Piknik z Labradorką
– Okej, szampan się chłodzi, stół nakryty, zakąski przygotowane… Po kaszankę dla Pinczera specjalnie pod Grunwald jeździłem, bo on nie uznaje nawet befsztyków, a wszelkimi fłagrasami wręcz się brzydzi, ale w końcu dostałem. Hamburgery dla buldogów też mam, będą się miały w co wgryzać. Przemowę odpowiednią już sobie napisałem, niedługą, ale wszystkim Psom powinna się spodobać, od jamnika po mastyfa. Myślisz, że wszystko jest jak trzeba?
Po tych słowach Bobik spojrzał pytająco na Labradorkę, a ona pokiwała ogonem z aprobatą i szczeknęła tak jakoś… Tak, to brzmiało jak pełne uznanie. Gdyby psy umiały pękać z dumy Bobik na pewno by to zrobił, ale wskutek wrodzonej skromności zadowolił się niby to niedbałym kłapnięciem paszczą w stronę przelatującej muchy i pokrzepiającym łykiem kałużanki.
Dzwonek telefonu nie wydawał się zwiastować niczego nieprzyjemnego. Bobik odebrał i po kilkunastu sekundach jego pysk nabrał wyrazu zdziwienia, a ogon zatrzymał się wpół ruchu. Parę razy skinął potakująco głową, a potem odłożył słuchawkę i oznajmił
– Pinczer nie przyjdzie. Nie ma ochoty spotkać Pudla, a poza tym nie jest pewien, czy kaszanka aby na pewno świeża, a on ma żołądek delikatny.
Labradorka wyglądała na dosyć zdezorientowaną. Bobik zastanowił się przez chwilę i przyznał szczerze
– Wiesz, powinienem się tym zmartwić, ale tak naprawdę wcale się nie martwię. Właściwie nigdy tego Pinczera nie lubiłem. Nawet nie chciało mi się mu wyjaśniać, że kaszankę jeszcze ciepłą wiozłem. Nie to nie, bez łaski.
Labradorka nie zdążyła jeszcze odpowiedzieć, kiedy telefon zadzwonił ponownie. Tym razem Bobik sprawiał wrażenie naprawdę zmartwionego. Szczekał gorączkowo do słuchawki, machał łapami, ale jego rozmówca najwyraźniej nie dawał się przekonać. W końcu Bobik zrezygnowanym ruchem odłożył słuchawkę i bąknął
– Pudel też nie przyjdzie. Tłumaczyłem, prosiłem, nawet zapewniłem, że Pinczera nie będzie, ale się uparł. Nie i nie. No, jakoś tak głupio bez niego, ale co mam zrobić? Przecież nie odwołam przyjęcia.
Następny telefon wprawił Bobika w popłoch. Poczuł nagle, że waży ze dwie tony i ruszenie się z miejsca jest dla niego wręcz nadpsim wysiłkiem.
– Odbierz ty – poprosił Labradorkę. – Mam jakieś złe przeczucia.
Labradorka podniosła słuchawkę, szczeknęła do niej kilka razy i popatrzyła na Bobika smętnym wzrokiem.
– Nawet nie mów! – jęknął Bobik. – Nie chcę wiedzieć, kto jeszcze.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu, wpatrując się w zastawiony stół i podkulając solidarnie ogony. Nagle Bobik poderwał się, chwycił piknikowy koszyk i zaczął pakować do niego miski, zakąski i papierowe serwetki.
– Co robisz? – zainteresowała się Labradorka.
– Chrzanię to! – oświadczył Bobik i jakoś nagle poweselał. – Zrobimy sobie piknik. Sami. Zabierz kubełek z szampanem, a ja poniosę koszyk. Natura, oko błękitu, krzaczki, tupot uciekających królików, te numery. A tę cholerną kaszankę możesz dać szczurom. I tak jej nie tknę.
Idąc na pobliską łączkę Bobik z Labradorką jeszcze przez dobrą chwilę słyszeli uparte dzwonienie telefonu, ale mieli to szczerze w nosach. Piknik na własną łapę zapowiadał się wiele atrakcyjnej niż planowane przyjęcie. No i Bobik nie posiadał się z radości, że został zwolniony z obowiązku wygłaszania przemowy, która spodobałaby się wszystkim Psom.
Wesolego Pikniku, Bobik! Labradorko! Wesolych Obchodow Swieta Wonosci Wszystkim ode mnie i od Starej, ktora zaraz zabiera sie za przygotowania na wieczor, kiedy bedzie uroczysta kolacja, a po niej Slumdog Millionaire – przynios;a go wczoraj ze sklepu, choc osobiscie wole filmy, ktorych akcja rozgrywa sie na salonach z pieknymi kanapami i fotelami, a przynajmniej w ladnym ogrodzie.
😈 😈 😈
Polskie pieski:
http://www.youtube.com/watch?v=d8DzLEJHgjo&feature=fvw
😀 Niech się święci!
Zwłaszcza ten „a chcesz w ryj?” wygląda tak, jakby naprawdę chciał przyłożyć. 😆
Ale niezależnie od wszystkiego – Wszystkim wesołego pikniku! 😀
Skoro Bobik postanowil nie wyglaszac przemowienia (ktore napewno bylo bardzo ladne), to ja przynosze na piknik bajke Orsona Wellsa*
http://www.youtube.com/watch?v=ABKLirW24LE
* Hihihi, a moja Stara zawsze uwazala OW za najbardziej seksownego mezczyzne, jakiego widziala w zyciu, nawet jak juz byl stary i gruby, a moze zwlaszcza jak juz byl stary i gruby a ona miala dwadziescia pare lat, co na koci przelicznik zaledwie jakies 3-4 lata. 😈
Bajkę obejrzą sobie później, bo teraz muszę iść naopowiadać bajek młodzieży, która tym razem, na szczęście, nie jest krwiożercza, więc jest duża szansa, że nie wrócę wściekły i zdołowany. 😉
Czy ktoś wie, dlaczego Niunia nie robiła dziś śniadania? Może zapowiadała, a ja przegapiłem?
Wlasnie przyszla nasza bardzo apolityczna Pani Dochodzaca i zanim zabrala sie za mycie lodowki, powiedziala w pierwszych slowach, ze juz nie ma sily do „tych, przeparszam pania bardzo, pani Helenko, ze uzyje brzydkiego slowa, palantow, co to tylko Polsce wstyd przynosza”. Dostawalo sie rowno rzadowi i opozycji, zakonczone stwierdzeniem, ze juz nigdy nie pojdzie na wybory, „niech sie sami zagryzaja”.
Sprobuje ja przekonac, jak sie troche uspokoi, aby jednak poszla – nasze do europatlamentu zaczely sie dzis. Labour Party dostanie tym razem strasznie w, przeporaszam, ze uzyje brzydkiego slowa, tylek.
Czy Niunia zaspala? Czy mamy w dniu tak swiatecznym zostac bez sniadania?
Tak, Rysiu, dobrze mi przypomniales, ten chlopak przed czolgiem mial w reku jakas absurdalna plastikowa torbe – czy szedl na zajecia i niosl w niej ksiazki? Czy wracal z zakupow? I w drodze do domu postanowil swoim wlasnym bezbronnym cialem powstrzymac czolg?
Kiedy mysle o Tiananman , to mam go zawsze przed oczyma. Jest jak z Goyi.
Swietne wideo:
http://news.bbc.co.uk/2/hi/asia-pacific/8080437.stm
Rzeczywiscie Bobiku, piknik zrobimy sami, bo niunia nas dzisiaj puscila na diete.
Wesolego rocznicowania wolnosci. Lece do pracy. Dzis rano +7. Tragedia.
na przerwie „googlowalem”
http://www.youtube.com/watch?v=9-nXT8lSnPQ
wracam do pracy
Heleno.moze ksiazki,pasowaloby
Zgodnie z przewidywaniem wróciłem w całkiem dobrym nastroju i mogę zacząć pakowanie kosza piknikowego. 🙂 Po pierwsze wkładam czerwone wytrawne, bo szampan będzie robił tylko za symbola, ale w dużych ilościach pić go nie mam zamiaru. Głowaból mi powoduje. I zaraz pomyślę, co na zagrychę. A może ktoś coś ma,to niech dołoży. 😀
Ja robie ukochana od lat salatke od Jamiego O. ( podarta na strzepy mozarella buffala, garsc swiezych lisi bazylii, przypalone, obrane, drobno posiekane jalapeno, cebula pokrojona w pierscienie, oliwa z wloskich lub laskowych orzechow, balsamico). Bedzie cos z ryb morskich – zaraz ide sprawdzic co dzis daja u Marksa i Specera – wedle zdumiewajacego, ale prostego przepsu wreczonego mi jak kupowalam ryby w Ameryce, byl wyprobowany na miejscu i okazal sie znakomity, nastepnie – jesli beda mieli u M&S to swietny deser cafe liegois, E. zakupila juz jakis ladny szampan, ale go jeszcze nie widzialam . A! No i ja bede miala wylacznie dla siebie kawior rosyjski (znow stanial!) – na szczescie ani E. ani Mordla tego nie lubia – w ilosciaich przemyslowych, ale jak kto bedzie sie chcial dolaczyc, starczy dla wszystkich, bo tego jest pol kilo, Jest swiezutki, bo mialam na sniadanie do czarnego chleba z ulubionym kozim maslem.
Czy jeszcze powinnam cos dodac?
Mnie, Heleno. W charakterze baby proszalnej. Dasz mi miseczkę kawioru i zaraz sobie pójdę 😀
To ja dołączę do haneczki z drugą miseczką, ale nie obiecuję, że sobie pójdę. Mogę wrócić po repetę. 😀
A ten przepis na ryby to tajny? 😯
Party dzisiaj u Heleny? Ryba i kawior? Szampan? To bedzie bal.
Musze zaplanowac cos na moje domowe celebracje. Widzialam w lodowce mlode portugalskie vinho verde, ale jak to pic vinho verde jak to tak zimno?
kawior Heleno i do tego pół kilo – masz mnie jak w banku!
Ekonomista o naszej rocznicy: http://www.economist.com/world/europe/displaystory.cfm?story_id=13745830
Heleno, leć po drugie pół kilo. Kandydatów przybywa! 😆
Swoją drogą to chyba nie jest sprawiedliwe, żeby tylko Helena była zaopatrzeniowcem. 😉
Wszystkim, Dziewczynki, Pieski absolutnie wystarczy. To duza puszka. E. probowala kiedys pod moja nieobecnosc karmic kawiorem Kota M, ale on woli bazanty – co wychodzi znacznie taniej.
Kupilam ryby, szparagi i zamiast caffe liegois, bardzo oswiezajacy tarte au citron, bo jest goraco. A takze dwa rozkoszne bukiety lewkonii, dla mnie i dla E. – biale i bardzo blado rozowe. To juz sa miejscowe kwiaty i Boze, jak one pachna.
Na przygotowanie i podanie kolacji potrzebuje niecalej godziny, wiec moge tu jeszcze posiedziec. 😆
Pani Dochodzaca obiecala, ze pojdzie glosowac, ale po oczach bylo widac, ze zmysla i ani jej w glowie. 🙄
Jest pewna szansa, ze nasza swiateczna kolacja bedzie miala dodatkowa atrakcje – ustapienie premiera Browna ❓ ❓ ❓
Co nie byloby zle. Mam dosc rzadow Labour Party. Oni mnie z torbami puszcza.
No to ja już wnoszę kosz piknikowy, zwłaszcza dla tych, którzy nie lubią kawioru albo wielkodusznie zostawiają go innym. 😆
Na piknik czerwcowy szykuje się Bobik.
Zapasów wszelakich ma niezły zasobik,
swojskiego wyrobu, polskiego patentu,
co koszyk wypełnią mu dziś do imentu.
Jest gruba tu kreska w błyszczącym auszpiku,
aferek i afer pieczonych bez liku
łososie w etosie i gdańskie koreczki,
smażone tyrady, wędzone trzy teczki,
pęk sporych skandali, rój plot w majonezie,
klops z mediów (choć wielki, do kosza też wlezie),
z mielonej półprawdy wyborne wędliny
i jaj jak berety ze cztery tuziny,
ptifurki na deser, a jeszcze do tego
napitek Polaka i to prawdziwego.
Niełatwo to dźwigać, bo każda zakąska
odmienną melodię labidzi lub kląska,
a jak się z tym wszystkim nie dojdzie do ładu,
to może ktoś podejść i rzec „spieprzaj, dziadu!”
Więc stara się Bobik, z przejęcia drżąc cały,
by mu nie pożarły się te wiktuały
lub nie narobiły na środku ulicy
bigosu, rąbanki, czy też jajecznicy
i żeby je donieść, nim wszystkich wystraszą,
do miejsca toastu za wolność.
Za naszą! 🙂
Postaram się zajrzeć tu toastowo wieczorem. To dla mnie bardzo ważna rocznica.
HAHAHAHA! 😆 😆 😆 😆 😆 😆
Piesn Toast za Wolnosc po prostu scina mnie z nog. Jak najbardziej jajecznica z jajek (ze szczypiorkiem) na te celebracje…
A tu Kate Adie donosi 4 czerwca 1989 r :
http://www.youtube.com/watch?v=XJBnHMpHGRY&feature=related
Będziemy mieć z tym koszyczkiem bardzo wesołą rocznicę. Tu do mnie swary i spory docierają jedynie dalekim echem a dzień jest piękny, więc nic właściwie go nie zakłóca. Wieczorem z przyjaciółmi wzniesiemy. A przyjaciel w nieszczęściu bo zerwał ścięgno Achillesa i operacja oraz rehabilitacja go czeka więc toast na rozweselenie będzie mile widziany.
Przyjacielowi współczuję 🙁 ale dobrze, że przynajmniej ma piękny dzień na pociechę. 🙂
Tym, u których ziąb (mam nadzieję, że do mnie to nie Królik go posłał 🙄 ) mogę ku rozweseleniu wrzucić kapuśniak. Normalnie w czerwcu nie przyszłoby mi do głowy gotowanie czegoś tak zimowego, ale to globalne ocieplenie 😯 wszystko na głowie stawia.
Uwaga, wrzuciłem papryczkę chili, więc dość ostry! 😉
Cos ostrego (kapusniak!!??) znakomite na ziab.
Ziab zupa ziebowa
dab zupa debowa
Ja zamowilam u mamy kolezanki, Yasmin, 36 somosas (baranina, kurczak, warzywne) na week-end. Do tego taki piekaco/ slodki sos.
Rozmyślałem jeszcze o wydarzeniach w Pekinie i dotarło do mnie, że moje refleksje wtedy, na świeżo, nie były zbyt głębokie, zatrzymały się właściwie gdzieś na poziomie stwierdzenia immanentnej, choć raz większej, raz mniejszej opresyjności systemów tzw. komunistycznych. Pewnie zresztą nie była to pora na chłodne analizy. Ale dziś widzę pewne specyficznie chińskie aspekty, które mogły spowodować aż tak ostrą reakcję władz.
Pierwszy to to, że buntowała się młodzież. A młodzież według zasad konfucjańskich, wiele przecież bardziej przenikających chińskie życie niż maoizm, powinna słuchać i podziwiać starszych, a nie buntować się. Coś takiego naruszało podstawy nie tylko ustroju politycznego, ale wszelkiego, odwiecznego ładu społecznego. Wprawdzie już raz, w latach 60-tych, ten ład został postawiony na głowie, ale przynajmniej było to na rozkaz Wodza i pod jego kontrolą. A tu – kompletna samowola.
Po drugie – generacja będąca wówczas przy władzy dostała w kość podczas Rewolucji Kulturalnej i buntująca się młodzież mogła wywołać u niej odruchowy atak paniki i chęć zduszenia wszystkiego w zarodku, zanim znowu „się zacznie”.
A po trzecie – kwestia zachowania twarzy, które w Azji jest wręcz obsesją, a rozumiane jest inaczej niż na Zachodzie. Ktoś postawiony wyżej nie może przyznać się do błędów, przeprosić postawionego niżej i zgodzić się na jego żądania. To by właśnie była utrata twarzy. Więc jeśli ten niżej postawiony nie chce ustąpić, to trzeba go surowo ukarać, żeby hierarchia nie została naruszona.
Podejrzewam, że splot tego wszystkiego z systemem politycznym i próbą „zachowania twarzy” (oczywiście w chińskim rozumieniu) również wobec Zachodu dał w efekcie tę mieszankę wybuchową, która eksplodowała na placu Tienanmen.
Zapchałem się w rozważania i nie zauważyłem, że pora by ten toast już wznieść.
Za Naszą, Kochani! 🙂 🙂 🙂
Siedzę w hotelu i piję.
Piję za zdrowie Jaruzela, Kiszczaka, Wałęsy, Kuronia, Michnika, Niesioła i Kaczyńskich.
