Straszna ballada o Ministerstwie Kultury
Raz do ministra wpadła kultura,
z włosem rozwianym, na licu blada:
panie ministrze, nade mną chmura,
zły biurokrata cios chce mi zadać.
Nic go nie wzrusza, żem ja mimoza,
że byle przeciąg może mnie złamać,
że nacisk z góry to dla mnie zgroza…
Ten prześladowca to przecież dramat!
Paragrafami ciągle mi grozi,
na każdym kroku utrudnia życie…
No, ja już nie wiem – rączki do Bozi,
czy raczej stryczek i hak w suficie?
Ty masz być ponoć mym adwokatem,
czci mojej bronić masz do ostatka,
wspierać, osłaniać, karmić – a zatem
nie daj mi upaść i potłuc zadka.
Powstał minister zza pięciu biurek,
tors wypiął groźnie swój urzędowy,
i strasznie spojrzał tak na kulturę,
że zapomniała aż w gębie mowy.
Po czym, starannie sprawdzając okiem,
czy gdzieś w pobliżu nie ma kamery,
w tony uderzył nader wysokie
i wrzasnął: paszła ty do cholery!
Z tobą się zadać to tylko problem,
wiecznie byś chciała czegoś dla ducha.
Choćbyś kusiła mnie samym Noblem,
nie mam zamiaru dłużej cię słuchać!
Dla mnie jest ważne, jak swoje gierki
mam polityczne rozegrać sprytnie,
dla kogo papu, komu obierki,
a cóż obchodzi mnie, czy ty kwitniesz?
Tutaj kulturę wypchnął kopniakiem
za drzwi, a potem w sekretariacie
wydał stanowczo zlecenie takie:
tej pani już tu wpuszczać nie macie!
Choćby petycje słali petenci,
choćby się pismak oburzał który,
ja nie ustąpię, bo wierzę święcie:
dłużej ministra niźli kultury.
Ach, Bobiku, to nie wiesz, ze lepiej zamiast kultury popierac na przyklad sport. I to najlepiej taki do ogladania z pilotem od telewizora w reku… 😉
No, żeby się ten minister nie zdziwił, wrrrr…
Swoją drogą, w normalnym kraju, który miałby takie dobro światowej klasy jak Frycek, w mediach by już wrzało o NIFC, tak myślę. We wszystkich, nie tylko w branżowych (czytaj, niszowych). Coraz częściej myślę sobie, że jest coś na rzeczy w słynnym określeniu niesławnego klasyka – „dziki kraj”, nienormalny po prostu. I wkurza mnie zawłaszczanie wszystkiego przez polityków, uch, jak wkurza. Opony przyjdzie palić czy co?
Nisiu,jesteeeem. Już cumuję. Zaraz wszystko odczytam 🙂
Wiem, Moniko. 🙁 Ja tylko tak z nerw to napisałem. 😳 Bo się mnie wątpia zaczęli przewracać, zwłaszcza że z tym zlinkowanym NIFC-em to wcale nie jest jakaś pojedyncza, wyjątkowa sprawa, tylko dla ministrów kultury często największa zawalidroga i piąte koło u wozu to właśnie kultura.
Sport to jest Coś. Nawet takie finanse to jest Coś, chociaż nudne jak diabli. A taka kultura i nudna, i nie Coś. Toteż słusznie pan minister zamiast NIFC zrobi wielkie NIC. 🙄
No, myślę, że gdyby w Niemczech groziło rozwalenie Instytutu Goethego, to by wrzało nawet nie wodnie, tylko olejowo. I minister kultury po kawałku by się w tym oleju smażył, poznając czym naprawdę jest piekło. Ale cóż, Niemcy to naród praktyczny. Po prostu by im się nie chciało takiej instytucji budować od nowa. 🙄
Czego oczekujecie od ministra skoro premier w swoim expose nie użył ani razu słowa kultura 👿
Mam nadzieję, że relacja Nisi z minizlotu blogowego zachęciła Bobikowo do wyprawy na wschodnie rubieże Unii. Niech no tylko otworzą port lotniczy Lublin. Mam nadzieję, że trochę podziała zanim stanie się nierentowny 😎
Niewykluczone zresztą, że będzie nierentowny od urodzenia. Nie takie programy się kładło w naszem kraju!
Irku, raz jeszcze stokrotne dzięki. Tylko ta miętówka… nie wiem, czy wiesz, ale degustowaliśmy w drodze do hotelu. Co zostało plus karafka, pojechało z Mariuszem do Warszawy, będzie jak raz miał dla jakiejś ciocibabci na święta.
Potwornie słodka.
Mar-Jo, nie wiem, czy wiesz, bo gapiowato wpisałam w poprzedni odcinek już po nowym wpisie Bobika: jutro w radiu o 17 też Sail Szczecin tylko świątecznie i będą Korycki z Żukowską, przybywaj! Oni nagminnie śpiewają w okolicach Gwiazdki Okudżawę i Wysockiego, pewnie znowu nie wytrzymają.
Mar-Jo:
http://www.radio.szczecin.pl/index.php?idp=178&idx=15&szukaj=&si=1&idpi=100&idxi=1612
Może ktoś ma dzieci, ten poranny koncercik na pewno będzie świetny, Koval jest najlepszym w świecie piratem dla dzieci.
Bobiku, ballada jest to straszna a przy tym dziadowska, bo o dziadostwie traktuje. Początkowo nie wiedziałem, do czego Autor tak surowo „aluzjuje”, alem na koniec wcisnął linka do p. Doroty i wyszło szydło z wora. Dziadowskiego wora, ma się rozumieć.
Jeśli pozwolisz, wrzucę Twój smakowity skądinąd wiersz na swój blog. Linki też oczywiście.
Czekam pozwolenia. Pozdrawiam
Ależ jasne, Laudate, wrzucaj. Im szerzej sprawa stanie się znana, tym lepiej. Minister Zdrojewski zdołał sobie dotąd wyrobić niezły PR, zresztą m. in.dzięki takim właśnie ludziom jak Leszczyński którzy potrafili stworzyć świetne, cenione instytucje kulturalne. Ale gdyby miało to zagrozić jego doraźnym interesikom, jest gotów zaraz te instytucje wraz z ich twórcami spucić po brzytwie. Więc niech się naród dowie, że ten niezły imydż ministra niekoniecznie jest zasłużony. 👿
OK. Chętnię dołożę czarną (od czarnego piaru) cegiełkę do imydżu imć ministra.
Irku, mógłbyś załatwić, żeby z tego Lublina było bezpośrednie połączenie do D-dorfu?
No, mogłoby też być pośrednie, przez Szczecin. Tylko żadnej słodkiej miętówki po drodze nie zabieramy. 😆
Wpadam na Bloga co jakiś czas, bo stoję przy garach!
Nisiu, jutro wywożą mnie do Germanii na „event” do Pani Pisarki.
Wprawdzie tylko 50 km od granicy, ale trochę impreza ma potrwać. Będą chóry, poeci i poetessy, ze 100 luda…
Ale 14 stycznia – obowiązkowo!!! (jak mawia moja rosyjska przyjaciółka).
Irku, to Twoje lotnisko to już fizycznie jest?
Fizycznie to w lipcu 2012 http://www.portlotniczy.lublin.pl/
„Precz z cudzoziemką, złodziejką mężów”, to tytuł dzisiejszego artykułu w GW. Tak krzyczały tłumy Francuzów. Dokładnie 100 lat temu MS-C odbierała drugą nagrodę Nobla. Panowie z Komitetu Noblowskiego sugerowali, żeby raczej nie pryzjeżdzała osobiście. Przyjechała.
http://supermozg.gazeta.pl/supermozg/1,111514,9219114,Nieznany_alfabet_Marii_Sklodowskiej_Curie.html
Irek,
Lublin odkryłam ponad 10 lat temu i się w nim zakochałam. Równocześnie, wtedy, byłam przerażona skalą dewatacji i zaniedbań. Potem widziałam jak się to zmienia. Niestety, ostatni raz byłam w Lublinie jesienią 2007. Zwykle wiąże się to z konferencjami.
Od jakiegoś czasu marzy mi się powrót do tego wyjątkowo pięknego miasta.
Bobik, powiedz czy mam zezwolic Mordce aby zataszczyl Ballade do Ministerstwa? Bo on az sie rwie, na skrzydlacl by lecial.
Musze mie odpowiedz zanim zacznie sie o naszej 9-ej w tv Woody Allen (Vicky Cristina Barcelona). Ciach-ciach.
Ballada równie piękna, co smutna. Czy naprawdę taki jest portret pana Z? 🙁
Mordko,
nawtykaj panu Cameronowi 👿 👿 👿
Mordko, przecież wiesz, że niczego Ci nie potrafię odmówić. 😈
Jotko,
Lublin zawsze inspirował 🙂
Na dobranoc „Poemat o mieście Lublinie” czytany m.in przez Szymborską, Miłosza, Hartwig …..
http://tnn.pl/tekst.php?idt=1340&f_2t_artykul_trescPage=1
Jotko, portret pana Z. zaczął się coraz wyraźniej wyłaniać z komentarzy pod wpisem Kierowniczki (a nawet jeszcze poprzednim) i jakoś coraz mniej był pochlebny. 🙁 A ja coraz bardziej miałem wrażenie, że to wydmuszka piarowa, a w głębi ducha urzędas i politykier.
Oczywiście, bardzo smutno, że NIFC tak załatwiono. Nawet gdyby to się jeszcze w jakiś sposób dało odkręcić, smród nie rozejdzie się tak szybko. A zaufanie środowisk twórczych do ministerstwa raczej też się po tej historii nie podniesie.
Bobik, done! 😈
Jotko, jestem jak najdalszy od nawtykania Dave’owi. Jestem z niego BARDZO zadowolony. Za to wlasnie dostaje ode mnie pensje (on i jego koalicjant – liberalni demokraci) , aby mial jaja, jak nieodzalowana Pani T. Troche pookladac torebka tych lapserdakoww z Unii, to zawsze dobrze robi na dusze. 😈
„na wiezy furgotal blaszany kogucik…” byl przed laty moim ulubionym wierszem Czechowicza.
Lublin to moje miato, ale nie uwazam je za piekne. Ale ma swoje klimaty dzieki bardzo fajnym, serdecznym i otwartym mieszkancom. To oni ratuja to miasto.
No zaraz, zaraz. Wychodzi na to, że zawsze najmocniej tą torebką będą obrywać Ryś, Panna Kota i ja. 🙁
Wcale nie mam przekonania, że słuszne to i sprawiedliwe. 👿
A w ogóle co to niby za facet z jajami, jeśli lata z torebką jak Teletubiś. 😈
Heleno, ono jest piękne, co widać nawet po nocy. I w deszczu.
Szczególnie cieszą księgarnie w ilościach rzadko spotykanych.
Taaa, moja chata z kraja 👿
Pan Chamberlain miał dokładnie takie same jaja … podał je na tacy panu Adolfowi 👿
Każdemu polskiemu „lotnikowi” gotowemu zaangażować się w „bitwę nad Anglią” obiecuję osobiście nogi z d.. powyrywać, choćby to była ostatnia rzecz, jaką by mi przyszło w życiu zrobić 👿
Bobiku,
lubiłam pana Z., tym bardziej smutno 🙁
Nie powiem, ile lat nie byłem w Lublinie, bo normalne psy nawet tak długo nie żyją. 😳 Chyba sobie rzeczywiście powinienem wreszcie odświeżyć wspomnienia, bo trudno mi wręcz powiedzieć, czy to było ładne miasto, czy wręcz przeciwnie. 🙄
To jest niebywałe miasto! Dla mnie wyjatkowe połączenie piękna i upadku 😯
O, widzę, że Laudate zadziałał lotem błyskawicy. 🙂
http://laudate44.wordpress.com/2011/12/10/psia-dola-kultury/
Usiłuję się rozeznać w Waszych niezwykle misternie ułożonych bardzo misternie wpisach. Czuję się jak w domu, bo jakoś mi moje biurko przypominają.
