Sami złodzieje
– Nie ma w tych władzach ani jednego uczciwego psa – oświadczył z przekonaniem Dobry Kumpel, nalewając Bobikowi prawie pół szklanki ciepłej żytniówki. – Sami złodzieje! I debile. Uchch, jak ja bym ich…
– Rozumiem, że jesteś raczej za opozycją – spróbował podjąć się tłumaczenia Bobik i dyskretnie przestawił szklankę daleko od swojego rozbestwionego noworocznym szampanem nosa.
– Jaką tam opozycją? – zdenerwował się jeszcze bardziej Kumpel. – Toż większych kretynów i niedołęgów świat nie widział. Gdybym ja był w opozycji, to bym dopiero dał tym rządzącym bandytom czadu. Ale nie warto. W tym kraju nic nie warto.
Opuścił ciężko ogon, przysunął z powrotem bobikową szklankę i dolał do niej jeszcze kilka łyków ciepłego płynu.
– No, napijmy się – rzucił ponuro i jednym haustem wychylił zawartość swojej szklanki. – Masz tam w rogu stołu zapitkę, jakbyś potrzebował.
– Rozumiem, że jesteś zdegustowany rzeczywistością polityczną – ponownie przetłumaczył słowa Kumpla Bobik, chowając swoją szklankę za wazonikiem z wysłużoną gerberą. – Ale wiesz, może nie ma co tak czarno wszystkiego widzieć. W końcu na polityce świat się nie kończy. Można sobie na przykład ciekawie pogadać ze zwykłymi, szarymi psami…
– Zwykłe psy?! – wrzasnął kumpel, wypijając swoją, hojnie nalaną czystą i z nerwów zapominając tym razem o dolaniu Bobikowi. – Ta banda nierobów, półgłówków i chamów, co tylko patrzą, jak by tu innemu psu świnię podłożyć? Chyba nie chcesz, żebym ja się zadawał z tą hołotą?
– Noo, ja myślałem o zwykłych, ale kulturalnych psach – sprostował nieśmiało Bobik.
– Kultura? Co ty, szczeniaku, wiesz o kulturze? – warknął Dobry Kumpel i dla zaoszczędzenia czasu napił się prosto z butelki.
– A wiesz, – ożywił się Bobik – ostatnio to się nawet trochę dokulturalniłem. W Londynie byłem, po galeriach się przeleciałem. Van Eyck, Velazquez z Turnerem, te rzeczy. Możemy o tym…
– Nawet ty, Bobik, przeciwko mnie? – chlipnął Kumpel, nagle rozżalony do łez. – To ja do ciebie z sercem, a ty we mnie żelazkiem z felerem? I widzę, że nawet napić się ze mną nie chcesz.
– Ależ skąd – zmieszał się Bobik. – Chcieć to bym chciał. Tylko muszę zachować pewną przytomność umysłu, żeby cały czas tłumaczyć z polskiego na nasze. No bo jakbym przestał tłumaczyć, to – nie daj Boże – jeszcze jakieś nieporozumienia między nami mogłyby się pojawić. A tego chyba obydwaj nie chcemy?
Dzień dobry państwu!
Wita państwa kierowca autobusu relacji Kielce – Giżycko przez Warszawę, Olsztyn. Życzę państwu szczęśliwej podróży i miłego dnia!
(Nie wiem czemu, ale po pół litrze robię się zawsze taki uprzejmy 🙄 )
Aż strach pomyśleć, jaki zalew uprzejmości może spowodować cały literek… 🙄
Podobno na trasie Głuchołazy – Janów Podlaski taki kierowca po litrze nawet cierpliwie zaczekał, aż wysiądzie niezbyt dołężna staruszka, i tylko z leciutka przy tym pochrapywał. 😯
Wrócił Bobik i od razu mam dobry dzień 😆
„Zaklepałam” większość wykładów na semestr letni w UTW.
Niech żyje kultura z nauka na dokładkę 🙄
I żadnej ciepłej wódki prosze mi nie polewać 👿
Drogi Kocie,
przyjmij wyrazy współczucia 🙁
Sunia się dołącza.
Bardzo się starałem, żeby z tych londyńskich soldów przywieźć trochę dobrego dla blogu. 😆
Ciepła wódka TUTAJ na pewno nie będzie polewana (co najwyżej kieliszek dobrze zmrożonej pod śledzika). 👿 W razie czego Rejtanem się położę i nie dopuszczę. A jak skuteczny jest mój Rejtan, o tym Kot Mordechaj coś wie. Już gotów był sobie z rozpaczy położyć brzyćką winylową podłogę, ale dzięki mojej rejtanowskiej akcji ma cudną, z czerwonego korka. 😈
Dzień dobry, domowy Bobiku 🙂
A Mordki nie rugaj. Z wizytą do Rembrandta w walonkach nie uchodzi.
No proszę, a w Londynie – ledwo z niego wyjechałem – młodzież straciła swoją tradycyjną uprzejmość i zaatakowała rodzinę królewską. 😯
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,8904699,Wsciekli_studenci_atakuja_samochod_ksiecia_Karola.html
Haneczko, ale Mordka mógłby przecież pożyczyć od Starej walonki od Manola. 😆
Nie wiedziałam, że Helena ma Manola na cztery łapy 😯
Ale to wiadomsc (o zaatakowaniu samochodu) sprzed miesiaca! Karol z Camilla dosc przypadkowo wdepneli w demonstracje i dosc przypadkowo ssmochod zostsal zaatakowany. Nic im se nie stalo. Policja bada tylko czy bylo to ukratowane, choc wiadomo ze nie bylo. Bardziej chodzi o wyjasnienie czy security ni zawiodla.
Dzieki Sokrats. Kot jest naprawde bardzo chorym kotem i pewnie ma swinska grype. I moze jeszcze nawet umrze. Wtedy wszyscy pozalujecie. 👿
Kocie, na poprawienie nastroju
http://www.youtube.com/watch?v=k-NwGYLpNyU
Mordko,
proszę nie strasz, bo zaraz zacznę płakać, MIAAAAUUUU!!!!! 😥 😥 😥
Już my razem z Sunią popędzimy tej świni kota 👿
👿
Mordko, przecież wiesz, że gdyby to było możliwe, wzięłabym na siebie to świństwo 🙁
Mordko,
uchyl okno, może być w kuchni żeby Cię nie zawiało
http://www.youtube.com/watch?v=rNFXyRQtLnE
W tym baletowym klipie, lisku, no wypisz-wymaluj jak my z Szylkretowa Blackie na dachu garazu.
Ciesze sie ze sie odezwales, Kocie Mordechaju, bo ten poprzedni wpis byl nieco niepokojacy… Gdy sie mysli o dachu garazu, wirusy szybciej przechodza 🙂
lub w ogole o milych rzeczach.
Rzeczywiście, nie zauważyłem, że wiadomość o popędzeniu kota Karolowi była jakby nieco przedatowana. 😳 Ale wydawało mi się dość prawdopodobne, że po naszym z Kierownictwem wyjeździe w Londku zaczęło się zupełne bezhołowie. 😉
Na świńską grypę może pomogłoby Mordce jakieś uczciwe świńskie kotlecisko w charakterze szczepionki ❓
To tak w ramach myślenia o miłych rzeczach. 😈
Czy to o swinskiej grypie bylo na powaznie? Jesli tak, to na szczepionke za pozno, ale sa leki ktore pomagaja.
Dobry wieczór. Ja dziś większość dnia, jak królik, w nastroju wrrr wrrr, bo nie dość, że musiałam znów do pracy, to zmieniają system informatyczny, poczta inaczej wygląda i inaczej się człowiek nią posługuje, maile chyba poginęły… Ech. A tu jeszcze smutno, że Pan Kotek chory… 😥
To może coś o tym dachu garażu, na który miałam widok z okna 🙂 To taki dach, na który różnista zwierzyna przychodzi i można długie obserwacje przyrodnicze prowadzić. Sroczki, synogarliczki, gołąbki, kosy śpiewające jak wściekle (gody w styczniu 😯 )… Ale największą atrakcją jest lisek z cienką kitą, który przychodzi o północy, ale tylko jak ktoś (wiadomo kto 😉 ) rzuci mięskiem na tenże dach, no i ujawnia się, jeśli w mieszkaniu zgasi się światło. Ślicznościowy był 😀 Myślę, że kości z baraninki mu smakowały. Nazajutrz rano był jeszcze śnieg i z okna widziałam na nim ślady 🙂
Mordko, nie ty jeden cierpisz. Piszę z łoża boleści, o przyczynach mojej choroby skromność nie pozwala mi pisać.
Jedna Współlokatorka przeziębiona, także mamy szpital w domu.
Filmik, lisku, cudowny, od razu poprawił mi nastrój 🙂
Właśnie dzwoniłem do Kota Mordechaja i surowo nakazałem mu zmierzyć gorączkę, żeby się przekonać, czy to raczej grypa, czy raczej przeziębienie. Raportu zwrotnego na razie nie miałem, ale już ja dopilnuję, żeby w razie podejrzenia o grypę Kocisko podrałowało do lekarza.
A w Warszawie też pół miasta kicha i chrycha… A taki przyjemny, zdrowy chrupki mrozik 😯
Alienor też z zarazą? A cóż to za wredna fala się po świecie rozlała? 👿
Lis w Londynie?? To chyba rzeczywiscie rzadkosc. Ja mialam kiedys dochodzaca lasiczke, ktora przychodzila do ogrodka o roznych porach dnia i byla dokarmiana razem z kotami, a gdy wieszalam bielizne stala i mi sie przygladala 🙂
A od kiedy mam psa, odkrylam takze ze w wawozie niedaleko domu jest stado sarenek ktore mozna spotkac o swicie lub zmroku, a po ogrodkach chadzaja jeze; wszystko to w obrebach miasta.
Bobiku, niezłą techniką jest posiadanie zlewki z napisem „Guupi Dziup”. I gdy Dobry Kumpel dolewa, stakanczik unosisz, wesoło wołasz : noto chlup ften Guupi Dziup, z przerażeniem dorzucasz: <twój ogon! i gdy Dobry Kumpel skręca się w sobie, zapowiedź spełniasz. I gdy Dobry Kumpel pyta podejrzliwie: wlałeś w Guupi Dziup? przysięgasz na Szkielet Wołu, że tak.
Lisy w Londynie i w ogóle w miastach to już wcale nie taka rzadkość. Wiele gatunków zwierzyny w ostatnich dziesięcioleciach przekwalifikowało się i znalazło sobie nowe, miejskie nisze ekologiczne. Lisy, jeże, szopy pracze, nawet dziki. Ptactwo też wyszukuje sobie coraz dziwaczniejsze miejsca do gniazdowania, np. w załomach i otworach różnych urządzeń przemysłowych. Wyrażenie „miejska dżungla” nabrało przez to całkiem nowego zabarwienia. 😉
Andsolu, na pewno wypróbuję tę technikę, jak tylko odważę się kolejny raz wpaść do Dobrego Kumpla. Co wcale nie musi nastąpić szybko. 😈
Mordka też niejednokrotnie pisał tu o papużkach. Też je widziałam! Śliczne, zieloniutkie i wolne jak ptaki 😉
Dzikow tu jeszcze w miescie nie spotkalam; za to po jednym z dwoch kampusow uniwersyteckich nocami chodza kojoty. Bardzo to mile ze miasto ma takie „drugie zycie”.
Andsolu, czemu Szkielet Wolu?
Tych papuzek jest to masa; zielone z czerwonymi dziobami. Gdy okoliczne stado sie tu zadomowialo czesto widzialam walki powietrzne miedzy nimi a krukami, ale juz sobie wypracowaly podzial terytorium.
Przepraszam, nie kojoty tylko szakale.
Aura wróciła z kleszczem 😯
Jakież dobre wyrazy do zwalczenia zarazy?
Jakie trzeba na ścianach wieszać sobie obrazy?
Arcydzieła pomogą, czy-li też bohomazy?
Jakie jadać mięsiwa – pieczeń, sznycle, czy zrazy?
Jakiej zupy najsłuszniej nalać sobie do wazy?
Czy się lepiej Gerwazy zwać, czy może Protazy,
czy maybachy prowadzić, czy kamazy do bazy,
zwiedzać ciepłe Shirazy czy wysokie Kaukazy,
w poprzek rzek stawiać jazy, czy jak Syzyf pchać głazy,
wybuchowym być typem niby jakiś ekrazyt,
czy rycerzem bez zmazy, pełnym cichej esktazy?
