Z przejęciem
– Nie wiem, jak to jest z tym przejmowaniem się – przyznał Bobik, z wahaniem przekładając ogon z lewej strony na prawą i z powrotem.
Labradorka nie wyglądała na szczególnie przejętą bobiczymi rozterkami, ale z grzeczności lub z nudów zapytała:
– Czy to jest coś, co koniecznie musisz wiedzieć? Inaczej mówiąc, czy nie masz innych problemów?
– Właśnie o to chodzi! – ożywił się Bobik. – Żeby wiedzieć, czy mam problem, czy go nie mam, muszę najpierw stwierdzić, czy się czymś przejmuję. A stwierdzenie tego wcale nie jest takie proste. Kiedy mojej lewej stronie się wydaje, że jest przejęta, to prawa krzyczy, że nieprawda, tej lewej wszystko, co ważne, zwisa przywiędłym kalafiorem. Na odwrót też to działa. Prawa strona się przejmuje rzeczami, które lewa uważa za absolutnie niewarte uwagi. Albo warte, ale w całkiem inny sposób. A jeszcze są tacy, którzy mówią, że najlepiej się nie przejmować niczym, bo tylko dzięki temu można nie zbzikować. No, mówię ci, tyle zamieszania z tym przejmowaniem się, że w ogóle nie wiem, jak z tym dojść do ładu.
– Tego chyba nikt nie wie – pocieszyła go Labradorka. – Ale ja bym się na twoim miejscu nie koncentrowała na czy, tylko na jak. Bo czy się przejmujesz, to po prostu czujesz i nie daj sobie żadnej stronie wmówić, że jest inaczej. A jak… O, od tego dużo zależy. Czy to jest wrogie przejęcie, czy przyjazne. Albo chociaż neutralne.
– A to wrogie na czym polega? – zainteresował się Bobik.
– Z grubsza mówiąc na tym, że nienawidzisz wszystkich, którzy się przejmują czym innym albo inaczej niż ty. Jak takiego gdzieś zobaczysz, to najchętniej byś od razu chwycił za szablę, pochodnię, kałasza, czy co tam masz pod łapą i pomaszerował głośno krzycząc.
– Aha, rozumiem – wzdrygnął się szczeniak i szybko przeszedł do kolejnego pytania. – A przyjazne przejęcie to jest wtedy, kiedy chciałbym pasztetówki przychylić wszystkim tym, którzy inaczej?
– Nie wiem, czy to jest konieczne – zastanowiła się Labradorka. – Według mnie wystarczy, że jest ogólnie przyjazne wobec świata i zdrowego rozsądku. Bo jeśli byłoby przyjazne i pasztetówkoprzychylające również wobec chorego rozsądku, to nieźle mógłbyś się na tym przejechać. Wiesz, do wszelkich chorób rozsądku w ogóle najlepiej zachowywać dystans, żeby nie zarazić się od nich tym chwytaniem i maszerowaniem. To są bardzo nieprzyjemne i męczące objawy.
– To powiedz mi jeszcze… – zaczął Bobik, ale Labradorka najwyraźniej straciła chęć do nauczania i zaczęła okazywać łagodne, ale dostrzegalne zniecierpliwienie.
– Obowiązki wzywają – wyjaśniła. – Muszę iść miskę wylizać.
– Och, tym się już nie kłopocz! – szczeknął przyjaźnie Bobik. – Czuję, że z przyjemnością to za ciebie przejmę.
tez czuje ze moge przejac wylizywanie miski ( 😳 ) i do tego z przyjemnoscia (ewentualnie z pasztetowka 8) )
cudna berlinska wiosna
forsycje kwitna!!!!! 🙂
tereny zielone nabieraja barw 😀
ach zycie 🙂 😀
ciekawa linka, Moniko 🙂
tutaj stary (kilka tygodni) wywiad z „Die Zeit” o „kasie”
http://www.zeit.de/2011/09/Lebensgefuehl-Sorgen-Geld
ciekawe
„Wiesz, do wszelkich chorób rozsądku w ogóle najlepiej zachowywać dystans…”.
Właśnie otrzymałam z firmy , w której pracowałam do końca sierpnia 2010, skorygowaną informację o dochodach!
A urząd skarbowy już przelał mi nadpłatę.
Bobiku, dzięki Tobie zachowam dystans. 😀
Akurat mniej więcej to samo poleca zlinkowany przez Rysia psycholog – w stosunku do forsy zachować zdrowy dystans. 🙂
Dobry wieczór 🙂 Doczytałam. Bociany są już nawet na Suwalszczyźnie, Kiciusia nie życzy sobie dalej niż na balkon, nawet na rękach wyspacerowana być się boi.
Na rękach to Julka też nie lubi. Ale na łapach własnych – owszem, owszem. 🙂
Przeczytałam linkę Rysia. Pan psychoanalityk poruszył temat , którym mnie nie zachwycił. Ale znalazłam rozmowę z nim (Spiegel Wissen 1/2009) o władzy, zdrowym narcyzmie , sztuce kierowania ludźmi…Bardzo dobry jest ten gośc.
Łomatkobosko! Wyczytałem właśnie, że kampanię wyborczą PiS ma robić Jacek Kurski. No to można się spodziewać grubej rury… 🙄
„Uważam słowo spin doktor za degradujące dla człowieka o moich horyzontach i ambicjach” – to cytat z Jacka K.
Bobiku, będzie dobrze! 🙂
Dziekuje, Rysiu. To rzeczywiscie to linki-kuzynki, tyle ze w dwoch (germanskich) jezykach. 🙂
A dystans, do siebie i innych, nie tak duzy, zeby nam nie zalezalo, i nie tak maly, zeby od razu dostac ataku serca (a przy okazji nikomu nie pomoc), i wewnetrzna rownowaga – to cel, do ktorego namawiaja madrzy ludzie od tysiecy juz lat. Niektorzy nawet maja na to ladna nazwe, the middle way… 😉
Bobiku, z tym materialistycznym American Dream to wlasciwie zawsze bylo tak, ze on wspolistnial ze zjawiskiem, ktore Zogby nazwal „secular spiritualism”. Oprocz bajek o pucybutach przemieniajacych sie w milionerow, czyli kolejnej wersji opowiesci o Kopciuszku w wersji dla pracowitych protestantow, zawsze istnialo tu takze inne myslenie na te tematy (pisze z miejsca tradycyjnie kojarzacego sie z tym innym mysleniem). 😉 Mysle tez, ze z daleka bardziej widac narracje kopciuszkowa (zwlaszcza, ze Europa byla przez dlugi czas glownym zrodlem imigrantow, ktorych ta narracja przyciagala), i ona jest gleboko zakodowana w mysleniu o Ameryce – zwykle bez tej tej drugiej tradycji – przynajmniej w popularnym mysleniu – zwlaszcza, jesli glowny kontakt z ta kultura jest poprzez filmy hollywoodzkie, wielkie firmy amerykanskie i konsultantow biznesowych (czyli znowu glownie prorokow jednej tradycji). A rzeczywistosc jest jednak o wiele bogatsza…
Dobry wieczór.
Kurski już dziś zaczął
http://www.tvn24.pl/-1,1697487,0,1,winne-sa-tsunami-i-plagi-egipskie-_-tylko-nie-tusk,wiadomosc.html
Dobranoc Wszystkim. 🙂
Będzie dobrze! 🙂
Że ten Tusk spowodował wzrost cen żywności i benzyny w Polsce, to bym mu jeszcze darował. Dzięki temu Polska mogła zachować pozycję tego, któremu zawsze wiatr w oczy. Ale że to samo drań zrobił w Niemczech, tego mu już naprawdę nie wybaczę. 👿
Nawet pasztetówka poszła w górę! 🙄
Macki kondominium, Bobiku 🙄
To jest, wbrew pozorom, bardzo poważny i niewiosenny temat. Ale co tam.
Chodzi Ci, Telemachu, o temat wpisu, czy o kampanię wyborczą PiS-u?
Właściwie i to, i to poważne i niewiosenne. Ale co tam. 🙄
Jedno i drugie cholernie poważne, ale właśnie dlatego trzeba trzymać głowę nad powierzchnią.
Moniko, ja nie wątpię, że istnieje i inna Ameryka niż ta prostodusznie materialistyczna, z innymi marzeniami. W końcu kiedy pastor King mówił „I have a dream”, to zapewne nie chodziło mu o porzucenie posady pucybuta. 😉 Mówiąc o american dream odwołałem się do dość powszechnie – i w samej Ameryce i poza nią – funkcjonującej kliszy, która zawsze wydawała mi się nieco zabawna i nieco okropna. Właśnie jak niektóre kiczowate hollywoodzkie filmidła. I chociaż wiem, że ten kliszowy american dream wielu ludziom się istotnie zrealizował, to ja jakoś nigdy nie potrafiłem się nim na serio przejąć i np. też w ten sposób pomarzyć.
Pewnie dlatego zostałem… hmm… niezbyt zamożnym psem. 😆
Haneczko, najważniejsze żeby utrzymać głowę nad powierzchnią przynajmniej do końca przerwy. 😎
Tak mi się coś błąka o króciutkich przerwach i bardzo długich lekcjach…
Dreptam do spanka, dobranoc 🙂
Rysiu, czy możesz zostać moim kolegą? Jak jesteś wyegzaltowanym zaprzańcem (wiadomo czyim), to akces jest automatyczny. A jeśli Ci się jeszcze coś w pokręconym dziobie orła nie podoba i Halki nie masz za najlepszą operę świata, to mów mi panie bracie.
Jak ja dziś zaproponowałem, żeby obowiązki orła pełnił maltańczyk biały, to zaraz mi się oberwało, że fuchę kumplowi chcę załatwić. A jaki on mi tam kumpel, zaledwie kilka razy na niego naszczekałem. Z czystego poczucia obywatelskiego obowiązku ta propozycja była. 🙄
Och, Bobiku, ja nie watpie, ze Ty nie watpisz. 😉 Raczej juz bardziej ogolnie myslalam o funkcjonowaniu tych samych klisz w roznych kontekscie, i czy wtedy sa rzeczywiscie jeszczs te same, i jak to sie ma do rzeczywistosci, ktora z zasady jest bardziej messy.
Ale po bardzo dobrym obiedzie, do tego w srodku tygodnia, juz nie chce mi sie myslec, wiec podrzucam tylko wiecej e.e. cummingsa, ktory jakos mi sie dzis wieczorem wiosennie wpasowal… 😉
the Cambridge ladies who live in furnished souls
are unbeautiful and have comfortable minds
(also, with the church’s protestant blessings
daughters, unscented shapeless spirited)
they believe in Christ and Longfellow,both dead,
are invariably interested in so many things-
at the present writing one still finds
delighted fingers knitting for the is it Poles?
perhaps. While permanent faces coyly bandy
scandal of Mrs. N and Professor D
….the Cambridge ladies do not care,above
Cambridge if sometimes in its box of
sky lavender and cornerless, the
moon rattles like a fragment of angry candy
kto wczesnie wstaje……. tem ma z brykaniem do czynienia 🙂
zimno
bedzie cieplej
jest dobrze 😀
brykam
Lisku, jestes? bywasz?, jak widzi sie u Ciebie „zamieszki” w
Syrii?
andsol, tupiemy wiec bratersko 🙂
Mar-Jo, facet jest ciekawy, wlasnie czytam (zainspirowany tym wywiadem) jego ostatnia ksiazke:
https://lh3.googleusercontent.com/_rxdnqitjQpQ/TYYbYPiUyYI/AAAAAAAACoM/OZq7cyZkKYU/s640/DSC_3565.JPG
🙂
PiSowskie ogary wyszly z bud – bedzie wesolo
brykam fikam
Witam. I jak tu się nie przejmować. http://www.dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110330/LUBLIN/238276777
I zanosi się Rysberlin, że nie będzie wesoło 🙁
Jak na razie to pozytywna jest nadrabiająca zaległości wiosna. 😀
Dzień dobry 🙂 Miałem rację, że postanowiłem głośno nacieszyć się słońcem, póki było. Już nie ma. 🙁 Co nie znaczy, że zielone się cofnęło albo zrezygnowało z rośnięcia. Bez paniki. 😉
Ale tak w ogóle, to nie jest tak wesoło, jak by się chciało, żeby było. 🙄
No właśnie, też bym powtórzył pytanie Irka: jak tu się nie przejmować. 🙄
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,9344851,Hofman__Dobry_pomnik_L__Kaczynskiego_zakonczy_zalobe.html
Przejąłem się z dwóch powodów. Jeden jest stary jak świat, a w każdym razie na pewno stary jak PiS – przekonanie, że demokracja to znaczy „ma być tak, jak my chcemy”. A drugi to przekonanie pana Hofmana, że publiczne wyrażenie się o innym polityku „należy go odstrzelić” nie jest językiem nienawiści.
Jeżeli ktoś użyje takiego zwrotu żartem, wśród kumpli, przy piwku, to nie robiłbym z tego tragedii. Wiadomo, że takie gadki służą nieraz upuszczeniu emocji i nie należy ich brać zbyt serio. Tu zresztą dużo zależy od tonu, kontekstu, itd. Jeżeli nie idą za tym konkretne plany odstrzelenia, to można uznać, że to był tylko lapsus. Ale przenoszenie tego braku odpowiedzialności językowej do sfery publicznej to już nie jest ecie-pecie, tylko rzecz groźna. Bo od takich występów – za które się nie przeprasza, tylko uważa za normalkę – nasz publiczny dyskurs coraz bardziej chamieje.
