W swojskim klimacie
Pod Marzanny apartament
napaleni lecą chłopi –
znudziłaś nam się na amen,
zaraz cię będziemy topić.
Rozwrzeszczana bab gromada
Z drugiej strony mknie z przytupem –
niech paniusia nic nie gada
i do rzeki wsadza… hmm… kuper.
Inteligent czy mafioso,
z wątłym czy mocarnym ciałem –
nikt nie wstrząśnie się ze zgrozą,
każdy topić chce z zapałem.
Nie przekupisz ich kopertą,
nie postawisz im przeszkody –
krzyczą „pani się nie certol,
rączki w małdrzyk i do wody!”
Pierwszy do niej już dobiega,
mocno ją za kudły chwyta,
za nim skacze zaś kolega –
oj, nie wyrwie się kobita.
Baby zasuwają mowę:
trzeba takiej gębę zatkać,
toż to truchło jest zimowe
i należy mu się jatka!
Tu Marzanna w łeb się puknie,
tłum powstrzyma władczym gestem
i z najgrubszej rury huknie:
wy nie wiecie, kto ja jestem!
Kto mi szwagrem, kto kuzynem
i kto za mną murem stanie.
Wy się zastanówcie krzynę,
nim zaczniecie to taplanie.
Pospuszczali wszyscy głowy:
niby racja, w nurt ją popchniesz,
po czym kłopot masz gotowy
i w coś wkopiesz się okropnie.
Taki szwagier… Głupia sprawa.
Kto wie, jaka to figura?
Jeszcze zablokuje awans,
albo zrobi koło pióra…
Człek udzieli się społecznie
i napyta sobie biedy.
Czy to warto? Czy bezpiecznie?
Ja mam żonę, dzieci, kredyt…
Może lepiej ten pan z prawej,
albo pani, ta z tapirem,
mołojecką zyskać sławę
zechce i przytopi zdzirę?
Prawda, wiosna by się zdała,
są korzyści z niej, bez ściemy,
ale lepiej już dać ciała,
niż pakować się w problemy.
Jeden, drugi zwinął żagle,
tłum się rozszedł od niechcenia
i nie było jakoś nagle
żadnych chętnych do topienia.
Czas na morał już się zbliża,
trzeba jasno więc napisać:
Polak może bronić krzyża,
ale klimat to mu zwisa.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Światowy_Dzień_Poezji
Wszystkim poetom weny twórczej!
A wagarowiczom ciepłego słoneczka!
Bobiku, wiedziałeś, że dzisiejszy wpis musi być wierszem? Przy dzisiejszej pogodzie chyba się tej marzanny pozbędziemy!
Ale heca! 😀 Pojęcia nie miałem, że dziś jest Światowy Dzień Poezji i że wypada wierszem. Ale na szczęście intuicja zadziałała. 😆
I tak od chłopów niechcenia
żywot Marzanny się zmieniał
przestały ich gryźć sumienia
z unijną dopłatą w kieszeniach.
A teraz już witam wiosennie 🙂 .U kawalerki żabiej coraz błękitniej i zaczynają nawet ” poszczekiwać” na siebie. 😀
Poetessom i Poetom z najlepszymi życzeniami:
http://www.youtube.com/watch?v=hIAc47inayQ
Ja też poszczekuję na innych psów, ale wcale się od tego nie robię niebieski. 😯 😆
Idę wykonać kolejną porcję kreciej roboty. Może od pobytu pod gołym niebem uda mi się chociaż odrobinę zniebieszczeć? 🙂
Dzień dobry 🙂
Ja spąsowiałam. Po miesiącach zastoju grabież jest bardzo wyczerpującym zajęciem 🙄
Hołdu Poetom ciąg dalszy:
http://www.youtube.com/watch?v=06xpldUF_EM
Co tam jeden dzien, najlepiej choc caly miesiac poezji, jak w Stanach (kwiecien, choc nie to mial Eliot na mysli, piszac „April is the cruellest month…”), a jeszcze lepiej caly rok. 😉
Na szczęście po godach wrócą do swego koloru zielonego i będzie tradycyjnie. U mnie też robota ogrodowa czeka, bo wszystko nabiera wiosennego tempa. 🙂
Ach, Bobiku,
Ależ dawno nie czytałem Twoich rymów 🙂
Już mam doś tej zimy. A „pod krzyżem” tez się przyda ocieplenie – będą dłuzsze modlitwy – a co tam. Turyści przyjadą, Krakowskie Przedmiescie będą odwiedzać. A co odwiedzać, jak się nic nie dzieje?
:-)))
A, bo ja rymy najczęściej wrzucam wcale nie we wpisach, tylko w tzw. międzyczasie, czyli gdzieś w komentarzach. 🙂
Zimy już nie ma, Andy. Tak ją utopiliśmy, że nawet ślad po niej nie został. 😎
Cały rok poezji to my właściwie tu mamy. 😀 Choć w różne dni w różnym natężeniu. 😉
Haneczko, krecia robota też podstępnie rzuca się na grzbiet, nie tylko grabież. 👿
Zima utopiona? Nie u mnie za oknem, gdzie uparcie spadaja kolejne platki zimy. Trudno, trzeba isc po szufle. 😉
A ze w roznym natezeniu przez caly rok to dobrze, bo pomaga zmylic przeciwnikow poezji, Bobiku (niestety takie zjawisko wystepuje w naturze). 🙄
Moniko, zimy od dziś już nie ma prawa być. U Ciebie jest po prostu wiosna inaczej. 😆
I tu teoria zderza sie z praktyka, a prawo pisane z prawem zwyczajowym, Bobiku. 😉 Ale bardzo prosze, moze to byc „wiosna inaczej”, 😆 tyle, ze odsniezanie jest ciagle jeszcze tak samo – co staje sie nieco monotonne… 😉
„- Nie kupujcie żadnych książek tego antypolskiego wydawnictwa!”
W odpowiedzi na powyższy apel pojechałam do księgarni i kupiłam „Złote żniwa”.
Całośc „przedstawienia” młodych ludzi, którzy w czasie okupacji kochali Żydów:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9294820,Manifestacja_pod_Znakiem_przeciwko_ksiazce_Grossa.html
Wiosna świat nam rozjaśniła,
kwitnie już prymulka miła,
zieleni się cała gmina,
żonkil żółcić się zaczyna,
tulipanów liście dumnie
tłoczą się na naszym gumnie.
Ptaszki rankiem, dniem i nocą
i śpiewają, i świergocą,
w krzaczkach gniazdka sobie wiją –
wreszcie czują, że znów żyją.
Wnet i pisklę się wylęże…
A ja, psiakrew, ciągle RZĘŻĘ!!!
Nisiu, a nie jest to przypadkiem jakaś alergia?
Dobre wieści na blogu PK w sprawie Studia im. Witolda Lutosławskiego!!! 😀
Mar-Jo, już opanowałam sytuację, acz nie do końca. Ale jestem na dobrej drodze. Dzięki za troskę! 😆
Gdyby tylko klimat. Gdyby tylko.
Płacze słowik na gałęzi:
jak ta Nisia cudnie rzęzi,
jak mistrzowsko chrypi tony!
Przy niej czuję się skończony,
na karierę już nie liczę,
bowiem trele czym słowicze,
czym niezdarne ptasie pienia,
wobec chrypy i rzężenia. 😥
Ma-Żanna Biczewska:
http://www.youtube.com/watch?v=pSecCji1Gc8
plotki wieczorne 🙂
dzien byl sloneczny
wiosna opanowala berlin
podobno w Kraju Rodacy zaniepokojeni wykupuja cukier
LIDL na mojej ulicy sprzedaje za 0.65€, make zas za jedyne 0,25€
zapraszam na zykupy
Przyjadę, ale cukru nie kupię! Co najwyżej kawę 😛
Rysiu,
Loecknitz zostało już zupełnie bez cukru, najbliżej granicy 🙂
Nie dac się zwariowac!!!! 🙂
Cukier, Japonia i Libia zabiły Smoleńsk. Trzeba bylo 11-metrowego tsunami i 5 zł za kilogram cukru żeby wreszcie przestali męczyć temat „kto gdzie będzie 10 kwietnia”.
Dawno mnie nie było. Ferwor kolejnej przeprowadzki mnie pochłonął. Ale Simcha teraz radosna (cała kawalerka dla niej, włączając w to parapet z funkcją kaloryfera na dole i słoneczka od góry) i ja nie mniej, więc wracam do Koszyczka.
W Betoniarni wiosennie, radośnie, w sklepiku uczelnianym lody. Marzanny nie topiłam jednakże, nie zapeszajmy.
