Komplikacje orientacji
Bobik się nudził. Wszystkie domowe kąty obwąchał już tyle razy, że kolejna runda obwąchiwawcza nie wydawała mu się atrakcyjna. Łapanie własnego ogona mogło być ciekawym zajęciem najwyżej przez kwadrans, a na daleki spacer w najbliższym czasie raczej się nie zanosiło. Pozostawało tylko smętne przełażenie z kanapy na fotel i z powrotem, połączone ze znaczącym wzdychaniem.
– Poszedłbyś się pobawić z chłopakami – zaproponowała Labradorka.
– Nie mogę – ponuro odparł Bobik. – Przeczytałem w „Naszym Bzdenniku”, że od zabaw z chłopakami może się ze mnie zrobić homoszeptualista.
– Homoszeptualista? A co to takiego? – podejrzliwie spytała Labradorka.
– No, taki, o którym wszyscy za plecami szepczą, że jest homo. A od takiego szeptania swędzą uszy i wyrasta pypeć na języku, nie mówiąc już o tym, że normalne to to nie jest. Poza tym naturalny nieporządek się robi i wszyscy naturalnie porządni mają okropnie dużo roboty ze sprzątaniem i protestowaniem przeciwko nieporządkowi. I z orientacją coś dziwnego się dzieje. Idziesz sobie, idziesz, prosto do miski, a tu nagle, nie wiedzieć kiedy, okazuje się, że zboczyłeś i nie dla psa kiełbasa. Więc widzisz, że homoszeptualizm strasznie komplikuje życie i lepiej będzie, jeśli od chłopaków będę się trzymał z daleka
– A nie można by po prostu zrezygnować z szeptania? – zastanowiła się Labradorka – Z tego, co mówisz, ono chyba komplikuje wiele bardziej niż samo homo.
– No wiesz? – oburzył się Bobik. – Gdyby wszyscy przestali szeptać, skąd by było wiadomo, że homoszeptualizm jest zły? I czym by się wtedy zajmował „Nasz Bzdennik”?
– No, fakt, trzeba by wtedy znaleźć jakieś inne zło – przyznała Labradorka. – Ale „Nasz Bzdennik” na pewno szybko by sobie z tym poradził. A ty mógłbyś przynajmniej iść się pobawić z chłopakami.
„Hiszpania naraża się na gniew Marka Jurka.” 😉
Tak, Bobiku, tak bylo z tym ciagiem niekonczacych sie jedynych i jedynie slusznych narracji w historii. Ale i w innych krajach otwartosc na inne narracje to sprawa calkiem niedawna. I w ogole, jak mysle o Reformacji, wspomnianej tu wczesniej przez Jotke, to mysle nie tylko o wyczerpaniu sie jedynych slusznych racji w wyniku krwawych przesladowan wojen religijnych, ale tez o tym, ze Reformacja, ze swoim naciskiem na indywidualna relacje z Bogiem, poglebila poczucie wlasnej odpowiedzialnosci i w ogole wzmocnila poczucie indywidualnego „ja” (i w namawianiu do ciaglego analizowana wlasnych postepkow, oczywiscie w swietle wymagan Boga, ale zawsze – dala poczatek wspolczesnej psychologii). Nie wszystko w religiach protestanckich bylo cudowne (dlatego kraje protestanckie tez wchodza w krytyczny dialog z wlasnym dziedzictwem), ale indywidualizm i poczatek wielosci perspektyw i narracji chyba sie zaczal gdzies tam (oczywiscie na Zachodzie, bo np. Wschod to jeszcze inna historia), bo prostestantyzm przeciez zaraz zaczal sie dzielic i spierac ze soba. Wprowadzanie wielosci narracji nie obylo sie bez setbacks (chocby wlasnie gdy w latach trzydziestych owczesne nacjonalizmy lub inne wizje ulepszania swiata wprowadzaly wlasne jedynie sluszne narracje), ale jednak sie stalo. I ten proces dopuszczania innych narracji, a zwlaszcza narracji Innych, wcale jeszcze nie jest skonczony, a tych ktorzy zyli sobie spokojnie z jedna (wszystko juz jedno jaka) moze obezwladniac. I moze ich kusic schowanie sie w jedna bezpieczna narracje…
Która z tych dwóch, Sodoma czy Gomora, leży w Ohio?
Moniko,
początki struktury „Ja”, tak jak ją dzisiaj rozumiemy, nie tyle zostały pogłębione, ile powstały w wyniku reformacyjnych, indywidualnych relacji z Bogiem. Szczególnie chodzi tu o kalwińskie nurty reformacji, które były najbardziej radykalne w przyjmowaniu teorii predystynacji a równocześnie przyjęły literalne odczytanie przypowieści o talentach. Stąd, z jednej strony protestancka etyka pracy i bogacenia się. Bogacenia rozumianego, jako biblijne pomnażanie talentów (waluty). Z drugiej – po pozbawieniu odpustów, czyśćca i innych form negocjacji – potrzeba poszukiwania w sobie wskazówek zbawienia lub potępienia, które w tamtych czasach traktowano niezwykle serio.
andsol,
zarówno Sodoma, jak i Gomora oraz Eden i wiele innych błogosławionych i przeklętych krain leży w naszych sercach ….
No dobrze, ale piorun w Ohio nie strzelił w serce a w pomnik Jezusa. Coś to musi znaczyć…
Nie spieram sie Jotko o „poglebione” versus „powstaly”, bo jesli pisalam o poglebianiu, to tylko ze wzgledu na wczesniesze wyjatki, takie jak np. „Wyznania” Sw. Augustyna (swoja droga, to ciekawe, ze musze sobie przypominac, zeby po polsku dodawac Sw. przed imieniem, bo w Anglosasi raczej pisza po prostu Augustine). A reszte mozna rzeczywiscie dalej rozwijac (np. w odniesieniu do rozwoju angielskiej powiesci, ktora jest odbiciem obu rezultatow Reformacji, o ktorych wspomnialas powyzej).
Piorun strzelil w Ohio, bo figura byla wysoka na szesc pieter. Tak przynajmniej mowia u nas w radiu. 😉
Jakby J. miał piorunochron to by go piorun nie strzelił 🙄 Ale pewnie liczył na opiekę Opatrzności… 😉
Touchdown 😎
He’ll Be Back!
Jaka ciekawa rozmowa! Niestety moge wieczorami tylko czytac na zakonczenie, bo mam rece zajete Freaking Rummy!
Dobranoc, Kochani Wszyscy. Jestescie moja ucieczka.
O ile się nie mylę, Jezus już nie po raz pierwszy na opiece Opatrzności wyszedł tak sobie. Nihil novi, nawet w Ohio… 🙄
Heleno, w to rummy to tak od pierwszego croissanta do ostatniego scotcha musisz grać? 😯
Quel horreur!
Nie, tylko wieczorami. Nie mam sumienia odmowi, bo Mama tak na to czeka i tak sie cieszy na te sesje. Wiec gramy codziennie. Wtedy triche zapomina o strasznych bolach neuropatycznych po przebytym pare miesiecy temu polpasccu. Zadne tabletki na ti nie pomagaja, ale rummy -owszem! Troche.
Rummy jako środek przeciwbólowy zostaje całkowicie uniewinnione. Niech pomaga. 🙂
slonecznie, bardzo zimno ( jak na lato 🙂 )
dobrze ze mam tylko 190 wzrostu i do tego nie jestem Sw. przed imieniem, moge wiec bezpiecznie brykac przez tereny zielone
sweterek na rzeski powiew, ksiazka, brykam…………. 😀
Moniko,
podkreśliłam to (struktura Ja), ponieważ w Polsce, tak bardzo niby religijnej, właściwie nie dostrzega się związku pomiędzy religią a psychologią 😯
Co do pomnika PJ, to wcale bym się nie zdziwiła, gdyby to On osobiście, przepraszam za wyrażenie, pierdolnoł w to cuś.
Wystarczy nieco uważniej poczytać Ewangelię i odwołać się do tradycji, z której się wywodził, nie przyszedłem zmieniać prawa , żeby gołym okiem widzieć, że nie o pomniki i monumentalne kościoły Mu chodziło 😎
W piątek zaczyna się Kongres Kobiet w Warszawie. Czy któraś z pań, panowie też są zaproszeni, wybiera się na Kongres? Może Pani Kierowniczka? Chętnie się spotkam z Szanowną Frekwencją przy tej okazji.
Pani Kierowniczce równocześnie przypominam, że ubiegłoroczne zaproszenie do ogrodu, o rzut beretem od Poznania – z dowozem na miejsce – nadal aktualne 😆
Muszę się spiąć, bo pracy sporo a do Warszawy ruszam jutro przed południem 🙄
Czy już życzyłam miłego dnia wszystkim? Nie! 😳
Zatem miłego dnia Szanownej Frekwencji życzę 😆
Bardzo dziękuję, jotko, nie wiem tylko, kiedy znów zawitam do pięknej Wielkopolski 😀
Natomiast na Kongres Kobiet się nie wybieram, za to jadę do Łodzi podziwiać pewnego pana (Piotr Anderszewski się nazywa) 😉
Dzień dobry 🙂 Z pogodą mam tak jak Ryś – niby słonecznie, ale ziąb aż kości grzechoczą. To znaczy, w lutym albo w marcu byłby to bardzo ładny dzień. 😉
Z Jotką na Kongresie Kobiet już się spotkałem, jakieś 2 tygodnie temu. Wprawdzie we śnie, ale to się chyba też liczy? 🙂
Ten senny Kongres odbywał się w Krakowie, na zapleczu nocnego sklepu „Oczko”, do którego wpadłem zrobić spóźnione zakupy. Okazało się, że zaplecze jest olbrzymie, pełne obradujących i dyskutujących grup pań. Bystrym oczkiem wyłowiłem z tłumu profesor Środę i zacząłem się koło niej kręcić, a tu nagle ktoś woła: Bobik! Odwracam się, patrzę – a to Jotka. 😀
Dalej już była rozmowa o prywatnych sprawach, więc nie będę cytować. Jak ktoś chce się bawić we freudowskie interpretacje mojego snu, to proszę interpretować tylko jego pierwszą, publiczną część. 😆
No to trochę wesołego śpiewu z rana:
http://www.tvn24.pl/0,1660914,0,1,pantera-prawicy-spiewala-w-lomzy,wiadomosc.html
He, he, he 😆
Poza samym śpiewem jako takim bardzo mi się spodobała konsekwencja w budowaniu nastroju, czyli zapowiedź, że PiS jest partią ludzi wesołych, a następnie pieśń o tęsknocie otulającej, zabranym sercu i łzach, gorących łzach. 😈
To była tęsknota za prezesem, który nie dojechał z sądu 😉
no właśnie, gorących 😉
Jaś nie doczekał, Prezes nie dojechał… Jakaś cierpiętnicza nuta zawsze musi być. 🙄
We lzach go czekam i trwodze….
A tu – kiedy jeden (amatorski) obrazek wart jest wiecej niz tysiac slow:
http://img.naszemiasto.pl/grafika2/nowy/f8/f5/4bf28d6d530f5_o.jpg
Istotnie… 😆
Może warto, żeby foma powtórzył swoje wczorajsze pytanie, dzięki komu właściwie Kościół ma tyle władzy… 🙄
Dzień dobry! Bobiku, u nas już 15°, a ma być 25. Chyba więc te grzechoczące kosteczki dzisiaj wygrzejemy.
Przeczytałam dyskusję „do tyłu”, bardzo ciekawa. Interesujące, jak Polska zareaguje na wczorajszy wyrok w Strassburgu. Bo zareagować musi. To poważne wyzwanie dla ministra szkolnictwa. Myślę też, że dla zwolenników oddzielenia państwa od KK jest to świetna okazja, aby proces ten teraz właśnie rozpocząć.
http://wyborcza.pl/1,75478,8019110,Jak_walczyc_o_etyke_w_szkole_po_wyroku_w_Strasburgu.html
Ciekawe są też linki.
Ciekawa jestem, czy ten temat będzie dyskutowany na Kongresie Kobiet, to przecież okazja, żeby go nagłośnić. Bo co by się nie mówiło o równouprawnieniu czy partnerstwie, to właśnie kobiety są tymi, które wychowują i modelują młodego człowieka, w większości przypadków, oczywiście. Wbrew pozorom, stary model: mężczyzna pracuje, kobieta zajmuje się domem i dziećmi, dalej funkcjonuje i ma się dobrze. Zmieniło sie tylko tyle, że kobiecie do jej obowiązków dołożono jeszcze pracę zawodową.
Jeszcze: TOLERANCJA – Czasami myślę, że za dużo tolerancji teś nie wychodzi na zdrowie. Kilka dni temu, klikając po programach TV zauważyłam na Tv Trwam siedzącego w studiu Ziobrę. Zainteresowało mnie, co ten facet ma tam do powiedzenia. Niestety, program już zbliżał się do końca i wysłuchałam tylko telefonicznego przemówienia O. Dyrektora, któremu Ziobro cały czas przytakiwał. Również wtedy, gdy Rydzyk używał pod adresem rządu i posłów określeń: mordercy, przestępcy, złodzieje. No więc dla mnie tutaj byłby koniec tolerancji. I nie tylko dla Rydzyka, również dla potakującego Ziobry. I takie zaplecze właśnie ma w wyborac JK.
Rzad juz wczoraj oswiadczyl, ze orzeczenie w Starsburgu „do niczego nie zobowiazuje”.
Najwzaniejsze zeby byly doplaty do rolnictwa. qrv.
kurde, Heleno, zamawiam czarny kapelusz 8) 🙂
W sprawie etyki/religii w szkołach najbardziej mnie wkurza straszliwa obłuda i państwa, i Kościoła. Obie te strony udają, że nie mają pojęcia, o co naprawdę chodzi.
