czym odwracają się i idą wygłosić w innym miejscu, i w jeszcze jednym… Problem jest tylko w tym, że to wygłoszone prawie nikogo nie obchodzi. Ani starszych, ani młodszych. Bo niemal wszyscy, bez względu na wiek, woleliby rozmowę od wykładu. I nawet, podobno, zdarzali się tacy, co próbowali rozmawiać, ale to się, niestety, nie przyjęło.
– Więc myślisz, że nie ma sensu świecić wykładem? – zmartwił się Bobik. – To co ja teraz zrobię z moim pomysłem na życie?
Labradorka rozłożyła bezradnie łapy i westchnęła z rezygnacją. Ale nagle w jej oczach pojawił się intensywny, wskazujący na moment olśnienia błysk.
– Już wiem, co sensownego mógłbyś robić, jak dorośniesz, nie odchodząc zbyt daleko od twojego pomysłu. – szczeknęła radośnie. – Wykładać towary na półkach. Zaręczam ci, że i młodzież miałaby z tego jakiś pożytek.
male srodowe brykanko mozna sobie zapomniec
PADA
juz od wielu godzin deszcz glosno zmywa okapy okien
szaro, zimno, mokro
wiec na przekor z parasolem w swiat do przegladania pozycji
miejcie dobry dzien 🙂
można jeszcze być okładem albo zakładem 🙄
albo quadem 🙄
Dzień dobry. 🙂 Można jeszcze przekładem, składem, dokładem i pokładem, ale to wszystko nie były moje pomysły na życie. 😀
Na temat pogody spróbuję nie zabrać głosu pisemnie, żeby mnie nie pytano, skąd szczeniak zna takie wyrazy, tylko minę zrobię odpowiednią, o!
quad byłby dobry. koty mogłyby sobie pojeździć 🙄
a i listonoszowi można quad pożyczyć jak za grząsko dla roweru, albo koty rower zabrały 🙄
Wiedziałem! Wiedziałem, że kradzież roweru całkiem niesłusznie zwalono na chomika syryjskiego! 👿
Dzień dobry! Nie rozumiem, do czego kotom potrzebny rower listonosza? Jakiś mały rover, ale rower? 😮
Właśnie usłyszałam reklamę w radiu Opole, ścięła mnie z nóg. Jest to reklama o możliwości podnoszenia kwalifikacji, która też zapewnia, że: „preferowane będą osoby po 45 roku życia oraz kobiety”
W Opolu zaczyna się nowy, wspaniały świat? 😯
Po co kotom rower to jeszcze nie tak trudno wykombinować. Ja się raczej pytam, po co im stara, używana, metalowa miska z przyschniętym na brzegu śladem gulaszu? Albo ogrodowe krzesło z nieco zwichrowanym oparciem? 😯
żeby bardziej zwichrować, to elementarne
Bobiku! Taka używana metalowa miska zawsze może się do czegoś przydać. Można, np. przykryć nią głowę i udawać, że mnie nie ma. A przy okazji zlizać resztę gulaszu. No a krzesło, to przecież wiadomo, każde miejsce do drzemki jest dobre. Moja przyjaciółka z Koźla bardzo by sobie to krzesło teraz chwaliła i chyba jej go podeślę. Siedzi bidulka na dachu garażu i czeka, aż woda opadnie.
Do wieczora. Znikam załatwiać „sprawy nie cierpiące zwłoki”. Przy okazji pomedytuję, skąd to komiczne powiedzenie.
Dobrze jeszcze, że sprawy nie cierpią tylko jednej zwłoki, a nie generalizują i nie czepiają się od razu wszystkich zwłok. 🙄
Kotom, jak widać, wszystko się przydaje i teraz już wiadomo, do kogo się zgłaszać, jak coś zginie. Wcale nie do srok!
Muszę się wysieciować do popołudnia, ale blogu, jak zwykle, nie zamykam na klucz, więc można sobie pohulać. 🙂
A żebyście nie zgłodnieli do mojego powrotu, zostawiam ciekawy tekst do konsumpcji. 🙂
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1505568,1,o-rytualach-rozmowa-nierytualna.read
Aha. Powinienem był domyślić się, że już jest nowy wpis.
https://www.blog-bobika.eu/?p=310#comment-45160
Bardzo dobry artykul, Bobiku (jego ksiazki tez sa dobre, i rownie ciekawe – pamietam zwlaszcza swietna analize polskiej powiesci brukowej, i jego uwagi o kulturze ferajny z warszawskiego Powisla). W artykule zas podobalo mi sie szczegolnie zwiezle stwierdzenie, ze Polak powinien wlasciwie wszedzie chodzic ze zniczem w kieszeni… 😉
A co do wykladow zamiast rozmowy, to ostatnio rozbawily wlasnie „wyklady” starszych panow z komitetu honorowego Komorowskiego. A moze juz nie wyklady, tylko wystepy. 😉 W kazdym razie dialogu tam raczej nie bylo, chocby w celu, przechwycenia tego, czym zyja obecnie wyborcy na potrzeby wlasnej kampanii. Niestety, Magdalena Sroda ma racje, i niestety na razie w tej kampanii sztab Kaczynskiego jest sprytniejszy. Przypomina mi to wszystko scene z „The Enchanted April”, gdy starsza pani podaje swoje referencje przed wspolna wycieczka do Wloch: „arcybiskup Canterbury, czlonek zarzadu The Bank of England, dyrektor The British Museum” itd… A wyborcy, tak jak glowna bohaterka filmu, na takie referencje nie zwracaja juz tak wielkiej uwagi…
Mam nadzieje, andsolu, ze udalo Ci sie skutecznie osuszyc biblioteke.
No bo jak Polak chodzi ze zniczem, to przynajmniej nie chodzi z niczem w kieszeni. 😉
A do artykułu bym jeszcze dopowiedział: rytuały są często traktowane jak czysta forma, a to przecież zupełna nieprawda, bo w rytuale treść, którą cała wspólnota znała bez umawiania się i wyjaśniania, była przecież znacznie ważniejsza. Sama forma to coś, co ja nazywam rytuałem pustym.
Tradycyjnie rytuał był jednym z przejawów pewnego, mniej lub bardziej spójnego, systemu – systemu idei, poglądów, wyobrażeń, etc. I właśnie dlatego mógł być bardzo głęboko przeżywany, że stał za nim cały ten system. Natomiast rytuały typu menu restauracyjne (ja bym je nazwał pararytuałami) są jak zdania wyrwane z kontekstu: tracą swoje znaczenie podstawowe, czy założone, a nabierają takiego, jakie w danej chwili jest przydatne. Albo jeszcze inaczej: są rozumiane i przeżywane tak, jak to pasuje konkretnej osobie, która po rytuał sięga lub decyduje się w nim uczestniczyć. Ale skoro każdy wypełnia rytuał taką treścią, jaka mu się żywnie spodoba, to traci on charakter wspólnotowy, przestaje naprawdę łączyć, mimo że łączy (pozornie) jego forma. Stąd takie fenomeny, jak deklarowanie zgody narodowej przy trumnach i rozpoczynanie wojny narodowej kiedy tylko trumny zostają zasypane. Bo deklaracji zgody wymaga forma – rytualne „łączymy się w bólu” – ale kto sobie pod to podkłada jaką treść, już nie wiadomo. Tym bardziej, że w dzisiejszych czasach większość uczestników rytuału nie wierzy w nadprzyrodzoną instancję czuwającą nad jego przebiegiem i mogącą natychmiast ukarać za wszelkie odstępstwa, w formie czy w treści.
Andsolu, z własnej inicjatywy dorzuciłem w Twoim ostatnim poście link do tego, który umieściłeś pod poprzednim wpisem, bo za chwilę już nikt nie będzie wiedział, o co chodziło z tą zalaną biblioteką. Mam nadzieję, że nie popełniłem w ten sposób żadnego faux pas. 😉
Moze nie zawsze tak zupelnie puste te rytualy (czasem bywaja tam jeszcze resztki zawartosci, chocby w tym bieganiu ze zniczem, jak nasi poganscy slowianscy przodkowie), dosc ze brakujaca reszta rzeczywiscie jest dopelniana po swojemu im wiekszy rozwoj cywilizacyjny, i im silniejsze indywidualne „ja”. To w sumie nieuniknione, a jednoczesnie nie zgubilismy tesknoty za wspolnotowoscia, bo jako gatunek przezylismy w niej ok. 93% naszego czasu na ziemi. No i przeciez znamy instytucje, ktore skutecznie przejmowaly kiedys rytualu wypelniajac je wlasna trescia…
Oczywiście, że nie wszystkie rytuały są puste – np. dla człowieka wierzącego msza jest rytuałem pełnym jak najgłębszej treści, że tak sięgnę od razu na „górną półkę”. I nie mam też powodu wątpić, że w trakcie mszy wytwarza się wspólnota wiernych. Ale jak przeżywa mszę ktoś niewierzący, kto został niejako zmuszony do udziału w niej, powiedzmy dlatego, że jakaś ważna dla niego uroczystość (np. ślub czy pogrzeb w rodzinie) akurat religijnie jest celebrowana? A jak ktoś, kto wprawdzie do kościoła nie chodzi i religii nie poświęca ani jednej myśli, ale swój własny ślub wyobraża sobie tylko po katolicku, bo to „tak ładnie”? Albo ktoś jeszcze inny, kto do kościoła biega w każdą niedzielę, ale tylko ze względu na sąsiadów, którzy powiedzą? W każdym z tych 3 przypadków indywidualna treść rytuału będzie inna, ale w każdym trudno powiedzieć, że przeżywana jest autentyczna wspólnota z innymi uczestnikami.
Ale że do wspólnoty tak w ogóle ciągniemy, to oczywiście prawda. Blogów by bez niej nie było… 😆
Fajnie, Bobiku, że uznałeś autorstwo linki, bo ktoś jeszcze mógłby sobie pomyśleć, że tak bardzo cenię swoje zapiski, że referencje do nich daję 🙂 Dzięki za linkę i za uwagę.
Nie, w porównaniu z tym, co się dzieje w mieście i w okolicy, to naprawdę nie mamy prawa skarżyć się. Zarwana noc, trochę nerwowości. Ale ludzie, którzy jechali z sąsiednich municípios do pracy już od ośmiu czy dziewięciu godzin tkwią w korkach od północy i od południa Floripy. Zalety autostrady, ani w tę, ani wewtę. Wyobrażam sobie, bez jedzenia, z kupką wewnątrz i wewnątrz dziecka… Wzgórza zjechały trochę na szosę.
Zapowiadają powtórkę na wieczór.
Autentyczna, jednolita, stala i spojna wspolnota to w ogole chyba jednak nie z naszych czasow, Bobiku, bo za bardzo jestesmy rozczlonkowani w roznych kierunkach – tu kawalek wspolnoty i wiezi na blogu, tam chwilowa wspolnota ze wspolzalanymi rodakami, potem wspolna praca w zespole w pracy, nie mowiac o wspolnocie z sasiadami z tej samej ulicy i miasta (wiekszej, oczywiscie, gdy sie ich lubi) i zdjeciach z innych krajow w dzienniku telewizyjnym, itd. Ale wspolnotowosc i ciagotki do niej rzeczywiscie tak latwo nie przejda, chocby dlatego, ze te nasze indywidualne „ja”, ciagnace kazde w swoja strone, tez sie definiuja w zetknieciu z…czlonkami wspolnoty (w tym blogowej takze). 🙂
A z Twoim przykladem z uczestnictwa we mszy katolickiej, to mysle, ze continuum jest jeszcze wieksze – bo wsrod wierzacych uczestnikow tez tak naprawde sa bardzo rozne podejscia do tego samego rytualu (zwlaszcza, ze sporo katolikow jest na bakier ze znajomoscia podstawowego nauczania Kosciola, i traktuje je przeciez wybiorczo – kiedys czytalam z duzym zainteresowaniem wyniki ankiet, i zdumialam sie, widzac ile osob podajacych sie za katolikow, wierzy jednosczesnie w reinkarnacje, ktorej jakos w katechizmie katolickim znalezc nie moglam). 😉
Tak, oczywiście, rozważania na konkretnych przykładach prawie zawsze są jakimś zawężeniem problemu. A wspólnota doskonała zapewne nie istniała i dawniej, tak naprawdę można mówić tylko o mniejszym lub większym przybliżeniu. 😉 Mnie w sumie chodzi o różnicę między wspólnotą ludzi związanych np. wiarą w istotę nadprzyrodzoną, która jest „systemowym zapleczem” rytuału, a dość pozorną wspólnotą (lub wręcz jej brakiem) tych, którzy biorą w rytuale udział z przeróżnych powodów, ale bez tego systemowego zaplecza.
Ale co tam rytuały! Są na świecie rzeczy bardziej godne uwagi. Odkryłem w jednym sklepie niezwykle tanie mrożone kalmary i jeszcze się na dodatek okazało, że są niezwykle smaczne. Czyż życie nie jest pełne cudownych niespodzianek? 😆
Pytasz mnie czy kalmara?
Powiedzmy, że pytam tego, kto w łańcuchu pokarmowym jest w miejscu na tyle podobnym do mnie, że może się ze mną poczuwać do jakiejś tam wspólnoty. 🙂
A co się stało z chrupkami Pedigree, znudziły się?
Chrupki to baza, a kalmary nadbudowa. 😀
Nadal nie wiem, co to p…e rummy. To musi być wyjątkowo długa gra 🙄
Również chcialabym się dowiedzieć co to takiego p…e rummy. Ale co do chrupek Pedigree, to uważam, że to psi fastfood i smakosze nimi gardzą 😉
Do gardzenia to ja mam Chappi. 😀 A Pedigree owszem, uznaję, ale nie jak fastfood, tylko raczej jak pieczywo. Coś, co się je jako bazę, nie zwracając na to uwagi, a smakoszowsko wyżywa się całkiem gdzie indziej.
Zresztą, jak chodzi o kulinaria to ja nie jestem ani trochę monogamiczny. Nawet powiedziałbym, że cechuje mnie zdecydowany promiskuityzm. 😳 😆
Idzie na ostre http://wyborcza.pl/1,75248,7907977,Albo_in_vitro__albo_komunia.html Nie pojmuję, dlaczego tak lubią wykluczać?
haneczko, mozna to pociagnac jeszcze dalej i wykluczyc dzieci splodzone in vitro. Przypomina to czasy milosciwego traktowania przez KK dzieci z tzw nieprawego loza oraz samobojcow.
Ale ja dzisiaj w tym slonecznym dniu zabieram sie za kurczaka w sosie curry. Jeszcze nawet nie zajrzalam do wiadomosci. Ciekawe co tam PK ze Srodka donosi!
Wykluczanie to przyjemnosc, ktorej niektorzy po prostu nie moga sobie odmowic. Przynajmniej jedno duze wykluczenie na tydzien, albo chociaz pare malych w tygodniu, i od razu im lepiej. 😉
A rytualu dobrego obiadu nigdy nie mozna sobie odmowic. Zdaje sie, ze dzisiejszy obiad Krolika i moj wczorajszy obiad sa dosc podobne. Tymczasem jednak trzeba sie obejrzec szybko za dzisiejszym… 😉
To bardzo ciekawe, że arbitralne wykluczanie dostarcza tyle radości, a równie arbitralne wkluczanie chyba nie za bardzo, skoro w ogóle nie jest praktykowane 🙄
No wlasnie, Vesper, mnie to tez zastanawia, bo na zdrowy rozum powinno byc odwrotnie. Podejrzewam, ze wkluczanie laczy sie z pewna uszczknieciem wlasnego statusu. Z tego samego powodu szefowie czesciej wola wytykac bledy niz chwalic pracownikow za dobrze wykonana prace. 🙄
Do wykluczania wystarczy kop. Wkluczanie wymaga namysłu. Idę się z tym przespać. Dobranoc 🙂
Dla mnie ta sprawa odmowy komunii popierającym in vitro ma jeszcze dwa powiązane ze sobą aspekty, które zbiorczo nazwałbym „Imperium kontratakuje”. Myślę, że KK wskutek ostatnich skandali poczuł się – mimo okazywanej nieraz buńczuczności – trochę niepewnie, również w Polsce, co wywołało u duchownych potrzebę samoobrony i upewnienia się, że moc wciąż jeszcze jest z nimi. I akurat przy okazji żałoby narodowej mogli przekonać się, jak skuteczny jest szantaż moralny czy emocjonalny. Połączyli więc twórczo obronę przez atak z szantażem, bo taki pomysł sam się w łapy pchał i przystąpili do akcji. Teraz mają kolejną okazję sprawdzić, na ile szantaż działa.
