Bez morałów
Krzyż zniknął z placu i nagle wszyscy zaczęli o tym mówić. Autor historyjek dla grzecznych dzieci przejrzał poranną prasę i zdał sobie sprawę, że w wypowiedziach obrońców krzyża kryje się niebywały potencjał myślowy i moralny, który powinien przybliżyć swoim małym czytelnikom. Szybko usiadł przy biurku i gęsim piórem nakreślił na wołowej skórze kilka szkiców nader pouczających historyjek.
Jak Mały Dariuszek wyobraził sobie demokrację
Wprawdzie od dłuższego czasu wszystkie badania opinii pokazywały, że większość społeczeństwa chciała przeniesienia krzyża, ale Mały Dariuszek dobrze wiedział, że rozmowa ze społeczeństwem oznacza rozmowę z nim samym i z jego kumplami. I żeby koniecznie w końcu wyszło na ich, bo inaczej z tej całej demokracji w ogóle nie ma pożytku.
Szokuje nas, że nikt nie rozmawiał ze społeczeństwem; to co się dzieje jest nie tak, jak powinno być. W kraju demokratycznym władza powinna rozmawiać i powinien zostać podpisany dokument, że będzie tutaj pomnik – powiedział dorosłym Mały Dariuszek.
Jak Mądra Małgosia niedobrym faktom kota pogoniła
– To, co się teraz stało, uważam za bardzo haniebne, bo w taki sposób się nie zabiera krzyża i nie prowadzi się w ten sposób dialogu i dyskusji. Od dłuższego czasu mamy do czynienia z taką sytuacją, gdzie jesteśmy stawiani przed faktami dokonanymi – zezłościła się Mądra Małgosia.
Małgosia bez pudła odróżniała fakty niedokonane, jak postawienie krzyża pod Pałacem, od faktów dokonanych, jak tegoż krzyża przeniesienie. I nikt nie mógł jej wmówić, że białe jest białe, a czarne jest czarne. Bo to rezolutna dziewczynka była.
Jak Prawdomówny Tomcio fałszywego świadectwa nie dał
Kaplica w Pałacu Prezydenckim jest godnym miejscem dla krzyża – powiedział kanclerz Warszawskiej Kurii Metropolitalnej ks. Grzegorz Kalwarczyk, kiedy narodowa kość niezgody opuściła dotychczas zajmowane miejsce.
– To bardzo odważna i dobra decyzja. To jest uszanowanie krzyża, który jest symbolem religijnym – dodał ksiądz Adam Boniecki, redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”
Do obrony kości rzucił się natychmiast Prawdomówny Tomcio.
– To dramatyczne rozwiązanie. – krzyknął – Pan prezydent pokazał, że nie liczy się nie tylko z niemałą częścią opinii publicznej, ale również z opinią Kościoła.
Dobry i sprawiedliwy Pan B. z uznaniem poklepał po plecach Prawdomównego Tomcia.
Autor spojrzał z zadowoleniem na swoje dzieło, ale po chwili grymas wątpliwości zasępił jego twarz.
– Kurde balans! – westchnął smętnie. – Historyjki same w sobie pierwsza klasa, ale ni cholery do żadnej z nich nie mogę dopasować jedynego słusznego morału.
No to – bez najmniejszego związku z tematem wpisu – sto lat dla Vesper, a dla mnie urodzinowa kawa. 🙂 O herbatę poproszę w drugiej kolejności.
http://lh4.ggpht.com/_rxdnqitjQpQ/THkHkmX0wBI/AAAAAAAABso/yi0niq2K3N4/s512/DSC_1479.jpg
zyczenia pod starym wpisem, tutaj ognie i halasy do herbaty
😀
i oczywiscie kwiaty
http://lh4.ggpht.com/_rxdnqitjQpQ/TIFT6bb1lYI/AAAAAAAAB-U/Ben5uzhFRyQ/s640/rose.jpg
o przepraszam, herbata była zamawiana pierwsza. nawet ją sobie przyniosłem
Herbata dla Rysia, kawa dla Bobika, bardzo proszę
Dziękuję za życzenia i kwiaty. Piękna róża, Rysiu 🙂
Szanowny Bobiku nasza przyjaciółka Sara (żony i moja oraz wszystkich członków naszej rodziny) zastanawia się dlaczego tyle się mówi o „Poległej Menczeńską śmiercią według JK pary prezydenckiej”
A nie mówi się co się stało z pupilami pary prezydenckiej oczywiście nie mam na myśli tych dwunożnych wazeliniarzy ale wiernych aż do śmierci czworonogach.
Czy Martusia przejeła ich w spadku wraz z 3 ma milionami czy pozostawiła je na łasce Alika i jego pana psychopaty.
Ani Sarę ani jej członków rodziny nie obchodzą te dwie heblowane deski natomiast jesteśmy zainteresowani co stało się z pupilami czworonożnymi państwa prezydentostwa
Coś sobie przez mgłę przypominam, że była mowa o poszukiwaniu dla nich odpowiednich rodzin. Ale jak to się skończyło, faktycznie chyba nikt nie pisał. 🙄
Szanowny Bobiku jeśli to jest prawdą co piszesz to czworonogi pary prezydenckiej według Jarosława Kaczyńskiego i jego psychicznej mentalności nie nadawały się jako sympatycy jego partii.
Ponieważ nie umiały się znależć na Krakowskim Przedmieściu wśród obrońców PiSokrzyża więc trzeba im było znależć rodzinę adopcyjną we własnej nie miały lotów ze względu na brak zaangazowania partyjnego oraz były by sprawcami uszczuplenia tych 3 milioników swym apetytem
Vesper, ja poprpsze cos mocniejszego, jesli laska.
Jestem zajety mysleniem w kwestii tego moralu.
Bo moral musi jednak byc. Nie ma opowiastek o demokracji bez moralu.
Happy Birthday, Vesper. 😈
Istotnie, trudno przypuszczać, żeby istoty tak rozsądne jak psy i koty zapisały się do PiS-u. Nawet Alik, o ile wiem, nie został członkiem partii, chociaż proponowano mu to niejednokrotnie. Ze względów rodzinnych przez chwilę nawet wPiSowstąpienie rozważał, ale po konsultacjach z Mordechajem miauknął, że dopóki Prezes nie zapewni mu regularnych dostaw organicznego łososia, może sobie podnosić średnią IQ w swojej paczce innymi metodami. 🙄
Mordechaju, Autor Historyjek okazał się za mało lotny, żeby ucapić uciekające morały za ogony. Do tego najwyraźniej trzeba Kota. 😈
Mordko, każdemu procenty według potrzeb 😉 A teraz muszę się oddalić do obowiązków.
Czyżby syndrom odrzuconej miłości? 😯
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,8383563,Steinbach_krytykuje_Bartoszewskiego___Ma_zly_charakter_.html
Profesor Bartoszewski ma uzasadnione racje że nie chce się kontaktować z Eryką Steinbach .
Ta pani ma poczucie niespełnionej miłości za jej Heimatem którym był dom Kaszubów których jej tatuś w ciągu niespełna paru godzin „wyprowadził”z ich ojcowizny.
To koledzy tatusia pani Eryki Steinbach więzili w kacetach Bartoszewskiego jak taki człowiek ma pałać do Eryki Steinbach dozgonną miłością
Zanim sie oddale do moich obowiazkow, ktore ostatnio mnie zapamietale gonia, milych urodzin, Vesper! 🙂 (Herbate juz podalam sobie sama, bo na procenty u mnie i tak jeszcze za wczesnie). 🙂
Bobiku, historyjki dla grzecznych dzieci sa bardzo budujace, a moraly sa jak najbardziej mozliwe, tyle ze twainowskie… 😆
W radiu podczas sniadania lecialo sprawozdanie BBC z wizyty BXVI w UK, zas wczorajszy Guardian wspomnial o kolejnym uroczym stwierdzeniu w wydaniu jednego z kardynalow z najblizszego otoczenia papieza: po przylocie do UK kardynal Kasper sie czuje na lotnisku jak w kraju Trzeciego Swiata (ze wzgledu na multi-etnicznosc). Potem oczywiscie bylo tlumaczenie, co przez to rozumial (wcale nie to, co by moglo w pierwszej chwili przyjsc na mysl, w stylu dzisiejszych bobikowych historyjek), ale z wizyty sie jednak wycofal (z przyczyn zdrowotnych).
http://www.guardian.co.uk/world/2010/sep/15/popes-visit-aide-dropped
Trzeba by wreszcie pogonić te obowiązki, bo tak się już rozpanoszyły, że nikt nie ma czasu siąść i spokojnie herbaty się napić, nie mówiąc już o procentach, których zbyt szybko pić nie należy, bo niezdrowo. 👿
A tu jeszcze jedna, bardzo budująca historyjka. 🙂
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8382116,Prawie_900_glosow_przeciw_budowie_kaplicy_na_osiedlu.html
A oto jeden z głosów na tak w sprawie kaplicy#
Skandal.
Kazdy budynek mieszkalny powinien miec kaplice.
Odleglosc miedzy kaplicami powinna nie byc wieksza niz 200 metrow.
(na terenach niezabudowanych 400 metrow)
Kazdy kto chce sie pomodlic np o deszcz albo o wygrana w totolotka albo zeby sasiada szlag trafil bo tamten kupil sobie najnowszej generacji hulajnoge powinien miec ten komfort.
#
Wasz specjalny wyslannik Mordka z poswieceniem wysluchal przed ekranem tv pierwszej homilii wygloszonej przez papieza w Glasgow, w Szkocji. A w kazdym badz razie usilnie sie staral wysluchac, choc niewiele z tego rozumial. Czasami wyslannik stawal jak wryty bo z bardzo zamazanej wymowy BXVI docieraly do niego pojedyncze dziwne sformulowania, ktore w zaden sposob nie ukladaly sie w calosc: jak np „resist weakness and fertility” 😯 „and now I’ll say this in garlick” 😯
„Let’s selery this holly mess” 😯 i temu podobne.
„Holly mess” pojawil sie zreszta pare razy i sadze, ze chodzic mu moglo o bajzel jaki zapanowal w Watykanie wskutek ukrywania skanadli pedofilskich.
Dziennikarze pewnie dostali tekst homilii wydrukowany, wiec moze wyjasnia o co chodzilo 😯 😯 😯
BXVI nie radzę słuchać na żywo, lepiej przeczytać zapis w druku albo tłumaczenie na język docelowy. Kiedy zdarza mu się mówić po polsku, zastanawiam się, czemu nie dają napisów 😆
O, vesper, to się dzięki nam urodzinowy wrzesień zrobił 😉 Wszystkiego najlepszego, poproszę dżina jako zapalona dżinistka.
W ogóle to wyczołgałam się z pracy o 17, pojechałam odebrać receptę do przychodni, zrobiłam zakupy i dopiero czekając na metro o 18 dowiedziałam się, ze krzyża ni ma. Oczom nie wierzyłam 😯 Sądziłam, że będzie tam stał i mnie korcił do siania zamętu aż zostanę stateczną żoną i matką trójki dzieci.
Mordko, nigdy nie słyszałeś, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o forsę? 😈
Nie sądzę, żeby w przypadku B16 i Kościoła było inaczej, choć może to być na tysiąc sposobów zawoalowane. 🙄
Alienor, obawiam sie, ze masz szanse zostac babcia i opowiadac wnukom skad sie wzieli na Krakowskim Przedmiesciu ci dziwni ludzie. Oni tam jeszcze beda, tak jak sprawy w tej chwili wygladaja.
Psychiczny tam dzis podobno wieczorem przyjdzie „zapalic lampke”. Moze ktos w niego rzuci jajkiem? Fajnie by bylo. 😈
Myślisz, Alienor, że statecznych żon i matek nic już nie korci? 😯
Ach, ta młodzieńcza łatwowierność! 😈
Nie wiem, jak z innymi żonami i matkami, ale mnie by korciło 👿
Ostatnio widziałam, jak ojciec skakał po kałużach ze swoim 3-letnim synem. Zazdrościłam 😆
Vesper, stu zdrowych i wesołych lat życzę 🙂
Alienor, też masz urodziny?
W uzupełnieniu – http://www.youtube.com/watch?v=3aXM7jYeV2s&feature=related 🙂
Alienor już miała. 🙂 To było wtedy, kiedy nastąpił bardzo gwałtowny wzrost czynnika Giniego. 😀
jest może jakieś wino? bo akurat skończyłem swojego merlota
Nie wiem, czy Vesper zapraszała na urodziny jakichś cudzoziemców. Francuzów, Argentyńczyków, czy jakichś takich. Bo do krajowców w tym przypadku nie miałbym szczególnego zaufania. 😉
Ale jak zapomniała zaprosić, to ja mam Portugalczyka do wykorzystania. 🙂
Bobiku, o co Ty mnie podejrzewasz! 😯 Ja Dody nie stworzyłam! To inni dżiniści, pijący dżina bez toniku!
Tereso, miałam urodziny w zeszły piątek 🙂
Jeśli Doda jest stworzona przez dżinistów, to jaka może być postać stworzona przez jabolistów? 😯
Cudzoziemców znoszę zdecydowanie lepiej niż rodaków. Mogą być Latynosi. Niestety, w domu mam już tylko ukraińską przepalankę.
Aliore, więc stu lat – http://www.youtube.com/watch?v=ItFcWcciS_s&feature=related
Alienor, przepraszam za zaskakujące zdrobnienie, to wynik pisania jedną ręką. Drugą rozmawiam przez telefon 🙂
jakieś zmiany 🙂 Uważam że to dobry pomysł z zabraniem Krzyża do Kaplicy. Tam będzie poszanowany. Stał się pamiątką i symbolem pokory ludzi którzy go przynieśli i spraw które miał upamiętniać. Powinien zostać w tej Kaplicy najlepiej na zawsze lub chociaż do kwietnia.
dobrej nocki 🙂 🙂 🙂
Och, jak bardzo bym chciała, tak jak Teresa, umieć rozmawiać ręką 🙄
Ja bym chciała Argentyńczyka. Albo Australijczyka. Pierwsi tańczą tango, drudzy mają niesamowity akcent.
Ale Polak, Ciechan na ten przykład, też nie do pogardzenia 😉
Tereso, zdrobnienie ciekawe 🙂 . Za filmik dziękuję, obejrzę jutro, bo dzisiaj już internet ze mną nie współpracuje. Dobranoc, pchły na noc. Jutro pracuję w dwóch miejscach. Dobrze, że nie naraz.
Dobranoc przekazałem temu wrednemu jamnikowi spod dziewiątki. Mam nadzieję, że nie był kropiony Frontlinem i dostanie tych pcheł. 😈
A to widzieliście?
http://www.youtube.com/watch?v=VziesxkYvbA
Teraz wiele spraw jest już zdecydowanie łatwiej zrozumieć.
A, tak, znam. To przecież Teresa Cz. te chmury w Paryżu hoduje. 😆
Może nawet wczoraj Panią Kierowniczkę poczęstowała? 😉
Bobik, a Ty się przyznaj, kolego – te Twoje posiadówki do trzeciej nad ranem, to żaden tam sowi tryb życia, tylko godziny ukradzione przez Niemców pod Grunwaldem.
A skąd! Znaczy, godziny oni ukradli, ale cudzoziemcom ich nie dają. A ja wciąż jeszcze polski paszport mam.
Za swoje sowię! 👿
Aaaa, no to ok 🙄
Dziś zresztą specjalnie sowić nie będę, bo jutro znowu jakieś przebrzydłe skoroświty. 🙁
Trochę mnie tylko niepokoi, że Mordechaj wieczorem się nie pokazał. Mam nadzieję, że nie wpadł pod przewracający się kredens podczas przesuwania mebli. 🙄
Przepraszam za totalną prywatę, ale muszę się podzielić pysznym neologizmem mojej Zosi. Nie mogłam jej dziś przekonać do niezbyt przyjemnego, acz bezbolesnego zabiegu, przekonywałam, przekonywałam, prosiłam o odrobinę zaufania (w końcu się udało na szczęście, bo siłą bym nie miała sumienia), na co Zosią odparła, że wie, że bym jej nie oszukała, tylko z „natury jest trochę nieufata”
Porzucam odtąd określenie ufność. Ufatość i nieufatość, witajcie w moim słowniku.