Szybko dojść chcę do fazy pokonania zarazy,
bo odczuwam ja do niej coś w rodzaju odrazy. 🙄
Kleszcze? 😯 W styczniu? 😯
Koniec świata niewątpliwie nastąpi jeszcze rychlej, niż zapowiadano. 🙄
Lisku, a na co ma przysięgać pies? Przecież nie na Ogonek Bakłażana albo Przenajświętsze Serce Sałaty. 😆
Bobiku, to teraz sie wiesza bohomazy zamiast czosnku ? 😯
http://www.wspolczesna.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110103/POGODZINACH/262179780
W naszej sypialni grasowała dwa dni temu jakaś pomylona komarzyca!!! Pogryzła, czy tam pożądliła albo co, mnie w STYCZNIU!!! Kompletny koniec świata 👿
pożądała 😎
Tak czy owak, co to za porządki, żeby pożądać Jotki w styczniu? 👿
Ale śmieszne to odśnieżanie od Teresy. 😆
Sam bym się tak pobawił, gdybym miał dosyć śniegu. 😀
Bohomazów nie wiesza się zamiast czosnku, tylko obok. Niekoniecznie odstraszy to zarazę, ale wrażliwe estetycznie wampiry na mur-beton. 😎
Zaraz, zaraz, tak całkiem niepożądana to ja nie chcę być! 😆
Ale niekoniecznie chcę być pożądana przez komarzyce 👿
Jakie dobrać wyrazy, by się pozbyć zarazy?
Może zdobyć oazy, gdzie są gady i płazy
Karmić rącze pegazy, potem wdychać ich gazy
Niczym Rumun Nastazy pijać słodki guajazyl?
Bez zbytecznej emfazy tulić zdrowia okazy
Aż bakcyle zarazy przejmie inny magazyn 😎
Nawet w zimie komarzyca
Jotki ciałem się zachwyca,
pośród śniegów bzycząc słodko:
nie odmawiajże mi, Jotko,
wielką sprawisz mi radochę,
gdy twych wdzięków uszczknąć trochę
dasz mi, gdy zanurzę ssawkę
w ust twych koral jak w przystawkę,
a na przykład z karczku ssanie
będę mieć na główne danie,
zaś na deser coś z ciemienia.
Łasam twego jest krążenia,
spalam niemal się z miłości,
a do tego nie chcę pościć,
więc, na jawie-ś czy też we śnie,
już zaspokój mnie cieleśnie. 😀
Zdjęcia Londkowe 😀
http://picasaweb.google.com/110943463575579253179/Londyn2010_11#
Dobrzem wleciał(a)?
Chyba dobrze. Jeszcze czas na składanie życzeń noworocznych, mam nadzieję? Najwyżej odeślecie 😉
Wszystkiego NAJLEPSZEGO w Nowym Roku Bobikowi i bywalcom blogu Bobika 🙂
Ło matko…się zasapałam, biegając po Londeku 🙄
Dzięki za fotosprawozdawczość, Dora, ale żeście porządzili 🙂
Czuj czuj czuwaj, Alicjo!
Doro, zawsze z przyjemnoscia i ciekawoscia ogladam twoje zdjecia. Bardzo fajny reportaz z podrozy. Masz swietne oko do roznych ciekawostek i detali. Torebka w Richmond przepiekna!
Ja udaje sie teraz na kolejna klase hot yogi, czyli cwiczen w saunie. Podobno swietne dla zdrowia. Jesli sie przezyje.
Doro, fajne zdjęcia, oddają londkowy świąteczny nastrój.
Az lza sie zakrecila z zalu! Piekne zjecia. szystko przezylem na nowo. 😈
kroliku, czekam z zainteresowaniem na sprawozdanie
Dzień dobry!
Nikt nie bryka? 🙄
A w moim radio wołają: wstawaj, szkoda dnia
Miłego dnia życzę 🙂
Zdjęcia z Londka pyszne, aż by się samemu chciało …
Komarzycy stanowcze NIE!!! Wybieram celibat 👿
Świetne zdjecia, rzeczywiście zazdrość bierze jak tam pięknie i jak każdy szczegół dopracowany. I ta atmosfera stabilnosci…
Bobiku, pies może się chyba jeszcze zaklinać na Ogon Prawilka lub na Przenajwieksza Kosc 🙂
A jak sie dzis miewaja londynskie Koty?
Fatalnie. Bliskie zdechniecia.
A moze by tym zainteresować jakiegoś lekarza?
Też byłabym za lekarzem 😐
Dzięki za miłe słowa o zdjęciach. Miałam tylko, wrzucając je, niejakie wrażenie, że zbyt wielki przechył nastąpił w stronę Fortnuma&Masona 😆
No, ale byłam tam w sumie trzy razy (trzeci raz sama, w sylwestra przejechałam się kupić herbatę dla rodziny – Royal Blend 😉 )…
Dzień dobry 🙂 Dziękuję za życzenia i za zdjęcia (którymi na razie nie mogę się spokojnie ponapawać, ale chyba jasne, że później to zrobię 😀 ).
Ja sam, durny szczeniak, aparatu zapomniałem 😳 ale szybko doszedłem do wniosku, że umyślna Kierowniczka do zdjęć jest bardzo dobrym wynalazkiem. 😈 Samemu nic robić nie trzeba i łapy ma się wolne, a przy tym jest gwarancja, że fotki będą świetne. 😆
Od Kota Mordechaja domagam się uczciwej odpowiedzi, czy on tę gorączkę miauuu, czy nie miauuu. I bez żadnych wykrętów kota ogonem, proszę! My lepiej wiemy co dla Kota jest dobre i zaraz tu zorganizujemy Plan Leczenia. 🙂
Mordko, spróbuj mojej metody: rosół z masłem oraz z żółtami, których nie żałuj. Warzywa tak, na maśle, zbożowych żadnych, cukrów prostych także żadnych. Jajecznica z jednego jajka i paru żółtek też znakomite lekarstwo. Trzy żółtka to objętościowo jedno jajko.
Przez wiele lat przeziębiałam się łatwo, parę razy osiągnęłam zapalenie płuc. W ciągu ostatnich pięciu lat przeziębiłam się dwa razy, chorowałam po dobie, tyle że z wysoką temperaturą, leków nie używałam. Za pierwszym razem nie zdążyłam się namyślić by w aptece szukać lekarstwa (na drugi dzień było po chorobie), za drugim byłam ciekawa, czy historia się powtórzy i się powtórzyła.
Zdjęcia obejrzałam, dziękuję.
Bobiku, zapomniałeś o sporym prawdopodobieństwie znalezienia się na zdjęciach, które bardzo spada, jeśli samemu jest się głównym fotografem 🙄
Nie zapomniałem, ale myśmy z Kotem od początku się umówili, że byłoby dziką niesprawiedliwością bywanie na zdjęciach, na których pstrykającej Kierowniczki z natury rzeczy być nie może, więc solidarnie uciekaliśmy z kadru. Z tej prostej przyczyny nie ma nas na żadnej fotce. 😀
Czy hot yoga nadaje się również dla hot dogów ❓
ciekawe czy Kierowniczka wiedziała o Waszej umowie 🙄 bo jak nie, to nakręciło się tylko biedactwo i nici…
a tak mi przyszło do głowy, że poszukując coraz to nowych różności, popychających sprzedaż kompakcików do przodu, producenci aparatów, po upowszechnieniu opcji odczekania przez migawkę na moment jednoczesnego otwarcia oczu i wciągnięcia brzucha (rozpoznanie twarzy i akceptowalnej miny to już przecież standard), mogliby udostępnić nowe opcje zdjęć i tryby tematyczne: bez Kierowniczki, z Kierowniczką siedzącą, z Kierowniczką stojącą, z Kierowniczką na drugim planie, z Kierowniczką w planie amerykańskim… ewentualnie zamiast Kierowniczki jakiś inny celebryta ;] albo nawet właściciel aparatu, żeby przegwałcić naturę rzeczy i pokonać niesprawiedliwość ❗
Ja myślę, że największe powodzenie miałby aparacik automatycznie odmładzający, wyszczuplający (z rzadka: pogrubiający, zwłaszcza w wybranych miejscach), usuwający siwiznę, łysinę, fiolet nosa i w ogóle dokonujący wszelkich potrzebnych/pożądanych retuszów. Jak ktoś takie cudo wymyśli, to wszyscy, bez namawiania, zaczną się wpychać w kadr. 😆
Byłby to również niewątpliwy, choć ograniczony triumf nad naturą rzeczy i niesprawiedliwością. 😉
Hy hy… jest całkiem niemało zdjęć z Kotem i Psem… ale tylko do ich wiadomości 😉 Prześlę, jak będę miała dłuższą chwilkę 😉
No, nie wiem. Ja jestem piekny jak leci -, nawet zaraz po obudzeniu – nie za gruby, nie za chudy, nie za stary, nie za mlody ,jesli mam zmarszczki, to ukryte pod lsniacym futrem Slowem Houoyhnhm – Doskonalosc Natury.
Rozumiem. Kot uciekał z kadru, bo obawiał się, że żaden aparat nie będzie w stanie znieść aż takiej kondensacji doskonałości. 😈
Ale chytre Kierownictwo, jak się okazuje, nawet z Doskonałością Natury potrafi sobie poradzić i na fotce ją ucapić. 🙂
Pospieszalski w wersji „bo ja, proszę pani, jestem taki inny niż wszyscy…” 😈
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8907320,Pospieszalski__Premier_odebral_mi_prawo_wykonywania.html
Pan Pospieszalski chodził do szkoły plastycznej i muzycznej, prawo do wykonywania jakiego więc zawodu odebrał mu premier? 😯
No, przecież wiadomo, że w rządzie same złodzieje, więc co się dziwić, że i Pospieszalskiemu jego prawa ukradli. 🙄
Muszę, niestety, w teren (wrrr!!!), ale chyba na niezbyt długo (uff!!!). Dobrze, że jestem w futrze, bo przymroziło dziś solidnie.
Wando, hot yoga jest… interesujaca. Podobno z czasem bedzie latwiej. Jest to sala gimnastyczna z przyciemnionym swiatlem. Temperatura na sali osiaga 40.5C, pod koniec opada ze 2 lub 3 stopnie. Sesja trwa 90 minut. Wchodzi sie na sale z mata do yogi, kryje sie ja recznikiem. Duza butelka wody konieczna. Cwiczenia sa yogowe. jest sie boso. Instruktor na podium podaje kolejno 26 cwiczen w kilku seriach, oraz kilka cwiczen oddychania. Na pierwszych kilku klasach trzeba sie skoncentrowac na oddychaniu oraz, zeby nie wyjsc z klasy i jakos wytrzymac te 90 minut, chocby po prostu lezac na macie. Jest to b. trudne. Poci sie czlowiek jak mysz. Rzeczywiscie po zajeciach czulam sie zadziwiajaco energicznie i wogule dobrze. Sa tam ludzie przychodzacy tam prawie codziennie i przysiegaja, ze mozna sie przyzwyczaic do tej temperatury.
Ślisko w tej Germanii jak jasna cholera. 👿 Nawet na czterech łapach trudno się utrzymać. Chyba będę musiał z kanclerką Merkelową poważnie poszczekać. 🙄
Króliku, przyzwyczaić się można niemal do wszystkiego, ale ja zawsze sobie zadaję pytanie – czy mnie się aby chce? 😉
No ja nie wiem, jak teraz będę żyć bez mojego ulubionego publicysty.
Hmm .. troche goraco brzmi ta yoga. My na naszej normalnej jodze gimnastycznej mamy raz zimno raz goraco i nigdy nie wiadomo co bedzie. No ale to niezamierzone 🙂 .
Powodzenia, kroliku!
Człek czuje się jak flak,
skręcony z bólu do tego,
ach jak tu żyć, ach jak
bez Jana Pospieszalskiego? 😥
Z krynicy prawdy pić
nikt nie da człeku od rana,
ach jak, ach jak tu żyć
bez Pospieszalskiego Jana?
W żałobną trąbę dmie
i koń, i jego Przewalski:
gdzież podział się, ach gdzie
nasz drogi Jan Pospieszalski?
Zamiatać nie chce cieć,
bo oczka z płaczu ma sine,
ach gdybyż, gdybyż mieć
choć Pospieszalską Janinę.
Premierze, nie bądź cham
i napraw, coś zrobił złego –
natychmiast oddaj nam
ach, Jana Pospieszalskiego! 👿
Bobiku, ja Cię ajlowju!
Z serca żeś mnie to wyjmnąłeś.
Nie masz litosci dla Chorego. Musi latac i roznosic zalobne pienia po forach 👿
Mordko, to nie wziąłeś sobie L-4? 😯
Nisiu, nie od dziś wiadomo, że nikt tak nie zrozumie człowieka jak pies. 😆
Who or what is L-4?