Na zdrowy rozum wkluczanie powinno bardziej cieszyć, ale to śliska sprawa. Wykluczanie jest o niebo łatwiejsze – wystarczy jedno kryterium. Do wkluczenia jedno za mało, bo może się okazać, że kandydat na kandydata do wkluczenia owo kryterium spełnia, ale drastycznie odstaje w innych dziedzinach. Na wkluczaniu można się nieźle przejechać 🙄
O, to prawda. Wkluczyłem kiedyś jednego źle wychowanego buldoga. No, nie będę opowiadał… 🙄
Przed chwila wysluchalam na NPR wiadomosci o ekskomunice nalozonej na siostre zakonna (pracujaca w szpitalu), ktora wyrazila zgode na aborcje w sytuacji kiedy utrzymanie ciazy grozilo kobiecie niemal 100% smiercia; plodu pewnie tez.
http://www.npr.org/templates/story/story.php?storyId=126985072
A poza tym – na weselej: wakacje!!! wlasnie dziecko pojechalo na druga strone wielkiej wody do drugiego dziecka. Eh! wakacje… 🙂
Nie jest czynniejszą postawą niż tak. Nie pokazuje kto tu rządzi, tak to wyznanie słabości. PB wiedział co robił gdy rzekł nie będziesz, nie będziesz, nie, nie, nie, nie, nie.
Ani żadnej rzeczy , która jego jest.
A mnie przyjaciółka powiadamia, że nie są dobre pocałunki.
Przyznaję, że całowanie 14-latki przez 20-latka ma różne aspekty, które rodzice powinni rozważyć, ale wydajność rozważań sądowych wydaje się wątpliwa.
14 lat to chyba dopiero 8-klasa? Ktory to 20- latek szuka partnerek w szkole podstawowej? Bedzie musial zrewidowac troche poglady.
Wando, Poludniowa Francja to dla mnie takie panstwo w panstwie, prawda? Niewiele jest lepszych miejsc na wakacje dla mlodych dziewczat. Kto pamieta Bonjour Tristesse?
First things first: rummy to taka gra w karty (lub odpowiednio ponumerowane kostki), ktora moja Mama opanowala do perfekcji i uprawia mobbing wobec kazdej osoby, ktora sie znajdzie w zasiegu stolika. Ostatnio sterroryzowala nawet mojego 13-letniego kuzyna z Walii, ktory w czasie swego pobytu z rodzicami w tym domu, spedzil wiekszosc czasu przy grze w karty i bardzo sie wciagnal. Stad chyba zostal wpisany na liste spadkobiercow. No, trudno…
Dzis spedzzilysmy weolo czas w garazu wymieniajac akumulator w buicku. Potem jadlysmy i gralysmy na zmiane.
W kwestii zas tego oswiadczenia o in vitro, to po przeczytaniu go mialam nawet rodzaj Schadenfreude, wzgledem polskiej klasy politycznej: dobre im tak, lapiduchom, sami tego chceeli, nie trzeba bylo tak zamiatac ogonem wobec KK i wpisywac do swieckigo prawa „obrony zycia poczetego”. To jest tylko konsekwencja tamtego smierdzacego tchorzostwa i oportunizmu klasy polityczne. Bobik ma racje, piszac, ze KK bada na ile jeszcze moze sobie pozwolic i na ile dziala szantaz.
Zas w kwestii wykladu dla mlodziezy, to na miejscu Bobika, stawialabym na to aby zostac zakala dla mlodziezy.
Jest Helena z Malenstwem, przesiaknieta duchem amerykanskiej wolnosci. Witaj Heleno. B. lubie rummy, yahzee i cribbage. Maz gra tylko w szachy, a syn w gry computerowe, wiec niestety nie moge sobie pograc z nikim we wlasnym domu. Pasjanse sa nudne, a do brydza, ktory jest pasjonujacy moim zdaniem, potrzeba czworga. Zabiore sie za brydza na emeryturze!
Jest sie takim jakim sie jest. Jesli przy okazji jest sie wzorem czy zakala to hallelujah! Falszerstwo i poza ma krotkie nogi. Wystarczy obserwowac ostatnie polityczne skandale.
bez pospiechu, bez deszczu, brykam 🙂 😀 😆
🙂 http://biznes.onet.pl/pzu-wyszlo-z-komina,18543,3227867,1,prasa-detal
andsolu, nie jest postawa latwiejsza. Powiedz tak naprawde tak i sprobuj sie tego konsekwentnie trzymac.
Dzień dobry. 🙂 Od wczorajszych wieczorno-nocnych wiadomości zacząłem się gotować, więc wykorzystam to i pójdę sobie zrobić herbatę. 😉 Ale nie wykluczam, że potem jeszcze coś doszczeknę na powyższe tematy, żeby sobie ulżyć.
Choć tak w ogóle nastrój mam dziś łagodny i szczodrobliwy, bo widzę wokół suchość i słoneczność, a za jakieś 2 godziny to nawet i ciepłość ma szansę się zrobić. 😀
gry planszowe na taką pogodę jak znalazł. w takhte bym zagrał… 🙄
O, foma dzisiaj na tak, czyli też w nastroju łagodnym i zgodliwym. Czy nie należałoby tego jakoś wykorzystać? 🙂
Foma na takte. Nie wiadomo, czy na taktamte i takinne też.
Dzień dobry! Słoneczko świeci, temperatura rośnie, a za mną od rana „chodzi” Nohavica. Tu śpiewa po polsku, w linkach inne jeszcze wykonania, cudo:
http://www.youtube.com/watch?v=M4aZeAC_moo&feature=related
A jeżeli chodzi o gry, to tylko poker albo ruletka, wcześniej był jeszcze brydż, ale czwórka się „rozjechała”.
Gry? Najchętniej w zielone w postaci spacerowej lub ogrodowej.
Lubię też, jak ktoś mi gra, a ja słucham. Może być piękny Cygan, ale jestem też otwarty na wszelkie inne ewentualności, z wyjątkiem walenia po uszach gazrurką albo innym ciężkim metalem. 😉
Istotnie, cudny ten Nohavica. 😀 Po polsku jakoś jeszcze nigdy na niego nie trafiłem, a szkoda, bo śpiewa po naszemu z niebywałym wdziękiem. No, ale lepiej późno niż wcale. 😉
urrra, klątwa odczarowana, Bobik przestał być traktowany przez przeróżne filtry jako 'games’ (My name is Games, Bobik Games)
mogę zatem odpowiedzieć, dziś jestem na takprzeróżne 😉
Ponieważ Szanowne Towarzystwo zapewne nie wie, o co biega z tym odczarowaniem, a następnie, niestety, ponownym zaczarowaniem, spieszę wyjaśnić. Foma napisał w komentarzu nazwę gry takte tak jak trzeba, czyli z h w środku. Ale wtedy tępa maszyna wrzuciła blog-bobika do kategorii games i zablokowała fomowe komentarze. W ramach walki z ciemną stroną Mocy ja to wewnętrzne h usunąłem, dzięki czemu fomie jeden komentarz wpuściło, ale zaraz potem znowu się okazało, że Bobik jest games. 🙁
Czyli stan obecny jest taki, że foma dalej tkwi w łapach ciemnej strony, a bezduszna maszyna wyzywa mnie od gamesów całkiem bezkarnie. Ja nie wiem, czy to nie jest materiał na jakąś krucjatę. 🙄
Dzieki panno Koto za Nohavice. Nie znalam.
Panno Koto,
Nohavica to je telo co cud 😆
Wcale nie trzeba wulkanu, żeby była chmura pyłu. U sąsiada piaskuję fasadę. 🙁
Jak chodzi o efekty dźwiękowe, to zdecydowanie wolałbym tego Ejakulata. 👿
Prawda, wulkanu nie trzeba. Wczoraj spie…ła mi się na podłogę sterta książek z najwyższej półki (stalagmit biblioteczkowy) i też była chmura pyłu. Efekt dźwiękowy również niczego sobie, choć krótkotrwały 🙄
Tak sobie jeszcze pochodziłem po Nohavicy 😯 i znalazłem ciekawą ilustrację do tematu, który tu niedawno obrabialiśmy 😉
Porównajcie dwie wersje tej samej piosenki. Najpierw samego Nohavicy, czeską, kameralną, liryczno-komiczną, z odrobiną nienachalnej nostalgii, ale i z lekkim przymrużeniem oka
http://www.youtube.com/watch?v=WMTypD5W3q4&feature=related
A teraz to samo w polskim wykonaniu. Zaraz wchodzi zadęcie i coś patetycznego w tle pobrzmiewa czy powiewa, a ta uśmiechnięta łezka zwiała gdzie pieprz rośnie i nosa nie śmie wystawić. 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=sklnPGrysgk&feature=related
No bo oni meili Szwejka, a nie Sol ziemi.
Się uspokoiłam http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7910264,Kard__Dziwisz_prosi_o_pomoc_dla_powodzian.html
A jak relikwie nie pomoga, to i tak bedzie na Tuska i G.azete Wyborcza.
Ja kompletnie nie mogę pojąć, czy te relikwie działają tyko na dzwonnicy? I czy pomagają tylko tym, którzy są przeciw in vitro? 😯
1. wyłącznie
2. j.w.
No tak, najlatwiej jest cala pomoc zwalic na kogos innego. W tym wypadku (Dziwisza) na Matke Boska.
Bobiku, zgadzam sie z toba w sprawie zadecia. Niektore utwory jak np Grande Valse Brillante Demarczyk, czy Dezyderata, wymagaja dramatu czy patosu. Ale takich utworow jest niewiele. Nohavica, ktory towarzyszy mi w pracy dzisiaj rano, brzmi najlepiej w autorskim wykonaniu.
Drżyj niedowiarku! Świeć oczyma
i się przed prawdą nie broń,
nic tak powodzi nie powstrzyma,
jak płucka albo żebro.
Jak srodze by nam los dał w kuper
bez tych pomocnych szczątków,
a tak – wystawić i już super,
i wyrwa w nieszczęść wątku.
Gdy kostka klęsce zapobiega,
w dal pierzcha lęk, obawa,
bezpiecznie każdy śpi lebiega
pod resztką Stanisława.
Więc nas, Brukselo, forsą zalej,
dotacje daj unijne,
byśmy rozwijać mogli stale
uczucia relikwijne.
o matematyce i przedmiotach scislych w polskiej szkole:
http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1505748,1,nie-ma-demokracji-bez-matematyki.read
tak to juz sie zaczynalo za moich czasow: dzieci, czyli my tak bylismy obciazeni matematyka, ze rodzice przychodzili ze skargami do szkoly. Zlikwidowano nam lacine (!?!) Nie wiem czy byl to dobry czy zly program ale jeszcze wtedy matematyke sie zdawalo na maturze. Bardzo teraz zaluje tej laciny.
😆
Nie potrafię podrzucić linka.
zaglądnijcie do TVN 24 – „Komorowski na lawecie za aborcję”. Tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć.
Wajda ma racje, to jest wojna domowa. Wojna cywilizacyjna
Wrzucam http://www.tvn24.pl/-1,1657178,0,1,komorowski-na-lawecie-za-aborcje,wiadomosc.html
Bobiku,
może w polskiej wersji istotne jest czy sponiewiera?
Igor mi startuje w sztuce aforyzmów. Widzę, że gdzieś na swojej stronie w Sieci wstawił: jeśli chcesz uwolnić swój umysł od jakiejkolwiek myśli, pomyśl dwa razy nim pomyślisz, że już to ci się udało.
Ale to myślenie pewnie nie po polsku było, tylko po brazyliańsku? 😉
Bo po polsku chyba rację ma Teresa, że chodzi o to, żeby sponiewierało. 🙄
Jotka chyba też ma rację, a Huntington się rąbnął. Zderzenie cywilizacji nie nastąpi na granicy islamsko-chrześcijańskiej, tylko na linii Wisły. Czy może już nastąpiło, a teraz sypią się na nas odłamki.
To spróbuję tamten wniosek domknąć potrzebą poczucia… wyższości, która musi się czymś nakarmić. Może być?
Znacie – http://www.polityka.pl/historia/185895,1,dzieje-wlasne.read ?
No to ja wam proponuje reportaz z zaloby, alias siedmiodniowe rekolekcje. Prawdziwe. W dwoch czesciach. I swietne.
http://www.youtube.com/watch?v=cAd3kub5NlA
@ Teresa Czekaj: tak, warto oddać 20 minut komuś, kto zapisał swoje odczucia. I silny niepokój: skoro to tak szczerze, prawdziwie brzmi, czy to znaczy, że zalew wulgaryzmów jest już nieuchronnie wpisany w każdą narrację w tym języku? Że wspóżycie z językiem rynsztoku jest normą, obowiązkiem?
Chyba jestem mało wrażliwa, bo nie poruszyły mną te wyznania. Czy był to język rynsztoku? Nie. To była przeciętna polszczyzna, oszczędna w wulgaryzmach. Na codzień w pracy można się więcej nasłuchać, choć towarzystwo kształcone, z dyplomami, fakultetami, naukowymi stopniami, pretensjami i waporami.
vesper, nie mam najmniejszej ochoty, by poddawać się pomiarom mej wrażliwości, jestem gruboskórny drab i nie wypadnę w tym dobrze, więc co ja będę się ścigał. Nie liczyłem też zgrzytliwie mi brzmiących słów (tym intensywniej odbieranych, że nie szło o śmierć aktorów porno czy komików), nie jest też moją intencja prowokowanie jakiejś dłuższej rozmowy o zmianach w języku, dopuszczalności strong language czy (możliwej) rubaszności języka moich czy naszych przodków. Słowa ongiś wykropkowywane mają dostęp do mojego bloga, tak w komentarzach jak i w moich wpisach i może raz na pięćdziesiąt wpisów używam któregoś z nich. Każdy z użytków mogę (próbować) wyjaśnić adekwatnością słowa do tematu. Nie używam jakichś „pierdzielę”, to jest dla mnie jak mucha gnojka w zupie.
A wiecie, że mnie właśnie to wszystko nie brzmiało zbyt szczerze. Raczej było robione na szczere, potoczne i „z ulicy”, ale na moje ucho za bardzo „skonstruowane”.
Mnie w tym filmie najbardziej poruszyla lakonicznosc i beznamietnosc. I to ogromne zdziwienie, co ja wlasciwie tu robie, po co tu jestem i co mam zrobic. Takie troche leniwie kapciowe, ale bardzo prawdziwe.
A wulgaryzmy – coz, w Polsce (podobnie jak i nad Sekwana) stopniowo zastepuja oddech.
No i piekne ujecia zdjeciowe. Kamera prowadzona wprawdzie z ramienia, troche drzy, ale ujecia piekne. Podobnie jak pomysl stopniowego wprowadzania barw.
