O cieszeniu się
Bobik odstawił torbę z takim rozmachem, że aż jęknęły kilogramy ciasno upchniętego w niej kabanosa. Odczepił z ogona kawałek cumulonimbusa, strząsnął z futra resztki islandzkiego pyłu i szczeknął – jestem!
Przebiegająca wzdłuż listwy podłogowej mysz zatrzymała się koło komody, popatrzyła na Bobika z miernym zainteresowaniem i pobiegła dalej. A komoda nie raczyła obdarzyć szczeniaka nawet przelotnym spojrzeniem.
– Nie to nie! – mruknął Bobik pod nosem. – Wcale nie mam zamiaru wygłaszać pompatycznych przemówień o obojętności świata. Jak ktoś się nie cieszy z mojego powrotu, to jego problem. Zupełnie mi wystarczy, że ja się BARDZO cieszę.
I ja sie ciesze kochany Bobiku, ale troche mi smutno , że sie minelismy. Głaski z Krakowa!
No!
Jak ktoś się cieszy, to nie mruczy!
Hau, hau, hau! 😀
Ja mrucze jak odkurzacz!
Jako Honorowy Kot musiałem trochę pomruczeć z uciechy. 😀
Nie wiem, czy jesteście sobie w stanie wyobrazić, jak mi dobrze z odzyskanym śmietnikiem. 😆
Sąsiadko, że się rozminęliśmy wielka szkoda, ale dobrze, że tylko raz, a nie oba razy. 😉
Welcome Home, Piesku.
Nie zmoże wulkan psa polskiego,
nie wstrzyma jego lotu!
Pies mężny do śmietnika swego
przez Chmurę lecieć gotów.
Doleciał i czerwone wino
popija dumnie siorbiąc.
Niech patriotyczne pieśni płyną
nad jego lotną mordą! 😆
Godny Hymn Dumnego Polskiego Psa-Bohatera i Meczennika Chmury!
O, Męczennik Chmury, to mi się bardzo podoba. Z takim tytułem chyba jestem godzien spocząć na Fotelu. 😀
Powitać Bobika radosnym merdaniem, powitać! 😀
Koniec świata! Ludzie merdają na powitanie psów! 😆
Bobiku,
komplikacji masz dość na dłużej? Familia głasków nie szczędzi?
Wlasnie zastanawialem sie jakie godne miejsce spoczynku Ci zaproponowac i wydaje mi sie, ze na Fotelu bedzie w sam raz. Bez zadnego klopotliwego sasiedzta i, miejmy nadzieje, bez wojny domowej w tej sprawie 😈
http://www.radiownet.pl/radio/wpis/5211/ :
Paweł Lisicki, redaktor naczelny Rzeczpospolitej;
Tomasz Hypki, ekspert od spraw obronności i lotnictwa, kolejny dzień ujawnia nam swoją wiedzę.
Jerzy Jachowicz oraz Adam Piśko i Krzysztof Skowroński
Dobrze, że już w domu, Bobiku 🙂
Tereso, nie jestem w stanie przyjąć dziś już więcej na wiadomy temat. Obejrzałam Pospieszalskiego w tvp1 i mam przesyt.
Ja też chwilowo patriotyzm odpuszczam. Za to z dziką przyjemnością poddaję się domowemu zagłaskiwaniu. 🙂
Mam cichą nadzieję, że nasz Najwyższy Słuchacz, czyli Pani Kierowniczka, uzna za odpowiednie muzyczne podsumowanie samopoczucia pasażerów lotniczych w ostatnim tygodniu, ze szczególnym uwzględnieniem ostatnich dwóch dni 😉
http://www.youtube.com/watch?v=XLMGiwQqBis&feature=related
Apel obywatelski
Patriotyczne pieśni płyną
Lecz nie wiem dlaczego –
Wszak pies Bobik się oddalił
Od Kraju swojego.
A w dodatku, zamiast płakać
nad Ojczyzny losem
delektować się zamierza
polskim kabanosem.
Zwróć kabanos (przed zjedzeniem)
Tam, skąd jego ród!
I wnet(*) drzew do obsikania
Znajdziesz w Kraju w bród.
Bobik, go home!
(*) Jakiekolwiek podobieństwo z rzeczywistymi wnetami jest dziełem przypadku i redakcja nie ponosi odpowiedzialności.
Nareszcie 😀
Bobik wyleciał, futro zabrał i od razu zimno :/
Zainteresowanym:
Tomasz Hypki, od 91. minuty – http://www.radiownet.pl/radio/wpis/5211/
Tomasz Hypki – http://www.altair.com.pl/start-4439
Ach, jak dobrze, ze Bobik juz na swoim!
„Rejs Moskwa -Odessa” spiewala wczoraj Stara w okolicach planowanego odlotu Psa, ale akurat w jednum miejscu paru slow jej brakowalo.
A jak juz Bobik przylecial i przestala czekac, to ze szczescia zasnela.
Ciesze sie, ze udalo sie Psu uciec z Krakowa niemal w ostatniej chwili – zanim ktos go zlapal i kazal przez caly rok pelnioc warte przy nowym krakowskim zabytku – Krzyzu Pamiecci Narodowej:
http://wyborcza.pl/1,75248,7804966,Warta_pod_krzyzem__Niech_dzieci_lepiej_sie_poucza.html
Nie wykluczam jednk, ze trzeba bedzie Bobika z powrotem do Krakowa wyslac – niech sprobuje pod oslona nocy wydrzec pisowkim zlodziejom skradzione slowo „patriotyzm” , gdzy grozi nam wszystkim, ze odtad bedzie sie oni wszystkim kojarzyl wylacznie z becwalskimi zakazanymi mordami , a porzadny Kot czy Pies juz nigdy w zyciu nie bedzie mogl bez oporow czytac Norwida, Mickiewicza, Tuwima czy Slonimskiego. A biedne polskie dzieci na slowo „patriotyzm” beda chcialy pojsc napic sie wodki lub sie nacpac.
Mordko, to mnie znokautowało 🙁
Tekst piosenki po rosyjsku i po polsku:
http://robmyswoje.wordpress.com/2009/03/29/odc-30-rejs-moskwa-odessa-tlumaczenie-z-wysockiego/
Nie da się ukryć, pasuje jak ulał 😉
Tak, czytałam wczoraj o pomyśle z pełnieniem warty przez gimnazjalistów, ale Pospieszalski odebrał mi wszelką chęć do podejmowania okołokatyńskich wątków. Zastanawia mnie, dlaczego nikt nie znajduje w sobie tyle odwagi cywilnej, by oficjalnie popukac się w czoło. Co najwyżej nie popierają.
Strach popukac sie w czolo, bo zza wegla wyskoczy Rymkiewicz i tak ci kota pogoni, ze sie nie pozbierasz. 👿
A gdyby tak rozsądni ludzie pogonili kota Rymkiewiczom tego świata? Gdyby tak durne pomysły zostały głośno wybuczane, jak wyjątkowo denny spektakl?
Gdyby w szkole w mojego dziecka ktoś z rodziców wyskoczył z podobnym pomysłem, to chyba pierwsza wpadłaby pod stół ze śmiechu, a śmiech mam zaraźliwy. Nie wierzę, że większość ludzi nie widzi w tym groteski.
Dzień dobry 🙂 Nie wiecie przypadkiem, skąd mi się bierze takie dziwne wrażenie, że udało mi się w samą porę uciec z domu wariatów?
Aha, ja sam już chyba wiem. Pewnie z tej warty i na przykład z tego:
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,7795627,Saakaszwili_zawstydzil_nawet_TurboDymoMena.html
Tak, Bobiku, wymknąłeś się w samą porę. Sama się zastanawiam nad podobnym rozwiązaniem, ale to by wymagało przebudowania życia. Choć kto wie, jest kilka opcji do rozważenia, a tutaj duszno się robi. Tęsknota za normalnością może w końcu przeważyć niechęć do zmian 🙄
vitajcie! muszę przyznać Bobiku że w tych trudnych dniach dla nas wszystkich zachowałeś dużo zdrowego rozsądku jak na psa małego 🙂 Pozdrawiam 🙂
uczę się więc od Ciebie 🙂
Wprawdzie nie mam pojecioa co lub kto jest to Turbo-Dymo-costam, ale wcale sie nie dziwie, ze premier Maroka stal sie kultowa osoba w Polsce przylatujac na zamkniete lotnisko. Dziwie sie jedynie, ze nie zabral na poklad swego saolotu calego dowodztwa wosjkowego, polowy parlamentu (jesli taki w Maroku maja), no moze ichniego Krola daloby sie jeszcze wcisnac.. Ladujac w Polsce bez pomocy wiezy kontrolnej wszyscy oni mieliby szanse zostac bohaterami, meczennikami i byc pochowanymi w Mecce. Tym razem nie wyszlo, ale ich bohaterstwo i tak wzbdzac musi podziw.
Od wielu lat w określonych chwilach uparcie mi się przypomina rysunkowy dowcip Mleczki, w którym jeden facet mówi do drugiego: morze, góry, lasy, jeziora… Panie, jaki to mógłby być piękny kraj! I właściwie z pewną nadzieją czekam na to, że ten dowcip w końcu przestanie być zrozumiały. Ale jakoś, cholera, nie przestaje. 🙁
Zapewne niezręcznie byłoby mi to powiedzieć w innym momencie. Pewnie bym się bał zarzutu, że jako ten, co wyjechał, zostawił, nie mam prawa wypowiadać się, oceniać i judzić. Ale po spędzeniu dwóch tygodni w swojszczyźnie, po przyjrzeniu się nie tylko lasom czy górom, ale i wielu bardzo sensownym, tylko funkcjonującym niejako „na obrzeżach” ludziom, przecieram ze zdumieniem ślepia i powtarzam z żalem – panie, jaki to mógłby być piękny kraj… 🙄
Witaj, jarzebinko. Za dlugo Cie nie bylo. kot sie stesknil.
Noo, słuchajcie, mamy już pełnoprawną wiosnę, skoro Jarzębina znowu nam zakwitła! 😆
Witaj po zimowej przerwie, Jarzębino i nie zniknij nam za szybko z horyzontu. 🙂
tylko jak pogonić? 🙄 jakaś grupa na fb? jakiś portal z chwytną nazwą, kwiatkami i uszczypliwym komentarzem redakcyjnym plus dobry mailing?
a ja jak wracam zawsze z stwierdzam że to wyjątkowo piękny kraj. / No nie bądz Bobik taki skromny i przyznaj że jednak myślisz tak samo./ A ludzie są wszędzie tacy sami , trochę dobrzy trochę zli. 🙂
zimno, ale slonecznie 🙂
to szczescie, ja w przerwie, a tu jarzebinowo ponownie 😀
mam duzooooooooooooooo pracy, dzisiaj jest Swiatowy Dzien Ksiazki, odwiedzaja nas (w pracy 🙂 ) szkolne klasy
jest wiec chaotycznie, glosno, wesolo
bywajcie do „bede mial wiecej czasu” 😀
Ziemia jęczy! W Niemczech dzieci zajmują się książkami, zamiast stać na wartach! 😯
Nic dziwnego, że ten niemiecki patriotyzm jakiś taki wyblakły, wyleniały i wstydliwy… 🙄
Co do pogonienia kota, to nie chwalęcy się, ja już dawno, dawno temu poddawałem nieśmiało pomysł, że Polską mogłyby rządzić Koty. Sprawa poganiania byłaby wtedy załatwiona odgórnie, pazurnie, szybko i skutecznie. 😎
I byl to jeden z najwspanialszych Twoich utworow, Bobik! Nauczylem sie go juz na pamiec i recytuje na licznych patryjotycznych akademiach i bar-mycwach.
Mam taką nadzieję, że zmierzamy szybko w kierunku dna, od którego się wreszcie odbijemy. Wiem, że nadzieja, jest matką mało rozgarnietych, ale co mi pozostaje? Za późno na emigrację 🙁
Uboczny efekt Chmury – groźby niekaralne w listach z Biblioteki Miejskiej, plus rachuneczek za przetrzymywanie. 🙁
Kolejne dno z pukaniem od spodu 🙁 Kurcze, ile tego jeszcze 🙁
Bobiku, złóż wniosek o przekierowanie rachuneczku na wulkanik 😉
Dopóki niczego w tv nie oglądam, też mam nadzieję, a potem obejrzę Pospieszalskiego i od razu mam ochotę pakować cziemodany. Ale co tam, najlepszą bronią na zadęcie i głupotę jest śmiech. Pamiętam, jaka się draka zrobiła, gdy do mojej podstawówki przyszła na wywiadówkę pani z kuratorium, by zachwalać dobroczynny wpływ zajęć pozalekcyjnych na rozwój intelektualny dzieci. Zapomniała tylko, że w mojej szkole zajęcia odbywają się na dwie zmiany i akurat moja klasa kończy zajęcia o 19. Moja rodzicielka rozpoczęła kabaret, sugerując, że najstosowniej by było posłac dzieci na zajęcia taneczne do klubu nocnego. Pozostali pociągnęli wątek i pani musiała przerwać uczony wykład.
Myślicie, że głupota nie żadnych granic? 🙁
Ha! Moja Stara chodzila w podstawowce tez na druga zmiane, ale w ramach zajec pozaszkolnych, znajdywala jeszcze czas na chodzenie na szabry. Raz nawet zostala aresztowana w wieku lat 10 i spedzila na komendzie pol nocy. Moze ja namowie, zeby kiedys to opowiedziala….
O-po-wia-dać! O-po-wia-dać! O-po-wia-dać! O-po-wia… 😆
No, skoro publika blaga… Ale musi poczekac, bo ja wolno pisze i z bledami.
Heleno, smakowite literówki są bardzo mile widziane 🙂
Tak mysle jotko, glupota nie zna granic, ale za to sa granice Poznania. W Kutnie.
To byl taki dowcip brydzystow.
Oparem patriotycznych smut
mężnie upaja się wspólnota,
nabożnie tkwi na klęczkach lud
i nie śmie nikt pogonić kota.
