Cud
Cud wydarzył się około piątej nad ranem, a w każdym razie wtedy został przez magistra Niedowiarskiego odkryty. Znużony jakimś przeciągającym się sennym koszmarem Niedowiarski jęknął, przewrócił się na lewy bok i na moment otworzył oczy. Tkwiący w kącie pokoju żuraw wydał mu się w pierwszej chwili postawionym w niewłaściwym miejscu parasolem, zamknął więc powieki i spróbował z powrotem wśliznąć się w sen, licząc na to, że tym razem trafi na jego przyjemniejszą wersję. Coś mu jednak nie grało i nie pozwalało tak bez niczego ponownie zachrapać. Jak na parasol miał ten wciśnięty w kąt obiekt zbyt długi szpic, na górze dziwne rozwichrzenie, a i spoglądające uważnie okrągłe oko nie należało do zwyczajowych atrybutów sprzętu przeciwdeszczowego. Przekręcił się z powrotem na prawy bok i zaryzykował popatrzenie jeszcze raz.
– Co się tak gapisz? – odezwało się ptaszydło z odcieniem kpiny w głosie.
– Cud! Rany boskie, cud! – wycharczał magister Niedowiarski i zaczął szukać w swym – trzeba przyznać, dość bezbożnym – arsenale gestów czegoś odpowiedniego na tak niecodzienną okazję.
– Zgadza się, cud – potwierdził żuraw z nieco udobruchanym wyrazem dzioba. – Zostałem, że tak powiem, wydelegowany do podważenia twojego racjonalizmu i przywrócenia cię na łono, co będzie świadczyć o wszechmocy Szefa, czy coś w tym rodzaju. Prawdę mówiąc, nie słuchałem zbyt dokładnie, bo zastanawiałem się nad kolejnym udoskonaleniem potrawki z żab. No, ale misja to misja, zwłaszcza kiedy za jej niewykonanie tną po wypłacie. Machnąłem skrzydłem na żaby i wziąłem się do roboty. Tylko bądź uprzejmy mi pomóc, bo nie chce mi się zbyt wiele czasu tracić na cud trzeciej kolejności przekonywania. Wbrew pozorom nie mam ptasiego móżdżku i zdaję sobie sprawę, że Matka Boska na szybie to ja nie jestem.
Niedowiarski bezradnie pokręcił guzikiem od piżamy. Jego doświadczenie w dziedzinie cudów było praktycznie zerowe. Nie bardzo wiedział jak się zachować, co mówić, jak tytułować tego – co w powoli dniejącym świetle coraz lepiej widział – na pozór zwyczajnie żurawiego, a w istocie jakże niezwykłego ptaka.
– Muszę się z tym jakoś pogodzić – zamamrotał sam do siebie. – I chyba coś zrobić. Nie wypada w ogóle nie zareagować na cud. Potomni by mi tego nie darowali, a o moich współczesnych to już w ogóle szkoda gadać.
– Bystry to ty nie jesteś – stwierdził żuraw, spuszczając podkurczoną nogę i tupiąc nią niecierpliwie w parkiet. – Nawet dla bezbożnika powinno być jasne, co się robi w takich razach. Do gazety zadzwoń. Telewizję zawiadom. Ludzi zwołaj. No, możesz przedtem trochę posprzątać. To rozwalone wyrko nie zrobi dobrego wrażenia.
– Tak, tak, bez wątpienia – zgodził się potulnie Niedowiarski i szybkim ruchem wygładził pościel. – Ale… nie za wcześnie na dzwonienie?
– No coś ty! – obruszył się żuraw. – Jak Szef zarządza cud, to już jego w tym głowa, żeby w redakcji ktoś był na dyżurze. Nawet numer ci mogę podać, o, proszę.
Ofuknięty magister drżącą ręką wystukał wskazane cyfry. Rzeczywiście, po drugiej stronie przewodu natychmiast ktoś się odezwał.
– Cud chciałem zgłosić – zachrypiał magister niepewnie. – Żurawia tu mam… Co za pytanie? Oczywiście, mówi ludzkim głosem. Przecież inaczej bym nie dzwonił. Akcent? Normalny, jak wszyscy. Tylko te pióra, dziób i w ogóle… Tak, proszę przyjechać, nawet zaraz. Będę czekał. Niedowiarski, Jasna 15. W oficynie na lewo.
Odłożył słuchawkę i pytająco spojrzał na wciąż stojącego w kącie ptaka.
– Super. Na ten numer zawsze się biorą – zachichotał żuraw z widocznym zadowoleniem.
– Jaki numer? – nie zrozumiał Niedowiarski.
– No, z tym ludzkim głosem. Nie ma dziennikarza, który by się tym nie podniecił. A to akurat zwykły trik. Technika, nie nadnaturalność. Tak naprawdę cud polega na tym, że ja jestem najzwyklejszym żurawiem studziennym, który już za kilka godzin będzie na ustach wszystkich w kraju. Ale to tylko tobie mówię, bo i tak nie możesz z tej wiedzy zrobić użytku. Jeżeli spróbujesz choć słówko o tym pisnąć mediom, wszystkiego się wyprę. Szefowi bardzo zależało na tym, żeby mieć te swoje pięć minut.
Zapomniałem dodać, że jakiekolwiek podobieństwo Niedowiarskiego, żurawia lub Szefa do jakichkolwiek postaci z realu jest całkowicie przypadkowe i nie należy się go doszukiwać. 😎
W oczekiwaniu na cud http://www.youtube.com/watch?v=8gN8TdTILNI&feature=related
Zupełnie przypadkowo znalazłem
W najbliższych tygodniach i miesiącach przekonamy się, czy medialna gwiazda Janusza Palikota rozbłyśnie w światowej prasie mocniej niż dziś, czy podzieli on los wielu polityków przed nim, którzy wprawdzie mieli „wielkie wejście”, ale dość szybko zniknęli z łamów. Wiele w tej kwestii zależeć będzie od samego Janusza Palikota, który od dawna udowadnia, że wie, jak robić polityczne szoł, któremu nie oprze się wiele mediów. I w Polsce, i w świecie.
Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/swiat/przegladyprasy/1520500,2,janusza-palikota-kariera-w-swiatowych-mediach.read#ixzz1bG1b0Twp
Jak się podoba: Wniosek o usunięcie krzyża z Sejmu – http://www.stachurska.eu/?p=5259 ? Solidnie?
Teresa, solidnie 🙂
Solidnie jak solidnie, ale przede wszystkim warsztatowo poprawnie. Żadnych dziennikarskich i emocjonalnych wstawek, tylko odrobina niezbędnej literatury. Jakiś prawnik był przy tym, cy co? 🙂
Gdyby partia trzymała tę linię, to by była nowa jakość. Bez żartów teraz.
cudy chwalicie, złudy nie znacie 🙄
ps. jeszcze pod starym wpisem coś skrobnąłem do Agi, więc coby nie przepadło…
Wielki Wódz przyznał RPP jakiś plus dodatni? 😯
No, jeżeli to nie złuda, to z całą pewnością cud. 😆
Żaden cud, bo ja surowy jestem, ale sprawiedliwy. 😛
Heleno, bardzo Cię proszę, nie spuszczaj oka ani ręki z tego paszportu. Najlepiej włóż go w siebie 🙂
Wniosek solidny. Tego typu działania miałam na myśli.
Haneczko, juz mnie tu dwie wiedzmy pilnuja i nieustannie pytja: gdzie wlozylas paszport? A karty bankowe? Bilet? A czy wyczysclas torebke? Kluczyki od walizki masz? Klucze do domu? Masz co jutro wlozyc? Okulary do czytania zabralas? Kable od laptopa? Nie drap sie, bo ci sie lakier na paznokciach zacznie….
Christ! Od lat nie bylam tak uposledzona na umysle….
Nie szkodzi, Wodzu, że surowy. Ja nie muszę koniecznie mieć gotowanego. 😆
Heleno, wiedzą co robią, bądź wdzięczna 😆 I nie na umyśle, a na paszporcie 🙄
Reperkusje:
1. Dostałam mailem:
„1.krzyż nie jest symbolem demokratycznym
2.krzyż jest symbolem porządku antydemokratycznego – symbolizuje związek Kościoła z feudalizmem, z reżymem Mussoliniego i generała Franko, z reżymem Pinocheta i innymi dyktaturami w Ameryce Łacińskiej, ukrywanie hitlerowskich zbrodniarzy wojennych itd. itp.
3.krzyż jako symbol dyktatur nie powinien wisieć w demokratycznym parlamencie, w każdym razie demokratyczni politycy nie powinni się na to godzić
– nie dlatego Kościół powinien być oddzielony od państwa, że jest instytucją religijną, ale dlatego, że jest instytucją polityczną o niezbyt przyjaznym, a po prostu wrogim, stosunku do demokracji;
4.zresztą i religie powinny być oddzielone od demokratycznego państwa, bo niosą antydemokratyczne przesłanie, przesłanie posłuszeństwa „Panu” i panom, sprzeczne z demokratycznym przesłaniem umowy społecznej, równości wobec prawa (w tym równości religii i kościołów oraz innych organizacji)
5.państwo demokratyczne nie powinno być neutralne światopoglądowo – państwo demokratyczne powinno promować demokratyczny system wartości; krzyż w sali sejmowej nie jest propagowaniem wartości demokratycznych, jest propagowaniem wartości antydemokratycznych.
(6.Krzyż symbolizuje wreszcie prymat interesu Kościoła nad interesem Polski)
Przepraszam za te banały, ale tych właśnie banałów, tych właściwych słów brak nam ciągle w przestrzeni publicznej”
2. http://paradowska.blog.polityka.pl/2011/10/19/kalisz-czy-miller/#comment-88583 :
wiesiek59 pisze:
2011-10-19 o godz. 22:25
„Teresa Stachurska pisze:
2011-10-19 o godz. 21:49
Wszystko bardzo pięknie napisane i udokumentowane.
Poza jednym zasadniczym błędem formalnym.
W sali Sejmu nie wisi krzyż łaciński tylko KRUCYFIKS…….
I z powodu błędu formalnego- gapiostwo? celowość?
cały wniosek z punktu formalnoprawnego może być oddalony……”
Helenko, kciukam 🙂
Ja też 🙂 Dobranoc 🙂
Nie podoba mi sie ten tekst jesli jest to wniosek zlozony do Sejmu. Jest demagogiczny i niebyt uczciwy. Mam nadzieje, ze nie jest to oficjalny wniosek. Co to znaczy, ze reeligie niosa antydmokratyczne przeslanie posluszenstwa? Jedne niosa, inne nie niosa. Niosa takze pare innych przeslan, i nie dlategoo kryz czy krucyfiks poinien byc usuniety. Powinien byc usuniety bo Panstwo powinno byc neutralne swiatopogladowo i koniec gadania.
Heleno, te dosyć prymitywne sformułowania pochodzą z komentarza jakiegoś młodego i głupiego komentatora, nie z wniosku. Wniosek jest bardzo dobry. Nie oceniam teraz zasadności, tylko samą formę, konstrukcję wniosku. To jest dobrze napisane, kawał profesjonalnej roboty. W czasach, gdy niektóre pisma procesowe pisane przez adwokatów przypominają petycję do sołtysa, miło jest zobaczyć dobry kwit, to naprawdę rzadkość.
Szczerze mówiąc, obawiałem się, że w tym wniosku będzie o Hitlerach i demokracjach. Biję się w klatkę i odszczekałbym, ale nie mam takich uprawnień. 🙂
A ten wiesiek59 to chyba coś czytał o prawie w gazecie, ale mu się popieprzyło.
To wielka ulga, WW! A nie moglbys wrzucic tego wniosku, jesli laska? Bo juz bylam podlamana…
Wniosek jest pod linkiem Teresy z 21:35
Bobiku,jesli masz jeszcze troche czasu w Krakowie, to moze uda Ci sie wpasc na Sztuke Zdegenerowana:
http://www.rp.pl/artykul/9149,735870-Polowanie-na-awangarde-w-Krakowie.html
Brzmi kompletnie fascynujaco!!!!!
aaa,dzieki WW.
Fomo, nie przepadło. 😉
Dobry jest ten wniosek, bez wodolejstwa i odwolujacy sie wylscnie do zapisow prawnych i prxyklsdow lamania w parlamencie zasady bezstronnosci swiatopogladowej Panstwa.
Mysle, ze to bylo bardzo sprytne pposuniecie aby rozpatrywany byl jeszcze w tej kadencji Sejmu,gdyz da to ustepujacym poslom, tym ktorzy nie znajda sie w nastepnym Sejmie odwage glosowania w zgodzie z wlasnym sumieniem.
