Laudacja
wygłoszona na uroczystości z okazji II rocznicy istnienia Bobikoblogu
przez prof. buldoga habilitowanego Szczękosława Szarpackiego
Szanowni Zebrani!
Poproszono mnie o uświetnienie tego jubileuszu, doceniając nareszcie moje zasługi na polu koniczyny, które niejednokrotnie osłaniałem własnymi kłami przed zdziczałymi, zagrażającymi podstawom pieskiego bytu hordami gryzoni. Ze względu na obecność kamer i dostojników zgodziłem się z radością wygłosić niniejszą laudację, mając przy tym na uwadze, że do spełnienia tej – nie waham się powiedzieć – misji i tak nie znaleziono by nikogo głodniejszego.
(frenetyczne oklaski całej sali)
Przyznam od razu – Pies Bobik nigdy nie był i nadal nie jest bohaterem mojej bajki. Niepokojem napawało mnie jego nieopanowane, wesołkowate merdanie ogonem, a odrazą przejmowało wyciąganie łapy nawet do przeciwników ideowych. (burzliwe kłapanie, skomlenie „słusznie! słusznie! szanować łapy!”) Nawet młody wiek i brak doświadczenia życiowego nie mógł usprawiedliwić takich ekscesów, jak próby dostrzegania belek we własnych oczach, lub – co jeszcze gorsze – przypisywanie kotom jakichkolwiek cech psich. (stłumione warczenie z lewej strony sali) Trudno też uznać za zasługę wobec psiości kalanie własnego legowiska i niedwuznaczne natrząsanie się z warktości, wiktuałów (vide osławiona, prześmiewcza „Oda do pasztetówki”) i w ogóle wszystkiego, co psiej duszy drogie. (groźne, narastające warczenie z prawej strony sali)
Nie ukrywajmy, są i tacy, którzy uważają za warte dostrzeżenia, czy nawet pochwały, niektóre dokonania naszego Jubilata w zakresie szczecanto moderato. Niektórzy z nich mają wręcz czelność przyznawać się do tego publicznie. (nieśmiałe ruchy nielicznych ogonów w środku sali) Zastanówmy się jednak, gdzie dzisiaj byłaby psiość, gdyby wszyscy zechcieli brać przykład z Bobika i nieustannie wykonywać rytualne gesty zaproszenia do zabawy, zamiast obnażonym uzębieniem dawać do zrozumienia, kto tu rządzi i dlaczego? Przestrzegał przecież wielki myśliciel epoki Ogrodzenia, Łydkosz Huzia-Dopadlewski: takie będą piespospolite, jakie ich młodzieży poszczuwanie. A wieki później dodawał dramatopiesarz, Drzysław Tarmosiński: lecz nogawki szarpać, bo trza, by zdartymi były. Czyż możemy z łapą na sercu powiedzieć, że Bobik pojął głęboką mądrość zawartą w tych słowach i zastosował się do niej w praktyce? (liczne szczeknięcia „nie możemy!”, „nie pojął!”) Czy możemy stawiać go za przykład niewinnym szczeniętom, których serca i umysły są jeszcze otwarte na właściwe, przyrodzone psom ideały? (powszechny jazgot „nie możemy!”, „nie stawiać!”) Powołajmy się tu na jakże słuszną myśl psilozofa Zębana z Ostrawy: zły to pies, co zapominając o swym świętym powołaniu, stara się być dobrym psem. (entuzjastyczny aplauz)
Szanowni Psłuchacze!
Chcę teraz przejść do sprawy najbardziej bolesnej, urażającej duszę każdego Prawdziwego Psa jak kleszcz w uchu lub rzep pod ogonem. Gdyby nieprzystojne wybryki Bobika ograniczały się do jego prywatnego obejścia, można by uznać, że ich szkodliwość jest na tyle ograniczona, iż nie warto o to drzeć kłaków. Niestety, szczeniak ten dobrał sobie grupę podobnych jemu postaci, z których większość trudno w ogóle nazwać psami. Wystarczy wspomnieć, że spora część jego tzw. Towarzystwa zalicza się do ludzi!!! (okrzyki „hańba!”, „odebrać serdelki!”, ” „wysterylizować bez litości!”) Innych gatunków nie będę wymieniał, ze względu na szacunek dla moralności publicznej. (pojedynczy okrzyk „więcej moralności!”) Nie sposób jednak nie dostrzec, że działalność wspomnianego Towarzystwa brutalnie ingeruje w prawo naturalne, zakładające wzajemną wrogość wszystkich jednostek, bez względu na ich przynależność i stawia pod znakiem zapytania fundamentalną zasadę niemożności dogadania się wobec najmniejszej choćby różnicy zdań. Chyba każdy przyzna, że trudno zachować spokój w obliczu takiego podeptania odwiecznych, niewzruszonych przekonań wszystkich zdrowych rasowców, a nawet kundli. (oburzone ujadanie i inne wyraźne oznaki niezachowania spokoju)
Życząc więc drogiemu Jubilatowi wraz z jego Towarzystwem docenienia ich wysiłków przez osiłków, pragnę równocześnie wezwać wszystkie świadome zagrożeń płynących z bobiczyzmu psy do natychmiastowego czynu!
(donośne wycie, spontaniczne gryzienie i ogólny tumult, niezakłócony nawet wniesieniem na salę pasztetówki oraz wytrawnego Naści Psumante)
Wrzuciłem wpis już teraz, bo data się zgadza, ale z imprezowaniem raczej poczekajmy do późnego popołudnia, które może być nawet wczesnym wieczorem. 🙂
Ciesze sie ze zdazylam na wycie, gryzienie, tumult, pasztetówke i kieliszek Naści Psumante. Niech zyje bobiczyzm! I nie przesadzac z „wiecej moralnosci”, az jeden glos?
Czy ja tego profesora Szarpackiego nie slyszalem kiedys w Radiu Mawyja albo moze ogladalem jego zakazana morde w Telewizji Sram? Jesli dobrze pamietam to przestrzegal przed niebezpieczenstwem zalewu kraju chinska kaszanka wyprodukowana z krwi niewinnych pekinczykow nagminnie rytualnie mordowanych w Chinach.
Nie wiem kto mial pomysl aby go zapraszac do wyglaszania rocznicowej laudacji. Swiat juz zupelnie stanal na glowie. 👿
A jak sie w tym macu kopiuje i wkleja linki?
Bobym Ci Piesku pokazal naprawde piekna laudacje poety Rymkiewicza (ucz sie, szczeniaku!) w ktorym wyglasza on laudacje samego siebie porownujac sie z Owidiuszem i Mandelsztamem, stawia sie z nimi w jednym szeregu i powtarza za Owidiuszem: Ja pamiatnik siebie wozdwig nie rukotowrnyj!
Bo jest poeta przesladowanym – jak Mandelsztam przez tego Gruzina, tyle ze z braku Gruzina przesladuje go jeden Zyd z Gazety Wyborczej. Jedno go rozni od Mandelsztama, to to, ze Mandeksztam nie zaprosil czytelnikow tak jak Rymkiewicz aby stawili sie licznie na jego procesie i wysluchali jego mowy sadowej. Ale tylko dlatego, ze Mandelsztam zdychal bez procesu, wiec nie mial szansy na napisanie mowy. Boby z pewnoscia napisal.
Najlepsze życzenia 😉
ranne w zimno i ciemnosc brykanko 🙂
samochodow szyby do skrobania, a ja brykam przez zielone do ogrzanego S-Bahnu 🙂
brykam fikam 😀
swietowac? pracowac?
od jutra bedzie dwa lata, szwedania walesania brykania po Bobikowie 🙂 wytrwaly jestem 🙂
http://czarnalolla.salon24.pl/243087,oswiadczenie-j-m-rymkiewicza
stawiam wiec babeczki
zabawmy sie 🙂 😀
a co to za oszczędzanie na imprezie? (hańba! sknerus! samopijca!) skracanie 24-godzinnej doby jubileuszowej do marnego wieczora (nieuk! dyskalkulator! sknera!).
ŻĄDAMY JUBILEUSZU W PEŁNYM WYMIARZE! I LUCRUM CESSANS! (bez nawiasu)
Dzień dobry. 🙂 Całe szczęcie, że dziś wstałem skoroświtem, bo widzę, że dużo spraw administracyjno-praktycznych się nazbierało. 😉
Po pierwsze, jeszcze z nocy – witam romskeya i serdecznie dziękuję za życzenia. 🙂
Po drugie – witam miała i serdecznie dziękuję za linkę do JMR 🙂
Po trzecie – umieszczam babeczki od Rysia na stole i pod stołem, żeby skorzystali ludzie i zwierzyna. 🙂
Po czwarte – skoro foma tak chce lukru czesanego w pełnym wymiarze, to może jednak szybko zmienimy plany? Jubileusz będzie trwał przez cały dzień, tylko napoje wyskokowe przywlokę dopiero po południu, bo gdyby zostały wyżłopane już przed południem, to by nie było sprawiedliwe wobec drugiej półkuli. 😉
a myślałem, że alkohol uderza do całej głowy, a nie, że tylko jedną półkulę atakuje procentami 🙄
Foma, a myślałeś to na trzeźwo, czy pod wpływem? 😀
a nawet LUCRUM MIODUM!!!
o ho, jakaś mijanka 😆
na trzeźwo, ale pół głowy mnie wtedy bolało 😳
Ja tez chyba mam schomikowana zeszloroczna butelke kociat – Chatons Neuf du Pub, wiec moge podrzucic jubileuszowo.
Pod warunkiem, ze zaprosimy Rymkiewicza w charakterze entertainment i niech na nas przecwiczy swoja mowe sadowa. Bo dawno juz sie tak nie smialem. 😈
Jotemer-Szoł na pewno byłby wart Nowych Kociąt Z Pubu. 😈
Wystosuję zaproszenie do Jotemera, zawiadamiając, że tu świętuje klub jego gorących fanów. Może się zgodzi na nas przećwiczyć?
Choć nie wykluczam, że będzie wolał nas oćwiczyć. 🙄
Gratulacje Jubileuszowe!
Dorucam nalewkę na lejkowcu dętym!Wchodzi w nogi, głowy nie tyka!! 😉
Bobiku, gratulacje 🙂 😆
http://www.youtube.com/watch?v=Ep8Ho2Cxjw0&feature=related
Ach, nalewka na lejkowcu…
Jakże po niej cudne życie!
Dętsza ona od kaowców,
gładsza niż ubezpieczyciel,
spoko ponad pół parafii
zepchnąć popod stół potrafi,
a jak bardzo się upiera,
nawet telemarketera.
Lepsza nawet niż ta śpiewka
na lejkowcu jest nalewka. 😆
Szczękosław Szarpacki: „Pies Bobik nie jest bohaterem mojej bajki”.
Ale mojej jest:
Był sobie raz Pies Bobik,
Co nam Koszyczek zrobił.
Teraz każdy z nas bryka*
Wokół tego Koszyka…
________
*nie tylko rysberlin
Dziękuję Wszystkim za wszystkie gratulacje i życzenia, w imieniu Wszystkich – bo to chyba oczywista oczywistość, że to nie jest mój jednostkowy jubileusz, tylko całego blogu. Ja tu tylko za gospodarza szczekam, bo ktoś musi. 🙂
wesole brykanko 🙂
nalewka nalana papiery przesuniete jazzradio gra
ZABAWA 🙂 😀
Z okazji już, dopiero* dwulecia, Bobikowi i Wszystkim – dziękuję, że jesteście 😀
* niepotrzebne skreślić 😉
UmPaPa!
I żeby nam dziesięciotysięczniki przychodziły we właściwych momentach 😆
Nie tylko my się bawimy. Prokuratorzy też nie od tego:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8569095,Dzis_rano_ekshumowano__obronce_krzyza___zdjecia_i.html
Chociaż im to ma się ochotę powiedzieć: chłopcy, przestańcie, bo źle się bawicie… 🙄
raczej: chłopy, przestańta!
UFFF!!!! Tyle tych życzeń, kwiatów, szampana, pasztetówki i salcesonu niosę, że co i rusz coś mi z renców wypada i dojść nie mogę.
Ale już jestem. Winszuję, gartuluję, hojnie rozkładam wiktuały i do zabawy … 😆
Dzięki, Jotko-z-pełnymi-rencami. 🙂
Mam nadzieję, że gartulowanie jest miczurinowską krzyżówką gratulacji z nakładaniem ciepłych serdelków prosto z gara. 😆
Przydałoby się, bo dotychczasowe serdelki zwolennicy Szarpackiego zabrali. 😥 Ale wolałbym ich nie odbierać szablą, tylko dostać nowe. 😀
Gartulacje … no jak to, nie wiesz Bobiku? 😯
Oprócz gratulacji, nakładania serdelków prosto z gara, składa się na nie gardła oliwienie. Czym kto woli, a to szampanem, a to naleweczką zacną czy też maślanką, jeśli wola. Byle radośnie, szerokim sercem i otwartym umysłem w zabawie brać udział 😆
Ach, że ja wcześniej nie znałem tak pięknego i tak poręcznego słowa. 🙂 Ileż mniej musiałbym się opisowo nagadać przy różnych okazjach. 😀
Od razu zakładam Lożę Gartulacji Zachodu i Wschodu. Jotka zostaje, rzecz jasna, Wielką (Och!)Mistrzynią Loży. A ja mogę trzymać lornetkę. 😆
Już częściowo po mnie, bo czasem oglądam 🙄 http://www.wprost.pl/ar/214806/Prezes-chce-eliminacji-widzow/?I=1447 Nie przegapcie trzeciego akapitu 😆
Z głebokim niesmakiem czytam tak zwaną laudację Szczękosława Szarpackiego, który najwyraźniej przespał – ale gdzie? – Wielkie Psie Oświecenie. Przegapił procesy integracyjne Unity Creatures. Jednym szczeknięciem, pozostał o całe lata świetlne za ogonem rozwoju Psiej Cywilizacji.
