Numer z kością

wt., 2 listopada 2010, 13:23

Dawno niewidziany Dobry Kumpel otworzył Bobikowi drzwi i od razu zalał go potokiem pretensji.
– Już od godziny na ciebie czekam! Wszystko mam przygotowane, przećwiczone, dopracowane i przez ciebie nie mogłem zacząć. Wchodź szybko, siadaj – o, tu, w tym miejscu – i nie odzywaj się, póki nie skończę.
Bobik zwiesił uszy, podkulił ogon, wyrażając w ten sposób skruchę i posłusznie zasiadł przed niewysokim podium, na którym leżała olbrzymia, ociekająca tłuszczem kość. Tło stanowiło coś w rodzaju kurtyny, a wysoko ponad kością umieszczonych było kilka różnego rozmiaru reflektorów. Dobry Kumpel pobiegł za kurtynę, włączył wesołą muzyczkę i szczeknął: zaczynamy!
Kość ożyła i zaczęła skakać po scenie, robiąc zdumiewające wygibasy. Błyskała przy tym to na zielono, to na niebiesko, to na czarno w cętki a chwilami nawet mieniła się wszystkimi barwami równocześnie. Dobry Kumpel zmienił muzykę na liryczną i kość w mgnieniu oka zaczęła obrastać mięsem. Bobikowi wydawało się, że rozpoznaje znajomą, krwistą różowość rostbefu i zaczął entuzjastycznie klaskać, kiedy nagle muzyka znów się zmieniła, tym razem na dramatyczną, światła przygasły i zamiast kości na podium pojawiła się smętna, przywiędła główka kapusty. Szczeniak zawył z oburzeniem, a wtedy kapusta powoli, z ociąganiem poczęła się zmniejszać, aż do maleńkiego, ledwo widocznego punkciku. Światła zgasły całkiem, żeby za chwilę rozbłysnąć z całą mocą i oświetlić wielki portret Dobrego Kumpla. Pod portretem widniał dobrze czytelny napis: tylko ja wiem, gdzie jest ta kość!
Przedstawienie najwyraźniej skończyło się, przynajmniej na razie, ale Bobik nie śmiał się ruszyć, póki Dobry Kumpel nie wyszedł zza kurtyny.
– No i co? Dobry byłem? – zapytał, wypinając dumnie klatkę piersiową.
– Nooo… – zająknął się Bobik i prawdomównie przyznał – mnie się właściwie kość najbardziej podobała.
– Głupi jesteś jak mops w jarzyniaku! – zezłościł się Dobry Kumpel. – A kto pociągał za sznurki? Beze mnie człowiek z kulawą nogą by nie wiedział, że ta sama kość może być za każdym razem inna, zależnie od potrzeb i okoliczności. Nie mówiąc już o tym, że tylko ja wiem, gdzie jej szukać.
Bobikowi zaświeciły się oczy. Spektakl było na tyle sugestywny, że szczeniaczy żołądek zaczął się cicho, ale stanowczo domagać kontaktu z jego wykonawczynią.
– Jak wiesz, gdzie ta kość, to dałbyś chociaż polizać – zwrócił się przymilnie do Dobrego Kumpla.
Kumpel roześmiał się z perwersyjną uciechą.
– Dałeś się nabrać. Każdy mógłby bez trudu tę kość znaleźć, ale po co miałby to robić, kiedy ona jest gumowa? Ja ją tylko tak oświetlam, żeby robiła wrażenie jadalnej.
– Naprawdę? – jęknął zawiedziony Bobik. – A nie mógłbyś robić przedstawień z prawdziwą kością? Przy twoim stanowisku, twoich możliwościach na pewno udałoby ci się taką skombinować.
– Nie ma mowy. Prawdziwą trudniej jest manipulować – powiedział ze znawstwem Dobry Kumpel. A widząc nieszczęśliwą minę Bobika dorzucił – Nie przejmuj się. Mądrzejsi od ciebie też się dają nabierać. I na kość, i na to, że tylko ja wiem, gdzie ona jest. A jak ktoś lubi się dawać nabierać, to czemu ja nie miałbym z tego skorzystać?