To Hiszpanie byli pierwsi. Oni zgodzili się, że nie ma sensu wywoływać nowej wojny. Oni może byli przykładem, może nie, nie wiem tego. Ale wiem, że w ich obyczaju rezygnacja z zemsty jest czymś wyjątkowym. My byliśmy w nieco innej sytuacji, dookoła Sojuz?
Ale? Tak łatwo ulec podszeptom. Jedno zdanie nas dzieliło od placu Tiananmen ? na całe życie będę miał w oczach ten potworny widok i świadomość: ile dzieli nas od człowieczeństwa ? jeszcze mogło wierzgnąć tak, że by nam w pięty poszło?
Ale wyobraźnia zwyciężyła ? i za to piję. Za wyobraźnię naszych ówczesnych władców, bo oni wtedy decydowali jak mogą potoczyć się losy. Nie lubię łatwych tłumaczeń: byli pod ścianą, nie mieli wyjścia ? właśnie w takiej sytuacji wyzwalają się instynkty i siły, których nie spodziewamy się?
Druga strona będąc zdjęta strachem, też wykazała wyobraźnię, której dziś szukamy.
Dzisiejsze spory to mały pikuś, łatwo być odważnym. Kiedy brałem w dupę, nie wiedziałem, czym się skończy, drżałem ze strachu o najbliższych, siebie, przyszłość, dziś jestem potrójnie odważny: chętnie wpieprzę i tym, i tym, i jeszcze innym?
Ale dziś z szacunkiem myślę o tamtych Polakach, o tym, jakich trudnych wyborów dokonywali? i jestem dziś z Nimi ?
w górę! i obyśmy o tym szacunku, o którym zeen, nie zapominali.
i jeszcze przeniosłam z blogu p. Adamczewskiego:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=952#comment-153524
ona ta o trudnym niku (ale Ania podobno ?) wymyśliła wspólne europejskie święto – nawet jak się nie uda to pomysł dobry, zapomnieć kto pierwszy, kto ważniejszy, kto bardziej symboliczny tylko dążyć do takiej mądrej wspólnej Europy z Polską jako istotnym współczesnym jej składnikiem.
Ja jakoś też bardziej od (pierwszych w swoim życiu) wyborów pamiętam relacje z Pekinu w serwisach w radiowej trójce. 🙁 Wielka trauma. Bardzo mi się to wryło w pamięć. Od samych wyborów bardziej pamiętam emocje okrągłostołowe i późniejszy okres , już po reformach Balcerowicza. Wydawało się, że nawet słońce jaśniej świeci. 🙂
Bobiku, twoja notka natomiast smutno mi się skojarzyła. Mam koleżankę z lat licealnych, która będąc jeszcze w podstawówce zaprosiła na swoje urodziny całą klasę i nikt nie przyszedł. NIKT!!!! Wiem to od jej przyjaciółki, której wtedy też nie było na przyjęciu. Trudno sobie wyobrazić smutniejsze urodziny, prawda?
Małgosiu, takie urodziny, zwłaszcza w cielęcym wieku, rzeczywiście okropne, ale ja na szczęście mam Labradorkę. 😉
Wando, europejskie święto właściwie już istnieje – 9 maja, na cześć deklaracji Schumana, albo alternatywnie 5 maja na cześć powstania Rady Europy. Zgodnie z zasadą niemnożenia bytów trzeba by się raczej postarać o nagłośnienie tego, niż o wymyślanie nowych świąt. 🙂
Zeen, tak naprawdę nie jesteś sam i to w podwójnym sensie. Po pierwsze do wznoszenia toastów masz na blogach towarzystwo. 🙂 (Zdrówko!) Po drugie, (tu już każdy musi mówić za siebie) ja się podpisałem pod treścią Twojego toastu u Kierowniczki, a tu się podpiszę jeszcze raz, a co (zdrówko!) 😀
Jak mnie jeszcze raz z wielkiej napiszesz to w kaganiec wsadzę! 😉
zeen, ja tez do toastu sklonny tylko jako nudziarz sokiem 🙂
Bobiku,kto sprzata?
wiem Bobiku, nie lubisz pompy 🙂 no dobrze, mnie jest wszystko jedno, 5, 9 czy 4 ale to cos jak nasze Thanksgiving, mozna obchodzic rodzinnie lub koszyczkowo, w plenerze lub gdzie indziej, rzady nie musza sie wtracac tylko taki dzien wiosenny radosny dla wszystkich i duzo wesolych toastów
wiadomo Rysiu, kto ostatni … ale wiesz co, moja rodzina by się uśmiała bo to sprzątanie może się przeciągnąć (właśnie myję okna 🙂 )
Dobry wieczór
właśnie wróciliśmy z krakowskich toastów na ul Brackiej w Nowej Prowincji. Było duzo śmiesznych wierszyków,oczytanie archiwalnych depeszy PAP z ’89 roku ( : W Toronto kandydat do senatu Longin Pastusiak uzyskał 17 głosów!) i oczywiście toasty. Teraz wznoszę toast koszyczkowy. Za nasza wolność!
error: odczytanie!
jest taka ksiazka „Das Lexikon der verschwundenen Dinge”
(leksykon znikajacych rzeczy) ciekawie i smiesznie opisane
znikanie z zycia „rzeczy”(imponderabilii)
co wyparowalo,oddalilo sie,przepadlo
syfon w ciezkiej szklanej butli
uliczny saturator z woda i sokami o dwu kolorach
plucienne worki na kapcie do szkola
tarcze na kurtkach z nr. szkoly
fartuchy z podszewki z dopinanym bialym kolnierzykiem
………..co znika Wam?
Co się czepiasz, zeen, ja Cię z dużej tylko na początku zdania, jak reguły pisowni żądają, a poza tym zawsze z małej tak, jak Ty sam żądasz. 😀
Wando,Ty biedna! 🙂
o ile pamietam” zdobyto „prawie caly senat
Słuchajcie, chyba nie ma przepisu, że za wolność trzeba pić wolno?
To ja szybko drugie zdrówko. 🙂
A w sprawie sprzątania zastosuję metodę Scarlett. 😉
Metoda Scarlett zupełnie nie nadaje się do picia….
A ja jestem z małej nawet na początku zdania, że też do tej pory nie załapałeś….
Jednak wpadł mi już dziś pomysł na rozwiązanie kwestii sprzątania.
A kto nie wypije,
niech naczynia myje,
niech zamiata aż do lata
jak se nie dał w szyję! 😀
zeen 🙂
Bobik tylko nie załapał, ale mogło być gorzej. Jaś to nie doczekał… 😉
Kurczę, napisałem wierszyk i się nie ukazał…
zara… jak to było…
A kto nie wypije
Ten niech wiecznie szyje
Pantalony dla swej żony
Bo dopóki żyje….
Doczekałam, niewiarygodne, kto by pomyślał 😀
A kto nie wypije,
Niech z rozpaczy wyje!
Jejku, jejku, panie dziejku,
Ja też z Wami piję!
Czerwonym wytrawnym, bordeauz, Beau-Rivage. Bardzo przyjemniutkie. Zdrówko! 😀
Oczywiście bordeaux 😆
haneczko…
Tyś duchem jeno wśród żywych…
Ale strasz dalej, liczymy na to 😉
budki telefoniczne z książkami na łańcuchy,
czarne telefony na korbkę
tornistry (?) przynajmniej tutaj – są backpack’i ale to nie to samo
obsadka i stalówka, kałamarz, biurko z dziurką, bibuła,
takie coś do obsuszania atramentu – znalazłam „suszka kołyskowa” a w związku z tym wszystkim KLEKS zniknął z zeszytów
ubranka marynarskie
A kto dziś nie chlapnie,
niech mu z nosa kapnie,
niech obrożę ktoś mu włoży
i kaganiec zapnie! 😯
Wanda TX w ciemnej bramie…
zeen, jakie strasz? Toż ja nie na widoku tylko na blogu 😉
Wspominaliśmy z panem mężem. Życie na przełomie to niezwykłe doświadczenie. Przyznam, że rozum mało pamiętam, ale emocje bardzo.
Zaraz, zaraz, znowu nie załapałem. To ciemnych bram już nie ma? 😯
snofu…
napisałem wierszyk i się nie ukazał…
ja się tak nie bawię, ja lubię, kiedy napletek czuje zdowolenie…
A kto nie wychleje,
Niech mu się źle dzieje,
Niech mu danie w gardle stanie,
Zanim kur zapieje!
Haneczko, może to było w sensie „dzielna czuwa strasz”? 😆
zeenisko chyba niecenzuralne rzeczy jak zwykle pisze… 😛
Są. Taka jedna każe mi 2 i 8 dodawać. Co niniejszym czynię.
A kto to zeenisko?
Może wredne psisko?
Może nie, a może źle
Mu zwykle śmierdzi z pyska…
Bobiku, znaczy mam stać na Warcie z Odrą i Nysą na dodatek 😯 Taka dzielna nie jestem 🙄
Liczydla!
Mialysmy piekna kolacje z toastami w odpowiednim momencie, a potem zaczelysmy ogladac Slumdog Millionaire , ale po 40 minutach nie dalo sie dalej, gdyz realizatorzy nie pomysleli o tym, ze wsrod widzow beda ludzie z astygmatyzmem. No i nie dalo sie. Napisy dialogowe, bardzo drobne. lataly z prawa na lewo, znikaly migiem, zanim ja czy E zdazylysmy je przeczytac. Gdyby ich calkiem nie bylo, mozna byloby skupic sie na tym, co jest na ekranie, ale byly i ja nieustannie usilowa;am perzeczytac co oni mowia. Ale zanim moje oko dostosowalo o sie do prawej strony ekranu (okolo sekundy) napis znikal, a nastepny pojawil sie z lewej striny, i po 20 minutach zaczely nas tak bolec obie glowy, ze spojrzalysmy wreszcie na siebie i wypowiedzialy jednoczesnie: to co, wylaczamy?
Well. we gave it a good try. Moech m,i teraz realizatorzy zwroca ?9,99 za dvd.
POtem zadwopnila Renatka i tez wypila z nami toast: na pohybel wrogom, nasze na wierzchu i za odwaznych chinskich studentow !
Ukochany rollodex! Nie zajrzalam don od szesciu lat! A zal wyrzucic!
A kto nie wyżłopie,
gdziekolwiek w Europie,
niech Barabasz, słynny grabarz,
dołek mu wykopie! 😀
Mnie zniknął z domu wywoływacz i utrwalacz, ale znalazłem artykuły zastępcze. 😀
Z ze zjawisk „znikniętych” przypomniał mi sie mleczarz. W UK jeszcze (chyba) działają!
A kto nic nie wtrąci
Niech mu zwiędnie prącie
Niech ta szuja
Nie gra w ch….
Bowiem skończy w kącie!
A kto nie wytrąbi,
Niech będzie jak zombie,
Co zajedzie po obiedzie
Starym autem kombi…
A kto w dziób nie wleje,
niech sam stołek grzeje,
do lusterka smętnie zerka,
a my do Betlejem… 😆
Mleczarze sa u nas pod ochrona wraz z prawdziwymi pollitrowymi butelkami na mleko- z szeroka szyjka i kapslami – zostawianymi na progu.
A kto nie orgaźmi
Nie jest zbyt wyraźny
Niech nie stoi
Niech nie boi
Być się dupowłaźnym…
Bardzo mnie mleczarz wzruszył, kiedy zamieszkaliśmy w Londynie, takie deja vecu. szklane butelki wróciły do polskich sklepów, aczkolwiek nie są zbyt popularne, A te z PRL, srebrne kapsle chude mleko ( u nas w domu zwane gomułkowskim) i złote kapsle czyli tłuste, cokolwiek wtedy to znaczyło!
A kto nie wydudli,
Niechaj stado pudli
Go pogoni jak sto koni,
Albo jako sto kundli…
Rzad nam sie rozpada.
Godziny, nie dni Gordona sa policzone.
A kto nie obali,
niech się pod stół zwali,
choćby wołał, że nie zdołał
połknąć cyjankali.
To chyba Anderman opisywał gdzieś powroty do domu przez jeszcze zaspany Kraków, wypijanie mleka z butelek stojących pod drzwiami i wrzucanie do nich równowartości w złotówkach, podsumowując ten proceder: Kana Galicyjska. 🙂
okna (zostały jeszcze dwa 🙁 ) wymyte;
wino pierwsze wypite (tyle gróźb, że nawet strach nie wypić ale mnie i tak nie trzeba namawiać zbyt długo) za wszystkich i ze wszystkimi.
Słońce nadal świeci i jest świeżo jak na TX to znaczy, że można wietrzyć a nie używać A/C! Kocham takie dni!!!
No nie, jak wszyscy tacy chętni do wypicia, to w ogóle nie ma po co tych gróźb wypisywać. Niech się ktoś chociaż trochę poopiera, żeby był powód. 😆
Ja wypiłam (to tylko małpka była… 😉 ) i idę spać…
To co, ja mam tu sam trzymać strasz? 😯
No dobra, potrzymałem i wystarczy. Też idę spać.
Ale na dobranoc proponuję, żeby wszyscy nieobecni dzisiaj, jutro musieli wypić karniaka. 😀
Nie chce zeby mnie pogonilo sto pudli, albo zebym jezdzila po obiedzie starym autem combi, a wiec vinho verde otwarte choc jeszcze nie dosc na takie wino goraco… Za wolnosc, odwage i rozum!
Bobiku, ja tu jeszcze wrócę, pewnie w stanie wskazującym ale co tam przy takim święcie! Tylko jeszcze najpierw godzina w celu odmłodzenia i to wcale niełatwa godzina 🙂
Już byłem jedną łapą w łóżku, ale zobaczyłem drugą półkulę i jeszcze na chwilę zawróciłem. 😉
Króliku, to jest bardzo dobry zestaw – wolność, odwaga i rozum. Oby przejściowe braki dwóch ostatnich nie zdołały poważnie schrzanić tej pierwszej!
Wando, stan wskazujący był dziś obowiązkowy, więc nie ma powodu się z niego usprawiedliwiać. 🙂
A z tym odmłodzeniem… Czego ci Amerykanie nie wymyślą… 😆
Ciekawe czy Monika tez celebruje? Byla b. zajeta ostatnio…
Z rzeczy, ktore jakie byly kiedys to pamietam, ze mialam cztery pary butow na caly rok: kozaczki, pantofle czarne, sandaly i pantofle brazowe. Wszystkie buty byly na obcasach, a ja umialam w nich biegac!
Bobiku, jeszcze na koniec chcialam zrobic kaszankowe wyznanie. Otoz wczoraj kupilam kaszanke i zrobilam na obiad do salaty. Po raz pierwszy od milliona lat. Mialam w pamieci jakis kaszankowy ideal, z cebulka podsmazone krazki rzeczonej. Potem chorowalam pol nocy. Albo kaszanka, albo moja watroba i zoladek juz nie te. W kazdym razie nigdy wiecej.
Niuniu, gdzieś ach gdzieś ze świeżym śniadankiem?
Już późno, herbata i zaraz spać aż do jutra.
A z tą młodością Bobiku, to pewien lekarz, co to mu się chciało obserwować pacjentów a nie tylko serwować pigułki i wysyłać na operacje namówił kilku z nich a szczególnie jednego do swojego programu; można to streścić w kilku słowach:
4xtydzień cardio godzina
2xtydzień ciężarki godzina
jeść na mniejszych talerzach i zdrowo
nie zapominać o krewnych i przyjaciołach
no i rozwiązywać krzyżówki
Doktor wraz z pacjentem napisali dwie grube książki (dla pań i dla panów) i rozwijali ten program szczegółowiej.
