Pułapka
– Jeden jamnik mi dziś powiedział, że wyglądam elitarnie – poskarżył się Bobik i ze zniechęceniem cisnął w kąt spraną, szmacianą smycz w kolorze khaki. – Poprosiłem, żeby mnie nie obrażał, ale on na to tylko się wrednie zaśmiał, pokazał kumplom moją niemarkową obróżkę i razem zaczęli mnie obszczekiwać.
Labradorce zrobiło się głupio. To ona szepnęła kiedyś Bobikowi, że noszenie obróżki od Gucciego jest objawem nadmiernego wypindrzenia i niezbyt przystoi inteligentnemu psu. To przez nią starożytna komórka Bobika znacznie odbiegała od standardów psiej klasy średniej, zwłaszcza tej w wieku poniżej średniego. A kto twierdził, że wejście do księgarni to nie żaden obciach? Kto zapewniał, że słowo salon nie w każdym przypadku musi mieć obelżywe znaczenie? Długo by było wyliczać…
– Może spróbowałbyś nie używać dezodorantu? – poradziła życzliwie.
– Kiedy to właśnie ci… no, elitycy nie lubią dezodorantów! – zniecierpliwił się Bobik. – Mówią, że w nich szkodliwego coś siedzi i lepiej się po prostu myć. I owoce z robalami kupują. I jeszcze na ozdobne budy mówią gargamele, co świadczy o ich pogardzie dla zwykłego psa. Ja nie chcę być taki! Z nich się wszyscy nabijają i mają im za złe.
Zapadła pęczniejąca, niedobra cisza. Labradorka nie bardzo wiedziała, co powiedzieć. Wychowała się w czasach, kiedy z powodu zaliczenia do elity nikt nadmiernie nie cierpiał, a teraz musiała sama przed sobą przyznać, że to, co się porobiło, przerosło jej możliwości adaptacyjne. Mimo najlepszych chęci nie umiała udzielić szczeniakowi żadnej sensownej rady. Spojrzała na stół z leżącą na nim gazetą i jeszcze jedna zbawcza myśl spadła na nią jak ostatnia deska ratunku.
– A gdybyś tak zamiast Miłosza zaczął cytować Herberta, albo jeszcze lepiej Rymkiewicza? I zamiast obroży nosić ryngraf? Może wtedy nikt nie zwróciłby uwagi na to, że się myjesz, nie używasz wyrażeń i wyglądasz nie tak, jak trzeba?
Bobik zastanowił się przez chwilę i ze smutkiem potrząsnął łbem.
– Nie przejdzie – szczeknął grobowo. – Jak się kogoś chce nazwać, to i tak się go nazwie, choćby nie wiem co robił. Jamnik nawet coś takiego wołał, że elityka to on zawsze wywęszy.
Machnął bezradnie łapą i zamilkł. Siedzieli obydwoje z podkulonymi ogonami, w dojmującym poczuciu, że wyjścia z pułapki nie ma. Zza parkanu słychać było dziarskie poszczekiwania jamnika i jego kumpli.
Mar-Jo, może Prezes postanowił być, jak Elvis, wiecznie żywy i uznał, że to na cekinach polega? 😈
Męczy się Tadeusz z mankiem, czuje sił utratę,
wreszcie w kąt rachunki rzuca: pora na herbatę.
Co się będę obcyndalał, wszak wiem, że dopiero
po herbacie bilans wreszcie wyjdzie mi na zero.
Chyba na to dość przykładów tu i ówdzie macie,
że ktoś bilans zdając mówi – no, to po herbacie. 🙄
I po herbacie,
podciągniem gacie.
Teraz sił manko,
umysł jest — blanco.
Miszczunio — encore, bis i (co tam Niemcy mówią?)
O ile Niemcy są kibicami piłczanymi, to nie mówią, tyko śpiewają: einer geht noch, einer geht noch rein… 😈
przyjemna sloneczna sobota bez pilki noznej i spiewania……….. 🙂
lubicie otwierac wielotygodniowa zalegla poczte?
ja nie, a tu pietrza sie „stosy” papierowej i elektronicznej 🙂
odwlekam, odwlekam, mam bowie kilka cieplych ksiazek i tak
przy czytaniu w sobote (do tego od jutra SWIETA!!!) lewituje przez
papierowy swiat……. 🙂
zona wczoraj: masz rację Rysiu, na podróż Franaszek sie nie daje, nawet na leżąco sprawia pewne trudnosci! Ale jestem pełna podziwu nad jego pracowitością, rzetelnościa i stylem pisania!
w czasie jazdy juz w drodze do domu sluchalismy radia po polsku,
gdzie podano w wiadomosciach ze jakas szkola chce zrezygnowac z prowadzenia przez uczniow zeszytow w formie papierowej i wprowadzi nowoczesne zeszyty elektroniczne.
jestem ciekaw czy w przyszlosci uczniowie takiej szkoly wezma do reki takie cegly
z nowosci przyjemnych do czytania polecam
Mikolaj Lozinski „Ksiazka”
ponadto Anna Frajlich „Laboratorium” i to nie tylko dlatego ze w niej o Helenie (oczywiscie tez 🙂 )
i oczywiscie – jakby inaczej dla berlinczyka – Brygida Helbig „Enerdowcy i inni ludzie” i „Anioly i swinie w Berlinie”
” (…) Nie rozumiem dlaczego sie na to zgodzilem, ale sie zgodzilem. To byla suka, wlasnosc kogos z najblizszej rodziny. Nie mogli jej juz dluzej trzymac z przyczyn, w ktore nie wnikalem. Znalem tego psa dosc dobrze, wielokrotnie wychodzilem z nim rano, pomagajac w trudnych sytuacjach. Wydaje mi sie, ze lubilismy sie nawzajem w zdystansowany uprzejmy sposob, znalismy sie przeciez, odkad ona byla szczeniakiem, a ja mlodym mezczyzna. Ale troche tez mnie irytowala, bo miala w sobie cechy psa mysliwskiego i beagl´a, tak mi sie wydaje, i nie chciala chodzic przy nodze, tak jak ja sobie zyczylem. Nie przestawala ciagnac za smycz, dopoki nie doprowadzila mnie do krancowej frustracji, a kiedy wrescie decydowalem sie na jej spuszczenie, znikala za gorami, za lasami.
Bylo to dla mnie zenujace, zwlaszcza wtedy, gdy mialem malo czasu, bo musialem zdazyc na autobus do Oslo, a zamiast tego nawojujac, biegalem miedzy drzewami na skraju osiedla blokow, na ktorym wtedy mieszkalem i w pewnym sensie wciaz mieszkam w chwili, gdy to pisze; pamietam, wiele razy cieszylem sie, ze to nie moj pies.
Kiedy jednak skrecilem na parking przy budynku bedacym chyba poliklinika dla mniejszych zwierzat, ona calkiemspokojnie siedziala z tylu i uwaznie patrzyla przez okno samochodu, tego samego czerwonego kadetta, ktorym zwykle jezdzila. Wyjatkowo grzecznie i cicho weszla za mna do srodka i podeszla do okienka; siedzaca za jego szyba kobieta popatrzyla mi w oczy tak niebieskim spojrzeniem, ze wydalo mi sie wrecz nieprzyjemnie, a gdy spytala, o co chodzi, odparlem, ze o uspienie tego psa.
– Ach, tak – powiedziala, wychylila sie, zeby na niego spojrzec, a pies spojrzal na nia i ostroznie zamerdal ogonem. – Prosze usiasc i zaczekac tam, gdze czekaja inni – wskazala mi miejsce. (…)
Po pewnym czysie z jakichs drzwi wyszedl mezczyzna w bialym fartuchu i wywolal moj numerek. Wstalem, podszedlem, dalem mu smycz z psem na drugim koncu, suka poslusznie poszla za nim. (…) Trwalo to nie dluzej niz dziesiec minut, znow pojawil sie mezczyzna w fartuchu. Rownie bialym jak przedtem. (…)
– Pewnie chce pan ja zobaczyc – powiedzial.
– No tak – odparlem. – Owszem. (…)
Lezala na stole stole z wypolerowanego do polysku metalu. Wygladal na lodowaty, a ona sama miala wszystkie cztery lapy odwrocone w jedna strone, pozycje, w jakiej sama nigdy by sie nie ulozyla, i byla tak nieruchoma jak nigdy. Martwy pies jest bardziej nieruchomy niz dom na rowninie, niz krzeslo w pustym pokoju. (…)”
reszta tutaj Per Petterson „Przeklinam rzeke czasu”
purytanska w narracji, chlodna, precyzyjna ksiazka o mijajacym czasie i milosci, mimo wszystko o milosci
bardzo polecam
dla frakcji niemieckoczytajacych:
http://taz.de/1/zukunft/wirtschaft/artikel/1/was-heisst-schon-kapitalismus/
a na koniec dnia:
http://www.youtube.com/watch?v=mmuGAP8iCuM
🙂 😀
Rysiu, szkoda ze wrzucasz tak smutne teksty.
Biedny Tadeusz, znękany i słaby,
siedzi i liczy kolejne sylaby.
Głowa mu pęka, uszka się czerwienią,
policzki bledną lub szkarłatem mienią,
ciśnienie rośnie lub na mordę leci,
oko szaleństwem najwyraźniej świeci,
serce łomoce albo całkiem staje…
Ach, Przyjacielu, a toż Ci na jaje
takie wierszyki rymowane, śliczne –
Ty pisz poezje postmodernistyczne!
Rym niepotrzebny i sensu w nich nie ma,
trochę zabawa i po trosze ściema.
Gdy wydrukujesz całą tę lirykę,
zaraz dostaniesz literacką Nike.
A gdy wypłacą, wtedy – jako żywo –
zaprosisz cały Koszyczek na piwo.
Rysiu, ja nawet nie mam tylu Orderów Bohatera Pracy na składzie, żeby Ci przydzielić według zasług. 😆
Cytowany fragment rzeczywiście smutny, ale cóż – życie jest nie zawsze wesołe, że tak oryginalnie się wyrażę. 😉
Staruszka poczekalnia przytrzymała za poły, ale tupnąłem na nią i już puściła. 😉
Życie bywa nawet bardzo niewesołe. Usypianie zdrowego psa dlatego że ma ADHD – nawet jeśli jest fikcją literacką – wywołuje we mnie sprzeciw.
Ale przecież i moja Beta straciła życie pewnie dlatego, że szczekała komuś pod nosem. Bardzo ją kochałam.
Wzruszyło mnie wspomnienie Zwierzaka o zablokowaniu radości śpiewu i muzyki.
Jest wolny dzień od pracy, dla wielu z nas kojarzący się z dniem odpoczynku. Jest to dzień wolny o zbierania dóbr, a dpouszczający ich rozpraszanie. O ile dobrze pamiętam, to Johan Huizinga w swej książce „Homo ludens” określił tak święto przez opozycję do dnia powszedniego.
Wędrując po Internecie trafiłem na filmową relację ze święta na Maderze. Ludowy zespół gra, śpiewa i tańczy. Gdy przyjrzymy się dokładnie zamieszczonemu filmikowi to napewno zauważymy i zamysł i realizację wspólnej zabawy.
Rozwój muzyki instrumentalnej, śpiewu i tańca doprowadził nas już dawno do podziału na wykonawców i podziwiaczy.
A tu mamy obok akordeonisty członka zespołu nie wykonującego żadnych znanych nam zadań odtwarzania.
Wieśniak z długim kijem jest być może przedstawicielem zbieraczy oliwek lub pasterzem. O ile wiem nie udały się próby mechanizacji zbioru oliwek, chociaż podobno są kombajny do zbioru malin.
Zespół odtwarza muzykę i taniec, o którym w tym gronie można bez posądzenia o pogardę nazwać muzyką prymitywną. Prosty uprczywy rytm i naturalność. Radość zabawy sąsiadów.
Ostatnio tak radośnie i naturalnie bawiliśmy się w przedszkolu.
W filmiku nie ma koronek, nie ma elementów wysokiej kultury. Jest poczucie, że muzyka jest dodatkowym żródłem radości z bycia razem.