Bo podejrzany i nie nasz,
kto „dość!” powiedzieć się ośmieli,
zaraz pochwycą go za twarz
i krzykną: pij do dna ten kielich!
Klęcz tu z innymi, uderz w ton,
frazeologię łykaj mglistą,
jak nie podoba się – to won
żydzie, pedale i cyklisto!
Ach, kiedyż błyśnie dzionek, co
odmieni gesty narodowe
i zamiast ciągle pukać w dno,
Polak się wreszcie puknie w głowę? 🙄
wszyscy cykliści na pedały do wyścigu pokoju! pozostać w czechosłowacji na dłużej. żydzi do nrd!
To byla wschodnia Ukraina. Mieszkalismy w mieszkaniu tzw. komunalnym, dzielac je z rozowiedziona matka i jej synem, moim rowiesnikiem i najlepszym przyjacielem Edzka Aleksejewym.
Bylismy z Edzka nierozlaczni: razem jedlismy ten sam barszcz ukrainski, zostawiony w zimie przez naszych pracujacych rodziow na balkonie, razem chodzilismy na wagary wiosna, kiedy mozna bylo pojechc na wyspe Bohdana Chmielnickiego i kapac sie w Dnieprze, razem ogladalismy ilustracje do hasla „Narzady rodne” w Wielkiej Radzieckiej Encyklopedii Medyznej mojego ojca, razem znosilismy do domu wszelke bezdomne kocieta i wypadle z gniazda ptaki.
No i bylismy w tej samej klasie. Po smierci poprzedniej nauczycielki, nasza wychowawczynia i nauczyielka jezyka niemieckiego zostala wojenna uciekinierka z Rumunii, Berta Siemionowna Berim, samotna matka wychowujaca nieco starsza od nas z Edzka corke, kobieta mila i smutna. Moi rodzice bardzo ja holubili, zapraszali na obiady i generalnie opiekowali sie nia, bo uwazali, ze jest bardzo samotna. Wlasnie tego roku zaczela nas uczy niemieckiego, ale zadrzalo sie, ze zapominala, ze jestesmy ledwo poczatkujacy i wyglaszala do nas jakias dluzsza przemowe w obcym jezyku. I wtedy okazywalo sie nagle, ze polowa dzieci w klasie ja rozumie! Mylil jej sie jezyk niemiecki z jidisz….
Ktoregos dnia Edzka przyniosl do domu rannego golebia. I tak jak bylo poprzednio w wypadku kociat i wrobli, jego matka nie pozwolila trzymac ptaka w domu.
Przenieslismy go w kartonowym, wymoszczonym pudelku na strych i przed i po szkole spedzalisy z nim duzo czasu.
Kiedy golab ozdrowial i nabral sil – ktoregos dnia odlecial w czasie naszej nieobecnosci. I nie wrocil.
Edzka byl prekonany, ze zostal zwabiony przez inne golebie do okazalego, bardzo zadbanego golebnika znajdujacego sie na podworku pobloskiego komisariatu milicji. Wrecz twierzdil, ze go w okolicach golebnika widzial na wlasne oczy. Przysiegal sie, ze tak bylo.
I wpadl na taki plan: pod oslona nocy pojdziemy do tego golebnika stojacego na wysokich slupach, on mnie podsadzi do gory, a ja tego golebia z pomoca latarki rozpoznam, schowam za pazuchei w ten sposob nastapi odzysk.
Zaplanowalismy to nazajutrz, zaraz po szkole, nie odnoszac teczek do domu.
Zlym trafem tego dnia pod koniec zajec, przyszla do szkoly moja mama, aby zabrac Berte Siemionowne na kolacje do nas. Wybieglismy z zajec z Edzka pierwsi , za nami stateznie podazaly obie panie o czyms rozmawiajac.
Szybko zniknelismy im z oczu.
Na podworku milicji bylo ciemno i spokojnie, w sam raz na wykonanie zaplanowanej roboty. Przytulilisy swoje identyczne teczki do slupka, Edzka z niealym trudem uniosl mnie w gore i znalazlam sie w golebniku. Jednak zanim zdazylam zapalic latarke, uslyszalam jakies krzyki i kroki uciekajacego Edzki. Cale podworko rozswietlone juz bylo latarniami.
Ale zamiast odczekac, az wszystko sie uspokoi i bede mogla spokojnie zeskoczyc z golebnika, zaczelam sie z niego wygramalac i wtedy wlasnie wpadlam w lapy dwoch mlodych munduriwych. Odnotowalam katem oka, ze teczki nasze zniknely, a wiec Edzka zdazyl je zlapac.
Za chwile znalazlam sie w dyzurce milicyjnej, gdzie ogladano mnie z duzym zaointeresowaniem. Na pytanie co robilam w golebniku odpowiedziala z godnoscia, ze usilowalam zabrac stamtad MOJEGO golebia. Kategorycznie nartomiast odmowilam wydania kto byl moim wspolnikiem, jak sie nazywam i gdzie mieszkam. Milichanci nie dawali za wygrana.
Tymczasem Edzka, o czym dowiedzialam sie pozniej, wrocil do domu z naszymi teczkami. Na pytanie moich rodzicow gdzie jestem odpowiedzial, ze poszlam odwiedzic jakas kolezanke, imienia i adresu nie zna. Z uplywem godzin i coraz wiekszy zdenerwowaniem moich rodzicow i Berty Siemionowny, Edzka byl coraz bardziej przekonany, ze ja nie wladlam pod samochod i ze absolutnie nie wie do jakiej poszlam kolezanki.
Mnie w miedzczasie przesluchiwal juz drugi garnitur milicji, jakio, ze pierwszy zakonczyl sluzbe o polnocy. Jeden z tych nowych powiedzial: wiem kim byl wspolnik, to jej brat, widzialem ich nieraz razem idacych do szkoly. Ale i to nie pomoglo w wydobyiu ze mnie chocby slowa w kwestii nazwiska i adresu, Myslalalm co na moim miejscu zrobilaby Zoja Kosmodemjanska, Bohaterka Zwiazku Radzieckiego i wiedzialam w sercu, ze nie wydalaby druha. Chcialam byc jak Zoja.
Okolo godziny drugiej w nocy na komisariacie zjawil sie moj ojciec, Berta Siemionowna, Edzka oraz jego matka. Moja mama zostala w domu gdybym sie odnalazla i zadzwonila do drzwi.
Zostalisy z Edzka odprowadzeni do pustego pokoju, a milichanci wzieli doroslych na rozmowe.
-Bedzie bicie – ponuro przepowiadal Edzka.
Tymczasem po dosc krotkiej rozmowie, nasi rodzice z Berta Siemionowna wyszli z gabinetow i milczaco dali nam znak ze mamy isc z nimi, do domu.
POlozono nas do lozek. A nazajutrz po niespokojnej nocy nikt nam nie powiedzial ani slowa! Nic! Jakby sie nic nie stalo.
Po roku chyba dowiedzialam sie, jak wygladala rozmowa naszych rodzicow na komisariacie. Milicjanci nie mogli wyjsc z podziwu jak pieknie sie zachowalam i jak nie wydalam druha. I ile godzin trwalo moje przesluchanie. Prosili tez aby rodzice nie karali ani mnie ani Edzki za nasza eskapade. A o mnie powiedzueli, ze zachowalam sie jak Zoja Kosmodemianska, Bohaterka Zwiazku Radzieckiego.
No, przeciez, ze tak.
Publika wpadła w taki zachwyt, że nawet literówek żadnych nie dostrzegła. 😆
książka! książka!
😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆 😆
😳 eee… 😳
czyli trzeba piracić…
Bobik, przejrzyj archiwum, wyfiltruj co do wyfiltrowania, popraw ewentualne literówki, opatrz wstępem i na powielacz nieautoryzowanę Helenę…
Też mi przyszła do głowy myśl o zbiorze opowiadań. Rewelacyjna historia!
Heleno, co się potem działo z Edzką? Znasz jego późniejsze losy?
Nie znam. Nawet usilowalam kiedys poszukac w internecie, bo choc Eduardow Aleksiejewych moga byc tysiace, to pamietam, ze urodzil sie w OdeSsie 6 lutego 1947 r.
Zeby go naprawde odnalezc musialabym pojechac do Zaporoza. Bardzo mnie czasami kusi.
Cśśś!!! Nie róbcie za dużych nacisków, bo Helenę wypłoszycie. 😉
A ja po cichutku, na zapleczu, stosowną krecią robotę i tak wykonam. 😎
Szecherezady tak latwo sie nie wyploszy. 🙄
To jest nawet wersja udoskonalona, bo działa i w nocy, i w dzień. 😆
A kiedy rusza subskrypcja na opowiadania Heleny? Bo ja się piszę!
Shekheresada second edition 🙄
Heleno, jesteś Sezamem. Chcę książkę, ale nie znam zaklęcia 🙁
Haneczko, nie musisz kląć. Podejdziemy do sprawy rozsądnie. Zrobimy listę, wybierzemy Komitet Kolejkowy, będziemy pilnować porządku i żeby nikt się nie wpychał… A ja dopilnuję, żeby ten wywiad-rzeka z Heleną naprawdę powstał, bo nareszcie widzę realną szansę, żeby się na czymś wzbogacić. 😆
„Subskrypcja” to jest to samo co „podkradka”? Count me in.
też tak sobie pomyślałem, zarobimy na Helenie i za profity opijemy się malbeca po same uszy 😆
Stwiam malbeca z bazantem wszystkim, zanim to dzielo sie ukaze i przyniesie dochod blogowi ! 😈
Lepiej pomyślcie czym by tu Helenę skorumpować? Piszę się na lewego sponsora 🙂
Heleno! Opowiadanie bomba! Dopisuję się na listę.
Bobik, witam w domowych pieleszach, no, zaległości biblioteczne nie są najtańsze, my tutaj możemy przedłużać internetowo, miasto zafundowało nam jedną z najnowocześniejszych bibliotek w kraju. Mamy też półkę z polskimi książkami.
Jeszcze dodam, że na polskiej półce stoi paryskie wydanie „Początku” Szczypiorskiego, które z ciężkim sercem po przeczytaniu odniosłam z powrotem, aczkolwiek pokusa była wielka…
Przedłużyć mogłem i telefonicznie, tylko pamiętać trzeba było. 😉
W naszej bibliotece też jest półka z polskimi książkami, ale stoi na niej jakieś nieprzytomne barachło, którego nawet z nudów nie byłbym skłonny czytać. 🙄
Heleno, slodka historia.
Zoja Kosmodemianska pewnie nie byla siostra Pawki Morozowa?
kto ostatni w kolejce do korupcji Heleny?
Heleno 😀
Bobiku, wizaj w „heimacie” 🙂 (niestety magnolie przekwitly)
Kroliku, Pawki nigdy nie lubilam, choc nasza szkola nosila jego imie. Ale Zoja… to zupelnioe cos innego. Tu jest bohaterka mojego dziecinstwa i Bohaterka Zwiazku Radzieckiego:
http://www.youtube.com/watch?v=2hE6q739_qQ
Panna Kota 22 IV 12:57
o tak, niemcy maja zamiar porzadnie „posprzatac”, maja gdzies
tego wazniaka z Watykanu i prawie zapomnieli „Wir sind Papst!”
i osobiscie mysle ze to wielkie nieszczescie , ze w polsce
dominuje jedna religia, co do bicia to dostawalem w szkole
podstawowej jak i na lekcjach religii od siostr i ksiezy
(za duzo pytalem 😳 )
vesper 22 IV 00:29
a ja czesto mysle, ze polskie media pomylily obiektywny
dobor dyskutantow z prezentacja dziwadel z pogranicza
ogrodu zoologicznego, a ci maja darmowe forum
Pani Kierowniczka pytala:” (…)Ciągle ktoś mówi, że Jarosław Kaczyński powinien kontynuować dzieło brata. Ale na miłość boską, jakie dzieło? Czy LK jakieś dzieło tworzył, czy wykonywał? Bo nie dało się tego zauważyć, (…) ”
sa tacy co widzieli i dlatego ma pan L.Kaczynski teraz miejsce
spoczynku platne 12zl przy odwiedzinach 8)
jak juz wspomnialem mamy (ciagle jeszcze) Swiatowy Dzien
Ksiazki
przez kilkanascie dni beda odwiedzac nas dzieci szkolne calymi
klasami,my pokarzemy jak pracuje ksiegarnia i bedziemy namawiac do czytania,kazde dziecko dostanie specjalnie wydrukowana ksiazke (sponsorowana -Deutsche Post, ZDF,
Stiftung Lesen Random Hauss ) z mini opowiadaniami znanych autorow i konkursem z ciekawymi nagrodami, oraz inne mile pamiatki
mamy pyszna zabawe mimo chaosu
mysle ze zostana czytelnikami 🙂
Dzien Ksiazki i Praw Autorskich, mowicie? Dobrze, ze batiuszka Stalin smazy sie w piekle, juz by on zrobil porzadek z Wydawcami:
http://wyborcza.pl/1,75248,7808191,Tak_ciezko_odroznic_zolnierza_SS_od_radzieckiego.html
polecam
http://www.polityka.pl/kultura/aktualnoscikulturalne/1505000,1,rozmowa-z-piotrem-ibrahimem-kalwasem.read
cierpkie, gorzkie
Heleno, pyszne 🙂
ci za mlodzi, inni za starzy, a innym „wisi” juz na scianie 🙂
http://wyborcza.pl/1,86116,7805039,Z_ziemi_smolenskiej_do_Polski.html
też polecam
ten wywiad z Macierewiczem przeprowadziła tv Trwam, poświęciłam się i obejrzałam, wygadywał straszliwe głupoty i temu przysłuchiwała się młoda widownia, przeciętna wieku 20 lat
To swietny komentarz, Panna Kota! Ewa Milewicz jest BARDZO wnikliwym obserwatorem polskiej sceny i bardzo powsciagliwym w sadach – zawsze. I jestem przekonana, ze ma racje wtedy kiedy daje do zrozumienia, ze to co w tej chwili mowi Jaroslaw nad trumnami , nie jest spowodowne szokiem. On tak latwo w szok nie wpada. Jest niewatpliwie wstrzasniety tym co sie stalo, ale on juz uklada – od pierwszego dnia po katastrofie – dalsze kroki i strategie. On wie dokladnoe co mowi. On nie moze nie zdawac sobie sprawy z tego, ze jesli oglosi swa kandydature, bedzie to polityczny grob dla niego.. Jemu znacznie bardziej powinno w tej chwili zalezec, aby PiS w przegranych wyborach nie poniosl kleski DRUZGOCACEJ (stad musi wystawic innego, mniej kontrowersyjnego i wzhudzjacego niechec kandydata) i zachowac sobie przywoidztwo nad stworzona przez siebie partia. Jeslo kleska PiSU w wyborach bedzie znaczaca, cala partia prawdopodobnie powedruje tam gdzie w tej chwili jest LPR.