Tu już nie mam na myśli tylko prawicy. To schamienie się we wszystkich kierunkach rozlewa. I ja się zacząłem już na to kłaść Rejtanem, chociaż wcale nie jestem zwolennikiem sztywnego i urzędowego języka, o czym skądinąd wiecie. 😉 Co za dużo, to nie tylko niezdrowo, ale i obrzydliwie. 👿
Bobiku, poseł Hofman ma jeszcze jedną interesującą cechę. W życiu nie widziałam faceta tak zakochanego w sobie i to z rosnącą wzajemnością 🙄
Mnie z kolei rozbawiła alternatywa: pomnik albo żałoba. To całkiem jak halloweenowe trick or treat, czyli, jak mówią polskie dzieci, cukierek albo psikus 😆
Witaj, Bobiku, witaj Koszyczku!
Od piątku do dzisiaj byłam bez radia, telewizora, Hofmana, Jarka i nawet Donalda. W sobotę lało, ale poza tym pogoda była cudna i góry przyjazne. Objechałam „włości” (ten kosz to wszystko moje!!!) – od przełęczy Okraj do przełęczy Jakuszyckiej, wpadłam na chwilkę do braci Czechów po kieliszki do wina – ach, jakie oni robią piękne szkło! – i wczoraj w nocy wróciłam na domowe łono, gdzie mała Szanta nie odstępuje mnie ani na krok, a kotka patrzy mi w oczy i gada coś od rzeczy.
Dziś nawiedzili mnie robotnicy i robią różne poprawki typu wymiana kafelków w jednym miejscu, naprawa wentylacji w drugim – i sielankę domową diabli wzięli. Życie!
Mam dużo do doczytania, a i śniadanie jakieś można by wciągnąć…
Miło Was widzieć w każdym razie.
Faktycznie, w tym szantażowaniu żałobą, jak nie dostaniemy pomnika, jest coś halloweenowego. 😆
Nisiu, gdyby Mordechaj był obecny, na pewno by Ci wyjaśnił, że koty nigdy nie gadają od rzeczy, co najwyżej bywają niezrozumiane. 😈
Dobrze, że odpoczęłaś przez chwilę od życia. Ono i tak zawsze jeszcze zdąży nas dorwać. 😉
Kieliszki u braci Czechów sam bym zakupił, bo za wzornictwem braci Germanów (przynajmniej tym dostępnym mi cenowo) nie bardzo przepadam, ale trochę mi daleko w te Karkonosze. 🙄
Bobiczku, niektóre wzory zapierają dech w piersiach. Są kieliszki na nóżkach do samego nieba, cieniutkich i delikatnych, leciutkie i śliczne, w różnych kolorach i milionie odmian. Jedne były dokładnie w kolorze mojego ulubionego różowego wina z Anjou… I zawsze w jednym patencie utrzymane jest kilka odmian kieliszków – szampanki i bombiaste, uniwersalne do wina, do likierów, koniaku i tak dalej. I szklaneczki do drinków. Masz kolorowe nóżki albo kolorowe czasze. Niebieskie, zielone, czerwone, różowo-łososiowe… Ja kupiłam proste, duże kieliszki do wina, takie uniwersalne, na wysokich kobaltowych nóżkach, z przezroczystą czaszą (wino ma być widać). I szampanki, też prościutkie – bo kształty czasz też są różne – proste, lejkowate, jak tulipan, bogato zdobione, kryształowe, rżnięte w ząbek… Duża zabawa dla każdej dużej dziewczynki. Malutki sklep przy drodze w Harrachovie. Fabryczny chyba.
Za rok skoczę zobaczyć, czy nie mają szklaneczek drinkowych – w tym roku nie mieli kobaltowych, były z zielenią, bardzo ładną, jak młoda trawka. Miła dziewczyna za pultem sprawdza każdą paczkę, czy nie ma braczków. Faaaajnie.
Dzień dobry, 😀
Przegrane przez PiS wybory parlamentarne zakończą moją awersję do tej partii. 😆
Nisiu, witaj. Zdrowaś? 😀
Zdrowaś Nisia, w kieliszki pełna … 🙄
Zdrowie, moi kochani, jest pojęciem względnym!
Jak na mnie – kwitnę.
😆
A oto, jak promocja miasta weszła w konflikt z nauczaniem kościoła:
http://wyborcza.pl/1,75248,9345258,Jak_rzad_z_krzyzem_walczyl.html
Zabawnej pointy dostarcza komenttarz posłanki pod arytkułem.
Taki apetyczny ten Nisi opis, że aż bym się napił z jakiego cudnego kielicha. 😆
Nic z tego. 🙁 Robota goni. W teren trza. Ludzi dopilnować, żeby się za bardzo nie rozbestwili. 😈
Dla mnie wino też musi być widać ❗
Oświećcie mnie, bo ja już coraz bardziej niczego nie rozumiem z otaczającego mnie świata – czy zaparcie się Chrystusa i to publiczne już jest w Polsce czynem karalnym, czy dopiero będzie? 🙄
Co do czynów karalnych to ja nie wiem, ale Chrystus ze Świebodzina wyraźnie zaparł się kierowców na drodze nr 3. Jest do nich odwrócony zadnią stroną i w ogóle nie zwraca uwagi, że jedziemy! Poczułam się osobiście urażona w ambit.
O, znalazłam szkło z Harrachowa! Paskudne foty, ale trochę widać.
http://www.sklarnaharrachov.cz/katalogsklosobr.php
Do Vesper z 12;21. Strona, którą podajesz została usunięta. Taki mam komunikat. Czyżby cenzura?
Dzień dobry, Nisiu 🙂 Najbardziej podobają mi się te najprostsze, na cieniutkich nóżkach, bez ozdóbek. Szkoda, że jednorazówki 🙄
Nisiu, a „pivni lázně” w Harrachov wypróbowałaś?
„Přijďte pohladit tělo i duši”. 🙂
Haneczko, tak, te są najładniejsze i jest ich najwięcej. I wcale nie są jednorazówkami – moje szampanki zeszłoroczne piorę w zmywarce i dlatego im nic!
No masz, zapomniałam, że mam zmywarkę 😯
Panowie robotnicy wywiercili dziurę w ścianie i trafili na rurę z wodą. Bardzo śmiesznie.
O tę sprawę chodzi:
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/incydent-z-krzyzem-zaslonil-symbol-bannerem,1,4226146,wiadomosc.html
Na stronie „Gazety” rzeczywiście chyba cenzura 😯
A takie piękne szkło to i w Krośnie robili… i komu to przeszkadzało? 🙁
Bobik o zaparciu się …
Bobik!
W Apostolskim Kościele Katolockim nie ma wyparcia się Chrystusa. Tak mówią statystyki.
W Iranie wyparcie się Chrystusa powoduje łagodniejszą śmierć
Hipostazujesz Waść Pies!
Wiosenne osłabienie Cię tłumaczy.
Za objeżdżanie figury z tyłu jest wyczytywanie numeru rejestracyjnego z ambony. Przestrzeń wewnetrzna figury jest pełna czułych skanerów. Szept, nie szept, – Twój żart o zezie figury został zapisany w pliku avi. Na niesmiertelnośc to Ty już nie licz. Pozdrawia Cię apostata o nicku Co_mi_tam.
Dzięki za link. Sprawdzałem. Na stronie ” Gazety” rzeczywiście skasowano ten artykuł. 🙁 .Zaczyna być coraz ciekawej. >:o
Doro, masz rację, ja też byłam wielbicielką Krosna. Ale te czeskie o połowę cieńsze… mogę porównać, bo mam jeszcze trochę niewytłuczonego krośnieńskiego. I lepiej dźwięczą jak się puknie.
Mar-Jo, piwka tym razem nie używałam, wskoczyłam tylko do Czech i zaraz wyskoczyłam.
Ciekawa sprawa z tym zniknięciem artykułu 😯
Kierowniczko, gdybym miała do Kierowniczki prywatę, to do jakiej skrzynki mam liścik wrzucić?
Można do politykowej: d.szwarcman [małpa, ale nie w czerwonym] polityka.pl 😀
Nigdy bym nie pomyślała, że w czerwonym 😀 Dziękuję, skrobnę wieczorem 🙂
Link gazetowy z powrotem działa. Widocznie akurat coś przerabiali 😉
Kierownictwo i tak ma dobrze. Ze mnie adres mailowy robi małpę nie na końcu, a dokładnie w połowie psa. 😎
Staruszku, dlaczego właściwie nie miałbym pisać o zaparciach? Przecież to zwykła, ludzka i zwierzęca rzecz. A jak się już takie zaparcie zdarzy, to nie jest żadną hipostazą, tylko realnym, choć nie chcę użyć słowa „namacalnym”, bytem. 🙄
Swoją drogą, czy wyobrażacie sobie tytuły prasowe: „Skazany na 3 lata więzienia za zaparcie”? 😈
Zajrzałem na blog Passenta i zwątpiłem. Zawsze tam było w komentarzach – jak na moje standardy – niezbyt uprzejmie, a czasem nawet chamsko, ale takiego targania po szczękach, jak pod aktualnym wpisem o Grossie, to jeszcze nie widziałem. 😯 Nie mogę się jednak nadziwić, że „Polityka” czegoś z tym nie zrobi. Przecież ten blog podobno jest moderowany! To za co, u licha, biorą wypłatę ci moderatorzy? 😯
Niesmak mnie taki ogarnął, że chyba dużo wody będzie musiało upłynąć w Wiśle, zanim się znowu odważę wejść na komentarze w „En passant”. 🙄
haneczko (10:50) dopiero teraz czytam dniówkę zbiorczą, na szczęście bez kawy w dziobie. To jest tak dobre, że za jakiś czas (jestem pewien tego, bo znam mój dobry gust) będę używał tego przekonany, że to moja własna poetyka.
Haneczka to jest typowy ścichapęk. 😆 Mówi mało, ale potrafi tak smacznie, że się naoblizywać nie można. 🙂
Nisiu, zatkali Ci tę rurę, czy zostawili taką tryskającą i poszli?
Czy ktoś wspominał o tryskających rurach? 👿 A tfu, na psa urok (sorry, Bobik) ! 👿
To Nisia wywołała rurę z lasu. Ja tylko, psim zwyczajem, pobiegłem tropem tej rury. 😈
I do czego Ci ta rura, Bobik? No do czego, powiedz?
Sztuczka dla sztuczki?
Jak chodzę na dwóch łapach to też jest tylko sztuczka dla sztuczki, ale wszyscy są zachwyceni. 😈
Dla arystokratycznego psa to nie sztuczka a konieczność, żeby palcami dwóch innych łap móc sobie pogrzebać w nosie.
🙂 swita 🙂
brykam w tereny zielone (magnolia szykuje sie), do przegladu
pozycji, DO PRACY 😀
Bobiku, jezeli komentarze u pana Passenta „moderowane” to
co jest zatrzymane?
co do „sprzedewania lub nie” w ksiegarniych to mam inne od
pana Passenta zdanie, w mojej pracy swiadomie ograniczamy swobodny dostep do wielu ksiazek i wielu wydawnictw ( Kopp
z bardziej znanych), a w pikietowaniu sklepu sprzedajacego
ciuchy ulubione przez nazistow (marki nie wymienie bo oblesna) sam bralem udzial 🙂
brykam fikam
Dzień dobry 🙂
Wczoraj faktycznie z cicha pękłam i padłam. Trochę kursuję, osobno i z panem mężem, żeby nie zaśniedzieć, no i czasem padam jak ciało martwe 😉
U Passenta wrzuciłam komentarz i nie mam ochoty na kolejny, to nie ma nic wspólnego z wymiana poglądów.
Dzień dobry 🙂 Krajobraz jakiś chmurzysty i najmilej by było w betach poleżeć do południa, ale nic z tego. Życie dalej ciśnie. 🙄
Ale jak mi się uda przeżyć do dzisiejszego popołudnia, to bordosa postawię i może nawet salceson na zagrychę. W końcu przeżycie kolejnego dnia jest do tego wystarczającą, a może nawet bardzo dobrą okazją. 😆
Dzień dobry, z kawą! 😀
W „Polityce” bardzo dobry tekst Wojciecha Mazowieckiego.
He, he, he, he! Gdyby ktoś sobie chciał poprawić samopoczucie, to może sobie przeczytać jacy jesteśmy śliczni, sympatyczni, lubiani, tolerancyjni i jakie mamy mocne główki. Przepraszam, jak jesteśmy przekonani o swojej urodzie, zaletach towarzyskich, tolerancji i mocnych główkach. 😈
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9350945,Polacy_uwazaja_sie_za_najladniejsza_nacje_w_Europie,,ga.html
Nie mogłam przeczytać Mazowieckiego. Wijec się po nim pęta w papierze i w sieci 👿 Pan mąż mi sprawozdał, bardzo celny.
Dla mnie ten Mazowiecki same oczywistości pisze, trochę się wkurzyłam na sto dwudziesty tekst o tym samym, cóż, ale autor inny, spoza redakcji 😉
A co do tolerancyjności Polaków… hm.
