Marsz wyborczy
Dudnią tarabany marsza wyborczego,
wybierzemy sobie prezesa nowego,
bum cyk cyk, tra la la,
z nami Bóg, więc wszystko gra!
Jak feliks z popiołów na nowo powstanie
menu czysto wolskie, czyli jedno danie,
bum cyk cyk, tra la la,
z nami Bóg, więc wszystko gra!
Szybki będzie wybór jak jaka torpeda,
tym, co chcą być wolni i PiSnąć się nie da,
bum cyk cyk, tra la la,
z nami Bóg, więc wszystko gra!
Nowy będzie prezes, wcale niezużyty,
miłować go będą chłopy i kobity,
bum cyk cyk, tra la la,
z nami Bóg, więc wszystko gra!
Nowe będzie wszystko, co prezes wygłosi
(kto powie, że stare, tego się wykosi)
bum cyk cyk, tra la la,
z nami Bóg, więc wszystko gra!
Będziemy podziwiać w dobrze zgranym kółku
nowy patryjotys na prezesa czółku,
bum cyk cyk, tra la la,
z nami Bóg, więc wszystko gra!
Drogi PA, zapewne większość z nas odświeża widok ostatnio oglądany, ewentualnie sprawdza ostatni komentarz, a u dołu nie pojawia się link „następny wpis”.
Zapewniam cię, że wszyscy czekamy na kolejne wiersze!
A co do marsza, to tak jak Kinga widziała to już kilka lat temu tak i dla nas było to oczywiste. Smutne jest to, że mimo coraz bardziej jawnego stosowania tych zasad jakby coraz mniej ludzi chciało to dostrzegać…
Czekamy z utęsknieniem na kolejny wpis, chociaż aktualność „Czynnika” cieszyła do końca kampanii wyborczej. Przeczytałem „Marsz” koledze w pracy. Nie mógł uwierzyć, że był pisany kilka lat wcześniej.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry, nieraz zastanawiałem się jak technicznie biorąc to się dzieje, że prawie wszyscy zdają się kontynuować dokładnie tam, gdzie ostatnio byli. Czyżbym był jedynym, który na stale odwiedzane strony wchodzi przez zakładki (bookmarks), kierujące na podstawowy adres, przy czym automatycznie pojawia się wtedy ostatnia wersja?
Gdy bywało tu ponad tysiąc komentarzy, była to najszybsza metoda dotarcia do ostatnio przeczytanego… Problem rozwiązałaby nawigacja poprzedni/home/następny pod komentarzami lub awizowanie nowego wpisu pod starym.
PA, mam ustawiony w zakładkach nie blog jako całość, tylko aktualny wpis, wiec domyślnie wchodzę w to miejsce. Jeśli jest nowy, a w starym nie ma o tym informacji, to wchodzę w ten stary jeszcze dzień lub dwa, zanim się zorientuję, że cisza trwa zbyt długo.
Dlatego fajnie, jak jest link lub przynajmniej informacja o nowym wpisie. Z góry za nie dziękuję 🙂
(Na wszelki wypadek wklejam to pod starym i nowym wpisem)
adomi, no więc właśnie dawanie zakładki na aktualny post o tyle nie ma sensu, że się dezaktualizuje. Zakładka na blog-bobika.eu gwarantuje, że ląduje się zawsze przy aktualnym poście (dokładnie biorąc jest to lista czterech ostatnich postów, najnowszy na pierwszym miejscu) i nie potrzeba żadnych specjalnych zawiadamiań.
Lista nowych komentarzy na marginesie układa się w kolejności ich wrzucania, bez sortowania, który komentarz do którego postu należy, więc najnowszy komentarz wcale nie musi odnosić się do ostatniego postu. (Używam określeń „post” i „komentarz” za wordpressem, bo są jednoznaczne. Słowo „wpis” bywa używane odnośnie postu, ale czasem i komentarza, co wprowadza niejasności).
Myślałem czasem, czy nie wyłączać możliwości komentowania przy „starym” poście (bo jest taka możliwość), ale takie wymuszanie nie miałoby sensu, bo czasem ktoś chce coś dodać akurat do poprzedniego wątku, a nie nowego.
Przepraszam za popsucie atmosfery tym technicznym zanudzaniem, ale to mnie od dawna uwierało. Pamiętam, że i Kinga się zżymała na ten problem.
Bardzo czesto zdarzalo mi sie nie zauwazac nowego wpisu wlasnie dlatego ze od razu klikalam w ostatni komentarz nie patrzac na wpis, poniewaz nowe komentarze byly o wiele czestsze niz nowe wpisy, i to byl najszybszy sposob dotarcia do aktualnej rozmowy.
Mam wrazenie ze w wyborach municypalnych niektore partie graja na najnizszych instynktach potencjalnych wyborcow. U mnie wybory za kilka tygodni, i niektore slogany takie ze obok komputera powinny lezec pramina i odpowiednie woreczki, az wstyd powtarzac.
Z powodu dodatkowej kropki znalazlam sie w poczekalni. Dawno tu nie bylam… 🙂
Podrzucam poziomki do poczekalni.
Dzień dobry.
TSUE zawiesił przepis przenoszący sędziów SN w stan spoczynku po ukończeniu 65 roku życia oraz zakazał mianowania nowych na ich miejsce.
Poziomki uwielbiam, dzieki, Mar-Jo 🙂 Przy okazji, poniewaz czytam do tylu, serdeczne zyczenia z okazji urodzin wnuka!
Kolysanka dla Najmlodszego
Lisku , bardzo dziękuję. Piękna kołysanka. Wnuk już jeden raz „wysłuchał”. Czy dobrze wyszukałam hebrajski tytuł? שיר ערש נתן אלתרמן.
Drobiazg, Stanisławie. Suwerennie olejemy.
W telewizyjnych wiadomościach ZDF nie tylko o decyzji TSUE, ale też o „Klerze” – dawno nie było tyle na temat Polski.
Bardzo byśmy chcieli olać, wiceminister wójcik nawet tej chęci nie ukrywa. Twierdzi, że decyzja Trybunału nie jest żadną podstawą prawną do przywrócenia spoczywających sędziów do stanu czynnego. Ale olanie nie jest wcale sprawą prostą. Olanie oznacza praktycznie wyjście Polwykop. Polexit byłoby zbyt eleganckie.
PA, że głośno, to tylko potwierdza, że źle się dzieje w państwie polskim.
Stanisławie, to suwerennie oburzeni, wyjdziemy. Taki bonus na stulecie niepodległości.
A ja mam delikatny przypływ optymizmu. Śladowego.
Na forum GW spotkalam jeszcze bardziej swojskie okreslenie polexitu: wypierpol (excusez le mot)…
Dobrze wyszukalas, Mar-Jo 🙂 Dwa pierwsze slowa (z prawego na lewo) to Kolysanka (dos. „Piosenka [do] kolyski”), a potem nazwisko autora tekstu Natan Alterman; kompozytor Sasha Argov.
Na prosbe kolezanki przygotowalam jakis czas temu rozne nagrania klasyczne dla jej (troche starszego) wnuka, bardzo dobrze dzialaja sonaty Mozarta w wykonaniu Pires 🙂
Przerabiamy przyśpieszony kurs tradycyjnego murarstwa.W dobudowanej kiedyś części domu wymienić chcemy okna i drzwi.Bez przemurowania się nie da… Skoro świt idziemy na wybory. Po nich – murujemy!!!(Oby lepszą przyszłość. 🙂 )
Lisku, ta kołysanka nie wychodzi z mojej duszy od wczoraj. Nucę ją – zaśpiewać nie mam odwagi – rozumiem z tekstu tylko dwa słowa: klarnet i kontrabas.
Wypierpol lepiej oddaje istotę sprawy niż polwykop. Nie używam wulgaryzmów, ale potrafię docenić dosadne wypowiedzi.
Mar-Jo, tekst jest bardzo ladny ale smutny… troche jak w tej kolysance o krolu ktorego zjadl pies. W oryginale to wiersz dla doroslych, do ktorego potem skomponowano melodie. Ale to moja ulubiona kolysanka hebrajska, bo jest rzeczywiscie piekna, a to wykonanie szczegolnie.
Ach nie, przypomnialam sobie. Zostala napisana i skomponowana do musicalu pt. Krolowa Estera 🙂
Dziękuję, Lisku. 🙂
Nie wytrzymaliśmy i pijemy tak zwanego „napohybela”. Nic więcej nie napiszę by nie złamać ciszy wyborczej….
A co to właściwie tam budujecie, Mar-Jo? Czy tam mieszkacie, czy dopiero będziecie?
Od czasu do czasu wrzucasz różne budowlane komunikaty, ale bodaj tylko znajomi z realu wiedzą, o co chodzi 🙄
PA, już nie będę wrzucać budowlanych śmieci. Przepraszam. 🙂
Dzien dobry
Moze dzis wyrecze Irka, ktory juz zapewnie w drodze do urny 🙂
Kawa wyborcza
PA, o ile pamietam, Mar-Jo od kilku lat stopniowo remontuje wlasny dom, choc nie wiem czy to nadal ten projekt?
Mar-Jo, ależ to nie był żaden zarzut z mojej strony, tylko zaciekawienie, bo kontekst nie jest mi znany. Teraz ja się będę usprawiedliwiał, że pytam. 😳
Byłam pierwsza przy urnie!!! 🙂
PA, remontujemy sami stopniowo dom (Baujahr 1940), łącznie z częścią dobudowaną przez mojego Ojca w roku 1974. W ostatnich miesiącach prowadzimy prace w tej dobudowanej części (od jakiegoś czasu wyłączonej z eksploatacji).Przed zimą chcielibyśmy obsadzić 3 okna i wejściowe drzwi. Ale po wczorajszych próbach murarskich pełna jestem obaw.Chociaż dach był zdecydowanie trudniejszy i daliśmy radę.
Czemu nie mielibyście dać rady 🙂
Pomyślnego murowana!
Mar-Jo, macie murowany sukces! 🙂
Dzień dobry 🙂
Wróciłam właśnie z wyborów. Dawno nie stałam w takiej kolejce 😀
Moje osiedle co prawda zwykle ma niezłą frekwencję (i w kierunku z grubsza takim jak ja), ale czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Pogoda jak drut, ludzie walą całymi rodzinami, z pieskami itd.
Mam nadzieję, że nie tylko u nas tak jest…
Bardzo polecam ten wywiad ze Świątecznej:
http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,24067276,jak-trwoga-to-do-luksemburga-jak-sedziowie-ratuja-nas-przed.html#nowyMTmagazyn
W ogóle dobry numer. Duży i smutny esej Anne Applebaum, wstrząsające zestawienie represji wobec protestujących dokonane przez Jakuba Bierzyńskiego, ciekawy tekst o internetowych botach. Kupuję „Świąteczną” do pociągu, kiedy się ruszam z Warszawy – i tym razem nie pożałowałam. Jeszcze do tego bardzo smutny raport „Wysokich Obcasów”. Nie jest dobrze być kobietą w Polsce.
U na na wsi też trafiliśmy na tłumek.
Słusznie polecasz, Doro.
Dorzucę jeszcze wywiad z prof. Nowakiem w ostatnim DF. Z przerwami trzeba, ale warto, choć Kwaśniewski nie dociska tam, gdzie trzeba.
U nas też było tłumnie, ale jakoś do naszej ulicy nie było nikogo. Jednak 15,86% do południa nie robi wielkiego wrażenia.
Mar-Jo, życzę sukcesów budowlanych. My walczymy z remontem od Wielkanocy, ale nie porywamy się na większe prace własnymi siłami. Drobniejszych mamy pod dostatkiem.
Mam nadzieję, że nie będą mogli iść dalej z SN, a pewnie 0 zapewniał, że ze strony UE nie będzie większych problemów. Jeśli do tego wybory nie spełnią pokładanych przez prezesa nadziei, może dojść do większych perturbacji w przewodniej sile.