Jeśli @zwierzaku sprawi Ci ten filmik odrobinę radości, to będzie to chwila dnia śwątecznego bardziej naturalna niż
Jour de fête de Jacques Tati nawiązujacego do święta zadumanego solo.
http://www.youtube.com/watch?v=PzkxDPOvUOE
W uzupełnieniu do rysbelina czuję się w obowiązku przypomnieć jedną z najbardziej rzewnych piosenek jaką znam: lament na śmierć przyjaciela – psa pasterskiego.
Tekst oryginalny i tłumaczenie na francuski.
I Muvrini (czyli korsykańskie muflony)
A Morte di Filicone
(Tradiziunale)
Impiecà vogliu la musa
Per fanne duie canzone
Mi ritrovu indu le poghje
È dimoru in Albitrone
Ne sò tristu è scunsulatu
Chì ghjè mortu Filicone
Quand’elli a senteranu
I cacciadori in Casinca
Ch’ell’hè mortu Filicone
À lu pede d’un listinca
N’hè mortu bell’onoratu
C’un cingnale capu à capu
L’aghju fattu un cimiteriu
Tuttu cintu à muraglione
Nunda chè di maestranza
Ci aghju qualchì pataccone
Senza cuntà l’altru restu
È po tutte le curone
L’aghju fattu a so cascia
Tutta piena di pattume
Po ripostu lu so capu
Nantu à un cuscinu di piume
Ùn vogliu fà cum’è quelli
Chì li si lampanu in fiume
La Mort de Filicone
Que ma muse m’aide donc
A écrire cette chanson
Je me revois, sur les collines
Moi qui habite à Albitrone
Et qui ai bien de la peine
D’avoir perdu Filicone
Je lui ai construit un cimetière
Que j’ai ceint d’une muraille
Qui m’a coûté bien cher
En journées de travail
Sans compter, de mes gestes
Les couronnes et tout le reste
Je lui ai fait un cercueil
Mis une litière de paille
Et fait reposer sa tête
Sur un coussin de plumes
Je ne veux faire comme certains
Qui jettent aux rivières leur chien …
http://fasgianu.blog.club-corsica.com/art-u-lamentu-di-filicone_39646.html
Chyba nie to dokładnie chciałem wkleić, ale dobrego nigdy za dużo. Tym razem tylko muzyka.
http://www.dailymotion.pl/video/x1gy7t_i-muvrini-chanson-corse_music#from=embed
O, my naszych umarłych zwierząt też nie wrzucamy do rzeki. Zostają w ogrodzie i każde ma wśród roślin swój nagrobek. Prawdziwy, kamienny, rzeźbiony, z bezpańskich elementów cmentarnych, które mój tata odkrył kiedyś na jakimś wyspisku i zabrał do domu.
Ja też właściwie najchętniej byłbym kiedyś pochowany w tym ogrodzie, ale obawiam się, że jakieś wredne przepisy mogą to uniemożliwić. 🙄
Poezję postmodernistyczną najlepiej się pisze biorąc tytuły z gazet. Na przykład taki utwór pod tytułem 11.06.2011: 😎
ostro na konwencji
ryzykowne metafory
czy to początek końca?
znów minieksplozja w sklepie IKEA
berlusconi wciąż robi imprezy
alabama nie chce obcych
hymn petardy i kropidło
wolno kochać, spocznij
niebo już nami nie kieruje
nie klękamy przed księżmi
rozkawałkowali ciało kompana od wódki
mówią chrystus dołączyłby do nas
kiepski żart łatwy rechot
To dla nich zaryczą Złote Lwy
poczet polskich świadków koronnych
kobiety na biedaemeryturze
krewkarta droga i bez sensu
a jednak essential killing
Tylko teraz nie wiem, czy jako autora podać siebie, czy GW i „Politykę”. 🙄
Jest taki dość stary kryminał niejakiego (właściwie niejakiej, bo to pseudonim kobiety) Jeremiego Bożkowskiego „Piękna kobieta w obłoku spalin”. Kryminały tej pani są ogólnie cudne. Tutaj występuje dama, która uważa, że umie pisać wiersze i napastuje znane sobie małżeństwo Bajorków, żeby jej załatwili protekcję. Bajorki odmawiają, ale ona i tak dostaje się do redaktora Filiżana od poezji i zaczyna mu słać utwory. Facet jest pewny, że to Bajorki ją napuściły i zrywa z nimi wszelkie konwenanse. No to oni z zemsty postanawiają codziennie podsyłać mu wiersze – niby owej damy. Produkują je taką metodą: Bajorkowa mówi coś bez sensu, Bajorek mówi drugą linijkę od czapy, potem znowu ona i tak dalej.
Niestety, od momentu przeczytania książki i zgłębienia tajników bajorkizmu, nie mogę już traktować współczesnej poezji poważnie. Zwłaszcza tak modnego dziś haiku.
Zbyt wiele podobnych utworów przeczytałam w poważnych pismach literackich.
OK, haiku postmod
Koszyk
nie zdoła utrzymać uczuć.
Piwo.
Sylaba. Sylaba.
Sylaba.
Nizam świat inny.
Pies.
Ślepia psa.
Lusterka mnie.
Pierwsza zmiana — spać!
Bobik — czuwać?
Dobry piesek, dobry!
Najważniejsze, żeby odróżniać haiku od hauku. To drugie jest absolutnie w porzo. 😎
Rysiu, ile Ty masz ócz 😯 ? Ja nie nadążam z czytaniem 🙁
Hau dobranoc 🙂
Czy zna ktoś może jakieś brzydkie słowa, których ja nie znam? Bo własnych mi nie wystarcza
Spędziłem dziś kolejne upojne godziny (dokładniej mówiąc dwie i pół) na próbach zarezerwowania biletu w &(+x!”=%!§ Wizz Airze. Po przedarciu się (wreszcie! wreszcie!) przez ileś stron fatalnie skonstruowanych formularzy, które co chwila coś gubią i trza wypełniać od nowa, dotarłem wreszcie do końca, na którym dowiedziałem się, że moją kartę płatniczą to oni chromolą, bo interesuje ich wyłącznie Visa albo Master Card.
Nie mogą o tym, do kurtyzany biedy, na początku zawiadamiać? Naprawdę nie każdy w świecie musi posiadać akurat Visę. 👿 Easyjet przyjmował EC i jakoś im korona z głowy nie spadła.
Czyli jutro mam kolejną porcję walki z wizzairowskim formularzem plus poszukiwanie kogoś znajomego z Visą albo Master Card. 🙄
Tadeuszu!
GENIALNIE!!!
pies leci
luk bagażowy
chmury kanapki piwo
nie dla psa
kiełbasa
też
Kurczę, mnie tak nie wychodzi jak Tadeuszowi. Spróbuję całkiem bez sensu.
Gził się giez z gżegżółką,
gził, skubany, w kółko.
Wygrzany, wygżony
wrócił do swej żony,
a gżegżółka miła
gziątko urodziła.
Giez, chociaż nie święty,
płaci alimenty,
a gzowa, niebożę
w ciążę zajść nie może…
Kurza twarz ścierką nakryta pies-że ci do grobu nasiusiał!!!
Rymy mi się pchają same,
zatem wskoczę w swą piżamę,
psiak do psiaka się przytuli
i pójdziemy wszyscy luli…
Mnie tam w tej chwili nie do żadnej refleksyjności i łagodnego ciamkania strumyczka. Poezji rewolucyjnej mi trzeba. Takiej, co to powiedzie na barykady, do czynu zagrzeje i w serca wleje… no, coś tam wleje. O, takiego czegoś:
Wizz Aira ślad dłoń nasza zmiata,
przed plajtą niech ta firma drży,
dyrekcja niech idzie do kata,
a programistów zjedzą psy! 👿
Bobik, ten wiersz napisany wspolnie z Polityka i GW no znakomity wrecz!!
Dzień dobry, komu kawę ,komu? 😀
Do kawy oglądałam na WDR „Dzieci z Bullerbyn”. Po niemiecku nie tak rewelacyjne…
Ooo, kawa! Poproszę, bo na oczy ledwo widzę. Pospało mi się dłużej po wczorajszym imprezowaniu 🙂
herbate, czarna, bez cukru – poprosze 🙂
tereny zielone skapane w sloncu, niedziela, ogorki w zalewie
czas na brykanie 🙂
brykam fikam
dzieki kablowej TV w nocy na TVPolonia wysluchalismy okiem i uchem koncertu poswieconego Pani Ewie Demarczyk
byl uroczy, a szczegolnie Kayah
Wszystko podane! Słyszałam,że piosenki Ewy Demarczyk były piękne śpiewane.
http://www.youtube.com/watch?v=qXqCbjI9slc
Dzień dobry 🙂 Do kawy też się przysiadam, z chęci a nawet potrzeby. Jakoś mi się dziś w ogóle nie udaje dnia rozkręcić, mimo że z rana obejrzałem piękny film o zwierzętach.
Małe gepardy mają miękką szczotkę na grzbiecie i strasznie sieriozno-zatroskany wyraz twarzy. Kiedy z tymi zmartwionymi minami odstawiają jakieś radosne, szczeniacze hopki, to Charlie Chaplin wysiada. 🙂
Nisiu, to rezultat długoletniej wprawy w wydawaniu z siebie lakonicznego bełkotu 🙂
Tu się spochmurniało (to pewnie w Berlinie też). Może popada… oby… miasto wymarłe, patrzę co się dzieje, a to Zielone Świątki. Na sklepie napisali. Tak sobie myślę cichutko, że czasem dobrze mieć wymarłe miasto, chociaż blokowania czyjejś wolności nie lubię. Ale państwowe święto religijne to nie tylko jakby dziwne w państwie areligijnym (hehe), i taki oksymoron, ale też ograniczanie wolności tych, którzy akurat w tej religii nie uczestniczą.
Witam
Aż mi się nie chce wierzyć!
http://wyborcza.pl/1,87648,9741720,Jak_zostac_Polakiem__Gra_planszowa_dla_wytrwalych.html?as=1&startsz=x
Od razu przetestowałam syna i marnie z nim, nie wiedział skąd bierze się popiół do posypywania głów w Popielec. No i z geografią też nie wiadomo jak by było, bo na polecenie: wymień polskie rzeki, od razu zapytał czy wszystkie, bo jeżeli wszystkie to on odpada.
Nie jest źle. Nie każą śpiewać Bogurodzicy, recytować Pana Tadeusza na wyrywki ani Kto ty jesteś. Ludzkie pany.
Przeczytałam i ręce opadają! To tak, jakby firma ubezpieczeniowa żądała nagrania wideo z przebiegu wypadku. Bo inaczej nie wypłaci świadczenia!
Gdybym miał w futrze kieszeń, z całą pewnością nóż by mi się w niej otworzył. 👿
Ale akurat ta gra to nie jest idiotyzm narodowy, tylko biurokratyczny. Znam różne przeprawy z niemieckimi urzędami, które przebiegają na identycznych zasadach.
Jak obywatel trafi na głupiego i złośliwego urzędnika, to może być bezradny pod każdą długością i szerokością geograficzną. 🙄
Bobiku, pisałam.
Jak czytam takie okropności to mam ochotę tanio odsprzedać tej pani moją polskość, ale potem myslę: gdyby wyrzucić na zbity pysk z ich biurowych jaskiń tych urzędoli, to i nie miałbym połowy przyczyn do narzekania na polskość. Więc to nie Kraj, a obecna struktura biurokratyczna, czyli spoko. Kiedyś się spurchawi.
Bobiku, widze, ze przy porannej kawce zebralo sie sporo Kafki – a to w formularzach firm lotnicznych, a to posrod gorliwych urzednikow strzegacych polskosci. Juz chyba byloby lepiej, zeby kryteria byly proste, chocby i niemadre. Niechby juz i Bogurodzica…
U mnie teraz herbata jasminowa. Moze mnie jakos ustrzeze. 😉
A wiersz postmodernistyczny sliczny, zgadzam sie z Helena. 🙂
Zas co do tego, ze tylko rymy definiuja poezje – Szekspir by sie troche zdziwil…
Ja tak na serio nie mam nic przeciwko tzw. współczesnej poezji i nawet sobie pochlebiam, że potrafię odróżnić dobrą od złej. 😎 Oczywiście, że nie w rymach sprawa i nie w równej ilości sylab, tylko w „tym czymś”.