Odniosłam podobne wrażenie, Bobiku. Gdy narrator mówi, że są na Krakowskim Przedmieściu ludzie, którzy przyszli z potrzeby serca, ale on jej nie odczuwa, pomyslałam sobie od razu „to co tam robisz, człowieku” No bo jeśli nie z potrzeby serca, to raczej w charaktrze gapia, a to już jakieś mało szlachetne mi się wydaje.
Przypomniał mi się jeszcze ten link do matematyki, który Wanda dziś wrzuciła. Nie zdawałem sobie sprawy, że przedmioty ścisłe zostały tak obcięte i zastanawiam się, czego wobec tego w szkołach w ogóle teraz uczą, skoro matematyka, fizyka, chemia i biologia zriezane do minimum, a nauczyciele przedmiotów humanistycznych też narzekają, że mało godzin i ledwo wyrabiają z programem. To już naprawdę tylko dla religii w nauczaniu jest miejsce? 😯
czytajacego jak na OK, tiepier’ ja.
To moglaby byc przyjemna filmowa etiudka, ale moje ucho radiowe z trudem znosilo narratora, czytajacego tekst (wlasnie czytajacego, a nie mowiacego ) ponurym monotonem, w jednej tonacji ni zmieniajacej sie prze z 20 minut. Co gorsza on pewnych zdan, kolejnosc tych zdan nie rozumie. Np: „Co to jest patriotyzm? Ojciec nigdy mi nie mowil, ze mam kochac Polskee…” – on w pierwszym zdaniu akcentuje slowo „ptatriotyzm”, w drugim „Polske”, podczas kiedy oczywiscie w pierwszym zdaniu akcent logiczny pada na „jest”, zas w drugim na „nie mowil” lub na „nigdy” lub na „kochac”. Inny przykladd: Dzis pozwolono ogladac z wiezy. To powinno byc za darmo. Akcent na „za darmo”, ale z kontekstu wynika, ze akcentowac nalezalo na „powinno”. A najgorszzy jest moment kiedy cytuje rozmowe z poboznym kumplem, aby za chwilepowiediec, ze on tego tak nie odczuwa. Ton cytatu jest taki jakby absolutnie identyfikowal sie z kumplem. No, okropne. Stad moje odczucie sztucznosci. Bardzo jednostajne tempo, monotonna tonacja zdan, nielogiczzne akcentowanie zdania – z trudem dosluchalam do konca. Powinnam go byla podrezyserowac, na wieksza naturalnosc. I odebac troche tej namolnosci i uduchowienia, bo garsc wulgaryzmow wcale tej narracji nie ratuje.
Sorry, jeszcze sobie z ta wbudowana mysza nie do koncs radze. Chyba nigdy jej nie polubie.
Linka WandyTX (18:24) skłoniła mnie do przełożenia z naszego (portugalskiego) na nasze (polskie) paru kwestii, wyśmienitych do dręczenia nawet studentów: Zabójcze pytania.
Moze nie na temat, ale kto pamieta te wyznania w Dzienniku Wieczornym lub Monitorze osob ktore wyjechaly na Zachod i straszyly Zachodem po powrocie…
http://www.spiegel.de/international/
Ten Nohavica naprawde mi dzisiaj pomogl. Dzieki.
Wlasciwie to jest tutaj.
http://www.spiegel.de/international/germany/0,1518,695710,00.html
brykam w piatek……….
zaganiany ……………
polinkuje w poniedzialek, mamy ponownie wolne od pracy 😳 ( tak jotko, ponownie wolne 🙂 )
zapowiadaja cieplejsze trzy dni co dobrze zrobi Karneval der Kulturen 🙂
do wolniejszych czasow 😀
brykam, fikam………………………….. 😆
Na dzień dobry kabaret sprzed 2 lat. Prorocy, czy co?
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,7910921,Kabaret_przewidzial_katastrofe_prezydenckiego_Tu_154.html
Dzień dobry. 🙂 Wnerwiony jestem, bo telewizja kłamie! 👿 Na dziś zapowiadano wreszcie cudowne rozpogodzenie i kilka następujących po nim słonecznych dni. Rozpogodzenie nastąpiło nawet już wczoraj, tyle że do dzisiaj nie dotrwało.
A ja się przymierzałem do zrobienia jutro lub pojutrze, w związku z anonsowanym przez Rysia długim weekendem, nietradycyjnego polskiego grilla. Bez kiełbasek, raczej z jakim szaszłykiem baranim albo grillowaną rybą i bakłażanami. No i teraz nie wiem, czy pogoda mi pozwoli. 🙁
Ale tak czy owak zaopatrzę się w tradycyjne polskie piwo (strasznie dawno piwa nie piłem) i nawet jeżeli będzie lało, wyżłopię je śpiewając polskie, tradycyjne, grillowe pieśni. 😉
na czele ze strzelecką balladą „piw-paw”…
O, fomę wpuściło 😆
Mogę śpiewać również podsłuchaną u polskich sąsiadów kilka ogrodów dalej pieśń „Płonie ognisko i szumi knajak” 🙄
Po cud bez Boga – http://www.przekroj.pl/ludzie_rozmowy_artykul,6801.html
Coś dziwnego stało się ze znaczeniem słowa „pielgrzymka” http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7913766,_S__pielgrzymuje_do_grobu_prezydenta.html
Bobiku, a jak ci się znudzi to grillowe śpiewanie, zawsze możesz zainscenizować, śpiewając od końca: http://www.youtube.com/watch?v=APKyPYR7jAk
Ja nie wiem, czy coś się stało ze znaczeniem. Wiki podaje: pielgrzymka – podróż podjęta z pobudek religijnych do miejsc świętych. Skoro media kanonizowały LK niemal natychmiast po śmierci (a kanonizacja przez media ma w dzisiejszych czasach wiele większe znaczenie niż ta watykańska), to siłą rzeczy miejsce jego pochówku też zostało zsakralizowane.
Nihil novi sub o sole mio, haneczko. 🙄
Beato, to znaczy, że mam śpiewać tę piosenkę o kobyle i małym boku? 😉
No to idźmy na całość. Niech Dziwisz wystawi go przy Stanisławie 🙄
To Dziwisz jeszcze tego nie zrobił? 😯
a bilety za nawiedzanie są osobno za każdego czy jednorazowo? bo jak osobno to mimo wszystko szkoda tracić ten wątły strumyczek za Stanisława… 🙄
Jaki strumyczek? Podobno powódź… 😯
Foma, nawiedź i sprawdź 😉
jakoś nie czuję duchowej potrzeby…
To może chociaż potrzebę fizyczną?
też nie…
A czy ktos potrafi wytlumaczyc taki cud: od tygodnia mam na glowie loki. Zrobily sie same z siebie, nagle i niespodziewanie. Caale zyciemialam wlosy proste jak drut, az ktoregs dniai obudzilam sie cala w lokach. Wszyscy sie dziwia i pytaja czy zrobilam cos z wlosami.
Zastanawiamy sie obie z mama czy to wskutek wody, diety krewetkowej, czy moze jakis znak z nieba? Zawsze mi sie takie wlos marzyly, no i mam. Mam nadzieje, ze tak to juz zosatnie. moze to tylko sezonoa zmiana futra? A moze PB postanowil wynagrodzic mnie za to, ze jestem taka dobra corka i sie nie awanturuje z Mama (albo rzadko) jak tomam w zwyczaju?
A tę balladę strzelców to ja mam śpiewać od początku, czy od końca? 😉
Raz strzelców gromada przy długim weekendzie
spotkała się gdzieś, gdzie chciał traf
i jęła osadzać się w modnym dziś trendzie:
trza bronić tradycji,
piw-paw!
Gromadnie podpierać jej trzeba filary,
czyś prosty jest chłop, czy też graf,
czyś ślepy jak kura jest vel Pan Hilary,
czy wzrok masz sokoli,
piw-paw!
W jej imię poświęcić być trzeba gotowym
swe życie lub choć w łokciu staw,
gdy przyjdzie lewego bić prawym sierpowym
lub stawiać przedmurze,
piw-paw!
A gdy się tradycji chce trzymać nakazów,
nie bojąc się wpadek ni gaf,
myśl jedna do głowy przychodzi od razu:
kiełbaski i piwo,
piw-paw!
Hej, strzelcy, za ruszta i flachy wraz chwyćmy,
nie jęczy niech nikt, że mu caf-
ło treść pokarmową z nadmiaru tradycji,
wszak Polak potrafi –
piw-paw!
Heleno, żadna woda, żadne krewetki, nawet żadna nagroda. To wszystko dzięki wystawieniu przez Dziwisza relikwii. Inaczej mówiąc, dzięki wystawiennictwu św. Stanisława.
A ktorego Stanislawa? Bo z jednym (Kostka) mam special relationship: po pierwsze umiem na pamoec ladny wersz Norwida (W pokoju gdzie Stanislaw swiety zasnal w Bogu, naa miejsc uloza jego stoi grob z marmuru), a po drugie jedyna piesn koscielna, ktpra potrafe zaspiewac jest o Stanslawe:
Witaj Kosstko Stanislaaaawie!
Mlodzienaiszku swiety w niebieeee!
Spiewam piesn te ku twej slaaaawie,
Bo serdecznie kocham Cieebie.
Dalej wprawdzzie nie umiem, ale jestm gotowa wyspiewywac mu jesli pozwoli mi zatrzymac te loczki.
Coś mi się pokręciło…
co kiedyś proste było,
co chciałam kiedyś siłą
a samo się zrobiło
tak proste zęby kiedyś
w szeregu równym stały
dziś dentystyczny medyk
wrzepia w nie swoje gały
widać to boska wola
co mi się porobiło
kły tańczą rokendrola
aż mi wykręca ryło
dawniej spojrzenie jasne
dziś oczom mym nie wierzę
już chyba lepiej zasnę
nie będę patrzeć zezem
a moje smukłe nogi
niczym u miss Polonia
teraz o Boże drogi
jak gdybym zlazła z konia
na nosie wielka krosta
pod nosem kłak na kłaku
żem jest dziewczyna prosta
to powiem ci biedaku
że mimo wszelkie chęci
to się już nie odkręci…
Bardzo to zyciowy poemat, zeen. Jakbys mi w dusze wejrzal!
Bobiku, śpiewać oczywiście od końca, o tak:
!wap-wip
– ifartop kaloP kaszw…
Bo jak ja się kimś wzruszę,
to choć się trochę wstydzę
zaglądam w jego duszę
opiszę to, co widzę
mnie nikt już nie wyswata
bo grzeszę wszak urodą
przy której mistrzem świata
jest nawet Quasimodo…
Jak czułe to wejrzenie…
Ach, zapisz mi medyku
Leczenie duszy zeenem –
optyczne bez dotyku. 😉
Po takiej wszak kuracji
gotowy do kremacji…
Któż nie da chętnie się skremować,
byle się zeenem pokurować? 😉
Oto idealna spółka:
Kurowanie – kremowanie
półka…
Dla niejednej dziewoi lepsze niż pakt z czartem,
gdy jeszcze spółkowanie w kuracji zawarte. 😀
tylko zeby pochwalic, bo jest <b< slonce 😀
brykam dalej 🙂
Test, test… Pinotage południowoafrykański, dość młodzieńczy, ale już charakterny.
………………………………………………………………………………………………….
Dziwne… 😯 Ma ocenę organizacji konsumenckiej „sehr gut” i jest rzeczywiście sehr gut. 🙂
Z Bejrutu – http://www.przekroj.pl/wydarzenia_swiat_artykul,6811,0.html
B. B. zmeczona po tygodniu pracy. Robie internetowy orzeglad literatury w ten goracy letni wieczor.
Woda w Rzekach w Polsce mam nadzieje opada…
Dla tych co sie interesuja… B. ciekawy jak zwykle Pico Iyer, o Jan Morris, mojej ulubionej autorce ksiazek i reportazy podrozniczych. Iyer porownuje opisamy miejsc i podrozy Morris z opisami V.S. Najpaul’a.
Bardzo zawsze lubilam reportaze Jan Morris (kiedys to byl James Morris- zmienila plec w Morocco, kiedy to bylo naprawde trudne i ryzykowne. Dzis mieszka, ze swoja byla zona w Anglii, och losie ludzki!).
Pico Iyer zrobil kiedys swietny wywiad z Leonardem Cohenem, jak ten byl w w buddyjskim klasztorze (przez chyba 6 lat, w Kaliforni zreszta). Swietnie opisal Japonie, gdzie mieszka.
http://www.worldhum.com/features/travel-stories/living-among-incompatibles-20090619/
Dzień dobry. 🙂 Jak wrednie wybiórczy potrafi być ten nasz mózg. 😯 Królik pisze o zmęczeniu, o książkach, o trudnych losach ludzkich, a ja i tak w pierwszym momencie odbieram tylko „gorący letni wieczór” i w głębi ducha zaczynam zazdrościć.
Na szczęście chwilę później dotarła do mnie i cała reszta. 🙂
Paweł Wroński w GW stawia niepozbawioną racji tezę, że jeżeli przemiana JK jest prawdziwa i szczera, to wyborcy PiS właściwie nie mają podstaw i powodów, żeby na niego głosować:
http://wyborcza.pl/1,75248,7919951,Kaczynski_dla_wszystkich__czyli_dla_nikogo.html
Czyli w tej chwili sytuacja wygląda tak, że JK wychodzi z programem Platformy, PO nie wychodzi z katakumb, a wyborcom powoli wszystko wychodzi uszami. Tylko czy to jest jakieś wyjście? 😯
Zmęczonych rozerwę http://szukaj.wyborcza.pl/archiwum/0,48002,1664761.html?page=1&start=1&bid=fArch&t=iw13szukajp81101274514991494
To też rozrywa http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7919493,Na_Slawinku_szantaz_Janem_Pawlem_II.html
Nic z tego, Haneczko, nie otwiera się i na dodatek zarzuca, że brak jakichś tam parametrów. 😯
Nici z rozrywki, chyba że przyjmie się opcję „zrób to sam”. 😉
można wyjść za mąż… 🙄
Ten drugi link się otworzył i istotnie bardzo mnie ubawił, bo dowodzi, że nie tylko Kot Mordechaj ma prorocze zdolności. Ja też! Ja też! 😀
Wyjść za mąż? Tylko po to, żeby zaraz wracać? Nie opłaca się. 🙄
To już chyba lepiej wyjść w piki.
No to inaczej.