Nie mam takiego świętego przekonania, że Polska na wyrok sztasburski zareagować (w sensie zmian) musi, skoro MSZ już oświadcza, że figa z makiem, wyrok nie jest dla państwa wiążący, a Nycz natychmiast bierze się do wykręcania kota ogonem. Coś mi się widzi, że wszystko odbędzie się zgodnie ze starą zasadą „musi to na Rusi”. 👿
A tolerancja, oczywiście, musi mieć jakieś granice, bo tolerowanie wszystkiego jak leci oznaczałoby zniesienie jakichkolwiek zasad moralnych. Granice tolerancji są zresztą określone chyba we wszystkich europejskich systemach prawnych, ale do czego może służyć prawo, zwłaszcza tam, gdzie świadomość prawna społeczeństwa jest dość niska, to chyba wszyscy wiemy. 🙁
Ziobro, czy to ta nowa gwiazda samodzielnej polityki czekajaca w dolkach startowych? niech Bog ma go w opiece!
w sprawie religii wszystko pozostanie po staremu, w powszechnym mniemaniu nikomu to ” nie szkodzi”
No i jeszcze „Spontaniczni 2010”:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8020515,Wybory_2010__To_samo_tlo__ten_sam_mikrofon___Spontaniczne_.html
Coz za partacze!
Hi, hi, hi!
Kłamczuch przegrał! 😀 😀 😀
hi, hi… i musi w Tv1 i w TVN w godz. 19-21 wyemitować sprostowanie, też w gazetach
Kryzys jest, a Wy byście chcieli, żeby PiS każdemu własny mikrofon kupował i jeszcze własne tło na dodatek! 👿
Spadam na razie w obszary całkowicie bezsieciowe, ale jak chcecie, to myślami mogę przy Was zostać. 😀
Właśnie pan z Pan-u twierdzi, że mijanie się z prawdą to nie jest kłamstwo i JK bądzie się odwoływał.
W brytyjskim Parlamencie, gdzie obowiazuje jezyk parlamentarny, nazwane to zostalo kiedys „being economical with the truth”.
Teraz te skrzydlate slowa weszly do ogolnej angielszczyzny.
To, że MSZ wypięło się na strasburskie orzeczenie, bo dotyczy jednostki, jest zrozumiałe. Nie trzeba nic robić! Ale jest ono podstawą dla wszystkich, którzy jednak chcą zadziałać, i tak, jak już wspomniałam, pierwsza okazja już w piątek.
Właśnie mówią, że dla JK i jego komitetu wyrok ten wiąże się z bardzo wysokimi kosztami. Wprawdzie musi tylko zapłacić podwójne koszta sądowe (240 zł), ale sprostowania w TV i prasie będą kosztowały masę pieniędzy.
„Zagłosuję na Jarosława Kaczyńskiego, ponieważ jest prawdziwym człowiekiem – (…)”
a inni to co, zielone ludziki z planety Mars???
to bylo z linki Heleny, zapomnialem dodac 😳
Tak Rysiu, Ziobro to ten pan, co czeka w dołku startowym, a na razie działa zza „winkla”, z nadzieją, że w razie czego jego wysiłki zostaną docenione.
Nie powinno się komentować wyglądu zewnętrznego, ale nie mogę się oprzeć, z tą obleśną gębą jest w studio Trwam jak najbardziej na miejscu.
Dora 16 czerwiec 10, 12:17
Hi, hi, hi!
Kłamczuch przegrał!
No, rzeczywiście jest się z czego cieszyć, prawda wygrywa!
A Bronek jako członek Po chyba jednak bedzie realizował program PO, chyba, że on jeden jest z tego zwolniony, a w programie tym m.in. czytamy:
„Przekształcimy publiczne placówki
ochrony zdrowia w spółki prawa handlowego z wyłącznym lub
częściowym udziałem organów założycielskich.”
… „dając samorządom prawo dokapitalizowania,
dofinansowania, przekształcenia zakładów opieki zdrowotnej.”
„Stworzona przez Platformę Obywatelską ustawa o restrukturyzacji
zakładów opieki zdrowotnej umożliwi przekształcanie się szpitali .
w spółki prawa handlowego”
„Umożliwi także włączenie w przekształcenia
Banku Gospodarstwa Krajowego jako sprzedawcy udziałów szpitala.
Udziały te utworzone będą przez ekspertów banku na podstawie
bilansu i wartości majątku. Pozwoli to równocześnie na zachowanie
proporcji pomiędzy udziałem w spółce przedstawiciela skarbu państwa .
i inwestorów prywatnych Dzięki sprzedaży akcji będzie można spłacić
zadłużenie, a włączenie dodatkowych udziałowców zwiększy szanse
na lepsze zarządzanie zakładem opieki zdrowotnej”
Każdy, kto z gospodarką trochę miał do czynienia wie, co owe zapisy znaczą. Niestety sądy w tych sprawach są zielone, za to w sprawach godności osobistej już zdążyły się wyspecjalizować.
PO robi wodę z mózgu ludziom jak ta lala i się w głos śmieje.
Bo jak Lis powiedział: myślicie, że ludzie są głupi? Są głupsi, niż myślicie…
Bo tak naprawdę to rzecz w dostępie a nie w strukturze właścicielskiej. Tyle, że diabeł tkwi w szczegółach: przekształcenia prowadzą wyraźnie do ograniczenia koszyka świadczeń podstawowych do takiego minimum, w którym wycięcie wyrostka bedzie już świadczeniem dodatkowym – płatnym.
Zatem cieszmy się, prawda wygrała.
Pamietam podobna dyskusje po przyjezdzie do Anglii, kiedy labourzystowska opozyxja zarzucala rzadowi pani Thatcher, ze chce sprywatyzowac NHS – spoleczna sluzbe zdrowia, gdyz chciala niektore uslugi sprywatyzowac (np. pranie szpitalnej belizny czy szpotalne wyzywianie), a szpitale przeksztalcic w spolki. Wielu ludzi nie chcialo wierzyc, ze nie jest to prywatyzcja. Ta reforma dokonala sie w koncu – najpierw rekami konserwatystow, potem dokonczyli ja laborzysi. Nie zebym chciala. bron mnie PB, stawiac NHS za przyklad, ale jest on znacznie sprawniejszy po reformie niz przed. I kolejki troche krotsze.
Ale ja sie nie znam na gospodarce. Jestem tylko uzytkownikiem NHS. Pamietamtez jedzenie w szpitalu kiedy lezala w nim E i paremnascie lat pozniej, kiedy sama doswiadczylam. Bylo to nieporownywalne.
zaraz zaraz
to, że PO popiera Komorowskiego nie oznacza, że jako prezydent Bronek ma realizować program PO, wręcz przeciwnie, program sobie, prezydentura sobie. Bo zdaje się, że oczekiwania są takie, by prezydent zrezygnował z członkostwa w partii politycznej, z której się wywodzi, przestał czuć się związany tym co partia myśli i zamierza, i generalnie spoglądał szerzej właśnie dlatego, że taka jest specyfika urzędu prezydenckiego.
G.Napieralski u Moniki Olejnik – http://lewica.pl/?id=21856 , na stronie „Kropka nad i Monika Olejnik” cz. 2
Heleno,
to też dyskusje polityków są mydleniem oczu i zakłamywaniem rzeczywistości, która w polskim akurat wydaniu wygląda tak, że nauka miała zostać bezpłatna, a jak jest, to wystarczy zacząć się uczyć, by wiedzieć ile kosztuje już na etapie podstawówki a studia to już parodia systemu. I najciekawsze, że w obchodzeniu prawa uczestniczą państwowe urzędy i instytucje.
Ale żadna partia nie ma odwagi powiedzieć: nie ma nic darmo, trza płacić…
Bo straci wyborców.
I nie bronię tu PiS-u, którego liczne pomysły też nie przydają do gustu, bronię prawa obywateli prawdziwej informacji o programach i planach polityków i partii, wygłaszanych przez tych pierwszych publicznie.
A o różnicach w organizacji życia społecznego tu i za granicą – długo by można, rzecz w tym, że my wciąż na etapie raczkowania i pierwotnej akumulacji kapitału…
Twoja wiara, foma, buduje 🙂
Każdy kolejny prezydent był wszak bezpartyjny.
No i widzieliśmy w jaki sposób 🙂
A sam Bronek wszak mówił, że nareszcie będzie możliwe realizowanie programu bez kija w szprychach. Oczywiście z bezpartyjnym prezydentem, a jakże…
zeen, słyszałem, że na Morzu Północnym jakieś wysepki były na sprzedaż. W zestawie szynk, chata, szopa, być może nawet internet. Brak pałacu prezydenckiego i kancelarii premiera. Może się skusisz.
zeen, czy prywatyzacja szpitali prowadzi do prywatyzacji
sluzby zdrowia?
czy teraz sluzba zdrowia w Polsce jest bezplatna? czy
spoleczna placona ze skladek i podatkow?
czy sprywatyzowane szpitale ( placowki zdrowia ) beda leczyc tylko „prywatnych” pacjetow czy tez tych (jezeli tacy beda ) ze
spolecznej sluzby zdrowia?
kurcze mam wiecej pytan, ale „pozycje” wzywaja 🙂
http://wyborcza.pl/1,75968,8019161,PiS_kreci_ze_szpitalami.html
Tu jest wytlumaczione.
zeenie,
podam przykład. Media publiczne zgodnie z wciąż obowiązującą ustawą o radiofonii i telewizji są spółkami prawa handlowego.
Czy to znaczy, że są prywatne?
Ponadto Kaczyńskiego sądzono za kłamliwe słowa (z wiecu w Lublinie), które brzmiały, że albo głosujemy za służbą zdrowia prywatną i płatną, tylko dla niektórych, albo za publiczną i darmową dla wszystkich.
Że to fałszywa alternatywa, to oczywista oczywistość.
Dlatego zarzucam mydlenie oczu publiczności tak jednym (Bronek, który ma w programie prywatyzację placówek, bo czymże jest sprzedawanie udziałów w szpitalach podmiotom prywatnym) jak i drugim (Kaczor, który wykorzystuje powszechny wciąż strach przed prywatyzacją, miast mówić o dostępie i szerokich świadczeniach)
Jak pisałem, rzecz nie w strukturze właścicielskiej – prywatyzacja szpitali i przychodni już ma miejsce – a w dostępie do służby zdrowia – płatnym, bądź nie i w ograniczaniu tego dostępu koszykiem świadczeń podstawowych.
Zapał reformatorski PO wszak sięga daleko głębiej, mówi się w programie o podziale NFZ – i tam tkwią ciekawe rzeczy, prowadzące do ograniczania dostępu do publicznej sł. z.
I tego ograniczania się ludzie boją, na czym Kaczor jedzie.
Ale niestety ma sporo racji, bo dotychczasowe reformy swiadczą, że jest sie czego bać. Mógłby wszelako wspomnieć słówko o swoim w tym bałaganie udziale, ale nikt tego nie robi przecie…
foma,
a o wysepce na Morzu Południowym nie słyszałeś?
Zapraszam, jak będziesz w okolicy 🙂
Strach pomyśleć ile Bronek musi
poodrabiać starych zaległości
gdy Nelsonem konkurenta zdusi
będzie wówczas bez przynależności
Niczym carte blanche będzie Bronek musiał
tworzyć nowy proces decyzyjny
do niskiego pisuaru siusiać
urzędowo, jako bezpartyjny
Nowe hasło Bronek wyrychtował
lecz ipeen je wyczaił rychło
i w czeluściach swego gmachu schował
brzmiało jakoś tak: wypierzmy przyszłość…
jak zadryfuję, to zajrzę
Trąby zagrały, na plac wyszli wojownicy
jeden z przykurczem, drugi w podobieństwie świcy
spojrzeli w oczy sobie, po czym spletli dłonie
nim się zaczęło, już grzeczności nadszedł koniec.
Panie marszałku Bronisławie, pan się myli,
nim sąd mnie skazał, wyście zdrowie prywacili,
bo wy tak macie: zaprywacić Polskę całą
tak, by nam nic z majątku tego nie zostało
W tym sęk, odpowie tak marszałek premierowi,
mielim nadzieję, że się pan o tym nie dowi…
chcielim po cichu, lecz nam nie daliście milczkiem
wywiązać się z obietnic danych B. Sawickiej…
Panie premierze, wyście wszak już pielęgniarkom
podsłuchy kładli oraz zaglądali w garnki
a doktorowi G. co operował serca
świnię podrzuciliście mu w licznych kopertach
Okupowały gmach nasz pielęgniarki przecie
co z okupantem robić – dobrze przecie wiecie
chcielim w powietrze je wysadzić lecz nie wyszło
bo od cholery tam ludzisków wtedy przyszło
Zaś doktor G. to nikt jest inny jak Mengele
trupem kładł ludzi w dzień powszedni i niedziele
należy takich wieszać o! I takie dobro
chciał zaprowadzić – wy nie dali – od nas Ziobro.
I tak debaty nadszedł kres pomału, pierwszej,
którą wasz sprawozdawca tu opisał wierszem
co było później, sprawozdawca nie opowie
ludność się z prasy oraz telewizji dowie….
Wróciłem w sam raz, żeby jeszcze zobaczyć, jak Szwajcarzy wkopali Hiszpanom 😯 a zeen wszystkim po równo. 😆
Do służby zdrowia z niemieckiej strony dorzucę tylko, że sęk na pewno nie w prywatyzacji, a w dostępie do usług. Niemieckie lecznistwo, gdzie prawie wszyscy lekarze to prywaciarze, funkcjonuje sto razy lepiej od uspołecznionego polskiego i angielskiego, a dobrze urządzony system Kas Chorych zapewnia naprawdę wszystkim bardzo szeroki zakres usług zdrowotnych. Pewnie, że sobie można prywatnie dopłacić i mieć jeszcze lepiej, ale już poziom podstawowy jest bardzo przyzwoity i bez opętańczej biurokracji, o jakiej słyszę nieraz w innych krajach.
A teraz herbata i głęboki oddech… 🙂
Czy wszyscy sa jęci szalem futbolowym?
W tej sytuacji oddalam sioe kobicowac kolejnemy meczowi rummy. Wczoraj Babcia urzadzila Starej masakre, mam nadzieje, ze dzis bedzie podobnie.
BABACH!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
👿
Ja wprawdzie futbolowym szałem owszem, jestem jęty, ale coraz częściej się zastanawiam, na ile mi jeszcze szałowej cierpliwości starczy. 👿
Nie wiem, czy inni oglądający się ze mną zgodzą, ale dla mnie poziom tego mundialu jest na razie (z kilkoma tylko wyjątkami) bardzo słaby.Niektóre mecze na poziomie niemieckiej drugiej ligi, a w porywach nawet i gorsze.