Jotko, wydanie I.(z roku 1985 wydawnictwo Znak, tlumaczenie
Adam Szostkiewicz) Hannah Arendt
„Eichmann w Jerozolimie”
zawiera dodatek a w nim list Gershoma Scholema do Arendt i jej odpowiedz.
w liscie jego takie zdania „(…) moim zdaniem Twoja relacja zatraca obiektywizm i zaczyna w niej pobrzmiewac zgryzliwosc.(…) Czemu wiec Twoja ksiazka pozostawia po lekturze tak silne uczucie goryczy i wstydu odnoszace sie nie do zebranego w niej materialu, lecz do autorki? (…) wlasnie dla owego bezdusznego, czestokroc zas graniczacego z szyderstwem i zgryzliwoscia tonu, z jakim odnosisz sie w swojej ksiazce do spraw
ktore najzywiej nas w zyciu obchodza (…)” (skroty celowe 🙂 )
a on jej sprzyjal
w tekscie „Die Zeit” jest o listach jakie Arendt wymienila z niemieckim znanym publicysta i historykiem Joachimem Fest
(patrz polska wikipedia) ktore w formie ksiazki wlasnie pojawily sie na polkach
tutaj polska wikipedia i Joachim Fest
a co z maka? 0,25€ za kilogram to prawdziwa okazja 8)
na kawe zapraszamy zawsze, ale do Wlocha , a nie LIDL 🙂
Mar-Jo o 19:37, ostatnio wpadam na podobne tematy przy czytaniu (nowi sasiedzi w jedwabnem) lub podsylaja mi znajomi z Kraju (podalem u andsola ) i doprawdy, zastanawiam sie czy po tym co opisala Barbara Engelking w „Jest taki piekny sloneczny dzien…” nalezy tych pod Znakiem uwazac za glupich czy nawiedzonych
cytat z ksiazki:
„(…) Nie spotkalam sie z zadnym przypadkiem apelowania o litosc skierowanego do Niemca, ktory mial zamiar zabic Zyda – takie dzialania byly calkowicie pozbawione szans i nikt chyba nie mial zludzen. Natomiast Polak, dlatego wlasnie, ze mial wybor, skoro byl jedynie wolontariuszem zla, a nie zlem samym – mogl okazac milosierdzie. Znajdujacy sie o krok od smierci mieli wciaz
nadzieje, ze ich znajomi czy sasiedzi maja jeszcze sumienie i uda sie ich wzruszyc lzami czy zaklinaniem o laske. Niestety w wiekszosci wypadkow pozostawali oni nieugieci. (…)
Czasami ratunek byl jedynie chwilowy i tylko odraczal smierc na jakis czas, do nastepnego razu, do kolejnego spotkania z polskimi chlopami, z ich strachem, chciwoscia czy nienawiscia.”
tutaj aktywna (licze ze 🙂 ) linka do Joachima Festa
http://pl.wikipedia.org/wiki/Joachim_Fest
udalo sie 😀
nacht Bobikowo 🙂 😀
Jesteśmy po Grossie. Niby wiadomo i żadnych złudzeń, ale oboje z panem mężem przybici. Ciężko, a dźwigać trzeba.
Rysiu, dobrze zauważone. U mnie był to środek nocy, musiałem wstawać o 6 a o 3 coś mnie wybiło ze snu. Zauważyłem taką ciekawą obserwację: nadmiar pracy źle wpływa na zdrowie i psuje sen.
Jeżeli to jest takie proste z tym opanowaniem 10 kwietnia, że tylko ceny cukru muszą skoczyć, to może w ogóle wszystkie trudne sprawy w życiu publicznym dałoby się załatwiać przy pomocy mąki i cukru? Ministerstwo Cukrownictwa utworzyć i niech oni już dbają o to, żeby przy każdym gorącym temacie cukier drożał, a przy tych najgorętszych jeszcze dodatkowo mąka. A na skrajnie trudne sytuacje byłoby drożenie gorzały. No, czy to nie jest genialne rozwiązanie? 😈
Zgadzam się z obserwacją andsola, że praca robi źle. Na sen, na czas i na oglądanie telewizji. Bezrobocie znacząco podnosi wskaźniki we wszystkich tych trzech zakresach. 🙄
Pawle, ale Ma-Żanny chyba nie mieliśmy utopić? 😯
Ha, rysiu, ta maka po 0.25 Euro na twojej ulicy jest niezwykle kuszaca…
Kadafi jeszcze nie trafiony zatopiony jak marzanna. Wrrrr…
Oddalam dzisiaj moje narty zjazdowe z butami, bo uraz kolana 2 lata temu spowodowal jego calkowite zdemolowane w nienaprawialny sposob. Bye bye narty. Nart biegowych na razie sie nie pozbywam, bo byloby mi za bardzo zal.
Kroliku,
a co ci zlego zrobil Kadafi? Mieszkasz w Libii?
kiedy zaczyna sie dzien?
teraz!!!
brykaniem 🙂
i mimo tego ze niewatpliwie praca robi zle 8) do przegladu
pozycji przez tereny zielone 😀
brykam fikam
tutaj nowa filharmonia szczecinska (plan) na starym policyjnym i SB parkingu 🙂
http://bryla.gazetadom.pl/bryla/1,85298,9292547,Szklana_filharmonia_stanie_za_2_lata_i_2_miesiace______,,ga.html
fajna 😀
Dzień dobry,
od 6.00 na nogach. Teraz kawa i zakupiona wczoraj lektura.
Będzie ciężko.
Rysiu,
budynek obok wspominam bardzo źle. Natomiast Filharmonia –
super! (Można wyguglac plany,bardzo efektownie się prezentuje).Twoja szkoła też chadzała na poranki w filharmonii?
To może ja głupio robię, że zaraz jadę do pracy? 🙄 😯
Miłego dnia 🙂
Dzień dobry. 🙂 Owszem, głupio robisz Jotko, że jedziesz do pracy. Dzień Wagarowicza był wprawdzie wczoraj, ale co to za przyjemność, iść na wagary wtedy, kiedy właściwie niemal oficjalnie wolno? A dziś owoc znowu zakazany i pogoda cudna, czyli zestaw do wagarowania jak najbardziej zachęcający. 😎
Ja się za mało nawagarowałem w szkole i teraz żałuję 😳 , ale czasem nadrabiam i brykam na wagary razem z całą klasą (jak mam akurat dzień dręczenia młodzieży). Tylko wcześniej wciskam kit dyrekcji, że z takich czy innych względów muszę zajęcia przeprowadzić w terenie. Taki drobny ukłon w stronę dorosłości. 😈
Dzień poezji
Dzień wagarowicza
Dzień wody (słowo honoru – dzisiaj)
Wstydu one nie mają.
Pytanie Mar-Jo, czy Ryś też chodził ze szkołą na poranki w Filharmonii , zahacza o pewien wstydliwy punkt systemu edukacji, na który często się warczy na Dywaniku – coraz skuteczniejsze eliminowanie edukacji muzycznej.
Nasza szkoła nie chodziła na poranki, za to Filharmonia przyjeżdżała do szkoły co miesiąc ze specjalnym, dziecięcym programem (świetnie zrobionym!). Nie była to żadna chałtura na odwal się, tylko zaplanowane z wyprzedzeniem, kilkuletnie nawet cykle, dające obraz epok, stylów, czy zaznajamiające z poszczególnymi instrumentami. Wychowanie muzyczne należało wprawdzie, tak samo jak plastyczne, do tzw. michałków, ale jednak raz w tygodniu było. I były płyty, instrumenty, wspólne słuchanie, śpiewanie, dodatkowo szkolny chór, jak kto lubił… Żeby w tych warunkach zostać kompletnie głuchym, trzeba się było bardzo starać. 😉
A teraz, z tego co wiem, trzeba mieć duże szczęście i muzykalną rodzinę, żeby głuchym nie zostać (może Alienor coś nam opowie ze swojej perspektywy?). Bo kulturę – nie lubię tego słowa, ale wiadomo, o co chodzi – wysoką uważa się w szkole za rzecz zbędną i zawracanie kalarepy. 🙁
Dzień dobry 🙂
Od ponad godziny robię głupio i trochę to jeszcze potrwa…
Filharmonia jakaś taka arktycznie lodowcowa, wolałabym coś morskiego 😉
Telemachu, gdzieś, kiedyś, ktoś – we wszystkich trzech przypadkach nie pomnę szczegółów 😳 – wrzucił zestaw wybranych, co zabawniejszych Dni. Była to zdecydowanie lista ku rozśmieszeniu serc, co oznacza, że wymyślacze tych okazji zapewne świetnie się bawią. 😉
A ja uważam, że przy całej obfitości przeróżnych Dni, niektórych i tak jeszcze boleśnie brakuje. Dzień Pasztetówki, Dzień Kości Szpikowej, Dzień Boczku Wędzonego… Ach! 🙄
W ramach obchodów Dnia Wody proponowałbym uszanowanie jej i nieprofanowanie żłopaniem. Jak ktoś bardzo spragniony, to może przecież sięgnąć po piwo czy wino, a wodzie przynajmniej dziś dać spokój i pozwolić jej świętować. 😎
Witam Koszyczek pięknie i słonecznie. Za oknem pan robotnik maluje mi elewację 😆
Bobiku, ja miałam to szczęście, że dziecięciem będąc zostałam posłana do ogniska muzycznego na pianino. Matka grała wcześniej kilka lat, pianino w domu stało i dziecko zostalo posłane. Szybko się zorientowałam, że pianistką nie zostanę, ale edukacja muzyczna zostala mi wpojona.