L-4 to też najlepszy przyjaciel człowieka.
😆
Nisia już w zasadzie wyjaśniła kwestię L-4, ale mogę dorzucić taką szczegółę, że jest to oficjalne, formalne zwolnienie chorobowe, od lekarza, na specjalnym druczku (zwanym, o dziwo, L-4). Pozwala ono na swobodne i nieskrępowane olewanie obowiązków służbowych, bez obawy o konsekwencje. 🙂
jasne, olewanie… 🙄 najwyżej przez pierwsze dwa dni
Wlasnie sie zastanawialam czy chodzi o rodzaj lekkiego karabinu maszynowego uzywanego przez Armie Brytyjska czy o czwarty krąg lędźwiowy … 🙂
Zaraza powoli mnie mija, ale dalej współnależę z Mordką do towarzystwa Ledwo Żywych.
Zdjęcia z Londynu piękne. Misie Paddingtony boskie. Biedny Yorick też 😀
Ostatnio pan Pospieszalski grał z Voo Voo w Trójce. Więc jakąś pracę ma. Zastanawiam się tylko, jak on rozmawia z Waglewskim. 🙄
Może Ledwo Żywych pomogłaby ożywić wirtualna eau de vie? Od razu z zagrychą w środku? 😉
http://4.bp.blogspot.com/_uw9CQVXKCnk/TRGoi5yvmHI/AAAAAAAABYs/14cHfSpdZ-E/s400/eau_de_vie.jpg
Biedne Yorricki jeszcze bardziej mi się podobały w kolorze odjazdowoczerwonym. Kazałem sobie nawet z takim strzelić fotkę w hamletycznej pozie, ale pewnie trafiła do tych tajnych (fotka, nie poza). 😉
Foma, Mordechaj może nie wiedzieć co to jest L-4, ale w wyniosłym olewaniu tego, na co nie ma ochoty, przez dowolnie długi czas, to on jest Mistrzem (jak to Kot zresztą). Gdybyś ładnie poprosił, może by Ci jakichś korepetycji udzielił? 🙂
lisek (o 21:34) pyta: czemu Szkielet Wołu? Odpowiadam szybko (jak tylko tu dotarłem): bo tyle Wołowych Kości naraz to rzecz Wręcz Cudowna. I to trzymających się kupy.
Noo, z tym trzymaniem się kupy to prawda dość względna. Tak jest, dopóki na Szkielet Wołu nie trafi głodny Lw. 😀
Andsolu, masz racje oczywiscie… 😀 ; tyle ze to brzmialo malo Uduchowione, a i pies chyba powinien miec metafizyke ? 😉
Piesku i Kotku – właśnie odwiedziłam warszawskiego tkmaxa 😉 Asortyment torebkowy praktycznie taki sam, ceny trochę inne. Ta turkusowa kosztuje tu 90 zł, a ta z rudym włosiem – 150 👿 Pod względem ciuchów jest inaczej, mniej rzeczy dracznych, więcej takich sweterków typu pani Piprztycka, ale też to i owo można znaleźć. Podobnie z butami. Dużo ciuchów sportowych. Nie ma za to tych pięknych szalików. Ale ogólnie jest po co zaglądać, można to i owo trafić.
Fragment reminiscencji londyńskich, który na blogu niekierowniczkowym wymaga jednakowoż paru słów wyjaśnienia. 😉 Otóż podczas włóczęg po Londku nasz Tercet Egzotyczny co rusz natykał się na jakiegoś – żywego, namalowanego bądź wyrzeźbionego – łabądka, co jest również nickiem osoby piszącej na blogu Kierowniczki. Dalsza część wyjaśnień zawiera się tu:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=597#comment-80610
i tu
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=597#comment-80614
No i z tego zrobił się bondowski wierszyk. 🙂
Na Bond Streecie deszcz w twarz tnie,
leje w równych rządkach,
w jego strugach snują się
agenci Ła-Bond-ka.
Mokre futro ma już Kot,
Pies się z chłodu trzęsie,
a z Ła-Bond-ków woda w lot
spływa jak po gęsi.
Nie ma jak przed nimi zwiać
w tym cholernym Londku –
gdzie nie pójdziesz, tam apiać
pełno jest Ła-Bond-ków.
Kierownictwo skryć się chce
do najbliższej bramy,
lecz Ła-Bond-ki już we mgle,
krzyczą: tu cię mamy!
Pies próbuje w progi wejść
Fortnuma z Masonem,
już Ła-Bond-ków spora część
mknie w tę samą stronę.
Kot, ten spryciarz, robi hyc
w londyński beau-mondek,
nie pomoże mu to nic –
i tam jest Ła-Bond-ek.
Ale sylwestrowy szał
takie cuda czyni,
że Ła-Bond-ek mówi „miau!”
(wciąż sącząc martini),
szczeka potem wniebogłos,
że aż gaśnie świczka
po czym śpiewa niczym kos,
albo Kierowniczka.
Wniosek taki z tego jest,
gdy się sprawę zbada,
że z Ła-Bond-kiem Kot czy Pies
może się dogadać.
Kierownictwo zaś też nie
ma od innych gorzej:
jak mu się dogadać źle,
się dośpiewać może. 😀
niby nowy rok, a zimno jak w starym 🙂
ciemno, zimno, snieg, lod, bez pierzyny lepiej w domu siedziec 🙂
do tego moj kochany (glupi?) S-Bahn bezwstydnie jedzie jak
przyjedzie lub nie jedzie 😯 jak zamarzna mu „zwrotnice” 😀
w szczecinskim EMPIKu maja „nowe” asortymenty herbaty, siedzi sie wiec przy stoliku dlugo i chetnie przy przegladaniu pozycji i
wydaje oczywiscie wiecej pieniedzy 🙂
(a w londynskiej ksiegarni na zdjeciach Kierowniczki to widzialem siebie, przystojny okularnik 🙄 , tylko moze troche mniej siwy 🙂 )
teraz politycznie o wolnosci slowa
http://publica.pl/teksty/czy-gazety-wciaz-sa-wazne/
Dzisiaj na Trójce był reportaż o maszynistach PKP. W pewnym momencie reporter rozmawia z maszynistą w jego kabinie i nagle stwierdza „O, herbata panu zamarzła”.
Czy ja mieszkam w cywilizowanym kraju należącym do UE, czy w zapomnianym zakątku Syberii? 😯
Rysiu, tam w tej księgarni był jeszcze taki piękny typ, że żałuję, że mu nie zrobiłam zdjęcia. Łysy i z długą, wypielęgnowaną blond brodą – pasował idealnie do anturażu 😀
O, Ryś nareszcie na blogu łonie. 😀
W tej księgarni londyńskiej rzecz jasna o Rysiu było myślane i mówione. 🙂
A ten łysobrodaty typ rzeczywiście był cudny, wiele cudniejszy, niż to jakikolwiek opis może oddać.
Alienor, na Syberii taka rzecz nie mogłaby się zdarzyć, bo tam w szklance zamiast herbaty byłby czysty, niezamarzający spirytus. 😉
Alienor, moze to byla mrozona herbata? 😉
Kierowniczko, Bobiku, ciekawe „osobniki” lgna do ksiegarn 🙂
p.s. dziekuje za pamiec 🙂 😀
dla krolika na dobry poczatek (wiecej poezji)
Tuwim Julian
Likier
Na szafirowym nieba tle,
W seledynowej lekkiej mgle
Księżyc.
Śnieg skrzy się. Słychać chrzęst i skrzyp,
Patrzy przez srebrne kwiaty szyb
Księżyc.
Jeszcze kieliszek! Widzę dno
I myślę sobie „No-no-no!
– Księżyc?!”
W tym wierszu najlepszy jest pytajnik na końcu 😉
andsolu, bardzo ciekawy wpis „nie pij z zatrutej studni”.
jestem za zmianami radykalnymi , ale kto jeszcze?
w ostatniej res publica w ciekawym tekscie Tomasza Kasprowicza znalazlem
takia madrosc polityka PO Wojciecha Majchrzyckiego; „W sprawie budzetu nawet glos radnych nie jest obligatoryjny. (…) Budzet jest na tyle zlozonym dokumentem, ze tu nie moze byc dowolnosci.
Nawet w przypadku najlepszych pomyslow”.
czy myslisz,ze pozwola nam „pomyslwywac” w kapitalizmie?
brykam do kolacji z „likierem”, moze zobacze ksiezyc po –
No-no-no 😉 🙂
Pani Kierowniczko, to jednak dla mnie zdecydowanie lepszy ten tkmax londyński, zważywszy że kupiłem sobie tam właściwie tylko szaliczek w charakterze obróżki. 🙂
Ciekaw jestem, co powiedziała Różyczka na swój prezent. 😉
Księżyc księżycem, ale kaczka, która nie została pożarta w święta i można ją było dziś wyjąć z zamrażalnika, to dopiero jest poezja! 😆
Jeszcze nic nie powiedziała, bo do końca tygodnia jest w Katowicach.
Хай радість і добро несе тиха Ніч Свята,
хай освітлює Вам шлях зірка золота,
а у небі зорепад справджує бажання!
Щастя Вам, Веселих Свят, миру і кохання!
Wszystkim , dla których Święta dopiero się rozpoczynają!
🙂 🙂 🙂
Zdjęcia Pani Kierowniczki bardzo bakcylowe 🙄
Chcę do Londka! Może niekoniecznie do tej herbaciarni, bo onieśmielająco wytworna, ale do reszty pędem i w podskokach 🙂
W pracy remont odciął mi sieć, komputer i rację bytu. Robię za martwą naturę 👿
Haneczko, nie Ty jedna!!
Ja zapisałam się na tajne komplety angielskiego! Zupełnie wyszłam z wprawy.
Planuję z koleżanką wyjazd w czerwcu. Pociągiem.
Pociągiem? Chyba okropnie długo taka podróż trwa. 😯
Do tej herbaciarni warto też zajrzeć, tylko biorąc to z humorem i nie dając się onieśmielić. 😉 A warto dlatego, że jest to wszystko – ceremoniał, wnętrze, obsługa – very, very english. 😀
Bobiku,
z Berlina Hauptbahnhof do stacji London St. Pancras International
ok. 10 godzin. Z przesiadką w Kolonii i Brukseli. Cena 49,00 Euro.
A ten Powder Room to mnie po prostu rozczulił 😆
Mar-Jo – to nawet nieźle brzmi! 🙂
Mar-Jo,
a do jakiej szkoły się wybieracie?
Ja już się wybieram od dwóch lat na jakieś tajne komplety, ale ciagle wybrać się nie mogę. Zawsze pilniejsze sprawy się pojawiają.
A propos Londka i Turnerów: ostatnio oglądałam serial BBC „Simon Schama’s Power of Art” – robił odcinek właśnie o Turnerze.
Serial o tyle ciekawy, że Schama nie robi wykładu z historii i teorii sztuki, ale odwołuje się do najprostszych emocji, opowiada z pasją o historiach stojących za obrazami, często ujawnia swoje osobiste zdanie na temat dzieła lub twórcy.
„The term powder room dates back to the early 18th century, when it was used to refer to a closet-sized room where people went to have their wigs repowdered. The expression carried through to Victorian times, when any reference to personal bodily functions was considered indelicate. Ladies of the era were embarrassed to speak of such things and would excuse themselves from mixed company to go to “powder their noses.” In fact, many women still use refer to a public ladies’ room as a powder room.”
Koleżanka jest anglistką, ja się wybieram na tajne komplety do Niej (w tajemnicy przed rodziną, bo kiedyś po studiach podyplomowych prosiłam, że jeśli jeszcze kiedykolwiek będę chciała się uczyc, to mają mnie zastrzelic).
To jest oferta London-Spezial, wyjazd trzeba nieco wcześniej zaplanowac i bilety kupic najlepiej przed Internet.Szczegóły na:
http://www.bahn.de
Dzięki Mar-Jo 🙂
Dobranoc Koszyczku 🙂
10 godzin z Warszawy to jakoś podejrzanie mało. Czy to pewne, że ten pociąg nie ma skrzydeł? 😯
Uczenie się czegoś, zwłaszcza jak się nie musi, jest bardzo przyjemne. Jak dobrze, że mnie rodzina nie zabrania. 🙂
Te 10 godzin w pociagu moze byc przyjemniejsze niz godziny lotniskowo/samolotowe. cena tez niezla Mar-Jol. I zyczenia swiateczne mira i kochania jakze mile.