To po kolei. Miętówkę rozumiem. Mniej słodka byłaby lepsza, w butelce po kefirze, super. Facet z jajami w torebce co lata, może też. Może lata, może w torebce. Lublin, nie wiem co od Lublina, jak się powoli chodzi to widzi się cały urok całego Starego Miasta. Ale powoli. Cieszą też księgarnie w ilościach, tzn. że nie ma?
Aha, kogucik w tym Lublinie jeszcze.
I Bobika ta torebka od faceta okłada, ale już naprawdę nie wiem czemu.
I pani poetessa będzie chórem 50 km od granicy Szczecinowi śpiewała. I 100 luda poetów innych.
I Irek zacumował, ale przy lotnisku, które działa, ale będzie od lipca 2012.
A po drodze p. min. Z, B. Onegdaj dobroczyńca miasta W, czasem B, a teraz złoczyńca Kultury Narodowej. I oliwę leje na Instytut Goethego, czego Niemcy, jako naród praktyczny nie wytrzymają Chopinowi.
Pijar to on miał zawsze świetny, ten prezydent, tego W, jak był prezydentem też. I to miał najświetniejsze.
To może jednak poproszę tę miętówkę.
Jotko. Porownywanie Premiera Camerona z Chamberlainem probujacym ulozyc sie z Hitlerem jest poznizej wszelkiego poziomu. Jest absolutnie obrzydliwe. Wiem ze takie porownania bardzo latwo lataja w polskiej przestrzeni publicznej, ale nie spodziewalam sie tego tutaj.
Heleno, ale takie porównania trafiały się i w prasie światowej…
Sama poczytaj
http://www.google.com/search?hl=en&gl=uk&tbm=nws&btnmeta_news_search=1&q=cameron+chamberlain+hitler&oq=cameron+chamberlain+hitler&aq=f&aqi=d1d-o1&aql=&gs_sm=e&gs_upl=1160l12226l0l13545l30l28l0l15l0l0l543l889l3-1.0.1l2l0
Miedzyczas mnie dopadl 🙁
Co to jest ten NIFC?
Narodowy Instytut Frycka Szopina.
Heleno, nie ma co aż tak ostro. Przecież wiadomo, że nie ma w tej chwili w Europie żadnego Hitlera, z którym Cameron mógłby się układać, więc myślę, że był to ze strony Jotki tylko żart na temat „facetów z jajami”, a nie rzeczywiste porównanie dwóch polityków. Okej, żart mógł się nie spodobać, ale przecież widać, że został rzucony na fali rozgadania i rozbawienia, bez głębszych podtekstów więc łagodniejsza reakcja zupełnie by wystarczyła.
W końcu każdemu z nas zdarza się coś chlapnąć bez większego zastanowienia, a potem z tego wycofać, więc nie strzelajmy do siebie nawzajem od razu z najgrubszych armat. 😉
Tadeuszu, to ten Z. już we W. zapisał się do pijarów?
Ja się nim wtedy jeszcze mało interesowałem, więc nie mogłem tego zauważyć. Ale to istotny fragment wizerunku.
Tadeuszu – dzieki. 🙂
Masz racje, Bobik. Ja poprostu bardzo takich zartow nie lubie i nie chce byc w sytuacji kiedy musze stawiac czola tego rodzaju poczuciu humoru.
Słynna powódź 1997, kiedy BZ był na ustach wszystkich, będąc ustami wszystkich, gdy większość roboty odwalił wojewoda. Słynny prez. BZ na każde pytanie miał od razu odpowiedź, niezależnie od tego jak idiotyczna była i mijała się z rzeczywistością.
Meanwhile… widok zza oceanu:
http://www.theglobeandmail.com/news/world/doug-saunders/the-day-britains-prime-minister-failed/article2266489/
Malo kto zasluguje na super-cenzurki. Cameronowi bedzie dalej do Europy po takim numerze; ciekawe z kim bedzie handlowal; EU ma 500 mln mieszkancow vs 60 mln Brytyjczykow.
Zgadzam sie z Bobikiem, ze niepotrzebnie sie strzela z bazooki gdzie wystarczy zwykla proca.
Heleno, ale to nie jest żart (nie wiem jak u Jotki…). Ch. wrócił z fałszywymi obietnicami, przyjmując je jako prawdę. C. wrócił z fałszywymi obietnicami (jak to wielu widzi, co prawda będzie, nie wiemy), podając je jako prawdę.
Większość komentatorów (w tym tych przytaczanych w linku) na tym odnosi działanie Ch do C.
O samym H. tu nie ma mowy. Ani zrównywaniu EU do Das Dritte Reich.
Piszcie trochę ciszej! 👿 Jelonek się gwałtownie zbudził i spadł mi z kolan.
Bo ja dziś znowu baby-psitting robię. 🙂
Bobiku, przepraszam za głośne rżenie, ale sobie wyobraziłem jelonka na kolanach psa… 😆
Tadeuszu, u Jotki było o podawaniu jaj na tacy, co z jednej strony było nawiązaniem do określenia Mordki, a z drugiej odwoływało się do skojarzeń kulinarnych, więc kontekst był niedwuznacznie żartobliwy.
USIŁOWAŁEM się rozeznać w przedmiocie nabiałowym… wyszło jak zawsze.
Jelonek na kolanach psa to jeszcze nic. Wyobraźcie sobie Jelonka, któremu przez ostatni tydzień wyrosły ząbki ostre jak szpileczki, tak że w ferworze zabawy potrafi psa boleśnie (no, nie strasznie, ale trochę) ugryźć w nos. 😯
Bobiczku, poezyja piękna, ale chyba jednak to nie całkiem portret pana BZ. Bo on działa w białych rękawiczkach i jest bardzo uprzejmym człowiekiem. Zwłaszcza jak kamery są w pobliżu 😉 , ale ogólnie stara się tego przestrzegać. Pijar zobowiązuje. 🙂
Bo ja to tak metaforycznie i uniwersalizująco, Pani Kierowniczko. 😆 O tym, że na zewnątrz ministrowie kultury starają się sprawiać takie wrażenie, że oni tej kultury dobroczyńcami i obrońcami, ale jak co do czego, to się okazuje, że dosyć oni tę petentkę mają gdzieś. A w każdym razie ich własne rozgrywki i nogi od stołka o wiele im ważniejsze, niż dobro jakiejś tam kultury. Znaczy, za podstawowe dobro, o które mają dbać, uważają samych siebie.
I pan minister Z. nie inszy, choć rękawiczki białe nosi. 🙄
Nie, to nie był żart. To było porównanie do „mojej chaty …”.
Do pilnowania jedynie własnej d… 👿
Nie widzę powodów żeby nie porównywać tych dwóch egoizmów. Jak pisze Tadeusz, prasa światowa ma podobne zdanie na ten temat.
W tamtych czasach też nikomu nie przychodziło do głowy, że konsekwencje mogą być tak koszmarne.
Egoizm jest egoizmem. Nie żartuję. Mam dokładnie takie samo zdanie na temat obu panów C.. Potworni egoiści, niezdolni do zobaczenia czegokolwiek poza czubkiem własnego nosa 👿
Nie bardzo rozumiem co chcecie od polityków? Przede wszystkim są uwikłani w swoje własne koterie, rozgrywki wewnętrzne. Ustalić właściwą hierarchę dziobania. Przecież to oczywiste? Zawsze tak było.
Ci starzy jeszcze coś umieli… pisać, jak Churchill. Mieć honor. Ale tego już nie ma. Zostały rozgrywki.
A jak im się bardzo patrzy na ręce, to może i co sensownego czasem zrobią.
Dobranoc!
Bobiku, Laudate zadziałał bo też ma w swoim życiu epizod lubelski, skoro juz o Lublinie na przemian ze Zdrojewskim mowa.
🙂
Mieszkałem na tyłach placu Litewskiego przez 13 lat z przerwami. Dużo wspomnień i obserwacji. Przyznaję, miasto pięknieje z wizyty na wizytę. Czekam na lotnisko, żeby tam wpadać częściej. Na Starówce polecam jedzonko w knajpie Sielsko Anielsko, a home-made piwo koniecznie na Grodzkiej w Browarze!
Pozdrawiam Zgromadzonych
A, jak chodzi o chatę z kraja, to o większości polityków brytyjskich można by to powiedzieć. 🙄
W kontekście Unii ten chatoskraizm sprawia wrażenie oświadczenia „do jedzenia pasztetu sztrasburskiego możemy się przyłączyć, ale jak przyjdzie do płacenia rachunku, to pamiętajcie, że my jesteśmy na wyspie i sprawy kotynentu w zasadzie nas nie dotyczą”. Trudno, żeby kontynent był tym zachwycony.
Co chcę od polityków? Jeżeli nie mam prawa już nic od nich chcieć, to przynajmniej rezerwuję sobie prawo do własnego zdania na ich temat.
Jeżeli uznamy, że to w porządku, że pan Cameron postępuje w myśl zasady vox populi vox Dei będziemy musieli uznać za właściwe decyzje wszystkich polityków, dostosowujących swoje decyzje po opinii wyborców. Ot, choćby w sprawie poglądów na karę śmierci. Nie da się być „trochę w ciąży”.
Jaka szkoda, Laudate, że Irek wcześnie chodzi spać. O Lublinie z nim byś sobie najwięcej mógł pogadać. 🙂
Ja dzięki Irkowi mam chociaż blade pojęcie, że Lublin nie jest kulturalną pustynią i że nie składa się z samych wyborców PiS-u. Czyli należy Irkowi przyznać tytuł Białego Pijarowca Lublina. 😆
Bobiku,
popraw proszę, wyboldowane ma być tylko „własnego” i kursywą vox …
Otóż to, rachunków nie ma kto płacić. Zbudować dobrobyt na kolonialiźmie, to i owszem. Solidarność, nie!
Dobranoc.
Ha! Jednak nie miałem halucynacji.
Wychodząc dziś wieczorem z domu stwierdziłem, że pełnia księżyca dziwnie jest nadżarta – nawet nie sierpowo (choć przy pełni i tego nie powinno być), tylko jak mieczem ucięta. Wyglądało mi to na zaćmienie, ale nie mogłem się zdecydować – księżyca czy mojego umysłu.
Teraz z ulgą stwierdziłem, że jednak księżyca: 🙂
http://eclipse.astronomie.info/2011-12-10/
Proszę więc, żeby nikt nie zgłaszał zastrzeżeń do mojego umysłu, bo on jest całkowicie w porządku. 😆
Prasa anglojezyczna pisze zapewne troche inaczej niz prasa kontynentalna, i to jeszcze z niuansami dotyczacymi wlasnych sympatii politycznych piszacego. A wynika to z innych tradycji – politycznych, ekonomicznych, kulturowych. I tu pewnie jednak jest pies pogrzebany (na szczescie nie Bobik, ani zaden ze znajomych Psow). 😉
Tu ekonomista piszacy dla sklaniajacego sie na lewo (w wersji amerykanskiej), a wiec przyjaznego EU, Huffington Post, ktory nie wrozy europejskim rozwiazaniom najlepiej wlasnie ze wzgledu na gospodarke (plan ustalony wczoraj jest nieprzekonujacy dla ekonomistow, bo choc obiecuje w przyszlosci dyscypline budzetowa i wspolna polityke fiskalna, niekoniecznie zreszta korzystna, a nawet wrecz niekorzystna dla wielu panstw europejskich, to nie ma w tym planie pomyslu na stymulowanie wzrostu, a przynajmniej zatrzymanie kurczenia sie gospodarki w krajach EU, co jest niebezpieczne i dla reszty swiata). Podobne opinie byly wczoraj i dzisiaj licznie wyrazane w mediach przez przeroznych amerykanskich ekonomistow.
http://www.huffingtonpost.com/peter-s-goodman/europes-currency-union-a-_b_1138996.html
Okej, Moniko, ale dla mnie jednak jest coś niefajnego w samej zasadzie postępowania Camerona. Kiedy członek jakiegoś zespołu mówi „nie podoba mi się to rozwiązanie, proponuję lepsze, a jeśli nie zostanie przyjęte, niewykluczone, że będę musiał opuścić zespół”, mogę to zrozumieć. Każdy ma prawo zakończyć współpracę (w ramach obowiązujących umów), jeżeli nie widzi w niej sensu i perspektyw. To może być gorzkie, ale jest w porządku. Ale kiedy ktoś decyduje się współpracować z zespołem w momentach prosperity, natomiast w momentach bessy oświadcza „to nie mój problem, radźcie sobie sami. Ja nie będę poświęcał własnych interesów w imię solidarności z zespołem”, to jest w tym coś, co się odbiera jako nie w porządku.