Sprzeciwiam się umieszczaniu jego pseudolaudacji na honorowym miejscu. W to miejsce proponuję umieszczenie powyższego protestu i rozpisanie konkursu na Jedynie Słuszną Laudację.
Bobikowi & Koszykowi cześć i chwała, hau!
Och i Ach, Ajakże, zaszytną tę funkcję przyjmuję z radością 😆
zaszytną! proszę nie poprawiać 😎
Wyeliminowanej Haneczki wprawdzie szkoda, ale jeżeli umarła ze śmiechu, to jest to nienajgorszy rodzaj umarcia. 🙂
W tymże „Wproście” Środa o granicach wolności słowa – prosto i skutecznie.
http://www.wprost.pl/ar/214816/Zabijamy-slowami/
Nie dają kotu spokojnie pospać, tylko jakiś jubileuszowy rwetes w domu urządzają. Przecież ja nie mam dzisiaj urodzin 👿
Co, Bobik ma jubileusz?
A, jak Bobik, to wybaczam zamieszanie.
Bobiku, trzymaj tak dalej, a któregoś dnia, kto wie, może będziesz prawie tak doskonały, jak kot 😎
Sunia, laudacja Szarpackiego niech zostanie, bo to już w końcu dokument i pewne świadectwo historyczne. 😉 Ale Twoje światłe uwagi będą dla niej przeciwwagą. A konkurs na Jedyną Słuszną Laudację możemy rozpisać tak czy owak. Pisarze, ptaki i kołdry puchowe – do piór! 😆
Sokratesie, nie śmiałbym nawet marzyć o tak niedostępnych wyżynach jak Doskonałość. 😳 Wystarczy mi, że od czasu do czasu będę mógł wyżreć jakiś drobiazg z kociej miski. 🙂
Postaram się jubileuszować na paluszkach, żeby nie zakłócać Twojej ze wszech miar zasłużonej drzemki. 😉
No, przecież powiedziałem, że pozwalam jubileuszować. Byle Sunia tyle nie szczekała 👿
Bobiku,
wszystko wyjaśnione, bawmy się dalej 😆
jak wszystko jasne to co to za zabawa… 🙁
Możemy zrobić jasność migaczową: działa-nie działa, działa-nie działa, działa-nie działa… 🙂
Szanta niesie w pysku wielką kość szpikową dla Jubilata, a jej pani za nią, ogonem merdając…
Chwilowo nie mogę umrzeć ze śmiechu, choć już tytuły linek smakowite, bo idę do sklepu po należną Jubilatowi porcję Pasztetówki Grand Excelsior. Poczytam Połetę i Innych wieczorkiem. Bawcie się cudnie i na pohybel niewydarzonym szczekaczom psolitycznym! Niech żyje Psiość i Suczość!
O kurczę, coś z tym skrótem nie wyszło.
Hura, hura, wiwat psina bura!
Jeszcze dycham, ale ledwo ledwo 😆 😆 😆 http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8570366,Lista_kandydatow_wyciagnieta_spod_plaszcza_i_podmieniona.html
@Nisia
Ta psina jest czarna
(ale nie koszmarna!) 😉
Czesc drugiej polkuli sie zglasza z haslem na ustach: Niech zyje bobiczyzm i zyczliwosc miedzygatunkowa, miedzykontynentalna i miedzygalaktyczna! 😀 (Niestety ONZ-towskie biuro do kontaktow z ufoludkami juz jest obsadzone, a szkoda, bo tu tylu swietnych kandydatow do tej synekurki.) 😉 Dorzucamy jeszcze czerwone liscie z okolicznych drzew (Zosia sie zglosila do rozsypywania w najmniej oczekiwanych zakatkach blogu), spory kawal poledwicy wolowej, prawdziwe soczyste hamburgery, wino z malutkiej winnicy w Connecticut, o dziwo calkiem do wypicia, oraz chrupkie korniszonki. 🙂 Nie jest to moj codzienny zestaw sniadaniowy, ale jak swieto, to swieto! 😀
Niech żyje, niech żyje, niech żyje!
IJak już zabawiamy się linkami, to jeszcze jedna, bardzo wesoła:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8570366,Lista_kandydatow_wyciagnieta_spod_plaszcza_i_podmieniona.html
No, słuchajcie, prawdziwa rozpusta zaczyna się robić. 😆 Już poprzednich darów była spora górka, a tu jeszcze pasztetówka Grand Excelsior, polędwica, hamburgery, coś do wypicia, nie mówiąc już o liściach…
I tak trzymać! W końcu raz na rok możemy sobie poszaleć do upadłego pod stół. 😀
Zosi za rozsypywanie liści koniecznie się należy jakiś tytuł. Czy Tajna Władczyni Klonów będzie ją satysfakcjonować? 🙂
Łajza chyba już sobie dała w szyję i dubluje linki. 😆
Muszę się na chwilę oddalić, bo jubileusz jubileuszem, ale spacerek spacerkiem. 😉 Nie będę długo nieobecny, bo muszę zdążyć na część rozrywkową, rozpoczynającą popołudniową część obchodów, czyli Jarosław-Marek-show. 😀
Koszyczku uroczy tra ta ra ra!
Pozdrawiam z dwóch kółek:
http://picasaweb.google.com/wincentyb/RoweryWAustin?authkey=Gv1sRgCLr_08nxq9fHugE#slideshow/5532359915135950498
O, widze, ze kolejne czesci drugiej polkuli juz sie zglosily. Swietne ujecie, Wando. 🙂
Tak, Bobiku, ten tytul na pewno Zosie usatysfakcjonuje, 🙂 choc ciagle najwieksze dla niej znaczenie ma dziki blysk we wlasnym oku, gdy np. w spizarni wszystkie sloiki stoja w zupelnie nieoczekiwanym miejscu (i biada rodzicom, jesli w pospiechu i roztargnieniu przestana przygladac sie napisom na tych sloikach). 😉 Uprzedzam wiec lojalnie, tych lisci mozesz spodziewac sie WSZEDZIE. 😆
A przy okazji, nim zaczniemy dalsza czesc swietowania jubileuszowego i jubileuszowania swiatecznego, chcialabym podziekowac wszystkim, z ktorymi tutaj przez ostatnie dwa lata rozmawialam, niezaleznie od tego, czy sie akurat w czyms zgadzalismy, czy tez nie. W koncu bez takiej rozmowy nie byloby owego porozumienia miedzygatunkowego, ktore Bobikowi i bobiczyzmowi ma tak strasznie za zle Szarpacki… 🙂
No i szczególne podziękowania dla Łajzy! 😀
Miło wyjść na spacer, ale jeszcze milej wrócić i zobaczyć dawno niewidzianą Wandę. 🙂
Odtrąbiam ile sił w płucach. 😀
Znou sie posikalem ze smiechu jak czytalem o tym Plaszczu! Nie bardzo pojalem dlaczego nie mozna unewaznic sfalszowanej rejestracji, chyba tylko po to aby bylo smieszniej.
Ale to mi uzmyslowilo, ze Blog Bobika moglby sie zarejestrowac jako partia polityczna, moze wlasnie Psiosc i Suczosc? – wystawic np. jakiegos Starszego Doswiadczonego Kota do wyborow? Jako Honorowa Suke?
Ja bym zrobil z Nimi porzadek! Chodziliby jak na smyczy. Namordniki bym im wszystkim pozakladal! Kolczatki na gardlach! Uch!!!! 😈
To kiedy ten Owidiusz Rymkiewicz przychodzi?
Zanim uroczyście otworzę Popołudniową Część Przyjęcia chcę wygłosić króciutki spicz, tym razem wyjątkowo całkiem na serio.
Kochani, dobrze mi tu z Wami i praktycznie codziennie dziękuję losowi, że mi się trafiło takie cudowne Towarzystwo. W związku z tym życzę Wam, żebym Was jak najdłużej nie znudził i żebyście mieli ochotę tu zaglądać, a sobie tego samego. 🙂
Zdrowie mych najmilszych Gości! 😀 😀 😀
I po otarciu łezki wzruszenia – jadło, napitki, confetti, a przede wszystkim, oczywiście, TROMBY! 😆
Bobik, ja tez jestem szczesliwy, ze mi sie trafilo, bo sam na sam ze Stara to bym sie zanudzil na smierc. A tak zawsze jest klub. I nawet, jak wiesz, zdziwilem sie, ze to zaledwie od dwoch lat. Wydaje sie, ze byl zawsze i ze zawsze mozna bylo wpasc, nawet w srodku nocy, i sie obwachac. Nawet na dach garazu rzadko ostatnio wpadam, chyba, zeby tylko sprawdzic czy jakies nowe buty dowiezli i co w tym roku koty nosza na grzbiecie.
A teraz…
Ladies and Gentlemen, Fanowie i Fanie
w części artystycznej mamy zaszczyt zaprezentować
monolog zewnętrzny
czyli
JAROSŁAW-MAREK-SHOW
Przed Państwem wystąpi już zaraz
JMR
(na urwistej skale, z posępnie zmarszczoną brwią, w otoczeniu piorunów i błyskawic)
J’accuse!
A ze mną moja córa,
co imię ma Literatura.
Cóż, że ojcostwo dzielić muszę
z Osipem oraz Owidiuszem
(a jeszcze Gucio, kawał pawia,
tu na czwartego się podstawia)?
Mydłków pobiję tych na głowę,
kiedy wygłoszę moją Mowę.
Po niej już faktem będzie pewnym,
kto Ojcem, kto dalekim krewnym,
po niej redaktor pewien (dupek!)
będzie się tarzał u mych stópek,
żebrząc: litości, Jarosławie…
Ha! Dobre sobie! W tej rozprawie
twierdzą mi będzie każde zdanie,
litości żadnej nie mam w planie,
siec będę mieczem obnażonym,
póki nie krzyknie „jam skończony!”
ten parch z formacją jego całą.
Na romantyczne wstąpię działo,
marsowo czknę w okopach Woli,
sobaczyć będę i pi…tolić,
piętnować, zdjęty wieszczym dreszczem,
aż cały naród krzyknie: jeszcze!
Niech Michnik szybko stąd spiernicza,
my chcemy wielbić Rymkiewicza,
on naszą chlubą i nadzieją!
Chociaż się w necie z niego śmieją,
on sobie nie da wsadzić knebla,
tylko do skutku będzie bleblać.
On to, poeta i bohater,
potrafi rąbnąć noster pater
taki, że wstyd jak gejzer tryska,
na liberalnych siejąc pyskach
wysypkę hańby…”
Tak, narodzie,
me słowa w domu i w zagrodzie
zwyciężą, zanim je wykrztuszę,
a oligarchów na katusze
narażą, bo wśród trwożnej drżączki,
od moich zdań im uschną rączki.
Mógłbym słów więcej w spiżu wykuć,
lecz skromnie, jak to mam w nawyku,
nieśmiertelnością czółko zdobię
i do procesu znikam sobie.
Literatura! Chodź do taty!
Chcesz by ci Michnik spuściił baty?
Uważaj lepiej ty z tym czortem
i trzymaj się ojcowskich portek,
choćby „elita” pyskowała,
a dobrze na tym wyjdziesz, mała. 🙄
Cheers, Bobiku! 😀 Jesli mozna, to polacze babelki z sokiem ze swiezo wycisnietych pomaranczy, zeby podolac funkcjonowaniu w dwoch strefach czasowych jednoczesnie. 😉 Obysmy sie nawzajem jak najdluzej nie znudzili! 😀 😀 😀
Bobik! Prosze mi natychmiast powiedziec jak sie na tym moim nowym instrumencie kopiuje i wkleja!!!!!
Mam teraz` pelne lapy roboty!
Kopiuje się i wkleja na każdym prawie tak samo. Najpierw trzeba zaznaczyć kursorem (zwykle na niebiesko), przy wciśniętej myszy lub klawiszu, który ją zastępuje, ten kawałek, który chce się skopiować. Kiedy już jest zaznaczone, podnosi się obie łapki do góry, następnie naciska się klawisz z jabłuszkiem (tu jest jedyna różnica wobec peceta, bo tam jest ctrl), a potem (trzymając jabłuszko wciśnięte) klawisz z literą c. Potem puszcza się oba klawisze i przechodzi się do miejsca, w którym się chce wkleić. Klika się tam kursorem, wciska klawisz z jabłuszkiem i (znowu trzymając) drugi z literą v. Tyle.
I wcale nie jest to takie skomplikowane, jak można by wnosić z długości tej instrukcji. Zaznaczyć – apple c – przejść do miejsca wklejenia – apple v.
Bobiku kochany, wzruszyłam sie i ja Twoim ostatnim wpisem!