Śliczne. 😆
To ja idę spać z ufatością, że uda mi się jutro obudzić o zaplanowanej niezwierzęcej godzinie.
Dobranoc 🙂
Vesper – 😆 😆 😆
Tam jest tego więcej niż raz 🙂
Spoko Bobik, nie wpadlem pod wywaracajacy sie kredens. Ale mnusze Starej pomagac, bo roborty jest bardzo duzo z ewakuacja salonu do malej sypialni goscinnej.
No i w przerwie obejrzelismy sobie nowe odcinki Garetha Malone’a, tego uroczego chormistrza, ktory robi rozne zbozne dziela, i ktorych opowiadalem juz kiedys u Pani Kierowniczki.
Tym razem podjal sie on zadania nie majacego wiele wspolnego z choralnym spiewaniem. Musi w ciagu pol roku nadrobic w jednej szkole zaleglosci edukacyjne wsrod chlopcow. Bo chlopcy maja znacznie nizsze wyniki w nauczaniu niz dziewczynki i pod zadnym pozorem nie wezma ksiazki (zadnej! ) do reki, bo „ksiazki sa obciachowe i glupie. Wszystkie ksiazki”.
Dyrektorka szkoly nie wierzy, ze Garethowi cos wyjdzie z tego przesioewziecia i bardzo niechetnie zgodzila sie, aby przekazac w jego rece polowe rocznego budzetu na zakupo ksiazek do biblioteki i aby zrezygnowac z obowiazkowych lektur, ktorych oni i tak nie czytaja.
Gareth tymczasem zorganizowal wsrod chl;opcow „mistrzostwa swiata w czytaniu”, a trzech najbardziej opornych zabral do ksiegarni aby sami powybierali ksiazki dla reszty chlopakow. A takze zmusil bardzo opornych ojcow tych dzieci aby czytali na glos synom. Wszyscy chlopcy sa podzieleni na druzyny, sa co tydzien odpytywani z kasiazek, a druzyny wspozawodnicza ze soba, ktora przeczyta wiecej.
Zaraz poszukam , moze jest jakis chocby skromny fragmenci na YouTubie.
Jeszcze tej nowej serii nie ma na youtubie, ale jest na bbc iplayer, ale tu znalazlem blog:
http://www.bbc.co.uk/blogs/tv/2010/09/gareth-malones-extraordinary-s.shtml
Vesper
wszystkiego najlepszego urodzinowo!
Chciałam wstawić jedno ze swoich zdjęć kwiatów, ale niestety nie umiem.
Ludzie, podobno ukradziono krzyż. Robimy coś z tym? (Tylko nie krzyż, proszę Was!)
piatkowy poranek 🙂 jeszcze ciemno
zapach herbaty wypelnia kuchnie, ach zycie 😀
brykam, fikam
Teresa, (23:07) zazdroszcze tej umiejetnosci rozmawiania druga reka 😆 w pracy na wage zlota :8)
andsol, co robimy? tez jestem chetny na male cosniecos, moze list protestacyjny za a nawet przeciw?
ufaty w dobroc ogrzanego S-Bahnu brykam w tereny zielone
🙂 😀
Dzień dobry 🙂 Co tak krzyżycie po nocach,że aż spać trudno? No ukradli, ukradli, ale Polska to jest cy… cywylizany, prawicorzondny kraj i nie beńdziemy szablom odbierać, tylko podamy złodziejów do sondu. 👿
Rozmawiać to ja umiem nawet dwiema łapami, a i tak do pisania jeszcze mi dwie zostają. 😆
Wiem, Pieseniu, z nie masz latwego dostepu do Radia Maryja iu dlatego wyszperalem Ci i innym biedakom rozsiantym po swiecie dwa cytaty z programow publi8cystycznych, w ktorych debatowano goszrace widowisko brawurowej j kradziezy Symbolu Narodowego.
Cytat nr 1:
– Zbliża się rocznica 17 września, ataku Rosjan na Polskę. I właśnie teraz, w pobliżu tej rocznicy, to jest straszliwy policzek dla całego polskiego narodu – mówił Andrzej Melak, brat zmarłego w katastrofie smoleńskiej Stefana Melaka, przewodniczącego Komitetu Katyńskiego.
(RM 16.09.10, godz. 10.02)
———————————
Cytat nr 2:
Do sowieckiego ataku na Polskę nawiązał także inny obrońca krzyża, aktor Mariusz Bulski, który połączył się z rozgłośnią telefonicznie podczas magazynu informacyjnego „Aktualności dnia”.
– Sądny dzień nadszedł. Dziś nam wbito nóż w plecy kolejny raz, ale tym razem zrobił to nasz prezydent Polak – mówił Bulski. – To bardzo znacząca data w naszym życiu. Dziś władza podniosła rękę na krzyż, który jest w Polsce od tysiąca lat. Do tej pory nikt nie był właścicielem żałoby narodowej, właścicielem krzyża, mowy polskiej, tradycji, historii. Dzisiaj ktoś, jakiś pan mieniący się prezydentem podjął decyzję, że on jest władny dysponować wielkim chrześcijańskim symbolem.
(RM 16.09.10, godz. 13.35)
———————————————–
Moglbym znalezc wiecej, ale jestem bardzo zajety pracami przedremontowymi. 😈
A Stara bardzo lubi o tym nozu w plecy, bo jej to przypomina lata mlodosci kiedy przez cztery lata szkoly sredniej codziennie na lekcach matematyki sluchala opowiesci o nozu w plecach 17 wrzesnia 39 r. zamiast o nudnych logarytmach. Zaraz mysli tedy o Pani Marszalkowej, ktora uwoelbiala opowiadac o nozu w plecach, zamiast uczyc matmy. Maloz to razy mloda Stara sama ja do tego prowokowala, bo nie odrobila jakichs dlugich rownan zadanych do domu.
Bobiku, a w krzyżu Cię od tego pisania nie boli? 🙄
Oj, boli, boli, ale czego się nie robi dla Czyzny, oj.
A jeszcze teraz ten nóż wbity w plecy. 🙁 Inne psy już się po kątach ze mnie śmieją, że zaczynam się robić Winkelriedem ogrodów. Ale w końcu przez tyle lat znosiliśmy wybijanie za wolność, że i wbicie musimy jakoś znieść. 🙄
wybijalim się, wybijalim i cała wolność wybita 🙄
Mordko, na lekcji matematyki w liceum takie rzeczy przez cztery lata? Nie w konspiracji? W mojej szkole podstawowej nauczycielka historii jak Napoleon napadł na Moskwę to się rozpłakała, przez co Napoleona nigdy zapomnieć nie mogłam.
Dzien dobry wszystkim. Czy moge niesmialo usiasc w kaciku i czasem cos skrobnac pazurkiem? Bo ja tu nowa na podworku (salonie?). Bywalo sie na blogach Polityki ale tam za poważnie sie zrobilo dla zwyklego dachowca. A co do krzyza Slonce Zoliborza stwierdzilo ze to formacja parapolicyjna zabrala. Ani chybi musi ZOMO ktore tam stalo 😯
No to przynosze w zębach swoją poduszkę i mam nadzieje że nikt mi nie powie „apsik” Zaraz, bramka antyspamowa, od dziesięciu odjąć zero… moze jeden? Dziesięć chyba? ojej
Tak, Teresko. Bo to nie jest prawda, ze nas niczego z historii nie uczono, albo ze wszyscy sie bali. Jedni sie bali, inni nie. Pani Marszalkowa, matematyczka, jakkolwiek byla okropna w swym zawodzie, niczego sie nie bala po wojnie. Podobnie mlodziutla moja polonostka, 24-letnoa wowczas Elzunia Zwirkowska znosila bibule na lekcje i ja omawiala w ramamch zajac (List 34). I w 68 roku robila zgola wywrotowe wystawy o… Wyspianskim.
Historyk Zygmunt Lupina, pozniejszy senator po upadku komuny, tez z Katynia tajemnicy nie robil. A bylam przeciez w jednej z najgorszych szkol w Lublinie. A moze i w calej Polsce. Kanoniczki pinkwolone!
PS. Jedyne co w mojej szkole owiane bylo tajemnica, to temat rozmnazania sie czlowieka. Wiedzielismy jak sie rozmnaza infuzoria „pantofelek, zaby i motyle, ale nie czlowiek. Czlowiek sie rozmanzal w tamtych latatch z pomoca Ducha Swietego.
Ale tez lekcje biologii prowadzila bardzo ciezarna zona prof. Bendera z KULu. Ro powinno tlumaczyc.
Nie szkodzi. Ja sama mialam rozlela wiedze w tej dziedzini dzieki ogladaniu obrazkow z Wielkiej Radzoeckiej Encyklopedii Medycznej mojego ojca.
😆 W WREM o Duchu Świętym było, czy nie było?
taka ładną inwokację napisałam na powitanie i nie chce przejść, komentarze po mnie już są a ja antyszambruję… az mi wąsy opadły 🙁
Moglo bylo cos byc pod haslem „Zaburzenia psychiatryczne i nerwice”, ale tego nie czytalam, Teresko.
No to maly cytacik:
Ze strony wobroniekrzyza
Około godziny 12.20 pojawiły się na niebie dwa samoloty lecące z dwóch różnych stron, zostawiające za sobą białe smugi dymu. Po chwili na niebie był wprost nad Pałacem biały Krzyż. Samoloty te zawróciły i „narysowały” drugi Krzyż obok nad hotelem.
i komentarz: Jedna odpowiedź
w dniu Wrzesień 17, 2010 @ 10:59 am | Odpowiedz
Marek
Wspaniała wiadomość! Może komuś udało się te krzyże na niebie sfotografować?
Niech mnie ktos uszczypie… Please… Niech mnie ktos skropi woda, nawet swiecona, please… Niech sie ockne z tego koszmaru, please…
Witaj mruczusiu 🙂 Bardzo mi przykro, że musiałaś tyle antyszambrować, ale akurat przez kilka godzin nie było przy kompie nikogo dysponującego kluczami od poczekalni.
Ale to tylko za pierwszym razem tak. Potem już będziesz wchodzić bez czekania, o ile oczywiście Łotrpress nie będzie miał chwilowych napadów zdziwiania. 😉
Rozgość się, wąsy podnieś dumnie do góry i czuj się jak u siebie na poduszce. 😀
Pasztetówkę chyba lubisz?
Tereso Cz., podszczypuję tylko w godzinach 16.00 -18.00, za opłatą. Bo inaczej pewnie nic bym nie robił, tylko cały dzień szczypał. Chętnych nie brakuje. 🙄
W dostawie wody święconej mam akurat przerwę, od kilku dobrych lat. Ale Portugalczykiem mogę kropnąć. Bardzo dobrze odczynia krzyżowe uroki. Sprawdzone. 😉
A Portugalczyk zaplati? Zaplati Osculati? I zasponsoruje? I dziewczat jak roz w kraju sosny natnie?
To jest taki Portugalczyk, którego ja wykorzystuję. 😎 Wprawdzie musiałem za to zaplatit jakąś – doprawdy śmiesznie małą – sumkę, ale za to mogę się znęcać nad nim do woli. Nawet toniku mógłbym mu wlać, gdybym zechciał. 😯
Na szczęście dla Portugalczyka i otoczenia aż tak okrutny nie jestem.
Dziękuję Bobiku za miłe słowa, bardzo mi się tu podoba. Te drzwi w poczekalni to ja podrapałam, przepraszam. Pasztetówkę bardzo chętnie, czy trzeba przynieść coś na wkupne?
Na pyszczku mi się mieni jak aktor Bulski wyraża się per „jakiś pan mieniący się prezydentem” o MOIM prezydencie. KHHHHHH. Mój trzyletni kociaczek nazywa go „pan prezent” i z tym to się akurat zgadzam. Pan prezent jest bardzo miły i bezpośredni na żywo, miałam okazję widzieć go z daleka w czasie wizyty w pobliskim zwierzyńcu.
No, to idę na poduszkę i będę sobie patrzeć.
Bobiku, prosze mnie poszczypac. Uszczypnac mnie prosze, tak rozbudzajaco i nie budzac ze snu, ze budze sie, a tu normalny kraj jest nad Wisla.
Place pasztetowko podlewana szampanem z plaskiego kieliszka (dla wygody)
O, widzę, że u Bobika się „okociło”, pozdrawiam mruczusię. Tak, pan Bulski to wielki aktor jest, chyba mu się udzieliło z tych kilku ról jako strażnik, nomen omen, albo ochroniarz:
http://www.polityka.pl/kraj/1508500,1,aktor-bulski—slynny-obronca-krzyza.read
Pozdrawiam pannę Kotę i dziękuję 🙂 Tak mi się pomyślało, może aktor Bulski bardziej nadawałby się do uprawiania roli?
On już uprawia swoją „rolę”, i to rolę swojego życia.
O, do takiego szczypania, żeby obudzić nie budząc, to ja się dopiero muszę duchowo przygotować. To nie to samo, co rutynowe, codzienne podszczypywanki. Powiedziałbym nawet, że to jest różnica jak między sztuką a wyrobnictwem. Albo między misją a eksmisją. 🙄
Nie każdy – tak jak Pan Aktor Bulski – potrafi gładko działać w rzeczywistości, tkwiąc równocześnie w absolutnej nierzeczywistości. Z takim geniuszem to się chyba trzeba urodzić, bo żeby tego można się było nauczyć, to raczej wątpię. 🙁
Ja to bardzo lubię podszczypywanie Kutza:
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35068,8390588,Tempus_fugit.html
Ten niedawno odkryty Portugalczyk coraz bardziej mi się podoba. 🙂
Gdy zwariować prawie muszę, koi mą skundloną duszę
oraz ciało – znacznie lepiej niż frascati,
niemal tak jak swojski smalczyk – ten wytrawny Portugalczyk,
który nie ma nic wspólnego z Osculatim.
I gdy pod psem wszystko lub bolą gnaty,
wart Portugalczyk trzech euro zapłaty.
Bo jego brak może tak serce zranić,
że nagle świat się wydaje do bani,
że pasztetówka mdła jak ryż basmati
i rzec tylko chce się „chwatit!”.
A kiedy jest gdzieś pod ręką, w pobliżu,
to nagle nic już nie boli mnie w krzyżu
i już nieważne, że płatny, nie gratis,
ten co nie jest Osculatim.
Osiemnasta. Koniec saczypanka. Koniec drapanka. Osculati. Ne zaplati. Pasztetowki tez nie doda. Osculati? Jakas moda? Czy co jeszcze w Portugalii
… Rozmyslania z wrednej Galii
Witamy wraz z Mordka mruczusie.
Living room ewakuowany do obu sypialni na gorze: szklo i porcelana, lampy, poduszki, kwiatki, krzesla, dywan, stoliki wszelkie, puf, dupersznyty, no i najwazniejsze – cala Szafa Koszmarow Psychilogicznych dociskanych kolanem przy zamykaniu – pelna szkrzyn z ubraniami z ktorych wyroslam przed laty, butow na szelkie mozliwe okazje, lamp, narzedzi budpwlanych, licznych puszek z niezuzyta farba i resztek tapet. ktprych nigdy w zyciu nie uzyje, stolikow wszelkich, doniczek, bardzo pozytecznych pudeleczek, obrazkow, ktore nigdy nie zawisna na scianie, drogich pamiatek i prezentow bozonarodzeniopwych od kolegow z pracy z motywami kocimi :evil:, kabli elektrycznych i przedluzaczy, dupersznytow, papierow bezwartosciowych, archiwum romskie na kasetch wideo, luster, sprzetu, ktory ma mi ulatwoc zycie, ale jest albo zbyt skomplikowany w ekspoatacji albo sam bez mojego udzialuu nie chce czyscic.
Uffffffffffff. To jest naprawde bardzo duza szafa w scianie.
Teraz moga przychodzic i zdzierac podlogi. Jak bede miala taka fantazje, to jutro wymaluje w srodku szafy. Nie bylo w niej malowane od 27 lat. Uffffffffffffffffff.
Mruczusiow nawet nie powitalam, zajeta krzyzami niebieskimi. Kajam sie jako Jontek przed Halka, a moze i odwrotnie, a moze i pokretnie.
Ale… Heleno kochana, obsmialam sie jak mrowka, bo wiedze wiadoma zdobywalam z wypiekami na pucolowatej twarzy, za
Mruczusiow nawet nie powitalam, zajeta krzyzami niebieskimi. Kajam sie jako Jontek przed Halka, a moze i odwrotnie, a moze i pokretnie.