Ja wiem, w porządku i nie w porządku to nie są kategorie, którymi (faktycznie, nie deklaratywnie) posługuje się polityka. A wsio taki żal… 🙄
Też tak myślę Bobiku, że pozwolę sobie się wtrącić. Tylko że my myślimy po psowo-ludzku, a politycy chyba bardziej po politycznemu.
Wtrącać wszystkim się wolno. To wręcz podstawa istnienia blogów. 😆
🙂 Dobranoc. Zmęczył mnie ten kulturalny dzień, a jeszcze mi trochę partaninki zostało.
Night, night,
sweet dreams
Jak to miło się dowiedzieć, że jeszcze ktoś zajmuje się partaniną po nocach. 😀
Dramat. Nawet sie nie odzywam na Dywanie w sprawie NIFC, bo poza „wstrząsające” niczego bym nie wniosła. Ale jestem naprawdę zniesmaczona 🙁 A co partaczysz, jedna taka, jeśli mogę spytać?
Partaczenie jakoś tak nieładnie brzmi. Ja na własny użytek, nie przejmując się gramatyką, uznałem, że Jedna Taka parta. 😀 A partanie to musi być czynność szlachetna, skoro już starożytni Partowie się nim zajmowali. 😈
Partanina po nocach to pół mojego życia.
Aktualnie partam balladkę o carycy Katarzynie.
Hehe.
Na temat NIFC na początku też się mało odzywałem, bo mnie po prostu wbiło w ziemię od tego wszystkiego. Ale potem najwyraźniej milczenie przekroczyło mi jakąś masę krytyczną i coś warknąć musiałem. Choćby po to, żeby pary upuścić. 👿
Mam wrażenie, że sytuacja dojrzała do założenia frakcji partających po nocach. 😆
Czy znacie jakiegos ekonomiste – miliardera?
Cameron to w ogole nie jest moja polityczna sympatia, Bobiku, wiec nie mam zamiaru jego osobiscie jakos tutaj bronic (nawet moge dodac punkty krytyczne, ktore tu akurat nie padly). 😉 Natomiast przypisuje sie pewnie do brytyjskiej tradycji empirycznej, a to kaze mi powiedziec, ze jest sporo spraw do przemyslenia w obecnym europejskim przedsiewzieciu, i wiele slabych punktow (np. w ktorym momencie obywatele panstw zrzeszonych uznaja, ze obecne struktury sa coraz mniej demokratyczne, a decyzje dotyczace ich codziennego zycia sa podejmowane bardzo daleko, za zamknietymi drzwiami, w wyniku ukladow z politykami innych panstw, o ktorych mimo dwutygodniowych wakacji tam spedzonych, wie sie stosunkowo niewiele). I potrzeba rozsadnej, doroslej rozmowy na temat tego, co mozliwe, a co niemozliwe. Zwlaszcza, ze choc tyle sie mowi o jednoczacej wszystkich „europejskosci” jest to naprawde ciagle gra pomiedzy poczuciem przynaleznosci do jednego kontynentu a poczuciem odrebnej tozsamosci kulturowej, ksztaltowanej przez dlugie lata (na codzien o wiele bardziej odczuwa sie to drugie). A ze w dobie prosperity nikomu sie nie chcialo specjalnie nad tym wszystkim zastanawiac to takze oznaka malej wyobrazni – politycznej i ekonomicznej (kto wymysla wspolna walute bez wspolnej polityki fiskalnej, i nadrabia te zaleglosc dopiero, jak wszystko zaczyna sie walic?).
Do frakcji z racji odwrotnosci sapania moge sie dolaczyc? Tez partam o tej samej porze 😉
O rany, spania nie sapania! 🙂
Dobry wieczór miłym paniom,
Oj, partam, partam i skończyć nie mogę. W słowie robię, odtwórczo, bo ja rzemieślnik jestem (Bobik jest Twórcą, admirowanym przez mnie od dawna, i wcale się nie podlizuję niniejszym) 🙂 Ciężko dziś idzie, głowa zajęta czem innem, zagmlona po czubek. Lubię partać nocami, cicho się robi, przytulniej jakoś. Najgorzej, kiedy słowa się kończą.
Oczywiście, Moniko, jak chodzi o sprawy do przedyskutowania czy przemyślenia – nawet przez moment nie będę się stawiał. 😉 Mój komentarz dotyczył czego innego. Solidarności w takich momentach, kiedy jest groźnie i trzeba stworzyć wobec tego jakiś wspólny front, nawet jeśli wszyscy wiedzą, że rozwiązania nie są optymalne. Kiedy zademonstrowanie wspólnoty jest być może dla rozwoju sytuacji nawet ważniejsze od szczegółów konkretnego posunięcia.
Marksizm poległ między innymi na tym, że zlekceważył psychologię. Niestety, niewiele to dało politykom do myślenia. 🙄
Odwrotność sapania mnie rozłożyła. 😆
Oczywiście, przyjmujemy Zwierzaka do frakcji, na stanowisko szefa Działu Odwrotnego Sapania. 😈
Po przestudiowaniu źródeł historycznych doszedłem do jedynego słusznego wniosku, że frakcja partających wywodzi się bezpośrednio z Partii. 😯
Powiem Wam więcej – ta starożytna Partia była satrapią, a jedna z jej głównych rezydencji królewskich nazywała się Nisa. No, czujecie sprawę? Po prostu odwieczny spisek, który dziś wreszcie w pełni się ujawnił i zinstytucjonalizował.
Chyba się nie oprę i zacznę wznosić hasła. Partia awangardą klasy blogowniczej! Naród z Partią, Partia z narodem!
Kto da więcej?
A mozna tez powiedziec, Bobiku, ze mocno biurokratyczne, zwiazane surowa dyscyplina budzetowa, struktury EU, tez lekcewaza psychologie… 😉 I konflikt miedzy psychologia wspolnoty i psychologia poszczegolnych tradycyjnych panstw nie zniknie, a wprost przeciwnie, moze sie nasilac, wraz zaciskaniem pasa. Co nie wrozy najweselej, juz w sferze politycznej…
Natomiast z weselszych wiadomosci, wlasnie zrobilam sobie herbate Assam, zakupiona w Wholefoods (Two Leaves and a Bud) i nie wiem jak sie ma ona do wypitej do konca herbaty Krolika, ale mnie smakowala (wyrazista, tak jak Assam byc powinien, ale gladka w smaku i aromatyczna). Moze pozwoli przetrwac Ci do lutego, Kroliku? Choc wiem, ze zastapienie ulubionych listkow jest zawsze sprawa trudna. 😉
Słowa się kończą tylko chwilowo. Wcześniej czy później jednak się słyszy pukanie od spodu. 😉
Ja mam mój prywatny sposób na kończenie się słów – albo idę na spacer (zatykając kartkę i długopis za obrożę), albo zajmuję się czynnościami kulinarnymi. W obu przypadkach wcześniej czy później od spodu zaczyna coś pukać. 🙂
Program Partii programem narodu (blogowniczego)? O matko, co ja plotę; zaraz się okaże, że zmuszam blogownictwo do partania po nocach i na sapanie czasu zabraknie.
Moniko, zaczęły nam się otwierać drzwi do fascynujących rozważań, tylko że do mnie właśnie przyszedł z wizytą pan Cabernet i trochę mnie rozprasza. 😉 Proponuję, żeby te rozważania przełożyć na inny termin, kiedy nie będę przyjmował wizyt. 🙂
Ale jak coś mniej zasadniczego, to jeszcze cały czas się czuję na siłach. 😆
O, nie, sapania po nocach nie oddamy za chiczkum kiczkum! Ten punkt (gwóźdź?) programu musi zostać. 😈
Obawiam się, że wmuszenie naszego programu całemu narodowi blogowniczemu mogłoby spowodować pewne komplikacje. Gdyby np. Ryś przyjął program Partii, kto by nas budził brykaniem? 🙁
To może zminimalizujemy hasło? Program Partii programem frakcji! Chyba wystarczy. 🙂
Jejku, też tak robię. Na spacer nie zawsze się da, tym bardziej że od jakiegoś czasu nie mam psiego dziecka, ale nawet jak się przebiegnę do kuchni, po drodze zawsze znajdę to, czego mi trzeba. Najfajniejsze pomysły mam tuż przed zaśnięciem i pukam się w głowę, że wcześniej na nie wpadłam. Na szczęście, notatnik zawsze przy łóżku, a jak mi się nie chce światła zapalać, to wkuwam na pamięć.
Czy mogę Cię pogłaskać, Bobiku? I podrapać za uszkiem Jelonka?
Pogłaskanie mnie jest zawsze mile widziane. 😎 Natomiast podrapanie Jelonka radziłbym odłożyć do jutra, bo właśnie zasnął snem sprawiedliwego, a to u niego rzadkość. 😉
Ewentualnie można również podrapać za uchem mnie, a ja to jutro Jelonkowi bardzo solennie przekażę. 😈
Ośmielona, drapię, ba, smyram nawet 🙂 Z Jelonkiem poczekam do jutra.
Dobranocki,
dobranocki (już chciałam pisnąć, pchły na nocki, tfu, tfu, żadnych nockowych pcheł, dzionkowych też żadnych)
Tu szef Dzialu Odwrotnego Sapania – Oglaszam pobudke!
Kawa w dzbanku.
Dobrego dnia wszystkim!
sapie odwrotnie 🙂
brykamy 😀
szeleszcze tygodniwe zaleglosci
herbata duza, pieczywo, tluste maslo, gesty dzem
poranne zycie 🙂
calkowicie leniwie rozpoczynam dzien
lista:
gotowanie
czytanie
tereny zielone
jedzenie
czytanie
jedzenie
czytanie
jedzenie
czytanie
pomiedzy gadanie o tym i tamtym
oczywiscie calkowicie leniwie
bbrrryyyyyyykkkkkkkkkaaaaaaaaaammmmmmmmmmm
fikam
😀
brytyjczykom zycze wszystkiedo dobrego w lub poza Europa, zrobia jak chca, ich prawo
sobie, zycze solidarnej integralnej Europy, bez „narodowach” egoizmow (po mnie chocby potop), z wizja przyszlosci w gospodarce(wymieramy, kurczymy sie, a chinczykow morze), demokracja (wzorem dla innych)
mozna bylo po II Swiatowej ponad resentymenty, mozna tez teraz
co na liscie?
znikam 🙂
Zasapany witam 🙂
Ja też, jeśli muszę partać, to tylko po nocach. Jeśli potrzebuję chwili spokoju, tylko dla siebie, to szansa na wykrojenie takowej też zdarza się tylko nocą. Siłą rzeczy więc partam i nie partam po nocach. Ale rano, kiedy zadzwoni budzik… lepiej nie mówić 🙄
Diabli, którzy wzięli cały mój międzyczas, proszeni są uprzejmie o ograniczenie się w przyszłości do należących im się prawem Kaduka 22%. I radzę im serdecznie, by posłuchali, póki proszę. 👿
Poruszająca ballada, Bobiku. Tylko że diabli chyba wzięli, oprócz mojego międzyczasu, także część Twojego tytułu – powinno być Ballada o Ministerstwie bez Kultury.
