Sami złodzieje

wt., 4 stycznia 2011, 15:43

– Nie ma w tych władzach ani jednego uczciwego psa – oświadczył z przekonaniem Dobry Kumpel, nalewając Bobikowi prawie pół szklanki ciepłej żytniówki. – Sami złodzieje! I debile. Uchch, jak ja bym ich…
– Rozumiem, że jesteś raczej za opozycją – spróbował podjąć się tłumaczenia Bobik i dyskretnie przestawił szklankę daleko od swojego rozbestwionego noworocznym szampanem nosa.
– Jaką tam opozycją? – zdenerwował się jeszcze bardziej Kumpel. – Toż większych kretynów i niedołęgów świat nie widział. Gdybym ja był w opozycji, to bym dopiero dał tym rządzącym bandytom czadu. Ale nie warto. W tym kraju nic nie warto.
Opuścił ciężko ogon, przysunął z powrotem bobikową szklankę i dolał do niej jeszcze kilka łyków ciepłego płynu.
– No, napijmy się – rzucił ponuro i jednym haustem wychylił zawartość swojej szklanki. – Masz tam w rogu stołu zapitkę, jakbyś potrzebował.
– Rozumiem, że jesteś zdegustowany rzeczywistością polityczną – ponownie przetłumaczył słowa Kumpla Bobik, chowając swoją szklankę za wazonikiem z wysłużoną gerberą. – Ale wiesz, może nie ma co tak czarno wszystkiego widzieć. W końcu na polityce świat się nie kończy. Można sobie na przykład ciekawie pogadać ze zwykłymi, szarymi psami…
– Zwykłe psy?! – wrzasnął kumpel, wypijając swoją, hojnie nalaną czystą i z nerwów zapominając tym razem o dolaniu Bobikowi. – Ta banda nierobów, półgłówków i chamów, co tylko patrzą, jak by tu innemu psu świnię podłożyć? Chyba nie chcesz, żebym ja się zadawał z tą hołotą?
– Noo, ja myślałem o zwykłych, ale kulturalnych psach – sprostował nieśmiało Bobik.
– Kultura? Co ty, szczeniaku, wiesz o kulturze? – warknął Dobry Kumpel i dla zaoszczędzenia czasu napił się prosto z butelki.
– A wiesz, – ożywił się Bobik – ostatnio to się nawet trochę dokulturalniłem. W Londynie byłem, po galeriach się przeleciałem. Van Eyck, Velazquez z Turnerem, te rzeczy. Możemy o tym…
– Nawet ty, Bobik, przeciwko mnie? – chlipnął Kumpel, nagle rozżalony do łez. – To ja do ciebie z sercem, a ty we mnie żelazkiem z felerem? I widzę, że nawet napić się ze mną nie chcesz.
– Ależ skąd – zmieszał się Bobik. – Chcieć to bym chciał. Tylko muszę zachować pewną przytomność umysłu, żeby cały czas tłumaczyć z polskiego na nasze. No bo jakbym przestał tłumaczyć, to – nie daj Boże – jeszcze jakieś nieporozumienia między nami mogłyby się pojawić. A tego chyba obydwaj nie chcemy?