Opcja zakamuflowana
Prezes drzwi zamknięte trzyma dziś od rana,
bo za nimi opcja zakamuflowana,
w stroju inkasentów czy doręczycieli,
lecz gdy spojrzeć z bliska – opcja, jak w pysk strzelił.
Okno na trzy spusty plus mocna żaluzja,
no bo przecież wielka byłaby konfuzja,
gdyby się znienacka jakieś wróble wraże
okazały opcją z ptasim z kamuflażem.
Kiedy wszystko zamknąć na kłódki i zamki,
powyrzucać klucze, pousuwać klamki,
wtedy obca opcja wreszcie nie zagrozi,
będzie święty spokój i – rączki do bozi.
Kinga, z chmurki, pisze na bieżąco.
Tak celna ocena rzeczywistosci ze sprawdza sie po latach to rzadki talent..
Niezawodny Daukszewicz o 10 maja 2020
https://www.youtube.com/watch?v=PmZrzNNXEDk
„Kinga, z chmurki, pisze na bieżąco.”
No właśnie. Ze zdumieniem czytam te bieżące komentarze.
Dzięki PA. <3
Tak mnie zaraziliście tymi wypiekami, że zamówiłam mąkę Manitoba i 00.
Wyhoduję zakwas na rodzynkach i będę sobie robić pizze.
Nie jem chleba, to chociaż czasami chrupnę.
Już mi ślinka leci. 🙂
Siodemeczko 🙂
Co to jest zakwas na rodzynkach?
Pizze tez zrobie, bez zakwasu, wg sycylijskiego przepisu Markota (gdzie znikl??), bo w koncu jeszcze nie probowalam choc sie przymierzalam.
Moj pierwszy 100% zytni dunski udal sie calkiem niezle. W pierwszym momencie wygladal zakalcowato, ale gdy wg instrukcji zamknelam go na noc w plastiku, srodek wysechl a skorka zmiekla, i jest super. Bede z nim eksperymentowala dalej, mozna wymyslac sobie rozne dodatki, nie trzeba wyrabiac ani brudzic zadnej maszynerii. Konsystencje ma prawie niemieckiego pumpernikla.
Przepis tu linkowalam, ale na wszelki wypadek podam znow. Zakwas ma byc karmiony tak by waga wody byla 1.66 razy waga maki, co wychodzi okolo 1:1 objetosci (szklanka na szklanke).
Na zaczyn: powyzszego zakwasu 100 gr, maki zytniej 120 gr (ja dalam razowa), 200 gr wody. Wymieszac i zostawic na noc – u mnie starczylo od polnocy do 8 rano, byl ladnie rozrosniety.
Oprocz tego zamoczyc na noc dodatki – w oryginale 330 gr lamanych ziaren zytnich i 170 gr pestek dyni, namoczonych w tej samej ilosci wody (500 gr). Nie mialam niczego z tego, wiec zamiast dalam tylko 150 gr zielonej gryki. Wydaje sie ze tu mozna dodawac do 500 gr roznych pestek i lamanych/malych ziaren ale mozna o wiele mniej, i czego sie chce, to nie wplywa na konsystencje samego ciasta tylko na koncowa objetosc, ale musza byc dobrze wymoczone (gryce te 8 godzin nie bardzo starczylo)
Na ciasto: 400 gr maki zytniej (dalam razowa), 20 gr soli (wymieszac suche), potem dodac zaczyn (te 400 gr), 200 gr wody, 50 gr slodu (ja dalam miod), odsaczone ziarna. Dobrze wymieszac reka, wlozyc od razu do dlugiej formy na okolo 2/3 do 3/4 wysokosci. Ciasto jest bardzo suche i geste i nie bardzo ciastowate. Wygladzic mokra lyzka (ja nawet ciut polalam woda), przykryc i czekac az wyrosnie – rosnie malo, max. 25-30%, wiec plus minus wypelni foremke, w srodku moze ciut nad. Moze to trwac 2-6 godzin, u mnie zaczelo w ogole sie ruszac dopiero po 4 godzinach. Dunczyk podaje sprawdzian – gdy pojawi sie 6-7 malych jak od szpilki dziurek na ciescie, u mnie byly ciut wieksze. Nie czekac za dlugo, bo opadnie w piecu i bedzie zakalec. Nagrzac piec do 240, wstawic, po 10 min zmniejszyc do 180 i piec jeszcze 40-70 min, az temp wewnatrz (trzeba zmierzyc) dojdzie do 98 C. Wysuszyc na siatce. U mnie na tym etapie byl lepko-mokrawy w srodku z twarda gorna skrorka. Po wystygnieciu zamknac w plastiku do nastepnego dnia (ja odcielam jedna pietke i dalam mu godzine przed zamknieciem w plastiku).
Nastepny sprobuje z orzechami i pestkami slonecznika.
Tu przepis oryginalny z filmikiem i uwagami uzytkownikow na dole.
Nie mialam pojecia ze wyjdzie takie dlugie, przepraszam! 😯 😳
A, juz widze rodzynki, bardzo ciekawe.
Lisku,
ja nadal hoduję zakwas pszenny (dokarmianie co 48 h przez 31 dni) z zamiarem uzyskania takiej pięknej masy jak na linku od @mt7.
Na dworze zimno i deszczowo, zakwas rośnie na cieple z lodówki.
Po dokładnym obejrzeniu w2szystkich instrukcji od Duńczyka zaczęłam sobie przypominać proces pieczenia chleba przez moją ciotkę w wielkim, poniemieckim piecu chlebowym. Pamiętam dzieżę i mieszenie chleba z mąki (z własnego żyta), którą wuj przywoził konnym wozem z młyna odległego o 12 km.
Na koniec mielenia czekał w niedalekiej gospodzie, co miało taki skutek, że konie same trafiały do domu z wujem śpiącym na workach z mąką 😎 Czasy były takie, że prawdopodobieństwo kolizji drogowej było mniej więcej takie, jak spotkania karawany na rozległej pustyni libijskiej 😉
Ciocia (moja chrzestna) niestety już nie żyje i nie mogę wypytać jej o szczegóły 🙁
A to był najlepszy chleb, jaki kiedykolwiek jadłam, wzorzec chleba z Sevres, dla mnie specjalnie jeden bochenek był posypywany makiem, reszta – kminkiem.
Moja jedyna wizyta w młynie podczas wakacji u wujka w leśniczówce na Mazurach.
Pojechaliśmy po śrutę, bo potrzebna była do wykarmienia inwentarza.
Niestety niewiele pamiętam poza ogólnym wrażeniem: duży, drewniany, stary, oprószony pyłem.
Mnie miastowemu dziecku wszystko wydawało się nadzwyczajne owieczki, świnki, kury wodzące pisklęta, pieski jamniki (dobre na lisy), dziadziuś przynoszący świeżo złowione rankiem ryby na nieodległym stawie, pełno grzybów i jagód …
Krowy, dojenie, mleko chodzone w stągwiach w studni, śmietana i sery z nich. I świniobicie, wyrób pysznych wędlin, ogromne bochny chleba, który nigdy się nie starzał.
Babcia ubijająca śmietanę na cudownie pachnące masło, zawijane w liście chrzanu i składane w loszku pod podłogą.
Tak to żywo pamiętam, bo to był zupełnie inny, niezwykły świat.
Rozmarzyłam się.
@mt7
Moje dziecko zdążyło się jeszcze nauczyć ubijać masło u polskiej cioci, której gospodarz z pobliskiej wsi przynosił wspaniałą śmietanę od swoich krówek. I mleko w butelkach po wodzie mineralnej albo coli.
Masielnica została odkryta w sklepie meblowym 🙂
Po ubiciu płukane w wodzie z własnego źródełka i owinięte w liście chrzanu, jak trza 🙂
Po dwóch dniach już go nie było.
Czy liscie chrzanu sa antyseptyczne?
Masielnice chyba widzialam raz, za to pamietam rozcieranie masla w glinianej misie (makutra?) drewniana palka.
Jak dlugo mozna przechowywac produkty w takim loszku?
Makutrę mam, pałkę też 🙂
Haneczko, komplementarnie potrzeba tylko krowy. 🙂
W ziołolecznictwie używa się korzeni chrzanu, a liście do zawijania masła to pewnie ze względu na ich praktyczny rozmiar, gładkość oraz zachowywanie świeżości przez dłuższy czas.
Są pod ręką, a biały papier powlekany woskiem lub pergaminowy to przecież luksus, który trzeba kupić.
Do kiszenia ogórków też można dodać, obok wiórków z korzenia, kawałek chrzanowego liścia. Obok liścia dębowego, wiśniowego i winnego.
Chłodny loszek do przechowywania różnych rzeczy to taka spiżarnia i masło spokojnie można tam przechować przez kilka dni, a solone znacznie dłużej.
Masło jełczeje głównie pod wpływem światła, dlatego ciemne, chłodne miejsce mu wystarczy, nie musi to od razu być lodówka.
W dzisiejszych mieszkaniach i domach rzadko spotyka się spiżarnie, a chłodne piwniczki z podłogą z naturalnego kamienia lub ubitej gliny to już zupełna rzadkość.
Sery przechowywane w takiej piwnicy smakują o wiele lepiej, niż trzymane w lodówce.
Makutra przydaje się również domowym fryzjerom. Do kreowania fryzury a la Piast KOłodziej 😉
W makutrze to spienia się masło, napowietrza do ciast.
Teraz robią to roboty kuchenne.
Nie mam pojęcia, jak długo Lisku, ale pamiętam, że tam było chłodno i służyła za leśną chłodnię. Świniobicie bywało rzadko, a mięsa musiało na długo starczyć.
Dzieci było już wtedy chyba troje, a może i czworo, dziadziuś z babcią sporo żołądków do wykarmienia, ale ja tego wtedy nie widziałam, bo wszystko wydawało mi się takie naturalne, jakby z nieba spadało.
Był też cień grozy. Panowała wtedy epidemia wilków na Mazurach, na moich oczach wilk wpadł na podwórko i porwał owieczkę.
Wokół leśniczówki wbite na palach były chyba truchła wilcze w celu odstraszenia. Piszę chyba, bo nie jest wykluczone, że tylko same głowy.
Więc emocji nie brakowało obok sielanki.
Jastrzębie próbujące dopaść wodzone po łące pisklęta.