Ale z drugiej strony jakoś tak jest, że jak wierszyki mają być śmieszne, to rymów i rytmu okropnie potrzebują. 😀
Dzien dobry 🙂
Znalazlam nagrany urywek pieknego wykladu (czy tez wywiadu) Virginii Woolf o slowach:
http://www.youtube.com/watch?v=E8czs8v6PuI&feature=related
Wiem, wiem, Bobiku. 🙂 Ja tez nie mam nic przeciwko i tej, i tamtej (poezji), czyli tradycyjnym i wspolczesnym formom, ani przeciwko radosnemu wierszykowaniu. W tym duzym swiecie jest zaprawde miejsce na wszystko. 😉
A jak Ci idzie szukanie znajomego z odpowiednia karta? Mam tylko cicha nadzieje, ze nie zmienia do tego czasu wymogu i nie zazadaja karty, ktora im oferowales poprzednio. Oprocz internetowych formularzy niektorych firm (na szczescie nie wszystkich) nie lubie tez gaszczu opcji autoamtycznych sekretarek w niektorych instytucjach. Jakis czas temu dowcipny i cierpliwy amerykanski dziennikarz napisal na temat tych ostatnich ksiazeczke pt. (w tlumaczeniu na polski): „Zainreresowanie panstwa nasza firma ma dla nas ogromne znaczenie”. 🙄
Jeden mój angielski znajomy ma intonację szalenie podobną do Virginii Woolf w tym nagraniu, więc słuchając jej cały czas miałem przed ślepiami dość potężnego, bardzo włosiastego i bardzo brodatego faceta w średnim wieku. 😆
O, ide odsluchac linku Liska. 🙂
Jacyś znajomi z Visą na pewno się znajdą, tylko akurat przez to podwójne święto (i niezłą pogodę) trudno kogoś dorwać w domu. Ale w końcu ludzie mają stałe adresy i rachunki do płacenia, więc można liczyć na to, że tylko się odwlekli, nie uciekli. 🙂
No, ja to juz na mur-beton bylabym z Prawdziej Polskosci wylaczona. Ale mnie to nie dziwota.
Z wymienionej listy pytan bez wahania umialabym odpowiedziec na jedno: Kiedy sie jada paczki?
Odpowiedz:
Paczki sie jada jak sie ma miesiaczke.
Pamietam to bardzo dobrze. Jak jeszcze miewalam to zdarzalo mi sie nawet wysiasc wpol drogi z metra, bo mialam dzika ochote na paczka. Albo orzechowo-czekoladowe drazetki M&M.
Wtedy i tylko wtedy.
Oj, mnie też do Prawdziwej Polskości sporo brakuje. 😳 Na przykład z tym Popielcem to mnie okropnie zażyli z mańki, a i przy wszystkich rzekach bym odpadł. Poza tym nie wiem, czy umiałbym przekonująco skłamać, że do kościoła chodzę. 🙁
Ale pocieszam się tym, że kiedyś w tutejszym niemieckim, inteligenckim towarzystwie pojawiła się pierwsza propozycja testów na niemieckość dla Ausländeramtów (wtedy, kiedy właśnie dyskutowano, czy te testy wprowadzić). Została przetestowana i część grona nie osiągnęła nawet wymaganego minimum punktów, a najlepiej z całej klasy zdałem ja. 😈
Ktoś się zresztą potem puknął w głowę, że te testy jakby nieco za trudne i znacznie je ułatwiono. A teraz już pytania są w necie i każdy może się odpowiedzi nauczyć na pamięć. 😉
andsolu,
melduję o odrobieniu zadania domowego 😎
Równocześnie donoszę, że wyświetliło się to jako wpis:
Gość: , avg208.neoplus.adsl.tpnet.pl,
mimo, że się uprzednio zalogowałam jako „zawsze _jotka”, („jotka” już zajęta) i dostałam potwierdzenie zalogowania 😯 🙄
Blox Cię nie lubi. Daj mu pasztetówkę. Niewiele to pomoże, ale przynajmniej poczujesz, że nie byłaś bierna.
Nawiasem, bardzo mnie rozbawiło to znalezisko:
What is the single most effective thing I can do for the environment?
Over a 75-year lifespan, the average European will be responsible for about 900 tonnes of CO2 emissions. For Americans and Australians, the figure is more like 1500 tonnes. Add to that all of humanity’s other environmentally damaging activities and, draconian as it may sound, the answer must surely be to avoid reproducing.
Daję głowę, że większość polskich katolików nie ma pojęcia na temat pochodzenia popiołu używanego w Środę Popielcową.
Właśnie odpytałam na ten temat Włodka. Usłyszałam prostą, zdecydowaną odpowiedź: nie wiem. (Sunia, Sokrates i Samson – Szaman nie raczyli odpowiedzieć.)
Ja wiedziałam, ale też jestem swego rodzaju dziwadłem w tym kraju.
Niezależnie od tego czy ludzie znają czy nie znają odpowiedź na to pytanie, jest ono niedopuszczalne w teście/egzaminie „na obywatela”. Takie pytanie mogło by być uzasadnione na egzaminie dla przystępujących do KK.
Już mnie polubił, bez pasztetówki 😉
Omijać reprodukcję dwutlenku czy ludzi? 🙄 😯
Ludzi, ludzi. Dwutlenek bez ludzi to jest drobny pikuś. 😎
Albo zmniejszyc reprodukcje srodkow transportu na naped petrochemiczny, Bobiku. Albo jesc mieso tylko co drugi dzien, bo produkcja miesa tez ma sporo na sumieniu, niestety (ktos obliczyl ze ograniczenie sie co do drugiego dnia przez jedna osobe to jak usuniecie jednego SUV z ruchu drogowego).
A na pytanie o pochodzenie popiolow popielcowych moj maz o dziwo znal odpowiedz, mimo ze katolikiem a nawet chrzescijaninem trudno go nazwac. Ale sie zdawac nie wybiera, bo bardziej mu sie podobala odpowiedz Heleny… 😆 A mnie dobrze w Klubie Nieprawdziwych Polakow. O wiele bardziej tam interesujaco. 😉
No, sypnęlibyście w końcu, jaka jest prawidłowa odpowiedź popielcowa. Czy to ma coś wspólnego z powstaniem z prochu i obróceniem się w tenże, czy z jakiejś całkiem innej beczki te popioły?
A może z arcypolskiego Żeromskiego? 😆
Od czego jest wikipedia? Szczególnie o posiłkach piszą bardzo interesująco. 🙂
http://pl.wikipedia.org/wiki/Popielec
Symbolicznie – tak, z prochu i w proch, wiec dobrze wyczules, Bobiku. A praktycznie – ze spalonych palm wielkanocnych. Zeromskiego mozna dorzucic gratis. 🙂
Ze spalonych palm wielkanocnych.
Zaglądanie do Wiki w sytuacji testowej byłoby czymś w rodzaju ściągania, czyli po pierwsze nie fair, a po drugie ja już się przyznawałem, że organicznie nie potrafię ściągać. 😈
Swoją drogą, w niektórych krajach, zwłaszcza afrykańskich, ludność z pewnym osłupieniem mogłaby zereagować na wieść, że post ścisły oznacza ograniczenie liczby posiłków do trzech: jednego do syta oraz dwóch skromnych. 🙄
No, po prostu zgroza z tym Popielcem. Gdybym nawet strasznie chciał zostać Prawdziwym Polakiem, to skąd ja, u licha, mam wziąć spalone palmy, na dodatek dokładnie zeszłoroczne? 😯
Obawiam się, że spalenie jukki w ogrodzie (jedyne, co jako tako przypomina palmę) nie będzie się liczyło, bo ona tak ze 6 lat już ma. 🙁 Ale może to i dobrze, bo trochę szkoda by mi jej było.
Bobiku, nie musza byc palmy, tylko te galezie ktore zostaly poblogoslawione w Niedziele Palmowa 🙂
Ale zwiazek „z prochu i w proch” z popiolem nie jest chyba automatyczny. Co prawda w Genesis jest wyrazenie „Jestem prochem i popiolem” ale mam wrazenie ze ceremonia z popiolem jest zwiazana ze starodawna ceremonia zaloby (posypywanie glowy popiolem) ktora zmienila sie w ceremonial pokuty i stad trafila do Popielca (o tym ostatnim etapie tu ).
Czerpiąc wzór z Kota Mordechaja informuję, że dostarczę każdą ilośc zeszłorocznych palm wielkanocnych!
A co z dostarczaniem pączkow…? 😀
Ha, Lisku, dzięki za tę linkę. Przekonała mnie ona, że jestem lepszym pokutnikiem od wszystkich świętych mężów. Włosienicę noszę notorycznie, przez okrągły rok, ba, okrągłe lata i nie zdejmuję jej nawet do mycia. 😈
To już chyba te palmy sobie daruję. Mar-Jo, możesz je dostarczyć mniej wydajnie pokutującym. 🙂
(Aha, poczytalam i okazuje sie ze za czasow biblijnych w zalobie posypywalo sie i popiolem i ziemia, wiec jednak „jestem prochem i popiolem”).
Cos jednak jest z tymi paczkami, bo odpytana telefonicznie moja Mama od razu powiedziala Tlusty Czwartek, a u mnie pierwsza reakcja bylo Chanuka 😀
Kurczę, to Helena co miesiąc obchodziła Tłusty Czwartek? 😯
Skubana! 😈
Popiol sie bierze z drzazgi smolnej uzywanej do produkcji dyjamentow.
A chodzenie po popiół jest bardzo niebezpieczne, o czym świadczy ta ludowa przyśpiewka: 🙄
Posła baba po popiół,
diabeł babe utopiół,
ni popiołu, ni baby,
a tu baby trzeba by.
Lisku, ale czy te pączki też muszą byc zeszłoroczne? Bo będzie problem. 😀
Czytając o tradycyjnych metodach produkcji win w Gruzji w wielkich amforach (kvevri)trafiłam na bardzo ciekawy film (27 minut, jeśli ktoś miałby ochotę wyguglac trzeba: „Кувшин «Kvevri» Грузинское кино”).
Trzeba baby, oj tak, tak-
Żeby baba siała mak? 😀
Obawiam sie, lisku, ze jakbys odpowiedziala na egzaminie z Polaka, ze paczki sie jada na Chanuke, to bys bekitcer wyladowala tam, gdzie jestes.
Znalazłem kawałek tego filmu z małym gepardem, który oglądałem dziś rano. No, powiedzcie, czy ten szczeniak nie był modelem do tej 👿 mordki?
http://www.youtube.com/watch?v=Ede3WG2Jdnw&feature=fvwrel
Odpytałam też drugiego syna, który mnie nawiedził, nie wiedział nic o pochodzeniu popiołu w Popielec. Kiedy okazało się, że ja wiem i to bez podpowiedzi z tego blogu, popatrzyli na mnie z podziwem: ty byś mogła teologiem zostać :), a ja odpowiedziałam skromnie: wiedza ogólna :).
Mar-Jo, staram sie byc bezproblemowa – bardzo sie uciesze jesli paczki NIE beda zeszloroczne 😀
Heleno, wiem oczywiscie 😆
Pozdrowienia od rannej zmiany 🙂
Komu kawy? Kto gotów na śniadanie?
klaro,
kiedyś moja córka tak skomentowała moją „wiedzę ogólną” – „głowa pełna śmieci” 😉
Powiedziała to będąc na piątym roku studiów 👿
W sposobie mówienia nie było złośliwości, tylko kompletny brak zrozumienia dla przechowywania „ogólnej wiedzy” w pamięci. W czasach internetu? Po co? Takie pokolenie!
do kawy slonce, pojedynczo i w peczkach, do koloru, do wyboru
brykam
mamy swieto, domowy poniedzialek, sniadanie na balkonie 🙂
brykam fikam
w tescie przepadlem 🙁
Witajcie,
tez przepadlam. Znaczy prawdziwym Polakiem nie jestem.