Moja obawa dotyczy tego czy poslowie maja dosttecznie dlugi attention span aby to doczytac do konca. No i czy nie rzepchna jakiejss uchwaly zwalniajacej Sejm z przestrzegania zapisow prawnych, hehe, dotyczacych krzyza.
Dobry jest ten wniosek, bez wodolejstwa i odwolujacy sie wylscnie do zapisow prawnych i prxyklsdow lamania w parlamencie zasady bezstronnosci swiatopogladowej Panstwa.
Mysle, ze to bylo bardzo sprytne pposuniecie aby rozpatrywany byl jeszcze w tej kadencji Sejmu,gdyz da to ustepujacym poslom, tym ktorzy nie znajda sie w nastepnym Sejmie odwage glosowania w zgodzie z wlasnym sumieniem.
Moja obawa dotyczy tego czy poslowie maja dosttecznie dlugi attention span aby to doczytac do konca. No i czy nie rzepchna jakiejss uchwaly zwalniajacej Sejm z przestrzegania zapisow prawnych, hehe, dotyczacych krzyza.
niestety jeszcze ciemno 🙂
szeleszcze
brykam
w Tereny Zielone do przegladu pozycji 😀
brykam fikam
fantastyka, SF w wydaniu indyjskim
Bangalore, wrzesien 2011
autor zdjec: dziecko moje 🙂
https://lh5.googleusercontent.com/-sD5PTEiAbuk/Tp8miKM58UI/AAAAAAAAEI4/6XOqBU2Nzac/s640/DSCN2498.JPG
https://lh3.googleusercontent.com/-Odb78maf-oA/Tp8mi0zQW5I/AAAAAAAAEJA/V0duTd6DbGg/s640/DSCN2500.JPG
znikam 🙂 😀
A ja witam 😀
No tak… Wlazlam w Gazete i czytam: Przewrocony samochod zablokowal tory na rondzie Bobika.
Cholercia, to chyba juz uzaleznienie? 🙂
Wniosek dobry. Powściągliwy i rzeczowy. Doczepiłabym się stwierdzenia, że Polska jest państwem świeckim, bo takiego zapisu w konstystucji nie ma.
Dzień dobry 🙂 Spoko, Zwierzaku. Uzależnienie zaczyna się dopiero od odczytania „Przewrócony samochód wylądował na mordzie Bobika”. 😎
Czasu to ja tym razem w Krakowie nie mam ani-ani,zwłaszcza że już pojutrze rano lecę z powrotem. Wdzięczny jestem losowi (a po troszę i własnej chytrości 😉 ), że mi się udało przynajmniej na jeden zlot blogowy wieczór i pół dnia wyszarpać.
A na dodatek leje. 🙄
Heleno, paszport najlepiej włożyć jakiemuś znajomemu psu w zęby i niech pilnuje. 😎 Psy mają bardzo silne poczucie obowiązku, w przeciwieństwie do… No, nie powiem po gatunku.
Bobiku, koty po prostu potrafią hierarchizować priorytety.
Też mi wyczyn. Niech spróbują spriorytetyzować hierarchię. 👿
Przyznam się Wam, że w sprawie Palikotowego wniosku oparłem się na krytycyzmie Wielkiego Wodza i już nawet nie bardzo włączałem własny. 😉 Albowiem zauważyłem już nieraz, że na sprawach i formułach prawnych Wódz zna się wiele lepiej niż ja, to co miałem z tej wiedzy nie skorzystać. 😈
A merytorycznie wiadomo, że się z wnioskiem zgadzam. 🙂
Tereso,
przeczytałam uważnie Wniosek. Nie mogę się odnieść do strony formalno – prawnej ponieważ nie jestem prawnikiem i nie znam przywoływanych aktów prawnych.
Podzielam generalnie opinię WW. Niemniej z nawyku biegłego sądowego, a taką funkcję pełniłam przez szereg lat, prześwietliłam dokładnie każde słowo. I mam kilka uwag.
* w akapicie 4. po słowach Szanowny Panie Marszałku czytamy: obecność krzyża łacińskiego zwisającego ponad głowami posłów
Jest to niezręczne sformułowanie – „zwisającego”. Na szczęście w pozostałych akapitach krzyż po prostu „wisi” 😉
* W punkcie 3) Standard konstytucyjny, akapit 10, czytamy: ustawodawca nie powinien okazywać szczególnej przychylności Kościołowi katolickiemu
Otóż powinno być: Kościołowi Rzymsko – Katolickiemu. Określenie „kosciół katolicki” oznacza „kościół powszechny”. Pojęcie to jest nagminnie zawłaszczane przez Kościół Rzymsko – Katolicki, na co skarżą się inne koscioły chrześcijańskie. Przy czym we wszystkich aktach prawnych tak zwany kosciół katolicki dba o to żeby wyraźnie było stwierdzone, że chodzi o Kościół Rzymsko – Katolicki. W codziennej komunikacji używane jest sformułowanie „kościół katolicki”, co ma na celu zakodowanie w powszechnej swiadomosci przekonania, że tym „kościołem powszechnym” jest właśnie KR-K. Jest to nieprawdą.
Jeżeli wnioskodawca posługuje się pojęciem „Kościół katolicki” na określenie KR-K, to daje dowód na to, że albo uległ manipulacji, albo nie dość starannie „odrobił lekcje” w kwestii nazw własnych poszczególnych wyznań chrzescijańskich.
W formalnych wnioskach lepiej jest unikać tak jednego, jak i drugiego podejrzenia.
Podobne sformułowanie znalazłam jeszcze w akapicie 12.
A w akapicie 11. jest sformułowanie „kler katolicki”.
* 4. Standard europejski, punkt 1) wymaga jeszcze, moim zdaniem, ponownego przemyślenie. Nie wiem dlaczego, ale mi „nie brzmi”. Przy tym jedynym punkcie czułam w czasie czytania, że „coś tu jest nie tak”.
Nie potrafię powiedzieć, w tym momencie co. W sferze faktów wszystko się zgadza. Chodzi mi raczej o sposób budowania argumentacji. Gdyby to zależało ode mnie, popracowałabym nad tym jeszcze z grupą „adwokatów diabła”.
Numeracja akapitów moja własna. Zrobiłam tak żeby łatwiej było znaleźć miejsca, o których piszę.
vitajcie! dla Teresy stachurskiej jeszcze raz Serdeczne Życzenia Imieninowe 🙂 Musze przyznać że zaczynasz mnie intygować swoimi nowymi zainteresowaniami 🙂
pskudna pogoda podobnie jak i nastroje . Mało zrobiłam prztworów na zimę .
poczytałam trochę prasy i zastanawiam sie czy nie siegnąć po takie publikacje jak ” Jak zostać egzorcystą” lub coś z zakresu czaronicowego albo może by tak” Inkwizycja i Ty” hmm…. a myslałam że innowacja bedzie moim konikiem na 21 wiek ehhh ..:) pa miłgo dnia 🙂
Bardzo cenna uwaga Jotki o różnicy między KK i KR-K. Wyznaję, że sam dotąd nie zwracałem na to uwagi 😳 a należałoby. Poprawię się. 😉
„Zwisający” mnie też się rzucił w oczy jako niezręczność stylistyczna, chocaż potem o tym zapomniałem. Natomiast standard europejski pkt. 1 się nie rzucił, ale zaraz zerknę, czy teraz się rzuci. 😉
Dalej się nie rzucił. 🙂 Nawet wręcz przeciwnie – uważam, że bardzo słuszne było uprzedzenie argumentacji obrońców krzyża, że przecież wyrok Trybunału… itd. I ten cały akapit europejski we wniosku też mi się wydaje całkiem sensownie umotywowany.
Jarzębino, ale jak już zostaniesz Wielką Inkwizytorką, to chyba dla nas będziesz mieć specjalne względy? 🙂
Ja bym miala jedno zastrzezenie – za dlugie!
Okolo 90% ludzi gubi uwage juz po paru akapitach i zupelnie nie wie co czyta. Albo i nie czyta. Z doswiadczenia mowie, o!
Nie wiem sama o co mi dokładnie chodzi z tym punktem 1).
Nie twierdzę, że on jest zły. Mam tylko poczucie, że mógłby być lepiej skonstruowany. W tej chwili nie wiem jak. Wydrukuję to sobie i zobaczę czy mi cos przyjdzie do głowy. Może mam rację, a może jej nie mam.
Jarzębiny absolutnie nie podejrzewam, ale specjalnych względów nie chcę. „Wolno rżnijcie, dobry był pan” 😕
Zwierzaku,
do powszechnego odbioru to jest absolutnie niestrawne. Ale to nie jest oświadczenie dla prasy. Dla organu stanowiącego prawo, dla sądów to musi być tak właśnie przygotowane.
Czasu mało, ale z zainteresowaniem wniosek przejrzałem. Uwagi jotki bardzo słuszne, od siebie dodam, że w pkt 1 – standard europejski – wyje mi użycie cyfr w miejsce słowa „tysiąca”
Całości nie czytałem – później…
Ale ja tak sobie mysle, ze to powinno byc rowniez i do powszechnego odbioru. To pierwsze primo, ze powszechnie musi byc wiadomo o co chodzi. Zeby zadna pani Olejnik, albo pan Wildstein nie musieli opowiadac ludziom tresci, ale zeby te ludzie sami mogli przeczytac. Przynajmniej poczatek.
Po drugie primo, Sejm to nie sad, a poslowie to raczej oslowie niz medrcy. Nie doczytaja! I nie zrozumieja. Ugna sie przed wrzaskiem „obroncow”.
Zwierzaku,
to jest wniosek do Marszałka Sejmu. Do Sądu ewentualnie później, gdy Marszałek Sejmu go nie rozpatrzy, albo sprawę załatwi odmownie. Na koniec w rachubę jest brany Strasburg.
Ja też opowiadam się za popularyzacją tego wniosku i widzę na to jedną metodę: upowszechniać na ile kto może, czy jest za, czy przeciw, jednakowo.
Uwagi zbiorę, dam na blog oraz spróbuję przesłać do red. Andrzeja Rozenka, który jest rzecznikiem prasowym RP.
Od lat tysiąca bijem się,
czy w aurze niż, czy wyż,
co właśnie dziś dopadło mnie
– by nas nie bolał krzyż
Napiję się – jest biała mysz,
choć nie jest już tak źle,
nie mnie jednego boli krzyż,
nie mnie jednego, nie…
Lekarstwo na to jedno jest,
chromolić niż i wyż,
podsunął mi je dziś sam bies:
usunąć wraży krzyż…
Nie będę z tym problemem sam
usunęliśmy gniot
lat kilkadziesiąt lat także wam
dokuczał sierp i młot
Posłaliśmy to w diabły i
pytam: nie lepiej czyż,
gdy gniot w śmietniku dawno tkwi
a nam dokucza krzyż?
Na zmianę mamy niż i wyż
co czasem męczy mnie,
przy niżu często boli krzyż
lecz nie jest aż tak źle
Bez krzyża jednak ciało me
pion straci bez dwóch zdań
więc chociaż z krzyżem czasem źle
przyjdzie się zgodzić nań…
Oznaką życia krzyża ból
jak po przepiciu kac
jest ból wszak jedną z jego ról
jedną z dziesięciu prac
Lecz miejsce swoje niechaj zna
i nie pcha wszędzie się
zawsze pamięta ile zła
sprawił nie tylko mnie
Uważam, że poemat zeena koniecznie należy dołączyć do wniosku 🙂 A ja się od wczoraj zastanawiam, co się stanie z żurawiem studziennym po upłynięciu stu dni.
Aga, jak to co? Co będzie z Żurawiem przewidziano już lata temu ;]
http://komisarzfoma.wordpress.com/2009/08/28/zuraw/
Głos z zaświatów http://www.polskieradio.pl/Player
http://www.polskieradio.pl/13/669/Artykul/263294,Wladyslaw-Gomulka
Korekta 😳
O rany, to ten żuraw już od lat się błąka po blogosferze? 😯 To jako budowlany, czaplom i ekologom na pohybel – ale marzący o lataniu, to jako studzienny przebrany za latającego; a o portowym też coś było? To jest żuraw-w-poszukiwaniu-tożsamości być może?