Teraz prawem Kaduka 23% 👿
Dzień dobry 🙂
Widzę, że diabli się coś strasznie rozzuchwalili. 👿 Trzeba będzie coś z tym zrobić. Tylko jeszcze nie wiem co, skoro nawet odwrotnym sapaniem się nie przejmują. 🙄
Nad tytułem się zastanowiłem i stwierdziłem, że w tym właśnie jest ból – czy kultura tam będzie, czy się ją wykopie, to ministerstwo i tak będzie się miało prawo zwać Ministerstwem Kultury i dysponować środkami. A ja już nieraz przyznawałem, że w samofinansowanie się kultury absolutnie nie wierzę. 🙁
99
100
tereny zielone zimne, brrrrr…….. tak zimne ze i psy co niektore
w kubraczkach spacerowaly 🙂
co na liscie?
sznypkowanie dyni na zupe
101
do czytania:
http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1521723,1,o-liberalizmie-w-przechylonej-na-prawo-polsce.read
Ryś tutaj jakieś diabelstwo cyfrowe uprawia? 😯
Co się dziwić, że diabli tacy rozbestwieni. Czują wsparcie za plecami. 😈
A co to takiego sznypkowanie?
sznypkowanie? to krojenie nozem, albo ciecie nozyczkami, na malutkie kawalki (to takie slowo z rodzinnego „trudna jezyk” ) 🙂
to bylo chyba 102 😀
Czytam The Economist i rozmyslam. Mam nadzieje, ze ten kryzys w EU doprowadzi do lepszego, bardziej przemyslanego rozwiazania bwspolnoty finansowej, na ktorym Polska nie straci. Nasz wybor jest pomiedzy Niemcami i Rosja; postawilismy na Niemcy i mam nadzieje, ze Niemcy nie wepchna nas pod autobus. Trzymam kciuki oraz licze na Frakcje.
Moniko, herbata Assam z Indii kupowana na tylach Ronda Wiatraczna jest nie do zastapienia, obawiam sie.
Na obiad kojacy rosol z japonskimi kluskami udon.
Pozdrawiam was.
vitajcie! Coś sie wydarzyło w świecie muzycznym zwiazane z Chopinen ale sie nie znam więc nie skomentuję. :):(
pozdrawiam i chce zapytać o Terese Stachurską. Prawdę pisząc przyzwyczaiłam się do Jej powagi komantarza. Mam pytanie co jest ważniejsze prezenty od Św. Mikołaja czy te podchoinkowe? 🙂
miłego tygodnia 🙂
Te podchoinkowe można nazwać Mikołajowymi i wszystko się zgadza 🙂
Ja bym powiedziala, jarzebinko, ze te podchoinkowe, jesli przyniosl je Sw. Mikolaj, sa wazniejsze.
w żadnym wypadku 🙂
Teresę Stachurską wczoraj tu widziałem, z jak najbardziej poważnym komentarzem. 🙂
A post Królika przypomniał mi całkiem niepoważny angielski wierszyk 😀
Mój synek ma ogromne poczucie humoru,
żarty stroi od rana do późnego wieczoru.
Raz na ulicy na przykład, pamiętam,
jakiś pan go zapytał, jak trafić na cmentarz.
I wiecie, co zrobił mój miły łobuz? –
pchnął go pod przejeżdżający autobus…
Na szczęście Niemcy raczej nie są znani z ogromnego poczucia humoru. 😉
Najważniejsze prezenty to są te, z których jesteśmy zadowoleni. A żeby tak było, najlepiej kupić sobie prezent samemu i wręczyć temu, kto ma nam wręczyć. Za zwrotem kosztów, rzeczy jasna. 😎
Przepraszam, co to teraz świeci – słońce czy księżyc?
Wie pan, nie wiem, ja nie tutejszy.
No a jak jest nów i nic nie świeci, to co wtedy? 😈
Jest petycja do podpisania http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,10797461,Pies__ktory_skonczyl_sluzbe_u_celnikow__nie_ma_domu_.html
W nowiu diabli biorą. Lepiej nie pytać 😈
A cóż to za nieprawdopodobne draństwo, z tym usypianiem psów, które skończyły służbę! 😯
Zważywszy, że ustawa została wydana z pełną świadomością naruszenia prawa, rzecz jest właściwie nie tyle do obywatelskiego protestowania, co dla prokuratora. No, ale mało mam złudzeń, że jakikolwiek prokurator istotnie w to wejdzie. 👿 Lecę podpisywać petycję.
@Bobiku Twój wierszyk jest wielce budujący , czy to prezent ? Pod choinkę czy Mikołajowy ? 🙂
ostatnio jakos duzo takich ustaw 🙂 pa!
Petycje.pl źle działają… nie odsyłają potwierdzającego maila. Jak kogoś interesuje rozporządzenie Ministra (szczerze mówiąc dość dziwne jest personalne obciążanie go za to…), to można przeczytać tu http://solid.home.pl/pdf2/46psy.pdf. Trochę osobliwe, bo data wpisana długopisem…
Obraz jednak roztacza się znacznie bardziej ponury po przeczytaniu pisma związku zawodowego celników do władzy
http://www.nszzfsg.org/pisma-wychodzace/1004-pismo-do-ministra-spraw-wewntrznych
„Wymienione okoliczności doprowadziły do sytuacji, że funkcjonariusze sprawujący dotychczas opiekę nad psami służbowymi, nie są zainteresowani jej kontynuowaniem na nowych zasadach. Grozi to poważnymi komplikacjami, albowiem w większości placówek nie ma odpowiednich warunków (kojców) do utrzymywania psów. ”
Radosna twórczość ludzi nieumiejących myśleć dwa kroki do przodu…
Strona z petycjami chyba nie wytrzymała naporu, nie mogę się podpisać pod celną psią petycją. Natomiast zaintrygowana podpisami przeciw zajrzałam na tę podstronę i wtedy się okazało, że poza jednym wyjątkiem są to podpisy za. 😯
Ja też się nie mogłem podpisać, bo sygnalizowało jakiś błąd w programie pocztowym, a co gorsza nie mogę dalej, bo teraz mi z kolei mówi, że już podpisałem, choć na liście mnie nie ma. 😯 👿
Trudno, spróbuję jutro i jak mi nie przyjmie, to podpiszę Pana Administratora. On też zazgrzytał zębami, jak usłyszał o ministerialnych pomysłach.
Dobry wieczór,
„pies służbowy” mnie poraził, dokumentnie. Naiwna pewnie jestem, do tego idealistka, ale kurcze piórko handryczenie się o stawkę za psitting (copyright by Bobik, od babysitting, przyp. mój) wydaje mi się niesmaczne. A na czym ta opieka polega do jasnej anielki? Trzeba sprawy nazywać po imieniu: należy się dodatek za trzymanie psa we własnym domu czy mieszkaniu. Określić jakiś ryczałt, a nie bawić się w stawki godzinowe za opiekę – opiekę, no baki zrywać po prostu! A szczerze mówiąc, opieka nad psem po służbie (bo to jest służba, o czym zdaje się panowie związkowcy zapominają) powinna być czymś naturalnym w tym zawodzie. Zwierzątko w końcu wykonuje bardzo odpowiedzialną pracę; a może jest niepotrzebne (w co wątpię)?
Też mi powiedziało, że nie może wysłać maila potwierdzającego i pod petycją nie podpisało.
Moja uwaga dotyczy komentarza Pana Tadeusza o innych pieskach, których bozia pokarała „opiekunami”.
Bulwersujące. Gdyby urzędników i funkcjonariuszy po ukończeniu służby również usypiać, może byłoby korzystniej dla finansów państwa. A gdyby tak rozszerzyć tę zasadę na ministrów odchodzących z urzędu? 👿
Vesper, to samo mi się pomyślało 👿
Podpisałam, wyrzuciło mi pocztowy błąd 👿
Chcę myśleć pozytywnie. Może pan minister ma tyle do podpisywania, że nie czyta tego, co podpisuje 👿
Mnie się w ogóle strona nie chce otworzyć, ani z linka, ani z adresu.
Nawet lubiłam i ceniłam dotąd Rostowskiego, ale przeszło mi definitywnie.
A co to właściwie za sensacja? Dobre trzy lata znam labradorkę zabraną przez dobrych ludzi po ukończeniu służby, inaczej mogła liczyć tylko na zastrzyk. Tylko nie pamiętam, czy to od celników, czy od straży granicznej. Może tylko u celników sprawa jest nowa. 👿
No, niestety, to nie jest usprawiedliwienie dla żadnego szefa – nie wiedziałem, co podpisywałem. Na odpowiedzialnych, kierowniczych stanowiskach bierze się forsę między innymi właśnie za ponoszenie odpowiedzialności. Za całą instytucję czy jej dział, nie tylko za to, co się samemu robi. Za dobór pracowników, kontrolę, nawet atmosferę w pracy (a olanie przez pracowników minsterstwa uwag, że zarządzenie narusza ustawę, czyli akt prawny wyższego rzędu już coś o tej atmosferze mówi). Ja bym tu ministra tak łatwo nie rozgrzeszył.
Wodz, dla mnie nowość, bo o tym nie wiedziałem. I dobrze, że takie rzeczy wychodzą, nawet jeżeli nie od razu.
Jest aktualizacja artykułu, podano stanowisko Ministerstwa: W niedzielę wieczorem na stronie resortu finansów opublikowano oświadczenie w tej sprawie. Jak czytamy, „zarówno ustawa o ochronie zwierząt jaki i zarządzenie Ministra Finansów w sprawie szkolenia przewodników psów służbowych i psów służbowych w Służbie Celnej oraz utrzymania tych psów, wykluczają możliwość uśmiercenia przez lekarza weterynarii zdrowego psa służbowego w Służbie Celnej, tylko dlatego, że został on 'wycofany ze służby'”.
Według resortu, punkt 23 zarządzenia ministra rzeczywiście dopuszcza możliwość eutanazji wycofanego ze służby psa, ale tylko wtedy, gdy jest on nieuleczalnie chory. „Przepis ten przewiduje możliwość przekazania takiego psa przede wszystkim przewodnikowi, a w dalszej kolejności innym zainteresowanym osobom, możliwość sprzedaży psa albo przekazania do punktu weterynaryjnego w celu dokonania eutanazji. Pojecie eutanazja oznacza uśmiercenie istoty nieuleczalnie chorej i cierpiącej” – czytamy.
„Jednocześnie informujemy, że żaden pies w Służbie Celnej nie został do tej pory przekazany do punktu weterynaryjnego w celu dokonania eutanazji” – podkreśla Ministerstwo Finansów.
Bobiku, przepraszam, że krzyczę – NIE USPRAWIEDLIWIAM 👿
Jednakowoż resort się myśli, ponieważ w pkt., a właściwie w par. 23 rozporządzenia nie ma w ogóle mowy o eutanazji, jest natomiast w par. 32 w powiązaniu z par. 31, i tam stoi, że można uśpić psa niekoniecznie chorego czy starego.
Aha, zapomniałam napisać, że pełny tekst rozporządzenia ministra jest pod pierwszym linkiem w komentarzu Tadeusza.
Moje oba psy pci obojga są aktualnie uśpione, dzięki czemu mogę spokojnie przystąpić do partania nocnego. I tu tak zwana siara: wcięło mi pół ballady o carycy Katarzynie, a ja nie pamiętam, co napisałam!!!
Uch.
Z nocnym partaniem tak bywa; strasznie się boję takich wcięć, zapisuję tekst odruchowo po każdym akapicie.