Jesli chodzi o Powder Room to u mnie oznacza on „pol” lazienki (half bathroom) na dole domu, zwykle przy drzwiach wejsciowych, gdzie jest tylko klopcio i umywalka.
Publiczne toalety nazywane sa „restroom”.
Zainteresowana jezykami szybko przeprowadzilam mini-badania na internecie, i oto publiczna toaleta to:
baniata- po bulgarsku
latrina po lacinie (znam z harcerstwa i nie tesknie)
kupatilo- po serbsku, hmm, hmm dosc lieralnie powiedzialabym.
Wiele wpisow temu napisalam wogole przez u otwarte. Sorry!.
Rysiu, fajnie ze brykasz po blogu. Dzieki za ksiezycowy wiersz.
Ja zrozumiałam, że te 10 godzin to z Berlina.
Mar-Jo @22:00 nawet to literalnie napisała. Z Hauptbahnhofu.
Bobiku,
10 godzin to jest trasa kolejowa Berlin-Londyn.
Mnie rodzina nie zabrania się uczyc. 🙂 To ja sama prosiłam po bardzo trudnym egzaminie kończącym studia podyplomowe, że maja mnie zastrzelic, jeśli będę jeszcze kiedykolwiek chciała się uczyc. 🙂
A że rodzinę mam pamiętliwą i słowną, wolę nie ryzykowac.
🙂 🙂 🙂
Tak, ubikacja z umywalka na parterze wciaz sie nazywa powder room w opisach nieruchomosci. Ale w staroswieckich sklepach i hotelach :ladies’ powder room wciaz sie uzywa jako bardziej genteel nazwe na damski wychodek. Speaking of gentlier times… Moja Stara wcoaz woli na drzwiach ubikacji napisane Ladies raczej niz Women. Czuje sie wtedy jak w Botswanie, gdzie jeszcze cos wedza o staroswieckiej uprzejmosci.
Tlumaczka McCall Smitha nie polapala sie, ze „Ladies detective agency” to nie to samo co „kobieca agencja detektywistyczna” i ecxusez-moi, spieprzyla cala ksiazke. 🙄
A, to już wreszcie rozumiem, dlaczego te angielskie komplety muszą być tajne. 🙂
10 godzin nawet z Berlina to nie tak wiele. Zgadzam się z Królikiem, że to może być nawet przyjemniejsze, niż te wszystkie przesiadki przy docieraniu do lotniska.
Kupatilo szalenie mi się spodobało. Mimo dosłowności ma pewien wdzięk. 😆
Jedna nasza znajoma Polka w zachodnim Londynie wymyslila kiedys biznes, ktory produkowalby jakis mebel dla dorastajacych maluchow – cos miedzy nocnikiem a prawdziwym sedesem. Wymyslila tez sobie, ze sprzet ow bedzie sie nazywal val coupe. Ledwosmy ja ublagali aby zrezygnowala z nazwy, jakkolwiek sie jej wydawala doowcipna W koncu zrezygnowala z produkcji sprzetu, bo bank nie dal pozyczki i nazwa sie zmarnowala.
To a propos kupatili.
Właśnie w wiadomościach usłyszałem o tym, jaki niesamowity biznes zrobił pewien francuski winiarz. Zrobił reklamę swojego wina w formie komiksu manggha. Dotarła ta reklama do Japonii i Chin, skąd zaczęły się sypać lawinowo zamówienia. W ciągu miesiąca cena komiksowego wina skoczyła z 18 do 1000 dolców za butelkę. 😯
Bobik! Musialem guglac!
Kupatilo to bliski krewny brazylijskiego banheiro, bo banho to kąpiel (czyt. baniejro, banio). Ale banheira to wanna. Rzadko tu zresztą widziana, za to elektrycznie podgrzewane natryski są w najbardziej zapadłym kącie Brazylii.
Dla Kota M.
Nie wiem czy pamietasz Kocie recenzje z posilku w polskiej restauracji w Londynie kilka miesiecy temu? Tu jest recenzja z czechoslowackiej (???) londynskiej restauracji.
http://www.telegraph.co.uk/foodanddrink/restaurants/8232344/Restaurant-review-Czechoslovak-Restaurant-London.html
Oooo, piekne! „Two main courses of majestic unpretentiousness then arrived.” I opis tej przerazliwej estetyczie golonki!
Ten to ma talent! Jakbym sam sam byl! 😈 😈 😈
A teraz alert na szesc dzwonkow. Jakby kto natrafi w telewozki na nowa serie Davida Attenborougha o powstawanii zycia na Ziemi , 460 milionach lat ewolucji, to uprzedzam, ze nie sposob sie od tego oderwac. Jest olsniewajaca! A jakie animacje na podstawie skamielin! Dech zapiera!
Sprobuje cos znalezc na jutiubie, ale nie obiecuje.
Ja sie trzese nad Davidem A. – zeby nam nie odszedl w zaswiaty trn geniusz. Bardzo zdenerwowalem se, iedy jego corka zginela w tsunami, bo balem sie, z sie juz nie podzwignie. Ale, Allach jest Welki, podzwignal sie i zobil kilka fenomenalnych serii.
Wiec ta obecna – absolutnie nie do przegapienia!!!!! Niech zyje BBC! Niech zyje nasz abonament!
Niestety, nie ma jeszcze niczego na jutiubie z tej nowej serii. 👿
OK, znalazlem kawalek z dziesiejszego programu. Seria sie nazywa First Life, To jest o gigantycznych stonogach, jednych z pierwszych stworzen na ladzie:
http://www.youtube.com/watch?v=c2lJbjoOuNs
Mam nadzieje, ze sie da otworzyc.
I jeszcze to:
http://www.youtube.com/watch?v=WTpMfFJIuos&NR=1&feature=fvwp
A ja tu sobie czytam o takim Londynie, do którego okolic Podróżujący Koszyk najwyraźniej nie dotarł – i bardzo jestem ciekaw czy ktoś będzie wiedział skąd cytuję, bo (jedyna szansa) też czytał(a) jak autor wdał się w lunch in a rabbit-hutch restaurant in Soho, somewhere you could only get to via Berwick Street market, halfway down a passage which even a dog wouldn’t piss in, elbowed between a tattooist’s and a novelty shop for perverts.
No, owszem, owszem, odwiedzilismy Soho po National Gallery, wlasnie w takiej malej uliczce wpadlismy na kaczke po pekinsku. Najpierw wstaplismy do rabbit hutch restaurant miezy tatuazami a sklepem dla perwertow, ale Bobik sie zbuntowal, ze taborety niewygodne, wiec przesunelismy sie kilka bram dalej, gdzie krzesla byly wygodne i z oparciem, zas stoly przykryte gustowna biala bibulka. Jedzenie bylo pyszne, zwlaszcza moja sweet and sour soup . I piwsko prawdziwie chinskie.
Kocie Miły, czy chodzi o to: BBC Life on Earth: The Infinite Variety?
Ach, nie, masz rację, z nowej serii są tylko zajawki.
Ta nowa nazywa sie First Life. Boska.
Rzeczywiscie David A. wspanialy, oglada sie go jak najlepszy kryminal.
Wrocilam z kolejnej klasy hot yoga. Najlepiej mi wychodzi Savasana: pozycja nieboszczyka. Przysiegam, ze na koniec klasy nasz instruktor spiewal chant (chantowal?), w ktorym slyszalam wyraznie slowa „Christe Elejson”.
Obejrzalam tez Woody Allena „Whatever Works”. Nowy York gra swietnie sam siebie. Woody podmienil Larry’ego Davida za siebie jako tzw romantic interest character, bo Larry mial zaledwie 60 lat w czasie krecenia filmu, a sam Woody jakies 73, wiec byl mniej wiarygodny jako obiekt uczuc pieknej 18-latki. Ha ha ha ha ha!. Ale film w sumie bardzo fajny. Kto by sie tam przejmowal wiarygodnoscia.
czwartek 🙂
zimno, ciemno-pierzyna, brykanko 🙂
przez tereny zielone do Glupi S-Bahn i przegladu pozycji
brykam fikam 😀
Andsolu, (03:09) to cytat z Kalooki nights Howarda Jacobsona 🙂
Lisek – piatka! 😈
lisek, jeszcze jedna piatka 🙂
Kot, do SPANIA MARSZ!!! 😐 do tego termofor i kubek
miodowej herbaty 🙂
Kocie i Rysiu, wystawiacie moją prawdomówność na straszliwą probę tymi piątkami …
Kalooki nights nie czytałam – mieszkając w Izraelu tematyki zwiazanej z Jewish identity mam taki nadmiar na co dzien, że z małymi wyjątkami (np. sztuka Rose / Martina Shermana czy stara seria kryminałów Rabbi Small Mysteries / Kemelmana) raczej ją omijam. Po prostu znajomość książki to już nie jedyna szansa na wskazanie tytułu wg cytatu: od kiedy istnieje Google Books, ktore naładowało urywki olbrzymiej ilosci tekstow, często wystarczy wpisac dowolny cytat w wyszukiwarkę i już się jest mądrym… Zdarzało mi się jeszcze lepiej, np. gdy ktoś opowiadał o starej i nie znanej mi książce z której pamiętał fabułe ale ani tytułu ani autora, wpisywałam kluczowe słowa fabuły i parokrotnie znalazłam książkę o którą chodziło, bo w sieci jest masa recenzji i streszczeń. Więc maksimum trójka z plusem 🙁
Dzień dobry 🙂 Dokonałem wczorajszej nocy wstrząsającego odkrycia: rąbnąłem się o cały tydzień w sprawie zakończenia ferii szkolnych 😳 w związku z czym nie muszę dzisiaj zasuwać do młodzieży, choć byłem pewien, że muszę. 😀
Pospałem sobie na to konto zgodnie z potrzebami i obudziłem się w innym niż wczoraj świecie – mróz przez noc gdzieś się zwinął, a przyszła plucha, która teraz pracowicie rozpuszcza resztki śniegu.
Kto wie, może Ryś już wkrótce nie będzie musiał zabierać pierzyny do S-Bahnu? 😉
Gratuluje, Bobik! Taka krolowa frajerow to nawet Kot nie bywa! 😈
Kroliku, „Whatever Works” jest świetne. Takiego Allena właśnie lubię: dużo inteligentnego humoru, bon motów, ale pod tym kryje się jakaś poważniejsza nuta i dość smutna refleksja.
Dlatego nie lubię tych jego „wyjazdowych” filmów (no, może poza „Vicky Christina Barcelona”, ale to tylko ze względu na Penelope Cruz): Allen bez swojego Nowego Jorku nie potrafi chyba funkcjonować jako twórca.
Choc cierpi czasami na gender confusion …
Mam nadzieję, że to nie Allen cierpi na gender confusion. 😉
Ta pozycja nieboszczyka, o której pisał Królik, bardzo mi się podoba. Muszę ją dobrze wyćwiczyć i przybierać za każdym razem, kiedy wypadałoby zabrać się do roboty. 😎
Tylko wrzucam i uciekam: http://holdsmolenski.pl/
No i jak się mają do tego Rembrandty i Tycjany?
A jaki Matejko niepocieszony, że się nie załapał!
Bobik, to już lepiej nie pytać, w czym się jeszcze rąbnąłeś 😆
„Obejrzyj ten pomnikowy obraz w szczegółach. Odnajdź ukryte znaczenia. Wzrusz się.”
Obrazek Hold Smolenski („Monumentalny obraz dla każdego patrioty”) jest rzadkiej urody, choc niewatpliwie zyskalby jeszcze bardziej gdyby z nieba spogladalo zatroskane oblicze Naszego Papieza.
Czy Chorego Kotka Ryś przypadkiem nie odsyłał stanowczo do herbaty z cytryną i spania? 👿
No, chyba że Kotkowi się poprawiło, to możemy przymknąć zbiorowe oko na niesubordynację. 😉
A jak tam młoda i obiecująca chorowitka Alienor? Są postępy na froncie walki z zarazą? Czy też mamy jej poudzielać Jedynych Słusznych Rad? 🙂
I jeszcze „Patriotyzm to nie obciach!” To ile ten monumentalny patriotyzm kosztuje?
no bardzo tanio. 189 lub 29 zl ? Kazdy moze 🙂
Znalazłam „zamiast” – http://w241.wrzuta.pl/audio/88gi4qoDsDP/nowa_lewica-t.guz
Wstrząśnięty do głębi „Hołdem smoleńskim” zadałem sobie wysiłek odszukania prawdziwego wywiadu z twórcą tego wiekopomnego dzieła, który niniejszym w całości przytaczam:
Dlaczego namalował pan taki obraz?