Ale… Heleno kochana, obsmialam sie jak mrowka, bo wiedze wiadoma zdobywalam z wypiekami na pucolowatej gebusi, zamknieta szczelnie w lazience (z piecem weglowym miedzianym, takim slicznym), wertujac Encyklopedie Gutenberga, tom gdzies miedzy A a Zyzymory. Ilustrowana!!!!
To ja nic nie rozumiem, najpierw nie chcialo, potem utlo? Bobiku zrob cos z ta matematyka. Moze calki????
Tereso, swemu wychowaniu seksualnemu poswiecilam tu kiedys caly dluzszy wpis, tylko nie pamietam kiedy. Ale byl.
Heleno, jeśli jeszcze pamiętasz coś o tych żabach i pantofelku, może poopowiadasz właściwą wieczorową porą, a motylka zostaw na później, na pełną rozpustę. Żaby z pantofelkiem, kto by pomyślał! Co za szkoła – i co za przyroda….
Helenki, przepraszam stokrotnie, ale ja tu wpadam naprawde baaaardzo sporadycznie. Wybaczysz?
A ja z przyrody w podstawowce pamietam taka sentencje pani od przyrody, co to mowila, ze pogoda jest zawsze.
Potem, duzo potem byla pogoda dla bogaczy, ale do dzis, jak ktos mowi o pogodzie, wiem, ze jest ZAWSZE!!!
pan prazydent wydalil Roma i twierdzi ze to samo ma ochote zrobic pani kanclerz, ta zaprzecza
gazeta TITANIC komentuje
http://www.titanic-magazin.de/uploads/pics/romaendlagerung_01.jpg
To tak a propos, moja Pani Starsza, ktora podczas okupacji konczyla nazaret (z niemiecka matura oczywiscie) opowiadala, jak to siostrzyczki czerwienily sie przy nagozalazkowych i odkrytozalazkowych, wiec Pani Starsza (wowczas diabelec i prymuska zarazem) wmawiala siostrzyczkom, ze to takie trudne, ze nic zrozumiec nie idzie. I tak przez kilka tygodni siostrzyczki czerwienily sie, tlumaczac nagozalazkowe i okrytozalazkowe, a pod lawka panienki (znaczy oficjalnie szwaczki) czytaly Ben Hura, alibo jaka Pustelnie Parmenska, a moze NAWET Tredowata!!!
Wiesz, rysberlinie, znowu jechalam metrem i jakas banda tych malolatow, co to wiadomo skad, ale niepolitycznie, okradala pasazerow na dres przerzucony przez reke. Znam to od dziesiecioleci. 10-13 lat. Poprawczak to dla nich bajka! To naprawde jest problem.
Pod felietonem Kutza komentarz: „Jak dugo momy czekoć na autonomia?” A ja rycht na to: „Francik, jak ci baba nie do, to kto ci do?”
w berlinskim metrze zebrza, mlode kobiety z niemowlakami, starsi
z kartkami z prosba o datki, pod tanimi sklepami (Lidl, Aldi) stoja
z gazetami dla bezdomnych lub na „sile” myja szybe samochodu
stojacego na sietle czerwonym, widzialem dobry program
pokazujacy jak dziala to za kulisami i jak werbuje sie w biednych
rumunskich wioskach Romow do tych „prac”
pogode mamy pod psem i jedyna nadzieja na poprawe pogody (ducha) jest herbata z dobra ksiazka 🙂
zabieram sie za czytanie J.S.Foer „Tiere essen”-cos mi na zmiane, przeciez juz kiedys w poniedzialek i piatek byl dzien bezmiesny
w ksiazce „Jugend 2010” wydawnictwa „Fischer” setki stron drobnego druku i tylez tabelek, wykresow i tym podobnych,
jakby nie przewracac stron to na koncu wychodzi; mlodzi (12-25)
maja sie swietnie, cieszy sie zyciem, patrza optymistycznie w przyszlosc
biore to sobie do sera, bede wiecej brykac
brykam, fikam 😀
nie wiem czy czytaliscie u przyjaciela z dalekiej brazylii , to tez o pylkach, kwiatkach i encyklopedycznej wiedzy
http://tessera2009.blogspot.com/2010/01/dr-kendalls-patent-homeopathic-remedies.html
(linka od sporothrix)
Zadzwonil przed chwila Niutek, ukochany kuzyn mojego Ojca – 95 lat, wdowiec, ktory mieszka juz w domu starcow. Opwiedzial mi, ze w sierpniu mial serie trzech godzinnych wykladow na UTW z wybranych problemow geriatrii – „i ani razu do notatek nie zajrzalem! Wszystko z pamieci”. Brzmial jakby mial 50-60 lat, a jego polszczyzna po ponad 65 latach mieszkania w Izraelu i praktycznie bez kontaktu z jezykiem jest taka jakby nigdy Polski nie opuszczal.
Jak oni, ci starcy to robia?
B16, kiedy sie nie usmiecha, ma bardzo smutne oczy.
Ale kiedy sie usmiecha, ten usmiech jest autentyczny i jak sie wydaje – szczery.Bylo ladne ekumeniczne nabozenstwo wspolne z arcybiskupem Canterbury, drem Rowanem.
vesper,
przyjmij proszę zaległe życzenia urodzinowe 😆
Cierpię niewymownie z powodu krzyża podstępnie ukradzionego, metodami ubeckimi. Nie mogę się zdecydować na formę protestu. Nie wiem czy wystarczy zwykłe oflagowanie się. Te rozterki odbieraja spokój mojej głowie i duchowi mojemu 🙄
Jotko, zanim się oflagujesz, nie sięgnęłabyś do swej skarbnicy przepisów, iżby wygrzebać stamtąd recepturę nalweki pigwowej? Bo odkryłem na pobliskim parkingu owocujące, bezpańskie pigwy.
Ja wiem, że one pewnikiem są skażone spalinami, ale jest mi wszystko jedno. Wizja przerobienia ich na tę genialną nalewkę odebrała mi wszelkie resztki rozsądku.
Aktualnie przygotowuję się do manifestacji z pochodniami, chwilowo jednoosobowej, pochodnie mogę mieć dwie bo mam dwie ręce. Zamierzam obudzić śpiący naród, znaczy się moich sąsiadów. Jeżeli:
a. zatruci jaden esbeckiem sąsiedzi mnie nie zlinczują
b. razem z obudzonym narodem sąsiedzkim nie pojedziemy wesprzeć obrońców
to jutro zaglądnę do skarbicy i zapodam.
Pigwę zbiera sie po pierwszych przymrozkach. Jeżeli odebrało Ci rozsądek na tyle, że chcesz ją już wziąć w posiadania, to zamroź ją w domowym zamrażalniku.
Spalinami się nie przejmuj. To co jemy i pijemy jest na tyle zatrute, że jesteśmy już nieźle uodpornieni.
U nas niestety w tym roku pigwa praktycznie nie ma owoców.
No to idę budzić naród.
Bobiku wystarczy w Googlach wpisać nalewka z pigwy przepisów jest sporo
Lewica zarzuca Tuskowi i jego rządowi że nic nie robi na temat światopoglądowy a ja tak sobie myślę że jednak gra na nerwach katabasom w sukienkach.
Wczoraj się uprawomocnił wyrok Trybunału Strasburskiego odnośnie stopnia z religii na świadectwie rząd nie podjął żadnych kroków aby walczyć o swoje racje.
Jeśli z dniem dzisiejszym rodzice ucznia czy nawet uczeń wystąpi do sądu skarżąc się na państwo Polskie że na świadectwie ma kreskę zamiast stopnia ponieważ nie chodził na religię a etyki nie ma w szkole sprawę ma wygraną w kieszeni.
Trybunał uznał że nie można stygmatować człowieka za jego wiarę.
Zbyńku, ale ja chcę przepis na tę konkretną, Jotkową nalewkę, albowiem „ile cię trzeba cenić ten tylko się dowie, kto cię wypił…” 🙂
Ja właściwie za słodkimi nalewkami nie przepadam, ale ta była tak dobra, że nie miałbym nic przeciwko posiadaniu jej zapasu. 😛
A tę pigwę chyba spróbuję zaposiąść od razu, bo kto wie, czy się inni amatorzy bezpańskiego nie znajdą. 🙄
Długo ona musi w tym zamrażalniku leżakować?
No, gadzina wieczorowa pora obrzadzona i jedno nawet juz spi. Jaka to dla mnie ulga duchowa tu posiedziec po tych wszystkich oparach absurdu. Bulskiego niech ges kopnie. Jedyny pomnik na jaki moge sie zgodzic przed palacem to Jego Nadetosc na czterokopytnym mniejszego kalibru (z tych dlugouchych) tak troche ponizej ksiecia Pepi.
Skonczyly mi sie Wallandery to piedziesiaty raz bede czytac Karenine.
Helena, wlasnie, Brzezinski z Polski wyjechal jak mial 10 lat a mowi ladniej niz ja.
jeszcze raz dziekuje wszystkim za mile przyjecie 🙂
Hmm… zaczynam się łamać. Taki niewielki pomniczek LK poniżej pasa księcia Pepi… Czemu nie? 😛
Wszystkiego się w życiu spodziewałem, tylko nie tego, że będę się telewizją zachwycać. 😯 A jednak. Niedawno pisałem o świetnym programie kabaretowym lekarza, a dziś wystąpił w najwyraźniej tym samym formacie psi trener i terapeuta. I znowu rzecz inteligentna, dowcipna, a przy tym pełna celnych obserwacji z życia, w których każdy, kto ma w domu psa, mógł się odnaleźć. Ten psiarz nie był wprawdzie aż tak rewelacyjny jak lekarz, ale wystarczy, że była to duża porcja bardzo przyzwoitej rozrywki na śmiech-uśmiech, a nie płaski rechot.
A już zupełny mój zachwyt wzbudziło, że oba programy miały niedwuznaczny zamysł edukacyjny, ale to w ogóle nie przeszkadzało, nie było nachalne i nie budziło natychmiastowej chęci posłużenia się pilotem. W reakcjach widzów było wyraźnie widać, że nagle uświadamiali sobie błędy popełniane we współżyciu z psami, ale nie odbierali tego jako dramatu (co powoduje odruch usprawiedliwiania lub/i wyparcia), tylko potrafili śmiać się z siebie samych.
Prawdę mówiąc zdumiało mnie, że w komercyjnej TV znalazł się ktoś, kto zaryzykował realizację takich programów, ale nie będę sobie zbyt długo nad tym łamać głowy, tylko wykorzystam Portugalczyka, żeby wypić za zdrowie (i oby jak najdłuższe niewywalenie z redakcji) tego nieznanego ryzykanta. 😆
Także Radio Maryja informuje o zdarzeniach. Zrezygnowano z ramówki, tradycyjne „Zdrowaśki” przerywane są jedynie informacjami o numerze konta. To http://europarnik.blox.pl/2010/09/Nocna-zmiana.html
A ja wysluchalam dzis strasznie fajnego programu radiowego – juz pisalam o tej serii History of the World in 100 objects.
Dzisiejszym obiektem byl Nosorozec – drzeworyt A. Durera, ten:
http://en.wikipedia.org/wiki/D%C3%BCrer%27s_Rhinoceros
Bo jest to oczywoscie nie tylko historia samej ryciny, ale takze odkrywania przez Hiszpanow i Portugalczykow swiata, narodzin renesansu, fascynacji Pliniuszem i jego historii swiata naturalnego – nosorozca nie ogladano w Europie od tysiaca lat, zas ten okaz przywoeziony z Indii w 1514 r. – co samo w sobie bylo nieslychanym osiagnieciem zwazywszy, z wazyl dwie tony, zas podroz statkiem trwala cztery miesiace i karmiono przez cala podroz wylacznie ryzem, niestety po roku zatonal wraz ze statkiem i zaloga prtzewozony bodaj do Hiszpanii. Zas Durer namalowal go z opisu, sam nigdy go nie widzial, stad nosorozec ma luski na nogach i dodatkowy rozek na karku i pare jeszcze szczegolow abatomii nie do konca prawdziwych. Nosorozcem od hinduskiego sultana fascynowala sie wowczas cala Europa , wiec i o innych krajach opowiadano.
Piekny program, BBC Radio 4 at its best.
Bobik, a u nas telewizja komercyjna robi nieraz programy nie gorsze niz BBC, a zdarza sie nawet, ze i lepsze. Inaczej nie przedluza im licencji na nadawanie. Wiec sie staraja.
Ale jestem zmeczona.
W linku od andsola: Chodziło o ilość zębów wybitych z miłości do bliźniego.
That’s it! 😆
andsol, naprawde! Nie bylo zaby heteroseksualnej? Ta przeciez jest z torebka w lapie, a cyckow nie ma. Co wiadomo co znaczy.
Heleno, tutaj na Arte czy 3sat też są świetne programy, ale właśnie na komercyjnych leci często takie barachło, że oglądać hadko. Dlatego z radością witam wszelkie jaskółki i programów-odmieńców. 😉 A jeszcze bardziej cieszy mnie to, że takie programy są najwyraźniej dobrze odbierane, co zadaje kłam przekonaniu co poniektórych macherów, że sprzedają się tylko formaty dla kretynów.
Na zmęczenie najlepszy czynnik Whiskiego. 🙂
Liaison pantofelka z żabą to jest doprawdy mały pikuś. Uświadommy sobie, od ilu lat umysły dziewczynek małych, większych i największych zajmuje związek księcia z pantofelkiem. I co? I nic. Dziewczęta sobie, życie sobie. 🙄
Istnieją wprawdzie teorie próbujące ignorować bariery gatunkowe i zakładające, że znosi je prosty pocałunek (Patrz: Fizjologiczna podstawa przemiany żaby w księcia. Próba próby., Wydawnictwo Półliterackie, Oślizgło 2010 i więcej), należy jednak powiedzieć z jakim takim przekonaniem, że proste środki nie zawsze prowadzą do wymarzonego celu.
Wszelkie zarzuty o komplikowanie w zasadzie prostej rzeczywistości zamierzam odrzucić z głośnym szczekiem ❗
Heleno, zacytowałem kiedyś fajną uwagę o tym nosorożcu:
http://andsol.blox.pl/2009/10/Kto-zabil-nosorozca.html . Autoreklama jest niewybaczalna, ale to cytat, a nie własna ludowa twórczość.
Bardzo zabawne sa te komentarze pod wpisem, andsol.
Faktycznie pomylilam sie, nosorozec w chwili zatoniecia podrozowal do Rzymu, bo krol POrtugalii pobawil sie nim przez rok i postanowil podac dalej.
U nas od wczoraj wszystkie dzienniki telewizyjne zaczynaja sie od panstwowej wizyty papieskiej i nie przestaje sie zachwycac, ze mozna to tak rzeczowo i wyczerpujaco i z udzialem licznych komentatorow i innych ekspertow, ale bez tej irytujacej dewocji i nie na kolanach, jak zawsze bylo przy okazji wizyt papieskich w Polsce. Poprzednia wizyta papieska w Wlk. Brytanii (choc nie panstwowa) mnie ominela, bo wyjechalam wlasnie do Nowego Jorku, wiec to dla mnie first w tym kraju. Jeszcze nie przylapalam ani jednego dziennikarza, aby nazywal papieza Ojcem Swietym, choc oczywoscie robia to zapraszani do komentarzy ksieza katoliccy i wierni z tlumu. Pamietam jak w swojej wlasnej redakcji musialam dlugo i w wiekszosci wypadkow bezskutecznie przekonywac Newsroom, aby w dziennikach nie nazywano papieza Ojcem Swietym, tylko papiezem, Jego Swiatobliwoscia czy innymi nazwami opisowymi. Na nic!
No nie ma zupelnie tego obludnego tonu dewocji na pokaz, jaki byl wszechobecny np w polskich mdiach w czasie Narodowej Zaloby, nawet w Gazecie Wyborczej i w niej szczegolnie mnie irytujacy.
Dzis Bendykt ma trzy spotkania polityczne – Z Cameronem, wicepremierem Cleggiem i p.o. przywodczynia opozycji labourzystowskiej Harriet Harman, ktora pare miesiecy tak strasznie skrytykowal papiez za ustawe rownosciowa. Ale Harriet nie da sobie w kasze dmuchac, bless’er.