Niech nam żyje koszyk, wszelka zwierzyna, a pasztetówki niech nigdy nie zabraknie!!
O, kolejna miła, rzadko ostatnio widywana Gośćka. 🙂
Dzić pasztetówki na pewno nie zabraknie, Żono, ani wyskokowych elementów, więc używajmy żywota. Zdrowie! 😀
skoro przeszlismy do części artstycznej:
http://wybory.onet.pl/forum/forum.html?hashr=1&discId=10092306&threadId=76985439&AppID=359#forum:MSwzNTksOCw3Njk4NTQzOSwxOTgwNzEyMDcsMTAwOTIzMDYsMCxmb3J1bTAwMS5qcw==
artstycznej of course, to ze wzruszenia te błędy 😳
artystycznej 👿
Wierszyk bardzo życiowy. 😆
A jego bohater, który, jak wiadomo, sam też sobie pisze świetne teksty kabaretowe, dziś popełnił nowy, wspaniały utwór – „Chcę być nadzieją, że może być lepiej”. 😈
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8572035,Kaczynski__chce_byc_osoba_niosaca_nadzieje_na_lepsze.html
kiedy będą trunki? 🙄
Wstawione gdzie trzeba: http://czarnalolla.salon24.pl/243087,oswiadczenie-j-m-rymkiewicza
Ciekawe na jak dlugo? 😈
A co, nie widać, że trunki już są? 😯
Stoją przecież od 18.03 i każdy może się otruwać do woli. 😆
Doro, noooo, wiem, że czarna, ale czarna nie rymuje się do hura, zastosowałam więc licencję poetikę.
Kupiłam salceson, Bobiku, i dużo innych pysznych rzeczy. Czy już pora na ucztowanie?
Jest psina czarna
hecna i śwarna,
oraz figlarna –
wiecie, kto zacz!
Niechaj nam żyje,
w pasztetach ryje,
Psumante pije
(bez kaca acz).
Na cześć Bobika
blog cały fika:
Ryś i Monika,
Mordechaj Kot,
Wanda i Jotka,
i Panna Kotka,
nawet Dorotka
przybiegła w lot.
Wszystkich nie zliczę –
cały Koszyczek
pęka od życzeń,
które śle świat.
Ja także krzyczę
przez wina łyczek:
niech nam Bobiczek
żyje sto lat!
Śwarna, kurza twarz, bez tego „i” w środku!!!
Dziękuję, dziękuję i zdrowie Gości. 😀 Jak ktoś nie lubi Psumante ani Kociąt z Pubu, to jest jeszcze Psardonnay. 🙂
Pasztetówka na zagrychę dziś obowiązkowa ❗
Jaś nie doszczekał, ale Bobik lepszy. Donoszę cierpiętnicę, ale trzeba na caipirinhę poczekać, aż dojrzeje (Bobik, nie owoc, cierpniętnica czeka na limonkę z lodem i aż piszczy) oraz odkrycie językowe, że Jarosław z Jarosławem się rymuje. I był kiedyś taki wiersz, że wart Pac Paca ale ani Maca ani Pałaca.
Jak jest caipirinha, to ja się szybko mogę przebrać za dojrzałego. Łasy na nią jestem niemal jak na salceson. 😉
Nieustające zdrowie Gości i drobny dodatek rozrywkowy. Wprawdzie nie po brazylijsku, ale może po hiszpańsku też obleci. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=DDXD8G-IbgU
😳 do 18.03 nie sięgają moje spragnione oczy…
Bobiku! Jubileuszowe życzenia!
Niestety, przychodzę ze smutną wiadomością:
http://www.derwesten.de/nachrichten/panorama/Tod-eines-Weltmeisters-Trauer-um-Krake-Paul-id3875019.html
jakie zabawy są przewidziane na wieczór? bo nie wiem jak się ubrać…
Dzięki, Panno Koto i zdrówko mimo wszystko 🙂
Omiornice, niestety, dłużej niż 3 lata nie żyją, więc tej smutnej wiadomości można się było spodziewać. 🙁
Zabawa będzie już-już. Półliteracka, więc można się ubrać do albo od pasa. 😉
Wykonam tylko Bardzo Ważny Telefon i zaraz wyłożę reguły gry, proste zresztą jak drut.
Bardzo Ważny Telefon: Już są, można zgarniać 🙄
Telefon już wykonany, a Szanowne Towarzystwo, mam nadzieję, wystarczająco rozbrykane, żeby pobawić się w gdybysie. 🙂
Zabawa jest, jako rzekłem, nieskomplikowana. Na wzór klasycznego gdybysia
Gdyby Szopen dzisiaj żył,
też by pił.
tworzymy kolejne gdybysie z nazwiskami. Np.
Gdyby dzisiaj żył Degas,
pewnie też by pił do dna.
Gdyby żył dziś Modigliani,
też by nie odmówił bani.
I tak dalej.
No to do roboty. 😀
Gdyby zyl van Gogh Wincenty
pewnie chodzilby urzniety*
———
*znaczy sie bez tego ucha. 😳
Gdyby zyl Kaczynski Lech
Znowu chlalby nam za trzech 😳 😳
I Ty, Mordko? 😯 😆
Cudnie! 😀
gdyby żyła kura z wołu
za nic miałbyś dziś rosołu 😯
Gdyby dziś żył Bonaparte,
wychyliłby kilka ćwiartek.
Gdyby żył Picasso Pablo,
napić się chęć miałby diablą.
Z tego urżniętego Van Gogha naśmiać się nie mogę. 😆
A foma to skąd wie, że u mnie dziś rosół, hę? Podsłuchy czy podglądy? 😯
Gdyby nie byl Pies Poeta
Postawilby Kotu sete. 😳
Pies detalistą nie jest, niestety,
stawia na litry, a nie na sety. 😉
Gdyby dzisiaj żył Monet,
też by smutki topił w szkle.
Uwazaj, Bobik – jeszcze Kot wygra Konkurs Poetycki 😈
Gdyby ktoś spotkał dziś Diagilewa,
ten też za kołnierz by nie wylewał.
Wiadomość dnia
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/kot-dostanie-nowa-nerke-koszty-nie-graja-roli,1,3745647,wiadomosc.html
Gdyby żywy był dziś Wyspiański
Byłby pijany już w Anioł Pański
Czytałem to już i byłem do głębi wstrząśnięty tym, że facet dla kota byłby gotów spylić nawet swojego Harleya. To ma już niewątpliwie wymiar heroiczny. 🙂
Gdyby dziś żył Szekspir Wilek,
toast wznosiłby co chwilę. 🙂
Gdyby dziś żył Pasternak Borys,
jakby nie wypił, byłby chory.
Gdybyśmy mieli tu Lwa Tołstoja
Nie odlewałby ci on do słoja
7 tysiecy eurasow to nie jest jakas suma, ktora nie miesci sie w glowie naszego dra Younga za leczenie nerek dwu Braciom….
mozna z zazdrosci o Wasze wierszowanie „pecnoc” 🙂
jako beztalencie moge tylko cos do czytania polecic
moze znacie, a jezeli nie to poczytajcie:
http://www.krytykapolityczna.pl/Opinie/Polski-triumf-Tanatosa-/menu-id-197.html
i to tez, prosze
http://www.krytykapolityczna.pl/Opinie/Bielik-Robson-Totem-i-tabu-Polskiej-tanatologii-ciag-dalszy/menu-id-197.html
Rysiu, to wszystko bardzo słuszne i bardzo ładnie napisane. Zastanawia mnie tylko, jak długo jeszcze będziemy żyć tym absurdem? Polacy ogólnie, ale my tu w Koszyczku także.
Zamiast o toastach gdybać,
wypić lepiej i zakąsić,
nie marudzić z tym zbyt długo,
bo się trunek może wylać 🙄
pozniej bylo coraz gorzej, samotnie czuje sie „normalny” obywatel w
Kraju
do jutra dalej imprezowicze 🙂 😀
Gdyby Lenin żył w klasztorze,
syfa nie miałby, nieboże.
Gdyby dzisiaj żył Cezanne,
też by często chadzał wlan.
Gdyby dzisiaj żył Monet,
pić lubiłby Chardonnay.
Gdyby Vincent żył van Gogh,
by absyntem zalał blog.
Gdyby dzisiaj żył Gauguin,
wódką by zalewał się.
Gdyby żył dziś Renoir,
piłby Pegeeru czar.
Gdyby dzisiaj żył Lacombe,
chlałby dżin przy dźwiękach trąb.
Gdyby dzisiaj żył Seurat,
piłby szampan, tralala.
Gdyby żył dziś Leonardo,
to by koniak wciągał twardo.
A malarzy innych tłum
nic, tylko by żłopał rum.
Gdyby wskrzeszono dziś Wołodię*,
ten by do picia miał melodię!
Gdyby wskrzeszono zaś Berlioza,
zaraz by zaczął chlać, że groza.
*Iljicza
O, nie wiedziałam, że już niektórzy używani. Zapomniałam odświeżyć zanim wzięłam się do pracki.
Nie szkodzi. Recykling też ma swoje uroki, a poza tym jest dobry dla środowiska. 🙂
Gdyby natomiast wskrzeszono Ravela
Piłby on, lecz tylko co niedziela
Gdyby tak dzisiaj żył Tiziano,
zaraz by setę mu podano.
Gdyby żył dzisiaj Siemiradzki,
żłopałby w sposób wręcz wariacki.
Gdyby żył dzisiaj Jan Matejko,
nie wzgardził wódki by kolejką.
A gdyby dzisiaj żył El Greco,
piłby bez mrugnięcia powieką.
http://www.youtube.com/watch?v=aHUuUjuo2XI&feature=watch_response
Vesper,
Gdyby dzisiaj żył Ravel,
wypiłby za PRL. 😆
Ooo, „Sen psa” ma tu od dawna zdeklarowanych fanów. 😀
Bobiku, 😆
Gdyby żył Salvador Dali,
pewnie byśmy z nim pochlali. 🙄
Coś dla Jotki 😀
Gdyby Odarpi żył, syn Egigwy,
piłby schłodzoną nalewkę z pigwy.
a tak strzeliłem z rosołem, i trafiłem. (kto strzela ten trafia, chyba że postrzela). u mnie nazywa się to zupa torteliniowa 😉
Gdyby żył dzisiaj Gustaw Mahler,
rósłby kieliszków przed nim szpaler.
Gdyby Tomaso żył Albinoni,
przy piciu nawet by się nie spłonił.
Gdyby Stanisław żył Moniuszko,
schlałby się, po czym padł na łóżko.
A gdyby Camille żył Saint-Saëns,
zapadałby w pijacki trans.
Rysia wzorem – http://sklep.krytykapolityczna.pl/sklep/catalog/product_info.php?cPath=33&products_id=209
i na dodatek – http://wiadomosci.onet.pl/kraj/uczniowie-pozwali-polityka-pis-poszlo-o-krzyz,1,3743648,wiadomosc.html
Jak bal, to bal 🙂 Ja w poczekalni.
Już nie. 🙂
Dziękuję pięknie 🙂
Gdyby żył Boy z Balonikiem
Wypiłby tu dziś z Bobikiem
Gdyby żył Robak Tadeusz
Też by pił pod Jubileusz
Gdyby odżył Buxtehude
Przepiłby z Bobikiem budę
Gdyby jeszcze żył Stwosz Wit
Polałby tu akwawit
Gdyby żyła Modrzejewska
Też by piła zdrowie pieska
Koniak, wino czy herbata
Żyj Bobiku długie lata!
Dziękuję, Cubalibre. 🙂 I zdrówko. Może nalać coś mocniejszego? Psinu z konikiem? 😀
Muzycy jakoś wyjątkowo do gdybysiów są pasowni. 😉
Gdyby żył Wolfgang Amadeusz,
w piciu by nie był on słabeusz.
Gdyby żył Jan Sebastian Bach,
gorzałę ciągnąłby, że strach.
Gdyby Niccolo żył Paganini,
niepiciem wina by nie zawinił.
Gdyby żył dzisiaj Bartók Béla,
wciąż by pijany był jak bela.
Gdyby dzisiaj żył Corelli,
nie pić by się nie ośmielił.
Psinot jakiś czarny albo psyrah, poproszę 😉
O, sorry, z takich to mam tylko psaberneta. Już się nalewa. 🙂
A pserlocik aksamitny? Względnie Rózowe z Psanjou.
No to jeszcze na pisatych. 😉
Gdyby żył dzisiaj Harold Pinter,
chętnie by wypił piwa pintę.
Gdyby Francesco żył Petrarca,
to na pół litra by nie sarkał.
Gdyby żył dzisiaj Josif Brodski,
także by dobry był w te klocki.
Gdyby dziś żył de Unamuno,
na dobry koniak by nie splunął.
Gdyby dziś Erazm żył z Rotterdamu,
goliłby whisky, a nie tknął chłamu.
Gdyby żył dzisiaj Hamsun Knut,
siwuchą leczyłby swój wrzód.
Różowe z Psanjou to nie całkiem moja estetyka… 🙄
http://www.poodle.sk/EN/Galeria/vselico/Pudel.jpg
To już wolę uczciwego Bordeauxa. 😈
http://www.puppydogbreedinfo.com/dogue_de_bordeaux_05a_puppies_for_sale.jpg
Chapeau bas przed kuplecistami.