Ale kwoki jakimś cudem zawsze wcześniej wiedziały o napastniku i to one czyniły raban zganiając stadka gdzieś pod krzaki, a wtedy dopiero ja zauważałam, że jest nieproszony gość na niebie.
Leśniczówka nazywała się Jastrzębia Góra.
Pamiętam ucieranie w makutrze. Na przykład sernika. Ciężka robota.
Najpierw masło, potem cukier, aż nie będzie się czuło kryształków, potem żółtka, potem zmielony ser…
Białka ubite na sztywno ręczną trzepaczką…
Pałka do ucierania zwana była makogonem, po kresowemu – makohonem.
Nie należało jej oblizywać, bo będzie się miało łysego męża 😉
A jak mężczyzna oblizywał to kto był łysy?
Też pamiętam makutrę, ale raczej w męskich rękach, damskie dokładały.
Takie ogrodowe, ukryte w ziemi murowane piwniczki widuję jeszcze teraz na Podlasiu. Mówi się tam na nie „sklepek”. Doskonale przechowują się w nich produkty spożywcze.
Damskie chętnie by tylko dokładały, ale męskie się nie rwały, MałgosiuW.
Lub zupełnie ich nie było.
To jak po czesku – sklipek to piwniczka.
Jeszcze o wilkach
„…Często płacono nagrody za zabijanie wilków, a ich tępienie było wręcz nakazywane. Działania te doprowadziły do znacznego zmniejszenia areału występowania wilków. W czasie I wojny światowej i po II wojnie światowej wilki ponownie rozprzestrzeniły się na terenie Polsce. Gatunek ten posiadał status gatunku łownego, uznawanego za szkodnika. Na wilki można było polować przez cały rok. Do drastycznego zmniejszenia populacji tego gatunku na terenie kraju doszło w latach 50. XX w. W tym czasie w wyniku zmiany przepisów prawnych rozpoczęto akcję tępienia wilków na terenie Polski. Dopiero w latach 70. XX w. wilki odzyskały status gatunku łownego. Wprowadzono okresy ochronne, sezon polowań na wilki rozpoczynał się od 1 sierpnia i trwał do 31 marca. Tylko na terenie województwa krośnieńskiego, nowosądeckiego i przemyskiego trwał przez cały rok.
Po wieloletniej walce z wilkami według danych Ministerstwa Środowiska w 1973 r. na terenie Polski występowało jedynie 100 osobników tego drapieżnika. Dlatego na początku lat 90.XX w. rozpoczęto ochronę wilków w Polsce.”
Dopiero objęli ochroną, jak już całkiem prawie wybili.
A teraz zajrzyjcie do internetu, ile jest żądań polowania na wilki, jakby jakieś szarańcze wilcze napadały na wsie.
Antyseptyczne tez! 🙂
Tez mam palke 🙂 Czasem uzywalam do przetarcia czegos przez miekkie sitko. Nie oblizywalam 😀
W dawnej polszczyźnie sklep oznaczał właśnie piwnicę, przestrzeń zamkniętą i sklepioną, w której handlujący na straganach przechowywali swoje towary. Z czasem znaczenie przesunięto na obecne: dostępny dla klientów lokal, w którym prowadzi się sprzedaż. Analogiczną drogę w języku rosyjskim przeszedł магазин 😉
Oblizywałam, Młode też.
Ustalenia w kwestii wylizywania makutry i pałki były bardzo szczegółowo negocjowane.
Rzeczywiscie 😯 🙂
A 'sklep’ w 'sklepieniu’ to nasladowanie odglosu klepania, tak jak clapping po angielsku i klappen po niemiecku. Tak wg Brucknera
Nie pamiętam, do czego się chodziło u Cioci Zosi (Rzeszowskie), ale na pewno nie do sklepu.
Haneczko, moze imiennie do pani sklepowej?
Lisku, sklep był sklepem z panem sklepowym. Zimna piwniczka? była zimną piwniczką?
Haneczko, moze ziemianka?
Ide spac z obrazem Markotowego wuja kolysanego przez woz 🙂
Wuj kołysany przez wóz… Wspomnienie fragmentu „Opowieści mojej żony” Mirosława Żuławskiego (pt. „Świniobicie”).Moje ulubione… 🙂
Mantylka i porzeczki i … 🙂
Kucówna i Hanuszkiewicz – tego się nie zapomina.
O tak, Haneczko. W czytaniu te „Opowieści…” też są świetne. W moim egzemplarzu fragment o świniobiciu sam się otwiera. 🙂
U mojej cioci, tej, co piekła chleb, chodziło się do „spółdzielni” (sklep GS)
Piwnica (pol.) = sklep (cz.)
Pivnice (cz) = pub, restauracja piwna
np. Pivnice U zlatého tygra, Jelínkova Plzeňská pivnice
Sklep (pol.) = prodejna
W czytaniu też mam, ale zawsze ich słyszę.
Skubaniec w piekarniku. Ciekawam, co będzie. Ostatni był jak najbardziej zjadliwy, ale trochę dziwny.
Chyba powinnam upiec wieksza porcje chleba, bo szykuje sie caly tydzien z 36 C, wlaczanie czegokolwiek grzejacego nie bedzie najlepszym pomyslem…
Haneczko, czy Twoje określenie „skubaniec” oznacza sernik z dodatkiem „skubanych” kawałków kakaowego ciasta kruchego? To moje popisowe ciasto, przepis dostałam od NRD-owskich kucharek.
Ten jest tylko ciastowy.
Jeśli można, poproszę o Twój przepis.
Mój, niekoniecznie popisowy, to wiedeński sernik cioci Marysi.
Kupiłam mąkę z terminem ważności 30.05.2020. 🙁
Siodemeczko, masz mikro?
@mt7
Terminy ważności są orientacyjne i nie znaczą, że produkt następnego dnia po terminie nie nadaje się już do spożycia.
Jaka to mąka?
Jeśli biała, to nic jej nie będzie przez następne miesiące.
Ja wszystkie maki, ryz itp bez wzgledu na date wsadzam na 20 secund do mikrofalowki. Jesli jest tam jakies zyjatko, przestanie byc, a produkt troszeczke sie podsuszy.
Mąka Manitoba.
Mikrofali nie posiadam.
Powiem młodszym, może im się przydać, bo nabawili się jakiś czas temu najazdu moli spożywczych.
Wyrzucili wszystkie produkty spożywcze i zrządzili kwarantannę.
Nie mogą używać środków chemicznych bo mają dwa koty w domu
Człowiek powinien mnie uprzedzić. Nie przyszło mi do głowy,żeby zapytać.
W mące i ryżu nigdy mi się jeszcze nic nie zalęgło, ale kaszę mannę, płatki owsiane, kaszę kukurydzianą (na polentę) i mąkę gryczaną wkładam profilaktycznie na kilka dni do zamrażarki, bo w tych produktach bywają, podobnie jak w suszonych owocach, jajeczka moli spożywczych (omacnicy spichrzanki).
Nie mam kuchenki mikrofalowej.
Im paskudne białe larwy wypełzły z szafek na sufit, a kuchnia jest fragmentem tzw. salonu.
Och, mnie też wypełzały, i czasem spadały na stół, a z szafek polatywały motylki 🙄 Ostatni raz z migdałów, co były ze skórką i bio, ale coś się zleżały zapomniane w tyle szafki 😉
Genialny rap na czasie 😎
Bardzo lubię Manię Peszek
Klasa! Peszek wiecznie młody.
Markocie, kasza manna, gryka to m.i. byly wlasie te itp. 🙂 Z suszonymi owocami i orzechami jakos nie mialam problemu, ale z tych rzeczy co nie jest przeznaczone na uzytek w najblizszym miesiacu jest trzymane w lodowce. Moze lezec latami.
Z nadmiaru zakwasu pszennego ugotowałam dziś żurek (barszcz biały) – taki eksperyment na dwie porcje.
Bulion warzywny + czosnek + zakwas + majeranek + śmietanka.
Wyszło coś o przyjemnym, kwaskowatym smaku, ale do pełni szczęścia zabrakło białej kiełbasy, której tu nikt nie robi takiej jak w Polsce 🙁 Było więc po wegetariańsku.
Po wystygnięciu zrobiło się kisielowate, ale podgrzałam na kolację i zjadłam do ostatniej kropelki.
To jest problem, że tam przy produkcji tego zakwasu jest dużo odpadów.
Google tłumaczy, że można wykorzystać je na przekąski.
Jakie przekąski?
Masz jakiś pomysł?
Ja nie mogę ciasta i właściwie z pieczywem też bardzo oszczędnie, powinnam (i staram się) stosować dietę mleczno-warzywną.
Ale już to zielsko bokiem mi wychodzi, więc zrobię sobie od czasu do czasu pizzę neapolitańską.
Ten Neapol to jest dziwne miasto, na pierwszy rzut oka nie podobało mi się, a teraz myślę o nim często, po części dlatego, że wszystkie zdjęcia mi zginęły, ale chyba też trochę tęsknię.
Jest zarówno odpychające, jak i pociągające.
Za krótko tam byłam.
Na razie jeszcze nic nie wyrzuciłam, ale od początku zredukowałam ilość tego, co produkuję, a z „odpadów” piekłam ciabattę. Jutro chciałam zrobić pizzę, ale nie będzie mnie cały dzień w domu, a to trzeba teraz nastawić zaczyn, rano robić dalej, potem co parę godzin znowu coś…
Neapol trzeba sobie oswajać po trochę kilka razy, wtedy się to miasto da lubić i przestaje budzić lęk.
A najładniej wygląda wieczorem, z pokładu promu odpływającego na Sycylię przez Wyspy Liparyjskie albo wprost do Palermo.
No właśnie Neapol bardzo mi się podobał , ale budził też spory strach, szczególnie jak jeździł za nami facet na motorynce, a główną ulicą sunął kondukt pogrzebowy do katedry. Nie wiem czy chciałabym tam wrócić, choć do Rzymu tak, albo do Wenecji.
Zarząd orzekł, że skubaniec jest w porządku, a nawet bardziej. To i owo jednak zmodyfikuję.
Po Londynie mieliśmy w planach Włochy. Młode układały trasę.
Ani Londynu, ani Włoch.
Koalicji zaraza padła na mózg.
Nie zmienia się konia na ostatniej prostej.
Zbliza sie okres turystyki wewnetrznej.
Haneczko, czy przypomnialas sobie terminologie rzeszowska?
Nie, przepadło, i nie ma już kogo zapytać.