Tak, ale te oczywistości jakoś nie mogą się przebić. Więcej, są ignorowane. Jazda bez hamulców kusi. Inni mogą, to ja też. No i pisiejemy.
Nie znalazłem Mazowieckiego w sieci, więc poczekam, aż będzie dostępny, a na razie rzucę się na kawę od Mar-Jo i wyżłopię. Przy takiej sennej pogodzie kawa jest niezwykle mile widziana. 🙂
Z Sudanu niewesołe wieści :
http://wyborcza.pl/1,75477,9349235,Sudan_wciaz_w_ogniu_walk.html
Formalny rozwód często nie załatwia jeszcze na dobre sprawy i chandryczenie latami może się ciągnąć. 🙁 Rzecz skądinąd znana.
Fakt, że tolerancyjność w tej ankiecie była rozumiana dość specyficznie – oznaczała poparcie dla otwartego rynku pracy i swobody wyboru miejsca zamieszkania. To Polacy pewnie rzeczywiście popierają, bo na razie sami są „żywotnie zainteresowani”. Ale gdyby pytanie inaczej sformułować… 🙄
W jakimś sensie zahaczał o to zresztą mój wpis, który wysnuł się z obserwacji, że wszelkie próby nietradycyjnego rozumienia np. patriotyzmu, czy innych wartości, zwłaszcza narodowych (choć nie zawsze do końca wiem co to znaczy) narażają natychmiast na zarzut cynizmu ze strony prawicy. I tak się zacząłem zastanawiać, czy jest taka możliwość, żeby na różne rzeczy patrzyć krytycznie, a nawet kpiarsko i równocześnie wcale nie być przebrzydłym cynikiem? 🙄
Wrzucam http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1514134,1,jak-pis-zatrul-cala-polska-polityke.read
Andsolu (03:22), dlatego marzy mi sie by okoliczna ludnosc zaczela chodzic na czterech… 👿
Rysiu, zazdroszcze magnolii
Dobrego dnia wszystkim 🙂
A, to ja tego Mazowieckiego już czytałem, tylko szczeniacza skleroza wyparła mi z pamięci nazwisko autora. 😳
Nie zdążę się teraz wypowiedzieć na temat, bo muszę w teren, ale może wieczorem…
Lisku, magnolii mnie też możesz pozazdrościć. Jedna taka – ogromna – imponująca – rośnie dokładnie naprzeciwko moich okien. Zawsze okres jej kwitnienia niebywałą radość mi sprawia. 🙂
No to lecę w ten dobry, aktualnie lejący jak z cebra dzień. 😉
Dziędobry, witamy Was ja i moja rura.
Rura została wczoraj zatkana przez jednego z fantastycznych panów hydraulików, o których kiedyś już wspominałam. Natomiast pozostali panowie robotnicy dziś nie przyszli, bo szef ich wysłał na dalej wysunięty posterunek pracy, a ja zostałam z zerwanymi kafelkami na schodach do przyziemia, z dziurą w ścianie i toną pyłu, który panowie zrobili, wiercąc dziurę. Mogliby wprawdzie wtedy zamknąć drzwi w łazience i otworzyć okno, ale nie wpadli na to i otworzyli drzwi, wobec czego pył spokojnie rozlazł się po domu.
Powoli dojrzewam do tego, żeby ich w cholerę pogonić. Jeden z boskich panów hydraulików umie kłaść kafelki i inne duperelki. Zaprosiłam go na wstępną kawkę.
Na pociechę po różnych spisieniach mamy obecnie to:
http://www.youtube.com/watch?v=m8TxXjCQCtc&feature=aso
Helena wiedziała co robiła, poszukując hydraulika chętnego do ożenku. 😈 Jeden solidny hydraulik, który przy okazji jeszcze kafelki umie kłaść i życie zaraz traci ostre kanty, a nawet w porywach podobać się może. 😎
Złachany nieco się przywlokłem, ale ponieważ jutro już powinno być trochę luźniej, to pewnie po wypiciu herbaty i niewegetariańskiej przekąsce pysk mi się zacznie uśmiechać coraz szerzej.
Najpierw tak 🙂
Potem tak 😀
A potem to już może pójdę na całość i przebryknę nawet Rysia 😆
Prezes m kolejne idee, jak zmienić system tak, żeby wszyscy byli piękni, młodzi i bogaci, a wierzby żeby uginały się pod ciężarem gruszek:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,106884,9357167,Jaroslaw_Kaczynski_prezentuje__System_Tuska___NA_ZYWO_.html
Myślę, że mu się to uda, bo pomysły na modernizację kraju ma po prostu genialne:
…w Polsce ci nazywani moherami są główną siłą modernizacyjną. Bo w Polsce głównym przejawem modernizacji jest odrzucenie komunizmu – dodaje.
Kraj o napędzie moherowym z całą pewnością jak rakieta wystartuje w przyszłość. I znowu cały świat będzie nam zazdrościć. 🙄
Mily wieczor po ciezkim dniu pracy 😀
😆
Lisek Beatlesami zapracował sobie na na bordosa i salceson. Może jeszcze ktoś ma jakieś specjalne zasługi? 😀
Ja nie mam żadnych. Czy powinnam być z tego powodu dyskryminowana?
vesper, wręcz przeciwnie
Ale czy to nie jest demotywujące i niepedagogiczne, żeby tak bez niczego przydzielać gratyfikacje?
Weź się jakoś szybko zasłuż, Vesper, to nie będę sobie musiał obciążać sumienia nalewając Ci bordosa. 😉
Foma właściwie też mógłby się zasłużyć. Młody jest, zdolny… 🙄
vesper z racji swojego istnienia zasługuje na wszelkie gratyfikacje. a Ty się Bobik wstydź swojego niedowiarstwa 👿
To nalej chociaz fomie, Bobik. On się zasłużył – życzliwością, lojalnością … No i co tu dużo gadać, zna się po prostu chłopak na ludziach 😉
http://www.youtube.com/watch?v=QHlLaasVJnA&feature=related
A, w końcu niepedagogicznie wszystkim nalałem, tylko nie mogłem o tym zawiadomić, bo mnie sprawy rodzinne odwołały. Ale mam nadzieję, że zauważylińcie moją hojność i wielkoduszność. 😀
Dopadłam hydraulika.
Pogoniłam poprzednich fachowców. Za pomocą synka. Pan fachowiec mnie się boi, więc woli rozmawiać z dzieckiem. Nooo, już on wie, dlaczego się boi.
Z nowym hydraulikiem, z nowym szczęściem, jak powiadają Bracia Rosjanie.
Dzień mnie zmęczył. Idę lulu.
Ale wygląda na to, że wirusy potraktowane górskim powietrzem, śniegiem, deszczem i słoneczkiem – zdechły. Cześć ich pamięci.
Pa.
Pardą, Bobique, mnie nie nalałeś.
Chyba że pan hydraulik wypił ciszkiem, opowiadając mi historyjkę, jak to pomylił mapy i wjechał Tirem na alpejską drogę turystyczną.
Nawet jeśli nadal nie będę miała kafelków tam gdzie trzeba, to fajowe opowiastki mam zapewnione.
Jak wszystkim, to wszystkim, Nisiu, Tobie też. Ale myślę, że nierozsądnie byłoby stawiać zarzuty panu hydraulikowi, póki nie skończy roboty. Lepiej pogadaj poważnie z Szantą, albo i z kotem. 😎
Nocnej zmianie też nalałem, żeby nie było nieporozumień. I lepiej wypijcie szybko, zanim skwaśnieje, albo – nie daj Panie B. – procenty wywietrzeją. 😉
Z Wami to nawet popić się nie da. Pojechaliście, pro-Rosyjscy Europejczycy, o godzinę na Wschód i teraz nas dzieli 5 godzin. Jak ja chwycę za lampkę to Wy już będziecie klin klinem. No to zostawię procenty w butelce, niech się jak w banku rozwijają.
Aha, spełniłem (jak zwykle z poślizgiem) obietnicę dla staruszka, że się powymądrzam o √2 i o φ.
sobotnioniedzielna berlinska prognoza pogody
idealna do brykania przez tereny zielone
🙂
teraz tylko piatek przeczekac 😀
dobra pozycja, koszyk piknikowy, zyc!!!!
brykam fikam
Witam 🙂 Zgodnie z przewidywaniami dzieci poszły do kąta.
http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,35640,9350068,Dzieciom_skwer__prezydentowi_Kaczynskiemu_plac.html
Dzisiaj Międzynarodowy Dzień Ptaków.
No i prima aprilis 😀
Dzień dobry 🙂 Zastanawiałem się, czy w ramach dowcipu primaaprilisowego nie powitać Was o 6 rano, ale stwierdziłem, że wstanie o wpół do dziewiątej bez żadnych szczególnych powodów jest jak na mnie i tak niezłym kawałem. 😉
Dzień Ptactwa trzeba by jakoś uczcić. W końcu w obrębie wielkiej rodziny zwierzęcej są to jacyś tam krewni. 🙂 A poza tym dużo jest wśród ptaków sympatycznych i całkiem łebskich osobników.
Są pomysły na obchody? 😉
Że dzieci zostały odesłane do kąta wcale mnie nie dziwi w kraju, w którym tak wiele osób popiera traktowanie bachorów z buta. Widocznie się gówniarzom należało i niech się cieszą, że tylko kąt, a nie lanie.
Jeżeli coś mnie może dziwić, to tylko nieodesłanie na drzewo Giedroycia, mimo świątobliwej konkurencji ojca Krąpca. 🙄
Dzień dobry.
Wiecie co? Nie mam siły czytać prezesa, odpadam. Nawet omówienie to dla mnie za dużo. Wątroba mi się buntuje 👿
Dziękuję Andsolu za φlozoficzne podejście do jubilerskiej głębi.
Sugestia mówiąca o tym, że √2 uwierał pitagorejczyków, wydawał mi się nieco prostackim środkiem opisania poczucia zagrożenia wyznawców religii zbudowanej na spójni byt-idea.
No bo jakże liczbą opisać strach, zazdrość, gniew i zdradę.
Na symbol tajemnicy (w sensie braku poznania) √2 wydaje mi się być zbyt naoczny. Poprzednicy pitagorejczyków zapewne stosowali triangulację jako oczywistość odartą na codzień
z cech boskich.
Elementy chaosu widziane w materii dookoła a pozwalające odróżniać otaczających ludzi i ujednolicać miejsca były zbyt liczne, aby pitagorejczycy liczby 1 lub √2 traktowali poważnie.
Asymetria twarzy czyni ją ciepłą a jednocześnie nie idealną. Para lub trójka ludzi jest konstruktem myślowo zbyt prostym. Dopiero piątka odzwierciedla drzemiący potencjał większości.
I tu pitagorejczycy doznali upokorzenia swej doczesności.
A upokorzony …
Zatem bok o długości √2 jest obrazą dla wyrafinowanej inteligencji. Dumni możemy być z przekątnej o długości φ.
Małżeństwo Harmonii i Kadmosa było nudnie zgodne.
A jej naszyjnik ślubny przynosił nieszczęścia.
Greka nie nadaje się na przedmiot w szkółce niedzielnej.
Dopóty mijamy bokiem Bobika nie słychać.
Ale wejście na przekatną … jest o czym szczekać!
Nie bój nic, Haneczko, nie tylko Tobie wątroba się buntuje. Ale ja mam poczucie, że jednak temu, co mówi Prezes, należy się teraz bacznie przyglądać, bo to już jest początek kampanii wyborczej. I nie jest bez znaczenia, jakie propozycje w tej kampanii przedstawia szef jednej z największych partii.
Uważam, że propozycja oparcia przyszłości kraju na napędzie moherowym nie powinna mu być zapomniana, zwłaszcza że to właśnie wydaje się być istotą jego programu, a nie tylko nieznaczącym ukłonem w stronę elektoratu. 🙄
Swoją drogą, gdybym był politykiem, kupiłbym sobie na użytek kampanii to japońskie ustrojstwo, które pozwala w ogóle nie przejmować się tym, że się dało jakąś plamę. 😈
Staruszku, ja też zdecydowanie większą sympatię mam do przekątnej, niż do pokątnej. 😆
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/felietony/1514466,1,specjalny-felieton-dla-polityki.read
Przyznam, że daję plamy z większą łatwością 😳 i zawsze zostaje po nich ślad 😳
Bobiku, będę się przyglądała, ale od czasu do czasu muszę wydmuchać, żeby mnie nie struło.
Coś na Dzień Ptactwa. 😉
Ćwierknął kiedyś z Warszawy wróbelek:
kurczę, jest mnie właściwie niewiele,
móżdżek też nie bógwico…
Ach, gdybym był prawicą,
chociaż ćwierkałbym o niebo śmielej. 😎
Ptactwo się leni i nie czci 👿 Bociany jeszcze nie przyleciały 👿
leci bocian nad chmurą
leci nad polską górą
słońce go w oczy razi.
czy bocian się obrazi
czy wykaże kulturą?
sfrunie czy też odleci?
jak obstawiacie dzieci?
Biadał kiedyś pewien bocian znad Wisły,
w falach zaburzając dziób obwisły,
krzyczą wszystkie przeory:
bocian, przynoś bachory!