Powiem tak… Poruszony, zdruzgotany i przygnębiony tym, że nikt nie chce zamawiać moich dzieł i mój standard życia stale się obniża, ja skromny prowincjonalny malarz, zmagający się z biedą i chorobami, zadałem sobie pewnego dnia takie oto pytanie: „Czy gdyby Matejko żył, namalowałby katastrofę smoleńską?”.
A dlaczego miałby malować?
Dlaczego? Bo to jest i przez długi czas będzie świetna okazja do zrobienia kasy. Wydarzenie wielkie. Historyczne. Na pewno przyjdzie głupi i kupi.
A zatem odpowiedział pan na to pytanie twierdząco…
Tak. Gdyż Matejko na pewno też nie przegapiłby takiej okazji i walnąłby po Smoleńsku jakiegoś patriotycznego knota.
I postanowił pan zostać takim współczesnym polskim Matejką?
Jasne, najlepiej od razu Matejką. Pierwsza myśl o malowaniu katastrofy aż mnie poraziła swą genialnością. Chyba nawet Matejko tak szybko by na to nie wpadł! Może by mógł mi farby co najwyżej mieszać, gdybym mu pozwolił. No, po prostu pokusa namalowania obrazu, który nareszcie mógłby mnie wyciągnąć z finansowego zastoju i zyskać mi jakiś rozgłos była tak duża, że złapałem za pędzel.
Jak szła robota?
Nie było łatwo, płakałem przy tym obrazie, a męki tfurcze były takie, że robiło mi sie przed oczyma ciemno. Można powiedzieć, że namalowałem ten obraz łzami. Podświadomie zdawałem sobie sprawę, że maluję takiego pawia, jakiego świat nie widział. Ale trudno, służba nie drużba – zacisnąłem zęby i wytrzymałem, nie wychodząc ani na moment ze słusznie obranej formuły arcykiczu.
Nie bał się pan, że popełnia świętokradztwo?
Na początku tak, ale potem powiedziałem sobie: a gdzie tu świętokradztwo, skoro to jest namalowane w zbożnym celu – dla chleba, Panie, dla chleba. Zresztą, nie mogąc malować dobrze, malowałem na kolanach. Zobaczycie, już wkrótce pojawią się zastępy nabywców mojego dzieła i co, też ktoś powie, że to świętokradztwo? Malowanie to mój zawód. Czy ktoś ma pretensje do dziennikarzy, że biorą pieniądze za opisywanie wypadków smoleńskich?
Czy Stanisław Koziełło-Wolski to prawdziwe imię i nazwisko?
No nieee… chyba pan nie przypuszcza, że wypuściłbym taki haft pod własnym nazwiskiem!
Nie boi się pan oskarżeń, że jest pan moherowy?
Nie, nie boję się. Lepszy moher od braku szmalu. Ta zdrowa zasada już nieraz uratowała mi życie, a w każdym razie podstawy bytu.
Psy, koty, króliki, liski, ludzie i inne zwierzęta POOOMOOOCYYY!!!
ZAKOCHAŁAM się!!! Zakochałam się miłością od pierwszego wejrzenia, wielką …
Szczeznę marnie bez obiektu mojej miłości 😥
Niestety okrutny mąż powiedział, że jest to głupia miłość i że stanowczo stanie na jej przeszkodzie 👿
Zakochałam się wczoraj, w godzinach popołudniowych. Ludzie, których odwiedziliśmy, mają dwa przecudne psy. W jednym z nich, przecudnym, przyjaznym rudzielcu zakochałam się.
Jak przekonać okrutnego męża, który uważa, że jeden kot i jeden pies w domu wystarczą!
Moje serce pragnie ponadto tego wielkiego, rudego, przyjaźnie nastawionego do całego świata i okolic.
Pomocy. Może jakieś petycje do tego okrutnika, albo co … 😥
Ooo! Na katastrofie smoleńskiej to już nawet na Kubie zarabiają! To nie jest żaden żart. W Trinidadzie widzieliśmy, w jednym ze sklepów z pamiątkami, pomniejszoną kopię pomnika z rękami, który tak bardzo podobał się wdowie Gosiewskiej.
Był to drewniany barek. W dłonie wkładało się butelki z gorzałą.
Porazeni funkcjonalnością dzieła, niestety nie zrobiliśmy zdjęcia. Macie na to jedynie słowo moje i mojego męża okrutnika.
Mam pytanie. Czy ten pies jest aby na pewno do wzięcia?
Witam 🙂
Bobiku, z zarazą lepiej 😀 Dzisiaj zjadłam nawet na śniadanie bułkę z czymś. Po południu zamierzam zaszaleć i zjeść makaron z oliwą.
Jotko, moja chrzestna ma jakieś 45 m2, męża, syna, psa, kota, 2 akwaria z rybkami, 9 myszoskoczków i 2 patyczaki. Wszyscy są bardzo szczęśliwi i nie narzekają (za bardzo). Tak że Twój mąż ma jakieś dziwne wymagania 😉
Hołd smoleński pienkny. Niech go sprzedają pod warszawskim Barbakanem. 🙄
Simcha usiłuje mi od 5 minut zjeść rękę, chyba ma pustą miskę. 😯
Petycje mają w takich sprawach mizerne skutki. Proponowałbym wypróbowanie innych sposobów, za efekty jednakowoż nie ręcząc.
a/ Zaapelowanie do strony racjonalnej i ścisłej. Wyliczenie, ile zwierząt przypada na metr kwadratowy domowych włości, udowodnienie, że jest to znacznie poniżej średniej w rozwiniętych państwach Zachodu i przekonanie Okrutnika, że zainstalowanie Rudzielca w domu korzystnie wpłynie na zbliżenie się do zachodniego standardu życia.
b/ Sprowadzenie Rudzielca pod nieobecność Okrutnika i w razie jego protestów po powrocie grożenie zawiadomieniem TOZ-u, prokuratury, „Gazety Wyborczej”, „Sprawy dla reportera” i Blogu Bobika.
c/ Wiercenie dziury w brzuchu Okrutnika, szczególnie w porach posiłków, kiedy brzuch na wszelkie wiercenia jest wyjątkowo podatny.
Gdyby to wszystko nie pomogło, pozostaje jeszcze sposób
d/ Uparte prezentowanie zaciętej urazy, ewentualnie połączone z odstawieniem Okrutnika od stołu i łoża.
W imieniu Rudzielca, swoim i wszystkich innych psów życzę serdecznie powodzenia i nieustawania w wysiłkach. 😆
Mar – Jo,
ten pies z całą pewnością nie jest do wzięcia. Jest kochany przez gospodarzy i swojego kumpla owczarka berneńskiego i on ich też bez wątpienia kocha.
Mam jednak nadzieję, że wychowany w atmosferze miłości szczeniak tej rasy, miałby podobny urok i charakter.
Bobiku, sliczne.. Ale linijki „Można powiedzieć, że namalowałem ten obraz łzami” i „to jest namalowane na kolanach” szkoda bylo przepuscic 😀
Okej, Lisku, nie chcąc narażać Cię na cierpienia duszy z powodu braku łez i kolan przywróciłem je w wywiadzie. 😆
Będę „pracowała” nad Okrutnikiem.
W przydadku Suni było tak, że ona po prostu sama do nas przyszła. Nie było płotu wokół domu a ona była bezdomna. Zakochała się w Okrutniku a on odwzajemnił jej miłość.
Sokrates przyszedł do domu wbrew woli Okrutnika. Powiedziałam, po wcześniejszych ostrzeżeniach i namowach, że od jutra będzie w domu kot. Może nas oboje z domu wyrzucić albo zaakceptować. Nie wyrzucił.
Teraz mówi, że nie chce kolejnego zwierzęcia, które jest „moje”, ale terroryzuje jego. Fakt, ze mna Sokrates nie próbuje żadnych terrorystycznych numerów, typu wyrzucanie z łóżka przed świtem. Oczywiście Sokrates i Okrutnik kochają się nawzajem, tyle, że w kwestiach spornych, przewagę psychiczną ma Sokrates.
Jotko, czyli czasu na „urabianie” męża jest sporo.
To się najprawdopodobniej uda. 😀
Ja na godz. 15.00 jadę na tajne komplety angielskiego.
W głowie mętlik. „I prefer to speak German” samo ciśnie się na usta.
Dziendobry,
zaprawde pyszny jest dzem z pomaranczy sewilskich!
Przechodzac przez Okres Hot Yogi w moim zyciu, chodze spac wczesnie i wstaje tez wczesnie. Pracuje dzis z domu, wiec wpadne pozniej do was na chwile, a na razie do roboty choc za oknem wciaz ciemno!
Ooo, to jednak Hot Yoga zdecydowanie nie jest dla Hot Doga, jeżeli wiąże się z wczesnym wstawaniem. 🙄
Ale pod opinią o dżemie z pomarańczy sewilskich jestem skłonny się podpisać. 😀
Mar-Jo, forget your german. Z dwojga złego w Londynie prędzej dogadasz się polishem. 😈
Proponuje zgola inna metode na okrutnika, wielokrotnie wyprobowana i bez pudla:
Poinformowanie go, ze Wlasciciele Rudego z niepodwazalnych sygnalow sasiadow, znecaja sie nad psem i bija go w bramie. Zamierzaja tez go uspic. Psa nalezy za wszelka cene RATOWAC.
Wywiad z artysta tchnie swiezoscia, szczeroscia i realizmem. Wroze Kozlowi Wolskiemu duza przyszlosc w ojczyznie. I zycze mu duzych dochodow z Holdu Smolenskiego. Hold Smolenski w kazdym prawdziwie polskim domu bedzie wyrazem najszlachetniejszych aspiracji Narodu – aby wybudowac wreszcie pomnik meczensko poleglemu Prezydentowi, w miare mozliwosci znaczaco wyzszy niz kolumna z Nelsonem na placu Trafalgarskim w Londku. W otoczeniu lwow z mordami przypominajacymi morde Brata.
POmarancze sewilskie to takie bardzo gorzkie, nie do jedzenia w stanie naturalnym, ale najlepsze ma marmolade. Teraz trwa krotki sezon – 2-3 tygodnie.
Lwy z mordami przypominającymi mordę brata doszczętnie mnie rozłożyły. 😆
A no wlasnie. O moją Megę przeprowadziłam zbrojną bitwę z grupą chłopaczków ktora trzymała to dwumiesięczne szczenię w jakimś schronie, do którego różne nicponie miały dostęp… Planowałam tylko ją odebrać i potem znaleźć dla niej dom, ale taka miłość obopólna zakwitła, że zwinęłam dywany i zostawiłam. A potem szczenie zaczeło rosnąć mniej wiecej o pół kafelka co dwa tygodnie i wyrósł owczarek kanaanejski z domieszką wilczura i kroplą sznaucera, po którym ma krzaczaste brwi i brodę 😈
W przypadku Rudzielca ten numer z ratowaniem może nie przejść, bo Okrutnik chyba za dobrze zna jego rodzinę i w żadne katowanie nie uwierzy. 🙄
A propos polisza w Londynie, mała scenka z National Gallery.
Stoimy przed obrazem przedstawiającym Madame Pompadour (z pieskiem oczywiście) i jedno z nas, chyba Kot, komentuje: „No, ma trochę podwójny podbródek”. Na co nieduży facecik, który od paru chwil przysłuchiwał się nam z uśmiechem (Kot opowiadał o innym obrazie, z czekoladziarką), powiada (w poliszu): „Pewnie z powodu Świąt”…
Lwy z mordami brata genialne 😆 😆
Katowanie nie przejdzie. Widział jego dom.
Szybki atak też odpada.