Naprawdę jest czas cudów. Udało mi się umówić ze spółdzielnią, że trzech różnych fachmanów przyjdzie dziś do mnie po 18.00 i wykona różne testy, naprawy i takie tam – to raz. Wszyscy trzej się zjawili między 18.15 a 19.15 – to dwa. Byli grzeczni, kompetentni, wszystko od ręki załatwili i prosili o kontakt, gdyby coś jeszcze było nie tak – to trzy. 😯 😯 😯
A żuraw po stu dniach to po prostu żurawinówka
Wszyscy macie rację. 😆
A to < a href="http://pauczak.deviantart.com/art/Pan-Zuraw-Strojnis-201642216" Pan Żuraw co się czaplom nie kłania
http://pauczak.deviantart.com/art/Pan-Zuraw-Strojnis-201642216
Zastanawiam się dziś cały dzień, czy nie przemianować blogu. Taką piękną nazwę widziałem, która by mi się jak raz nadała – Salon Mięsny.
Czy nie mielibyście ochoty spotykać się w Salonie Mięsnym? 😈
A w nim same haki! 😈
Ciekawe, czy ten Salon ta sama osoba otworzyła, która w Warszawie na Ursynowie uruchomiła (i szybko zamknęła) Galerię Wędlin. Bobiku, mam taka obawę, że w salonie, to nie wypadałoby ani tym mięsem rzucać, ani się nim ze specjalnym entuzjazmem objadać. A w galerii, to już w ogóle można by tylko oglądać. To może niech lepiej zostanie, jak jest?
Bobiku, jestem przeciw – pytales masz odpowiedz
Salon Miesny
slonce, slonce, slonce to relacja z dnia 🙂
przyszly posel pan jan tomaszewski:
” Ten Francuz, który jest podobno Polakiem pozywa mnie? (…)
Nazwałem go futbolowym śmieciem z trzech powodów.
(…)
Po drugie mówię to jako wybitny reprezentant Polski. Nie chcę, żeby tacy ludzie, który grali w młodzieżowych reprezentacjach Francji, czy Niemiec jak Polanski profanowali dziś koszulkę z białym orłem, którą nosiłem ja i moi koledzy (…)
jezyk reprezentanta Narodu w Sejmie!!!!! zgroza
Więcej… http://wyborcza.pl/1,75248,10506390,Reprezentacja__Tomaszewski__Nie_przeprosze_Perquisa.html#ixzz1bLf8Jl5Y
Tylko Jan Tomaszewski zapomniał, że ten orzeł , który on nosił na koszulce nie był orłem Narodu!!!
A to cytat z Wiki „W 1982 wstąpił do Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego, popierając wprowadzenie stanu wojennego[1].”
Biały orzeł pana Janka był bez korony.
Jest nieporównywalny z koronowanym.
Pan Janek z panią Nelly powinni założyc Partię Ludzi Milczących.
Sukces murowany! 😉
Bardzo ciekawe. Prof. Zygmunt Bauman:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114757,10415203,Uciekajac_przed_samotnoscia.html
Stoły, przy których zbiera się rodzina, zastępuje telewizja albo fast food spożywany we własnym pokoju w towarzystwie ekranów komórek i komputerów. Rodzina staje się przypadkową zbieraniną ludzi, z których każdy jest zawinięty we własny kokon, wyizolowany od otoczenia.
Mar-Jo, to nie tylko jest ciekawe. To jest trafne
Patrzę na Libię i słucham tzw. przywódców cywilizowanego świata. Jesteśmy jaskiniowcami. Pan mąż twierdzi, że tak już zostanie.
Oczywiście, że jesteśmy jaskiniowcami. Jesteśmy bardziej uwięzieni w swojej biologii, niż chcemy się do tego przyznać. Ale – prawdę mówiąc – nie to uwięzienie jest dla mnie największym problemem. Kiedy tłum gnębionych przez lata ludzi dorywa swojego oprawcę i roznosi go na strzępy, jest to wprawdzie reakcja jaskiniowa, ale w jakiś sposób – szukam słów – uczciwa, zaspokajająca pierwotne, instynktowne poczucie sprawiedliwości. Mało estetyczna, ale w warstwie emocjonalnej „zrozumiała”. Dla mnie gorsze jest, kiedy ludzie od tej swojej pierwotności się odżegnują i usiłują usprawiedliwić czy opisać jaskiniowe odruchy w sposób szalenie cywilizowany. Innymi słowy: kiedy ktoś powie „należało się sukinsynowi i nie będę go żałować” – rozumiem i w jakiś tam sposób akceptuję, nawet kiedy nie jestem zachwycony. Ale kiedy ktoś zaczyna się dla usprawiedliwienia jaskiniowego odruchu odwoływać do prawa, filozofii, sztuki, religii, czy innej rzeczy, która jej – kultury – jest… o, tu już zaczynam odczuwać niesmak.
Jakie tam prawo. Jest interes do zrobienia i tyle.
Nad profesorem Baumanem dumam już nie pierwszy raz, bo i on nie pierwszy raz bardzo się krytycznie odnosi do wirtualnych stosunków międzyludzkich. A ja tu mam nieco inne zdanie. Owszem, 500 przyjaciół w ciągu dnia to jest po prostu śmieszne albo przygłupiaste. Owszem, wiele internetowych formuł z góry zakłada pewną powierzchowność. A równocześnie – jeżeli się szuka czegoś głębokiego, ciekawego, rzeczywistej wymiany intelektualnej, „porozumienia dusz”, ludzi, którzy znają Józefa – czasem w Sieci łatwiej to znaleźć niż w otoczeniu realnym. Zwłaszcza na prowincji, zwłaszcza w nienajmłodszym wieku, zwłaszcza jeżeli się nie jest atrakcyjnym wizualnie czy towarzysko, zwłaszcza jeżeli po przejściach ma się skrzydła nieco podcięte, zwłaszcza jeżeli niepełnosprawność kontaktom bezpośrednim staje na przeszkodzie… Itepe, itede.
Żadna to zresztą, w gruncie rzeczy, nowość, ten wirtual. Czymże innym były np. epistolarne przyjaźnie, czy nawet namiętności? Pierwsze z brzegu przykłady – romans Balzaka z panią Hańską przez wiele lat był czysto wirtualny, przyjaźń Czajkowskiego z Nadieżdą von Meck nigdy nie wyszła poza te ramy, a jednak nikt nie twierdzi, że było to mniej warte niż związki w realu.
Zresztą, moje własne życiowe doświadczenie Baumanowi przeczy (i to jest, oczywiście, najważniejsze 😎 ). Wiele moich dawnych, realnych przyjaźni jakoś się rozmyło i zblakło, a nowe, internetowe, zaczęły coraz więcej miejsca zajmować w moim życiu. Niektóre z nich często-gęsto przekładają się również na real, inne trwają głównie w przestrzeni pisanej lub rozmawianej, telefonicznie albo Skypowo, ale przecież są mi znacznie ważniejsze niż osobiście odbywane, ale czysto kurtuazyjne wizyty „na miejscu”. Ten blog stał się dla mnie miejscem rodzinnym (i moja realna rodzina, mimo że nie zabiera tu głosu, również w naszej blogowości uczestniczy. Jedno z pierwszych pytań, kiedy się wieczorem spotykamy, brzmi: co dziś było na Bobiku?). Kilka innych blogów to domy przyjaciół, do których wpadam bez zapowiedzi i zakładam, że będę chętnie witany. Codziennie spotykam na tych blogach ludzi, z którymi jakże przyjemnie mi się spotkać. Jakież to ma znaczenie, że tylko wirtualnie? Szczególnie, że alternatywą byłoby na ogół – wcale.
Wiem, te fejs-zbuki i ćwitery rzeczywiście potrafią płytkie być okropnie. Ale nie wylewajmy wszystkich dzieci z jedną kąpielą. 😉
Teraz sobie pomyślałem, że mój powyższy komentarz mógłby właściwie być wpisem rocznicowym. No, trudno, nie każdy komentarz ma w życiu tyle szczęścia, żeby zostać wpisem. Niemniej jednak temu z 00.21 chyba się należy, żeby dostał przynajmniej tytuł Komentarza Rocznicowego. 🙂
Hej Bobiku, bardzo dobry Komentarz Rocznicowy. Nie pracuje mi dzisiaj glowa, zeby dodac cos od siebie, wiec tylko podpisze sie pod twoim wpisem obiema rekami.
Ps. A co tam jadales w Krakowku.
Króliku, jadałem to, co mi się udało ugotować w przelocie. 🙂
No, sorry, tak wyszło. Przyjechałem w zobowiązaniach i wypełniałem je nawet bardziej od spodziewania. Jakoś tak się porobiło.
Ale żeby chociaż minimalnie podtrzymać imydż – zrobiłem na gruncie prywatnym odkrycie kulinarne, przez przypadek i z potrzeby. Normalny sos orzechowy, typu sate, polany na normalnego brokuła. Spróbujta, a dopiero potem coś mówta. 😉
Krótko: fusion. Tzw. 😎
W trakcie wycofywania się służę po… Mocą? No, bez przesady. To jednak ten zasięg mocy ustalmy. 🙄
piatek 🙂
koniec tygodnia juz od 20:00, po zamknieciu na klucz pozycji 😀
brykam
szeleszcze, niepokoje sie
tereny zielone, ksiazka do S-Bahnu, przeglad pozycji 🙂 😀
brykam fikam
Witam w piątek 😀
Z porannego przeglądu Papryka Jest Najważniejsza http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,10509835,Operacja__Paprykarze___Plantatorzy_wyludzali_odszkodowania_.html
Hejka!
Tak kiedyś młodzież mówiła …
Papryka jest bardzo ważna, zaczęła spływać wodą w lodówce i ją suszyłem! I nic nie wyłudzałem.
Bauman jednak po części ma rację, tylko że używa przykładów krańcowych, prawdziwych dewiacji, o które u ludzi nie trudno. Już pisałem, ale powtórzę: zastanawiające jest dążenie do zachowań krańcowych u ludzi. Jak coś się robi i jest fajnie, to za 10 dni trzeba to wykonywać 10 razy więcej, a za 100 dni… jak te prezenty komunijne, najpierw były zegarki, później 2 zegarki, później budziki, później naściennne, w końcu wieżowe! Rowery… teraz chyba do samochodów dochodzi chyba?
A że Internet to taka uproszczona proteza rzeczywistości, to prawda. I że daje złudzenie panowania nad swoim życiem i światem, też prawda. A że życie bywa nieprzyjemne, a świat jeszcze bardziej, prawdziwa prawda.
A tak w ogóle dowiedziałem się przypadkowo, że czyta się uważnie bloga.
http://blogmedia24.pl/node/43174
Dzięki temu wreszcie wiem, że jestem potomkiem żyda rosyjskiego i zaprowadzałem komunizm. Nigdy się sobie nie podobałem. To już ja dodaję.
O rany Tadeusz, a gdziez ciebie zanioslo? 🙂
Wracaj!
Dzień dobry. 😀
Ja nie mam nic przeciwko byciu potomkiem Żyda rosyjskiego, czy innego…. 😀
Hevenu shalom aleichem…
Tedeusz, nie idź tą drogą!!! 😀
Gratulacje urodzinowe dla Koszyczka 😆
W dyskusji z Baumanem
http://wyborcza.pl/1,76842,7582562,Polaczeni_i_podlaczeni__mlodzi_w_sieci.html
Ooo, czyli nie muszę już w pocie czoła i zwarciu małych szarych, pracować nad kształtowaniem własnej tożsamości? 😯
Została mi podarowana 👿
Świat jest jednak pełen dobrych ludzi 😉
Gwoli przypomnienia
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,7341306,Halina_Bortnowska_proponuje__Ksiegi_zamiast_krzyza.html
Dzień dobry 🙂
Bardzo nie lubię nie zdążać 🙄
Bo jak nie jestem w fajerfoksie to nie pamiętam adresu bloga, to wpisuję w gugla, a on mi wyguglał pełno jakichś odnośników. Zaglądam do środka, a tam… błe.
Co prawda ja się przyznaję do czarnoseciństwa ukraińskiego, ba, nawet mi się podoba, że mają swoje państwo!, a oprócz tego jestem pełzającym germanizatorem prapolskiego (Czechom wara!) od setek tysięcy lat miasta Breslau z całym Kreis naokolnym.
Co prawda drugą poprzez bliską rodzinę mam koneksje żydowskie, ale ze smutkiem przyznaję, że nie jestem.
„Obecnie, kłamliwie zatajając swoje zbrodnie, jednocześnie cynicznie się nimi chełpię.”
