O pożytkach

czw., 18 lutego 2010, 23:04

No i co tak węszysz? – odezwała się zrzędliwie Labradorka, widząc Bobika kręcącego się z nosem przy podłodze i obwąchującego z niezwykłą u niego dokładnością nogi od stołu.
– Szukam – odpowiedział zgodnie z prawdą Bobik. – A podobno jak szukam, to znajdę.
– A tak konkretnie, to czego szukasz? – wykazała niezbędne dla podtrzymania rozmowy minimum zainteresowania Labradorka.
– Nie wiem – przyznał się Bobik. – Ale to chyba nie wyklucza znalezienia?
Na pysku Labradorki odmalowała się intelektualna bezradność. Z urażonym machnięciem łapy zaczęła wylizywać miskę, ostentacyjnie ignorując bobicze wysiłki. A Bobik nie ustawał. Wetknął nos za komodę, spenetrował przestrzeń pod łóżkiem, odwinął nawet róg dywanu, żeby sprawdzić, czy coś się pod nim nie ukryło. Potem przeniósł się do ogrodu i skontrolował centymetr po centymetrze odtajały kawałek ziemi obok pryzmy kompostowej, który służył do zakopywania największych psich skarbów.
– Znalazłem! – wykrzyknął wreszcie uszczęśliwiony. – Znalazłem!
– Co takiego znalazłeś? – bez przekonania spytała Labradorka.
– Coś bardzo ciekawego! Kość, którą zagrzebałem tutaj w jesieni. Tylko coś już zdążyło ją pożreć.
– No to chyba nie znalazłeś – spróbowała sprostować Labradorka.
– Nieprawda! – zaperzył się Bobik. – Właśnie że znalazłem! Kość jest kością, jest kością, jest kością. Co z tego, że zjedzoną? Dalej można jej szukać, a nawet ją znaleźć.
– No, ale co ty z tego masz? – postanowiła odwołać się do praktycznego rozumu Labradorka. – Jaki pożytek jest z takiego znaleziska, którego zwyczajnie nie ma, cokolwiek byś mi tu opowiadał?
Bobik zamilkł. Wiedział, że rozmowa o czystej radości szukania i rozkoszach znajdywania czegoś, o czym się wie, że jest, choć tego nie ma, byłaby z góry skazana na niepowodzenie. Labradorka niewiele miała zrozumienia dla takich myślowych akrobacji. W głębi ducha czuł wprawdzie, że pewien subtelny rodzaj racji jest po jego stronie, ale nie chciał dla czegoś tak błahego jak racja narażać na szwank dobrosąsiedzkich stosunków.
– Wiesz co? – zaproponował pojednawczo – Na przyszły raz postaram się szukać takiej kości, która zwyczajnie jest. Ją wprawdzie trudniej znaleźć, ale przynajmniej ty nie będziesz patrzyć na mnie takim wzrokiem. A to jest niewątpliwy pożytek.