Lechocjonalia GW(2010-05-21)
PIOTR GŁUCHOWSKI, MARCIN KOWALSKI; Kurzeja, absolwent ASP, chciał w tym roku kandydować na prezydenta RP. Zbierał podpisy, ale nie udało mu się zgromadzić wystarczającej ich liczby. On i jego „agent” to twórcy internetowej Telewizji Narodowej. Umieścili w sieci ponad 200 przemówień, w których lżą Żydów, polityków Platformy, Ukraińców, dziennikarzy i mniejszości seksualne. Są tak radykalni, że zostali wyrzuceni z Koła Przyjaciół Radia Maryja.; Teraz uruchomili manufakturę produkującą popiersia Lecha Kaczyńskiego. – Interes idzie świetnie – zapewnia „agent”, który nie chce się przedstawić z nazwiska. – Nie muszę pana zachęcać, bo nazwisko Kurzei jest wystarczającą rekomendacją, ale powiem tylko, że popiersie stoi w salonie Andrzeja Leppera. Kilka sztuk przekazaliśmy też do Kancelarii Prezydenta. Dzieło wyszło spod ręki wielkiego patrioty, który jest przyjacielem Jana Kobylańskiego.; – Jakie to ma znaczenie? – pytam „agenta”.; – Włożył w tę robotę serce i całego siebie. Można powiedzieć, że to popiersia z duszą. Kupują je tylko czystej krwi Polacy i patrioci.; Kilkunastu artystów sprzedaje w sieci portrety z wizerunkiem Lecha Kaczyńskiego. – Ceny są jarmarczne, a zainteresowanie, niestety, marne – mówi Damian Gierlach, malarz z Lublina. Sam wystawił na aukcje dwie akwarele – tańsza (40 zł) to portret byłego prezydenta w garniturze, droższa (70 zł), datowana na 10 kwietnia, przedstawia Lecha Kaczyńskiego na tle błękitnego nieba z polskim godłem w rogu. Na razie rzecz nie znalazła kupca.; – Poczekam, być może coś się ruszy – mówi Gierlach.; – Dlaczego Kaczyński?; – Bo jestem artystą, który reaguje na wydarzenia. Kiedy zmarł Czesław Niemen, też go namalowałem. Obrazy Czesia szły od ręki, prezydent sprzedaje się gorzej.; Problem ze sprzedażą obrazu ma też m.in. gdański artysta Rafał Stryjecki, absolwent ASP, specjalista od malarstwa olejnego. Jego płótno zatytułowane „Chwila prawdy – Lech Kaczyński” można kupić na Allegro za 500 zł.; Gdy dobrze się przyjrzeć dziełu, widać jednak raczej Jarosława niż Lecha. – Namalowałem to sześć lat temu, trochę czasu już minęło, ale zapewniam, że za pierwowzór służył mi Lech – mówi Stryjecki.; – Ale postać nie ma charakterystycznego dla Lecha znamienia z lewej strony twarzy, koło nosa.; – To jest pewna wizja, a nie realne odzwierciedlenie. Przecież Lech Kaczyński mi nie pozował, malowałem ze zdjęcia.; – Może pomylił pan fotografie?; – Nie jestem jakimś wybitnym znawcą polityki, lecz pomyłka raczej nie wchodzi w grę. Bez wątpienia chciałem sportretować Lecha. Tytuł „Chwila prawdy” nie jest przypadkowy. Na obrazie bohater zastanawia się, w którą stronę pójdzie Polska. Stąd w oczach głębia wynikająca z troski o Polskę.; Problemów ze zbytem nie mają sprzedawcy autografów Lecha Kaczyńskiego. Idą na Allegro jak świeże bułeczki. Oryginały kosztują od 50 do 300 złotych, podpisy drukowane (np. ulotki z kampanii prezydenckiej w 2005 r.) można kupić już za 10 zł.; – Kilka miesięcy temu napisałem do Kancelarii Prezydenta prośbę o zdjęcie z podpisami Marii i Lecha Kaczyńskich, bo chciałem je oprawić i powiesić w salonie – mówi internauta o pseudonimie Hir72. – Przesyłka przyszła 10 kwietnia rano.; – I taką cenną pamiątkę wystawia pan na sprzedaż?; – Nie jestem wielkim kolekcjonerem. Pomyślałem, że komuś bardziej może się przydać. No i jest okazja, żeby zarobić parę groszy. Kupiec wylicytował 255 zł. Jeszcze nie zapłacił, czekam. Jeśli pieniądze nie wpłyną, wystawię zdjęcie ponownie. Teraz już za wyższą cenę.; Taniej można kupić archiwalne numery gazet z artykułami o pierwszej parze i relacjami z katastrofy. PostPress sprzedaje za 20 zł „Zestaw 11 czasopism związanych z tragedią Smoleńską”. W pakiecie – żałobne wydania m.in.: „Chwili dla Ciebie”, „Gali”, „Rewii” oraz „Życia na Gorąco”.; Internauta Gunsiara wystawił na Allegro – za 7 zł – numer „Vivy” ze zdjęciem Dody całującej prezydenta. I zachwala: „Fotorelacja z Balu Dziennikarzy 2010 ukazała się niedługo przed śmiercią prezydenckiej pary [w rzeczywistości – 18 stycznia]. Dużo zdjęć, sześć stron, polecam!”.; Kolejny hit Allegro to miniaturki prezydenckiego Tu-154. Sprzedaje je internauta Skysieyo. Samolociki – w biało-czerwonych barwach – reklamuje tak: „Producentem będzie firma Phoenix Models, samoloty będą dostępne pod koniec czerwca. Ostateczna deklaracja dla producenta co do zamawianej ilości sztuk [musi wpłynąć] do 17 maja 2010, zatem zapraszam do zakupów tylko na tej aukcji, okazja już się nie powtórzy”.; Cena – 220 zł za sztukę.; Interes na katastrofie zwietrzyli też łowcy domen internetowych. Zarezerwowali i wystawili na sprzedaż kilkadziesiąt adresów związanych z Katyniem, Smoleńskiem i Lechem Kaczyńskim.; Domena http://www.katastrofa-tupoleva.pl kosztuje na Allegro 10 tys. zł. Jeszcze większy biznes zrobić chce Bigberlo, który oferuje osiem domen (m.in. katynwycieczki.pl i smolenskwycieczki.pl). Przyznaje bez ogródek:; „Jestem w pewnym sensie monopolistą na domeny związane z tego typu wyjazdami. Niestety, nie posiadam wystarczających środków i czasu do stworzenia poniższych stron, dlatego wystawiam je na sprzedaż. (…) Na portalach informacyjnych można znaleźć dużo informacji na temat zwiększonej ilości wyjazdów w tamte rejony oraz że specjaliści prognozują największe wzrosty jesienią, gdy szkoły zaczną organizować wycieczki. Partia polityczna [tak w oryginale] pragnie również przeforsować ustawę o obowiązkowych wycieczkach do Katynia. (…) Łatwo sobie wyobrazić, jak duży jest to rynek (ludność Polski, ilość szkolnych wycieczek, czas, przez jaki te rejony będą w naszej pamięci), dlatego inwestycja w moje domeny szybko się zwróci i przyniesie duże zyski”. RP-DGW Z drugiej strony str.2
Obrazy Czesia szły od ręki, prezydent sprzedaje się gorzej… 😯
Czyżby ludność nadwiślańska, mimo wielokrotnych, światłych pouczeń z góry, jeszcze nie potrafiła się zorientować, gdzie świętość, gdzie marność? 👿
Pytasz i masz 😉 http://www.allegro.pl/item1041749076_lech_kaczynski_chwila_prawdy.html
Ojjjj…. Aż sobie siadłem na ogonie, porażony wybitnością Dzieła, które samo w sobie mogłoby pełnić obowiązki podręcznika historii sztuki, bo czegóż tam nie ma? Impresjonizm, kubizm, taszyzm, okres błękitny, a nade wszystko wstrząsający siłą wyrazu realizm…
I to wszystko za głupie dwie stówy? 😯
I te oczy, te oczy…
Właśnie przeczytałam, że watykański bank nazywa się Instytut Dzieł Religijnych 😯 i że istnieje tytuł Dżentelmen Jego Świętobliwości 😯 Odpadam.
Chyba sam twórca rzucił się na swoje dzieło, bo czemu nagle ktoś licytuje z 50 zł do 200 PLN?
Bez sensu.
A dzieło wstrzasajace. 😆 😆 😆 …….
Całkiem możliwe, że twórca chciał podbić cenę i się przejechał… 😀
A ja też wykonałem kretyński numer. Zabrałem się do koszenia trawy i mniej więcej po 2 minutach wjechałem sobie kosiarką na jej własny kabel. 😳
Musiałem zawezwać umyślnego do zreperowania, bo sam nie umiałem. Szczęśliwy nie był, ale przy życiu mnie zostawił, dzięki czemu będę mógł nadal zaglądać do sieci. 😉
Dobrze, że nie na ogon 🙂
Co do ulicy pani Chiary Lubich, zastanowiło mnie jak bym się czuł i jak bym się zachowywał gdybym był katolikiem. Przypuszczam, że nie byłbym z tych, co cieszy się, że coraz bardziej oddana jest Panu nasza kraina i zanikają ateusze komuchy i Żydy, ot, taki człowiek, co bierze na poważne parę dzieł znanych z historii i wierzy, że jak nie wierzyć to otwierają się drzwi do chaosu i piekła. Czy zauważałbym wtedy jakieś analogie między kultami świętych katolickich i komunistycznych? Analogie w zachowaniach hierarchów z obu typu władz? A jeśli tak, czy potrafiłbym utrzymać się w wierze w stylu „komunizm jest świetny, tylko ludzie go realizujący są skażeni”?
Ale fajny obraz! edno slowo, rzadko goszczace na moich wargach, samo sie nasuaa – zajebity!
Wydaje mi siie jednak, ze Bobik slabo sie wyznaje naawangardpwych prontach w sztuce i ten akurat kierunek nosi nazwe czestochowizmu, choc mozna tam dostrzec takze i wplywy lokalnego bilgoraizmu.
Historia z nadaniem ulicy imienia Pier..j Dewotki rozbawilamnie juz wczoaj , ale nie umiem jeszcze przeprwadzic na aluszku opreacji „copy and vklej” i dlatego niemoglam sie podzielic. Mysle, ze stronie opowiadajacej sie za nadanietej nazwy, moznabyloby podsunac pomysl, ze Lubich to jednak, jakby nie patrzec, zydowskie nazwisko.
I byloby po sprawie.
Droga Heleno! tu jako czestochowianka musze zaprotestowac zgola. Nie doceniasz jednak tfurczosci podjasnogoorskiej. Popatrz
01 brak aureoli z czystego sztucznego zlota, a powinna
02 tlo w niczym nie przypomina jelenia na rykowisku (choc to rykowiska kwintesencja), a powinno
03 w oczach metnie, a nie beznamietnie, jak powinno
04 cena zdecydowanie za niska
06 swietlistosc nie bucha z brzucha, a powinna
07 ani z zadnej rzeczy, ktora jego jest, a powinna
08 tudziez brak podstawowej rzeczy – takich skosnie umieszczonych deszczulek przeslaniajacych dzielo, zeby za jednym zamachem, idac od lewa so prawa akolitow sobie poogladac. Takie trzy w jednym. W tym konkretnym przypadku blizniak i blizniak.
Co do Bilgoraja – podczas ostatniego sledzonego przeze mnie zlotu Rodzin Radyja Maryja napastowalam pielgrzymke z Bilgoraja w ilosci sztuk szesciu plus sztandar (stad wiem). Nie byli upaprani farba olejna i nie wygladali na domoroslych tfurcow, wiec pozwalam sobie oowatpiewac w styl bilgorajski. Za to spiewali. Falszywie, oczywiscie. Ale nie kazdy Janko Muzykant jezd.
Dzielsztukiem zachwycilam sie byla cezgranicznie, przede wszystkim jako namacalnym dowodem oszalamiajacego poziomu Académies de Beaux-Arts w kraju nad Wisla.
He, he. Wkrótce po wprowadzeniu świadczeń emerytalnych dla rolników, w latach 70-tych, w pochodzie pierwszomajowym widziano zapychającą raźnie babuleńkę z transparentem „Panie Boże i towarzyszu Gierek, dziękujemy Ci za emerytury”. 😀
Nie wyglądało to na żadną odgórnie narzuconą inicjatywę, tylko na odruch serca prostego ludu. Co w nim szczególnie zwróciło moją uwagę, to forma „ci”, nie „wam”. Nastąpiło po prostu nieświadome utożsamienie Pana B. z towarzyszem I Sekretarzem i powstanie przenajświętszej dwójcy.
I ja się zastanawiam, czy przy takim stanie świadomości pytanie o dostrzeganie analogii, a co dopiero skażeń, ma sens? Czy przypadkiem polski ludowy katolicyzm nie przechował w niemal nienaruszonej postaci przekonania, że władza pochodzi od Boga? Duchowna to na sto procent, ale i świecka też w dużej mierze, na co wskazuje choćby błyskawiczna sakralizacja Lecha K – nawet przez tych, którzy go nie popierali, ale przecież to Prezydent.
Nie chcę generalizować nadmiernie, bo w środowiskach (wielko)miejskich wpływ innych wzorców jest przecież coraz bardziej widoczny i jednak coraz częściej się zdarza, że ludzie odważają się myśleć, a nawet postawić. Ale na razie najbardziej widoczny jest katolicyzm, nazwijmy to, prostoduszny, który według mnie rozlał się tak powodziową falą, bo po 89 roku dołączyli do niego osieroceni nagle wyznawcy równie prostodusznego peerelizmu (nie mówię o komunizmie, bo jaki to tam był komunizm).
Tak trochę okrężną drogą zmierzam do pytania andsola, jakim by był katolikiem gdyby był i odpowiadam na nie z dość dużym przekonaniem: nie wiem, andsolu, jakim dokładnie byś był, ale dość dobrze wiem, jakim byś nie był. Bo z raju prostoduszności zostałeś (razem zresztą z całym tutejszym towarzystwem) już dawno i nieodwołalnie wygnany. 🙁
Tereso, żądam natychmiast pikantnych szczegółów napsatowania przez Ciebie pielgrzymki biłgorajskiej! 😆
Pielgrzymce bilgorajskiej zadane zostalo kilka dziennikarskich pytan (w ramach samozwanczych badan swiadomosci ludu z kraju nad Wisla)
Pytanie pierwsze: co Pan/Pani sadzi o homo sapiens?
Pytanie drugie: co by Pan/Pani zrobila, gdyby okazalo sie, ze ktos w Panstwa rodzinie jest heteroseksualista.
Odpowidzi byly nagrywane, ucieczka przed sztandarem uzytym w charakterze lancy takoz.
I jeszcze tegoz samego dnia odkryty zostal nowy gatunek homonidae. Sedes draconis.
Sedes draconis sklada sie z homonidae zwyklego tudziez ze stoleczka rybackiego, na ktorym sadza swoj sedes, ktory to w sposob draconis siega bruku (trawy, klepiska, co pod stoleczkiem tam jest). Niczym ideal, Fryderyku, niczym ideal.
No to gdzie te odpowiedzi są do wysłuchania, a ucieczka do obejrzenia? 😆
Jeżeli to jeszcze nie zostało wrzucone na tubę, to obawiam się, że mamy do czynienia z ciężkim grzechem zaniechania. 🙄
Ucieczka bylaby tez do wysluchania, a nagrania gdzies w kasetach, bo to na
na kasete nagrywane bylo. Tu raczej zdaloby sie zgrabne opowiadanko, takie w stylu Heleny albo Bobika, bo odpowiedzi byly zaiste swiadczace tylko o jednym – ze Rodzinie Radyja Maryja jeno sedes w glowie. Niekoniecznie draconis, byle sedes.
najlepsze pomysly na zycie: zyc !!!! 8)
zaczynam czytanie 🙂
Żyć, żyć! Jakbym tak sobie tylko żył, to kto by trawę skosił? 😎
Rety, ze tez ja wczesniej na to nie wpadlam! Fakt! Zyc! Najlepszy sposob na zycie (na zycie)!
A przepraszam, to bobiki trawe kosza? Pierwsze slysze, ze takie kosciuszkowe sa
A pewnie, że są. Kosiarkę stawiam na sztorc i dawaj! 😀
Merdanie gratis, ma sie rozumiec
W objazdowym „kiosku ruchu” kupiłam dzisiaj GW, no i proszę, „Lechocjonalia” z gustownym portrecikiem mam na papierze. Ciekawy również felieton Kutza o reakcjach zwolenników PIS-u po jego dyskusji z Jakubiak w TVN. A wogóle to fajnie czasami potrzymać prawdziwą gazetę w rękach.
Kurczę, a u mnie to już taka skrajna prowincja, że nawet objazdowy kiosk nie dociera. 🙁
Merdanie dla blogu zawsze gratis. 🙂 Opłaty pobieram tylko od niezrzeszonych, pardon, niezsiecionych.