Ja tak spiewalam na koloniach letnich:
„Gdybu Szopen zyl w Bostonie
troche dluzej niz sto lat
toby gral na saksofonie
nie zmarnowalby sie tak.
Jupi jaj jupi jaj jupi jaj jupi jaj
jupi jaj jupi jaj
jupi jupi jupi jaj.”
Witaj króliku. 🙂 Co dla Ciebie? Psiwo, psino, psisky? A może psartini z psoliwką? 😀
Gdyby dziś żył Korsakow-Rimski,
piłby wyłącznie szampan krymski.
Gdyby dziś żył Francisco Goya,
wcale by czystej się nie bojał.
Gdyby Wojciech żył z Kossaków,
nie odmówiłby araku.
Gdyby żył zaś Ho Chi Minh,
to by pijał tylko gin.
Psartini b. chetnie…, zaostrze sobie apetyt przed obiadem.
Czy tance tez beda?
http://www.youtube.com/watch?v=3GwjfUFyY6M&ob=av3e
Psorzechówkę żabiobłotną sączę. To medykament o szerokim działaniu. W zwiększonej dawce podobno wywołuje rymowanie, ale skutki uboczne są zawstydzające. Oj, lepiej nie przekraczać granic brawury 😳
Gdyby dziś żył Bolesław Prus
Rum z coca colą by tu wniósł 😎
Tańce haneczkowe mi się nie otwierają, ale mogę spontanicznie zaproponować zatańczenie foxterriera. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=jtUgi_0onnE&feature=related
Gdyby dzisiaj żyła Doda,
wypijałaby do spoda. 😆
To ja gdzieś tańczę 😯 Niemożliwe 😯 Malutko było 😯 I pan mąż już śpi 😯
Króliku:
Gdyby Chopin żył w Bostonie
nieco później, ze sto lat,
to by grał na saksofonie,
nie zmarnowałby się tak.
Grałby nokturn w rytmie boogie,
poloneza a la step –
roztańczone lady w tłumie
krzyczą: Brawo, Mister Fred!
Był jeszcze zaprzyjaźniony rock radziecki.
Adin, dwa, tri, czietyre, piat’, szest’, siem’!
Adin, dwa, tri, czietyre, piat’, szest’, siem’!
A nuka, smirno, tawariszczi!
Rokandroł paszoł w kałchoz,
uże tancujet gawnowoz,
tudy, siudy, wiernu gawnom,
uże tancujut wsie krugom…
Haneczko, nie możesz tak ze wszystkiego się wykręcić. Nie podkładasz się rymując, to przynajmniej zatańcz. 🙂
Łoj, dawnych wspomnień czar…
Ktoś to zna?
Grochówkę lubię na wędzonce
i flaczki też i polskie słońce
siedzące
pod miedzą.
Dzie-e-e-e-e-e-e-wuszki,
i dewolaj. i zimne nóżki,
fistaszki z puszki, oraz gruszki,
co nad miedzą
siedzą.
Uwielbiam wuja, co jest w mamrze
i stryja, który siedzi tamże,
całymi dniami czekam aż
pewnego typa ujrzę twarz
i powiem jemu: chamże!
Bo od Krakowa jedzie fura,
na furze siedzi Waligóra.
I po cholerę on tam jedzie?
I tak tam nic nie wskóra…
Okoń, szczupak, ryba, rak,
popiół, diament, wełna, kłak!
Raz, dwa,
raz, dwa, trzy, cztery!
Rokendroł paszoł w kałchoz… i tak dalej tym rokendrołem…
Nie znałem, ale już znam. 🙂
Wuj w mamrze i stryj tamże szczególnej są urody. 😆
Ja ostatnio monotematyczna pianistycznie:
Gdyby żył dziś Alfred Cortot,
Łyknąłby se kielich porto.
Gdyby żył Rubinstein Artur,
Wódę golnąłby bez żartów.
Gdyby wskrzesić Horowitza,
Zdałaby się śliwowica.
Gdyby żył Lipatti Dinu*,
Napiłby się z nami dżinu…
_______
*ten facet właśnie mi zajął cały wieczór 👿
Nie ma sprawy, Pani Kierowniczko, za monotematyzm też warto wypić. 😆
Oj, oj, czym się to dzisiaj skończy…..
Miejmy nadzieję, że nie tym:
Przepijemy Bobikowi domek mały…
Bobiku, chodzonego, zwłaszcza po siedzonym, chętnie 😀
Przepijemy Bobikowi domek mały, domek mały, domek mały
zakopane kości pod krzaczkami i sandały
jeszcze dziś, jeszcze dziś, jeszcze dziś….
A może chłodzonego? Znaczy, z lodem, on the rocks? No bo jak i tak mamy ten domek przepić, to zróbmy to chociaż w dobrym smaku. 🙂
Nisiu, nie znalam, ale wydaje sie bardzo spiewne…
Lipatti, Dinu? Czy byl on warty calego wieczora, Doro? W kazdym razie znakomity do dzinu.
No, był genialnym pianistą. Zmarł mając zaledwie 33 lata, na białaczkę, a właściwie na ziarnicę. Dziś, cholera, to jest uleczalne, ale on zmarł w 1950 r.
Kolejna pozycja do serii politykowej oczywiście 😉
A ilu genialnych, albo chociaż zdolnych, mogłoby dłużej pożyć, gdyby się załapali na penicylinę… 🙄
Teraz dopiero do mnie dotarło, gdzie się rąbnąłem. Tańce królikowe oczywiście były, nie haneczkowe. 😳 Sorry.
Coś ten niemiecki jutub Kanady wyjątkowo nie lubi. Ostatnio nader rzadko mi się przesyłki z Kanady otwierają. 🙁
Wstydliwa pora, o jakiej muszę się jutro obudzić, zmusza mnie do wczeniejszego niż zwykle padnięcia na posłanko (co nie znaczy, że i Wy musicie to zrobić). Dziękuję wszystkim za przybycie i wzięcie udziału w imprezie i żegnam się na dziś gdybysiem dowodzącym, że ja nie tylko o piciu potrafię. 😉
Gdyby jeszcze żył Kopernik,
byłby z niego stary piernik.
I dobranoc. 🙂
Dobranoc 🙂
No i znowu popisali się 🙁 komentatorzy na temat swej wiedzy o Brazylii (tym razem o jej roli w WWII), więc dopisałem tam parę słów – może tego powiadomienia życzliwie nie potraktujecie jako autoreklamy…
daliscie CZADU !!!!!!!!!!!!! 🙂 😀
jak widac ciemno zimno brrrr……..
brykam w tereny zielone
brykanko, fikanko 🙂 😀
eeee, grzecznie było… znaczy się musiało dużo alkoholu zostać 😈
Gdyby żyła Konopnicka,
flaszkę miałaby przy cyckach,
a zaś gdyby Puszkin żył,
ze stakana spirt by pił.
Gdyby wskrzesić Deotymę,
smutki by zapiła winem.
Gdy Mikołaj wstałby, Rej,
miodu dzban mu tutaj lej!
A ja skromnie, Twoje zdrówko
dzisiaj golnę se pigwówką! 🙂
Spóźnione gratulacje drugorocznicowe przesyłam wraz z uściskiem łapki i posmyraniem za uszkiem – Bobikowi i całemu Koszyczkowemu Towarzystwu.:)
Gdyby wszyscy literaci
Z literatki wczoraj pili,
To koń by się nie ochwacił
Na wspomnienie takiej chwili. 🙂
Dzień dobry 🙂 Co się dziwić, że po imprezie w środku tygodnia alkoholu jeszcze zostało? Ale spoko, nie zmarnuje się, możemy resztę w weekend wykończyć. 😉
Ewo, dziękujemy. 🙂 Szkoda wielka, że nie mogłaś z nami poimprezować, ale może na te weekendowe poprawiny się załapiesz? 🙂
Ja dziś już zdążyłem oblecieć pół świata, wkrótce pójdę oblatywać drugie pół, a wszystko w obłokach siąpiącej mżymżawki. Kto to cholerstwo zamówił? 👿
Koń się ochwacił i jeszcze mu do śmiechu? 😯
To się nazywa hart ducha! 😉
mżymżawki nie trzeba zamawiać, jest obowiązkowa. jak kawa i wuzetka
Ale bal, aż się w głowie kręci 🙄
Dzisiaj przechodzę do kolejnego etapu przygotowywania pigwówki. Na trzecią rocznicę będzie jak znalazł 😆
oj będzie bal, oj będzie bal … 😎
A ja się w końcu do przetwórstwa nie zabrałem, bo tych owocków, co to je na parkingu znalazłem, było jednak zdecydowanie za mało, żeby cała sprawa się opłacała. Tak że będę nadal skazany na żerowanie na ludziach dobrej woli, co koniecznie należy uwzględnić w przygotowywaniu rozdzielnika nalewkowego. 😎
Bedziesz, Piesu, musial polegac jak Blanche Dubois z Tramwaju…. na zyczliwosci przechodniow, czy jak to tam bylo….
Lece robic urodzinowe placki ziemniaczane – najukochansze jedzenie E,. ktorej ostatnio cos nie rozpuszczam, ale postanowilem dzis poroozpuszczac, bo ma urodziny.
W tramwaju lepiej polegać na życzliwości współpasażerów lub motorniczego niż przechodniów. 😆
Urodzinowe najlepszości dla E. For she’s a jolly good fellow… 🙂
Placki, mam nadzieję, ze śmietaną a nie dietetyczne. 😉
Bobiku,
sie uwzglendni, ale tom razom odbiór w mojej altanie 😎
Mordko,
przekaż proszę, ukłony, powinszowania, kwiaty i pieśni urodzinowe dla E. 😆
Placki ziemniaczane chodzą za mną od kilku dni. Ciekawe czy dojdą 🙄
Placki beda z cacykamy z greckiego tlustego organicxznego jogurtu , ktore tez uwielbia.
Wpadne teraz do niej skladac zyczenia (kartke wrzucilem wczoraj noca i juz bylo telefoniczne etuzjastyczne podziekowanie) i wreczac druga czesc prezentu, bo pierwsza wycyganila juz pare dni temu. O tej drugiej i glownej czesci jeszcze nie wie.
Wiec wszystkie zyczenia od zyczliwych poskladam tez.
Mordko, do placków ze śmietaną, albo i cacykamy, uwielbia się dołożyć kawałek wędzonego łososia i zrobić w ten sposób nową jakość. Wiem wprawdzie, że E. mięs unika, ale łosoś może by jej nie wadził?
Czy poskładane życzenia zaczynają się nazywać origami? 🙂
Lecę w teren z cichą nadzieją, że dziś może to potrwać nieco krócej niż zwykle. 🙂
Z Koszyczka wolno lezie
Bobisio po imprezie…
Oczkami se przewraca:
Na kaca najlepsza praca!
Ha! Bobiku! Losos wczoraj zakupiony i czeka w lodowce, choc glownie na mnie, bo E dziubnie go jak ptaszek.
Zosstawia se miejsce na deser goracy, czekoladowy, polany zimnym custardem.
Ide pozyczyc od niej jajko do tych plackow. Lapy mam poscierane bo musialem samotrzec, zamiast uzyc food procesora – zeby bylo jeszcze bardziej milosnie.
Plackow nie robilem chyba nigdy od czasu kiedy przed laty dawna kolezanka z pracy Starej i E. – Jolka – zalozyla restauracje La Yolla i podawala tam m.in. placki na ktore zawsze chodzily. Niestetu Jolka dorobila sie powaznych pieniedzy, restauracje zwinela i prowadzi beztroski zywot na Riwierze albo jakos podobnie. Niektozy twoerdza, ze zalozyla tam burdel, w co osobiscie nie wierze. To zazdrosnicy tak mowia,
E. wpomina jej placki z dlawionym lkaniem w gardle.
Skuchajcie, jestem bardzo zbudowany – feministycznie, ze sie tak wyraze. Otoz zajrzalem do bardzo rozwleklego przepisu w GW, w ktortm autorka doradza aby nie porywac sie na ucieranie ziemniakow, cebuli etc samEJ, tylko „poprosic meza” by pomogl, ustic mu miske do tarcia w pustym zlewie, aby mu sie lapy nie zmeczyly, poprosic dzieci aby poobieraly zemniaki przedtem, a samEJ zajac sie skomplikowana procedura smazenia. Troche mnie krew zalewala przy czytaniu, ale jak przeszedlem do czytania dyskusji i komentarzy pod przepisem, to na 75 komentarzy, znalazly sie chyba ze cztery albo piec takich, w ktorych autorki, a nawet autorzy wypomnieli bez ceregieli Autorce przepisu, ze jej zalozenia, ze pichcic musi zawsze kobieta zamezna i dzieciata, sa dzis spoznione o 60 lat. Mozna oczywiscie prosic, a nawet oczekiwac pomocy od domownikow, ale nalezy uwazac na z gory przyjete zalozenia jak wyglada rodzina.
No, naprawde, jeszcze pare lat temu takich uwag sie w polskiej prasie nie czytalo. We’re getting there!
Mordko, ja bym jednak w ogóle z tymi pomysłami na temat pomocy dał sobie siana. Taka niezamężna i niedzieciata kobieta może sobie wykombinować, że do obierania i tarcia trzeba zmusić Kota. 😯 No, sam powiedz, czy chciałbyś do tego doprowadzić?