No więc z nadzieją na tę obiecaną młodość a to ciężarki a to yoga, najgorzej z bieganiem – może kiedyś wrócę ale na razie mam wymówkę kolanową 🙂
Dobranoc
Celebruje, Kroliku, ale dopiero pozna noca i to nasza, polnocnoamerykanska. Mam ostatnio mnostwo zajec, na szczescie w sumie pozytywnych, tyle ze absorbujacych czasowo. Jeszcze to troche potrwa – na szczescie z przerwami, nawet na blogowanie, tyle, ze nieprzewidywalnymi w czasie. Ale ciesze sie, ze blogowy piknik sie udal. Z tego co doczytalam, byl mieszanka polskiej i amerykanskiej tradycji. Amerykanski – bo piknik (u nas zawsze w parku miejskim, z orkiestra); polski – przez wspominki, nutke melancholii, toasty, i przyspiewki – czyli w sumie jak najbardziej wlasny. Tylko brakowalo mi fajerwerkow na zakonczenie, a bardzo je lubie. Moze zamiast karniakow jutro zrobic wlasnie te zapomniane fajerwerki? 😀
No i przede wszystkim ciesze sie z 4 czerwca, zwlaszcza, ze ten czas zbiega sie z moimi wlasnymi milymi rocznicami (i to jest ten jeszcze jeden powod mojej zajetosci). 🙂
Moniko,
W takim razie bukiet uśmiechów i powinszowań z okazji prywatnych rocznic. 🙂
Niunia Wando zajęta, usprawiedliwiona. To może ja podsunę twarożek ze szczypiorkiem i rzodkiewką napakowany w pomidorki, którym wrócił zapach 😉 ?
slonecznie!
malutko slonecznie,pronyki slonca,maciupkie,optymistyczne
wstawiam wode,podbieram „napakowany”pomidor
wkladam wypasione cale niecierpliwe
brykam w nieznane
cieplego dnia 🙂 😀
Dzień dobry. 🙂 Co to się porobiło? Jedni zajęci, inni chorują, jeszcze inni w urlopowy nastrój popadli i nawet o pogodzie już im się nie chce rozmawiać…
Całe szczęście, że przynajmniej wszyscy usprawiedliwieni. 😀
No to wrzucę Wam z wczoraj:
http://wyborcza.pl/10,82983,6689922,Toast_4_czerwca_2009_pod_oknem_Jacka_Kuronia.html
A to dziewczę, które najpierw śpiewa na ludowo, a potem gra na akordeonie, to jest Maniuszka Bikont 🙂
We wczorajszym Dużym Formacie polecam też świetny wywiad Teresy Torańskiej z Frasyniukiem. Mam nadzieję, że go w końcu wrzucą na portal, na razie go nie widzę.
Pani Kierowniczko, jednej drobnej złośliwości nie potrafię sobie odmówić. 😳 Toast byśmy na blogach NA PEWNO lepszy napisali. 😆
Nie mam co do tego najmniejszej wątpliwości 😉
Muszę chyba znowu ogłosić zbiorowe trzymanie kciuków. Helenie padł komp i gdyby nie nowa komórka byłaby w ogóle odcięta od stukania w litery. 😥 Sprawa jest nader poważna, ponieważ Helena, według jej własnych zeznań, zaczyna wykazywać ostre objawy tzw. syndromu odstawienia. Samo przekazanie blogowi pozdrowień za moim pośrednictwem jest tylko środkiem doraźnym i nie zmienia zasadniczo sytuacji.
Zgodnie z informacją z najlepiej poinformowanego źródła do kompa ma zostać wezwana pani naprawiczka 😯 ale zanim się taką znajdzie w do cna zepsutym Londynie…
Tylko trzymanie kciuków daje jakąś realną szansę! 😀
Ufff!!! Ale kino!!! Męża metodą łagodnej perswazji przekonałam do zaproszenia telewizora na nasz sasiedzki Toast. Z sąsiadami, Małgosiu a jakże, szerokie konsultacje odbyłam, w wyniku których zgodę na obecność telewizora otrzymałam i … pan telewizor się nie odezwał 🙂 i to by było na tyle w kwestii przekaziorów.
Co do świętowania to było super, ekstra i w ogóle.
Najpierw pojechałam do pracy z furą ciastek dla moich studentów, niestety trochę to trwało zanim domyślili się co będziemy świętować. Potem ucieszyli się, że nie będę próbowała wtłaczac już żadnej wiedzy w ich udręczone zaliczeniami głowy. I wreszcie mogliśmy spokojnie oddać się konsumpcji ciastek i dyskusji na temat postaw obywatelskich. Wilk syty i owca cała.
Acha, zanim wyjechałam do pracy, wstąpiła sąsiadka, w ramach spaceru z psem i zwróciła mi uwagę, że nie wywiesiłam flagi. Wyraziłam skruchę i czem predzej zadzwoniłam do męża żeby … kupił flage 🙁 po południu już wisiała 🙂
Świętowanie w ogrodzie nie było mozliwe ze względu na niesprzyjające „okoliczności przyrody”. W salonie kwiaty, świece, serwetki białoczerwone. Plakat z pamiętnym szeryfem a pod nim w glinianym wazonie białe i czerwone maki (sztuczne :(). Sąsiad przyniósł orginalny plakat z tamtego dnia. Muzyka: Kaczmarski na zmianę z przebojami z PRL. Dla młodego pokolenia mini wystawka: na szarym pakowym papierze słoiczek musztardy, butelka octu, niezrealizowane kartki i … najbardziej pożądany … szary papier toaletowy !!! małolaty oglądały z zainteresowaniem, ale czy coś z tego rozumiały …??? Każdy kto chciał skorzystać z bezcennego papieru, musiał zapłacić dwa złote za 10 centymetrów tego luksusu. Jedni płacili a inni po prostu bezczelnie korzystali z tego miękiego, kolorowego kapitalistycznego paskudztwa, które leżało w łazience w dowolnych ilościach. Ot jacy są ludzie 🙁
Zaczęlismy o 20. odspiewaniem Murów i wzniesieniem toastu za to co łączy, zbliża, buduje. Oczywiście toastów było dużo. Za tych co już odeszli, za tych zapomnianych. Najbardziej spodobało mi się to co powiedział mój mąż: „solidarność jest wtedy kiedy widząc człowieka potykającego się na ulicy, nie odwracasz się, ale podajesz mu rękę”. I jak tu nie kochać takiego, choć ma tyle za uszami?
Rozmowy, poważne dyskusje, smiech a nawet tańce zakończyły się po północy. Potem sprzątanko … też miło, przy muzyce i z kieliszkiem.
Niektóre z pań, w tym i ja, nie umawiając się wczesniej, ubrały się na białoczerwono. Przekąski też częściowo w tych kolorach.
Zwierzęta miały do imprezy zróżnicowany stosunek. Sokratesowi (kot) nie odpowiadała taka ilość ludzi w domu. Wrócił z ogrodu po wyjściu gości. Sunia, znajdka po przejściach, neurotyczny głodomór, jak zwykle trzymała się blisko ludzi i żebrała o jedzenie.
Jesteśmy zdecydowani kontynuować tę „nową świecką tradycję”.
Bardzo się cieszę, że tak dobrze się bawiliście, dzieki za świetne toasty.
Dla Heleny wyrazy współczucia z powodu padnięcia kompa 🙁 Pamiętacie „straszne konsekwencje awarii telewizora”?
Czeski film z tym panem telewizorem 🙄 Czy to przypadkiem nie jest subtelny rodzaj chamstwa, że się tak wyrafinowanie wyrażę, żeby nie zadzwonić i nie powiedzieć „dziękujemy, jednak nie skorzystamy?”. Nawet jeżeli z tym filmowaniem party to była np. własna inicjatywa młodego nadgorliwego, a potem jakiś Strasznie Ważny Redaktor zrugał i zmieszał z błotem, należało pomyśleć o ludziach, którym się zawracało głowę i jakoś tam z nimi umówiło (na telefon o tej a tej godzinie).
No cóż, grzeczność nigdy nie była nauką łatwą ani małą… 🙄
Ale nic to, grunt, że impreza się udała, a nowa świecka tradycja zdołała się zadomowić. 🙂 Sokratesa można w przyszłym roku wysłać w odwiedziny do Mordechaja – obchody bardziej kameralne i bażant zapewniony. 😀
A studenci naprawdę tak mało kojarzą? OK, ich przy tym nie było, może nawet pierwsze wolne wybory sytuują im się gdzieś w okolicy chrztu Polski, ale przecież temat krążył ostatnio w mediach dość uparcie i chyba trzeba było bardzo się wysilić, żeby się nań nie natknąć. 😯
A propos neurotycznego żebrania… Moi mieli od jakiegoś czasu taki zwyczaj, że kolację jedli w pokoju, patrząc przy okazji co tam, panie, w telewizorni dają. Ale mamie się to w pewnym momencie znudziło i stwierdziła, że w telewizorni i tak nic ciekawego nie ma, a jej się żarcia do pokoju nie chce nosić, więc jedzone będzie w kuchni. I cóż się okazało? Ja, w pokoju zachowujący się jak platynowy wzorzec grzecznego psa, w kuchni nagle zmieniłem się w bezczelnego żebraka, napastującego jedzących fizycznie, łapami, że o efektach akustycznych już nie wspomnę. 😯
W domu twierdzi się, że trzeba mnie będzie przewarunkować. Mam nadzieję, że to nie boli. 🙄
Nasze koty też żebrzą wyłącznie w kuchni 🙂 Łatwiej będzie przewarunkować rodziców 😉
Chamstwo było czyste, proste, wprost dziewicze, bez żadnej wyrafinowanej panierki 🙁
Co do wyekspediowania Sokratesa to nie wiem czy to takie proste, w grudniu oddaliśmy go do naszej, jak to pisze Helena, Pani Dochodzącej, sami z Sunią wojażując po Italii. Sokrates po powrocie wygladał na spacyfikowanego, ze swojego kojca nie skorzystał nawet po gruntownym wietrzeniu, praniu, etc. Tamtejszy kot go psychicznie zdominował. Nie wiem czy nawet bażant wart jest tego 🙂
Myślę, że studenci odbierają teraz jedynie bodźce związane ze zbliżającą się sesją, „reszte puszczając bokiem”. Ich zainteresowania niestety nie są generalnie za szerokie, choć nie biłabym jeszcze na alarm.
Przewarunkowanie może boleć (stosowanie wzmocnień negatywnych) lub być przyjemne (wzmocnienia pozytywne). Jakby co to żądaj żeby to zrobił specjalista stosując te drugą metodę 🙂
jotka,wzorcowo 🙂
nasze bydlątka żebrzą wszędzie: w domu w polu i w zagrodzie, przy czym Sokrates potrafi wskoczyc tam gdzie nie powinien, a na moje psik! odwraca się z godnoscia zadkiem do mnie, na przewarunkowanie nie ma szans bo mój mąż kocha je tak zwaną małpia miłoscia i paskudnie rozpuszcza 🙁
przerwa,moze piwko nastalgiczne prlowskie
http://www.youtube.com/watch?v=IlfzmjvOY0M
himilsbach byl” pelen wypas”
🙂 😀
A, już załapałem. To nawet nie muszę żądać specjalisty, tylko uprzedzę, że będę reagował wyłącznie na wzmocnienia pozytywne z kategorii „smaczne i dużo”. 😉
A w ogóle to mi się zdaje, że ludzie nie bardzo potrafią logicznie myśleć. Przecież gdyby przed ich kolacją nakarmili mnie do granicy pęknięcia, to chyba jasne, że by mi się żebrać nie chciało.
Można tak prosto, ale oni wolą komplikować. Wszystko chyba przez tych uczonych akademików! 🙄
Czy są takie miejsca, gdzie kot nie powinien wskakiwać? 😯
Myślę, że mój przyjaciel Kot Mordechaj głęboko by się nie zgodził z takim ujęciem sprawy.
Owszem są miejsca w rodzaju ogniska, ogrodzenia z drutu kolczastego, czy nawierzchni z tłuczonego szkła, gdzie kot nie ma najmniejszej ochoty wskakiwać i ma do tego niewskakiwania święte prawo. Ale nie powinien…?
Rysiu, dziś nawet ja bym był za grzańcem zamiast piwka. Albo za herbatką góralską. 😉
Chyba nawet kozę zmuszę do przerwania przerwy wakacyjnej, taki ziąb sakramencki. Wrrrrr!!!!! 👿
Ja NIGDY nie zebrze. Ja zadam. I nawet nie musze glosu wydawac ani podbnosic. Siadam na podlodze i PATRZE. A tak patrze, ze wszystko natychmiast w podskokach jest wykonane ku mojej satysfakcji.
Jak widzicie naprawilem Starej kompa. Wskazalem na istnienie czegos takiego jak „system restore”.
Mordechaju, daleki jestem od próby umniejszania Twoich zasług, ale chyba sam rozumiesz, że trzymanie kciuków też miało swój udział… 😉
Na pocieche, Bobiku, i u nas zimno, choc pare ostatnich dni bylo przepieknie, wiec az nie wypada mi na jeden dzien narzekac. 😉
Poczytalam sobie sprawozdanie Jotki o jej studentach (a co oni studiuja, Jotko? – bo to tez bylby interesujacy kontekst, mam nadzieje, ze nie historie 😆 ), i zaczelam sie zastanawiac, dlaczego oni tak malo wiedza o nieodleglej przeciez przeszlosci, czyli czasach mlodosci ich rodzicow. Moze do programow szkolnych jeszcze nie doszlo (zreszta w czyjej wersji?), poza tym ostatnich lektur i okresow historycznych zwykle sie nie zdaza omowic, a rodzice jakos widac malo sklonni do opowiadania o czasach swojej mlodosci. W koncu chyba zostaje w mlodych glowach opowiesc o brakach na rynku (zwlaszcza ten ocet i papier toaletowy, ktorego nie bylo), bo to najbardziej obrazowe. No i moze jeszcze sie teraz, od tej okraglej rocznicy, wszystko bedzie kojarzyc dodatkowo z tym, kto z politykow gdzie nie byl i jak to tlumaczyl. 😉
Malgosiu, dziekuje za mile slowa. Sympatycznie jest miec prywatne rocznice przypadajace na daty rocznic jednak historycznych, choc to calkowity zbieg okolicznosci. 😀
Bobiku, dokładnie tak! dużo, smacznie i w miłej atmosferze, żeby nie daj bóg do jakiejś psychosomatyki nie doszło 🙂
Z tym wskakiwaniem, to faktycznie wszystko zależy od tak zwanej perspektywy, z kociej wiadomo, nie ma miejsc gdzie wskakiwać nie wolno, co gorsza obawiam się, że i mój mąż widzi to podobnie, przyłapałam go na tym jak czule przemawiał do Sokratesa rozwalonego beszczelnie na kuchennym stole, ja to jednak widzę zdecydowanie inaczej, ot konflikt interesów 🙁
Mordechaju, Sokrates też nie żebrze, zwracam kotu honor, on żąda albo, jak ma ochotę, to się przymila, za co mu jesteśmy niewymownie wdzięczni i staramy się wkupywać w jego łaski 🙂
Osz… Hm… Ałłaaa… Tak to jest, jak się po setce do koszyka próbuje wchodzić…
Moniko, ale mnie cieplej, jak sobie ponarzekam. 😆
A na prywatne rocznice mam jeszcze jeden, nadprogramowy „niewypitek”:
A jak ktoś się zatnie,
nie chlapnie prywatnie,
niech się słania bez śniadania,
albo wpadnie w matnię. 😀
Komisarz dziś już po setce? 😯 To jak to jest – służba czy drużba?
Coś się zmieniło. Komisarz dzisiaj nie leje i nie pada 🙄
Eee tam. Komisarz podobno tak już pada, że musi na urlop. 😉
Oficjalnie zostało mi 45 min. do urlopu. W praktyce wyjeżdżam jutro wieczorem i mam nadzieję zdążyć wyjść z biura nim ruszy karawana…
W razie czego my z kumplami możemy tę karawanę obszczekać. Mamy wprawę. 😆
Już tylko 26. Miłego urlopowania 😀
Bobiku, narzekanie, jak kazda aktywnosc, dziala rozgrzewajaco na narzekajacego. 😀 Zas co do picia to prywatnie teraz – i to osiagniecie 4 czerwca – mozna nareszcie robic, co sie chce – nawet nie pic, odzegnujac sie w ten sposob od tradycji przodkow (zwlaszcza w specyficznej, klasowo slusznej wersji, obowiazujacej w PRL-u). 😉 Za to publicznych pokazow ogni sztucznych bardzo mi brakuje (skoro juz i tak podkradamy Amerykanom ich sprawdzony pomysl na patriotyczne pikniki) – naprawde to pieknie wyglada w lipcowy wieczor. Kto tego nie doswiadczyl w malych amerykanskich miasteczkach, ten tego do konca nie wie…
Jotka,
Piękna impreza, godna kontynuacji. Na temat pana telewizora nic nie napiszę, bo i na takie postepowanie z widzami nic miłego nie przychodzi mi do głowy.
Bardzo mi się spodobał pomysł płacenia za kolorowy luksus. 😀
Co do fajerwerków Niemcy chyba nie muszą mieć kompleksów. Też sobie lubią oszałamiająco dać do wiwatu. 😉
Luksus bardzo kolorowy, a całkowicie bezpłatny. 😀
Jotka, gratuluje imprezy! Co do pana z TVN to na pewno nie zachował sie w porządku, na jego ( małe) usprawiedliwienie dodam, ze pracując w newsroomie, czasem można stracić zupełnie pamięć. Jest takie tempo, a czasem chaos, że o niektórych sprawach , o których powinno sie pamiętać , po prostu sie zapomina.Dodatkowo pracuje w takich miejscach wielu młodych ludzi, których doświadczenie nie jest wielkie, a więc dawanie sobie rady ze stressem i tempem pracy też nie duże. Ale zachowali się nieprofesjonalnie, to nie ulega kwestii.