Ponadto, w podstawówce miałam zapaloną nauczycielkę od tego przedmiotu (nie wiem jak to jest obecnie, ale za moich czasów w podstawówce muzyka i plastyka były przez wszystkie lata, 45 minut tygodniowo), która nam bardzo fajnie opowiadała o muzyce, uczyła piosenek, nut, organizowała akademie, prowadziła chór itd. Więc ja na edukację muzyczną nie narzekam, no i obracam się wśrod ludzi którzy odróżniają Bacha od Mozarta. Ale podejrzewam, ze większość moich rówieśników ma o muzyce czy sztuce pojęcie blade albo żadne.
Najbardziej rozbraja mnie to, że nawet jak wspominam coś o Banksym słyszę: „A kto to?”. Sądziłam, że chociaż taka forma sztuki jest wśród młodych gniewnych popularna.
A, no i właśnie jestem na wagarach, z seminarium mnie zwolnili, więc stwierdziłam, że na poprzedzające je dwa wykłady nie opłaca się iść 😉
E, to Ty, Alienor, należysz jeszcze do staroci. 😈 Bo w ostatnich latach z tą edukacją muzyczną ponoć już naprawdę jest całkiem cieniutko. Znaczy, system bardzo pilnuje, żeby nikt jej ze szkoły nie wyniósł. Pozostaje tylko obrabowanie domu rodzinnego, ale wiadomo – nie każda chata bogata. 🙄
wagary 🙂 dobre czasy w studyjnym kinie „delfin” 😀
zarabiam sporo, chwalony nie jestem, teraz wiem ze to nie
wiosna odebrala mi motywacje 🙄
http://www.zeit.de/karriere/beruf/2011-03/mitarbeiter-auszeichnung
Mar-Jo, oczywiscie ze chodzilismy, raz w miesiacu (z Mazurskiej
mielismy calkiem blisko), czasami filharmonia byla u nas w sali gimnastycznej
mielismy tez plastyke, prace reczne (z nauka gotowania wlacznie), ale to bylo w zeszlym wieku 🙂
koniec przerwy 🙁
Witam 🙂 coraz bardziej wiosennie. Jeszcze kilka słów o Dniu Wody.Od 1992 roku 22 marca obchodzony jest jako Światowy Dzień Wody. W tym roku moja firma postanowiła aktywnie włączyć się w jego obchody i wspomóc Kampanię Wodną Polskiej Akcji Humanitarnej. Zwróciliśmy się do zaprzyjaźnionych firm z branży wodociągowej, z którymi współpracujemy z propozycją wspólnego przedsięwzięcia i ufundowanie studni wody pitnej w Sudanie Południowym. Jedna taka studnia zapewnia dostęp do wody dla 1000 – 1500 osób. Celem organizowanej od 2004 roku Kampanii Wodnej jest zwrócenie uwagi na jeden z największych problemów współczesnego świata, jakim jest kurczenie się zasobów wody pitnej. Prawie miliard ludzi na ziemi pozbawionych jest dostępu do wody spełniającej podstawowe normy czystości, a co siódmy człowiek na świecie cierpi z powodu pragnienia oraz chorób spowodowanych spożyciem skażonej wody.
Próbuję sobie wyrobić jakieś w miarę zrównoważone stanowsiko w sprawie Libii i przyznaję, że łatwo nie jest. Bo z jednej strony nie jestem ja taki naiwny, żeby wierzyć w czyściutkie, nieskalane intencje zachodnich polityków i w to, że zdecydowali się na interwencję wyłącznie z gorącej miłości do ludu libijskiego. A z drugiej strony – czy nie mamy do dziś pretensji do międzynarodowej społeczności, że umyła ręce w sprawie Rwandy albo irackich Kurdów? A przecież nie ma chyba większych wątpliwości, że Kadafi nie wahałby się nadmiernie przed wyrżnięciem połowy swego narodu, żeby utrzymać się przy władzy. Czy lepiej byłoby reagować wtedy, kiedy już rzeczywiście zdołałby to wykonać?
Nie mieszkam w Libii i mnie osobiście Kadafi nie nastąpił na ogon. Ale czy to znaczy, że musi mi być obojętny los ludzi, nad którymi on ma władzę? Czy to, że się do niej dorwał i wykorzystuje cały aparat przemocy, żeby jej nie stracić, czyni go świętą krową? Bo wszelka próba pomocy tym, którzy wreszcie chcieliby się go pozbyć, będzie „mieszaniem się w wewnętrzne sprawy”?
Nie jestem narodem libijskim i nie mogę twierdzić, że wiem, co dla niego lepsze. Ale sam ten naród daje pewne sygnały, w które można się wsłuchać. Powstanie przeciw Kadafiemu było dość wyrazistym sygnałem, że jeżeli nie wszyscy, to przynajmniej spora część Libijczyków ma dosyć tego szaleńca. Początkowe oświadczenia „nie chcemy obcej interwencji, załatwimy to sami” były wyrazem entuzjastycznego optymizmu, dość zrozumiałego, ale chyba nieliczącego się z realiami. A teraz nadchodzą kolejne sygnały, świadczące o tym, że powstańcy jednak woleliby interwencję niż wygraną Kadafiego. Co wydaje mi się nader rozsądne, bo łatwo sobie wyobrazić, co uczyniłby Kadafi z rebeliantami po swojej wygranej.
Ja tego wszystkiego nie widzę w kategoriach walki zła z dobrem, gdzie dobro miałoby być reprezentowane przez samoloty bombardujące Trypolis. Raczej zadaję sobie pytania, co w praktyce, w sytuacji podbramkowej, powinno się okazać ważniejsze – byt państwowy czy prawa człowieka? Czego należy bronić – suwerenności państw, bez względu na to, kto w nich rządzi i jakimi metodami doszedł do władzy? Czy podmiotowości społeczeństw, które wolałyby sobie rządzących wybrać same? I na ile jest uprawniona pomoc tym społeczeństwom, kiedy wiadomo, że z aparatem przemocy aktualnie rządzących sobie same nie poradzą?
Nie sądzę, żeby były tutaj łatwe, szybkie i jedynie słuszne odpowiedzi. A decyzje, niestety, trzeba czasem podejmować szybko. I sądzę, że nawet na najwyższym szczeblu są one w dużej mierze motywowane względami emocjonalnymi. Komuś, kto uważa Kadafiego za skończonego sukinsyna i jest przekonany, że zmierza on do masakry, bliżej będzie do poparcia decyzji o interwencji. Ktoś, kto uważa, że to wszystko i tak jest wyłącznie brudną grą interesów, uzna, że interwencja jest kolejnym elementem tej gry i będzie jej przeciwny. I jakakolwiek decyzja zostanie w końcu podjęta, zawsze część ludzi uzna, że trzeba było dokładnie na odwrót.
Ja się mogę tylko przyznać, że uważam Kadafiego za skończonego sukinsyna i bardzo nie życzę Libijczykom, żeby musieli kolejne lata spędzić pod jego panowaniem. Ale to nie znaczy, że tym samym zwalniam się od dalszego zadawania sobie pytań.
Ooo, pomysł uczczenia Dnia Wody zbudowaniem studni w Sudanie zasługuje na wielkiego szapobasa! Brawo dla wszystkich budujących! 😀
dzieki Bobiku. Mnie osobiscie Kadafi nic zlego nie zrobil, zwierzaku, tak zreszta jak nic mi osobiscie zlego nie zrobil Hitler, Stalin czy Pol Pot.
Miałam przez parę lat od strony sufitu sąsiedztwo, w którym konflikty i przemoc były na porządku dziennym, a jeszcze częściej nocnym. Okropność. Próbowałam rozmowy, wzywałam policję, ale trzeba przyznać ani ja, ani policja, nikt w ogóle nie przychodził tam wrzucać bomb, po których ścieliłby się trup, czy rozsypywałby w pył budynek, w którym się awantury i przemoc działy. Na co to by była metoda? Czy przez taki pryzmat nie można patrzeć na interwencję w Libii?
Bobiku, fajnie jest wierzyć, że świat przejmuje się prawami człowieka i biednym narodem libijskim „wyrzynanym” przez szaleńca.