Chorercia, ależ się pomądrzyłam. Współczuję Pani Nisiu.
23 i 32 to pewnie literówka. Jeśli tak, to ministerstwo łże. Znajoma labradorka była własnie dotknięta „częściową utratą węchu”, co jest podobno normalne po dwóch latach wąchania narkotyków i innych semteksów.
Pani Jedno Tako, dziękuję. Jakoś rekonstruuję, tylko muszę znowu wypisać sobie jej głównych amantów, a tego z kilkanaście sztuk…
Dobry wieczór Wielki Wodzu,
No tak, literówka. Tylko że kiedy ja taką literówkę zrobię w PIT, to mnie minfin po izbach ciąga.
Znajoma labradorka potwierdza myśl przewodnią rozporządzeniodawcy 🙁
To jest chyba poprzednio obowiązująca regulacja. http://solid.home.pl/pdf2/dec25.pdf
Wielki Wodzu – kiedyś robiłam reportaż o psach ze straży granicznej, też tresowanych na narkotyki. Nie wydaje mi się, żeby traciły przez to węch. Nasi rozmówcy twierdzili, że one po prostu się starzeją, tak samo jak inne psy. Uczono je na zasadach zabawy – sfilmowaliśmy taką labradorkę, szukającą paczuszki z narkotykiem – wyczuła ją pod dywanikiem w samochodzie bez problemu i przez zamknięte drzwiczki. Była z siebie szalenie zadowolona, dostała w nagrodę małego pluszowego misia i spuściła mu ciężkie lanie. Sprawiała wrażenie naprawdę zadowolonej z życia.
Nawiasem mówiąc, autko należało do dowódcy tego tam oddziału straży i po naszej wizycie trochę straciło na urodzie – psinka, wyczuwszy z daleka narkotyk, zaczęła drapać z całej siły drzwi, żeby pokazać, gdzie to świństwo jest.
Dowódca trochę klął, ale to on sam zaproponował własne auto jako eksponat…
Pani Nisiu,
jestem tutaj nowa, więc z pewną taką nieśmiałością… czy możemy sobie mówić po nicku? Byłoby mi bardzo przyjemnie 🙂 Tym bardziej że należy do jednej frakcji na tym blogu.
No pewnie. Jak ze wszystkimi!
Sałtykow, Naryszkin, Poniatowski, Orłow, Wasilczykow, Potiomkin, Zawadowski, Zoricz, Korsakow, Łanskoj, Jermołow, Mamonow, dwaj bracia Zubow.
Czternaście sztuk nie licząc drobnicy i męża.
Nieźle.
A tu jest poprzednie rozporządzenie:
http://solid.home.pl/pdf2/dec25.pdf
Cytat:
§ 25.
Psa wybrakowanego należy zakwalifikować:
1) jako nadającego się do użytku prywatnego;
2) jako nie nadającego się do dalszego użytkowania.
§ 26.
Psa nadającego się do użytku prywatnego można:
1) sprzedać po cenie szacunkowej, ustalonej po przeszkoleniu i wymienionej w ewidencji psa, z odliczeniem 10% za każdy rok służby;
2) przekazać nieodpłatnie dotychczasowemu przewodnikowi, a w przypadku braku takiej możliwości, innym zainteresowanym. ”
Zarówno w jednym, jak i drugim rozporządzeniu jest użyte słowo 'można’ i wskazano możliwość nieodpłatnego przekazania psa komukolwiek.
W tym rozporządzeniu jest mowa o psach nadających się i nie nadających się do użytku.
Ciekawe, co celnicy robili z tymi nie nadającymi się.
Co te psy tak wcześnie spać chodzą
Co te psy tak wcześnie spać chodzą?
Pójdę i ja.
Dobranoc, Koszyczku!
ciemno, mokro, cieplo 😯
zima zwleka 🙂
brykam
Niektóre psy wcześnie wstają 🙁
Dzień dobry 🙂
szeleszcze – klimat i Cameron
herbata paruje
fikam
w tereny zielone, do cieplego zaspanego S-Bahnu, do przegladu pozycji
brykam fikam
Dzień dobry 🙂
Świat został dziś kompletnie zrobiony na szaro. Szare niebo, szare domy, szary ogród, a w ogrodzie szary kot, który wygląda na szarą eminencję.
Chyba się muszę napić czarnej kawy, żeby zrobić jakikolwiek wyłom kolorystyczny. 🙄
Załóż różowe okulary 😎
Pożyczysz, Vesper? Bo swoich coś nie mogę znaleźć. 🙁
Wracam jeszcze do ministerialnego rozporządzenia. Urzędnicy bronią się, że eutanazja to w sposób oczywiście oczywisty uśmiercenie istoty chorej i cierpiącej. Po pierwsze niekoniecznie, bo eutanazja oznacza „dobrą śmierć”, najczęściej na własne życzenie, więc równie dobrze ktoś może się zdecydować odejść jeszcze zanm zacznie cierpieć i chorować. Po drugie, jeżeli nawet osoby dość wrażliwe na słowo, jak tutejsze towarzystwo, odebrały „możność przekazania do punktu weterynaryjnego w celu dokonania eutanazji” jako furtkę do usypiania również psów zdrowych, to co dopiero mówić o tzw. szerokich rzeszach. Urzędnicy o możiwości takiej interpretacji wiedzieli, bo im na to zwracano uwagę, ale to zlekceważyli. Jak można się domyślać, zlekceważyli z powodów, o których pisał WW – bo wygodnie mieć taki paragraf, który w razie czego pozwala gładko „pozbyć się kłopotu”.
Ciekawie wygląda ta urzędnicza obrona w zestawieniu z innym fragmentem rozporządzenia:
W ramach obowiązujących stawek wyżywienia, psy służbowe można karmić:
1) przetworzonym i środkami spożywczymi dla psów, w tym konserwami, suchą karmą;
2) innymi artykułami spożywczymi.
Urzędnicza precyzja potrafi więc przewidzieć nawet, że ktoś może wpaść na pomysł karmienia psów artykułami niespożywczymi, ale nie to, jak może być zrozumiane dokonywanie eutanazji, mimo że ktoś już na to wskazywał? No, wolne żarty. W końcu nic by nie kosztowało sformułowanie paragrafu w inny sposób – psa nieuleczalnie chorego i cierpiącego można… itd.
Nie mam. U mnie z okularami jest tak: gdybym założyła różowe, musiałabym zdjąć optyczne. I wcale by nie było optymistyczniej, bo czyż może być optymistycznie, kiedy jest gmliście, choćby nawet gmła była różowa? Gdy potrzebuję widzieć świat kolorowo, wchodzę do mydlanej bańki. W okularach optycznych na nosie. Jest tęczowo i wyraźnie 😎
Ja też tak mam, że optyczne podstawą. 🙂 Choć przy współczesnej technice wyprodukowanie różowych optycznych to chyba by był mały pikuś. 😉
Triko z wchodzeniem do bańki mydlanej u mnie nie działa, bo co machnę mocniej ogonem, bańka pęka. A i pazurem się nieraz przedziurawi. Strasznie coś kruche te bańki dla psów robią. 🙄
A tu jeszcze dodatek na temat, jak taktowane są prawa zwierząt przez urzędników: 👿
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,10799031,To_karpie_cierpia___Gazeta___Prokuratorzy_kpia_z_prawa_.html
I nie nalezy przesadzac ze swiatecznoscia!
http://i.imgur.com/7if9Q.jpg
Brrrr, jak ja nie lubię robienia z psa wariata! 👿
Niestety, małe rasy najczęściej są zmuszane do zakładania jakichś debilnych łachów, bo trudniej im się obronić. 🙁
bo się producenci przestawili na bańki do mleka 🙄
Bańki do mleka? Czy one nie są raczej dla kotów? 🙄
to zależy 🙄
Wszędzie te zależności. 👿 Na dodatek całkowicie niezrozumiałe. Cóż taki prosty pies jak ja może wiedzieć o tajnikach produkcji baniek do mleka? 🙄
Ja bym jeszcze chciała, żeby w tym zarządzeniu podany był tryb orzekania, że pies ma być uśpiony – kto ma prawo podjąć taką decyzję (i że np. niezbędna opinia dwóch weterynarzy). Jako że także sformułowanie nieuleczalnie chory i cierpiący można różnie interpretować, to przydałoby się jakieś dookreślenie, zaznaczenie, że takie ostateczne rozwiązanie można zastosować tylko w wyjątkowych przypadkach. Zaczęłam się zastanawiać nad tekstem petycji – petycja wzywa do wycofania tego nowego zarządzenia, a nie wydaje mi się, żeby to załatwiało sprawę. Zwłaszcza, że w tym nowym zarządzeniu są inne regulacje dotyczące opieki nad psami i że stare jest napisane językiem nie do przełknięcia – wybrakowany pies nie nadający się do użytkowania prywatnego?! 😯 Co prawda nie podano, co się z takim psem robi, ale nietrudno się domyślić.
nie musi nic wiedzieć o tajnikach produkcji. musi wiedzieć, że gdzieś rzucili banki odporne na klapnięcia ogonem. i że jak się je dobrze zamknie, to nawet hałasy tłumią. tylko że potem trudno je otworzyć samemu… 🙄
Zgadzam się głęboko z uwagami Agi. Zwłaszcza z przypomnieniem, że język nami myśli, w związku z czym ustawy konstruują nie tylko stan prawny, ale i nasz sposób myślenia o różnych sprawach. Jeżeli w akcie prawnym zwierzę jest „urzeczowione” (już choćby przez określanie, czyją jest własnością, albo jak może być użytkowane), to co się dziwić, że potem prokuratorzy nabijają się z cierpienia karpi.
Foma, to znaczy że kupując bańkę do mleka muszę równocześnie zatrudnić umyślnego do jej otwierania? 😯
To ja nie wiem, czy nie taniej już wychodzą bańki-jednorazówki. 🙄
ja tam uważam, że taki umyślny się zawsze przyda, nawet bez bańki 🙄
Ale trzeba mieć dobrych parę baniek, żeby opłacić umyślnego. Błędne koło. 🙄
Nie macie pojęcia o bańkach, kochani. Bańka nie balonik, nie można jej przypadkowo pęknąć. Bańka nie w niczym nie przypomina też drzwi do publicznego szaletu. Nie może się zaciąć. Bańka pryska, kiedy się zechce wyjść. Dopóki jest pragnienie pozostania w środku, ani ogon, ani pazury, ani drucik od robótki, nie przebiją bańki. A kiedy pojawi sie chęć wyjrzeć na zewnątrz, pobiegać na własnych nogach, bańka znika.
Aaa, to Vesper jest prof. bańkologii stosowanej. 🙂 W porządku, uznaję się za laika, który używa baniek całkowicie niezgadzających się z teorią. 😈
Swoją drogą, umyślnego (gdyby mnie było stać) zatrudniłbym chętnie tak czy owak. W czasie wolnym od otwierania baniek do mleka mógłby mi trochę chałupę ogarnąć. 🙄
Czołem, Kwiatuszki, Pieski, Kotki i Wszelaka Żywioło!
Mogę Wam podrzucić moje okulary słoneczne, przez które wszystko widać kolorowiej. Kto pierwszy?
A poza tym mam problem. Wyście są światowe ludzie – może ktoś z Was wie, jak toto się otwiera???
http://www.stylowazastawa.pl/produkt/4564/zaparzaczka_do_przypraw_bomb_adhoc.html
Kupiłam to na gębę przez telefon, jako zaparzaczkę herbacianą, ale w sposób oczywisty jest to ustrojstwo do pieprzu, liścia bobkowego i ziela, coby się w zupie nie pętały indywidualne paprochy. Bardzo ładne, estetyczne i zamknięte na głucho. Nie rusza!!!
Ratunkuuuuu!!!