Znam to uczucie.
Siodemeczko, przegladalam w sieci mozliwosci zuzywania resztek zakwasu, ale wiekszosc jest bardzo niedietetyczna i dziala na zasadzie cyganskiego gwozdzia. Jeden przepis mi sie spodobal, moze go wyprobuje – krekery.
https://www.kingarthurflour.com/recipes/sourdough-crackers-recipe
Oprocz tego dosc popularne sa pancakes (racuszki?)
skąd biorą się Wam resztki zakwasu?
mnie zostaje zakwas tylko na następne rozmnożenie, te 3 łyzki o których pisałam wcześniej, jeżeli chcę zrobić żurek to muszę rozmnażać zakwas dodatkowo
Potwierdzam, Neapol jest miastem z dziwną energią. Tak trzeba żyć rozpychając się łokciami i pilnując miejsca dla siebie, a przy tym cały czas uważać, żeby nie zostać oszukanym. Gęste miasto, trudno mi sobie tam wyobrazić zachowania pandemiczne… Straszny bałagan, piękne zabytki często kompletnie zaniedbane i zapomniane. Z wyjątkiem porządnej mieszczańskiej dzielnicy Chiaia, która ma zupełnie inny charakter, jakby było się w innym mieście.
Tak, tej neapolitańskiej energii nie da się zapomnieć. A jeszcze te tradycje muzyczne… po których też są tylko ślady, o których trzeba wiedzieć i porządnie ich szukać…
Zdjęć mam mnóstwo, Siódemeczko, jakby co.
„Tam trzeba żyć”, a nie „tak trzeba żyć” – wcale nie uważam, że tak w ogóle trzeba żyć 😉
Adomi, jak rozumiem Siodemeczka hoduje nowy zakwas, wtedy przez pierwsze dni trzeba odrzucac przed dokarmianiem, a odrzut nie jest dostatecznie mocny do uzycia jako taki.
Inni trzymaha w lodowce troche wieksze ilosci i jesli nie uzywaja do pieczenia, odrzucaja przed dokarmieniem.
Nie wiem zreszta tez czy do tych krakerow starczy taki niedojrzaly odrzut, ale tam nic nie rosnie, wiec powinien.
Zaduma 🙂
Wygląda, jakby coś knuł…
Dzięki, Lisku i Doro. 🙂
Adomi,
Jeszcze nie robię zakwasu, ale mam zamiar.
Mam mąki, muszę kupić rodzynki.
Na filmiku z produkcją, człowiek, po każdym etapie odrzuca większość pięknie wyrośniętą, wybiera tylko masę ze środka, dokłada nową mąkę i wodę, miętosi, odprawia czary mary i tak kilka razy, aż wytworzy się właściwa mocna matka.
Tych odpadów w trakcie produkcji jest dużo i można je użyć na bieżąco, jak rozumiem.
Brakuje mi też odpowiednio dużego słoika.
Mam zamykany wieczkiem mały i duży na ogórki.
A potrzeba litrowy chyba lub trochę większy.
Doro, chętnie skorzystam z Twoich zdjęć.
Mieszkałam przy skrzyżowaniu Via Pasquale Scura z Via Toledo niedaleko stacji metra Dante w starej części miasta. Wszędzie chodziłam na piechotę, jedynie do Pompei pojechałam kolejką.
Nie przyszło mi do głowy, że mogę się bać.
Po prostu przygnębił mnie bałagan, śmieci, większość budynków pokrytych graffiti, niesamowity ruch uliczny, motory, które wchodzą w każdą mysią dziurę. Ale okazało się, że śmieci znikają wieczorem, ludzie są życzliwi i na luzie. Chyba ten luz mi się spodobał.
Jakoś zatopiłam się w tych uliczkach i tym mieście.
Było dużo turystów
Byłam tylko kilka dni, nie mam sił ganiać cały dzień po mieście.
Chciałabym znaleźć się tam jeszcze raz, jak zawsze po jednokrotnym pobycie w jakimś miejscu.
To ja całkiem niedaleko mieszkałam. W dzielnicy Stella. Można powiedzieć, że w środku bazaru. Ale jak się zaglądało na niektóre podwórka, to nagle człowiek znajdował się w innym świecie, który mógł się po prostu przyśnić… Te piękne barokowe klatki schodowe, niektóre strasznie zaniedbane.
Via Toledo hardcorowa, trzeba pilnować torebki 😉
Tak, budynki niesamowite.
Te przeogromne bramy skrywające zaskakujące widoki.
Potrzebują dużych środków na powstrzymanie zniszczeń.
Sporo miejsc było remontowanych w okolicy.
Siodemeczko, dlaczego chcesz robic zakwas akurat na rodzynkach?
W Neapolu bylam krotko, nie wystarczajaco by porzadnie sie rozejrzec, ale nie czulam sie tam pewnie.
Wracalam do domu z Wloch statkiem z Neapolu, ale wszyscy znajomi ostrzegali mnie bym nie krecila sie tam za wiele, moze przesadzili.
Bo to proste rozwiązanie, Lisku.
Zakwas dla pszenicznego ciasta, bo tylko takie mogę strawić bez większych konsekwencji.
Jest przejrzysty przepis na kolejne etapy.
Zastanawiam się tylko, który, stały czy płynny, bo wykorzystam go tylko do pizzy, no może jakąś małą bułeczkę raz na jakiś czas.
Knujacy czy zadumany mis niedlugo odbedzie podroz z Kanady do Chin, poniewaz z powodu ograniczen lotow i transportow kanadyjskie zoo nie jest w stanie importowac z Chin odpowiedniej ilosci bambusa, rosnacego tylko w Chinach a bedacego jedynym pozywieniem pand.
Bałaganiarskie miasto pełne uroku.
Zobaczyłam na Twoich zdjęciach dom , w którym mieszkałam.
W Neapolu najbardziej przyciąga mnie otoczenie – Wezuwiusz, Pompeje, Pozzuoli, Campi Flegrei…
W Pozzuoli spanie w namiocie we wnętrzu krateru z dymiącymi obok fumarolami i bulgoczącym szlamem.
Lago Averno, Cuma, grota Sybilli…
Życie na wulkanie
@mt7
Widzę, że wybiegasz myślą daleko w przyszłość.
Troszczysz się o resztki z zakwasu, a jeszcze nawet nie kupiłaś rodzynek 🙂
Ja dzisiaj eksperymentuję z pizzą. Pierwszy raz na zakwasie.
Zaczęłam wczoraj wieczorem nastawieniem zaczynu. 100 g zakwasu, 100 g mąki, 50 g wody.
Dzisiaj rano wzięłam połowę wyrośniętego zaczynu (100 g) dodałam 350 g wody, 500 g mąki i 13 g soli. Wyrobiłam ciasto (najpierw mikserem, potem ręcznie) i zostawiłam na 2 godziny w kuchni.
Po tym czasie podzieliłam na 4 porcje, zrobiłam z nich zgrabne kule i umieściłam je na gołej blasze, przykryłam ściereczką i wstawiłam do wyłączonego piekarnika, niech rosną do wieczora.
Nastawiłam też żytni zaczyn na chleb.
Mam nadzieję bezkolizyjnie upiec pizzę i chleb po niej albo odwrotnie, nie zrobiłam jeszcze rachunku czasowego 🙄
Nie wiem jeszcze, jak przechowywać zakwas pszenny dłuższy czas bez odnawiania.
Byle nie skończyć Pod wulkanem, jak u Lowry-ego…
Kupię dzisiaj. Chyba. 🙂
Natura sie na nas odgrywa. Na zewnatrz 35 stopni i sucho jak pieprz, tak ma byc tydzien bez przerwy, dnie 35-38, noce 28-30 👿
Chleb i ciasto na pizzę rosną w wyłączonym piekarniku.
Idę sortować pomidory dla przyjaciół (według zamówień) i sadzić dla siebie.
Lisku,
u mnie było przez tydzień zimno (+11) i dżdżyście (nadal za mało deszczu), wreszcie się nieco ociepla.
Markocie, chetnie odstąpie 🙂
Ja tez poproszę Lisku, bo mam już dosyć zimna.
Z pierwszych komentarzy po nowym filmie Sekielskich:
Katolicy umyją ręce jak Piłat, kłamiąc, że to nie ich kościół.
Kilka gazet i magazynów z licencjonowanej kościelnej pseudoopozycji i kilku fajnokatolików odgrywających role „ludzkich twarzy” załamie ręce nad „kryzysem kościoła”, udając jednocześnie, że współczuje ofiarom.
Kilku pożytecznych idiotów zacznie snuć rozważania na temat usuwania tych czy tamtych ze stanu kapłańskiego. Tak jakby karą za gwałt na dziecku wymierzaną wędkarzom miało być usuwanie ze związku wędkarzy.
Nasili się katolicka nagonka na osoby LGBT+. Żaden biskup nie trafi do więzienia. […].
Tak będzie.
Do koszyka włożyłam słoiki i rodzynki.
Do domu dotarły tylko słoiki.
Wyrzuciłam paragon.
Rodzynki mogły zatrzymać kręcące się rolki.
🙁
W poniedziałek idę na badania przedoperacyjne, a 3 czerwca na operację.
Operacja jednodniowa.
Trochę niepewnie się czuję, ale chirurg powiedział robimy, to chyba tak samo ryzykuje, jak ja.
Raz kozie …. tfu, tfu
Ten płynny zakwas wymaga mniej fatygi, nie trzeba sto razy miętosić i ugniatać ciasta.
Spróbuję w poniedziałek.
Ach, nie!
Mam rodzynki 🙂
Schowałam z innymi zakupami do lodówki, ale dzisiaj nie będę już warczeć
mikserem, a jutro nie będzie dobry dzień, bo kolejny po 48 godzinnych pożywkach wypadnie w dniu operacji.
Więc poniedziałek tak, czy siak.
Tak się tym przejmuję, jak Lisek. 😀
Widocznie tak musi być.
😀
A teraz pewnie wiele osób zadziwię. Chodzi o nowy film Sekielskich o pedofilii w KK.