A od czego, ja przepraszam, zmysły? 👿
I coś na dzień ptactwa http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,35640,9339601,Ptaki_Lubelszczyzny_ZOBACZ_ZDJECIA,,ga.html
Bobiku 👿 pierwszy byłem, nie można boćka rozrywać na kilka wierszyków, bocian musi być nienaruszony jak dziewictwo ❗
Foma, popatrz na czas wrzucenia. Pretensje należy kierować do Łajzy, nie do mnie. 😈
popatrzyłem. i im bardziej się wpatruję tym gorzej to wygląda 😐
Kruk na lisa uczynki złe gderał:
czarny pi-ar mi robi, przechera,
mówi „PiS, nadzieja nasza”,
po czym zaraz gdzieś ogłasza,
że się śmieję jak głupi do sera. 👿
Foma, znalazłem wyjście. Twój wierszyk był o białym bocianie, a mój o czarnym.
I rekonstrukcja dziewictwa załatwiona. 😈
a jakiego boćka wzięła na warsztat Łajza? 😯
Trzeba by najpierw ustalić, czy Łajza boćki odróżnia, czy też rozmowa z nią o ornitologii to jak ze ślepym o kolorach… 🙄
Do haneczki: ptactwo wyjątkowo pracowite. Bociany w locie nad ogrodem, żurawie na łące, każde pozostałe ptasie towarzystwo coś nosi w dziobie i na okrągło myje się pod skrzydłami w oczku wodnym. 😀
Tylko pod skrzydłami się myje? A kuperek to nie łaska? 👿
mycie kuperka ma w d… 🙄
Witam,
od rana do wieczora zabiegana, poranek w przychodni (NFZ dosięga nawet tych, którzy zwiali pod opiekuńcze szkrzydła prywatnej służby zdrowia), teraz praca do 21 zero zero. Okropieństwo. Na pocieszenie kawa blogowa i unikanie czytania newsów o jarkaczu. Chociaż nie ominęła mnie nowina, że poseł Brudziński nawołuje do bojkotu programu „X Factor”, który to TVN śmie puścić w najświętszy polski dzień żałobny, 10 kwietnia. Jak nic, kolejna obraza na TVN się szykuje.
http://www.daily.art.pl/img/2007-01-03_1167783416.gif
Irek, dla mnie bocianami wiosna się zaczyna i stanowczo chcę, żeby już były!
Ależ on kuperkiem siedzi już w wodzie i wykorzystuje moją kaskadę jak bidet 😀
Utyskiwał kiedyś orzeł biały,
nudno siedzieć w godle przez dzień cały,
ale gdy się chcę urwać,
Polak zaraz mi: „K…a!
W dziób dostaniesz za takie zapały!” 🙁
A tu coś dla Alienor 😉
Gdy kukułka z okolic Poznania
chce by jajka jej przejął zaganiacz,
on się skarży do żony
„takim jest zagoniony”
i przed jajem kukułczym się wzbrania. 😯
Wróbel przez podwórko z głośnym krzykiem leci:
słuchajcie, ferajna, Irek ma bidecik,
dzięki czemu każda czapla czy tam sowa
może czystość kupra bez trudu zachować. 😆
Czystość kupra ulgą dla całego stada 🙄
Tacy co się z behawioru awisfery naśmiewali teraz są piękni inaczej:
http://www.avianweb.com/tuftedpuffins.html
Koniec żartów ➡ http://www.flickr.com/photos/keithmarshall/118729122/in/photostream/
Kolejne zwierzęta z cyklu „ni ma takiego źwirza”. 🙂
A, to ja też jakąś ptasią fotkę dorzucę. 😆
http://oddanimals.com/pooping-on-people-book/
Bobiku!
Podszywając się pod funkcjonariusza mającego cĨekawość Ƥrzeszłości AƝdsolowej odrykłem, że weryfikowany potrafimy mówić po Twojemu.
Jak przystało na tą piękną instytucję badawczą wchodzę brudnymi filcogumami w cudzy cud życia. Wszak sam się ujawnił jest TW o kryptonimie Bilu.
http://andsol.blox.pl/2008/01/La-vie-en-famille-selon-Bilou.html
Żeby nie było, że nie jest o ptaszkach, ćwierkam, że jest tam o nękaniu.
O, Bilu to ja znam już od dawna. Ale oczywiście nieprawdą jest jakoby andsol cokolwiek pisał w jego imieniu. Bilu napisał, a andsol się podszył pod andsola podszywającego się pod psa. Wiem z pierwszej łapy. 😎
Żeby nie było, że nie jest o ptaszkach: przyznaję, że nawet ptaki potrafią być piękne. 😈
Ale Was dzisiaj zaptasiło… A ja kiedyś zajmowałem się nie tylko ptakami: http://andsol.blox.pl/2007/08/Lekcja-zoologii.html .
W temacie zwierząt to Hoko jest biegły…
http://hokopoko.net/rybik
Pamiętam, że ja się wtedy od Hoko też miłością do rybika zaraziłem i takie napisałem: 😀
Jak można nie kochać rybika,
uczucia go skarbem nie darzyć,
nie prosić, by siadł do stolika,
befsztyka dla niego nie smażyć?
Jak można kupować banany,
lub na niepodległość się wybić,
gdy wie się, że gdzieś niekochany,
rozpaczy wylewa łzy rybik?
Więc ty każde jego czcij dzwonko
i niech cię to nigdy nie znuży,
bo rybik, to słodkie stworzonko,
na miłość dozgonną zasłużył!
a ja zrobiłem rybkę i tyle mnie słyszeli…
Ale teraz przynamniej już wiedzą, czemu tylko tyle słyszeli. 😉
Lubicie piosenki Nohavicy? Dziś wieczorem słuchałam jego piosenek w wykonaniu młodego krakowskiego aktora, Michała Łanuszki. Koncert odbył się w bardzo oryginalnym klubie w Katowicach, nazywa się Old Timers Garage i jest udekorowany starymi amerykańskimi krążownikami szos i nie tylko, stoi tam nawet policyjny oldtimers.
Tutaj jedna z piosenek Nohavicy, śpiewana przez Łanuszkę: http://www.youtube.com/watch?v=N5XPe73NxpA&feature=related
A tutaj oryginał Nohavicy: http://www.youtube.com/watch?v=3N1Ko8SDZlc&feature=related
Wczoraj buszowałam po katowickich księgarniach, można nabawić się oczopląsu z nadmiaru pozycji, jak mówi Ryś, i pustek w portfelu.
A jutro Teatr Korez i „Kwartet dla 4 aktorów”. W zapowiedzi piszą, że sztuka trwa 1godz. i 30 min., ale ze względu na częściową improwizację widzowie nie powinni się gniewać, gdy im ucieknie ostatni tramwaj. Jestem bardzo ciekawa tego spektaklu, bardzo lubię ten teatr, a ich Cholonek Janoscha jest prawdziwym majstersztykiem.
No proszę, Panna Kota szaleje na ojczyzny łonie z utracjuszowskim gestem. Cały rodzinny majątek pewnie na kulturę przeputa. 😆
Przypomniała mi się przy okazji świetna rada, jakiej andsol udzielił Rysiowi skarżącemu się na książkowe wydatki: należy portmonetkę wyłożyć od środka pijawkami. 😈
Bobiku, a w poniedziałek jeszcze będę na spotkaniu z Tomaszem Jastrunem.
Acha, i kupiłam „Złote żniwa” i nowego Pilcha.
I dobrze, że tu nigdzie nie ma pijawek. A moja domowa jest dość daleko ode mnie.
Dzien dobry 🙂
Bardzo milo sie chodzi rano z psem w cichy weekendowy poranek.
Wczoraj odczulismy leciutkie trzesienie ziemi… Kanapa sie lekko zakolysala i tyle. Ale poniewaz ten rejon jest potencjalnie zagrozony powaznymi trzesieniami (jestesmy na styku dwoch plyt tektonicznych), co panstwo konsekwentnie ignoruje 👿 , no i majac w oczach zdjecia z Japonii, podskoczylam nerwowo. I juz wiem co (po szybkim spojrzeniu w kierunku rodziny i psa) instynktownie lapie na wypadek gdyby – szkla kontaktowe i disc-on-key z back-upem prac 🙂
Dzień dobry 🙂 Jaki przepiękny mam tego dnia początek! Już w nocy było bardzo ciepło, prawie jak w lecie i zanosiło się na pogodę jak drut. A jak się obudziłem, to ranek siedział w ogrodzie cudny jak z żurnala, tylko jeszcze ostatnie niesforne promyki tu i ówdzie poprawiał i resztki rosy z twarzy ścierał. Myślałem, że on do zdjęć tak się wysztafirował i zaraz chciałem coś cyknąć, ale nie, fotki prześwietlone wychodziły, czyli nie o to mu chodziło. Wnoszę z tego, że on tak sam dla siebie. 🙂 No bo wrodzona skromność nie pozwala mi pomyśleć, że dla mnie. 😳
Lisku, Ty nas tu o zbiorowy zawał serca przyprawisz. 😯 To zamach, to trzęsienie… Dobrze chociaż, że na końcu zawsze (odpukać!) wielkie uff. 🙂
Ja tak trochę żartobliwie, ale przecież zdaję sobie sprawę, że jedni żyją w miejscach w miarę bezpiecznych, gdzie największą groźbą są przejeżdżające autobusy, a inni wręcz przeciwnie, w takich, gdzie różnych zagrożeń jest od groma. I Jerozolima, niestety, raczej należy do tych drugich. Zapewne jej mieszkańcy jakoś się do tej stałej niepewności przyzwyczajają i wypracowują sobie jakąś tam iluzję bezpieczeństwa, bo inaczej żyć by się nie dało, ale przez to zagrożenia wcale nie robią się mniej realne (co m.in. rządowi izraelskiemu dedykuję).
A jak się zastanowiłem, za co po pierwsze bym łapał gdyby co do czego, to chyba też za okulary. Bo jakoś tak głupio by było ewentualnie przeżyć i nawet nie móc wyraźnie zobaczyć, że się przeżyło. 😉
Widzę, że wszyscy dziś korzystają bardzo wydajnie z korzystnych warunków i kręcą się po jakichś parkach, lasach czy ogrodach. 😀
My z Pręgowaną też się kręcimy, tylko ona ma lepiej, bo potrafi przeleźć do ogrodu sąsiadów i widzę, że jest tam regularnie dokarmiana. 👿 Gdyby nie to, że do mnie z kolei przychodzi tak zwana Przyjaciółka Bobika i przynosi mi codziennie jakieś dobre, to mógłbym się poważnie wkurzyć. Nie znoszę niesprawiedliwości, zwłaszcza jeśli wskutek niej ja jestem pokrzywdzony. 😎
Mam cichą nadzieję, że Monika dziś już nie musi odśnieżać. 😉
Bratki, żonkile i prymulki – ot co!
I mnóstwo pąków wszędzie.
Ave, Bobik! Prymulki te salutant!
Zapomniałam o ciemierniku.
Ciemiernik powinien mieć swoje święto wczoraj. Łacińska nazwa ciemiernika BIAŁEGO jest Helleborus NIGER. No i czyż nie primaaprilisowa roślinka?
Faktycznie wiosna pełną parą 🙂 Goście tulipany przynieśli, kawa na ich tle się pięknie prezentowała 😀
Przeczytałam – http://www.kph.org.pl/publikacje/raport_sw_2010.pdf
Nisiu, prymulki to mnie pozdrawiały ze 3 tygodnie temu. 😆 Dziś w kolejce ustawiły się drzewa – brzoskwinia i czereśnia. Nawet mnie zdziwiło, że tak razem zakwitły, bo zwykle czereśnia była ciut późniejsza. Ale może coś jej w tym roku weszło na ambit. 😉
Ciemiernika widziałem ostatnio dwie tak odjazdowe odmiany, że aż mnie ogarnęła żądza posiadania. Ale nie było pod łapą żadnego żywego ducha, którego mógłbym zapytać, gdzie to się te odmiany nabywa. 🙁
Aha, jeszcze w ramach wiadomości z frontu – na glicynii już siedzą smoki (kwiaty glicynii w pierwszej fazie rozwoju wyglądają jak smoki i nikt mi nie wmówi, że nie wyglądają). Ale chyba będzie ich nieco mniej, niż w zeszłym roku. I obydwa winne krzewy przeżyły bez szkód, pewnie dzięki starannemu opatuleniu, bo zima była ostra. Czyli pergola będzie miała zadaszenie. 🙂
Tereso, dziś bym nie był w stanie czytać żadnych poważnych raportów. Pierwsze w tym roku 25 stopni plusowych – chyba jasne, że to wymaga całkiem innej lektury. 😉 Mogę tylko podziwiać tych, którym się chce, ale sam raczej nie pójdę tą drogą. 😎
Bobiku, ogrodnicy mi donieśli (do mojego zielonego) ciemiernik o kwiatach w kolorze indyjskiego różu. Nadzwyczaj wytworne.
Nisia, w sprawie ciemiernika – bo korzenie czarne (i stąd niger). Słowo honoru.
A w ogóle to byliśmy kilka dni na Wale Hadriana.