Ale tak, Wersal sie prawdopodpbnie skonczyl i zobaczymy to juz w przyszlym tygodniu kiedy poznamy juz wszystkich kandydatow i kampania ruszy z kopyta.
Coś o długach bibliotecznych: http://www.tvn24.pl/26086,1652717,0,1,prezydent-usa-zalega-za-ksiazki-300-tys-dolarow,wiadomosc.html
Slyszalem wczoraj te wiadoosc w BBC i musze powiedziec, ze moja Stara kiedys ukradla ksiazke wypozyczona z biblioteki w Nowym Jorku , mowiac, ze ja zgubila, zaplacila kare i trzesla sie nad nia bardzo. Jest to wydany w latach 50-tych tomik pt. The Dancing Socrates and other poems by Julian Tuwim. PB ja za to pokaral i ksiazka zostala zjedzona przez wstretnego szczeniaka rasy West Highland Terrier. Jego Pancia myslala ze to bardzo zabawne, a Stara gotowa byla udusic szczeniaka wraz z Pancia.
Stara byla tak zalamana, ze napisala blagalny list do tlumacza, prof. Adama Gillona i przyslal jej wlasny egzemplarz. Teraz nikomu nie da nawet potrzymac.
O matko, mój kochany Sokrates 🙂 Tęgi łyk pociągnęłam 🙂 Śpiewać nie będę, ale wyciągnę się i ziewnę 🙂
na jutro do poczytania
http://www.sueddeutsche.de/,ra4m1/panorama/196/509329/text/
snijcie kolorowo 🙂
Ja tez postanowilem dzis godnie powitac pierwszy dzien po powrocie Gospodarza Blogu i napoczalem wlasnie jakiegos Chilijczyka. Mlody, ale mily. 😈
Przyłaczam się do Wieczoru Chilijskiego. Nawet nie wiem, czy mój Chilijczyk młody. Chyba 5 letni. Jeszcze nie otworzyłam, ale zaraz to zrobię.
Mój jedyny udział w Wieczorze Chilijskim to salsa (ale nie wiem czy się ją w Chile tańczy, w sumie bliżej mają do Argentyny, to raczej tango, a te już z Fomą tańczyłam kiedyś w barze…)
Witam i się cieszę i mruczę do spółki z Woodym. Woody się nawet kabanosem podzieli, chociaż to dla niego trudne ze względu na dietę odchudzającą zapisaną przez Złego Pana na W.
A tu uzupełnienie do artykułu rysberlin z 22.24
http://www.sueddeutsche.de/politik/507/507663/text/
ciekawa jestem, czy w Polsce też się w tym temacie oddolnie coś ruszy?
Kocie Mordechaju, odnośnie kradzionych książek, to muszę przyznać, że chociaż oddałam, to jednak cały czas kombinuję, jakby jednak tego Szczypiorskiego przenieść z tej bibliotecznej półki na moją prywatną, to jest I paryskie wydanie z 1986 roku i ten kto to oddał bibliotece, nie wiedział chyba, co robi. Wymyśliłam, że zaproponuję im w zamian 15 D. Steel po polsku, które w tym celu przytaszczyłam od koleżanki. Ciekawe, czy się zgodzą na ten wymienny handel.
Niechcący też się podłączyłam pod wieczór chilijski, bo u siostry na szabacie też chilijczyka dawali 🙂
A na nowe Opowieści Szeherezady i ja się piszę! 😀
UFF, jestem, nawet nie z chilijczykiem, ale z czyms mocniejszym, bo udało mi sie wypełic nasze zeznanie podatkowe! Zawsze mnie to dość stresuje, ale mam to juz z głowy. Tylko wydrukować, podpisac i wysłać. jakos nie mialam pary na zgłebianie jak to zrobic droga elektroniczną.
Oj, widzę, że jestem zapóźniony i niegościnny – wszyscy muszą przychodzić z własną butelką, żeby się napić. 😉 No to dla tych, którzy do teraz wytrwali, coś ze starej, rodzinnej Europy – côtes du Rhône, bardzo dobre. 🙂
Dac Woody’emu kabanosa. Pana na W. olewac. To sa wszystko bandyci. Wiem co mowie.
żona sąsiada: udało mi sie wypełnic nasze zeznanie podatkowe! Wydaje się, że mi się udało z tą Brazylią…
Tak, ogólny system podatkowy jest makabryczny. Ktoś znajomy z polskiej firmy od informatyzowania tych zabaw na cały świat prosił mnie o wyjaśnienie what is what w owym galimatiasie, w przekonaniu, że to kwestia przełożenia z portugalskiego jakiegoś dokumentu, łatwego do znalezienia na Wydziale Prawa. Musiałem wyjaśnić, że parę lat studiów mogło by dać pewien wgląd w temat, ale to takie paskudztwo, że trudno mi sobie nawet wyobrazić wysokość stypendium, które bym sobie za to zażyczył. Oczywiście wyjaśnieniem jest brazylijskie porzekadło „jak na drzewie jest żółw, to ktoś go tam posadził”. Jeśli ja, laik, znam niewiarogodne podatkowe legalne wykręty (to jest to samo co nielegalny przekręt), to mogę sobie wyobrazić czego nie znam.
Ale… to raj firm i fundacji i przedsiębiorstw. Zwykła płotka dostająca swój comiesięczny plankton nie ma ma najmniejszych trudności z załatwieniem zeznań podatkowych w ciągu pół godziny przy lekkim odmachu płetwy.
Zakładam oczywiście, że człowiek składa w jedną kopertę wszystkie poświadczenia o lekarzach, dentystach, szkołach itp. Niestety lekarstwa nie wchodzą w grę. Program komputerowy jest arcyprzejrzysty, jeśli w komputerze są dane z zeszłego roku to pół roboty wypełnia się samo – i jest też możliwość końcowego porównania co bardziej się opłaca, owe pracowite dodawanie zaświadczeń czy ryczałtowe upusty. Program dydaktycznie wskazuje niepełność informacji czy błędy.
Zaglądnąłem do odpowiedniej części papierowego śmietnika, widzę jakieś wydruki zeznań sprzed 12 lat w tej samej formie fizycznej co obecne, więc to już był komputer. Pamiętam, że przez parę lat (okolice 1996) gdy dostęp do Internetu nie był ani powszechny ani szybki, tak program (do domu) jak i zeznanie (do banku lub do ichniego urzędu) wędrowało na dyskietce (ktoś tu jeszcze pamięta Floppy’iego? Nie, to nie był braciszek Bobika). Później przyszło ściąganie formularza i ściąganie drugiego programu do transmisji elektronicznej, z takimże potwierdzeniem. Kilkadziesiąt milionów osób wysyła to na ogół w ostatniej chwili i system nie zatyka się, więc ma nie tylko gardło ale i głowę. Nieliczne osoby obstają przy papierowej wersji. Gdzieś koło 2004 pojawiły się programy na Maki i Linuksy.
Miła ciekawostka. W części „dependentes” (?? Na utrzymaniu? Zależni?) pierwsza opcja jest dla osób tak scharakteryzowanych – ważna jest kolejność (podaję z pamięci, może być drobna różnica wysłowienia):
Towarzysz(ka) będący(a) w stabilnym związku od przynajmniej pięciu lat, mąż (żona).
Nie pamiętam czy jest tam coś o parach jednej płci – i jak to tu prawo rozwiązuje, jakoś nigdy nie było to mi potrzebne. A gdyby co, to się łatwo dowiem, po pięciu latach.
tylko butelki zostaly 🙂
sobota!!!! czas na leniwe lenistwo, kartkowanie zalegajacych ksiazek, przegladniecie stosujacych sie na stole gatet, byczenie sie bez brykania 😳
SOBOTA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Panna Kota, 15:1 i do tego D.Steel ❗ zamiana pewna 😉
Panna Kota
Mam dwa egzemplarze Początku Szczypiorskiego, wydanie z roku 1990.
Chętnie Ci podaruję jeden egzemplarz. Jeżeli jesteś tym zainteresowana, przyślij swój adres przez Bobika. Pozwolisz Bobiku?
Dzień dobry. 🙂 Co bym miał nie pozwalać? Już we wczesnym szczenięctwie nauczono mnie poręcznej frazy: nie stawia się tam dobroczynności. Bardzo przydatne w sytuacji, kiedy ktoś proponuje, że umyje naczynia albo odkurzy, ale i w przypadku przekazania adresu w celach prezentowych znajduje zastosowanie. 🙂
Woody, musimy szybko wcinać tego kabanosa, żeby się nie zepsuł, bo dużo go jest. Przyłóż się do roboty! 🙂
O panach na W. ja mam wprawdzie też nienajlepsze zdanie, ale Starzy jednego takiego, z niewyjaśnionych przyczyn, wychwalają pod niebiosa. 😯
Opowieści o zeznaniach podatkowych czytałem z czymś w rodzaju aroganckiej satysfakcji. 😉 Za mnie od dobrych kilku lat zeznaje doradczyni podatkowa, która to robi prywatnie i bierze za to psie pieniądze (mam nadzieję, że nie czyta blogu i nie podniesie stawki, bo zresztą jakiekolwiek pieniądze wzięłaby od psa, zawsze z natury rzeczy byłyby one psie). Tak że cała moja troska o sprawy podatkowe ogranicza się do zatelefonowania w odpowiednim momencie i powiedzenia: pani Basiu, trzeba by znowu wypełnić formularze. 😆
JOTKA: bardzo, bardzo dziękuję za propozycję, ja też mam późniejsze wydanie, czeka na mnie w Polsce u mojej siostry, chodzi mi o to unikalne pierwsze z Paryża.
Panna Kota,
🙂
Zobaczcie co pisze Paradowska na temat naszej ulubionej pani profesor.
He, he… jak się okazuje, nie tylko nasza ulubiona. Aż jej zaczynam zazdrościć fanclubu. 😀
Zrobił się u nas pierwszy dzień lata – w sam raz do wylegiwania się na słońcu i układania wesołych szczekanek. 🙂
Gdy w smętku tkwisz i fiasku,
koniecznie miej ogródek –
poprawia lepiej nastrój,
niż kilka szybkich wódek.
A gdy ład i porządek
w swym życiu masz nad podziw,
też ci kwiatowych grządek
tak z hektar nie zaszkodzi.
Łyk kawy na tarasie,
stokrotek pęk na trawce
i już wytrzymać da się
zgiełk świata (w małej dawce).
Od biedy na balkonie
tę możesz wypić kawę,
smyrając pelargonie.
A gdy balkonu nawet
nie grzeszysz ani uncją?
Cóż, wobec tego faktu
doniczkę kup z opuncją
i czule ją potraktuj.
Opuncji brakło? Ręczę,
że nie masz co kląć w nerwach,
szczypiorku zdobądź pęczek –
to też ogródka ersatz. 😆
I na cóż Ci Piesku taki fanclub? Przecież masz Koszyczek pełen Przyjaciół 😆
Przecież Przyjaciele też się zdeklarowali jako fani Pani Prof. 😀
Piekny wiersz, choc moim po wsze czasu wierszem wiosennym jest inny utwor Bobikowy – Bzzz! jest w kolumnie po prawej obok, pierwszy w rzadku Wiersze-inne.
A ja rozpieszczona wczorajszymi komplemetami usiadlam dzis i napisalam inny kawalek, o wychowaniu seksualnym 🙄
jotko dzieki za Paradowska 🙂
Heleno, napisalam! gdzie? nic nie widac
wiem ze macie dosyc, ja tez……jednak taki kwiatek
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,7804966,Warta_pod_krzyzem__Niech_dzieci_lepiej_sie_poucza.html
i ciekawe zdanie:
Tyle że nikt nie odważył się powiedzieć tego swoim nazwiskiem. „Nie chcę potem słuchać, że nie jestem prawdziwą patriotką” – mówi jedna z dyrektorek. Inni tłumaczą, że niezręcznie występować im przeciw (…)
zgroza
Nie kokietuj Piesku 😆
Sluchajcie, stalo sie cos, moim zdaniem, wysoce symptomatycznego. Gazeta wyborcza oglosila solidny tekst podajac nowe fakty o Incydencie Gruzinskim, tym slynnym, w czasie ktorego prezydemt awanturowal sie z pilotem w sprawie przelotu nad strefa objeta dzialaniami wosjkowyi.
Dlaczego zabrali sie za to akurat teraz?
Mysle, ze moze chodzi o przygotowywanie opinii publicznej do tego co zawieraja czarne skrzynki i co sie rozegralo na pokladzie samolotu nad Smolenskiem.
Mysle,ze rzad dlugo sie zastanawial czy puscic pare. Ale po naysle postanowil, ze jednbak tak – choc bedzie to wygladalo okropnie przed swiatem, ale z drugiej stronie pomoze w kampanii wyborczej. .
Ciekawe, ze drugim pilotem w czasie Incydentu Gruzonskiego byl pierwszy pilot znad Smolenska.
http://wyborcza.pl/1,75478,7808706,Incydent_gruzinski.html
Stalo sie cos rownie nieoczekiwanego – w wypadku drogowym zginal Wojciech Siemion.
Ja juz mam dosc tych historycznych czasow!