Pisze Terlikowski:
Dyskusja powinna się toczyć wewnątrz Kościoła, a nie na zewnętrz? Po pierwsze w tym filmie jako eksperci (nie odnoszę się do prawników, bo tego nie wiem) występują wyłącznie ludzie Kościoła: ks. Isakowicz-Zaleski i ja. Jakby tego było mało obaj raczej nie należymy do lewicy, ani liberałów. O sprawie mówią więc ludzie z wewnątrz. A dlaczego mówią akurat u Sekielskich (nie tylko podkreślmy, bo o sprawie i ja i ksiądz Tadeusz mówimy od bardzo dawna)? Dlatego, że mamy świadomość, że tylko nacisk mediów świeckich może cokolwiek zmienić. Kościół hierarchiczny, w większości, nie chce o tym rozmawiać, a jedynie zakopać pod dywan, tak by udawać, że nic się nie dzieje. Przekonałem się o tym wielokrotnie. I na różne sposoby. Nie zamierzam się użalać, ale wielokrotnie płaciłem swoją cenę za to, że mówiłem o tych sprawach.
https://www.facebook.com/bogdan.bialek/posts/3247054161973062
Siodemeczko, jednodniowa znaczy ze tego samego dnia bedziesz z powrotem w domu?
Lisku, nie wiem, dokładnie dowiem się w poniedziałek.
Chirurg mówił mi na początku, kiedy mnie zapisywał, ale to było dosyć dawno i zapomniałam.
Logiczne byłoby, że przyjadę drugiego czerwca po południu, przygotują mnie na rano i wieczorem trzeciego zabierze mnie syn do domu.
Teraz ludzie rezygnują z operacji nawet onkologicznych, bo śmiertelnie boją się szpitali i personelu medycznego.
Do wielu nie można się nawet dodzwonić, bo chyba zamknięte na cztery spusty.
Muszę zapisać się do okulisty w jakiejś klinice przeprowadzającej operacje, ale nie mogę nawet zapytać się, kiedy będzie taka możliwość, bo wszystkie telefony łącznie centralą milczą.
Przychodnia, gdzie zrobię w poniedziałek badania też normalnie nie funkcjonuje i musiałam wydrzeć się na kobietę, która zadzwoniła do mnie, że moja wizyta jest odwołana, bo nie przyjmowała do wiadomości, że 5 minut wcześniej rozmawiałam z lekarzem i kazał mi się stawić o umówionej godzinie na badania.
Powiedział, że trzeba odmrażać działalność i moja operacja odbędzie się jak najbardziej.
Siódemeczko, powodzenia i skutecznej przebojowości!
Kciukotrzymanie!
Trzymam, Siódemeczko!!!
Przede mną dwie wizyty u specjalistów (choroby autoimmunologiczne). Musiałam oddać sporo krwi do rozszerzonych analiz.
Nie znam przyczyny (pewnie stres!), ale dwa dni nie byłam w stanie nic jeść. Dzisiaj nadrabiam z nawiązką… 🙂
Dzięki 🙂
Sama operacja to nic wielkiego, okoliczności mnie trochę niepokoją.
Będę udawać zucha, ale wystąpię w rękawiczkach i maseczce.
Siódemeczko i Mar-Jo, też trzymam.
Siódemeczko, trzymam kciuki.
Zanim zacząłem trzymać kciuki, naprawdę się zadziwiłem tekstem Terlikowskiego.
Nie zdziwiłam się. Mówił to już wcześniej.
Mam nadzieję, że Siódemeczka czuje nasze wsparcie.
Dzis jak rozumiem to tylko wizyta u lekarza, zabieg bedzie za dwa tygodnie.
Tak dzisiaj zrobiłam badania i dzisiaj dowiedziałam się, że muszę zrobić badania PCR na Covid-19 komercyjne (koszt 500-600 zł)
Zabieg 03 czerwca.
Mam sobie poszukać odpowiedniej firmy i zrobić 28 maja, tak żeby dostarczyć 1 czerwca do szpitala.
Zrzedła mi mina, bo to duży koszt.
Po prostu bezczelnosc. Siodemeczko, moze popros syna by poszukal w internecie czy sa organizacje subsydiujace te badania.
„Zespół Warsaw Genomics (spółka naukowa Uniwersytetu Warszawskiego) – przy wsparciu sponsorów – wykonuje do 1000 testów dziennie w kierunku SARS-CoV-2. Test na koronawirusa może zlecić stacja sanitarno-epidemiologiczna, szpital lub lekarz pracujący w szpitalu albo placówce medycznej (również sam dla siebie). Aby wykonać badanie należy wypełnić zlecenie on-line, a pobrany wymaz dostarczyć w ciągu 24 godzin do siedziby firmy. Warsaw Genomic nie oferuje testów dla osób indywidualnych na zasadach komercyjnych”.
Moze tam zrobia? Masz skierowanie od lekarza, nie dla wlasnej zachcianki robisz to badanie
ZOBACZ: Test na koronawirusa – gdzie wykonać badanie https://www.zwrotnikraka.pl/?p=16744
https://www.zwrotnikraka.pl/test-na-koronawirusa-gdzie-wykonac/
Nie mam skierowania na badanie, mam je po prostu zrobić i dostarczyć do szpitala.
Myślę, że lekarz może dać skierowanie w przypadku uzasadnionego podejrzenia zakażenia wirusem.
Nie może zlecić badania osobie zdrowej.
Zresztą wiele osób z kontaktów zakaźnych nie może się doprosić testu, a niedawno minister zdrowia oglosił, że niepañstwowe ośrodki nie mają uprawnień wykonywania testów, czyli nie będą honorowane.
Nieco póžniej powiedział, że będą sprawdzane procedury i w przypadku zgodności placówki mogą robić badania.
Nigdzie nie ma takiego wykazu i nie wiem, gdzie mogę dowiedzieć się, dlaczego mam płacić z własnej kieszeni.
Czy operacje robisz prywatnie?
Jak nie moze zlecic to nie moze żądac…
Porozmawiałam z panią z informacji NFZ w Warszawie.
Ona mówi, ze jeżeli szpital wymaga takiego badania, to powinien wskazać gdzie je zrobić i pacjent nie powinien za nie płacić.
Tak jest w świecie idealnym, lub uporządkowanym.
Tu jest trochę nietypowa sytuacja, operował będzie chirurg w szpitalu, który jest spółką z o.o.
Szpital ma podpisany kontrakt z NFZ i wykonuje część zabiegów w ramach tej umowy.
Nie mógł przewidzieć w umowie refundacji za skierowanie pacjentów na badania na obecność koronawirusa. W normalnej procedurze zawarłby umowę z jakimś laboratorium po uzyskaniu takiej refundacji.
Ale teraz nikt im za to nie zapłaci, a szpital był kilka miesięcy nieczynny i dopiero się otwiera.
NFZ skąpi na testy, gdzie są potrzebne nawet dramatycznie, chociaż twierdzi, że ma ich w dziesiątkach tysięcy to nie widać jakoś tego w faktycznie wykonanych badaniach.
Tak więc będę musiała wyszukać i zapłacić, lub zrezygnować z zabiegu.
Siodemeczko, rozumiem ze szpital byl kilka miesiecy nieczynny, ale to nie znaczy ze Ty masz ich popierac finansowo.
Czy zabieg jest pilny?
Jesli to jest szpital prywatny zwiazany umowa z NFZ, to znaczy ze za kazdy wykonany zabieg dostaja od NFZ pieniadze.
Zabieg tak, bo to mają w umowie, ale nie za testy na koronawirusa.
W umowach są wyszczególnione dokładnie za jakie badania i zabiegi.
O koronawirusie nikt nie słyszał, więc nie ma go w umowach.
Coś musi być na rzeczy (czyli jakiś hak na medyków), bo te ministry zdrowotne wzruszają ramionami na pytania, dlaczego tak mało badań, skoro jest tak dużo testów i mówią, że lekarze nie chcą wystawiać zleceń.
Obawiam się, że rzecz jest tak pomyślana, że to lekarz, lub szpital wystawiający zlecenie ponosi koszt ze swojego wynagrodzenia, które otrzymuje od NFZ.
Tak jest w przypadku lekarzy pierwszego kontaktu, dlatego wysyłają pacjentów do specjalistów, żeby to oni ponosili koszty badań.
Tu wszystko na głowie stoi.
Sprobuj sie potargowac. Jesli zalezy im na sprzedaniu NFZ swoich uslug (tz zabiegu), niech pokryja koszt Twojego badania. Przypuszczalnie i tak im sie to oplaci. To nieladne co pisze, ale rozumiem ze kazdy usiluje zrzucic ten dodatkowy koszt na nastepnego w lancuszku, i pada na pacjenta. Ten test nie jest dla Ciebie, Ty go nie potrzebujesz. Jest dla nich, by byli pewni ze chorzy nie wejda im do szpitala.
Przypuszczam ze lekarze nie wystawiaja zlecen na badanie kowida bo maja dokladne i dosc waskie wytyczne w jakich przypadkach nalezy to zrobic.
Co robic z 35 C i 14% wilgoci?
Reczne pranie swetrow 😀
Obejrzałam film braci Sekielskich „Zabawa w chowanego”…
[@$%#!*&^!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!]
Lisek ma stary-nowy rząd. 🙁
Lisek ma #$% na kolkach… W przyszlym tygodniu zaczyna sie proces premiera, ktory juz zawiadomil ze nie przyjdzie na otwarcie procesu, bo szkoda pieniedzy podatnika
Eskepizm chlebowy: upieklam drugi raz wg tego samego przepisu dunskiego (tz epistoly poprzednio tu wrzuconej), z lekkimi modyfikacjami, i wyszedl genialnie, pachnacy, z chrupiaca skorka i suchy w srodku, mozna bylo kroic tego samego dnia.
Ja nastawłam zakwas.
Teraz tylko 31 dni.
Lisek ma kuriozum czyli osobliwość.
Lisku, chlebowe gratulacje 🙂
Dzieki 🙂 Wykorzystuje wszystkie rady 🙂
Pieczcie, pieczcie. Trzeba nastarczyć chleba na galopujące igrzyska 😉
Chorującym dużo zdrowia 🙂
Tym na arenie zafundowano opcję bezchlebową https://oko.press/drakonska-kara-dla-artystow-za-list-do-sejmu/
Czy dobrze zrozumialam ze w Lodzi jest 456 przypadkow kowida wsrod personelu przedszkoli i zlobkow?!
A nie, to serologia… OK.
Chcą nas zmusić do „spontanicznych” wyjść z domu o godz. 15.00?