Zawsze mi się przypomina ten genialny tekst Kołakowskiego:
„Urodziwszy się w rodzinie obszarniczo-syjonistyczno-burżuazyjnej (moje prawdziwe nazwisko jest Lejba Ksawery X. Grynszpan-Czartoryski), od dzieciństwa żywiłem wściekłą nienawiść do mas ludowych, Polski, Związku Radzieckiego i postępu. Już w 1903 roku zacząłem pracować w Ochranie, aby znęcać się nad klasą robotniczą, prowadzącą walkę o niepodległość pod przewodem SDKPiL, a zarazem, w wiadomych celach, szerzyłem aktywnie błędy SDKPiL w sprawie narodowej. ”
http://wyborcza.pl/1,100696,4593974.html
Młodzi a nowe media.
Metodologia: rozmowy…. hm. To jedna strona, ale naprawdę co robią?
I można ściągnąć cały duży plik. Co i zrobiłem, bo sensacyjne doniesienia GW dawno mi przestały odpowiadać.
Wszystko dobrze, ale jakieś dziwne deja vu mi dzwoniło w uszach.
http://digitalyouth.ischool.berkeley.edu/
Tu jest sprawozdanie z trochę jednak poważniejszego badania, bardzo ciekawego. Z ciekawymi wynikami.
Dzień dobry 🙂
W związku z tym, że jutro lecę, dziś będę cały dzień latał i to z wywieszonym ozorem. Nawet linków nie zdążę teraz porządnie doczytać. Ale na ten Tadeuszowy link wejść zdołałem i nie ukrywam, że poczułem pewną satysfakcję. Dla takiej kreatury jak ja pisemne docenienie przez Naród jest… no, jest Czymś. 😎
Zatem z niejaką dumą wywalam na publiczny widok moje utaplane we krwi, rosyjsko-żydowskie korzenie i chwilowo się oddalam. Bez godności, bo z antynarodowej natury czegoś takiego nie posiadam. A na dodatek bezwstydnie zapowiadam, że ja tu wrócę i dalej będę taplał. 😈
No dobra, Tadeusz niby przyznał się do wszystkiego, ale że jest cyklistą, to zataił.
Wniosek: źle przesłuchany.
WW,
do bycia cyklista Tadeusz przyznal sie juz wczesniej. Czy myslisz, ze raz nie wystarczy i musi sie przyznawac ciagle?
Oczywiście. Siadaj, pisz życiorys. 👿
Mam kielnię i fartuszek 😳
Haneczko, to żaden powód do wstydu!
Będę piec szarlotkę! 😳
Kielnia by się znalazła, z fartuszkiem gorzej… może być szlafroczek i dwie kielnie??? Bo jak się przyznawać, to na całego! nawet na kielnię i szlafroczek.
Przyznaję się: cykluję! I focę też! I podsłuchuję co tam się wzbudza w cewkach magnetycznych kolumny! I to w obcych językach!
I śpiewane, aby czujność zagłuszyć.
Wiecie co, weszłam na ten odtadeuszowy link i mimo, że niejedno już widziałam, to tym razem przetarłam oczy. To jest po prostu literatura, takie stężenie paranoi i obsesji po prostu nie może istnieć w przyrodzie 😯
Tak więc Bobik w Rocznicę Koszyczkową może mieć prawdziwą satysfakcję z wszechstronnego, hm, docenienia 😆
A że dalej będzie taplał? Taka jest natura psia 😉
A więc: Niech Żyje Pies! 😀
Wracając do Baumana (który zresztą i tak mi już totalnie podpadł po wywiadzie dla „Polityki” – czy naprawdę ładnie tak żywić przez tyle lat urazę do kraju, gdzie się nie dostało chcianej profesury?), oczywiście się nie zgadzam. Moje doświadczenia sieciowe niemal dokładnie pokrywają się z tym, co napisał Bobik, z tą różnicą, że moja rodzina nie jest aż tak wyrozumiała – siostra złośliwie mawia, że blogowicze to moja rodzina zastępcza 😛
Widze, ze cyklisci zabrali sie wespol zespol za prace spiewaczo-kuchenno-murarskie… 😉
Ladny ten Twoj Komentarz Rocznicowy, Bobiku. 🙂 Mysle zreszta, ze i Ty, i prof. Bauman macie racje, co znaczy, ze kazdy ma racje po trochu. Poczatki internetu mialy wlasna, bardzo optymistyczna narracje, i wiele z tych optymistycznych przewidywan sie spelnilo („like-minded people can meet despite geographical distance” chyba bylaby Ci z tego najblizsza, choc mozna by wymieniac wiecej). Z drugiej zas strony, bo jest jednak druga strona, prof. Bauman wcale nie jest odosobniony w wyrazaniu watpliwosci (wystarczy poszukac takich nazwisk jak Turkle czy Carr w internecie). W mediach anglojezycznych juz od jakiegos czasu do heroicznej wizji internetu – polaczenia agory z encyklopedia i stolikiem kawiarnianym, oraz sklepem (wszystko analogie z poprzedniej przedinternetowej rzeczywistosci) – dolaczylo sie sporo glosow krytycznych, wyrazajacych watpliwosci, czy wszystkie konsekwencje przestawienia sie z rozmowy, nawet w formie epistolarnej, z listow do jednej osoby do zalewu instant updates na FB dla kilkuset „przyjaciol” sa rzeczywiscie wylacznie pozytywne. I to chyba dobrze, ze rozne watpliwosci sie wyraza, i widzi sie takze ciemniejsze strony tego sposobu porozumiewania sie. Gdyby bylo inaczej, to po raz pierwszy w historii zylibysmy w doskonalym swiecie, co nam zreszta juz wiele razy obiecywano, ale jakos dotad sie nigdy nie sprawdzilo… A juz zupelnie mnie nie dziwi, ze akurat prof. Bauman sie zastanawia i nad gorszymi stronami, bo intelektualisci, jakim on z cala pewnoscia jest, w koncu sa od tego, zeby zadawac pytania, szukac daleko idacych konsekwencji, itp. 😉
Co nie znaczy, ze nie nalezy sie cieszyc z blogowej rocznicy. Ja osobiscie bardzo sie ciesze. 🙂
A tu podrzucam recenzje ksiazki Alone Together znanej psycholog z MIT, Sherry Turkle (z wywiadu widac, ze prof. Bauman juz sie z nia zapewne zapoznal).
http://www.guardian.co.uk/books/2011/jan/30/alone-together-sherry-turkle-review
Zwrócę uwagę poza tym przedmówczyniom, że nie do końca to, o czym pisze Bauman, da się wyjaśnić doświadczeniem jednostkowym naszym, że tak grupowo uogólnię, ponieważ jako ludzie rozkwitli, czyli w kwiecie wieku, nie za bardzo możemy się wczuć w sytuację człeka lat 14-20. To jest inny świat. A on on takich mówi. W naszym wieku kwiatowym ceni się chyba jednak pewną stałość, pewną stabilność kontaktów ze światem. I widać to w tym blogu. Np. po powtarzalności tych samych tematów, w dyskusje nad którymi z upodobaniem wchodzą te same osoby 👿
Młode ludzie zaczynają tworzyć inne kontakty społeczne, nacechowane, na co zwracał uwagę Bauman, chyba ogromną przelotnością. Chyba, bo być może z 499 przyjaciół zostaje jeden na dłużej niż na jeden dzień. Tak przy okazji to oczywiście nieporozumienie idące z inności języka: „przyjaciel” to ten, kto stuknie w ikonkę „jestem przyjaciel”, czy jakoś tak. Do przyjaźni w rozumieniu Baumana tu daleko. Można też zdaje się stuknąć w ikonkę „odprzyjaźniam się” (to unfriend) i po problemie. To jednak z wielu różnic między światem Baumana a młodych.
To, że młodzi wiele rzeczy robią na raz, zwraca uwagę. Czy robią to źle, po łebkach, nie wiadomo. Nie można, znów, po swoim doświadczeniu, jakieś sądy wysuwać.
Errata:
on on = on o
To jednak = to jedna
Młode ludzie = facecyjna forma rodzaju deprecjacyjnego sensu Saloni 🙁 (trza się jakoś ratować…)
ależ ktoś niechlujnie pisze…
Kilka autentyków z życia pośmiertnego…
Krystyna Rzeźnik
z domu Golonka
Leon Chęć
Artysta
Najukochańsza Mamcia
Nina Kutafina
… i przedśmiertnego:
Cracovia całym naszym życiem!
W innej dzielnicy na pewno napisali, że Cracovia [cenzura], co razem daje bardzo filozoficzny sylogizm. 😎
A z Baumanem ja napisałem, że mam nieco odmienne zdanie, tzn. nie neguję tej strony medalu, o której on pisał, ale widzę również inną, której on nie zna bądź nie docenia. I kiedy chce się w ocenie internetu zachować jaką taką równowagę sądu, trzeba obie te strony wziąć pod uwagę. A może jeszcze i kilka innych. 😉
Mam taką propozycję, żeby imprezę rocznicową zrobić jutro, jak już będę na własnych śmieciach, w otoczeniu wyrozumiałej i przyjaznej blogowi rodziny. 🙂
Nawet się szarpnę i przywiozę z Krakowa kilka metrów kabanosa na zagrychę. 😆
O, bardzo ladne, Bobiku. 😆
Tadeuszu, masz racje co do kwiecistosci wieku, ale np. w swojej ostatniej ksiazce Turkle pokazuje, ze bardzo czesto wlasnie osoby w wieku srednim i powyzej sa najbardziej hurra-optymistycznie nastawione do zmian, ktore internet przyniosl ze soba. Juz ich dzieci, dla ktorych opanowanie strony technicznej jest przeciez blahostka (a zycie bez internetu jest na tyle egzotyczne, ze trzeba o nim opowiadac) bywaja bardziej krytyczne, i zdarza sie, ze wyrzucaja swoim rodzicom „uzaleznienie” (zas same narzekaja, ze utrzymywanie odpowiedniego statusu na portalach spolecznosciowych to czesto niezla orka).
Co prawda z przedziału 14-20 wyrosłam dwa lata temu, ale się odezwę 😉
Na facebooku znajomych mam 230. Większość z nich to znajomi ze studiów i pracy, z którymi mam kontakt niemal codziennie. Spora częśc to dawni znajomi z dawnych szkół i dalsza rodzina, ktorych teraz na ogół nie widuję. Wirtualnie też z nimi średnio się kontaktuję, chyba że napiszą coś, co mnie interesuje. Mniejsza część to znajomi z ktorymi się widuję kilka razy w miesiącu na piwie. No i są moi przyjaciele, z którymi kontakt mam nieregularny, bo wszyscy jesteśmy zabiegani, a dzięki fb jesteśmy w stanie utrzymać ze sobą kontakt mimo braku pieniędzy na karcie.
Facebook też jest dobrą formą kontaktu dla studentów, zastępuje tablicę ogloszeń, tylko jest szybszy i teraz dostępny zewsząd. No i jak kiedyś potrzebowałam telefonu do ojca mojej koleżanki z podstawówki, ortopedy, bo miałam chorego kuzyna, załatwiłam sprawę w kilka godzin, a nie kilka dni.
Ale ja mam ten komfort, że internet przeglądm w pracy, potem mogę się zająć innymi sprawami 😉
A co do linki Tadeusza, to już szkoda o mnie gadać. Nie dość, że dziadek ze Lwowa i do tego jakiś taki ciemny, babcia podczas okupacji leczona była przez nniemieckiego lekarza, to jeszcze ja żyję z mężczyzną, w dodatku Żydem, przed ślubem! O.o
Nie wiem czy było, triumf Narodu:
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,10476489,Ateisci_zatrzymani_przez_mlodych_katolikow.html#ixzz1b8d9gVqe
Bójmy się!