Toz sam wlasnolapnie przygotowalem te placki – sam wlsnolapnie wyjalem brudne naczynia ze zlewu i wstawilem miske do tarcia ziemniakow (jak sie pozniej okazalo niepotrzebnie, bo moglem z powodzeniem uzyc sokowirowki, ktora ucieranie np. kilograsms marchwi zalatwia w okamgnieniu. I zrobilem to wszystko nie dlatego, ze w tym domu tak sa role rozpisane kobiece i kocie, i nie dlatego, ze Kot jest niepelnosprawny na umysle i nie wie jak zwolnic zlew i zrobic sobie wygodnie, tylko dlatego, ze jestem odpowiedzialnym Kotem i czasami daje Starej pogapic sie w komputer albo pojsc na spacer po sklepach. A kiedy indziej sobie odbije.
O matko, widzę to przekonywanie Kota 🙂 😆 Śpi akurat pod lampą 🙂 Jak zgłodnieje to zaprowadzi mnie do lodówki 🙂
Mordechaju! 😯 Zabrzmiało to tak niekocio, że aż zaczęło mi się rodzić w umyśle trwożne podejrzenie… No, trudno, powiem na głos: czyżbyś przez zadawanie się z Bobikoblogiem z biegiem lat, z biegiem dni po prostu SPSIAŁ? 😯
No właśnie, Tereso. Twoja Kicia blogów nie czyta, to i w pełni naturalne odruchy zachowała. 🙂
po pracy, po jedzeniu, po czytaniu……….. i co teraz???? 😯
Bo ja wiem? Można coś wybrudzić, żeby było potem co myć…
jak juz podala Panna Kota Paul znany osmiornic (?)
odszedl z tego swiata do konca wybierajac
http://www.titanic-magazin.de/uploads/pics/Orakel-Krake-Paul.jpg
(tylko dla lubiacych „titanic”)
Bobiku, dziekuje !!!!!!!
ja wybrudze chetnie, ale czy zona bedzie chetnie myc?
prosze o inne propozycje 🙂
Można spróbować pobić rekord Kraszewskiego… Kilka dni zawsze zajmie. 😉
😀 😀 😀
kilka dni…… i nocy 🙂
dla Pani Kierowniczki:
http://www.zeit.de/2010/44/piano-city-berlin
http://www.pianocity-berlin.com/
moze w Stolicy?
Ha Ha Kocie M., chyba ta pani co podala przepis na placki With a Little Help from My Friends nie ma meza i dzieci, bo ja mam i powiem, ze prawie nigdy nie ma nas wszystkich troje na obiad! A jak jestesmy to jedno wlasnie dopiero co przyszlo, drugie zaraz wychodzi, trzecie boli glowa etc.
Tu jest natomiast moj latwy przepis na placki:
-ziemniaki (te zolte co maja mniej wody) trzeba niestety wlasnorecznie obrac;
-pokroic w gruba kostke i wrzucic wraz z cebula i jajkiem do miksera (dzbanka);
-pulsowac mikser, zamieszac mase z gory na dol, zeby nie byla zmiazdzona na paste;
-dodac troche maki, sol i pieprz.
Owszem starte na tarce beda lepsze i mozna je odcedzic troche z wody, ale w nagrode placki beda bez kawalkow skory i krwi z palcow tracego placki na tarce!
Rysiu, jeszcze kilka szybkich propozycji. 🙂
Wyhaftować makatkę z sentencją.
Zabalować z Jego Ekscelencją.
Zabezpieczyć zajzajer przed muchą.
Ubzdryngolić tę muchę siwuchą.
Wejść po schodach, a zejść po drabinie.
Udowodnić, że nie wszystko płynie.
Podziurkować balonik pinezką.
Przefarbować włosy na niebiesko.
Wysmarować co się uda miodem,
po czym zniknąć niby kamień w wodę.
Bobiku, uklony 🙂 mam zajec na tygodnie 😀
do czegos przydal sie pan R. swoim oswiadczeniem pognal mnie do….
Osip Mandelsztam
* * *
Najczulsza z czułych
Opromieniona
Jest twoja twarz,
Najbielsza z białych
Twoja dłoń,
I obcy tobie
Cały świat,
I wszystko twoje —
Nieuniknione.
Nieuniknione
Twe zamyślenie
I palce rąk
Nie chłodniejących,
I cichy dźwięk
Twych niemilknących
Słów,
I twych oczu
Oddalenie.
Przełożyła
Maria Leśniewska
na dobranoc Jazzowo 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=LC2PI0wNWek&feature=player_embedded
brykam
Moj przepis na placki uzywa robota kuchennego, ktory wszystko uciera w mniej niz minute, zachowujac przy tym taka sama konsystencje jak przy ucieraniu recznym (robota zmywa zwykle kto inny, jako ze osoby pracujace w laboratoriach badawczych zwykle najlepiej nadaja sie do takich prac). 😉 Ale tak lubie czytac kuchenne przygody Mordki – Pozytecznego i Praktycznego Kota, ze wspomne o tym robocie szeptem. 😀
I juz nie szeptem przeesle pek urodzinowych lotosow dla E, troche juz spoznionych i pewnie juz do przekazania jutro, ale to dlatego, ze ostatnio niestety cierpie na Zabiegane Srody. 🙂
Z zaległości porannych: andsol dał linkę do GW, gdzie upominał się o udział Brazylii w IIWW, zwłaszcza zaś w naprawdę podówczas doniosłej militarnie kwestii produkcji kauczuku. A dla mnie ma to pośredni związek z pewnym fragmentem historii prywatnej.
W Krakowie przez dłuższy czas mieszkaliśmy w rodzinnym, wielogeneracyjnym kołchozie, co miało strony koszmarne, ale i atrakcyjne, jak np. wysłuchiwanie opowieści starszej generacji. Jedna z tych naszych „kołchozowych” cioć trafiła podczas wojny do Oświęcimia, razem z trójką rodzeństwa. Musiało to być w początkach funkcjonowania obozu, bo numer miała dość niski. Dwie jej siostry zostały w Auschwitz już na wieki, brat ocalał, bo grał w słynnej orkiestrze obozowej, a ciocia Tola uratowała się najprawdopodobniej właśnie dzięki kauczukowi.
Otóż w pewnym momencie Niemcy zorientowali się, że bez dużej ilości kauczuku albo jego ersatzu trudno będzie im wojnę wygrać, a ponieważ nie bardzo mieli go skąd brać, założyli w Brzezince eksperymentalną plantację koksagisu – rośliny, z której spodziewali się uzyskać produkt kauczukopodobny. Na miejscu było też laboratorium, w którym nad uzyskaniem tego produktu pracowano, prowadzone przez prawdziwego naukowca, chociaż w esesmańskim mundurze. Starał się on znaleć do pracy w tym laboratorium w miarę wykwalifikowane więźniarki i o dziwo traktował je absolutnie przyzwoicie, co obejmowało nie tylko dbanie o w miarę dobre baraki i zawartość kotła, ale i takie drobiazgi jak niemówienie przez ty i ogólne zachowywanie kindersztuby. Ciocia Tola była farmaceutką, więc się do tego obozowego raju załapała i przetrwała w nim aż do ewakuacji obozu.
Kauczuku z koksagisu i tak nie uzyskano, Niemcy wojnę przegrali, a tego przyzwoitego esesmana, którego nazwiska niestety nie pamiętam, więźniarki podczas procesu norymberskiego wybroniły i go uniewinniono. Z czego wniosek, że naprawdę warto być przyzwoitym.
Widzę, że Zabiegane Środy stają się coraz popularniejszym produktem. Otwieramy sklepik, czy stawiamy na sprzedaż wysyłkową? 😎
vitajcie! Bobiczku gratulacje z okazji rocznicy. Jak ten czas leci… Musze jutro przemyslec jak mnie minely te dwa lata… Duzo sie zmienilo. Jestem okropnie zmeczona mentalnie. 🙂
dobrej nocki 🙂
Dziękuję, Jarzębino. 🙂 Może kieliszeczek psianti? Albo montewąchano d’onuzzo? Zostało z wczorajszej uczty bogów. 😀
Zastanawianie się jak przeminął jakiś czas niekoniecznie musi podnosić wskaźnik optymizmu, toteż należy się dobrze zastanowić, zanim się do takiej akcji przystąpi. 😉
Towrzystwo jakos spragnione 🙂 Proponuje martini slodkie z cytrynka i lodem a do tego nalesniczek z owocami, obok oczywiescie nie w kieliszku 🙂 na nalesniku obowiazkowo smietana ubita i orzechy, mniam, mniam. O matko!!! jestem okropnie glodna, .Pa! lece szybko spac. 🙂
Moze to przypadlosc wiernych czytelnikow prof. Srody? Jesli tak, to bede znosic w spokoju… 😉
Ciekawa ta opowiesc Cioci Toli. Takie momenty w czasie wojny sie zdarzaly, nie tylko w obozach, i mysle, ze ma je w swojej historii wiecej polskich rodzin. W mojej jest na przyklad opowiesc o oficerze Wehrmachtu, ktory wlasciwie ukradkiem dozywial moja owdowiala cioteczna babke i jej dzieci tylko za to, ze mogli sobie razem czasem porozmawiac po francusku i pograc na fortepianie. Po prostu mieli ze soba wiecej wspolnego niezaleznie od przynaleznosci do tego czy tamtego narodu (oficer dosc wyraznie dawal do zrozumienia swoj dystans do postepowania swojego narodu w tamtym momencie, wiec te rozmowy po francusku z Ciotka M. byly dla niego pewnie wentylem bezpieczenstwa).
Tymczasem u mnie jest dzisiaj tak ciemno, ze powaznie sie zastanawiam nad wczesniejszym otwarciem mojej urojonej oranzerii, w celu intensywnej uprawy drzewek cytrynowych i pomaranczowych (mimo, ze za oknem jeszcze sa pomaranczowe i czerwone liscie). Zdaje sie, ze burze i strefa bardzo niskiego cisnienia dotarla do nas z Midwestu. Oczywiscie, w takie dni sie odkrywa, ze wyszly wlasnie wszystkie filtry do kawy… 😉
Dobry wieczór,
spóźnione, ale niemniej serdeczne życzenia urodzinowe dla E. 🙂
rysberlin poszedł spać z kurami, a ja z niemieckim tak raczej nie bardzo, więc czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć, o co chodzi z tym pianocity?
o takkkk oranzeria z kieliszeczkim martini i nalesniczek eh …:)
A opowieść Cioci Toli troszkę przypomina historię p. Zofii Posmysz, autorki „Pasażerki”:
http://wyborcza.pl/1,75480,8373617,Bylam_dla_niej_dobra.html
Ale ten Niemiec od koksagisu nie był dobry tylko dla jednej, wybranej osoby, a dla wszystkich więźniarek. On chyba po prostu zupełnie się nie identyfikował ani z tym SS, ani z narodem panów. Wylądował w Oświęcimiu, bo wojna była, a obóz dawał mu możliwość prowadzenia badań, ale czuł się naukowcem, nie żołnierzem i nie miał żadnych podświadomych skłonnści sadystycznych, ani innych utajonych świrów, które by realizował korzystając z okazji. Zwykły, w sumie porządny człowiek, wkręcony w tryby historii, tyle że z tej drugiej strony.
W Piano City chodzi mniej więcej o akcję muzyczną. 🙂 Polega ona na tym, że w określony weekend ludzie grający zawodowo lub amatorsko dają koncerty u siebie w domu, uprzednio zawiadamiając o tym przez internet. Ilu słuchaczy przyjdzie i jacy, pozostaje dla gospodarza niespodzianką, póki publika się nie zejdzie.
W Berlinie podczas takiego muzycznego weekendu odbyło się 70 koncertów, we wszystkich częściach miasta.
Fajna inicjatywa. 🙂
Też mi się podoba 🙂
W mojej mieścinie jest pewien zaprzyjaźniony dom, a właściwie olbrzymie, stare domiszcze, gdzie od lat są organizowane prywatne koncerty, na całkiem przyzwoitym, semiprofesjonalnym poziomie. Tzn. organizacja jest amatorska, ale zapraszani muzycy jak najbardziej profesjonalni, z całych Niemiec i nie tylko. Publika pozyskiwana jest spośród znajomych, którym mailowo rozsyła się program koncertu. Opłaty są na zasadzie „co łaska” – przy wejściu wisi dyskretny koszyczek, tak żeby nikt nie widział, ile kto wrzuca, dzięki czemu ci, których nie stać na wiele, nie czują się zawstydzeni. Jakoś zwykle tak wychodzi, że zbiera się wystarczająca sumka, iżby muzycy sobie nie krzywdowali, a jeśli się czasem nie zbierze, to pan domu, wzięty architekt, dokłada cichcem do imprezy. 🙂
Jak się zna takie domy, to się dotyka tego, co w niemieckiej kulturze jest najcenniejsze i łatwiej pamiętać, że oprócz Hitlera był tu jeszcze Tomasz Mann.