Przed chwilą na mój zarzut ( wygłoszony z całym dramatyzmem, na jaki było mnie stać): ty nie masz serca!; odpowiedział z całym spokojem i uśmiechem: sekcja zwłok wykaże, że serce miałem. I gadaj tu z takim 👿
Muszę się nastawić na długie oblężenie 😯
Słuchajcie, czy zupełnie nie zrobił na Was wrażenia mój opis adaptacji pomnika smoleńskiego do funkcji barku na gorzałę? :roll
Tak bylo. Ale wspomnienie National Gallery nasunelo mi taki pomysl na dalsze zarobkowanie Kozla Wolskiego. Powinien zajac sie produkcja portretow poleglego Prezydeta, naturalnej albo jedzcze wiekszej wielkosci. I tu mistrzem, od ktorego czeroac mozna garsciami bylby Van Dyck, nadworny malarz brytyjskieo monarchy Karola I. Krol Karol (pozniej obalony i sciety) byl nader cherlawej postury i malarz wpadl na pomysl aby nadac mu bardzej monumentalnego wizerunku ubierakac go w zbroje, sadzajac na duzym koniu, ustawajac pod arka tryumfalna spowita zwojami jedwabnej kotary. I tak mozna byloby malowac tez Meczennika spod Smlenska. Jak ten tutaj:
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/5d/Charles_I_with_M._de_St_Antoine_%281633%29%3B_Anthony_Van_Dyck.jpg
Kocie,
on miałby siedzieć na koniu czy na samolocie? 🙄
na Pegazie… 🙂
Ależ zrobił wrażenie, Jotko, zrobił. Odpowiednie. Po prostu tak nas od tego smoleńskiego barku zatkało, że nawet słowa nie byliśmy w stanie wykrztusić. 😈
No nie, przecież już dawno było ustalone, że Jedyny Prezydent ma siedzieć na Poniatowskim i jego rumaku. To jeszcze bardziej podwyższa niż sama chabeta. 😈
Czekamy na odpowiedź Świebodzina! 😈
Dzisiejszy hit warszawskiego fejsbuka: http://www.facebook.com/l.php?u=http%3A%2F%2Fwww.youtube.com%2Fwatch%3Fv%3DPd0ScofLTGw&h=73bbf
Wszystkich rusza, mnie nie. Wolę oryginał 🙄 Ale teledysk niezły.
Jest juz projekt na kolumnie:
http://www.ateista.info/wp-content/uploads/2010/08/kaczynski-na-kolumnie-zygmunta.jpg
Teraz jeszcze tylko te lwy 😀
Ja myślałem, że ten hołd to (dość niesmaczna) kpina – ale to jest na poważnie czyli na pieniądze! A co w wielbiącym tłumie robią tajniaki w czarnych okularach?
Alienor, masz sojusznika- Krakusa tyż nie rusa. 😈
O, piękny ten Jedyny Prezedęt na kolumnie. Zwłaszcza dostojność oblicza nikogo nie może zostawić obojętnym. 😈
Andsolu, tajniaki, tajniaczym zwyczajem, mrugają na innych tajniaków. 😎
Mam problem! Czy komus udalo sie zidentyfikowac, co to za wasacz lata nad Wawelem. Na pierwszy rzut cos posredniego miedzy Witosem, Pilsudskim a Stalinem, ale moze to i Sobieski? Czort znajet.
Czy ten latający nad Wawelem to nie jest aby Pan Bóg Sarmatów, który zespolił w sobie cechy wszystkich narodowych wąsaczy ❓
Swoją drogą, zaczynam coraz bardziej dochodzić do przekonania, że to jednak ktoś jaja sobie zrobił, ale na tyle zawoalowane, żeby nie rezygnować z możliwości spylenia bohomaza Prawdziwym Patriotom. 😉
Ze smutkiem myślę, że one-liner męża jotki o sekcji zwłok i sercu nie jest dla mnie, bo u mnie świadomość, że jestem bez serca, jest tak utwierdzona, że nawet o tym głośno nie potrzeba mówić.
Udaję się teraz na spotkanie towarzyskie z osobą, której w ogóle nie znam i wiem o niej tylko tyle, że też jest z Krakowa. Wspólna niemiecka znajoma postanowiła nas spiknąć, wychodząc z założenia, że dwójka krakowiaczków musi cijać na tej samej długości fali. Ja tak całkiem przekonany o tym nie jestem, bo w Krakowie, jak wszędzie, ludzie i ludziska bywają, ale też nie będę zakładał z góry, że musi być źle. Się okaże. 😉
A to sie Pies daje wrabiac! Ja – nigdy. Ale oczywoscie obwachaj. 😈
Czasami na pytanie czy znam tu Polaków odpowiadam, że miałem ich kiedyś blisko mnie prawie 40 milionów.
andsolu,
🙂
Jak się Kot dziś miewa?
Kot jest troche powalony obfitoscia lekow, ktore zazywa. Ale lepsze to niz charczec, kichac, smarkac sie i kaslac tak, ze szyby dzwonia. .
Trzymamy kciuki Mordko 🙂
Sokrates, Sunia, ja i wiadomy Okrutnik 😆
Dzieki. Zaraz weselej chorowac jak inni doceniaja ogrom cierpienia.
Kiedys bardzo dawno byly w Polsce cukierki ślazowe na kaszel, strasznie dobre. Czy jeszcze istnieja?
Nie tylko doceniam Kocie, ale jeszcze na dodatek podzielam owo chrychanie i kichanie.
Bobiku, z takim nastawieniem do cijania to chyba rzeczywiscie daleko tutaj nie zajedziemy.
Koteczku, wygląda na to, że dostosowałeś się do społeczeństwa dookolnego…
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,8913880,Brytyjscy_lekarze_uzywaja_ubieglorocznych_szczepionek.html
🙁
Na pociechę trochę białych kotków 🙂
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/5,80292,8913046,Trzej_Krolowie_odwiedzili_male__biale_lewki__ZDJECIA_.html
Doskonale Cię rozumiem Kocie 🙂
Cierpienie wymaga odpowiedniej oprawy 😎
Kot, pod pierzyne!!!!!!!!
nie lekow obfitosc tylko rosol, mleko i SPANIE 😉
lisku, slazowe to dostawalem od moich babc, a to bylo w ubieglym wieku 🙂
„wieczory kaluki” polecam bardzo, nawet jezeli za progiem masz to
pod reka,
Teraz zamiast ślazowych są z podbiału z tymiankiem.
polakow tez spotykam w S-Bahnie, i w Aldi skepach jak buszuje pomiedzy kartonami z butelkami trunkow markowych za „psie”
(Bobik 🙄 ) pieniadze, i na ulicy czasami, i nigdy jak brykam przez tereny zielone.
dlaczego?
dla frakcji „isz ferszteje dojcz”
Rolf Lapper
Einfache Frage
Wohin leben Sie, was läst Sie gehn?
Treib es Sie in Ozeane, wo die Horizonte kippen,
und Fische ziehen ohne einen Funken Licht im Leib?
Dann ab dafür, die Lungen voller Blei,
ertrinken ist ein Segen, Glück,
dann der Rest der Menschheit rudert, irr
auf Ästen, eine Säge in der Hand.
Wohin leben Sie, was Hält Sie hier und dort,
was läst Sie bleiben, wo Sie sind?
Rysiu,
brykanie przez tereny zielone odbywa się (prawdopodobnie) bezsłownie. Trudno zatem rozpoznac nację. Mam rację? 🙂
i na dobranoc
Oskar Vladislav de Lubicz Milosz vel Oscar Venceslas de Lubicz-Milosz
Samotnosc
Zbudzilem sie pod modrym stropem opuszczenia,
W niezmierzonym poludniu zalu, melancholii.
Pokrzywa posrod ruin pije zmarlych slonce.
Milczenie.
Gdzies mnie przywiodla, Matko slepa, zycie moje?
W jakie pieklo myslacej trawy? O wspomnienie,
Gdzie odmet czasu szuka brzegow swych bez konca!
Milczenie.
Echo przepasci, wolaj mnie! A ty, obledzie,
Zanurz twe jaskry w zrodle, co gasi me pragnienie,
Ale niech dni minionych przy mnie juz nie bedzie!
Milczenie.
o TY, ktorys mnie stworzyl, ktorys mnie odtracil,
(Aloes, serce bezdni, wola Ciebie z drzeniem)
Ojcze, czy znajde spokoj u Twych stop krwawiacych?
Milczenie.
Maria Lesniewska
Mar-Jo, 🙂 milczymy i brykamy 😀
pora na sen
milych snow 🙂
Biale kocieta z Buenos Aires ogladalem dzis w dzennikach. Mowiono, ze to bardzo rzadka odmiana lwow i w Ameryce Lacinskirj pierwszy raz udalo sie je wyhodowac w zoo, choc w Europie sie juz zdarzalo. Te ogrody zoo w dzisiejszych zasach ratuja zagrozone gatunki. I powadza sporo badan.
U nas faktycznie zmarlo w ostatnich tygodniach 50 osob na swinska grype, w tym tygodniu m.in mloda kobieta, ktora dwa tygodnie temu urodzila synka. Ok. 500 osob – na oddzialach intensywnej terapii. 90% chorych to swnska grypa lub jej powiklania.
Jutro chyba zadzwonie do lekarza i poprosze o tamiflu.
Ministestwo kaze sie szczepic wszystkim mlodym, ciezarnym, osobom powyzej 65 roku zycia i diabetykom. Ale w niektorych dzielnicach zabraklo juz szczepionki.
Rysiu, odzywiam sie glowne rosolkiem, ktory bardzo pomaga na obolale i drapiace gardlo. Ale oslalblem, ledwo sie poruszam na lapach.
Wyrazy glebokiego wspolczucia wszystkim wspolcierpiacym. Ide znow sie polozyc.
W Germanii też już świńska grypa się szerzy, Kocie, nie wiem, czy dostaniesz szczepionkę w czasie przeziębienia, bo przy zwykłej trzeba być zdrowym.
Wysoko dozowany cynk stawia szybko na nogi, pomaga zwalczyć przeziębienie, ja też jutro lecę po to do apteki.
O, a Bobik ciągle na polskim spotkaniu?
Z czasotrwania wnoszę, że spotkanie udane 🙂
Mordko, kotów świńska się nie ima. Dużo śpij, dużo pij (rosołku 🙄 ) i nie wyłaź zbyt często spod kołderki.
Właśnie w tej chwili wróciłem ze spotkania, wcale zresztą nie aż takiego polskiego, bo jeszcze i niemieckiego, i kolumbijskiego. Całkiem sympatycznie było, chociaż wegańska kuchnia to już naprawdę nie jest nic-a-nic dla psa. 🙄
Podumaliśmy trochę nad małością świata, albowiem okazało się, że dziadkowie gospodyni przyjęcia przez długi czas, do lat 50-tych, byli właścicielami kamienicy w Krakowie, przy ulicy Batorego ( tej samej, przy której stoi i nasze krakowskie domostwo), gdzie mieszkało i miało warsztat dentystyczny nasze wujostwo, a gdzie obecnie dalej mieszka nasza kuzynka (również dentystka) oraz, piętro wyżej, Żona Sąsiada. 🙂 Sami gospodarze zresztą wcale nie z Krakowa, jak głosiła plotka, tylko ona z Gdyni, a potem Sopotu, a on ze Szczecina. Podejrzewam, że znaleźliby na blogu kolejne powiązania. 😉
Stan absolutnej trzeźwości, w jakiej powróciłem z polskich urodzin, należałoby chyba zapisać w jakichś narodowych annałach. 😈
Cynk pomaga tylko na początku infekcji wirusowej (tzw. przeziębienia). Jak tylko poczuje się pierwsze drapanie w gardle i swędzenie w nosie należy co 2 godziny zażywać 10 mg cynku, nie dłużej niż przez dobę. Cynk ingeruje w proces namnażania wirusów, podobno to udowodnione.
Cubalibre, z tym cynkiem chyba masz rację, bo wiem, że gdy zaczyna drapać, należy gnać do apteki.
Jako że towarzystwo ubawiło się na razie samym hołdem, tutaj do niego komentarze, można bawić się dalej:
http://deser.pl/deser/1,97052,8911727,Nastepca_Matejki_namalowal__Hold_smolenski___Sztuka.html?v=1&obxx=8911727#opinions
Dobrze, że dajecie cynk o tym cynku. Jak mnie tylko drapnie, zaraz się zacznę cynkować.
Czy na drapnięcia Pręgowanej też skutkuje?
Na drapnięcia Pręgowanej tylko jodyna albo się przyzwyczaić
Hmm… a skuteczność popędzenia kota w takich przypadkach nie została przebadana klinicznie?
Oj, została, została. Popędzony kot może nie podrapie, ale za to przy sposobności ugryzie!
http://www.spieprzajdziadu.com/muzeum/index.php?title=Muzeum_IV_RP:Aktualno%C5%9Bci
Tamiflu to lekarsto, nie szczepionka.
Po dokladnym obejrzeniu plotna Kozla Wolskiego dpszlem do wnisoku, ze jednak padismy ofiara prowolacji i ze Koziello robi nas w konia. I z jest o kolejny antywolski wybryk jakiegos leminga z pelo, cokolwiek to znaczy. .
No bo dlaczgo Prezes stoi nad stolem na ktorym wylozone sa swinskie uszy i jakies ochlapy miesa jak z PRLu?
A Bobikowi gratuluje weganskiego przyjecia. Wiele bym dal aby zobaczyc jego mine 😈
Mordko, dobrze wychowany pies na wegańskich przyjęciach przybiera kamienną minę pokerzysty. 😈
Już pisałem. że „Hołd smoleński” i mnie się po dokładnym wejrzeniu wydał śprytną prowokacją. Wiele szczegółów na to by wskazywało.