Masz rację Rysiu, zgroza! Ale nie martw się, jest nadzieja na lepsze jutro. Jędrek Lepper zebrał 1000 podpisów i zarejestrował się w PKW. Zostanie prezydentem i wszystkim będzie lepiej … chyba żeby Kokonowicz zdecydował inaczej …
Noo, ja tam nie wiem, jak było w tej Gruzji. 🙄 Adam Bielan przy tym był i dobrze wie, że wszyscy kłamią, a ustalenia prokuratury o kant d… można potłuc…
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,7809692,Bielan__Prezydent_nie_naciskal_na_pilotow_podczas.html
Bielanowi urosnie baaaaardzo dlugi nos, bo to co mowi jest niezgodne z tym co pisal Gosiewski w swym liscie interwencyjnym do Klicha..
To, co Bielan mówi, jest niezgodne również z tym, co mówią wszyscy inni, którzy przy tym byli, ale jakaż to jest przeszkoda dla prawdziwego patrioty i Obrońcy Dobrego Imienia?
Curiouser and curiouser, mawiala Alicja.
Powiadacie, że gospodarz Jędrek Lepper znowu w grze? No, to jest przynajmniej jakaś gwarancja, że jaj na rynku politycznym nie zabraknie.
Chuna bezpieczniej byloby z Jedrkiem -prezydentem niz jurodiwym Jarkiem.
Coraz bardziej jestem sklonny myslec, ze Jarek nie wystartuje.
Chuna znaczy chyba.
„Żołnierz ten przyniósł wstyd Państwu Polskiemu oraz jego Siłom Zbrojnym. Wykazał się tchórzostwem, gdy tego samego dnia w Tbilisi lądował samolot prezydenta Francji. Przyniósł wstyd Państwu Polskiemu w oczach innych głów państw znajdujących się wówczas na pokładzie i doprowadził do drwiących z Polski artykułów w prasie zagranicznej” – pisał Karski. (…)
„wbrew woli przetrzymywał Prezydenta w samolocie wojskowym i pozbawiając wolności przetransportował do miejsca, gdzie Prezydent nie chciał się znaleźć”.(…)
ciekawe ze napisal to wyksztalcony prawnik
http://pl.wikipedia.org/wiki/Karol_Karski_(polityk)
prawo? rozum? po co, Kaczynski kazal!!!!!!!!
Coraz częściej się słyszy, że brak udziału w pogrzebie prezydenckim Zachodu był wynikiem nie tyle chmury pyłowej, ale posiadanych (wywiad!) informacji o przyczynach katastrofy prezydenckiej. Jakoby Zachód wykorzystał Wulkan jako pretekst by nie uczestniczyć.
Rysiu, oni sa takimi prawnikami jak ja maszynistka.
Kocie, może i chuna znaczy chyba, ale pojawia się nowa zagadka. Nie piszesz z wąsem opuszczonym na klawiaturę, bo byś trafił w klawisz. Nie piszesz bezwzrokowo patrząc na monitor, bo zauważyłbyś, ze zadrapałeś nie ten klawisz. Czy pisząc oglądasz tv?
Poczekajmy na ustalenia komisji. Tereso, przeciez wszyscy wiemy ze loty byly odwolane z powodu chmury a nie pogrzebu. Nie sadze zeby Obama udawal tylko ze chce przyjechac na pogrzeb. W koncu zlikwidowal tarcze jednym posunieciem piora 17 -go wrzesnia. Te wszystkie rzeczy ktore mowi sie na miescie mozna sobie odpuscic. Sprzataczka kuzynki w Warszawie twierdzi, ze ma kawalek tego samoloty, bo wcale nikt go nie pilnowal. Niektorzy ludzie po prostu nie pamietaja, zeby wziac przepisane lekarstwa z rana i potem sa takie z tego problemy.
A propos rozumu o ktorym wspominal rys: gdzie podziala sie Monika? Milo bylo czytac jej przemyslenia i korzystac z linkow i ksiazek.
Ja też się zaniepokoiłem nieobecnością Moniki, ale właśnie miałem doniesienie, że z zajętości wielkiej i zabiegania ona wynika. Czyli jest nadzieja, że w jakimś bardziej odsapkowym momencie Monika na blogu się zjawi. 🙂
Andsolu, patrze w czase pisnia za siebie czy myszy tancuja. Ktos usi plnowac. POnadto znowu mi sie zmazaly literaki na klawiaturze: eyuio akj zc nm – te najwyrazniej sa najczesciej w jezyku polskim uzywane.
Teresko, niebo nad calutka Europa bylo zamkniete. Koniec, kropka. Tylko wariaci latali w tym czasie. Pinkwolony Saakaszwili, premier Maroka… 😈
O! Rozminawszy sie z krolikiem…
Zabieganie, tell me about it!
Wstalam o 6-ej rano. Obudzil mnie Starszy Pies, ktory mial ochote na siusiu o 5-ej rano. Godzine wiercilam sie z boku na bok, az o 6-ej rano wstalam. Dobra pora na telefony do Rodzicow.
Potem targ. Pojechalam po trzy rzeczy, wrocilam z samochodem pelnym jedzenia oraz pieknymi bratkami, ktore zaraz przesadze w doniczki na ganku.
Nastepnie szybko zrobilam: dressing do ceasar salad, zupe pieczarkowa z wegierskimi zacierkami, pieczone drobiowe watrobki (te ostatnie do przekupywania Dobrych Piesow w roznych sprawach).
Zadzwonilam do mlodszej kolezanki, ktorej zdjecie jest w lokalnej gazecie dzisiaj jako nadziei naszego lokalnego biznesu-nowych technologii. Jest to spectrometer, ktory moze zrobic analize wszystkiego we krwi z jednej malej fiolki! Pogratulowalam osiagniec i ladnego zdjecia.
A gdzie sprzatanie? Pranie? A gdzie czytanie sobotniego wydania The Globe and Mail? Spacer z Piesami? Jest 2:30 po poludniu a ja lece z nog.
Nie wyobrazam sobie jeszcze opieki nad dziecmi. Jak ja to kiedys wszystko moglam zrobic?
Pan Prezydent grozil „rozpierducha” 😯
http://wyborcza.pl/1,76842,7808711,Wiedzialem__ze_dzialam_zgodnie_z_prawem.html
” I co pan usłyszał?
– Nastąpiło tłumaczenie, że taka jest wola pana prezydenta. ”
dlaczego tak dlugo media milczaly?
ciemno
pora na wyciszenie
ksiazka do reki, a potem…………
dobranoc 🙂
Kiedyś o „rozpier…” mówiły żule.
Język się zmienia, żule – nie.
Te „nowe fakty” z dzisiejszej Wyborczej były znane od dłuższego czasu, bywały przypominane zaledwie przez niektórych komentatorów krótko po katastrofie samolotu. Ciekawe, dlaczego Wyborcza właśnie teraz z tym wyskoczyła, skoro z początku przyjmowała raczej oficjalny kurs „na błąd pilotów”. No cóż, nic to, okaże się wkrótce. Przyjemnie w każdym razie nie będzie.
Z innej beczki. U mnie wczoraj był wieczór chilijski, dziś hiszpański 🙂
A u mnie dalej francuski. Połączony z przełożonym z wczoraj wojciechowaniem. 🙂
Prezydent idzie na Wawel
Autor: Henryk Krzyżanowski
Dźwięczy requiem pod dzwonu kloszem,
Salonowcy – skończcie tę wrzawę.
O czas smutnej zadumy proszę,
gdy Prezydent idzie na Wawel.
Kogo wiedzie w żałobnej gali?
Jakieś cienie, mundury krwawe,
ci w Katyniu z dołów powstali,
z Prezydentem idą na Wawel.
Idą wolno, lecz równym krokiem,
bo im marsza rozbrzmiewa grave.
Niezbadanym Boga wyrokiem
z Prezydentem ciągną na Wawel.
Gdy próg przejdą królewskich pokoi,
krótki apel – czas z misji zdać sprawę,
potem spać – pierwsza noc już wśród swoich
z Prezydentem, co wwiódł ich na Wawel.
Ciiiiiicho! śpią …Ale może obudzi
ich los w nas to, co czyste i prawe?
Niech pojedna – i partie i ludzi,
dzień, gdy oni dotarli na Wawel.
http://www.youtube.com/watch?v=XcQOGHu8XIE
No tak, zalew poezyi patryjotycznej był do przewidzenia. 🙄
Uczyc sie, Bobik , od prawdziwych Mistrzow! 😈
ale że to chodzi o dzień pogrzebu czy wypadku? 🙄
Spróbowałem się pouczyć… 🙄
Co tu gadać – wyznam – o wstydzie! –
że stworzenie ze mnie kaprawe,
bo mnie nader serdecznie brzydzi
ten na siłę wciśnięty Wawel.
A gdy jeszcze poetów zgraja
nam serwuje duchową strawę,
no – to już są po prostu jaja,
gorsze nawet niż sam ten Wawel.
Ogniomistrzu, daj sobie siana!
Może chodźmy lepiej na kawę,
niźli znowu słuchać od rana,
że bohater, męczennik, Wawel…
ci w Katyniu z dołów powstali
Ech, gdyby św. Michael Jackson żył to by choreografię dorobił.
a największa z tego nauka
gdy chcesz jakąś zwiedzić wystawę
i dla auta miejsca gdzieś szukasz
trza koniecznie jechać pod Wawel.
Wiedziałem, że współżyjący z Kotem Bobik nie stanie okoniem w gardle Historii czyli wejdzie na Wawelski poziom zadania i bałem się trochę myśleć o tej elegii, która powstanie. W końcu, przeżył Bobik swoje, Wulkan mu nerwy stargał… Ale niepotrzebnie. Bobik jest Bobik i posiew ks. Baki mu niestraszny.
Na podstawie doświadczeń z krakowskiego zlotu zaświadczam, że w sprawie parkowania foma pisze z doświadczenia. 😆
Zarazem zadaję pytanie, dlaczego jakieś cholerstwo nie wpuszcza mnie do baru? 😯
Tak oto rozszerzony skład zlotu krakowskiego powoli się dekonspiruje 🙄
Ale czarna skrzynka krakowskiego zlotu nigdy do końca nie zostanie ujawniona, z Bardzo Poważnych Względów. 🙄
Oczywiście 🙄
Tak w ramach ciekawostki, bo to chyba tu jeszcze nie było cytowane:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Lukaszenka-Prezydent-Kaczynski-odpowiada-za-katastrofe,wid,12174916,wiadomosc.html
O, przepraszam, andsolu, baki to ja mam i to długości niepomiernej, a na dodatek z każdej strony.
Niestety, potworne słowo „strzyżenie” już tu i ówdzie padało w rodzinnych pogawędkach. 👿
Demonizujesz, Bobiczku. Strzyżenie może mieć pozytywne konotacje. Mi się przyjemnie kojarzy. Wprawdzie zawsze słyszę „ale pani ma włosów, będzie trzeba trochę wycieniować” i wychodzę z połową tego, czym mnie natura obdarzyła, ale sama czynność nie jest wyjątkowo przykra.
Sobotni wieczor, popijamy Riesling Kozelman. Nigdy o nim nie slyszeliscie, bo to produkcja z winnic w regionie Niagary, ktory to region jest cieply i sloneczny i obfituje w winnice i sady. Dwadziescia lat temu te wina nie nadawaly sie do picia, a dzisiaj voila! riesling powiedzialabym znacznie lepszy niz jakas tam Blue Nun, ktora pijalismy za mlodu.
W kazdym razie na froncie prac domowych juz jest u mnie po fajrant. Bratki nie posadzone.
Ja bym sprawdził czy bratki są lepsze w oleju czy na patelni beztłuszczowej. To jest szybsze niż sadzenie.
A tak w ogóle to robić propagandę swojemu najnowszemu wpisowi z matematyki czy być dobrze wychowany i cicho siedzieć? Chyba postawię na dobre wychowanie (zełgał andsol).
Idę do kuchni na ten chleb szynkowy, V. tyle go narobiła dla chłopców, którzy pojechali na obóz dokształcania się w jednej z istniejących religii, że nawet dla męża coś zostało.
Chleb szynkowy o tej godzinie chyba bardziej mnie pociaga niz matematyka. Co to za chleb ciekawe?
Na razie staram sie osiagnac stan nirvany
http://www.youtube.com/watch?v=8gLWTtlMwo4&feature=related
Królik ma niezwykłą umiejętność zapodawania nieznanych wersji, „ubocznych” a ciekawych wykonawców, nastrojowo pasujących linków… Niepoważna wersja Pani Kierowniczki? 😉
Dzieki Bobiku,
wiec na dobranoc jeszcze troche melancholii:
Roy O. i nasza wegetarianska dziewczyna z Alberty, k. d. lang,
w duecie, ktory musi poruszyc najtwardsze serca:
http://www.youtube.com/watch?v=c-EiKPrAOHA&feature=related
Jeszcze serca nie poruszone? No, to teraz moj idol. Najlepszy koncert w moim zyciu. Ever!
http://www.youtube.com/watch?v=knII3S0MZtY&feature=related
oh, shoot,
http://www.youtube.com/watch?v=knII3S0MZtY
Dzieki za ladne kawalki, kroliku.
Lada moment rozwina sie moje dwa bzy – bialy i ciemny, fioletowy. Komunalne przy stacji metra, ale odgrodzone metalowa siatka, juz kwitna na calego. Dopiero jak odkwitna wszystkie, pojade do Ameryki, do mamy. Czekam na nie caly rok i nie odpuszcze.
Nikt tu bzu nie sprzedaje w bukietach, bo im sie kojarza z cmentarzem. Jak biale chryzantemy w Polsce. 🙄
Dzien dobry Wszystkim!
Dzień dobry 🙂
Mój fioletowy już by bardzo chciał, ale nie może, bo noce bardzo zimne. Biały mniej wyrywny.
