Pochwała Dywanu

wt., 24 maja 2011, 14:21

Przypominam sobie, jak to było. Zaczynałem dopiero kręcić się po sieci i dowiadywać, co to takiego czat, co blog, a co forum. No, nie ukrywajmy – byłem wtedy szczeniakiem bardzo niewielkim, nieopierzonym (to mi zostało do dziś) i niezorientowanym. Odkryłem dość przypadkowo jakiś blog i zobaczyłem, że odbywa się tam spontaniczna, niezwykle zabawna twórczość wierszykowa. O, to coś dla mnie – pomyślałem sobie i postanowiłem sprawę dokładniej obwąchać. Wszedłem, zamerdałem grzecznie ogonem, przedstawiłem się i…
I wsiąkłem. Nie tylko dlatego, że przez Kierownictwo blogowe zostałem bardzo fachowo posmyrany po brzuchu i za uchem. Nie tylko dlatego, że wspólne wierszykowanie okazało się nawet lepszą zabawą, niż myślałem. Był powód ważniejszy i poważniejszy. Ten blog uświadomił mi rozmiary mojej muzycznej ignorancji, ale równocześnie zachęcił do wypełniania dziur w edukacji i dostarczył do tego materiału. Zacząłem więc bezwstydnie korzystać z nagromadzonej tam zbiorowej mądrości muzycznej i korzystam do dziś.
Zapewne skorzystałbym jeszcze więcej, gdybym tych nieszczęsnych dziur w edukacji nie miał. Znawcy i koneserzy mogą sobie na Muzycznym Dywanie porozmawiać na takich merytorycznych wyżynach, o których ja nawet nie śmiem śnić. Podczas tych napadów merytoryzmu mogę tylko siedzieć cicho w kącie, zazdrościć i potajemnie się dokształcać. Ale – na szczęście dla mnie – od czasu do czasu merytoryzm udaje się na zasłużony spoczynek, a ja wtedy wślizguję się na blog i rozpoczynam szczenięce figle. O dziwo, Pani Kierowniczka nie tylko na to zezwala, ale bywa, że i zachęca, co jest dla mnie powodem nieustającej radości.
Dziś blog Doroty Szwarcman, przez bywalców zwany czule Dywanikiem, obchodzi kolejną, już czwartą rocznicę powstania. A ja mam nadzieję, że będzie ich obchodził jeszcze wiele. Bo gdzieś tak przy dwudziestej albo trzydziestej rocznicy, dzięki Dywanikowi będę już tak wyedukowanym muzycznie psem, że może nawet uda mi się coś merytorycznego szczeknąć.