Tak się jakoś składa, że
„Jeszcze przed wybuchem rewolty w Libii Muammar Kadafi na spotkaniu z dyplomatami takich państw jak Rosja, Chiny i Indie, zaproponował zastąpienie dominujących w libijskim sektorze naftowym firm francuskich czy włoskich przez koncerny z państw BRIC. Tymczasem libijska ropa zajmuje 10 proc. w bilansie energetycznym Unii Europejskiej. Spełnienia gróźb Kadafiego o zmianie sojuszy najmocniej uderzyłyby w pozycję takich państw jak Włochy i Francja. Czyli architektów interwencji.”
W Libii mieszka 6.3 mln ludzi, w tym 30 proc. poniżej 15 lat, 30 proc. bezrobotnych. Fachową pracę wykonywało 1.5 mln obcokrajowców.
Jaki cel mają rebelianci? Dlaczego nikt o tym nie mówi?
Kto w ogóle jest przywódcą tych rebeliantów? Mają swojego Wałęsę?
… albo Karzaja?
Cubalibre, ja napisałem wyraźnie, że nie jestem aż tak naiwny, żeby wierzyć w czyściutkie rączki architektów interwencji. Niemniej jednak mogę się pozastanawiać, co w efekcie ludziom w Libii bardziej się przysłuży i jakie ich prawa zostaną wskutek interwencji uszczuplone bądź zaspokojone. Nie mam złudzeń co do polityków, ale też nie widzę powodów, żeby takie kategorie jak prawa człowieka kompletnie wyeliminować nawet z dyskusji.
Trudno mi po prostu zgodzić się na założenie, że nieinterwencja zawsze, z zasady jest lepsza, bo na interwencji te i owe firmy czy państwa mogą skorzystać. Czy rączki tych, którzy zdecydowali się nie interweniować w Rwandzie są takie znowu czyściutkie? I ich sumienia? Czy nieinterwencja okazała się lepsza dla wszystkich wybitych Rwandyjczyków? I czy nie mają oni do świata pretensji, że przyglądał się obojętnie?
Dlatego twierdzę, że to wszystko nie jest wcale proste, jednoznaczne i że ja wiem, co jest lepsze. A przy tym zdaję sobie sprawę, że wiele łatwiej jest snuć sobie teoretyczne rozważania na blogu, niż rzeczywiście podejmować decyzje, które będą decydować o życiu i śmierci.
I tak przez 30 lat mysleli na temat tych lamanych praw czlowieka az sie teraz zdecydowali wystapic w obronie? To przez 30 lat Kadafi skurczybykiem nie byl?
To ja jeszcze podpowiadam, ze w Jemenie tez trzeba pobombardowac, bo tam tez bija i zabijaja. Kto pierwszy?
Sorry, ale troche mnie tupie jak pan Obama mowi, ze Kadafi musi odejsc. A kogo on pytal? Czy bylo referendum w Libii? Czy delegacja libijskiej opozycji demokratycznej zwrocila sie o pomoc do ONZ? Czy w ogole istnieje libijska opozycja???
A my, tzw, swiat demokratyczny, czy potrzebujemy nowej wojny?
Do poczytania analiza Friedmana:
http://www.stratfor.com/analysis/20110319-libyan-war-2011?utm_source=SpecialReport&utm_medium=email&utm_campaign=110319a&utm_content=readmore&elq=b8e3a82437d34949a40a16f81922d148
Bobiku,
to nie Twoje poglądy uważam za naiwne, ale wkurza mnie perfidna argumentacja zwolenników interwencji zbrojnej w nadziei, że „ciemny lud światowy” to kupi. Nie wiem, ile istnień ludzkich uratuje zbombardowanie lotnisk, mostów i portów libijskich. Chirurgicznie czyste, bez trafienia w szkoły, szpitale, wodociągi, domy cywilnej ludności… 🙄 Wiem, że Libia importuje 2/3 żywności i bardzo wiele innych towarów, bo jej przychody w 95 proc. generowane są przez eksport ropy naftowej, odpowiednie sankcje miałyby znacznie lepszy skutek niż ataki rakietowe. Podobnie jak Teresa patrzę przez ten pryzmat.
W Rwandzie też nie trzeba było bombardować, aby zakończyć masakrę, ale tam nie ma ropy naftowej, ani strategicznego kanału (Panama), ani uranu…
W Srebrenicy też nie było surowców strategicznych…
Interwencja nie musi ograniczać się wypróbowania nowej broni lub pozbycia zapasów starej.
Nadal nie wiem nic o „rebeliantach” i ich przywódcach oraz celach. Ani o exit strategy interwentów.
do wypróbowania
Cubalibre,
poczytaj tutaj .
Podoba mi się ta analiza Friedmana, bo zgodnie z moim postulatem 😉 raczej stawia pytania, niż udziela prostych odpowiedzi. I podkreśla, że jakąkolwiek podejmie się decyzję, każda niesie ze sobą niebezpieczeństwa, a jej ostateczne efekty są wielką niewiadomą.
It is a paradox of warfare instigated to end human suffering that the means of achieving this can sometimes impose substantial human suffering themselves.
(…)
The early days will go extremely well but will not define whether or not the war is successful. The test will come if a war designed to stop human suffering begins to inflict human suffering. That is when the difficult political decisions have to be made and when we will find out whether the strategy, the mission and the political will fully match up.
Dzięki, Zwierzaku.
Teraz to dopiero mam jasność 🙄 „a picture of disunity among the rebels”…
Przypomina mi się raptowne uznanie przez prezydenta Sarkozy Narodowej Rady Tymczasowej za „prawowitego przedstawiciela ludu libijskiego”
„…Nicolas Sarkozy chciał za wszelką cenę chwycić za broń jako pierwszy, aby wdziać – w końcu – kostium aktywnego prezydenta rozwiązującego problemy świata”.
„UE jest przerażona możliwością uwikłania się w ten konflikt. Gorzej, żałuje Le Soir, decyzja o uznaniu NRT przez Francję, została podjęta „bez najmniejszej konsultacji europejskiej”, podczas gdy „kraje Unii przewidziały cały system dyspozycji prawnych, aby móc rozwiązać sytuację w Libii”. Rezultat: „straty uboczne, i to wcale nie takie małe, Europa polityczna za wojnę w Libii już poniosła. Wiarygodność Unii Europejskiej jako aktora na scenie światowej została poważnie nadszarpnięta”.
Zbombardować, a potem się zobaczy 🙄
Skoro interwencja już się zaczęła, to trudno udawać, że jej nie ma. Ale tym bardziej należy się domagać wyjaśnień, co dalej, jakie są rzeczywiste cele i pomysły na przyszłość. Bo ta pierwsza decyzja została podjęta bez udziału opinii publicznej, ale na następne ona jednak może mieć pewien wpływ. W końcu każdemu politykowi bardziej zależy na swojej przyszłości politycznej we własnym kraju, niż na jakimkolwiek rozwoju wydarzeń w kraju cudzym. 🙄
A tu głos Libijczyka, żeby nie było, że my tak tylko ponad głowami zainteresowanych. 😉
http://www.polityka.pl/swiat/rozmowy/1513792,1,rozmowa-z-ibrahimem-al-konim-pisarzem-libijskim.read
Głos Libijczyka od 36 lat poza Libią.
Pytanie:
„Czy istnieje w Libii wykształcona warstwa menedżerów, którzy mogliby pokierować krajem, i czy opisywane przez pana plemiona pustynne pogodzą się z nieuniknioną modernizacją?
Odpowiedź:
Libia bardzo długo była odcięta od świata. Prawdziwa Libia to nie to państwo, które ponad 40 lat temu zagarnął dla siebie reżim Kadafiego. Libia obfituje w ludzi doświadczonych politycznie, uzdolnionych kulturalnie i technicznie, utalentowanych na wiele sposobów… ”
To jak w końcu?
Jeden z komentarzy:
„Niby taki wielki patriota a sprzedaje swój kraj w obce ręce”.
„Kto obroni lud Libii przed „powstańcami” i NATO?
Argument o 36 latach poza krajem czytałem już w komentarzach pod artykułem i wydał mi się on szalenie bałamutny. Małorolny spod Pasłęka, który nigdy nie opuścił swojego powiatu, na pewno lepiej znał ceny cukru i węgla w Polsce niż jakieś tam Giedroycie, Mieroszewskie czy Smolary. Czy wynika z tego, że miał również lepsze rozeznanie polityczne, świadomość aspiracji narodu, itp, itd?
Mierzenie orientacji w sprawach jakiegoś kraju (nie tylko własnego) głównie latami pobytu w nim lub poza nim bardzo mało ma sensu. Jednym z najlepszych znawców spraw niemieckich, proszonym często o komentarze również przez tutejsze media, jest Adam Krzemiński z „Polityki”. Mogę dać słowo honoru, że naprawdę orientuje się w germańskiej polityce i kulturze znacznie lepiej od moich miejscowych i rdzennych sąsiadów. 😎
Bałamutne jest przywoływanie Krzemińskiego jako odpowiednika libijskiego pisarza na emigracji. W takim razie ten pisarz może się wypowie na temat OFE albo Smoleńska czy następnych wyborów w Polsce, bo chyba orientuje się w sytuacji kraju, w którym mieszka. Adam Krzemiński porusza się swobodnie między obu krajami i nie prawi okrągłych komunałów jak ten pisarz.