Chyba zacznę popierać donosicielstwo. 😎
Te ciemierniki, które ja wczoraj widziałem, były kombinowane. Jeden jakoś tak koronkowo, zieleń z bielą, a drugi miał kroplę indyjskiego różu w środku białego kielicha. Wyglądały tak, jakby oczekiwały na podanie przez lokaja a cup of tea. 🙂
To chyba sam cymes pojechać na limes. 😈
To było oczywiście do Babilasa. 🙂
A ja muszę zastosować to japońskie ustrojstwo do usuwania plam. Dałem bowiem plamę kulinarną. Zakupiłem u Chińczyka pak-choi, galgant i – w moim krótkowzrocznym przekonaniu – zieloną cebulkę. W domu, przy bliższych oględzinach, rzekoma cebulka okazała się za-cholerę-nie-wiadomo-czym. Pokrój ma toto cebulkowy (znaczy, cała roślina), ale wąskie i długie liście nie są rurkowate, tylko płaskie i nieco postrzępione na brzegach. A smakuje jak mydło. 🙄
Nie mam pojęcia, co to jest i co się z tym robi. 😯
Babilasie, ja to wiem, że korzenie… ale filologicznie chłopcy chachmęcą!
Nisia, z ciemiernikiem to jeszcze jakiś sens, ale jest cała masa łacińskich nazw nadanych albo przez pomyłkę albo niezbyt fortunnie (np. niby communis, a na skraju wyginięcia).
I jeszcze widoczek z muru.
Bobiku, rzuć zdjęciem, będziem diagnozować.
Wpisałem do google pak-choi; wybrałem Wikiprdia.en; zmieniłem język na Polski:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kapusta_chi%C5%84ska
Czy ja się zachowuję jak prymityw, czy wiosenne słońce komuś zaszkodziło? Może ja tu komentarzy nie zrozumiałem?
Jakaś gra w pomidora?
Nie Wikiprdia tylko Wikipedia. Przepraszam za literówkę.
Inna odpowiedź z tego samego zapytania do gugla:
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/2,87561,,Zupa_pak_choi,,37725837,9495.html
Może sprzedano coś nieświeżego?
Pierwsze piwo w życiu wyplułem.
I ze średnią jakościa PRLu nie miało to nic wspólnego.
Smacznego!
Bobiku, obgotuj i dodaj oyster sauce, na apewno bedzie smakowac jak mydlo z oyster sauce czyli pysznie.
O, są chętni do diagnozowania dziwnej rośliny (nie pak-choia, bo jego to zdiagnozowałem już dawno 😉 )? No to wrzucam tę zagadkową istotę w całości:
https://www.blog-bobika.eu/foty/china1.jpg
i fragmencie, tak że dobrze widać listek
https://www.blog-bobika.eu/foty/china2.jpg
Może ktoś ma w stosunku do tej osobniczki jakieś podejrzenia lub teorię spiskową? My tu wszystko rozpatrzymy. 😎
Króliku, nie mam oyster, ale mam fish sauce. Czy mydło z fish sauce też smakuje pysznie?
Ewentualnie mogę dorzucić bolognese ze słoja i wcisnąć trochę pasty do zębów. 😈
Troche to przypomina dzikie pory, na ktore wlasnie jest sezon. Sa b. modne w Kanadzie. Dzikie pory powinny jednak pachniec i smakowac jak cebula a nie jak mydlo..
tu jest opis bardziej naukowy:
http://southernfood.about.com/cs/ramps/a/ramps.htm
To na pewno nie są dzikie pory. Poza brakiem cebulowego smaku i zapachu moja nieznana sołdatka jest wiele cieńsza u nasady. Jak bardzo młoda zielona cebulka.
Witajcie po przerwie. 🙂
Bobiku,
jak dodasz fish sauce, chili , czosnku i mieska to bedzie smakowalo bardzo dobrze!
Bobiku, to jest (chyba?) Eryngium foetidum.
Trochę mi nie gra ten mydlany smak. No i kolendrowatość powinna byc wyczuwalna.
Dzięki, Babilasie, to musi być właśnie to. 🙂 Chyba nawet włącznie ze smakiem – kolendra jest jedną z bardzo niewielu przypraw, których nigdy nie udało mi się polubić. No, co poradzę, że ona dla mnie też ma w sobie coś mydlanego? A powiedziałbym, że w tym eryngium foetidum mydlaność jeszcze znacznie wzrasta.
Obawiam się, że nawet z pasztetówką mogłoby mi toto nie smakować. 🙄
Widzę, że wrócę w domowe pielesze w samym środku wiosny, w kwitnące ogrody. Na Sląsku też tylko na razie w ogrodach prymulki, a drzewa jeszcze gołe.
Za to atrakcje mam gdzie indziej. Dziś wieczorem byłam w katowickim teatrze Korez na „Kwartecie dla 4 aktorów”, jeszcze teraz boli mnie brzuch ze śmiechu. Aktorzy w doskonałej formie, prawie dwie godziny świetnej zabawy, sztuka rzeczywiście częściowo improwizowana, dużo nawiązań do obecnej sytuacji politycznej, ale też i do przeszłości, do epoki Gierka. Jak na wszystkich spektaklach w Korezie, sala wypełniona do ostatniego miejsca. Ten teatr ma w sobie coś takiego, że gdy się go raz odwiedziło, jest się już jego dożywotnim fanem.
A teraz dobranoc, bo jutro atrakcji ciąg dalszy. Szykuje się wycieczka, ale jeszcze nie wiem dokąd, rodzina postanowiła mnie zaskoczyć
Bobiczku, jestem z Tobą w sprawie kolendry! Odrobinka tego mydlanego zielska zepsuje mi każde danie.
Z nasionkami już nie jest tak tragicznie.
Nie wiem, czy wiecie, ale za ubogiego ustroju dosypywało się trochę rozgniecionych nasion kolendry do byle jakiej herbaty i wychodził Earl Grey. Taki socjalistyczny trochę, ale nawet podobny.
Nisiu,
nawet do ulunga?
Jak juz nie zostawalo nic do picia procz tego paskudztwa, to robilismy „herbate po pakistansku” – bardzo mocny wywar z odrobina mleka i to wszystko popijalo sie gryzac rozne takie: slonecznik, landrynki, orzeszki, rodzynki i co tam sie nawinelo. I wiecie? Dalo sie pic, choc nie wiem czy mialo cokolwiek wspolnego z Pakistanem. 🙂
Ha, to mnie zawsze dziwi, że kolendra nikogo nie pozostawia obojętnym, że znajomi mi się na dwie prawie równe kupki rozsypują: kolendrosceptyków i kolendroentuzjastów, z dużą pustą szczeliną pośrodku. Chociaż może jako mąż żony, która nie lubi kminku nie powinienem się dziwić niczemu.
Inną ciekawą rzeczą jest sposób, w jaki kolendrosceptycy opisują niemiły sobie smak kolendry. A to mydlany (Nisia, Bobik), a to ziemisty, a to metaliczny. A nie można po prostu powiedzieć, że kolendrowy?
Babilas, plantator kolendry (trzy rządki). Swoją drogą, robie coś nie tak, bo mi zawsze kolendra, zamiast utrzymywać długo swoją (znaną ze sklepu) natkopodobną kolendrowatość, wyrasta prawie od razu w pędy nasienne.
PS. A o tym socjalistycznym szarym lordzie to nie wiedziałem.
Po wyprawie na księżyc i rozwinięciu hodwli nibypogodowych satelitów oraz satelitów transmitujących zwolennikom sumo meczów futbolu amerykańskiego okazało się, że Kant był rasistą przygotowującym grunt po kaliningradzką flotę gotową rozprawić się z Hanzą. W międzyczasie powodującym rozstępy na brzuchu wyjaśniło się, że nie degeneruje się ten co je brudny ryż, co to wcale oczu nie wykrzywia.
Pozostałe metody osiągnięcia boskości też się skompromitowały.
Więc uknuto spisek z mantrą konstytucyjną: „Jesteś tym co jesz.” I tak: cykoria i szparagi rosną w nocy a chinina szkodzi malarii i żonie (mąż się stale ogląda i zdzira nie zdzira to mu chinina napina i unosi).
Teoria elektromagnetyzmu poszła tak daleko, że bada się teraz jak obwody neuronalne reagują na bodziec: „Wróbel na mównicy” lub „Kempa w polu widzenia”. A już wcześniej ustalono, że upodobanie do smażonego koduje się w rdzeniu kręgowym na wysokości lędźwi. To ostatnie odkrycie neurologów wyjaśnia regers puli genowej Eskimosów …
och przepraszam: Iniutów i Yupik. Globalne ocieplenie nie zdąży z zapobieganiem. Upodobanie do mrożonego renifera będzie mocniejsze.
Wyobraźcie sobie, ze są takie chytrusy, co przestrzegają, że przed zaniknięciem grasicy nie powinno się popijać golonki Gorzką Żołądkową. Inni natomiast uważają, że Gorzka żoładkowa jest skażona przez Palikota antyklerylikalizmem
i Prawdziwy Polak powinien pić Sobieskiego (z tej samej fabryki co Gorzka). Palinka jest agentką Palikota!
Sprawy nie są tak proste jak dzięcieca naiwność.
Świadomość prostaty jest na tyle złożona, że jej późne pojawienie się pojmuje sie gdy dzieci przejrzeją do późnego ożenku/zamęścia, czyli około ojcowej pięćdziesiątki.
Herbata jest dogmatycznie zasadnicza jak mydło.
Kawa – natomiast ponoć bynajmniej kwaśna jak krytyka –
i tonik wespół w zespół (z natury ożeniony z chininą) to nie są napoje dla owieczek ojca Wirgiliusza. A marihuana nie nadaję się na kompot – to a propo$ nowinek.
Z kolendrą to może być tak jak z Wyspą Wielkanocną: odeszła pula genowa w siną dal Świąt Bożego Narodzenia gdyśmy jedli wieczerzę poprzedzającą Całonocne Czuwanie. Cyryl nas rozczarował i naszym guru będzie Metody o ile przestanie gadać językiem wykształciuchów i kupować w Biedronce.
Rugowaniu rzodkiewki w polskojęzycznych mediach mówimy: out! i Von!
A przyjaciołom i ukrytym zaprzańcom: miłego dnia!
Dzień dobry 🙂 Spałbym dziś nawet i dłużej, ale Pręgowana zaczęła po mnie dreptać i dłużej się nie dało. 🙄
Z kolendrą to może być tak, jak z jakąś tam substancją chemiczną, której nazwy nigdy nie mogę spamiętać. Mniej więcej połowa populacji odczuwa ją jako bez smaku, a druga połowa jako okropnie gorzką. To jest genetycznie uwarunkowane i wpływu na to się nie ma.
Podobno do radosnych zabaw chemików czy genetyków należy wsypywanie tej substancji (jest nieszkodliwa) do jakiegoś ogólnowojskowego napoju czy dania, np. w kantynie i zwijanie się ze śmiechu przy obserwowaniu, jak jedni krzywiąc się niemiłosiernie próbują przekonać drugich, że zupa jest absolutnie niejadalna, a drudzy pierwszych, że chyba zwariowali, bo zupie nic nie jest i smakuje jak zawsze, czyli lekko tylko używaną ścierką, w ogóle nie gorzką. 😈
Ciekawe, że nasiona kolendry też mi w ogóle nie wadzą. Aczkolwiek do ulunga nigdy nie próbowałem ich wsypywać. Może dlatego, że za herbatą byłem skłonny odstać w najdłuższej nawet kolejce, byle tylko do picia ulunga nie być zmuszonym.
Drugi rodzaj kolejki, w której cierpliwie wystawałem, był używkowy (nie przyznam się do szczegółów, bo mój nałóg jest ostatnio strasznie tępiony i chyba wręcz niepoprawny politycznie). Poza tym na ogół wolałem przymierać głodem, pragnieniem, żyć bez magnetofonu im. Kasprzaka i – za przeproszeniem – podcierać się listkiem, niż kolejkować. Nie ukrywam też, że niecnie wykorzystywałem tę część rodziny, która nie miała tak mocnego jak ja kręgosłupa antykolejkowego. 😳
@babilas:
@bobik:
istotnie, istotnie stosunek do kolendry jest dziwny, może jednak podlegać ewolucji. Bycie kolendrosceptykiem to nie jest niezmienialne fatum. Byłem sam, jednak okazało się, że rodzinnie osamotniony. Latami, wkraczając do kuchni, zadawałem pytanie” ło jezu, cototu tak strasznie śmierdzi?”
Może się to zmienić. Jestem tego najlepszym dowodem. Może jeszcze nie żarliwym neofitą, ale ostrożnie potakuję i w pewnych konstelacjach, głównie sałatowych, nawet kiwam głową. W ogródku ziołowym dobrowolnie ograniczyłem zagony melissy na rzecz kolendry i ogórecznika.
Można człowieka kulinarnie wychować. Nawet w temacie kminku.