Kiedyś był taki przebój, merdaj me softly.
Juz naprawde pora, zeby przestalo w Polsce padac. Oddanie w opieke sprawy Matce Boskiej czyli tzw passing the buck, nie zalatwilo wiele, jak wynika z dziszejszyg gazet Wroclaw jest wlasnie zalewany…
Ten weekend jest u mnie tzw dlugi, urodziny krolowej Viktorii, zawsze w trzeci poniedzialek maja. mam wspanialy plan totalnego relaksu. Moze tez do kina wieczorem na Max Manus.
Teraz ten przebój pewnie by miał tytuł Merdnij me software. 😉
To ja zacytuje ksiedza Opiele z GW. Troche nie ten kontekst, ale uniwersalne:
…nie stawiajmy tej Matki Boskiej w trudnej sytuacji. Jest królową Polski, ale też kilku innych krajów, także tych, z którymi nie zawsze żyliśmy w zgodzie. Po czyjej stronie miałaby w takim razie stanąć Matka Boska…?
Więcej… http://wyborcza.pl/1,75515,7889822,Nie_stawiajmy_Matki_Boskiej_w_trudnej_sytuacji.html#ixzz0ogfdSUYy
Przeczytałem cały ten wywiad i zacząłem się zastanawiać, czy tego księdza nie można by sklonować i obsadzić jako proboszcza we wszystkich parafiach. Albo przynajmniej przekonać go, żeby się podzielił rozsądkiem z kilkoma biskupami.
To zresztą może być łatwiejsze, niż przekonanie biskupów, żeby ten dar przyjęli. 🙄
Tego ksiadza POWINNO sie sklonowac. Tyle tylko, ze zaden biskup nie przyjmie takiego daru.
A swoja droga, gdzies w Kotlinie Klodzkiej byl tez jakis fenomenalny proboszcz, do ktorego wtajemniczeni jezdzili „do spowiedzi”, czyli pogadac. Tyle tylko, ze oni sia ukrywaja. To tak zwani „niewidzialni”, ktorych paru spotkalam na Camino.
W kraju naszym, rany boskie,
jest podziemie proboszczowskie? 😯
W kraju naszym sie ujawnic
rownoznaczne z haslem padnij
klonowac, oj klonowac……
a ten z Kotliny powinien dla wlasnego dobra w „ukryciu” pozostac, inaczej szybko zostanie „przywolany do szeregu”
ciekawe czy nowi na początku 'spowiedzi’ powołują się na już zapoznanych? 🙄
To ja sie pozwierzam.
Lat temu kilka zawiozlam Pania Starszawa na Wielkanoc do Lasek, do Jej siostry ciotecznej, a mojej matki chrzestnej, niech sie zobacza, bo obie sklaniaja sie ku dziewiecdziesiatce. No i spedzilam Wielkanoc za klauzura (prawie, z wyjatkiem nocy). No i pogadalam sobie z franciszkankami, zwlaszcza z siostra opiekunka Domu Dziewczat. Rozmawialysmy o drodze do doskonalosci i zagadalysmy sie tak, ze przegadalysmy cale poniedzialkowe nabozenstwo. Na co siostra tylko sie rozesmiala, ze i tak rozmowa byla wazniejsza.
Przezylam tam kilka innych szokow swiadomosciowych, jak chocby rozmowa z siostra przedszkolanka, ktora ma usmiech od plecow do placow i zalila sie, ze w przedszkolu jest 21 dziecie, z czego tylko jedno nie jest uposledzone umyslowo. Cala reszta z becikowego i z zagrozonych ciaz, podrzucone, bo nie wiadomo, co robic. A jej najwiekszym zmartwieniem bylo, ze przeciez to jedno dziecko normalne powinno miec prawo do kontaktu z dziecmi normalnymi. No i jeszcze padlo o histerii aborcyjnej.
A dowcipow o Watykanie bylo co niemiara. Slowo honoru, rzadko zdarzylo mi sie na tak malej przestrzeni spotkac tak wiele silnych osobowosci.
Chocby siostra Alma, ktora jezdzi na wozku inwalidzkim (z wyksztalcenia architekt, to ona projektowala krzyz w kosciele sw. Marcina w Wwie) i trzeba uciekac, bo jezdzi jak Schumacher, a raz w tygodniu wyslizguje sie, zeby pojechac do Wwy pogadac z kolega, Tadziem Mazowieckim. I jeszcze takie inne, lacznie z moja matka chrzestna, w przedfranciszkanskim zyciu spiewaczka i radiowcem.
Laski zawsze mialy taka niecharakterystyczna dla kosciola w Polsce, legendarna opinie milosierdzia i wspolczucia… Ogolnie to tylko wyklinanie, zabranianie, straszenie.
Ogladam teraz zdjecia powodziowe. Jak ci wroclawianie haruja teraz wspolnie przy utrwalaniu walow. Trzymam kciuki!
Moze dlatego, ze w Laskach sie haruje od switu do nocy.
Opowieść Teresy przywołała mi w pamięci pewne krakowskie spotkanie z zakonnym – czysto męskim – gronem. Umówiłem się na kolację (u mnie w domu) ze znajomym dominikaninem, który 2 godziny przed wyznaczoną porą zadzwonił, czy może przyprowadzić jeszcze trzy osoby – zakonnego kumpla, zaangażowanego katolika świeckiego, tudzież gościa z Hameryki, franciszkanina. Pewnie, że się zgodziłem, a co bym się miał nie zgodzić. 🙂 No i pojadaliśmy tę kolację, suto zakrapianą, a rozmowa toczyła się tak swobodnie, jak tu na blogu. Aczkolwiek przyznam, że niektóre dowcipy, jak to w małym, prywatnym kółku, znacznie nieprzyzwoitsze niż tu leciały. 😳 Ci zakonnicy byli krytyczni wobec swojej hierarchii czy różnych posunięć KK chwilami nawet bardziej niż ja!
A w pewnym momencie zaczęliśmy jeszcze wspólnie śpiewać jakieś gospelsy przy otwartych na letni wieczór i centralny Kraków oknach i tak naprawdę właśnie to uczyniło ten wieczór niezapomnianym. Ale to już chyba trochę inna para kaloszy. 😉
Niestety, życie dopisało do tego anty-happy-end. Ten bardzo krytyczny (i uwielbiany przez krakowską młodzież) dominikanin wkrótce potem został wyszczuty z zakonu. Ale dość szybko ułożył sobie tzw. życie osobiste, więc może w sumie dobrze na tym wyszedł. 🙂
” ***
pamięci Lady Diany
czasem tak miłość zaboli
raną do kości
że tylko przez okno wyrzucić
na strapienie albo uciechę tych
co nigdy jej nie zaznali
Rzym, 6 września 1997″
Taką poezję tworzy mój znajomy franciszkanin z Krakowa.
A te siostre-architektke od sw.Marcina to ja poznalam w zimie 1968 r. Nie pamoetalam jej imienia, a poznalam ja dzieki swej ukochanej polonistce z ostatniej klasy liceum, Elzuni – ona byla z nia mocno zakumplowana i mnie do niej zaprowadzila. Robila sliczne kompozycj kwiatpwe w kosciele. Wtedy nie byla jezcze w wozku, rzczec jasna. Robila bardzo przyjemne wrazenie.
Bobiku, ja mam z moim znajomym te same doświadczenia, jeden nieprzyzwoity kawał nawet jeszcze teraz pamiętam.
Cosik nam się robi small world. 😆
Wasi znajomi nie mają szans na tytuł Dżentelmena Jego Świętobliwości 🙁
Czy istnieje tytuł Damy Jego Świętobliwości? Idę zapytać sierżanta 😉
Siostra Alma Skrzydlewska zaprojektowała całe wnętrze najpiękniejszego kościoła w Warszawie tzn. Św. Marcina.
Nigdy nie spotkałam piękniejszego.
Kiedy tam wchodzę zanurzam się w inną rzeczywistość, czuję spokój, błogość, każda moja komórka zaczyna jakby swobodnie oddychać.
Kocham te „franciszki’ bardzo. 🙂
Znajomi to mały pikuś. Ja się właśnie zacząłem zastanawiać, czy pies może być w ogóle jakimkolwiek dżentelmenem? 😯
Z pewną taką nieśmiałością… No, tego… Czy istnieje może tytuł Dżenteldoga Jego Świątobliwości? 😳
mt7, masz może jakiś link fotograficzny? Bo jakoś mi trudno sobie te wnętrza wyobrazić tak „na sucho”. 😉
Mam pytanie. Czy którakolwiek Dama, Dżentelmen czy Dżenteldog ma doświadczenie z czerwonymi południowoafrykańskimi? Czy ten ich przydymiony posmak to lokalna specyfika, czy po prostu za dużo siarki?
Niechcący pominęłam Dżentelcaty. Przepraszam. Do nich, nie wyłączając tych honorowych, również kieruję pytanie.
Stanisław Opiela… No, spróbuję zapamiętać. Bo ciekaw jestem jak długo trzeba będzie czekać, by przeczytać o nim „były ksiądz”. Nie wydaje się, by był z tych, których można nakazem wyciszyć i posłać do klasztoru w jakiejś dziczy, a żaden fałszywie śpiewający chór nie zniesie czysto śpiewającego głosu.
Dżenteldog (awansem) południowoafrykańskich z przydymieniem nie kojarzy, raczej już z łagodnością nieziemską , przez niektórych złośliwców zwaną brakiem charakteru. 🙄
Ale może akurat gdzieś w RPA winnica się się sfajczyła i tylko tę jedną, jedyną butelkę uratowano? 😉
J a tez pamietam Marcina jako najladniejszy i najmilszy kosciol w Warszawie – i takim go pamoetam sprzd lat. A czy ta siostra Alma nie nazywala sie jakos tak jak Malgosia? lub jakos podobnie?
Zrobiłem nagłe odkrycie. Mam powód do świętowania i to uroczystego. Dziś po raz pierwszy w tym roku mogłem wynieść kompa na taras i tamże do tej pory się nad nim znęcać. 🙂
Uważam, że należy to uczcić bez względu na stopień przydymienia. Niech się święci pierwszy taras! 😆
Zaraz poszukam i wrzucę.
Zdjęcia tego koscioła.
Bobiku, Twoja bramka antyspamowa, zmuszająca do wykonywania działań matematycznych, odsiewa nie tylko automaty spamujące, ale i przydymionych homo sapiens. Czy zdajesz sobie sprawę jak trudno jest zgadąć, ile to 8+7, po sporej lampce przydymionego caberneta?
Ten Marcin zawsze zaskakuje w srodku swa atmosfera i wystrojem, bo jettki nipozorny zzewnatrz.
Moja bramka antyspamowa wkrótce będzie się musiała poczuć zwolniona, bo przestała należycie wykonywać swoje zadania. Coraz więcej, za przeproszeniem, g….a bokami się wciska i znowu pół dnia zaczynam spędzać na wychrzanianiu spamu. Toteż niechaj lud blogowy się liczy z ewentualną zmianą bramki w nieodległej przyszłości, aczkolwiek niekoniecznie z jej przejściem na niematematyczność. Bowiem taki ze mnie wredny pies-niby-humanista, że mam czelność nalegać, iżby bramka znała przynajmniej funkcje!
…jettki nipozorny zzewnatrz. Helena przeszła na fiński? 😯 😉
Może też jesssstttt przydymiona? 😉
Nie, nie przeszla. To moj wbudowana mysza jest utrapieniem bozym.
Tö baardzö präwdopppodobnnne. A ppzaa tym nieeewazsne, kto przyddymmmiönnyyy, a kttonnie. Grüüntt ttö pöorozümmienniee. 😆
I teraz przez tę cholerną Łajzę straciłem jedyną w życiu możliwość dogadania się po fińsku! 👿
Nic straconego, Bobiku. Jestem wystarczająco przydymiona, by posługiwać się fińszczyzną i równie chętna, by się po raz pieeerwszzzy w życiuuu poroozumieeewać w tyym jezykuu
Tyyym czaaasem proszę Koszyk o trzymanie kciuuukuów za tamę we Włocławku, gdzie mieszkają moje dwie ukochane ciocie (kobiety nadludzkiej wręcz dobroci), a od której zależą dalsze losy powodzi w dolnym biegu Wisły
Ttto po rrraz pppierwwwszy w tttym jęzzzzykkkü
öśmmiellamm w krótttkimm się wwierszykkü
wskazzäć w czzzym tkkkwi ffińskieggö gggennommm –
kooommpätttybilllny jesttt z Hellllenną! 😆
Kciuki od ręki, a nawet od łapy! Skuteczne, jak wiadomo, stuprocentowo. Powiem więcej. Jest to najskuteczniejsza forma wierzeń relikwijnych! 😯
No, ale nic dziwnego. Kciuk to w końcu szczątek. 🙄
Ugrzęzłam w tych zdjęciach., bo wcześniej (kiedyś)opróżniłam część katalogów do jednego worka, żeby wyeliminować powtarzające się i przejrzeć całość.
I teraz, żeby coś znależć, muszę brnąć godzinami przez rżysko zdjęciowe.
Opowiem zdjęciami o kościele i „franciszkach” ale potrzebuję trochę czasu, żeby oddać aurę tego miejsca.
Teraz już pójdę spać.
Hej!
Nie ma sprawy, poczekamy. 🙂
Kciuki za Wloclawek!
O powodziach: jest w Manitobie tzw Winnipeg Floodway. Wybudowany z 60 lat temu 50 kilometrowy kanal odprowadzajacy nadmiar wody z rzeki Red River (na jej brzegu lezy Winnipeg) dookola miasta. Wybudowano go po tragicznie wielkiej powodzi. Wspolczesni smiali sie z tego projektu (byla to ogromna robota), ale od tego czasu ta konstrukcja uratowala Winnipeg ze 20 razy. Po drugiej stronie granicy, w Polnocnej Dakocie, takie Fargo zalewane jest chyba co dwa lata.
Mozna sie rozejrzec co sie robi w innych krajach, zeby sie zabezpieczyc przed powodziami (w mojej czesci Ontario jest system sztucznych zbiornikow retencyjnych) i zobaczyc co sie da zrobic w Polsce. Trzeba tylko pamietac, ze kazde rozwiazanie bedzie mialo jakies minusy. Za Chomskim i Monika, trzeba wybrac mniej zla. Najkosztowniejsze bedzie nie zrobienie niczego.
O, jak przyjemnie, że Królik jeszcze nie śpi. 🙂 Może ją nawet na szybkie czerwone namówię? 😉
Z tymi powodziami to ja mam wrażenie, że jeszcze cały czas się uczymy i nikt nie powinien robić zbyt dużego ważniaka, bo natura wciąż jeszcze może jakąś figę pokazać. I chyba sensowne by było, żeby z nią nie walczyć, tylko jakoś się ułożyć. Choćby tak, żeby nie stawiać domów tam, gdzie ona sobie chce poszaleć. 😉
Ha, Bobiku, chyba ze na Ksiezycu! Tymczasem ocean ma fale, lasy plona, woda wzbiera, wiatry wieja, powietrze roznosi zarazy. Nature is vicious! Kto ogladal Davida Attenborough (dla BBC) serie o naturze i nie poobgryzal wszystkich paznokci, no kto?
I zeby jeszcze zilustrowac the viciousness of nature: moj maz dokarmial wiewiorki, kroliki i opossum, ktore przechodzily przez nasze (nie ogrodzone czesciowo) terytorium i voila! dzis rano zauwazylismy ze w bialy dzien dozywia sie ziarenkami dla chcianych gosci szczur! Podobno jak sie we dnie widzi jednego szczura to oznacza, ze gdzies w poblizu jest kolonia 50-ciu!