Osobiście wolę, aby na przykład w Polsce Polacy sobie układali życie sami, a nie sterowani opiniami z Toronto, Greenpointu czy innego Londynu. I jak dojdzie w Polsce do wojny domowej, to nie chcę, aby emigranci zachęcali NATO do zbombardowania portu w Gdańsku czy lotniska w Warszawie lub Krakowie. Ja mam w Polsce rodzinę i przyjaciół i życzę im jak najlepiej.
Cubalibre, pozwolę sobie sprostować to, co w Twoim komentarzu jakby nie całkiem się zgadza:
– Nie przywoływałem Krzemińskiego jako odpowiednika pisarza libijskiego, tylko rozwijając myśl, że o orientacji w sprawach danego kraju niekoniecznie świadczy miejsce zamieszkania, dałem Krzemińskiego – w dalszej kolejności – jako przykład.
– Jako odpowiednik libijskiego pisarza na emigracji przywołałem raczej środowisko „Kultury” paryskiej.
– Al-Koni po stanie wojennym wyjechał również z Polski i obecnie mieszka w Szwajcarii, więc może raczej przepytasz go ze spraw szwajcarskich, co nie powinno sprawić Ci trudności. 😉 Chociaż nie wiem, jaką to byłoby miarą jego nieznajomości spraw libijskich, a taki przecież był wobec niego zarzut.
– Nie twierdziłem ani przez moment, że libijski pisarz (albo ktokolwiek inny) jest alfą i omegą i właśnie jego głos mamy uznać za rozstrzygający. Uznałem tylko, że również takich głosów warto posłuchać. No, ale ja w ogóle czasem lubię posłuchać różnych głosów, nie tylko tych, które potwierdzają to, o czym i tak jestem przekonany.
– Wcześniej, o 12.26, dałem link także do głosów Libijczyków przebywających w kraju, zrelacjonowanych przez przebywającego tamże dziennikarza. Oni nie prawią okrągłych komunałów, ale z kolei reagują bardzo emocjonalnie, co też nie musi być najlepszą podstawą do wyciągania daleko idących wniosków. Ale z tych różnych głosów można sobie składać pewien obraz sytuacji, który prawdopodobnie będzie bogatszy, niż gdybyśmy wysłuchali tylko jednego Najwyższego Autorytetu.
Do ostatniego akapitu: gdybym miał gwarancję, że rządzący w moim kraju dyktator w żaden sposób nie zagraża mojej rodzinie i przyjaciołom, to też bym wolał, żeby nikt nie posyłał samolotów. Ale gdyby wybór polegał na tym, że albo moi bliscy zostaną zatłuczeni lub zbombardowani przez dyktatora, albo przez interwentów, to bym miał zgryz i długo bym się zastanawiał, czego życzę im bardziej lub mniej. I w sprawie Libii to właśnie robię: mam zgryz i zastanawiam się.
To sa wszystko opinie, poglady, kazdy ma prawo je wyrazac, Cubalibre/Nemo, podobne do Twojej opinii, do ktorej oczywiscie masz prawo – przesylanej na blog ze Szwajcarii, if I remember correctly (dawno juz na blog kulinarny Polityki nie zagladalam, wiec pamiec juz nie ta). 😉
A co meritum sporu, to nie bardzo mam czasu dzis szerzej pisac, ale bliskie jest mi podejscie Krolika, jesli chodzi o solidarnosc z ludzmi zyjacymi w roznych dyktaturach, ale co do metody wyrazania tej solidarnosci jestem blizsza podejsciu Teresy, zwlaszcza w tym przypadku, bo i decyzja, i proces dochodzenia do niej, i brak planu, jak sobie radzic z dynamicznie rozwijajaca sie sytuacja sa dosc mocno niejasne. W Kongresie odezwalo sie sporo glosow (z obu partii), ze takie decyzje, o ile Stany nie sa bezposrednio zagrozone, powinny byc podejmowane po konsultacji z Kongresem. I to juz sam w sobie jest bardzo szeroki temat, tymczasem czas dzis mnie goni.
Bobiku, „wiosna inaczej” dalej w toku, przy dzwiekach szufli. 😉 Tylko dlaczego w sklepach mozna dostac tylko dzieciece sandaly, a butow na pore przejsciowa juz nie ma? 😯 (Vesper na pewno zrozumie moje dylematy.) 😉
Moniko, po prostu amerykański przemysł obuwniczy też już utopił Marzannę. 😆
Bobiku,
ja też się zastanawiam. Na przykład nad tym, z jakich źródeł czerpie swoje informacje ten pisarz, że miałby wiedzieć więcej niż politycy i dziennikarze, także w Szwajcarii, która ma, jak wiadomo, także swoje porachunki z Kadafim. Bo na razie panuje chaos i nikt nic nie wie poza tym, że lecą rakiety i trafiają. Nikt nie wie na przykład, jak liczna jest ta opozycja i do jakiego stopnia zdolna do przejęcia władzy.
Nikt nie wie, co dalej. Nikt nie wie, kto ma dowodzić akcją NATO. Włączają się Hiszpanie i zapowiadają kilkumiesięczną akcję…
Pewnie, że warto posłuchać, co kto mówi…
Prawdy dowiemy się za parę lat.
No widzisz, dobrze, ze mi ten pomysl podrzuciles, Bobiku, bo poza tym zostala mi juz tylko teoria spiskowa (czym bez niej byloby nasze zycie?), 😉 czyli dyskryminacja zimnej Polnocy przez cieple Poludnie. 😆
Jest jeszcze jeden maly sklep w Wellsley. W nim cala nadzieja. 😉
Nie sądzę, żeby ten pisarz wiedział więcej. 😉 Jest to po prostu jedna z wielu opinii. Dla mnie o tyle ciekawa, że pochodząca od kogoś, kto jest jak najbardziej zaangażowany osobiście, ale równocześnie ma ogląd z pewnego dystansu. A poza tym zacytowanie głosów samych zainteresowanych zawsze wydaje mi się ważne, bo wydawanie sądów tak zupełnie ponad ich głowami ma dla mnie pewien paternalistyczny posmak.
Przy okazji do mojej deklaracji o chęci wysłuchiwania również odmiennych głosów chcę dodać uzupełnienie: pod warunkiem, że nie urągają rozumowi, przyzwoitości i językowi. Bo bez tego dodatku musiałbym się tłumaczyć, dlaczego nie cytuję na blogu różnych opinii np. z psychiatryka24. 😎
Ile kosztuje „pomoc” biednemu libijskiemu ludowi:
BGM-109 Tomahawk is a long-range, all-weather, subsonic cruise missile. Introduced by General Dynamics in the 1970s, it was designed as a medium- to long-range, low-altitude missile that could be launched from a submerged submarine. Price $569,000.
Cena za sztukę 😎
Czy ktoś jest w stanie coś takiego zrozumieć? 😯
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9296776.html
Nie skatujesz w porę, to się niczego nie nauczy 🙄
Chyba lepiej stąd pójdę, bo tu pomór jakiś 🙄
wieczorne plotki
woda w berlinie bardzo smaczna i uzywamy jej za malo (tak twierdza wodociagi) dlatego rury i kanalizacja zasychaja (?)
wiosna rozebrala dzisiaj mlodych i starszych, uliczne kawiarenki
i lodziarnie przepelnione, S-Bahn leniwie ale z planem 🙂
nasz balkonowy (w donicy) bez zazielenil sie skromnie
Cubalibre 12:54 „Jaki cel mają rebelianci? Dlaczego nikt o tym nie mówi?”
moze uszlo Twojej uwadze (tyle informacji) ale mowi sie, a nawet
daje powiedziec (zazwyczaj po arabsku 😉 ) „rebeliantom”.
ja uslyszalem ze chca tylko tego czego my w Europie juz mamy;
demokracji, wolnych wyborow, zmieniajacych sie przywodcow, a
nie dozywotnich dyktatorow, naszego dobrobytu, po prostu takiego samego jak my zycia.
Tylko tyle czy az tyle?
zgadzam sie z Bobikiem ze sytuacja jest okropna, walimy bomby na Libijczykow, zabijamy Libijczykow, chroniac innych Libijczykow
zycie.
czy zabijanie jest moralne? Nie!!!
czy jednak czekanie na kolejna Srebrenice czy Ruande jest moralne? Tez nie!!!
co nie zrobic lub nie zrobic zawsze znajda sie krytycy. zawsze.
Libyalibre!! 🙄
Dobranoc Wszystkim. 🙂
Bobiku, piękne dzieło u PK. Gratuluję.
Hej, takiej taniej odpowiedzi naprawdę nie oczekuję.