W kolejnej książce o Antosiu Smoleńskim, zgodnie z moją wiedzą (całkiem sporą) na temat funkcjonowania służb specjalnych, w tym relacjach pomiędzy KGB i SB na różnych szczeblach, Antoś najdalej w roku 1983 był pod parasolem KGB. W książce jest mowa o dokumencie wystawionym przez szefa wywiadu PRL zakazującym jakichkolwiek działań przeciwko Macierewiczowi po jego „ucieczce” z internowania.
Gdyby prowadził jakąś „grę” z SB, dokument byłby wydany na niższym szczeblu – WUSW lub II Inspektoratu w Gdańsku podległego Ministrowi SW a zajmującego się głównymi postaciami opozycji. Dokument znajduje się w zbiorach IPN i aż dziw, że nikt się nim nie zainteresował aż dotąd. Autor książki uważa ten dokument za bezprecedensowy. W rzeczywistości znana była procedura wprowadzania różnych osób do rejestru „zainteresowań” poszczególnych służb, która sprawiała, że inne służby nie mogły podejmować żadnych działań w stosunku do tej osoby.
Rzadko oglądałem cyrki przedwyborcze Morawieckiego, ale w tych paru, które widziałem, zawsze Antoś Smoleński siedział w I rzędzie.
I ja nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wcześniej stał w aż tak długiej kolejce. Chyba nie tylko z racji nowego miejsca… Choć jednak niezmiennie w (tym razem wydzielonej niewielkiej części) sali gimnastycznej. Czyżby nie przewidzieli tłoku?
Swoją drogą – poza prezydencką – strasznie potężne te płachty 🙁
Nie rozumiem też, dlaczego przez dziesięć godzin nikomu nie przyszło do głowy poprawić krzywo wiszące godło…
Ale krzyż pewnie wisiał prosto.
Haneczko 😆
Ścichapęku, na moim ogromnym osiedlu, jest (na szczęście) spora szkoła i możliwości zagłosowania w każdym pomieszczeniu po 2 ulice. I w każdym pomieszczeniu były opisane stanowiska dla max. 2-3 bloków.
Jednym słowem organizacja o.k. Byłam ok.10 godz., i byłam jedyną głosującą (3 bloki 10 piętrowe z wejściami A.B.C.).
1/4 urny była zapełniona. Chyba trafiłam na przerwę między …. mszami. Zobaczę jutro, jaka była frekwencja.
Cała chwała dla Rafała! Juhu! 😀
Brawo Lublin
Murem za Żukiem
Przy okazji krótka instrukcja dla Mar-Jo 😀
@ haneczka
Tego Nowaka to warto pamiętać jeszcze poprzedni wywiad ze Świątecznej, chyba sprzed roku i dwóch. W tym nowszym nawiązuje do niego. Otóż proponował on tam obu stronom politycznego sporu wspólne usypanie kopca Jana Pawła II, bo to postać, którą wszyscy szanują.
Uderzyło mnie od razu, że on nie dopuszcza, że kogokolwiek mogłoby to w ogóle nie obchodzić, no i nie za wszystko można szanować JP2.
Łódź, Poznań – bomba!
W moim otoczeniu na JP2 mówiło się przeważnie „oszust wadowicki”.
Bardzo dobrze pamiętam tamten wywiad, Doro. Mam w papierach.
Kopcem nas dobił.
W Gdańsku smutek
No, ale wszystkie siły pójdą w drugiej turze na Adamowicza.
Coś tak czułam, że Jarek Wałęsa nie zdobędzie entuzjazmu tłumów.
Facet (Nowak) wydał mi się wtedy zupełnie z jakiejś innej planety. Teraz tylko to potwierdził.
Ale jest z tej. Śliski jak piskorz, a Kwaśniewski pozwolił mu piskorzyć.
Frekwencja niby wysoka, ale jednak niska. Drgnęło, ale nie ruszyło.
Stanisławie, młody Wałęsa nie ma tego czegoś. No nie ma i już.
Ale młody Płażyński też nie ma. Na szczęście.
Również tatuś Płażyński za bardzo „tego czegoś” nie miał, przynajmniej w moich oczach. Czyli w tym wypadku to chyba jednak brak genetyczny.
To prawda.
Zwracam uwagę Szanownej Frekwencji, że to tylko wyniki sondażowe, a prezes jest mocno wściekły.
Właśnie przeczytane: „Cisza wyborcza – czas, kiedy nikt oprócz Kościoła nie może prowadzić agitacji wyborczej”.
W każdym razie w niezłym humorze udaję się na spoczynek. Dobra nasza!
Za to Nowogrodzka nie śpi.
Też jednak w lepszym humorze.
Dobranoc.
Adamowicz to jednak nie to, czego bym chciał.W ogóle gdańska PO z otoczenia Adamowicza – Struk, Pomaska, Nowak, Bendykowski – to nie są moje wzorce polityczne. W tym towarzystwie tylko Kozłowski miał klasę. Jest tam oczywiście trochę dobrych ludzi, ale nie w bezpośrednim otoczeniu „Budynia”.
W Newsweeku już mieli gotową okładkę z dogrywkowym tytułem, a tu taka wspaniała wolta! Choć zarazem oznacza to, że warszawskie przedwyborcze sondaże można między bajki włożyć.
Komentarz na szybko z mojej „bańki internetowej” (Kuba Chabik). My sentiments exactly.
Mój subiektywny ranking zwycięzców i przegranych.
Zwycięzcy:
1. Zwyciężył PSL. Partia bez dostępu do mediów, wydawałoby się, nieobecna w duopolu PiS-PO, uzyskała 16% głosów i jest trzecią siłą w Polsce. Kosiniak-Kamysz zdeklasował pozostałych polityków młodego pokolenia i wyrasta na najważniejszy „języczek u wagi” w polskiej polityce.
2. Zwyciężyła polska lokalna. Wygrywali kandydaci niezależni; nawet tam, gdzie (teoretycznie) byli to kandydaci partyjni (Katowice, Kraków, Poznań), tak naprawdę były to lokalne osobowości, które partie poparły.
3. Zwyciężyli Obecni. Tym razem nie było miażdżącego zwycięstwa Partii Nieobecnych, jak zwykle w polskich wyborach. Frekwencja powyżej 50% to nie jest może szczyt moich marzeń, ale widać, że udało się Polaków trochę ożywić.
4. Zmiana pokoleniowa w PiS-ie. Dobre wyniki Wassermann, Płażyńskiego oraz (względnie dobry) Jakiego, to sygnał nadchodzącej zmiany pokoleniowej w partii rządzącej.
5. Tym razem wygląda na to, że stanęła na wysokości Państwowa Komisja Wyborcza oraz Krajowe Biuro Wyborcze. „Leśne dziadki”, mimo chaotycznej nowelizacji ustawy, chyba podołały zadaniu.
Przegranych jest znacznie więcej:
1. Administracja publiczna. Nieobecność na listach wyborców, którzy rejestrowali się przez ePUAP, to klęska zarówno Ministerstwa Cyfrywacji, jak i gmin. Arogancki komunikat MC dolał tylko oliwy do ognia. Państwo znowu okazało się być zrobione z dykty, sznurka i słomy; urzędy pokazują na siebie palcami, ale zawiedli wszyscy.
2. PiS i Morawiecki. Nie osiągnęli właściwie żadnego celu, który sobie postawili. Mimo działania rządowo-medialnej machiny, mimo prób zastraszenia elektoratu „jak na nas nie zagłosujecie nie dostaniecie pieniędzy”. Większości w sejmikach nadal nie będą mieli, przegrali wszystkie duże miasta (Katowice to przykład raczej lokalnego działacza niż partyjnego szyldu), upokarzające klęski w Poznaniu, Wrocławiu i oczywiście Warszawie. Ponieważ twarzą wyborów był Morawiecki, jego autorytet w partii nie wzrośnie i miłość Prezesa nie ma nic do rzeczy.
3. Gdańskie PO. Kandydat na prezydenta nie wszedł do drugiej tury, Adamowicz nie dość, że spektakularnie upokorzył swoją macierzystą partię, to jeszcze wprowadził własnych radnych. Jeśli to nie zakończy się trzęsieniem ziemi w lokalnej organizacji partyjnej, a caryca Pomaska zostanie, to będzie bardzo zły prognostyk na wybory parlamentarne.
4. Ruchy miejskie, lewice liberalne, itd. – wyniki jednocyfrowe, nawet Śpiewak i Glusman, których nachalnie lansowała moja banieczka, uzyskali w sumie poniżej 6%. W skali kraju więcej uzyskali chyba nacjonaliści i korwiniści.
5. TVP. Tępy, propagandowy przekaz sprawił, że przestała oddziaływać na kogokolwiek poza najtwardszym elektoratem. Podobno wieczór wyborczy był właściwie wiecem PiS-u, jak mantrę powtarzano słowa Prezesa, ale prawda jest taka, że skrajnie upartyjnione TVP utraciło zdolność wpływania na rzeczywistość.
Dzień dobry 🙂
kawa
Mnie bardziej przeraża grafika z pierwszej strony internetowego wydania Wyborczej. Tam bardzo wyraźnie widać, jak pis zaczyna (w wyborach lokalnych) zalewać kolejne województwa.
Grafika pokazuje zwycięstwa pis-u w sejmikach – lata 2010-2018.
Do przegranych dopisałabym wszystkich, którzy serio traktują walkę o demokrację – po trzech latach tej walki, nadal połowa społeczeństwa nie idzie do urn, a partia łamiąca Konstytucję poprawia swój wynik w wyborach do sejmików. Duże miasta się wybroniły, ale kraj się na nich nie kończy, a w skali kraju to nie wygląda dobrze. Może czas na refleksję. Wyniki za 2014 rok wzięłam z gazety, nie dam głowy, że nie ma żadnych błędów. To są tylko komitety >5%.
2014 2018 sondażowe
PiS 26,85 32,3
PO/KO 26,36 24,7
PSL 23,68 16,6
Kukiz – 6,3
BS (lokalnie, z Kukizem) 6,3
SLD 8,78 5,7
Nie bójmy się grafiki. Cieszmy się zmianą trendu. Wygląda na to, że ludzie zaczynają dostrzegać, co im grozi. Zgadzam się całkowicie z analizą Babilasa.
Bardzo jestem ciekaw reakcji Schetyny i Neumana na to, co się wydarzyło w Gdańsku. Adamowicz miał jawne poparcie Struka. Jeżeli caryca i dotychczasowy marszałek pozostaną, będzie to dowód bezsilności władz centralnych PO. Nie wiem, czy wszyscy pamiętają, że Pomaska była przyboczną Sławomira Nowaka. W poprzednich wyborach do rady miasta sama układała listy wstawiając jako jedynki swoich zaufanych. Na szczęście część z nich nie weszła. Była z tym mała afera, ale Pomaska utrzymała zaufanie władz centralnych PO.
Wobec zestawienia Agi (na które w różnej formie w kilku miejscach trafiłem), nie bardzo rozbieram, skąd (oprócz wyników w dużych miastach) bierze się zadowolenie po stronie antypisowej. W końcu liczby mówią, że PISowi wzrosło, a wszystkim innym spadło. PO+.N ma nawet mniej, niż w poprzednich wyborach samo PO. Gdzie ta zmiana trendu? Bardzo bym chciał, ale wytłumaczcie debilowi.
poniedzialkowe brykanie 🙂
jak to jest, ze po trzech latach psucia wszystkiego, partia za to odpowiadajaca dostaje nagrode?
zastanawiam sie…..
biore szeleszczace pod pache, i brykam w Tereny Zielone, zimno troche, ale ciagle jeszcze sucho, mozna fiknac tu, mozna braknac tam, brykam, fikam
🙂
jesien, wspomnienia………..
Renate Schmidgall
Autoportret w dużym pokoju
(dla Macieja Niemca, raz jeszcze)
–
Jest noc, w czarnej szybie moje niewyraźne
odbicie, kobieta przy stole, wśród książek i papierów,
po prawej lampa stojąca, po lewej rura od pieca (tej zimy
znowu nikt w nim nie napalił), w głębi na ścianie
dwa pejzaże, Gdańsk, Kamienna Śluza. Stojak na płyty.