Zanim lekarstwa zbija mnie z nog. Dzisiaj mamy narodowy dzien zaloby. Kanadyjscy hokejowi juniorzy przegrali wczoraj w finalach mistrzostw swiata z Rosjanami. Hokej to jest kanadyjska religia. Juniorzy zwykle dostaja sie do finalow. Rozpadli sie w trzeciej tercji po dwoch zwycieskich jak to tylko nastolatki potrafia. Zal, zal zal…
Dla tych, co jeszcze wirusa nie złapali:
Na przeziębienia nie ma szczepionki 😎 Dostępne szczepionki są skuteczne najwyżej przeciw grypie (sezonowej, świńskiej)
Ruch na świeżym powietrzu to najlepsza profilaktyka antyprzeziębieniowa 😎 Aby nie nabawić się kataru należy trzymać dystans (na odległość wyciągniętego ramienia) do współplemieńców pociągających nosem i kaszlących ( trudne w środkach masowej komunikacji). Ponadto – myć i dezynfekować ręce i nie gmerać nimi przy twarzy, bo wirusy (ponad 200 odmian) przeziębieniowe żyją na skórze rąk do 2 godzin. Lepiej się przenoszą przez dotyk niż drogą kropelkową przez kichanie.
Profilaktycznie dobra jest sauna lub kąpiele przemienne, sport na świeżym powietrzu, witaminy D i E (starsi) oraz C dla osób długo eksponowanych na niskie temperatury.
Witamina C nie pomaga w trakcie leczenia, ale brana profilaktycznie wspomaga organizm w utrzymaniu lepszej kondycji. Dawka 0,5-1 g dziennie. Dbać o poziom magnezu – 300 mg na dzień.
Cynk – jak wyżej.
Jeśli gorączka po 5 dniach nie mija i pojawia się kaszel z wydzieliną – do lekarza!
Kroliku, a u nas jest swieto narodowe, bo pieknie wygralismy w krykieta z Austrealia (Ashes – 3:1) i wszyscy prezenterzy wiadomosci nie moga sie przestac usmiechac z rozczuleniem.
A nasi lekarze kaza pacjentom nie pokazywac swoihc zaplutych czerwonych mord w przychodniach, aby nie zarazac calej kolejki. Wiec bede dzwonic i prosic aby nakazal aptece wydac mi lekarstwa. Jestem juz badzo udreczpny tym kaszlem, na ktory nic nie pomaga, procz rosolku – chwilowo. A goraczka juz minela, chyba.
zawirusowanym sil do walki, ja brykam w deszcz 🙂
berlin plynie, 5°C pozbawia snieg ochoty na przezimowanie
i pplllyyyynnnniiiiieeeeeeeemmmmmmmmmyyyyyyyyyyyyyy 😀
sniadanie leniwe, gazety plachta, brykanie
brykam fikam 😀
Doro,
czy mogłabyś przez uprzejmość wyjaśnić mi, co się właściwie dzieje (może być prywatnie, Bobik zna adres). Od nowego roku nie dostaję zaprenumerowanej „Polityki”, podobnie jak moja przyjaciółka w NY, dział prenumerata nie odpowiada na maile, na stronie internetowej „wisi” cały czas numer 1… i ani słowa wyjaśnienia. Każdemu zdarza się jakaś wpadka, ale tak bez słowa?
Kocie M.,
błagam, kuruj się i nie daj świńskiej, ani żadnej innej grypie. Bierz tamiflu, jeśli trzeba.
Cubalibre ma we wszystkich punktach dotyczących przeziębienia czy też grypy (dwie różne przypadłości) rację!W profilaktyce ważne mycie rąk i trzymanie się na odległość!
Dzień dobry 🙂 Widzicie, jakim świetnym wynalazkiem są blogi? Można trzymać się na odległość, ani na moment nie przerywając bliskiego kontaktu. 😀
Germania rzeczywiście płynie, co w mojej okolicy można jeszcze traktować nieco metaforycznie, jako że nie mam żadnej porządnej rzeki pod samym nosem. Ale tam, gdzie takie rzeki są, wszyscy drżą przed powodzią. A na domiar złego z nikim nie wygraliśmy. 🙁
Puchalo @7:58, bo po prostu jak dotąd był tylko numer 1. Zrobiliśmy podwójny (jego większość zajmuje cykl sylwetek „Ludzie roku”) ze względu na Święto Trzech Króli. Mam nadzieję, że od tej pory wszystko będzie dochodzić prawidłowo – jeśli nie, to proszę o cynk, to się spytam w redakcji.
Zdrowie chorych! Dobrze, że Kotu M. chociaż gorączka minęła, pewnie idzie ku lepszemu – oby. Przyznam się bez bicia, że też uległam paru dniom smarków, ale bez dalszych konsekwencji.
Puchalo, a czy zadzwonienie do „Polityki” nie dałoby rezultatu? Wiem, że „P.” przechodziła różne remonty internetowe i mogło się przy tym coś pochrzanić np. w bazie danych, na liście prenumeratorów, albo gdzieś tam.
Moje doświadczenie mówi mi, że jeżeli instytucja nie odpowiada na maile, najlepiej złapać za słuchawkę. 😉
O, Łajza z Kierowniczką. 🙂
Sprawa nowego numeru wobec tego wyjaśniona, ale ogólna zasada, żeby dzwonić jak się nie można domailować, pozostaje w mocy. 🙂
Mam wyrzuty sumienia w sprawie Kota M., bo jakoś zapomniałem oficjalnie zarządzić blogowe trzymanie kciuków za jego wyzdrowienie. 😳 A to jest, jak wiadomo, niebywale skuteczny sposób na Wszystko.
Więc oficjalnie ogłaszam i sam jeszcze mocniej zaciskam swoje cztery. Teraz już kaszel nie ma szans. 🙂
Za wszystkich innych chorych przy okazji oczywiście też trzymamy, ale Kot wydaje się w tej chwili być w najgorszym stanie.
Dzień dobry,
Szczecin też płynie. I ma, niestety, dużą rzekę z wielkimi zatorami.
Właśnie dokopałam się do studzienki kanalizacji deszczowej i udrożniłam ją. Zadanie było niełatwe z uwaga na lód zalegający grubą warstwą nad- i w samej studzience.
Teraz mogę trzymac kciuki za Kota M. i Wszystkich potrzebujących wsparcia w walce z przeziębieniami! 🙂
Kocie M., tu mowi dr. krolik: bardzo bardzo potrzebne jest osluchanie pluc przez lekarza, a to trudno zrobic przez telefon. Czy kaszlesz wiecej wieczorem, gdy lezysz, niz w ciagu dnia? Mozesz miec bronchitis i bez antybiotyku sie nie obejdzie.
Mam głębokie podejrzenie, że nasz drogi Kotek sam to wszystko dobrze wie, ale – jak to kot – lekce sobie waży wszelkie niebezpieczeństwa. Po gzymsie się przejdzie, na balkonowej balustradce pobalansuje, z trzeciego piętra zeskoczy. Cóż to dla Kota… 😉
So far, so good. Trzymnie lap ma wrecz magizne wlasnosci i teraz po nieprzespanej nocy i odespaniu sie z rana, czje sie wyraznie lepiej. Niestety zaczela sie wysoce upokarzajaca szkoda na urodzie i musze wysjc naprzeciwko po zovirax resztkami ktorego raczylem sie cala noc. W nosie jeszcze troche chlupie, ale tylko na pociagniecie, nie ma solidne wysmarkanie sie.
Kaszle bardziej jak stoje lub siedze, ale wyraznie mniej.
Mar-Jo, oto, widzisz, pożytek z mieszkania na górce. Nas nie zaleje raczej, musiałoby utopić przedtem całe miasto.
Kotu i wszystkim chorutkim – zdrowia życzę. Ja miałam wczoraj pewien kryzysik, ale zażegnałam i żyję. Gdybym przytomnie napisała o tym wczoraj rano, trzymalibyście łapki i miałabym tylko pół dnia chorowania… ach, gapa.
Też mieszkam na górce i egoistycznie się z tego cieszę, bo rzeki wprawdzie daleko, ale przy takim luju, jaki od wczoraj luja, drobne podtopienia tych z dołu wcale nie są wykluczone. 🙄
O trzymanie łap istotnie trzeba się upominać, bo ja, niestety, nie mogę obiecać stuprocentowej przytomności umysłu zawsze i w każdej sytuacji. 😳 Czasem życie jakoś tak psem miota, że nawet porę obiadową potrafi przegapić… 🙁
No to trzymamy dalej, jak pomaga. 🙂
Nisiu,
Ty faktycznie możesz spokojnie czekac , aż wszystko gdzieś tam spłynie. Ja mam garaż nieco poniżej poziomu jezdni.
Musiałam studzienkę udrożnic, bo inaczej ta ilośc lodośniegu zalałaby garaż.
Kocie,
jadę niedługo na wywiadówkę, ale kciuki będę trzymac….
Mar-Jo, jak Ty się tak w robótkach hydraulicznych wycwanisz, to po przyjeździe do Londynu fuchę u Heleny masz zapewnioną. 😈
Chyba nawet z propozycjami małżeńskimi możesz się liczyć. 😆
Tak, Stara oferuje reke kazdemu Hydraulikowi (Corgi-registered) ktory bedzie dostepny 24/7.
No, jak w Anglii, to musi być Corgi 😉
http://pl.wikipedia.org/wiki/Welsh_Corgi_Cardigan
Zdobylem leklarstwa, cala torbe i moge sie leczyc do upadlego. Bo katar i kaszel znow sie rozhustaly.
Wracam jednak na poslanko i bede caly dzien ogladal glupoty w telewizji.
Cardigan to nie żaden pies, tylko sweter. A pies to seter, ale wtedy irlandzki, nie walijski. 😀
Lecznicze działanie głupot w telewizji jest potwierdzone (przeze mnie, ale zapewne nie tylko) wieloletnimi obserwacjami. Popieram! 😎
News z czasów WWII ! Pies bohaterem afery dyplomatycznej! 😯
http://wyborcza.pl/1,75477,8916604,O_psie__ktory_udawal_Hitlera.html
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/lublin/ksieza-ruszyli-po-koledzie-ile-wlozyc-do-koperty,1,4099065,region-wiadomosc.html
Co to znaczy, ze dalsze „losy Jackie nie sa znane”?. Jak najbardzej znane, przynajmniej mnie. Pies wyladowal w Mossadzie i obecnie stoi na czele departamentu trenujacego rekiny do wystraszania niemieckich turystow z plaz Egiptu. Sam jestem na turystow niemieckich ciety, bo wedle powszechnej w tym kraju wiedzy, oni lubia switem zjawiac sie na plazy i zajmowac najlepsze miejsca oraz parasole, zanim my wszyscy odespimy alkoholowe niedyskrecje z poprzedniego wieczoru.
A propos Niemcow – Bobik Reszta , wystrzegajce sie jajek i drobiu, bo zatrute dioksynami czy jak ich tam.
A co to ja, Mordko, nieżyciowy jestem i poradzić sobie z głupią dioksyną nie potrafię? Zareagowałem natychmiast na propozycję Łabądka przysyłania paczek do zatrutych Niemiec i zamówiłem zestaw najpotrzebniejszych produktów żywnościowych, dzięki czemu dioksynowe jaja mogę lekceważyć pełną gębą. 😈
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=599#comment-80833
Mysle, ze dobrze. Piesku, te paczke przemyslales. Zwazywszy, ze w pospiechu. Sam bym lepszej nie wymyslil. 😈
Z wywiadówki wróciwszy. Wszystko dobrze.
Moja 3-miesięczna nieobecnośc w kraju nie przewróciła młodszemu dziecku w głowie. Za 4 miesiące matura!