Tak się złożyło, że myśmy z Panią Kierowniczką i z Agą przechodzili podczas tego Marszu Ateistów przez Rynek i słyszeliśmy śpiewy ewangelizacyjne, ale nie mieliśmy pojęcia, co to się właściwie dzieje. Dopiero potem w gazecie przeczytałem, że przemknęliśmy skrajem eventu. 😉
Ciekaw jestem, czy Helena i jej paszport wsiedli już do samolotu. 🙂
Chyba na wszelki wypadek jakieś kciuki uruchomię. 😉
Możliwości są następujące:
1. Helena i paszport wsiedli do samolotu
2. Helena wsiadła do samolotu bez paszportu
3. Paszport wsiadl do samolotu bez Heleny
4. Ani Helena, ani paszport nie wsiedli do samolotu.
Sytuacja, kiedy Helena wsiada do innego środka transportu zawiera się niejako w punkcie czwartym, ale wówczas możliwości przybywa, bo może wsiąść na statek lub do samochodu (pociągu, dyliżansu, jechać wierzchem) i może to uczynić z paszpotem lub bez paszportu. Może się wreszcie rozmyślić i wcale nie wyjść z domu. Bobiczku, prawdopodobieństwo, że Helena wsiadła do samolotu z paszportem da się wyliczyć, ale na oko juz widać, że jest mniejsze od 25% 🙄
Ja też trzymam za Helenę. Sama kiedyś zapomniałam paszportu i wiem, że to wstydliwa rzecz…
Dzisiaj dowiedziałam się o zjawisku Zia86. Wyguglajcie sobie, ja nie mam siły. Zjawisko to przez trzy lata żyło tym, że wychodzi za mąż, a o każdym detalu związanym ze ślubem pisała na 3 stronach internetowych i wszystkich forach zawierających hasło ślub.
No comments. 😯
Vesper, ja bym nie była aż taką pesymistką: jeśli – dla uproszczenia – są cztery możliwe konfiguracje Helenowo-paszportowe, to jeszcze nie oznacza, że każda z nich jest równie prawdopodobna. Dwójka np. wydaje mi się krańcowo nieprawdopodobną – jedyny znany mi sposób wsiadania do samolotu bez paszportu/ stosownego dokumentu, to sposób 'na Bonda’: skacze się z góry do lecącego już samolotu, po krótkiej acz efektownej walce wyrzuca się z kokpitu wrażego pilota, a potem M – here I come. Czy to brzmi jak Helena? 😆 A jeśli tak, to kiedy ten film wchodzi na ekrany (lubię klasyczne bondy)? 😆 😆
Mnie się oczywiście najbardziej podoba ta najmniej prawdopodobna wersja. Wizja Heleny wchodzącej do samolotu na Bonda – sam cymes. 😆
Tylko jeżeli już zdecydowała się na ten sposób, to po cholerę płaciła ambasadzie za nowy paszport i firmie kurierskiej za jego dostarczenie?
Chyba że to dla zmyły, żeby wróg oczekiwał jej w okolicach kontroli paszportowej i się srodze naciął. 😈
Ago, nie sposób określić, która z możliwości jest bardziej lub mniej prawdopodobna w przypadku Heleny. Wersja na Bonda nie wydaje mi się niemożliwa. Powiedziałabym, że tę wersję obstawiałabym w pierwszej kolejności 🙂
Maniactwo ślubne jest czymś, co absolutnie przekracza moje możliwości pojmowania. 🙄 No, nie kapuję tego i juszsz.
Na niezłe bagno Tadeusza zaniosło, 😯 ale na szczęście (poruszamy się wszak ciągle w strefie cudu!) wyszedł z tego nieutaplany, bez jednej plamki błota na nastroju. 🙂 Moje typy błotne:
1) . „Taki Bobik nie wie nawet, że jego poglądy nie są jego własnością.”
2) „Pozdrawiam cieplutko” pod stekiem bzdur tyleż zjadliwych, co marnie zrymowanych.
Zmierzyłam sobie ciśnienie, zajrzałam głęboko w oczy, sprawdziłam węzły chłonne: nic nie wskazuje na to, żeby mi zaszkodziły te bagienne wapory. To ja sobie teraz posłucham Mendelssohna, poczytam Petera Singera, popatrzę znad kieliszka koniaku na olej Grigorievej (zasłużennyj chudożnik Rossiji, a co!), który u mnie wisi, a potem zasnę spokojnym snem żydopachołka, rozpijaczonego rusofila i bezwstydnego cyklisty, żeby jutro świeża i radosna świętować rocznicę blogu „niejakiego Bobika”. 😛
No tak, można było przypuścić, że u takiej na ścianie ruskie malowidło wisi, w przedpokoju stoi rower, a w kieliszku bulgocze jakiś kosmopolityczny koniak zamiast rdzennej Soplicy. Brrr, prawdziwy Naród na samą myśl o takiej ohydzie gęsiej skórki musi dostawać.
Ja Wam mówię, że Aga ten biedny Naród wykończy. 🙄
http://www.tvn24.pl/0,1721703,0,1,zajma-sie-cymanskim-decyzja-wkrotce,wiadomosc.html
Jak Cymański mówi o pachołkach, to jest niemiłe, ale „autokracji i dyktatury” już nie zdementowali 😉 .
Helena w wersji bondowskiej… To byłoby coś. Ze zniecierpliwieniem czekam na relację.
Na urodziny wpadnę z różowym i dawno niewidzianym Woodym 😀
Bond Helenie może buty czyścić, a i to nie bardzo 😉
Helena wsiadła do samolotu z dwoma paszportami, bo zgubiony leżał sobie w miejscu oczywistym i bardzo się dziwił, że jest szukany 🙂
A ta Zia wychodziła za jeden mąż, czy za kilku? Nikt przytomny nie wytrzyma trzech lat publicznego wychodzenia 😯 No chyba że wespół w zespół 😆
To dawno niewidziany Woody jest teraz różowy? 😯
Jestem coraz bardziej przekonany, że podróż Heleny musi odbywać się w bondowski sposób. Myślę, że ona jest teraz gdzieś tak przy siódmym martini. I w ogóle tym nie jest zmieszana. 🙂
Za to paszport jest wstrząśnięty 😉
To bardzo mozliwe, Bobiku. 😆 Moze jeszcze w polaczeniu z narkolepsja trans-atlantycka, choc jedni mniej, a drudzy bardziej sie jej poddaja… 😉
A propos wczesniejszych dyskusji, i zagluszania innych przy pomocy piesni religijnych:
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1520256,1,polski-natchniony-katolicyzm.read#
Takim religijnym wyciem w wykonaniu ludowym kazda demonstracje mozna rozpedzic, bo nikt normalny tego nie wytrzyma.
Swoja droga zabic to wycie mozna chyba tylko disco polo na full.
Wizja Heleny Bond z 007 martini porywajaca 🙂
No nie popisala sie pani polityk. 🙁
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,10516672,Reakcja_Hillary_Clinton_na_wiesc_o_smierci_Kaddafiego_.html
Helena wsiada do samolotu na sposób bondowski (bez paszportu). Nie wyrzuca wrażego pilota, ponieważ okazuje się, że James już się tym zajął i teraz on siedzi przy sterach. Ustępuje miejsca Helenie i czyści jej buty. Lecą. Lecą. Dolecieli. Niezmieszana Helena wysiada z kieliszkiem martini w ręku i dwoma paszportami w kieszeni. Który z paszportów jest wstrząśnięty i dlaczego? I który to już kieliszek? 😉
Nikt się nie popisał Zwierzaku.
Haneczko,
ja caly czas dziekuje losowi, ze Polska jest takim sobie zwyklym kraikiem bez ropy i innych uranow, bo gdyby nas tak wyzwolili demokratycznie w 81 to mielibysmy duzo gorzej niz teraz. Czasem lepiej nic nie miec 🙂
Pilota Helena nie mogła wyrzucić, bo wtedy musiałaby za każdym razem wstawać z fotela, żeby zmienić kanał w TV.
A z tego Jamesa to kawał spryciarza. Dorwał się do obuwia Heleny, bo wie, że najpewniejsza droga do milionów wiedzie przez pucybuctwo. 🙄
Czy Helena leci w butach od Manola?Jeśli tak, to nie pozwoli ich dotknąc! 😀
Nic nie mam.
http://www.youtube.com/watch?v=Q2rCEqycVBY
Dobranoc Wszystkim.:-D
Chyba już jednak padnę. Dobranoc 🙂
Dobranoc wam, spijcie energicznie, bo jutro chyba balanga?
Co prawda nie na Turnera, ale na cykliste Chagalla i Rpsyjska Awangarde, nowa wystawa w Toronto, wybieram sie w niedziele. Juz sie na to ciesze! Polozylam kiedys kamyczek za dusze Chagalla na jego grobie w St. Paul de Vence, gdzie spoczywa z zona i synem na katolickim zreszta cmentarzu.
Dobrze jest cos zobaczyc, posluchac czy kogos spotkac w realu, choc wylacznie wirtualne kontakty tez spelniaja wazna role. Pozwalaja sie czasem ze tak powiem rozeznac w sprawie czy ludziach, co zacheca (lub zniecheca) do poglebionych czy realnych dalszych kontaktow.
W oczekiwaniu na powrót Bobika składam wszystkim gratulacje i najlepsze życzenia z okazji 3 urodzin. Pisuję rzadko, ale czytam z zainteresowaniem codziennie.
ciemno
zimno ze……..
przynioslem juz szeleszczaca 🙂
brykam
czytam 🙂
leniwie do sniadania nakrywam, woda wrze
brykam fikam
Dzień dobry. 😀
Króliku, zazdraszczam Chagalla. Byłam w moim mieście lat temu kilka na wystawie Jego rysunków o tematyce biblijnej. Piękne,proste, poruszające. „Tak jak malował Pan Chagall….”
Dzień dobry 🙂 Zgodnie z przykazem Zwierzaka wyspałem się porządnie, a teraz muszę się zacząć przymierzać do fruwania.
Metodą na Helenę lecieć raczej nie będę, bo po pierwsze mam paszport, a po drugie nie mam butów od Manola. 😉
Jak Puchala się pojawia, to odświętnie się robi z natury rzeczy. 😀 Dziękujemy za życzenia i postaramy się zrobić taką balangę, żeby odświętność została stuprocentowo potwierdzona. 😆
Dzień dobry,
pierwszy dzień od dawna kiedy mogę spać do woli. Siłą rzeczy jestem w odświętnym nastroju 😉 .
@haneczka: facet był ten sam, w dodatku wszyscy się dziwią, że to zdzierżył. Zwyczajny miś z długimi włosami, który lubi rocka i gry RPG. Na potrzeby wesela sprzedał dom, który odziedziczył… 🙄
@Bobik: Woody koloru różowego się nie wstydzi, szczególnie jeśli chodzi o wino. Ale na 3 urodziny wpadnie w odświętnej bieli 🙂 .
Idę się polenić w łóżku dalej, ha! 😀
paszport zawsze można zgubić… 🙄
Dzień Ładny! Zaczęłam jak Alienor, od – zasłużonego – lenienia się w poziomie i właściwie nie planowałam żadnych zmian aż do wieczora, 😉 ale chyba jednak bryknę na słońce, wyprodukować trochę witaminy D.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,10516810,Prof__Czapinski__Za_10_15_lat_Palikot_przejmie_wladze.html
Ciekawe. Jak dotrę do papierowej wersji, streszczę tym co jej nie mają.
Ide spac i zostawian wam flaszke czerwonego na te celebracje 🙂
Dobranoc!
Hellouuu.
Bobiku, jubileuszowy Pies bez butów od Manola to zgroza.
Mój bosy pies przyszedł i dał mi buzi, ot tak z przyjaźni. Chciałby zjeść PaliKOTA, ale nie wie, gdzie go szukać. Z braku wyż. wzmiankowanego zjada moją zabytkową szafkę od nóżek począwszy. Miała je w charakterze kulek, teraz ma w formie walców.
Niech żyją Szczeniaki!
Ani kropli do chwili powrotu Bobika i Heleny z paszportami 😉
Ani kropelki!
Nabyłam wino greckie czerwone półwytrawne.
Bez okularów nabyłam. W domu okazało się, że to Hiszpan.
Czeka na Bobika i Helenę. 😀
U mnie moze niezbyt wczesne, ale jednak rano, wiec podrzucam szampana, ktorego, jak wiadomo, mozna pic o kazdej porze dnia i nocy. No i do okazji pasuje. 😀
A poza tym, z okazj Okazji, krotkie cwiczenie z liczby 3 😉
http://www.youtube.com/watch?v=2HvDS-IKbgU&NR=1
I jeszcze Oda do Radosci: 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=xpcUxwpOQ_A
I porto z Porto. Dorzucam.
Moniko, wczoraj w Bazylei manuskrypt „Ody do radości” (nie jest to cały tekst) został wylicytowany za 500.000,- fraków szwajcarskich.
Manuskrypty Schillera są niezwykłą rzadkością. Autor wszystkie (?) rękopisy niszczył po ukazaniu się tekstu w druku.