Nie bedzie papiez plul nam w twarz.
Dzień dobry. 🙂 Jakoś tak nieswojo zaczynać sobotę bez rysiowego brykania. Czy nie uważacie, że Rysia należałoby jakoś prawnie zobowiązać, żeby brykał również w weekendy i święta? 😀
Zacząłem się zastanawiać, ile ryżowego prowiantu musiała zabrać w drogę jednostka pływająca już nieźle obciążona samym nosorożcem. Bo to mie zwierzątko w naturze zjada jakieś 150 kg trawy dziennie. I wyszło mi, że statek przewożący nosorożca nie miał prawa nie zatonąć. 😉
Ja zupełnie nie rozumiem, dlaczego prasa rozpisuje się o wizycie B16 w UK, zamiast o tak ważnym spotkaniu na szczycie 👿
http://deser.pl/deser/51,97052,8390344.html?i=0&bo=1
Witamy Mruczusię! Woody macha ogonem, Kosteczka zazdrosna.
Witam was, jak zwykle, z pracy. Pobrykałabym z rysiem 🙄
Jeśli nie chcesz mojej zguby, nosorożca daj mi luby? 😯
ech, nawet tutaj bez bryków się nie obejdą 😐
Proza życia czyli obietnica pogrzebania w skarbcu – sorry Piesku – plus urodziny Włodka, kazały mi się na chwilę oderwać od Wielkich Spraw.
Tutaj receptura, według której robię pigwówkę
Pigwówka
składniki:
* 1kg dojrzałych owoców pigwy po pierwszych przymrozkach,
* 1 kg cukru,
* 1 l czystej wódki,
* 1 l spirytusu,
* 0,25 l ciemnego rumu
* 1 laska wanilii,
* 4 łyżki miodu lipowego
Wykonanie:
Owoce pigwy trzeba dokładnie wypłukać, pokroić w ćwiartki, odrzucić pestki, następnie zasypać cukrem. Zasypane cukrem owoce należy odstawić na 2-3 tygodnie – najlepiej w zakręconych szczelnie słoikach. Dobrze, aby miejsce, w którym stać będą słoiki, było miejscem ciepłym. Co kilka dni, dla lepszego efektu, wstrząsnąć słojami.
Zakończyc„leżakowanie” w momencie całkowitego rozpuszczenia cukru. Otrzymany syrop, stanowi bazę pod nalewkę z pigwy – należy go zlać i połączyć ze spirytusem, dodać wanilię i około 1/4 owoców pigwy. Pozostałe owoce zalać wódką. Po miesiącu połączyć przecedzone przez gazę obydwa nastawy. Dodać rum i miód. Rozlać do butelek. Tak przygotowaną nalewkę powinno się odstawić na 6 miesięcy. Po upływie tego czasu nalewki można skosztować. Trzeba jednak pamiętać, że im starsza pigwówka, tym jej smak lepszy a charakter bardziej szlachetny…
Pigwówka, która piłeś Bobiku przeszła rzetelnie przez cały 9 – cio miesięczny cykl, czyli była „donoszona”. Mam też w kredensie zacną naleweczkę leżakującą już dwa lata. Czeka na wyjatkową okazję.
Nie mroź pigwy zbyt mocno – pierwsze przymrozki a nie mrozy. Ja ją wkładam do zamrażalnika na jedną noc.
Powodzenia 😆
mruczusiu,
witaj w Bobikowym Koszyku 😆
Oooo, juz widze, ze nici z nalewki pigwowej, bo do UK nie wolno wwozuc samolotem spirytusu (latwopalny) a i chyba sprzedawac tez nie wolno (wiem ze w stanie NY z cala pewnoscia zakazana jest sprzedaz).
Kiedys na lotnosklu Walesy w Gdansku musialam wydac litr spirytusu jakiemus milemu malzenstwu z dzieckiem, bo mi przeswietlono walizke i wykryto, choc butelka byla w pieknym metalowym pudelku po Glenfiddichu skonfiskowanym Renatce. A spirytus byl prawdziwy z kontrabandy – dostarczony za 5 dych przez pana Frania ze strzezonego parkingu (juz go nie ma, wiec moge puszczac farbe) . Mial byc wlasnie na nalewki z ksiazki o nalewkach.
Raz proboalam robic nalewke z recepty podanej przez kogos na blogu kulinarnym i skladajacej sie z odpowiednich proporcji cytryny pokrajacej w plastry, imbiru, miodu i rumu.
Tez sie ja dlugo trzymalo w roznych stadiach produkcji. Nie jestem w stanie powiedziec jakiez to bylo obrzydliwe. Wczoraj ewakuujac kredens z pokoju, zajrzalam do karafki i pociagnelam nosem. Okazala sie byc jeszcze bardziej obrzydliwa niz ja pamietalam. Chyba jednak pojdzie do zlewu albo do tepienia zczurow, gdyby sie pokazaly.
Szafa w scianie zostala pieknie przygodtowana do malowania w srodku – szczeliny zapacykowane tetrionem, nawet te wloskowe, dziury wypelnione tym samym wspanialym materialem zostawionym przez Pana Andrzeja. Teraz czekam az wyschnie.
Niestety zapacykowalam tez ukochana t-shirtke i troche dzinsy. No, dzinsom akurat nie zaszkodzi.
Dzięki, Jotko.:-) Spróbuję się przymierzyć do przetwórstwa pigwy, chociaż przepis brzmi zdecydowanie pracochłonnie,co mnie średniociesty. No i to czekanie…
Jeżeli nawet uda mi się zrobić tę nalewkę, to na pewno będzie wcześniakiem. 🙄
Specjalne, najlepsze i stolatowe merdanko dla Włodka. 😆
Temat nalewkowy przypomniał mi moje czasy paryskie i dobrze znanego w pewnych kręgach Wojtka B., który miłym chłopakiem był, ale… no, powiedzmy, nienadmiernie kumatym. A już z francuskim za żadne skarby nie był w stanie się zaprzyjaźnić, zwłaszcza że w Paryżu i tak zawsze jest z kim po polsku pogadać.
Otóż ten Wojtek wyczaił kiedyś, że żabojady kupują w aptekach czysty spir, na przykład do nacierania pleców romańskim bachorom i że w ten sposób osiągają nader zachęcającą relację franka do procentów. Postanowił więc wykorzystać to odkrycie i w tym celu, nie szczędząc wysiłku umysłowego, nauczył się skomplikowanej obcojęzycznej frazy „alcool s’il vous plaît”. A potem nawet tak się rozszalał, że kiedy jakiś farmaceuta spojrzał na niego podejrzliwie, potrafił dorzucić wyjaśniająco „pour un enfant”. 😀
Językowe osiągnięcia Wojtka B. doczekały się należytego rezonansu wśród polskiej emigracji politycznej. Gdy we wspomnianych wyżej pewnych kręgach dawało się odczuć zdecydowane niedobory zarówno procentów, jak i gotówki, padała zwykle propozycja nie do odrzucenia: skoczyłby kto po alkol silwuple. 😈
To jak już przy anegdotach alkolowych jesteśmy: mój wujek siedzi od lat na środku pustyni (w Kuwejcie) na kontrakcie. Dobrze mu tam, ale do Polski wpada. Nie tylko na święta. Po drożdże też. Ma spore grono znajomych, bo w swoim kuwejckim mieszkanku pędzi wino i jest jednym z największych wytwórców tego trunku w mieście 👿
Mój drugi wujek siedział na kontrakcie w Libii, na budowie, razem z polskimi robotnikami. Polak potrafi, stworzyli pędzarnię bimbru, w beczkach trzymali zacier, skombinowali całą aparaturę. Pewnego pięknego dnia wszystko zaczęło się palić, co prawda uratowano zapasy zacieru, ale te skonfiskowała policja. Nie minęły dwa tygodnie i produkcja ruszyła znowu 😆
Wszyscy tu mowia, ze B16 najostrzej jak dotad wypwiedzial sie w sprawie skandali w Kosciele i de facto przyznal, ze cala instytucja ponosi odpowiedzialnosc i ze doszlo do cover-up. Ja tam nie jestem w stanie nic zrozumiec z zacytowanych soundbitow, bo B16 niestetuy strasznie mamrocze pod nosem, przynajmniej po angielsku. Nie jest to wybitny mowca, raczej intelektualista.
Ake cieszy mnie jutrzejsza beatyfikacja Johna Henry’ego Newmana, anglikanskiego duchownego, ktory przeszedl na katolicyzm, pisarza, bardzo cenionego przez wiernych.
Nie dlatego cieszy , ze jest to postac dla mnie wybitna (byl przecownikiem zniesienia niewolnictwa, powiadajac, ze „niewolnictwo jest takim samym stanem czlowieka jak inne stany” i dlatego, ze sw. Pawel nie potepial niewolnictwa), ale dlatego, ze jest to prawdziwa ikona homoseksualistow. A ze byl gejem nie ulega dzis zadnej watpliwosci, swiadcza o tym zarowno fragmenty jego jakiegos poematu z dlugim potokiem homoerotycznej obrazowosci, jak i cale zycie – zadeklarowal, ze sie nigdy nie ozeni majac pietnascie lat, jego liczne i zarliwe przyjaznie z mlodszymi mezczyznami, jego ponad 30-letbni zwiazek z Ambrosem St John, z ktorym dzielil dach nad glowa i kazal sie pochowac w jednym grobie. Byly tam jeszcze jakies inne zarliwe zwiazki z mezczyznami. POnadto wspolczesni, ktorzy go znali wspominaja o jego silnej kobiecej osobowosci i sposobie bycia, ktos tam napisal, ze byla to „kobieta w ciele mezczyzny”.
No fajnie. Mam nadzieje, ze w Polsce nie bedzie to zbytnio ukrywane, hehe. Geje powinni miec swego swietego, a nie tylko szturchac sie ogladajac na swietychg obrazkach w. Sebastiana.
Bobiku,
to oczywiste, że część pigwówki z góry skazana jest na „wcześniactwo”. Niemniej z jednego kilograma jest jej na tyle dużo, że część ma szanse na „donoszenie”.
Włodek dziękuje za życzenia i serdecznie pozdrawia 😆
Okupacja hitlerowska jako nasza spłata win za zbrodnię sekularyzacji Prus 12 pokoleń wcześniej… Że byli ludzie, co coś takiego wymyślali, to świetnie, bez dzikich pomysłów nie byłoby Lema, dojenia krowy i szyb w mieszkaniach, ale że Fronda w roku 2010 przepisuje na serio taki bełkot (a obok list z piekła jednej pani) i są ludzie szczerze tym wzruszeni… Jedynym logicznym wyjściem na takie rewelacje by było uduszenie Michała Babilasa, który mi taką linkę podesłał.
Rzecz w tym, że takie jak ja bezbożniki nic tu nie poradzą, bo najlżejsza sugestia o konieczności badań dla frondziaków okaże się najnowszym zamachem komuny na Religię i Rodzinę, a ci, którzy są z tej religii i normalni, niesłychanie rzadko (by nie powiedzieć: nigdy) mówią, że z takim wariatkowem nie chcą mieć nic wspólnego.
„Wyznania duszy potepionej” – ach piekne!
Przeczytałam tę Frondę i ciekawi mnie co jeszcze… Dobrze, że są nalewki 🙂 Jak na pigwę trafię to kierunek Jotka dała, dzięki. Akurat nie mam problemów z cierpliwością w takiej materii, mogę do niej zajrzeć i za dwa lata, a nawet pięć 😆
Polecam – http://wyborcza.pl/1,76842,8392615,Lekcje_etyki_Barbary_Skargi.html
O, przepraszam, andsolu. Choćby tu, na blogu, mamy osoby deklarujące się jako wierzące, które równocześnie bardzo zdecydowanie nie chcą być zapisane do żadnego wariatkowa i rzeczywistość oceniają równie przytomnie, jak niewierzący. Wcale nie każdemu Pan Bóg rozum odbiera, chcąc go wynagrodzić za religijność. 😉
Michała Babilasa proszę nie wieszać, bo kto wtedy będzie dostarczał takich kwiatków jak „potępieni katolicy cierpią więcej niż należący do innych wyznań, gdyż otrzymali i odrzucili więcej łaski i światła.” 😯 Poza tym nie ma co się narażać na ewentualne szykany ze strony wymiaru sprawiedliwości, bo Michał B. i tak dostanie za swoje w piekle, w co chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie może wątpić.
Swoją drogą, opowieść wizjonerki sprawiła, że dostrzegłem jeszcze jedną pozytywną stronę piekła (poza twarzystwem, oczywiście). Zawsze będzie kogo poprosić o ogień. 😆
Przy okazji chciałem zakwestionować przyjmowaną za pewnik sprawiedliwość Pana B. Za co niby takiemu bezbożnikowi jak ja zesłał znienacka Dzień Cudów?
Dzisiaj na targu była nieistniejąca tutaj żółta fasolka szparagowa, nieistniejące mirabelki i najbardziej ze wszystkich nieistniejące prawdziwki. 😯 A to wszystko obok takich normalnych, rutynowych cudów jak świeże ryby, ledwo upieczony rostbef, romanesco, sery kozie i pleśniowe, płaskie brzoskwinie, rukola, napompowane słońcem winogrona czy tłuste, mięsiste oliwki kalamatas.
Idę zrobić spaghetti z prawdziwkami, zdumiewając się, dlaczego tak dobre rzeczy dostają się kompletnie niezasłużonym. W końcu skazanie mnie na wieczny kleik byłoby karą znacznie dotkliwszą od piekielnych ogni. 🙄
Teresa Stachurska: co do Barbary Skargi, pochwalę się, że mam jej trzy książki, jedną z nich jest „Człowiek to nie jest piękne zwierzę”. Przy porównywaniu z rodakami krajowymi mnóż te ilości przez 10, bo przy sprowadzaniu samochodu z Polski nadpłata by była z podatkami rzędu 70%, a przy książkach – 200%. Czasami ja ściągam, czasami dbający o moją głowę przyjaciele dosyłają. Tak, czytając ją można mieć momenty dumy, że się jest z tej samej nacji.
Bobiku, ależ przez chwilę ja nie sugerowałem, że brak wierzących mająch dobrze, wyśmienicie, albo cudownie poukładane rzeczy w głowie. Przecież w każdym otoczeniu, w którym byłem, znajdowałem takich. Chodzi mi o to, że zrobienie jakiegoś mentalnego porządku z kołtunem na chrześcijaństwie, takim jak Fronda, Licheń czy Rydzyk, nie siedzi nawet na dalekim krzesełku wśród ich priorytetów.
Bobiku, może chcesz przepis na omlet z brzoskwinią?
Brzoskwienię należy obrać, usunąć pestkę i na małym ogniu usmażyć na maśle, aż odparuje z niej woda, po czym przełożyć do miseczki.
Teraz trzeba wziąć jedno białko, ubić je na sztywno i dodać 2-3 żółtka, a uzyskaną masę usmażyć znowu na maśle na małym ogniu z jednej strony, zsunąć z patelni na talerz i odwrócić ten talerz na patelnię, by omlet dosmażyć z drugiej strony. Omlet przełożyć na talerz, dodać na wierzch brzoskwinię i złożyć go na pół.
Brzoskwinię można przyprawiać (pieprz i co kto chce 🙂 , można ją też troszkę zakwasić, wszystko na patelni).
Ja lubię, choć nie tak bardzo jak taki sam omlet z kwaśnym jabłkiem (szara reneta, antonówka). Wtedy wierzch już złożonego omletu można posypać pół łyżeczką grubego cukru kryształ.
Usmiecham sie pod wasem do jotki i alienor 🙂 bardzo mi tu dobrze. Jutro bede miec kinderbal w domu bo moj malutki synus wlasnie jutro konczy 3 latka. To sie urobie na wszystkie cztery lapy i pewnie zajrze tu dopiero wieczorem. W planach pieczony dwubulczan miesa nadziewany gotowanymi jajkami.
