Przepisowy wpis
– Ludziom to dobrze! – powiedział marudnym tonem Bobik – Im przepisy, ustawy i inne takie na coś pozwalają, albo czegoś zabraniają. A nam to tylko zabraniają. To niesprawiedliwe i upokarzające!
– Noo… To prawda, że nam wolno wiele mniej – przyznała Labradorka. – Ale żeby zaraz upokarzające?
– A widziałaś gdzieś napis Ludzi wprowadzać nie wolno? Nawet na klatce z lwami takiego nie ma. Co najwyżej bezosobowo, wstęp wzbroniony, albo zabrania się pod karą… Ale czego się zabrania?
– Deptać? – podsunęła Labradorka, przypomniawszy sobie napis na okolicznym skwerku.
– Nieprawda! Zabrania się karmić! Czyli niby zabrania się ludziom, ale tak naprawdę znowu godzi to w zwierzęta!
– Ale przecież tobie wolno wylegiwać się na kanapie – spróbowała złagodzić rozżalenie szczeniaka Labradorka.
– I co z tego? Tylu innym psom nie wolno. A dyskryminacja ze względu na mokre łapy? Wylegiwaniem rządzi widzimiś, a nie jakiś uczciwy paragraf, nie ulegający wahaniom nastrojów.
– Ale wiesz, – powiedziała ostrożnie Labradorka – dość trudno wprowadzić takie przepisy, z których wszyscy, co do jednego zwierza i człeka, byliby zadowoleni.
– Nic mnie to nie obchodzi! – mruknął Bobik i zwinął się w precelek, dając do zrozumienia, że na racjonalne argumenty jest dziś impregnowany. – Jak przepisy są złośliwe i niemiłe, to je trzeba przepisać na nowo. Włącznie z kulinarnymi. Tak, żeby były dobre dla psa.
Przepisy straszną są wredotą,
dobrego nie mam o nich zdania,
bo one żyją tylko po to,
by przyjemności mi zabraniać.
Tu nie wejdź, tam nie podnoś nogi,
od mięsa ćwierci precz z łapami,
na sofie snem nie zaśnij błogim –
to granda, mówiąc między nami!
To sytuacja dość kijowa,
czyli do de (uczciwszy uszy),
gdy ciągle trzeba kombinować,
jaki znów przepis się naruszy.
Spacery robią się torturą,
bo gdzie się stąpnie, wszędzie zakaz,
niebo nad głową zwisa buro
i chce się tylko siąść i płakać.
Więc bym wyjść z domu się odważył,
rzeczywistości mógł się nie bać,
to taki przepis mi się marzy,
że wszystko ma być tak, jak trzeba.
Lecz… Szczerze? Małą mam nadzieję,
że z taką wyjdzie ktoś ustawą,
bo psu wiatr zawsze w oczy wieje,
czy patrzy w lewo, czy też w prawo.
Ale nie wiecznie przepis żywy
i ta radosna myśl mnie krzepi,
bo z psiej, przyziemnej perspektywy
dobry jest tylko martwy przepis.
No wlasnie. Dzieci sie najczesciej dogadaja.
Podobne doswiadczenia miala wspominana wczesniej Ania. kiedy jej Sebastian – kompletnie autystyczny, z atakami epileptycznymi kilka razy dziennie i bardzo czasami agresywny wobec siostry-blizniaczki, spedzil kilka miesiecy w przedszkolu z dziecmi pelnosprawnymi. I z tego co Ania opowiadala, dzieci byly dla niego bardzo wyrozumiale i otaczaly go szczegilna opieka. Kiedy np. zjezdzal ze zjezdzalni, zawsze kilkoro dzieci stalo na dole aby go zlapac.I nie gniewly sie, tylko reagowaly smiechem, jak chcial kogos ciagnac za wlosy.
Po operacji w trakcie ktorej usunieto mu czesc tego dobrotlowego nowotwora na mozgu i w czasie ktorej mial masywny wylew krwi i zostal czesciowo sparalizowany, juz do tego przedszkola nie mogl wrocic. 🙁 .
Haneczko, musieliście stawać przed ośmioma urzędnikami i patrzyć im głęboko w oczy? 😯
Bobiku, nie -ście tylko -siałam 😆 Pan mąż pracował w realu 🙂
Mialam juz Was nie katowac Tomaszem Talibowskim, ale jednak musze troszke pokatowac:
http://terlikowski.salon24.pl/
Pare slow wyjasnienia. Biskup (wloski) Rino Fisichella jest watykanskim etykiem. Skrytykowal on biskupa brazylijskiego za „pospiech” ( i tylko wylacznie za pospiech) z jakim biskup brazylijski oglpsil ekskomunike dziewiecioletniej dziewczynki, zgwalconej przez ojczyma i poddanej usunieciu PODWOJNEJ ciazy, poniewaz lekarze chorem ostrzegali, ze ona z powodu tej ciazy z pewnoscia umrze. Nawiasem, pedofil, ktory ja zgwalcil, dalej przebywa w lonie Kosciola i ekskomunika mu nie grozi.