Staruszku,
dziekuje. Bardzo fajne to bylo. Dziekuje serdecznie.
Wczoraj tradycyjnie robilismy za bande Cyganow pod lasem, tzn. mielismy ognisko i obowiazkowe kielbaski na patyku, ktore kazdy sam opiekal. Moje dzieci za nic tego nie odpuszcza i tak przez cala zime, co tydzien koczujemy we wlasnym ogrodzie.
I jak zykle zaladowalam do koszyka na drzewie i pod drzewem tez, kanapeczki z dzemikiem dla moich kosmatych.
Siedzimy tak sobie i gadamy leniwie i w pewnym momencie syn mowi: mama possum przyszedl.
Rzeczywiscie, poniewaz nic juz nie zostalo pod drzewem i na drzewie, to przyszla sie upomniec. Jak sie odezwalam, to podeszla do mnie, wspiela sie na tylne lapki, oparla o moje kolano i z wyrzutem spojrzala: no, a gdzie masz chlebek?
Wow! Popedzilam jak ta blyskawica do kuchni, zrobilam kanapeczki i nakarmilam czekajaca przyszla mame. A myslalam, ze tylko Fufek taki sprytny. Chyba uwiesz nastepny koszyk na innym drzewie. 🙂
ech, uwiesze oczywiscie.
Witam 🙂 Super, że Rysberlin znów bryka-fika. Miłe to z rana. Zapraszam na herbatę z czajniczka. Kawę chwilowo zostawiam agentom 😀 http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,9772107,Caf%C3%A9_pod_agentem.html Czy u Zwierzaka już pyli? http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9772340,Pyl_z_chilijskiego_wulkanu_paralizuje_Australie_i.html
Zwierzaku,
🙂
Irek,
u mnie nie bo ja jestem prawie 2000 wyzej, a to poszlo dolem. Melbourne i Tasmania, no i oczywiscie NZ. Dodatkowo jeszcze potrzachlo znowu biednych Kiwisow 🙁
Dzień dobry 🙂 Od razu biorę ze dwa pęczki słońca od Rysia, bo u mnie szaro i chłodnawo. Trochę wiedzy ogólnej od tych, którzy mają nadmiary, też mogę zaczerpnąć. Tylko na śniadanie poproszę raczej o lekką frakcję wiedzy, tę cięższą zostawię sobie na obiad. 😎
Czy ja dobrze rozumiem, że zbój Fufek ciężarnym kanapki wyżera? 😯
Lekka frakcja wiedzy? To może coś z
Łodzi 😉 http://www.kurierlubelski.pl/wiadomosci/414311,karny-penis-za-zle-parkowanie,id,t.html
Bobiku!
Popiół jest lekki. Doznane potrafi być ciężkie, a obiecane lekkie.
W dzielnicy będącej sypialnią Warszawy w rytm pieśni geja prezes Prawa i Sprawiedliwości obiecał pokoleniu „1500 PLN” pomóc i zapowiedział więcej lekcji historii w szkole. Złożone obietnice są zapowiedzią obietnic przyszłych, bo wybory dopiero po wakacjach.
Przed poprzednimi wyborami prezes zapowiedział: „Oprzemy się na parafiach!”. Ale interes jest interesem, a wiatr historii roznosi popiół zamiarów co spaliły na panewce. Absolwenci dziesiątków wydziałów teologii będą naciskali na księdza Tadeusza Rydzyka, aby ten wymusił na Jarosławie Kaczyńskim obietnicę zwiększenie liczby godzin nauki w szkole o obrzędach katolickich.
W pieśni o której wyżej, grozi się wkraczającemu na salę prezesowi karą za hańbę jaką okrył Polskę. Tyle gadał, a Środa Popielcowa jest w dalszym ciągu tylko raz w roku. A powinna być co tydzień z wyłączeniem okresu okołoGwiazdkowego.
Sejm nowej kadencji powinien uchwalić ryczałtowy podatek na Radio Maryja we względnym wymiarze 20%. Kto jak kto, ale Jarosław Kaczyński przed Ojcem Dyrektorem będzie chodził na kolana. Aby młodzież zagłosowała na prezesa, on jest gotów im zalecić Lady Gaga. Gdy już Tadeusz Rydzyk będzie prezydentem Polski po wprowadzeniu amerykańskiego systemu rządów, a Sakiewicz ministrem spraw wewnętrznych, to wszyscy będziemy wiedzieli z czego jest popiół: z Tuska.
Ty się Bobik ciesz tym co masz od świtu. W obozach resocjalizacyjnych będą karmili salami: w parzyste dni sale parzyste.
Ja Ci życzę Bobiku wszystkiego pasztetowego i salcesonowego.
Ale zmień odważniki. Te z wagi aptekarskej są za lekkie.
Na pięć miesięcy przed wyborami prezes serwuje ciężki rok.
Zaplecze intelektualne prezesa na wieczór wyborczy przygotuje prezesowi następująca pieśń:
http://www.youtube.com/watch?v=H7haiWeUNYY&feature=related
A gdzie tam wyzera! To te ciezarne biedaka Fufka przepedzaja od koszyka, musi sobie jakos radzic. Restauracja na lilly pilly ma coraz wieksze powodzenie, dzis juz 3 razy latalam z kanapkami.
Chyba trzeba jakas filie otworzyc, choc przyuwazylam, ze sasiedzi tez podkarmiaja. 🙂
Prezesowi też można wykręcić numer 😀 „Kiedy wiec się kończył, a prezes ruszył witać się z widzami nad zgromadzonymi krążył samolot z doczepionym transparentem „PSL jest OK.”.U niektórych widzów wzbudziło to salwy śmiechu.”
Więcej… http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,48724,9771649,Jaroslaw_Kaczynski_o_Donaldzie_Tusku___Jak_trampkarz_.html#ixzz1P9MTkADL
Ooo, widzę, że Prezes ekspertem od piłki kopanej się zrobił. Co rusz to futbolową metaforą zasuwa. 😯
To ja bym metaforycznie powiedział: kochajmy Prezesa jak piłkę. Kopaną. 😕
Zwierzaku, Ty najlepiej od razu sieciówkę otwórz. McOpos. I licencję udostępniaj za duże hopy. 😎
A to jest jakiś horror! „Ekologiczna rzeźnia wielbłądów
Australijskie władze chcą, by zabijanie dzikich wielbłądów na tym kontynencie zostało uznane za sposób redukcji gazów cieplarnianych.
W przyszłym tygodniu parlament Australii ma głosować nad projektem, który zakłada przyznawanie uprawnień do emisji CO2 za zabicie wielbłąda. Uprawnienia te następnie będzie można sprzedawać firmom na całym świecie. W Australii żyje obecnie ponad milion dzikich wielbłądów. Zostały tu sprowadzone w XIX wieku przez Brytyjczyków i używane były jako środek transportu.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna, 10 czerwca 2011 r.
Data publikacji: 10 czerwca 2011 r.”
Staruszku, gdybym ja był dogiem angielskim, owczarkiem kaukaskim, albo mastyfem… Ale ja niewielki piesek jestem i obawiam się, że zbyt dużych odważników mógłbym nie unieść. 🙁
Ae tak sobie pomyślałem, że chyba już lepiej skutecznie posługiwać się odważnikami na swoją miarę, niż strasznie się nadąć w nie swoim formacie i…
No i trach! 🙄
Czy oni powariowali z tymi wielbłądami? 😯
Ja rozumiem, że nadmierne rozmnożenie jakiegoś gatunku, zwłaszcza nierodzimego, może być sporym problemem, ale podejście do tego problemu w taki rzeźnicko-przemysłowy sposób i jeszcze sprzedawanie tego jako ekologicznego rozwiązania kwestii CO2? Brrrr….
To znalazlam na szybko:
http://www.environment.gov.au/biodiversity/invasive/publications/camel-factsheet.html
Jutro poszukam wiecej, bo uczciwie powiem, o wielbladach jako o problemie slyszalam, ale o rozwiazaniu nie.
Zacznijmy od tego, że powariowali w sprawie CO2, a czy będą rżnięte wielbłądy, świstaki, czy np. rudzi o wzroście od 170 do 173 cm, to już są kwestie techniczne. Najważniejsze, że można takie rżnięcie ładnie uzasadnić. 😈
Nie wiem o co Ci chodzi Wielki Wodzu 😯
skoro uzasadnienie jest dobre, to i rżniecie musi być dobre, czyż nie? … 🙄 😉
Mnie myśl skręciła w podobną nieco stronę jak Wielkiemu Wodzowi. Miałem skojarzenie z Dzikim Zachodem i gratyfikacjami pieniężnymi za okazaniem skalpu dobrego Indianina. 🙄
Dobre rżnięcie i ideologia nie wykluczają się, tak bym to ujął. 😛
Pomijając jednak samo rżnięcie, chodzi mi właśnie o ideologię. Dziś wielbłądy, bardzo pięknie, jutro zabronią jeść kapustę. Ja się do tego kościoła nie zapisuję.
Gdybym miał stuprocentową gwarancję, że to świat zbawi, to bym już tę kapustę jeść przestał, a niech ta. Ale załóżmy, że wszyscy by nagle przestali i uprawy kapusty by zniknęły. Jak zareagowałyby na to bielinki kapustniki? Oczywiście zaczęłyby tupać nóżkami i ruszać skrzydłami. A skoro jedno drgnięcie motylego skrzydła potrafi spowodować katastrofę na drugim końcu świata, to co dopiero łopot skrzydeł całej bandy motyli. 😯
Proste metody na zbawienie świata często mi się wydają… hmm… niedomyślane do końca. 🙄
Cuś mi się wydaje, Bobiku, że tu nie zbawianie świata chodzi, tylko o redystrybucję środków finansowych, tych ściąganych z nas.
Jakaż ciekawa analogia z pewnymi instytucjami religijnymi, prawda? 😕
Ale powiedzcie co z tymi wielbłądami robić? Jak wiadomo, tam jest i plaga królików, i bawołów afrykańskich, etc etc. A także kotów europejskich. Nie ma naturalnego hamulca, to się nie hamują.
Rżnąć, oczywiście, ale z innym uzasadnieniem! Tylko nie koty, bo się zdenerwuję. 👿
Wielki Wodzu,
nas wszystkich do tego kościoła zapisali zanim zdążylismy się urodzić. Problem w tym jak ten kościół rozwiązać ? 🙄
Rżnąć? 😯
Chyba o innym kościele myślimy, bo ten, o który mi chodzi, to powstał całkiem niedawno i zajmuje się wyłącznie zbieraniem dziesięciny. No i fałszowaniem tekstów liturgicznych, jak to kościół.
A widziałeś WW zdjęcia tych kotków co nawiały w busz? A zwłaszcza wnuczki tych kotków?? Jest toto pręgowane i duże. Do 1,5 m z ogonem dochodzi. To już i człowiekowi krzywdę umie zrobić, jakby się nie brzydziło. I jeśli mnie się nie myli wolno do nich strzelać bez ostrzeżenia.
W zasadzie jeszcze dwa pokolenia i będą polowały na te wielbłądy i bawoły…
Nie wiem, czy ktoś spróbował chociaż teoretycznie pogłówkować nad możliwością sterylizacji tych wielbłądów (kotków, bawołów, etc.)? Albo nad podawaniem środków antykoncepcyjnych w wielbłądzich (kocich, bawolich) smakołykach? Oczywiście musiałby to być program zakrojony na lata, ale jakieś mi się to wydaje bardziej apetyczne od rżnięcia. 🙄
A jak nie, to mam inny pomysł. Samochodów jest w Australii pewnie jeszcze więcej od wielbłądów. Gdyby tak zacząć rżnąć samochody i za każdy zarżnięty pojazd przyznawać uprawnienia do emisji CO2, które następnie będzie można spylić Chińczykom? 😈
Oni sprzedają te wielbłądy Arabom 🙂 ale co zrobić z bawołami, nie wiem. Jest to zwierz bardzo inteligentny i bardzo agresywny.
Zdaje się, że są dwa problemy: ogrom zwierząt (milion to duuużo) i ogrom kraju.