Znam taki dowcip o naszym papiezu i nie bede sie pytac czy moge tylko nie wiem czy juz nie znacie
To idzie tak: pewnego dnia hitlerowski zolnierz zlapal naszego Karola w lesie i juz juz mial go rozstrzelac gdy wtem….
reszte dopowiem jak sie upewnie ze nie znacie bo przeciez Kain zabil Abla za opowiadanie starych dowcipow
no tak pora na mycie dla kota, przeciez goscie przyjda
andsolu, nie jestem zaskoczona 🙂
Ja nie znam! Jak również nie wiem, co to jest dwubulczan mięsa. 🙂
Tereso, dziękuję za przepis, tylko ja zamiast tej brzoskwini wolałbym jakiegoś grzyba, jeżeli już miałoby być bez mięs. 😉
Dodam, że tym razem to pani Magdalena Środa się wygłupiła z tym wymądrzaniem się:
Etyka Skargi wciąga w filozofowanie, którego konstytutywną przestrzenią jest myślenie…
Myślenie jako przestrzeń konstytutywna. Chyba wdam się w kult Maryjny, tylko po to, żeby móc mówić: „o Matko Boska”.
Ale tą Środą zapewne ucieszy się Helena, bo dotyczy jej umiłowanej, nieocenionej minister Radziszewskiej. 😈
http://wyborcza.pl/1,75968,8380674,Minister_od_woli_boskiej.html
Juz czytalam – bo ja sie na Srode rzucam jak sie tylko zjawia. Ale dzieki. Radziszewska jest moja szczegolna ulubienica. Lepsza byla tylko Sowinska od teletubisia. A moze nawet i nie byla lepsza.
Umalowalam przepastna szafe w srodku. Lsni biela. Wspolczynnik feng shui skoczyl gwaltownie w gore.
Otoz dwubulczan miesa jest to mowiac proza kotlet mielony poniewaz zawiera bulke namoczona uprzednio w wodzie oraz bulke tarta ktora jest otoczony. Jutro bedzie tego upieczone w calosci 1,5 kg na 12 osob, przypomnialo mi sie, wlasciwie to powinnam teraz te jajka ugotowac (ze 4 minuty bo w miesie dojda podczas pieczenia)
dowcip musze na brudno najpierw napisac bo jeszcze bym spalila
ide garowac, malo slucham muzyki na ipodzie ale akurat mam Gimme all your loving ZZTop, oj dobre
Czy obecnie nie powinniśmy mówić o dibułczanie mięsa?
Który ostatnio rabiam z hortelã czyli (chyba) po naszemu miętą. Ale nie libijską!!
To ja jeszcze mogę z germańska dorzucić doppelbułczan. 🙂
Z czosnkiem, tymiankiem i rozmarynem. Mam oczywiście na myśli świeżyznę, nie susz.
Jajka na jutro ugotowane. A dowcip idzie tak:
pewnego dnia hitlerowski zolnierz zlapal naszego Karola w lesie i juz juz mial go rozstrzelac gdy wtem na niebie rozsuwaja sie obloki i ukazuje sie Bog Ojciec z grozna mina. Mowi do niemieckiego zolnierza: rozkazuje ci, pusc go, on w przyszlosci zostanie papiezem! Na te slowa Niemiec struchlaly pada na kolana i wola: a ja? co bedzie ze mna? Na to Bog Ojciec: ty bedziesz nastepnym…
no to dobranoc i do zobaczenia po kinderbalu (jak juz dojde do siebie)
Dzień mi minął na kucharzeniu. Pech, nie dało się zepchnąć wszystkiego na V. Jogurt zrobiła ze dwa dni temu (z czterech litrów starcza na 5-6 dni) i Młodszy przez większą część roku je go jak i my z miodem (tak, sławne zabójcze pszczoły z Floripy i okolic, ale się ucywilizowały i wróciły do swoich zajęć), ale ożywia się, gdy przychodzi pora truskawkowa. I właśnie przyszła, blisko stąd, pod Rancho Queimado, jest Taquaras, „brazylijska stolica truskawek”. No więc robienie konfitur do tego jogurtu. I były tanie pomidory i cebula, zrobiłem lecho. I pomagałem kroić calabresa i trzeć ser na chleby, ale w tej materii jestem tylko pomocnikiem. I mycie naczyń. I wieszanie prania, ale to już nie liczy się do jedzenia.
W pewnym momencie, zwabieni do kuchni zapachem cebuli, synowie sprawdzali czy się popłakałem. Nic a nic, umiem oddychać ustami, jak ryba. Ale mógłbym zapłakać teraz, bo noc, a ja jeszcze nic nie zrobiłem i dopiero przed chwilą przypomniałem sobie ścieżkę do komputera.
No, no, istna mutacja Blogu Łasuchów się tu robi!
Witajcie po przerwie – wyjechałam na trochę, a potem strasznie jakoś długo się otrzepywałam po powrocie. Właściwie wciąż jeszcze nie jestem otrzepana do końca. Rzuciłam okiem na tekst, zobaczyłam B16 i w pierwszej chwili skojarzyło mi się z amerykańskim bombowcem. Była taka superforteca B 52, więc może i B 16. Ale już załapuję, już załapuję…
A w Bretanii w ogóle nie wiedzą o naszych krzyżowych kłopotach. Dziwny kraj. Tam właśnie byłam. Sery, bagietki, masełko, naleśniki…
O kurczę, jak późno. Śpijcie słodko, idę się przytulić do mojej Szantusi (tylko muszę ją przeturlać z poduszki bliżej nóg…)
Dobranoc!
To jednak, Mruczusiu, zbadane są wyroki Opatrzności. 😀
Andsolu, musiałeś mi przypomnieć, że miałem dziś przerobić może już ostatnie w tym roku truskawki na kolejne kilka słoików mojego słynnego dżemiku? Zapomniałem i teraz nie wiem, czy jutro jeszcze będzie co przerabiać, czy muszki owocówki już się tym zajęły i przerobiły po swojemu. 🙄
O, Nisia już wyurlopowana. 🙂
Z otrzepywania najlepiej wziąć korepetycje u Szanty. Tylko najpierw trzeba z nią wyjść na deszczowy spacer. 😉
Łasuchem ja byłem zawsze i nawet tego szczególnie nie ukrywam. 😳 Ale w soboty jakoś dziwnie mi się łasuchostwo wzmaga. Pewnie przez ten targ albo co. 🙄
slonce 😀
doskonaly poczatek niedzieli, w czasie nieistniejacym brykam 🙂
z natury ale tez dla Bobika specjalnie i kazdego kto lubi
bryku, fiku
bryku, fiku 🙂
mruczusia papieska opowiesc to dowod na istnienie Opacznosci
jedzenie, jedzenie a ja ostatnio radykalnie ograniczam, naczytalem sie dziwnych ksiazek („Die Essensfälscher”, „Tiere essen”), odebralo
mi apetyt 🙁
Brazylia to dziwny kraj, my tutaj zakladamy kurtki (Babki z Gdyni pierzyne wytrzepalem)a tam przyszla pora truskawek, dziwa, dziwa
8)
tez jestem przeciw
http://lh4.ggpht.com/_rxdnqitjQpQ/TJTzyV5iOxI/AAAAAAAACB8/DHmK31r4Rb8/5001646918_7b84cae4a2_z.jpg
http://lh4.ggpht.com/_rxdnqitjQpQ/TJUXOokkWhI/AAAAAAAACEo/AuvDZwOQsvQ/5000980391_d69b874825_b.jpg
bylo niezle swieto,
rzad rzadzi, spoleczenstwo patrzy na rece, lub cos podobnego 🙂
(zdjecia syna)
tutaj zdjecie z sieci (autur nieznany)
centrala FDP w Berlinie
http://i.imgur.com/AWEht.jpg
koty, pieski, roslinki, inne twory i tych kilku ludziow, zwolnijcie-
dzisiaj niedziela 🙂
brykam fikam 😀
dla Jotki bo to jej hobby UTW
http://wyborcza.pl/1,99149,8380193,Witajcie_w_swiecie_blogerow.html
dla innych bo ciekawe 🙂
Dzień dobry 🙂
Przeczytałam linkę rysbelina z wielką ciekawością, bo moim hobby (trochę z przymusu, z racji zawodu) są samorządy lokalne. I proszę, Akademię Seniora finansuje m. in. Urząd Miasta, a więc pieniądze na taką inicjatywę można znaleźć w biednych budżetach samorządowych, sponsorów też da się pozyskać. Okazało się, że marszów z pochodniami, patriotycznych haseł i Smoleńska do tego nie trzeba.
Zaś PiS w Rzeszowie rozpoczął ogólnopolską kampanię do wyborów samorządowych z jedynie słusznym programem.
Do samorządów z pochodniami.
Marsz ku wyborom PiS rozpoczął
do władz lokalnych, gmin, powiatów,
wódz, choć nie przybył, lecz namaścił
do samorządu kandydatów.
Impreza była pompatyczna,
marsz, wieńce, Smoleńsk i pochodnie,
z historii smrodkiem dydaktycznym,
aby samorząd uczcić godnie.
Patriotycznie, z pochodniami,
chcą mi wywozić z miasta śmieci,
drogi załatać zaś flagami,
pieśnią nakarmić głodne dzieci.
Środki unijne zdobyć marszem,
hasłami stadion wybudować,
z pochodni zrobić domy starców,
wieńcami biedę zahamować.
Szkoły płomiennie nam rozświetlą
– dziatwie wszak znicze się należą –
w dziurawe dachy krzyże wetkną,
transparentami płot najeżą.
W przedszkolach tylko przemówienia,
podlane bohaterskim sosem,
w urzędach wieńce i wspomnienia,
budżet z hasłami i z patosem.
Program wyborczy jasny, prawy,
nie mam najmniejszych wątpliwości,
kogo mam wybrać, by łaskawie
raj zechciał zrobić z gminnych włości!
Gminny dobrobyt i szczęśliwość powszechną zatem mamy zapewnioną; UTW i Akademie Seniora też.
😉
Dzień dobry 🙂 Jak to jednak wpływa na samopoczucie, kiedy Ryś z rana bryknie. Łapy trochę szybciej się ruszają i zamiast 4 swetrów można włożyć tylko 3. 😀
Do fałszerzy jedzenia (wrrrrr!!!!! 👿 ) dorzucę linkę dla niemieckojęzycznych.
http://www.abgespeist.de/pur_crema_choc/index_ger.html
Ja właśnie dlatego chętniej kupuję produkty podstawowe i przetwarzam je sam, bo kto by tam w zwykły kapuściany łeb z targu inwestował konserwanty czy barwniki. Nie opłaca się. 😉
Przez tę kampanię samorządową z oPiSu Ewy obudziłem rodzinę, która jeszcze spała zasłużonym, niedzielnym snem. Tak głośno mi szczęka rąbnęła o podłogę. 😯
Chcąc nie chcąc porównuje się różne rzeczy z tymi, które widzi się w swoim otoczeniu i czasem takie porównanie bywa powodem niezłego szoku. Gdyby tutaj ktoś próbował prowadzić kampanię typu samorządowego na ogólnopatryjotycznej nucie, naraziłby się na głuchy, drwiący śmiech pokoleń. Lokalne władze są od tego, żeby je rozliczać z tego, co zrobiły i pytać o konkrety na przyszłość. Do Berlina daleko i mało komu chce się tam jechać pani Merkel osobiście nawymyślać, ale za to w gminie można sobie to odbić. 😉
I lokalni politycy świetnie o tym wiedzą, że tylko na konkretach mogą zbijać punkty – u wszystkich. Wcale nie jest rzadkością, że zwolennik CDU ogólnie, w swoim mieście głosuje na dobrego gospodarza miasta z SPD, albo na odwrót. Zbytnie eksponowanie na swoim terenie przynależności partyjnej mogłoby odstraszyć tych, którzy niezależnie od swoich „nadrzędnych” politycznych sympatii chcą mieszkać w miejscu zadbanym i dobrze zarządzanym.
Wydawało mi się, że to polityczny elementarz, ale okazuje się, że dla niektórych Wyższa Szkoła Samorządowej Jazdy. 😯
Dla ciekawych podaję linkę do tej patriotycznej imprezy
http://wyborcza.pl/1,76842,8393488,PiS_w_kampanie_wchodzi_patriotycznie_i_z_pochodniami.html
Mam nadzieję, że wyborcy, przez doświadczenia z 20 lat istnienia samorządów lokalnych w Polsce, są bardziej wyedukowani w tej szkole, niż kandydaci. Chociaż, biorąc pod uwagę kampanię z parafialnych ambon (oczywista, oczywistość), różnie to może być.
Dzień dobry 🙂
http://pl.wikipedia.org/wiki/John_Henry_Newman . Idę jechać na grzyby 😀
Po wczorajszej prawdziwkowej kolacji, dziś jestem w stanie wszystkich mówiących o grzybach potraktować z wyjątkową wyrozumiałością. 😀
Gwarzyliśmy dziś przy rodzinnym śniadaniu o polskich wyborach samorządowych i drogą dziwnych skojarzeń przypomnieliśmy sobie przytoczony przez Lema w „Fantastyce i Futurologii”, a stworzony przez Gahana Wilsona schemat, zawierający większość kierunków, w jakich mogą się rozwinąć filmy science fiction (aktualne do dziś!). Np. Ziemia jest atakowana przez… i tu do wyboru. Ich celem jest… i też do wyboru. Mogą lub nie mogą być zabici przez… itd. Zresztą, znalazłem ten schemat tutaj:
http://www.smofbabe.net/moviecomp.html
A skojarzenie z wyborami nasunął nam jeden punkt, mianowicie właśnie to „mogą/nie mogą być zabici przez…” Bo tam jedną z ewentualności jest tłum chłopów z pochodniami. 😆
pochód – pochodnia – pochodniątko, oto szczęśliwa rodzina
I nie można o takiej rodzinie powiedzieć, że ma złe pochodzenie…
Ja też jadę na grzyby.
Schylać mi się nie chce, zresztą to trzeba wcześnie wstać – ale mam inny patent. Zbieram grzyby przy drodze szybkiego ruchu do Świnoujścia. Już tam są posegregowane i ułożone w kupki. Uważam, że dobrze robię: ludzie się nachodzili, napracowali, to ja im dam zarobić.
😆
Zastanawiam się nad używaną powszechnie odmianą słowa „blog. Zgodnie z gramatyką powinno się na przykład mówić „piszę blog” – podobnie jak „piszę list” albo „widzę stół”. Przyjęło się to przedziwne „pisać bloga”, tak samo zresztą jak okropne „grać w bilarda”. Ja się pytam: łaj???
Panstwo może wie?
Owszem, wiemy, co mamy nie wiedziec. 🙂 Blog odmienia sie dokladnie tak jak dialog, prolog, monolog. Pisze monolog/blog.
No własnie, jaż się o to zapytowywuję, dlaczego TAK NIE ODMIENIA się powszechnie?
A przecież nikt nie powie „czytam monologa Hamleta”.
Ech, jadę na tę szosę… kupić grzyba.
Tak, bez wątpienia poprawna forma to piszę blogu.
Trzeba Andsolu przyznać: prawdu każe.
Mam w tej kwestii prywaqtna teorie, Nisiu. Bo na blogi rzucily sie najpierw rozne niedouczone chamy, ktore nie powinny zblizac sie do pisania na kilometr, ale nie mogly oprzec sie pokusie podzielenia sie ze swiatem swoimi przemysleniami.
No i pooooszlo! Wiec wszyscy pozostali (my np) tak sie osluchali z „pisze bloga”, ze etc…. 😈
„Pisze blogu” ma przynajmniej entertainment value….
Na potwierdzenie mojej teorii. W GW jest artykul o emerytach piszacych blogi. Dziennikarz bezblednie odmienia slowo , ale kurs na ktory przyszli emeryci, nazywa sie juz „Jak pisac monologa”, tfu! „Jak pisac bloga”.
Ja się jak pijany płotu trzymam odmiany blog, blogu, blogowi, blog, etc., ale wiem, że czasem wychodzę przy tym na raroga. 🙄
Gdyby ktoś w tym momencie nabrał wątpliwości, dlaczego wpuszczam raroga na blog, a nie raróg na bloga, podpowiem szeptem: żywotne – nieżywotne. To dlatego można np. zachęcić rycerza do wsiąścia na konia (o ile obaj żywi), albo fortepian do upaścia na bruk, ale już nie pies do wskoczenia na stoła. 😉
Wprawdzie niektóre blogi są w sensie funkcjonowania nawet bardzo żywotne, ale gramatycznie to one są zimne truchło, czyli pisać trza blog, a nie bloga. 🙂
Tak, rarog jest odmieniamy jak bog. O, raroze! 😈
Niestety, w celowniku, miejscowniku i wołaczu podana reguła dopełniaczowo-biernikowa nie działa. 🙁 Polska gramatyka jest dość wredna. 🙄
You’re telling me! 👿
Haiku
Przyciężki raróg
Klapł płasko
Na polskiej gramatyce.