Kolega dr filozofii T.Talibski dojrzal jednak znacznie wieksze zagrozenie niz smierc dziewieciolatki : niebezpieczenstwo sprzeniewierzenioa sie nauce Kosciola ze strony wloskiego biskupa i jego niesubordynacje!
Katuj, tratuj, ja przebaczę wszystko Ci jak bratu! 😆
Ja do merituma nic nie powiem, bo i tak pewnie wszyscy wiedzą, co bym powiedział, gdybym powiedział. 👿 Ale jeden cytacik mnie zastanowił szalenie, zwłaszcza że doktrynalnego sporu dotyczy:
Nasz Święty Kościół głosi, że prawo moralne jest niezmiernie jasne: nie jest nigdy dozwolona eliminacja niewinnego życia ludzkiego, by uratować inne życie ludzkie”
No to jak to właściwie jest? O. Kolbe, kiedy poświęcił życie ludzkie, by uratować inne życie, zasłużył na beatyfikację, a gdy poświęcenie płodu może uratować życie matki, to wtedy jest to bez żadnych wyjątków zabójstwo?
Jak nigdy, to nigdy. Po doktrynersku. Wszystkich świętych, którzy dobrowolnie poświęcili życie – ekskomunikować!
Bobik, to ich na broszurkę nie starczy. Dodaj jeszcze tych, którzy sami rżnęli aż furczało.
Obawiam sie, ze ani Ty, haneczko, ani Ty, Bobik, nic z tego duchowej dialektyki nie rozumicie. Bo za malo Terlikowskiego czytacie. Ja sie na nim nieustannie ucze.
😆 😆 😆
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7541336,Przerobia_pomnik_MO_i_SB_na_Pomnik_Bitwy_Grunwaldzkiej.html
😆 😆 😆
A nie mozna byloby pomnikowi Dmowskiego w Warszawie dorobic pejsy i mycke? Bedzie pomnik Michnika! 😆
Dialektyka? Czy w kręgach Terlika nie jest to przypadkiem słowo wyklęte, albo, co gorsza, nieprzyzwoite? 😳
Było powiedziane: tak – tak, albo nie – nie. Żadna tam beza, proteza, a na końcu jeszcze syntetyzator. 👿
😆 😆 😆
Podejrzewam, że Ostróda może się wkrótce spodziewać zalewu imigrantów ze Szkocji. Krakusów i Poznaniaków też nie można wykluczyć.
Nawet Niemcy pewnie by pochwalnie skomentowali: wie praktisch! 😀
Tak mnie ta wiadomosc z Ostrody rozweselila, ze postanowilam zrobic cos pozytecznego – jak np pranie.
Poświęcą i będzie jak nowonarodzony 😆
Heleno,
Andrzej Krauze i wilk nie przechadzał się, a wygłaszał zza katedry, ja ten rysuneczek jeszcze chyba mam gdzieś… zbierałem go zanim wyjechał. Krauze wyjechał, nie rysuneczek, cwaniaczku…
Koła nie są już okrągłe bez dwóch zdań, polskie dziury, sorry, polskie drogi są najdroższymi drogami wśród dróg świata…
Pozdrawiam z Wszechświatowego Zadupia – ale sieć mają 🙂
Helcia 😆 wicie nierozumicie… 😆
Ach ta dzisiejsza młodzież, foma: zamiast pisać lód rulez, napisz zwyczajnie: demokracja… 🙂
Mogę polecić – http://andsol.blox.pl/2010/02/Kulmowa-Ubostwo.html ?
I jeszcze – http://andsol.blox.pl/2010/02/Pasja.trackback?key=dbe9d92d45
Bobiku, potrzebne konsultacje w sprawie merdania: http://pak.blog.pl/archiwum/index.php?nid=14744385
Wyszłam, z nadzieją, na przyzbę. A zeena jak nie było, tak nie ma 🙁
„Ogon merdajacy psem” jest wyrazeniem bardzo starym w jezykku angielskim, zwlaszcza amerykanskim prasowym. Najwczesniejsze odnotowanie pochodzi z The Daily Republican, kwiecien 1872:
„Calling to mind Lord Dundreary’s conundrum, the Baltimore American thinks that for the Cincinnati Convention to control the Democratic party would be the tail wagging the dog.”
Haneczko, bo jak ma dojechać na kwadratowych kołach? 😉
Chcący 😉 Sieć mamy 😆
Wystarczy tylko chcieć,
by złapać zeena w sieć? 😯 😉
Nie tak łatwo złapać zeena
wpierw prolegomena…
jak już je sformułujecie
ja daleko będę w świecie 😆
Wymknął się zeen gładko z Sieci,
jakby był piskorzem,
próżno, darmo za nim lecieć,
łez wylewać morze.
Lecz, panowie oraz panie,
wpadnie on w pułapkę –
jutro wszak na blogowanie
sam będzie miał chrapkę. 🙂
Beato,dziękuję za informację o konsultacjach. Okazało się, że były niezbędne. Neurobiolodzy oczywiście wszystko pokręcili w sprawie kręcenia ogonem. Wskazałem na swoje dzieło „O obrotach ogonów pieskich”, w którym wszystko jest wyjaśnione i mam nadzieję, że już nikt się nie odważy podawać błędnych i nieuzasadnionych teorii ogonowych.