Roy Orbison nie wtrąca mnie już w tę gwałtowną
rozpacz, w której kiedyś tak chętnie się pogrążałam.
–
Praca nad wierszami aż do północy, cudzymi, które
znowu staja się bliskie po latach, pamięć
jak kieliszek z delikatnym wzorem, z lat 60.,
pierwsze kieliszki rodziców. Wszystko jest nagle bliskie,
nawet mieszkanie w Heilbronn, plastikowe fotele,
żółty, czerwony i błękitny, do których zawsze się
przylepiałam, gdy nie miałam na sobie rajstop.
–
W niedziele odwiedziny ciotki, ona nadawała
ton, wujek jej asystował. Mocna kawa z filtra,
wtedy jeszcze z kofeiną, do tego ciasto, ma się rozumieć.
domowe, drożdżówka, sernik. Jadło się i piło
do oporu. – Żeby się zwróciło za bilet — mówiła
z uśmiechem ciotka. Samochodu nie mieli, później tez nie.
Nie wiem, dlaczego opowiadam ci o moim życiu.
–
Znowu twoje wiersze sprawiają, że zaczynam pisać,
może to ostatni raz? Inaczej niż wtedy, gdy jak lawa
wylewało się to, co spało pod powierzchnią.
Dionizyjskie ekscesy minęły, kieliszek
prawie cały czas stoi w szafce. Pije dużo wody i herbaty.
jem owoce i warzywa, ćwiczę, jeżdżę na rowerze.
Można by uznać, ze to spokój, gdyby nie
–
serce, które się miota, a nocą potyka się.
o najdziwniejsze sny.
Pani Kierowniczce dziekuje za linke z Wyborczej (Jak trwoga….). Madry wywiad.
Sondaże sprzed paru tygodni prognozowały PiSowi ponad 40%. W ostatnim tygodniu spadało i ten spadek się potwierdził. Tutaj widzę odwrócenie trendu. Mam nadzieję, że po tych wyborach spadkowa tendencja PiSu się utrzyma. Po prostu ludzie zaczynają to i owo dostrzegać.
Optymistyczne jest to, Ago, że partie opozycyjne, mimo rozdrobnienia, braku programu (sam Schetyna mówił o anty-PiSie, tak, jakby była jesień 2015) i zmasowanego ostrzału ze strony nieprzychylnych mediów państwowych były w stanie do pewnego stopnia powstrzymać triumfalny marsz po władzę. Gdy dodamy do tego jeszcze przyzerową zdolność koalicyjną PiSu, to są umiarkowane powody do zadowolenia. Spektakularne zwycięstwa (Poznań, Warszawa, Łódź, Lublin) poprawiają również morale. A to, że dla połowy społeczeństwa konstytucja, trójpodział władzy, checks and balances i różne inne abstrakcje są właśnie abstrakcjami – to już raczej „zasługa” wprowadzenia do szkół religii zamiast edukacji obywatelskiej: zupa się wylała już dawno.
Na odleglosc i z zestawem Agi rozumiem dokladnie tak jak PA. To ze mowiono o 40% a wyszlo mniej to bardziej efekt kozy niz powod do zadowolenia (maximum chwilowej ulgi ze to jednak nie potop).
W Lublinie PiS przegrał nie tylko wybory prezydenckie. Stracił też 3 mandaty w Radzie Miasta 🙂
Probowalam poczytac troche o losach Puszczy Bialowieskiej i wg ostatniej wiadomosci ktora znalazlam, z lutego, narazie wycinania nie bedzie. Czy cos sie od tego czasu zmienilo? Kto o tym decyduje?
Lisku, pamiętam z rozmów, że aktywiści bardziej niż wycinki boją się teraz nowych nasadzeń i że była walka o to, żeby nie betonować jakiejś leśnej drogi (Droga Narewkowska). A tu jest bardzo krótki opis rozmiarów wyrządzonych szkód. https://naukadlaprzyrody.pl/2018/10/03/wycinka-w-puszczy-bialowieskiej-w-latach-2015-2018-okiem-satelity/
Lisku, to jest chyba niezła strona. https://naukadlaprzyrody.pl/2018/05/31/sztuczne-nasadzenia-zagrazaja-puszczy-list-komitetu-biologii-srodowiskowej-i-ewolucyjnej-pan/
Dzieki, Ago 🙂
Znalazlam dosc zdumiewajacy filmik wrzucony przez Lasy Panstwowe:
https://www.youtube.com/watch?v=2gwYjqYk3Fo
Lisku, a dlaczego zdumiewający?
Lisku, z oddali to trochę inaczej niż z bliska. Dostali ostro po tyłku. Nie, żeby było różowo, ale oberwali. Nie o take walczyli wszelkimi sposobami i myślę, że portki trochę zaczęły im drgać
U nas rada powiatu nie z moich marzeń, ale już nie pisowska. Rada gminy bardzo po nowemu i dobrze.
Haneczko, jesli tak to bardzo sie ciesze. Czy to dlatego ze oni sami mysleli ze sa o wiele mocniejsi? To bylby przypadek mitomanii (pseudologii), tz patologicznej wiary we wlasne klamstwa 😀
Ago, dlatego ze Lasy Panstwowe to powazna instytucja a filmik robi wrazenie, nie bardzo wiem jak to nazwac, propagandowe. Tytul – Wszystko co trzeba wiedziec o tym co sie dzieje w Puszczy: „Lesnikom odebrano mozliwosc dzialania. Efekt? Kornik zabil”. Plus muzyka horroru, tz mocne odwolywanie sie do uczuc. Kto odebral, UE? Zanurkowalam w Twoje linki i znalazlam m.i. nagranie konferencji, ktora przesluchalam b. wyrywkowo (calosc trwa 8 godzin), z ktorej zrozumialam ze problem w tym ze naukowcy nie sa przekonani ze wycinka to jest to co rzeczywiscie pomoze w walce przeciw kornikom oraz czy nalezy go zwalczac czy raczej potraktowac jako natural disaster jak np pozar, ktory jest czescia naturalnego cyklu zycia puszczy; tz jest prawdziwe pytanie.
Chyba rozumiem, Lisku. Kiedy zaczęła się awantura o Puszczę, sporo czytałam, żeby wyrobić sobie zdanie, a potem pojechałam do Puszczy, żeby to obejrzeć na miejscu. Zapoznawszy się jako tako z tematem, uznałam, że LP nie zachowują się jak poważna instytucja, dlatego mnie ten filmik nie zaskoczył. Jedno, nad czym się zastanawiałam, to czy rzeczywiście wszystkie ujęcia pochodzą z Puszczy. Miejscami wygląda mi to raczej na sadzony pod linijkę, gospodarczy las jednogatunkowy. Ale to może być mylne wrażenie, zupełnie się na tym nie znam, poza tym są w Puszczy i takie obszary, pochodzące z przedwojennych nasadzeń. Bogactwem Puszczy jest duża ilość martwego drewna – to dzięki niej jest tu np. tyle gatunków owadów i dzięciołów, to między innymi martwym drzewom zawdzięcza puszcza swój charakter. Świerki, jedyne drzewo atakowane przez korniki, stanowią mniej więcej 1/4 drzewostanu. To nie kornik jest zagrożeniem dla Puszczy, tylko ludzie. A LP, krzycząc o korniku, wycinały wszelkie drzewa – sama widziałam sterty ściętych brzóz. A kiedy napisałam do jednej z firm, która znalazła się na liście nabywców nielegalnie (bo z naruszeniem aktów prawnych wyznaczających limity wycinki) ściętych puszczańskich drzew, odpisała mi, że ona przecież nie kupowała żadnego drewna z kornikiem, a wyłącznie drewno drzew liściastych.
Słuchajcie, o Najmilsi, nie wiem, czy sprawa Działoszyna przebiła się do głównego nurtu medialnego, więc ją z grubsza opiszę, bo ciekawa i symptomatyczna. Działoszyn, uprzedzając ewentualne pytania, to takie miasteczko gdzieś pośrodku niczego (nawet do końca nie wiem, czy to jeszcze województwo łódzkie, czy też może już Śląsk). Miejskość Działoszyna jest zresztą dość ulotna (kiedyś był miastem, potem nie, teraz znów tak) i – zwłaszcza dla kogoś, kto widział Paryże, Londyny i inne Częstochowy – raczej dyskusyjna.
No i w Działoszynie mieli spotkać na wyborczej arenie dotychczasowy burmistrz, pan Drab, oraz aspirująca do tej funkcji pani Paśnik. Co do barw partyjnych, pani Paśnik jest z PiSu, a pan Drab w zasadzie nie wiadomo. To znaczy, sam zainteresowany utrzymuje, że jest z PiSu, ale partia temu zaprzecza. Owszem, mówią, był taki, aleśmy go wyrzucili. Może i wyrzucili, odpiera Drab, ale ja nic o tym nie wiem, pisma żadnego nie widziałem, a jak powszechnie po wsiach wiadomo, rzeczy których nie widać nie istnieją.
Na co pani Paśnik zgłosiła uzurpatora do Państwowej Komisji Wyborczej. Ratujcie, pisała, Działoszyn i Polskę całą przed fałszywymi prorokami. Konia kują, a żaba (czyli Drab) nogę podstawia. Być tak nie może, dowodziła, nie mnóżmy PiSu ponad konieczność. Komisja się pochyliła i tuż przed samymi wyborami orzekła, że faktycznie, Drab jest odrażający (a przynajmniej jego zachowanie) i skreśliła go z dwuosobowej listy kandydatów na burmistrza.
I teraz dopiero zaczyna się najciekawsze. Przez noc wydrukowano nowe karty do głosowania, nad ranem dowieziono je do Działoszyna – a na kartach niespodzianka. Okazuje się, że przepisów wykładnia jest jednoznaczna: gdy kandydat jest jeden jedyny, to obok jego nazwiska stawia się dwie kratki: za i przeciw. Działoszanie en masse, zapewne zdenerwowani niesportowym zachowaniem pani Paśnik, obstawiali opcję 'przeciw’, do tego stopnia, że była tam zdecydowana większość krzyżyków (jakoś z 70%).
I co teraz? Ano znów odwołano się do przepisów, które stanowią, że w takiej sytuacji, gdy suweren się zbiesi, burmistrza wybiera (nowo wybrana) rada miasta. Do rady wybrano w większości zwolenników pana Draba, więc niechybnie zostanie on nowym (starym) burmistrzem. A może nawet już został. Tak oto działa polska powiatowa (co ja mówię: gminna). No i sprawdza się też mądrość znana od wieków, że jak nie ma z kim przegrać, to zawsze można przegrać z samym sobą.
PS. Sprawdziłem z ciekawości przepisy. Ten myk o dwóch kratkach działa tylko przy jednoosobowych wyborach burmistrzów (prezydentów miast). W przypadku wyborów do rad „pojedynczy” kandydaci obejmują mandaty bez głosowania.
Dzień dobry. 🙂
Po sąsiedzku, wygrał Najlepszy Kandydat (wiem, co piszę-znam Go):
„w gminie Kołbaskowo (gminie leżącej na granicy między Polską a Niemcami, między Polską, która coraz bardziej idzie na wschód, a resztą cywilizowanej Europy) wybory do Rady Powiatu Polickiego zdecydowanie wygrywa Shivan Fate. Kurd, Syryjczyk, wiele lat mieszkający w gminie, gdzie żyje, wychowuje dzieci i jest zwyczajnym ojcem, mężem i obywatelem…”
W Ostrołęce PiS przegrywa wybory. O porażce mówiono w otoczeniu prezydenta miasta od dwóch miesięcy. Stało się. W lokalach tłumy. Na wybory przyjecało mnóstwo ludzi pracujących poza miastem. Rodzice mówili, że jak nie przyjadą to wydziedziczą 🙂 Początek końca.
Marku, jakiś wpływ „Kleru”?
Hej, koszyczkowi Przyjaciele!