Masz babo placek!
A Paryz juz sie obudzil i szuka zdjec wnetrza kosciola Sw Marcina. Nie jest latwo. Ale znalazlam to wstrzasajace, ktore pewnie znacie:
http://fotopolska.eu/21070,foto.html
O powodziach, zatkała mnie znaleziona kiedyś u brazylijskich ekologów informacja, że spore tutejsze drzewo przy deszczach zatrzymuje w koronie i w korzeniach do 4 ton wody.
Drzewo rosnące, czy już przez powódź obalone i spływające z prądem?
A w ogóle, to w mojej strefie czasowej można już powiedzieć dobranoc bez fałszywego udawania zawstydzenia. 😉
No to ja nie jestem żadną tam hipokrytą i mówię dobranoc. 😆
Dobranoc Bobiku, jest b. pozno u ciebie. Ja nie pamietam, kiedy ostatnio kladlam sie spac tak pozno. Pewnie ze 20 lat temu!
Jeszcze poczytam wiadomosci. Kolorowych snow, Bobiku!
Mam nadzieję, że to nie jest zaśmiecanie, bo mam od paru miesięcy tę ciekawostkę (z forum na Amazon.com) i nie bardzo wiem kogo to może zaciekawić… A w dodatku w innych miejscach to bym musiał tłumaczyć. Ech tam, w najgorszym razie zostanę obszczekany przez Gospodarza. Wytrzymam.
In reply to an earlier post on Jan. 27, 2010 6:26 AM PST
Richard A. Lord
[…]
Hitler had no Jewish blood in him, and almost certainly not in his immediate ancestry. This rumor started because his paternal grandfather was unknown. His grandmother, already in his early 40’s at the time of his father’s birth, was unmarried and working as a servant for a rich family. The false rumor grinders took a great leap, decided that the family she was working for was Jewish and that the real father was her employer.
The problem with this theory is that we have known for quite some time that Frau Schickelgruber did not work for a Jewish family. In fact, there was an unwritten law in the small town where she lived and worked that Jews were not allowed to reside there. The last Jews known to live there had departed years before Alois Schickelgruber (Hitler’s dad) was born.
The other fact that the „Hitler-was-part-Jewish” gang cite in that after the German Anschluss with Austria, the town in which his father was born was used as an artillery test area and the town hall was destroyed – destroyed with all its records inside. This was startling, as the Nazis were great record keepers until the end of the war when they started destroying their own most damning records. As many conspirators like to speculate, Hitler had this done so as to cover up his Jewish grandfather.
Ah, but fortunately for Groefaz (remember that nickname?), embarrassing records of some of his father’s family did survive in other municipalities. And what did they show? Not Jewish ancestry, but repeated strains of insanity and mental illness.
If one looks at Nazi ideology and its distorted biological theories, a family history of mental illness, especially as it might have been hereditary mental illness, was just a few steps away from having Jewish ancestry. So what Hitler was trying to cover up was possible tendencies to insanity, not Jewishness. And therein may lie one explanation for his insane anti-semitism and his desire to exterminate all of Europe’s Jews.
Dzisiejszy dzien i dla mnie byl za krotki, teraz pora spac.
A tu Martha Wainwright spiewa o za krotkim dniu…
http://www.youtube.com/watch?v=tNJzRKUk_VE&feature=related
Tereso, nie znalam tego zdjecia, ale faktycznie jest ono z tych, co to warte sa tysiaca slow.
Niezwykl
co mozna ciekawego zrobic w niedziele? (czytac oczywiscie !!!)
gotowac, spacerowac- koniecznie odwiedzic Karneval der Kulturen
Bobik: do szybkiego pokonania bramki antyspamowej kupilem
sobie kalkulator do wykonywania obliczen arytmetycznych, miej wiec litosc, chron moja kieszen 😉
Ja na wszelki wypadek podlaczylam sie do komputerow obliczeniowych NASA. Juz czuje te calki, przeksztalcenia funkcji trygonometrycznych w przestrzeni i zalamywania fal odbitych.
Dzień dobry 🙂
Za Włocławek trzymam i za ludzi ciężko pracujących, żeby jakoś okiełznać naturę.
Dzień dobry 🙂 Na razie nie mogę się podłączyć pod trzymanie, bo muszę mieć wolne łapy, żeby trzymać filiżankę z kawą i rogalika. Ale jak skończę śniadać, to potrzymam aż do obiadu. 🙂
Trochę zdjęć z kościoła św. Marcina znalazłem tu:
http://www.sztuka.net.pl/palio/html.run?_Instance=www.sztuka.net.pl&_PageID=445&newsId=280&_CheckSum=320605683
Mam niejasne wrażenie, że wiadomość o dziedziczonej w rodzinie Hitlera skłonności do chorób umysłowych nikogo nadmiernie nie zaskoczy. Wręcz powiedziałbym, że ta wiadomość, w połączeniu z informacją że jego żydowskie pochodzenie należy do mitologii, jest w jakiś sposób kojąca, bo pozwala pomyśleć, że może ludzie wcale nie są tak potworni, jak się wydawało, że różne znane z historii potworności są odstępstwem od normy, nie normą.
Ale kiedy pomyślę nie o samym Hitlerze, tylko o tych wszystkich, którzy go poparli, a potem jeszcze o tych, którzy wcale nie potrzebowali szalonego przywódcy, żeby popełniać przeróżne okropieństwa, to sobie uświadamiam, jak złudne są te kojące rozważania.
http://www.polityka.pl/kraj/rozmowy/1505744,1,byly-duchowny-o-problemie-pedofilii-wsrod-ksiezy.read
na po obiedzie, rozmowe prowadzi pan Szostkiewicz
Tak, Bobiku, masz racje. Wydaje mi sie, ze za czesto wszystko zrzucamy wylacznie na jednostki (moze dlatego, ze tak nas czesto jeszcze sie uczy historii – poczet krolow, wielkie bitwy, unie miedzy dynastiami, itd.), a pomijamy tych, co popierali…
Ostatnie dni mialam bardzo, bardzo zajete, ale juz sie robi lepiej. Jeszcze tylko dzisiaj, w ramach biuletynu blogowego, doniose, ze czeka mnie spacer po Concord z przyjaciolka Wandy, ale to juz przyjemnosc. 🙂
Zas poki co, podrzucam swiezutki artykul z The New York of Books, na dosc podobny i trudny temat – kiedy jeszcze popierac, a kiedy juz nie. Tym razem jest to na temat mlodych Amerykanow pochodzenia zydowskiego, i ich stosunku do panstwa Izrael (jak to poparcie/brak poparcia wychodzi w badaniach, jak sie rozni od postaw poprzedniego pokolenia, i jak wspolgra z ogolnie liberalnymi pogladami w starszym i mlodszym pokoleniu, i co z tego wynika).
http://www.nybooks.com/articles/archives/2010/jun/10/failure-american-jewish-establishment/
Kroliku, dzieki za link do artykulu Pico Iyer’a – bardzo lubie go czytac, podobnie jak Ty. 🙂
A co do franciszkanek, to tez znalam pare swietnych (matematyczke, specjalistke od literatury amerykanskiej). Teraz amerykanskie siostry zakonne okazaly sie ogolnie tak swietne, ze Benedykt naslal na nie specjalna komisje, a lokalni biskupi ukarali w rozny sposob 60 zgromadzen zenskich za ich poparcie dla ustawy wprowadzajacej powszechne ubezpieczenie spoleczne…
„To może przypominać dawne pytania: czy papiestwo jest ponad prawem, czy Kościół jest ponad prawem i państwem świeckim?
Rozumiem potrzebę zwracania uwagi opinii na problemy wynikające z nienormalnego usytuowania społecznego instytucji religijnych. Chodzi o oczywiste dla społeczności demokratycznych wymaganie, by ich prawa obejmowały wszystkich – bez przywilejów i bez dyskryminacji, zatem Kościół i jego instytucje też.”
tak, tak ,tak
Monika, „a lokalni biskupi ukarali w rozny sposob 60 zgromadzen zenskich za ich poparcie dla ustawy wprowadzajacej powszechne ubezpieczenie spoleczne…”
?????????????????????????????????????????????????????
brykam dalej, jest cieplo i slonecznie, a od jutra podobno
deszcz 👿
A tak, Rysiu, pytajniki wlaczaja sie wszystkim, gdy to slysza – a chodzi jak zwykle o to samo, czyli o to, ze powszechne ubezpieczenie zdrowotne (powinnam byla to doprecyzowac, ale u mnie jest jeszcze wczesnie) mogloby takze pokrywac koszty aborcji, w zwiazku z tym lepiej zeby go nie bylo (wedlug biskupow). Ale zeby byc zupelnie uczciwym, to ostatnio na przyklad bardzo ladnie sie wypowiadali o bardzo brzydkim prawie anty-imigracyjnym w Arizonie. Przy ubezpieczeniach niestety tylko siostry zakonne wykazaly sie zdrowym rozsadkiem. A ta komisja z Watykanu (zaplanowana i tak juz wczesniej) ma badac zgodnosc amerykanskich siostr zakonnych z Magisterium, bo one sie takie nieposluszne zrobily, i do tego juz dawno nie nosza tradycyjnych habitow. 🙄
Aaaa, swietne zdecia Marcina – takim gp pamietam, no i te piekne kompozucje kwiatowe, ktorych tu niema, moze Marysia mt7 wyszpera w swoich zbiorach. Pamietam, ze Marcin juz w czasie Marca mial opinie kosciola „inteligenckiego”, takze jesli chodzi o to co lecialo z ambony.
A amerykanskie zakonnice „zawsze” byly, mam wrazenie, przed swoim kosciolem, bardziej postpowe niz KK. Bylam swaidkiem spotkania zgromadzenia zakonow zenskich z nowo wybranym papiezem PII w Waszyngtonie i jego kompletne zaskoczenie,ze na tym spotkaniu mocno oberwal od siostrzyczek, zwlaszcza tych mlodszych, w krotkich habitach. Byly nieustraszone i bardzo wojownicze, atakujac Watykan za jego poltyke wzgledem kobietzakonow zenskichchi. Papiez zmienil nawet wtedy znaczaco przygtowane wzcesniej wystapienie, bo raczej nie byla to homilia. Uderzylo mnie wtedy na tym spotkaniu (obslugowalam dla mojej gazey i BBC), ze Wojtyla byl zaskoczony i nienawykly do atakow ze strony zakonnic. Sama na tym spotkaniu uuswiadomilam sobie po raz irwszy, ze jest jakis problem z mijscem kobet kosciele katolickim i ze ie wszyscy bynajmniej uwazaja , ze nowy „polski papez” jest najlepzym co moglo kosciol spotkac. To byla rewelacja.
Do artykulu zlinkowanego przez Monike jeszcze nie doszlam, ale juz dochodze.Lada moment.
Ja dziś w ogóle do kompa prawie nie dochodzę, bo pogoda ucapiła za kudły i zmusza do wylegiwania się na trawie pod śliwką. 😀
Ae komp podobno nie zając, więc uciec nie powinien. 😉
Udało mi się jednak chociaż jeden link przeczytać 😉 , a mianowicie polecany przez Rysia wywiad z Tadeuszem Polakiem i znalazłem tam fragment, który według mnie koniecznie domaga się zauważenia i podkreślenia. W kilku zdaniach jest tam uchwycone po prostu sedno rzeczy.
Oprawić w ramki i wieszać gdzie się tylko da. 😎
Można więc zapytać dalej: jaki jest pożytek społeczny z duchownych przywódców, którzy mają rację tylko dlatego, że są duchownymi przywódcami, a nie dlatego, że ich racje bronią się w otwartej dyspucie. Systemy religijne deklarują własną ostateczną prawdziwość – zarówno teoretyczną prawdziwość idei, jak i praktyczną prawdziwość działań. Konsekwentnie nie powinny się obawiać krytycznego badania owych idei i działań. Tymczasem bronią się przed tym, uznając np. metody psychologii społecznej za nieadekwatne. To pokazuje, gdzie tkwi problem: osoby z wnętrza systemu religijnego nie mają dostępu do jego założeń, ale roszczą sobie pretensje do wypowiadania, mocą tych założeń, kategorycznych sądów także o tym, co dzieje na zewnątrz tegoż systemu, i zarazem odmawiają innym prawa do obiektywnego badania swoich działań.
Rzeczywiscie, bardzo madrze mowi Tomasz Polak (lubilam go czytywac i wczesniej, pod poprzdnim nazwiskiem). Ten zarzut, ze jak powoluje sie na Drewermana, to jego wnioski sa niesluszne nie tylko zasluguja na spokojna odpowiedz, ktorej udzielil, ale takze na dodatek, ze tej samej krytyki dokonalo sporo innych osob np. w Ameryce, gdzie problem molestowania stal sie publicznie znany nieco wczesniej (m.in. dzieki upartym dziennikarzom z The Boston Globe) i ze te osoby czesto w ogole na Drewermana sie nie powoluja. Za to na pewno maja dluzsze doswiadczenie zycia w demokracji, tak zreszta jak niepokorne amerykanskie zakonnice czyli dzieje sie dokladnie to, co przewiduje T. Polak i w Polsce.
Dosc interesujace w tym kontekscie jest moja lektura ostatniego tygodnia – niedawno wydana pierwsza biografia jednej z moich ulubionych pisarek angielskich, niezwykle przewrotnej i jedynej w swoim rodzaju Muriel Spark (z biografii dowiedzialam sie, ze swoja pierwsza prace zawdzieczala temu, ze na interview pojawila sie z powiescia innej mojej ulubionej pisarki, Ivy Compton-Burnett, tez bardzo, bardzo przewrotnej, i postmodernistycznej przed postmodernizmem). Spark, pomimo, a moze wlasnie ze wzgledu na swoja fascynacje tematami, o ktorych wspomina Polak (mechanizmy podporzadkowania, solidarnosci grupowej, i wypierania niewygodnej wiedzy) – przeszla odwrotna metamorfoze, i nawrocila sie na katolicyzm (pochodzila po ojcu z rodziny zydowskiej, a po matce z angielskiej – oboje raczej obojetnych religijnie). Na pewno dzieki swojej decyzji zebrala sporo materialu, nawet wsrod katolikow angielskich (to troche inna odmiana, co czesto podkresla Helena).