Z tego, co napisales, Bobiku, to Niemca z obozu Twojej Cioci Toli i Niemca z Wehrmachtu, pomagajacego mojej ciotecznej babce laczyl dystans do myslenia kategoriami „narodu panow” i wrazenie, ze zostali wciagnieci w to wszystko wbrew ich wlasnym checiom i woli, przy wszystkich roznicach (pozycji spolecznej, zakresu oddzialywania, itp.). I o ten dystans, nie tak wcale czesty, ale przeciez wystepujacy, mi chodzilo, a nie o liczbe osob, ktorym kazdy z nich pomogl.
Ostatnio zas wysluchalam ciekawej rozmowy o dystansie/braku dystansu wobec idei narodowego socjalizmu w bostonskim radiu – z kuratorka nowo otwartej wystawy w Berlinie dotyczacej tamtego okresu w niemieckiej historii. Faszinierend. Moze nawet Rys mial okazje juz ja obejrzec?
Filtry do kawy sie jednak znalazly. Chyba zjem te kawe na dzisiejszy obiad. 😉
Moniko, z tą liczbą osób to się odnosiło do „Pasażerki” wspomnianej przez Dorę. 🙂 Historia Zofii Posmysz wydaje mi się nieco inną bajką, bo tam właśnie tego dystansu nie ma; jest wątek osobistej sympatii i załatwiania przez relację z więźniarką jakichś własnych, pokręconych potrzeb psychicznych. Ta Niemka z „Pasażerki” nie jest osobą refleksyjną, nie kwestionuje, choćby w sposób niewypowiedziany, całego nazistowskiego porządku. Ona tylko chce załatwić swoje sprawy z jedną osobą, nie rozumiejąc, że nie jest to możliwe bez podważenia systemu, w którym obie się znalazły. Inaczej mówiąc – nie wątpi, że jest przedstawicielką rasy panów, ale w stosunku do jednej osoby chce być „ludzką panią”. A np. w przypadku tego esesmana od koksagisu choćby mówienie wszystkim więźniarkom przez Sie, nie du, czy zachowywanie wobec nich innych form grzeczności, było już jawnym zdystansowaniem się od systemu, od całej idei wyższości narodu niemieckiego nad innymi.
Nie wiem, oczywiście, na sto procent jakie motywacje miał ten oficer, który chciał konwersować po francusku, ale nietrudno mi uwierzyć, że to też był jakiś „odszczepieniec”, który wstydził się tego, co jego naród wyprawia i chciał to chociaż w taki sposób zamanifestować.
A tę kawę będziesz jeść mieloną, czy chrupać? 😀
A, ten link zostawilam sobie na wieczor. 🙂 I tak – to byl zdecydowanie odszczepieniec, i m.in. dlatego chcial rozmawiac po francusku, zeby go inni Niemcy nie podsluchali. Stad zreszta Ciotka M. miala problem – wdziecznosc za dozywianie dzieci, przyjemnosc z rozmowy z kims wyksztalconym i podobnym do siebie mieszala sie ze strachem jak to moze byc odczytane, gdyby sie szerszej roznioslo – w koncu bratanie sie z Niemcami nie bylo wtedy popularnym zajeciem, za ktore dostawalo sie nagrody (wiadomo, co za to grozilo). A jednak w koncu to ona jemu chyba bardziej wspolczula, bo zostal schwytany w system, ktorego sie wstydzil. Ale to byla w ogole bardzo wspolczujaca osoba, ktore rzadko robia, w kazdych czasach.
A bez kawy rzeczywiscie dzisiaj nie mozna tu przezyc, Bobiku, przez depresje tropikalna. Pic, chrupac, nawet (o zgrozo!) zjadac fusy – wszystko juz jedno, zwlaszcza ze zbieglo sie z Zabiegana Sroda. Tyle, ze z czego bede wrozyc na temat przyszlotygodniowych wyborow? 😉
Wróżenia z wnętrzności zwierząt ofiarnych nie polecam, chociaż w starożytności uchodziło za bardzo skuteczne. Ale zawsze, nawet po zjedzeniu fusów, pozostaje wróżenie z ręki, a jeszcze lepiej z gwiazd. One i od fusów trwalsze, i od wnętrzności, i od ręki… 😉
A przy tym zwaz, Bobiku, jak strasznie trudno zlapac politykow za reke… Wiec niech beda gwiazdy. 😉
zagladam
spokojnie
czytanko sniadanko brykanko 🙂
przez tereny zielone do przegladu pozycji
brykam fikam 😀
Dzień dobry 🙂
http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/trzy-zycia-i-smierc,1,3752806,kiosk-wiadomosc.html
nie ma się z czego cieszyć 😐
Dzień dobry 🙂 Cieszyć może i się nie ma z czego, ale pośmiać się prawie zawsze jest z czego. Wystarczy pilnie śledzić występy Kabaretu Życie. 😉
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,8572968,Dlaczego_pociag_z_Warszawy_do_Wroclawia_tak_sie_wlecze.html
Dzien dobry. Po przeczytaniu tego linka od Bobika o uprawdziwieniu Wroclawia, pomyslalem, ze te trzy zdjecia inicjatorow, zamieszczone w lewej kolumnie od tekstu bylyby prawdziwa ozdoba jakiegos prawdziwego podrecznika o socjopatii i jej wplywie na wyraz twarzy osobnikow nia dotknietych. Kazden jeden jak malowany. Zwlaszcza profesor Nowak. Nie chcialbym go spotkac noca na dachu garazu. Ale teraz przynajmniej wiem kogo sie wystrzegac.
Dzień dobry,
co może człowieka spotkać, kiedy wyjdzie z domu z psem 😉
http://www.youtube.com/watch?v=26eyBmUwi6w
A mnie sie podoba program wyborczy z jakim wystapil ubiegajacy sie o reelekcje burmistrz Grodziska Mazowieckiego:
http://www.youtube.com/watch?v=p1pD01aD2ZQ
O żesz ku… rwany w lesie 😯 😆
Burmistrz z karym okiem. 😆
Ale przecież wiele lepiej, że śpiewa, niż miałby opowiadać takie głupoty jak… (tu wstawić).
Ci włamywacze-perkusiści przypomnieli mi sylwestrową akcję, którą przeprowadziliśmy przed laty z grupą znajomych, czyli Bolero Z Blokowiska. Grupa inicjatywna zaczęła wystukiwać Bolero na sprzęcie domowym, a kolejni sylwestrowicze lecieli do kuchni lub do łazienki, żeby sobie jakiś „instrument” znaleźć i dołączali. Nagranie, niestety, nie powstało, a szkoda. 🙂
Ten pan spiewać niestety nie potrafi, a może i lepiej, że nie potrafi
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/napad-na-biuro-pis/kaczynski-na-pogrzebie-marek-rosiak-zginal-za-mnie,1,3754985,wiadomosc.html
Jak brzmi najkrótsza definicja histeryka?
Histeryk chce być panną młodą na każdym weselu i nieboszczykiem na każdym pogrzebie
Ooo, dowiedziałam się co to jest „koktaij kaczyńskiego” 😯
http://alme.blog.onet.pl/2,ID416321099,index.html
Jarek nie zawiódł. Przemówił na pogrzebie tak, jak się spodziewałam. Teraz się zastanawiam, czy on tak naprawdę zaberrował, czy tylko politykuje. Jeden i drugi wariant raczej żałosny.
Pan Zagłoba był genialny bąmociarz i wciąż aktualny: „diabeł się w ornat ubrał i ogonem na mszę dzwoni”. 😆
U Łasuchów pojawił się wierszyk. Może go znacie, a może nie – na wszelki wypadek zapodaję.
http://alicja.homelinux.com/news/Nam_leciec.html
Nie wiem, czy to młodzież mnie dziś zamęczyła, czy ja ją, w każdym razie w jakimś męczeństwie wziąłem udział. I zaraz się jakoś tak swojsko poczułem. 😛
Teraz się zastanawiam, czy pójść na całość i wykończyć jeszcze butelkę wina albo dać się przez nią wykończyć, czy pozostać przy herbacie. 😉
To zalezy, gdzie dla Ciebie lezy meczenstwo, i czy chcesz je kontynuowac. Najlepiej takie kwestie rozstrzygac przez „czego organizm potrzebuje”. 😉
A do tej herbaty lub niedokonczonej butelki podrzucam uwspolczesniona wersje Gilberta i Sullivana „The Pirates of Penzance”, z Obama w roli glownej (podsluchalam w dzisiejszej audycji bostonskiego radia, jest na dole strony, calosc byla o humorze politycznym – zamierzonym, oczywiscie).
http://www.onpointradio.org/2010/10/political-comedy-then-and-now
Dwie sprawy, jeden wspólny mianownik:
to
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8582318,Poslanka_do_policjantow__pocalujcie_mnie_w_d___.html
i to
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8581770,Zawieszony_rektora_do_minister_Kopacz__Nie_mozna_mnie.html
W jednym i w drugim przypadku święte przekonanie, że stanowisko jest ponad prawem, przepisami, dobrym wychowaniem i poczuciem przyzwoitości. Pan nie wie kto ja jestem i nie ma tak, żeby mnie obowiązywały takie samy normy, jak wszystkich maluczkich. Albo żeby mi się zrobiło głupio i sam ustąpił do wyjaśnienia sprawy.
Dla mnie jest to jedna z najgroźniejszych wstydliwych chorób polskiej mentalności. 🙁
ebymy się dobrze zrozumieli: nie twierdzę, że gdzie indziej stanowisko nie uderza do głowy. Ale w krajach kultury niemieckiej czy anglosaskiej nie wypada się z tym afiszować. Jak z wstydliwą chorobą. A już w żadnym wypadku nie wypada i nie jest rozsądne okazywać lekceważenie dla prawa, bo to samobójstwo polityczne.
Oczywiście, że chcę kontynuować męczeństwo! Mam to w genach, które wyssałem z mlekiem matki. 😀
Polak bez męczeństwa nie jest sobą, co na nieszczęście wcale nie znaczy, że jest kim innym. Na cokolwiek więc się zdecyduję, wino czy herbatę, będzie to bolesne, ofiarne i przepojone myślą o Ojczyźnie. Tak mi dopomóż Pambuk.
Tyle że to postanowienie chyba eliminuje herbatę, bo w takim prawdziwie poskim stanie nie da się wytrwać całkiem na trzeźwo. 🙄
Z arietki Obamy najbliższy był mi passus the only time I lie is when I say… etc. 😆
Ciekawe swoja droga jak taki rektor moze przychodzic codziennie do pracy i rozmawiac z podwladnymi wiedzac, ze oni wiedza?
Ja bym chyba umarl z zaambarasowania…. No, ale oczywiscie koty maja inne poczucie dumy i honoru niz taki rektor czy parlamentarzystka.
Wsciekle i nieprawdopodbnie agresywne ataki na Glowe Panstwa ze strony amerykanskojezyczych mediow na uslugach Meeksyku i Kanady. My stoimy tu, a oni tam gdzie stal Benedict Arnold.
No właśnie, Mordko, ja też sobie zupełnie tego nie wyobrażam, jak po takim numerze można ludziom w oczy spozierać. 😯
Gdyby mnie już dopadło jakieś zaćmienie umysłu i ściągnął kawałek (ba, kawał) pracy naukowej, a sprawa by się rypła, to bym spróbował jak najcichszym rakiem się z tego wycofać, a potem przeniósłbym się gdzieś na drugi koniec kraju, zmienił zawód, a moe nawet sierść przefarbował, bo wstyd by mnie zżerał. A tu nic, żadnego wstydu, tylko jeszcze buńczuczne pokrzykiwania. 😯
„Pamietaj o mnie”, mowi duch ojca Hamleta – i od tej chwili Hamlet ma przesrane.
lubicie gawedziarzy? jezeli tak to polecam Wam w coraz ciemniejsze
listopadowe poobiednie godziny Wieczory Kaluki
Howard Jacobson (The Man-Booker Prize for Fiction 2010) snuje
opowiesc, powoli, bez chronologii, kilkanascie przeplatajacych sie watkow z i o zyciu rysownika komiksow Maxa Glickmana.
Zydzi, goje, dobro, zlo, religia, i pamiec…. wszystko podlane humorem, ironia, sarkazmem, nihilizmem….
swietna ksiazka, polecam 🙂
Osip Mandelsztam
O, ilez w nas hipokryzji,
Jak latwo tez zapominamy,
Ze dziecmi mysmy smierci blizsi,
Niz w naszych latach juz dojrzalych.
Jeszcze uraze ciagnie z spodka
Dziecina rankiem niewyspana,
A juz na kogo ma sie dasac,
Gdy jest na drogach swiata sama?
Linieje zwierz i pluszcza ryby
W odmetow wodnych omdlalosci-
I ach, nie patrzec na przegiby
Czlowieczych trosk i namietnosci.
przelozyla
Maria Lesniewska
A z ta lista kandydatow i plaszczem rzzeczniczki tarnowskiego PiSu jest coraz smieszniej:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8585609,PiS_wyjasnia_sprawe_podmiany_listy_w_Tarnowie.html
Bobik wczoraj o Kraszewskim, a dzieci moje dzieci w Gimnazjum
mialy za dyrektora prawnuka Kraszewskiego (ani slowa po polsku!)
🙂
„Widzę, że Zabiegane Środy stają się coraz popularniejszym produktem. ” i czwartki Bobiku 🙂 😀
kazdemu dobranoc
Rysiu, jesteś Mistrzem Reklamy 🙂 Jedno zdanie z tego Jacobsona zacytowałeś, ale takie, że zaraz się chce całość przeczytać.