Próbuję to zwalać na trudności aklimatyzacyjne i związaną z tym konieczność długiego rozbiegu, ale po kątach zębami zgrzytam coraz głośniej. 🙄
Na mundial jestem całkowicie impregnowana. Inne obowiązki i rozrywki. Na przykład: analiza snu Bobika ze mną w jednej z ról głównych. Jest o czym pomysleć 🙄
A, to ja mogę jeszcze parę snów wyśnić, żeby było o czym myśleć. 😀
W „Polityce” taki krótki wywiad na temat „dlaczego wybaczamy politykom kłamstwa:
http://www.polityka.pl/psychologia/okiemeksperta/1506678,1,klamstwo-w-polityce-nam-nie-wadzi.read
Wniosek jest właściwie dość prosty i niezbyt odkrywczy – wybaczamy wiele tym, których lubimy lub popieramy. Ale zapewne to jest również jeden z powodów, dla których tutaj znęcamy się bardziej nad Jarkiem, niż nad Bronkiem. Bo Jarka nie lubimy i nie popieramy. 😈
Znacie? Agnieszka Wołk – Łaniewska:
– http://www.nie.com.pl/art23125.htm
cd
– http://www.nie.com.pl/art23237.htm
cd
– http://www.nie.com.pl/art23332.htm
Powtarzam za Bobikiem, sprywatyzowana służba zdrowia działa w Niemczech doskonale. W ubiegłym roku przeszła w ręce prywatnej spółki klinika uniwersytecka w moim mieście… Też było dużo szumu. Okazało się, że w ciągu roku klinika zdążyła się rozbudować, usprawnić, powstały nowe oddziały, zakupiono nowoczesny sprzęt. Przy okazji zweryfikowano personel. Miernoty wymieniono na porządnych specjalistów, to samo zrobili z pielęgniarkami. I bardzo się z tego cieszyłam, bo byłam tam operowana i stwierdziłam, że te zmiany wyszły klinice na dobre. Mnie jako pacjentce też. Moja operacja kosztowała ca. 10000€ i tę sumę zapłaciła moja kasa chorych, tak samo wszystkie badania i pobyt. Mój udział finansowy to było 10€ za dzień pobytu, razem 140, bo byłam tam 2 tygodnie. Doskonałe jedzenie, jadłospis do wyboru, całą dobę kawa, herbata i woda mineralna do dyspozycji. W salach telewizory, odbiór tylko na słuchawkach, aby innym nie przeszkadzać, sale 2,3-osobowe. Przy każdym łóżku telefon. Przy każdej sali łazienka. I to nie jest jakiś extra luxus, tak mniej więcej działają tutaj wszystkie szpitale, chociaż te tak zwane państwowe mają najniższy standart. Zmuszane do modernizacji stają zazwyczaj na progu bankructwa, wtedy przejmowane są przez prywatnych i funkcjonują o wiele lepiej. Dla nas pacjentów to bardzo korzystne.
Wydaje mi się, że w Polsce większym problemem są kasy chorych, bo to od nich zależy, czy muszę płacić za leczenie. Dla szpitala to przecież obojętne, czy dostanie pieniądze od pacjenta, czy z kasy. Teraz przecież też nikt nikogo nie leczy za darmo. Lekarzom płaci kasa, pacjenci dopłacają do zabiegów i do lekarstw, nie rozumiem więc, dlaczego mówi się o bezpłatnej służbie zdrowia.
W Koźlu np. istnieje szpital dla chorych na serce, jest własnością polsko-amerykańskssiej spółki. W tym szpitalu w ostatnim momencie uratowano moją teściową wstawiając jej rozrusznik serca. Gdy karetka na sygnale przywiozła ją ze szpitala państwowego z sąsiedniego miasta, oni mieli już przygotowany stół operacyjny i sprawę załatwili w ciągu godziny. Szpital jest doskonale wyposażony, personel nie tylko o najwyższych kwalifikacjach, ale do tego jeszcze bardzo uprzejmy. Zaznaczam, że moją teściową nie kosztowało to ani grosza, zapłaciła ubezpieczalnia.
I na koniec, właśnie przeczytałam, że archidiecezja szczecińsko-kamieńska kupiła za niecałe 20 tys. zł. były szpital miejski w Szczecinie. Na terenie placówki ma powstać Centrum Opiekuńczo-Lecznicze.
Wartość rynkowa nieruchomości została wyceniona na blisko 20 mln zł.
Komorowski i Kaczynski nie przyjda debatowac na Kongresie Kobiet – tchorze smierdzace.
Ale doczytalam sie, ze Komorowski na pytanie o in vitro odpowiedzial, ze ” metodę tę należy finansować, gdy będzie pewność, że dzieci urodzą się zdrowe i wychowane na patriotów”.
To jest poziom umyslowy naszego faworyta. 🙁 🙁 🙁
Zobaczymy jak Komorowskiego dzieci dorosna, czy wszystkie wyrosna na zdrowych patriotow. Zeby nie musial udlawic sie takim gadaniem…
Widze, ze zeen porozstawial blogowisko po katach. No tak, polityka jest dziwka, jak to ktos choc troche mocniej juz kiedys powiedzial. Moim zdaniem to niepotrzebnie uwlacza godnosci dziwek, w koncu ciezko pracujacych kobiet od czarnej roboty, krorej inni by nie chcieli wykonywac. Ale trudno jest osadzic sie w wiezy z kosci sloniowej i z odraza patrzec na polityczne kampanie. Nie mamy lepszego systemu na razie, ani lepszych kandydatow. Powinnismy moze sami wysunac jakichs lepszych kandydatow w przyszlosci.
To co Helena napisala o Komorowskim troche mnie jednak podlamalo. Nie chce mowic a nie mowilam, ale na drugi raz trzeba walczyc o profesor Srode i tyle. Nie wiem dlaczego kobieta musi byc absolutnie bez zadnej skazy, a mezczyzna wystarczy, zeby byl jak Komorowski, a juz moze paradowac za zbawce narodu.
Panno Koto, niemiecki system leczenia jest pewnie jeden z lepszych. Moze troche nalezaloby porozgladac sie po swiecie i zaproponowac cos rozsadnego? Kampania wyborcza to chyba nie miejsce na takie plany. To jest zwyczajna walka o glosy, a nie o rozsadek.
Co robic sznowny Panie Rumian?
Jestem dumny z siebie. Wylałem tu z siebie tyradę – i wykasowałem ją. Wierzę, że prawdziwy dżentelmen powinien mieć polityków w dupie w sposób dystyngowany, cichy i spokojny.
zapowiada sie mily czwartek 🙂 slonce, swieze powietrze,
zycie…..lubie cie 🙂
brykam, fikam (wypasione na nosie) 😀
andsol uwazaj przy siedzeniu, za duzo w d…. uwiera czasami 🙄 😆
Panna Kota, Bobik, coz trzeba jasno stwierdzic jestesmy (BRD)
uprzywilejowani 🙂
p.s. z tym szpitalem w szczecinie to dluga historia i chyba (?)
decyzja osprzedaniu sluszna
kroliku, ja tez kolejny raz pani Sroda !!!!!!!!!!!!!! i tutaj dla wzmocnienia glosna „Vuvuzela” . tttttttttrrrrrrrrrrriiiiiiii 🙂
brykanko………..
jeszcze ciekawostka
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8024700,Koniec_kary_Paetza_.html
❗ 😛
Dzień dobry.
Nie żebym jakoś specjalnie broniła Bronka, którego też nie lubię, ale on nie całkiem wyraził się tak, jak napisała Helena:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Komorowski-in-vitro-nie-dla-wszystkich-SLD-on-obraza,wid,12098064,wiadomosc.html?ticaid=1a5c8
Ta wypowiedź zdecydowanie była, można powiedzieć, jednym z pierwszych „bronisławizmów”, jak to się dziś określa. Ale trzeba przyznać, że mówił o obywatelach, nie o patriotach.
A jego wszystkie dzieci już są dorosłe i raczej są obywatelami w porządku. Nie angażują się w kampanię i to chyba dobrze, bo natychmiast by powiedziano, że to już przesada.
A że obaj główni to tchórze i męscy szowiniści, to jakoś mnie nie dziwi. Dziwi mnie tylko, że Komorowska nie kopnęła męża na ten temat w kostkę. Jest o wiele mądrzejsza od niego – tak przynajmniej twierdzi mój doktor, który kiedyś ją leczył 😉
a ja myslalem, Pani Kierowniczko, ze to fryzjer wie wszystko
😉 🙂
Ludzie, bardzo proszę oddajcie serce Beacie Kempie
Moje rozpaczliwe wołanie ma na wskroś egoistyczną motywację. Nic mi do serca tej pani. Ale ona uparła się śpiewać w różnych miejscach Najważniejszej Polski: zabrałaś serce moje a telewizornie z uporem to pokazują 👿
A mnie od wokalnych produkcji, jej serce niestety mnie nie rusza, uszy więdną. Toteż proszę uniżenie oddajcie kobicie serce co bym mogła spokojnie zająć się polityką 😥
Dzień dobry. 🙂 Taki piękny dzionek, słoneczko zasuwa pełną parą, ptaszęta ćwierkają jak przodownicy pracy, ale nie, nie ma zmiłuj się. Otwierasz, psie, kompa, a tu – Jarek, Bronek, Beatka… I już radość o poranku diabli wzięli. 👿
Czasem też mam ochotę zrobić tak jak ansol – bluznąć szczerze, od serca i z wyrazami, a potem wykasować, żeby nikt nie zobaczył, jak czarna potrafi bywać dusza szczenięcia. A przede wszystkim, jakie wyrazy zna. 😎
Króliku,
zaparzyć rumianek
Andrzej Rumian
😆
Nie mogę własnołapnie oddać serca śpiewającej posłance, bo miejsce jego pobytu jest mi nieznane, ale mogę się z całego serca dołączyć do apelu Jotki:
Nie jestem skory do słowa złego
i do pochopnych, łatwych potępień,
lecz bym powiesił za jaja tego,
kto zabrał serce Beacie Kempie.
Żaden tam ze mnie superogonek,
ani rasowy, z wystawy champion,
ale bym z tego zrobił mielone,
kto się tak obszedł z Beatą Kempą.
Edytki Górniak słuchałem zwierzeń
kazań słuchałem prymasa Glempa,
lecz nic to wszystko, kiedy w eterze
swojski głos daje Beata Kempa.
Łatwo by było paść wśród zawodu…
Lecz nie, jam wyższy nad własny pępek
i łkam: uczcijcie uszy narodu!
Oddajcie serce Beacie Kempie!
Doktor Pani Kierowniczki może mieć mnóstwo tzw. słusznej racji. Czytałem niedawno wywiad z żoną Bronka i uderzyło mnie, o ile lepiej i rozsądniej ona wypada od swojego ślubnego.
Co jakimiś dziwnymi meandrami wiedzie mnie do często na blogu słyszanego westchnienia: profesor Środa na prezydenta. W Szwecji, albo w Danii, bo tam miałaby większe szanse. 🙂
Drogi Pieseczku, każdy Ci powie,
kto zabrał serce Kempie Beacie…
Jeśli odgryziesz jaja Jarkowi,
wyborców jego gniew spadnie na Cię!
Bobik z jajami Jarka w zębach
dumnie obnosi sie po blogach
Jarek tymczasem C3 sięga
i stoi już w La Scali progach…
Nie ma jak budujaca poezja z rana! Piekne.
Zle napisalam adres i juz mnie zamknieto!
Niech za tę myśl na łeb mój biedny
wszelkie się nagle gromy zwalą –
Jarek, z jajami czy też bez nich,
jest dawno poza wszelką skalą.
Jarek cuś dzisiaj gada mętnie
i jakiś taki wyciszony
cienki, malutki zwisa smętnie
mu bezjajeczny makaronik..
Może się ta uwaga przydać
którejś ze sztabu Jarka osób:
i makaronik ledwo widać
spod patryjotycznego sosu.
Dzis nauka idisz.
Pamietam jak rozbawilo mnie we wczesnej mlodosci opowiadanko Adolfa Rudnickiego, zaczynajace sie od slow, ktore umknely oku cenzora: Na glownym placu miasteczka stal pomnik Wielkiego Poca….
Poc to tyle co ch…, i uzywa sie terminu czesto w znaczeniu wyjatkowo glupiego palanta. Tak bylo w moim domu i mama do dzis tego slowa uzywa, nie majac pojecia, ze jest ono w gruncie rzeczy malo cenzuralne. Usilowalam nawet jej to delikatnie powiedziec, ale ona nie przyjela do wiadomosci, oznajmiajac, ze jej maz nigdy nie uzywal „wyrazow”, hahahah.
Wiersze naszych Poetow przypomnialy mi to okreslenie, choc juz wczesniej zdarzalo mi sie w myslach uzywac tego pieszczotliwego terminu w stosunku do JK. A tez i innych – zblizonych.
makaron w sosie z patryjosu
potrawą chętnie spożywaną
odgarnąć trochę tylko włosów
i już serwować można damom…
Patriotyzmu spełnione będą ideały
Jeśli sos jest czerwony, makaronik biały
Białe z czerwonym sosem? Nie, za żadną cenę!
Ten zestaw może zrodzić wszak różową hienę! 😯
U nas w domu nie używało się słowa „poc” (od niem. Potze), ale skądś usłyszałyśmy je oczywiście i zapytałyśmy niewinnie 🙄 naszą mamusię, co to znaczy. Jako że była z natury damą, odpowiedziała elegancko i encyklopedycznie: „Członek męski wulgarnie” 😀
Nazwany pocem organ krzyknął: nie, dziękuję!
Sto razy bardziej wolę być zwyczajnym ch…em!
Nie będzie się w mym domu gnieździć hańba taka,
w postaci niesłusznego etnicznie pisiaka. 😯
A czy różowa hiena to coś takiego jak fioletowy teletubiś? Czyżbyś, Bobiku, coś sugerował?
Ryś: z tym szczecińskim szpitalem chodziło mi o to, że ta prywatyzacja już dawno jest i tak jak to przedstawiono w artykule, to jestem w pełni za. Ja bym im oddała ten szpital za darmo, żeby tylko coś z tego zrobili. Myślę, że umowa jaką miasto podpisało z KK jest bardzo dobra właśnie dla miasta i jego mieszkańców.