„…Jacek Kurski pochwalił się na Twitterze oglądalnością Koronki do Miłosierdzia Bożego, transmitowanej w TVP z sanktuarium w krakowskich Łagiewnikach. Koronka zadebiutowała na antenie w setną rocznicę urodzin Jana Pawła II i odtąd ma być pokazywana widzom codziennie o godzinie 15…”
Przyznaję, że od dziesięciu lat nie zażywam polskiej telewizji. Żadnej.
A ja, po raz pierwszy od wieków, włączę, chyba, dzisiaj, żeby naocznie zobaczyć ten cyrk i opowiadać późnym prawnukom: tak, tak było …
https://www.youtube.com/watch?v=i0zSwk8UxQg
Nie wystarczy telewizja Trwam?
Niech nadają od rana do nocy, tylko dlaczego ja mam za to płacić?
O ktorej mam wlaczyc jaka stacje?
TV Info, Lisku.
To o niej powiedział Trzaskowski, że trzeba ją zlikwidować.
Chyba cały czas ujadają.
Tu jest strona w sieci
https://wiadomosci.tvp.pl/
Dokarmiłam po raz pierwszy mój zakwas.
Nie wiem, czy coś z tego będzie.
Nie rozdrobniłam chyba dostatecznie rodzynek, teraz kiedy wyciągałam ze słoika pierwszy nastaw na wierzchu był zasychający kożuch, a w środku rodzynki obok drobnych duże kawały, a nawet 1 cała.
No nic. Pożyjemy zobaczymy.
Dzieki Siodemeczko.
Moj dzisiejszy chleb wyszedl troche za kwasny, moze dlatego ze troche dluzej go zostawilam do wyrosniecia a bylo bardzo goraco?
Znajomi mowili ze jedyny kanal wart ogladania to TVN, ale jesli chca zamknac TVP info, to dobrze o nim swiadczy 🙂
W niektórych krajach wybierają prezydentów, którzy sami chodzą na zakupy do supermarketów i stoją w kolejce do kasy. W krótkich spodenkach.I bez tabunu ochroniarzy!!!! (Na zdjęciu Prezydent Portugalii Marcelo Rebelo de Sousa ).
(Czy to nie w Portugalii chcieliśmy kupić winnicę?)
https://pbs.twimg.com/media/EYUdCdLWoAAgMMm?format=jpg&name=small
Zgroza! Gdzie MAJESTAT?!
Tak, tak winniczka w Portugalii.
Byłam, da się żyć. 🙂
Fajne zdjecie 🙂
W Nowej Zelandii tez tak jest. I jesli dobrze pamietam, Merkel jezdzi do pracy Bahnem (?)
Winniczka to nadal swietny pomysl (choc nie wiem czy jeszcze jest tam tak tanio?)
Wielu niemieckich polityków jeździ rowerami do pracy, ale Panią Merkel wożą autem, bo ona jest pod ochroną.
Die Bahn jest rodzaju żeńskiego, dlatego na Śląsku jeżdżą „banom”.
Szwajcarscy radcy federalni (siedmiu ministrów, z których jeden rotacyjnie przez rok pełni funkcję prezydenta) są spotykani „na mieście”, gdy piechotą pędzą z jednego budynku rządowego do innego, jeżdżą tramwajem, bywają na koncertach bez ochrony…
Jeden (przyjaźnił się z Havlem) jeździł rowerem, ale już nie jest ministrem, pozostali – nie wiem.
Jedna pani minister jest pianistką na koncertowym poziomie.
Bo w Szwajcarii nikt nie opowiada, że polityka jest brudna i obrzydliwa, tylko większość zaangażowanych robi ją uczciwie…
No, z grubsza tak jest, a jak się zdarzy zgniłe jajo (np. Blocher) to nie jest ponownie wybierane.
Najdłużej czynnym radcą federalnym (przez 31 lat) był Karl Schenk, radykalno-demokratyczny polityk w latach 1863-1895 (do śmierci), który miał wielkie zasługi w opanowaniu ubóstwa w Konfederacji. Był jednym z czternaściorga dzieci wynalazcy z Ementalu, który zbudował pierwszą szwajcarską maszynę parową.
Karl został pełnym sierotą w wieku 11 lat.
Pierwszą edukację (humanistyczną z językami obcymi) otrzymał w ewangelickim internacie w Wirtembergii, maturę zrobił w Bernie,tamże studiował teologię i filozofię, zaczął interesować polityką i zetknął z radykalnymi liberałami.
Jako 14-latek odkrył w sobie pasję do wędrowania i na piechotę wybrał się do brata w kantonie Neuchatel. Rok później przez góry do Wenecji, gdzie inny brat pracował w odlewni.
Po maturze poszedł przez Simplon do Genui i Florencji…
Opowiadam o nim tyle, bo to fascynująca osobowość.
Może mój zięć też będzie politykiem?
Po maturze założył się z kolegą, że w mundurku skauta dotrze do swojej babci w Nowej Zelandii bez użycia samolotu. I zakład wygrał.
A wyruszył w listopadzie z kantonu Graubünden (Gryzonii) z plecakiem i namiotem i na piechotę doszedł do Bośni. Potem kupił używany rower…
Po drodze, w Słowenii, wokół namiotu chodził mu niedźwiedź, później, w Grecji, mnich z klasztoru Meteora nakłaniał go (gładząc po kolanku) do zostania nowicjuszem w klasztorze… 😉
A potem tylko „wiosłuj, wiosłuj”…
Markocie, a czym jest dzis?
PA, po tak kuszących Meteorach wiosłował z zapałem po suchym i mokrym lądzie, byle dalej.
Lisku,
hydrogeologiem w biurze inżynierskim.
Polityką się interesuje, ale jednak nie przesadnie 😉
Kto wie jednak, co mu jeszcze przyjdzie do głowy.
W tej podróży do NZ, która mu zajęła 8 miesięcy, miał dużo czasu na myślenie i kiedy w Indonezji dotarł na Jawę i wspiął się na szczyt drzemiącego wulkanu, rozejrzał się wokół i postanowił: będę geologiem 😎 Miał wtedy 18 lat.
Celu dopiął.
W naszej rodzinie zaistniał, kiedy był na drugim roku.
Zapytany, jakie ma plany po studiach, odpowiedział: Jeszcze się nie zdecydowałem. Mam trzy opcje: będę duchownym anglikańskim albo maklerem nieruchomości, albo zrealizuję projekt hydrogeologiczny w Afryce 😎
😯 😯
Zrealizował to ostatnie, w Ugandzie 🙂
Mówił też coś o piątce dzieci…
Jutro w godz. 18.00 – 20.00 chętni mogą na Fb obejrzeć program poświęcony Monice Szwai. Trafi się na właściwą stronę wpisując „Wirtualna Szwajowa Niedziela”.
Dzisiaj, po trzymiesięcznej przerwie, zobaczę w realu dzieci, zięciów, wnuka. Ogród się napracował, kuchnia też… Wejście przez ogrodową furtkę, fotele i leżaki rozstawione we właściwej odległości. Bardzo się cieszę! Pogoda wymarzona…
Markocie, masz bardzo ciekawego ziecia. Rozumiem ze to para do tej dziewczynki ubijajacej maslo ? 🙂
Nb dzis wieczorem bedzie drugie podejscie do NChM, z jednym usprawnieniem (mam nadzieje) wyczytanym u Dunczyka: ciasto juz ulozone w foremce a przed dorastaniem mozna przykryc i wlozyc do lodowki do momentu w ktorym rosniecie i pieczenie bedzie wygodnie wkomponowane w ogolny harmonogram. Juz to robilam z dunskim i to b. wygodne, nie trzeba planowac dlugiej sztywnej sekwencji.
Mar-Jo, gratuluje 🙂 🙂
Lisku,
tak, to ta para 😉
Mój zięć jest istotnie bardzo ciekawy. Z jednej strony roztargniony bałaganiarz, z drugiej – zdeterminowany realizator różnych szalonych pomysłów (np. zdobycie najwyższego szczytu w górach Ruwenzori albo jazda pontonem ze środka Szwajcarii do Amsterdamu), z trzeciej (momentami) – leniwy sybaryta. Na dodatek romantyk i czarujący gitarzysta 😉
Co do eksperymentów z chlebem w lodówce, to może być ciekawe, ale odpowiedzialności nie przejmuję.
W mojej lodówce nie mam nigdy tak dużo miejsca, żeby wstawić choćby jedną foremkę z ciastem.
Moje chleby aktualnie rosną w wyłączonym piecu, za półtorej godziny go włączę.
Bardzo przyjemne macie rodziny. 🙂
@ Mar-Jo
nie zamierzacie się wyściskać na powitanie ?
@mt7
Przyjemne? Tak, czasami, a czasami stresujące nadzwyczaj.
Kiedy się przez 2 tygodnie nie ma żadnych wiadomości z okolicy dzikiej, na granicy z Kongiem, gdzie deszcz pada przez 300 dni w roku, panują temperatury od tropikalnych na dole do mroźnych wysoko w górze, gdzie, w razie czego, nie wiadomo, jak zacząć poszukiwania… 🙁
Albo: on w pontonie na wielkiej rzece z ruchem statków i barek, ona w podróży do Holandii przez Niemcy, aby go odebrać, kiedy dotrze do celu. Jedzie smartem odwiedzając po drodze niemieckich znajomych, prawo jazdy uzyskała tydzień wcześniej…
O tym, że ruszyła w drogę, dowiadujemy się od przyjaciół ze Stuttgartu, do których właśnie dotarła korzystając z maps.me w telefonie.
Nie chciała przedwcześnie stresować rodziców 🙄
Dla nas, starych, jazda samochodem przez Niemcy to dość męczące przeżycie, takie wstępne przygotowanie do hardcorowej podróży przez Polskę 😉
Już po wszystkiem… 🙂
Odległości – przepisowe. Dotyków, przytulań – zero.
Było pięknie…
Ja po niemieckich drogach dość dużo jeździłam i bardzo dobrze je i kierowców niemieckich oceniałam.
Do Izraela w grudniu ubiegłego roku zabrałam prawo jazdy ale nie odważyłam się wypożyczyć auta.
Markocie, głowę dam, że nie zamieniłabyś ich na żadne inne.
Niepokój o bliskich jest stanem naturalnym. 🙂
Myślałam, że dobrze mi idzie z tym zakwasem, a teraz otwieram słoik a tam pleśń.
Czarne plamy na powierzchni.
Zaczynam od nowa.