I jeszcze słowo o przekazywaniu rodzinnych historii. Moniko, rodzice tych młodych ludzi dorastali w latach 80tych. Wielu z nich nawet prawdopodobnie „nie załapało się ” na legalna Solidarność. Wielu z nich ( żeby nie napisać większość) nie ma zapewne nic do powiedzenia oprócz historii o pustych półkach, kartach na mięso, a potem niewszechogarniającej drożyźnie i inflacji. ie brali w tym udziału, może poszli głosować, może nie. Nie jest to zresztą nic dziwnego, w aktywne działania zawsze angażuje sie mniejszość. Czytała kiedyś, że w szeroko pojętą konspirację podczas II wojny włączył sie ok 10 procent społeczeństwa. Pozostałe 90 chciał po prostu przeżyć. Z opozycją w latach 80 tych , po stanie wojennym było jeszcze gorzej, plecam b. ciekawy wywiad T. Torańskiej z Wł. Frasyniukiem we wczorajszej wyborczej. Chyba go jeszcze ie ma na stronie wyborczej, ale bądźcie czujni, bo warto!
Sąsiadko, ja bym nie utożsamiał zaangażowania z włączeniem w aktywne działania. Po prostu nie każdy jest zwierzęciem politycznym, nie każdy ma duszę społecznika, itd., itp. Sam znam wiele osób, które nigdy nie działały w sensie należenia, noszenia bibuły, czy podpisywania czegoś, niemniej jednak sercem były po stronie solidarnościowej. Ich zaangażowanie było emocjonalne i/lub intelektualne, a nie „włączające się”.
Miarą tego rodzaju zaangażowania były przecież choćby te pierwsze wolne wybory, kiedy nawet ci niewłączający się postanowili zamanifestować swoje poglądy. To było jednak nieco więcej niż 10% społeczeństwa. 😉
A dlaczego nie opowiadają o tym dzieciom? A, to już chyba inny temat. Też zesztą ciekawy. Ma ktoś pomysł, dlaczego?
Płacić trzeba było za dobro nieosiągalne, szare. Niestety jedna z sąsiadek niedopłaciła mi całe 17 groszy a jej mąż odżegnuje się od regulowania jej długów 🙁
Co do pana telewizora to ja mam wobec tych młodych ludzi bardzo mieszane uczucia. Oczywiście nazywam po imieniu brak kultury, z drugiej strony mam świadomość tego, że to nie tylko ich wina.
Moi studenci nie studiują historii, niemniej są to tak zwane nauki humanistyczne. Przy czym słowo „studiują” jest tu słowem daleko na wyrost. Oni zdobywają dyplom zgodnie z zasadami ergonomii. Równoczesnie, pracują, mają rodziny a dyplomy strają się zrobić dwa, nie mówiąc o róznego rodzaju certyfikatach. Nie rozumieją, nie nauczono ich tego, że życie jest sztuką wyboru. Czasem mówię im wprost, że „taka opcja to tylko w erze”. Żyją w wirtualnym świecie „nieograniczonych mozliwości”, w świecie sequelu. Nie do końca są winni temu, że chcą biegać, podczas gdy nie nauczyli się jeszcze dobrze chodzić.
Żeby nie było tak, że to tylko młode pokolenie jest takie niewyrobione, powiem z przykrością, że niestety i z ust tak zwanych dojrzałych padało pytanie: „a co to za okazja?”
Dziękuję za miłe słowa pod adresem naszego Toastu 🙂
najprzyjemniejsze jest to, że to się tak jakoś „samo” robiło, jeden pomysł rodził drugi, sprawiało nam to ogromną radość i nie ukrywam, że naprawdę cieszę się, że tak to właśnie wygladało. 🙂
Dzisiaj zadzwoniła sąsiadka żeby omówić dokładnie sylwetki kandydatów do europarlamentu z w naszym okręgu, nigdy tego nie robiła.
Cieszę się też z tego, że za chwilę mąż jedzie po wnuka i będziemy mu mogli opowiedzieć o szeryfie z plakatu i o tym dlaczego kwiaty i świeczki są w takich kolorach. To przeciez jedna z najwazniejszych funkcji dziadków 🙂
Zimno jak jasna ch …, włączyłam ogrzewanie bo nie chciało mi się palić w kominku 🙁
Nie opowiadają dzieciom ponieważ generalnie zanika piękna sztuka rozmawiania face to face 🙁
prosze,bynajmniej i owszem
http://piczej.de/Fotos/DSC_1421.jpg
http://piczej.de/Fotos/DSC_1430.jpg
zawsze do uslug 8)
Tu jeszcze chyba wolno powiedziec na „ch” rodzau zenskiego liczby pojedynczej? 😈
Bobik wolal grzanca i prosze mamy tez zimno do grzanca
Bobiku,piesku jak mogles 😡
brykajac przez zielone zmarzlem
dzięki Kocie Mordechaju, nie ukrywam, że nie najlepiej się czuję z autocenzurą 🙂
do londynu:Kocie brawo,uratowales Swoja 😆
ale brytyjski premier chyba poleci?
Pewnie, Rysiu poleci, choc sie zapiera wszystkimi lapami. On strasznie dlugo czekal zeby sobie pobyc premierem 😈
Az zal na niego patrzec.
Z tą młodzieżą to może jeszcze inaczej. Ja chyba gdybym nie zaglądała tu do koszyczka a przy okazji i polskiej prasy też pewnie bym przegapiła tę roczniecę (jak moi planowscy znajomi – bez emocji, acha? rzeczywiście!) – pamiętam, oczywiście, pamiętam ale rocznice i różne daty okolicznościowe pamięta się lepiej kiedy od małego są obchodzone. 1 maja nie zapomnę, bo tak wyrastałam a o 3 maja wiem – emocjonalnie nie jestem związana (nie zrozumcie mnie źle). I takich przykładów pewnie można więcej. Jeśli teraz uznajemy, że 4 czerwca taki ważny to jak się obchodziło tę rocznicę przez całe 20 lecie? (To takie pytanie w powietrze bo nie śledziłam, więc może się obchodziło). I kiedy młodzież miała się tego nauczyć?
A że może rozmawia się mniej face to face to prawda – zdarza się nam z dzieckiem z pokoju do pokoju rozmawiać przez skype’a 🙂
Mój znajomy dzwonił z łazienki do żony w kuchni, żeby przyniosła mu ręcznik. 😎
Ja widzę jeszcze inne problemy w rozmowach z młodym pokoleniem. Np. – zawsze się trudniej opowiada, kiedy została zerwana jakaś ciągłość, bo wtedy trzeba zaczynać od Adama i Ewy. Tzn., młodzieży z lat 70-tych w miarę łatwo było opowiedzieć o latach 60-tych, bo było tak samo, tylko bardziej. 😉 A tym, którzy z byłym systemem nie zetknęli się osobiście, nie da się w dwóch zdaniach wyłożyć, dlaczego te wolne wybory były takie ważne, mimo że nie były całkiem wolne. Do tego trzeba najpierw dać pojęcie, czym był realny socjalizm, dlaczego o te wybory trzeba było tak długo walczyć, itd. Czyli dłuższa rozmowa, a właściwie wiele dłuższych rozmów, podczas których dzieci czasem się nudzą i popatrują, jak tu czmychnąć do ciekawszych zajęć. No więc łatwiej opowiedzieć o kolejkach i brakach, bo to przynajmniej jakaś egzotyka.
Może też odgrywać pewną rolę poczucie, że ci młodzi nareszcie żyją w takim świecie, do jakiego starsi dążyli, więc wszystko jest w porządku i nie ma co wracać do czasów, które do pewnego momentu nie były w końcu żadną chlubną kartą w historii. A bez wracania do tych czasów znowu – nie da się wyjaśnić.
Ale roli zabiegania i braku czasu też nie neguję. Niestety.
Już byłem przekonany, że Fryga zjadła Babkę, Emi i koty na dokładkę. Nawet zacząłem układać tren żałobny, ale z ulgą zobaczyłem, że mogę się jeszcze powstrzymać, bo przynajmniej Babka pokazała się na Komisariacie. Ale losy Emi i kotów są nadal nieznane. 😯
z tymi młodymi nie jest chyba tak żle. Mam konto na facebooku, które głównie służy mi do komunikacji z moim córkami (daje możliwość np. oglądania zdjęć, które one tam wrzucą) znajomych nie mam sporo, głównie to znajomi moich córek. Byłam zdumiona , ilu z nich zamieściło na swoich profilach jakieś rocznicowe odnośniki, a są to roczniki , które w 1989 roku były co najwyżej w przedszkolu. Z ta rocznica , jest jeszcze jeden kłopot, przez wiele lat wielu polityków i publicystów uparcie twierdziło, że 4 czerwca ’89 nic takiego się stało, albo stało się coś podejrzanego. Na przyjęcia takiego święta, trzeba czasu. 11 listopada , jako święto Niepodległości zostało ustanowione w 1937 roku….
I ja Bobiku widzialam juz Babke (oczami duszy tylko) zaplakana, bo moze znalazla dobry dom dla Frygi (czy moze byc lepszy niz jej wlasny?), albo co. A tu Komisarz na urlopie a Babka mu dotrzymuje towarzystwa, co za ulga! Z Babka czasem sie nie zgadzam, ale bardzo Babke lubie, nie wspominajac juz o jej wspanialym zwierzyncu. Moze nasza hanzeatycka Babka wziela sobie urlop od koszyczka? Mam nadzieje, ze nie za dlugi.
Jesli chodzi o przekazywanie mlodym, to jak ja bylam mloda to mowilam o tym „trucie” i nie mialam do tego glowy. Z tym, ze to trucie mimo woli jakos zapadlo sie w pamiec i w serce i wbudowalo sie w moje dorosle widzenie swiata. Powoli ale z sila. Dajmy tym mlodym jeszcze ze 20 lat to beda to wszysko znali na piatke. W koncu dopiero co nauczyli sie czytac i pisac!
Pewnie po to by chciec obchodzic i cieszyc sie z takiego swieta jak odzyskanie obywatelskiej podmiotowosci niezbedne jest poczucie, ze nie byla ona dana „od zawsze” tylko odzyskana, wywalczona . I tez niezbedne jest poczucie, ze teraz swiat jest urzadzony nie najgorzej. I prawde nowiac wcale nie mam pewnosci, ze mialabym takie poczucie gdybym mieszkala w Polsce i byla owym „mlodym pokoleniem”. Wiem, ile razy dziennie bym sie wsciekala na ulomnosc polskiej demokracji: na to, ze artystka musi 10 lat czekac, az wreszcie zostanie oczyszczona z zarzutu o obraze uczuc reliogijnych, ze inny sad moze wyrazic watpliwosci czy rzeczywuiscie jest tak jak utrzymuje WHO, ze homoseksualizm nie jest choroba i „uszkodzeniem mozgu”, ze mozna w uniwersyteckiej ksiegarno sprzedawac ksiazki napisane mowa nienawisci, ze mozna isc do wyborow nie majac zadnego programu i mimo to wybory wygrywac, ze mozna publicznie lgac na potege i za swoje lgarstwa nie byc rozliczanym, ze mozna obok premiera postawic do witania zagranicznych gosci biskupa na oficjalnej panstwowej uroczystosci, ze mozna straszyc Niemcami i probowac rozbudzac w ludziach uczucia ksenofobii, ze mozna wydawac ksiazeczki dls dzieci z wyliczankami przeciwko Zydom, Niemcon i Cyganom .
Na to wszyswtko wsciekalabym sie nieustannie i pewnie nie moglabym tak jak corka Zony sasiada byc dumna z tego, ze jestem Polka. Bo jedyny raz kiedy bylam naprawde dumna od czasu odzyskania niepodleglosci, to wtedy kiedy widzialam te kilometrowe kolejki glownie mlodych ludzi do glosowania w ostatnich wyborach. Znacznie czesciej zdarzalo mi sie w ciagu tych dwudziestu lat odczuwac frustracje i wstyd, choc przeciez zdaje sobie sprawe z tego, ze tradycje demokraytyczne w Polsce nie sa zbyt stare i trudno w tak krotkim czasie nadrobic zaleglposci w tej dziedzinie.
A mimo to uwazam, ze za wszelka cene nalezy sie starac zaszczepic to swieto w Polsce, bo powinnismy wokol jakichs wartiosci sie jednoczyc w tym skomplikowanym i niejednoznacznym swiecie i ze taka wartoscia moze byc wlasnie wolnosc i demokracja, i prawa czlowieka. BYle jeszcze mozna bylo przestac mowic przy tej okazji o tym kto pierwszy obalil komunizm, wdawac sie w zenujace iu malostkowe pyskowki i uzywac tego jako lomu na innych.
Nie masz to, jak udana prowokacja Bobiku!! 😉
Babka pisze w rękawiczce, jak prawdziwa dama, bo ma paluch uszkodzony.
A Komisarzowi nie ma co zazdrościć. 😆
Dzień dobry wieczór.
Obchody minęły, życie wraca do codzienności… i z chęcią czyta się coś takiego (niestety tylko po niemiecku):
http://www.laender-analysen.de/polen/pdf/PolenAnalysen53.pdf
Warto chociaż zerknąć na statystyczne wykresy, mówią więcej, niż co niektóre parostronne „elaboraty” i analizy.
O autorze:
„Reinhold Vetter żyje jako niezależny publicysta w Warszawie. Do 1994r. był korespondentem stacji radiowej ARD w Polsce następnie do wiosny 2009r. korespondentem „Handelsblatt” w sprawach Europy Wschodniośrodkowej i Południowej.
Ostatnio opublikował „Dokąd dąży Polska? Ciężki spadek po Kaczyńskich” Wydawnictwo „Links”, Berlin 2009.
********************************************
Poniedziałek, 08. czerwca 2009 o 20:00
w Staatstheater Darmstadt, Kleines Haus
Lech Wałęsa w Darmstadt
1989-2009: Dwadzieścia lat po przełomie: Polska, Niemcy i Europa przed nowymi zadaniami.
XIII. niemiecko-polskie rozmowy
Uwaga: Miejsc wolnych już nie ma!
Powitalna mowa: Burmistrz a. D. Hans Koschnick
Rozmowa z Prezydentem w. st. sp. Lechem Wałęsą, 1. Przewodniczącym Związku Zawodowego „Solidarność”, oraz Prezydentem Bundestagu w. st. sp. Prof. Dr. Ritą Süssmuth
Moderator: Prof. Dr. Dieter Bingen
A JA JUż SIę NIE ZAŁAPAŁEM, A BARDZO CHCIAŁEM!!!! 🙁
Dodatek:
http://www.deutsches-polen-institut.de/Termine/archiv.php?we_objectID=2978&pid=1825
KoJaKu, poczytam sobie jutro, bo dziś zająłem się wyrobem mojego słynnego dżemu truskawkowo-grejpfrutowego. 🙂 Jak skończę, to pewnie będę w stanie co najwyżej się powygłupiać, ale nic poważnego w grę nie będzie wchodziło. 😉
Dzem truskawkowo-grejpfrutowy brzmi zachecajaco. Truskawki w przetworach sa dobre z czyms bardziej kwaskowym. Tu tradycyjnie jest to rabarbar z truskawkami w plackach i kruszonkach… Ach, rozmarzylam sie, bo przez brak czasu chwilowo nie moge sie tym zajac…
A z ta mlodzieza to ciekawe. Ja bym dorzucila, do wszystkich celnych uwag powyzej jeszcze to, ze czasem najtrudniej jest uznac cos za date historyczna, kiedy bralo sie w tym udzial i nie bylo widac nic szczegolnie dramatycznego. Interpretowanie niedramatycznych obrazow wymaga jednak wiekszego zaangazowania i wysilku, zwlaszcza, gdy jest sie przez lata uczonym historii jako zbioru bitew, i dat urodzin i smierci slynnych ludzi – generalow, przywodcow powstan, albo przynajmniej slynnych pisarzy. A tu wygrali „We, the people…”.
Moze dlatego, trzeba sie w ogole zastanowic, jak uczyc historii wlaczajac w to historie zwyklych ludzi (choc nie w stylu marksistowskiego opisu walki klas). Ciekawe, ze w Stanach jest teraz taki trend. Slynna jest ksiazka Howarda Zinna, „A People’s History of the United States” napisana w 1980 roku (ciekawy zbieg okolicznosci!), ktora opisala historie USA wlasnie w ten sposob, po czym stala sie bestsellerem, zdobyla National Book Award, i wplynela na to, jak sie teraz uczy historii w collegach, i w niektorych szkolach srednich (wiele zalezy od okregu szkolnego).
http://en.wikipedia.org/wiki/A_People%27s_History_of_the_United_States
Ciekawe, ze na przyklad teraz male dzieci uczy sie, co to w ogole jest historia przez prace domowa, w ktorej maja spisac w skrocie historie swojej rodziny (rodzicow, dziadkow). Takie podejscie na pewno zlapaloby wiecej z tej nie tak dawnej historii.