Komorowski – in vitro – przeczytałam bardzo dokładnie jego wypowiedź i muszę przyznać, że właściwie się z nim zgadzam. Też uważam, że jeżeli państwo ma to finansować, to dlaczego nie ma wymagać, żeby dzieci rodziły się zdrowe. I na pewno nie chodzi tu o jakąś selekcję i ewentualną aborcję, tylko o spełnienie warunków przez pary, które zostaną przez państwo sfinansowane. Mam na myśli zdrowy tryb życia kobiety, rzucenie palenia, bezwzględnie żadnego alkoholu, regularne wizyty u lekarza, szkoła rodzenia itd. Bo Polska jest krajem, w którym te zasady nie są zbyt oczywiste, co wynika ze statystyki, którą słyszałam przedwczoraj w tv. Tak zrozumiałam wypowiedź Bronka.
Może żyję już za długo w kapitalizmie i dlatego wymagam coś za coś, a przede wszystkim za pieniądze?
I to by było na tyle z mamusią: http://www.polityka.pl/wybory/1506668,1,powstanczy-mit-kaczynskich.read
Bobik: 😆 😆 😆 😆
O, a ja z dzieciństwa pamiętam skierowane pod adresem pewnej pani „Głupia poćka” 😯 Jedna ciocia tak mówiła 🙄
Tyz piknie.
No, mowta, co chceta, ale mnie ta RepuBLYka Poludniowej AfRYki tak bije po uszach, ze musialam zgasic TokFM. Jeszcze tylko inteligencik Jagielski donosi z RePUbliki Poludniowej AFryki.
Niedawno sam odkryłem, że wiele słów na -yka, -ika wymawiam z akcentem na przedostatnią sylabę. 😳 Zacząłem oczywiście sprawę drążyć i po pierwsze stwierdziłem, że wedle najświętszych, słownikowych reguł taka wymowa nie jest niedopuszczalna, choć za wzorcową istotnie uważana jest AFryka. Po drugie, w rozmowach z różnymi (dość inteligenckimi) Krakusami kilka razy wypuściłem ich na różne takie słowa i stwierdziłem, że wszyscy wymawiają AfRYka, fiZYka, matemaTYka. 😯 Po trzecie uświadomiłem sobie, że wcześniej nigdy nad tą wymową się nie zastanawiałem, czyli prawdopodobnie wszyscy w moim otoczeniu mówili fiZYka i nikt się z tym nie czuł szczególnie nieinteligencko. Po czwarte, zacząłem się zastanawiać, na ile poszczególne rodzaje wymowy pokrywają się z granicami zaborów i wpływami rosyjskiego/niemieckiego. Bo w tych językach akcenty się inaczej rozkładają: matieMAtika i MathemaTIK. Nie można wykluczyć, że „przez zasłyszenie” w zaborach niemieckojęzycznych wymowa matemaTYka była mniej rażąca. A ponieważ takie akcentowanie jest bardziej zgodne z duchem polszczyzny, to i zaczęło się rozprzestrzeniać.
Nie znam żadnych badań na ten temat, ale niezobowiązująco pogłówkować mi wolno. 😉
Taka wymowa byla surowo tepiona w szkole, w teatrze, w radiu, w podreczniku Kotlarczyka „Kultura zywego slowa”. Surowo.
Za „repubLYke poludniowej afRYki” nie dawano w Polsce „karty radiowej” upowazniajacej do zawodowego wystepowania przed mikrofonem – nie wiem czy instytucja takiej karty jeszcze istnieje.
W Krakowie tez nie wszysc tak mowia. Pamietam, jak w ostatnich latach mojej pray pojawil sie w redakcji bardzo mlody nowy kolega – Wojtek Lorenz (obecnie w Rzepie), z Krakowa. Bylam gotowa calowac go codziennie, bo mowil „Opera”, „PAnika” „rePUblika”. Tak juz nikt absoltnie z jego pokolenia nie mowil.
O malo nie spadlam z krzesla, jak go pierwszy raz uslyszalam na zebraniu. Tak tez mowi, dam glowe, Adam Szostkiewicz.
Nie twierdzę, że wszyscy w Krakowie mówią tak, a wszyscy w Warszawie inaczej, bo coś takiego się w ogóle nie zdarza. 😉 Zauważyłem tylko, że niekoniecznie taka czy inna wymowa jest w każdym regionie Polski równie rażąca. Choć oczywiście, jeżeli ktoś od dzieciństwa akcentuje wzorcowo, to może go razić bardziej, niż innych.
Ale inna rzecz mi się tu wydaje istotniejsza – język nie jest martwym tworem, on się zmienia praktycznie w każdym pokoleniu i mimo regularnych jęków tradycjonalistów na temat nowszego słownictwa, wymowy, itd., pewne nowe trendy się jednak przebijają i zyskują równouprawnienie, bądź też nawet po jakimś czasie zaczynają być uważane za jedyne prawidłowe. I najczęściej tak się dzieje właśnie z takimi trendami, które z duchem polszczyzny są zgodne. Bo przesunięcie akcentu można uznać po prostu za spolszczenie wyrazu. Tak że akurat temu trendowi z afRYką raczej bym wróżył długi i coraz bardziej owocny żywot. 😉
Moje ucho rażą różne inne rzeczy, do których nie jestem od kołyski nawykły, ale zdając sobie sprawę ze zmienności języka nie staram się być szczególnym językowym Rejtanem. Jeżeli językoznawcy już coś uznali, to i ja uznam, choćby mi się niezbyt podobało, bo nie z każdym wiatrakiem jest sens walczyć.
Ale to oczywiście nie znaczy, że uznaję wszystko jak leci i na żaden patryjotys nie warknę. 😆
Moje dzieci tez mowia rePUblika i Opera, wiec wydaje mi sie, ze to rzeczywiscie rodzinne, jesli to jakas pociecha (istnieje pewna mozliwosc przekazania nastepnym pokoleniom). Ale zmiany jezykowe i tak beda, czy tego chcemy, czy nie. Mnie w amerykanskim angielskim obecnie meczy niezwykle juz rozpowszechnione uzywanie lay, laying zamiast lie, lying. Nawet Woody Allen tak mowi, nie tylko jako postac w swoich filmach… Bardzo mi to zgrzyta, ale i tak lubie jego filmy. 😉
O polskich wyborach, nawet w swietle bronislawizmow, juz chyba napisano wiecej niz zdrowy organizm moze zniesc, wiec podrzucam artykul o wyborach wsrod poetow angielsko-jezycznych (do katedry poezji w Oxfordzie). Tam to dopiero sie dzieje – intrygi, zlosliwe artykuly w gazetach, doniesienia o zyciu prywatnym rywali, lapanie za metafore. Jarek i Bronek to uosobienie lagodnosci w porownaniu z wlokaca sie juz miesiacami kampania poetycka… 😉
http://www.guardian.co.uk/books/2010/jun/15/oxford-poetry-professor-spat
Nie wiem, spod jakiego zaboru jestem, bo mówię FIzyka, mateMAtyka, rePUBlika, ale oPEra i preZYdent 😯
Sciąga dla gimnazjalistów:
„AKCENT ZDANIOWY:
#Głośniejsze wypowiedzenie wyrazu.
#Zmiana tępa mówienia.” 😯
To jakieś przeciwieństwo zmiany ostrej, jak zakładam 🙄
W czym się bez żadnych ale z Heleną zgodzę: jeżeli istnieje jakaś wymowa uważana za wzorcową, to można jej wymagać od aktorów, spikerów i temu podobnych profesji, nawet jeżeli w wymowie potocznej słownik dopuszcza inne formy.
Ja na co dzień mówię tak, jak się przyzwyczaiłem, bo mi tak wygodnie 😉 ale gdybym się miał produkować w mediach mówionych, to bym jednak zwrócił uwagę na to, w których miejscach przyzwyczajenia należałoby zmienić.
Cubalibre, może Twoja rodzina uparcie migrowała? 😉
Ten poetycki cyrk, który nadała Monika, rzeczywiście niezły, ale artyści mogliby jednak wykazać większą inwencję od polityków i wprowadzić do gry jeszcze jakieś mordobicia, albo nawet zabójstwa w afekcie. Wiadomo, że nic tak nie ożywia akcji jak trup. 😆
Zainteresowanym : Sławomir Sierakowski – http://wyborcza.pl/Polityka/1,103835,8026286,Sierakowski__Nie_boje_sie_ani_Kaczynskiego_ani_Komorowskiego.html?utm_source=Nlt&utm_medium=Nlt&utm_campaign=4254142
Mordobicia to dla beat poets i na poetry slams, Bobiku. Pozostalym zostaja perfidne zabojstwa zatrutym piorem w czasie wieczorow autorskich, albo poslanie pudla zatrutych czekoladek rywalowi dla uczczenia wydania kolejnego tomiku… 😆
Interesujacy artykul, Tereso, o problemach wcale nieograniczonych tylko do Polski. Zafrapowalo mnie, ze Sierakowskiemu marzy sie Obama, bo dla osob o najbardziej zblizonych do Sierakowskiego pogladach Obama okazal sie sporym zawodem w Stanach (a nawet dla osob blizej politycznego srodka), zas problemy z nijaka klasa polityczna i zawezeniem pola dyskusji politycznej istnieja tu takze, przy zupelnie innym systemie. Podobnie zreszta dzieje sie w Anglii – tak przynajmniej wyniki ostatnich wyborow widzi sporo tamtejszych komentatorow (stad rzadki w historii tego kraju obecny rzad koalicyjny). Ale rozumiem, ze marzy mu sie charyzmatyczny polityk, mogacy wygrywac wybory, zwlaszcza jesli przy tym by reprezentowal jego opcje polityczna.
Moniko, trzy teksty AWŁ i wywiad z Sierakowskim uznaję za ulubione – spośród możliwych do linkowania – w tej kampanii 🙂
W polityce coraz mniej jest przywódców charyzmatycznych, a coraz więcej konsensualistów. Podobno rośnie też ich poziom merytoryczny. W najnowszej polityce jest wywiad z markiem Belką, który to samo dostrzega w Polsce – wzrost profesjonalizmu polskich polityków. Podobno nie zadają mu juz głupich pytań, a w Radzie Polityki Pieniężnej panuje błogi pragamtyzm zamiast doktrynerstwa. Może świat po prostu normalnieje?
Myslisz?
Czy ktoś zechce mnie poinformować jak są finansowane partie w Niemczech i we Francji?
Właśnie dostałam przedwyborczo, dzielę się 😉
http://www.youtube.com/watch?v=22VgzZQXbog
Z tego co pamiętam, we wszystkich europejskich systemach (z wyjątkiem Wielkiej Brytanii, a czy jakiegoś jeszcze państwa, bij zabij ale nie pamiętam) partie są finansowane z funduszy publicznych oraz prywatnych. Proporcje są różne, ale wszędzie obowiązuje raczej zasada, że obywatele składają się na demokrację.
Noa wybiera sie na wybory 🙂 Co mu przyniosa?
http://picasaweb.google.com/WandaTX/NaWyboryDoLyonu?authkey=Gv1sRgCL_WkfbsqezS4AE#slideshow/5483852662095525842
🙂
Czerwony Kapturek bardzo ładny. 🙂
W Niemczech partie finansują się z czterech źródeł: składki członkowskie, darowizny od osób fizyczych lub prawnych, budżet państwa i działalność gospodarcza (dotyczy głównie organizowania jakichś eventów, sprzedaży biletów na nie, itp.).
Wando, wielkiej śliczności ten Twój wnuczek. 🙂 Ale jeżeli ma zamiar zostać dygnitarzem, to powinien uważać z takimi zdjęciami. Może pójść hyr, że został przywieziony w teczce. 😀
To ja jeszcze dodam:
http://www.youtube.com/watch?v=O4dc5Dj_xcI
Pyszny spot!!!!!
Wando, Noa przepiekny! Jakos nie spodziewalam sie, ze to juz taki duzy chlopak, a nie zaden osesek. Powinnas czesciej nam go pokazywac. 🙂
Ela Czyzewska nie zyje 🙁
Miesiac temu byla u niej Renatka i bylo to juz pozegnanie. Byla juz w strasznym stanie.
Dobrze, ze przestala sie meczyc. 🙁
Kolo zycia, Heleno… Ale pozegnania zawsze sa smutne.
Wando, Noa przesliczny, i widac, ze lubi podroze (to czasem przechodzi z wiekiem, a czasem zupelnie nie). 🙂
Przy okazji, natknelam sie na interesujacy artykul o siostrze przyrodniej Obamy, i o tym jak ona sobie radzila z wlasna zlozona tozsamoscia, i jak widzi te sprawy dzisiaj (przy okazji otwarcia wystawy na te tematy w LA, bo teraz coraz wiecej takich dzieci).
http://www.latimes.com/news/local/la-me-mixedrace-20100617,0,6724799.story
Moniko, tylko zerknelam. Zapisalam sie na kursy QuickBooks i wracam dosc pozno.
Z poczuciem, ze sie nie przynalezy do konca nigdzie maja do czynienia nie tylko dzieci mieszane rasowo ale tez te nasze, ktore przywiezlismy ze soba kiedy jeszcze dobrze nie zdazyly sie poczuc Polakami a juz musialy sie okreslic jako Amerykanie. Wydaje mi sie wobec tego, ze bardziej zmiana miejsca niz rozni rasowo rodzice sa tu przyczyna. Albo tez sa rozne przyczyny do takiego poczucia zawieszenia. Poczytam dokladniej.
Dzień dobry 🙂 Piękny chłopczyk Wandziu.
A, jeszcze – http://www.medonet.pl/zdrowie-na-co-dzien,artykul,1614717,1,jak-sie-robi-biznes-na-ludzkich-nadziejach,index.html
Panno Koto,
Zgadzanie się z Komorowskim nie jest przestępstwem. Jeszcze.