Cieszę się Twoim szczęściem, Mar-Jo. 🙂
Siodemeczko, jesli nie uda sie z rodzynkami, w chlebowym linku od Haneczki jest instrukcja jak wyhodowac zakwas pszenny na mace pszennej i wodzie, proces trwa 5 dni
http://przepisnachleb.pl/zakwas/zakwas-pszenny/
Nocny Chleb Markota sie udal 🙂 Opcja przechowywania ciasta w foremce w lodowce przed wyrosnieciem zadzialala bezproblemowo. Skorka chrupiaca, w srodku ciasto ciut lepiace, zapewnie do jutra mu minie.
Mar-Jo, bardzo sie ciesze 🙂
Co do kierowcow izraelskich, masz zupelna racje.
Siódemeczko mam nadzieję, że nie zakręcasz słoika za mocno, zakwas musi mieć dostęp powietrza. Jak wkładam do lodówki słoik to pokrywkę tylko nakładam i nie zakręcam. Syn kiedyś karmił mój zakwas, odruchowo zakręcił i mi go zadusił.
Jak zaczynałam robić zakwas (8 lat temu) to słoik przykrywałam kilkukrotnie złożoną gazą.
@Mar-Jo
Drogi niemieckie są OK i kierowcy też, zwłaszcza jak się zna warunki jazdy w Polsce, ale mam znajomych Amerykanów, którzy po jednym dniu jazdy po tamtejszych autostradach oddali wypożyczone auto i przesiedli się na pociąg.
Jeździmy tymi drogami od 40 lat i ciągle należymy do tych, których nie wyprzedzają tylko ciężarówki i transporty czołgów, a w Polsce – kombajny.
Kto w Polsce jedzie zwykłą drogą (jednopasmową) z prędkością 95 km/h, jest uważany za idiotę i zawalidrogę.
A w Niemczech… Kiedy w lusterku pojawia się nagle pojazd i przelatuje obok pędząc 200 km/h albo i szybciej, to dreszcz ogarnia.
W Szwajcarii limit na autostradzie: 120 km/h.
W 2018 w wypadkach drogowych zginęły 233 osoby, choć po drogach tego małego kraju jeździ ponad 6 mln pojazdów krajowych i dziesiątki milionów zagranicznych.
Lisku,
gratuluję i się cieszę 🙂 Jeśli chleb ma strukturę porowatą i po naciśnięciu wraca do formy wyjściowej, to OK. Lepkość powinna mu przejść, a świeży będzie przez najbliższy tydzień.
Eewentualnie następnym razem piecz nieco dłużej.
Ja liczę czas (65 min.) od momentu osiągnięcia przez piec temperatury 190 stopni, jeśli chleb rósł w wyłączonym.
Jeśli wstawiam do gorącego, to nagrzewam go do 230 i po 10 minutach obniżam do 185-190. Piec piecowi nie równy i z czasem nabiera się wyczucia, jaka temperatura jest właściwa.
Ten chleb powinien dać się kroić w cieniutkie kromeczki, zarówno całkiem świeży, jak i po 7-8 dniach.
Markocie, tydzien swiezosci to duzo; jak go przechowujesz?
Nic nie zakręcam. Mam taki słoik, jak ci panowie na filmach, ze szklanym wieczkiem, z którego zdjęłam gumkę, żeby oddychał.
Myślę, że te źle rozdrobnione rodzynki były przyczyną.
Zobaczymy. A tak ładnie wczoraj fermentował bąbelkami.
Lisek tak piecze i piecze, a kiedy to zjada? 🙂
Może mi teraz wyjdzie.
Siodemeczko, fakt ze sie rozpedzilam i upieklam ten markotowy z ciekawosci, bo jeszcze mam poprzedni 😀 Ale caly poprzedni tydzien chleb z zimnymi dodatkami i chlodnikami byl najlepsza opcja, bo w 37 C nie bardzo sie chce cos innego.
Siódemeczko, za 1,95 zł można kupić bazę do zakwasu, taki zakwas w proszku.
Piekę teraz na drożdżach z różnymi dodatkami. Udaje się zawsze. Do drugiego podejścia na chleb Markota ciągle brakuje mi odwagi. Córasek piecze teraz na osobiście wyprodukowanym zakwasie. Wysłane drożdże jeszcze do niej nie dotarły. Wysyłam kolejne.
Mar-Jo, to jednak musiało być trudne, tak nie móc przytulić.
Markocie, dzieci dbające o to, żeby nie martwić rodziców, to nie tylko Wasz problem. Nasze, pomimo zawartej uroczyście umowy, solidarnie i w porozumieniu ją złamały. Gdyby coś było nie tak, mieliśmy nie wiedzieć (po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy). Jest dobrze, ale niech się nie ważą jeszcze raz wyciąć takiego numeru. Zagroziłam utratą zaufania.
Ja jednak, Dziewczynki :), biorę pod uwagę, że nie opowiadałam mojej Mamie o swoim życiu, nie dlatego, ze nie chciałam jej martwić, tylko chroniłam swoją intymność i odrębność.
Siódemeczko, intymność i odrębność szanujemy z całej siły.
Tu nie chodzi o spowiedź powszechną. Młode mają, i zawsze miały, swoje osobiste i wzajemne sekrety, o których nie mamy pojęcia i nie chcemy ich dociekać. Rzecz dotyczyła całej naszej czwórki. Postanowiły nas ochronnie wyłączyć. Rozumiemy intencje, ale nie godzimy się na selekcję wspólnych radości i wspólnych trosk.
Lisku,
chleb przechowuję w papierowej torebce w podobnej do tej, drewnianej skrzyneczce na chleb
Torebki podbieram w dziale z pieczywem mojego supermarketu 😉
Niektórzy trzymają zawinięty w lnianą ściereczkę w piekarniku.
Haneczko,
Oczywiście, że intymne tajemnice i prywatne sprawy niech mają dla siebie, ale o planach podróżniczych nie chcę się dowiadywać po fakcie. To zresztą już się poprawiło, bo nieco wydorośleli, a poza tym zięć jest większą paplą i jak przewrócił smarta na zjeździe z autostrady, to sam się wygadał 😉
Smart to motocykl?
Lisku
Smart to jest auto 2- lub 4-osobowe.
Smart fortwo to prawdziwe auto osiągające max. 135 km/h. 😎
A 😳 🙂
Jutro zaczyna sie proces BN
Dzien dobry 🙂
13 stopni i deszcz, wrecz hustawka…
Kawa
Lisku, gdzieś mi kilka dni temu wpadła w oko informacja, że BN nie ma zamiaru stawić się na proces.
Mar-Jo, ja Ci ja wpadlam 🙂 BN zlozyl prosbe o nie stawienie sie (bo szkoda pieniedzy podatnika, bo kowid itp), ale sad odmowil. Oczywiscie dzis moze rozboli go brzuch, albo beda korki, albo zacznie kaszlec i uzna ze musi poddac sie kwarantannie, zobaczymy 😈
Haneczko, jeszcze w sprawie chlebow i dzieci, poniewaz pisalas ze ziec nie bardzo lubi chleb na zakwasie i ze wyslalas im trudno dostepne drozdze: jest w sieci wiele informacji o zakwasie robionym poczatkowo z kupnych drozdzy (plus maka i woda), ktory potem mozna dalej dokarmiac. Drozdze do pieczenia (kiedys uzywane do piwa) to inny gatunek niz te rosnace dziko i ciasto z nimi jest mniej kwaskowe, wiec moze taki zakwas (kultura) bedzie w smaku bardziej podobny do tego co ziec lubi.
Bardzo dziękuję, Lisku. 🙂
Chyba wybiorę się na bardzo spontaniczny spacer. Spodziewamy się wizyty Prezydenta Warszawy…
U mnie też wreszcie spadł deszcz i pochłodniało wczoraj do +11, ale tego deszczu było tylko kilka godzin, choć dobre i to. Przed nami znowu słoneczny tydzień,choć niezbyt gorący.
Dziś próbuję zrobić pizzę na dużej blasze, zwaną „a trancio” czyli krojoną na kawałki, jaką sprzedaje się w sycylijskich piekarniach na wagę. To placek gruby na kilka centymetrów, ale nie tak gruby, jak sprzedawane w Polsce drożdżowe placki z kruszonką.
Mój będzie całkowicie na zakwasie, taki test. Na razie ciasto odpoczywa w misce. Zamiesiłam ręcznie, bo mikser nie dawał rady. Prawe ramię mam już bardziej muskularne niż lewe 😎
Prezydent Warszawy to jest bardzo w porządku gość. 🙂
Trzeba bronić samorządów. To nasz ostatni szaniec.
Narazie BN i jego ludzie w rzadzie juz rozpetali nagonke na policje i prokurature, oswiadczyli ze „cala prawica (lacznie z jej wyborcami) jest stawiana przed sad” oraz zaznaczyli ze sedziowie oczywiscie „nie zostali wybrani przypadkiem”. Nie wiem czy panstwo przezyje ten proces.
Ci wszyscy szemrani politycy, Lisku, używają dokładnie takich samych insynuacji, pomówień, strachów i kłamstw. Mówią identycznymi językami.
Może się mylę, ale wydaje mi się, że Izraelowi niespecjalnie posłużył napływ rosyjskich Żydów, w sensie budowy społeczeństwa obywatelskiego.
Wg. mnie raczej powiększyli prawicowe stronnictwa, niż społeczeństwo laickie. Nie słyszy się już o takich ludziach jak Icchak Rabin czy Szimon Peres.
Czemu ta lewica, czy cetrolewica tak się podzieliła?
Siodemeczko, rosyjscy Zydzi powiekszyli stronnicto prawicowe oraz stronnictwo laickie (tz do niedawna politycznie byli laickim odlamem wewnatrz prawicy, podczas ostatnich wyborow oddzielili sie od bloku prawicy nie zmieniajac swoich opinii).
O zaniku centro-lewicy juz tu kiedys pisalam, spowodowalo go glownie fiasko pertraktacji palestynsko-izraelskich, podczas gdy prawica bardzo sie powiekszyla przez upolitycznienie sie wielu nurtow ortodoksyjno-religijnych i paktu z reszta z nich.
A to centrum ktore zaczelo ostatnio powstawac jako alternatywa dla BN rozbilo sie przez pandemie i jedna jego czesc pod wodza Gantza dolaczyla do BN, poniewaz Gantz uwazal ze pandemia jest stanem wyjatkowym wymagajacym zjednoczenia. Pandemia jak narazie, przynajmniej u nas, juz zdazyla prawie minąć.
