Popular Tags:

Tempus fugit

pt., 30 lipca 2021, 23:34

Kiedy myśli się zwierzynie,
tak sobie powtarza:
tempus fugit, a czas płynie,
lecz kto na to zważa?

Jeśli w brzuchu masz już obiad
z solidnym zapasem,
co się ma zajmować głowa
tempusem czy czasem?

A tym bardziej, gdy wyżerki
odczuwasz pokusę,
to nie pora męczyć nerki
czasem lub tempusem.

No i zwłaszcza, gdy podrzemać
zamierzasz z zachwytem,
cóż cię ta obchodzi ściema
z tempusem fugitem?

Więc zwierz żaden nie jest w stanie
chyba mi zaprzeczyć:
nas nie rusza upływanie
niejadalnych rzeczy!

Wierszyk dydaktyczny

niedz., 18 lipca 2021, 12:04

Gdy wstajesz jak skowronek w mieszku,
świat ci się zdaje cacy,
nie widzisz błahych nawet przeszkód
by zabrać się do pracy,

kiedy energia cię rozpiera
i jej wysyłasz wiązki,
by jak najlepiej, tu i teraz,
wykonać obowiązki…

Nie przejmuj się, nie wpadaj w rozpacz
i nie skrob po łysinie,
bo jest zasada bardzo prosta:
zaczekaj. To przeminie.

Przeniosłeś właśnie jakąś górę
nadludzkim wprost wysiłkiem?
Waliłeś młotem albo piórem
na przodku i nie chyłkiem?

Tytana-ś w kozi róg zapędził
że aż załamał ręce,
a teraz wciąż cię jeszcze swędzi,
by więcej, więcej, więcej?

Nie przejmuj się, weź lekko sprawę,
bo koniec wieńczy dzieło
i może to nie minie nawet,
a właśnie już minęło.

Mżymżawka

sob., 3 lipca 2021, 22:34

Gdy dzień się zaczyna siąpiącą mżymżawką,
wiadomo już z góry, że pójdzie coś nie tak,
policjant obwieści „poproszę o prawko”,
lub znów o Prezesie doniesie gazeta.

Co z tego, że lepiej kiełkuje pszenica
i jakby wyraźniej zieleni się trawka?
Nie cieszy, nie bawi i – cóż – nie zachwyca
siedząca na rzęsach przebrzydła mżymżawka.

Okular zasnuty wilgotną warstewką,
w obuwiu masz wody tak gdzieś z pół karafki,
nie hukniesz znienacka ludową przyśpiewką,
boś cały rozlazły jest od tej mżymżawki.

Rzecz jedna pociesza w tym mokrym horrorze –
że wiesz chociaż, komu przypisać tę sprawkę,
że krople strząsając z fryzury, rzec możesz:
ech, diabli nadali tę całą mżymżawkę!

Kiedyś

pt., 4 czerwca 2021, 19:35

Zasuwa dusza przez marzeń kipiel,
z młodzieńczą werwą, choć skalp wyłysiał.
Ty dokąd, duszo? Wszak ledwo zipiesz!
Noo… jak to dokąd? Ja do Kiedysia.

Wszystko, co dzisiaj marne i mroczne,
w Kiedysiu zmieni się w śpiew i wino.
Jak tylko dotrę tam, to odpocznę,
ale na razie – ach, płynąć, płynąć.

Cóż mi realia i faktów burza,
cóż mi codzienne smutki i biedy,
ja się w marzeniach bez lęku nurzam
i: cała naprzód! Bo Kiedyś, Kiedyś…