Wstrząsającą rzecz dziś wyczytałem. Steven Pinker dał sobie przebadać genom i znaleziono mu tam m.in. gen rudości i wczesnego łysienia. 😯
Dla tych, którzy nie pamiętają, jak Pinker wygląda, krótkie przypomnienie. 😉
http://linguistlist.org/fund-drive/2008/linguist-of-the-day/Pinker.jpg
Bobiku, on to juz wie od stycznia 2009, a z Luxuriant Flowing Hair Club for Scientists jakos go dotad nie wyrzucili. Wprost przeciwnie, dalej sie nim chwala. Zwlaszcza, ze oni pisza o sobie tak: „The Luxuriant Flowing Hair Club for Scientists (LFHCfS) is a club for scientists who have, or believe they have, luxuriant flowing hair. The Luxuriant Former Hair Club for Scientists (LFHCfS) is a club for scientists who have a luxuriant head of former hair. The Luxuriant Facial Hair Club for Scientists (LFHCfS) is a club for scientists who have luxuriant flowing facial hair.” 😀
On to wie od 2009 roku, ale ja dopiero od dziś. 😆
Swoją drogą mało wyobraźni mają ci uczeni. Dlaczego właściwie te wszystkie ich klubowe nazwy dotyczące owłosienia kręcą się wyłącznie wokół głowy? A gdyby ktoś, z racji warunków naturalnych, chciał należeć do The Luxuriant Head-and-Body Hair Club? 😉
Dobry wieczór. Po dłuuuuugim spacerze po wałach nadreńskich (musiałam sprawdzić, czy wytrzymają, w razie czego), przeczytaniu zaległości oraz rozmomie telefonicznej z zatopioną przyjaciółką z Koźla, wrzucam linka z Rydzykiem i „spływam ” do łóżka. Dobranoc!
http://wyborcza.pl/1,75968,7922293,Egzorcyzmowac_Rydzyka_.html
Rydzyk Rydzykiem, ale dawno już nie było tu innego naszego ulubieńca, Jana P. A on przecież zawsze jak coś powie, to już powie…
http://wyborcza.pl/1,75248,7916121,Pospieszalski_o_kryzysie_panstwa_i_falszerstwach_mediow.html
Chyba najbardziej wzruszyło mnie podanie za przykład wartościowego człowieka studenta, który zamiast przygotowywać się do obrony dyplomu czeka w kolejce, aby pokłonić się przed trumną prezydenta. Oczywiście jeszcze wartościowszy byłby lekarz pogotowia, który zamiast jechać na wezwanie do zawału, zawraca karetkę i zasuwa na Krakowskie Przedmieście, no ale nie można wymagać, żeby naród od razu wypełniał oczekiwania redaktora Pospieszalskiego w stu procentach. Dajmy narodowi czas, żeby dorósł do Wizji. 🙄
wolny od pracy dzien 🙂 slonecznie, to zacheca do brykania 🙂
leniwe sniadanie i w tereny zielone bryku, fiku 😀
Rysiu,
miłego świętowania 😆
Wczoraj wieczorem wróciliśmy z Warszawy gdzie zwiedzaliśmy również Targi Książki. Nie mogłam nie wspomnieć o Tobie przy tej okazji.
Zastanawialiśmy się czy nie wracać dziasiaj. Dobrze, że tego nie zrobiliśmy. Dzisiaj z powodu powodzi wyłączono z ruchu kilka głównych ulic.
Doczytam później. Teraz obowiązki wzywają.
Dzień dobry. 🙂 U mnie też dzień brykalny, choć pod wieczór ma już ponoć pójść w chłodniejszą stronę. Czyli muszę pobrykać intensywnie, żeby się zmieścić w czasie. 😉
Nie mogłem pójść, jak Ryś, na Karnawał Kultur w Berlinie, ale przynajmniej sobie wczoraj w tivi obejrzałem relację. Niezwykle to kolorowe i daje poczuć, że Berlin rzeczywiście, bez picu stał się wielokulturowym miastem. Aż pozazdrościłem. 🙂
Szalenie mi się spodobały kostiumy chilijskiej grupy dulce compania, prawdziwe dzieła sztuki na szczudłach. Zobaczcie sobie:
http://www.youtube.com/watch?v=dj0YqD0Jq8k
Wyczytałem podczas prasówki, że „Nasz Dziennik” już wie, kto spuścił powodzie ze smyczy. To „Platforma pozwoliła zalać Polskę”.
Ja się za bardzo nie znam, ale czy przypisywanie PO cech nadprzyrodzonych nie jest przypadkiem jakimś rodzajem herezji? 🙄
nie jest, bo wiadomo jak wszechstronne potrafi być ZUO….
Ale gdyby przyjąć takie założenie, że ze względu na wszechstronność ZUA nie można się dopatrywać herezji tam, gdzie podejrzewamy jego działanie, to pojęcie herezji w ogóle traci rację bytu. A jakże tu pilnować prawomyślności bez tego pojęcia? 😯
to są wykształciuchowskie dywagacje, z tego trzeba się spowiadać…
Ale czy do spowiedzi dopuszcza się ogonostyków? 🙄
owszem, ale tylko na styku sacrum i profanum 🙄
Rodzina się ze mnie wyśmiewa, chociaż nic nie robię, tylko leżę w słońcu. 👿 Dotykają mnie i natrząsają się, że jestem hotdog! 🙄
taa… molestowanie… spowiadanie się z tego nie jest powszechnie uznane za konieczne 🙄
To prawda, w ogóle nie wyglądają na takich, którzy mieliby zamiar spowiadać się ze smyrania. Zastanowię się, czy ich nie przenieść do innej parafii. 😈
Coś mi się zdaje, że Pani Kierowniczka dzisiaj opuszcza (a może już opuściła) Środek i udaje się w kierunku peryferyjnym. Trzymanie kciuków zapewne i tym razem nie zaszkodzi. Chyba że relikwie św. Stanisława przy okazji i sprawę przelotu załatwiły. 😉
A u nas od soboty do dzisiaj, na zamku w Linn, trwa Flachsmarkt – zjazd rzemieślników z całych Niemiec, prezentuja swoje rzemioslo, odbywają się turnieje rycerskie, zabawy dla dzieci itd. Bardzo ciekawa impreza, co roku w Zielone Swiątki. Kto zna niemiecki, tutaj można zobaczyć: http://www.flachsmarkt.de/programm/prg-all.php#Scene_1
Polecam – http://www.przekroj.pl/publicystyka_pilch_artykul,6830,0.html
i – http://wyborcza.pl/1,76842,7807919,Karnawal_smutku.html
Hmm… Zastanawiałem się tak nad tym „Karnawałem smutku” i zastanawiałem… Bo niby mądry tekst, w zasadzie nie ma się czego czepić, a po jego przeczytaniu jakiś niedosyt czułem. I w końcu doszedłem do wniosku, że owszem, to jest słuszny i sprawiedliwy opis pewnej sytuacji przy pomocy antropologicznego aparatu pojęciowego, tyle że dla mnie osobiście dość niewiele z tego wynika. Nie ma tam takich momentów, które by mi zapaliły jakieś światełko, albo dały niespodziewany wgląd. Ani szczególnie ziębi, ani szczególnie grzeje.
Albo to ja jestem za głupi na takie artykuły, albo też dobry tekst powinien mieć jeszcze coś poza prawidłowym opisem, choćby najwnikliwszym. 😉
Pilch jedno zdanie znalazł 🙂
No bo jemu, lutrowi, akurat na odcisk wdepnęło. 😆
A tak poważnie, to mi się wydaje, że to zdanie byłoby prawdziwsze w takiej wersji: rytuał katolicki jest w Polsce jedynym rytuałem powszechnie dopuszczanym do prawomocnego wyrażania żałoby. I być może autorce o to właśnie chodziło. 😉
Bobiku, pamiętasz – http://forum-kkwit.oho.com.pl/viewtopic.php?id=68 ?
Podoba mi się, że Pilch dał wyraz, bo katolickie zalało jak nie przymierzając powódź.
Dowcipny ten tekst Pilcha, zwlaszcza zas ten maly test na orientacje uliczno-wyznaniowa taksowkarza. Ale to jest tak zgrabnie napisane, ze zawarl w nim takze sporo dystansu i do samego siebie. Swoja droga, acz protestanci sa mi bliscy z wielu powodow, tez nie wiedzialam, ze jest kosciol ewangelicko-augsburgski na Pulawskiej (znam lepiej srodmiejski – z pl. Malachowskiego, zwlaszcza, ze tam byla konfirmowana m.in. najblizsza przyjaciolka mojej babki, wiec skojarzenia sa nie tylko z zewnatrz). Na szczescie nie jestem warszawskim taksowkarzem… 😉 A swoja droga, to zabawna ta rozmowa o tym pod wezwaniem czyjego wniebowstapienia jest ten kosciol. Rzeczywiscie, takie rzeczy zawsze lepiej byloby wiedziec niz nie wiedziec (moze jednak najlepiej nie z lektury powiesci przygodowej pt. „Potop”, ale pewnie i tego taksowkarz nie czytal). 😉
Tymczasem u nas dzisiaj taki upal (dobrze ponad 30 stopni w cieniu, i ani odrobiny wiatru), ze ratuje sie juz ktoras mrozona herbata, skladajaca sie glownie z kostek lodu. Pewnie przyjaciolka Wandy zostawila u nas teksanska letnia pogode (na szczescie tylko do srody). 😉 Wydaje mi sie, ze sytuacja wymaga tez zastosowania terapii sorbetowej. 🙄
U mnie dziś też było tak sorbetowo, ale już jutro ma spaść do 17 stopni, deszczowych na dodatek. Ale i tak bardzo to było ze strony pogody uprzejmie, że akurat na wolne dni tak się postarała. 🙂
Pilch należy do bardzo niewielu w Polsce osób, które ze swojego luterstwa potrafiły zrobić sztandar i wymachiwać nim triumfalnie, zamiast przepraszać, że żyją z taką okropną wadą jak niekatolickie wyznanie. A że robi to dowcipnie jakoś w niczym nie przeszkadza. 😆
No widzisz, Bobiku, jak sie nam te sorbetowe dni zbiegly (u mnie o jeden dzien dluzej). 🙂 A czy Tobie ktos takze proponowal w srodku tego upalu cwiczyc poze orla i golebia z jogi (downward dog to Ci na pewno wychodzi naturalnie)? Moje dzieci wpadly na ten pomysl w najgoretsza czesc dnia… Po czyms takim tylko wiecej sorbetu. 🙄 (Od razu odpowiem na ewentualne pytanie – Hindusi rozsadnie robia joge rano i wieczorem, gdy jest – relatywnie, oczywiscie – chlodniej.)
A co do Pilcha, to on przeciez ma cudownie z tym swoim protestantyzmem – coz wiecej potrzeba pisarzowi, niz poczucie, ze choc jest czescia grupy, to jednak nie do konca (dzieki czemu ma i dystans, i oryginalny punkt widzenia)? Zas machanie triumfalne, lecz dowcipne, i z dystansem – to juz przeciez krem na torcie i bita smietana na truskawkach (albo chili, jak kto woli takie polaczenia)… 😆
Karneval der Kulturen
Die Preisträger des Wettbewerbs 2010
Preise für drei Gesamtformationen (dotiert mit je 1.000 Euro)
1. SILESIAN ROOSTERS (106 Punkte)
Magie, Mystik, Sinnlichkeit und Geheimnis, das ist die Parade der Riesen-Hähne. Sie sind Teil der urslawischen Tradition, welche Wiege der niederschlesischen Kultur ist. Der Hahn ist ein Symbol für Mut, Fruchtbarkeit und neues Leben und hat seinen Platz im Wappen der schönen niederschlesischen Stadt Ohlau gefunden. Auf Einladung der Stadtverwaltung nehmen an der Parade die Schauspieler des Formtheaters aus Breslau und die Tänzer des Tanztheaters Athina aus Ohlau teil.
http://www.youtube.com/watch?v=xNCdmbHbaH4
do chlodnego jutra 🙂
p.s. berlin jest „Aż pozazdrościłem.” wart 🙄 😀
Zawiadamiam, że Pani Kierowniczka już dotarła na Dywan, gdzie natychmiast odbyło się zakrapiane powitanie. Ale dwa powitania to chyba lepiej niż jedno, więc możemy i tu zakropić, a co! 🙂
A, witac powitac PK, byle nie za glosno, bo spi zmeczona wojazami biedactwo.
A u mnie zaraz beda literalnie strzelac na wiwat, z okazji urodzin milosciwie nam panujacej w XIX wieku Krolowej Wiktorii.
Zabieramy Piesy na spacer, bo biegajac za wlasnym nosem mniej zwracaja uwaga na huki.
Z okazji wiosny
Znak życia daję
Mnóż się, Bobiku
I ciesz się majem
Do pêle-mêle wpisał się
tajemniczy andsol
chlodno, prognoza pogody sprawdza sie
S-Bahn zaspany utknal
tereny zielone soczyste zielenia
bez tajemnic brykam……………. 🙂
Dzień dobry!
Zbiera się chyba na burzę.
A Pilcha kocham za to jedno zdanie: „Po paru latach, jakie od dnia stworzenia przeszły, dziś już jasno widać, że Panu Bogu poza kotami nic się do końca nie udało”
„Ludzie skakali z radości po tragedii”
Rzecznik sztabu prezesa PiS odniósł się też do tego, jak media i film Jana Pospieszalskiego „Solidarni 2010” przedstawiają tragedię smoleńską.- Miałem okazję słyszeć ludzi, albo najbliżsi z mojej rodziny mieli okazję słyszeć ludzi, którzy po 10 kwietnia podskakiwali z radości po tragedii – mówił Poncyljusz.
Na pytanie Moniki Olejnik, czy można przedstawiać świat w taki sposób, w jaki zrobił to Pospieszalski, Poncyljusz odpowiedział, że „jest za tym, żeby była wolność mediów”. – Jeśli ktoś będzie pomstował na Jana Pospieszalskiego, to będę go delikatnie bronił – dodał.
Poncyliusz za „wolnoscia mediow”, ja tez, pozostaje tylko zapytac, a co z kwestia smaku?
Dzień dobry. 🙂 Oj, zbiera się na burzę, ale ja i tak to odbieram jak odroczony wyrok. Bo zbierało się już wczoraj, ale jeszcze nie lunęło. Czyżby tajemniczy andsol nocą przesuwał chmury? 😉
Nie wiem, czy Poncyljusz rżnie głupa, czy naprawdę nie odróżnia ataku na wolność mediów od ataku na ich nierzetelność, albo odbieganie od tzw. zasad społecznego współżycia. Ale nie wiem też, co się porobiło z masą niby to inteligentnych ludzi, którzy tej – chyba dość jasnej – różnicy nie potrafią wyartykułować, tylko na sam dźwięk słów „wolność mediów”, „cenzura”, „zamknąć komuś usta” kładą uszy po sobie i nie dyskutują dalej. A to się przecież wydaje takie proste: zapytać rozmówcę, czy broniąc wolności mediów zamierza również bronić prawa do wypowiedzi nierzetelnych, kłamliwych, wyssanych z palca, świadomie zmanipulowanych, naruszających prawa innych, itp., itd.
Panno Koto, Pilch za to właśnie zdanie, że PB tylko koty się udały, ma u mnie przechlapane. Chyba wiadomo dlaczego. 👿
Widzę, że w Kanadzie piesy mają gorzej, bo tam strzelają nie tylko na Sylwestra. 🙁
media mają być szybkie i przebojowe, a nie jakieś wolne 🙄
http://www.przekroj.pl/publicystyka_pilch_artykul,6833,0.html
No, ładnie to Pilch napisał, tylko że się tak jakby „wpół drogi zatrzymał”. 😉 Bo symbolika światełek, światła, opozycji jasności (życia, jawy) i ciemności (śmierci, snu) wiele starsza jest niż katolicka i czyśćcowa, dlatego zresztą wszelkie obyczaje światełkowe tak łatwo się przyjmują i zakorzeniają (np. machanie światełkami na koncertach – czy ma to jakiekolwiek czyśćcowe konotacje?).
Ja, poganin nieszczęsny, też za swoich zmarłych światełka świecę i swoją treść w to wkładam, od katolicko-czyśćcowej bardzo daleką. Więc może i lutry te światełka bardziej pogańsko niż katolicko zapalają? Może te płomyki nie z „jedynego prawomocnego rytuału” przejęte i nie do targów z Najwyższym trzeba je odnosić, tylko do czegoś w rodzaju „Dziadów”, do utajonej wiary w realną obecność dusz przodków w życiu tych, co jeszcze po tej stronie?