Po naszym nie najgorszym wyniku, trzeba złożyć na ręce Andsola wyrazy współczucia z powodu zmian politycznych w jego kraju.
http://wyborcza.pl/7,75399,24078406,efekt-bolsonaro-brazylia-z-najbardziej-prawicowym-parlamentem.html
To pocieszające wiadomości Marku i Mar-Jo. 🙂
Podoba mi się opisana przez Ciebie historia, Babilasie. 🙂
Przyjemnie jest Was tu spotykać.
Szczególną radość wyrażam z obecności Liska. 🙂
Ponoć warszawiacy wkrótce zrozumieją, że prezydenta wybrali im Niemcy. I sytuacja szybko się zmieni. Bo Patryk Jaki dokonał wielkich rzeczy i jego praca przyniesie niepodległą wygraną. (Takiego odlotu pana Wyszkowskiego jeszcze nie było! Albo coś wcześniej przeoczyłam…)
PS.Wszystko przez wyjazd Siódemeczki. Miała wrócić na drugą turę wyborów…Czy ty przypadkiem nie masz tak zwanej szczęśliwej ręki? 🙂
Mar-Jo, Wyszkowski zawsze był kompletnie sfiksowany.
Lisek obejrzałem ten film. Typowy propagandowy filmik. Las tam pokazywany nie ma nic wspólnego z lasem naturalnym puszczańskim . Równo posadzone świerki popularnie zwana „drągowiną”. W naturalnym lesie nie ma drzew sadzonych pod linijkę i tylko w jednym gatunku.
Mar-Jo, może coś być na rzeczy. Ostatnio, gdzie się nie pojawię, ściągam jakieś kataklizmy pogodowe.
Przedwczoraj w Rzymie:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,24079260,burza-z-gradem-sparalizowala-rzym-samochody-utknely-w-lodowej.html
Może faktycznie powinnam emigrować na czas wyborów. 🙂
Odrabiam zaległości, w zeszłotygodniowej Polityce R. Kalukin pisze, jakże trafnie – moim zdaniem.
„A może partia rządząca przy okazji niechcący zasugerowała
dalszy kierunek „dobrej zmiany”? Niszczenie trójpodziału władzy
w ostatnich latach prowokowało bitewny zgiełk, w którym nieco
zacierała się szersza perspektywa. Pisowski klientelizm i kolonizację
państwa brano z reguły za odrębną monetę, kojarząc z tradycyjną
zachłannością naszej klasy politycznej. W końcu to samo,
choć na mniejszą skalę i nie tak bezwstydnie, robiły wcześniej
„republiki kolesiów” w wydaniu AWS, SLD, PSL, PO. Taki obraz
pomija jednak ideologiczno-systemowy charakter procederu.
A do tego budżetowa hojność PiS czasem wywołuje pokusę relatywizacji
(„skoro tyle ludziom rozdali, to niech już sobie uszczkną
coś dla siebie”). Tymczasem, jak wiele wskazuje, pomiędzy brutalną
kolonizacją państwa a niszczeniem instytucji demokracji
liberalnej oraz polityką redystrybucji budżetowej zachodzi ścisły
związek. Wszystkie te działania mają przecież wspólny mianownik:
tworzą system uzależnień od partii rządzącej. Kolejno uzależniane
są aparat państwowy i publiczny sektor w gospodarce, prawo oraz
szerokie grupy społeczeństwa. Na razie jednak z tego wszystkiego
nie układa się spójny wzór systemowy. Można odnieść wrażenie,
że to wątki odrębne. Ale przecież mamy za sobą dopiero pierwszy
akt dramatu. W kolejnym powinny zacząć się ze sobą splatać.”
Z podsumowań wynika, ze KO (Koalicja Obywatelska) i PSL w sejmikach mają 26,7+13,6 = 40,3 wobec 33% PiS. SLD ma 6,6% Koalicje przeciw PiS mogą mieć większość pomimo wygranej PiS.
Tak więc, nie jest dobrze, ale też nie najgorzej.
Róbmy swoje i nie dajmy się.
@mt7, tak, tego nawet w starożytności nie było, rozumiem, że po krowach tłustych mogą przyjść chude, ale żeby przyszły udające krowy hieny… Więc zamiast kondolencji do ręki biorę motykę, bo najwięcej, co mogę ostatnio zdziałać w dobrym kierunku to pielenie i sadzenie w grządkach. I starannie uważam na to, co wkładam do brzuszka, bo ryba psuje się od głowy a człowiek od brzuszka.
Ago, Irku, pod linijke nie, ale chyba moze byc wiekszosc swierkow jako drugie pokolenie po sosnach w miejscu w ktorym byl pozar, wie moze sa tam i takie male rejony?
Siodemeczko 🙂
Andsolu, czlowiek z motyka moze jeszcze sie psuc od krzyza 🙂
Słusznie, Lisku. I to jeszcze jak.
Cóż, znów replikuję tekst z mojego bąbelka internetowego (za domniemaną zgoda autora). Pierwszy akapit to cytat z artykułu w dzisiejszej Rzeczpospolitej. Voila:
„PiS nie miało żadnej atrakcyjnej propozycji dla Polaków szukających w wielkich miastach szybkiej ścieżki awansu społecznego. Patryk Jaki mógł dwoić się i troić, ale jego środowisko nawet nie podjęło rękawicy w najważniejszej walce – nie odpowiedziało na coraz większe aspiracje, które nigdzie nie kumulują się tak mocno, jak w Warszawie. W wizji Polski według PiS młodzi warszawiacy, ale też mieszkańcy innych wielkich miast, nie tyle nawet się nie odnajdują, ile po prostu z założenia nie ma w tej wizji dla nich miejsca.”
Tu nie chodzi o Warszawę czy wielkie miasta, tu chodzi o coś znacznie głębszego. Otóż w wizji człowieka PiS nie ma miejsca na autonomię, aspiracje, ciężką pracę i czerpanie z niej rezultatów. Człowiek w wersji PiS ma być utrzymankiem – państwa, zakładu pracy, kościoła, rodziny. Ma być, zasadniczo, zależny od Władzy. Władza ma być dysponentem dóbr, ale przede wszystkim depozytariuszem Idei oraz Autorytetu. Człowiek w wizji PiS nie jest bytem samodzielnym, nie jest obywatelem, który władzę kontroluje, od władzy wymaga i wpływa na nią poprzez kartą wyborczą. Człowiek w wizji PiS jest trybikiem machiny, machinie tej na imię Państwo i to ona jest podmiotem, a jednostka jest jedynie instrumentem, aby to Państwo realizowało Cele. A Cele będzie wyznaczał Wódz.
Właśnie dlatego Kaczyński jest tak anachroniczny, bo on tkwi gdzieś pomiędzy wiekiem XIX a XX, a tymczasem mamy koniec drugiej dekady XXI. On zwyczajnie nie rozumie, że ludzie mogą być autonomiczni w swoich opiniach, mogą mieć własne kontakty, systemy wartości; czuć się obywatelami Europy na równi z obywatelami Polski. On chciałby to wszystko zawrócić, wykonać wielki, historyczny rewind, gdzieś tak do późnej Sanacji, tylko takiej, która by się udała, a on, Kaczyński, byłby Piłsudskim. Łagodnym i łaskawym Ojcem Narodu, który dokona Historycznych Zasług i za to będzie Wielbiony przez Pokolenia. No, a skoro do Sanacji nie można, to przynajmniej do lat 70-tych, kiedy on, Kaczyński, byłby takim dobrym, bo katolickim i narodowym, Edwardem Gierkiem.
Przecież nawet te pomniki Lecha Kaczyńskiego, one wcale nie są Lecha, to tylko wykręt, bo brat bliźniak wygląda identycznie. Jarosław Kaczyński za życia stawia pomniki sobie samemu, bo naprawdę uwierzył, że oto dorównał Kazimierzowi Wielkiemu, Zygmuntowi Augustowi i właśnie Piłsudskiemu, a jeśli jeszcze nie, to za chwilę dorówna, a o pomniki lepiej zadbać zawczasu, bo potomni mogą nie docenić Geniuszu.
On naprawdę uważa, że jeśli zrezygnował z założenia rodziny oraz z osobistego bogactwa, to niniejszym stał się Nieprzekupnym, że w jego sercu tylko Lud i Ojczyzna. I to uprawnia czyni go lepszym i wspanialszym od jego współpracowników, którzy gonią za tymi swoimi stanowiskami i majątkami. W gruncie rzeczy jest przekonany, że – wyzwolony z ziemskich pokus – uzyskał mandat do przewodzenia Narodowi, a przynajmniej tej jego części, którą on za Naród uznał.
I szczerze wierzy, że jeśli jacyś ludzie protestują przeciwko jego ideom, to mogą tylko z dwóch powodów: albo są ubekami, gorszym sortem, mają swoje ciemne interesy i wtedy należy ich zetrzeć w pył. Albo po prostu nie pojęli Geniuszu oraz jego Wizji, dlatego nie dość kochają Polskę, bo przecież jasne i oczywiste jest, że Polska to on, Jarosław Kaczyński. I takich ludzi należy po prostu przekonać, najpierw przez media i system edukacyjny, no ale w ostateczności i przez – ostrożnie dawkowane i absolutnie minimalne, ale czasami niezbędne – represje. Dla przykładu, ma się rozumieć, ale jeden ucierpi, stu zrozumie, że opór jest bezcelowy, chyba warto, prawda?
Strzeżcie się takich ludzi, taki był Robespierre, taki był Neron, taki był Mao i taki był Lenin. Dlatego ja tak bardzo się boję tego człowieka, bo on naprawdę szczerze wierzy w to, co robi, a jego wizja jest tak sterylna, tak potworna i tak przerażająca.
To zdecydowanie zbyt wyidealizowany i fałszywy portret pana K.
Ale jaka wizja Kaczyńskiego, Babilasie?
To papuga Orbana, nieudolny naśladowca bezczelnego cwaniaka.
Myślę, tak samo, jak Haneczka. K. jest najzwyklejszym cwaniakiem, który skutecznie kilku osobom z otoczenia wmówił, że jest geniuszem. Reszta otoczenia cwaniaczka, siedzi koło niego tylko dla władzy i dostępu do kasy.
Nie mam telewizora, więc muszę polegać na tym, co mi opowiedzą, a opowiadają mi mniej więcej tak:
>>Z jednej strony Dorn, Giertych i Rokita jako komentatorzy-goście podczas wieczoru wyborczego w TVN, z drugiej – profesor Kik i Jurek Zelnik zaczynają się dystansować od Partii-Matki. Dlatego więc może przypomnę uniwersalne słowa Mistrza:
„W telewizji tymczasem pokazywano te same mordy, na których widok przez ostatnie dwadzieścia lat wszystkim robiło się niedobrze. Teraz właściciele tych mord mówili słowo w słowo to samo, za co dawniej wsadzali innych do ciupy, tylko o wiele śmielej, ostrzej i bardziej radykalnie. Tatarski często wyobrażał sobie Niemcy czterdziestego szóstego roku, gdzie doktor Goebbels histerycznie wrzeszczy przez radio o przepaści, w którą faszyzm wciągnął naród, gdzie były komendant Oświęcimia staje na czele komisji do ścigania nazistowskich zbrodniarzy, gdzie generałowie SS prosto i przystępnie mówią o wartościach liberalnych, a całemu temu kramowi przewodzi gauleiter Prus Wschodnich, który wreszcie przejrzał na oczy”.
W. Pielewin „Generation ” (przeł. E. Rojewska-Olejarczuk)<<
Prezydent coś dziś bredził w Berlinie o związku żarówek energooszczędnych z Brexitem. Ja wiem, że to bardzo nietaktowne mieć dobrą pamięć, ale przypomniały mi się dawniejsze wypowiedzi pewnej brexitoentuzjastki tutaj, też z tymi żarówkami w roli głównego argumentu.
Entuzjastka brexitu TUTAJ?? Aż trudno uwierzyć.
Scichapeku, Bobik nie uprawial monokultury. Korniki udowadniaja ze slusznie 😉
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry.
Odnalazłam siebie z dzieciństwa. 🙂
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/44547972_1920363241383129_5686810869141340160_n.jpg?_nc_cat=105&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=67b5bd0eca6908a3d923f60fc09915b0&oe=5C5524A8
Mar-Jo, prześliczne zdjątko!