Poza tym raz się mówi rebelianci, raz powstańcy, zależy jak wiatr zawieje 😉
Chętnie się dowiem, ile będzie państw libijskich po tej „rebelii” i interwencji? Jak struktura plemienna wprowadzi wolne wybory etc. Ale tego dowiemy się za jakiś czas 🙄
A teraz życzę dobrej nocy.
niestety Zachodnie Demokracje to zazwyczaj empatia werbalna,
i innych (n.p. Jemen, Syria, Jordania) zostawiny samych sobie
Słuchajcie, słuchajcie, u mnie na balkonie (on w kątku na załamaniu bloku) było dziś + 31’C, czyli jestem po inauguracji lata 😆
do poczytania:
http://alfaomega.webnode.com/news/aziza%20ibrahim,%20była%20ochroniarka%20libijskiego%20przywodcy%20muammara%20al-kaddafiego:%20musieliśmy%20patrzeć%20na%20egzekucję%20studentow/
Tereso, a jakiś sąsiad nie grillował dzisiaj obok?
Bobiku, 21:47,
czasem odnosi się wrażenie, że jak trzeba uzasadnić głupotę to się ją uzasadnia czymkolwiek, byle liter było dość.
Mar-Jo,
a skąd 🙂 Tu jeszcze na balkonach się nie grilluje i całe szczęście 😀
Cubalibre, jezeli odpowiedz byla tania to zamien sie prosze z
Libijczykiem na zycie, a wtedy zobaczymy jak tanie bedzie Tobie
Twoje szwajcarskie zycie
my mozemy grilowac, ale tylko za zgoda sasiadow i jak rozen
elektryczny jest 🙂 (niemiaszkowo – na wszystko paragraf)
Nacht Bobikowo
Rysiu, jestem po Twojej stronie!
Rysberlin,
potrafisz jeszcze taniej?
Co ma moje szwajcarskie życie do sprzeciwu wobec bombardowań? Monika i Teresa też są przeciwne (o ile dobrze rozumiem), wyślesz je też do Libii?
nacht rysiu.
Niektore z arumentow, ze zmian w dyktaturach najlepiej unikac, bo nie wiadomo/albo wiadomo kto za nimi stoi a lapy na pewno ma brudne przypomina mi argumenty z ery stanu wojennego; nie draznic niedzwiedzia (ZSRR), tylko naiwni draznia sie z Rosja, bez komuny bedzie Polska rzadzic endecja, bez komuny bedzie wojna, komuna wladzy dobrowolnie nie odda, bedzie wojna, US manipuluje, bo chce oslabic Rosje. Kto chce niech poczyta stare gazety, w tym stara Polityke, bless their heart. Well… przyszly wybory 1989 i wszyscy widzimy kto mial racje. Nawet jesli po drodze byly ciezkie czasy w Polsce, a i te nie sa idealne.
W kazdym razie zyczyc libijczykom Kadafiego na dalsze lata to chyba przesada. Na ile by sie panstw nie rozpadli. Rozpadla sie Czechoslowacja, rozpadla sie Jugoslawia i malo kto po nich placze.
Posrod osob doradzajacych Obamie jest Samantha Power, ktora napisala swego czasu niezwykle poruszajaca ksiazke m.in. o Rwandzie (A Problem from Hell – mam ja na polce). Wlasciwie juz zaraz publikacji Howard Zinn (juz niezyjacy amerykanski historyk zwracajacy uwage na mniej swietlane czesci historii amerykanskiej, znienawidzony przez skrajna prawice amerykanska tak jak u nas Gross) skrytykowal te ksiazke nie za wspolczucie dla ofiar, bo sam je dzielil, ale za pomniejszanie przez autorke efektow „collateral damage”, jak sie eufemistycznie nazywa ofiary zbrojnych interwencji wsrod cywilow… I dalej sie chyba obracamy pomiedzy tymi dwoma punktami odniesienia, co powoduje, ze nie mozna sytuacji podsumowac w zupelnie jednoznaczny sposob. Oprocz tych osob, ktorym w ogole na pomocy cierpiacym gdzie indziej ludziom specjalnie nie zalezy, albo zalezy im tylko, zeby jednoznacznie na ich wyszlo – a sa i tacy…
A artykul o decyzji sedziego wobec mezczyzny, ktory skatowal male dziecko, chocby i niegrzeczne, jest niezwykle przygnebiajacy, Bobiku. Podobnie jak artykul w Polityce o traktowaniu chorych psychicznie w polskich szpitalach psychiatrycznych. I tez chcialoby sie jak najszybszej interwencji.
Coś mi się widzi, że dyskusja chwilami zaczyna zmierzać w rejony bardziej personalne niż merytoryczne, w związku z czym w ramach Dnia Wody zarządzam zimny prysznic dla wszystkich, a potem, dla osiągnięcia olimpijskiej równowagi ducha, gorącą herbatę z rumem. 😎
Tym, którzy będą się bronić, że oni równowagi ducha wcale nie stracili, przypominam, że ja tu rządzę dyktatorsko i dopóki nie zostanę zbombardowany, mogę sobie do woli pociągać za odpowiedzialność zbiorową. 😈
Mnie w artykule o skatowaniu dziecka przygnębiła nie tylko ta konkretna sprawa, ale – po raz nie wiem już który – jakość polskiego wymiaru sprawiedliwości. Albo ten sędzia, który pisał uzasadnienie, rzeczywiście tak myśli, albo dostał w łapę i chciał oskarżonego jakoś „wyciągnąć za uszy” (tu wchodzi w grę też wariant kolega śwagra). Nie wiadomo, która opcja gorsza. 🙁
Bardzo przykro jest być stawianym w rzędzie obrońców dyktatorów tylko dlatego, że się jest przeciwnikiem siłowego rozwiązywania problemów. Czyli nie ma alternatywy dla Tomahawków i przemocy, tak?
Ja sobie nie potrafię wyobrazić, czym różni się berlińskie życie od szwajcarskiego, żeby można było akceptować dewastację obcego kraju i zabijanie jednych ludzi (gorszych?) w imię pomocy innym (lepszym?).
Swego czasu wyzwalano Irakijczyków od Sadama. Czy cena i bilans ofiar kogoś interesuje?
Pytanie jest oczywiście retoryczne. Żyjąc w Szwajcarii nie mam prawa takich pytań zadawać 🙄
Mnie tez przygnebila jakosc polskiego wymiaru sprawiedliwosci, Bobiku, ale tez jakby to delikatnie powiedziec – pewna jakosc kulturowa. Konkretnie chodzi mi o spokojne przyjmowanie za norme brutalizowania slabszych (dzieci, chorych psychicznke, inny przyklad to firmy ochroniarskie). Wlasciwie kazdy wymiar sprawiedliwosci, choc przedstawia sie jako slepy, jednak normy kulturowe odzwierciedla. I tu sie robi smutno, jak w eksperymencie Zimbardo…
W Polsce jest spory odsetek zwolenników drakońskich kar z karą śmierci włącznie 🙁
Wygłoszę pewną prawdę ogólną: próby przekonania kogoś do swoich poglądów tonem napastliwym na ogół przynoszą skutek daleki od zamierzonego. Zaatakowany przestaje zwracać uwagę na treść wypowiedzi, tylko skupia się na jej tonie i przyjmuje postawę obronno-zaczepną. Dlatego we własnym interesie, jeżeli zależy nam na byciu zrozumianym, warto się zastanowić nad tym, czy użyło się właściwego tonu.
Prawda, że osobom bardzo zaprzyjaźnionym czy szalenie lubianym czasem i pewną szorstkość tonu się wybacza, zwłaszcza w kontakcie osobistym, gdzie można coś równoważyć gestami czy mimiką. Ale na blogu bezpieczniej jest po prostu starać się zachowywać ton neutralny lub życzliwy. Wiele stracić na tym nie można. 😉
Tak, oczywiście, wymiar sprawiedliwości odzwierciedla normy kulturowe, ale równocześnie, teoretycznie przynajmniej, powinien być „w awangardzie przemian” tam, gdzie prawo stara się o zmianę lub modyfikację jakiejś normy. I akurat jak chodzi o przemoc wobec dzieci czy pacjentów psychiatrycznych tego wyprzedzenia można by oczekiwać. Tymczasem koń jaki jest, każdy widzi. 🙁
Czasem wymiar wyprzedza, czasem nadaza, pod wplywem ruchow oddolnych (np. w przypadku civil rights to byla konwergencja ruchow oddolnych, i co swiatlejszych umyslow prawniczych). W kazdym razie nie jest za dobrze, jak widac z tych artykulow.