Ale to, co napisałaś, wymaga odpowiedzi.: „dlaczego państwo ma nie ma wymagać, by dzieci rodziły się zdrowe…”
„Bo Polska jest krajem…”
Po pierwsze:
Państwo nie ma prawa oceniać prowadzenia się obywateli. Mogą chlać, palić, obżerać się czymkolwiek i państwu za przeproszeniem – gówno do tego. Płacą składki wyznaczone i z tego tytułu im się należy opieka zdrowotna (póki takie jest prawo) , w której zakres powinno wchodzić leczenie bezpłodności i wszystkie dostępne metody wspomagania prokreacji. To nie państwo finansuje, tylko sami obywatele, państwo jest jedynie dystrybutorem tych pieniędzy.
To tak, jakby bank przechowujący moje pieniądze decydował o tym jaki portfel mam nosić…
Po drugie: Polska niczym się ni różni od większości krajów, które masz na myśli, w zakresie wymienionych aktywności, lub ich braku. Słyszałem o tym dziś w TV… 😉
A wracając do pierwszego:
Z in vitro zrobiono sprawę światopoglądową i polityczną, skutecznie odwracając – jak widać – uwagę publiczności od istoty problemu, czyli leczenia!
Dzień dobry. 🙂 Na razie zjawiam się w biegu, z rozwianą grzywą, daję znak życia, macham ogonem i zaraz wybiegam w tzw. Bardzo Ważnych Sprawach. Nawet linków nie zdołam przeczytać, ani prasówki zrobić. Ale jeżeli przypadkiem ktoś przed moim powrotem zrobi, to potem będę miał jak znalazł. 😀
Zeen – masz rację – te pieniądze, z których miało by być finansowane in vitro to nasze pieniądze – i ja jako obywatel mam prawo żądać, aby ten, który z nich korzysta ich nie zmarnował. Dlatego zgadzam się pod tym względem z Komorowskim.
Jeżeli statystycznie 60% kobiet w Polsce pije i pali w czasie ciąży, jest to na tyle alarmującym czynnikiem, by o tym mówić w różnych kontekstach.
🙂
http://www.tvn24.pl/-1,1660833,0,1,antyspotem-w-kandydata,wiadomosc.html
W gruncie rzeczy rozmawiamy o ograniczaniu wolności i dziwi mnie skłonność ludzi do takich działań: wiedzieć lepiej od innych, co im szkodzi, a co nie. Jakby państwo nie było dostć opresyjne, sami obywatele zadbają, by innym nie było zbyt dobrze. I nie znaczy to, że pochwalam palenie i picie w czasie ciąży, ale nie akceptuję ingerencji niczyjej w sprawy kobiety, jej brzuch należy do niej. No i in vitro zwykle przeprowadza się, zanim będzie brzuszek, zatem antycypowanie zachowań – urzędowe?
To nie znajdzie mojej akceptacji.
Ha! Bronio właśnie przemawia na Kongresie Kobiet 😆
Widocznie faktycznie małżona go kopła w kostkę 😉
Hehe, nie mówiłam – „panie wybaczą, że nie będę tu do końca, ale zostawiam tu moją małżonkę, która będzie uważnie słuchała i przekaże mi potem swój kobiecy punkt widzenia” 😆
„piszcie, piszcie, ja to potem wszystko przeczytam”
przypominam już trzeci raz, niedawno to zrobiła Helena
A. Krauze: wilk do owiec.
Pan Bronek ludzkie panisko. Zostawił, a przecież mógł posłać do domu 🙄
A nic o kaszalotach nie powiedział? Spec od gospodarki morskiej… 😆
Zeen – mam wrażenie, że mówimy o dwóch różnych sprawach.
Też nie zgadzam się na ograniczanie wolności i ingerencję państwa w jakiekolwiek moje prywatne sprawy łącznie z brzuchem! W wypadku in vitro to ja sama proszę, czy żądam (termin nieważny) tej ingerencji. Dostaję możliwość i pieniądze, ale muszę spełnić pewne warunki. Co w tym złego? Gdyby in vitro było metodą leczenia niepłodności, oczywiście w 100% przyznałabym Ci rację. Ale nie jest! In vitro spełnia tylko marzenia tych, którzy z powodu niepłodności nie mogą mieć dzieci, bo żadne konwencjonalne leczenie nie przyniosło efektu, a o ile się orientuję, leczenie to jest w Polsce od dawna finansowane przez ubezpieczalnię.
Wujek niezle sie zapowiada…. 🙁 🙁 🙁
Obiecał parytety 😉
Heleno, ale wujek Bronek to przecież się powszechnie mówiło na Geremka 😯 Przynajmniej w okolicach Unii 😉
Co do Kongresu, będziemy tu na pewno mieć relację jotki, to się dowiemy więcej.
Spec od gospodarki morskiej powinien był dostrzec nie tylko kaszaloty, ale i barweny, płaszczki, barakudy i raszple, a w swoim otoczeniu napoleony, błazenki i żarłacze 🙄
Ten wujek Bronek jest wujkiem Marynci Przelomiec. I czasami jak trzeba bylo cos skomentowac (zwlaszcza na tematy zwiazane z wojskiem) , Marysia mowila: no to ja zadzwonie do wujka.
Wszysy zaczelismy nazywac go wujkiem. Wujkiem redakcji. Za plecami oczywoscie.
In vitro – jak już nazywać spełnianiem marzeń – jest także spełnianiem interesu państwa, któremu zależy na płodności.
Zideologizowanie in vitro sprawiło, że nie traktuje się go jako kuracji, tylko jako procedurę podlegającą innym kryteriom – i tu leży istota naszego sporu. Państwo oprócz egzekucji (podatki, przestrzeganie prawa) ma obowiązki wobec obywateli, do których to obowiązków zaliczyć powinno sprzyjanie płodności – bez ideologicznych natręctw. A pieniądze są wciąż od obywateli – czy zaliczymy in vitro do procedur ponadstandardowych, czy do leczenia.
Ja bym zaliczył do leczenia.
Kongresu można słuchać oraz oglądać, aktualnie mówi Kolarska-Bobińska – http://www.kongreskobiet.pl/
Ja bym bez mrugniecia przyjela taki argument Panstwa: chcielibysmy pomoc wszystkim bedzietnym parom i fundowac im nieodplatne in vitro. Ale nie mamy dosc kasy nawet na terapie ratujace zycie, nie mamy kasy na zegarki -monitory poziomu cukru dla diabetycznych dzieci, nie mamy dosc na hospicja. Wiec sie umowmy, ze in vitro bedzie w jakims procencie przez sluzbe zdrowia subsydiowane, ale reszte musza zaplacic rodzie.
Takie posatwienie sprawy bym rozumiala. Oczywoscie posypalyby sie glosy, ze in vitro jest „tylko dla bogatych”, ale taka argumentacja nie trafia mi do przekonania, gdyz in vitro to maly pikus w porownaniu z pozniejszymi oplatami za dentyste i ortodotyka, jak juz dziecko przyjdzie na swiat.
Ale polskie Panstwo ( i wielu politykow opozyji) swoim zwyczajem kreci i oszukuje obywateli. Nie jest w stanie wydusic z siebie, ze sa zabiegi, na ktore je nie stac.
I oczywoscie zgadzam sie z przedmowca, ze stawianie warunkow przyszlym rpodzicom, ze dziecko musi byc zdrowe i patriotyczne jest w najlepszym wypadku humorystyczne, a w najgorszym bezczelne.
Pomijajac juz wymog patriotyzmu dziecka, czy np para ludzi niewidomych lub gluchych. mialab prawo do in vitro? Czy matka noszaca geny raka piersi mialaby prawo rodzic corke, ktora moze te geny dziedziczyc? Jaka „pewnosc” chce miec Komorowski i kto ma mu te pewnosc okreslic?
Ledwo wylazłam ze szponów jednego merytoryzmu, a tu już czyha następny 😉
In vitro jest ostatnią deska ratunku, ostatnim etapem w leczeniu niepłodności. Etapem bardzo uciążliwym, bolesnym i ciężkim dla psychiki, bo jeżeli to zawiedzie pozostaje tylko modlitwa. Dlatego nie sądzę, żeby obostrzenia były konieczne. To nie jest zabawka dla lekkoduchów z forsą, czy bez.
W niektórych krajach dyskutuje się nad granicami finansowania in vitro i ogólnie tzw. medyczno-technicznego postępu czyli ekonomii nowoczesnej medycyny, stosunku korzyści do kosztów. In vitro to technologia skuteczna w ok 20 procentach tzn. do zagnieżdżenia embrionu dochodzi w 1 na 4 próby, ale do żywych urodzeń w ca 1 na 5 prób, z których każda kosztuje ok. 5 000 euro. Rodzicom stawia się warunek bycia małżeństwem (powinno gwarantować stabilność rodziny), HIV-negatywnym, kobieta nie starsza niż 40 lat. Szwajcarskie kasy chorych na przykład nie refundują in vitro, płacą tylko za 3 próby inseminacji, jeśli inne metody leczenia np. hormonalnego nie przynoszą skutku.
Ale Abp Gądecki pieknie sie znalazl skladajac rezygnacje ws biskupa Poca.
Cubalibre – i to jest oczywoscie rozumne postawienie sprawy. Nie ma dzis chyba takiej spolecznej sluzby zdrowia, nawet w krajajch zamoznych, ktore stac na WSZYSTKO bez ograniczen.
Tak, Haneczko. Zapłodnienie in vitro jest procedurą, która wymaga od kobiety niesamowitej determinacji. Jeśli czegoś można się obawiać, to raczej nadmiaru troski ze strony rodziców, a nie niedbalstwa. Komorowski ma wybitny talent do robienia protekcjonalnych, paternalistycznych uwag. Gdyby wiedział, co musi przejść kobieta w ramach przygotowania do wszelkich procedur wspomaganego zapłodnienia, o zapłodnieniu pozaustrojowym nie wspominając, nie chrzaniłby o tym, czego państwo może lub powinno wymagać, tylko się z pokorą przymknął.
Zgadzam się w 100% z Heleną. Argument o tym, że na razie nas nie stać na finansowanie in vitro, bardzo do mnie trafia. Jeżę się cała tylko wtedy, kiedy różni świeccy i duchowni moraliści zaczynają wyciągać argumenty o ochronie życia poczętego, z rzucaniem katolickiej fatwy włącznie.
Co do zachowań kobiet w ciąży – państwu powinno zależeć, żeby możliwie najwięcej dzieci rodziło się zdrowych, nie tylko te z in vitro. Prawda jest taka, że gdy ciąża jest planowana, kobieta przygotowuje się do niej – rzuca palenie, bierze kwas foliowy, nie pije. Może więc państwo powinno się bardziej zaangażować w finansowanie antykoncepcji, edukacji seksualnej i prozdrowotnej i wszelkiej innej profilaktyki. Profilaktyka jest tania, a daje rewelacyjne rezultaty. Szwedzi wolą wyrzucić trochę kasy na wysypanie trocinami tras do biegania, by zmniejszyć u uprawiających jogging obywateli ryzyko urazów kończyn. A takie urazy nie są tanie w leczeniu – operacje, endoprotezy, ciągnące się tygodniami zwolnienia lekarskie, rehabilitacja.
U nas profilaktyka jest kompletnie niedoceniana.
W żadnym kraju europejskim nie przychodzi na świat tyle dzieci z wadami serca, co w Polsce (ca połowa wszystkich europejskich przypadków). Za powstawanie tych wad w 30 procentach odpowiedzialny jest alkohol w czasie ciąży 🙁 Badania prenatalne i odpowiednia opieka i kontrola to profilaktyka nie do przecenienia.
Ledwo wylazłem ze szponów niemieckich urzędów, a już za niecałą godzinę będę musiał kibicować niemieckim piłkarzom. 😆
Też muszę się podpisać pod zeenem i s-ką. Państwo/prawo nie może dzielić obywateli na różne kategorie w zależności od ich prowadzenia się. Z zasady, bo gdyby się przyjęło inną zasadę, to łatwo sobie wyobrazić, że leczenie AIDS można by uwarunkować karteczką od spowiedzi, a leczenie wątroby przejściem na wegetarianizm i wstąpieniem do klubu AA.
Panno Koto, argument „w tym przypadku ja sama żądam ingerencji” nie wydaje mi się słuszny. Ty żądasz ingerencji, a panie X, Y i Z nieingerencji. One też płacą podatki, więc dlaczego ich głos miałby być mniej ważny? Ale jeżeli przyjmie się generalnie zasadę nieingerencji państwa w życie prywatne obywateli, to nie ma powodów, żeby wyłączać spod jej działania jakieś dziedziny według czyichkolwiek widzimisiów. Nawet moich. 😉
No i oczywiście, poza wszystkim, o czym już zeen pisał, jest jeszcze podejrzany zapaszek proponowania eugeniki w stylu Adolfa H. Kompletny brak wyczucia ze strony polityka, który takim tekstem rzuca. Gdyby wujek Bronek trochę był obyty w historii niekarabelowej, sam by czuł, że coś tu zalatuje.
Stronę praktyczną sprawy świetnie podsumowała Haneczka – ludzie decydujące się na in vitro są zwykle tak zdeterminowani i przygotowani, że na temat zdrowego stylu życia to oni mogą pouczać, a nie ich należy pouczać.
Jestem za a nawet przeciw!!! Oczywiście powinno być in vitro! Oczywiście powinno być finansowane, przynajmniej, jak mówi Helena, częściowo! I nie chodzi o to, że kobieta musiałaby się do czegokolwiek zobowiązywać wobec państwa, bo to kompletna bzdura, cały czas mówię „tylko” o paleniu i piciu w czasie ciąży, co wcale nie jest dla wszystkich ciężarnych takie oczywiste. Ci, którzy bronią życia nienarodzonego, powinni mówić przede wszystkim o tym, a jakoś w tym aspekcie jeszcze się z tym nie spotkałam. A alkohol to również piwo i wino. W Niemczech bardzo popularny jest sekt (wino musujące), którego wogóle nie traktuje się jak alkoholu, pije się go również z różnych okazji w pracy, po kilku lampkach ludzie wsiadają do samochodu. Kilka dni temu słyszałam wypowiedzi lekarzy. Każda taka lampka sektu u ciężarnej to kilka uszkodzonych komórek płodu. I o to mi cały czas chodzi, aby kobiety nie dokładały do tego wszystkiego, czego nie da się wykluczyć (np. geny) tego, na co same mają wpływ.