Heleno, obiecałaś wychować nas seksualnie. Czekam z niecierpliwością 😀
Dzień dobry. 🙂 Na razie merdam tylko dla formalności 😉 i lecę szybko w plener, żeby się go nachapać zanim zacznie lać. Albowiem „królu, donieśli Włosi, że się na coś zanosi”. 🙄
Juz przynosze, Haneczko. Mialam pewne opory…. 😳
Skad sie biora dziei wiedzialam od zawsze. Z brzucha matki. Wiedzialam duzo brzuchatych kobiet i moglam zazwyczaj trafnie zgadnac, ktora ma w brzuchu dziecko. Nie bardzo wiedzialam do czego potrzebni sa ojcowie i kiedys o to zapytalam. A gdy mama namyslala sie nad odpowiedzia, nie czekajac az cos powie podpowiedzialam sama: pewnie sa potrzebni do spiewania piesni , jak koguty. Kogut, maz kury, spiewa, kura znosi jajka…
Na tym stanelo. Slyszalam jak rodzie powtarzali to znajomym i jak znajomi sie smiali, wiec mialam niejasne poczucie, ze nie jest to moze pelna prawda, ale blisko, blisko.
Kiedy bylam znacznie starsza, mialam szesc lat i dwa lata wczesniej ojcu skonczyl sie wyrok, mieszkalismy juz w Donbasie. Ojciec nie chcial ani dnia dluzej niz musial zostawac na Syberii. Znalazl prace medyka w zaglebiu weglowym. Moze go tam skierowano i nie musial szukac – nie wiem. Nisko zabudowane, gornicze miasteczko nazywalo sie Kadijewka, w obwodzie woroszylowgradzkim. Pierwsze mieszkanie bylo w najwyzszym, trzypietrowym bloku na samym obrzezu miasta, dalej rozciagala sie juz tylko „zona”, gdzie za wysokim murem trzymano niemieckich jencow wojennych. Inne domy, blizej centrum byly znacznie nizsze, bo pod ziemia dosc chyba plytko przebiegaly korytarze kopalni. Dom Gornika – tak sie nazywal nasz blok. Mial podworko i obudowana drewnem piaskownice. Bylo to miejsce zebran wszystkich dzieci – nie po to by bawic sie w brudnym, poczerrnialym od unoszacego sie wszedzie w miescie pylu weglowego, ale dlatego, ze na tej obudowie mozna bylo siedziec i rozmawiac. To byl nasz „klub”, jak to nazywal ojciec.
Moja starsza o rok kolezanka, najstarsza w naszym gronie Tomka wlasnie zaczela szkole i bylismy bardzo ciekawi jej wrazen. Ja sama nie moglam sie doczekac, kiedy tez pojde do szkoly.
Nie wiem dlaczego, ale Tomka zaczela snuc swoja opowiesc z pierwszego dnia od tego, ze w szkole sa dwie ubikacje. Jedna dla uczniow, druga dla nauczyieli. Ta druga ubikacja jest zamykana na klucz.
Bylismy ciekawi dlaczego. Tomka byla swietnie poinformowana i miala gotowa odpowiedz. Bo w tej nauczycielskiej stoi lozko i nauczyciele tam sie jebia.
Wywolalo to zywe poruszenie wsrod uczestnikow „klubu”. Nie wiedzialam co to znaczy i zapytalam. – Nooo, pocieraja sie o siebie brzuchami i z tego robia sie dzieci – wyjasnila moja uczona kuma.
To byla rewelacyjna wiadomosc, brakujace ogniwo do teorii o spiewajacych ojcach. Oni, ojciec i matka , sie pocieraja brzuchami, jebia sie – trzeba zapamietac ten termin. . I oczywiscie natychmiast podzielic sie zdobyta wiedza ze swiatem, w pierwszym rzedzie z rodzicami i babcia.
Babcie widywalam rzadko, mieszkala wciaz na Syberii, sybiraczka od paru pokolen. Odwiedzala nas wtedy w tym Donbasie pierwszy raz od naszej przeprowadzki. Byla emerytowana wiejska nauczycielka literatury, uwielbialam ja, bo rozmawiala ze mna powaznie, ukladala dla mnie i o mnie wiersze i opowiadala mi rozne ksiazki. I tez bardzo smiesznie opowiadala jak wybrala sie na Chowanszczyzne, ale trafila zamiast tego na nowa opere „Mloda gwardia” i glowny bohater lezac na pryczy spiewal: Podaj no mi kartooooszke! Kazalam sobie to wiele razy powtarzac i zasmiewalysmy sie obie. Nazwisko kompozytora Tichona Chrennikowa wypowiadala babcia ze szczegolnym mocnym akcentem na pierwsza sylabe i z przekasem -chren!- chrzan – Chren!- nikow. Do dzis nie potrafie inaczej wymowic nazwiska groznego owczesnego prezesa Zwiazku Radzieckich Kompozytorow i wroga „formalizmu” w muzyce Szostakowicza.
Przybieglam do domu z wypiekami radosci na twarzy. Rodzina siedziala juz przy obiedzie, nie w kuchni jak zwykle, tylko przy duzym okraglym stole, nakrywanym zawsze do przyjmowania gosci. Zajelam swoje miejsce i natychmiast przystapilam do opowiesci o Tomce i jej pierwszym dniu spedzonym w szkole.
– Nauczyciele maja wlasna ubikacje – obwiescilam -zamykaja ja na klucz i tam w lozku sie jebia!
Nie oczekiwalam takiej reakcji jaka nastapila: ojciec wypuscil cala zupe z ust, mama zerwala sie od stolu i pobiegla do kuchni glosno szlochajac i przysiegajac, ze ona nie wie skad ja takie rzeczy znosze do domu, i tylko babcia zachowala sang froid. Z kuchni dochodzily zalosliwe zawodzenia mamy, kierowanymi wyraznie do babci, ze tak to wlasnie sie konczy jak sie mieszka wsrod niedomytego motlochu i ze ja nigdy w zyciu takiego slowa nie slyszlam w TYM domu. Babcia zdazyla mi powiedziec abym sie nie martwila i poszla uspokajac mame. Bylam wstrzasnieta i straumatyzowana.
Nie pamietam co sie dzialo potem, ale wtedy wlasnie otrzymalam – jak to sie dzis mowi – bardzo silny sygnal, ze o technologii robienia dzieci pod zadnym pozorem nie nalezy rozmawiac z doroslymi, a zwlaszcza z rodzicami.
I tak juz zostalo na reszte zycia. Oficjalna wersja do czego sa potrzebni ojcowie, formalnie rzecz biorac dalej obowiazuje: do spiewania piesni.
Inna wersje, tez nie do konca prezyczyjna, zglebialismy z moim przyjacielem Edzka pare lat pozniej. Ale to juz zupelnie inna historia.
Heleno, ja zrobie WSZYSTKO, zeby Twoje teksty ujrzaly swiatlo dzienne. To jest wlasnie PRAWDZIWA historia przez bardzo duze H!
Oooo, Tereso, nie chce mo sie wierzyc, ze jest to az Historia…Ale zadowolenie, ze Ci sie podobalo, to az mi w teh chwili uszami tryska! 😳
Heleno 😆 😆 😆 Spłakałam się ze śmiechu 😆
Tereso, robię co mogę, żeby Helena spisała. Naciskam, proszę, jestem gotowa korumpować. Przecież to perełki.
Dzień dobry wszystkim. Ja tylko na chwilę, żeby powiedzieć, że dzisiaj od rana na 3sat (niemiecki) lecą programy tylko o Polsce, do poźnego wieczora. Teraz właśnie o Gdańsku.
No tak, Heleno, przeciez jezeli historia to fakt historyczny, to to wlasnie sa prawdziwe dzieje postaw i skojarzen. Tchnienie epoki. Co tam pakty i ustawy!
Bobiku! O 16.15 na 3sat „Die vier Gesichter Krakaus”
Heleno! Opowiadanie wyborne!Zauważyłam, że z wiekiem przypomina się człowiekowi coraz więcej rożnych historyjek.
Niestety, tak, Panno Koto. Ja je wprawdzie pamietralam cale zycie, ale teraz rozzuchwalona oklaskami publiki, mam wieksza motywacje do snucia.
Dzieki, Dziewczyny! 🙂
Tez moge sie podlaczyc do korumpowania Heleny. 🙂
Co do koguta śpiewającego pieśni, natychmiast przypomniał mi on jak w Cieniach w ogrodzie Teresy Boguckiej (przepiękna książeczka i w wielu momentach rymująca się ze wspomnieniami Heleny) obserwacja przyrody sprawiła, że Teresa odkrywała jak to od szarpania kur za głowę przez koguta one składają jajka…
Mała Teresa też chciała być Zoją Kosmodiemiańską.
Przytoczę jeden uroczy urywek, ale całość by warto zeskanować:
Następnego dnia akcja uświadamiająca odbyła się w mojej klasie. Nauczyciel patrzył ponad naszymi głowami i opowiadał o milicjancie, który zajrzał wieczorem przez okno „do mieszkania handlarki” i zobaczył, jak świeżo zrobione masło formuje w chustce zdjętej z głowy i na nim zostają cztery wszy. Lepiej zatem kupować masło spółdzielcze.
Zrobiło mi się dlaczegoś przykro. W klasie było cicho, a potem z ławek chłopców odezwał się głos:
– Masła się nie formuje w szmatkach, tylko sery.
Nauczyciel popatrzył na nas:
– O Boże, przecież wiem. Wracamy do rachunków
Sliczne! Warto zebym przeczytala, zanim sama wyskocze jak filip z konopi ze swoja ksiazka!
Moge natomaist przypuszczac, ze wiele osob z naszego z Teresa B (to ta od makowca!) pokolenia chcialo byc taka jak Zoja. Mam przed oczami jakis jej pomnik, ktory gdzies, nie pamietam gdzie widzialam: stoi na szafocie, na chwile przed smiercia, z dumnie uniesiona glowa i rekoma spetanymi za soba drytem. Jest drobna i krucha, ale za to jaki Duch!
Ach, Zoja K.
Heleno, napomknienia o makowcu i o Teresie B. widzę w dwóch miejscach u Bobika, ale samej historii nie potrafię odszukać. Byłem pewien, że znasz Teresę, bo to brać dziennikarska wysokiej klasy… Teraz to już czuję się prawie jej znajomym, bo i Ty i Ludka W. 🙂
Jej książka jest przecudna i czasami mam ochotę spytać ją czy jest szansa na drugie wydanie, bo jeśli nie, to bym zeskanował i powielił u mnie. Ale dziwnie mówisz o tym wyskakiwaniu jak filip z konopi. To prawie jak powiedzenie, że skoro mamy na tacy gruszkę, to nie kupimy śliwek. Od pierwszej Twojej historii, którą czytałem u Bobika niecierpliwie czekam na następne i choć papier może nie jest tym czym był przed laty, to jeszcze przez długi czas książki będą czytane i do jedej (przynajmniej jednej) z nich mogłabyś włożyć Twoje opowieści. Natychmiast bym ją ściągał sobie przez amazon.com.
No to podział pracy już mamy ustalony: Wy korumpujecie Helenę, a ja, jak Osiołek Porfirion, wykonuję kilka prostych czynności zduńskich. 😉
Wbrew moim porannym obawom nie lało dziś, dzięki czemu miałem Dzień Niezakłóconego Kontaktu Z Naturą. Nie ukrywam, że należało to do przyjemności. 🙂 A teraz idę piec kurze odnóża i obierać niebywale smaczne ziemniaki pod nazwą Siegelinde, które pojawiają się w kwietniu i znikają w sierpniu, więc trzeba z nich szybko i nachalnie korzystać.
Ach, jak potrafią cieszyć małe rzeczy. 😀
Helenko,
wcześniejsze niż u Bobika swoje opowiadania masz odłożone w swoim archiwum, czy może niestety nie? Bo może ta książka mogłaby być już gotowa, a druga w planie?
Tereso S., moze nie strasz Helenki Noblem? A nuz nam chmychnie przed kopiastym W poszukiwaniu…. czasu. Poza tym nie zycze Jej codziennosci Prousta. 😉
Marzac o Noblu troche przysnelamm a po obuudzeniu sie widze , ze sa dalsze holdy, co oczywoscie jest wysoce pozadane…. 🙂
Teresko, szeherezady niczego do teczek oczywoscie nie odkladaja, zajete snuciem. Umialam odnalezc z mejsca tylko jedna opowoiesc, bo rocznicowa, wiec wiedzialam pod jaka data szukac:
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=163#comment-51947
zapisana kiedys u Owczarka Podhalanskiego i pare dni potem wydrukowana (z jakiegos powodu anonimowo i ciurkiem, bez podzielena na akapity) w Gazecie Wyborczeji, kiedy oni prosili o relacje z 68r.
Panno Koto, wskutek intensywnego obcowania z naturą przegapiłem informację telewizyjną. Ale i tak dziękuję. 🙂
3sat to jest bardzo przyzwoity kanał. Zacząłem go oglądać odkąd mój truposz przestał odbierać Arte i nieraz sobie chwalę.
No, sprawa incydentu gruzinskiego nabiera przyspieszenia. Byly szef BBR mowi, ze to co opublikowala wczoraj GW jest „wierzcholkiem gory lodowej”:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,7812552,Siwiec__W__sprawie_gruzinskiej__powinna_powstac_biala.html
Ciekawe, bardzo ciekawe.
Ponieważ Bolek Gleichgewicht opowiedział mi o „Borysie Godunowie” we Wrocławiu (podobno rosyjskie sławy i śliczne to, ale tu są specjaliści od tych spraw), to mu odczytałem parę zdań Heleny. Obśmiał się. Natychmiast wiedział, że „Młoda Gwardia” to „Cichy Don”, a także zaserwował mi dowcip z tamtych czasów i okolic: jaka jest różnica między
Związkiem Radzieckich Kompozytorów a Związkiem Radzieckich Pisarzy? Otóż w jednym prezes to Tichon Chrennikow, a w drugim chren Tichonow… 91 lat a pamięć jak w komputerze.
Mówi też o swojej synowej, Bente, że tyle pieniędzy ze Stanów i z Norwegii ściągnęła do Wrocławia, że aż trudno w to uwierzyć. Tak czy inaczej, za parę dni z dużą pompą wraca do życia synagoga. A Jurek Kocik pokazuje mi, że i NYT zachęca do Wrocławia. Ech, gdyby udało się oderwać Dolny Śląsk .. Boże, co ja gadam.