Dla pełnej jasności – to nie jest moje zdjęcie.
Ale siebie w tym zdjęciu odnalazłam. W stu procentach… 🙂
Babilasie 23:53, oj tak tak.
Dzień dobry, przepraszam za przerwę. Z niewyjaśnionych dla mnie powodów wyczerpał się limit transferu i musiałem alarmować Pana Kudłacza, żeby dokupić gigabajtów.
PA, skoro ponosisz koszty, żebyśmy mogli czerpać radość i dobre myśli z Koszyczka, to może zrobimy zrzutkę, dawniej zwaną – ściepkę?
Popieram Sz. Mysz!
Dzień dobry 🙂
Ja bym też była za.
Święta na dziś i na najbliższy tydzień:
24 października (środa)
Światowy Dzień Walki z Otyłością
Dzień Narodów Zjednoczonych
Światowy Dzień Informacji na temat Rozwoju
Światowy Dzień Origami
Dzień Bez Maila
Międzynarodowe Święto Uciekających na Rowerze
Międzynarodowe Święto Roweru
25 października (czwartek)
Dzień Kundelka
Dzień Ustawy o Ochronie Zwierząt
Dzień Młodzieży PCK
Światowy Dzień Makaronu
26 października (piątek)
Światowy Dzień Donacji i Transplantacji
27 października (sobota)
Światowy Dzień Dziedzictwa Audiowizualnego
28 października (niedziela)
Dzień Odpoczynku dla Zszarganych Nerwów
Światowy Dzień Animacji
29 października (poniedziałek)
Międzynarodowy Dzień Łuszczycy
30 października (wtorek)
Dzień Spódnicy
Święto Napojów Wyskokowych
Z dzisiejszych intryguje mnie koegzystencja Międzynarodowego Święta Uciekających na Rowerze i Międzynarodowego Święta Roweru 🙂
Jestem za.
Też jestem za ściepą. Brzmi jak za starych czasów krakowskich 🙂
Niestety, żeby nam się w głowach nie powywracało to PiS wziął sejmik i odbił powiaty ziemskie zarządzane przez PSL od lat 90. ubiegłego wieku. Będzie się działo. Ciekawe w jakim kierunku pójdzie Centrum Spotkania Kultur 😯
u mnie też sejmik padł 🙁
Nie wiem ile w Niemczech kosztuje domena i hosting.
Może by PA podpowiedział bez zbędnych skrupułów.
Nie ma powodu, żeby utrzymywał dla nas stronę.
Ustalimy stawki i będziem się zrzucać. 🙂
Jestem za ściepą!
Dziwny lud, jedni za ściepą, a inni za ściemą
Jak by się kto pytał , dlaczego 12 listopada jest dniem wolnym od pracy, to przypominam, że 12 listopada 1962 r. była premiera filmu „O dwóch takich co ukradli księżyc” 🙄
Irku, 😆 😆 😆
Irku, czy Centrum Spotkania Kultur jest pod sejmikiem? 🙁
Jutro Dzień Kundelka, możemy się z tej okazji ściepnąć na Bobikowo 😉
Ludziowie, zlitujta sie!
To wielce szlachetna gotowość, podziękowania piękne, ale ten temat był maglowany wielokrotnie już od początkowych lat blogu i zawsze z tym samym wnioskiem końcowym.
Na tym blogu nie ma żadnego płacenia ani reklam, chyba że w interesie jakiejś Zwierzyny.
W ogóle blogi czy fora dyskusyjne moim zdaniem nie pasują do struktur spółdzielczych, if you know what i mean.
Dziękuję jeszcze raz i zarazem przepraszam za zamieszanie, które wywołałem chcąc usprawiedliwić zniknięcie blogu, które mnie zdumiało, bo nie wierzę, że więcej osób odwiedza blog teraz, niż za czasów Kingi. Podejrzewam narastanie internetowego obłędu ze zbieraniem przez boty jakichkolwiek informacji o czymkolwiek. Nie tyle sztuczna inteligencja, co sztuczny debilizm.
Patrz: „Wyprawa szósta, czyli jak Trurl i Klapaucjusz demona drugiego rodzaju stworzyli, aby zbójcę Gębona pokonać”.
Dora, oczywiście i tu jest problem. Podobnie z filharmonią i szeregiem instytucji muzealno – kulturalnych w województwie 🙁
PA, to ja przepraszam, ale nie wiedziałam, że była już o tym mowa – wpadłam 😀 do Koszyczka później.
Była, ale tyle się zmienia, że i to mogło się zmienić 🙂
Irku, będzie trzeba bronić tego jak niepodległości, bo tu żadne ściepy nie pomogą.
Z cyklu 'Nigdzie czyli w Polsce’. Jest sobie wieś Daszyna, w bliżej nieokreślonej lokalizacji w województwie łódzkim. Gminą Daszyna od 10 lat rządzi wójt, p. Wojtera, osoba o ciekawej przeszłości i takichże koneksjach. Pociąg do polityki odkrył w sobie wcześnie, bo w połowie lat 90, zapisując się (wraz z bratem) do Samoobrony. Brat na krótko poszedł nawet w posły, ale to nie o nim opowieść, więc skupimy się na panu Wojterze wójcie. Już w 2013 mu wygasili mandat i zdjęli z wójtowania (bo jakiś się wyrok przyplątał), ale wystartował ponownie rok później i znów został wójtem.
Przychodzi rok 2018. Prokuratura trafia na aferę związaną z wyłudzaniem dopłat i subwencji unijnych, wszystkie jej nitki prowadzą do wójta, który w kwietniu ciupasem trafia do aresztu. Rada Gminy pisze do sądu poręczenie, że przecież p. Wojtera bardzo dobrze na rzecz gminy działa, że przecież od tego jest Unia Europejska, żeby z niej garściami brać i to nie żadne przekręty, tylko przedsiębiorczość (też na prz).
Prokuratura na to, że zarzutów jest prawie setka, i że to niemal Al Capone na skalę powiatu łęczyckiego („kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą”). Radni na to, że przecież to dobrze, że sam nie brał, tylko jeszcze innym brać pomagał. No ale nic nie wskórali, wręcz przeciwnie: prokuratura doaresztowała w tej sprawie jeszcze dziesięć osób, w tym i brata (o którym mieliśmy już nie mówić, ale trudno – znów wypłynął).
Wójt Wojtera urządził sobie gabinet w celi aresztu śledczego (przyjmował interesantów, podpisywał papiery, podejmował decyzje), no bo przecież rada gminy go nie odwołała, bo nie utraciła do niego zaufania, a wręcz nawet je pogłębiła. Co więcej, wójt Wojtera urządził sobie w gościnnych pomieszczeniach aresztu komitet wyborczy, który działał tak skutecznie, że uzyskał dla Wojtery sporą większość w tegorocznych wyborach wójta (będzie jeszcze druga tura).
Od strony formalno prawnej, póki Wojtery nikt nie skaże prawomocnym wyrokiem, to można go wybrać wójtem (co więcej, jak się okazuje, aresztowanie wcale nie uniemożliwia sprawowania urzędu). Prokuratura się jakoś nie spieszy ze śledztwem, ale jest spora szansa, że doprowadzi do procesu jeszcze w tym dziesięcioleciu. Ale jak widać wyroki (jeśli w ogóle dojdzie do skazania) Wojterze nie przeszkadzają w skutecznym kandydowaniu. W razie czego zakandyduje jeszcze raz.
I teraz pytanie retoryczne: co mieszkańcy – wyborcy z gminy Daszyna mają w głowach?
Babilasie – beczkowóz gorzały i to żłopanej od kilkudziesięciu pokoleń.
szare niebo, kolorowe trawniki i chodniki 🙂 brykam
Babilas, 24 X o godzinie nieistniejacej. Prezydent coś dziś bredził w Berlinie … (…)
O tak bylo, ale slowo bredzil jest lagodnym skwitowaniem tego co ten pan wygadywal. Mysle sobie, ze on lepiej wypada z dlugopisem w rece, podpisywanie to jego zycie.
Tutaj z berlinskiej prasy komentarz, to co pisza czytelnicy czesto bardzo niepokojace… (mam tylko po niemiecku, przepraszam, prosze googlowac tlumaczenie, nie jest idealne, ale oddaje sens 🙂 )
https://www.tagesspiegel.de/politik/100-jahre-eigenstaatlichkeit-galakonzert-fuer-polen-schlittert-knapp-am-eklat-vorbei/23222144.html?fbclid=IwAR0qP2i8yfzBxTOWZwMn3IAf8OGqBQy_as5rsU_qjCdKqiikV0kOleQ1i2Q
mam tez rysunek smutny:
https://scontent-frt3-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/44557271_1926196257497582_3395743187376013312_o.jpg?_nc_cat=105&_nc_ht=scontent-frt3-1.xx&oh=fadba326c29bac1bdf78f75ba986739e&oe=5C54C679
oraz bardzo ciekawy wywiad z Yehuda Bazer z „Berliner Zeitung” (kolejne przepraszam, tez tylko po niemiecku)
https://www.berliner-zeitung.de/politik/historiker-yehuda-bauer–es-ist-nicht-wie-1933—-aber-es-ist-gefaehrlich-31463672
fik fikaneczko brykam
😀
I teraz pytanie retoryczne: co mieszkańcy – wyborcy z gminy Daszyna mają w głowach?
Głębokie przekonanie o tym, że właśnie tak wygląda przedsiębiorczość. Mieli to wpajane od czasu zakończenia WW II: państwowe czyli niczyje, to nie kradzież, ale zaradność, kombinowanie, dbanie o rodzinę.
Ten typ kradzieży nie tylko nie był potępiany, ale wręcz pochwalany i premiowany.
Na własne uszy słyszałam ks. Tischnera jak, podczas międzynarodowej konferencji w Krakowie, w 1994 roku, nazwał to „prywatyzacją” i zachwycał się bystrością polskiego ludu. Było to tłumaczone symultanicznie na niemiecki i francuski.
Na szczęście spotkał się z odpowiednią ripostą ze strony pań.
Niestety, z żadną ripostą nie spotkał się Waldemar Pawlak zachęcający do „wyciskania brukselki”.
Tym ludziom, od blisko 75 lat, mówi się, że tak trzeba, że to jest okej.
Niemoralna jest prezerwatywa i tabletka „dzień po”.
Wracając jeszcze do wyborów, obserwowałem sytuację wokół mazowieckiego sejmiku wojewódzkiego, bo mogło się tak zdarzyć, że zmieni się układ sił na tyle, że zajdzie konieczność odspawania marszałka Struzika od stołka, a w ślad za tym nastąpi dezizbanizacja kultury mazowieckiej (przepraszam, że piszę hermetycznie, ale inaczej się nie da). Zostało po staremu (KO+PS = 18+8, PiS =24), więc pani Alicja dwojga nazwisk i jednego doktoratu rządzić będzie na al. Solidarności długie lata ku zgryzocie i utrapieniu wszystkich. No i może wróci pomysł zespołu Mazowsze wystawiającego operetki w gmachu opery kameralnej (a może w sali im. Lutosławskiego; nie pamiętam szczegółów, ale to w ogólnych zarysach jakoś tak miało być).
Przyjaciele trochę się posprzeczali, ale zakończyło się wszystko w pięknej atmosferze przy dobrej muzyce, która łagodzi obyczaje. Trudno coś zarzucić wypowiedziom Dudy. Nord Stream 2 jest naszym problemem, którego nie ma co ukrywać. Brak zwykłych żarówek denerwuje wielu ludzi. Tak, jak denerwuje to, że „nie można poklepać sekretarki jak tatko to robili całe życie”. Również nie mijał się Duda z prawdą, gdy twierdził, że nie tłumi żadnych informacji w mediach publicznych. Przecież to nie prezydent cenzurą się zajmuje tylko Jacek Kurski i jego podwładni.
Z wyjątkiem ostatniego zdania mój komentarz spokojnie można uznać za oficjalny.