No dobra, Telemachu, przyjmuję na wiarę, że można, co na razie nie zmienia w ogóle mojego osobistego kolendrosceptycyzmu (powąchałem właśnie jeszcze raz to przez pomyłkę nabyte i otrzepało mnie). 🙄
A właściwie nawet nie muszę na wiarę. Wiem z doświadczenia, że można wychować, bo przypomniałem sobie moje pierwsze – w bardzo wczesnym szczenięctwie – zetknięcie z ukochanymi obecnie oliwkami. Skończyło się gwałtownym opróżnianiem trzewi i przejściowym podważeniem zaufania do literatury, z której wydawało się wynikać, że oliwki to rzecz smaczna. Na szczęście drugie zetknięcie przebiegło już całkiem inaczej i bardzo szybko wychowałem się na oliwkoentuzjastę. 🙂
Dla ogórecznika nie muszę mieć specjalnych zagonów. Rozsiewa się sam gdzie popadnie i wystarcza go tylko tu i ówdzie nie wyrwać. Melisa zresztą podobnie. 🙂
U mnie ogórecznik jakoś się NIE trzyma, a szkoda, bo ma śliczne kwiatuszki.
Ulunga pamiętam jako koszmar. Moja rodzinka była kiedyś mocno herbaciana i kombinowaliśmy strasznie, żeby jakoś wyjść bez szwanku. Madras dawał się pić i yunan. Popularna to były śmiotki, a ulung… lepiej nie wspominać przed nocą.
W kolejce, takiej porządnej, stałam raz, po mydło. Bez tego już naprawdę nie dało się żyć. Co do wiadomego papieru zastępowanego listkiem, to w użyciu były również gazetki. Jeśli się trafiła bratnia „Prawda” albo „Komsomolskaja Prawda”, to już był luksus, bo one były drukowane na cienkim i miękkim papierze.
Ale kiedyś życie było śmieszne.
Dla mnie symbolem luksusu dzisiejszego jest właśnie papier toaletowy. Preferuję taki w małe fioletowe kwiatuszki, z lawendowym zapachem…
Komsomolskaja Prawda! Trybuna Ludu!
U nas odbywały się regularne polowania na yunana. Gazety oczywiście też nie były lekkomyślnie wyrzucane po przeczytaniu, albo nawet przed. No i mieliśmy podówczas, jak każda rozsądna rodzina, tak zwaną babę z jajami, która miała zasadniczy wpływ na miganie się od kolejkowania.
Rzeczywiście, kabaretowo było. 😕
Mydło dostawaliśmy w paczkach z Zachodu. Obawiam się, że w związku z tym należeliśmy do jakiejś uprzywilejowanej grupy. 😳 Do dziś się boję, że IPN to wyczai. 😯
Bobiku, IPN to MA. Będzie potrzebował – wyciągnie Ci to mydło!
No, to mam przechlapane. Ale przynajmniej z mydlaną pianką. 😈
Ale was wzielo na wspominki przy okazji tej herbaty.
Ale nawet dzisiaj majac te rozne inne tesknie za Yunanem, bo to byla dobra herbata. Nawet dostalam w prezencie jedna paczke w ubieglym roku – swieto bylo!
W kolejkach tez nie stalam. Leniwa jestem.
W nosie mialam. Papierosy dawali na kartki a bimber umiem robic osobiscie.
Za to dzieki kawie pobilam rekord Polski w sprzedazy dziel Lenina i Marksa – sprzedalam tego kilka ton.
A zaczelo sie tak: przyszla do mnie do ksiegarni znajoma klientka i zapytala, czy moze przypadkiem nie mam makulatury, bo wlasnie za makulature daja talon na kawe. No to jej powiedzialam, ze i owszem, ale kupic musi dzielo. 2 tomy wystardza, bo byly na bardzo dobrym papierze.
Za pol godziny przyszlo nastepnych pare osob i kazda prosila o 2 tomy dziel Lenina. Po 50 groszy byly! I w koncu caly Lenin nam wyszedl. Z bolem musialam odmowic sprzedazy kolejnej klientce, ale zaproponowalam Marksa z Engelsem w zamian. Niestety 3 tomy, bo papier byl gorszy.
Po wyprzedaniu calego magazynu, sprowadzilam dziela z calego wojewodztwa. I poszly. I nikt mnie nie wsypal 🙂
A kurcze, zapomnialam – Dobranoc!
Jak papierosy zaczęli dawać na kartki, to już było dobrze, bo zawsze od niepalących krewnych i znajomych dało się wyjęczeć tyle talonów, że starczało. Gorzej było przed ukartkowieniem nałogów. Dante miałby co opisywać. 🙄
Za te Marksy i Leniny to Ty masz, Zwierzaku, w IPN-ie chyba nawet bardziej przechlapane, niż ja za mydło. Niewykluczone, że spotkamy się w korytarzach sądu. 😈
Ale na razie śpij spokojnie, jest niedziela, więc może IPN dzień święty święci i nie czuwa. 🙂
wyrwalem sie wlasnie z objec balkonu 🙄
balkonuje juz drugi dzien ale dzisiaj mimo mleczka zaczyna szczypac twarz 😆 moze beda bable
Uuu, to w Berlinie dalej słonecznie? A u nas po wczorajszym cudownym dniu już tylko wspomnienie zostało. Leje. 🙁
Panno Kota, pomysl z pijawkami sprawdzilem 😉 pomaga 🙂
przenioslem wiekszosc zakupow z EMPIK do MATRAS tam zawsze mozna wyszperac perelki za doslownie grosze (Gross o 20% taniej) 🙂
Bobiku, lac ma jutro 🙁
Zebys sie kiedys Bobiku na tym mydle nie posliznal…
Ja tez w kolejkach nie stalam. Nie bylo to na moje nerwy. Ta niepewnosc czy dojdzie. I budzace sie uczucie wrogosci do staruszek/ow (sorry staruszku), invalidow i kobiet w ciazy z ktorym nie umialam walczyc efektywnie. Juz lepiej bylo kupowac ryby ( w Warszawie zawsze byly jakies mrozone), mrozone kurczaki i od czasu do czasu cielecine od baby z cielecina.
Jestem wielbicielka kuchni meksykanskiej, w ktorej zielonej kolendry pelno. Jednak sama nie kupuje, a jak kiedys syn kupil peczek zamiast pietruszki, to nikt tej kolendry w domu nie dotknal. Cos jest w tym na rzeczy, ze do pewnych smakow potrzeba rozbudzonych w temacie kubkow smakowych.
Nisia (13:48): Ale kiedyś życie było śmieszne. Najśmieszniejsze było, że których by znajomych nie odwiedziło się w sobotę po południu, nieuchronnie w wannie u nich kąpało się niedzielne pranie.
E tam, u mnie prało się loteryjnie, znaczy: kiedy bądź. Chyba że w baaaardzo dawnych czasach, wtedy prało się w zbiorowej pralni jak się już nie miało co na siebie i na pościel włożyć.
w szczecinie w latach mojej mlodosci (na pl.Grunwaldzkim –
frakcja wie gdzie 🙂 ) byla ksiegarnia Rolnicza z dosc duzym dzialem „taniej ksiazki”, 2/3 polek to w twardej oprawie (granat
i zlocenia) dziela Lenina, za psie (o Bobiku 😳 ) pieniadze.
pewnego dnia „znikly” – teraz wiem dlaczego Zwierzaku!!!
😀 😀
p.s kupilem tam ogromna ilosc doskonalych i unikatowych ksiazek
wracam na balkon (chociaz mialem ochote – empatia – udzielic poparcia mamula66 na blogu andsola, ta egzaltowana banda ludzi i psa, warczy na jednego, ale coz chyba mam slabosc do balkonowania, a nie trzaskaczy drzwiami 8) ) 🙂
Kroliku a my po wielu latach wybrzydzania na – siejemy teraz te zielona kolendre, zajadamy do salatek; ona dosc szybko idzie w nasiona, wiec przez cale lato zbieram kuleczki kolendry i mam tez suszona do czego mi tam podejdzie.
No, no, Rysiu, też zostawiłam w tej księgarni niemało złotówek i to nie na Lenina!
Idę na koncert. Obawiam się trochę, że zaraz położą Requiem Verdiego, ale raz kozie śmierć.
No popatrzcie, wychodzi faktycznie na to, że miłości do kolendry można się nauczyć. 😀
Okej, to teraz trudniejsze pytanie. Czy można się nauczyć również miłości do przypalonego grysiku na mleku? 😈
Wando, ja czuje ze podazam twoja droga i kolendra bedzie goscic na moim stole wkrotce czesto.
Pamietam jak po raz pierwszy jadlam hinduskie dania w restauracji w Baltimore 22 lata temu! Nie smakowalo mi wtedy nic! Dzisiaj jest to moja ulubiona kuchnia, ktora wyciaga smak z bogactwa przypraw, a nie z tluszczu.
Grysik na przypalonym mleku jadalam w dziecinstwie. Zawsze nam to mleko kipialo i przypalalo sie. Problem zniknal jak przestalismy gotowac mleko! Grysik i platki owsiane gotuje na wodzie, do tego dolewam zimne mleko i voila! da sie zjesc lyzke lub dwie. Za mamusie, za tatusia.
Ja kolendrę (listki) polubiłam przy okazji przyrządzania potraw kaukaskich – bardzo mi przypasowała do pasty z fasoli 🙂
Ja lubię kolendrę w ziarenkach, zmieloną. Do zielonej w listkach chyba się nie przekonam.
Przepraszam, ja już nie chcem o Prezesie, ale muszem… 🙁
Prezes drzwi zamknięte trzyma dziś od rana,
bo za nimi opcja zakamuflowana.
W stroju inkasentów czy doręczycieli,
lecz gdy spojrzeć z bliska – opcja, jak w pysk strzelił.
Okno na trzy spusty plus mocna żaluzja,
no bo przecież wielka byłaby konfuzja,
gdyby się znienacka jakieś wróble wraże
okazały opcją z ptasim z kamuflażem.
Kiedy wszystko zamknąć na kłódki i zamki,
powyrzucać klucze, pousuwać klamki,
wtedy obca opcja wreszcie nie zagrozi,
będzie święty spokój i – rączki do bozi. 🙄
„Walcie się, skini w garniturach”:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,9368903,Meller__Zadeklaruje_narodowosc_Slaska__Walcie_sie.html
A ja nadrabiam opoznienia kilkudniowe, bo wszystko mi sie ostatnio spietrzylo. Co do Twojej nadziei, Bobiku, wyrazonej wczoraj, ze juz nie odsniezam, donosze, ze rzeczywiscie wczoraj nie odsniezalam, ale przedwczoraj – w Prima Aprilis – odsniezalam jak najbardziej (tylko cztery cale – prawdziwa wiosna!). 😉 Ale dzisiaj juz snieg szybko topnieje, bo slonce i wichura, wiec w sumie idzie ku dobremu. 🙂
A co do kolendry, to chyba nawet nie powinnam sie tutaj wypowiadac, 😉 bo u mnie to przeciez przyprawa/ziolo bardzo czesto stosowane, i podejrzewam, ze w tym wzgledzie nie reprezentuje typowego polskiego podniebienia. Bez kolendry nie mozna zrobic porzadnego curry, somos, dos, rasamu, sambar, i wielu innych przysmakow, na mysl o ktorych zaczynam sie robic bardzo glodna. Nawet ci, ktorzy samej kolendry nie lubia, byc moze nie wiedza, ze ja jedza w roznych mieszankach, zwlaszcza w popularnym proszku curry (a dobieranie przypraw i ziol jest sztuka sama w sobie). Lubie tez bardzo zielone listki curry (nawet w Warszawie raz udalo mi sie je dostac w Kuchniach swiata). Chyba po prostu lubilam to wszystko od urodzenia, tylko nie mialam mozliwosci od razu tego odkryc. 😉 A jeszcze jest kuchnia chinska, meksykanska (salsa bez swiezej kolendry?)… 😉
Hau, hau.
Wybacz, Bobiku, że tak nieporadnie posługuję się psią mową, ale muszę odszczekać przepowiednię przedkoncertową (dałam się zresztą zasugerować komuś fachowemu). Wcale nie położyli tego Requiem Verdiego, całkiem w porząsiu wykonanie było, ja tam mam słabość do aparatów wykonawczych w okolicy 200 osób… nawet jak tylko jedna pani z tych dwustu śpiewa piano. Ale zaś potem jak wszyscy zaśpiewają swoje…
No, pięknie było i już.
Co z przyjemnością stwierdzam, bo zawsze miło być zaskoczonym w tę stronę.
Moniko – http://www.press.pl/press/pokaz.php?id=2383
Moniko, podejrzewam, że w Chinach, Meksyku, a nawet w Indiach jest przynajmniej kilka osób, które kolendry nie lubią i gotują tradycyjne potrawy swoich krajów bez niej, więc może ja też nie jestem dla szerokiego świata kulinariów tak całkiem stracony. 😆 A poza tym – jak Telemach, Wanda czy Królik – mam szansę jeszcze się rozwinąć i znienacka (albo i znacka) zostać prokolendrzystą. 🙂
Nisiu, jak na człowieka wyszło Ci to odszczekanie całkiem udatnie. Gdybyś jeszcze solidnie poćwiczyła… Ale notorycznego odszczekiwania chyba nie należy Ci życzyć. 😉
W każdym razie bardzo przyjemnie, że kultura Ci się dziś udała.