Helenko, nie będzie trudno tych opowiadań na blogach „Polityki” odszukać więcej. Wszystkie świetne. I wielokrotne namowy, byś pisała ich więcej oraz wydała. Cieszę się, że jest tu „silna grupa pod wezwaniem”, która może pomóc rzecz zmaterializować 🙂
cały dzień obcowania z Polską? 😯 pokuta jakaś? 🙄
Dobry wieczór,
andsol:
– „Młoda Gwardia” to „Cichy Don”? Od kiedy? 😯 „Młodą Gwardię” napisał niejaki Fadiejew, „Cichy Don” niejaki Szołochow. O co biega?
– z Wrocławia właśnie wracam, Rosjanin był tam tylko jeden, a poza tym sami świetni młodzi Polacy. Jest o tym na moim blogu 🙂
– też znam Teresę B. (i Ludkę W. swoją drogą 😉 ) – dziewięć lat żywota spędziłam w „GW” 😀
A poza tym co do książki z opowieściami Heleny (a nie wątpię, że ona powstanie 🙂 ), to tak mi się wydaje, że to nie powinny być takie wspomnienia jednym ciągiem, tylko właśnie w formie takich krótkich opowiadanek, coś jak Zoszczenko o Leninie. Co Wy (a głównie Helena) na to?
To może jednak czasami się myli? Zręczniej wypadnie, jak zwalę to na mój słuch, może mi się pokićkało. Już lecę na Twój blog.
Bardzo ciekawie sie czyta twoje wspomnienia, Heleno. Znakomicie tez odtwarzasz atmosfere roznych okresow. Ja znam twoje niektore historie jak pisywalas na kulinarnym. Tej o marcu 68 nie znalam. Dzieki za link.
Jakub Karpinski byl b. przystojny i nadzwyczaj madry. Czasam go sluchalam na wykladach w Klubie Socjologii PAN-u (bedac mloda studentka). Podkochiwal sie w nim rozne studentki i asystentki. Jedna z asystentek, z ktora sie troche przyjaznilam miala z nim jakis dziwny romans. To bylo zanim sie zwiazal z Irena Lasota. Chyba.
Chodzi o opere Chrennikowa, a nie o powiesc. Moze to byl Cichy Don?
Tichon Chrennikow versus Chren Tichonow jest BARDZO smieszne, jak sie jeszcze wie, ze „chren” funkcjonuje w rosyjskim jak po polsku „kutas” 🙂 . A Tichonow faktyznie byl w tym samym czasie prezesem Zwiazku Pisarzy.
Dzis wygooglowalam sobie miasto Kadijewka (Kaduyevka) i zobaczylam ku swemu niepomiernego zdumieniu and delight, ze jbylo ono slynne na cale ZSRR/ Bo to wlasnie w naszej zapyzialej Kadijewce, kojarzacej mi sie zawsze z Kasrylowka z Szolem Alejchema , padaly te imponujace rekordy gornika G. Stachanowa, od ktorego osiagniec w wydobyciu wegla zaczal sie ruch stachanowski. Moze Stachanow mieszkal w naszym okazalym Domu Gornika? Moze z jego dziecmi spotykalam sie w „klubie” przy pisakownicy lub chodzilamdo przedszkola? Pewnie jednak nie – gdziezby mial czas na robienie dzieci jak musial te rekordy ustanawiac w wydobywaniu wegla?
Ja akurat Terese B. spotkalam tylko dwa razy w zyciu – kiedy udalo mi sie wedrzec psim swedem do Polski we wrzesniu 1979 i przekazywalam jej cos od Ireny. BYlam wtedy w jej domu i rozmawialysmy tylko na balkonie lub na ulicy, bo ona sie bala, ze caly dom jest na podsluchu. Ale slyszalam o niej wiele opowiesci od Irenki, z ktora byla kiedys w najblizszej przyjazni. Juz chyba nie 🙁
Heleno, chyba raczej to była „Młoda Gwardia”. W polskich encyklopediach muzycznych nic nie ma ani o jednym, ani o drugim tytule, ale w niemieckiej Wiki w haśle o Chrennikowie jest „Der Riesenjunge” – może to to?
Ja to tez pamietam raczej jako Mloda Gwardie, a nie Cichy Don. Pewnie ten chalturszczyk pisal rozne opery i niektore z nich sa dzis na smietniku historii 🙂
Don Vito Corleone istotnie cichy był…
A mam wciąż chyba pierwsze wydanie: dwa czy trzy tomy w miękkiej okładce, no cegły jak należy…
Po rodzicach niewiele zostało, ale jak zajrzę w kąty, to pałętają się tam jakieś geny, zainteresowania, wredny charakter, dwa metry w pasie, skłonności do tycia, picia i życia…
Już jest http://wyborcza.pl/1,75480,7793728,Rozmowy_przy_sprzedawaniu_kwiatow.html
OK. Dotarlam do czegos czego jeszcze oficjalnie nie wiemy.
Na stronie rosysjkiej Miedzyrzadowej Komisji ds Lotnictwa, w dziale informacji, w osmej linijce, mozna przeczytac, ze w sobote minister Klich zapoznal sie w Moskwie z calutkim zapisem glosowym czarnych skrzynek:
http://www.mak.ru/russian/russian.html
TO:
Министру национальной обороны господину Б.Клиху в Научно-техническом центре МАК была предоставлена возможность прослушать в полном объеме запись речевого аварийного самописца и ознакомиться с предварительными результатами совместной обработки информации параметрического и речевого самописцев
Heleno! Twoje wspomnienia z 68 roku przypomniały mi moje własne. Byłam wtedy na II roku polonistyki w Opolu. Gdy zaczęły się zamieszki w Warszawie, nie orientowaliśmy się jeszcze wtedy za bardzo o co chodzi. Ze zdziwieniem słuchaliśmy Wolnej Europy, którą łapaliśmy na starym odbiorniku lampowym po mojej babci, przywiezionym przeze mnie do akademika parę miesięcy wcześniej. W tym czasie nasza studencka grupa teatralna przebywała na przeglądzie teatrów studenckich w Lublinie, który to przegląd przerwano, ponieważ Lublin też się ruszył. Siłą rzeczy więc wrócili wcześniej do Opola, z dokładnymi wiadomościami na temat wydarzeń w innych miastach. Tego samego wieczora zawiązał się w akademiku komitet strajkowy, odbył się pierwszy wiec, pojawiły się pierwsze plakaty i transparenty z żądaniami wolności słowa i demokracji. Zajęcia się jeszcze odbywały, a my w czasie przerw i wieczorami pisaliśmy ręcznie ulotki, które potem rozrzucaliśmy po mieście. Wrzucaliśmy je do prywatnych skrzynek pocztowych, zostawialiśmy w kawiarniach na stolikach, wkładaliśmy w gazety w MPiK-u. Gdy władze zorientowały się, że po mieście krążą ulotki, rozpowszechnianie ich stało się dość niebezpieczne, bo publiczne miejsca zaczęto obserwować. W czasie jednej takiej akcji, właśnie w MPiK-u, w ostatnim momencie udało mi się stamtąd zwiać i schować w klasztorze franciszkańskim, a przerażony moim dzwonieniem i łomotem do furty braciszek otworzył mi po prostu drzwi i bez pytania wpuścił do środka.
Moja przyjaciółka Madzia miała, niestety, trochę mniej szczęścia. Wszystkie „wiecowe” dni przeleżała w łóżku z ciężkim przeziębieniem. W końcu wstała i postanowiła się przewietrzyć. Na spacer zaprosiła jeszcze kolegę z historii, wypchali kieszenie ulotkami i poszli. Niedaleko uczelni zatrzymał ich patrol, znaleźli ulotki i oboje wylądowali w areszcie policyjnym. Kolegę wprost z aresztu wywieziono do karnej kompanii w Zarach pod Zaganiem, Madzia wróciła po 48 godzinach do akademika, brudna, głodna i zawszona. Sciągnęłyśmy z niej ubranie, które powędrowało od razu do śmietnika i wstawiłyśmy ją pod prysznic. Potem pomogłyśmy jej się spakować i odprowadziłyśmy ją na dworzec. Madzia wróciła do akademika z milicyjnym nakazem opuszczenia Opola. Musiała pojechać do domu i tam meldować się dwa razy tygodniowo na posterunku milicji. Dodatkową karą był rok przymusowej dziekanki. Madzię wypuszczono z aresztu w dniu, w którym skończył się nasz strajk okupacyjny uczelni. Siedzieliśmy w budynku otoczonym przez milicję i ZOMO, dostaliśmy ultimatum, aby do godziny bodajże 12 opuścić budynek, w przeciwnym razie mieli nas usunąć siłą. Szans nie mieliśmy żadnych, bo było ich więcej od nas, ściągnięto ich z całego województwa. W poprzednich dniach jedzenie donosili nam mieszkańcy Opola, ale potem też się to skończyło, bo nie byli w stanie przedostać się w pobliże uczelni.
Tak więc punktualnie o 12 wyszliśmy z uczelni.
Pamiętam do dzisiaj, że emocje były tak wielkie, że nie było wśród nas nikogo, kto by się wtedy spokojnie zachowywał. Ludzie albo klęli albo płakali, część dziewczyn dostała regularnej histerii.
Dla Madzi i innych aresztowanych finałem była rozprawa sądowa w sierpniu. Sądzono ich z paragrafu o chuligaństwo. Rozrzucanie ulotek potraktowano jako zaśmiecanie miasta. Byliśmy tym tak oburzeni, że wraz z sądzonymi głośno protestowaliśy, co zdenerwowało sędziego i zagroził nam usunięciem z sali.
Potem odeszli z uczelni niektórzy wykładowcy, po kątach szeptano, że wyjechali do Izraela.
I dopiero wtedy zaczęliśmy powoli rozumieć, do czego wykorzystały władze nasze studenckie strajki.
A kto nie był na rozprawie sądowej w opolskim sądzie w sierpniu, mógł jej wysłuchać z taśmy magnetofonowej, która krążyła w akademiku przez następny rok.
Dysponowałam wtedy małym reporterskim magnetofonem, który ukryłam w siatce na zakupy i w ten sposób nagrałam ten cyrk w sądzie.
@krolik, szybciutko o chlebie szynkowym. V. zawija w masę szynkę i ser, czasami kiełbasę calabresa – i piecze. Ja stoję na drugim końcu tego mostu, po stronie jedzenia, więc nie wiem czy po zawinięciu znowu się zostawia chleb do rośnięcia czy idzie wprost do piekarnika. W razie potrzeby wywiem się.
@Panna Kota: ponieważ byłem, coś tam robiłem, widziałem i przeżywałem i przez lata siedziało mi to w głowie i myślałem, że coś tam rozumiałem, trochę trudno mi mówić głośno o tym co dziś na ten temat myślę. To jest ciągle bardzo uczuciowo odbierane (przeze mnie i przez innych) i nikt nie ma ochoty przyznać się, że go toczono jak piłeczkę – a ci, co toczyli też nie za bardzo są nawet dziś rozmowni. A parę faktów czyni sprawy tak oczywistymi, że aż odechciewa się mówienia. Na przykład to, że parę tygodni przez zajściami w sklepach, których przez lata specjalnością było nic, a oprócz tego niczego nie było, chyba że przypadkiem, znienacka masowo pojawiły się czapki studenckie, które znałem z opowieści mojej babci, ale nikt za normalnego peerela tego nie widział. I że idąc na strajk okupacyjny (a we Wrocławiu tak do gmachu głównego Politechniki jak i Uniwersytetu wejść było niewiele) niosło się śpiwory i takie inne wizualne zeznania o intencjach, czyli można było lekkim machnięciem płetwy uniemożliwić wejście. I że niektórzy stawali się duszą zdarzeń na miejscu i z improwizacji, a inni mieli najwyraźniej przećwiczone role i bieg aktów. A niektórych wielkich działaczy w skórzanych płaszczach nikt uprzednio nie znał… No i władze pokazały, że znały swych graczy: studentów, inteligentów, a najlepiej lud czyli tłum zupełnie bez przymusu odsyłający kogo trzeba tam gdzie trzeba.
Chyba już popalono wszelkie skrypty i zapiski z prób generalnych i zostało tylko paru sławnych, a ci co byli godni niesławy zostali na dobre w cieniu.
Nie do wiary. Kornel Morawiecki, kandydat na prezydenta.
slonecznie 🙂 (zastanawiam sie od wczoraj nad wypasionymi )
poniedzialek, wiec nowy czas do liczenia, od dzisiaj do piatku
a w sobote 1 Maj i pobiegniemy blokowac ulice przeciw demonstracji NPD i innych popaprancow
dzisiaj brykanko, fikanko w nastroju wczorajszej „majowki”
bryku,fiku……..
3Sat jak juz napisala Panna Kota poswiecil caly dzien
na emisje programow o Polsce.
zebrano nowe specjalnie nakrecone i starsze z magazynowych polek i zrobiono wysmienita reklame, Polsce
to jest wlasnie telewizja publiczna: propagowac, wyjasniac,
a nie snuc teorie spisku i nienawisci jak TVP1 w osobie pana P.
Pani Kierowniczka 22:09
„A poza tym co do książki z opowieściami Heleny (a nie wątpię, że ona powstanie ), to tak mi się wydaje, że to nie powinny być takie wspomnienia jednym ciągiem, tylko właśnie w formie takich krótkich opowiadanek, coś jak Zoszczenko o Leninie. Co Wy (a głównie Helena) na to?”
jezeli wolno to TAK 🙂
coś na światłowstręt poproszę…
Może być pomroczność ciemna (1xdziennie po jednej) ?
@andsol 3.12 masz rację, to uczucie, że daliśmy się podejść, pozostało. W Opolu czapki studenckie nosiliśmy dopiero masowo po strajkach. Pamiętam, że poszłam w tej czapce do kościoła, gdy pojechałam do rodziców, musiała się ta czapka rzucać w oczy, bo ksiądz zakończył kazanie: „módlmy się za studentów….”