Na podawanie zupy ogonowej zgadzam się bez oporów, bo to jest zawsze uzasadnione. 🙂
W sprawie ogona machajacego psem, byl taki film „Wag the Dog” dosc kiepski, za to z De Niro i Dustinem Hoffmanem…
I jeszcze ciekawostka z NYT, Paul Krugman piszac o niechybnym upadku amerykanskiego mocarstwa nawiazuje do sytuacji Polski za liberum veto.
Widze, ze nikt dzisiaj nie ma ochoty na winko. Bobiku, czy po wczorajszej krytyce Chablis (moje ulubione) nie strzelil w ciebie piorun?
A link do tej ciekawostki jest
tutajhttp://www.nytimes.com/2010/02/08/opinion/08krugman.html?em
lepiej napije sie tego winka
http://www.nytimes.com/2010/02/08/opinion/08krugman.html?em
„Wag the dog” kiepski? 😯
Znakomita satyra w doskonałej obsadzie. Moim zdaniem 😉
Hmm, z mojego amatorskiego punktu widzenia, Cubalibre. Pamietam ten film, ale najbardziej jego poczatek. Zaczal sie swietnie. Ale potem jakos sie rozmyl.
Sprawdzilam w nieocenionym google’e: rezyser Barry Levinson, scenariusz David Mamet, muzyka Mark Knopffler, to nie moze wiec byc zupelnie kiepski film, ale tak go pamietam: swietny moze tylko do polowy.
Ciekawe odniesienie u Krugmana, Kroliku. A to, co sie wyprawia teraz ze zwyczajowa i wcale niezagwarantowana w Konstytucji procedura filibuster moze rzeczywiscie przywiesc na mysl polskie liberum veto…
Heleno, bardzo ladne to wspomnienie o malym Danielu. Dobrze, ze o tym w koncu powstaja takie ksiazki dla dzieci. W Concord juz dorosle osoby z zespolem Down’a nie sa ukryte, bo organizuje sie dla nich specjalne spotkania i zajecia, a jeden z kosciolow protestanckich (bardzo spolecznie zaangazowani congretionalists) wlacza ich w kazda niedziele w prowadzenie ich nabozenstw. Bywa to bardzo wzruszajace, nawet jesli jednoczesnie Chief of Staff prezydenta Obamy jeszcze do dzisiaj uzywa jako obrazliwego epitetu slowa „retard” (ale musi sie z tego tlumaczyc i przepraszac, gdy to upubliczniono, co potwierdza Bobika teze o przydatnosci poprawnosci politycznej).
A na koniec – podsluchalam dzisiaj, Bobiku, jak Zosia mamrocze do siebie, ogladajac album ze zdjeciami Krakowa: „kosciol, ulica, kosciol, kawalek kosciola, okno w kosciele, rynek, sklep, kosciol, kawiarnia, kosciol, kawalek kosciola, chyba muzeum, kosciol, zamek, kawiarnia, kosciol, figura w kosciele, ozdoba w kosciele, kosciol, wieza kosciola, ulica, o jeszcze jeden kosciol…” 🙂
bo „kościół” nie jest zbyt trudny do powiedzenia przez małe dziecko. co innego „barbakan”, „Brama Floriańska”, „trakt królewski”…
Dzień dobry 🙂 Zmiotło mnie wczoraj dość wcześnie, więc jeszcze wracam do spraw późnowieczornych.
– Piorun mnie nie trafił, bo Chablis wcale nie krytykowałem, tylko stwierdziłem, że do soli bardziej by mi pasowało coś jeszcze lżejszego. Jak będzie jedzona cielęcina, to natychmiast skoczę po Chablis. 🙂
– Wag the Dog mnie się bardzo podobało, zwłaszcza że u nas w domu było oglądane wkrótce po tym, jak tata zaczął pracować w reklamie i pienić się na temat różnych obrzydliwych mechanizmów tejże, więc nam się wstrzeliło w różne osobiste aktualności i refleksje.
– W centrum Krakowa wydajność kościelna z metra kwadratowego należy istotnie do najwyższych w świecie. 😀 Kieydyś wpadło mi w łapy jakieś zestawienie na ten temat i nie wiedziałem, czy mam odczuwać dumę, jako lokalny patriota, czy dostać wścieklizny, bo, niestety, dość wyraźnie przekłada się to na konserwatyzm myślenia i odpowiadające temu decyzje polityczne wyborców. 😉
A już porannie – taki dzień dziś, że będę latał jak z piórem, co psu chyba nie bardzo przystoi, ale cóż, siła wyższa. 🙄
Mogę już teraz podrzucić powód do wieczornych toastów. Kto za Beatlesów nie wypije, tego we dwa kije! 🙂
http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1502723,1,50-lat-the-beatles.read
Dzień dobry, bezlitośnie sypie 🙁
Tu sypało raczej litośnie, ale za to mrrróz dość niemiłosierny. 🙄
No to – nie wdziewam futra, bo wdziane na stałe i dawaj na ten mrrrróz!