A co norm w ogole, to przypomnialo mi sie, Bobiku, otwarcie Koszyczka, i pierwszy dzien, z udzialem chyba tylko Ciebie, Heleny, Teresy i mnie, i to jak wydawalo nam sie zupelnie oczywiste, ze nikt tu nie bedzie odzywal sie do nikogo w agresywnym, czy nieuprzejmym, albo nonszalanckim tonie. Duzo wody uplynelo od tego czasu, ale ciesze sie, ze ta unwritten rule sie nie zmienila. 🙂 A poza tym, to jeszcze jest to, co kiedys dobrze wyrazil jeden znany komik amerykanski: „when my mother calls me 'stupid’ it’s not the same when a stranger in the street calls me 'stupid’ „. 😉
No, chyba że jedną ręką mówi do mnie „stupid”, a drugą podaje pasztetówkę. To dość zasadniczo wpływa na recepcję powiedzianego. 😀
I najlepiej podawal ja od jakiegos czasu… 😆 Dlatego zreszta Christopher Robin (aka Krzys) moze sobie pozwolic czasem mowic do Puchatka „silly old Bear”, i obaj wiedza, co to znaczy. 😉 I z kontekstu wynika, ze on to mowi czule. 🙂
E tam, jak się kogoś nie lubi, to mu nawet uprzejmość nie pomoże 🙄 Wystarczy, że ten ktoś mieszka w Szwajcarii, a już wiadomo, jakie ma intencje 😉
Bobiku, mnie to nie przeszkadza, a nawet wręcz przeciwnie, daje mi pewien obraz różnych dusz ludzkich. Podrażnione ego prezentuje się szczerzej, niż by czasem chciało 🙂
Czasem się podrażni ego, a czasem zrani duszę. A ponieważ nigdy nie wiadomo wcześniej, jaki będzie skutek, ja wolę w miarę możliwości unikać i jednego, i drugiego. 🙂
Nie mowiac o tym, Bobiku, ze nie wszyscy tu sie zglaszalismy na wielki eksperyment psychologiczny, zwlaszcza wykonaniu zupelnych nieznajomych, w niektorych przypadkach dlugo ukrywajacych wlasna internetowa tozsamosc. 😉 Zwykle, w wiekszosci znanych mk krajow, na cos takiego potrzeba podpisania odpowiedniej umowy prawnej (informed consent). 😉
😆
Życie to jest eksperyment na wielką skalę.
Jednym z przywódców „rebeliantów” libijskich jest były minister sprawiedliwości, ten sam, który m.in. żądał kary śmierci dla bułgarskich pielęgniarek, znany demokrata i obrońca praw człowieka 😎
Nemo droga, my wszyscy ogladamy/sluchamy/czytamy wiadomosci.
A informed consent jest odpowiedzia wlasnie na zycie – na przypadki eskperymentowania na innych bez ich zgody (bylo ich sporo w historii, wcale nie tak dawnej zreszta). W skrocie chodzi o etyke.
OK Cubalibre, skoro tak to do bani z takimi „rebeliantami”, Kadafi, wroc!
Zawiadamiam, że nabyłam pasztetówkę z cielęciną (podwędzanej nie było) i chętnie podam Wszystkim na śniadanie.
Wciąż marzy mi się TWA… kiedyś je tu widziałam. Koszyczek nadawał temu określeniu szczególnie sympatyczne znaczenie jako zjawisku oznaczającemu zarówno wzajemną życzliwość, jak i szacunek oraz prostą uprzejmość.
Etykę popieram.
Pasztetówkę, kwitnące hiacynty i małe białe pieski w beżowe kropki również.
Że nie wspomnę o czarnych kudłatkach.
Dobranoc i pięknych snów.
W sprawie pasztetówki!
Zapomniałam zapodać, że w mojej interpretacji zegara dla niektórych będzie to drugie śniadanie, a dla innych – obiadek.
Nisiu, mam nadzieje, ze troszke tej pasztetowki zostanie i na moje i Krolika rano. 🙂
No i takze przyznaje sie, ze mam pewna slabosc do adorowania zyczliwosci, uprzejmosci i etyki, czyli wszystkiego, co oznacza i oznaczal Koszyczek. Wtedy mozna nawet sie ladnie ze soba nie zgadzac, w odroznieniu od wielu miejsc, gdzie ludzie sie co prawda ze soba zgadzaja, ale za to dosc czesto nieladnie. O prosze, i jeszcze doszla estetyka… 😉
Wedlug mnie to wszystko sie ze soba laczy.
Jezeli rezygnujemy swiadomie, z powodu strachu, wygodnictwa czy czegokolwiek innego, ze sprzeciwu wobec zla, to punkt ciezkosci zostaje przesuniety i latwiej jest nam zaakceptowac i wytlumaczyc dalsze zlo. A kiedy dotyka ono nas, stajemy zszokowani jego ogromem.
To przeciez nie jest tak, ze zjawia sie dyktator i jednoosobowo urzadza dyktature. To zawsze bywa zespolowe i dziala do momentu, w ktorym inny zespol ma ochote na wlasny sposob dyktowania innym jak zyc.
To przeciez nie jest tak, ze ktos bije dzieciaka, bo raptem ma taka ochote. To jest przyzwolenie spoleczne na bicie dzieci, wiec slusznie sie stalo, ze szczeniak dostal, bo zasluzyl. Nawet zabic drania by trzeba, tylko ta UE zabrania!
Kazde ustepstwo dobra na rzecz zla zemsci sie na nas wielokrotnie.
Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.
Ciekawostka z innej beczki – zwrócił na to uwagę „Wprost”. Marta Kaczyńska w 10 dni napisała 10 sążnistych wpisów w swoim blogu, wzbudziła emocje, wywołała kłótnie, przyciągnęła wiele bogoojczyźnianych dusz deklarujących dożywotnie przywiązanie i… zamilkła. Ostatni wpis pochodzi sprzed 18 dni.
A niedawno ktoś-gdzieś zastanawiał się, na ile starczy jej felietonowego zapału.
juz slonce za oknem 🙂
herbata paruje 🙂
brykam
brykamy fikamy 😀
Słońce świeci. Zapowiada się kolejny piękny dzień wiosenny.
Wczoraj wieczorem byłyśmy większą grupą koleżanek na przedstawieniu:
http://www.klimakterium.art.pl/
Obśmiałyśmy się do łez.
Miłego dnia 🙂
Dzień dobry, 🙂
obudziła mnie kawa, a w zasadzie oglądany w WDR program.
Tancerz tańczył w kościele taniec do jednego z chorałów J.S. Bacha. W trakcie ceremonii pogrzebowej. 😯
Dzień dobry 🙂 Tu też słońce, tyle słońca, że nawet kawałkiem z potrzebującymi mogę się podzielić. 😀
Szafę szybko trzeba wywracać do góry nogiem, bo w zimowych betach spocić się można i zasapać. I krzesła z komórki na taras wystawić, żeby napić się kawy w okolicznościach przyrody. 🙂
Gratulacje dla pani Anny 🙂
http://wiadomosci.onet.pl/wideo/anna-dymna-kobieta-dekady-onet-pl,8967749,1,klip.html#
Mar Jo,
u nas to ciągle szokuje. A przecież pozostaje w całkowitej zgodnosci z Biblią.
Temat mnie zainteresował na tyle, że poszukałam na tubie.
Okazuje się, że ten człowiek jest w stanie zatańczyc w kościele wszystko. „Vater unser” także!
Miłego dnia Wszystkim! Ruszam do sprzątania, prania, gotowania…
W nocy pojawiło się kilka ciekawych tematów, do których chętnie bym coś doszczeknął, tylko że dzień mam dziś dość zalatany i trochę nie nadanżam. 😉 Ale jakoś po kawałku będę próbował popychać sprawy do przodu. 😎
Zamilknięcie Marty K. po kilku wpisach nie dziwi mnie szczególnie. Gdzeieś czytałem wyniki badań, z których wynika, że (liczby podaję w przybliżeniu, bo nie zapamiętałem z dokładnością co do procenta) 90% blogów to są w ogóle twory martwe, kończące się na 1 wpisie bez żadnych komentarzy. Z pozostałych 10% większość kończy się na kilku-kilkunastu wpisach, ewentualnie skomentowanych, a zaledwie 1% to blogi „długotrwałe”, pisane i komentowane przez dłuższy czas. To trochę relatywizuje dane o 30 milionach blogujących. 😉
A pisanie blogu przez dłuższy czas to jest temat sam dla siebie. Różne fazy się przy tym przechodzi – entuzjazmu, zniechęcenia, nadmiaru tematów i wylewania się wpisów ze wszystkich otworów, gorączkowego poszukiwania tematu, bo przecież „o wszystkim już pisałem”, rutyniarstwa, ponownego entuzjazmu bo coś tam, coś tam… A dużo jeszcze zależy od rodzaju blogu – czy on jest merytoryczny, fachowy, czy aktualnościowy ogólnie, czy polityczny, czy pamiętnikarski, czy literacki…
Na początku zwykle jest tak, że pisze się o tym, o czym już od dawna chciało się powiedzieć, co niejako tylko czekało na wydobycie się. I to potrafi niemal każdy amator. A potem (u niektórych nawet dość szybko) przychodzi taki moment, kiedy już nic samo się nie pcha, tylko wpis trzeba zrobić niejako „z obowiązku”. Żeby z takimi momentami sobie poradzić, trzeba nabrać do blogowania nastawienia w jakiś sposób profesjonalnego, mimo że szef nie stoi nad głową i wynagrodzenia się nie dostaje. Chce mi się czy nie chce, mam kłopoty rodzinne czy nie mam, robota ma być wykonana. I wiadomo, że w takim układzie raz się ją będzie wykonywało z przyjemnością i satysfakcją, a raz z wewnętrznym przymusem, ale jeżeli ma się już to profesjonalne nastawienie, to nie rzuci się wszystkiego w czortu pod wpływem gorszego nastroju. A „amator” (którego to słowa używam tylko opisowo, bez żadnego wartościowania) rzuci, albo będzie pisał raz na pół roku.