@rysberlin 8.22 pomyślałam sobie, że może tym programem chcieli się zrewanżować za Priola? Polska bardzo się oburzała przed tygodniem i potem widziałam jeszcze migawkę, w której szef ZDF przepraszał i obiecywał wyciągnąć konsekwencje wobec autorów programu.
Dzień dobry. 🙂 A skąd to się fomie wziął światłowstręt? Czyżby jakiś sarkofag go poraził? 😯
Mnie poraziła dziś z rana lista kandydatów na prezydenta podana tu (jeszcze bez JK):
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,7813227,Wybory_2010__Prezes_PiS_wystartuje__Czas_na_zgloszenie.html
Nie trzeba chyba lepszego dowodu na kompletny upadek polskiej polityki. Jeżeli w sporym europejskim kraju do prezydentury kandyduje taki – w gruncie rzeczy kabaretowy – zestaw osób, to nie zdziwiłbym się wcale, gdyby naród olał urny wyborcze i wybrał w tym dniu grillowanie. 👿
światłowstręt bierze się od nadmiaru światła, proste
Bobiku, myślę że z PiSu nie może być innej kandydatury, ci inni się po prostu może boją, że nie sprostają naciskom i wymaganiom Jarka, gdyby tak, nie daj Boże, wygrali te wybory. Wyobrażasz sobie prezydenta z PiSu, który nie jest jego bratem, a musi robić, co ten mu każe? Pomimo, że to PiS, ci ludzie też chyba czasami myślą i potrafią przewidzieć cd. Stąd pewnie ten nacisk na szefa, żeby sam startował.
Komorowski może nie jest medialny, ale coraz bardziej mi się podoba. Pzrede wszystkim jego ostatnie wystąpienia.
Dziś mijają 24 lata: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,7813583,Rosja___uczczenie_pamieci_ofiar_Czarnobyla.html
Pamiętam, że wtedy w Venlo w Holandii handlarze wystawili skrzynki z warzywami na ulicę, można było brać za darmo. Tylko, że wtedy już wiedzieliśmy, co się stało.
Kabaret w pełnym rozkwicie:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,7813520,Wybory_2010__Nowi_kandydaci_na_prezydenta.html
😆
Panno Koto, to nawet nie chodzi o JK, bo PiS chyba faktycznie nie mógł wystawić innej kandydatury. Chodzi o cały ten zestaw kandydatów, bardzo przecież żałosny. Może mi ktoś np. powiedzieć, kto zacz Bogdan Szpryngiel albo Bogusław Ziętek i czymże się te świetlane postaci narodowi dały lub nie dały we znaki? Czy można inaczej niż kabaretowo potraktować kandydatury Morawieckiego lub Korwina-Mikke? Jakim cudem ktoś taki jak Lepper może jeszcze liczyć na jakiekolwiek poparcie?
Niby można powiedzieć, że każdy wariat może zgłosić swoją kandydaturę, a czy podpisy zbierze, to jeszcze nie wiadomo. Ale dramat polega dla mnie na tym, że dla tych wariatów nie ma żadnej przeciwwagi w postaci kandydatów, których dałoby się brać poważnie i na których chciałoby się głosować. Bo i wybór między Komorowskim a Kaczyńskim jest dla wielu osób wyborem między grypą a cholerą. Co z tego, że Komorowski się ładnie prezentuje i strasznego wstydu nie przynosi? Z tego, co o nim wiem, poglądy ma dość konserwatywne i do np. moich bardzo nieprzystające. To jak ja mam na niego głosować? Ale z drugiej strony – czy mam jakąkolwiek alternatywę?
To mnie właśnie dosyć przeraża, że w tej chwili duża część społeczeństwa, nazwijmy to świecka, oświecona i niechętna zaściankowi, tak naprawdę w ogóle nie ma żadnej swojej reprezentacji, ani widocznej szansy na nią. Cała polityczna wierchuszka albo kręci się wokół kruchty i konserwatyzmu, albo ma znaczenie kompletnie marginalne. Już chwilami szczekać hadko. 🙁
konserwatyści mają prezydenta, oświeceniowcy – internet 🙄
A można zgłaszać swoją kandydaturę na prezydenta internetu? 😆
Bobiku, zgadzam się w całej rozciągłości, wogóle nie rozumiem, jak ktoś taki jak Lepper czy Korwin-Mikke ośmielają się startować w tych wyborach, i nikt od zaraz nie protestuje!!!
A może wystawimy własnego kandydata? Do 16.15 jest jeszcze trochę czasu. Pamiętacie, jak kiedyś wystartowała do wyborów partia piwa?
W ramach plodozmianu wlaczylam automatycznego tlumacza. Oto pierwsze zdanie Bobiczego wpisu na francuski przewertowane:
Bobik posa le sac avec une telle vigueur que hurler serré kg Kabanos upchniętego il.
Radosnego dnia
Jak już przy Francji jesteśmy, Wajda dał głos w „Le Monde”:
http://wiadomosci.onet.pl/1609048,2677,1,z_najwieksza_gorycza,kioskart.html
Komentarze mówią same za siebie…
Opowieści Heleny są bezkonkurencyjne. Tę uświadamiającą przeczytałam mężowi i oboje płakaliśmy ze śmiechu. Fakt, dzieci potrafią wybrać moment, żeby z czymś wyskoczyć 🙂
Moja historyjka nie umywa się do Helenkowej, ale też opowiem, bo jest a propos dziecięcego popisywania się wiedzą w najmniej stosownym momencie.
Było to pod koniec lat siedemdziesiątych. Mój ojciec, zawodowy wojskowy, służył wtedy w dużej jednostce artylerii. Nie wiem, czy nadal się takie rzeczy w wojsku praktykuje, pewnie nie, ale w jednostce mojego ojca był profesjonalny, duży chlew. Żeby wojsko miało świeżą wieprzowinkę, jak mniemam. Z punktu widzenia małego dziecka była to niebywała atrakcja, zwłaszcza kiedy pojawiały się warchlaczki. Gdy przyjechała do nas ciocia z moim kuzynem rówieśnikiem, ojciec zabrał nas oboje, dzieci wówczas niespełna pięcioletnie, żebyśmy sobie popatrzyli na małe świnki. Jechaliśmy zatłoczonym autobusem, kuzyn i ja u jakiejś miłej pani na kolanach, ojciec z mundurze, trzymając się jedną ręką uchwytu, balansował nad nami, a ja tokowałam. Miałam bowiem zawsze wiele do powiedzenia, na każdy temat, a wypowiadałam się głośno i dobitnie, tak by mnie w najdalszym zakątku wyraźnie słyszano. Autobus zaś słuchał rozbawiony dziecięcego paplania. W pewnym momencie, po krótkiej pauzie, postanowiłam oświecić kuzyna, jakież to atrakcje czekają go u mojego taty w pracy: „Andrzej, a wiesz, w tym wojsku to są same świnie”. A tata w mundurze nadal balansował nad nami …
I jeszcze jedna. Byłam już nieco starsza, w pierwszych latach szkoły podstawowej pewnie. W każdym razie juz bardzo zaangażowana w koniarskie hobby, ale chyba jeszcze za mała, by jeździć. Zgłębiałam więc temat od strony teoretycznej, nie stroniąc od literatury całkiem fachowej, wyciągniętej z biblioteczki dziadka. Pamiętam, że bardzo mnie frapowało, co to takiego wałach. Klacz, jasne. Ogier, też jasne. Ale wałach? W końcu znalazłam. I podobnie jak poprzednio, postanowiłam się podzielić informacją w zatłoczonym środku komunikacji publicznej, tym razem pociągu pospiesznym relacji Gdynia-Łódź Kaliska, pytając z całą swoją ośmioletnią powagą: „Mamo, czy wiesz, co to jest wałach? To po prostu koń bez jąder”
Panna Kota, nie sadze ze jakiekolwiek „kary” spotkaja autorow
„Neues aus der Anstalt”, ZDF to jednak nie polityczna TVP
teresa cz. 🙂
vesper, 🙂
Bobik na prezydenta internetu? dlaczego tylko internetu? 8)
No właśnie! 100 podpisów i Bobik jest w grze!
Tak właśnie podejrzewałem, że vox popsuli (psopuli?) zaraz będzie usiłował mnie wrobić. 😆
To, że pod wpływem opowieści Heleny inni też sięgają po swoje, uważam za bardzo korzystny i przyjemny skutek uboczny. 🙂
Ja uwazam, ze to wprost genialne, ze sie otwieraja jakies zawory i zaczynamy dzelic sie wlasbnymi wspomnieniami w tym miejscu. Zawsze wtedy mysle o swej wycieczce do POmpei i wierszu jaki napisala o tym doswiadczeniu moja nowojorska przyjaciolka Ania Frajlich:
(….) Kto nas odgrzebie
z jakiej lawy
lopatka pyl odgarnie skrzetnie…..
(….)
zlozy pod szklem
z tabliczka – nie dotykac
w laboratorium na pilpicie nie dopisany bol
odczyta.
Vesper, mysle, ze bylysy podobnymi dzieczynkami – ja tez lubilam szerokie audytrium i wyglaszanie przemow. Co mi zostalo. 🙄
Tak, o ksiazce, dzieki Waszym zachetom i entuzjazmowi bede myslala. W tej chwili boje sie jedynie zebym sie nie zadela na Wielka Literature i mogla sobie spokojnie snuc opowiastki. Un-selfconsciously. Czy sie uloza w jakas koherentna calosc? Mam nadzieje. Wiec bede dalej snula.
Dziekuje Wam Wszystkim.
Dpro, dzieki za link…
Tak, komentarze tez wlasciwie pokazuja przkroj i podzial polskiego spoleczenstwa oraz poziom debaty. Moze troche jestem niesprawiedliwa, bo anonimowosc internetu wzmacnia poziom chamstwa niektorych komentatorow.
Wybory to sprawa goraca i polaryzuje, to oczywista. Jak Bobikowi, troche mi scisnelo sie serce na te liste kandydatow na prezydenta. No, ale trzeba zachowac zimna krew i popierac swojego kandydata.
W sumie obie partie PIS i PO sa wiecej lub mniej na prawo od centrum, a pani Letowska i tak nie startuje.
Vesper: bardzo madra mala dziewczynka. Moja trzyletnia siostra jadac z mama autobusem, patrza na pasacego sie konia, zakrzyknela z entuzjazmem: O, koza!
Heleno, tak myśląc o książce i opowieściach przyszło mi do głowy, że z jednej strony to super, że Twoje wspomnienia wzbogacają bobikoblogowe pogawędki, a z drugiej, że tyle perełek się zatapia w morzu czego innego i że to co już jest powinno zostać wydobyte i ułożone. Stowarzyszony blog gawędziarski? 🙄 Dostrzegam sporo zagrożeń, ale też bardzo dużo pozytywów. A i podejście blogowo-gawędziarskie pomaga się nie rozdąć jak balon i na bieżąco korygować czerpanie ze skarbnicy z oczekiwaniami czytelników. Może i wydawca by się znalazł szybciej…
Tak do zastanowienia wrzucam moje okolicznościowe zastanowienia.
Polsce na ratunek:
http://wyborcza.pl/1,75478,7815004,Jaroslaw_Kaczynski_oficjalnie_kandydatem_PiS.html
A teraz – kurtyna w gore!
Akt I scena 2
Jakkolwiek swiezo tkwi w naszej pamieci
Zgon kochanego, drogiego naszego
Brata Hamleta, jakkolwiek by przeto
Sercu naszemu godzilo sie w ciezkim
Zalu pograzyc, a calemu panstwu
Zawrzec sie w jeden fald kiru, o tyle
Jednak rozwaga czyni gwalt naturze,
Ze pomnac o nim nie zapominamy
O sobie samych….
Hamlet jest jak gabka – mowil bl.p. Jan Kott.
Kształt kampanii wyborczej został już przez Jarosława określony. Gdyby ktoś nie miał czasu czytać jego oświadczenia, mogę je streścić krótko, ale z najwyższą dokładnością: kandyduję, ponieważ zdarzyła się tragiczna katastrofa samolotowa, w której zginęło wiele osób, a przede wszystkim mój Brat. Moim programem pozytywnym jest: nie pozwolić komukolwiek ani przez chwilę zapomnieć, że zdarzyła się tragiczna katastrofa samolotowa, w której zginęło wiele osób, a przede wszystkim mój Brat. Polska, Polsce, o Polsce.
…dla Polski!
Daniel Passent powiedział to samo ciut dłużej
http://passent.blog.polityka.pl/?p=692
Uzupełniam: a mój brat i ja to jedno= Polska
Idąc za ciosem:
Jarosław Kaczyński + Twój Głos = Polska
Matematyka, możesz na nią liczyć.
ps. jakby kto nie wiedział o co chodzi…
http://www.youtube.com/watch?v=YAqZF3-pvYU
uzupelniam:
„Wszystkich, którzy chcą kontynuować dzieło ofiar smoleńskiej tragedii, którzy chcą by prawa Polska i prawi Polacy – jak pięknie powiedział przewodniczący »Solidarności« Janusz Śniadek – na zawsze podnieśli głowy, wzywam do współpracy. Bądźmy razem. Dla Polski. Polska jest najważniejsza”
podnosze wiec glowe i wzywam do wspolpracy. Badzmy razem.
Nie marnujmy glosu na J.Kaczynskiego!
Wiecie, że ja PO nie zazdroszczę położenia. Warkną na Jarosława, to się podniesie wrzask, że bandyci, co żałoby nie uszanują. Nie warkną, to ich własny elektorat w końcu za te… no… drugorzędne cechy płciowe powiesi. Tak źle i tak niedobrze.
Warczeć, nie warczeć? Oto jest pytanie… Ten Szekspir rzeczywiście jak gąbka. 🙄
No, Jaroslaw musi kandydowac, bo zdobyl przeciez dopiero co 98% glosow na szefa swojej partii. Chyba tyle co Kim Il Dzong w swojej partii. I tez nie bylo kontrkandydata!