A u nas chyba tym razem rzeczywiscie troche sniegu spadnie, bo sasiad-pracoholik zostal w domu. Ide kupic wode i mleko, to sie dowiem najszybciej, ile cali spadnie…
A co do Zosi i liczenia kosciolow w Krakowie, to raczej nie jest to tylko kwestia tego, co latwiej wymowic. W koncu mowi to osoba, ktora od sporego juz czasu uparcie odmawia jedzenia szpinaku, tlumaczac sie, ze zabrania jej tego jej religia… 😉
Znacie – http://andsol.blox.pl/2010/02/Humanistyki-polskiej-ozdoba.html ?
Haneczka chyba zauroczyła 😉 i u nas też zaczęło bezlitośnie sypać. Tak że wyszedłem z domu jako czarny pies, a wróciłem jako biały, nie zahaczając po drodze o fryzjera. 🙂
W łapy mi mokro i zimno, zjadłbym cokolwiek (a niechby i szpinak) i herbaty pożądam ponad wszystko. Poza tymi kilkoma szczegółami wszystko raczej w porządku. 🙂
Herbatę piję, kocica się po mnie tarza, czarownicą jestem, wg Iłłakowiczówny, z imienia 😉
Sypie uparcie 🙄
No, jak ja bym się potarzał po tej kocicy, to ona by się miała z pyszna! 😎
Tereso, nie znałem, poznałem i nawet mam się ochotę dopisać, ale nie wiem, czy mnie dziś od tego nie odwiedzie coś w rodzaju siły wyższej. Znaczy, w domu pobyć, wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami, no i własnym blogiem, przez większość dnia zaniedbanym, troszeczkę się zaopiekować. 🙂
nie syoie,zimno i lodowato
kto moze siedzi w domu(mam wszystko „gdzies” zycie bez brykania jest smutne 👿 )
dowod na istnienie ?
http://www.facebook.com/pages/Pan-Bog/8782898949?ref=search&sid=647227415.2840000937..1
:O 😯
wlasnie wyjadlem do dna „canela”-herbatniki korzenne w
czekoladzie i znalazlem to :
Szanowni Panstwo
Na powierzchni wyrobow moze wystapic szaro-bialy nalot.Jest
on wynikiem migracji tluszczu kakaowego i powstania tzw. kwiatu tluszczowego………………………..
❗ smacznego 😀
krok w kierunku „pensji obywatelskiej” ?
http://www.zeit.de/politik/deutschland/2010-02/hartz-IV-folgen
Żeby tylko tłuszcz kakaowy nie wyemigrował do baru i nie wsadził tam kwiatu tłuszczowego do kawy! 😯
Ja tez cos ostatnuio cierpie na kwiaty tluszczowe. 😳
Ale to nic Od wczoraj biore te tabletji Alli (tak, tak, wiem co sie od nich robi….) 😳
Ja nie wiem, czy czasem metoda ogień ogieniem nie bywa lekarstwem, Helcia! Przecie Ty swoją wątrobę już dawnoś przeputała związkami C2H5OH, zatem Alli teraz tylko lekarstwem dla niej. Nie przejmuj się 🙂
kiedys juz cos z tego bylo u Bobika,ale takiej ilosci „glupoty” w
jednym miejscu nie spodziewalem sie
http://www.youtube.com/watch?v=w14Ea4Rwz7E&NR=1
ciekawy jestem (jezeli czasu dosc 🙂 ) opini Bobika
p.s. to jest w pieciu odcinkach
Nie mówcie mi chwilowo nic o wątrobie, bo właśnie rąbię kapuśniak na resztkach pieczeni, z wędzonką, przysmażoną cebulą i innymi takimi leczniczymi składnikami. 🙂
A C2H5OH chyba też muszę dołożyć, bo przecież miał być wieczorem ten toast za Beatlesów.
No to pod Eleanor Rigby! 😆
Bobiku,
jeśli mogę prosić to dorzuć tam co swoim piórem, ciekawa jestem nad wyraz 🙂
Jak już jesteśmy przy: super i hiper jest: A Day In The Life a zara potem: She’s Leaving Home a zara potem: cała płyta Abbey Road a zara potem Malbec z Mendozy, a zara potem ja…
😆
Biorę czynny udział, mam czym 😆 Zlewaliśmy wino. Winogronowe do butelek, porzeczki i śliwki do ostatniej fermentacji. Degustacja w toku 🙄
Czy mam się czuć zdegustowany?