Żarty żartami, ale to wydarzenie nabiera formatu, który może całej Europie otworzyć oczy na zagrożenie „wypierpolem”. TVN skupiło się na żarówkach, a tymczasem to raczej temat na skecz kabaretowy. Tymczasem wypowiedzi zrównujące działania organów unijnych w reakcji na samowolę pisowską z działaniami zaborców, okupantów hitlerowskich i nadzorców sowieckich to już wielki sygnał alarmowy dla Europy. Oczywiście, w przeciwieństwie do skutków dla Polski, dla Europy skutki gospodarcze i polityczne wypierpolu byłyby prawie niezauważalne. Odnotowano by tylko europejską porażkę polityczną. Dla Polski utrata rynków zbytu byłaby małym pikusiem w porównaniu z utratą poczucia bezpieczeństwa i widmem nieuchronnego ponownego wpadnięcia pod nadzór Rosji. Coraz bardziej podejrzewam, że w gruncie rzeczy o to chodzi, a PiS jest całkowicie sterowany przez Kreml. Nie jestem pewien, czy za wiedzą i przyzwoleniem Kaczyńskiego, ale na pewno ze świadomym udziałem Macierewicza, Rydzyka i pewnie jeszcze szerszego grona działaczy PiS.
Podkreślam, że nigdy nie byłem wyznawcą spiskowej teorii dziejów. Tutaj jednak puzzle zadziwiająco łatwo się układają. 🙁
Struzik, jeszcze jako marszałek Senatu, podarował dzieciom z Domu Dziecka, na gwiazdkę, beczkę kwaszonej kapusty.
Dobre panisko!
Nie jestem pewien, czy za wiedzą i przyzwoleniem Kaczyńskiego,
Przecież w czasie jednej z miesiączek smoleńskich zadeklarował to jasno: najwyżej będziemy sami, biedniejsi, ale będziemy wyspą wolności.
Kiszona kapusta jest bardzo zdrowa. Struzik koalicjantem, ale można przypomnieć, co zrobił z WOK. Nie będę wchodził w temat PK.
Spotkania Kultur wrócą pewnie do Bramy Grodzkiej, z której merytorycznie pochodzą. Dyrektor też z Bramą związany. Szkoda tylko takiej infrastruktury. Gościny pewnie będzie udzielał Teatr Stary.
Bardziej mnie martwi Teatr im. Witkacego. Ciekawe, kto mógłby ich przejąć. Pewnie skończy się jak we Wrocławiu 🙁
Z powodu jednego Struzika nie można oddać Mazowsza.
Takie czasy.
Wywołana do tablicy w kwestii WOK przypominam, że Struzik właśnie niedawno już zadbał o swoją pupilkę i załatwił jej chachmętem nominację na trzy lata, która działałaby również w okoliczności zmiany władzy. Opisałam to tutaj:
https://szwarcman.blog.polityka.pl/2018/07/20/tajny-przetarg-na-zarzadce/
Nie znałam jeszcze wtedy takich okoliczności prawnych, którą mi później uświadomiono: że powinno być do tego co najmniej trzech oferentów i że rzecz powinna zostać wywieszona na widocznym miejscu w zakładzie pracy. Tak się nie stało. Umowa została oczywiście podpisana. Co zaś do operety, w tej chwili jest ona już w rękach koalicjanta – dyrektorką jest Iwona Wujastyk, która właśnie została po raz kolejny radną warszawską. Raczej więc nie będzie się zamachiwać na Studio, tym bardziej, że w rzeczywistości nie jest to prawnie możliwe.
Jeśli zaś chodzi o Lublin, Stanisławie, to Brama Grodzka i Centrum Spotkania Kultur to są zupełnie różne sprawy. CSK to ten nowy gmach, który powstał na miejsce dawnej filharmonii i nigdy nieukończonego teatru. Ma radę programową:
http://www.spotkaniakultur.com/pl/radaprogramowa
i dyrektora Piotra Franaszka, który wcześniej był dyrektorem departamentu promocji w Urzędzie Marszałkowskim. Wygrał konkurs. W konkursie można było powoływać się na wizję stworzoną przez Bramę Grodzką, ale niekoniecznie. Jest to miejsce impresaryjne.
Jeśli coś napisałam nie tak, poproszę Irka o sprostowanie 🙂
Wiem, że Brama Grodzka to oddzielna instytucja. Jest jednostką miasta a nie województwa, a w mieście jest stara władza. Przed powstaniem CSK Brama Grodzka, jak mi się wydaje, sporo działań, nie tylko impresaryjnych, poświęcała zbliżeniom kultur, w szczególności polskiej, ukraińskiej i żydowskich. Przy żydowskich użyłem liczby mnogiej, bo chyba trudno mówić o jednej kulturze w tym przypadku.
A gmachu czyli infrastruktury szkoda, bo będzie teraz chyba wykorzystywana do promowania zupełnie czego innego.
Składu Rady Programowej nie znałem i jestem odrobinę zaskoczony.
Dora, napisałaś ok. Dotychczas te instytucje: miejskie / CK i Teatr NN/ i wojewódzkie /CSK / dobrze ze sobą współpracowały. Obie były krytykowane przez PiS. Miejskie odetchnęły z ulgą – wygrał Żuk. Jakie teraz będą losy CSK i jego programu ? Samorząd wojewódzki w 100 % pisowski. Mówi się o marszałku Czarnku – obecny wojewoda, narodowiec 👿
Moja mama / 89+ /, by uczestniczyć w wyborach zamówiła taksówkę , oddała głos, zapłaciła za taksówkę ze swojej emerytury. Z dedykacją dla kategorii 18 + 🙄
Wiem też, że w montowanie tej rady programowej zaangażował się zakulisowo Palikot.
To już pewno tym bardziej po ptokach 🙁
ścichapęk: „Entuzjastka brexitu TUTAJ?? Aż trudno uwierzyć.”
Ach, sprawa była wielopłaszczyznowa i wielowątkowa, ścichapęku.
—Tutaj babilas używa sobie na Helenie—
Dziękuję, babilasie, za obszerniejsze wyjaśnienie, a po trosze i przypomnienie – jużem załapał 😉
Przy „baronowej Münchhausen” trudno się zresztą nie uśmiechnąć.
Babilasie, z pewnością niejedno można jej zarzucić, ale zdecydowanie przerysowujesz, i to w mało elegancki sposób, a przy tym niesprawiedliwy. Także w kwestii brexitu – nie przypominam sobie jej stwierdzenia, że jest za nim. Owszem, była zwolenniczką tego palanta Borisa Johnsona, ale chyba jej z czasem przeszło. Nie wiem zresztą, ostatni raz ją widziałam, kiedy była w marcu w Polsce. Nie kontaktuję się z nią, bo też mam za parę rzeczy do niej pretensję, ale to moja sprawa.
Ja wiem, że wyście mieli alergię na siebie nawzajem, tak czasem bywa, rozumiem. Ale już jej tu nie ma (od ponad dwóch lat konkretnie), więc nie ma po co wylewać jadu.
Ja Helenę naprawdę lubię, mimo, że też miałyśmy swoje gorsze chwile, żałuję, że nie snuje tu już swoich opowieści, ale zawsze mogę ją spotkać na FB. Ma tam liczne grono oddanych czytelników i wielu interesujących znajomych.
Każdy ma swoje słabości, Babilasie.
Ja też lubię Helenę, chętnie zaglądam do archiwum Bobikowa i Polityki żeby poczytać jej stare wpisy.
Komentarz wszystkolepiejwiedzącego Babilasa obrzydliwy. Jak Panu nie wstyd!
Lubcie, lubcie, a jak ta Dama tu wróci, to się nie pozbieracie, bo w intrygach to ekstraklasa. I tu (ta i tylko ta) pretensja do Michała: a po co było ruszać ten kołek z osiki?
Babilasie, mieliscie swoje konflikty, ale pisanie o niej pod jej nieobecnosc jest niehonorowe.
Po drugie, atmosfera konfliktu ciezko sie wtedy odbila na tym blogu i moze lepiej nie psuc terazniejszosci.
Po trzecie, to naprawde bylo dawno, time to let go.
Please.
Także w kwestii brexitu – nie przypominam sobie jej stwierdzenia, że jest za nim
Pisała jednoznacznie, wielokrotnie, że jest ZA. Podobnie jak za Trumpem.
Dzień dobry.
Dla ostudzenia emocji podaję cold brew coffee, czyli kawę „parzoną” na zimno.
Die Gedanken sind frei, jak mawiają Niemcy.
Ale – proszę nie przesadzać! 🙂
Dzień dobry 🙂
dorzucam gorącą kawę
piatek, bez deszczu, choc szaro………
brykam lieniwie w koniec tygodnia, szeleszcze to i tamto, a nowych ksiazek kupka rosnie. wszyscy (no moze wielu) mysli, ze emeryci czasu maja duzo i dlatego moga wiecej czytac. co do czasu zgadza sie, co do wiecej to juz trudniej, ja przynajmniej czytam wolniej (czas, masa, odleglosc….relatywnosc) 🙂
brykaneczko, fik fikaneczko
😀
Dzień dobry.
Jako, że nie śledzę dyskusji na blogu na bieżąco, sorry, odkrywam dopiero teraz, co napisał babilas. Mimo dawnej obustronnej wymiany obelg, którą pamiętam, trzeba jednak bardzo oddalić się od dobrych obyczajów, żeby do tego stopnia użyć sobie na osobie na blogu od dawna nieobecnej. Komentarz babilasa wywalam, tak, niech będę oskarżany o cenzurę. Powiewa mi to jak wstęga papieru toaletowego na wietrze.
Coż, PA, Twój blog, Twoje prawo. Wszystko, co napisałem o wypowiedziach i poglądach Damy wyekstrahowałem z archiwum bobikowa (łącznie z zachwytem nad Brexitem i tego zachwytu motywami). Dlaczego akurat ja mam się tego wstydzić, tego nie pojmuję.
Osób o poglądach zbliżonych „baronessy Münchhausen” są niestety miliony; w zupełności wystarczy, coby się wzajemnie utwierdzać, a nawet sobie uroczo podkadzać; „liczne grono oddanych czytelników” […] jest więc jednak w tej dyskusji argumentem nie tylko chybionym, ale wręcz zabawnym.
Dzięki takim wspaniałym damom (i huzarom) mamy zatem i brexit*, i epokę Trumpa – żyć nie umierać. Dziękujemy! 😛
Nie pojmuję też, jak można się entuzjazmować Borisem J. i nie być jednocześnie za brexitem. Czyżby podobał się wyłącznie z racji urody silnej jak cios? 😉
A kto kogo tutaj finalnie obraził, pamiętam akurat nieźle. Gorzej, że potem nie zauważyłem choćby najskromniejszych przeprosin – równie publicznych jak sama obraza. Zamiast przeprosić babilasa, dama wolała zniknąć stąd na amen. Jej prawo i jej wybór, ale pewien niesmak (przynajmniej u mnie) pozostał. Uważam więc, że to ona ma się czego wstydzić – zarówno poglądów, jak i nieznajomości podstaw netykiety.
Nie ma powodu robić z niej WIELKIEJ NIEOBECNEJ. Bez przesady. Nie pisze tu, bo nie chce. Może i lepiej.
* Zapis 'brexit’ od małej litery wynika u mnie nie z głębokiej dlań pogardy (choć ją odczuwam), lecz z racji swoistości rodzimej ortografii. Po angielsku wydarzeniom z historii przysługuje wprawdzie zawsze duża litera (stąd i Brexit), ale po polsku wręcz przeciwnie. Czy zatem będzie to wojna stuletnia, powstanie styczniowe, kongres wiedeński, brexit czy wypierpol – wszystko powinno się zapisywać małymi.
Mała poprawka do początku: do…
Kwestii brexitu w wydaniu Heleny nie pamiętam, ale Trumpa i owszem. Mam niestety więcej polsko-amerykańskich znajomych, którzy również na niego głosowali. Z jednym kolegą przestałam w ogóle rozmawiać o polityce (na szczęście mamy inne tematy), koleżance kiedyś nagadałam, jak w ogóle kobieta mogła głosować na coś takiego po tym tekście z, excusez-moi, cipkami. Odparła, że każdy facet lubi się tak przechwalać (ma męża i trzech synów, ciekawe, czy i oni się przechwalali…), ale że Trump wreszcie coś zrobi, bo ma cojones w przeciwieństwie do Obamy. No i taka rozmowa.