Rysiu, dziekuje za ognie sztuczne – sa naprawde piekne! 🙂
I jeszcze, w wersji light-hearted, wiersz Jimmy’ego Cartera (bylego prezydenta) o polityce, pt. „Progress Does Not Always Come Easy”, bo pasuje troche do tematu. 🙂
http://writersalmanac.publicradio.org/index.php?date=2009/05/29
Choc w wierszu podmiot liryczny twierdzi, ze glosowal przeciwko prawu do glosu nieboszczykow, o ile wiem, w Chicago jeszcze czasem zdarza im sie glosowac. 😉
A wiesz Moniko, że rzeczywiście, obie moje córki tak właśnie początkowo się uczyły no ale to było nie dalej jak w szóstej klasie, potem już normalna historia. Tyle, że trzeba było przyjść do rodziców o to i owo zapytać więc taka trochę przez szkołę wymuszona rozmowa w rodzinie.
O tym pisałam, że w tumulcie zmian zabrakło elit, polityków czy też „edukatorów” którzy by się przyjrzeli tej ogromnej zmianie oraz zechcieli z niej wyciągnąc wartości w rozwijaniu nowego społeczeństwa. Tyle, że chyba więcej sobie myślałam niż napisałam 🙂 A poza tym za mało śledzę, więc może się mylę – to było wszystko wokół uwagi jotki.
A dziś w naszym sklepiku rozmawiałam z panią Hanią o której bracie lokalna podwarszawska gazeta dała duży artykuł. I pani Hani przypomniały się te dni, kiedy jako młoda kobieta biegała z ulotkami drukowanymi przez brata i cała tamta atmosfera. Bardzo była wzruszona i bardzo widocznie potrzebne było jej wczorajsze święto.
Na zakończenie powiedziała, że mimo wszelkich niedoskonałości bardzo jest dumna z bycia Polką i takie tam wzruszające jacyśmy to fajni. No dobrze, że chociaż od święta.
Dżem udał się znakomicie. Ja do niego dodaję jeszcze odrobinę chili, żeby było śmieszniej. 🙂
Mogę Wam donieść coś z zakresu cywilizacji śmierci. W zoo w Bremerhaven dwa pingwiny-geje, żyjące już od dłuższego czasu w przykładnym stadle, skombinowały sobie porzucone jajo (tam jest cała kolonia pingwinów), wysiedziały je i teraz wychowują pingwiniątko. Również przykładnie. Dramatyzm sytuacji zwiększa fakt, że niemieckie środki przekazu relacjonują to w tonie rozbawiono-rozczulonym, zamiast domagać się dania odporu i natychmiastowej eksterminacji dewiantów.
Sodoma z Gomorą. I po to było wchodzić do Europy? 😯 Tak jakby nie dosyć było własnych kłopotów ze słoniami. 🙄
Tak, Wando, taki poczatek uczenia historii inaczej jednak ustawia myslenie o historii na cale zycie… 🙂 Moze tem podzial na elity/nieelity tez by sie rozkladal troche inaczej przy takim podejsciu, zamiast byc wykorzystywany przez pewna partie polityczna…
U mnie w domu to tez duzy dzien. Dzis rozmawialam o tym przez telefon z Ojcem (on tez byl jednym z tych, ktorym na tych zmianach bardzo zalezalo, i nawet ucierpial konsekwencje) – w podobnym tonie, jak Ty z pania Hania. Co prawda, tak sobie rozmawiamy nie tylko od swieta. I mam nadzieje, ze jak najdluzej.
A pingwiny popieram w ich stadle i rodzicielskich obowiazkach. Jakby przylecialy do Massachusetts (a od tygodnia i New Hampshire, od paru miesiecy – Connecticut), to by sie mogly pobrac, bez klopotu. 😀
Tu się wprawdzie pobrać nie mogą, ale za to są celebrytami. Prześcignęły w popularności nawet białego niedźwiadka Knuta. 🙂
To niech przyjezdzaja sie pobrac i zalatwic adopcje. Znam sporo osob, ktore tylko z tego powodu kupilo sobie dom w naszym lub sasiadujacych stanach (ale nasz byl pierwszy!). 😆
Gejowskie malzenstwa sa w Kanadzie od szesciu lat. Jest to juz dzisiaj a non-issue i chyba zadna partia nie bralaby na agende, zeby to rozwalac… Przed Kanada byly chyba ze trzy kraje. Niebo sie nie rozstapilo.
Bobiku, bardzo jest pyszny taki swiezo zrobiony dzem z maslana buleczka, prawda? I szklanka zimnego mleka.
Week-end poswiecam ogrodowi. Nie ma to jak witalnosc wiosennych chwastow.
Kroliku, mysmy jednak byli przed Wami na tym kontynencie. 😉 U nas w maju 2004 roku, u Was w lipcu 2005 roku. U nas to tez non-issue, ale nie w innych stanach… 😀
Hmmm… Moniko, 8 z 10-ciu prowincji Kanady ( i jedno z trzech tzw terytoriow) zalegalizowalo malzenstwa gejowskie w 2003, caly kraj wprowadzil to prawo w 2005 (Gay Marriage Act)… Jak to bylo i w sprawach de-segregacji rasowej i zaawansowania praw kobiet, motorem zmian byly decyzje sadowe, a nie vox populi.
A, to zwracam Wam pierwsza pozycje (tzn. Ontario, bo i dwom innym stanom, bo inne widze w 2004 roku, chyba ze naniesiesz poprawki). 🙂 U nas tez decyzje sadowe, ale nie wszedzie (w Maine, New Hampshire i Vermoncie – parlamenty stanowe). I zadziwiajace, jak szybko zmienil sie vox populi – po paru latach wiekszosc w naszym stanie jest za, a zaraz po decyzji sadowej wiekszosc (acz niezbyt duza) byla przeciw.
Jakas cywilizacja smierci w tych mediach zapanowala. Bo brytyjskie media, nawet BBC oplacana z kieszeni podatnika, nic tylko o klopotach Browna i zaraz o tych zboczonych pingwinach. A pingwiniatku bezboznie wysiedzonemu nie zazdroszcze. Inne pingwiniatka beda sie z niego smialy jak sie dowiedza. I beda mu dokuczac i przezywac.
Do tego wlasnie prowadzi relatywizm moralny.
W regulaminie tego niemieckiego ( a jakze!) zoo powinien byc wyrazny zapis, ze malzenstwo wsrod zwierzat moze stanowic jedynie zwiazek samiocy z samcem. A pingwiniatko odebrac i oddac do sieriocinca. Sa takie dla zwierzat.
sniadanko,lekkie,nabial,ciemne pieczywo,miod,dzem,maselko
szczypiorek,rzodkiewka,kanka kawy,dzbanek herbaty,mleko
reszta w kredensie
🙂 😀
teraz sza,sza,sza sloneczko malutkie patrzy
brykam w obowiazkow swiat
Ja nie rozumiem, co za sensacja? 😯 Oglądałam kiedyś film o pingwinach, gdzie się mówiło też o tym, że „związki” homoseksualne wśród tych ptaszydeł są wcale nierzadkie.
A propos nauki historii…..
Dziś piękna inicjatywa Muzeum Historii Polski. Piknik Historyczny . Będzie baaaardzo ciekawie i edukacyjnie. Szkoda, że nie mogę pojechać. Brak czasu. 🙁
Heleno, rozumiem ze piszesz o tym co Cię w Polsce denerwuje, ale jakos tak przykro to czytać 🙁 a może dla odmiany napisz o tym co w Polsce lubisz 🙂
Sprężyłam się wczoraj i obejrzałam orędzie. Archiwalne tło podniosło mnie z fotela. Pana męża rozśmieszyło. Mnie zrobiło się niedobrze. Bez autocenzury – to jest żygliwe. Potem przeczytałam wywiad z Frasyniukiem i zwyczajnie się popłakałam.
http://www.tvn24.pl/12690,1603838,0,1,oredzie-prezydenta-7-razy-solidarnosc,wiadomosc.html
Dzień dobry. 🙂 Ja nie wiem, gdzie Ryś to słońce wypatrzył. Może to kwestia rysiego wzroku? Bo ja ni cholery czegoś takiego zauważyć nie mogę. 🙁 Jeżeli u Małgosi jest tak jak tu, to nie ma co pikniku żałować.
Pani Kierowniczko, sensacją nie są same gejopingwiny, tylko ich przychówek. 🙂 Bo zresztą w ogóle małe zwierzątka świetnie się sprzedają jako sensacja. Tu akurat media działają w jakimś sensie pro publico bono, bo ogrodom zoologicznym liczba odwiedzin zaraz skacze, co finansowo i dla innych zwierzątek dobrze.
A przy tej okazji oczywiście rzuciło mi się w oczy i uszy, że nikomu nie wpadło do głowy rozdzieranie z tej okazji szat i napomykanie o zgorszeniu. Chociaż Niemcy w porównaniu np. do Holandii to w dużej mierze konserwatywny grajdołek. 😉
Haneczko, tło archiwalne pokazało to, co w gruncie rzeczy i tak wiadomo – że LK jest przede wszystkim prezydentem swoim i swojego brata. Ale nic dziwnego – przecież to oni dwaj tom wolnom Polskę wywalczyli i pełnili rolę roszszczygającom, co w dwajścia lat później wreszcie mogą zademonstrować. A wszystkich innych oblać kubłem zimnego patryjotysu.
Kurczę, taki był dziś ze mnie od rana miły piesek, póki tego orędzia nie obejrzałem. Pan Prezydent chyba na mnie źle działa. 🙁 Zaraz warczeć zaczynam, jakby mnie Pawłow podbechtywał. 🙄
Bobiku,belin slonecznie wita!
metropolia,piesku,metropolia 🙂
😀
gdzie ten Frasyniuk?????? w wyborczej,wiem,ale gdzie?????
Moguncjuszu,budujacy tekst! praca,motywacja+szczescie
klucz do sukcesu 🙂
jak sadzisz, ma Kaczynski szanse na:”uwaga;brak miejsc!!!”
😀
Bobiku, u mnie też pięknie swieci słoneczko, czego i tobie życzę. 🙂
Nie dość , ze swieci, to na niebie wiecej niebieskiego niż białego. Szarego i burego nioe ma w ogóle. Uffff. Aby tak zostało. Ponoc to zasługa pełni księżyca.
Kocie Mordechaju,zal patrzec,to poszlo tak szybko!!!
http://www.sueddeutsche.de/,ra1m1/politik/675/471218/text/
ide brykac
gdzie Krasnal?
Rysiu, wywiad T. Torańskiej z Frasyniukiem ( jak juz pisałam – doskonały. Sprawdzałam przed chwilą, na stronie GW , na razie jeszcze go nie ma w sieci. Ale na pewno za kilka dni sie pojawi. To był czwartkowy dodatek do GW, Duży Format
Rysiu, w papierowej czytałam, w sieci jeszcze nie widzę.
Jednak przekaz telewizyjny to potęga! Tak się złożyło że orędzia PP wysłuchałam w radiu, siedząc w samochodzie i czekając na Sąsiada, który jak sie okazało zwlekał z wyjściem z domu oglądając PP w telewizji. Wersja bez wizji, była znośna nic specjalnego, ale bez ekscesów, dopiero powiadanie Sąsiada o archiwalnych zdjęciach bohaterskich braci KK, przywróciło mi właściwe proporcje! Czasem jednak lepiej mieć tylko fonie….
W Krakowie nic nie świeci, ale tak czy owak muszę pójść na zakupy, bo dziecko nr 1 zjeżdża za parę godzin do domu, i obiad trzeba z czegoś ugotować!
Świeci, pocieplało, zakupy zrobione, siedzę w pracy, czytam kawałkami wywiad z Mazowieckim w GW.
Ja jeszcze na obiad, dzisiejszy i jutrzejszy, nie mam żadnego pomysłu, choć tata przyniósł z targu mnóstwo różnych pyszności. Czasem zresztą zupełnie niepotrzebnych. 😉 Czy ma ktoś np. pomysł, co można zrobić z wiechciem pietruszki wielkości małego słoniątka? 😯
Skarmić nim słoniątko 😉
Słusznie. To lecę dokupić słoniątko. 😀
Wrócę jeszcze do tego, co pisała jotka o 9.54. Wprawdzie już na ten temat rozmawialiśmy, ale ponieważ blog jest tworem otwartym i co jakiś czas ktoś nowy się pojawia, pewne wątki trzeba z natury rzeczy powtarzać.
To jest całkowicie normalne, ludzkie i dla zdrowia psychicznego wręcz wskazane, że jak nas coś zdenerwuje, rozdrażni, wpieni, to chcemy to z siebie wyrzucić, wygadać (ja mówię „się wybzdyczyć”). A jak się zaczyna dzień od przeglądu polskiej prasy, to z reguły ma się materiał do bzdyczenia na cały dzień. Oczywiście tak samo mają Anglicy z prasą angielską, koreańczycy z koreańską i brazylijczycy z brazylijską. Tylko że my tu wszyscy, jak jeden mąż i jedna Żona Sąsiada 😉 czujemy się Polakami (bez względu na posiadane paszporty), więc uwiera nas ta koszula, która bliższa naszemu ciału. Stąd może wrażenie, że wszystko jest na nie. Bo pozytywy nie domagają się natychmiastowego wybzdyczenia (a i mają zdecydowanie mniejszy potencjał komiczny, stąd w kabaretach też kpi się głównie z negatywów, a przecież my tu m.in. uprawiamy sobie pewien rodzaj prywatnego kabareciku)
Przypomina mi się tu dowcip o angielskim chłopcu, którego do siódmego roku życia wszyscy uważali za niemowę. Kiedy wreszcie w owym siódmym roku wypowiedział przy obiedzie zdanie „poproszę o sól”, wszyscy rzucili się do niego z pytaniami „jak to, to ty mówisz? dlaczego dotąd nigdy niczego nie powiedziałeś?”, na co chłopiec odpowiedział ze stoickim spokojem: „bo dotąd wszystko było w porządku!”. 😀
Sam u siebie widzę coś takiego, że jak rozmawiam z cudzoziemcami, to jestem skłonny podkreślać nasze dobre strony i bronić imienia, ale w pozycji insidera częściej się czepiam. Bo widzę, że jest nie w porządku. 😉
Krytykujemy nie ze złej woli, tylko, że tak rymnę, dlatego, że nas boli. A u Heleny może to czasem wychodzi ostrzej, bo ona ma serce na wierzchu, a poza tym trzyma w kuchni osełkę, na której trzy razy dziennie ostrzy język. Widziałem, jak byłem w Londynie. 😎 Ale ponieważ przez lata należało to do jej zawodowych obowiązków, to chyba nie ma się co dziwić, że nawyk pozostał. 😉
Widzę, że Helena zjawiła się na blogu z pękiem pozytywów, ale złożyła je pod poprzednim wpisem, gdzie już wkrótce nikt nie zauważy. Ponieważ z przekładaniem komentarza na właściwe miejsce jest dłuższa dłubanina, to go po prostu zlinkuję 🙂
https://www.blog-bobika.eu/?p=221#comment-23923
Zachecona przez zone sasiada wlasnie wysluchalam oredzia. Zdjecia z albumu obejrzalam tez – musze wyciagnac z archiwow w nowojorskim Nowym Dzienniku swoje zdjecie z kardynalem Wojtyla, bo wlasnie zdalam sobioe sprawe z tego, ze to moje nieustajace wysilki doprowadzily do pamietnego conclave.
Nauczylam sie tez roznych nowych zwrotow, jak „balilismy komunis”, „wybierzmy repsentantow”, „podjelismy decy”.
Dzieki, Piesku.
Czy pamięta ktoś Franka Kimono? „Ciosy karate ćwiczyłem z bratem, ja jestem King Bruce Lee, karate mistrz!”. 😆
Co się głupio pytam, czy ktoś pamięta. Jest na tubie. 😀
http://www.youtube.com/watch?v=hyntWur6K6o
Wymienić zdjęcie Fronczewskiego na PP, zmienić wymowę na „karate miszcz” i wszystko będzie jasne. 😆
😆 – nie znalam!