😉
To ja też przynoszę Malbeca, puszczam sobie She’s Leaving Home i toaszczę. 🙂
No i w ten sposób zrobił się bardzo właściwy moment, żeby serdecznie powitać Andsola, który pojawił się, pewnie przez pomyłkę, pod poprzednim wpisem, dlatego na wszelki wypadek linkuję, gdzie 🙂
https://www.blog-bobika.eu/?p=291#comment-38515
Andsol, my tu nie tylko popijamy 😉 ale jak jest okazja, to się nie odżegnujemy. I dzielimy się bardzo chętnie – rozsiądź się, weź sobie kieliszek z Malbekiem i posłuchaj rocznicowych Beatlesów. Nawet jeżeli tak w ogóle wolisz Stonesów, to jednak na pięćdziesiątkę toast się chłopcom z Liverpoolu należy. 🙂
zeen, tylko żebyś z tego zdegustowania nie zaczął tokować. 😆
Hej, ukłony od Tiny i jej pani wreszcie w domu 🙂 🙂 🙂
Kotek do głaskania – http://wstawto.gazeta.pl/wstawTo/1,90206,5188209.html , myszką 🙂
Niestety Bobiku, zacząłem… 🙁 ino siem nie gniewuj (bo uje się nie gniewuje)
O, powitać Wandę raz na domowo! 😆
No i zeena jako tokarza. 😉
Rysiu, trudno mi tu zająć jakieś jednoznaczne stanowisko, bo ten medal ma dwie strony, albo i więcej. 😉
Jedna strona – też uważam, że Jugendamty niemieckie mają za dużo władzy i że nieraz jej nadużywają. Pracownicy Jugendamtów są czasem niekompetentni, nawet bardzo, co w połączeniu z dużymi uprawnieniami potrafi dać mieszankę katastrofalną. A sądy rodzinne tymże pracownikom skłonne są dawać wiarę. No i czasem potrafi z tego wyjść okropny klops, od którego cierpi cała rodzina. Ale podkreślam tu wszystkie nieraz i czasem, bo przecież nie każda interwencja Jugendamtu jest chybiona czy wręcz katastrofalna. W każdym razie pod hasłem pewnego ograniczenia władzy tej instytucji byłbym się skłonny podpisać.
Druga strona – z rzekomym „polakożerstwem” Jugendamtu w mojej okolicy nie spotkałem się nigdy. To, że cudzoziemcy (wszelcy) w sprawach urzędowych często przegrywają z instytucjami bierze się raczej stąd, że nie znają dobrze języka i systemu prawnego, że nie mogą sobie pozwolić na dobrych adwokatów, itd., ale raczej nie z faktycznie dyskryminacyjnych praktyk. Natomiast bardzo często spotykam się właśnie wśród cudzoziemców z takimi postawami, że jeżeli cokolwiek idzie nie po ich myśli, to natychmiast zwalają wszystko na dyskryminację.
Żeby było jasne – nie twierdzę, że przypadki dyskryminacji ze względu na narodowość w ogóle się nie zdarzają, ale nie widzę, żeby były tak powszechne, jak to opowiadają rodzice w tej audycji.
Trzecia strona – przyznaję wprawdzie, że na razie dooglądałem tylko do połowy, ale rzuciło mi się w oczy i uszy, że rodzice unikali odpowiedzi na pytania, co było podstawą ograniczenia kontaktów z dziećmi. Dam sobie łapę uciąć, że w żadnym wyroku sądowym nie stało nic o narodowości bądź języku jako przyczynie, a tak to jest przedstawiane. Niemówienie po polsku podczas nadzorowanych widzeń z dziećmi jest uzasadnione tym, że niemiecki pracownik Jugendamtu nie jest w stanie rzetelnie wykonywać obowiązku nadzoru, jeżeli nie rozumie rozmowy. Jasnym tekstem – jeżeli np. podczas takiego widzenia tatuś w obcym języku zacznie opowiadać dziecku, że mamusia jest ostatnia k…, albo też mamusia poinformuje, co należałoby tatusiowi uciąć, to dobru dziecka na pewno to nie służy, ale wymyka się jakiejkolwiek kontroli. Stąd wymóg mówienia po niemiecku, podtrzymywany przez sądy i ministerstwo.
Czwarta strona – zdarzają się, już niezależnie od wyżej opisanych sytuacji, próby mniej lub bardziej wyraźnej dyskryminacji ojczystych języków dzieci, wynikające z nadgorliwości i niekompetencji, ale częściej nawet nauczycieli, niż Jugendamtu. Dzieci migrantów mają z natury rzeczy problemy z niemieckim i część nauczycieli jest błędnie przekonana, że zaradzić temu można poprzez zakaz mówienia w domu po swojemu. I dla mnie, prawdę mówiąc, to są najtrudniejsze sprawy, bo ci ludzie mają w zasadzie dobre intencje, ale równocześnie są po belfersku pewni siebie i strasznie ich ciężko przekonać, że się po prostu nie znają i gadają głupoty.
Piąta strona – opowieści zaserwowane w trakcie audycji, że matki po odebraniu dziecka tracą wszelkie źródła utrzymania, prawo do pracy, możliwości leczenia itp., są czystą brednią i tyle.
Pewnie dałoby się te strony jeszcze mnożyć, ale – prawdę mówiąc – już mi się nie chce. Chyba już dosyć nakłapałem. 😉
Ja raczej troche slonca potrzebuje, bo dosc ciemno podczas tej sniezycy, to sobie na iPodzie wlacze Here Comes The Sun w celach terapeutycznych (rytmicznie nadaje sie dobrze do odsniezania). 😉 I tak dobrze, ze spadlo na razie mniej niz mialo spasc (w radiu dziennikarze odpytuja meteorologow, dlaczego sie pomylili, z uporem godnym co najmniej korupcji na szczeblu stanowym). 🙂
Wando, a Ty juz w domu warszawskim, czy teksanskim? I witaj. 😀
@Bobik: dzięki za miłe przywitanie; nie, komentarz nieprzypadkowo był pod poprzednim wpisem, bo to tam jest fascynujący komentarz Heleny o D.C.S., i tam się zrobiło 463+1 komentarzy.