A ja chętnie bym rżnął samochody. Zwłaszcza w miastach, zwłaszcza w europejskich! Mogę zacząć od swojego, bo i tak muszę się chyba pozbyć 🙂
No to wypuśćmy trochę pary ze staruszka, aby go nie rozsadziło.
Obie prawicowe partie zajmujące naszą przestrzeń sceniczną teatru Ojczyzna stają się powoli bohaterkami opowieści heroikomicznej. Irek o 12:20 dobrze się wkomponował w „Tanie dranie” jakimi spuentowałem swój wpis.
Przy przyzwoitym PKB mamy w kraju grupy ludzi żyjących w biedzie. Jednocześnie proces aktywizacji zawodowej jest fikcją pochłaniającą dużo pieniędzy z budżetu i utrwalającą bezradność życiową. Strumień pieniędzy płynący z UE na ugorowanie polskiej ziemi i strumień pieniędzy płynący do polskich rodzin od pracujących za granicą wytwarzają stan rozdwojenia ekonomicznego kraju. Poważnie sprawę ujmując w Polsce powstała antysolidarność. Czołowe media zachwalają na potęgę apartamenty do kupna, a zimą będą zamarzali bezdomni. Potrzeba sukcesu sprawia, że buduje się na pokaz oraz byle jak. W Polsce kradnie się przewody trakcyjne pociągów i żwir ułożony wczoraj pod dzisiejszy asfalt.
Czy dzieje się coś gorszego niż 100 lub 200 lat temu?
Zapewne nie. Na terenie dzisiejszego USA zabito więcej bizonów niż jest dziś wielbłądów w Australii.
Co się zmieniło? Zmieniło się forum. Dziś o przyszłej rzezi wielbłądów możemy sobie pogaworzyć łącząc ją ze zmniejszeniem liczbą narciarzy zimą w Alpach oraz z plamami słonecznymi. Jest śmieszniej. Dziś nie pisze się humoresek.
Rzuca się słowo: „Bulba!” i leci śmiech z offu.
Dziś przedpołudnie może Ci zepsuć staruszek bo stworzono światowe plotkowisko. Gdyśmy byli młodsi to potrafiliśmy ocenić czy drań jest tani czy nie. Dziś trzeba wynająć doradcę finansowego specjalizującego się w derywatach.
Wczoraj (no dawnym wczoraj … ) w jedności czasu i miejsca słuchaliśmy oratorium „Stworzenie świata”. Dziś być może z wielu domowych urządzeń na świecie brzmi to oratorium jego wykonania i nie są zsynchronizowane. Tak! „Stworzenie świata” rozlega się także z instrumentów mocno dętych.
Ale to my musimy wypracować sobie do tego stosunek psychiczny. Otacza nas szum, nawet wrzask. Pustą ulicą idzie człowiek i gada do siebie tzymając ręce w kieszeni. On porusza się według wskazówek automatycznego przewodnika dzięki miniaturowemu urzadzeniu głośno mówiącemu i czułemu mikrofonowi. Jego pozycja jest na bieżąco śledzona przez GPS. Wreszcie staje na dżwięk słów: „Właśnie stoisz przed tym sklepem z pasztetami z gęsich watróbek.”
Gdy Ty Bobiku trawisz śniadanie, gdzieś w świecie, ktoś z Twych przyjaciół uśpił wreszcie bajkami swój drobiazg i ma czas na chwilę poważnej zadumy. I niekiedy to jest współczesny latarnik. Ja żyję w centum Warszawy wśród ludzi oraz zdala od ważnych decyzji. Ale być może w moim małym bloku jakiś młody człowiek martwi się, że na socjologię jest 15 kandydatów na jedno miejsce. On nie zamierza w przyszłości czegokolwiek budować. On chce jako młody wilk doradzać Jarosławowi Kaczyńskiemu czy Polska ma zawrzeć sojusz z Norwegią. Zapewne szybko temu mlodemu wilkowi łuski z oczu opadną gdy Norwedzy zrobią z niego brygadzistę od odśnieżania.
31 lat temu polscy robotnicy gotowali się do naprawiania utopii.
Powstał chaos i lady sklepowe zostały zastąpione przez łóżka rozkładane. Anna Radziwił i parę innych osób zechciało przygotowywać młodzież do wolnej i dumnej Polski. Ale ich zapał i ich chorągiew to za mało. Dziś stary Jarosław Kaczyński nie potrafi rozmawiać z młodymi przepadającymi za panią
„ujmującą” Dodą podrwiwającą sobie z twórców Biblii.
A my sobie siedzimy przy klawiaturach rozsianych po świecie i gadamy odprężająco. Czy mamy się zamartwiać? Czy mamy dąć? Ależ NIE! Tylko od czasu do czasu przychodzi maleństwo i mimochodem stwierdza: „Ty to masz śmietnik w głowie.”
Świadomie skontrastowałem poprzedni mój długi wpis zabawnym i sympatycznym utworem spod egidy Dwóch Starszych Panów. Gdzieś w głębi madryckich gabinetów zapadła decyzja jakichś starszych panów, aby pobić resztki demonstrującej na placu młodzieży bez przyszlości.
Na Placu Zamkowym jeszcze nie usiedli.
Ja nie zapłakuję się z tego powodu. I nie mam obsesji zasmucania Was nadchodzącą burzą. Ja zwracam uwagę na heroikomiczne elementy: super Polak woła do młodzieży:
„Chodzicie za mną!” A oni wiedzą czy to zaproszenie na nową edycję „Ydola” czy wezwanie na odczyt Cherberta!(!!!!).
Bulba!
Tak! Piszę mętnie, smutno i długo. Mam czas. Polska ponoć stanie się prawdziwa za dwa, trzy pokolenia. To moje, jest bardziej śmieszne niż najnowsza twórczość Rymkiewicza oraz Pietrzaka.
Mnie dosyć przeraża taki gatunek człowieka, który nawet do kiosku za rogiem skacze na czterech kółkach. Z lenistwa, wygodnictwa… I głupoty. Bo równocześnie ten sam gatunek jest gotów wywalić ciężkie pieniądze za możność pomachania kończynami w jakimś fitness center. 🙄
Tadeuszu, rżniemy? 😈
Rzecz w tym, ze zostalo to jakos starannie podliczonee i czytalam sporo tekstow gdzie podawane byly statystki wydzielania gazow cieplarnianych przez jedna krowe na pastwisku. Wiec zapewne podobnie jest z wielbladami.
Mysle, ze jedynym rozsadnym rozwiazaniem byloby drastyczne zmmiejszenie naszego przyrostu naturalnego, a zatem i aszej konsumpcji. W ciagu lat odkad bylam w piatej klaie populacja ziemi zwiekszyla sie o 130% . Ziemia rpbi sie zbyt ciasna
Ja tam zrobilam swoje i sie nie rozmnozylam.
Bobiku, rżniemy!
W moim … kraju (wpisać co pasuje) młodzi mężczyźni uwielbiają samochody. Kochają. Jak kiedyś chodziłem na basen to zwykle jak wchodziła para młodych ludzi dwupłciowa, to zwykle dziewczyna szczupła, chłopak z brzuchem na metr. Chyba jest jakaś korelacja… brzuch – auto.
Pewnie, że ludzi za dużo. Ale na Chińczyków krzyczą, że hamują. Na nas w Polsce krzyczą, że się hamujemy. I zrób tu komu dobrze.
Ale to problemu wielbąda nie rozwiąże. Bo one są zawleczone tam, gdzie dobry Pan Bóg ich nie planował.
Podobnie jak z wielbłądami było pewnie z bizonami, co łaziły milionami po Ameryce. Czy gdzieś są uczone wyliczenia wpływu bizonich bąków na klimat globalny? Może trzeba zrehabilitować „morderców bizonów” i nazwać ich pierwszymi bojownikami o równowagę ekologiczną? 😈
Mogę z wami porżnąć? 🙂
A pewnie. Im bardziej wespół wzespołowe rżnięcie samochodów, tym weselej. 😀
Zaczynamy chyba od maybachów, rollsów i w ogóle tej klasy cenowej? Jak jakobiństwo, to jakobiństwo. 😈
Przepraszam, czy to planeta Kareliria? „Łamignatnice, tasakiery, nożyce grdyczne, ostrokoły, paliki grzeczne – poleca Gremontorius, Fideicax LVI” ? 🙄
Rąbaniszcze ucieszne. 😎
Przepraszam, że nie mogę podać szczegółów, ale to wcale nie znaczy, że tworzę s-f. Otóż rżnięcie samochodów odbywa się od dawna – kupujemy w Europie bardzo zresztą zjednoczonej jakiś gruchot, aby tylko jeszcze się ruszał, i wysyłamy do do Afryki. Oczywiście nie jeden, a powiedzmy 200. Gruchot wychodzi za biezdurno, bo Europa nam odpala rabacik za wyeksportowanie gruchota poza jej teren. Po dojechaniu do afrykańskiego portu gruchot ma przebicie rzędu 300-400%, i śmierdzi tam a nie tu, nie mówiąc o tym, że za parę miesięcy tam będzie na wyzdychu. Ale oczywiście z kolonializmem, łajdactwem i kolorowymi szkiełkami za złoto to nie ma najmniejszego związku.
Zmniejszenie przyrostu naturalnego jest ideą w zasadzie słuszną, tyle że to zaczynanie od środka. Wiadomo skądinąd, że ten przyrost się zmniejsza sam w miarę przyrostu zamożności. A tam, gdzie biednie, jakoś się go zmniejszyć nie udaje. Więc zacząć trzeba by od tego, żeby biedni byli bogatsi, a potem to już samo pójdzie.
Andsolu, do opowieści o złej Europie muszę wprowadzić półtony i szarości. 😉 Eksportem-importem gruchotów w dużej mierze zajmują się sami Afrykanie, bo taki gruchot nie dość, że ziomków uszczęśliwi, to jeszcze wspomnianą przebitkę przyniesie. I gdyby Europa wywozu gratów zakazała, straszny krzyk by podnieśli, że nawet takich resztek z pańskiego stołu im się odmawia.
Wiem coś na ten temat, bo znam osobiście jednego Nigeryjczyka, który właśnie w tej branży robi.
Czy już się mam zarżnąć, czy jeszcze trochę mogę poczekać?
Staruszek mocno para wypelniony, i po co mi bylo przez plot Stoczni Warskiego chleb i mleko dla wzmocnienia podawac, zeby jeszcze podatek na RadioM. placic?
nie ma jak w berlinie 🙂 S-Bahn, U-Bahn, autobus, tramwaj, rower, per pedes, brykanie, fikanie i Tereny Zielone oczywiscie
🙄
Staruszku, proces aktywizacji zawodowej w wielu krajach jest fikcją, przynajmniej do pewnego stopnia. Również w Niemczech widzę, że odnośne wydziały Arbeitsamtów są głównie wygrzewalnią czterech liter i poligonem dla testowania formuł magicznych. Ostatnio testowane jest głównie zaklęcie wyślemy panią/pana na kurs komputerowy. Na razie chyba nie okazuje się ono zbyt skuteczne, bo ja osobiście nie znam żadnego bezrobotnego, który dostałby pracę tylko wskutek ukończenia takiego kursu, ale też mam wrażenie, że zupełnie nie o to w tej zabawie chodzi, żeby bezrobotny znalazł robotę. 🙄
Cieszę się, że miałem udział w rozbawieniu Was.
Sądzę, że to już spłodzeni, wychowywani bez guwernantki i bony mile nas zaskoczą. Jak w cytowanych przez Andsola doniesieniach pewnej pani ze stażu w Japonii zapach kwitnącej wiśni może być gorzki dla kobiety, ale trzeba przyznać, że mają coś w swych społecznych mechanizmach. Kto z Was dziś czyta lub słyszy o chaosie w Japonii?
Przypomnę najważniejszy moment historii Japonii: zakaz używania broni palnej.