U mnie deszcz, na razie drugi dzien, wiec jeszcze nie tragedia, ale moglby nie padacw weekend i przelozyc sie dzien roboczy. 😉
Bobiku, a ja rozumiem Jotke w troche szerszym kontekscie. Nie tylko ona, ale w ogole wiekszosc czytelnikow gazet lub widzow telewizyjnych wyraza znuzenie, gdy wiadomosci sa wylacznie negatywne. To jest zwykla ludzka reakcja, i np. u nas duzo sie o tym mowilo pare lat temu w kontekscie ozywienia dziennikarstwa, postrzeganego jako nazbyt negatywne, i w koncu zniechecajace do ogladania/czytania. Z jednej strony, oczywiscie, jak najbardziej trzeba informowac o negatywmych stronach rzeczywistosci (po to, oczywiscie, zeby je zmieniac). Z dugiej strony nasz umysl po prostu po pewnym czasie cierpi na znuzenie, gdy obraz swiata sklada sie wylacznie z doniesien o potknieciach, katastrofach, korupcji, smierci, znieczulicy itp. To takze, oprocz tego, ze przygnebiajace, jest monotonne, jako dziennikarska formula. W koncu, pozostawiajac na chwile ostatnie oredzie PP, Kaczynscy sa miedzy innym dlatego tacy nuzacy, ze rozgladajac sie nerwowo na boki, zwykle swoje „spotkania z ludnoscia” zaczynaja od litanii od tego, co jest niedobrze. Chocby i jakas czesc z tego byla prawda, wywolane wrazenie wlasnie i na nich sie msci, bo natura ludzka jest taka, ze jednak szuka takze powodow do optymizmu, a przynajmniej do szarego, a nie czarnego obrazu rzeczywistosci. A czy ten szary jest jasno-szary, czy ciemno-szary – to juz inna sprawa…
Moniko 😆 😆 😆
Jakkolwiek paradoksalnie by to nie zabrzmiało, cieszą mnie także bracia K. Cieszy mnie, że wypłynęło to, co kryło się w szarzyźnie i urawniłowce PRL-u. Nie jesteśmy narodem bielszych niż śnieg. Jesteśmy zwyczajnie normalni. Od 20 lat patrzymy bez przeszkód na Polaków portret własny, tworzymy go sami. Cokolwiek nie zmalujemy, to nasza zasługa lub wina. Dla mnie to bezcenne.
Moniko, jotka pisała o tym, co Helenę w Polsce denerwuje, więc ja do tego się odniosłem, ale tak w ogóle to masz, oczywiście, rację, że nieustanne smęcenie i narzekactwo do obłędu może doprowadzić. Ale też tak w ogóle to chyba mamy na blogu i niemało okazji do pośmiania się i rozluźnienia. 😉
Co więcej, nawet te negatywy, które w pierwszym momencie tylko wnerwiają i uwierają, wrzucone tu i obśmiane wspólnie z innymi zaczynają być jakby mniej dolegliwe. Przynajmniej ja tak mam.
I dotyczy to nie tylko polityki. Nawet wredna pogoda, jak ją tu publicznie spostponuję, trochę mniej mi dolega. 🙂
Haneczko, przyklasnę, aczkolwiek z drobnym dodatkiem. Nie ma jednego, absolutnie obiektywnego portretu. Jest ich wiele. Istotne jest to, do jakich celów się je robi, z jakiej perspektywy, gdzie/komu one mają być prezentowane, itd. Portrety malowane pod wpływem emocji mogą być nieco zdeformowane i to chyba normalne. Karykatury rysowane naprędce w sytuacjach towarzyskich to całkiem inna para kaloszy niż oficjalne portrety rodziny królewskiej. 😉 Jedne i drugie (i jeszcze inne) mają rację bytu i ja osobiście na każdy Jedynie Słuszny Portret bardzo bym warczał. 😉
Toteż nie o Jedynie Słuszny mi chodzi tylko o ten, który w PRL-u nie miał szans się objawić w całej swojej puzzlowatości.
Oczywiscie. Portrety roznia sie od odbicia w lustrze. Portrety zawsze malujemy przez pryzmat naszego indywidyulanego odbioru, naszej indywidualnej wrazliwosci, naszej pamieci innych portretow, malowanych przez kogo innego, naszego rozumienia sztuki i wedle wlasnego talentu . Nawet odbicie w lustrze bywa czasami skazone wada wzroku ogladajacego czy czystoscia szyby. A co dopiero portrety, tworzone przez nas. 😆
Babko, czy już na stałe przemianowałaś się na Bakę, czy to przeoczenie? 🙂
Cosik mi dziś stale wpadają jako komentarz cytaty ze starych piosenek. Ale tej, o którą mi chodzi, nie znalazłem na tubie. No więc znowu pytanie: czy ktoś pamięta Czerwone Gitary i „Jestem malarzem nieszczęśliwym”? … bo choćbym nie wiem co malował, spod pędzla mi wychodzi słoń…
Może to był ten słoń od sprawy polskiej? 😆
http://w422.wrzuta.pl/audio/aHgz1xko1wy/czerwone_gitary_-_jestem_malarzem_nieszczesliwym
😀
O, dziękuję, Pani Kierowniczko. 🙂 Po przesłuchaniu upewniłem się, że to na sto procent był TEN słoń. 😆
A nie powinno to byc czasem hymnem Blizniakow? 😆
Chyba nie przejdzie, bo na końcu musieliby uznać, że koń jaki jest każdy widzi. 😀
Jeszce dwie godziny i do domu 🙂
Wiecie co? Denerwuję się jutrzejszymi wyborami 🙁 .
Tak bym chciała, żeby naród ruszył szanowne tyłki i dał głos, a boję się, że jest za dobrze i nie ruszy 🙁
Bobiku, totez ja pisalam ogolnie. I jeszcze o Kaczynskich – mnie juz i narzekanie na nich nuzy, i nawet ich rytualne wysmiewanie takze, bo to jest w roznych wersjach jednak ciagle to samo. Na szczescie, i bardzo ladnie o tym napisala sama Helena pod poprzednim wpisem w odniesieniu do Polski, w naszym skomplikowanym swiecie dzieje sie jednoczesnie tyle innych ciekawych wydarzen (czasem negatywnych, czasem pozytywnych) i tyle jest nowych pomyslow, ksiazek, i calych nowych swiatow do poznania, ze nie jestesmy tylko na myslenie o Kaczynskich skazani. Co wiecej, myslac o czym innym niz tylko oni i ich formacja, mozemy w sumie lepiej spostrzec ich calkowita nieodpowiedniosc do waznych pozycji, ktore nadal piastuja. Jednym slowem, lepiej sie rozumie czysta polityke, gdy sie zrobi jeden lub dwa kroki w tyl, i spojrzy sie na nia z szerszej perspektywy. Wiec moze zamiast mowic tylko jak nasi dwaj blizniaczy nieszczesnicy nie dorastaja do zadan, przyjrzyjmy sie tym, ktorzy to robia lepiej, i zobaczmy co mozna od nich zapozyczyc. Mnie na przyklad ostatnio zaimponowala przemowa Obamy w Kairze. Nie byla idealem, ale na pewno byla przykladem tego, jak moze mowic polityk pierwszej kategorii. Albo w ogole pomyslmy o czyms innym – na przyklad o tym, jak ciekawie uczyc dzieci i mlodziez historii, zeby zrozumieli wage tego, co sie stalo w Polsce 20 lat temu.
Dzien dobry
Moniko, Obama potrafi przemawiac, co do tego jestem pewien. Ale, co z tego zostanie wykonane? W przemowieniu bylo wszystko, co tylko zamarzyc. I krzewienie wolnosci, i nowe panstwo palestynskie i naciski na Izrael i poparcie dla przyjaciol Ameryki na Bliskim Wschodzie. Niektorzy obserwatorzy egipscy pytali, kiedy skoncza sie rzady Mubaraka i jego syna. No i kiedy Arabia Saudyjska stanie sie bardziej demokratyczna a rzad Izraela przestanie wspierac osadnictwo zydowskie na Zachodnim Brzegu.
Niuni nie ma, ale zgodnie z tradycja jakas piosenka
http://www.youtube.com/watch?v=lixDK_tMEhE
Cos jak country i jak tytul ostatniej powiesci E. Hemingwaya. 🙂
vitajcie! u mnie świecie ale zimno, to dla fomy -pogodynki 🙂
chciałam się zapytać, co to za ptak , ma głowę żółtą i trochę brzuszka a resztę niebieskie. Widziałam na jakiejś reklamie .ale czy taki ptak istnieje ?
ja nie mogę znieść tego zimna., więc pytam też czy ktos wie o tanim mieszkaniu na 1/2 roku w Hiszpanii najlepiej nad morzem . 🙂
i cos na lenistwo ? 🙂
PA mały procent z mądrego zapału to i tak dobrze i tak krok w kierunku lepiej urządzonego świata
może mówic po Hiszpańsku .. 🙂
PA
kto powiedzial ,ze mnie nie ma , a to od Mojej Młodej wyobraż sobie ,ze ona kochajaca rock i to cięzki takie kawałki też słucha , widać widzi to czego ini nie widzą ,że w kazdej muzyce można znależć perły 😉
http://www.youtube.com/watch?v=73OdI5E8Zlo
Moniko
Moja powtarza za M. Twain do Młodej
trzymaj się z dala od ludzi, którzy tłamszą twoje marzenia, mali ludzie zawsze to robią , jednak naprawdę wielcy spraiają że ty także możesz stać się wielki
Wando
ja zawsze z Moja rozmawiam face to face inaczej nie potrafie , ona zreszta też .Co do rocznicy zadalaś dobre pytanie : jak była świętowana przez te 20 lat .Nie byla , a pewnie szkoda , bo niezaleznie od roznic, co do tego co wtedy sie wydarzyło jest to świeto. Polacy zdali sobie sprawę ,ze można się porozumiec a nie iść z pięściami na czołgi .Zdecydowanie takie daty powinny byc w kalendarzach a nie 1 wrzesnia wybuch wojny , świętować mamy radosne wydarzenia , nie jest ich wiele , wiec tym bardziej powinnismy doceniać .
Czekam na relacje od Basi i opowiedz jeśli nie mozesz zrobić zdjęć jak rodzina kacza ma się 😀
Rysiu
dzielnie sie spisywałeś , tak sobie mysle co też za order Ci przyznać i po dłuzszym zastanowieniu doszlam do wniosku ,że dam Ci widelec i…..moze posmakujesz bigosu z młodej kapustki ,w srodku odrobina żeberek , łopatki , boczku wedzonego i ciut , ciut kiełbaski do tego pomidorek , koperek i co sądzisz można reszte poczęstować ??
Małgosiu
nie wiedzialam czy zdązysz z truskawkami wiec moj sąsiad podrzucil kobiałeczkę do tego bita smietana , zapach truskawek rozchodzi sie w całym pomieszczeniu
Babko
niech Emi i Fryga biegna bo kostki od zeberek zostaly , choc ja mam nadzieję ,ze na bigos tez sie załapię ;-
Wando, przynajmniej nikt nie rzucal w Obame butami. 🙂
Niuniu, jak lubisz Dolly, to to jest prawdziwy klasyk.
http://www.youtube.com/watch?v=njL34iCt8G8
Puszczal to w Trojce kiedys za moich czasow Korek Pacuda. 🙂
PA, ja tez, jak Ty, zastanawiam sie, co z tego zostanie wykonane. I zobaczymy. Na razie jednak Obama naciska (czego jego poprzednicy bali sie robic) na zakonczenie osadnictwa izraelskiego w West Bank. To jest jednak duzy krok, jak na uwarunkowania polityczne USA. Ale ja o nim tez pisalam ogolniej – jaka role jednak pozytywne przedstawianie spraw ma w polityce. Nie mozna radosnie twierdzic, ze zyje sie na najlepszym ze swiatow (choc mozna to takze uznac za objaw pesymizmu), ale tez trudno w ogole cos zmieniac, jesli sie jakos pozytywnie ludzi do zmian nie natchnie. I mnie chodzilo w tym przypadku o to, jaka role (moim zdaniem spora) gra na przyklad nadzieja lub jej brak przy podejmowaniu trudnych przedsiewziec. Obame obserwuje od jakiegos czasu, i choc absolutnie nie we wszystkim sie z nim zgadzam, to uwazam, ze wykorzystuje swoja – chyba swiadomie rozwijana – inteligencje emocjonalna. Nie da sie nigdzie nic zrobic, gdy sie sprawy przedstawia wylacznie przez ich negatywne aspekty (motywowanie przez wstyd, lub strach). Rozumieja to coraz lepiej psychologowie spoleczni i rozwojowi, rozumieja to utalentowani politycy. Oczywiscie, niektorzy to rozumieja przez obiecywanie zlotych gor, ale w ogole motywowanie pozytywne jednak wygrywa na dluzsza mete z motywowaniem negatywnym. Jak sie to tutaj czesto powtarza: Lepiej nie zaczynac rozmowy od zagajenia typu „you’re stupid, and your children are ugly”. 🙂
Moniko
czy to nie ciekawe polaczenie słów tej piosenki z obrazem , a jednoczesnie z ksiązką na podstawie , ktorej powstał film
http://www.youtube.com/watch?v=nNGWH-bAEuM
Niuniu, bardzo sie ciesze, ze znow Cie tu widze. 🙂 I, w ramach prywaty, czy masz wiecej widelcow, czy tylko dla Rysia? Moge zreszta nawet przyniesc swoj wlasny, bo mnie glownie o ten bigos chodzi. 😀
Moniko
widelcy starczy dla wszystkich , Rys za dzielność miał pierwszy posmakować 😉 jak będzie dobre wszyscy beda szamać , ale jeśli chcesz zaryzykowac …zapraszam 😀
o jedzeniu ? ja schudłam 1/2 kg . A teraz ide cos zjesć pa
PA
to tez klasyka
http://www.youtube.com/watch?v=t6Lp4w8wyy0&feature=related
Dziekuje Niuniu. 😀 A polaczenie slow z obrazami ciekawe, bo obrazy przedstawiaja English reticence, czyli angielska rezerwe, w dzialaniu. Jest to interesujace zjawisko samo w sobie, bo dla zorientowanych i wychowanych w tej kulturze, male znaki sa calkiem wazne, nawet gdy jest nieduzo slow. A dla osob z bardziej ekspansywnych emocjonalnie kultur, te znaki sa prawie niezauwazalne. Przyklady mozna mnozyc, zwlaszcza z Jane Austen… Choc mnie jakos najbardziej utkwil w pamieci przyklad z powiesci Henry’ego Jamesa. „Portret damy”, gdzie glowna bohaterka domysla sie, ze maz ja zdradza, bo gdy wchodzi do salonu, on siedzi w fotelu, a jej rywalka – stoi. Wtedy byla to rzecz nie do pomyslenia w dobrym towarzystwie, chyba za zaszlo sie juz bardzo daleko w zazylosci. Tyle zalezy od kulturowego kontekstu…
Macham między jednym wyniesionym tobołkiem a drugim, ufff…
Wiem, że ten i ów porządku będzie pilnować, ale i tak grzecznie proszę, żeby było do czego wracać 😉
ostatnie wydarzenia doprowadziły mnie do pewnych wniosków. Zastanawiające jest to, że kobiety chociaż silne psychicznie i wydawało by się że bardziej rozsądne wcale takimi nie są. Mają wprawdzie do wykonania bardzo ważną rolę, wychować potomstwo a tym samym zachować gatunek.. ludzki. I tak oto wszystko się wokoło tego kręci. Jednakże gdy już dostaniemy te kwiaty i czekoladki na Dzień Dziecka na Dzień Matki na Dzień Babci na Dzień Kobiet nie zapomnicie siostry, że pomoże Ci w tym ważnym dziele inna kobieta. . A że Twój facet popatrzył na inną to margines życia . Jutro będzie podziwiał jeszcze inną to też dziejowe jego zadanie. W którymś z ostatnich artykułów we Wprost przeczytałam o molestowaniu psychicznym kobiet przez inne kobiety . Pytam więc się kobiet czy chcecie uciąć gałąż na której siedzicie ..? Chciałbym aby puszczono w tv film chyba Szwedzki o kobietach z różnych pokoleń jak ważna jest relacja miedzy nimi. Ostatnie co warto robic to walczyć o faceta … 🙂
oczywiście tak samo ważni są panowie tak jak i panie .To nie jest teks anty / facet . Z nam wielu wspaniałych panów. Dzisiaj w pracy prawie każda kobieta z którą rozmawiałam była rozpaczliwie samotna … ale dostaje te KWIATY Wybaczcie ale to z zimna brrrr…/ gdzie ci gorący Hiszpanie 🙂 🙂
Niuniu, dziecko i prawie cała wycieczka zjadło coś i od trzech dni choruje na brzuszek – podobno w eleganckiej restauracji skusili się na sałatę, brakuje im warzyw i jak to Basia napisała nie mogą patrzeć już na ryż w sosach (po tygodniu!). Zaczynają też odczuwać braki prostych niezbędnych rzeczy, które bez zastanowienia można nabyć tu w Stanach ale nie koniecznie w Ghanie.
Byli w Cape Coast, z rozmowy wcześniejszej bił entuzjazm ale teraz ten brzuszek…więc zanim się odezwie
tu jeśli ktoś chce artykuł i filmik tamże:
http://www.newsweek.com/id/198853
Jarzębino, podejrzewam, że przy tych gorących Hiszpanach to kobiety dopiero są samotne… Południowcy kwiaty na ogół przynoszą tylko w fazie zdobywania, a potem światy męskie i żeńskie się rozchodzą i tak na dobre już nie spotykają.