Przy okazji, są Wielkie Kobiety pisane majuskułami („Nisia”)
i są niewielcy mężczyźni pisani minuskułami („andsol”). To coś takiego jak 3, nawet jak zaczyna zdanie, to jest malutką minuskułą.
A z Wielkich Kobiet wcale nie kpię, męska intuicja (plus precyzyjna kobieca linka) zaprowadziły mnie do opowiadania o życiu, które bardzo podziwiam. (Tak jedno jak i drugie).
Bobiku, wrzuć wpis poświęcony blogowej odmianie, to sierżant Gugiel wybuduje do Ciebie prawdziwą autorstradę 😆
Andsolu – jej Bohu, nie mogę inaczej. Nie jestem w stanie napisać imienia, nazwiska, nicku, czegokolwiek, co odnosi się do żywego człowieka – z małej litery. Nie wychodzi. Próbowałam. Jejusiu, jejusiu.
Kupiłam grzyba. Będę go tera suszyć. Kupiłam też jajka u baby, zabażała się, że wsiowe.
Z powodu mania jajek i grzyba cieszę się niepomiernie. Może jakiś omlet wykonam?
Strasznie mi natomiast żal takich wsiowych babuś, co siedzą przy drodze i mokną w deszczu (aktualnie mamy opad) z kubełkiem nazbieranych o świcie podgrzybków. Babusia powinna w taką pogodę reumatys, panie, grzać przy piecu, a nie na poboczu wysiadywać.
Bo, po namyśle doszłam do wniosku, w ładny ciepły dzień, z kumą posiedzieć, na ludzi popatrzeć – może to i jakiś sposób na nudę babciowego życia wsiowego?…
Postanowiłem zerknąć co też takiego V. wystawia na skype’ie jako swoją ulubioną z ostatniej chwili – no i rzeczywiście to jest coś… http://www.youtube.com/watch?v=STVAAPAo7B0
Alez ona ma GRUBY glos! Ale rzeczywoscie bardzo pieknie spiewaja. Czy to sie zalicza do fado?
To są dokładnie takie głosy, jakie mnie biorą, oba. 🙂
No, przyznaję, znacznie mniej lubię, kiedy ktoś cienko śpiewa. 😳
Z minuskułą mam coś takiego jak Nisia – pisanie z niej imion sprawia mi niemal fizyczny ból. W imię dobroblogowych stosunków potrafię się przemóc w tych przypadkach, kiedy są wyraźne naciski 😉 , ale poza tym zdecydowanie wolę zaczynać z dużej tam, gdzie gramatyka to przewiduje.
Niiii… oni są Brazylijczycy a nie Portugalczycy… nawiasem, kiedyś on śpiewał pod kościołem, wyszedł ksiądz i wygnał go 🙂 to też gdzieś jest w youtube. Może dlatego teraz śpiewa w Stanach.
Foma, jesteś tego pewien? Bo aż mnie korci, żeby spróbować. 🙂
Sprobuj, sprobuj, Bobik. To dobry pomysl.
I zbozny.
Oj, bedziecie tez mieli monarchie:
http://wyborcza.pl/1,75248,8396374,Manifestacja_zwolennikow_Chrystusa_krola_Polski___Polska.html
Fajny karnawał, ale tańczą strasznie powoli.
Podrzuce jeszcze bardzo smiesznego Andermana:
http://wyborcza.pl/1,75968,8380666,A_nawet_powiedzialabym.html
Nisiu, a’propos łasuchów. Przepis na omlet z jabłkiem tam kiedyś zamieszczałam i nawet Alicja wzięła go do blogowej książki kucharskiej 🙂 Tu się powtórzyłam, bo Bobik akurat brzoskwinie doniósł 🙂
Spędziłam parę godzin w lesie, czuję wiatr w głowie oraz nieco obaw o swoje możliwości przerobowe, bo tych grzybów, jak na moje umiejętności ich zbierania, przywiozłam jednak sporo. Starczy i do mrożenia, i do suszenia.
Za spacerami po lesie przepadam, podobnie jak za wysiadywaniem nad dużą wodą, a nawet na skraju pola, byle daleko było do horyzontu. Las lubię dla koloru, dostojności drzew, i woni, a nad wodą i na polu, gdy do horyzontu daleko, szybko odparowuję ze stresu lub zmęczenia.
Teraz do grzybów 😉
Obejrzalam teraz jak premier Cameron zegna na lotnisku B16 i wysluchalam co powiedzial. Majstersztyk dyplomatycznego jezyka: „we thank you for challenging our country to sit up and think”. Potem bylo podziekowanie za przypomnienie, ze dobrze jest sluchac jeden drugiego i wspolpracowac dla wspolnego dobra.
Naprawde cudne.
Myślę (to rozwinięcie uwagi o karnawale), że gdyby robiono co tydzień takie marsze „Polska dla Chrystusa”, można by to rozgłosić po agencjach turystycznych. Są tacy, co lubią turystykę seksualną, inni wodospady, jeszcze inni wizyty w domach wariatów. Trzeba na tym coś zarobić.
a po co kuszę? żeby się powstrzymywać? 😎 a oto podpowiedź i trop, skąd i jakiż to łotr owym a bombarduje, cytuję co w wordpressowym kokpicie pisze: „twój dom bloga”, „statystyki bloga”, „załóż kolejnego bloga”, etc, etc
Dobry wieczor szanownemu panstwu. Urabana jestem po tych urodzinach po uszy, ale wszystko sie udalo.
Zaraz, odmienia sie jak „moj wrogu” to powinien byc blog przez o z kreska?
Nisiu ja nie jestem w stanie tak samo napisac imienia i nazwiska z malej litery. Nick tak ale imie nazwisko nie. Zostalo mi po tej socjalistycznej lekturze z podstawowki. Wobec tych okolicznosci przyrody postanawiam wiec byc Mruczusia przez „My”
Heleny „o raroze” jest palce lizac 😀
ciemno, jestem bez grzybow 🙁
bez babowych jaj 😯
do tego mruczusia napisalem z malej, teraz jest z duzej 😳
licze ze bedzie mi wybaczone 8)
do mojego ostatnio dla mnie istotnego tematu linka
http://www.youtube.com/watch?v=Tszu9twyEEo
kilka odcinkow i tylko dla chcacych i z mocnymi nerwami
u brazylijczyka polityczny kompas ignoruje ze strachu,
mam sie bowiem za konserwatywnego zamordyste, w testach wychodzi zazwyczaj lewicowy mieczak 🙄
bywa
dobranoc, zegnam do jutrzejszego brykania 🙂
Mruczusiu, mówisz o Nemeczku???
Boże, jak ja się spłakałam przy tej książce!
Może i masz rację, że to stąd? Wdrukowało się i siedzi.
Nie pomyślałam o tym.
Ha.
O raroże – ślicznościowe.
Urządziłam kiedyś na cacy własnego syna, dając mu imię Wawrzyniec. Nieliczne tylko osoby wiedzą, że mówi się do niego (dorosły już jest!) Panie Wawrzyńcze…
Tereso – łakomstwo rękojmią zdrowia psychicznego!
Niech żyją omlety z czymkolwiek! Najlepiej z babich jaj!
poniedzialek!!! tak to prawda, kalendarz prawde mowi 🙂
dalem Wam pospac, wiec teraz WSTAWANKO!
lekkie sniadanie, kilka stron (sport)wczorajszego dnia w dzisiejszej
gazecie
brykam, fikam 😀
to byla dawka Sarrazina, myslalem wystarczy na tydzien
poszlo w trzy dni 😯 😕
file:///Users/rys/Library/Mail%20Downloads/IMAG0065.jpg
http://lh4.ggpht.com/_rxdnqitjQpQ/TJbtP2MWDII/AAAAAAAACHk/9yZR5RWLnpA/IMAG0065.jpg
moze tutaj 🙂
Tak, Nisiu, omlety lubię nad wyraz 🙂 I jeszcze naleśniki:
dwa jajka + 20 g twardego żółtego sera + 20 g cienko najpierw w plasterki, potem w kosteczkę pokrojonej szynki, salami, innej kiełbaski roztrzepać w miseczce i usmażyć na patelni na małym ogniu. Czasem dodaję szczypiorek, albo oliwki, czasem – po usmażeniu – keczup.
Najnowsza historia Polski – http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/miekkie-ladowanie-guru-betanek,1,3689629,kiosk-wiadomosc.html
No, cieszy mnie bardzo to miekkie ladpowanie ksiedza Romana, poniewaz z niedowierzaniem i zgorszeniem obserwowalam jak sie rozwijala sprawa zbuntowanych kobiet w kosciele – po stronie koscielnej stanal caly wymiar sprawiedliwoscxi i cala prasa, przyjmujac bezkrytycznie jezyk i insynualcje, ktrore wokol zbuntowanych zakonnic lataly gesto i czesto, nie pokryte chocby cieniem jakichkolwiek dowodow. Poczynajac od nazywanie wykluczonych zakonnic pseudobetankami ( nie byly zadne pseudo, skoro nalezaly do zakonu cale zycie, tylko nagle przestaly sie podobac koscielnym wladzom) , poprzez sugestie ze strony prokuatury (!) , ze dzialy sie tam orgie seksualne (a co to kurcze Panstwo obchodzi co robia dorosli ludzie z wlasnej woli? czy orgie sa zakazane? ) az poprzez kompletnie obrzydliwy, sredniowieczny cyrk zorganizowany przez media w czasie wydalania betanek z zajmowanych pomieszczen.
Musze powiezdiec, ze takiego polowania na czarownice w majestacie wymiaru sprawiedliwosci nie ogladalam dawno w demokratycznym panstwie. Ohydne to bylo, obrzydliwe. Pisalam o tym juz wtedy, narazajac sie na pryncypialny odpor czesci owczesnej opinii internetowej.
Cala moja solidarnosc byla wowczas po stronie tych ”nieposlusznych” kobiet, ktore niepootrzebnie i w sposob kompletnie nieuprawniony upokarzano zarowno w prasie jak i przez organa panstwowe. A konflikt byl czysto wewnetrzny. Oczywioscie, ze kiedy sie okazalo, ze wszystkie zarzuty obyczajowe bylo zmyslone , nikt tych kobiet nie przeprosil.
Chcialabym przeczytac rzetelny artykul na temn temat teraz i jakies udzreznie sie w piersi przez Panstwo i dziennikarzy.
Dzień dobry. 🙂 Dzisiaj zaczynamy poranek od dyktatorskiego ukazu.
Widzę, że byłem jednak zbyt łaskawy w sprawie grzybów i doszło do niekontrolowanego rozlewu opowieści o NADMIARACH grzybów! 😯 👿
Przykręcam z powrotem śrubę. Od natychmiast wszelkie wzmianki o nadmiarze grzybów będą traktowane jako celowa próba wdepnięcia na odcisk Mojej Dyktatorskiej Psiości i karane odpowiednio rozpaczliwym skomleniem! 👿
Opisy rozsądnych ilości grzybów mogą być. Na razie. 😉
Biedny bezgrzybowy Pies. Moze zalozymu sekte bezgryzbowcow? I bedziemy bezgrzybowe orgie uprawiac?
Ale ja pożądam właśnie grzybowych orgii, buuu. 😥
Och, Bobik, na Kota! Mozemy zwyciestwo wyrwac z paszczy porazki i organizowac orgie bezgrzybowe zakreapiajac je jakims czilijczyiem czy c tam masz pod lapa.
Albo jeszcze inaczej: mozemy odniesc MORALNE zwyciestwo – jak PiS w wyborach. 😈
Do miękkiego lądowania guru betanek nie mam jednoznacznie radosnego stosunku. Bo wprawdzie nieposłuszeństwo wobec autorytetów popieram z całej swej szczeniaczej natury 😈 i też nie mogłem zrozumieć, dlaczego większe poruszenie w polskich mediach wzbudziła schizma betanek niż np. afery pedofilskie, ale… Temu rodzajowi „wzmożenia duchowego”, jaki reprezentowały betanki, skądinąd jestem dość niechętny i patrzę nań podejrzliwie. Nie, żebym sobie wyobrażał jakieś orgie i śmigające po korytarzach Zgromadzenia zmultiplikowane Matki Joanny od aniołów (zresztą, gdyby nawet tak było, to nie mój biznes), tylko po prostu cała sprawa wydaje mi się z kategorii lekkich zaburzeń psychicznych. I jeżeli teraz czytam, że ksiądz R. jest proboszczem i katechetą, to mi się czerwone światełko zapala. Ja bym na pewno nie chciał, żeby ktoś dostający osobiście od samego Pana B. prikazy w postaci wizjonerskich objawień, moje dzieci religii uczył, czy w ogóle na moje życiowe sprawy miał wpływ. A ksiądz w Polsce, jak wiadomo, ma. I w tym jest dla mnie problem, a nie w nieposłuszeństwie wobec papieża.
Rozsmieszyl mnie dzis z rana revelstein:
http://www.liiil.pl/link/?url=revelstein.blox.pl%2F2010%2F09%2F1931.html
Nisiu, u mnie ewidentnie jest to trauma po przeżyciach Nemeczka. Do dzisiaj pamiętam jakie to było dla niego straszne upokorzenie. Nawet nie znoszę gdy widzę jak po jakimś programie są końcowe napisy i nazwiska biorących udział są z małej litery (tak awangardowo niby). A czy płakałam nad książką tego nie pamiętam.
Natomiast najśmieszniejszą książką mojego życia była Trędowata 😀 nawet Samozwaniec tego nie przebiła, hi hi hi
przypomniała mi się piosenka z Kabaretów Starszych Panów „na grzyby” (albo nalwyby) założę się że wszystkim się wam teraz przyczepi 👿
(jak mam polskie litery z ogonkami znaczy się piszę z pracy, khe, khe)
rysberlin, ależ siem nie gniewam 🙂
Mordko, ja mam pretensje do świata, że nie da się i użyć, i cnoty nie stracić. 👿 Pomyśl, jak piękna byłaby zakrapiana czilijczykiem grzybowa orgia z okazji moralnego zwycięstwa… 🙄
Nie, Pieseczku Mlody, tak w zyciu nie bywa. Albo zwyciestwo moralne albo grzybki na stole. 😈
Revelstein rzeczywiście bardzo ładny 😀 tylko nie rozumiem, dlaczego zatrzymał się w swych propozycjach dla JK na granicach RP. Czyż nie byłoby jeszcze godniejszym uczczeniem pamięci Jedynego Słusznego Prezydenta, gdyby jego podobizna znalazła się na stu- albo pięćsetdolarówce? Prezes natychmiast powinien zacząć robić naciski na USA w tej sprawie.
A przy okazji, tak mimochodem, mógłby szablą odbić Niderlandy. 😈
Nad „Trędowatą” też wyłem ze śmiechu tak, że podobno wilcze stada w Bieszczadach słyszały. Jednak jak dzieło jest genialne, to żadne samozwańcze naśladownictwo go nie przyćmi. 😆
Nie czytalam! 🙁 W moich czasach Tredowata byla nie do zdobycia. Znacznie latwiej mozna bylo na paryska Kulture natrafic.
Ale musiala ta pani autorka miec znakomity talent konstruowania fabuly, skoro wszyscy (lub prawie wszyscy) rzucali sie na jej powiesc. W dzisiejszych czasach dostalaby dobra redaktorke tekstu i zostalaby klasykiem. Laughing all the way to the bank.
Biedny Prezes. 😥 Biskup wbił mu nóż w plecy jak jaki Moskal. 🙁
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8398446,Bp_Pieronek__Zadanie_pomnika_przez_Kaczynskiego_to.html
Ja się do „Trędowatej” dorwałem w gruncie rzeczy przypadkiem, podczas polegiwania w szpitalu. Ktoś na sali ją akurat miał i udało mi się zapisać do kolejki.
Przyznaję, że moje wycie wzbudziło niekłamane oburzenie kilku osób, które genialne dzieło czytały przede mną i spłakały się całkiem na serio. 😳
Nie lubię sprawiedliwych, którzy nie padają, nie potykają się. Ich cnota jest martwa i mało warta. Nie poznali piękna życia.