Czy obywatele USA zrezygnują z samochodów spalających 15 litrów na 100 km? Raczej nie! USA to wielka wieś, bo każdy ma prawo mieszkać na swoim. Największe miasto USA ma rozciągłość 200 km. Gdy bankierzy zechcieli mieć trzeci jacht, to zaczęli dawać kredyty na dom bezdomnym. Całe ulice „For sale” pokazuje TV jako ciekawostkę. Ale amerykanie mieszkają w nieswoich domach i jeżdżą nieswoimi autami. Amerykanie mają ciała z kredytu. Uwierzcie bez krojenia.
Dobrobyt oglądany na Cyprze powstał tak: rząd zgodził się na drakońskie zasady udzielania kredytów. Spóźniłeś się z ostatnią ratą kredytu na lodówkę? To lodówka staje się własnością banku! Rozwój turystyki zmienił już obraz cypryjskiej niedzieli. Ale przez wiele lat Cypr kładł się spać wczesnym niedzielnym wieczorem. W poniedziałek rano trzeba wstać, aby wieczorem oglądać kolorową telewizję. Zabawy wieczorne były w sobotę.
I to w czasach gdy w Polsce jeszcze nie było Gierkowskich ekspresów do kawy z długą masywną dźwignię. Kawa była w nich parzona pod ciśnieniem 6-u atmosfer. Taka kawa to jest jedyna rzecz z PRLu, do której tęsknię.
Średniowiecze to był okres gdy Europejczyk codziennie się bał. Od tej pory zrobiliśmy tragiczny krok naprzód:
http://www.youtube.com/watch?v=JjCy20d4hUQ
Kiedyś, w barze u fomy, popełniłem wierszyk dość w duchu podobny do tego Zembatego: 🙂
Raz wątrobiennik ze śledziennikiem
co na sąsiednich leżeli stołach,
się nie witali z radości krzykiem,
a nawet słowa nie rzekli zgoła.
Rozmowa, którą wiedli panowie,
nie mogła nadto być ożywiona,
na patologii z reguły bowiem
nie gada żywo ktoś, kto już skonał.
W grę nie wchodziły wolty nadobne,
którymi mówcy czasem się raczą,
mało też było prawdopodobne,
by żołądkować ktoś tu się zaczął.
Więc tak leżeli, ucho przy uchu
lecz z retorycznie marnym wynikiem,
w prosektoryjnym, ciężkim zaduchu,
ten wątrobiennik z tym śledziennikiem.
I w końcu – nie wiem, czy uwierzycie,
że tak naprawdę, bez ściemy było –
nocą, a nawet o bladym świcie,
w dalszym się ciągu nic nie zdarzyło! 😯
Tak, tak, Bobiku. 😆 Twoje poemko ciekawie mi sie wpasowalo w jedna z dzisiejszych audycji mojego lokalnego radia, ktorej tematem – fascynujacym, jak sie okazalo, ale tyle przeciez zawsze zalezy od tego, kto, jak i co mowi – byla nuda. Bezposrednim pretekstem do rozmowy byla nowo napisana ksiazka o nudzie, oraz artykul w NYT w obronie „nudnego” (czytaj: elitarnego) kina. I choc autor artykulu absolutnie nie odzegnuje sie od kina popularnego, a wrecz bardzo je sobie chwali, o ile jest dobrze zrobione, to staje takze w obronie dziel, ktore dla sporej czesci publicznosci, przyzwyczajonej do szybkiej akcji i wybuchow, moga sie wydac nudne.
Podrzucam wiec artykul chwalacy sobie to, ze nic sie dzieje, a przy okazji – nie odzegnujacy sie od elitarnosci, wiec niech sie jeszcze znajdzie pod Twoim ostatnim wpisem. 😉
http://www.nytimes.com/2011/06/05/movies/films-in-defense-of-slow-and-boring.html?_r=2
Staruszek robi odniesienie do opowiadania Hanki, które leży na witrynie Jurka Kocika (jej męża). ale cościk znikło. Powinno być tu: http://www.math.siu.edu/kocik/opowia/opowia.htm – poprosiłem Jurka o wyjaśnięcie zaniku.
Kiedyś w dziwnym piśmie Omni czytałem o dwóch zaskakujących decyzjach, wycofujących kultury z niby oczywistego szlaku rozwoju: właśnie japońska rezygnacja z broni palnej (bo bronią białą też wyśmienicie mordowało się lud) oraz arabska rezygnacja z rozwijania rzymskiego pomysłu z budową dróg dla koni – zwyciężyło lobby hodowców wielbłądów, którym za jedno tuptać po drodze czy po bezdrożu.
Ach, nuda… Półprzypadkiem trafiłem wczoraj w TV na „Znowu w Brideshead” (nie znałem wersji filmowej). Całą akcję można by opowiedzieć w 3 zdaniach, bo ważne są nie zdarzenia, tylko to, co pomiędzy nimi. Czyli nudny film. 😉 Ale nie mogłem się oderwać ani na moment, do samego końca, chociaż właściwie okropnie mi się chciało pod jakimś drzewkiem nóżkę podnieść. 🙂
No wlasnie, Bobiku. Ksiazka tez byla nudna, ale w ciekawy sposob… Jak wiele z tego, co „pomiedzy”. 😉
Jeden z uczestnikow rozmowy w radiowym studiu, autor dwoch ciekawych ksiazek z dziedziny neurofizjologii mozgu, mowil o tym, ze najnowsze badania potwierdzaja, ze kreatywnosc jest w jakis sposob polaczona z przezywaniem nudy. I ze w wiecznie polaczonym swiecie, w ktorym sie ceni produktywne zajecia, coraz trudniej o staroswiecka nude, a przez to nalezy sie zaczac martwic i o kreatywnosc. To wlasnie odrobina nudy prowadzi do momentow tworczego olsnienia pod prysznicem. 😉
Fakt ze pod prysznicem! 😀 Ciekawe dlaczego… A takze w trakcie mycia naczyn 😆
Fascynujące, z tą rezygnacją z budowy dróg dla koni. Nie znałem.
Nie mniej fascynujący jest przypadek rezygnacji z budowy dróg dla aut. Poznałem dobrze…
Wiem, wiem. Tak zwana schyłkowa cywilizacja nadwiślańska, która zdecydowała się pozostać przy drogach dla koni, choć zrezygnowała z koni. 🙄
No wiec niestety, pomysl taki jest. 🙁
Czy uda sie go zrealizowac zalezy od poziomu naglosnienia, jaki sprawa w Australii nabierze.
Zdaje mi sie, ze sprzedawanie tego Arabom cos nie wychodzi.
Ja sie w ogole nie zgadzam!
Australia jest unikalna.
W bardzo niewielkiej czesci nadaje sie pod uprawy – ale uporczywie usiluje sie uprawiac rozne w roznych miejscach. W rezultacie farmerzy wiecznie do tylu i trzeba im doplacac, Taniej by wyszlo zabronic upraw i placic im z punktu, niech sie glupio nie mecza.
To parcie na uprawianie i hodowle, ( a gdzies kiedys czytalam, ze o ile w Europie przypada 18 owiec na hektar, to tutaj odwrotnie – 18 hektarow na owce) przy klasycznej mentalnosci farmera (chlop zywemu nie przepusci) to katastrofa dla tego kontynentu.
Zeby chronic swiete uprawy przed kangurami, sprowadzono opuncje – no i kurde, przyjely sie nadzwyczajnie! Do tej pory z nimi walczymy, choc herbicydy sa dosc skuteczne. A ile innych, naszych, przy okazji szlag trafil?
Zeby chronic uprawy trzciny cukrowej przed jakims robalem, sprowadzono ropuchy ktore teraz rozlaza sie po calej Australii, niszczac wiele tutejszych zyjatek. Za skalp z ropuchy placa, problem w tym, ze wiekszosc nie odroznia tej ropuchy od ropuchy zwyczajnej i tluka w ciemno wszystko co zaba.
Kroliki to sa owszem, znane. Sa jeszcze lisy, koty, psy, karpie i ptaki. I roslinki tez. 🙁
Wszystko to z glupoty, pazernosci i jeszcze raz glupoty.
Aha, mrowki! Czerwone zreszta. Tez nabyte ostatnio.
No to jakos trzeba ten wyjatkowy system australijski chronic.
Z tym zgoda.
Ale:
Posiadanie broni jest „a must” dla farmerow, oni jak te kowboje, tylko konie zamienili na uty albo helikoptery. Ale wywalczyli sobie (dosc silna partia National) prawo do zabijania dzikich psow i kotow, a takze kangurow. I strzelaja z helikopterow. Niedlugo dingo beda tylko w zoo, do kota i tak nie trafia, w kangury wala jak w worki.
Kiedys jak sie jechalo samochodem to widac bylo pasace sie kangury albo emu, teraz przejechalismy 2 tys kilometrow z Brisbane do Cairns i nie widzielismy zadnego. Owszem strusie, ale to chyba byla bywsza farma.
Moge zaakceptowac koniecznosc kontroli populacji, ale nie tak na bezdurno dla zabawy paru pijanych facetow.
I tak:
Owce wygryzaja te nedzna roslinnosc i coraz wiecej polaci kraju jest poddanych silnej erozji.
Krowy w ilosciach przemyslowych smrodza bardziej niz wielblady.
Wszelkie uprawy, szczegolnie bawelny, rozwalaja naturalna rownowage wodna.
Trucie przez farmerow natywnych drzew ( wycinac nie wolno, ale jak suche to tak) spowodowalo zwiekszenie zasolenia gruntow.
Zachlanna zabudowa odbiera tutejszym ptakom i zwierzetom ich srodowisko naturalne.
Transport w wiekszosci samochodowy i nieracjonalny zatruwa srodowisko w sposob niemozliwy.
No i w koncowym wniosku mi wyszlo, coby jednak ludzi wyrznac….
Ja tam pod prysznicem nie mam żadnych kreatywnych napadów, co najwyżej napady złości. 👿 Ale przy myciu naczyń… owszem, zdarza się. Na szczęście laptok główną siedzibę ma w kuchni, więc daleko lecieć nie muszę. 🙂
To znana rzecz, Zwierzaku, że największymi szkodnikami są ludzie. Ale gdyby ich tak nie wyrzynać, tylko łapać i dotąd pukać w głowy, aż się ockną? Myślisz, że coś by to pomogło? 🙄
Pewnie latwiej wyrznac niz wyedukowac, zwlaszcza, ze nie zrobia tego bojazliwi politycy, ktorych perspektywa zwykle siega tylko nastepnej kampanii wyborczej…
Lisku, bo pod prysznicem lub podczas mycia naczyn jest czas pusty, otwarty na kontemplacje, jak powiedzial specjalista. I wtedy nasz mozg, na chwile zwolniony z uwagi zogniskowanej na konkretnym problemie, zamienia sie w suflera podsuwajacego najlepsze pomysly z naszego myslenia nieswiadomego (95% dzialalnosci mozgu). I my wtedy tego suflera slyszymy. 😉
Kwadratowe kolko.
Nie wiem, czy pukanie pomoze, bo ci, ktorzy maja interes przeciwny, beda wrzeszczec. Tak jak darli mordy kiedy Howard probowal zabronic posiadania broni automatycznej. Chyba jednak jakies sie od tego wylgali.
Ale pukac mimo wszystko trzeba.
No właśnie. Moniko. W mojej przyszłej autobiografii znajdzie się taki fragment:
Kiedy wskutek gwałtownego rozwoju umysłowego i zwiększonej mobilności zacząłem bliżej poznawać ludzi i ich systemy polityczne, z mej szczenięcej piersi coraz częściej wydzierał się żałosny skowyt. Nawet najlepszy ponoć z tych systemów, zwany demokracją, miał wadę straszliwą i nieuleczalną: zamykał myślenie polityków w ciasnych ramkach od wyborów do wyborów. Już wtedy w mojej głowie pojawiła się nieśmiało idea, która w późniejszym czasie tak wspaniale miała się rozwinąć i skonkretyzować: zostanę oświeconym, ale na wszelki wypadek dożywotnim satrapą. 😎
He, he, Zwierzaku. Toż już Mistrz Ildefons twierdził, że trzeba. 😈 Cytuję:
Głowopukacz, czyli głowopukawka:
Jest to, jak z samej nazwy wynika, przyrząd do pukania się w głowę. Chętne używanie głowopukacza ustrzegłoby ludzkość od niejednego szaleństwa.