Malbec, mówisz? To ja poczekam parę dni, aż ktoś wyciągnie z piwnicy tokaja. Od lat nie piłem. Ale to nic pilnego. Tyle abstynencji tokajowej, może być jeszcze parę dni.
Eleanor Rigby? Hmm, to może zacznę od prośby. Kiedyś w ruchomym radio (nawet nie wiem co to była za stacja w São Paulo i nie mogłem do nich napisać) usłyszałem długie i wzruszające nagranie tego utworu, jakaś pani nafaszerowała go wykładem z irlandzkiej historii. Czy ktoś zna to i pamięta imię pieśniarki?
Przez skorumpowanych meteorologów w Mass zabrakło śniegu? 😯
Jak to dobrze, że są jeszcze w Stanach uczciwi dziennikarze, którzy ten skandal wywloką na światło słoneczne i dadzą tym niecnym wicherkom popalić! 👿
Andsol, drobna „porada techniczna” – nawet kiedy odnosisz się do starszych postów, lepiej to wrzucić pod aktualnym wpisem, a obiekt odniesienia zlinkować. Bo jak się znienacka pojawi więcej komentarzy, to znikniesz z listy na boku i po prostu nikt nie zauważy, że coś pisałeś. A szkoda by było. 🙂
„Irlandzkiej” Eleanor nigdy nie słyszałem – nie mogę być pomocny, sorry. 🙁
Nowoangielska Afera Sniezna, Bobiku. 😉 Towar zrzucono w Rhode Island, ale jest jeszcze szansa, ze przyzwoite jego ilosci dotra do nas noca… 🙄
Przyznam, ze wylaczylam sie nieco ogladajac audycje o Jugendamcie wlasnie, gdy doszlo do tlumaczenia, ze wszystkie matki traca zrodla utrzymania przy utracie dzieci. A caly program byl skonstruowany tak nieprofesjonalnie (gra tylko na emocjach, bardzo malo faktow o konkretnej sytuacji rozmowcow, wlasnie np. dotyczacych oficjalnie podanych przyczyn odebrania dzieci), ze bardzo trudno to w ogole ogladac. Moze zreszta podswiadomie wiedzialam, ze wiecej porzadnych wiadomosci na ten temat uzyskam od Pewnego Psa… 🙂
I witaj w tym rozgadanym towarzystwie, Andsol. 🙂
Moje wiadomości dotyczą wprawdzie tylko ogółów, nie konkretnych przypadków, ale przynajmniej starałem się być uczciwy i wyważony. 😉 W przeciwieństwie do programu, który rzeczywiście był zrobiony nierzetelnie i pod tezę.
Ja bym nie liczył na to, że Rhode Island swój śnieg dobrowolnie odda. Może lepiej od razu wziąć pod uwagę jakąś drobną wojnę domową? Dawno nie mieliście… 🙄
Trudno o wojne domowa posrod ludzi, ktorzy zgodnie jadaja nieokreslona do konca rybe atlantycka pod nazwa scrod… 😉 W przypadku wczesniejszego konfliktu przynajmniej mozna bylo sie spierac o to, czy lepsze sa grits czy chowder (albo, jak sie pisze w okolicach Bostonu, „chowdah”).
Helena pisze: ten rysunek (Mleczki? Krauzego?) wisial u mnie…
A może lekka modyfikacja 🙂 W „Czarnej księdze cenzury PRL 2” na stronach 308-309 mowa o tym, że „z 19. numeru dwutygodnika 'Student’ usunięto serię 7 rysunków A. Krauzego”, są rysunki i na drugim do siedzących w kółku owieczek mówi prezydujący wilk: „Mówcie, mówcie, ja was słucham”.
Jak znajdę chwilkę, zeskanuję i powiem gdzie to wstawię – a moż po prostu podrzucę Gospodarzowi?
Podrzuć, podrzuć, ja wrzucę na serwer. 🙂
Dowcipów rysunkowych (i innych) rzeczywiście jest często więle wersji i nie w tym rzecz, która kanoniczna, tylko która najlepsza. 😆
Chciałem się u Andsola dopisać, ale najpierw mnie opieprzyło, że podaję zły adres URL (nie wiem dlaczego, bo podawałem dobry), a jak chciałem spróbować jeszcze raz, to mi oświadczyło, że jestem maszyną spamującą i nie wejdę. 🙁
BWL (Blox Wie Lepiej). Mnie też często rozpoznaje jako automat.
Udało się! Przechytrzyłem go! 😆
Lhasa de Sela http://www.2solitudes.com/articles/116/1/Lhasa-de-Sela-Montreal-Singer-Remembered.html
kiedys ja tu przedstawialam… niestety rak piersi juz ja zabral.