Co zaraz mi nasuwa pytanie: ciekawe, gdzie to Panna Kota dziś kulturalnie szalała? 🙂
Och, Bobiku, Tobie sie chyba nie wydaje, ze ja kogos na lubienie kolendry jakos namawiam? 😆 Po prostu stwierdzam, ze ja lubie, i ze w mojej kuchni jest czesto uzywana. Tak czesto, ze juz troche stracilam kontakt z tym, jak ja odczuwa ktos, kto tak czesto jej nie uzywa (lub wcale) – wszystko jedno, czy z osobistej niecheci, czy z braku czestych pozytywnych doswiadczen ze spotkan z ta przyprawa. Let a thousand flowers bloom – u mnie jeszcze glownie metaforycznie. To akurat dla mnie zupelnie niekontrowersyjne. 🙂
Za to sprzedaz Huffposta, Teresko, jest tutaj rzeczywiscie nieco kontrowersyjna, i wiele osob czeka, by zobaczyc, czy ta internetowa gazeta nie zmieni tonu i podejscia. Na razie tego nie zauwazylam, ale czas pokaze, jak bedzie dalej. Za to na Prima Aprilis Arianna napisala bardzo dowcipny tekscik na temat tego, ze zacznie wymagac oplat od czytelnikow, ktorzy sa redaktorami New York Times’a (oplaty beda oferowane tylko przy slowach majacych wiecej niz szesc sylab). Taki maly przytyk do wprowadzonego ostatnio mocno skomplikowanego systemu oplat dla czytelnikow internetowych tej szacownej gazety. 😉
Moniko, w dziedzinie kulinariów namawiania wcale nie uważam za zdrożne. Ileż nowych doznań bym stracił, gdyby w swoim czasie mnie nie namówiono. 😆
Ale fakt, że mimo bardzo dużej łapczywości na doznania smakowe, jednak nie na wszystkie mogę się dać namówić. Na niektóre rzeczy po prostu ozór mówi „nie i koniec”, mimo wielokrotnych podejść. A inne są kwestią edukacji – każde kolejne podejście zbliża mnie do odkrycia dotąd ukrytych uroków jakiegoś smaku. Dlatego dopóki ktoś zachęca i namawia, a nie zmusza, jestem za. 🙂
Dodatek dla młodzieży młodszej: ostatnie zdanie jest nawiązaniem do plakatu antyalkoholowego z wezwaniem „nie zachęcaj, nie namawiaj, nie zmuszaj!”. 😈
Moniko, dobrze, ze chociaz dzisiaj u ciebie wiosna. U mnie tez byla, mniej wiecej do 6-ej po poludniu. Teraz juz jestesmy zasypani na bialo.
Cos mi sie wydaje, Kroliku, ze tak bedziemy odsniezaly do lipca… 😉 Mam nadzieje, ze u Ciebie odsniezarka juz naprawiona.
A co do zachecania i namawiania, Bobiku (bardzo zabawny plakat), 😆 to osobiscie stosuje angielska zasade: „You can take a horse to water but you can’t make him drink”. 🙂
Bobik: Dodatek dla młodzieży młodszej: ostatnie zdanie jest nawiązaniem do plakatu antyalkoholowego z wezwaniem “nie zachęcaj, nie namawiaj, nie zmuszaj!”.
Szymon Kobyliński kiedyś opowiadał jak to mu się załamała kariera plakacisty i musiał się za ilustratorkę wziąć. Otóż wyprodukował plakat, w zamierzeniu antyalkoholowy, przedstawiający krzepkiego a zdrowego młodziana, który depcze i miażdży młodziana zdeprawowanego alkoholowo, wyrywając mu z ręki butelkę wódki.
Komentarze oglądających dodały nowej głębi dziełu: „O pół litra się biją” – zauważył widz. „Było się razem napić, to by zgoda była” – dodał drugi.
Bobik masz u mnie przechlapane 👿 i to doslownie ❗
od nocy pada 🙁
dziekuje za przyslany deszcz
mimo deszczu, zimna (tylko 9°), brykam 🙂
i pomyslec ze kiedys (dobra mam pamiec) w SAM SPOLEM z przypraw tylko pieprz i sol w stalej ofercie byly 🙂
brykam
brykam
fikam
Bobik, babilas:
http://www.youtube.com/watch?v=_FRgIWCM7yo
“nie zachęcaj, nie namawiaj, nie zmuszaj!”.
:8) 🙂
Dzień dobry 🙂 Czuję się jak czarny (nader dosłownie) niewdzięcznik, bo dzięki anegdocie od Babilasa (to chyba z „Noniusza”?) i wrzucie od Rysia miałem początek dnia bardzo zabawowy, a jak się odpłaciłem? Ulewę wysyłając. 😳
Mam nadzieję, Rysiu, że przynajmniej ten deszcz chlapie Ci z pianką. 🙂
Red. Jacek Żakowski w dzisiejszej papierowej „Gazecie Wyborczej” , maleńki fragment:
„Spisienie to zaraza. Genialny termin wprowadził Wojciech Mazowiecki na łamach „Polityki”. Objawem jest szczególny populizm i intelektualna tandeta. Dewastowanie proporcji. Mieszanie arcyważnego z nieważnym. Zmienianie tematu z merytorycznego na emocjonalny. Ustanawianie kryteriów, których w innych sprawach się nie stosowało. Przyjmowanie pozycji ofiary połączone z sugestią, że urojona krzywda dotyka nie tylko cierpiącej za miliony „ofiary”, ale każdego i wszystkich”[….]
Może za kilka godzin cały tekst zostanie wrzucony w wydanie internetowe.Polecam!
🙂
Siąpiące dzień dobry 😉
Ktoś wie, co z jotką?
Antyalkoholowo:
http://bi.gazeta.pl/im/7/9328/z9328477O.jpg
Jotka może Cypr nawiedza?
Z pyska mi to wyrwałaś, Haneczko. 😉 Właśnie też miałem zapytać, czy ktoś wie.
Mar-Jo, też mi ten Cypr chodził po głowie, ale bez pewności, bo niby na temat Cypru było tylko pytanie, a nie oficjalne odmeldowanie się. 😉 Ale jeżeli Jotka się po prostu byczy, to daj jej Panie B. jak najdłużej i jak najskuteczniej. 🙂
Myślę o tym spisieniu i chwilami już nie wiem gdzie jajko, gdzie kura i co było najpierw. Czy to od PiS-u zaczęła się w Polsce społeczna degrengolada (używam tego terminu z pełną świadomością), czy ona rozwijała się już wcześniej i dzięki temu na znaczeniu mógł zyskać PiS?
Owszem, pokrętna, paranoiczna osobowość bliźniaków miała na pewno spory wpływ na naszą rzeczywistość, ale przecież – sięgając do określenia Moniki – można przywieść konia do wodopoju, ale nie można zmusić go do picia. Ktoś musiał i dalej musi chcieć z tej kaczyńskiej krynicy czerpać.
Kiedy z całą pewnością nie będący zwolennikiem PiS-u dziennikarz publicznie składa propozycję „walcie się skini w garniturach”, to co to jest – spisienie, zwykłe, osobiste chamstwo, czy objaw tej ogólnej, dotykającej już niemal wszystkich grup degrengolady? Czy to Prezes z nahajką stał nad dziennikarzem i wciskał mu na siłę te słowa, czy dziennikarz sam nie widzi niczego niewłaściwego w prowadzeniu dyskursu publicznego na tym poziomie?
Itede, itepe… 🙄
Prezes nie stał nad nim z nahajką, bo on miał na myśli Prezesa 😈
Bardzo trudno powstrzymać wyrazy, gdy się cisną, bo prezes budzi to, co najbardziej ślepe – emocje.
Mnie też męczą konie. Prezesa można zamilczeć na śmierć, ale nie da się zamilczeć ćwiartki Narodu.
Ja wiem, Pani Kierowniczko, że miał na myśli Prezesa, to był taki mój perwersyjny żarcik. 😉 Ale, kurczę blade, dziennikarz powinien przecież odróżniać wypowiedź prywatną, do kumpla przy piwku, od półprywatnej, np. na blogu, a tę z kolei od całkiem publicznej, która szeroko pójdzie w naród. Czy Meller nie odczuwa swojej współodpowiedzialności za to, jak ten nasz publiczny dyskurs będzie wyglądał? Czy naprawdę mamy go już tylko knajackim językiem prowadzić? I jakiej zawartości intelektualnej możemy oczekiwać od myśli takim językiem wyrażanych?
Haneczko, niezręcznie dawać siebie za przykład, ale mi w tej chwili tak najłatwiej, więc pójdę na tę łatwiznę. 😉 Też czasem myślę o Prezesie wyrazami ogólnie uważanymi za obelżywe. I gdzieś przy piwku zdarza mi się ich czasem użyć na głos. Ale już na blogu się pilnuję, żeby nawet wściekając się czy szydząc nie wpuszczać do blogosfery śmiecia językowego. Bo to już nie jest moja jest sfera prywatna, w której naśmiecę, posprzątam i nikt nie zauważy. Tutaj śmieci zostają i zaczynają się piętrzyć. A wiadomo, jak to jest z kupką śmieci – kiedy ona już powstała, to nikt nie widzi nic złego w dorzuceniu do niej kolejnych odpadków. I tak nam ta publiczna – już nie kupka, a kupa śmieci rośnie, rośnie… I coraz bardziej się do niej przyzwyczajamy jako do pewnej oczywistości. 🙁
Dorzuć do tego śmieci powstałe ze słów zupełnie niewinnych, np. „oczywistość” 🙁
Haneczko, ja już i tak spod tych śmieci wygrzebać się nie mogę, a Ty mi jeszcze dorzucać każesz? 😯
Na Sląsku, na szczęście, prezes jest przegrany na amen!!! Katowicka PO, a także ludzie prywatnie pozywają go teraz do sądu.
Właśnie teraz w Katowicach odbywa się na szybko zwołane zebranie pisowców, będą się pewnie starali odkręcać słowa prezesa, ale tym razem nie będzie to łatwe, bo tak jak się ludzie tutaj wypowiadają, gdy prezes plecie głupoty do mikrofonu, to już tak za bardzo się tego nie słucha, ale tym razem on to napisał i wydał w formie oficjalnego dokumentu, aby dokopać Tuskowi.
A ci, którzy nie byli jeszcze za bardzo zdecydowani, czy w spisie podać narodowość polską, czy śląską, teraz już na pewno zadeklarują śląską.
No i pamiętać należy, że prezes jest teraz bez immunitetu.
Ale na Śląsku on i tak chyba nie miał dużego elektoratu, o ile się nie mylę, więc pewnie nieszczególnie się przejmie.
A szkoda górnicza już i tak się stała, bez względu na to, czy Prezes w sądzie będzie musiał odszczekać, czy nie. Poczytałem wczoraj komentarze pod Passentem – są prośląskie i antyśląskie. Czyli Prezesowi rzeczywiście znowu się udało dokonać kolejnego podziału społeczeństwa, napuścić jednych na drugich. A publika to łyka… 🙄
Panno Koto,
a o co go pozywaja? Bo nie rozumiem…
Tu jest odnośna linka, Zwierzaku:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,9371253,PO__Slowa_Jaroslawa_Kaczynskiego_o_Slasku_do_prokuratury.html
Oj, coś dzisiaj niedobra jestem 🙁 Na dzień dobry wyrywam z pyska, a teraz każę 🙁 Sama siebie nie poznaję 😯
Tutaj z „Dziennika Zachodniego” : http://www.dziennikzachodni.pl/stronaglowna/388127,platforma-donosi-na-kaczynskiego-za-zniewazenie-slazakow,id,t.html
Bobiku, ale on przed poprzednimi wyborami przyjeżdżał na Sląsk i starał się tutaj o głosy osobiście, a teraz to on na Sląsku persona non grata.
No i oskarża się go teraz dodatkowo o podgrzewanie podziałów, nie tylko o wypowiedzi antyśląskie.
He, he, za to grozi 3 lata, a prezes bez immunitetu!
Haneczko, a czy kawa mogłaby Cię polepszyć? 😉
Właśnie zrobiłem i rozglądam się za ofiarami, które mógłbym zmusić do wypicia jej ze mną. 😈
Panno Koto, gdyby tą wypowiedzią o Ślązakach poczuły się zagrożone wszystkie inne grupy, nazwijmy to, mniejszościowe i solidarnie zwróciły się przeciwko Prezesowi, to może nawet byłby z tej historii jakiś pożytek. 😉 Ja się tylko boję, żeby teraz między tymi grupami nie zaczęły się jakieś przepychanki, kto lepszy Polak i która opcja bardziej narodowa. Ale może zbyt czarno widzę.
Trzecia raczej mnie pogarsza, ale zaryzykuję 😉
Myślę, że ta sprawa rozegra się tylko na Sląsku, ale może czarno widzę. Muszę poszperać trochę w sieci, bo ciekawi mnie zdanie Kutza, który nigdy nie miał żadnych zahamowań w wypowiadaniu opinii o politykach. A że prezesowi nieraz się od niego dostało, więc teraz uwzględnił go w swoim raporcie po nazwisku, jako wroga Polski numer 1.
Chyba zbyt czarno widzisz Bobiku. Inne grupy zastanawiają się teraz kiedy prezes uzna je za grupy obce i dołączy je do lewych Polaków. Tym razem prezes, zamiast podzielić, może niechcący połączyć.
Ja ostatnio coraz częściej się cieszę, jak się okazuje, że nie miałem racji. 😉
Prezes, aby dokopać Tuskowi, również sponiewierał Kaszubów. Ten dziadek w Wehrmachcie nie będzie mu zapomniany.