Wiem, wiem. Uogólniam… 😉
Komisarzu, ja nawet jak nie mam sprzętu, to zawsze ogonem mogę pozamiatać. 😀
Żeby nie było, że ja do country mam migawy tylko dlatego, że nie znam, to proszę – też klasyka. 😀
http://www.youtube.com/watch?v=kNnrTNFWcsg
A teraz na bigos się rzucam, bo wyszedłem raptem na godzinkę, a zmarzłem jakbym wyszedł na trzy. 😯
O, Wando, przykro z tymi dolegliwosciami zoladkowymi, bo od razu opada morale. I pewnie nawet nie bardzo wiadomoc, co kupic w zupelnie innej aptece w zupelnie innym kraju. A swieze warzywa to jest jednak w takich okolicznosciach duze ryzyko. Nawet czesto doradza sie myc zeby woda butelkowana, wlasnie zeby takich watpliwych przyjemnosci podrozowania uniknac.
A Gate of No Return, o ktorej zreszta tak pieknie i wzruszajaco mowil Henry Louis Gates, robi naprawde wstrzasajace wrazenie. Tu zlinkowalam go w wikipedii, gdyby to kogos zainteresowalo – bo i jego ksiazki i filmy sa naprawde glebokie i przemyslane, i warte poznania.
http://en.wikipedia.org/wiki/Henry_Louis_Gates,_Jr.
No to opowiem Wam co mnie wczoraj bardzo ucieszylo w Londynie. Otoz mamy od dwich lat swietnego mera miasta. Jest to zawodowy (swietny, nieustraszony i czasem komtrowersyjny) dziennikarz i polityk Partii Konserwatywnej Boris Johnson – korzenie tureckie, niebieskooki blondyn pochodzacy z bardzo uspolecznionej rodziny, gdzie juz dziadek i pradziadek pisatowali wysokie urzedy i bardzi dobrze sie zapisali dla kraju. Boris jest doskonale wyksztalcony, niepospolixcie dowcipny (dobra szkola Spektatora, ktorego byl naczelnym) i jak tylko zasiadl w Ratuszu zaczal wymyslac rozne swietne rzeczy dla miasta. W zeszlym roku przypomnila sobie np.. ze przed wojna w Londynie bylo ponad dwadziesia wodnych kanalow, ktore po wojnie zostaly zasypane gruzami, zabudowane. I on sobie wymyslil, zeby te kanaly jeden po drugim odkopac i puscic nimi transport przemyslowy i towarowy Wczoraj widzialam migawke z pierwszego odkopanego kanalu wiodoacego prosciutko w poblize powstajacego maisteczka olimpijskiego, bo przeciez ten dopus bozy, Olimpiada czeka nas za trzyt lata. POkazano kanal i plynaca juz nim barke z materialami budowlanymi. A przy okazji podano interesujace dane. Otoz jedna barka zabiera tyle materialow co 16 ciezarowek, zas zanieczyszczenie powietrza powoduje w zaledwie 20% jednej ciezarowki. Poza tym jest kompletnie bezglosna, w odroznieniu od lory. W tej chwili przez Londyn na budowy olimpijskie podaza 50 lor na godzine, w miare zblizania sie terminu olimpiady bedzie ich do 200 na godzine. Wiec jak sie pdliczy ile nam Borys zaoszczedzi tym posunieciem tloku na drogach, halasu i spalin, to juz w tej chwili wydaje mi sie, ze bardzo sie nam udalo z tym nowym merem.
Przy okazji pokazano jak Borys daje dobry przyklad mieszkanciom jakiejs dzielnicy, gdzie nalezy oczyscic tez jakis kanal – pokazano go wiec jakw gronie innych wolontariuszy brodzi w wodzie z jakimis siatkami na kiju, wciagajac rozne swinstwa. Mial na sobie takie specjalne gumowe gacie, uzywane czesto przez rybakow, niestety w jakims momencie sie posliznal w wodzie i gruchnal az po szyje. Nie mrugnal, a zapytany jak mu bylo, odpowiefzial z mina pokerzysty: Bardzo orzezwiajaco, kazdemu polecam. 😆
A tu filmik jak Boris wpadl do wody:
http://news.bbc.co.uk/1/hi/england/london/8082995.stm
dziękuję Heleno 🙂 dziękuję Bobiku 🙂 dziękuję Moniko 🙂
ja wiem, że trzeba odreagować, ale tak jak pisała Monika, bywają chwile, że ma się dość tego co negatywne, czasem chciałoby się żeby o tym co dobre też było powiedziane 🙂
nasz mózg jest głupi, jak komputer: „śmieci na wejściu, śmieci na wyjściu” 🙁
na zneutralizowanie jednej złej informacji potrzeba podobno aż 10 dobrych 🙁
nie, broń Boże, nie proponuję zabawy w Pollyanne, ale prosze mówny częściej o tym co nam się udało, tez bez przesady 🙂
co do orędzia to: „jak przedmówcy” 🙁
czy ktoś wie co się wydarzyło w Holandii? w GW pisali, że nie moga napisać bo złamaliby cisze wyborczą !!!???
na obiad zrobiłam zupę bananową na ostro, piersi kurczaka zapiekane z bakłazanami i suszonymi pomidorami, na deser placek drożdzowy z rabarbarem, pychaaa … zapraszam 🙂
Niuniu, jesli moge prosic o zeberko w mojej porcji bigosu z mlodej kapusty…
Poniewaz mamy dzisiaj cieply dzien rzucam sie na prace ogrodowe.
Obama mowi pieknie, tez Clinton pieknie mowil, Perez z Arafatem uscisneli sobie dlonie i dostali pokojowego Nobla. Ugh…
Tez umieram z ciekawosci co napisali w Holandii, odkad rano przeczytalam blog Bartka Weglarczyka.
Bobik ale ja nie pisałam że Hiszpan na samotność.. ja pisałam o tych kobietach które dzisiaj spotkałam i o sobie że chce do Hiszpanii !!! 🙂
W Holandii prawicowy populista filmowiec Geert Wilders i jego antyeuropejska partia PVV za pierwszym podejściem zdobyli 4 z 25 holenderskich mandatów w Parlamencie Europejskim, chadecy od rządzącego Balkenende tylko 5 mandatów (-2), socjaldemokraci 3 (-4).
Ta partia Wildersa ma też bardzo wyraźne oblicze antyislamskie – na sztandarach jako swoje zadanie wypisała zatrzymanie muzułmańskiej imigracji do Europy.
Poza tym newsem też jest, że Holandia wbrew wyraźnemu zaleceniu organów EU podała prognozy i wstępne wyniki od razu po wyborach, argumentując, że holenderscy wyborcy mają prawo dowiedzieć się od razu, jak wybrali. Jest to wyraźne, izolacjonistyczne wypięcie się na takie np. argumenty, że wyniki w jednym kraju mogą mieć wpływ na głosowanie w innych krajach.
Heleno, Boris tak przekonujaco rekomendowal wode w kanale, ze co mniej zorientowani moga sie nawet rzucic do plywania w tym miejscu przy okazji wizyt w Londynie. Oczyma duszy juz widze tych plywakow w kostiumach. I nie wiem dlaczego moje oczy duszy ubraly ich wszystkich w kostiumy plywackie w paski tak gdzies z lat XX… 😆
Jotka, ta zupa bananowa brzmi kuszaco, a baklazany uwielbiam. Zaraz Ci to i owo skubne na moj spozniony lunch. 😀
Kroliku, ale poki Clinton sie tym zajmowal, szlo w lepszym kierunku, a zaczelo sie walic, jak pojawil sie niezbyt uzdolniony do natchniecia kogolwiek nadzieja Bush. I to on wlaczyl we wszystkich coraz nizsze oczekiwania przez odnoszenie sie glownie do strachu. I wtedy polecialo…
http://wyborcza.pl/1,75480,6682231,Frasyniuk__nie_badz_taki_kozak.html?as=1&ias=8&startsz=x
Jest wreszcie ten wywiad z Frasyniukiem i jest wspanialy. I coz to za postac!
Przypomnialo mi sie, co PA opowiadal tu kiedys o prywatnych pogladach Holendrow… Ale tez glosowanie do PE jest traktowane troche inaczej przez wyborcow, niz bardziej zobowiazujace do zycia z konsekwencjami wybory wewnatrzkrajowe. Mimo to, nie jest to krok w wesolym kierunku.
Ide w chaszcze nad Walden czytac Frasyniuka. Z tego, co zdazylam zobaczyc – bardzo do tego miejsca pasuje.
jotka, a możesz podać przepis na te zupę bananową na ostro?
Pomęczę się trochę,ale zrobię. 👿 (nie lubię gotować,ale muszę).
To w ramach, jak pisze niunia. :wink; spotkań z luźmi spełniającymi marzenia 😆
Babka*
Oj, ja też się muszę podłączyć pod to jedzenie jotki, zanim zabraknie. 😉 Wszystko co z suszonymi pomidorami z założenia uważam za dobre. 😀
A mnie dziś, dopóki siedziałem w cieple kozy, chodziły po głowie jakieś dorady czy łososie, ale kiedy w końcu poszedłem na zakupy, od pogody zrobiło mi się skrajnie rosołowo. No i w efekcie rosół pyrka. A poza tym tacie się dziś truskawki trochę pogniotły, więc więc postanowiłem poznęcać się nad nimi już do końca i tym razem próbuję jaki dżem wyjdzie z zestawienia truskawki-limonka-imbir. Jak będzie dobre to ogłoszę, a jak niedobre to przemilczę. 😆
niuniu,Endlich wieder da!!!!!! 🙂 😀
bigosik pyszny(zeberkowe kostki dla Bobika 🙄 )
widelec zachowam i poczekam na nietoperzycy domowej roboty ogoreczki czosnkiem pezyprawione 😀
zona,haneczka,Helena teraz JA-Frasyniuku czekaj……..
a to przenosze z „politycznych” link Teresa S.
kawalki mocne
http://www.przekroj.pl/ludzie_rozmowy_artykul,4825,0.html
Bako z Gdyni, wcale nie musisz się męczyć 🙂 przepis jest prosty, jak konstrukcja cepa 🙂
4 porcje – 1 porcja ok. 285 kcal
* 8 małych bananów
* 2 cebule
* 200 g jogurtu naturalnego
* 1 litr bulionu warzywnego
* 2 łyżki curry
* 1 łyżka ostrej papryki
* 3 łyżki oliwy z oliwek
Cebule pokroić w półplasterki, podsmażyć na oleju, 6 bananów pokroić w plasterki, dodać do cebuli, zalać bulionem, wsypać curry i paprykę i gotowac około 20 minut. Zupę zmiksować, dodać jogurt i pokrojone w plasterki 2 banany. Przed podaniem jeszcze chwilę podgrzewać.
Prawda, że proste 🙂 smacznego 🙂
jotce podbieram ciasto z rabarbarem
a to dla kazdego
http://www.youtube.com/watch?v=V1YkdCVg9Qs
Jotce bardzo dziękuję za przepis. 😉
Jutro próba generalna!
Rosół u mnie zawsze „bazowo” i potem go wykorzystuję do innych zup.
Pozdrawiam wszystkich 🙂
Czy bobik38 komentujący Władka to nasz Bobik? 😉
rysiu, nic dodać, nic ująć- gadzam się już z pierwszym zdaniem wypowiedzi Pani Olgi.
Babko, napisz jak smakowało 🙂
Bobiku dwa superproste przepisy z suszonymi pomidorami:
4 porcje – 1 zawiera około 320 kcal
* 3 bakłażany
* 2 piersi kurczaka (ok. 300 g)
* słoiczek suszonych pomidorów w zalewie (odsączonych)
* 4 ząbki czosnku
* 2 łyżki oliwy z oliwek
* zioła prowansalskie
* sól, pieprz
bakłazany umyć, pokroić w plastry ok. pół centymetrowe, oprószyć solą i zostawic na 20 minut, nastepmie strannie je opłókać i podsmażyć na półtwardo na oliwie; filety z kurczaka pokroić na kawałki posypać ziołami, pieprzem i sola; warstwę bakłażanów ułożyć w posmarowanym naczyniu żaroodpornym, posypać posiekanym czosnkiem i przyprawami, na to filety z kurczaka, a na nich suszone pomidory i następną warstwę bakłażanów; wstawić na 40 – 50 minut do piekarnika na 180 stopni
pycha, polecam z białym winem 🙂
* duża miska młodych swieżych listków szpinaku
* słoiczek suszonych pomidorów w zalewie
* opakowanie fety
* po 3 łyzki pestek z dyni i ze słonecznika
szpinak opłukać, pestki uprażyć na patelni teflonowej, fetę i pomidory pokroić i kostę, wymieszać, zalać zalewą z pomidorów, ewntualnie dobrawić według własnego upodobania
poezja, mozna jeść do pęknięcia 🙂
smacznego 🙂
Dziecko wydobrzało i pisze jak szalone.
Jedno zdanie od niej (po wizycie w Elmina castle ):
Even with such atrocities in our past, we cannot have them ruin the beauty, peace, and happiness in a day.
Uuuch… ten nasz kochany Krakówek…
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6695099,Selector_Festival__Haniebna_profanacja_Krakowa_.html
A temu Staszkowi Markowskiemu to już całkiem na stare lata odbiło 😯
Ale zwróćcie uwagę na komentarze i w jakim duchu jest większość 😉
Frasyniuka jeszcze nie zdołałem przeczytać, a co dopiero skomentować. 😯 Basi też nie zdążyłem. W ogóle niczego nie zdążyłem, wszystko jeszcze przede mną. 😀
Ale dżem truskawkowo-limonkowy z imbirem wyszedł pyszny. Co prawda i tak wolę ten z grejpfrutem i chili, ale trzeba mieć czasem jakąś odmianę. 🙂
Jotko, przepisy wyglądają bardzo smakowicie. Jest tylko jeden problem. Ja nie biorę pomidorów ze słoika, tylko kupuję u Greka na targu, „z beczki”, we wspaniale przyprawionej zalewie i one są, niestety, za dobre. Zanim zdołam sobie przypomnieć jakiś przepis, zwykle już ich nie ma. 😀 Ale nie tracę nadziei, że kiedyś kupię za dużo i wtedy… 😉
Dorzucam Sawkę z ostatniej Polityki.
Brat K. na mównicy. Dymek: Kiedy jedni walczyli, inni wylegiwali się na styropianie.
😆
A ja mogę niepolitycznie, bo mi się jakoś po zjedzeniu bigosu Niuni kawał przypomniał. Idą dwie myszy i nagle widzą nietoperza. Jedna mysz do drugiej: o, zobacz, aniołek. 😀
Zdołałem przeczytać o Krakówku, bo krótkie. 😀 Jeden z komentarzy zabrzmiał mi bardzo rozsądnie: powinni zamknąć tych wszystkich protestujących w muzeum!
dzięki takim nawiedzonym Kraków ma opinie skostniałej puszki!!!
Tylko ja proszę, żeby wybrać jakieś bardzo mało uczęszczane muzeum i zaryglować z zewnątrz. 😉
Bobiku, proszę mi tu bigosem przed nosem nie majtać 👿 Zjadłabym 🙄
Przecież to nie ja majtałem, tylko Niunia. 😯
Ja się tylko podłączyłem do łańcucha pokarmowego. 😉
Niunia niewinna. Łańcuchy nie takie my ze szwagrem. Spać idę nie doczekawszy bigosu 🙁
Bobiku, nie zapieraj sie rosolu. Sama pamietam, ze juz pyrkal.
Ja gotuje kurczaka cacciatore. Bedzie tego na dwa dni. A zupa do tego szczawiowa! Pierwszy raz w zyciu ugotowana przeze mnie.
poraża mnie rozmiar braku zaufania do Boga ze strony Jego najzagorzalszych „obrońców”, mam takie wrażenie jakby uważali Go za zdemenciałego sklerotyka, za którego musza podejmować decyzje, w którego imieniu czuja się zobowiązani występować, którego próbują ubezwłasnowolnić, dorabiając mu gębę drobnego, małostkowego buchltera
Bóg jet Bogiem paradoksu, a jego poczucie humoru dorównuje Jego Miłosierdziu
i właściwie nie wiadomo czy się śmiać czy współczuć tym, którzy usiłują zaczarowywać rzeczywistość przy pomocy, etykietek, pomników, powłując do tego całą potęgę „ministerstwa smiesznych kroków”
tymczasem On, cokolwiek byśmy nie wyprawiali i tak nas kocha i tak sobie z tym całym bałaganem poradzi 🙂 chodzi o to żeby aż tak bardzo nie przeszkadzać 🙂
A u nas dzisiaj fajitas bo nastał taki właśnie czas 🙂
U sąsiada zaczynają kwitnąć Crape Myrtles
http://picasaweb.google.com/WandaTX/Myrtles?authkey=Gv1sRgCMn2uNTp5Nbn-gE#slideshow/5344331196465789666
i to zawsze oznacza początek lata, margaritę, upał (dziś już 90F)
Ja to myślę, że JPII sam by dołączył do takiego młodzieżowego śpiewania chętnie choć to niekoniecznie była muzyka jego młodości 🙂
Rosołu się ani przez moment nie zapierałem. A bigosu tylko w sensie przyrządzenia, bo konsumpcji to już nie. 😀
Doczytałem wszystkie wywiady i nawet w trakcie czytania mi się myślało, jak chciałbym skomentować, ale teraz nagle z sił opadłem. Może za dużo tego było naraz. Trudno, raz nie kłapnę. 😉
Ktos tu wspominal margarite?