Moze sie myle, ale, nawet po przeczytaniu komentarzy pod artykulem o Wajdzie w Le Monde, uwazam, ze 98% PiSu to wciaz niekoniecznie wystarczajaco, zeby wygrac wybory na Prezydenta. Szanse JK zaleza troche rowniez od jakosci innych kandydatow, a ta jest katastrofalna, dlatego trzeba chuchac i dmuchac na Komorowskiego, ktory jest wszystkim co w tej chwili mamy.
Odzielne Bogu dzieki za Passenta, ktory, moglby smialo wygrzewac sie w sloneczku i nie brac udzialu w dyskusji, a wciaz to robi i jakos stoicko wytrzymuje te kubly pomyj od niektorych na swoim wlasnym blogu. Ma racje, bo te w sumie w dluzszym okresie czasu wyraznie swiadczcza o pomyjodawcach. Ale co innego miec racje, a co innego wstawac co rano zamiast wachac kwiatki wachac co innego.
A któż to ośmielił się sprzeciwć? Kto to jest te 2% ? To pewnie ci, którzy byli akurat nieobecni w czasie głosowania.
Nie chcę tu robić drastycznych porównań, ale same pchają się do głowy.
Właśnie szefowa jego kampanii stwierdziła, że jak długo nikt ich nie zaczepi, tak długo oni też będą się kulturalnie zachowywać. Ale biada temu… (w podtekście)
On nie wytrzyma zeby sie kulturalnie zachowac, nie ten temperament. Musialby se buzie zakleic albo zadrutowac.
jak wiecie moj „konik” (niestety po niemiecku)
http://www.youtube.com/watch?v=zifr7R8XYLY
– zmienic swoj sposob myslenia-rewolucja moze bolec-
Heleno, Hamlet cudny. Zastanawiam się jak Cię podziwiać nie podziwiając, żeby podziwianie nie zaszkodziło 😉
JK zostanie zaczepiony samym istnieniem lewych Polaków.
No wiecie co? Przypominaniem sobie opowieści zaraził się nawet mój tata. 😯 Wspomniał właśnie, jak to słuchając piosenki „Morze, nasze morze” nie bardzo mógł zrozumieć frazę „albo na dnie z honorem lec”. Dno było mu już znane, honor, jako na wskroś polskiemu dziecięciu, również, ale to ostatnie słowo pozostawało zagadką. Po długiej i nieskutecznej myślówie zapytał swoją matkę, co to właściwie znaczy „lec”. „A, to taki pan, który różne zabawne rzeczy pisze” – odpowiedziała niefrasobliwie rodzicielka i na tym wyjaśnienia zakończyła.
Biedny tata, który za nic nie potrafił dopasować zabawnie piszącego pana do honoru i dna, doszedł do wniosku, że matka zwyczajnie zlekceważyła go albo zrobiła w konia i tym samym stracił dziecięcą ufność w sens zwracania się do dorosłych z poważnymi pytaniami. 🙁
Haneczko, lewi Polacy to bardzo ładne określenie. Dla prawdziwych Polaków wszyscy pozostali Polacy są z całą pewnością jacyś lewi. 😉
Nie tylko lewi Bobiku, ale tez naiwni jak dzieci i daja sie manipulowac Tuskowi, ktory z Putinem te cala hece zorganizowal, zeby przylozyc PiSowi.
Mysle, ze jak ktos sobie daje tak przykladac to niech sie nie pcha do wladzy. Wrrrrr.
Bobiczku, powiedz Tacie, że ja miałam zwyczaj podśpiewywać:
Albo naaaa dnieeee
Z honooooreeeem
Lec! Stanisław Jeeeerzy…
(to ostatnie na przygrywkową melodyjkę)
To piekna historia z Lecem, Bobiku.
Ja tez pamietam szalone nieporozumienie lingwistyczne z dziecinstwa, ktore zostalo rozwiane dopiero pare lat temu przez E., jak juz przestala sie tarzac po podlodze ze smiechu.
Opowiadalam mianowicie jak przyjechalam do Polski i pierwszy raz zetknelam sie z piosenka z dziwnym tekstem:
Rolnik w madolinie,
Rolnik w mandolinie,
Hejze, hejze, hejze ha!
Rolnik w mandolinie!
Latami zastanawialam sie nad ta mandolina, szukajac drugiego dna. 🙂
dla lewych Polaków opozycją nie są prawdziwi tylko prawi Polacy, to elementarne, mój drogi Bobiku…
Ale chyba klasyczne nieporozumienie z tekstem piosenki przezyl moj ojciec.
Jedziemy samochodem i z radia spiewa Perry Como „It’s impossible”. Moj tatus podspiewuje, prowadzac samochod takim oto tekstem:
Can the ocean
keep the Russians off the shores,
no, it’s impossible…
W oryginale bylo o falach oceanu, ktore „keep rushing to the shore”.
Bardzo byl zraniony, jak sie zaczelam smiac.
Rzeczywiście, jak się zastanowiłem, to sam doszedłem do wniosku, że opozycją do nieprawych Polaków muszą być prawi. 😳
Och, z „Impossible” (tylko w wykonaniu Shirley Bassey) miałem ten sam numer. Przy pierwszym słuchaniu się zdziwiłem, o co to chodzi z tymi Rosjanami, dopiero przy drugim dotarło do mnie, że to jest „rushing”. 😆
O nas, lajdakach, pozbierane przez Andermana:
http://wyborcza.pl/1,75968,7814258,Okolica_poetow.html
Łajdak to przecież zaporzyczenie z angielskiego: why duck?
zapożyczenie – jak rany…
😆 😆 😆
zeen, porzyczaj, nie będziesz musiał zwracać 😉
Mówta co chceta, a ja i tak uważam, że obecne teorie spiskowe konstruowane są przez kompletnych amatorów. Tylko Ruscy i Ruscy, jakby nagle pomysłów zabrakło. A gdzie masoneria?! Międzynarodówka komunistyczna?! Germańska zaraza?! Światowe żydostwo?! Hę?
Żeby żadnych lepszych przywódców zmowy nie wykombinować, niż takie dwie chudziny jak Tusk i Putin? Fuj, amatorszczyzna i tyle! 👿
Cytaty z piesni polskiej koledowej…
Bo uboooogaaaa byla
Rondel z glowyyy zdjeeeela…
Albo:
Chala na wysokosci…
Prawa autorskie odstepuje droga P2P
No to jeszcze Ordonkę dorzucę:
kto nie zna pleśni,
niechaj o miłości nawet nie śni…
No i oczywiście, w temacie kolędowym: a Józef Stalin, a Józef Stalin ono pielęgnuje…
O! Właśnie! Jakoś jeszcze nic o Żydach nie było! 😆
A nie, Bobiku, myslisz sie.
Ruskie to moze tez znaczyc wspomniany przeze mnie Dagestanczyk z bazoooka w krzakach w bagnie po omacku celujacy do kaczki (oj, to bylo naprawde niechcacy, myslalam akurat o wojnie finsko-radzieckiej, ale nie ocenzuruje)
Ruskie to moze znaczyc znajome badziewie na lotnisku
Ruskie to moze tez znaczyc, ze zarowki sie przydaly
Ruskie to moze znaczyc tez, ze wroga szukamy
Ruskie to moze znaczyc tez, ze czujemy sie winni, to trzeba na kogos zwalic
Masonerii w Rosji nikt sie od nas nie dopatrzy, Zydow ze Smolenska wygnano juz dawno, a jakos homoseksualisci kojarza sie z intelektualistami. Pozostali cyklisci, tych akurat sporo.
A spisek w ogole islandzki przecie. Najpierw zrobic spektakularna katastrode, potem zapalic wulkan i grozic, ze zapalac sie bedzie po kolei, zgodnie z napisami na koszulkach:
My mamy popioly, wy macie pieniadze.
Pani Kierowniczko, może to tylko brak profesjonalizmu twórców teorii spiskowych, a może jednak cisza przed burzą? 🙄
Co za zachłanne towarzystwo 🙄
Chcielibyście wszystko od razu? Dajcie im czas, rozwiną się 👿
Tereso, coś mi się nie zgadza. W dotychczasowych teoriach s. nic nie pozostawiano naszej domyślności, wszystko było jasno powiedziane – Żydzi, masoni i zdrajcy, też za każdym razem ściśle określeni. To niby czemu teraz ktoś miałby zacząć liczyć na inteligencję łajdaków i stosować jakieś niedopowiedzenia? 🙄
Haneczka może mieć rację. Czepiamy się niesłusznie, nie zauważając, że to dopiero faza rozbiegu.
Bobiku, wcale, ale to wcale nie chcę mieć racji 🙁 Mam tylko przypuszczenia graniczące z pewnością 🙁
No nie, dajcie troche tym Zydom odpoczac. Dopiero co rozwalili razem z CIA World Trade Center.
Niech inni tez troche pospiskuja jak tacy madrzy, a nie tylko zwalac na jedna grupe cala robote.
Nikt juz sie nie chce zenic, sluby spadaja w zastraszajacym tempie. Cala nadzieja w homoseksualistach, ktorzy, bless ’em, chca sie zenic. Nie mozna na nich liczyc w spiskowych sprawach.
Zostaje jak zwykle CIA, KGB i Mossad. Essencja i ze tak powiem sol ziemi spiskowej. Kiedys pewnie dolacza sie Chincycy i Indie, ale na razie jeszcze nie moga liczyc na spiskowa chwale.
i rowerzysci, zapomnieliscie o rowerzystach 🙂
a nie, niedoczytalam 🙂 🙂
i do watku przekreconych slow (to moja mala mama, nie ja!)
„wymie ojca i …”
Rozmowa z Pania Dochodzaca:
– A ten… no…Omaba to sie boi teraz samolotami latac, mowili na Polonii….. A moze on Polakow nie lubi?
– Niebo nad Europa bylo zamkniete, wiec Obama nie mogl przyleciec.
– Nooo tak… ale inni przylecieli…
– Inni tez spadli razem z samolotem i sie pozabijali…
– No tak, pani Helenko, pani to zawsze tak dobrze wytlumaczy.
No i cóż, wykrakałam. Moja siostra przejeżdżając przez Łuczyce (w drodze do Krakowa) widziała napis ŚMIERĆ ŻYDOM.
To tam na starym baraku kolejowym w ruinie widniał mój ulubiony napis: ŁUCZYCE TO MIASTO SEXU.I.BIZNESU. No i jest nowy, parę kroków dalej.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,7817095,Wybory_2010__Migalski_o_J__Kaczynskim__Stanmy_wszyscy.html
😯 😯 😯
Czyżby realizował się niespełniony sen posła Górskiego o monarchii?
Jarosław to piękne, piastowskie imię… 🙄
Ni, dobrze, a ktos zwrocil uwage na facjate tegoz Marka Migalskiego obok omowienia jego bredni?
Czy ktos chcialby go spotkac w ciemnym zaulku?
Prawda. Piękne i piastowskie. Choć Lech jednak bardziej. Ale pan Migalski nie przestanie mnie zdumiewać. Pamiętam jego prace o systemach partyjnych sprzed kilku lat. Pamiętam jego komentarze w wieczorach wyborczych itp maratonach medialnych. Wydawał się być całkiem rozgarnięty. A ostatnio takie rzeczy wygaduje, że strach 😯
Heleno, w ciemnym ciemno, dałabym radę. W jasnym to co innego…
Moze mu sie tabletki skonczyly?
A moze namowimy Dziwisza, zeby Nowego Krola szybko zlozyl do krypty na Wawelu? Bez kolejki?
A u Pospieszalskiego…
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7817499,_Solidarni_2010___Przeciw_Rosjanom__Platformie_i__GW_.html
Zwróćcie uwagę na ostatni filmik 😉
Fakt, Migalski poplynal niezle. Na wiesc o drzewcach i proporcach boje sie bac
Dziwisza Ziejka ustawil do pionu, teraz juz tak latwo nie pojdzie.
Albo tabletki się skończyły, albo jest to demonstracja wyjątkowego cynizmu. Może pan Migalski, wiedząc co należy mówić, komu i kiedy, postanowił skorzystać z wiedzy teoretycznej i zamiast pisać oraz uczyć o polityce, samemu zrobić szybką karierę. Nawet mu się udało, bo z adiunkta bez jakiejkolowiek pozycji w jakiejkolwiek partii, został europosłem. Poczuł powołanie, jeśli mnie pamięć nie myli, tuż przed wyborami do PE, a że się akurat skonfliktował ze środowiskiem we własnej uczelni, to pójście w europosły nie było takim przykrym rozwiązaniem. A że trzeba było zacząć chrzanić głupoty, to trudno. Wpisane w zawód. Tylko nam, którzy na to patrzą i słuchają, robi się trochę niedobrze, ale kto by się tym przejmował. W końcu kto pamięta, co wcześniej mówił i pisał pan Migalski, prawda?
No dobra, do pewnego momentu mogła to być zimna kalkulacja. I póki były tabletki, nawet się to sprawdzało. Ale ten wist z królem wskazywałby jednak dość stanowczo na skończenie się tabletek.
> 😈 <
A mnie się wydaje, że to w ten chytry sposób szef PiS-u zaplanował swoją kampanią wyborczą. On będzie tym nieutulonym w żalu, pogrążonym ciągle w żałobie, cichym kandydatem , a szczekać będzie jego sfora.
A jak już jesteśmy przy spiskach – czy to nie przypadkiem JK najbardziej korzysta na tej katastrofie? Przecież jemu szefowanie tylko partii chyba nie wystarczało? A żywy L. był raczej przeszkodą do prezydenckiego fotela, kto by się dał nabrać jeszcze raz na kaczkę?
Dobra, ja tam proponuje Krola Morfeusza. Ten przynajmniej normalny. A robi sie i smieszno, i straszno
A gdyby wygrał JK (tfu, przepadnij maro…), to może zażyczy sobie koronacji?
Pamiętacie ten żart rysunkowy po poprzednich wyborach? godło – zamiast orła, kaczka w koronie. chyba nie wykrakaliśmy?