Z tym wynarodowionym prawnukiem Kraszewskiego właściwie bardzo hecne. W kadym razie świetne do drażnienia endekoidów. 😀
Znacie Państwo – http://wyborcza.pl/1,76498,8555698,Wiadomosci_zamiast_dobranocki.html?as=2&startsz=x
Nooo, bardzo sie nam tu Buzek narazil – jednym niemadrym zdaniem! Powiedzial, ze ten kto jest przeciwko zwiekszeniu nowego Budzetu Unii o 6%, ten jest przecwko Europie. Wywolalo to wsceklosc naszego tu premiera, ktory odszczeknal mu, ze musial wlasnie znaczaco zmniejszyc budzet policji, ale nie znaczy to, ze jest przeciwko policji. Wtorowala mu Angela Merkel i Sarky. „Tego rodzaju jezyk jest oburzajacy” – uznali komentorzy w reakcji na Buzka. W koncu uzgodniono podwyzke 2,9%.
W Polsce pewnie Mordko żadnych informacji nt wypowiedzi Buzka nie będzie.
Ja przeczytałam właśnie: Komuna towarzysza Ikona – http://www.nie.com.pl/art23871.htm
Bobiku kochany, przepraszam z góry Ciebie i szanowne Towarzystko, że prywatę do Koszyczka przynoszę, ale wierzę głęboko w zbiorową mądrość bywalców oraz indywidualną Twojego Taty. Potrzebuję porady olejarsko parkieciarskiej. Naczytałam się na forach rozmaitych opinii i już całkiem jestem głupia.
Parkiet jest osiemdziesięcioletni, dębowy, w całkiem dobrym stanie. Chcę położyć olej, nie wosk. Nie wiem dlaczego akurat tak, ale tak sobie wymyśliłam i wydaje mi się, że tak będzie lepiej. Zdawało mi się, że olej to olej i filozofii w tym nie ma, ale to było głupie założenie. Preparatów jest mnóstwo. Ja bym chciała możliwie najbardziej naturalny, bez dodatku jakiejś paskudnej chemii. No i czytam sobie, a tam ludzie jakieś rzeczy wypisują, że jeden olej jest bardziej twardy niż inny i do takiego to a takiego drewna się nie nadaje, a że z kolei inny gorzej znosi kontakt z wodą i robi się szary (do mycia podłóg trzeba używac jakiegoś płynu od producenta a nie wody 😯 ). Co ja mam na te podłogi położyć?
Vesper, z tatą będę w stanie pogadać dopiero jutro wieczorem, bo dziś już mu się usło, ale sam z siebie mogę od ręki parę rzeczy powiedzieć, bo kilka lat temu też staliśmy przed pytaniem, czym zapuścić podłogę (zwykłe dechy, nie dębowy parkiet) i musiałem się z problematyką zapoznać.
Czy się daje wosk, czy olej, to tak naprawdę kwestia upodobań i tego, co się komu bardziej podoba. Myśmy olejowali, bo nam się spodobało akurat tak. 😉 Użyliśmy do tego jakiegoś bio-oleju, którego nazwy nie pamiętam, ale pewnie i tak w Polsce albo by go nie było, albo by się inaczej nazywał (to z jakiejś niewielkiej firmy było). Niestety, z międzynarodowym poradnictwem często jest właśnie ten problem, że polecenie konkretnego produktu, który mnie się dobrze sprawdził, mija się z celem, bo gdzie indziej go nie ma. Ale z drugiej strony nie należy się dać zwariować – zwykle nie jest tak, żeby tylko jeden produkt był dobry i z tego, co jest dostępne na rynku w danym kraju można wybrać to, tamto, albo i owo. 🙂
Wiem, że mój tata ma duże zaufanie do forum „Muratora” i zawsze w takich sytuacjach je poleca. „Murator” bardzo dba o to, żeby na tym forum nie było żadnej kryptoreklamy i goni bezlitośnie wszelką V kolmnę producencką. Można sprawdzić, czy oleje już na forum leciały, albo wrzucić własne pytanie. To forum jest najlepszym wyjściem, bo się dostaje zwykle odpowiedzi od ludzi, którzy do takiego samego rodzaju podłogi wzięli jakiś tam produkt i wyszło im dobrze albo nie.
Z Polski mamy też bardzo dobre wspomnienia z „Castoramy”, gdzie sprzedawcy potrafili doradzić naprawdę bardzo fachowo i kompetentnie, ale nie wiem, czy było to zjawisko lokalne, krakowskie, czy w całej sieci tak jest.
Moje własne doświadczenie z olejem jest takie, że jest to rzecz przyjemna i wody się niezbyt boi (myję zwykle wodą z płynem do naczyń 😉 ), ale przyznaję uczciwie, że ja nie mam zbyt wielkich wymagań, żeby się świeciło jak buty rekruta. Poza tym olejowanie nie jest trwałe i co jakiś czas trzeba je powtarzać, ale nie jest to jakaś straszliwa operacja w rodzaju cyklinowania.
Na razie tyle moich mądrości, a ewentualna reszta jutro. 🙂
Z niewielkim poślizgiem (wyjeżdżałam) składam Bobikowi i nam wszystkim życzenia dalszej działalności w Bobikowym koszyczku na kolejne lata.
Spełniam toast wódką Absolut z sokiem jabłkowym.
Heleno,
jakiego Maca kupiłaś? Od 6 lat mam Mac-mini i bardzo sobie chwalę, bo sam komputer zajmuje bardzo mało miejsca (jest mniej więcej wielkości kilogramowej torebki cukru). Dziś, gdybym kupowała nowy kompter, to na pewno kupiłabym iMaca, który składa sie wyłącznie z monitora, plus, oczywiście, bezprzewodowa klawiatura i mysz.
Yhm. Znowu przez rysberlina były wydatki. Będzie wersja w oryginale, a w dodatku za parę dni, bo jakiś brazylijski antykwariat miał Kalooki…
Reklama w stylu Rysia. To ta pani, co publicznie biła swego ukochanego, gdy jej zdaniem zdradził sprawę.
przemykam
brykam
fikam
🙂 😀
bedzie cieplo ( w berlinie 13° ) 🙂
i pracowicie, pozycje spietrzone
do czynow
i przerwy 😀
Dzień dobry 🙂 Andsol ma rację, że Mistrzowie Reklamy potrafią nas drenować nie gorzej niż fiskus. Może należałoby Rysia jakoś specjalnie oznaczyć – uwaga, niebezpieczny dla kieszeni? 😉
A poza tym – jesiennie, małolistnie i wcale nie tak ciepło.
Puchalo, no wlasnie takiego sobie strzelilam – skladajacego sie z samego monitora plus zgrabna klawiaturka i mysza, bezprzewodowe.
A przy okazji poradnictwa: czy ktos wie, jak z Bookmarks usuwa sie pozycje, bo cos tam za duzo?
Vesper – olejowane sa piekne. Moja nowa jest tez olejowna, ale zazdroszcze Ci, ze masz stara.
Do Puchali merdam uśmiechniętym mimo jesieni ogonem. 🙂
Ciekawa rozmowa z Samsonowiczem jest w „Polityce”
http://www.polityka.pl/historia/1509630,1,nasza-wyspa-tapirow.read
W jednym momencie Profesor powiedział coś, o czym chętnie bym z nim podyskutował: Główne czynniki, które tworzą tożsamość każdej wspólnoty społecznej, od klubu piłkarskiego poczynając, a na państwie czy narodzie kończąc, to język, terytorium, obyczaj, religia i pamięć, czyli historia.
Owszem, tak przez długi czas było i może w Polsce jeszcze w dużej (albo i bardzo dużej) mierze jest. Ale właśnie historycy powinni zauważać, że to się zmienia, a gdzieniegdzie już dawno się zmieniło. O ile na język jako podstawę wspólnoty wciąż jeszcze bym się zgodził bez większych oporów, chociaż coraz częściej nie musi to już być język ojczysty czy tzw. pierwszy język, to już pozostałe czynniki po wzięciu pod lupę zaczynają się rozmywać.
Religia? Wiadomo, że zachodnie społeczeństwa są bardzo zlaicyzowane, a przy tym jaka religia miałaby być osią wspólnoty np. w Niemczech? Czy w Stanach, gdzie poziom religijności jest wprawdzie dość wysoki, ale można być religijnym metodystycznie, episkopalnie, katolicko, buddystycznie, muzułmańsko, itp, itd?
Obyczaj? Podobne pytania. Ja na Wigilię podaję rybę, moi niemieccy sąsiedzi gęś albo parówki i sałatkę ziemniaczaną (słowo daję, że to jest w Germanii tradycyjne wigilijne danie), a muzułmańscy znajomi niczego specjalnego nie gotują, ale mają choinkę i prezenty, bo dzieci strasznie chciały. 😉 Pamięć historyczną też oczywiście mamy bardzo różną. Ale to wcale nie wyklucza poczucia wspólnoty na innym poziomie.
Nawet pozornie tak oczywisty czynnik jak terytorium od powstania internetu przestał być konstytutywny dla tworzenia wspólnot. Weźmy chociażby wspólnoty blogowe. One są, przy całej ich wirtualności, jak najbardziej realne, ale kompletnie bezterytorialne. 🙂
Istnieje w piśmiennictwie naukowym takie pojęcie jak tożsamość interkulturowa i ja go chętnie używam, bo sam u siebie widzę pewne objawy tej choroby. 😉 Warto by było, żeby polscy historycy – i nie tylko historycy – sobie to pojęcie przyswoili, bo inaczej ich analizy zaczną być coraz bardziej anachroniczne, a syntezy rozmijające się z rzeczywistością. 🙄
Potrafie dokladnie wskazac, kiedy moja tozsamosc stala sie interkulturowa. Mialam cztery lata, kiedy po powrocie z przedszkola wypowiedzalam jedno zdanie, ktore do glebi wstrzasnelo moimi rodzicami. Odtad nie ustawali w wysilkach abym miala w glowie kompletny metlik tozsamosciowy, pracowanie nad ktoym zajelo i cale zycie i do dzis pracuje. Ale nie narzekam. Jesem wrecz okropnie zadowolona. 😆 😆 😆
…jedno zdanie, ktore do glebi wstrzasnelo moimi rodzicami.
Cytat! Cytat! 😆
„Pobilam dzis Nadz’ke, bo ona jest Zydowka…”
Z jednej strony wstrząs rodziców można zrozumieć, ale z drugiej… W końcu tylko tę Nadźkę pobiłaś, a nie ukrzyżowałaś. 😈
A propos interkul.
Nie wspominalam jeszcze,ze w komercyjnej telewizji leci od paru tygodni nowa, przecudna seria Ukochanego Jamiego O. – Trzydziestomnutowy posilek. Te 30 min., a na dobra sprawe 28 zajmuje mu przygotowanie rozkosznego obiadu skladajacego sie z 4-5-6-7 dan i ustawienia tego na stole obiadowym. Parokrotnie wspominal juz, ze wycwanil sie tak z tymi obiadami, bo przychodzi zmeczony po pracy a jego „missus has been more or less pregnant for the past seven years…” – Jamie & Jools maja trzy slodkie male coreczki.
Strasznie duzo sie czlowiek od niego uczy, zwlaszcza, ze jest on szatanem organizacji. No to jest ten wczorajszy odcinek – na poczatku 3 krotkie reklamy, ale potem leci z jedna mala przerwa na reklame. Obiad marokanski:
http://www.youtube.com/watch?v=33B1F__t_ME&list=SL&playnext=1
To juz opowiem do konca jak to bylo: w ciszy ktora zapadla po moim oswiadczeniu, odezwal sie ojciec: Ty tez jestes pol-Zydowka.
Ja zlozylam dlonie jak do modlitwy i odpowiedzialam: To straszne. Pamietam to bardzo dobrze.
I przeszlam nad tym do porzadku dziennego. Ale nie rodzice. 🙄
SORRY! Dalam nie tego Jamie’ego, ktorego zamierzalam! Ten jest wlasciwy:
http://www.youtube.com/watch?v=3sK__G3OE0s&feature=hp_SLN&list=SL
Jamiego O. tuba też w moim kraju nie daje oglądać. 👿
oooooo…. 🙁
ciesze sie bardzo, bardzo, ze chetni na „kaluki” sa 🙂
niemiecka „tuba” wycina co moze SKANDAL
Noo, Heleno, takim występem czterolatki chyba jednak nie należało się nadmiernie przejmować. Chyba że rodzice zarzucali sobie, że sami w porę nie zadbali o odpowiednie uświadomienie latorośli. Ale to, że rodzice nie doceniają, jak szybko dziatwa się rozwija, z domowego kokonu wychodzi i z życiowymi problemami się styka, jest w końcu dość powszechne. 😉
Heleno, co to znaczy ze masz za duzo w zakladkach?
porada sluze wieczorem, z domu 🙂
„Bobik 29 październik 10, 12:08
Z jednej strony wstrząs rodziców można zrozumieć, ale z drugiej… W końcu tylko tę Nadźkę pobiłaś, a nie ukrzyżowałaś. ”
po przeczytaniu Jacobsona napiszesz, a nie zagazowalas!!!
koniec przerwy
Rysiu, polega to na tym, ze jak otwieram Bookmarks, o tam juz jest pelno zakladek, ktorych nie wstawialam. tylko uszczesliwil mnie nimi Apple.