Bardzo lubie sluchac jej wielokulturowych kompozycji…
R.I.P. Lhasa…
ciagle zimowo 🙂
to na pewno byl rysunek Krauzego(owce) i poszperam w moich polkach z ksiazkami i postaram sie znalezc te rysunki 🙂
dziekuje Bobiku!!!
ogladala to moja zona i byla bardzo” zdziwiona”, ja wczoraj i
myslalem ze jestem w zlym kinie ale pomyslalem sobie zapytam sie Ciebie bowiem Ty masz szerokie kontakty z urzedami itp.
robienie takich „jednostronnych ” programow z tak idiotycznym przeslaniem jest bardzo szodliwe,frustraci,pieniacze,histeryczni nieudacznicy,chorzy psychicznie jako narzedzie do siania nienawisci,jest to
wyjatkowo chore
beatlesow w radio toleruje,sam nigdy dobrowolnie nie slucham
wole „mocny” jazz 😀
brykam w lodowa berlinska rzeczywistosc
moze S-Bahn przyjedzie nim zamarzne 🙂
brykam,fikam (juz czwartek) 😀
wszędzie ta marmolada, lepi się do butów, dobrze że pada i śnieg trochę przysypuje
Bobik, nie jesteś maszyną, jesteś maszynką do mięsa 😉
Mój ulubiony wilk Krauzego „Moja matka była prostą owcą, a ojciec zwykłym baranem”.
Dzień dobry 🙂 Chwilowo nie sypie.
Bo wszystko przyszło tutaj 😆
A ja jeszcze kochalam rysunek Krauzego na ktorym dwa zajace siedza w barze nad piwem i jeden, pokazujac gest Kozakiewicza, mowi: A ja kiedys TAK pokazalem Wilkowi!
A inny na ktorym, przed drzewem stoi uczetnik z teczka i poucza sluchajacych go ptaszkow: Tak fruwac!
Szkoda, ze Krauze, niegdys tak smieszny, ostatnimi laty bardziej nadaje sie do radzieckiego „Krokodila” niz przypomina dawnego ryswnika z Polityki.
Witam z przyjemnoscia andsola – tym wieksza, ze odnotowal moj wpis o Dame Cecily!
Teresko, dzieki za kotka – zachowuje sie jak bl.p. Kot Picwick – dlugo sie nim bawilam.
A teraz dla tych co nie maja pojecia czym sie rozni satanista od lucyferysty:
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,7548571,Przez_sage__Zmierzch__nastolatkom_zagrazaja_sekty_.html
„Uczetnik” czyta sie „urzendnik”
Dzień dobry. 🙂 Maszynka do mięsa – tak! Na takie uprzedmiotowienie się zgadzam. 😀
Od dziś do środy popielcowej możecie liczyć na to, że będę regularnie powarkiwał. Bo zaczął się karnawał, którego nie znoszę i cała Nadrenia dostała jak zwykle kuku na muniu. Nic się nie da załatwić, z nikim do rzeczy pogadać, przez ulicę przejść spokojnie – Nadrenia karnawali.
Wrrr!!!! 👿
Króliku, pamiętam, że już tu wrzucałaś Lhasę. Bardzo smutno, że już jej nie ma.
Czy ktoś ma jakiś sposób na szybsze rozkręcanie? Się? Coś dziś widzę, że kolejne minuty mijają, zwolna już i godziny, a ja je spędzam na działaniach pozornych, do niczego uczciwie nie mogąc się zabrać. 👿
Z rozpaczy zaraz kawy sobie zrobię i będzie to kolejne działanie pozorne. 🙁
Bobiku, a czy Ty przypadkiem nie masz wobec siebie za dużych wymagań? Jeśli zrobienie sobie kawy to jest działanie pozorne, to co jest działaniem nie pozornym? 😉
Dziś to ja mam wrażenie, że wszystkie moje działania wychodzą jakoś niepozornie, nawet te pozorne. 🙄
Za uczciwe, solidne działanie uznałbym np. napisanie konspektu projektu, który mam oddać w nieprzekraczalnym terminie (na wszelki wypadek zapomniałem jakim), albo – o, podły świecie! – zmierzenie się z odkurzaczem. Ale na razie jakoś ani w te, ani wewte. 🙁
Bobiku, ja wczoraj skończyłam artykuł, który miałam przesłać w nieprzekraczalnym terminie 31 stycznia 😉 Inna sprawa, że spowolnił mnie kojący mail od wydawcy tomu pokonferencyjnego: „Proszę w spokoju dokończyć artykuł i przesłać, kiedy będzie gotowy” 😉
Bobiku, piję trzecią kawę i nic 🙁 Nadal okropnie mi się nie chce. Odkurzacz śpi, nie należy go budzić. Za to Papiery wyją, zamknęłam w szafie i udaję, że nie słyszę 🙄
Dlaczego ja nie dostaję takich maili jak Beata? 🙁
Ta cholerna niemiecka, neurotyczna terminowość! 👿
chyba powinienem wydawce Beaty mojej „boss” podac jako
przyklad humanitarnego podejscia do pracy-wtedy wiecej
herbaty,a mniej przegladania pozycji
(w godzinach pracy oczywiscie) 🙂
Ta opcja, że nie należy budzić śpiącego odkurzacza, jest bardzo ponętna. Chyba się z nią zaprzyjaźnię. 🙂
Ta wyrozumiałość ma też drugie oblicze – nim tomiszcze ujrzy światło dzienne zapewne sporo wody upłynie, oj sporo 😉
„Więcej herbaty” i „nie budzić odkurzacza” brzmi bardzo przekonująco 🙂
M.A.Szolochow
„Schnelligkeit ist notwendig,um Flöhe zu fangen,aber nicht,
um Bücher zu schreiben.”