No tak, Bobiku, mysle, ze Twoja autobiografia bedzie napisana przez Ciebie samego (teraz jest trend, zeby kto inny to pisal, nie autor). 😆
A z tymi systemami, na ktorych sie zawiodles w swoim mlodym przeciez zyciu, to jest tak, ze czasem wyborcy wcale tak glupio nie mysla, tylko pole mozliwosci, ktore daje sie im do wyboru jest z gory zawezone z roznych powodow – przez lobbystow, grupy specjalnych interesow, agencje PR-owskie, ktore nie pracuja przeciez dla zwyklych ludzi, modne teorie tego lub tamtego, czy przez media, ktore czesto nie widza zycia poza paroma dzielnicami stolicy i zyja jedynie w kuluarach…
Bobik,
a ja myslalam, ze to japonski wynalazek – Sepuku 🙂
bedzie padac!!!
brykam fikam
(siedze? stoje? leze? – w poczekalni)
do kiedys tam 🙂 😀
Witam :-)Z porannego przeglądu prasy. Niezależnie od poglądów na JK nie popieram takich działań http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,9778951,Dyscyplinarka_za_udzial_w_wiecu_Kaczynskiego_.html
Dzień dobry 🙂
Zwierzaku,
strasznie smutny ten Twój opis antypodów. Od dawna mówię, że Pan Bóg (nieważne, jak Go definiujemy) jest miłosierny, przyroda mądra, a człowiek przemądrzały 😉
I dlatego wynalazek Mistrza Ildefonsa wykorzystywany jest, co najwyżej, do walenia po głowie bliźniego swego 😯 🙄
Irek,
przede wszystkim prawo powinno być jednoznaczne. Ograniczanie praw obywatelskich jest niedopuszczalne. Z drugiej strony dobrze by było gdybyśmy się wreszcie w Polsce dorobili apolitycznej słuzby cywilnej.
Dzień dobry 🙂 I dlatego sepuku jest może nawet i lepsze. Wiadomo przynajmniej, że każdy sam ma se pukać. 😎
Obraz traktowania natury w Australii istotnie przeraźliwy, ale nie ma się co walić tylko w cudze piersi – czyż to nie jest po prostu obraz całej ludzkiej cywilizacji? Nawet w krajach uważanych za ekologicznie bardzo do przodu co jakiś czas media ujawniają różne ekohorrory. Nie ma ani jednego kotynentu, który by traktował swoją przyrodę naprawdę dobrze. A przede wszystkim wciąż jeszcze za mało jest ekologicznej świadomości, za mało ludzi, którzy skłonni są ograniczyć własną konsumpcję w imię niezatruwania czy niewycinania.
Pierwszy z brzegu przykład z szalenie proekologicznych Niemiec: jakie potworne góry papieru się tu kompletnie bez sensu i bez potrzeby marnują… 🙁
Też marzę o apolitycznej służbie cywilnej. Niestety obserwacje i doświadczenia mam negatywne 🙁
Oczywiście, że przepisy powinny być jednoznaczne. Ale jeżeli nie są, to zastanówmy się przez chwilę nad ich duchem, nie literą. Apolityczność służby cywilnej nie polega przecież na tym, że pracownikom urzędów państwowych zabrania się posiadania prywatnych sympatii politycznych czy głosowania w wyborach. Zakazane jest tylko publiczne demonstrowanie tych sympatii. I nie bez powodu: nie powinien powstać nawet cień podejrzenia, że urzędnik kieruje się przy podejmowaniu decyzji czymkolwiek innym niż prawem i dobrem państwa.
Ten zakaz to jest coś w rodzaju dress code w korporacjach – może ci się to wydawać głupie, śmieszne, niepotrzebne, ale podpisując umowę o pracę przyjmujesz pewne reguły gry. Dobrowolnie – nikt cię w końcu do pracy w służbie cywilnej nie zmusza. Więc jeżeli urzędniczka państwowa stawia się ponad te reguły gry, to naturalną konsekwencją tego powinno być rozwiązanie z nią umowy o pracę.
Jasne, nie podoba mi się wykorzystywanie niejasności prawnych do utrącenia niewygodnej osoby. Ale też nie mogę przyjąć takiej optyki, że ponieważ jakaś osoba jest niewygodna, to wolno jej ostentacyjnie naruszać podstawowe zasady funkcjonowania służby cywilnej i nic jej nie wolno zrobić.
Żona cesarza powinna być poza podejrzeniami, w związku z tym wolno jej mniej, a nie więcej, jak się to różnym polskim i nie tylko polskim żonom cesarza wydaje. 😉
Prościej było w dawnych wiekach. Jak się kogo chciało ostatecznie utrącić, brało się sztylet i bzium. Albo wynajmowało się stosownego zbira. Pan Szekspir pisał potem sztukę, pan Verdi operę – same korzyści!
Ach, gdzie są niegdysiejsze śniegi!
Że nie wspomnę o Szarlemaniu walecznym.
Chyba wstało mi się w nastroju nostalgicznym.
Witam niemrawo.
Szarlemań mi przypomniał, jakiego określenia użył dziś mój tata, mówiąc o B16: Rimskij Papa Narodu Niemieckiego. 😆
Nisiu, a co by Ci pozwoliło osiągnąć jako taką mrawość?
Bobiku,
człowiek to taki przewrotny źwirz, że nawet sepuku zrobi sąsiadowi czy „najlepszej przyjaciółce”. A „plując w zupe” sąsiadowi przy stole wołał będzie w niebogłosy, że drugi sąsiad używa niewłaściwego widelca do ryby. A wołać to będzie „przez delikatność” i dbałość o poszanowanie dla ludzkości 😉
A wszystko przez to nasze rozdarcie między naturą a kulturą 😉
Irek,
podzielam Twoje zdanie. Niestety 🙁
Jotko!
Sepuku to forma smobójstwa. Zrobienie sepuku sąsiadowi być może jest możliwe, ale tej możliwości nie jestem ciekaw.
Sepuku należy do słów, które uwodzą i zabieramy je do siebie jak groch przy drodze. Nie nasz, ale trudno się oprzeć.
No nie, forma samobójstwa to jest seppuku. A se-puku to wynalazek Zwierzaka i będę go bronić jak niepodległości. 😆
Ale oczywiście, że milej robić jest ci-puku, ewent. mu-puku. Obawiam się tylko, że od tego pukania, czy to se-, czy ci-, czy mu-, to pukacz można uszkodzić…
Nie wiem co takiego mądrego w przyrodzie. Np. wydała na świat człowieka, to było bardzo niemądre.
Ja mrawy, ale niedobry 👿 Mrał-niedobrze.
Staruszku,
nie pamiętasz? Przecież ja mam głowę pełną różnego śmiecia 😆 to i na definicję sepuku można się w niej natknąć 😉
Mimo to, pozostaję przy swoim 😎 Człowiek to taki źwirz, że i sepuku potrafi zrobić umiłowanemu bliźniemu swemu, powodowany najszlachetniejszymi motywami 😉
Tadeusz,
to nie przyroda go wydała, ale PB go stworzył. Niestety stworzył go szóstego dnia, kiedy był już mocno zmachany całą tą robotą i Mu kiepsko wyszło 😆
Nie nie, pan B ma być miłosierny, a to byłby akt niemiłosierdzia dla świata i dla monstrum zwanego człek.
To ani przyroda, ani PB… to kto??? Ani chyba diabeł.
Może do kawy balladka o niemrawości? 😀
Był raz ambitny pewien mąż,
zaszczytów chciał i sławy,
lecz mu nie wychodziło wciąż,
bo dosyć był niemrawy.
Aż mu podsunął mądry człek
to wyjście, już sprawdzone:
gdy chcesz odmienić rzeczy bieg,
znajdź sobie mrawą żonę.
Zakrzyknął mąż: to złota myśl
i perspektywy słodkie!
Miast niemrawością swą się gryźć,
obejdę ją opłotkiem.
Szeroki niech usłyszy krąg:
dziś casting chcę ogłosić
i wkrótce niemrawości mąk
nie będę musiał znosić.
Zjechało mrowie panien się –
brunetka, blond, rudawa –
i żadna nie chce zostać w tle,
bo każda jedna mrawa.
Więc tłum na pierwszy plan się pcha,
z widoczną dosyć wprawą,
a mąż wybierać niby ma,
lecz robi to… niemrawo.
Bezradnie jakoś wbija wzrok
w to zagęszczenie spore
i widać: przez następny rok
nie zdoła rzec: tę biorę!
Faluje panien długi rząd,
w napięciu, jak na ringu,
szmer się rozchodzi: to był błąd,
brać udział w tym castingu.
Spadajmy lepiej póki czas,
bo konik niewysoki…
I w jednej chwili wszystkie wraz
co trzeba wzięły w troki.
Mąż, pełen smutku, po dziś dzień
się z traumą nie uporał,
chlać zaczął, został z niego cień
i niewesoły morał:
daremne żale, próżna złość,
na nic się zdadzą trunki –
ambicje same to nie dość,
trza jeszcze mieć warunki. 🙄
Jotko,
ale przeciez stworzyl go na swoje podobienstwo 🙂
No ciągle ino diabeł pasuje!
No wiec o malo co se tego puku nie zrobilam! Rano, niemrawo wynoszac recycling zobaczylam, ze cos moja zaslona jakas dziwnie brudna. Podeszlam pomacac, a tu mi wykladzina chlupie 🙁 Diabli wzieli baniak na goraca wode i przeciekal szemrzac glupio.
rzucilam sie do ocalania tego co w tej wodzie stalo, syn mi pomogl, ale okazalo sie, z emam go zawiezc na Uni bo ma ostateczny egzamin. No to wylecialam z domu i powiozlam. Wracam po pol godzinie, patrze, a tu wszystko otworem stoi, bo drzwi frontowych nie tylko na klucz nie zamknelam, ale w ogole ich nie zamknelam.
A może to sposób na niemrawość ?:-D http://www.polityka.pl/galerie/1511904,4,andrzej-mleczko—galeria-rysunkow-2011-r.read
Zwierzaku 🙁 Ale (oprocz baniaka) nic sie nie stalo – zwierzeta nie wyszly a obcy nie weszli?
Bo to było tak,(że też muszę takie oczywiste oczywistości tłumaczyć 😯 ) :
na początku, dobry i miłosierny PB stworzył tę mądrą przyrodę, ale się trochę przy tym zmachał, bo już był kapeczkę przystarszawy. Zaczął majstrować tego człowieka, który miał robić za „koronę stworzenia”, ale się trochę w czasie roboty zdrzemnął 😉
W tym czasie przewrotny diabeł zamontował temu prototypowi parę diabelskich podzespołów 👿 Jak PB się obudził, to się troszkę zawstydził tej drzemki i nie sprawdzając raz jeszcze co tam już w tym człowieku siedzi, zamontował mu szybciutko, bo to już niedziela prawie była, swój obraz i podobieństwo i takiego dwoistego na świat posłał 😉
No, teraz to już powinno wszystko być całkiem jasne 😎
Zwierzaku,
wyrazy 🙁
Dolozylam dzisiejsze zdjecia
Eee, tam Irek, też mi rysunek na niemrawość. Przecież dla dobra świata należy zrezygnować z prokreacji 👿
A ja siedze i sobie wyobrazam jak Nisia bziuma tym sztyletem 🙂
JK – przeliteruj
Internet śledzą więc niejawnie dopominałem się o instrukcję:
„Jak?”
Ty mi sie przeliterowana nie migaj!
Ty się moja miła zszyj!
Z sepuku jest przeciwnie do wiśta! Ot se!
Bobiku! A gdy niemiłowanemu bliźniemu swemu z pobudek nieszlachetnych szeptać będę: „Skuś baba na dziada!”,
to Ty zawiciujesz:
„Do klawiatur! Bronić będziemy Koszyka jak pasztetówki!” ???
Wspominałem gdziesik o przygodzie zecera w PRLu:
gospodraka.
I słyszałem tę anegdotę także tak: „Pomylił się i złożył czcionki w słowo gospodarka.”