Fejsa Heleny nie śledzę, bom w ogóle nie sfejsiona, ale wiem tyle, że serdecznie zaprzyjaźniła się z Obywatelami Solidarnymi w Akcji (gdzie działa m.in. nasz inny stary znajomy moskwasadowa), co akurat poczytuję jej na plus. Co zaś do obrażania, ścichapęku, to przeprosiny musiałyby być dwustronne – to akurat dobrze pamiętam.
I może rzeczywiście wystarczy tematu, nie kłóćmy się chociaż my.
Mam ale, ale Roma locuta, causa finita.
A tymczasem świetny Sadurski!
http://wyborcza.pl/7,75968,24093101,oskarzam-jaroslawa-aleksandra-kaczynskiego-urodzonego-18-czerwca.html
Bardzo zalowalam gdy ogloszono Brexit, ale przeglosowali go Anglicy dla siebie a nie dla mnie, ani tez dla innych obywateli Unii, wiec pogarda ze strony tych innych zapewne malo ich dotknie.
Co do Trumpa, Andsol niedawno wrzucil u siebie tekscik pt Najnowszy tweet Trumpa:
General Failure Reading Drive C. Hell. Who let Gen. Failure read my disk?
Niestety tak dobrych dowcipow jak ten od Andsola jest malo, bo Trump bije na glowe kazda satyre. Mam w Stanach rodzine, czesto zastanawiamy sie jak moglo w ogole dojsc do takiego wyboru, tlumacza mi ze jest wiecej niz jedna Ameryka, roznice miedzy stanami i spoleczenstwami co do przewazajacych pogladow, poziomu nauki, otwarcia na swiat sa ogromne.
Nie wiem jak to jest ze we wszystkich krajach z ktorymi jestem zwiazana sa w tej chwili tak koszmarne rzady.
Aby podtrzymać i umocnić swoją reputację allwissende Muschel tekst sprzed dwóch tygodni, który napisałem pierwotnie na inne forum (i który zdążył się już nieco zdezaktualizować, bo wiatry i deszcze zdmuchnęły większość liści z drzew, a i grzyby leśne pokazały się w końcu).
Poprawiłem też, za poradą i z inspiracji przyjaciela, relację między kropkami a nawiasami. Okazuje się, że polska interpunkcja – nakazuje kropić po nawiasie, a nie przed, nawet jeśli w nawiasie zawarte jest pełne zdanie. Dzieje się tak w kontraście do zasad pisowni angielskiej (z którym to językiem w wersji pisanej i czytanej mam więcej do czynienia niż z polskim). Również angielskie przecinki stawia się w innych miejscach niż polskie – ale to już zupełnie inna historia.
Voila:
W odróżnieniu od zeszłego października, kiedy to pora deszczowa przeszła płynnie i niepostrzeżenie w chłodną porę deszczową, tego roku przyroda pokazuje nam przyjemny spektakl kolorystyczny. Żółcie, pomarańcze, czerwienie – za to skąpo grzybów leśnych, z czego najbardziej cieszą się pieczarkarze.
A w ogóle dlaczego liście drzew przebarwiają się na jesień? Dotychczas nauka uważała, że mechanizm jest prosty: w liściach od początku są wszystkie barwniki: żółte karoteny i ksantofile, czerwone antocjany i zielony chlorofil, którego jest najwięcej i który maskuje je wszystkie. Na jesień drzewa rozkładają chlorofil i wycofują jego składniki do ponownego użycia w kolejnym roku; barwniki pomocnicze pozostają w liściach i są odpowiedzialne za ich ujawniające się jesienią kolory.
Tak uczono pokolenia studentów, ale w międzyczasie udowodniono, że drzewa syntetyzują antocjany w liściach dopiero na jesień właśnie, czyli musi być tego jakiś oddzielny sens i powód. W poszukiwaniu tego sensu i powodu wymyślono dość ekwilibrystyczną teorię, że skoro większość szkodników (na przykład mszyce) zimuje w postaci jaj (zniesionych na pędach, w zakamarkach kory), to te jaskrawe kolory mają być odstraszającym sygnałem dla owadów (“tu się proszę nie rozmnażać!”). Problem trochę w tym, że owadzie oko ma dość specyficzną budowę i nie widzi koloru czerwonego (dlatego, na przykład, większość wiosennych kwiatów – którym bardzo zależy na byciu zauważonym przez nieliczne w tym czasie zapylacze – ma kolor żółty). I tak cały misterny plan upadł.
Ale skoro zaczęto się zastanawiać nad mechanizmem jesiennego przebarwiania się liści drzew i do tych namysłów zaprzężono biochemię, to natrafiono na kilka ciekawych spostrzeżeń. Chlorofil służy roślinom do konwersji energii świetlnej na wysokoenergetyczne cząsteczki ATP (które sobie potem zużywają na różne czynności fizjologiczne). Jesienią, gdy nadal jeszcze świeci słońce, ale temperatura coraz niższa, produkcja ATP idzie pełną parą, lecz mechanizmy jego odbioru i transportu są coraz bardziej spowalniane. Aby nie uszkodzić sobie organizmu nadmiarem ATP i wolnymi rodnikami (coś jak przegrzanie reaktora atomowego w mikroskali), roślina zaczyna równolegle rozkładać chlorofil (bo ten zaczyna funkcjonować jak foto-uczulacz) oraz wytwarzać czerwone barwniki, które działają jak coś w rodzaju filtra ochronnego na chlorofil, ograniczając ilość światła i wydajność procesu fotosyntezy.
Oczywiście na przebarwianie się liści ma wpływ wiele czynników środowiskowych (temperatury i ich dobowe różnice, zasobność gleby, jej odczyn, nasłonecznienie), ale i genetycznych (niektóre gatunki drzew nie przebarwiają liści na jesień – opadają zielone). Okazało się też, że te same drzewa w Nowej Anglii i Kanadzie przebarwiają się bardziej na czerwono, a w Europie bardziej na żółto. Wciąż zastanawiano się nad tymi czerwonymi barwnikami, bo to w sumie dość kosztowne w produkcji związki, więc po co drzewom je wytwarzać, żeby za dwa-trzy tygodnie zrzucić razem z liśćmi. Okazało się, że antocjany są również inhibitorami wzrostu, więc drzewa ‘podtruwają’ swoją najbliższą okolicę, żeby ograniczyć kiełkowanie potencjalnej konkurencji. (Zaznaczyć jednak trzeba, że one się szybko rozkładają, więc taki kompost liściowy to najlepsza rzecz, jaka może się zdarzyć w ogrodzie).
A może w ogóle zadajmy sobie pytanie: po co drzewom opadające liście, są przecież i takie, którym nie opadają. (A właśnie, że opadają: taka na przykład sosna wymienia sobie wszystkie igły, tylko że co trzy – cztery lata, i nie wszystkie na raz). Główny powód jest taki, że się nie opłaca utrzymywać ulistnienia na zimę: zimno, ciemno, zysku z fotosyntezy niewiele, natomiast koszt podtrzymywania całej instalacji spory. Równolegle do fotosyntezy w liściach odbywa się proces transpiracji, który nie ustaje zimą i wymaga ciągłego dopływu wody – a jak tu ją dostarczać, skoro minusy na zewnątrz i ‘rury zamarzły’. Więc lepiej pozbyć się liści nie mieć tego kłopotu. Poza tym jeszcze takie ulistnione drzewo może zostać uszkodzone (połamane) przez śnieg czy wiatr – praktyczniej przybrać pozycję aerodynamiczną. Te drzewa i krzewy, które zostawiają sobie ulistnienie na zimę (na przykład różaneczniki), zwijają liście w takie zwieszone pół-rurki – chodzi właśnie o ograniczenie transpiracji i utraty wody poprzez minimalizację ekspozycji na zimowe słońce, z którego my się cieszymy, ale rośliny zupełnie nie.
Najlepiej oczywiście wyjechać na zimę do ciepłych krajów, co praktykują bociany i niemieccy emeryci. Pomyślmy jednak czasem z empatią, o tych, co zakorzenieni muszą przezimować.
Ścichapęku, dlaczego uważasz, że komukolwiek podkadzam pisząc o licznym gronie oddanych czytelników?
Stwierdzam po prostu fakt, co łatwo naocznie sprawdzić na FB.
I na ogół staram się szanować poglądy innych osób, nawet jeżeli bardzo się z nimi nie zgadzam.
Jeżeli chcę wolności dla siebie w wyrażaniu opinii, to przyznaję taką samą innym, pod warunkiem, że nie są obraźliwe i nie dyskryminują kogokolwiek z powodu pochodzenia, rasy lub przekonań.
Tak Doro, znakomity tekst Sadurskiego, muszę go sobie skopiować i zachować. Może się jeszcze przydać.
Zamurowało mnie po przeczytaniu tekstu o rosyjskiej Żydówce. Mamy parę „rosyjskich Żydówek” dobrze znanych z kompetencji i bardzo wyrazistych osobowości. Np. Panią Rottenberg, którą nie tylko ja bardzo cenię. Dla mnie są one Polkami tak jak i ja jestem Polakiem. Nie obchodzi mnie, że matka była Rosjanką. Jeżeli miałoby obchodzić, powiedziałbym, że jest mnóstwo Rosjan, których też bardzo cenię. W oby przypadkach ojcowie byli Żydami polskimi nie rosyjskimi, co też nie ma nic do rzeczy. Helena jest dla mnie Polką w moim rozumienia poczucia narodowego, chociaż wiem, że w głębi duszy każda osoba o skomplikowanych korzeniach drąży sprawę swojej tożsamości. Wiem to choćby z wspaniałej książki Pani Rottenberg. Nie mogę patrzeć spokojnie, gdy ktokolwiek tak lekceważąco i nieprzyjaźnie wyraża się o innej osobie. Szczególnie, gdy ta inna osoba tyle w życiu przeszła.
Było mi bardzo przykro czytać ten tekst.
Drodzy,
że na chwilę wrócę do tematu Trumpa: żeby być ścisłym, Helena na niego nie głosowała. Co więcej, nie głosowała na nikogo, bo uznała, że nie ma na kogo. Tak więc słowo „również” z mojej wypowiedzi z 14:25 należy uznać za niewłaściwe. Reszta ok.
Poza tym dziękuję Stanisławowi.
Duchy przeszłości.
To jest nie do przegadania na blogu. Tylko oko w oko, a takiej możliwości nie ma.
Siódemko, kadzenie pojawiło się tylko ogólnie (wzajemne kadzenie sobie na FB to rzecz znana), nie było wszakże nijak spersonalizowane. Kompletnie mi się zresztą z tym słowem nie kojarzysz; nie przypuszczałem więc, że odbierzesz je tak osobiście 🙁
Ileż razy słyszałem u nas tłumaczenie: nie idę na wybory, bo nie ma na kogo głosować. No i mamy, co mamy. Bo ONI zawsze mają na kogo – i doczłapią się do urny choćby na czworakach (albo na klęczkach).
Nie wiem, ilu głosów zabrakło H.C., żeby Trump NIE został prezydentem, ale zdaje się (w tamtej skali) niezbyt wielu…
Wiem, że wywodzący się z Polski miłośnicy Trumpa, Johnsona czy May bywają zarazem silnie antypisowscy – ale jakież to pocieszenie, skoro głosują tam, a nie tu…
A skutki władzy Trumpa czy brexitowców (w bliższej lub dalszej perspektywie) mogą odczuć na własnej skórze nie tylko Amerykanie i Anglicy – to więcej niż pewne, lisku.