Chyba zupelnie juz w pietke gonie. Lato w pelnej krasie, a ja nawet nie zakupuilam jeszcze tequili, ze o limonkach nie wspomne. Ale sol mam.
Trza bedzie jutro wybrac sie na solidne zakupy.
Wszelka muzyka jest grzeszna, ktos zaczyna grac i ludziom rozne takie rzeczy do glowy przychodza sztanskie. I dlatego nalezy wyganiac ja ze miejsc po ktorych stapal JPII. No chyba ze Barke odspiewac.
Nie laczylo mnie cos dzis ze strona Basi, sprobuje jutro.
Margarita z samej soli to jest rrrewelacyjny wynalazek na kryzysowe czasy. 😆
Przypomniało mi się – szkoła i alkohol. Tu jest reżim do 21 roku; jaka jest praktyka wystarczy wejść do pokoju studenckiego na pierwszym roku (poniżej 21) ale dzieci przyłapane w szkole na konsumpcji na ogół nie mają na co liczyć; chyba są usuwane z normalnej szkoły i przesłane do specjalnej. Nie trzeba mówić jaki to ma wpływ na możliwości dostania się do college’u.
A to mi się przypomnialo w związku z artykułem w Polityce o wycieczkach szkolnych i takim tam jednym zdaniu:
„A prawda wygląda tak, że w 40-osobowym autokarze wystarczy pięć osób, które będą piły piwo i przeszkadzały, żeby zdezorganizować całą wycieczkę”
No to jak – Stany są silniejsze, ale zakaz picia alkoholu na wycieczkach szkolnych wydaje się nietrudny do wprowadzenia i wyegzekwowania także w słabszym państwie, byle konsekwentnie.
Wando, z tego co wiem, wcale to takie proste nie jest. Również egzekwowanie innych rzeczy napotyka na przeszkody w postaci i przepisów, i żądań dyrekcji. W ramach demokratyzacji szkół nauczycielom odebrano wiele możliwości dyscyplinowania uczniów, a dyrektorzy, rozliczani z „wyników nauczania”, co w praktyce oznacza, że średnia ocen ma być wysoka i wszyscy powinni przechodzić do następnej klasy, robią naciski, żeby nawet największych matołów, leserów i chuliganów za uszy ciągnąć. Do tego dochodzi obniżenie autorytetu szkoły i nauczyciela, roszczeniowe postawy rodziców (szkoła jest za moje podatki, więc nie będzie mi byle belfer podskakiwał) i ich brak czasu dla pociech, tudzież ogólna brutalizacja obyczajów. W efekcie nauczyciel często ma poczucie, że nie ma co głową muru przebijać i rozkłada ręce. Nie tylko na wycieczkach.
Bobiku ja to wszystko rozumiem i tu szkoła jest też często bezradna i też często przepycha bez najmniejszego sensu. Ale jakoś w sprawie alkoholu może nieco lepiej sobie radzi. Czasem zresztą kary wydają się zbyt ostre. Ale dlatego, że takie są alkohol na szkolnej wycieczce przynajmniej z doświadczeń jakie miałam z dziećmi tutejszymi nie był problemem. I wydaje się, że w szkole polskiej warto by zawalczyć o taki model niepicia. Jak? – nie wiem. Może gdyby raz nauczyciel nakazał powrót całej grupy z takiej wycieczki nawet z niemiłymi konsekwencjami dla siebie to na następnej i przy innym nauczycielu może, może uczniowie nie tak jawnie sięgnęliby po tę butelkę?
Niestety, jestem sobie w stanie wyobrazić taką sytuację: nauczyciel zarządza powrót, a klasa mu się w nos śmieje i pyta: „ciekawe, jak nas pan chce zmusić?”. Kto raz przeżył w szkole tego typu sytuację (a to w dzisiejszych czasach nie jest nic wyjątkowego, nie tylko w Polsce), ten drugi raz nie będzie ryzykował. 🙁
Moja siostra jest nauczycielka w liceum w Warszawie i strasznie przezywa te klasowe wyjazdy na wycieczki. Co tez sie moze wydarzyc? Mlodziez ktora ma problemy z zachowaniem powinna zostac w domu. Tez dobrze jast brac rodzicow pociech jako wolontariuszy. Jakos na szczescie nie miala wiekszych problemow…
Przyjmuję do wiadomości (niechętnie 🙂 ) – nie da się 🙁
Brat mojej mamy, germanista, uczył w różnych typach szkół. Jego opowieści, zwłaszcza ze szkół nielicealnych, włosy na łbie potrafią stawiać. Paradoksalnym efektem tego jest to, że lektorat na uniwersytecie traktuje nie jako większy wysiłek (bo niby bardziej wymagająca publika), tylko jako rodzaj wellness farm. 😆
Wando, tak latwo sie nie poddawaj. 🙂 W niektorych szkolach, tylko szczegolnego rodzaju, bo spolecznych, wlasnie z bardzo duzym udzialem zaangazowanych rodzicow, takie rzeczy jak dyscyplina podczas wycieczek udaja sie, nawet w Posce. Moja kuzynka, imiennieczka mojej Zosi, jest w dyrekcji jednej z nich w Warszawie, i jej dzieci tez tam chodza. Te dzieci (nie tylko jej) sa w ogole inne – nie zniechececone do swiata, ani cyniczne, tylko naprawde ciekawe wszystkiego. Mozna to zmieniac, mozna sie zastanawiac jak zmienic szkolna rzeczywistosc. Juz kiedys tu pisalam, ze w Nowym Jorku zrobiono eksperyment w duzej szkole publicznej, i podzielono ja na bardzo male mini-szkoly, z ktorych kazda byla nieduza spolecznoscia (ok. 150 uczniow – to wazne, bo tyle pojedynczych osob kazdy z nas moze mniej wiecej zapamietac). Przy braku innych inwestycji, i przy tych samych nauczycielach, wyniki dzieci w nauce i dyscyplina wsrod uczniow bardzo sie podniosly. Duzo jest roznych czynnikow czyniacych szkoly publiczne tym, czym sa, ale okazuje sie ze odejscie od anonimowosci uczniow w ogromnych grupach ludzkich juz samo w sobie daje pozytywne zmiany.
Pamietnik Basi przeczytalam – nadal bardzo ciekawy. 🙂
Moniko
Czy za wielkim jeziorkiem nie powinni już wszyscy spać 😉
moze wypij ciepłą czekoladę zjedz mufinkę z jagodami i brykaj do lóżka
Ryś
w kredensie są mufinki z jagodami , pomaranczami i czekoladą , czekolada , kawa i herbata jak zwykle
pilnuj wszystkiego
dla łakomczuchów w piekarniku podsmażane pierogi z mieskiem , kapustą i grzybami , polane skareczkami , posypane cebulka i szczypiorkiem
Za oknem niestety pada , chyba Foma wział sloneczko ze sobą , wlóż swoje wypasione ,może choc na chwilke wyjdzie 😉
PA
zagramy , wrzucam do CCR laufra
http://www.youtube.com/watch?v=QTdD1QqsrfI
piękne bylo lato 69 …mielismy po ….. a wspomnienia pozostały
Mam nadzieję, ze Seneca w dobrym zdrowiu i wyciąga Cie na spacery ;-
ku-ku powinni ale nie śpią;
dziś pierwsza sobota miesiąca i tradycyjnie polski klub filmowy. Dziś łatwy i przyjemny choć nic tak naprawdę godnego uwagi: Mała wielka miłość.
Przynajmniej J. nie stracił zainteresowania. Ładnie a nawet ślicznie-turystycznie sfotografowana Warszawa
Jeszcze łyk wody z sokiem i już do spania.
Dobranoc 🙂
otarlem sie o Wande 🙂
wstawiam wode,wypasione juz na nosie
moze przestrasza deszcz
pada,mokro,chlodno
pada
pada
U mnie tez mokro 🙁
Żono sasiada (11.14)Dlatego kocham radio , a telewizor włączam od wielkiego święta. Wszystko rzeczywiście jest łatwiejsze do zniesienia. 🙂
Bobiku, (22.56)
Żart wspaniały. Jeszcze jeden dowód na to, ze warto jesć bigos. 😀
Moniko (13.54)
Oj, tak! Też odczuwam wielkie znużenie ogólnym narzekactwem i przedstawianiem świata w czarnych kolorach. Uwielbiam wywiady ze starszymi ludźmi. Mimo swych przezyć i ciezkich doświadczeń życiowych, czesto można wyczuć pogodę ducha i optymizm.
Co do wycieczek szkolnych….
U mojej córki na 25 os. z nauczycielką jadą 3 mamy. Grupa jest dzielona na małe podgrupy i każde dziecko ma przydzieloną jedna wycieczkową opiekunkę. Zdaje egzamin. Ale czy wypaliłeby przy dajmy na to 15-latkach? Nie wiem. Zalezy od kultury osobistej i wychowania każdego z uczniów. Nikt mi nie powie, że nie można upilnowac 5 dzieci. Wtedy wiadomo by było, kto rozrabiacz, kto porządny. Na nastepny wyjazd rozrabiacze nie jada i tyle. Moze to byłby pomysł?
Miało być 6 dzieci. 🙂
Dzien dobry! A my z z\apartym tchem czekamy jak spektakularna bedzie porazka Partii Pracy w wyborach do europarlamentu. Pierwsze wyniki znane beda o dziewiatej wieczorem. Ze Labour dostanie ostro w tylek, nie ulega watopliwoscu, tylko czy rzad sie z teg podzwignie – oto jest pytanie.
A druga wiadomosc w dzienniku taka: od lat kobiety w tym kraju wyprzedzaja mezczyzn w zdobywawiu wyksztalcenia akaedmickiego, w uzyskiwaniu najwyzszych wnikow we wszystkich dziedzinach uniwersyteckich i w zdobywaniu wyzszych kwalifikacji, a zarabiaja zanczaco mniej niz mezczyzni. I tak np sposrod wszystkich dzieci koczacych szkole, na uniwersytet idzie 64% dziewczat i 53% chlopcow. Najwyzsze wyniki na egazaminach uzyskuje 62 % dziewczat i 51% chlipocow. Znowu – we wszystkich dziedzinach. Najlepsze uniwersytety w tym kraju przyjmuja zanzcnie wiecej kobiet niz mezczyzn.
A w boardroomach kobiet jest wciaz tyle, co kot naplakal .
Wszystkie rozmowy, ktore leca teraz w radiu skupiaja sie na pytaniu jak podciagnac chlopcow do poziomu kobiet.
Hmm.
Wando TX. Now, listen to this: ja absolutnie uwielbiam Twoja Corke. Ona ma tak POWAZNE SERCE. I to jest jakies bardzo rzadkie i cenne.
I nie mam tez watpliwosci, ze ona bedzie pisac, zawsze.
😆 😆 😆
Witajcie.
Bobiku zamykam sie w Muzeum Etnograficznym, będę tam sobie podziwiała krakowskie szopki,ale nie wiem, czy uda mi się zamknąć z zewnątrz? 😉
Dzień dobry. 🙂 Jakoś się dziś bardzo powoooli zbieram do życia, chyba w związku z tym, że mam dużo rzeczy w planie i powinienem się pospieszyć. 😉
Mufinków bym zjadł na śniadanie, ale gdyby były z borówkami. 😀 A tak to chyba zostanę przy pierogach.
Zaryglowywanie się od zewnątrz w muzeum to jest wyższa szkoła jazdy. Do tego trzeba się najpierw szczelnie zamknąć w konserwie i stracić wszelki kontakt z rzeczywistością. Najlepiej jeżeli to ćwiczenie trwa wiele lat, dopiero po określonym czasie można zacząć przechodzić do roli eksponatu, np. dinozaura. Podejście do zaryglowania z zewnątrz można przeprowadzać dopiero po całkowitym skostnieniu. Tak że, Babko, nie daję Ci większych szans na opanowanie tej umiejętności. 😉
Bobicku, a te kasanke to scury w końcu dostały cy nie? Bo jeśli nie, to jo barzo chętnie. Nawet jeśli nieświezo, to nic nie skodzi. W końcu jo jestem z dziada pradziada psem pasterskim, a nie Pincerem o delikatnym zołądku 😀
Macie tu bracia i siostry mufinki z jagodami, kaszankę i na dodatek porządna wołowa pręgę ze szpikiem.
Horror!!
Babka się z nami ostatnio zatrzasnęła w windzie,do której wkręcily się nasze smycze.Mało mi głowy nie urwało, na szczęście miała na tyle refleksu,ze odpieła szybko moją obrożę.Stałyśmy tak międzi piętrami, póki babka tych smyczy nie wyciągnęła.Teraz ona ma zastrzał w palcach, a ja się boję wchodzić do windy. 👿
Zazwyczaj chodzimy schodami,ale po tej zlamanej nodze- babka się zrobila wygodnicka.Konserwa? 😡
Eee tam, Owczarku, starą kaszankę spod Grunwaldu będziesz jadł. Przejdź się ze mną do jednego z moich kumpli, który dziś robi party, tam sobie użyjemy 😆
http://www.huetefuchs.de/images/wurst520_520.jpg
Rzucilam okiem pod ten wywiad Toranskiej z Frasyniukiem, aby poczytac komentarze. Sa dosc niezxwykle jak na to co zazwyczaj sie znajduje na poslich foirach internetowych. Ludzie reaguja tak, jakby ktos otworzyl w zatechlym pokoju okno i do srodka wdarlo sie swieze powietrze. PIsza ci co pamietaja tamte czasy i ci cio byli za mlodzi. I niemal wszyscy dziekuja za pare slow prawdy takiej, jaka pamieta ja autentyczny bohater tamtych czasow.
I uswiadomilam sobie nagle, ze ten wywiad jest dokladnie tym o czym pisaly nasze „panie amerykanskie” – Monika i Wanda w kontekscie nauczania historii. Ze moze ten w sumie krotki wywiad daje lepsza, bardziej obrazowa wiedze o tym co bylo i co jest niz jakikolwiek podrecznik splodzony pod patronatem KC IPN.
Bobik, a co ten jezor robi na brzegu garnka? Przeciez mial tylko powachac i zobaczyc, czy woda sie juz zagotowala?
Emi, te windy to mi się zawsze wydawały podejrzane. Co prawda zbyt częstego kontaktu z nimi nie miewam (jak się okazuje, słusznie), ale nawet ta odrobina wystarczyła mi do stworzenia jednoosobowego frontu odmowy.
Chociaż nie mam pojęcia, co moja mama by z tym frontem poczęła, gdyby mieszkała na piętrze i była po złamaniu nogi. 🙁
Jęzor jest sprzężony z nosem. Jak nos wciąga, to jęzor automatycznie wyskakuje na wierzch. 😀
Koty tak nie mają? 😯
Przypomniałem sobie teraz, że Owczarek może by wolał hotdoga z musztardą. Nie ma sprawy, kumpel o wszystko zadbał. 😀
http://www.plasticbamboo.com/wp/wp/wp-content/uploads/longest_hotdog.jpg
o 12. w moim okręgu wyborczym frekwencja wynosiła około 5%, a to Wielkopolska!!! 🙁
jestem zawalona robotą – zaliczenia, egzaminy, fura imprez rodzinnych, ale własnie zarejestrowałam swój udział w kongresie kobiet, coś trzeba robic w tym naszym rodzinnym grajdole, a może inne panie z tego blogu też by się wybrały 🙂
spadam, bo o drugiej obiad rodzinny serwuję 🙂
Jotka, a co to za kongres? Opwwoeidz jesli masz chwile czasu.
Druga to jest, jak sama nazwa wskazuje, pora na drugie śniadanie. 😀
Nie mam danych procentowych z mojego okręgu, ale ogólnie ponoć w Niemczech też frekwencja marna. Tylko w Hamburgu zanotowano niewielki wzrost w stosunku do zeszłego roku, a poza tym kicha. 🙁
Podejrzewam, że na ten kongres kobiet wielu paniom z tego blogu byłoby trochę za daleko. 😉