Na dodatek rzady prawicy sa samopotegujace sie, bo ograniczaja nauke obywatelska w szkolach i wzmacniaja indoktrynacje narodowo-religijna. Oprocz tego wchodza tu takze konflikty aszkenazyjsko-sefardyjskie, w ktorych ci pierwsi sa identyfikowani z oprymujacymi elitami wyksztalconymi bogatymi i swieckimi, w opozycji do tz ludu, tz TKM, ktory doszedl do wladzy pod przywodzctwem partii Likud czy jej poprzedniego wcielenia
Z zainteresowaniem słuchałam dzisiaj audycji na temat operacji Salomon, podczas której przewieziono do Izraela około 15 tysięcy Żydów z Etiopii.
Podczas Operacji Salomon pobito światowy rekord przewozu pasażerskiego – 24 maja 1991 roku samolot Boeing 747-400 izraelskich linii lotniczych El Al zabrał 1122 pasażerów (oficjalnie zarejestrowanych było 1087 osób, ale dziesiątki dzieci weszło na pokład niezauważonych, poukrywanych w fałdach szat kobiet).
Formalnie samolot miał prawo przewozić 800 pasażerów. Operację ubezpieczał Beni Ganc.
Chyba zabezpieczal 🙂
Jednak ubezpieczal, z nas dwoch to Jagoda zna polski 😳 🙂
Juz niedlugo …
Lisku, córasek wyprodukowała zakwas. Drożdże wreszcie też doszły.
Dla jasności: jej walijska połówka nie jest zięciem, ale bardzo jest połówką 🙂
Oj, Lisku, tak tęskno mi się zrobiło…
Jarmułka w czasach Covid19 (podrzucone z Izraela):
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/100825889_10223270283204424_9119132008054784000_n.jpg?_nc_cat=100&_nc_sid=825194&_nc_ohc=c50rdU3s0_QAX8Fh1-L&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=351f4f97334d5ce7ec223380f4780436&oe=5EF2B053
Haneczko, mnie tez, ale juz powoli mozna zaczac o tym myslec. Jaka to bedzie przyjemnosc…
Mar-Jo 😆 😆
Wzruszajace
https://www.bbc.com/news/world-europe-52780600
Tak, Lisku, wzruszające.
U nas min.rolnictwa niejaki Ardanowski powiedział do nauczycieli, żeby zgłosili się do pracy u rolników, to im zrobią testy i jeszcze zarobią trochę grosza.
Bardzo spodobał mi się komentarz:
Ardanowski to inteligent z inteligencją bezobjawową
Kupilam 😆
Za darmo dają. Biorę i chętnie zapłacę twórcy.
A gdzie niby u nich ci z objawami? Ardanowski doskonale się mieści w pisowskiej normie – nie trzeba nawet robić testów 😉
…zaganiany człowiek taki!
Udało mi się w końcu dodzwonić do obu specjalistycznych przychodni (zamkniętych zresztą). W przyszłym tygodniu wizyta w realu (nowa choroba) i porada telefoniczna (stara choroba ale lekarz nowy).
Przygotowałam dużą porcję hummusu (ok. 0,8 kg) – wystarczy na trochę dłużej. Dzisiaj on postawił mnie na nogi!
Poczytałam nieco o konstytucyjnym terminie najbliższych wyborów prezydenckich. Pani prof. Łętowska nie ma wątpliwości.
Mar-Jo, trzeba zamrozic.
Lisku, 3 dni w lodówce wytrzyma? Po trzech dniach śladu nie będzie.
Hummus jadłam tylko raz, dobrego pochodzenia. Jakoś nie zagustowałam. Byłoby fatalnie, gdybyśmy gremialnie lubili to samo 🙂
Mar-Jo, 3 dni tak 🙂
Siódemeczko, jak tam z testem? Nadal tylko płatnie?
Haneczko, jasne. Ja hummus lubię i co jakiś czas „produkuję”. Pan mąż dzisiejszą produkcję bardzo chwalił.
Czasem smak jest wynikiem skojarzen, Mar-Jo nie wiadomo dlaczego polubila te moja dziure…
Haneczko, lubisz marmite?
Lisku, spróbowałam u córaska. Oj nie, oj nie…
Córasek też nie. Jej połówka, przyzwyczajona od dziecka, jak najbardziej tak.
Lisku, zjadam hummus z wielkim apetytem. Przestaliśmy jeść mięso i wędliny a hummus jest bardzo dobrym źródłem białka.
Co do skojarzeń , masz rację, Lisku. A polubiłam za całokształt. 🙂
Bardzo chciałabym raz jeszcze odwiedzić Izrael. Ale nie wiem, czy i kiedy odważę się dokądkolwiek wyruszyć…
Granice wewnatrz Europy sa nadal pozamykane?
Kowid u nas stosunkowo sie uspokoil i wszystko sie powoli otwiera, okolo 20 zarazen dziennie na 9 milionow, tz mniej wiecej czterokrotnie mniej (na milion) niz w Polsce, choc liczba ofiar w obu krajach taka sama.
Mar-Jo, zazdroszcze decyzji, ja nie daje rady. Odstawilam wieksze zwierzeta, zostawilam drob i ryby. Ciecierzyca rzeczywiscie jest dobrym zrodlem bialka, takze soczewice (najbardziej lubie czarna) i quinoa.
Marmite poczatkowo byl szokiem, ale jakos polubilam 🙂
Lisku , mam zerowe zaufanie do podawanych u nas covid-owych danych.
Poluzowują od 30. maja ważną część obostrzeń.W środku epidemii!!!
To może się bardzo źle skończyć…
Dane z dzisiaj: na 1 milion mieszkańców wykonano u nas 21.182 testy na Covid-19.To jest 21. miejsce wśród 27 państw UE. Liczba osób zakażonych może być wielokrotnie wyższa od podawanej oficjalnie. (Ja trafiłam na szacunki mówiące o nawet 1 milionie zakażonych w Polsce).
Jeśli odważę się dokądś w przyszłości ruszyć, to będzie to raczej miejsce, z którego (w razie tzw. drugiej fali epidemii) będę w stanie wrócić do domu pieszo. 🙂
Mar-Jo, mozliwe ze w Polsce to rzeczywiscie troche za wczesnie.
Przepraszam za przedwczesne linki kafejkowe 🙁
Ależ Lisku, zwłaszcza teraz ciepło wspominam najrozmaitsze kafejki 🙂
Kafejki….
https://www.monsieur-cuisine.com/fileadmin/_processed_/5/8/csm_24839_Rezeptfoto_f4d21_0bac3427c3.jpg
Hag Szawuot Sameach! 🙂
Dzieki Mar-Jo 🙂 Niestety o sernikach moge tylko pomarzyc – od roku jestem alergiczna na mleczne (oraz niektore orzechy), bardzo irytujace 👿
(To na obrazku to chyba jednak nie byl sernik? Moja pomylka, automatyczne zalozenie z powodu Szawuot 🙂 )
Powstanie państwowa sieć sklepów spożywczych.
https://wyborcza.pl/7,155287,25983246,bedzie-panstwowa-siec-sklepowspozywczych-zapowiada-ministerstwo.html
Czekam na Państwowe Gospodarstwa Rolne.
Będzie można później, jak upadną przejąć wszystko za grosze.
Z przekopu Mierzei Wiślanej wybierają ziemię i usypują wyspę na Zalewie Wiślanym.
https://fakty.tvn24.pl/ogladaj-online,60/przekop-mierzei-wislanej-powstaje-sztuczna-wyspa-na-wewnetrznych-wodach-morskich,1017752.html
Lisku,
nie pomyliłaś się. To ciasto zawiera ser w nadzieniu (jaja, cukier, twarożek śmietankowy, budyń waniliowy)
Zrobiłam dzisiaj badanie na obecność Covid-19.
Wynik w ciągu 72 godzin.
W warszawskich szpitalach wykryto kolejne ogniska koronawirusa.
Część zakażonych to personel medyczny.
Mina mi trochę zrzedła.
Siódemeczko, płatne?
W ostatnich dniach 60 przypadkow w jednym warszawskim szpitalu, 20 w drugim…?
No, a jakie mogłyby być, Haneczko?
Jasne, ze płatne. 534 PLN.
Przecież my nigdy nie wyjdziemy z tej pandemii, jeżeli pracownicy medyczni nie będą systematycznie badani.
Info z dnia dzisiejszego, Lisku
https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,25982732,na-mazowszu-przybywa-zakazen-koronawirusem-kolejne-ognisko.html
Zwróć uwagę, że mówią o wielu źródłach zakażeń tylko w jednym oddziale szpitalnym.
Ależ wychodzimy rewelacyjnie. Wszyscy nam zazdroszczą. Nikt, ale to nikt tak znakomicie sobie nie radzi, jak wstanięta z kolan Polska.
To jest nasza, własna, tymi ręcami, demia.
Kiedyś czuwało ORMO https://oko.press/sanepid-nowa-policja-pis-do-tlumienia-protestow/
Prawde powiedziawszy mnie tez mina troche zrzedla.
Mojej synowej chociaż zapłaciła 580 zł nie zrobili badania bo miała 38 stopni. Powiedzieli , że takich nie badają.
u mnie nie mierzyli temperatury.
Ustawili namiot w podziemiach CH Arkadia, wydzielono taśmami dojazd do namiotu, bo wymazy pobierają tylko od osób w samochodach.
Personel w pełnym rynsztunku, osoby na zewnątrz pilnujące prawidłowego przebiegu.
Wymaz z gardła i z nosa.
Nawet gdybym miała gorączkę, to oni o tym nie wiedzieliby, chyba, żebym powiedziała.
Ale raczej w tych rynsztunkach i natychmiast zamykanych we fiolkach pobranych próbkach nie mieli powodu obawiać się zarażenia.
Takie stacje drive-in badan na kowida sa w wielu krajach, takze u nas. Nie odrzucaja osob z goraczka, bo niektorzy wlasnie dlatego sa tam kierowani.
Korona kula się ze śmiechu i zaciera czułki.
Za niecałe dwa tygodnie na ulice miast, miasteczek, wsi i siół wyjdzie lud. Dziatki będą sypać kwiatki, śpiew się poniesie a na nim korona jak na latającym dywanie.
