Popular Tags:

Kumoterstwo

sob., 2 października 2021, 20:53

Niechże łzę szczęścia z pyska bobiczego otrę!
Po raz pierwszy w mym życiu
zostałem kumotrem,
a wiem, że kumoterstwo to ogromna siła.
Nie miałem dotąd łapy,
co by łapę myła,
kiedy trudno dostępnych pożądałem potraw,
to szedłem do kolejki,
a nie do kumotra,
kiedy forsy mi zbrakło lub się zepsuł piecyk,
liczyłem na łeb zmyślny
wcale nie na plecy.
Lecz koniec z tą udręką, dziś odkryłem nagle,
że nie muszę samotnym wciąż być czarnym żaglem,
że ramię do ramienia, do kumotra kuma
i się z psiny niewielkiej zrobi groźna puma…
Niestraszne mi już sknerstwo, zdzierstwo i harcerstwo,
przed wszystkim mnie ochroni
ono –
kumoterstwo!

A jeśli jeszcze w zacnym kumoterskim gronie
udałoby się spotkać w jakimś tam Londonie,
to będę skłonny przysiąc i przed świętym Piotrem:
mało rzeczy tak cieszy, jak bycie kumotrem.

Zaszafie

pt., 10 września 2021, 12:29

Za szafą pająk, za szafą kurz
i ciasno jak cholera,
lecz to jedyne jest miejsce już,
gdzie patos nie dociera.

Wawelskich dzwonów żałobny zgrzyt
nie mąci tam zadumy,
bo pośród moli niewielki zbyt
na narodowe fumy.

Weź prowiant, wodę lub inny płyn,
rodziny fotografie
po czym per pedes, bez kół lub szyn,
się udaj na Zaszafie.

Siedź tam, wpychając stoper do usz*
i nie wydając głosu,
i myśl: no, dobra, ciasno, pył, kurz,
lecz całkiem bez patosu.

*Licentia poetica zgodziła się na tę formę

* * *

niedz., 29 sierpnia 2021, 00:02

To nie ja się starzeję, to pejzaż się zmienia,
klematis sięgnął już pierwszego piętra,
rzeka wyprostowała koci grzbiet,
gruba, wyfiokowana sąsiadka z parteru
nie siedzi w oknie, umarła lub wyszła.
Stoję przed bramą, zaglądam do środka
przez kółko wychuchane w mrożnym kwiecie
i widzę siebie na ławce w pociągu,
tłumaczącą niemądrym, nieufnym dorosłym,
że nie my odjeżdżamy, że to świat ucieka.

Wierszyk przy ługowaniu podłogi

sob., 14 sierpnia 2021, 23:33

Pojechał Bobik do Wagadugu,
za ciężką forsę nakupił ługu,
bo w Wagadugu ług jest najlepszy,
tak że podłogę trudno nim spieprzyć.

Wiadra z tym ługiem, trzymając fason,
przewiózł przez całe Burkina Faso,
Mali, w Sahary nie ugrzązł piaskach
i do chałupy bagaż dotaskał.

Lecz gdy tę ciężką targał cholerę,
zgubił po drodze kilka literek
(bo pies ten w każdej życiowej dobie
lubił mieć zapas liter przy sobie).

U mu umknęło prosto do rzeki
i w ujściu Nigru znikło na wieki,
o się omsknęło z miną oziębłą,
a w wypadło i zjadł je wielbłąd.

Ług nie ucierpiał od tych awantur,
bo znał arabski, języki bantu,
francuski, ruski i dialekt z Hesji,
więc się wyługał z każdej opresji.

Bobik, gdy tylko do domu dotarł,
zaraz po pierwsze pogonił kota,
jego kolegów wygryzł za płoty
i raźno zabrał się do roboty.

Natarł podłogę tym, co przytaszczył,
a przy tym szczekał, nie szczędząc paszczy,
o tym, jak świetnie spełnia swą rolę,
aż tu znienacka przyszedł Kontroler.

Gdy ujrzał rzeczy stan, wpadł pod stolik
i jęknął – Bobik, głupiś że boli!
Takiś pojętny, jak chora krowa –
ty nie łgać miałeś, tylko ługować.

Dostrzegłbyś, gdybyś używał główki,
co narobiły ci literówki.
Morał: nie starczy łapami machać,
myśleć to także sprawa niebłaha.