I dalej upieram się, że in vitro nie jest metodą leczenia.
Teraz jeszcze doczytałem, więc dopisuję. 🙂 Profilaktyka – oczywiście. I tu z kolei wszystkimi łapami podpisuję się pod edukacją, antykoncepcją i planowaniem rodziny. Bo wiadomo, że dzieci zdrowe, wykształcone i „dobrzy obywatele” mają statystycznie wiele większą szansę przyjść na świat w rodzinie zaplanowanej, niż wskutek przypadkowego puknięcia, a następnie liczenia, że Bóg da i na dzieci. Albo też wskutek puknięcia nieprzypadkowego, ale obliczonego wyłącznie na zainkasowanie becikowego. 🙄
Vesper, Cubalibre – tak, tak, tak!!!!!!!!!!!!
Panno Koto, masz rację co do klasyfikacji. Leczenie jest procedurą przywracającą zdrowie czy określoną zdolność. Do leczenia bezpłodności można zaliczyć zabiegi udrażniające jajowody, ale nie in vitro, bo in vitro płodności nie przywraca.
Palenie w ciąży w Polsce jest bardzo powszechne. Kto nie wierzy, niechby spróbował wejść do łazienki na oddziale patologii ciąży, na którym leżałam. Personel nie pilnował, bo sam palił. W pokoju lekarzy powietrze można było kroić w plasterki. Zgroza 🙁
Teraz zmieniam locum, zaraz zaczyna się mecz, Mirek i Prinz Poldi w akcji!!!
Pospieszylam sie z pochwala Abp Gądeckiego. Juz jest dementi kurii. 🙄
Nowe otwarcie Watykanu a la Kaczynski.
Panno Koto, czy wiele znasz palących alkoholiczek, które decydują się na in vitro? Bo ja jak dotąd nie spotkałem ani jednej. 🙂
Nie twierdzę, że znam takich osób tysiące, ale wszystkie te, z którymi się zetknąłem, prowadziły opętańczo wręcz zdrowy tryb życia i podporządkowywały wszystko zapłodnieniu. Więc jeżeli zastanawiać się nad sensem finansowania in vitro, to chyba akurat nie po tej linii, a jednak porównując koszty i efektywność metody. 😉
Poza tym, nie bardzo sobie wyobrażam, jak miałoby być egzekwowane zobowiązanie do niepicia i niepalenia podczas ciąży z in vitro. Przeprowadzać co 24 godziny kontrolę? Postawić przy każdej ciężarnej policjanta? No bo przecież w inny sposób nie da się sprawdzić, czy potencjalna przestępczyni nie chlapnęła sobie ukradkiem szklaneczki Sekta. 😉
A wyobraźmy sobie jeszcze tę zazdrość, kiedy ciężarna invitrowa, pilnowana podczas firmowej imrezy przez policjanta, musi patrzyć na to, że jej ciężarna w sposób naturalny koleżanka wypija całe 5 łyków Sekta i nikt jej nie broni. Brrrr!!!! 😆
Procedurą leczniczą nie jest zatem dorabianie i wstawianie szczęki, której tworzenie odbywa sie po za ustrojem.
Choć po wstawieniu, robi za część ustroju.
Ja tylko zwracam uwagę, że tradycyjne pojmowanie leczenia, dziś wymaga weryfikacji i ciągłego definiowania.
W dobie przeszczepów serc, nóg, rąk, twarzy, leczenia hormonalnego, przywracania wzroku, słuchu, terapii genowej, także zapłodnienia pozaustrojowego.
Wobec rosnących problemów spoczeństw zachodnich z płodnością, in vitro powinno być procedurą leczenia, bo czyż nie przywraca możliwości zostania rodzicem?
Nie poruszam tu aspektu finansowego, w dużej mierze zgadzam się z Heleną.
Na pary decydujące się na in vitro nie powinny byc nakładane żadne dodatkowe wymagania, poza tym, że powinny być w sformalizowanym związku. Zastanowiłabym się również, czy w przypadku dofinansowania zabiegu z budżetu, nie powinno się przyjrzeć warunkom materialnym przyszłej rodziny, podobnie, jak ma to miejsce w przypadku rodzin adopcyjnych.
O profilaktyce wspominamy niejako obok, bo został ten temat wywołany niefortunna wypowiedzią kandydata, ale profilaktyka powinna przecież dotyczyć wszystkich, nie tylko przed i po in vitro i nie tylko w kontekscie płodności, ale w ogóle zachowań prozdrowotnych.
Jakoś nie podzielam pewności zeena, że wszystkim wszystko się po prostu należy. Skoro z mojej, jako podatnika, kieszeni finansowana jest angioplastyka, to chyba moge pokręcić nosem, że ktoś się opycha golonką, pizzą i frytkami, czas spędza na surfowaniu pilotem po telewizyjnych kanałach, a potem się skarży na wieńcówkę. Skoro tak wiele chorób jest spowodowanych niehigienicznym trybem życia i otyłością, to może warto by było podjąć dyskusję nad stopniem refundowania ich leczenia. Wiem, że można tu zbrnąć i może lepiej przyjąć zasadę, że nie różnicujemy, czy ktoś jest chory z własnej winy, czy nie. Ale może na przykład papierosy, alkohol, słodycze, samochody osobowe (rowerem zdrowiej) powinny zostać obłożone jakiś dodatkowym podatkiem, który płynąłby bezpośrednio na finansowanie leczenia chorób cywilizacyjnych? Nie wiem, ale problem robi się coraz większy i to na skalę globalną. Żaden system powszechnego ubezpieczenia nie wytrzyma, gdy 70% ludzi będzie otyłych.
Takie akcyzy juz istnieja, mozna sie spiera o wysokosc. Paczka papierosow w Anglii kosztuje juz ponad 6 funtow (ponad 25 zl) – w imie leczenia z chorob wywolnych paleniem.
Jestem za tym aby in vitro mogla wykonac kazda para – niezaleznie od stanu cywilnego. Takze np para kobiet pozostajacych w trwalym zwiazku.
Zeenie, nie ma znaczenia, czy coś powstaje poza ustrojem, czy wewnątrz. Proteza, tak jak przeszczepiony organ, funkcjonuje w organizmie, przywracając mu upośledzą zdolność. Możliwość zostania rodzicem, z prawnego punktu widzenia, daje również adopcja, a tutaj już chyba nie ma sporu, że ta leczeniem nie jest. Ale czy na pewno chodzi tu o nomenklaturę? Nie wystarczy jakiejś procedury nazwać leczeniem, żeby z definicji stawała się darmowa i dostępna dla wszystkich, gdy systemu opieki po prostu na to nie stać. Wszystko jest kwestią umowy. Możemy uznać, że in vitro jest zabiegiem refundowanym, niezależnie od tego, czy jest leczeniem, czy nie, należy tylko zapytac obywateli, czy jako płatnicy są w stanie się w odpowiedniej wysokości do tego dołożyć.
Nie wiem, gdzie odnajdujesz moją pewność, że „wszystkim wszystko się po prostu należy”
Obawiam się, że chyba w swoim nieuważnym czytaniu.
O otyłości i innych hamburgerach już Bobik pisał i wystarczająco rozłożył na łopatki takie myślenie, nie będę powtarzał.
Dla jasności: mamy póki co zapis w konstytucji: „Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych.”
I póki go nie zmienisz, będę się domagał realizacji.
Heleno, tu już brniemy. Możemy się co do wszystkiego umówić. Każda procedura może być dostępna dla każdego, bez jakichkolwiek wymagań. Niby dlaczego samotne kobiety nie? A mężczyźni? Skoro dziecko sie nalezy każdemu, kto chce, to może państwo powinno zapewnić parom gejowskim kobiety gotowe urodzić im dziecko? Tak można w nieskończoność.
Rzeczywiście, zeenie, nie zróciłam uwagi na to, co umieściłeś w nawiasie, czyli na „póki takie jest prawo”, a to rzeczywiście zmienia sens Twojej wypowiedzi.
Nie, nie w nieskonczonosc. I kobieta samotna POWINNA miec MOZLIWISC przeprowadzenia zabiegu bez wtracania sie do tego panstwa (zamiast np zawierac fikcyjny slub, aby zadowolic Panstwo). Gdyby te zabiegi byly czesciowo refundowane, a czesciowo oplacane z wlasnej kieszeni, nikt nie mialby jej prawa narzucac warunkow.
Wiem, ze niektore panstwa chca narzucac ludziom po swojemu rozumiana moralnosc. Ale w moich liberalnych ksiazkach, dobrze na tym nie wychodzi ani panstwo, ani obywatel. Nos dla tabakiery etc.
No właśnie, może dlatego nie powinny być w całości refundowane? Każdy, kto daje na coś środki, stawia swoje warunki. Państwo to nie tylko aparat nacisku, ale i społeczeństwo. A to społeczeństwo zawsze, poprzez system prawny, poprzez usus, poprzez wykładnię przepisów, definiuje normy. Wychowanie młodszych pokoleń to wrażliwa kwestia, wokół niej zawsze będzie sie koncentrował dyskurs o normach, granicach i tolerancji.
Mysle, ze osiagnelysmy konsens, Vesper 🙂 !!!
no i Mirek już siedzi na ławce, sędzia wylał go z boiska, 0:1 dla Serbów
Gnębią naszych! 👿
Tym razem nawet bez cudzysłowu, bo Polak Klose dostał czerwoną kartkę i musiał zejść z boiska. 🙁
Przerwa się skończyła, idę dalej trzymać kciuki. Że do dyskusji powrócę dopiero po meczu, to się chyba rozumie samo przez się? 😎
Jagody – superfood, it’s official!
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8032279,Borowki_spowalniaja_rozwoj_marskosci_watroby.html
Przeczytałam w przerwie.
Vesper – tak, tak, tak……!!!!
W sprawie konsensusu jeszcze 😉
Model skandynawski wydaje sie ideałem: płacisz tym więcej, im więcej zarabiasz – podatki, mandaty itp.
W sprawie in vitro też tak mogłoby być, zważywszy, że godzimy tu interes prywatny rodziców z interesem państwa (przyrost)
Oczywiście za działkę koki tyle samo płaci premier jak i robotnik.
Tez do przyjecia, zeen!
🙂
Zastanawia mnie inna rzecz, ale to już zupełnie obok dyskusji o in vitro. Na ile stwierdzenie, że „państwo lubi narzucać ludziom po swojemu rozumianą moralność”, jest w ogóle prawdziwe w odniesieniu do demokracji. W demokracjach przecież sprawa sprowadza się do narzucania moralności większości obywateli poprzez stanowienie prawa i kształtowanie praktyki w jego stosowaniu. Prawo zawsze miało i będzię miało organiczny związek z moralnością i wartościami, bo z nich wyrasta. Jest zbiorem reguł określających pewne minimum, poza którym następuje sankcja. Nie ma i nie może być prawa moralnie i aksjologicznie neutralnego. Jeśli społeczeńswtu zależy, żeby pewne ograniczenia nałożyć, to widocznie jest to dla niego ważne. W ramach libaralizmu sa nurty, które nie dostrzegają społeczeństwa, tylko jednostki, ale są też nurty idące w kierunku teorii kontraktu, a te już społeczeństwo jako suwerena uznają. Tak czy inaczej, społeczeństwo, czy też zbiór jednostek, ustala określone reguły, w których chce funkcjonować. Książki, liberalne czy nie, mogą głosić różne treści, ale narzucać społeczeństwu (czy też zbiorowi jednostek) własnej moralności, też nie powinny. Jak zawsze, obowiązuje moralność większości. W odniesieniu do niej będzie definiowane to, co się w jej ramach mieści, a co poza nie wykracza i w jakim stopniu jest to tolerowane. To nie pańswto narzuca, tylko sami obywatele nakładają na siebie te ograniczenia.
Wyrazenia „w moich ksiazkach” uzylam jako metafory.
Ale oczywoscue masz racje, Vesper. MNie chodzi o to ( w najwiekszym skrocie), ze Panstwo ma stac na strazy prawa, a nie moralnosci. I dopoki prawo nie zakazuje samotnym matkom posiadania dzieci, nie powinno ograniczac ich praw do zabiegow dostepnych innym rodzinom.
O 19:00 na Kongresie Kobiet odbędzie się debata prezydencka, spodziewam się, że będzie transmitowana jak to się dzieje od rana.
POniewaz moj biedny Kotek znow zostal wtracony do Poczekalni, kopiuje jego wpis sprzed chwili:
——————————————–
Rzadko mi sie zdarza zgadzac ze Stara, ale podobnie wlasnie ustosunkowalem sie wczoraj na blogu Pani Dabrowskiej do wypowiedzi nowej rzeczniczki praw obywatelskich:
http://dabrowska.blog.polityka.pl/?p=96#comment-1828
Heleno, niezakazywanie samotnym matkom wychowywania swoich dzieci, czy nawet wspieranie ich w tym samodzielnym wielkim wysiłku nie oznacza automatycznie afirmacji takiego modelu rodziny. Podobnie sprawa się ma ze związkami homoseksualnymi. To, że mogą one oficjalnie funkcjonować i że mogą wychowywać dzieci, które pojawią się w jako biologiczne potomstwo jednego z partnerów, również nie oznacza, że społeczeństwo MUSI uważać taki model za równoważny małżeństwu. Brak zakazu funkcjonowania określonych modeli nie może być źródłem roszczeń o równważną afirmację. Według mnie społeczeństwo może dawać preferencję w sfinansowaniu parze małżeńskiej heteroseksualnej procedury in vitro (czy daniu dziecka do adopcji), jeśli większość jego uczestników uważa, że stwarza ona bardziej optymalne warunki rozwoju dziecka, że z takimi związkami ma już wielowiekowe doświadczenia i jest w nie gotowe inwestować swoje pieniądze. Według mnie taka preferencja nie oznacza dyskryminacji innych modeli, tylko afirmację tego, co już sprawdziło.
Zgadzam się z wywodem Vesper, że prawo zawsze jest aksjologiczne i dlatego inaczej bym sprawę ujął: państwo usiłuje narzucać obywatelom różne ograniczenia i nakazy, które z moralnością rozumianą jako nieczynienie krzywdy nie mają nic wspólnego, chociaż tak bywają uzasadniane.