Bobiczku, jakoś obsesyjnie brzmią Twe rozpacze nad chałupą i jej porządkiem, a ja to odbieram represyjnie, bo zaczynam myśleć o własnej obsesji w tym temacie. I jest ta obsesja tak represyjna, że już tylko depresyjna i nic zrobić się nie da 🙁
Nisiu, chyba się wpycha poszczególne źdźbła do dziurek, a w wilgoci pęcznieją. W ten sposób są właściwej wielkości owe źdźbła 🙂
Z bardziej prozaicznych metod to tylko odkręcanie przychodzi do głowy.
Tadeuszu, nie chce się odkręcić. Może za słabo kręcę. Chyba będę te pieprze cięła w julienne i rzeczywiście wpychała przez dziurki.
Och.
Nisiu, a nie siłom? Znaczy, w lewej ręce trzymać górę, w prawej dół i mocno szarpnąć pokrętnym ruchem. Bo nie widzę tam innej możliwości oddziaływania na oporną materię.
Można też wprowadzić element godności osobistej, czyli zadzwonić do producenta i zażądać wyjaśnień.
A czy odnalazłaś już kochanków, których Ci wczoraj zeżarło? 😉
Obsesja niech się obsesją odciska…
Ale mnie się widzi, że w moim przypadku to nie obsesja, tylko jasne, realistyczne widzenie rzeczywistości. W razie czego wszystkie moje pajęczyny mogą zaświadczyć…
Funkcja musi mieć związek z kształtem. Można chwycić za ten pompon na końcu antenki miotnąć bombą z całej siły, Nisiu. Jak siłom się da, pozostaje spróbować godnościom osobistom.
Miotanie bombą szczególnie mi odpowiada.
Chyba poczekam na dziecko. Inżynier je i łapy przy okazji męskie posiada.
Kochanków musiałam napisać od nowa, niestety. Wcięło bezpowrotnie.
Ja właśnie też wpadłem na pomysł z godnościom osobistom i dopisałem do siłowego komentarza. 😈
To jeszcze tylko może się zatrzaskiwać. To siłą. Ale to zależy od sprężystości bańki. To ostrożnie z tom siłom.
Chyba najlepiej zadzwonić do sklepu i spytać, zwalając niemożność na męża, kota, psa… albo na rząd.
To w sumie, Nisiu, jakoś wyszłaś na swoje. Zamiana starych kochanków na nowych kochanków potrafi być bardzo odświeżająca. 😈
Ja w desperacji, kiedy urządzenie w żaden sposób nie chce współpracować, sięgam po ostateczność. Czyli po instrukcję 🙄
Właściwie wsypywanie do tej zaparzaczki pieprzu mielonego powinno być łatwiejsze niż wciskanie pieprzu krojonego w julienne. 🙄
może jakieś zaklęcie trzeba wypowiedzieć? 🙄
Bobiku, mam iść na łatwiznę???
A kochanków zamieniłam na tych samych.
Nawiasem, nie chcą mi się teraz otworzyć, gamonie.
Moje dziecko dało komputer na kurację o9dmładzającą i oto efekty.
Zaklęcie przy próbach opanowania opornych urządzeń potrafi być bardzo skuteczne. Miałem kiedyś do czynienia z taką kuchenką gazową, która działała tylko na k…ę. Znaczy, ze względu na zabezpieczenia antydzieciowe, w celu zapalenia gazu trzeba było w specjalny sposób kręcić gałką i równocześnie ją przyciskać. Tyle że to jakoś nie chciało działać w normalnych warunkach. Zapalić gaz udawało się dopiero po głośnym wykrzyknięciu podczas przyciskania kurrrrrrrr..a!!!!!!!! Wtedy nagle gaz buchał wesołym, jasnym płomieniem.
Oczywiście trzeba było wprowadzić dodatkowe zabezpieczenie antydzieciowe i podczas wspomnianej operacji wysyłać nieletnich na plac zabaw. 🙄
Łasuchowy Sławek paryski twierdzi, że moją zaparzaczkę trzeba ciągnąć za cycek, on ma i ciągnie. A co ja zrobię, kiedy mnie się sznureczek urwie?…
Chyba jednak spróbuję.
Och, życie.
Idę do sklepu po pieprz i bobek w postaci julienne.
Bobek, nie Bobik, absolutnie.
O widzisz, Bobiku, to ja mogę zaklęcie powiedzieć i kulka się roztworzy…
Nisiu, przecie mówiłam, że związek między kształtem i funkcją być musi – jest cycek, to trzeba ciągnać 🙄
Dzień dobry Koszyczkowi,
Nisiu, a może ta bomba jest produkcji skandynawskiej, to wtedy trzeba odkręcać w przeciwną stronę. Lampę kiedyś miałam taką i żadne fachowiec nie potrafił odkręcić tego czegoś z żarówką, mnie się udało, bom ignorantka i odkręcałam w drugą stronę.
Ech, no chyba Nisia kręciła w obie strony. Tak myślę. Ja zawsze kręcę w przeciwną, jeśli nie mogę odkręcić we właściwą. Jestem przekonana, że wszyscy tak robią 😎
Vesper, może Nisia nie jest zbyt doświadczoną i umiejętną krętaczką? 😆
Nie ginie zapotrzebowanie na krętaczy i naciągaczy 😆
Na basztę wlazłwszy, Chrobry kneź, zawołał po łacinie:
Drużyno! Nowe szaty weź i przybądź na dziedziniec
Ożywił się kneziowy dwór, już zbiega się rycerstwo
A każdy silny niczym tur i każdy twarz ma czerstwą
A kneź nerwowo zmierzwił wąs i zadął w róg specjalny
I spytał – Czy już wszyscy są? Niech sprawdzi personalny
A gdy sprawdzono cały dwór, rzekł tonem zatroskanym:
– Najstarsza z moich licznych cór dojrzała dziś nad ranem
Tu się na zamku zrobił szum, brzęknęły miecze w pięściach…
– Kogo dojrzała? – spytał tłum. – Dojrzała do zamęścia…
A ten jej mężem będzie mógł mienić się w sposób hardy
Kto napnie ten prastary łuk, niewiarygodnie twardy
Już ktoś wyciąga krzepką dłoń wierząc, że cel osiągnie,
Ujmuje zabytkową broń, zapiera się i ciągnie,
O rany, jak on ciągnie!
A wtem się rozległ głośny trzask, Lud chciał zakrzyknąć: hura
Ale zawodnik podniósł wrzask: Joj! wyjszła mi ruptura,
Lecz oto drugi stawa w szrank, naciągnie łuk azaliż?
Drży cały… stęka… a wtem bał! I trafił go paraliż,
A kneź na ganku blady stał, i było mu niedobrze,
I trup się na dziedzińcu słał, dosłownie tak jak w „Kobrze”,
Lecz nim zaczęto serię styp, wystąpił na arenę
Dość nędzny i szabrawy typ, nijaki Dreptak Zenek,
Odłożył chleb, co właśnie żuł, odchrząknął, brzucho wciągnął,
I łuk palcami chwycił wpół, i ciach! I go naciągnął… hehe
Następnie czknął, dokończył chleb, poprawił zgrzebne gacie,
Piękną kneziównę wziął za łeb i zamknął się z nią w chacie,
A książę głową w mury bił i biadał z głośnym płaczem:
Któż mógł przewidzieć, że on był aż takim naciągaczem
Kręcę jak pies ogonem!
Umiejętne użycie stalowych paznokci Pani Irenki zadziałało. Podważyła i pooooszło.
Tera nie mogę wsadzić z powrotem.
Ale po julienne już nie muszę iść.
A cycek ze sznurkiem ma jeszcze inną funkcję: funkcję zwisania. Na końcu ma taką małą nadkrojoną śliweczkę glubkę, którą się zahacza o brzeg gara. I się wyciąga ustrojstwo z zupy. Bardzo to wszystko miluchne i estetyczne.
Przepiękna ballada! 😆
Waligórski, I presume? 😎
Chyła
Słowa Waligórskiego, wykonanie Chyły 🙂
Niestety nie znalazłam żadnego youtuba 🙁
Jasne, sorry.
Mam chyba zgrane z płyty, ale nie wiem, czy znajdę.
Czyli zatrzask. Och, ulżyło mi, bo się strasznie napinałem, a w warunkach przebywania nie mogłem się rozpiąć przy użyciu zaklęcia.
Nisiu, daj cynk, jak pod telefonem będziesz Ty osobiście, nie Twoja automatyczna sekretarka. 🙂
Tadeuszu, taki porozpinany? Przy damach? 😯
Zaziębić się przecież możesz… 😎
Przy damach to ja jestem oczywiście w smokingu i cylindrze. Rozpiąłem guziczek na butonierce, żeby kwiatek też oddychał. To już objaw rozpasania.
Tego nie było i za króla Sasa,
żeby Tadeusz taki był rozpasan!
Na moralistów nie bacząc tyrady,
z kwiatkiem na wierzchu biega bez żenady.
Szanowne damy, czy was nie porusza
to rozpasanie straszne Tadeusza? 😯
Kwiatek na wierzchu ma piesek w zębiskach,
gdy miłość ma do kwiatków jest skryta i czysta.
Skryty mój kwiatek od niegodnych oczu,
czysty wiedzie żywot, by go mocz nie zmoczył.
A koszulkęm mu rozpiął, nie licząc się z pogardą,
By oddychał rześko, a oko cieszył barwą.
uf
O, w przypływie wyrafinowanego natchnienia:
Masz-ci kwiatka z dziury,
pieseczku mój bury!
Kwiatek uwiądł nieco,
Zeżryj go pod miedzą! (miedzom?)
uch
Kiedym w rozkwicie kwietnej był urody,
kiedym łodygą nie straszył słomianą,
wtedy Tadeusz wstawiał mnie do wody
i obiecywał, że mi da la mano.
Dzisiaj mnie rzuca psowi na pożarcie,
bom się pomarszczył i mi zwiędły płatki,
dziś pęki świeżych roślin ma w dań karcie…
Sami przyznajcie, toć rozpustnik rzadki. 😥
Ho capito! Signor, sì
Plastik z Chin,
Nie stroi min!
Psie twe szachrajstwa odkryte!
Są tu dowody niezbite!
Zwiędnięcie udaje tęgo,
gdy zaś trzeba, lody marengo.
Kwiatek z tworzywa sztucznego,
Zwiedzie bowiem każdego!
Nawet Twą mordkę sobaczą,
a, niechaj Ci moce wybaczą…
Bodajbyś się też nie udławił..
Pax z Tobą! Koniec zabawy!
Panowie!
Założyłam świąteczny kapelusz i teraz oto go przed Szanownymi zdejmuję, w pas się kłaniam, szastam nóżką, jednym słowem: szacun duży okazuję 🙂
Bobiku, a toż jestem cały czas!
Nisiu, no to dlaczego mówisz głosem sekretarki? 👿
Ale teraz i tak nie mogę dzwonić, dopiero po kolacji. 😉
Jedna Tako, świąteczny kapelusz lepiej zostaw na większe okazje. Dziś zupełnie wystarczy codzienny. 🙂
Bobiku, jaki codzienny, skoro Tadeusz w cylindrze! Taż chyba przyjdzie mi założyć rękawiczki za łokcie (mam!) i poszukać czegoś z woalką. 😆
Nisiu, najlepsze życzenia urodzinowe od poważnego mężczyzny . Zawsze stopy wody pod kilem 🙂
Lekko i wdzięcznie biegnie Tadeusz
zbywszy żenady – ach! co za gratka!
Tak szybko biegnie, że przed oczami
z jednego kwiatka rośnie rabatka! 😆
A, to Tadeusz ten kwiatek i cylinder z urodzinowej okazji Nisi przyoblekł. Wszystkiego najlepszego, Nisiu! 😀 To ja naprawdę sięgnę po rękawiczki. Jak celebra, to celebra 🙂
No wreszcie się wykryło! Dłużej czekać nie można:
Nisiu, kwiatek z butonierki, co udawał sztucznego w potrzebie! Ach, rabatka cała!