(dotyczy tez czytania 😀 )
To na pewno napisał Szołochow, nie Mordechaj? 😆
Widać Mordechaj papierowe wydawnictwa publikuje pod innym nickiem
plagiat!
epigon Szolochow!
Kocie wybacz 🙂 powinienem wiedziec 😀
niepozorna jest duża kawa. z pączkiem 😉
Vesper dzisiaj stawia pączka dla wszystkich. 😀 Jednego, ale ponoć takich rozmiarów, że starczy. Tak przynajmniej twierdziła u Pani Kierowniczki. 🙂
Oczywiscie, ze Szolochow tego nie napisal – jaki mialby interes w lowieniu pchel? 😈
Innym jego slynnym plagiatem byl oczywisvie Cichy Don ( choc np Zorany ugor – sam napisal). 😈
Są tacy, co potafią zjeść więcej niż pół, to może lepiej postawię cały półmisek pączków.
ide na przerwe,wezme dwa z polmiska-lubie 🙂
Uff, nareszcie udało mi się jakieś działanie konstruktywne. Zajrzałem do gara z resztą wczorajszego kapuśniaku i stwierdziłem, że jest dużo, w związku z czym nie muszę dziś niczego gotować na kolację. 😆
Jak się ten kapuśniak zgodzi z pączkami to jest inna sprawa, ale o tym pomyślę jutro. 😉
to może trochę wódki do tych pączków, będzie do czego kapuśniak potem zastosować…
Precz paczki, precz!
Przeczytalam jak sie je robi. 😯 NO WAY!
Odchudzamy sie. 🙁
No, jednak dałem się sprowokować karnawałowemu nastrojowi i sięgnąłem po pączka z różą.
Bo taki pączek pozwala nawet największemu niezgule tańczyć tango z różą w zębach. 😆
dobrze,bardzo dobrze
http://wyborcza.pl/1,75248,7550286,5_lat_dla_Lyzwinskiego__ponad_2_dla_Leppera_za_seksafere.html
Tak, Rysiu.
Paczkow nie mam w okolicy, ale zrobilam nalesniki, choc wedlug tradycji anglosaskiej, to dopiero na Pancake Tuesday (zwanym takze Shrove Tuesday). Ale jak Bobik moze paczki z kapusniakiem (vodka optional), to ja moge nalesniki pare dni naprzod. 😉
A tu a propos rozmow rodzinno-poddywanowych z The Atlantic Monthly (zalozonego zreszta przez Emersona – wyobrazam sobie jego praktyczne porady w tej dziedzinie; 😉 dzisiaj rozbawila mnie ostatnia porada – jak rozmawiac o osobach takich jak Cromwell lub Hitler, gdy ktos zacznie zauwazac ich dobre strony podczas wspolnego obiadu.)
http://www.theatlantic.com/doc/201003/goldberg-advice
Piszta, piszta, ja to potem przeczytam, a tymczasem lece na tego Peter Brooka.
RzekłBobik: Dziś to ja mam wrażenie, że wszystkie moje działania wychodzą jakoś niepozornie, nawet te pozorne. i przypomniało mi się. Bardzo mi bliski duchem pieśniarz Bernard Lavilliers zrobił kiedyś audycję-poemat z hałasów miasta i w pewnym momencie słyszało się drewnianym głosem wypowiedzianą frazę prawie-prawie jak przy bramce w metro: „votr vie n’est plus valable”…
przepraszam za zjedzone e.
To juz sie przyda na Popielec… 😉
Heleno, jak piszta, to napiszta potem recenzje… 😉
Ma vie est déjà valable, a to dzięki temu, że nie wylądowałem na Brooku, tylko na kolacji. 😀
Nawet już ją na tyle nadtrawiłem, że jestem w stanie wrzucić nadesłane przez andsola (dziękujemy!) rysunki Krauzego. 🙂
https://www.blog-bobika.eu/foty/Krauze1.jpg
i
https://www.blog-bobika.eu/foty/Krauze2.jpg
@Helena, na temat ze odnotowal moj wpis o Dame Cecily! – w zasadzie jestem (z przyjemnością) przyziemny i rzeczowy, ale gdy czytam ładną opowieść z akcentami metafizycznymi, to prawie żałuję, że nie mam duszy i tych tam innych przydatków.
To zupełnie jak ja. 😀 Ani duszy, ani przydatków, ale przyjemność docenić potrafię. 😆
No to piszta, piszta, ale już pod nowym wpisem. 🙂
wygrzebalem z zachlannosci moich ksiazkowych regalow
dwie ! ksiazki andrzeja krauze „lubta mnie!” i „nowosc:szczescie w aerozolu!” ponadto andrzeja czeczota „gumno” obsmiany wiec do lez ide spac,dobranoc
– duzy wilk do malych owieczek „chcecie sie odwolac do niedzwiedzia?Prosze bardzo,tylko pamietajcie, ze tutaj-ja jestem
niedzwiedziem!” 8)