Bobiku, co jest nie tak z instalacją gazową w Londku? 😆
Ile kciuków mają parzystokopytne? Jeszcze nie skoniłem się, ale przed konwersją dobrze jest znać walety i kciuki.
wiecej niz zero, trzeba skakac przez kaluze, woda, snieg stary,
woda nowa, berlinska zima 🙂 S-Bahn podobno kursuje, podobno
bywa
Brazylia ma chyba slonce? zazdroszcze ciepla, ciepla nie upalow
podobno jest takie brazylijskie powiedzenie „dla przyjaciol – wszystko , dla wrogow – prawo”, jezeli prawdziwe to gorzkie
Parzystokopytne mają cztery palce (choć używają w praktyce tylko dwóch), ale żeby do tego dojść, trzeba się zdziczyć albo zjelenić. Skonienie prowadzi w prostej linii do nieparzystokopytności. 🙂
Tak że najpierw musisz, andsolu, dokładniej określić swój cel, a potem możesz nam już wyjaśnić, na ile i z jakiej okazji chcesz się ukopycić. 😈
Z instalacją wod-can-gaz-co w Londku nie w porządku jest po prostu wszystko. 😈
Nie będę tu w szczegółach przypominać straszliwych przejść Heleny z bojlerem i hydraulikiem Declanem, ale mogę odesłać do ballady hydraulicznej, gdzie cała rzecz została słowem wiązanym opisana. 😉
https://www.blog-bobika.eu/?page_id=159
kupilem i przeczytalem 😯
Frances de Pontes Peebles „Szwaczka”
bo o i w Brazylii (uklon w strone)
bo Isabe Allende poleca, a Gabriel Garcia Màrquez chwali
Brazylia 1928, stan Pernambucko, dwie siostry, WIELKA milosc,
barwne opisy, lekko napisana, mila w czytaniu, polecam lubiacym
rodzinne sagi i wyciskacze lez 🙄 (650 stron!!!!!)
p.s. zdjecia jak aparat ponownie bede mial 🙂
teraz biore sie za salatke z jajkami na dioksynach (podobno u
naszych „turkow” bez 😉 ), moze zabeltaja – dioksyny – w glowie
i dostane L4 8) brakuje mi bowiem czasu na przebrniecie przez
stosy ksiazek dostanych i zakupionych 🙂
a moze trzymanie kciukow pomoze?
trzymam 🙂
Przecież o kciukotrzymaniu, w razie potrzeby, sie wie i bez przypominania 😉
Niektórym ten Niemiec na A. potrafi wszystko, ale to wszystko schować, nie wyłączając informacji na temat kciukotrzymania. 😥
Bobiku,
ballada hydrauliczna mnie zmroziła!
Piję gorącą herbatę z cytryną.
Bobiku,
tyż prowda 😉
Dzienna zmiana się odmeldowuje, życząc zmianie nocnej miłego blogowania 🙂
Nisiu, jesteś tam?
Szczególne pozdrowienia dla Puchali 🙂
Dobranoc.
Bobiku, Twój kolega – cóż za ekspresja!
http://www.youtube.com/watch?v=PiblYasnzWE
😆
Dżezowy gość z tego białasa. Nawet sobie wyobrażam, że zagralibyśmy i zaśpiewali w duecie. Na przykład znany standard „Czarne jest czarne, a białe jest białe”. 😀
Podobno w Kolonii tak trudno zaparkować, że pojawiają się już ogłoszenia „zamienię zdrową, w pełni sprawną nerkę na miejsce do parkowania”. 😈
Dobranoc Wszystkim! 🙂
Nisiu, kolorowych snów! 🙂
Rysberlin: tę panią od szwaczki możesz zobaczyć tutaj. Pół-Amerykanka, pół-pernambukanka. No dobrze, przekonałeś mnie do nabycia, ale w lokalnej gwarze.
Co do słońca, to przychodzi ono (dwa w jednym) razem z upałem. Nie umiem tego zmienić. Ale wolę to niż nieto.
Tak, to bardzo stare rzekadło: aos amigos tudo, aos inimigos o rigor da lei. Nie będę komentował kto i kiedy zasłynął z używania, bo nie chcę pokazywać jakie brzydkie słowa jak dobrze znam.
Co do kopytności. Myślałem, że przy czterech palcach mogą być u każdej kończyny dwa kciuki i to by mogło urozmaicić ich trzymanie.
http://www.youtube.com/watch?v=9S3OWU1OZWM&feature=related
Tak, Kocie, tu stoły są sprzedawane razem z pieluszką (tzw. samba kit).
Co do pieluszki, to nadzianko czasem przypomina kit, ale gdzie tu miejsce na sambę?…
Pięknych snów Wszystkim.
wstawanie z rana dobre do brykania 🙂
nie idzie isc (sic!), jak powiedziala pani wczoraj w TVN, ale
brykac mozna 😀
plyniemy w sobote
andsolu, „A costureira e o cangaceiro” to tak romantycznie 🙂
(ja przeczytalem do konca – trwaj wiec w czytaniu 🙄 )
brykam fikam 😀
Dzień dobry!!!!
Nisia, Rysberlin, i ja.(chodzi o kolejnośc wpisu).
Frakcja się trzyma!
Dzień dobry. 🙂 A nawet bardzo dobry, bo targowy. Mam nadzieję, że mój dawno niewidziany fanclub przygotował na moje powitanie odpowiednie zapasy okrawków z wędlin. 😎
Nawet przyjemnie będzie pójść na ten targ, bo chwilowo nic z nieba nie spada. Może luj wyskoczył na papierosa? 😉
Znalazłam wspaniały instrument dla Frakcji Szczecińskiej!
http://www.youtube.com/watch?v=UAf_5nn9zNI&feature=related
😆
Artur Domosławski – http://wyborcza.pl/1,75515,2786432.html
wyskoczył i już nie podskoczy 😎
A czy ja się mogę dołączyć do tej Frakcji Szczecińskiej? 🙄
(Też się urodziłam na ziemiach wyzyskanych a z Nisią studiowałam na tej samej uczelni z Rysiem w tym samym mieście – wyimki z podania o …)
Rysberlin rzecze trwaj wiec w czytaniu, ale to chyba nie w tej kolejności. Najpierw „otrzymaj książkę. Nawiasem, zamówiłem o 21:11, a o 21:18 Marcos Grzygorczyk z Velho Buk Livreiro powiadamiał jaki jest jego numer conta i wkrótce książka była zapłacona. Jeśli on jest ze stolicy São Paulo, to może dziś wyśle…
Ten instrument odpowiedni dla każdego tria. Gdybym go zobaczył wcześniej, zabrałbym do Londynu. 😆
A, właśnie… W jakim stanie dziś Chory Kotek?
Taką petycję podpisałem – bez chwili wahania. Może ktoś jeszcze chciałby podpisać.
http://wyborcza.pl/1,75248,8915125,Internauci_przeciw_bestialstwu.html
Luj może i nie podskoczy, ale duj podskoczył. 👿 Zawiał huraganowo, przewrócił mi moją afrykańską rzeźbę stojącą na tarasie i trochę ją uszkodził. 🙁 Trzeba ją będzie podszlifować.
Podpisałam, ale wolałabym w miejsce więzienia kierować takie osoby na terapie.
bo kto bez szlifowania przeszczepia afrykańskie w sam środek północnoeuropejskiego zimnego? 🙄
Tereso, ten artykuł Domosławskiego … tak i nie. Ten urywek Czarny […] nie czuje nienawiści do białego, bo przecież biały o niego dba, opiekuje się nim… jest wyjęty z czegoś przestarzałego o dobre 60 lat, nie sądzę, by jakikolwiek ciemnoskóry Brazylijczyk uważał, że „biały” dbał o niego. Ta fraza nowej pani minister: Spytałam kiedyś ojca, dlaczego się z nią ożenił, skoro mógł żyć po stronie białych też nie ma zbyt wiele sensu (jako zjawisko socjologiczne, bo indywidualnie może istnieć wszystko), rzadko decyzja o związku jest traktowana jako krok w karierze społecznej. Owszem, czarnoskóry piłkarz trzymający za pośladki dwie (przypuszczalnie fałszywe) blondynki – to ta sama klasa zjawiska co podstarzały pan polityk z uwieszoną jak torba młodą i „figuralnym” kobiecym trofeum.
Wyrażenie o białym i czarnym, którzy biegną deptakiem, jest z USA. Ludzie nie umieją rozwikłać dwóch rasizmów, a są one bardzo odmienne. Ale liczą, że koło 70% ludzi ma domieszkę genów afrykańskich, więc na długą metę trudno będzie utrzymać dobrze rozwinięty rasizm.
Przy okazji, pełne nazwisko zacytowanej w pierwszym zdaniu pani antropolog to Lilia Moritz Schwarcz, to samo nazwisko twórcy wydawnictwa od pokazanej książki, Companhia Das Letras, jednego z najlepszych brazylijskich. To emigracja Żydów austriackich. Razem z rodziną Civita, Żydów włoskich, i kilkudziesięcioma intelektualistami (np. Otto Carpeaux, Żyd austriacki, nawiasem gorący katolik, czy Paulo Rónay, Żyd węgierski), mają olbrzymi wkład w rozwój kultury brazylijskiej. Wkład przyjęty z uznaniem i wdzięcznością. Jakoś nie ma tu dobrej gleby na wszechBrazylijczyków.
Tereso, u osób pełnoletnich, które nie są upośledzone umysłowo i mają, przynajmniej teoretycznie, zdolność przewidywania konsekwencji swoich czynów, terapia może być obok, ale nie zamiast kary. Chyba że zdecydujemy się przerobić cały system prawny i w ogóle zrezygnować z kar, za jakiekolwiek czyny, wysyłając wszystkich przestępców na terapię.
Dopóki standardy postępowania są kształtowane m.in. przez kodeks karny i przewidziane przezeń kary, jednym z obowiązków sędziów jest ocena szkodliwości społecznej czynu i danie poprzez wymiar kary sygnału dla innych: ten a ten czyn jest na tyle zły i szkodliwy, że nie możesz się spodziewać pobłażania, jeżeli go popełnisz.
Wiadomo, że w wielu miejscach na świecie okrutne traktowanie zwierząt wciąż jeszcze nie jest uważane za coś moralnie nagannego. Na szczęście norma społeczna coraz bardziej zmienia się w kierunku uznania zwierzęcia za istotę zdolną do cierpienia, a to z kolei powoduje coraz poważniejsze traktowanie przestępstw popełnianych na zwierzętach. Ale wiadomo też, że ludzie powstrzymują się od złych czynów nie tylko z pobudek etycznych, a również ze strachu przed karą. I tu wymiar sprawiedliwości ma ogromną rolę do odegrania. Wysłanie takich… że nie użyję słowa, które mi się ciśnie… do więzienia jest rodzajem obwieszczenia: Temida uznaje zakatowanie psa za coś niemoralnego i wysoce szkodliwego społecznie. Możesz to przekonanie podzielać lub nie, ale ono jest równocześnie normą prawną i jeżeli ją przekroczysz, musisz się liczyć z tym, że będziesz siedział i nie wykręcisz się 50-złotowym mandatem.
Wolałbym, żeby ludzie nie katowali zwierząt (jak również innych ludzi) z wrodzonej szlachetności, ale jestem realistą i wiem, że na to nie zawsze mogę liczyć. Więc z dwojga złego lepiej niech je przestaną katować ze strachu przed więzieniem, niż gdyby mieli w ogóle nie przestać. A żeby dość leniwa w tych sprawach polska Temida wreszcie się ruszyła, trzeba ją czasem pogonić głosem opinii publicznej.
bardzo oftopik:
w czym tkwi różnica między dżemem, konfiturami a marmoladą?
wiem, że takie rzeczy można wyguglować, ale dlaczego wybobikowanie byłoby gorsze?
Teresko, jesli terapia, to w wiezieniu, a nie na wolnosci. Sama terapia nie jest dostatecznym srodkiem odstraszajacym od takich zachowan. Wiezienie tez nie zawsze oczywiscie, ale w wielu wypadkach tak.
Wczoraj przed pojsciem do lozka zazylem syropku pod nazwa Night Nurse, pamietajac, ze kiedys mi pomogl i obudzilem sie nazajutrz zdrowy – wiele lat temu.
Obdzilem sie po 13 odzinach z pyskiem jak pustynia, glowa pomroczna. Ledwo dotaszczylem sie do szczotki do zebow i pognalem do dziury w scianie po pieniadze dla E. – bo – miracle of miracles! – zapowiedzial sie do niej hydraulik, ktory bylby gotow i do mnie zajrzec i wymienic caly zespol wichajstrow w sedesowym zbiorniku z woda.
W sklepie hydraulicznym i na ulicy bylem bliski omdlenia. Hydraulik nie przyszedl i pewnie, ewentualie, byc moze, trzymac kciuki, daj Boze, Allach jest wielki, inszallah, z Boza pomoca pojawi sie w srode, jesli nie wybuchnie trzecia wojna swiatowa, nie zasypie nas snieg, nie bedzie strajku metra i krolowa do tego czasu nie umrze. Bo oczywiscie jesli krolowa nie daj Boze umrze, to wizyta hydraulika odbedzie sie dopiero po uplywie zaloby i nowej koronacji, co nie powinno zajac wiecej czasu niz 7 miesiecy.