Borys Pasternak
a ja, Bobiku, myslalem ze w szpitalu mozna dorwac sie do
bakcyli, paskudnych zaraz, gangren, rzesistkow…. ale
“Trędowatej” ……………… 😉
i jeszcze raz Pasternak (nie mam po polsku)
Literatur ist die Kunst, Außergewöhnliches an gewöhnlichen
Menschen zu entdecken und darüber mit gewöhnlichen Worten
Außergewöhnliches zu sagen.
Tak, tak, Rysiu. Jak jeszcze przed Pasternakiem ujął to psi Wieszcz, kto nie zaznał musztardy ni razu, ten nie zazna parówek w niebie.
Zwyczajnie powiedziane, ale jak nadzwyczajne perspektywy otwiera. 😀
A to ci Pieronek podstępny. Ciekawe czy Jarek godnie zareaguje.
Bobiku, Ty nie pomrukuj, tylko jedź na dowolną szosę i dokonaj zakupu. ONE tam są, ręczę.
Ja wiem, że są, ale do pierwszej szosy, na której są, mam jakieś 700 km. Doświadczalnie sprawdzone, niestety. 🙁
Ja z wczorajszych zbiorów zamroziłam 1,5 kg odgotowanych już podgrzybków. Rekord życiowy, a jak się uwzględni, że już 1 kg zamrożonych miałałam to mogę założyć że zimę będę mieć kulinarnie (raz na dwa tygodnie będzie można zrobić coś grzybowego 🙂 ) łagodną. Uwzględniając w tym pieczarki od czasu do czasu. Grzyby lubię.
Zdjęcie, które zrobiła moja koleżanka w ten weekend w Chorzowie
Dla Bobika
😆 😆 😆
Najuprzejmiej dziękuję Koleżance za wytropienie dla mnie królewsko-hamskich wędlin. Będę miał o czym marzyć w bezsenne noce. 🙂
Swoją drogą, czy na ten temat nie było już jakiejś książki? „Kordian i ham”, albo coś takiego?
Bobiku, Ty nie musisz jechać 700 km do szosy, wystarczy jakieś 100km w kierunku belgijskiej granicy, okolice Aachen, albo Engelskirchen, nie możesz tylko przekraczać granicy, bo tam wysokie kary za uszczuplanie środowiska naturalnego. W piątek „stary” przywiózł jakieś 5 kg przeważnie prawdziwków, i nawet 2 czerwone koźlarze, co podobno jest już bardzo rzadkie.
„Trędowata” – czytałam w „dziecięctwie”, przedwojenne wydanie, ściągnęłam z zabronionej wysokiej półki, gdzie stało również dwutomowe dzieło medyczne, z którego uświadamiałam się w kwestii bocianów i kapusty. Mając lat może 11 czy 12 rzewnie płakałam nad losami Stefci, potem już nigdy do czytania tego nie wróciłam, ale gdy zobaczyłam „Trędowatą” w 1990 w księgarni, z sentymentu kupiłam (za jedyne wtedy 22000 zł), no i mam ją, Heleno, chętnie użyczę. Przed 1990 rokiem ostatnie wydanie było w 1937. Dzisiaj z ciekawości popatrzyłam do wiki, Mniszkówna ma dość ciekawy życiorys, a „Trędowatą” rekomendował jej Prus, chociaż zdaje się, po znajomości.
Panno Koto, chyba się zgłoszę po dokładniejsze instrukcje, o ile oczywiście uda mi się namówić tatę na weekendowy wyskok. 🙂 No i jeśli w weekend nie będzie lało, bo zbieranie grzybów w strugach deszczu jest średnią przyjemnością a na dodatek one się wtedy źle i smażą, i suszą.
Każdą informację o umiłowanej ministerce Heleny (a takie informacje są rzadkie, bo w związku z niemal kompletną bezczynnością ministerki trudno o niej coś napisać) skrzętnie przynoszę na blog. 😀
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,8399366,Kutz_o_minister_ds__rownego_traktowania___Jej_praca.html
Bobiku pani Heleni przeszkadza lesbijka w szkole gdy tymczasem jej koleżanka minister edukacji zatrudnia nie tylko geyów ale i pedofili w sukienkach.
Do kompletu – http://goscniedzielny.wiara.pl/?grupa=6&art=1284311298&dzi=1104781054
Bobiku, czy Ty mieszkasz w Timbuktu???
Tereniu, zmartwiłaś mnie informacją, że odgotowujesz grzybki. A po co to robisz, kochana moja, po co? Toż mamunia mawiała: rzadkie odlać, gęste wyrzucić. Dobre grzybki zawierają samo dobre. Jakbyś je poddusiła na maśle albo smalcu, co tam lubisz, a po odmrożeniu dodusiła i przyprawiła, to byś miała jak świeże. Odgotowywać szkoda, smak się gubi! Leśniczanka Ci to mówi, córka nadleśniczego i nadleśniczyny!
Dzień dobry 🙂
W moich okolicach (Lubelszczyzna) grzyby są wszędzie, nie tylko przy szosie w babcinych koszyczkach. Jak na polnej miedzy widać trzy krzaczki, to ani chybi siedzi tam czerwony kozak! 😉
Obrodziło latoś (jesienioś?) cudnie, w szczególności w podgrzybki i maślaczki (mniammm, smażone na masełku 🙂 )
Taki niedoduszony sosik, o którym pisze Nisia, jest najlepszy, ale można też obgotowywać i zamrozić – takie z kolei lepsze są na zupę grzybową i uszka na wigilię. A czy ktoś z Państwa zbiera kominki (czarne, blaszkowe lejki)? Najlepsze na pierogi z grzybami. W stronach, gdzie się mój tata wychował (okolice Hrubieszowa) nazywało się to to babie uszy albo wronie uszy. Urobiona jestem po pachy, więc na razie daję sobie grzybowy odpust zupełny.
Aha, już pokazują się opieńki, na razie na bazarku, osobiście jeszcze nie „najszłam” .
Gdzieś na krańcach Timbuktu,
obok leśnego duktu,
mieszka Bobik, pies całkiem nieszczęsny,
bo choć puszcza tak bliska,
nie obdarzył los psiska
ulubionym produktem bezmięsnym.
A bez tego produktu,
gdy napadnie go wróg tu,
do obrony skąd, ach, skąd wziąć zapał?
Jak z otchłani marazmu
wskoczyć w szał entuzjazmu
krzycząc: wrogu, idź precz, pies cię drapał!?
Siedzi Bobik w Timbuktu,
chłepcze płyn z akweduktu,
losu kolej mu ciąży jak dyby.
cierpi i cicho płacze:
jak by było inaczej,
gdyby wreszcie wyrosły tu grzyby. 😥
Nie na dzisiejszy temat, ale kiedys tu sie martwilismy, ze komputer/internet wypiera czytanie. A tu amerykanscy naukowcy podaja: „Doing an online research can stimulate your aging brain even more than reading a book, says USLA’a Gary Small, who used brain MRIs to prove it.” No wiec, brawo Google.
… to byl cytat z cotygodniowej daromowej gazetki naszego miasteczka
A mówiłem, nie robić paniki? 🙂
Upieram się, żeby nie odgotowywać grzybów! Wylewamy smak cały do zlewu! Można je mrozić „na żywca”.
Uszka u mnie w rodzinie zawsze były z suszonych.
Ewo – i Wszyscy – czy ktoś z Was umie odróżnić jadalne surojadki? Pamiętam z dawnych czasów, zbieraliśmy pod okiem jednej cioci i jedliśmy usmażone na brzegu kuchni węglowej – poemat to był. Teraz się boję, bo one są do siebie podobne, a ja nie pamiętam, które nie trują. Na wszelki wypadek nie jem.
Bobiku – ktoś, kto umie znaleźć rym do Timbuktu zasługuje na literackiego Nobla!!!
Więc to było wydanie z 1937? Zapamiętałem, że jakieś dziewczę (zapewne Stefcia) biegała, biegała, a pierś jej falowała jak gołąbki, wcale nie ubrane w coś, co zapewne nazywało się biu….osz, ale takich słów przecież się nie pisało. Bardzo to podniosło moje zainteresowanie ornitologią i nie pamiętam czy śledziłem losy Stefci do końca.
Nisiu, masz rację z tym smakiem w zlewie, jednak niektórzy, dla bezpieczeństwa – jak twierdzą – obgotowują. Susz na uszka też dobry, bo podlega mieleniu, ale na zupę lepsze mrożone, znacznie miększe niż susz.
Surojadki – gołąbki, czy bedłki, jak kto chce też jadałam z blachy w dzieciństwie, jak były jeszcze węgłowe kuchnie. Smak niezapomniany, szczególnie jak się grzybek lekko przypalił. 🙂 Tata mówił, że te jadalne, to gołąbki zielone (nie tylko z nazwy). Jednak nie zbieram, bo nie potrafię tego za skarby świata odróżnić i po ludzki się boję. T
Zielonych gołąbków ja się szczególnie boję, bo łatwo je sromotnie pomylić z muchomorem (chociaż takie przypiekane na blasze jadałem, jeszcze u Prababci). Ale te falujące, z ryżem i z mięsem – czemu nie? 🙂
Rozmarzony dzisiejszym tematem poszedłem na cmentarz sprawdzić, czy nie pojawiły się tam jakieś nowe grzyby, ale niestety, wygląda na to, że źródełko wyschło. 🙁
No to chciałem przynajmniej przynieść w prezencie Mordechajowi ładną, mahoniową wiewiórkę, bo w Londynie takich mało, ale ona się nie znała na fair play i uciekała pionowo. 👿
I w końcu wróciłem ze spaceru z pustymi łapami.
Może chociaż ten Nobel… Nie musi być literacki. Kupiłbym sobie las na Lubelszczyźnie. 🙄
Bobiku, zanim kupisz ten las, opuść na trochę swoje Timbuktu i nawiedź Lubelszczyznę, a tam, w okolicach wiaduktu, jak użyjesz truchtu, znajdziesz tego produktu w każdym leśnym „duktu” po uszy. Zapraszam serdecznie, drogę wskażę i z ochotą dołączę do grzybiarzy konduktu :)))
No, no. I jakby w nim nie było grzybów, zrobiłbyś piekło i zażądał unieważnienia transakcji…
Z tymi zupami grzybowymi to są dwie szkoły. Ze świeżych robi się bardzo dobrą zupę – u mnie w domu nazywała się fiutka, ale nie wiem czemu! Z suszonych też, tylko wtedy trzeba grzybki namoczyć na noc, gotować w tej samej wodzie, warzyw w zupie zostawić minimum albo i zero, no i koniecznie zaśmietanić (fiutkę też można, ale obowiązku nie ma).
Będę się czepiać odgotowywania. Jeśli grzyb jest trujący, żadne odgotowanie mu nie pomoże, zaszkodzi i tak. Jeśli nie (jak podgrzybek, borowik, rydz, gąska i inne takie cuda), to właśnie tylko wylewamy to, co najlepsze…
W Słupsku można zjeść coś, co oni nazywają polewką słowińską. Względnie kacówką. Jest to wywar z grzybów suszonych zmieszany z wywarem z kwaśnej kapusty plus odrobina zasmażki dla zagęszczenia. Grzybki pokrojone tam pływają. Luuuuudzie, jakie to dobre jest!!!
A, to znaczy, że ja na Wigilię robię coś w rodzaju kacówki? 😯
No, tak całkiem od rzeczy to to chyba nie jest, bo zwykle trochę zostaje i może się w świąteczne i poświąteczne dni przydać. 😉
Z tym obgotowywaniem, którego nie popieram w stosunku do uczciwych grzybów, coś jednak jest na rzeczy, jak chodzi o niektóre gatunki podstępne. Są takie półtrujaki, które po ugotowaniu i odlaniu wody robią się jadalne. Może mają toksyny rozpuszczalne w wodzie? Ale ja i tak bym ich nie zbierał, ze względu na zły charakter. 🙄
Lubelszczyzna jak najchętniej, tylko żeby okoliczności nie trzymały za ogon… 🙁
Nisiu, o gołąbku zielonym czyli surojadce Sierżant znalazł dość dokładną wypowiedź:
http://www.mazury.nek.pl/grzyby-jadalne/155-golabek-zielony.html
A od muchomora podobno można go odróżnić po tym, że ten sromotnik nosi pierścionek zaręczynowy. Tylko nie wiadomo czemu na nodze, nie na ręce. 😯
vitajcie! Jestem dzisiaj w smutnym nastroju bo chociaż jest piękny dzień to koniec lata kojarzy mi się ze przykrymi wydarzeniami. ..Koniec lata i początek jesieni jest jakimś zakończeniem czegoś również w naszym życiu. Ma się wrażenie, że resztę roku trzeba jakoś przeczekać aż przyjdzie nowy rok i wiosna. W tym roku mam inne odczucie, że to początek a nie koniec czegoś. Mój ulubiony kwiecień okazał się w tym roku tragiczny w wydarzenia ale może jednak tylko wyjątkowo.
Jestem 🙂 , a byłam tu http://www.mauritshuis.nl/ i nie tylko 🙂 Postaram się doczytać 🙄
ten trochę pokraczny wstęp // wszak z pisaniem u mnie marnie// 🙂 🙂 jest spowodowany totalną pustka w głowie 🙂 Mam nadzieję że nie na wieki./ ale by się niektórzy cieszyli/ 🙂 @ Bobiku jakiś czas nie będę czytać Twoich pięknych wierszy ale nie martw się wrócę i skrytykują co mi się nie będzie podobać 🙂 Zrobię sobie wakacje od bloga 🙂 Chyba wiesz że słowa są potęgą dlatego też powinny służyć tylko dobrej sprawie. Mnie Wasze bardzo pomogły chociaż nie ze wszystkim mogę się zgodzić:) papa pozdrawiam 🙂
Mnie????!!!! Mnie przeszkadazaja lesbijki w szkolach??????
Chyba zaraz apopleksji dostane ze zlosci!!!!!!!!!!!!! Mnie pani pinkwolona Radziszewska przeszkadza, niezaleznie od jej orientacji seksualnej!!!!!!!!!!!!!!!! I chyba bede zmuszona w tej sprawie napisac kolejny pieniacki list do Tuska (ja mu nie popuszczam!)
Jest jeden gatunek grzybow jadalnych, ktore nalezy najpierw obgotowac. Angielska nazwa tego grzyba jest bodaj inkcup, wydzielajace po przelamaniu ciemnofioletowy inkaust. Zreszta wstretne, choc jadalne.
A te kominki to chyba wiem ktore. Julka Jurys z Paryza nazywala je smierciuszkami, bo nazwa francuska brzmi ”trabki smierci” , a nie mialysmy pod reka polskiej nazwy. I ja jej dalej nie mam, ale grzyby pamietam u Julki byly pyszne. Kiedys widzialam je w sprzedazy w bardzo drogim sklepie w Londynie. Wygladaja troche jak wychudzone wieksze kurki.
Bylam dzis w tym leposzym polskim sklepie i kurki byly, ale jakies takie wysuszone – chyba bardzo bardzo zeszlotygodniowe.
Andsol 16:54 1937 to było ostatnie przedwojenne wydanie, pierwsze jest z 1909, taki przed, -przedwojenny bestseller,
4x sfilmowany.
Też pamiętam bedłki pieczone na piecu, z odrobiną soli. Zbieraliśmy tylko czerwono-różowe, próbowaliśmy kawałeczek na języku, gdy szczypało wyrzucaliśmy, te nieszczypiące były konsumowane.
Dobrze że byłaś, Haneczko, ale i dobrze, że wróciłaś. 🙂
Jarzębino, trudno mi kogoś odwodzić od zrobienia sobie wakacji 😉 ale jeżeli mają być dłuższe, to mnie bardzo Cię będzie brakować. A myślę, że nie tylko mnie. 🙂
Boszsze, Helena pieni się obficie! 😯
Jestem pewien, że Zbyniek nie chciał wywołać Helenopiany, tylko skrócił myślowo z „umiłowanej ministerki Heleny” na Helenę. Można rozładować broń. 🙂
No, chyba ze tak.