Tak się tu zasiedziałam, że chyba już pachnę pasztetówką: wszystkie spotkane dziś na spacerze psy próbowały się ze mną zaprzyjaźnić. A może psy dziś mają Dzień Dobroci dla Ludzi? W zwązku z jubileuszem Koszyczka, na przykład? U Nisi walce, chyba rzeczywiście jeszcze za wcześnie na pójście w tango – niech będzie walc. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=JQm1OmLMNno
I czekamy – o suchym pysku, choć butelki na stole – na przybycie Fruwającego Psa Bez Butów (od Manola).
Pasztetowka to my tu pachniemy wszyscy juz od dawna, Ago. No i od czasu do czasu rosolem z bazanta. 😆
A z tym manuskryptem Schillera to sie ladnie zlozylo, Mar-Jo. 🙂
A porto z Porto od Nisi mnie rozmarzylo… Chyba zajrze jeszcze do sklepu z serami w miescie, i dokupie do niego kawalek Stiltona. (A przy okazji, bede jak zeglarze Dzamble – w wersji oryginalnej – ktorzy ze swych podrozy przywiezli „no end od Stilton cheese”). 🙂
Wsiadanie do samolotu zaczyna się 4:22.
http://www.youtube.com/watch?v=zdK2HP434iI&feature=related
Nigdy nie piłam porto. 🙁 Robię sałatkę z serem gruyere. Nie mam bażanta, rosół będzie wołowo-indyczy. Stół się powoli zapełnia. 😉
Dorzucam różową kawę
Porto z Porto przywiózł mi bratanek-kapitanek, w wolnych chwilach żeglarz-Dżambel, czym mnie wzruszył, bo to znaczy, że lubi ciocię.I jeszcze jakieś ingrediencje, z którymi nie wiem, co zrobić…
Ale co zrobić z porto – wiem.
I z maderą z Madery też.
Jak również z tokajem z Tokaju.
Jakie przyjemne geograficzne odniesienia!
A jak wsiadanie do samolotu to obowiązkowo terminal
Taaak, to przykre, że w Koniakowie zamiast koniaku są koronki. 🙁
Mam nadzieje ze w Koniakowie sa choc konie.
Czekajac na podroznikow… jeszcze jedno podejscie do jesiennych lisci:
http://www.youtube.com/watch?v=X3m18Q8HyU0&feature=related
Nareszcie dotarłem! Późno, bo na lotnisku w Katowicach był kompletny burdel, spowodowany tym, że Kraków i Rzeszów spowiła gmła, więc wszystko co skrzydlate siadało właśnie w Katowicach. A po przylocie z kolei trafiłem w korek pomeczowy, no i wszystko to razem tak mi podróż przedłużyło.
A Wy tu, bidoki, o suchych pyskach? No to natychmiast nalewam do rżniętych pucharów zimnego szampana i – Wasze zdrowie. 😆
Zdrowie Bobika!
Lejmy porto z Porto i tokaj z Tokaju,
koniak z Koniakowa, szampana z Szampanii,
wszystko jedno, w którym kto przebywa kraju,
mamy prawo dziś być nieco narąbani. 😀
A by rozwijała dobrze się balanga,
w bulkach i toastach, w rytm chrupanych kości,
niechaj pies i człowiek, kot, i kos, i panga
popijając nucą odę do radości. 😆
Pod dalsze picie, gdy już wybrzmi oda:
http://www.dailymotion.com/video/x98o3s_nuits-de-sologne-2007_creation (jeśli oglądać, to tylko w trybie pełnoekranowym).
Za Gospodarza i za Miejsce! Ja, jeśli mogę, spróbowałabym tego porto… 😉
Już otwieram http://www.seguraviudasusa.com/brut-rose-sparkling-wine.html
Podstawcie kielichy. Zdrowie Bobika 😀
O, tak, Ago, oczywiście, musisz spróbować. Porto pod kabanosa to jest po prostu nie-by-wa-łe przeżycie kulinarne. 😈
No tak, Pręgowana natychmiast zażądała tego brutalnego różowego z bulkami, kiedy przeczytała, że do niego ma być łosoś albo tuńczyk.
Ale co tam, w końcu dziś i ona powinna wypić Wasze zdrowie. 🙂
Niech ryczy rzewnie głupi łoś
kopyto gryzie w złości
i wstydem pała, bo (też coś!)
ne wypił zdrowia Gości. 🙄
It’s time … 😎 http://www.youtube.com/watch?v=hPqkrzWUnxg
Leonard Cohen w Hiszpanii, wzruszony. Nie z powodu naszej rocznicy, ale jakos tak humanistycznie Cohen pasuje do wszystkiego.
http://www.guardian.co.uk/music/gallery/2011/oct/22/week-music-stone-roses-morrissey#/?picture=380823436&index=6
Libertango? Niby że my tu taka banda libertynów? Hmm… coś w tym jest. Obejrzałem dzisiaj w lustrze swój ogon i stwierdziłem, że ma ewidentnie żydosko-rosyjsko-germański profil.
Nie ukrywam, ucieszyłem się jak cholera. Czego i Wam życzę. 😈
Króliku, skąd masz pewność, że Cohen ani trochę się nie wzruszył z powodu naszej rocznicy? 😉
Uznałam, że już czas iść w tango – od 16.34 mi to po głowie chodziło. 😉 Wtedy, co prawda, brzmiało mi w uszach Lwowskie Tango, ale po kieliszku porto wpadłam w bardziej … zawadiacki nastrój i uznałam, że Libertango będzie dla nas w sam raz. 🙂 Wolność, radość, jakość, psia kość! 😉
It’s ten in the evening the end of październik
zebrali się tu sami bobikożerni
żreć mają co, ale przyszli się napić
bo darmo to nawet wypiją za braci
słyszeli, że gdzieś jest w świecie ktoś, kto im naleje
więc walą dziś tłumnie tu, mając nadzieję, że darmo leje…
Tak, a Bobik pies wciąż życzliwy im jest
bo od urodzenia ma gest
niech piją na zdrowie na fest
niech zapiją swój stresssssss….
… to nie jest żaden test:
pić można bez strachu,
że zrzucą cię z dachu
bądź zaczną cię pytać o chrzest.
O rany, wszyscy poszli w tango i tylko zestresowany zeen zostal nad pusta butelka porto.
I ja. Z kawa w garsci czytam ( i slucham) wczorajsze wpisy.
O! I Aga jest 🙂
Koniaku do kawy? 😎
Nie, dziekuje. Planuje pojechac na market.
Udanych zakupów. Ja swoje zrobiłam, kiedy Ty spałaś, czas na zamianę. 😉
Yes, and zeen came by with the lock of my hair,
he said that he gave it to blog.
gdy blog pił szampana i grog,
a w tle gdzieś szczekał dog…
Liryka, liryka, tkliwa dynamika… 😉
Siedzę o półsuchym pysku, bo Bobik już jest, ale Heleny jeszcze nie ma 🙄
Wpadam spóźniona i całkiem trzeźwa.
Wieniawskiego słuchaliśmy.
Zdrowie Wszystkich!
Łojezu, łojezu… Do słuchania Wieniawskiego dziś nie doszedłem, a raczej nie doleciałem, bo po tym dłuuuugim locie już nie byłem w stanie nawet pomyśleć o eventach kulturalnych. 😳
Haneczko, skoro bez Heleny drugiej połowy wychylić nie możesz, spróbuję sprawdzić sytuację. 😉
Sprawdziłem. Haneczko, mimo że Helena nie ma chwilowo dostępu do internetu, Ty możesz wychylać z przodu, z tyłu, z boku i jeszcze tajnymi kanałami na dodatek. 😆
Bobiku, no to wszechstronnie, jawnie i dobranocnie 😀
A mowilam, ze Cohen pasuje do wszystkiego.
A to jeszcze moze Rufus spiewajacy Cohena, Kroliku, zeby bylo i humanistycznie, i z odniesieniami starotestamentowymi – i jednak Hallelujah!
http://www.youtube.com/watch?v=mmbQEQltOwM&feature=related
I radosnej rocznicy Wszystkim, z Bobikiem na czele i jego ogonem na koncu! 🙂
Dobre z Porto jest porto
i z Madery madera,
a łoś, głupi, nie pije,
no to niech go cholera.
Tutaj szampan z Szampanii
za zdrowie Bobikowe
(szampan jak każde wino
ogólnie bywa zdrowe)!
Za Blogowe zdróweńko
chlupniem tokaj z Tokaju
i malibu z Malibu,
i nam będzie jak w raju…
Potem luniem koniaka,
co z prowincji CoGNAC,
dla odmiany armaniak,
z la region ArmaGNAC.
Jakby jeszcze zdróweńka
było komu za mao,
to z wyspy Curacao
likier (fuj) curacao…
Całkiem dobrą wódeczką,
blogowy przyjacielu
curvoisier też bywa
(znaczy: wódzia z burdelu).
W rozchodniaczka też trzeba
zamoczyć swego pyska
i tu najlepszy będzie
zwykły rum z rumowiska…
Od Heleny, która z techniką ma chwilowy załom, same dobre rzeczy dla Wszystkich plus przypadkowo odkryta w lodówce ekstra porcja whisky. 🙂
Łykłam se ja muszkacik
pod fajną gorgonzolę.
Mogłabym siedzieć dłużej,
ale do łózia wolę.
Jeszcze tylko psy z kotem
narobią trochę krzyku,
i dobranoc, Koszyczku,
śpij nam słodko, Bobiku!
Jutro, gdy słonko wstanie
na znak dzionka początku,
zaczniesz nowy rok walki
w imię ZDROWEGO ROZSĄDKU.
Prawda, tu mi się kiks zdarzy,
tu jakiś niecny jest błądek,
ale mój stały towarzsz
to on!
mój Zdrowy Rozsądek. 😉
Courvazje, nie wypije,
(tak się twierdzi w tej chwili),
a ten Bobik, no kurczę,
nie zji, ale wychyli. 😯 😆
Choć… kurczę, gdzie ten mój luby?
raz tam, gdzie trzeba, raz w lesie…
Rozsądku, ja bym cię lubił,
ale gdzie czasem cię niesie? 🙄
Onze czasem odpoczac musi, ten Zdrowy Rozsadek, a my mamy czasem prawo do zobienie glupotki Bobiczku. I rownowaga w przyrodzie jest zachowana! 🙂
dzień dobry 😀
Gdy zdrowym chcąc być
Na radę dobrą czekasz
To umiar we wszystkim
Zaleci ci lekarz.
Używaj rozsądku swojego więc zdrowo,
To znaczy: zazwyczaj, lecz nie całodobowo.
Pohamuj go czasem, gdy dość masz już mów:
Ja idę zaszaleć, a ty – bywaj zdrów!
Dzień dobry 🙂 Dołączam się do gratulacji, Bobiku 😀
Piotr Ikonowicz ekspertem RP – http://www.youtube.com/watch?v=mW_6OWAuH5M&feature=related , 46 % społeczeństwa ma problemy z opłacaniem czynszu.
Dzień dobry 🙂
W sprawie rocznicy szczeknę podsumowująco – Kochani, bardzo Wam wszystkim dziękuję za to, że nam jest tutaj tak, jak jest. 😀
A w sprawie rozsądku lepiej nic nie będę szczekał, bo się dziś nader nierozsądnie wylegiwałem do południa w mięszanym towarzystwie ludzko-zwierzęcym (tu i ówdzie niezbyt czystym) i okazało się, że to baaardzo przyjemne. 😆
http://tygodnik.onet.pl/30,0,69584,antykoscielny_bunt_mlodych,artykul.html
Zapraszam do mojego ogrodu , troche bylejaki ale kolorowy 🙂
Dzień dobry. 😀
Piękny ogród, Zwierzaku.
Tereso, dziękuję za linkę do TP. Smutna, najprawdziwsza prawda. Pewnie jutro głos zabierze „oburzony” Wydział Teologiczny.
Kwiaty piekne, ogrod bylejaki, bo ciagle nie nadazam. 🙂
Zwierzaku,
orchidee i amarylisy jak u nas astry, na polu 😉 Kawę kiedyś hodowałam w słonecznym pokoju w donicy, kwitła i owocowała, ale że urosła na ćwierć pokoju to ją wyekspediowałam do większego lokum u koleżanki.
Mar-Jo, tymczasem jestem dobrej myśli – http://www.stachurska.eu/?p=5282 🙂
Zwierzaku, wszystkie kwiaty przepiękne, ale ja bym sobie najchętniej zasadził taką kolorową papugę. Myślisz, że dobrze by rosła w doniczce?