Moja przyjaciółka w ostatnich wyborach prezydenckich oddała głos na niejakiego Andrzeja Sebastiana Dudę. Do dziś jej tego nie wybaczyłem – trudno już w ogóle mówić o przyjaźni. To nas trwale podzieliło i nawet najwspanialsza sztuka operowa (której jest wytrwałą wielbicielką) tego nie sklei. Jakoś nie potrafię takich spraw rozdzielać – i chowam w sobie pretensję, to prawda, do tych wszystkich, którzy świadomie i cynicznie niszczą ten kraj i ten świat (Kaczyński, Putin, Johnson, Trump itp.). A także do tych, którzy im w tym dziele skutecznie pomagają. Mniejsza o pobudki.
Może więc muzyka łagodzi obyczaje, lecz u mnie z pewnością nie fundamentalne spory. Trudno, tu już się chyba nie zmienię – al fine.
Dzień dobry.
„Edmond de Belamy” – portret. Ktoś w Nowym Jorku kupił ten wytwór sztucznej inteligencji za 432.500 USD.
Boję się.Życie przestaje być formą istnienia białka…
W uzupełnieniu wypowiedzi ścichapęka: „The only thing necessary for the triumph of evil is for good men to do nothing.” (John Stuart Mill)
Dlatego nie będę się powstrzymywać od krytykowania, punktowania i wyszydzania głupot, niegodziwości i wszelkich innych abominacji, bez względu na motywacje jakie przyświecają ich głosicielom (durnota, samotność, alkohol, chęć znalezienia poklasku wśród sobie podobnych czy cokolwiek innego).
Mogę wybaczyć, nigdy zresztą z tamtej strony nie spodziewałem się jakiejkolwiek refleksji, ale nie oczekujcie ode mnie, że ulegnę powszechnej tutaj amnezji. Dobra pamięć, jak już kiedyś zauważyłem, jest bardzo nietaktowna.
Sadurski faktycznie doskonały!!! Dziękuję Pani Kierowniczce.
Mar-Jo, to nadal forma istnienia bialka. To my tworzymy programy komputerowe ktore potrafia namalowac portret 🙂 N.b. podstawowy algorytm stworzyl 17-latek (nauczyl komputer „uczyc sie” obrazow poprzez analizowanie podawanych mu w ogromnej ilosci obrazow z internetu i na tej podstawie produkowac cos podobnego), algorytm zostal zapozyczony przez trzech francuskich studentow, a wynik estetycznie jest taki sobie, za to finansowo calkiem niezly.
Usiluje przypomniec sobie tytul kryminalu futurystycznego w ktorym superprogram komputerowy maluje autoportret.
Stanislawie, pieknie napisane.
Dzień dobry.
Bardzo już chcę z tym skończyć, więc spróbuję tylko jeszcze uświadomić babilasowi, że tak właśnie się to zaczyna. Jeden nazywa drugiego idiotą, drugi pierwszego baronową Munchhausen. Jeden nazywa drugiego zdradziecką mordą, drugi pierwszego obrzydliwym pisiorem. I potem co – lać się po mordach?
To nie jest symetryzm poglądów, to jest symetryzm sytuacji. Punktować drugiej stronie można, i owszem, różne rzeczy, jeśli faktycznie jest za co – ale sprawiedliwie, elegancko i w duchu przepisów prawa (wciąż się tego uczy) – tak właśnie jak wczoraj prof. Sadurski kilku osobom.
Inaczej sami się zniżamy do poziomu gleby.
W takim przypadku jak powyżej omawiany najlepiej po prostu zamilknąć. Przynajmniej wiadomo, że z tego milczenia nic złego nie wyniknie dla nikogo.
W dziedzinie polityki – przeciwnie. Tu milczeć wręcz nie należy, przynajmniej moim zdaniem.
Zgadzam się w pełni z PK. Rodzice mnie uczyli, że ludziom, którzy wiele przeszli należy wiele wybaczać, ponieważ ciężkie przejścia wywołują kompleksy, uczulenia i nadpobudliwe reakcje w momentach nieprzewidzianych. A na ogół nie wiemy, ile kto przeszedł, więc należy być pobłażliwym dla wszystkich. Wyszydzanie czegokolwiek niezależnie od pobudek wyszydzanego jest dopuszczalne tylko w polityce.
Szanuję i lubię Babilasa. Pisze dużo rzeczy mądrych i ciekawych. Ale czasem mogąc coś słusznie skomentować lepiej się powstrzymać.
@scichapek:
Trumpowi wygrana dala kilkadziesiat tysiecy glosow w trzech stanach Midwestu, ktore poprzednio glosowaly na Obame. W skali kraju to malo znaczaca liczba, choc i tak duzo wieksza niz ta, ktora dala wygrana GW Bushowi w 2000 (ok. 500 glosow w jednym stanie, Florydzie).
Mnostwo wylano atramentu (w przenosni), jak to sie stalo. Moim skromnym zdaniem: Trump wydobyl z tutejszego spoleczenstwa demony, ktore wydawaly sie byc juz martwe, ale martwe zupelnie nie byly, tylko zostaly zepchniete pod ziemie. Na czele z rasizmem. Przypomnialo mi sie takie powiedzenie Kurta Schumachera (niemieckiego socjaldemokraty) o faszyzmie, w tlumaczeniu:
„A continuous appeal to the inner swine in human beings.”
Trump wydobyl wlasnie te „wewnetrzna swinie” z duzej czesci amerykanskiego spoleczenstwa.
To po pierwsze, bo po drugie przyczynili sie tez ci, ktorzy nie glosowali, albo glosowali na jakichs egzotycznych kandydatow, bo „nie mieli na kogo glosowac”. Sam znam takich bardzo niedaleko siebie. Z entuzjastami i wyborcami Trumpa osobistych kontaktow nigdy nie mialem i nie mam.
jrk
@jrk
Czy mozliwe ze dzialania takie jak Analytica mialy rzeczywisty wplyw na wyniki?
Jrk, dzięki wielkie.
Czytałem też o coraz mocniejszych ostatnio dowodach, że Rosjanie w mediach elektronicznych rzeczywiście wpływali na emocje wyborców w kierunku wyboru Trumpa; to była cała, zmasowana akcja – jak widać skuteczna. W głowie mi się to nie mieści swoją drogą, jak Amerykanie mogli do tego dopuścić.
No tak, lisek słusznie ukonkretnił(a), że chodzi właśnie o Cambridge Analytica i jej podejrzane związki.
Na pewno Cambridge Analytica, rosyjskie trolle i Wiki Leaks sie przyczynily do wygranej Trumpa, zwazywszy niewielki margines zwycieskich glosow w niewielkiej liczbie stanow. Ale trzeba mu przyznac niebywaly instynkt demagoga, ktory nie byl oczywisty jeszcze 3-4 lata temu. Instynkt ten, polegajacy tez na odpowiednim uzyciu mass-mediow, glownie twittera, pozwolil wydobyc na powierzchnie te „wewnetrzna swinie” Schumachera.
Mamy wlasnie dwa tego przyklady. O facecie, ktory powysylal domowej roboty poczte do politykow i zwolennikow Demokratow kilka dni temu, juz troche wiadomo. Kompletny nieudacznik zyciowy, zarabiajacy na zycie uprawiajac meski striptiz, zyl to swoje marne zycie mniej wiecej w spokoju (choc jakis kryminalny background mial, bo w ten sposob go znalezli). Dwa lata temu odzyl i znalazl swojego proroka.
O tym drugim, ktory w dzisiejszy szabas zastrzelil w synagodze w Pittsburgu kilka osob, jeszcze nic nie wiadomo, ale sie nie zdziwie, jesli to podobny przypadek.
A, juz cos wiemy o zbrodniarzu z Pittsburga. Znany „white suppremacist”, ktory wprawdzie Trumpa nie popieral, ale tylko dlatego, ze zbyt malo radykalny w rasizmie. Coz, kto sieje wiatr, zbiera… Choc w wypadku Trumpa to wcale nie jest sianie wiatru, to dmuchanie w tego wiatru zagle.
Jrk, czy moglbys napisac jaki jest stosunek do niego wsrod republikanskiej elity? Trump chyba nie bardzo pasuje do idealu konserwatywnych wartosci?
Ja też lubię Babilasa, dlatego Jego popędliwe komentarze wymierzone w inne osoby budzą żal i sprzeciw, co lubienia nie zmniejsza.
Możemy się kłócić i spierać, ale chyba znamy się już parę ładnych lat, więc możemy sobie wzajemnie pewne potknięcia wybaczyć.
Wszak i w najlepszych rodzinach dochodzi do gniewnych słów i cichych dni.
Taką osobą, z którą nijak przez całe w miarę dorosłe życie nie mogłam znaleźć nici porozumienia była moja Mama, ale przecież nie przestałam Jej kochać i poczuwać się do więzi z Nią i do dzisiaj próbuję Ją zrozumieć i tłumaczyć.
Z czasem wiele spraw rozumiem lepiej.
Myślę, że byłaby fantastyczną osobą, gdyby urodziła się winnych czasach i w innym środowisku, podobnie jak większość ludzi.
Była BARDZO dzielną i dobrą kobietą, a wszystko inne jest bagażem naniesionym przez czas i okoliczności.
Szanuję i lubię Stanisława. Pisze dużo rzeczy mądrych i ciekawych. Ale czasem mogąc coś słusznie skomentować lepiej się powstrzymać.
Pierwszy raz tę trasę do Floripy przemierzałem z prędkością 90 km/godz. (a nie dozwolonych 110 na prawie całych 200 km trasy), bo lało, a ja chcę żyć i wolałbym nie zostać żonobójcą. Z jazdy nie zrezygnowałem, bo czas, koszt i drobne zmęczenie to nieduże podziękowanie dla kraju, który tak dobrze mnie traktował i traktuje. Oczywiście jeden głos (a może i parę innych, konsekwencja paru rozmów) niknie w tej potwornej kakofonii 150 milionów innych głosów, ale prawie pewność przegranej nie jest powodem, by oddawać pole walkowerem.
Przy okazji, czemu tak powszechną (bodaj niezależną od klimatu, religii i ekonomii) jest wiara, że ktoś, obiecujący to, może zwalczyć korupcję? A towarzyszy jej zupełny brak zastanowienia się czym jest korupcja i dlaczego kwitnie w tylu społeczeństwach.
Nie będę rozwodził się nad problemem, bo wydaje się, że go nie ma. Przecież korupcja jest powszechną reakcją na prawa (zasady, reguły) uważane powszechnie za niewłaściwe. Sadzanie do więzienia przekupujących czy przekupowanych jest tyle warte co zwalczanie malarii packą na komary. No ale policyjne akcje tak ładnie wyglądają w tv…
Przy okazji, takie quid pro quo jest nader częste i piękny przykład zaserwował kiedyś mój znajomy z Brasílii (a zastrzegał się, że zrozumiał to słuchając innego myślącego człowieka). Mówił on mniej-więcej tak:
Bardzo częste są dyskusje nad rozwiązaniem problemu faweli. I nie zauważa się wtedy, że fawela jest nieporadnym rozwiązaniem problemu, który nazywa się: „zamieszkanie w pobliżu pracy”. I tak wielu ludzi studiuje rozwiązania myśląc, że zajmują się problemem.
@lisek:
Trudne pytanie. Czesc republikanskich intelektualistow, w tym tzw. neo-koni, czyli neo-conservatives, obrocila sie przeciw Trumpowi. Przykladem David Frumm, Max Boot czy Bill Kristol. Ale niekoniecznie sa to „republikanskie elity”. Jesli chodzi o sponsorow partii, to Trump im sie podoba i wydaje sie byc „pozytecznym idiota” tak jak Hitler byl nim dla niemieckiech konserwatystow przed 1933. Caly zas partyjny aparat zostal przejety przez Trumpa i Republikanie jako partia stali sie partia wodzowska, rodzajem kultu, tak jak PiS byl nim od poczatku, a na pewno od Smolenska.
Tutaj trochę przedwcześnie, ale lepiej niż za późno, impreza haloweenowa sprzed lat pięciu.
@jrk
Bardzo dziekuje.
Ogladalam glosowanie i niektore wypowiedzi dotyczace nominacji Kavanaugh’a, chyba teraz lepiej rozumiem co widzialam.