Plus zakladki skopiowane z poprzedniego kompa, ktorych nie moglam wyczyscic z dzialki Ulubione. Bo wrzucalam do niej efemerydy, ktorch potem nie umialam wykasowac. W moim zas menu zakladkowym jest tylko funkcja „add to bookmarks”, nie wiem zas gdze znalezc funkcje „remove from bookmarks”, ktora w poprzednim compie kiedys mi mignela i przepadla.
I generalnie jest bajzel w tych zakladkach.
Z tym ukrzyżowaniem miałem na myśli, Rysiu, ten okropny kociokwik, że to Żydzi Żyda, a potem Żydzi musieli za to pokutować, bo nie-Żydzi mieli im za złe. 😯
Witam! Pogoda wprost bajkowa. Słoneczna, złota, łagodna jesień.
Doszły do mnie wreszcie te placki ziemniaczane, na które parę dni temu narobiła mi apetytu Helena.
Podam je z roladkami z wędzonego łososia, nadziewanymi pastą twarogowo-chrzanowo-koperkową 😆
Jest tak pięknie i tak smacznie, że moje małe szare odmówiły jakiejkolwiek współpracy. Postanowiły zapaść w błogą drzemkę w łagodnych promieniach jesiennego słońca.
Nie zamierzam im przeszkadzać 😆
Przeczytalam doniesienie http://wyborcza.pl/1,75248,8587787,Jacek_Karnowski__szef__Wiadomosci___odwolany.html
o odwolaniu z funkcji szefa Wiadomosci Jacka Karnowskiego, uwazanego za propagandyste PiSU. I cos sobie po raz kolejny uswiadomilam: ze nie chodzi mianowicie o personalia, tylko o jasne reguly gry i przestrzegania tych regul w radiu publicznym.
Bo ja znam Jacka od lat i uwazam, ze jest on utalentowanym i swietnym dziennikazem. Pracowalismy niejednokrotnie w dwusosobowym tandemie (zawsze prawie byla to moja – inicjatywa) – on z Wraszawy, ja z Londynu – obrabiajac ten sam temat. Obslugiwalismy razem tez pierwsze uroczystosci w Jedwabnem – on jako reporter, ja zbierajac komentarze i prowadzac rozmowy.
Nigdy przez pare lat wspolpracy nie mialam pojecia jakie sa jego poglady polityczne – bo wlasnie reguly gry byly jasne, czarno na bialym – nasze poglady sa nasza sprawa prywatna, a material prezentowany na antenie ma byc bardzo uczciwie zrownowazony i uwzgledniajacy racje czy argumenty jak najwiecej stron. I dopiero kiedy Jacek zwiazal sie z mediami krajowymi okazalo sie, ze moze gadac i wypisywac co mu slina na jezyk przyniesie.
W odroznieniu od Jacka znalam bardzo dobrze konserwatyno-katolickie pogady np. Marysi Przelomiec, bo przyjaznilysmy sie (i dalej przyjaznimi) pozapracowo. Wiec szczegolnie zawsze uwaznie pzegladalam jej materialy (ktore zamawialam lub ona sama proponowala) . I tez nigdy w zyciu nie mialam do niej najmniejszychg pretensji, ze zrobila cos kierujac sie wlasnymi sympatiami politycznymi czy swiatopogladowymi. Z tego co slysze robi dalej to samo w polskiej tv publicznej i raczej nie pozwala sbie na „prywate”. Wiec jednak mozna jesli sie przyjmie fundamentalne zalozenia czym ma byc publiczne radio czy tv.
Dlatego nie wierze w te zmiany personalne prowadzone w tej chwili. Oni sie nie polapali na czym problem polega.
Jotko, spróbuj też do łososia trochę innej wersji pasty twarogowej, z koperkiem i drobno posiekaną cebulą. Moje kubki smakowe bardzo polecają. 🙂
Gdybym miał taką ładną, ciepłą jesień, może też bym małe szare wyłączył i dał im podrzemać. Ale niestety, te cholerne realia… 🙄
Bobiku,
dziękuję, nie omieszkam wypróbować.
A wiesz jak świetnie mają się na parapecie, w słońcu, dwa słoje z przyszłą pigwówką? 😆
To jeszcze bardziej Bobiku skomplikowane, bo Zydzi wowczas nie mieli wlasnego panstwa, tylko byli pod okupacja Rzymu, z rzymskim wymiarem sprawiedliwosci i sadownictwem. Wiec w koncu Vaticanum II wydusil to z sebie, ze to jednak Rzymianie. Nestety zapomnial o tym poinformowac KK nad Wisla, a teraz juz za pozno, bo BXVI odkreca postanowienia soborowe.
Czy opowiadalam juz pyszna anegdote o Fiodorze Szalapinie? Ponoc autentyczna. Przyjezdza Szalapin do malego miasteczka w Rosji na wystepy i dowiaduje sie, ze wielkie billboardy, ktore mialy zawisnac w miescie zwiastujace jego tournee, nie zostaly zawieszone. Wiec wzywa miejscowego swego impresaria pytajac groznie gdzie sa owe billboardy.
Impresario bardzo speszony tlumaczy sie, ze byl taki klopot, bo w miasteczku zabraklo odpowoedniej wielkosci gwozdzi, a zamowione, nie zdazyly przyjechac.
– Gwozdzi? Gwozdzi wam sukinsynom zabraklo? – grzmi Szalapin – A jak Chrystusa trzeba bylo ukrzyzowac, to gwozdzie sie znalazly?!!!
Helenko, no niestety…
„Program Karnowskiego wypadł fatalnie: stronniczość, brak rzetelności, jednostronność politycznych materiałów, brak tzw. drugiej strony, mylenie informacji z komentarzem, skupianie się na tym, co się dzieje w Warszawie, pomijanie życia poza stolicą”.
Z czego wniosek, że właśnie TAKIM dziennikarzem jest Karnowski. Jeśli nie patrzeć mu na ręce. Obawiam się, że już nigdy do standardów BBC nie umiałby się nagiąć. Już jest zepsuty, nie mówiąc o tym, że spalony…
Ach, pigwówka,
któż zdoła jej opisać czar,
przymioty oddać liczne nader?
Choćbym się starał ze wszech miar
no, nie da rady,
zawsze coś wejdzie mi w paradę.
Choćbym słówka
tresował i ustawiał w szyku
choćbym fundował im obiady,
trudno, nie zdołam…
Wielu nie takich zawodników
poległo na opisu próbach,
albo się ośmieszyło zgoła,
więc ja, pigwówko moja luba,
gdy w pełnej krasie swej motylej*
w kieliszka mgle przede mną staniesz,
wykrztuszę tylko tyle,
że wielbię cię nieopisanie. 😳
*Życie dojrzałej pigwówki jest, niestety, krótkie jak życie motyla. 😥
Pewnie masz racje, ze Jacek K. jest juz spalony i nigdy wiarygodnosci nie odzyska. Byle ci, co przyjda na jego miejsce, dobrze rozumieli na czym ten caly interes polega i jak latwo jest dziennikarzowi utracic twarz na zawsze.
A Bobik mi takiego narobil smaku z tom pigwowkom, ze pojde chyba zapytac swego zieleniarza czy moze mi zdobyc pigwy. W ogrodzie mojego bylego sasiada, Gienka Smolara byl kiedys KRZAK pigwowy – owoce byly male, zolte i wystarczylo przyniesc mala galazke do domu, a pachnialo pod niebiosy. Niebiansko! Nigdy pezedtem ani potem juz takich pigw nie widzialam… Tam teraz mieszka jego corka z rodzina, moze do Moniczki sie udac?
Polski żaglowiec Fryderyk Chopin stracił dwa maszty. Drfuje okolo 160 km na południowy zachód od Wielkiej Brytanii. Holowanie do portu zajmie około dwóch dni. Na pokładzie, poza scisłą załogą, 37 gimnazjalistów.
Myślę, że żaglowiec Fryderyk Chopin stracił maszty w proteście przeciwko ruskiej ofensywie na Konkursie Chopinowskim. Gdyby Radyjo wyskoczyło wkrótce z taką teorią, to zastrzegam sobie copyright 🙄
A może to jest dalsza część tej ofensywy? 😯
Heleno,
zakładkę nakliknąć prawym klawiszem myszy. Otworzy się wybór funkcji, jedną z nich jest wyrzucanie.
Oj, naiwna, naiwna ta nasza Vesper 😯 Jakie copyright?
Już dawno zostało zadekretowane, że wszystko co złe, to ruskie do spółki z POpaprańcami i ryżym Donkiem. Ponadto, moja droga, pozwól sobie powiedzieć, że to nie są żadne kosmopolityczne copyrighty, tylko oczywista oczywistość zwana prawdą, która wyzwala 👿
Ileż ja się Bobiku, nie muszę napracować na tym twoim blogu, żeby choć trochę naprostować, oświecić …
Cubalibre – nie otwiera sie 🙁 😳
Heleno,
Jak otwierasz Twoje zakładki? Masz mysz z dwoma przyciskami? Najeżdżasz nią na zakładkę w listwie i klikasz prawym przyciskiem (lewy otwiera zakładkę, prawy zabarwia ją na niebiesko i otwiera tabelkę z funkcjami). Tak działa mój Mac,ale on już jest bardzo stary 🙄
Jotko, otworzyłaś mi oczy 😆
Można też nakliknąć „Bookmarks” tam gdzie jest funkcja „add to…” jest też funkcja „Bookmark manager”. Po otwarciu można najechać na kolejne zakładki i znowu prawym przyciskiem…
vesper,
dla takich bystrych i pojętnych, jak Ty, nie żal się trudzić. Niestety, są takie skamieliny, do których nic nie trafia 👿
Powiem Ci w zaufaniu. Zostanie powałana specjalna komisja dla wyświetlenia prawdy, że maszty zostały złamate celowo, po to żeby odwrócić uwagę sprzedajnych, polskojęzycznych mediów i przypadkowego społeczeństwa od zbrodni, o których ja wiem a Ty rozumiesz 😎
I wszystko jasne, jotko 🙂
Powiem też w zaufaniu, że jestem na tropie ruskiej broni biologicznej. Otóż Zosia uważa, że wśród owadów żądlących, poza pszczołami, trzmielami, osami i szerszeniami, są również żądliny. Przypominają trzmiele, ale nie mają białej pupki (nie pytajcie, ja tylko powtarzam). I te oto żądliny występują na całym świecie, nawet w Australii. Nie ma ich tylko w Rosji (ja znowu tylko powtarzam, co mi dziecko powiedziało). Zosia jest dzieckiem prawdomównym, więc myślę, że sprawa wymaga wyjaśnienia.
Żądliny dawniej w Rosji były, ale najpierw car Piotr Wielki powyrywał im brody, a potem car Wołodia zaczął faworyzować czerwone pupki, więc żądliny z białymi pupkami wyniosły się z tego niegościnnego kraju. Ale na tym nie koniec, bo kolejni carowie zaczęli przemalowywać czerwone pupki na biało i wysyłać je do innych krajów, żeby robiły za krety. 😯 Takie z tego wyszło pomieszanie z poplątaniem, że maszty zaczęły się łamać i nikt już nie wiedział kogo ściskać, a kogo żądlić. Tylko Ruscy zachowali stoicki spokój i siedzieli w swych ziemiankach, waląc gorzałę i zakanszając ogórcami.
Czy w takiej sytuacji można się dziwić, że nawet krzyż nie obronił Konkursu przed ruską bombą biologiczną ❓ ❗
Najpierw jotka, teraz Ty, Bobiku … Ileż się dzisiaj nowych i ciekawych rzeczy dowiedziałam. Gdyby nie Wy, kochani …
Zawsze wiedziałam, że lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć 😎
Heleno, jestem
jeszcze raz
-naciskasz jednoczesnie na klawisze alt cmd b
otwiera sie okno z zakladkami w rzedach i obrazem zakladki ponad
-wybierasz kursorem zakladke do „wywalenia” -klik lewa strona myszy
-ciemnoniebieski rzad -klik prawa strona myszy – w otwartym okienku lewa strona myszy polecenie „wywal”
lub wersja inna
-idziesz myszki kursorem na zakladki-klik lewa strona myszy
– w wyswietlonym okienku wybierasz-pokazac zakladki (lewa klik)
-reszta jak wersja pierwsza
mozna tez wszystko klawiatura (mam podac?)
powodzenia 🙂
ja jestem typem „myszkowym”, to znaczy wolnym 🙄
myszki Mac maja, moim zdaniem, wadliwe „kuleczki” do rolowania,
bardzo szybko „brudza sie”
Niech mi ktoś jeszcze kiedyś spróbuje powiedzieć, że nocne przesiadywanie przy kompie jest niesłuszne. 😆
http://policyjni.gazeta.pl/Policyjni/1,91152,8586978,Zamiast_spac__siedzial_przy_komputerze__Uratowalo.html
Myszki Maca są do kitu (te białe). najlepiej mieć zwyczajną np. Logitech.
Białe myszki są do kitu? 😯 Ja zawsze myślałem, że łatwiej je złapać niż te szare. Nie mówiąc już o ich właściwościach halucynogennych. 🙄