Jak jest naprawdę, nie wiem, ale pozastanawiać mi się wolno. 😉
lutry, zdaje się, oczyszczały katolicyzm z pogaństwa, więc trudno, żeby się teraz do pogaństwa odwoływać 🙄
W maju najlepiej odwoływac się do namacalnego, sezonowego konkretu – szparagów 🙄
Swoją drogą luterstwo w Polsce musiało, niejako z natury rzeczy, cierpieć na syndrom oblężonej twierdzy, więc zapewne zapewne miało tendencje do zasadniczości i chronienia swojej odrębności. Ja mam do czynienia z lutrami bardziej „rozwodnionymi” i oni budzą we mnie ogromną sympatię swoim pragmatyzmem i machaniem ręką na ideologiczne różnice w imię załatwienia konkretnych, praktycznych spraw. 🙂
Szparagi zresztą też darzę ogromną sympatią. 😀
niniejszym informuję, że samozwańczo, dostrzegając lukę w obecnym stanie wiedzy, powołałem projekt badawczy
http://sobolewska.blog.polityka.pl/?p=127#comment-630
i dalej. ech te kłębiące się w głowie inicjatywy… 🙄
To może zacznijmy od grantów, żeby było wiadomo, czy ma się po co kłębić. 😆
Wrzuciłam swoją cegiełkę.
Budujemy nowy dom, jeszcze jeden nowy dom… 😆
Mnie sie wydaje, ze Pilch sie tak wpol drogi zatrzymal, bo w dzienniku wlasciwie mozna sobie spokojnie pozwolic na takie podejscie – w sumie sie pisze o wlasnych odczuciach, i do tego czesto wcale te odczucia nie sa ustalone, a wrecz przeciwnie – ciagle sie troche zmieniaja (tu jeszcze szczypta buddyzmu dorzucona do pilchowego protestantyzmu 😉 ). A w ogole, to jego pisanie o polskim protestantyzmie jest niezwykle dla wszystkich przydatne, bo przelamuje meczaca i przygniatajaca polska zero-jedynkowosc: wierzacy-niewierzacy (ktora u nas zreszta znaczy katolicy i nie-katolicy), ktora wiele nawet wiele osob dobrej woli lapie w swoja pulapke.
A z tymi cmentarzami protestanckimi, to rzeczywiscie sa one dla osob wychowanych w tradycji katolickiej troche zaskakujace. Z wrazen z Concord Wandy przyjaciolki – zdziwienie malutkim cmentarzem z XVII i XVIII wieku w samym centrum miasta, na ktorym sa tylko bardzo proste, skromne plyty i trawa, i zupelnie zadnych ozdob (i wszystko takie male).
A tymczasem u nas drugi dzien upalu. Trzeba bedzie wyskoczyc po wiecej sorbetu, zanim sie nie zrobi naprawde goraco. 🙄
Z tym przełamywaniem zerojedynkowości to bardzo słuszne. Nie zwróciłem na to uwagi, zwiedziony oczywistością różnych perspektyw, w tym i protestanckiej, w moich okolicach. 😉
A tak w ogóle to ja pisanie Pilcha bardzo lubię, dlatego lekkie przekomarzanie się z jego tekstami sprawia mi dużą przyjemność. 🙂
No wiadomo, lekkie przekomarzanie sie z autorem to przeciez najwiekszy dla niego komplement. 😆
Zas przelamywanie zero-jedynkowosci wydaje mi sie u nas konieczne, zeby bylo wiecej miejsca przy stole dla wszystkich – moze nie tylko juz przy pogrzebach i stypach. 😉 Jakies radosne karnawaly, podobne do tych, co u Rysia tez by sie przydaly, a wkazdym razie ich odpowiednik… 🙄 Tak naprawde, roznorodnosc powinna przyciagac, ale jak sie praktykuje brak ciekawosci, to trudno sie na nia przestawic (ineresujace, ze Bushowi, ktory narobil tyle szkody, zarzucano wlasnie te ceche – brak ciekawosci).
Zreszta juz na marginesie, nawet stypy moga byc wcale nieponure, co stwierdzilam juz ktorys raz, bedac niedawno na irlandzkim wake. To bylo wlasciwie cieszenie sie z zycia osoby, ktora odeszla, polaczone ze zjazdem przyjacielsko-rodzinnym. Wszyscy opowiadali anegdoty o zmarlym, a przy okazji bylo co wypic i zjesc. Dobrze mial Joyce z ta akurat irlandzka tradycja! 😉
Żeby chociaż przy stypach naprawdę było miejsce przy wspólnym stole… 🙄
Z tą ponurością… Zawsze mnie to zastanawiało, że w większości odmian chrześcijaństwa – religii uznającej przecież życie wieczne, nagrodę w zaświatach, itp. – ceremonie związane ze śmiercią są wyłącznie ponure i zapłakane. Na zdrowy rozum ktoś, kto trafia – choćby nieprostą drogą, poprzez czyściec i inne przeszkody – do Królestwa Niebieskiego, powinien być godny zazdrości, a nie zasługiwać na rozpacz. Tymczasem podejście nieponure prędzej znajdzie się np. u Afroamerykanów, którzy to nastawienie przenieśli z animizmu, czy w Ameryce Łacińskiej, niż w mateczniku chrześcijaństwa.
Dobrze, że chociaż Irlandczycy starają się ratować sytuację. 😎
No wlasnie, ta ratujaca twarz stypa irlandzko-amerykanska z natury samego miejsca musiala byc mieszana, juz nie tylko protestancko-katolicka, ale z innymi ciekawymi przydatkami (nie mowiac juz o tym, ze sam protestantyzm ma sporo odmiennych „opcji”). W ogole, dzieki temu, ze sie wita, laczy w pary i zegna w kosciolach i swiatyniach roznych wyznan, jakos ludzie sa bardziej otrzaskani z tym, ze odczucia moga byc rozne, i ze przy stole nalezy sie posuwac. Nie zawsze tak bylo, ale jakos w koncu do tego doszlo, pryznajmniej w tej czesci Stanow.
A chrzescijanska ponurosc pogrzebowa – no coz, troche to chyba jednak i wina sytuacji, skoro nawet na dworcach kolejowych i lotniskach przy rozstaniach zdarza sie czasem uronic lze. 😉 Do tego jeszcze przeciez na te wiecznosc sie udaje niekoniecznie z pewnoscia, ze skonczy sie tylko czyscem (ten wynalazek rzeczywiscie mial w sumie byc pocieszeniem, i daniem drugiej szansy), bo nie wiadomo jak to na tym Sadzie Ostatecznym rozstrzygnie. Kalwini w ogole raczej uwazaja, ze wiekszosc z nas czeka nienajlepsza przyszlosc po drugiej stronie, wiec i tak inne wyznania wypadaja w sumie pogodniej… Zas co do pogrzebow nowo-orleanskich, ktore tez bardzo lubie, to oprocz wplywow animizmu, pewnie tez jakas role odegralo to, ze dla niewolnikow i ich potomkow kazda rzeczywistosc wygladala bardziej obiecujaco od tego, czego doswiadczali na ziemi. Choc oczywiscie nie trzeba bylo byc niewolnikiem, zeby patrzec na te sprawy pogodnie – na przyklad taki Blake umieral na wesolo, spiewajac hymny… Ale procent mistykow w kazdej religii nie jest znow taki duzy. 🙄
No nie, ja aż do tego się nie posuwam, żeby domagać się kompletnego nieronienia łez przy rozstaniach. 😉 Ale w przypadku osób, które miały życie w miarę dobre, długie i szczęśliwe, i które miały jakiś pozytywny wpływ na nasze bytowanie, na pewno jest dosyć okazji do powspominania również stron przyjemnych, a nawet komicznych. Tymczasem ludzie często mają poczucie, że nie wypada, bo jest właśnie jakiś tradycyjny nakaz zachowywania się wyłącznie żałośliwie.
A ja na przykład bardzo bym chciał, żeby mnie wspominano z uśmiechem. Ba, co tam z uśmiechem – ze śmiechem pełną gębą, a co! 😆
No pewnie Bobiku. Ja tez tak bym chciala… 😆
No i masz ogolnie racje, ja tylko tak przypominam, co blokuje tych, co nie lubia sobie powspominac pogodnie na pogrzebach, a nawet sie posmiac. Bo ja sama lubie. 🙂 A te pogrzeby na koturnach, w maskach tragicznych, to tez chyba jakies takie ustalanie statusu (nie na darmo w niektorych kulturach wynajmuje sie placzki na co lepsze pogrzeby…). 🙄
I jeszcze mi sie przypomniala wieloletnia krawcowa wielu kobiet w mojej rodzinie, ktora chetnie chadzala na wszelkie pogrzeby, wlasciwie jako hobby, i opowiadala o nich tak, ze nie mozna przestac sie smiac (typu „gdy wdowa pochylila sie nad grobem, spod jej spodnicy blysnely czerwone cieple majtki”). 😆
O, pogrzebnictwo jako hobby, to rozumiem! 😀 I przy błyśnięciu czerwonych, ciepłych majtek status diabli biorą, choćby nie wiem jak się zapierał. 😆
o, pogrzebnictwo jako hobby, tez rozumiem 🙂
Pogrzebnictwo jako interesujace i pogodne hobby (ilez satysfakcji mozna miec rozpoznawania niewidzianych od 50 lat dzieci zmarlego, siedzac kilka lawek w tyle, po samym ksztalcie uszu!), a Sad Ostateczny wylacznie w takim kontekscie: „uszylabym cos pani nowego, bo nigdy nic nie wiadomo, a jak to tak na Sad Ostateczny sie wybierac w niemodnej sukience?”. 😆
jotki wizyta na Targach Ksiazki przypomniala mi o propozycji czytelniczej na czerwiec 🙂
mam kilka na stole przeczytanych lub wlasnie doczytywanych
( 🙄 ) i tylko wytpliwosci wiecej co Wam „wcisnac”
zastanawiam sie……….
Świetnie zawodzę.Na życznie poważne miny stroję i łzy ronię. Litanie mruczeć potrafię. Zalety opiewam w paru językach. Usługi gratis, do gratisa proszę dodać część stypy oraz bilet dolotowy i odlotowy, wolę klasy 1. Majtki własne.
Sad Ostateczny jako rewia mody? ciekawe czy podziela na epoki, czy razem bez ograniczen
andsol, tymi wlasnymi blyskac na zyczenie potrafisz?
maly Alfabet Magdy i Andrzeja Dudzinskich
on znany (tak mysle) grafik, rysownik, tworca Dudiego
ona pisarka (corka Dygata)
sympatyczna proba w alfabetycznym porzadku zachowania drobnych wspomnien, o ludziach, miejscach, zdarzeniach
przepyszna szata graficzna
mozna czytac jak leci od A do konca lub otwierac gdzie popadnie
i byc wczytanym i wgladnietym
” Czas
Albert Einstein:”Jedyny powod istnienia czasu: zeby wszystko nie dzialo sie jednoczesnie”.
(…)Moje pierwsze doswiadczenie z uplywem czasu w zwolnionym tempie mialo zwiazek z paleniem haszyszu. Siedzielismy u znajomych na podlodze, w malym mieszkanku w
blokach, i ja nagle poczulam, ze czas stanal. To nie bylo przyjemne doznanie. Nie chcialam sie z nikim dzielic tym dziwnym odkryciem, balam sie, ze zwriowalam i wszyscy sie zorientuja. Chcialam to za wszelka cene ukryc. Wpadlam w paranoje, przekonana, ze bede tak tkwila juz do konca swiata. (…)”
tak to bywa z czasem, przegladac „Alfabet” warto 🙂
Eduardo Mendoza:
„Miasto Cudow”
Barcelona w spirali czasu pomiedzy Wystawami Swiatowymi roku
1888 i 1926
Onufry Bouvila prawie dziecko jeszcze, „nikt” z prowincji przybywa do Barcelony i…….swiat ktory wlasnie przyspieszyl wciaga go w wir ideologii, zbrodni, oszustw, milosci.
doskonale napisana powiesc, gesta, inteligentna i cyniczna.
czy mozna polubic szubrawce?, przeczytajcie, a moze znajdziecie odpowiedz.
„W roku, w ktorym Onufry Bouvila przybyl do Barcelony, goraczkowa rozbudowa miasta wlasnie osiagnela apogeum. Miasto polozone jest w dolinie otoczonej lancuchem wzgorz rozciagajacych sie od Malgratu do Garrafu, odsunietych nieco od brzegu, ktorych zbocza schodza w dol, tworzac naturalny amfiteatr. Klimat jest tam lagodny i nie sprawia niespodzianek; na niebie, zazwyczaj jasnym i pogodnym, rzadko pojawiaja sie chmury, przybierajace bialy kolor, zeby nie zaklocac jego jasnosci; cisnienie jest stabilne; deszcze padaja rzadko, ale potrafia byc zdradzieckie i ulewne. (…) Dowiedziono, ze slonie Hannibala zatrzymaly sie, zeby pic i rozchlapywac wode nad rzeka Besós, albo moze nad Llobregatem, kiedy zmierzaly w strone Alp, gdzie chlod i nierownosci terenu mialy zdziesiatkowac stado. Na pierwszych barcelonczykach zrobily duze wrazenie. Co za kly, co za uszy, co za warga czy moze traba, dziwili sie wszyscy. ”
i tak dalej, i dalej, idalej……..
na koniec cos dla Beaty ( i innych lubiacych jezyk J.W. von Goethe )
Julia Franck; „Die Mittagsfrau”
nagrodzona w 2007 niemiecka nagroda literacka, Luzyce lata 20,
pozniej Berlin w swoich zlotych latach przed Hitlerem, dwie siostry z Budziszyna dorastaja w towarzystwie „pomylonej”
matki i wspomnien ojca, ktory zmobilizowany jest gdzies tam na froncie.
samotnosc, nadzieja, milosc……
Helena i jej przyjaciel Carl poszli do teatru (juz w Berlinie)
„Carls Wangen waren gerötet, als er schon aufstand und klatsche, ehe der letzte Vorhang fiel. Das Publikum brodelte. Die Menschen wollten nicht gehen, ehe die Schlussstrophen der Moritat noch einmal gesungen wurden. Das Publikum grölte mit, selbst Harald Paulsen bewegte seine Lippen, nur war es im Lärm nicht mehr hörbar, ob er dieses Lied oder ein anderes
sang. Der Beifall toste. Blumen wurden aus dem Rang und vom
Parkett auf die Bühne geworfen. Wie Püppchen, so erschien es Helene, verbeugten sich die Schauspieler, kleine Stehaufmänn-
chen, die, von ihren Claqueuren wieder und wieder in die Waa-
gerechte genötigt, ihres Auftritts nicht müde wurden. Die
Scheinwerfer ließen keinen der Schauspieler von der Bühne und
keinen Zuschauer aus dem Saal. Sie beklatschen sich selbst, ging es Helene durch den Kopf, als sie sich vorsichtig umsah.
Die frisch eingesprungene Roma Bahn riss sich ihre lange
Perlenkette vom Hals und streute die Glasperlen ins Publikum,
sie tat, als wolle sie die Bühne verlassen, aber die Männer pfiffen, ob aus Wut oder Freude, sie blieb. Die Leute brüllten,
sie trampelten, ein Mann im Parkett warf mit Münzen um sich.”
przyjemnego czytania 🙂
Zaraz zaraz… To Helena nie jest w Stanach, tylko w Berlinie i ma jakiegoś tajemniczego przyjaciela Carla, z którym chodzi do teatru, gdzie coś jej przechodzi przez głowę? 😯
Wyniki dochodzeń Rysia zbiły mnie z łap. Dlaczego CIA do tego nie doszło, dopóki Ryś nie włączył się do akcji? 🙄
Dzięki, rysiu 🙂 Kolejka rośnie, niech no tylko przyjdą te wakacje!
W razie czego po polsku też już jest:
http://www.kroki.pl/franck-pol2.html
Rysiu, kusicielu 🙂 Przydałby mi się głupi S-Bahn 😉