Te myszowate też bym zresztą chętnie włączył do własnej flory. Tylko one wyglądają tak, jakby je trzeba było wysiewać prosto do gruntu. 😎
Niezły to jest pomysł z wracaniem do domu w sobotę. Można się na drugi dzień solidnie odlenić, usprawiedliwiając to koniecznością regeneracji po trudach podróży. 😈
Na kanapie leżę i czytam w papierze, czując się jak za dawnych, dobrych czasów. 😆
Myszowate na pewno są z rozsady!
GDZIE MIESZKA ZWIERZAK???
Nisiu- Авcтралия!
Myślałam, że tu balangi ciąg dalszy, a tu Szanowna Frekwencja albo leczy się po wczorajszym, albo zbiera siły na wieczór 😉
Zwierzaku, ogród śliczności 😆
Zostałam zapytana o co chodzi z tymi żabami, o których co i rusz zapodaję 🙄
Uprzejmie donoszę, że „żaby” wymyślił Bobik 😯
Ponad dwa lata temu poprosił, z powodu troski jego mamy o Szanowną Frekwencję, o informowanie, że nie będzie się bywać na blogu przez czas jakiś. Żeby nie czuć się zobligowanym do szczegółowych wynurzeń, zaproponował hasło „żaby”. Dlaczego „żaby”? Nie wiem. Może chodzi o to że trzeba zjeść tę żabę? 🙄
To już Bobik pewnie lepiej wyjaśni.
Początkowo więcej osób posługiwało się tym hasłem. Teraz pewnie już tylko ja 😉
Jotko, dziękuję, wstydziłam się zapytać…
Artykuł a propos powracającej dyskusji o polskiej edukacji: http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,10502125,Badanie_trzecioklasistow__Wnioski__Szkola_nie_uczy.html 🙄
Polecam „Jezioro Łabędzie” w wykonaniu Zakharovej i Bolle. Do znalezienia w całości na youtube, wystarczy wpisać „swan lake zakharova”. W roli Odette jest świetna, w roli Odile nieziemska.
Alienor,
😆
Z rozsady, czy z wysiewu, ale co to właściwie za zwierzątka, te myszowate? Bardzo mi przypadła do gustu jaboticaba. Zwierzaku, wykorzystujesz te owoce? I czy ona u Ciebie też kwitnie tak ładnie, jak sierżant Gugiel pokazuje (takie fikuśne białe kwiatki pokazał, bardzo urokliwe)?
Co mam wyjaśniać, jak mogę zacytować. 🙂 Tu zaproponowałem żabcię:
https://www.blog-bobika.eu/?p=227#comment-24406
z której potem zrobiła się żaba jako określenie wściekłego zapracowania lub innych życiowych dolegliwości niepozwalających na bywanie.
Tak więc mogę np. powiedzieć, że dziś żaby zostawiły mnie w spokoju, ale jutro spodziewam się niewąskiego zażabienia i będzie wiadomo, o co chodzi. 😉
W jaboticabie najbardziej mi się podoba nazwa. Jakby skrzyżowanie żaby w żabocie z Jabberwocky. 🙂
Mnie się też najpierw nazwa spodobała. Nazwą znęcona powiększyłam zdjęcie, spodobało mi się jeszcze bardziej, pobiegłam po sierżanta i … http://www.joemonster.org/art/13886/Dziwne_drzewo_Jabuticaba_ … kurczę, to naprawdę fajne drzewko. 🙂
Jaboticaba=koralikowiec. http://szybkajazda.pl/lifestyle/article,jabuticaba_koralikowiec_rodem_z_brazylii,602,1,1,1.html
Bardzo słusznie. Wygląda jak koralikowiec, to niech się tak nazywa. 😎
Myszowate to oposy. Nader ponoć bezczelne w egzekwowaniu swoich praw konsumenckich. 😉
Dzięki, Bobiku. 🙂 Opos.
Wróciłem z jesiennych wąwozów, a tu amarylisy na powitanie. Jaki ten świat mały 😎
Nie dziwi mnie, że w okołolubelskich wąwozach kwitną amarylisy, ale żeby w październiku? 😯 😉
Dla Amaryllis belladonna nie ma rzeczy niemożliwych 😉
😉
http://lavanda.wrzuta.pl/audio/03LG99syy78/janusz_gniatkowski_jan_danek_-_bella_bella_donna
Ach, Australia.
Dzięki, Mar-Jo. Podejrzewałam to, z powodu żyjątek. Te oposy wyglądają bardzo australijsko.
Wyczytałam w Wikipedii, że w Appalachach dusi się je z warzywami. To jakaś okropność, dusić oposa.
Moja główna żaba dała mi wreszcie spokój: poszła do druku i szlus. Inaczej nie będzie. Niemniej mnóstwo małych żabek skacze mi po głowie.Dzisiaj dałam im stanowczy odpór.
Śpiączka jesienna czy co?
Czy pozwolicie, że zaszancę australijsko?
http://www.youtube.com/watch?v=ZoQfH7rCXUY
Ten dziadek był ostatnim prawdziwym szantymenem i śpiewał na wielkich żaglowcach początku XX wieku. Nazywał się Stan Hugill.
To może i wersja z obrazkami? Ale nie wiem, kto śpiewa.
http://www.youtube.com/watch?v=TfhoAVvQfJA&feature=related
O, wiem, Mark Gibson. I tak nie wiem, co to za jeden.
Mooooooorze po mnie chodzi.
Nisiu, piękne! Bardzo zachęcające do współśpiewania. Co i było. 😀
(Wprawdzie nie nad morzem ,i nie w małej kawiarence…).
Nisiu, to dobrze chyba? Gorzej byłoby, gdybyś Ty chodziła po morzu. 😀
Chodzenie po morzu nigdy mnie nie pociągało 😉 Po mnie też morze chodzi – tyle, że w wersji turnerowskiej. Kompletnie dziś zdezorganizowałam tradycyjne 'imieniny u cioci’, z uporem monologując na temat wystawy, koncertów i innych rzeczy, które nie interesowały nikogo, poza mną. Niby dlaczego to ja mam ciągle słuchać o rzeczach, które mnie nie interesują, jak nowy samochód syna sąsiada albo chrzciny dziecka kuzyna (first cousin once removed)? 😉 No, ja przynajmniej byłam pozytywna i względnie zabawna. Zemsta jest słodka. 😆
Widziano raz w Piotrogrodzie,
jak facet chodził po wodzie.
A za nim wkrótce,
po dużej wódce,
szedł jeszcze jeden przechodzień.
Najwyższy czas również na wersję feministyczną. Nisiu, pochodź po tym morzu. 😎
Była kobitka raz w Szczecinie,
co chodziła po morzu po winie.
Na trzeźwo nie robiła takiej rundy,
bo do morza miała dwie Autosztundy. 😀
Była też baba zakała
po wodzie sobie człapała
a jak zaklęte
za nią człapieta
tak jak zakała kazała.
Pewien przystojny mieszkaniec Kalkuty
Nosił szerokie gumowe buty
Gdy mocno padało
Do butów się lało
W deszczowe dni chodził więc struty
Natomiast…
Pewien dżentelmen z Toskanii
Wodę miał w lewym kolanie
Więc od blisko roku
Sypiał na prawym boku
Bo o tej pozycji dobre miał zdanie
A znów żona kapitana Achaba
na chodzenie była zbyt słaba,
więc mówiła „o, wała!”
i po wódce leżała,
a po wodzie chodziła jej żaba.
W naszym kochanym narodzie
chadzają wszyscy po wodzie
przeważnie czystej
a że ognistej?
bo Polak to jest czarodziej…
Ależ kobieta chodząca – a w każdym razie przemieszczająca się bez pomocy techniki – po wodzie już była! Mickiewiczowska Świtezianka po wodnym pląsała krysztale, śmigała na wiatr lotne rzuciwszy stopy i siekała nie kotlety, lecz wodne zatopy (srebrnymi pryskając kropelki).
Niepoprawny masochista z Miami
ze swoimi walczył skłonnościami,
bezskutecznie w ogóle.
Zawsze w końcu im uległ
i katował się wodnymi biczami.
A pewien gajowy znad Rawki
Ogromny miał ciąg do pukawki:
Zawsze gdy zrobił pif paf
Puszył sie niczym paw
A potem dostawał czkawki.
Pewien zwolennik kubizmu
do jednej rzeczy się przyznał
kiedy tak chodził
sobie po wodzie
nabawił się reumatyzmu
Świtezianka feministek chluba
Kiedy jej się luby nie udał
(Udał się – igrać z inną)
Zamiast z miną niewinną
Modły wznosić za drania
Wzięła się do kopania
Zdrajca leży więc w borze
I już z żadną nie może.
O, jak sie ladnie zalimeryczylo (zalimeryczalo?) na blogu. 😆
Ja osobiscie po wodzie dzis nie chadzalam, ale przygotowywalam sie do kolejnych jesiennych okazji, ktore zwykle sie zbiegaja w okolicach blogowej rocznicy, i z nia mi sie takze kojarza. Strudzona poszukiwaniem – skutecznym zreszta – kostiumow Juliusza Cezara i Matyldy Flandryjskiej dla dzieci na Halloween, oraz zakupami w sklepie hinduskim na wczesne w tym roku Diwali (ogromny tlok, i nastroj jak przed Bozym Narodzeniem, ale to ma tez swoj urok) wlasnie padlam na kanape, w poblizu sporego czajniczka z herbata i obok swiezo nagrodzonej Bookerem powiesci Juliana Barnes’a (zabawie sie na chwile w Rysia i dodam, ze naprawde bardzo dobrej, nawet jak na tego pisarza, ktory ponizej pewnego, i to wysokiego poziomu zwykle nie spada, a przy tym krotkiej, dobrej dla tych, co lubia zwiezle formy).
Myślę, że twórcy limeryków limerykują. Jesli limeryki są udane, to limeryczą ich czytelnicy. 😉
Nie czytałam Barnes’a – wstyd i radość: zaraz coś zamówię. 😛
Zapalony czytelnik pod Łowiczem
przy czytaniu nie umiał nie ryczeć.
Mówiła mu żona:
np, przestań, bo skonasz
i majątek wydam na znicze.
O rany, to już wkrótce Halloween? Trzeba się będzie w jakieś cukierki dla stukających dzieci zaopatrzyć, bo na składzie to my żadnych słodyczy nie mamy. A jak kiedyś zaproponowałem dzieciom kość, spojrzały na mnie dość krzywo. 🙄
Świtezianka ze wschodu Europy
ciągle w wodzie moczyła stopy,
wraz z obuwiem, co gorzej,
więc już wkrótce w jeziorze
było butów po prostu na kopy.
Mam krówki.
Nie martw sie, Bobiku, Halloween dopiero za tydzien (Diwali za to juz w srode, bardzo wczesnie w tym roku). Zdazysz sie jeszcze zaopatrzyc. Ja tez jeszcze nie mam daniny dla okolicznych dzieci (moje malo slodyczowe). Z kostiumami to co innego, tym trzeba zajac sie wczesniej, bo juz na tydzien przed Halloween w sklepie specjalistycznym byl okropny tlok. Po czyms takim dopiera podwojna porcja herbaty moze postawic na nogi…
Pewien wędkarz z Raciąża
W oczach się żony pogrążał
Gdyż z łowów na wieloryba
Wracał zimny jak ryba.
I cóż, że na obiad zdążał…
Ps. Najnowszy Barnes zamówiony i dwie płytki na doczepkę. O czym to świadczy, jak człowiek sam sobie robi prezenty i to na Halloween? 🙄
Że prochom się nie kłania 😉 Dobranoc 🙂
Było sobie raz widmo
Któremu widmienie zbrzydło.
Swe szaty widmowe
Zmieniło na nowe
I teraz zeń zwykłe straszydło.
Pewna pani w sposób zacięty
kupowała sobie prezenty,
lecz nie było w tym grozy,
ani ciężkiej neurozy,
to był tylko bezpieczeństwa wentyl. 😉
Pewien limeryk miał pecha
Więc nigdy się nie uśmiechał.
Ktoś nalał mu trunku:
„Tyś w nowym gatunku” –
Rzekł – „nie smęć, więc, bracie jak klecha.”
Pewna pani z życia miała tyle
Że zbierała zużyte wentyle –
Ponieważ aż do szaleństwa
Łaknęła bezpieczeństwa.
Z poszarpanym skrzydłem motylek. 🙁
Ojej, ojej, taka ładna zabawa, a mnie tu nie było!
To chociaż na dobranoc:
Pewna lala rodem z Nepala
zapragnęła chodzić po falach.
Chwilkę pochodziła
i się utopiła.
Po palach, lala, po palach!