Na przykład ograniczenia wywodzące się wprost z ducha religii (obojętne jakiej), prowadzące do dyskryminacji niewierzących mniejszości, mimo że realizacja praw tych mniejszości nikomu z wierzących zła by nie czyniła. Sztandarowy przykład to oczywiście małżeństwa jednopłciowe. Żaden katolik, muzułmanin czy animista nie będzie miał gorzej przez to, że geje się pobiorą, niemniej jednak państwa mocą prawa przez wieki całe usiłowały do tego nie dopuścić i wiele z nich usiłuje dalej.
Oczywiście, że i prawo, i moralność są efektem kontraktu społecznego i właśnie dlatego trzeba się zastanowić, co ma być podstawą stałego negocjowania tego kontraktu: tradycja (zawsze tak było, panie i dobrze było), religia, czy też jakaś zasada w rodzaju nieczynienia krzywdy.
Zasada nieczynienia krzywdy mogłaby być doskonałą osią kontraktu co do wolności jednostek w ujęciu negatywnym – czego nie wolno robić. Będzie jednak nie wystarczjąca, gdy w kontrakcie będzie trzeba określić, za czym społeczeństwo jest gotowe opowiedzieć w ujęciu pozytywnym, w co zainwestować swoje zaufanie i pieniądze. Tu już trzeba się oprzeć na dotychczasowych doświadczeniach, czyli na tradycji być może. Religia nie powinna mieć tu wiele do powiedzenia, bo dotyczny spraw nie z tego świata. Religia będzie się przekładać na kształt kontraktu poprzez sferę moralności, ale jestem gotowa zaryzykować stwierdzenie, że moralność nie zawsze, a już na pewno nie całkowicie wynika z religii. To raczej religia tę przyjętą tradycyjnie moralność ubiera w swoje uzasadnienia.
Zgadzam się również z tym, że rolą państwa jest stymulowanie pewnych zachowań czy procesów (choć niekoniecznie w sferze moralności), ale pod warunkiem, że to stymulowanie nie narusza praw mniejszości, nie jest zdecydowanie dyskryminacyjne. W praktyce bywają tu oczywiście sytuacje, kiedy nie ma pełnej zgody, co te prawa narusza, a co nie i to jest pole do społecznej dyskusji i wypracowywania stanowisk, ale nie można według mnie przyjąć takiego założenia, że państwo w imię stymulacji tego czy owego ma święte prawo do dyskryminowania jakiejś grupy.
Kontrakt pozytywny to rzeczywiście trudniejsza sprawa i tak od łapy nie mam żadnej prostej zasady, która mogłaby go określać. 😉 Ale w każdym razie wypracowywanie go w społecznej dyskusji jest dla mnie wiele bardziej do przyjęcia, niż oparcie się na tradycji.
Pomyślę jeszcze o tym, ale nie teraz, bo mnie kolejne Bardzo Ważne Sprawy gonią i o dziwo tym razem nie mecz. 🙂
Oczywiście, to jest jasne, co do zasady. W praktyce, będą różne poglądy na ten temat i różne punkty widzenia. Większość będzie zawsze preferowała afirmowane przez siebie wartości. To się nie zmieni, bo byłoby to sprzeczne z ludzką naturą i wymagałoby od społeczeństw jakiegoś gramialnego samokwestionowania. W większej skali byłoby to destrukcyjne. Pewne akcje afirmacyjne będą z kolei zawsze budzić protest tych, których nie dotyczą, bądź tych, których owszem dotyczą, ale nie chcą być afirmowani, bo to by kwestionowało ich równoprawną obecność (patrz dyskusja o parytetach). Dlatego chyba nie da się przyjąć jakiejś ogólnej zasady, co jest jeszcze afirmacją i stymulacją, a co już dyskryminacją nieafirmowanych i niestymulowanych.
Ale jesli „afirmacja” tego co jest „dobre” polega wylacznie na przesadach, a nie istniejacych juz w wielu krajach badaniach, to moze warto sie z danymi zapoznac, zanim sie zacznie wprowadzac zakazy? Monika tu kiedys podsunela oowienie takich badan jesli chodzi o rodziny lesbijskie.
Osoboiscie znam wypadek inny: amerykanska przyjaciolka E.. – Mardy zadoptowala dziewczynke indianska. Ale pomimo faktu, ze Mardy sama jest praktykujacym psychologiem, Yali sprawiala wiele klopotow wychowawczych. Majac 16 lat miala pierwsze nieslubne dziecko, ktore zdecydowala sie oddac do adopcji. bo sama zbyt byla zajeta narkotykami etc. Przekazala je do adopcji parze kobiet-lesbijek, zastrzegakac jednoczesnie, ze chce utrzymywac z nim kontakty. Pare lat pozniej bylo nastepne dziecko Yali, oddane tej samej parze. Z tego co opowiada Mardy, sa to genialnie dostosowane dzieci, wszyscy w szkole wiedza, ze sa wychowywane przez dwie lesbijki, one sa z tego dumne, zas szkola zdolala wytworzy taka atmosfere, ze nie czuja sie one w zadem sposob wykluczone. Biologoczna babcia i matka utrzymuja z nimi kontakty.
Panstwo bylo jedynie posrednikiem w adopcji i w nie wtracaniu sie do ludzkich wyborow. A spoleczenstwo nauczylo sie akceptacji.
Ponieważ się łajznęło, dopowiem tylko, że oparcie się na dotychczasowych doświadczeniach (a w ich ramach również na tradycji) rozumiem jako przyjecie ich za punkt wyjścia, w odniesieniu do którego, w społecznej dyskusji pewne rozwiązania zostają przyjęte, pewne zakwestionowane, a jeszcze inne odrzucone. Dotychczasowych doświadczeń i tradycji nie można wykluczyć z dyskursu, bo na nich przecież opiera się cała materialna i duchowa kultura społeczeństw.
Powinna byla dodac, ze Mardy nie jest samotna matka. Ma meza-Francuza, razem wychowywali Yali, ale im slabo wyszlo.
Heleno, państwo ze swoimi procedurami i doświadczonymi kadrami, jako pośrednik we wprowadzaniu nowych (z punktu widzenia tradycji) rozwiązań i gotowe interweniować, gdyby komuś w ramach tego eksperymentu miała stac się krzywda, to jest wspaniałe rozwiązanie. Inicjatywa i decyzja leżała jednak po stronie jednostek, a państwo pełniło rolę koordynującą. Takie podejście mi się podoba.
Rzecz w tym, ze bardzo czesto spoleczenstwo jest w przewazajacej wiekszosci w opozycji do nowych rozwiazan prawnych – wystarczy wspomniec afirmative action w USA, zniesienie kary smierci, legalizacja zwiazkow homoseksualnych, czy nawet prawa wyborcze kobiet. Brudna robota spada na politykow, ktorzy wierza w to co uchwalaja. Dlatego ich wybieramy – aby widzieli dalej. Ale musza miec wizje i odwage plyniecia pod prad, musza sie kierowac zasadami a nie political expediency.
Prawda, tylko politycy w swoich wizjach muszą iść o krok lub dwa przed ogółem społeczeństwa, a nie pod prąd, bo wtedy na pewno wizje, choćby najszczytniejsze, zostaną odrzucone. Musi istnieć jakieś wyjściowe poparcie dla nowości.
Moze tak. Ale czasami pod prad (afirmative action, ktora jednak zmienila serca i postepowanie)
A propos afirmative action – wszyscysmy sie z tego natrzasali ile sie dalo. Pamietam jak tuz przed wyjazdem do Londynu stalam w kolejce na poczcie, a obok mnie Irenka. Kiedy wreszcie moja kolejka doszla i poprosilam o trzy znaczki po 20 centow, okazalo sie, ze maszynka do liczenia jest zepsuta i pancia w okienku zaczela podliczac na kartce:
20+
20+
20
—-
Rowna sie 60.
Stojaca obok Irenka powiedziala szeptem, ale dosc glosno aby pancia w okienku uslyszala: Nie denerwuj sie, ona jest z afirmative action.
– NO wlasnie! – powtorzylam glosno.
Dzis tego bym nie poweidziala. Ani Irenka. 😳 😳
Heleno, nie twierdzę, że nie, ale trzeba zważyć, kogo akcja afirmacyjna ma dotyczyć. Chodzi, krótko mówiąc, jak licznej grupy. Bardzo licznej grupie krzywda się nie stanie, może dużo za to zyskać. Akcje afirmacyjne dotyczące niewielkiego procenta obywateli są już bardziej ryzykowne, zwłaszcza jeśli ta afirmacja miałaby się odbywać pośrednio, poprzez powierzenie dziecka do adopcji, bo z ewentualnymi przejawami dykryminacji to ono musiałoby się borykać, a nie jego adopcyjni rodzice. O tym juz zresztą kiedyś pisaliśmy tu u Bobika. Tutaj nie można sobie pozwolić na ryzyko marszu pod prąd.
Ciekawe, z czym takie dziecko wolałoby się borykać, ze stygmatem polskiego domu dziecka czy faktem bycia wychowywanym przez parę kochających je gejów 🙄
Nie zawsze tak grupa jest tak wielka jak w wypadku aformative action. Wozkow iwalidzkich uzywa w Ameryce ok 2% populacji, a wiec znacznie mniej np niz wynosi populacja homoseksualna (6-9%) . Wprowadzanie Ustawy o Amerykanach z Niepelnosprawnoscia (1991 r.) , nakazujacej m.in. zniesienie wszystkich barier architektonicznych, spotykalo sie z ogromna opozycja, gdyz oznaczalo poniesienie poteznych kosztow finansowych nie tylko dla wladz miejskich czy firm transportowych, ale takze dla malych biznesow, ledwo wiazacych koniec z koncem i na skraju bankrutwa. Ale projekt ustawy zostal przeglosowany, bo uznano, ze to spoleczenstwo uniepelnosprawnia jakis odsetek obywateli, stawiajac im bariery, a nie choroby czy wypadki drogowe.
… albo sierocińca prowadzonego przez zakonnice
Niewatpliwie byloby im lepiej w siericinscu u siostrzyczek. 🙄
Cubalibre, good point z tymi sierocińcami. W Polsce założenie jest takie, że docelowo państwowe domy dziecka mają zniknąć, a opiekę nad sierotami mają przejąć rodzinne domy dziecka, gdzie dzieci wychowują się w małych grupach. Funkcjonuje to jak wielodzietna rodzina, tyle że opiekunowie są wynagradzani, a państwo zapewnia fundusze na utrzymanie dzieci. Te rodzinne domy dziecka, które już funkcjonują, mają dobrą opinię. Rozwiązanie sie sprawdza.
I teraz Bronek wychodzi na kłamczucha 🙁
http://wybory.gazeta.pl/wybory/1,106728,8032904,Wybory_2010__Sad__Pozew_sztabu_Komorowskiego_do_ponownego.html
Wiem o tych rodzinnych domach dziecka, ale wiem, że mieszka w nich 2 procent z 80 000 dzieci pozostających pod nadzorem sądów rodzinnych. Reszta przebywa w tradycyjnych dużych domach dziecka pod różną opieką.
„…Podstawowe problemy rodzinnych domów dziecka wiążą się z wymogami formalnymi – biurokracją, sztywnym systemem kontroli, formalistycznym podejściem urzędników i nieelastycznym budżetem placówki.
Rodzice oceniają szanse edukacyjne swoich wychowanków, jako znacząco niższe, niż ich rówieśników. Podstawowymi barierami są opóźnienia rozwojowe i edukacyjne oraz brak środków na dodatkowe zajęcia, a także niska samoocena wychowanków.
Dysproporcja pomiędzy wychowankami rodzinnych domów dziecka, a ich rówieśnikami jest największa na wczesnych etapach rozwojowych – w okresie przed pójściem do szkoły i w szkole podstawowej…”
Z czym borykają się chętni do założenia rodzinnego domu dziecka
Cubalibre, moja koleżanka z liceum wraz z mężem prowadzi taki rodzinny dom dziecka. Poza dwójką własnych, wychowuje siedmioro dzieci powierzonych jej przez sąd rodzinny. Borykają się z różnymi problemami, na urzędników akurat bardzo nie narzekają, może mieli szczęście, że trafili na ludzi rozsądnych. Te dzieci trafiały do nich w różnym wieku, ale żadne jako niemowlę. Z reguły były już ciężko doświadczone przez los. Wszystkie są tzw. sierotami społecznymi, które mają żyjących rodziców i jakichś krewnych. Ich szanse edukacyjne pewnie byłyby nieco większe, gdyby rodzice zastępczy dysponowali większymi środkami (reguła ta dotyczy wszystkich rodzin), ale podstawowymi przeszkodami są nierozwiązane problemy psychologiczne. Ta rodzina jest akurat pod stałą opieką psychologa, dzieci dwójka dzieci uczestniczy dodatkowo w terapii w specjalistycznym ośrodku. Nie sądzę, że gdyby trafiły do rodzin adopcyjnych, ich problemy byłyby mniejsze.
Spedzilam jeden dzien w takim domu rodzinnym w Warszawie – dla dzieci i mlodzoiezy z porazeniem mozgowym lub innymi formami niepelnosprawnosci umyslowej. Dom zostal wywalczony przez nieoceniona Krystyne Migalska, bless her. Co to za kobieta!
Byl bardzo dobry, znakomita atmosfera, bardzo oddani i kompetentni opiekunowie, psy, koty, rybki w akwarium w pokoju jednego z chlopcow. Wlasne pieniadze (nieduze) u wychowankow. I podopieczni pogodni i zadowoleni, bo rozmawialam z kazdym z nich osobno i w grupie. Poruszajace doswiadczenie.