Epidemiolodzy nie rozumieją nagłego luzowania ni w pięć ni w dziesięć, bez związku z faktycznym stanem epidemii.
Związek jest ze „zdrowiem duchowym”.
Pielgrzymkę na Jasną Górę, pierwszą od ponad 365 lat, rozwiązano. Ale powstrzymać tyle procesji? Kto da radę? Kto się odważy?
A ile by zażądali rekompensaty braciszkowie z Jasnej Góry za utracone wpływy.
Polski budżet jest chyba z gumy, kolosalne kwoty przeciekają, jak przez dziurawy garnek, a lud się cieszy, bo mu odpadki spadają z pańskiego stołu.
Rekompensaty zażadałaby każa parafia. I co gorsze nierząd by jej dał. To nie ich, nie będą żałować. Boją się tylko obśmiania w kolejnych piosenkach
Jak pisał Boy w Naszych okupantach:
„Każdy rząd w Polsce, chce czy nie chce, będzie się uginał pod naciskiem kleru, dopóki ciemnota i bierność ogółu będzie czyniła ten kler realną lub fikcyjną potęgą. […] Dopóki w Polsce będzie można wykrzykiwać wzniośle: »Bóg i religia«, tam gdzie w gruncie rzeczy chodzi o władzę i pieniądze, dopóty kasta wyodrębnionych z życia dzikusów będzie regulatorem najwznioślejszych spraw społeczeństwa, z jego największą szkodą. Są bakterie, które zabija się światłem”.
Boy, nie tylko w cytowanym fragmencie, jest ciągle boleśnie aktualny. „Piekło kobiet” też się nie zestarzało.
Zmarł Jerzy Pilch. Wielka strata.
Miałam zaszczyt znać osobiście jego i jego rodziców.
RIP
No tak, nie żyje.
Przykro mi.
Nasza półka się kurczy.
Odchodzą…
30. maja:
Ja nie zamierzam rezygnować z używania maseczek ochronnych.
Jasne, że nie i z rękawiczek, tudzież dystansu.
Jestem przekonana, że koszmar dopiero się zacznie.
Mam już wynik testu i mam mam tez nadzieję, że nie padnę ofiarą koronawirusa w szpitalu.
Piszą koszmarne rzeczy o Chinach, ich laboratoriach w Wuhan
https://wyborcza.pl/7,75399,25912084,wszystkie-chinskie-klamstwa-o-koronawirusie-le-figaro.html
O laboratoriach nie ma tu nic koszmarnego, wlasciwie nie ma zadnej nowej informacji (z wyjatkiem, dla mnie, rozdzielenia miedzy P2 a P4, nie wiedzialam). Nie podali takze ze przynajmniej w jednym z tych laboratoriow nad koronawirusami pracowali takze Australijscy naukowcy, ciekawe jak sie to ma do atakow na to laboratorium prowadzonych glownie wlasnie przez australijskie media.
Mar-Jo, bardzo slusznie, tez nie rezygnuje.
Ja wcześniej pomijałam teksty o winie Chin, więc dla mnie to nowość.
Gdyby prawdą było, ze jeden z pracowników laboratorium zaraził się w wirusem podczas prac nad koronawirusami i rozniósł go po mieście, a w efekcie po świecie, to jakiś zupełny koszmar.
Mój wielki niepokój budzi fragment:
Wiadomo bowiem nie od dziś, że laboratorium w Wuhanie, które jest dziś na ustach całego świata, powstało na mocy umowy o współpracy francusko-chińskiej z 2004 r. Projekt sfinalizowano dopiero w 2017 r. Podczas specjalnej ceremonii zorganizowanej w lutym 2017 r. w obecności Yves’a Lévy’ego, ówczesnego prezesa Narodowego Instytutu Zdrowia i Badań Medycznych (INSERM), premier Bernard Cazeneuve stwierdził: „To laboratorium będzie liderem w walce z nowymi chorobami. Francuskie państwo wyasygnuje milion euro przez pięć lat w celu zapewnienia dynamicznej współpracy badawczej”. Modelowaną na laboratorium w Lyonie chińską placówkę budowało 14 francuskich firm we współpracy z fundacją Mérieux i Instytutem Pasteura.
Po inauguracji jednak idylla między Paryżem i Pekinem szybko się skończyła. A pięćdziesięciu badaczy francuskich, którzy na mocy umowy mieli wesprzeć chińskich kolegów, nigdy do Chin nie pojechało.
Nasuwa się pytanie, co oni tam robią i co ukrywają.
Z innej beczki.
Z niepokojem śledzę wzrost zachorowań w Warszawie.
„Polityka” z dnia dzisiejszego:
To nie jest żaden koniec epidemii – mówią lekarze ze szpitali objętych zakażeniami. To nawet nie jest początek końca.
Szpital na Banacha: zamknięte kliniki neurologii i gastroenterologii, dwie kolejne, nefrologia i diabetologia, w trakcie wymazów, bo i tam były osoby „dodatnie” wśród personelu. Na razie kilkanaście przypadków potwierdzonych. Instytut Gruźlicy i Chorób Płuc: kilkanaście „dodatnich”, pacjenci i personel, zamknięta II Klinika Chorób Płuc. Szpital Wolski: 62 osoby „dodatnie” na jednym z oddziałów wewnętrznych, 29 pracowników i 33 pacjentów. Szpital kliniczny im. Dzieciątka Jezus przy Lindleya: koronawirus u 20 pacjentów i pracowników, zamknięta klinika kardiologii.
Tłum niesamowity na Placu Wolności w Poznaniu!!!!!!!!!!!! Piękne wystąpienie Prezydenta Warszawy!!!! Odżyłam! 🙂
Siodemeczko, tytul artykulu z Le Figaro „Wszystkie klamstwa etc” jest troche mylacy. Po to by to powiedziec trzeba by dowiesc ze cos co ktos mowil mija sie z prawda, ale poniewaz nikt nie wie jaka jest ta prawda, pozostaja domysly pod nadmuchanymi tytulami.
To ze Chiny maja instytut wirologiczny nikogo nie powinien dziwic, to ze badaja tam wirusy z rodziny korona, czeste u chinskich nietoperzy tez nie, poniewaz epidemia SARS byla spowodowana jednym z nich, i juz w 2015 ukazal sie artykul ostrzegajacy ze ta grupa wirusow spowoduje jeszcze inne problemy u ludzi. W takiej sytuacji musieli to badac i byliby kompletnymi idiotami gdyby tego nie robili.
Od poczatku obecnej pandemii kowida wszyscy zwrocili uwage ze zaraza wybuchla w tym samym (duzym) miescie w ktorym znajduje sie Instytut (nie jedyny zreszta), oraz ze przypuszczalnie Chiny opoznily z jakiegos powodu ogloszenie o jej wybuchu, ale mimo calej masy druku, jak narazie na tym sie konczy. Nie ma nawet satelitarnych oznak ze w pierwszych dniach zarazy instytut w Wuhanie byl poddawany jakiejs szczegolnej dezynfekcji czy innym srodkom.
Tz mozliwe ze instytut P4 jest jedyny, nie jestem pewna.
Piszą, że są dwa instytuty P4 i mniejszy P2 tuż przy samym targu.
Problemem jest podobno nie przestrzeganie norm bezpieczeństwa w instytutach.
Jak narazie nie ma zadnych dowodow na to ze wirus byl laboratoryjny. Zarzut o normach bezpieczenstwa dotyczy instytutu kolo targu, nie zajmujacego sie szczegolnie niebezpiecznymi wirusami (P2 tz ma nizsza klasyfikacje bio-hazardu), i takie same badania jak tam robiono takze w Stanach, chyba w ramach kooperacji badawczej, ale w Stanach po paru latach uznano ze metoda nie jest dostatecznie bezpieczna i je przerwano.
Podejrzenia sa oczywiste, ale o ile rozumiem nie wiadomo nic ponad to co bylo wiadomo w pierwszych dniach zarazy.
A nietoperze w rejonie Wuhanu sa tez…
Dzien dobry 🙂
Kawa
(to chyba ich pora?)
Kawa z pachnącym dodatkiem!!!
Bzy w moim ogrodzie już przekwitły. Były wielokrotnie odmładzane (przycinane) – ale korzenie mają niemieckie. Obok nich był trzepak (też poniemiecki), na którym Ojciec zamocował własnej produkcji huśtawkę.
Selfie z koniem miało być… 🙂
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/83187399_171596367642614_6254455561119596544_n.jpg?_nc_cat=105&_nc_sid=8bfeb9&_nc_ohc=sWoxNUCnzUoAX8I9jlN&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=bc8d9fab9abef965f5ab3085a8ecf8c3&oe=5EFA1900
🙂
Przy okazji kampanii Rafała Trzaskowskiego wychodzą na jaw zupełnie rozbieżne oczekiwania ludzi.
Jedni załamują ręce, inni są zachwyceni, każdy ma dobre rady.
A ja nie mogę już ich słuchać, zwłaszcza w wykonaniu mojego syna.
Rozumiem, że mamy złe doświadczenia, ale moje stare dziecko bardzo emocjonalnie do tego podchodzi. Jak rozumiem, nie podobają mu się tony „kochajmy się”, uważa, że to zaszkodziło pani Kidawie-Błońskiej i nasz prezydent (warszawski) straci przez to szanse.
Inni mówią, że pojednawcze tony są bardzo dobrą strategią.
Syn co i raz wyciąga jakieś wypowiedzi, które są zbieżne z jego obawami i każe mi je czytać, oczekując przyznania racji.
Nigdy tak nie było wcześniej.
Prawda, że bardzo rozczarował się panią Kidawą i może stąd te nerwy.
Siódemeczko, będzie co ma być. Ja w potencjał p. Rafała Trzaskowskiego wierzę.
W zaradność mojego wnuka też! W pięknie ilustrowanej książeczce z wierszami dla dzieci wypatrzył rowerek. Wskazywał paluszkiem obrazek, następnie – siebie. Dzisiaj dostaliśmy filmik z parku – jedzie na rowerku (takim bez pedałów). Dziecko ma 21 miesięcy!!!! 🙂
Ja widziałam swojego wnuka na takim rowerku drugiego dnia używania, zasuwał tak, że trudno go było dogonić. Odziedziczył go po swojej siostrze, jej to zajęło znacznie dłużej.
Szczęśliwe Babcie. ☺️
Jest nowy wpis/