Pewna tłusta sahiba znad Gangesu
żądna była sławy i sukcesu.
Kiedy szła na spacerek
biegł za nią gapiów szereg,
bowiem miała na sobie tylko desu.
Raz słyszałam o facecie z Kalkuty,
co dość często chadzał zdrowo zapruty.
Zrobił fikołka
i wleciał do dołka…
Wciąż tam leży, już troszeczkę nadpsuty.
Opowiadał ktoś o Halloweenie,
że wystarczy wsadzić na łeb dynię
i na cudzym klombie
poudawać zombie,
a cukierek zawsze jakiś się nawinie.
Czwarta już godzina –
widział kto kretyna,
co zamiast spać,
kompa się brać
i wierszyki durne pisać zaczyna…
poniedzialek
ciemno
zimno
proza 🙂
brykam 😀
co tam w szeleszczacych, €, szczyt, Europa w rozsypce 🙁
a ja do przegladu pozycji 🙂
brykam fikam
Zwierzaku, u Ciebie kwitnie, kolorami bucha – zazdroszcze
(a czy masz S-Bahn 😛 😉 )
Witam 😀 i zmykam w tereny zgmławione ;(
Dzień dobry. 🙂
Własny, ekologiczny domek na kółkach, na każdą kieszeń:
http://images.zeit.de/lebensart/2011-10/mini-haus-3/mini-haus-3-540×304.jpg
Dzień dobry 🙂
Przyjemnie mi się zaczął ranek, bo poryczałem jeszcze nad wczorajszymi limerykami, dostarczanymi przez blogowisko niemal do świtu. 😀 Dobrego nastroju nie potrafiła mi zepsuć nawet inwazja żab, której się zresztą spodziewałem.
Prasówkę zrobiłem dość pobieżnie i rzucił mi się przy tej okazji w oczy kolejny już artykuł obrazujący powyborczą schizofrenię w PiS-ie. Ichniejsza wierchuszka świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że z Prezesem szans na rządzenie nie ma, a równocześnie poza mantrę „przy tobie, Jarosławie, stoimy i stać będziemy” wyjść nie potrafi. Ciekawe, jak oni z tego wybrną, bo coś mi się nie wydaje, żeby to był stan do utrzymania przez kolejne 4 lata. 😛
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,10523534,_Nie_mozna_zadusic_dyskusji_o_porazce____Ziobro_w.html
Mar-Jo, rozumiem, że ten rowerowy domek to dla pieska? 😎
Bobiku, się rozumie! Dla pieska, niedużego. 😀
Oczywiscie Rysiu, z emam! Choc malo uzywam. 🙂
Limeryczyliscie wspaniale jak na jubileuszowa balange przystalo. Przepiekne to bylo.
Owoce jaboticaby smakuja troche jak winogrona i zostaja pozerane na biezaco. Wlasciwie dopiero pierwszy rok, z emamy ich wiecej, bo do tej pory byla jakas leniwa i musialam jej powiedziec: albo sie starasz, albo wont! No i postarala sie.
A tak w ogole to one owocuja dopiero po 8 latach, to trzeba nieco cierpliwosci.
No i mam 12 jabluszek na mojej dwuletniej jablonce, moz ejakies dotrwa i bedzie wiadomo co posadzilam 🙂
Z tymi tropikalnymi to jest tak: przez 10 miesiecy w roku to jest drapak nie warty zlamanego spojrzenia, a potem zakwita i ma swoj „dzien” , a potem znow drapak…
Dowcip polega na tym, zeby je tak wymieszac, coby drapaki w innych kwiatach sie kryly. I to mi sie nie udaje 🙁
Ta akurat kosmata jest kolejna corka zaprzyjazniona z nami, wiec nawet pozwala sie poglaskac. Grzeczna dziewczynka 🙂
Wam się zdaje, że tu była balanga? To był zupełny pikuś wobec tego, co się odbyło w Germanii na autostradzie A3. Nieco naprany kierowca ciężarówki rozlał tam 20 ton wina wprost na drogę. Kto tylko chciał, mógł pysk unurzać. 😈
Nie wiem, jak to się odbiło na okolicznych psach, ale nie zdziwiłbym się, gdyby co do jednego były w szampańskich humorach. 😉
No to miał kierowca tzw. szeroki gest…
Na wyspie Banga-Banga
odbyła się wczoraj balanga
na cześć kacyka,
lecz u Bobika
znacznie większa jest balangi ranga.
Piesek Bobik co pochodzi z Bobikowa
od szczenięcia umie pięknie wiązać słowa.
Gdy jego limeryki
czytam, wydaję krzyki:
Zdolna psina! Nobel mu! I pasztetowa!
Na balandze u Bobika była granda,
aż zjawiła się policja wlepić mandat.
Były ponoć jakieś ryki,
rymcymcymy i wybryki,
bo do głosu doszła limerystów banda.
Bobik nadto się nie przejął tą aferą,
(chociaż syczał dzielnicowy „to dopiero!”)
łapę wdzięcznie zgiął w przegubie,
szczeknął: ja te ryki lubię,
bowiem przy nich mam roboty prawie zero.
Nad wierszami sam nie muszę łamać czachy,
moi Goście wszak to wielkie są zdolniachy,
leżę sobie na kanapie,
a tu wiersz za wierszem kapie –
czysty zysk i jeszcze ubaw mam po pachy. 😆
.
Hi, hi. Jak orzeł przemówi, to wiadomo, że będzie to przemowa uskrzydlona. 😈
– Premier Kaczyński do złudzenia przypomina świętej pamięci pana Kazimierza Górskiego. Jestem jednym z jego orłów – powiedział Jan Tomaszewski.
Nie wiem dlaczego, ale przypomniał mi się taki wierszyk:
Patrz, Kościuszko na nas z nieba!
– raz Polak skandował.
I popatrzył nań Kościuszko,
i się zwymiotował.
W PiSie coraz weselej. Szóste moralne zwycięstwo ma jeden feler. Nie daje żadnych stanowisk w administracji publicznej. I jak tu żyć Panie Prezesie . 😈
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/10,114927,10528478,Szkolenie_dla_nowych_poslow__Fotyga_sobie_nie_radzi.html
A mnie się przypomniało, że ptok ptokowi nie dorówna…
Niezły miał poeta zamysł,
ale się pomylił nieco:
takie orły teraz mamy,
że z lubością w g…a lecą. 🙄
Też mi news, że Fotyga sobie nie radzi. A kiedy sobie radziła? 😛
Orzeł orlą ma naturę
Czy się iska, czy gna w chmurę.
Lecz kto 'orłem’ na boisku,
Często nie jest 'orłem’ w pysku.
Nie kłap dziobem, nie bądź bzikiem,
Nie wymachuj starym nickiem –
Bo już nowy się pitrasi:
Zamiast orła – móżdżek ptasi!
http://www.youtube.com/watch?v=hpYdzq4FKvY
Znacie? No to posłuchajcie.
Łomatko, to jeszcze ładniejsze…
http://www.youtube.com/watch?v=H13AmCHEx3o&feature=related
Polecam Państwu – http://nowadebata.pl/2011/10/23/gorzki-posmak-cukru/ . Z fruktozy to tylko wino 🙂
Sen
Obywatel idąc dziarsko
spojrzał w bok i śmiechem parsknął.
Co zobaczył moi mili?
Otóż właśnie w owej chwili
nie dostrzegłem, bo żem zasnął…
Gdym obudził się niebożę
patrzę kto mi gwizdnął łoże
na czym spałem tak słodziutko
jedno pewne, że za krótko
gdzie ja teraz się położę?
Obywatel w swym bezwstydzie
obok mnie przechodzi, widzę
mina jego bardzo dziarska
śmiechem prosto w twarz mi parska
zaraz w ryja dam tej gnidzie…
Z niewyspania oczy pieką
mocniej odsunąłem wieko
kondukt dalej idzie dumnie
mnie już dawno nie ma w trumnie
a karawan hen daleko…
Ta szczeżuja zęby szczerzy
w to co widzi nie chce wierzyć
zanim pomyślałem sobie,
że za nieboszczyka robię,
czuję oddech swój nieświeży
Jeden kieł mą paszczę zdobi
cierpi na agorafobię
jednym okiem na świat łypię
co się dziwić – ledwie zipię
mnie to nie da się podrobić…
Nie wiem już, co o tym sądzić
kto i jak mnie tak urządził
to nie pachnie mi zabawą
muszę zdawać sobie sprawę,
że ja chyba jestem zombie…
Żeby dorwać tamtych drani
niech nie myślą, że są cwani
okiem łypię na ulicę
tłum, że chyba nie policzę
wszyscy jacyś… tacy sami…
Tu urywa się pieśń moja
dalej śpiewać już się boję
jak na tej ulicy było,
że mnie aż tak przeraziło,
o to nawet już nie stoję…
Zeen rzeczywiście nie do podrobienia! 😆
Bobiczku, mnie by pasowalo — nieco/lecom.
Witojcie witojcie. To ja, Polak mały!
Upił jo sie niecom
ślozy juz mi lecom,
lecom, kieby krupy,
zycie jest do nicego…
Poetycka wena
cosik mnie dziś wziena,
na wierse ochota,
(a lezy robota)…
Witajcie! Jak milo znowu sie znalezc w zydowsko-rosyjsko-niemeckim kondominium wsrod samych pacholkow i kosmopolitow. Z dzialajacym internetem! Ktory wcale nie byl, jak sie okazalo, zepsuty, tylko trza bylo nacisnac guzik na modemie.
Tymczasem usiluje zaprowadzic porzadek w domu i w papierach, poplacic wszystie zalegle rachunki (biedna E. miala za swoje placac wszedzie tam, gdzie kazali.
Bardzo zaluje, ze nie zdazylismy z Mordka na rocznicowa balange. Ale sercem bylam obecna.
Bardzo dziwnie jest znalezc sie we wlasnym domu po bez mala 9-miesiecznej nieobecnosci, zwlaszcza jak sie wyjezdzalo na trzy tygodnie. Mam powazne problemy z poruszaniem sie po mieszkaniu, bo wsystkieg szukam nie tam gdzie jest: kosz na kuchenne odpady, ksiazecza czekowa, sztucce, nawet w piecu ne umialam nastawic temeratury i sie ogromnie dziwilam, ze kupilam piec bez mozliwosci rozgrzania go do 180*C.
Czas mam jeszcze wywrocony do gory nogami pomimo przemyslowych ilosci pobieranej melatoniny.
Ale wlasne lozko, o Boze, co za luksus!
Paszport zostal rozdziewiczony na Heathrow, gdzie uprzedzam, ze sa potwprne kolejki do okienek z odprawa paszportowa. „Government cuts” jak powiedziala mi poirytowana o siodmej rano urzedniczka Imigracji. Przede mna bylo ze 400 osob i tylko cztery otwarte okienka.
Troche sie ogarne i moze wyskocze na pare dni do kumy w Gdyni.
Otherwise, business as usual.
Jesienne niebo robi psipsi
i liście lecą jak wiatraczki –
na samą myśl, że idzie zima
dostaję grypy.
A potem przyjdą srogie mrozy –
jakież te kalendarze głupie!
I nie da się weltszmercu swego
utopić w zupie.
Zapuka w okno znów bałwanek
noskiem z marchewki, z durną mordą…
Ach, tylko w czystej mój ratunek
lub w winie bordo.
Ewentualnie ginu flaszka
nim znowu ujrzę ruń ozimą
i z patefonu świergot ptaszka…
Ech, podła zimo!
Jeszcze łyskaczyk i koniaczek,
muszkatel także w barku mamy,
burbon, barolo, rum, winiaczek.
Jakoś przetrwamy…
Bobiku, czy możesz zamienić pierwszą linijkę dłuższej części poematu na „A potem przyjdą srogie mrozy”…
Zapomniałam o pierwszej zwrotce i wyszło kulawo.
Dzięki, PP (Poetyczny Psie)
Jeśli masz kłopoty z sercem,
Wypij mnie:
„медова з перцем”.
Dobranoc Wszystkim. 🙂
Nisiu, poniżej 30% nie schodzisz?
Heleno 🙂
Jesteśmy po „Boskiej” Jandy w TV. Jest jeszcze teatr na tym świecie 😀
Nisiu, „nie woda” 😉
Mar-Jo – w poezji nigdy!
Haneczko, cóż Ci powiedzieć mam…
Lalala.
Haneczko, oglądałam dzisiaj via Internet z panem mężem „Boską”. Mamy wspaniałych aktorów. Krystyna Janda genialna.