A tu sa te smierciuszki – czarne, ale bywaja tez jasne:
http://www.flickr.com/photos/roger/2945689124/
To są po prostu TROMBY. 😆
Heleno, myślisz, że pani R. w ogóle ma jakąkolwiek orientację seksualną?
O kurczę, ale te śmierciuszki ładne są, przypominają jedną z odmian goryczek!
Lejkowiec dęty, proszszsz upszszsz.
http://www.grzybland.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=294&Itemid=102
A tak, tak, Nazwa kominek tez jest wymieniona wsrod polskich nazw pospolitych tego lejkowca. Smierciuszki mi sie bardziej podobaja.
Nisiu, przypuszczam, ze Pani Radziszewka faktycznie moze byc bez tego… jak laleczka z celuloidu. Wiec i orientacji zadnej.
„Trędowatej” nie czytałam, jakoś za dziecięctwa pod ręką jej nie było, a potem to już był obciach czytać takie powieścidła dla pań służących, jak mawiał mój dziadek (z całym szacunkiem dla pań służących). Z filmu pamiętam walc Kilara, bardzo mi się podobał i podoba do dziś.
Płakałam za to jak bóbr czytając „Między ustami, a brzegiem pucharu” Marii Rodziewiczówny. Dorwałam ją w bibliotece mojej szkoły (podstawówki i liceum), którą przed wojną prowadziły siostry urszulanki, a potem długo, długo też nikt inaczej nie mówił, tylko Urszulanki. Jakież to było patriotyczne – miłość niemiecko-polska pokonała granice, kordony i uprzedzenia – a przy tym ckliwe i łzawe.
Heleno, to na pewno kominki te wychudzone, większe, czarniawe kurki. U nas są za darmo w każdym lesie i nie można ich pomylić z żadnym sromotnikiem . Jak robię z nich farsz do pierogów, to zawsze ich trochę brakuje, bo wyjadam je prosto z garnka po obgotowaniu 🙂
Nisiu, czuję się zreformowana, dzięki 🙂 Tym bardziej, że stanowczo przedkładam masło i smalec nad wodę 😆
A wywar zlewu nie zasilił, gdyż po solidnym odparowaniu dołożyłam do niego różności i otrzymałam gulaszową (pół na pół) zupę grzybową ze śmietaną. Gdyby nie ten gulasz byłaby fiutka 🙂
Fajnie żeś leśniczanka, bo ja też jakby. Dziadek był leśnikiem, ale grzybów nie nauczył mnie zbierać. Wychowałam się u dziadków 🙂 ale do lasu daleko było. W pobliżu to jedynie maślaki w zagajniku. Z dziadkiem na jednym stole czytałam książki, On na długim, ja na krótkim 🙂
TROMB w lesie nigdy nie widziałam. Choć wczoraj widziałam białe i porównałam je do lilii, ale do trąb były podobne jeszcze bardziej. Czyżby to samo, co prezentujecie?Wczorajsze były duże, średnica kapelusza to ca 10 cm.
Leśniczanka jestem, dana moja dana, ale w leśnictwie – a właściwie w nadleśnictwie, w którym się urodziłam, mieszkałam tylko rok. Uważam jednak, że mam to w genach! No i te wszystkie letnie wakacje u ciotek różnych, u babci w tej Puszczy Noteckiej… Babcia nauczyła mnie zbierać gąski na piaszczystej drodze, a wcale to nie było łatwe, bo one się chowają w piach.
Podgrzybki tam są te najśliczniejsze, ciemnobrązowe. I podłoże jest – nie tak jak w większej części lasów – zarośnięte trawą, tylko igliwie sosnowe leży. Więc je widać z daleka. Pycha.
Wiecie, co jest cudne, w Puszczy Noteckiej grzyby są jak były 50 lat temu. Za babciną chałupą. Mam do tej chałupy 150 km, ale raz w roku jadę. Może w czwartek skoczę jeszcze raz…
Dowiedziałam się, że w Krobielewku (to właśnie ta wieś z chałupą) co rok robią święto podgrzybka. Muszę sprawdzić, czy w tym roku będzie i też podjechać.
Och co za dzien. Chetnie bym sobie tu ten teges ale dzis krotko po piewrszym wpisie dostalam radosny telefon z przedszkola ze maly sobie buzie rozbil. Juz wszystko dobrze ale odparowuje i dlugo pisac nie bede.
a co do Tredowatej to pamietam jak sie tarzalam ze smiechu na kanapie ryczac na caly glos i usilujac co smakowitsze kawalki przeczytac mamie glosno lamiacym sie od lez (ze smiechu) glosem, na ogol nie udawalo mi sie zdania dokonczyc.
pozdrawiam grzybowo (te lejkowce to nie piestrzenice aby?)
a wlasnie, jeszcze Wanda – a ostatnia Polityka podaje ze surfowanie oglupia. Chetnie podyskutuje ale nie dzis wieczor.
Mruczusiu, porobili takie badania, ale tak mi sie widzi, ze od wzrostu jakiejs tam aktywnosci w mozgu do madrosci to kawalek drogi. Te badania byly podane w artykuliku o tym jak mamy unikac klopotow z glowa na „stare lata” i przypadly mi gustu bo duzo „siedze na” googlu…. do dyskusji sie nie wlacze – w ramach uzdatniania mozgu ide na ciezarki i pilaty.
Nisia: Heleno, myślisz, że pani R. w ogóle ma jakąkolwiek orientację seksualną? Dostrzegam u niej orientację antyseksualną. Antyseksotropizm?
Andsolu: biedaczka…
Mruczusiu, nie, nie, piestrzenice są kudłate prawie jak Bobik! http://pl.wikipedia.org/wiki/Piestrzenica_kasztanowata
Z całym szacunkiem dla Bobika!
Lejkowce to z całą pewnością nie piestrzenice ❗
Obawiam się, że nasza aktywność na temat pani R. przekroczyła co najmniej pięciokrotnie jej aktywność jako ministerki.
Chociaż w jej przypadku może nawet i lepiej, kiedy nic nie robi, bo jak już zrobi cokolwiek, choćby tylko udzieli wywiadu, to… 🙄
Sorry, nie zauważyłem, że Łajza już wysłała Nisię z protestem w sprawie piestrzenic. 🙂
Wyczytałem w Wiki na temat piestrzenicy: główkę powleka warstwa hymenialna. 😯
Mam niejasne poczucie, że chodzi tu o coś wysoce nieprzyzwoitego, dlatego nie będę tej kwestii zgłębiał. 😳
dzien za oknem jeszcze nocny taki a ja tu nawoluje do brykania 🙂
herbata grzanki gazeta oko na „bobikowcow”
brykam, fikam 😀
Dzień dobry 🙂 Grzanki to nie jest zły pomysł, a poranna herbata jest konieczna z natury rzeczy. 🙂 Czyli najpierw pójdę w ślady Rysia, a potem sprawdzę, czy po dzisiejszej prasówce od razu zacznę chodzić po ścianach, czy przez jakiś czas wytrzymam na krześle. 🙄
Ja wprawdzie nie chodzilam po sciananch sluchajac dzis z rana TOK fm, ale nadziwic sie nie moglam, ze wszyscy zaproszeni do studia goscie, (procz inteligencika Kuczynskiego) a rozmowa byla o gospodarce i reformach, mowili : 400 zloty, pol miliona zloty, osiem zloty. Nawet Wielowieyskiej- prowadzacej udalo sie tak to powiedziec. To nic juz nie rozumię. 🙂
To jakas nowa maniera czy nigdy tego przedtem nie zauwazalam?
człowiek to jednak dziwne stworzenie, sam sobie krzywdę robi, jak nie paleniem, to prasówką… a przepraszam, Bobik to pies! no to już nic nie rozumiem 🙄
A ja jednak wszedłem na ścianę, jak przeczytałem o tym, obrzydliwym i sukinsyńskim, wandalizmie:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8403628,Zemsta_obroncow_krzyza_na_pomniku_w_Ossowie.html
Po czym wszedłem na drugą, kiedy dowiedziałem się, że poseł Girzyński już wie, kto jest temu wandalizmowi winien: PO, bo nie pilnowała pomnika.
No, powiedzcie mi, kim trzeba być, żeby aktualne niechęci polityczne wyładowywać na starych grobach? Jak również, żeby zamiast bandytów winić w pierwszym rzędzie tych, którzy ich nie upilnowali?
No właśnie, foma, sam miewam chwilami takie podejrzenie, że się za bardzo uczłowieczyłem i że to wcale nie jest dla mnie dobre. 🙁
Może dla odzyskania równowagi powinienem sobie pozwolić na trochę zezwierzęcenia ❓
powrót do natury znaczy się 🙄
No, może nie całkiem, bo podobno istnieje też coś takiego jak natura ludzka. 🙄
Może lepiej powrót do kultury bycia psem? 🙂
kiedyś była też kultura amfor kulistych, ale to hohoho, tak dawno, że już wszystko wypite…
Po przeczytaniu tego linku od Bobika w pierwszej chwili pomyslalam, ze na miejscu Kosciola bylabym bardzo zmartwiona stanem ducha swych wiernych, ”obroncow krzyza”.
Ale potem przypomnialo mi sie, ze nieustannie i wbrew rozumowi ulegam starotstamentowej pulapce lingwistycznej, z Palmow, ze slowo ”duszpasterz” to jest to samo co ”pasterz dusz” (Pan jest moim Pasterzem…) , czyli opiekun tychze dusz, ktory ”wiedzie mnie po wlasciwych sciezkach przez wzglad na swoje Imie…”
I dopiero musze sobie przypominac, ze nigdzie nie wiedzie dusz-pasterz, tylko jest wlasnie zajety odzyskiwaniem gruntow i rzadzeniem w Panstwie. A dusze same sie wypasaja jak moga, jak potrafia. 🙁
Ciekawe, że mnie przy tym akurat psalmie robi się automatyczna „symultanka”. Czytam po polsku, a w głowie równolegle leci der Herr ist mein Hirte, mir wird nichts mangeln. … Er führet mich auf rechter Straße um seines Namens willen. Und ob ich schon wanderte im finstern Tal, fürchte ich kein Unglück; denn du bist bei mir…
Z innymi biblijnymi fragmentami (chyba) tego nie mam, tylko z tym. 😯
Mnie się zdaje, że przynajmniej część hierarchów stanem swoich owieczek jak najbardziej jest zmartwiona i to podwójnie – i tych pyskujących przeciw nadmiernemu panoszeniu się KK, i tych ze strony radiomaryjno-obrońcokrzyżowej. Tylko nie bardzo jest chyba jakikolwiek pomysł, co z tym wszystkim zrobić, no i różne wewnętrzne przepychanki też sytuacji nie ułatwiają.
W pewnych momentach dziejowych nieelastyczność i kurczowe trzymanie się tradycji wcale nie wychodzi na dobre, nawet jeżeli przez 2000 lat się to sprawdzało. 🙄
trefne owieczki zawsze można przerobić na kożuchy i kiełbasę, a potem postarać się o nowe, ufne i pojętne…
Foma, po amforach kulistych była też kultura pół zwierzęcia-pół człowieka… zaraz, jak się ten stwór nazywał?… a, już wiem – satyryk.
Niestety, ta kultura od jakiegoś czasu uległa dość poważnemu zezwierzęceniu, czyli, nie ukrywajmy, zeszła na psy. 🙁 Z czego – z przykrością – wnioskuję, że zezwierzęcenie też nie zawsze jest dobre.
Nie należy zanadto wierzyć w jedyną słuszną ideę, bo można się przy tym nieźle zrobić w konia. 🙄
Owieczki na kiełbasy? 😯
Tylko wariat rezygnowałby z pieczeni jagnięcej dla jakichś kiełbas!
Nieposłuszne owieczki na pieczeń! I niech przy tym śpiewają o mój rozmarynie…
Nawiasem mówiąc, ten pomysł z owieczkami już chyba kiedyś był. Rozwiązać naród i wybrać nowy… 🙄
Heleno – mówiom jak umiom.
Ale najgorsze, że jak nie umiom, to i tak mówiom. 👿
na bycie pieczenią trzeba sobie zasłużyć 😎
Zapisane w kajecie wężykiem piestrzenice nie równa się lejkowce. Tak to jest jak kot chce być wyszczekany towarzysko 🙁
Też sobie pochodżę po ścianach 🙁
Mruczusia, Ty się nie obcinaj! Wyszczekane koty wcale nie są rzadkością w sieci. 🙂 Co do jednego mam nawet chwilami podejrzenie, że to on rządzi u mnie na blogu. 😈
Zaraz, zaraz… jak tak wszyscy zaczną chodzić po ścianach, to kto pójdzie siedzieć? 😈
Przypominam, że redaktora odpowiedzialnego nie mamy. 😛
Ja tez, Bobik mam symultanke przy Pan jest moim Pasterzem, ktory jest w zaleznosci albo 23 (u katolikow) albo 24 (u protestantow), co wynika chyba z jakiegos przestawienia kolejnosci, a nie dlatego, ze protestanci maja wiecej Psalmow.
Pare lat temu robilam swiateczny, prawie godzinny program o tym psalmie, do ktorego weszly rozne tlumaczenia na polski i rozne interpretacje muzyczne tego samego. Najpiekniejsze polskie tlumaczenie obawiam sie u Kochanowskiego, najbrzydsze – zgodzil sie z tym bioracy udzial w programie ks. prof. biblista Michal Czajkowski (tak, ten moj ukochany, ktorego imienia juz nie wolno wymawiac… 🙁 ) – z Biblii Tysiaclecia. Nie znal tlumaczenia Kochanowskiego i az zaniemowil na chwile z wrazenia. Powiedzial; no tak, bo ten z Biblii Tysiaclecia to tlumaczyl KOMITET.
Ten Kochanowski nie jest nawet bardzo wierny oryginalowi, ale jest piekny, jak to JK, pierwsza liga. Pytalam go czy jest jakas regula koscielna, ktora uznaje tylko jedno, w tym wypadku Biblii Tysiaclecia , tlumaczenie za dopuszczalne w liturgii KK. Zaprzeczyl gwaltownie.
Nie mam niestety pod reka Psalterza Kochanowskiego, zeby zademonstrowac. To bylo zreszta trudne do wyszperania wowczas. Szukali mi ludzie po calym swiecie, zanim ktos znalazl.
No, Sierzant Gugiel niezawodny:
Mój wiekuisty Pasterz mię pasie,
Nie zejdzie mi nic na żadnym wczasie;
Zawiódł mię w pasze niepospolite,
Nad zdroje żywej wody obfite.
Wrócił mię z dziwnych obłędliwości
Na ścieżkę jawnej sprawiedliwości;
Postanowił mię na drodze prawej
Z chęci ku słudze swemu łaskawej.
By dobrze stała śmierć tuż przede mną,
Bać się nie będę, bo Pan mój ze mną.
Twój pręt, o Panie, i laska Twoja
W niebezpieczeństwie obrona moja.
Posadziłeś mię za stół kosztowny,
Skąd nieprzyjaciel boleje główny;
Włos mi mój wszytek balsamem płynie,
Czasza opływa w rozkosznym winie.
Ufam Twej łasce, że mię na wieki
Nie spuścisz, Panie, z swojej opieki;
I będę mieszkał w Twym świętym domu
Nie ustępując laty nikomu.
Wspol, Bobik, wspolrzadzi, niestety. 😈
Przeczytalam bardzo ciekawy opis daczy Stalina w Soczi:
http://wyborcza.pl/1,75477,8401563,Spedz_noc_u_Stalina.html
No tak, wiem, Mordko, że tylko współ- to pewna dolegliwość. 🙁
Gdy silna jest rządzenia żądza,
podział władz wcale nie urządza
i czeka się zrządzenia losu,
co da w wyłączny rządzić sposób.
Niestety, gdy się nie jest królem,
władzą się dzielić trza (choć z bólem),
lecz jeśli wybór jest, to radzę
zachować umysłowe władze. 🙄
Co za poemata!
A ja zaraz lecę obiad robić, bo jedzie do mnie z Poznania (była na Stingu) przyjaciółka, której uzupełniam wykształcenie w zakresie Gwiezdnych Wojen. Żeby po pięćdziesiątce nie wiedzieć, kto to są Rycerze Jedi! Tydzień temu obejrzałyśmy, rycząc z radości, trzy części, dziś pozostałe trzy. Niech Moc będzie z Wami, pędzę do garów!