Cylinder w dół, głowa do góry! Nóżka do tyłu!
Szast prast!!
Wszystkiego najlepszego!
Panie Ober, szampana dla wszystkich!!!
Możet byt’ wodka i ogórcy. 😎
Wielki Wodzu, ale od wódki pióropusz się przekrzywia. 😉
Jak się zakansza, to się nie przekrzywia.
Nisiu, najlepszego!!!! 😀
Piję Twoje zdrowie „miedową z percem”, która jest prawie jak port (poezja rumu i koniaku!). 😀
Nisiu,i to, co uwielbiasz.N’est pas?
Nie ukrywam, że pomysł ściągnąłem z Tadeusza. 😳 Aria klienta, który ocenia towar oraz osobę domokrążnego sprzedawcy kap:
O, łachmyto, świnio ty!
Świnio ty!
Z Chin ta kapa nienowa,
chyba już w niej spali psi,
ma replika więc – no co?
No, no, no, no, no co?
Stary ser, kotlety, rdza,
tłusty smar, sosy, wesz,
wszystko zna już kapa ta,
co mi pan ją wcisnąć chcesz.
A to łajdak! To gadzina!
To nie kapa, to ruina,
to nie kapa, to ruina!
Ach, ciemięgo,
już byś przestał,
po prostu grozą transakcja jest ta.
Spadaj i kapę bierz w cholerę,
i niech dręczy zmora cię!
Ojej, tu aria, tu kolacja i bym przegapił, że impreza urodzinowa Nisi się zaczęła! 😳
To piję zdrowie, zdrowie, zdrowie i szybko zakanszam, bo pies w przekrzywionym pióropuszu wygląda idiotycznie. 😆
I Wolfek jeszcze miał szczęście napisać podkład do tego arcydzieła!
🙂
Sto lat, Nisiu! Odzyskania kochanków carycy 🙂
Oooo, jakaś imprezka mnie omija! 😀
Nisiu, wielkiej, nieustającej weny, fantastycznych rejsów, pięknego ogrodu, wielkiego przychodu, matko, nie wiem, czego tylko chcesz!
Zaraz wzniosę przynajmniej dwa zdrowia, bom spóźniona.
Och, dziękiż, dziękiż! Czuję się dopieszczona poetycko, muzycznie i wewogle, aż mi się pióropusz przekrzywił.
Koszyczku, jesteś lawli.
Chlup.
To za Koszyczek.
Chlup.
To za Naczelnego Psa.
Moje psiny merdają Wszystkim ogonkami w ramach hołdu!
PS – kochanków znalazłam w jednym starym artykule Polityki… Podobno czternaście sztuk to tylko drobny procent.
I żeby się caryca nie wściekła – ona nie przywykła, by ktoś inny tracił jej kochanków. 🙄
Lubiłam jak na Wolfka mówiono w filmie Formana Łulfi.
Zawsze mi się przypominał ruski Hamlet (genialny zresztą, ze wspaniałym Smoktunowskim), pytający dramatycznie: Byt’ ili nie byt’ – wot w cziem wapros?…
Nie mogę znaleźć mojej czwartej rękawiczki za łokieć. Obawiam się, że Pręgowana mi drutnęła. 👿
Co ja zrobię? Przecież nie wypada na Nisi urodzinach występować z jedną łapą gołą. 😥
Bobiku, rękawiczki na przednie łapy raz, dwa, a z tej trzeciej zrób sobie muszkę. 🙂
Bobik, dyskretnie napomknę, że już dawno nie narzekałeś, jakoby rodzice Cię ze szczotką dopadli. Zanim założysz rękawiczki i muchę, pokaż Ty się labradorce. Niech sama oceni Twoje uczesanie 🙄
A Nisi nieustającego zdrowia, pogody za oknem i w sercu. I literackiego Nobla. Sto lat, Nisiu!
Bobiczku, możesz machnąć niepotrzebne się w pierwszym zdaniu? Straszne błędy dzisiaj robię 😳
Jak ktoś się będzie czepiał mojego uczesania, to założę burkę i tyle mnie będziecie widzieli. 👿
…dwa, trzy… no wyłaź, Piesku, toż dłużej nie wytrzymasz. 😉
Przepraszam. Już się nie dąsaj, piesku. Nie chciałam urazić Twoich uczuć 🙂
No, prawda, duszno pod tą burką. Wyłażę. 🙂
Ciemna noc przygniotła rabaty,
cicha noc – słychać tylko szelest burek.
Nisia spisuje cudzych kochanków na straty,
Bobik trefi koafiurę.
Nie mam weny, a tu trzeba wesołej pieśni na cześć Nisi. 🙂
Nie wiem, czy to dobry prezent – Hamlet ze Smoktunowskim po rosyjsku:
http://www.youtube.com/watch?v=va0RGojXf8I&feature=watch-now-button&wide=1
😀
Można w HD obejrzeć. Chyba sobie ściagnę i też będę miała prezent.
Śpi pryszczarek pszeniczny w stogu,
ciemna noc nad rabatą wisi,
a tu nagle rozbrzmiewa z blogu
pieśń wesoła, pieśń na cześć Nisi.
Dzionek jasny, pora obiadu,
nad szpinakiem bachor kaprysi,
a na blogu smutku ni śladu,
brzmi wesoła pieśń na cześć Nisi.
I choć nowe latka na grzbiecie
wypisuje nam czasu rysik,
nas nie martwi to, bo… już wiecie,
nam wesoło z pieśnią dla Nisi. 😆
Dzięki! 🙂
Korekta: Bobik z wdziękiem wymachuje piórem. Czyli innymi słowy: pióro puszy. 😆 Śliczności.
Obejrzałam sobie tego pryszczarka – jak to dobrze, że noc ciemna. Jakby bachor zbyt długo kaprysił, można mu zagrozić eksmisją wprost w pryszczarkowy stóg. Wesoła pieśń pogruchotała cisnące mi się na usta egzystencjalne woprosy, międzyczas prprnął jak niezabezpieczony balonik i znikł, zaczęło się jutro. …branoc.
Teraz już wiem, po co walczyliśmy o lepsze jutro. Żeby Adze dobrze się spało. 😆
Dla Nisi na urodzinki,
jedna z ladniejszych piosenek. Ever.
http://www.youtube.com/watch?feature=fvwp&NR=1&v=r2DjqB0SO9M
Darł mordę strasznie jeden gość, mąż wszystkim znanej Zdzisi
i mnie ogarła straśna złość, być dzisiaj mielim cisi
a, że gość morde miał jak ja, niewyparzoną wcale
to krzykłem jak na złego psa: się zamknij gupi wale!
Lecz koleś wrzeszczał dalej coś, co brzmiało mi znajomo
i mnie odeszła całkiem złość, bo gość nie leciał słomą
on krzyczał, choć wczorajszy był, że ciągnie likier mysi,
że on nie będzie w łóżku gnił, gdy urodziny Nisi!
Niech w internecie myślom se, że niezła jest tu chryja,
normalnie gość rozbroił mnie, więc drzemy razem ryja!
Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje naaaaaam!!!!!!!!!!!!!!!
Niech Jej gwiazdka pomyślności nigdy nie zagaaaśnie,
a kto z namy nie wypije, ten apstyment właśnie!
Jakiś rok się skończył znienacka,
ale mnie to dokładnie wisi,
choć sklerozy chwyta mnie macka,
stawy rąbią i wzrok kaprysi,
choć siwizna włazi na skronie
(a faceci w tym wieku łysi!),
chociaż czasem latają dłonie,
a mój kontralt przeszedł w pisk mysi,
choć wątroba nie chce gorzały,
a znów trzustka odmawia ptysi,
chociaż zgaga żre przez dzień cały,
niczym sfora zajadłych brysi…
Wszystko furda, kiedy w Koszyku
jak ogórek w słoju się kisi
pieśń wesoła… Drogi Bobiku
i Wy Wszyscy: dzięki od Nisi!!!
Przyjemnych snów! 🙂
Choć lata lecą migiem jak
w rajstopach nowych oczka
to tylko dobry tego znak,
że bliżej nam jest smoczka
nieliczne zęby, wzrok nie ten
człek mocno też łysieje
niespodziewana wpadka w sen
znaczy, człek dziecinnieje
o powrót do młodości wszak
miliony dziś się modlą
z wiekiem to dostajemy tak
natury ręką szczodrą
więc cieszmy się, że jeszcze raz
dziecięce mamy chwile
że znów łaskawy dla nas czas
mimo, że stare grzdyle…
A tu zdziecinnialy czlek musi bac sie na bacznosci, bo natura nie spi (dopoki jej sie nie uspi):
http://www.cbc.ca/news/canada/british-columbia/story/2011/12/12/bc-bear-downtown-vancouver.html
bac= miec sie, oczywista
Witam 🙂 Herbatę już parzę. Zapraszam 😀
Nisiu!
Spoznione troche ale za to najbardziej gorace i sloneczne zyczenia urodzinowe. 🙂
Dzień dobry 🙂 Dziś mi przynajmniej herbata nie wystygnie 😀
Ale bryknięcia w zastępstwie Rysia stanowczo odmawiam. Do brykania o tej porze to już bezwzględnie muszę mieć umyślnego. 😎
Rozumiecie teraz, dlaczego tak wcześnie wycofałem się z imprezy? Która zresztą i beze mnie rozwijała się jak rozmaryn. 😆
to była jakaś impreza? 🙄 przyszedł ktoś? 🙄
Impreza była taka, że aż wszyscy zdziecinnieli. 😈
Choć najpierw były podejrzenia, że to może z wieku, ale potem się na szczęście okazało, że jednak z imprezy. 😆
W moim wieku trzeba się wystarczająco wcześnie wycofać ze zdziecinniejącej impry.
Bry!
Słońce, ciepło (no…)!
Ja dzisiaj bez kawy. Po lekturze gazet nie muszę.
„Karl-Theodor zu Guttenberg im großen Brüsseler Austragshäusl ergattern konnte: Er wird von der Kommission ab sofort „als Berater in der Frage hinzugezogen, wie Internetnutzer, Blogger und Cyberaktivisten in autoritär regierten Ländern auf Dauer unterstützt werden können“.
No, trzeba jeszcze tylko, żeby pp Berlusconi (walka z prostytucją?), Dominique Strauss-Kahn (rozwój sieci kamer przemysłowych?) zostali zagospodarowani, i będzie wspaniale.
Faktycznie, świętych nie da się zatrudnić, z prostej przyczyny.
Czyli nic nowego pod słońcem 🙁
http://www.youtube.com/watch?v=XW8eahAB68U&feature=related
Już wczoraj, słuchając wiadomości, przypuszczałem, że Mar-Jo wyjdzie z nerw.
Żebyście wiedzieli, jak ja bym czasem chciał się mylić. 🙄
Bobiku, jak można to spokojnie przyjmować?
Doczytałam teraz w polskiej prasie o „występie” pana Pospieszalskiego!!!!