Problem adopcji dzieci jest na pewno bardzo złożony i my go tu nie rozwiążemy dyskutując, kto te sieroty społeczne najlepiej wychowa, kiedy one mają już taki bagaż przeżyć za sobą, zanim ktoś odpowiedzialnie się nimi zajmie. Nasza dyskusja zaczęła się właściwie od tematu, czy w ogóle pozwalać na adopcję dzieci parom homoseksualnym, a skończy się na problemie braku „odpowiednich” dzieci także dla chętnych par heteroseksualnych. Potencjalni rodzice chcą mieć nieograniczony wpływ na wychowanie i kształtowanie osobowości przysposobionego dziecka, a wiadomo, że najlepiej się to udaje, jeśli dziecko trafi do nich w pierwszych tygodniach życia. Polski system prawny zezwala biologicznej matce na praktycznie bezterminowe przechowywanie dziecka w państwowej placówce w nadziei, że kiedyś nim się zajmie…
A tu wlasnie jak spolecznstwo uniepelnosprawnia obywateli z inwalidztwem.
http://www.dziennik.pl/polityka/wybory-prezydenckie-2010/article629716/Urny_dla_inwalidow_beda_w_piwnicach.html
Obawiam się, że dyskutowaniem tutaj w ogóle żadnych poważnych problemów nie rozwiążemy 😉 ale mimo to takie dyskusje mają duży sens, bo pozwalają każdemu jasno uświadomić sobie swoje stanowisko, znaleźć argumenty dla jego uzasadnienia i ewentualnie zmienić je lub skorygować pod wpływem argumentów innych. Czyli jest to właśnie wypracowanie społecznego konsensu, choć w mikroskali.
O czystej intelektualnej przyjemności już nie mówię, bo to oczywista oczywistość. 😀
A jak chodzi o tzw. sieroctwo społeczne – nie wiem jak w Polsce funkcjonuje instytucja rodzin zastępczych? W Niemczech jest ona bardzo rozpowszechniona i zwykle następnym krokiem po pogotowiu opiekuńczym (gdzie pobyt z założenia nie jest długi) jest pobyt w takiej właśnie rodzinie. Jest to czasowe (do odwołania przez sąd rodzinny) i nie ma na celu zerwanie z rodziną biologiczną (prawa rodzicielskie nie są odbierane), tylko danie dziecku (a czasem i jego rodzicom) możliwości „odetchnięcia” oraz zetknięcia się z innymi wzorcami wychowawczymi. Rodzice zastępczy są opłacani, ale nie muszą mieć jakichś nadzwyczajnych kwalifikacji – wystarczy, że Jugendamt uzna ich rodzinę za dobrze funkcjonującą. Dzięki temu systemowi domy dziecka w tradycyjnym rozumieniu rzeczywiście w praktyce tu nie istnieją.
Widzę, że inwalidzi w Polsce są traktowani tak samo jak psy. 🙁 W Krakowie, na parkingu u zbiegu ulic Retoryka i Piłsudskiego, wiszą dwie tabliczki. Jedna głosi OBIEKT PRZYJAZNY PSOM, a druga WSTĘP Z PSAMI SUROWO WZBRONIONY! 😯
To nie oznacza, że PSOM wstęp wzbroniony, tylko tym, co z psami by chcieli…. 😉
Jak ktoś chce z psami, to się to przypadkiem nie nazywa zoofilia? 😉
Dlatego surowo zabronione 😎
Cubalibre: dom rodzinny, do tego kochajacy, jest zawsze lepszy niz dom dziecka. A wiele osob boryka sie ze stygmami rodzinnymi: alkoholizm, brutalnosc w domu. Juz od 20 lat spotykam dzieci wychowane w rodzinach gejowskich. To naprawde nie jest juz dla nikogo problem. Przynajmniej jak tak to widze dookola.
Króliku,
czy ja twierdzę coś przeciwnego? 😯
Jeszcze tu wyjdę na homofoba i zwolennika kacetów dla sierot 🙄
Jeszcze zeby futbolu zabronili!
Nie rozumiem co za przyjemnosc jak tlum ludzi lata za JEDNA pilka. Rozne reczy mozna o Starej powiedziec, ale nigdy nam z Bratem pilek nie szczedzila. Zawsze bylo w domu pelno i zawsze sie ktos o nie komicznie potykal, ladujkac na mordzie. A to nie liczac tych pilek, co byly zagonione pod kredens, lozko, kaloryfer i inne sprytne miejsca.
Nie stac ich na tym mundialu, zeby kazdy zawodnik dostal po pileczce? 🙄
Czy Mordka zostal zbanowany? Bo nieustannie czeka na akceptacje i jest juz naprawde zly.
Jak Kot Mordechaj ma setki adresów mailowych i za każdym razem podaje inny, to musi się liczyć z tym, że będzie czekał. 😉
Ten numer z piłką dla każdego przed wielu laty już wymyślił jeden mój znajomy. Podczas jakiegoś zespołowo oglądanego Okropnie Ważnego Meczu najpierw prowokował Prawdziwych Kibiców durnymi pytaniami na temat zasad gry, tak jakby nie znało ich każde dziecko, a na koniec zadał właśnie to nieprzyzwoite pytanie – czy nie prościej byłoby dać każdemu własną piłkę, zamiast kazać wszystkim ganiać za jedną. Nooo… Co tu dużo gadać, lincz wisiał w powietrzu. 😯
Wcale mnie nie zdziwiło, że ten znajomy czmychnął potem aż do Nowego Jorku. Rozwścieczonym kibicom lepiej na dobre zejść z drogi. 🙄
To ja, Mordka, Kot Mordechaj. Musze korzystac z cudzej dzialki, bo najwyrazniej doskakalem sie i Bobik nie wpuszcza nie upewniwszy sie, ze nie przychodze z dynamitem.
Bede musial chba wymyslic sobie jakas nowa ksywke, albo uzywac prawdziwego imienia – Micawber, w skrocie Mikus.
👿
Uprzedzam, że Micawber też za każdym nowym adresem będzie czekał, więc nie wiem, czy warto tę żabę jeść. 😉
Za dynamit nie banuję. Nie mam nic przeciwko rozrywce. 😎
A nikt nie ogladal radzieckiego filmu „Staruszek Chattab”? Albo nie czytal ksiazki?
Tam uwolniony z butelki dzin znajdije sie nagle w centrum Moskwy circa 1958 r. Prowadzony po stolicyu przez 9-letniego chlopca-wyzwoliciela, funduje mu wszystkie zlote zeby z przodu (bo jest pod wrazeniem czyjegos zlotego zeba), spuszcza z nieba na boisko po pilce dla kazdego zawodnika oraz rzuca na miasto karawane sloni objuczonych korzennymi wonnosciami Wschodu itp. Nie pamietam autora, ale ksiazka byla okropnie smieszna i film tez.
Siostra mojej koleżanki przez ponad dwadziścia lat w USA pracowała w charakterze niani. Jej ostatni pracodawcy to para gejów z dzieckiem, konkretnie dziewczynką. Pracowała tam kilka lat i stwierdza, że żadni wcześniej poznani rodzice nie byli tak czuli i troskliwi jak owi geje.
Mnie to nie dziwi, Teresko. 🙂
Obejrzałam debatę z udziałem jedynie Waldemara Pawlaka, Grzegorza Napieralskiego i Andrzeja Olechowskiego. Każdy z nich wypadł lepiej niż kiedykolwiek kandydaci wiodący w rankingach, czyli panowie Komorowski i Kaczyński. Debatę prowadziła red. Janina Paradowska.
Domyślam się Helenko. Boimy się najczęściej, gdy brak nam kompetencji, tu zwyczajnego poznania, możliwości oswojenia się. Pora by to zmienić, jesteśmy dość już zapóźnieni, a dzieci w polskich domach dziecka jest bardzo dużo.
Znalazlam!!!!
http://en.wikipedia.org/wiki/Old_Khottabych
O! Tu, tu pilki leca:
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Khottabych_football.jpeg
Ja to znam pod tytułem „Staruszek Hassan” 😀
http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=37873 😉
No, tak! Staruszek Hassan! Bardzo smieszna powiesc!
Jak już o zabawnych filmach, to przypomniał mi się bardzo hecny film The Birdcage, w którym zbiorowym bohaterem pozytywnym jest gejowska rodzina – dwóch facetów i ich dorosły już syn (to jest remake, ale wcześniejszej, francuskiej wersji nie oglądałem):
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Birdcage
Takie filmy są też częścią społecznej dyskusji i przygotowują grunt pod zmiany w mentalności. Podejrzewam, że lepiej, niż demonstracje czy spicze polityków. 🙂
Uwielbiam ten film 🙂
No to już jest nas dwoje. 🙂
Cooooooooooooooo? Bobik nie widzial La Cage…????????????
Przeciez to KULTOWE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Widzialam to chyba z 7 razy – tyle samo co Pol zartem pol serio!!!!
La cage aux folles jest z 1978 roku. Nie przypuszczam, żeby go od razu sprowadzono do Polski (w roku odwiedzin papieża? A gdzie tam!), a 2 lata później, jak wiadomo, wszyscy mieli już inne sprawy na głowie, toteż pierwsza wersja miała prawo mi świsnąć koło nosa. Dopiero remake dorwałem. 😀
{rzed ogloszeniem freaking ciszy wyborczej:
KACZYNSKI JEST GLUPI!
KACZYNSKI JEST MSCIWY!
KACZYNSKI JEST TLUSTY I MALY!
KACZYSNKI JEST UTRAPIENIEM POLSKIEJ SCENY POLITYCZNEJ!
KACZYNSKI JEST WSTRETNY!
NIE GLOSUJ NA KACZNSKIEGO, BO POZALUJESZ!
KOMOROWSKI TEZ NIE JEST ZBYT MADRY!
ALE NIE JEST PRZYNAJNIEJ CHAMEM I NIE ZBIERA HAKOW!
NAPIERALSKI NIE WZBUDZA MOJEGO ZAUFANIA!
KORWIN MIKKE TO WARIAT!
WYBIERZ PREZYDENTA!
No, troche ulzylo!
MYŚLIWY.
Wokół puszcza dzika,
Zwierza słychać ryk,
Niedźwiedź się przemyka,
Zdala biegnie dzik.
Nie dbam o to wcale,
Czy napadną mnie,
Zaraz z fuzji palę
I kulkę im ślę.
Hej, niema jak łowy!
Proszę wierzyć mi…
W mroźny dzień grudniowy
Gdy śnieg srebrem lśni.
Las dokoła cały,
Jak zaklęty świat,
Promienieje biały
Od zimowych szat.
Ktoś gałęzie łamie,
Ryk przelata w dal,
Dalej! broń na ramię!
Baczność! celuj! pal!
Choć nie było blizko,
Kulka trafia w lot,
Padło niedźwiedzisko,
Aż się rozległ grzmot.
Więc jak Wojski stary,
Róg dobywam wnet,
Wesołe fanfary
Lecą het, het, het!
Wtórzy bór sosnowy,
Gdy gra lasu pan,—
Hej, niema jak łowy
I myśliwski stan!
Z życzeniami jak się należy od Artura Oppmana
Kaczor dziki, kaczor zły,
Ma parszywy dziób i kły,
Więc nie głosuj na kaczora,
Bo wpakuje cię do wora 😈
Andsolu, czy jesteś pewien, że zakończenie nie brzmiało inaczej? 😯
Chociaż było blizko,
kulka trafia w płot…
No cóż, niedźwiedzisko
większe jest niż kot,
więc gdy się rozjuszy,
to myśliwy wnet
jak pocisk z katiuszy
leci het, het, het,
spada między krowy
i umiera z ran –
hej, niema jak łowy
i myśliwski stan!
Jakby co, to przecież kaczor z małej litery 🙄
W papierze mam, w sieci nie umiem znaleźć. „Forum” ma bardzo nędzne archiwum. Numer 2/2009, przedruki z Neue Zurcher Zeitung 2008 „Piętno in vitro”: „Religia w probówce” U. Bahnsen, „Koszmar plemników, uciecha prawników” Markus Hofmann. Szczególnie ten drugi artykuł jest naprawdę znakomity. Może komuś mądrzejszemu uda się to wrzucić, bo warto.
Kto na Jarka oddać rusza
głos w dzionek czerwcowy,
nie dostanie kapelusza,
bowiem nie ma głowy. 😎
Bobiku, Niemcy na pysk w fatalnym stylu, a Ty taki pogodny?
bardzo mi sie pdoba tworczosc Pani Kierowniczki! Bardzo sluszna wymowa ideologiczna! Lepsza niz u tego… jak mu tam… Rymkiewicza!
haneczko, bo „Forum” nie może wszystkiego umieszczać na stronie z powodu praw autorskich. Wiem, bośmy spod jednego dachu 😉
Haneczko, Niemcy to jednak tylko „nasi”, a nie NASI. 😀
Tralalala, tralalala,
Napieralski napier.ala,
Hip hop, dens czy disko polo –
Niegustowny jest ten kolo 😉
Komor nie ma już dwururki,
Bo dwururka ma dwie dziurki.
Niech zaprzeczy mi tu który,
Że jest lepiej z grubej rury 😉
No to ja trochę wrrrr na prawa autorskie 👿
Bobiku, pisałeś, że tego co go nie lubię, na rękach noszą. Teraz pewnie wypuścili z objęć. Pewnie zdrowo rymsnęło 😉
Jarek -dupa!
CISZA na blogu!!!!!
Wicher (historii) dmie… 😎
Zdazylam
Pewnie 🙄
Już niedługo Wam opowiem, jak wyglądała cisza w psim przedszkolu. 😀
Stęskniłam sie za ciszą 😎
Cos Ty, haneczko – beat the system is the name of the game :shade:
Trochę się z zarządzeniem ciszy spóźniłem, ale w nowym wpisie już obowiązuje. 😆
Przede wszystkim Bobiku glebokie wyrazy z powodu dokopania przez Serbow.
Po drugie primo Cubalibre, tak jakos nie doczytalam, sorry, zadnych brzydkich imputacji. Co mialam na mysli, ze rodzina jest lepsza niz rodziny zastepcze. Z mojej kariery zawodowej, min w prowincjalnym Children’s Aid Society , choc mielismy wspaniale rodziny zastepcze, ale z wielu powodow wiele dzieci spedzalo dziecinstwo naw karuzeli rodzin zastepczych. Dziecko powinno sie okrzepic w rodzinie, srodowisku, wartosciach. Czsem rodzina jest po prostu patologiczna, ale jesli nie to naprawde rodzina jest wazna. W rodzinie zastepczej pewne procesy, szczegolnie dla dzieci powyzej 12 lat sa bardzo kruche.
Po trzecie primo, zapadla juz chyba przedwyborcza cisza. Kciukotrzymanie najwyzej, prawda?
A gdzie ten nowy?