Przepisowy wpis

czw., 4 lutego 2010, 16:54

– Ludziom to dobrze! – powiedział marudnym tonem Bobik – Im przepisy, ustawy i inne takie na coś pozwalają, albo czegoś zabraniają. A nam to tylko zabraniają. To niesprawiedliwe i upokarzające!
– Noo… To prawda, że nam wolno wiele mniej – przyznała Labradorka. – Ale żeby zaraz upokarzające?
– A widziałaś gdzieś napis Ludzi wprowadzać nie wolno? Nawet na klatce z lwami takiego nie ma. Co najwyżej bezosobowo, wstęp wzbroniony, albo zabrania się pod karą… Ale czego się zabrania?
– Deptać? – podsunęła Labradorka, przypomniawszy sobie napis na okolicznym skwerku.
– Nieprawda! Zabrania się karmić! Czyli niby zabrania się ludziom, ale tak naprawdę znowu godzi to w zwierzęta!
– Ale przecież tobie wolno wylegiwać się na kanapie – spróbowała złagodzić rozżalenie szczeniaka Labradorka.
– I co z tego? Tylu innym psom nie wolno. A dyskryminacja ze względu na mokre łapy? Wylegiwaniem rządzi widzimiś, a nie jakiś uczciwy paragraf, nie ulegający wahaniom nastrojów.
– Ale wiesz, – powiedziała ostrożnie Labradorka – dość trudno wprowadzić takie przepisy, z których wszyscy, co do jednego zwierza i człeka, byliby zadowoleni.
– Nic mnie to nie obchodzi! – mruknął Bobik i zwinął się w precelek, dając do zrozumienia, że na racjonalne argumenty jest dziś impregnowany. – Jak przepisy są złośliwe i niemiłe, to je trzeba przepisać na nowo. Włącznie z kulinarnymi. Tak, żeby były dobre dla psa.

Przepisy straszną są wredotą,
dobrego nie mam o nich zdania,
bo one żyją tylko po to,
by przyjemności mi zabraniać.

Tu nie wejdź, tam nie podnoś nogi,
od mięsa ćwierci precz z łapami,
na sofie snem nie zaśnij błogim –
to granda, mówiąc między nami!

To sytuacja dość kijowa,
czyli do de (uczciwszy uszy),
gdy ciągle trzeba kombinować,
jaki znów przepis się naruszy.

Spacery robią się torturą,
bo gdzie się stąpnie, wszędzie zakaz,
niebo nad głową zwisa buro
i chce się tylko siąść i płakać.

Więc bym wyjść z domu się odważył,
rzeczywistości mógł się nie bać,
to taki przepis mi się marzy,
że wszystko ma być tak, jak trzeba.

Lecz… Szczerze? Małą mam nadzieję,
że z taką wyjdzie ktoś ustawą,
bo psu wiatr zawsze w oczy wieje,
czy patrzy w lewo, czy też w prawo.

Ale nie wiecznie przepis żywy
i ta radosna myśl mnie krzepi,
bo z psiej, przyziemnej perspektywy
dobry jest tylko martwy przepis.