Skoro już tak miło zaczął się nam dzień 👿
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/deutsche-welle-w-onet-pl/niemcy-sprzedaja-czolgi-ostra-krytyka-kosciola,1,4965089,wiadomosc.html
Ale żyć trzeba, a niektórzy nawet muszą/chcą/lubią pracować. Miłego dnia 🙂
Handel bronią to w ogóle jedna z najobrzydliwszych dziedzin ludzkiej działalności. Jeszcze i tak pół biedy, kiedy jest on jawny, jak w tym przypadku w Niemczech i można protestować. Ale przecież duża jego część odbywa się poza jakomikolwiek jawnymi kanałami, tak że społeczeństwo nawet nie ma pojęcia, że mogłoby coś krytykować. To jest dopiero groźne. 👿
Nie po raz pierwszy odczuwam pełny szacun dla posła Godsona, choć nie jest on z mojej bajki światopoglądowej. Jego reakcję na chamski wpis Kropiwnickiego dawałbym obowiązkowo do przestudiowania w szkole dla polityków, gdyby taka była:
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/john-godson-wpis-kropiwnickiego-mnie-zbulwersowal,1,4964775,wiadomosc.html
Dzień dobry:)
Dostałam mailem:
„Do Użytkowników i Przyjaciół wystap.pl
Szanowni Państwo,
Drodzy Koledzy,
przez wiele miesięcy nasze wspólne wysiłki nad „przywróceniem Biura
GIODO Polakom” (górnolotne lecz sądzę, że trafne określenie tego co
robimy) i deklerykalizacją debaty publicznej rozbijały się o szczelną
kurtynę milczenia, by nie powiedzieć, że stały się powszechnie znaną
tajemnicą. Media katolickie, przeczulone na punkcie najmniejszego
śladu „zapateryzmu” w przestrzeni publicznej, potrafiące przypuścić
atak za zgoła kilka mocniejszych słów, nie miały nic do powiedzenia
ani o tym, że Episkopat Polski został oskarżony o ignorowanie decyzji
Papieża Benedykta XVI, wyrażonej w dekrecie zmieniającym prawo
kanoniczne, ani o tym, że Biuro GIODO zostało zalane dziesiątkami
skarg na proboszczów. Paradoksalnie, wolała o tym milczeć także druga
strona czyli środowiska laickie i lewicowe. We wrześniu duża gazeta
zrezygnowała z zamieszczenia gotowego artykułu o naszej działalności.
Najpierw wymagano od dziennikarki wielu zmian i poprawek, a kiedy je
(wkładając w to dodatkową pracę) zrobiła – szefostwo przestało być
zainteresowane.
Sądowe zwycięstwo Roberta Biniasa nad GIODO zburzyło wreszcie ten mur
milczenia – temat pojawił się w TOK FM, gazeta.pl, Trójce, Radiu Zet,
Rzeczpospolitej a tym samym stał się ogólnopolski. Kropką nad „i” w
wojnie z „i 3” będzie, jak sądzę, dzisiejszy program „Czarno na
białym” w TVN24 o godzinie 20:25. Będzie poświęcony problemom z
egzekwowaniem ustawy, i wreszcie zostaliśmy wysłuchani. Po raz
pierwszy w telewizji mają się pojawić niewygodne i dotychczas
przemilczane fakty. Zapraszam do oglądania. Proszę powiadomić
znajomych!
Korzystając z okazji proszę o pamięć i wsparcie – jeśli nie w
modlitwie, to chociaż finansowe. Nasza działalność może się powoli
posuwać do przodu tylko gigantycznym nakładem sił i środków. Każda
roboczogodzina urzędników Biura GIODO zajmujących się skargami na
proboszczów została opłacona. Nasza – żadna. Kiedy więc urzędnicy za
publiczne pieniądze umarzali Wasze sprawy, my za darmo walczyliśmy,
żeby je zaczęli merytorycznie rozpatrywać. Jest to ogromna kampania,
która w normalnych warunkach powinna być traktowana jak etatowa praca
dla macierzystej organizacji. Jeśli ktoś uważa, że praca nad
doprowadzeniem do merytorycznych decyzji jest warta choć ułamek tego,
ile kosztuje ich umarzanie, to proszę o przelew na konto:
Maciej Psyk
mbank
16 1140 2004 0000 3702 0393 5539
z dopiskiem „Dar serca na wolną Polskę”
Przed nami jeszcze WIELE pracy!
pozdrawiam w imieniu własnym i wspaniałego zespołu wystap.pl
Maciej Psyk”
Cisza o zmierzchu 😯
Coś mi się zdaje, że dziś wszyscy bardzo zajęci (ze mną włącznie). Bo w odsypianie imprezy aż do tej pory nie bardzo wierzę. 😉
Swoją drogą, 13 grudnia to data, która chyba nienajlepiej nastraja. Ale znalazłem dziś dowód, że można do niej podchodzić nie tylko tragicznie i koturnowo:
http://www.polskatimes.pl/artykul/481413,inne-oblicze-stanu-wojennego-czyli-bimber-i-marihuana-w,id,t.html
Bardzo się cieszę, że są ludzie, którzy mówią również o tej niemartyrologicznej stronie stanu wojennego. Bo przecież z ówczesną rzeczywistością walczyło się również śmiechem i pokazywaniem władzy Kozakiewicza gestu. 😉
Ludzieńki kochane – to grudzień źle nastraja, nieważne, z którym numerkiem dnia! Naprawdę po trzydziestu latach jeszcze coś czujecie z tamtych klimatów? Też wszystko pamiętam, nawet idę na nockową audycję do radia, żeby porobić za styropian, ale to wszystko dla mnie już tylko przeszłość. Inne czasy, inny świat, inne strachy.
Jak akurat pamiętam, jaka jest data, to owszem, potrafię poczuć tamte klimaty i czasem mi się robi tak jakoś…. Ale też bez przesady – zdarza mi się 13 grudnia po prostu przegapić i nie mam wtedy żadnych wyrzutów sumienia. Pielęgnowanie martyrologii nie ma dla mnie sensu. No, ale to już nie od dziś wiadomo, że nie jestem Prawdziwy. 😉
Oj, Nisieńku, czujemy klimaty, czujemy. Tych klimatów nie zapomnę. Aczkolwiek mam inne niż pewnie większość z Was.
Jak nie chcecie czytać wspominków, to dalej nie czytajcie.
1981 spędzałem, od września, w wojsku, jak znakomita większość młodych mężczyzn. Trzy generacje powołań były stłoczone w koszarach, bo bali się wypuścić. Ja w tej luksusowej sytuacji, że po studiach, podchorąży, więc taka niby kadra oficerska. Ponieważ byłem „wyszkolonym tłumaczem wojskowym”, szybko trafiłem do owej słynnej 5 dywizji pancernej, w Gubinie. Już w listopadzie. Na początku grudnia co chwilę odbywały się odprawy kadry z informacjami co robić jak zacznie się coś niedobrego. 13 grudnia w nocy, ok. 3, obudził mnie huk. Ten dźwięk już znałem. Czołgi wychodziły. Pewnie na poligon. Usnąłem (spałem w hotelu dla oficerów). W niedzielę jak zwykle wyszedłem sobie na śniadanie, jakiś dziwny ruch. Idę jednak do jednostki, wszystko wrze. Dowódca wita mnie regulaminowym: „A pan, …, gdzie się, … podziewa!”. Wyjaśniam. „Łącznik do pana, …, nie dotarł?”. Nie. „… …. …. ….. Jest stan wojenny. Idź pan … słuchaj Jaruzelskiego do świetlicy”.
Jak zamknę oczy to to wszystko widzę.
Dane mi to było zobaczyć z drugiej strony. Do czego doszedł niepokój o rodzinę. Wojsko było wojskiem polskim, ja byłem ja, więc po jakimś czasie nauczyłem się dzwonić po liniach wojskowych do rodziny.
Stan wojenny nie był zabawny. Ale pomimo grozy i niepewności jutra była też satyra i śmiech. Zresztą we wspomnieniach częściej wracają te jaśniejsze strony.
Na ulicach raczej piknikowo: rozstawione koksowniki, rozdawana grochówka, jakieś musztry przebranych zomowców. Nie cierpię tych idiotycznych inscenizacji historycznych :mrgreen:. Wśród gapiów kilkunastu młodych ludzi w eskorcie policji z flagami i znakami NOP gardłujących ” precz z komuną”. Okrzyki bez rozumienia treści. Tak jak wystąpienie Prezesa.
Komentarz muzyczny Tomasza Szweda ( trzeba tylko przeżyć reklamę)
http://www.tvn24.pl/2486185,28378,0,0,1,wideo.html
Znów literówka w zielonej mordce ;(
Dość zabawny było „wydarzenie” z 1983 chyba roku. Idę pewnym placem w środku Wrocławia, zbiega się pełno ludzi, skandują co trzeba, ręce wysoko do góry z ptaszkiem V. Wszyscy prą w pewne przejście na ulicę, gdzie biblioteka uniwersytecka. Wszystko dobrze, ale pełno milicjantów naokoło i mają jakieś dziwne miny. Jakby rozbawione.
Obchodzę naokoło to przejście, wchodzę na ulicę, patrzę, demonstracja co się zowie. Tylko dziwnie wygląda auto z lat chyba dwudziestych. Film kręcili na tej ulicy, ludziska na placu dospiewali sobie resztę.
Wróciłam z firmowej wigilii. Czy ktoś mógłby mnie przytulić? 🙁
Tadeuszu, w tym czasie byłem już oficerem z przydziałem do sztabu pułku. W kwietniu 1981 roku wezwano i ku mojej radości odebrano przydział mobilizacyjny. Nie skojarzyłem tego wtedy z faktem, że byłem przewodniczącym „S” w firmie i delegatem na zjazd Regionu. Już wtedy właśnie zaczęto przygotowywać się do stanu wojennego oczyszczając wojsko z niepewnych jednostek. Ale to sobie uświadomiłem dopiero 13. 😈
Ago 🙂 🙂 🙂 przesyłam
A mną zanieczyścili wojsko 👿
Jo jo Ago!!
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Dziękuję Wam. 😀 Jakoś wyjątkowo źle znoszę wycieczki korporacji w moją sferę prywatną. 👿
Lecę, pędzę! Do przytulanek nie ma jak szczeniak. 🙂 🙂 🙂
😀
Przeczytałem sobie masochistycznie reportaż z Wariatkowa:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,10812583,Flagi__prezes_PiS_i_wielki_marsz_protestu__ZDJECIA.html?lokale=wroclaw
Nie powiem, żeby tu też nie było zabawnych elementów. Na przykład tempo zmieniania przez Prezesa wzorców. Już nie Budapeszt, tylko Chiny. A myśl, że gdyby nie to straszne PO, Polska stałaby na czele świata – bezcenna. 😈
Ago, przytulam do mojego korporacyjnego ramienia 😉
Pogadali jak korporant z korporantem. 😆
korporant z korporantką ;p u nas się zresztą mówi: korpoludek
A ogół korpoludków to korpolud?
ogół korpoludków to ma do zrealizowania swoje KPI… 🙄
To praca w korporacji polega na tym, że się kpi? 😯
Może bym się wobec tego zgłosił tam do roboty? Chyba mam kwalifikacje dyrektorskie. 😎
KPI… korporacyjne przepisy integracyjne? korporacyjny przepis ideowy? K.. P… Instytucje??
Widzę, że Tadeusz dzisiaj myślą uparcie tkwi w koszarach. 😆
To jest nie do wymazania… mogę tylko powiedzieć, że me zaśmiecenie skończyło się rozformowaniem 5 dywizji!! Jednak mnie nie wytrzymali!
Ale, ale… Bobiku, tyżeś się dopatrzył wojskowej nutki w Kochanych Przecie Instytucjach? Kak Pięknych Instytucjach?
Kurczę, Prawdopodobnie Istotnie się dopatrzyłem. 😳
key performance indicators czyli jak sobie poradziłeś z kosmicznymi założeniami, które w połowie roku i tak się zmieniły…
No więc ja w zasadzie wszystko pamiętam, tylko mi to już niewiele robi.
Z elementów satyrycznych wspominam mile, jak w gminie, do której zlądowałam po wylocie z pracy, pani sekretarz (męski typ!) ewidentnie leciała na wdzięki me. Opowiadała mi rzewne historyjki, jacy to byli wspaniali z tymi giwerami za paskiem tuż po wprowadzeniu stanu – ot tak, żeby atmosferę rozluźnić.
Mogłam wtedy zrobić karierę w oświacie gminnej!
Człowiek niepraktyczny jest.
Idę do tego radia.