Staram się uprawiać jasnowidztwo 😉
Za Moniką Olejnik:
„- Jarosław Kaczyński staje przed bankomatem i wypłaca z niego 200 zł, po czym mówi: „za moich czasów wyszłoby 500 zł”. 🙂
Teraz znikam, wybieram się znów na księgarniowe hulanko, bo pijawki uciekły z portfela. A wieczorkiem na poetyckie spotkanie z Tomaszem Jastrunem, które prowadzi Marta Fox.
Mar-Jo – he, he, dobre!
Szkoda, że w Katowicach nie ma takich automatów z czasów prezesa, wtedy pijawki w portfelu nie byłyby potrzebne.
Za czasów Jarosława nie byłoby żadnego wyciągania z bankomatu, ani nawet z konta. Te 5 stów każdy by dostał prosto do rączki, od mamusi. 😈
Nie wiem, jaki jest stopień poparcia dla PiS wśród mniejszości. Nie wiem nawet czy były robione takie badania. Mam jednak gut feeling, że to poparcie zawsze bylo niewielkie, a prezes w tym przypadku, jak i w zasadzie we wszystkich innych, wypowiada się ogólnie, w eter, ale mówi wyłącznie do swojego własnego elektoratu. Już kontrastował swoją polskość z kaszubskością Tuska, teraz doczepił się do Ślązaków, ale te grupy i tak na niego nie głosowały (gut feeling). W niczym więc mu to nie zaszkodzi. Zaszkodziłoby, gdyby polskie społeczeństwo miało świadomość, że dzieli się na różne grupy, w zależności od przyjętego kryterium i że prezes lubi sobie czasem jakąś grupę wykluczyć dla przykładu – czasem są to Ślązacy, czasem Kaszubi, czasem internauci. Może więc kiedyś przyjdzie mu fantazja nagle znielubić niepełnosprawnych, samotnych matek, posiadaczy psów, deskorolkarzy, ekologów, praktykujących jogę oraz wysokich blondynów (bo i niby dlaczego miałby ich lubić). Niestety, Polak myśli partykularnie, jeśli jego osobiście się nie czepiają, to po co ma się oburzać na zapas?
Vesper, ja wyczytałem – z bardzo dużym zdumieniem – że właśnie wśród Kaszubów PiS ma bardzo duży elektorat. 😯
A z tym partykularnym myśleniem – to jest właśnie to, co budzi moje obawy. Zwłaszcza, oczywiście, taka perspektywa, że kiedyś tam nikt się nie ujmie za odsądzonymi przez Prezesa od czci i polskości posiadaczami psów. 🙁
Poważnie, Kaszebe głosują na PiS? Hmmm, to może jednak przemyślą sprawę 😉
jak Kaszubi popierają, skoro w Pomorskim zwykle PO bierze ponad 50%?
W Trójmieście tak, ale na wsi może być różnie. Nie chce mi się szukać danych. Zawsze wydawało mi się, że Kaszubi za PiSem nie przepadają.
Nie pamiętam teraz, gdzie to wyczytałem, ale w każdym razie było o silnym poparciu dla PiS na środkowych Kaszubach. Co oczywiście nie musi znaczyć, że jest to elektorat większościowy w całym województwie.
Sąsiad na blogu ładnie podsumował: „Prezes Kaczyński pozazdrościł na dodatek Stalinowi kompetencji filologicznych. Wdał się w rozważania o wyższości mowy kaszubskiej nad śląską. Kaszubi tak elegancko wyróżnieni na pewno mu tego nie zapomną przy urnie wyborczej.” Ale w kilku innych miejscach podkreślano, że to nagłe wyróżnienie Kaszubów wiąże się właśnie z tymi bastionami mocnego elektoratu.
Tak się zastanawiam, co jeszcze zostało prezesowi do podzielenia? Dopiero kwiecień. Kogo/czego jeszcze nie ruszał?
Ewangelików chyba nie ruszał, ale przez wypowiedź Małysza chyba w końcu dobierze się im do heretyckiej skóry 👿
A propos dzielenia. Chcecie to wierzcie, chcecie nie wierzcie, ja w każdym razie daję słowo honoru, że w tym poście nie zmyślam ani nawet nie żartuję. W bardzo wczesnym szczenięctwie miałem książeczkę pod tytułem „Jak kaczorek Kwak obiad dzielił”. Dzielił tak, że innym kaczuszkom dawał po łyżeczce czy ochłapie, a – cytuję – „sam obżartuszek zjadał cały garnuszek”. Można by powiedzieć – i to się przyjęło. 😈
Nie pamiętam już, co się na końcu z tym kaczorkiem stało. Pewnie został jakoś ukarany, bo w końcu była to książeczka dla dzieci. Ale w życiu nie zawsze jest jak w literaturze dydaktycznej. 🙄
vesper: „Niestety, Polak myśli partykularnie, jeśli jego osobiście się nie czepiają, to po co ma się oburzać na zapas?”
niestety nie tylko Polak, my ludzie generalnie, szkoda 😥
empatia, empatia, empatia
a swoja droga, pan Kaczynski ma to co chcial, wielu mowi, pisze,
rozmysla o PISIE
cwaniak 🙂
do podziału są miejsca na listach wyborczych… 🙄
pani Staniszkis wie dlaczego Narod olewa beatyfikacje Jana Pawla II
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Zaskakujaca-reakcja-na-beatyfikacje-Jana-Pawla-II,wid,13285182,komentarz.html?ticaid=1c116
madralinska 🙂
Bobiku, masz szczescie! przestalo padac! slonce sloncuje!
ide pobrykac 😀
Rysiu, to nie jest news, że pies pogryzł czło… tfu, chciałem powiedzieć, że Profesorcia coś wie. News to będzie wtedy, kiedy ona się przyzna, że czegoś nie wie. 😈
Dawno już w Koszyczku nie było cioci Jadzi i jej grochu z kapustą.
Foma, w wyborach Kwak chyba też najchętniej sam zjadłby cały garnuszek… 🙄
Vesper, to ciocia Jadzia gotować też umie? 😈
Zgiń, przepadnij, maro nieczysta 😯
Czy gotować, to nie wiem, ale wrzucić wszystko do gara i wymieszać, potrafi jak nikt inny 😈
aż chciałoby się powiedzieć 'eintopf’ ale Jadzi nie można przecież posądzać o niemieckość 🙄
Ani nawet o śląskość… 🙄
A nawet o ukrytą opcję niemiecką 🙄 Tak przy okazji, czy ktoś mądry mógłby mi wytłumaczyć, co to jest ukryta opcja niemiecka? Kombinuję wprost, że jakiś Niemiec kupił opcje i je ukrył, ale czuję, że błądzę 🙄
Ale może to właśnie przez nieznajomość niemieckiego ciocia Jadzia nie zdaje sobie sprawy z różnicy między Eintopfem i Einsteinem? 😈
tak vesper, błądzisz. na pewno nie kupił ten niemiec jakiś tylko zabrał, zrabował, wyrwał polakowi, który cały swój dorobek na tę opcję wydał wcześniej
Oj, coś mi się zdaje, że macie tu wszyscy bardzo niesłuszną opcykę. Przepraszam, obtykę. Nie, też coś nie tak…
Cholera, jedna ukryta opcja i zaraz język kołkiem staje! 👿
No widzisz, foma. Jak dobrze, że są na świecie przyjaciele i od czasu do czasu wyprostują moją skrzywioną naiwnością opcykę, obtykę (kurcze, Bobik, musiałeś namieszac?). Oczywiście, że Polakowi zwiędził. Jak mogłam pomyśleć, że sam kupił 😳 Niemca nie widziała, naiwna jedna, czy co?
vesper, pewnie jaki kaszub Cię omamił, zanim się potem nawrócił 🙄
Musiałeś namieszać! Że niby psu to się już umysłowy Eintopf nie należy? Za wysokie progi, hę? 👿
Polska po IIWŚ jest państwem w miarę jednolitym narodowościowo. Utrudnia to wskazanie wewnętrznego wroga.
JK będzie go usilnie szukał i zapewne znajdzie.
Do zagospodarowania są w pierwszej kolejności celebryci. Tacy bracia Mroczkowie i bracia Golcowie jeszcze nie ogłosili się zwolennikami Prawdziwej Polski. Chociaż z Mroczkami to mogłaby być pomroczność wieczorna.
Zajrzałem do tekstu Pani Jadwigi Staniszkis. Chyba ja żyję w innej rzeczywistości niż ona. Jakiegoś wzmożenia religijnego u inteligencji nie stwierdzam. Może inaczej pojmuję inteligencję.
Bobikowi pod rozwagę podaję moje rozumienie mądrości wiedziony Andsolowym stwierdzeniem, że Bobik to mądry pies.
Mądry to udzielający skutecznych rad. Pominę udział w ankiecie Labradorki oraz Mojej, bo to jednostki unikalne.
Ale czy Ty Bobiku widziałeś Sabę zawracającą ze złej drogi?
Mądrość w powyżej przedstawionym przeze mnie ujęciu jest reliktem z czasów gdy czterech we wsi umialo pisać i czytać.
Dziś stoimy w nowej sytuacji. Zdanie żłożone to jest zdanie nie mieszczące się w jednym SMSie. Za pastisz parafrazy alegorii na porządnym blogu grozi skroll i ban. Nie wiem co to znaczy podobnie jak oświeceni nie wiedzą co to „Dadaizm”.
A my mamy takiego żoliborzanina co to myśli i czuje za nas.
I bobikowe i salonowe24 bez egzegezy go nie łykają.
A pretensjonalna kultura oświeconych zabrania objaśniania terminu prepaid. Ja jestem z ludu to mnie wolno: to jest klucz zwrotny przesłany na iPada potwierdzający wpłatę na geotermię. Potrzebny przed przystąpieniem do Prawdziwej Komunii. Prawdziwy Polak to ma lekką pokutę za śmierć brata.
Zdanie złożone to jest zdanie nie mieszczące się w jednym SMSie. 😆
Staruszek słusznie sugeruje, że w tej całej – nieprzystającej do dzisiejszych czasów – gramatyce należałoby zrobić wreszcie jakiś przewrót kopernikański. 😈
Celebryci jako wewnętrzny wróg… Hmm. Z tą myślą chyba nawet mógłbym się zaprzyjaźnić. 😉
Staruszku 😆
Mało. Celebryci nie wystarczą nawet na jeden miesiąc. Do zagospodarowania pozostaje co najmniej pół roku. Zwiększcie wydajność.
Staram się uważnie obserwować trendy i jedyne, co przychodzi mi do głowy, to owoce cytrusowe. Mam znajomego, wielkiego fana Jarosława. Znajomy ten do niedawna polecał wszystkim jedzenie grejpfrutów, jako panaceum na wszystko, ale od pewnego czasu głosi, że powinniśmy jeść wyłącznie to, co rośnie blisko nas. Może to jest jakiś trop.
Vesper, pod wpływem Twoich wątpliwości postanowiłem sprawdzić, jak to naprawdę było z tą opcją. Okazało się, że to wszystko diabelska sprawka. 😯
Kupił Polak opcje, szlachetne i prawe,
starym obyczajem wetknął je pod ławę,
po czym – jako że go głód jął dręczyć srogi –
udał się do kuchni gotować pierogi.
A tymczasem Niemiec, podstępna gadzina,
już się do blitzkriegu rychtować zaczyna,
do chałupy wpada, nos pod ławę wtyka…
Oj, jak nic z tych opcji Polaka obcyka.
Polak zdrów i wesół powraca z obiadu,
patrzy, a po opcjach nie ma ani śladu,
ni jedna nieboga nawet nie została,
wszystko zrabowała germańska nawała.
Dumnie więc przemawia: Niemcze, skurczybyku,
pokaż zaraz, co masz w tym tam nachtkastliku!
Niech mi grubą nicią zaszyją rozporek,
jeśli swojej opcji szablą nie odbiorę!
Na to Niemiec z miną buńczuczną i sytą:
mam ja twoją opcję, lecz dobrze ukrytą
i nie zdradzę nigdy, póki tylko dycham,
czym ją w Katowicach schował, czy też w Tychach.
Odczep się ode mnie, spadaj, czyli spływaj –
ta opcja się teraz niemiecka nazywa
i nic jej po twoich niezdarnych karesach,
a jak mi nie wierzysz, spytaj się Prezesa.
Wrócił Polak do dom smutny jak cholera,
trudno, wszak z Prezesem się nie będzie spierał,
któż od niego słuszniej osądzić potrafi,
czy opcja jest z własnej, czy z cudzej parafii,
któż wie lepiej, kogo i z kim łączą więzy,
i że śląska gadka to nie żaden język…
A czort gdzieś na boku zaciera rączęta:
już Polak tę opcję sobie popamięta. 🙄
Bobik, jesteś niemożliwy 😆 😆 😆
Chyba rzeczywiście jestem niemożliwy. Widzę, że wszystkich wypłoszyłem. 🙁
To ja się, dla odmiany, wpłoszę 🙂
Szanowne Wpłoszki, Szanowni Wpłosze,
napoje na blog niniejszym wnoszę,
żebym nie musiał oglądać z bliska
P.T. Wpłoszonych suchego pyska. 😀
wploszony!!!
Bobik, jestes szalony 🙂 😀 😆