Jedna z bezzałogowych misji kosmicznych zakończyła się fiaskiem, bo programista pomylił kropkę z przecinkiem.
Jotko! Słoneczko Ty moje! A nie można poprostu tej zupy wylać? Odrazu pomysł na kanwę do postSzekspira?
Pozdrawiam wszystkich wstawiających dywiz między minus oraz myślnik.
A służba cywilna niech nie chodzi na wojenne ścieżki. Ot to!
Smaczengo obiadu (komu będzie dany)
i miłego popołudnia (komu nie będzie odebrane)
No czemu 🙁 do zwierzaka, przecież 🙂 bo nic się nie stało. Tylko baniak zrobił sobie seppuku.
To trzeba tylko teraz diabelskiemu pomiotowi wymienić BIOS na nowy i uaktualnić system operacyjny. Przyjdzie komputer i to zrobi. Wszystko u Lema napisano. A chyba i nowszy egzemplarz PB się przyda… będziemy nosić na pendrajwie!
Sztylet — wyobrażę sobie, Nisię — przy deficycie empirii, no też, ale bziumanie — o to przekracza mój BIOS!
Jotka, masz rację. Rozwiązuje problem niemrawości a nie CO2 😉
Jutro pelne zacmienie ksiezyca 🙂
Ulepszony model PB w pierwszym momencie kusi, ale kiedy się pomyśli o sprawdzonej ludowej mądrości „co się polepszy, to się popieprzy”… No, nie wiem, czy warta skórka wyprawki. 🙄
Staruszku,
można próbować wylać, ale może nie być łatwo, bo mocno się trzyma ta ch ….. 👿
Dzisiaj pełne zaćmienie haneczki 😕
Przyjaciółka wpadła na 24h. Byłam w Prowansji i w Wenecji, ogadałyśmy lektury, politykę holenderską, polską i całokształt, dzieci, koty, ogrody, buty i 101 drobiazgów. Na sen zostały 4h. Na szczęście wiertarki nie śpią 🙄
Ale modele PB są cały czas inne 🙂 przynajmniej dla niektórych. Jak się pomyśli o PB ze Starego i z Nowego Testamentu, to nie to samo. A jeszcze czego nie wczytano w PB z Nowego! Teraz to jest najwyraźniej taki dobrotliwy stary dziadzia (albo babcia, podług orientacji), dosyć gaga. Gdzie te czasy, że samo imię przerażenie wywoływało… gdzie wspomnienie tych hekatomb…
To najlepiej zostawić w spokoju, dla komputerów!
Bobiku, znakomity wierszyk i inspirujący 🙂
Inny wszak mąż, co żony chciał
i wszem rozesłał wici
testować każdą pomysł miał
od buźki aż do rzyci
Gdy tłumnie mu przybyły w lot
na testów odbywanie
to wyszedł z tego jeden knot
jak zimne drugie danie
Gdy pierwszą wziął do izby swej
depcząc flaszki po trunkach
ta zakrzyknęła: hola, hej!
ja nie chcę w tych warunkach!
Gdy z drugą do stodoły szedł
mieć siano za posłanie
szkła pod stopami ciągły chrzęst
zakończył to spotkanie
Na strychu szanse z trzecią miał
lecz tylko przez chwileczkę
bo zanim zaczął, ciała dał
zdeptując buteleczkę…
A chłop warunki takie miał,
że wszem mu zazdrościli
i gdy raz w roku kąpiel brał
to wszyscy się gapili
Warunki wszak konieczne są:
fizyczne i bytowe,
gdy brak jednego chociaż to
się najpierw puknij w głowę…
Daremne żale, próżna złość,
na nic się zdadzą trunki –
ambicje same to nie dość,
trza jednak mieć warunki…
Jażem dalej niemrawa i bziumać mi się nie chce (chyba że w końcu bziumnę mojego Rumika), ale dostałam dziś wierszyk od mojego ulubionego kapitana i przyjaciela serdecznego, Jędrusia Mendygrała, któren od trzech tygodni siedzi na Chopinie, na boi, więc jest w nastroju bojowym. Pod światłym wpływem brytyjskiej whisky napisał testament. A właściwie suplement do testamentu. Przysłał oba.
Wierszyk jak raz męsko-damski, więc się chyba nadaje.
TESTAMĘT MENDYGRALSKI ( pomysł ściągnięty z Villona)
Trzebież, 2007-11-14, g 0145
W mem sześćdzesiątem trzeciem roku,
podsumowuję sprawy swe.
Nicem nie winien komu z boku.
Porządnie sprawowałem się.
Jeślim był komu solą w oku
nic o tym nie wiem – skarz mnie Bóg !!!
Zawinić mogłem tylko trochę
miłością do kobiecych nóg !!
Nie tylko nóg ! Ba, cóż mam rzeknąć
o innych partiach damskich ciał !!
Bóg Ojciec w swej mądrości wielkiej
wyliczył dobrze, co dać chciał !!!
Więc wierząc w Boską nieomylność
tak układałem życia bieg
abym mógł boskiej prokreacji
układać niedościgły ścieg!!!
Dziewczyny moje i Kochanki !!
Żony, com je czasami miał !!
Wybaczcie, proszę, żeglarzowi
namiętność do zbyt wielu ciał !!
Stworzyła samca Boska wola
i starał biedak się, jak szło !!
I Bozi tylko trza dziękować
że jeszcze szlag nie trafił go !
Ale czas płynie bezlitośnie.
Każdy ma możliwości kres.
Siedzę więc sam nad flaszką whisky
jako parchaty, stary pies.
Wspomnienia tylko rozgrzewają
już posiwiały, durny łeb
Podsumowując bilans życia
stwierdzam, żem głupi był i kiep!!!
Dopisano 14 czerwca 2011 :
Bo zamiast łapać, co się trafi
Korzystać z tego, co się da,
Niejeden raz zrezygnowałem,
Bom zakochany był, jak trza.
I wierność swą ofiarowałem
Damie, com wówczas ci ją miał.
Dziś nie policzę, ilem stracił
Wspaniałych, barokowych ciał !!!
Wierność! Przysięgi ! Ba – ułuda,
Żyć będę z tobą, aż po kres !
Głupota ludzka – żadne cuda,
Wszak samczym to zadaniem jest,
Aby rozlewać swe nasienie
Po całej ziemi, gdzie się da.
A dzisiaj – kuśka już nie staje,
Tylko ochota w głowie trwa!!
Więc mówię – wszyscy, coście młodzi
Nie dajcie nabrać się na lep
Tej księżej gadki – nic nie szkodzi,
Jeśli młodzieniec nie jest kiep!.
Pamiętać przy tym zawsze trzeba,
Że ten, co może – lecz ma wstręt
Nie może dostać się do Nieba
I Diabeł mu przypiecze pięt!!!
Całkowita, bezwarunkowa zgodność poglądów z zeenem potrafi być duuużą radochą. 😆
Nisiu, bardzo mnie pocieszyło Mendrygalskie zapewnienie, że jako starego, parchatego psa będzie mnie jeszcze stać na flaszkę whisky. 😈
troche padalo, wiecej slonecznilo, tak ze doslismy do 21° jak to w
polowie czerwca byc powinno 🙂 😀
Mar-Jo, dostalas „laboratorium”?
frakcji szczecinskiej polecam ksiazke Elizabeth von Arnim „Elizabeth
i jej ogrod” (moze juz znacie 🙂 )
dzieje sie w latach 1897/1898 w pod szczecinskiej wsi Rzedziny (Nassenheide) ktora w tamtych latach byla wlasnoscia rodziny von Arnim
https://lh4.googleusercontent.com/-S0uWeZeK60I/TclQdRHByYI/AAAAAAAADak/N4p55UqoHWQ/DSCN1426.JPG
tytul angielski: Elizabeth and Her German Garden
🙂
Do Zwierzaka. W Australii mają być dobre warunki do obserwacji http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/nauka/w-srode-zacmienie-ksiezyca–najdluzsze-od-11-lat,78148,1?gclid=
W krąg pasztetówką otoczony
króluje Bobik na swym blogu –
wokół kiełbasy, salcesony,
dobytek zacny, chwała Bogu.
Futerko lśni się jak dyjament,
pazurki błyszczą, oko żywe,
w budzie wytworny apartament –
zwierzątko winno być szczęśliwe!
Zwłaszcza że i przyjaciół mrowie
otacza stale ową psinę;
co chwila ktoś komplement powie –
więc czemu pies ma smutną minę?
Bobik nasz oto marszczy czoło,
w poezji wbiwszy się odmęty –
kiedyś gaworzył nam wesoło,
a dzisiaj milczy jak zaklęty.
Zmąciły go zbójeckie wiersze
oraz wpędziły w wątpliwości:
gdy minie czas młodości pierwszej,
będzie mnie aby stać na kości?
Na pasztetówkę i salceson
czy starczy mi emerytury?
Czy będę co dzień miał na stole
kawior, szampana i ptifury?
Czy zjem ja jeszcze szatobrianda,
który tak sercu memu bliski?
Czy – jeśli nie, to będzie granda!!!
– będę ja forsę miał na whisky?
Męczą Bobika czarne wizje,
co wpadły do kosmatej główki –
nie chce już patrzeć w telewizję
i nie je swojej pasztetówki.
Skąd ten, Bobiku, żal serdeczny?
po co obficie ślozy lejesz?
Przecież ty jesteś szczeniak wieczny
i nigdy się nie zestarzejesz!
Przed 22 zdążę i mam południowo-wschodni horyzont w zasięgu 🙂
Nisiu, Pocieszycielko Strapionych Szczeniaczków i Nie Tylko 🙂
Noam Chomsky:
http://www.zeit.de/campus/2011/04/sprechstunde-chomsky
tez ciekawe:
http://www.faz.net/artikel/C30351/atomausstieg-der-irrtum-der-raupe-30438636.html
🙂
Uff! Udało się wreszcie przechytrzyć tego cholernego Wizzaira! 😈
Teraz jeszcze tylko trzeba pogadać z wulkanami i skoordynować z nimi terminy wybuchów, a potem – już za 3 tygodnie z niewielkim hakiem – można lecieć. 🙂
Rysiu, listonosz właśnie mi powiedział, że był rano i mnie nie zastał. Ale na szczęście on zawsze puka dwa razy, więc puknął też po południu i przyniósł przesyłkę od Ciebie. 😀
Dziękuję najserdeczniej! W pierwszej wolnej chwili rzucę się do czytania. 🙂
Starzeć się nie mam ja zamiaru,
mieć zębów, co nie zgryzą kości,
lecz to widocznie taki narów,
że czasem myślę o przyszłości.
Empatią zdjęty, wchodzę w buty
starego kundla, co troszeczkę
niesprawny już i myślą struty,
że nie ma nawet na flaszeczkę.
Co tam kawiory i ptifury,
co pasztetówka z szampanami –
byle starczyło tej mikstury,
co pachnie pięknie tak – myszami.
Niechże ma radość ten biedaczek,
co czuje, że kres jego bliski,
że choć nie poje sobie raczej,
to choć na koniec żłopnie whisky. 🙂
dobra wiadomosc Bobiku 🙂
niemiecka poczta dziala 😀
milej lektury 🙂 😀
ns dobranoc 🙂 😀
http://www.youtube.com/watch?v=2jgK-R1MOhY
podobno 😳 Pani Dabrowska znana
Rysiu, moja ukochana piosenka! Ale nie w takim wykonaniu 🙄
Tak ladniej..
Kto dobranoc mówi trochę później, może przeskoczyć do nowego wpisu. 🙂
A piosenka mnie też szalenie wzrusza. Chyba tu już kiedyś pisałem, że autor słów był mojej rodzinie bardzo bliski. Już od dawna nie żyje, ale ta piosenka zawsze sprawia, że ciepło o nim myślę. 🙂
Ale wykonanie rzeczywiście, tylko jedno jest jedynie słuszne. 😉
Czasami ma się ochotę użyć na czyjejś główce mu-puku, ale strach myśleć co z niej może wylecieć.
A czy ci-puku to jakiś stwór z poezji zeena?