W przypadku Marty K. dochodzą jeszcze inne sprawy. Nie wiadomo, czy ona to pisała sama, czy jakiś ghost writer, któremu się znudziło. Jeśli sama – nie wiadomo, czy miała szczere chęci, czy uległa naciskom i namowom. Nie wiadomo, jakich reakcji się spodziewała. Może wyobrażała sobie naiwnie, że spoka ją wyłącznie poparcie i głaskanie po główce, a tu okazało się, że niektórzy i za złe mają? A może nawet – to czysta spekulacja, ale co tam, porobię za spekulanta – zorientowała się (prawniczka w końcu), że zarzuty wobec jej małżonka nie są tylko podłymi insynuacjami i straciła ochotę do publicznych występów?
Nie wiem, jak to z Martą było. Ale przyznam się, że nawet jeżeli rzuci klawiaturę na ament, nie będzie mi jej szczególnie w blogosferze brakowało. 😉
Co tam tańce! My się uczymy chodzić po drzewach. 😆
Znaczy, ja siedzę na dole i udzielam wskazówek, a Pręgowana Julka je realizuje. 😎
Ja tam jestem zwierzak pracujacy, zadnej pracy sie nie bojacy, ale czytanie blogu MK-D to juz nieco przesada. Nie czytalam! 🙂
Ja czytałem dwa razy, bo lubię wiedzieć, o czym szczekam. 😆 I na tej podstawie ogłosiłem, że mi nie będzie brakowało.
Zwierzak ma oczywiście rację, że władzy dyktatorskiej nikt (z wyjątkiem mnie 😀 ) nie obejmuje sam. Musi mieć do tego jakąś „grupę wsparcia”. Ale też w systemach niedemokratycznych do objęcia władzy wystarczy opanowanie kilku instytucji strategicznych (przede wszystkim armii). Tego potrafi dokonać czasem całkiem niewielka grupa, powiązana wspólnym interesem. A na resztę wystarczy zamordyzm i terror – będą się bać, to nie będą podskakiwać. I w praktyce rzeczywiście nie podskakują, przynajmniej do pewnego momentu, dopóki się ucho nie urwie, albo dopóki jakaś zmiana warunków zewnętrznych nie umożliwi podskoczenia.
Teraz kwestia sprzeciwiania się złu – oczywiście, tak w ogóle jestem za. Tylko że jak zaczynamy to rozważać w szczegółach, to sprawa się nieco komplikuje. Nie mamy prawa domagać się sprzeciwu od tych, którzy się boją, i którym rzeczywiście coś grozi. A jak chodzi o tych, którym nic nie grozi i sprzeciwić się chcą, nie zawsze jest wśród nich jedność lub choćby konsens co do metod, sposobów, zakresu, itd, nawet co do samego określenia, co jest złem lub większym złem. Widzimy to na przykładzie Libii – jedni uważają, że należy sprzeciwić się złu uosobionemu przez Kadafiego, inni, że złu w postaci interwencji. Jedni i drudzy mają znaczące argumenty oraz jak najlepsze intencje. Naprawdę nie da się tu podzielić zwolenników bądź przeciwników którejś z opcji na świętych i drani.
Nawet w sprawie znacznie mniej złożonej, jak skatowanie dziecka, gdzie jednak większość będzie miała odruch „tak nie wolno”, znalazł się ktoś, kto za większe zło uznał „chuligańskie wybryki” siedmiolatka niż jego pobicie. A co dopiero, kiedy złożoność wzrasta, kiedy chodzi o miliony ludzi, prawo międzynarodowe, światową politykę, ekonomię i co tam jeszcze.
Więc chyba musimy się z tym pogodzić, że przy pewnym stopniu kompleksowości spraw nie ma prostych rozwiązań. Każda opcja, którą się wybierze, będzie miała mankamenty. Ale jest pewną miarą naszej wielkoduszności i zmysłu społecznego, czy potrafimy nawet w przypadku, kiedy wybrana została opcja, której nie popieraliśmy, pomóc w jej jak najsensowniejszej i korzystnej dla ludzi realizacji, zamiast zacząć podkładać nogę i stosować zasadę „im gorzej, tym lepiej”, żeby potem z satysfakcją móc ogłosić „a nie mówiłem?”.
Na razie koniec z myśleniem. Zanurzam się po uszy w robocie terenowej. 😈
„jedni uważają, że należy sprzeciwić się złu uosobionemu przez Kadafiego, inni, że złu w postaci interwencji”
Tertium non datur? Wielkodusznie poprzyjmy bombardowania, skoro już się zaczęły?!
Witam 🙂 słonecznie chociaż z zimnym wiatrem od wschodnich sąsiadów. Ciekawe są Twoje myśli o ” obowiązku” wpisu na blogu. Ale co z problemem uzależnienia od internetu? Gdzie jest granica między nałogiem a ” blogowaniem w jakiś sposób profesjonalny”?
Coś z ciekawostek ekologicznych:
Polak zbudował najbardziej „zielony” dom w Chicago.
Polak Jacek Helenowski z Chicago został wyróżniony w amerykańskim programie „LEED for Homes” za nowatorską konstrukcję energooszczędnego domu. Jego budynek został też uznany za najbardziej proekologiczny w całym Chicago.
System certyfikacji budynków przyjaznych środowisku LEED (Leadership in Energy and Environmental Design) został utworzony przez amerykańską organizację U.S. Green Building Council (USGBC). Dom państwa Helenowskich, położony w północnej dzielnicy Chicago, to jeden z niewielu budynków mieszkalnych wpisany na listę 10 tys. „zielonych” konstrukcji w Stanach Zjednoczonych. Budynek zaprojektowany przez Mariusza Bleszyńskiego w 94% zbudowany jest z przetworzonych odpadów i pozwala uzyskać oszczędność energii na poziomie 87%. Dom, o powierzchni mieszkalnej ponad 306 metrów kwadratowych, produkuje i zużywa taką samą ilość energii. Jego budowa rozpoczęła się w 2004 r., a zakończyła się na początku 2011 r.
Źródło: http://www.wnp.pl, 23 marca 2011 r.
Jeszcze zdążę odpowiedzieć Cubalibre, a potem już naprawdę muszę znikać.
Owszem, dane jest i trzecie, i piąte i sto dwudzieste ósme. To jest taki wic z tą kompleksowością, że w ramach pewnych opcji zasadniczych czy wyrazistych istnieje całe mnóstwo „tak, ale”, które tworzą kolejne podopcje. Ba, możliwe jest nawet stanie w rozkroku pomiędzy różnymi opcjami, w dodatku na kilkunastu nogach. 😉
W tak złożonych sprawach widzenie tylko jednej strony medalu (np. tylko tych, którzy zostali zabici przez Kadafiego, albo tylko tych, którzy stracili życie w wyniku interwencji), lub wręcz twierdzenie, że żadna druga strona nie istnieje, świadczy po prostu o tym, że kompleksowość nas przerosła i przestaliśmy ją ogarniać. Co zresztą jest dość ludzkie i często się zdarza.
Nad pytaniami Irka mogę się zastanowić w drodze. 🙂
Rysiu,
stałam na światłach przy Boh. Warszawy na wysokości prawie gotowej galerii handlowej „Turzyn”. Na elewacji jest już logo: Delikatesy „Piotr i Paweł”. Przypomniałam sobie, że to Ty kiedyś pytałeś. Nie wiem kiedy ruszą, ale będą prawie w centrum.
Zanim znikne na kilka dni, a na pewno na cale dwa 😉 to powiem tak: stawiam sie w sytuacji tamtego, w tym wypadku Libijczyka. Kadafi jest fuj, moze mi zrobic rozne paskudne rzeczy, ale tu mi na leb bomby leca… Z Kadafim mam szanse, moze mi sie udac drania dopasc w ciemnej ulicy, z bomba szans nie mam.
Pamietam Irak, scenariusz bardzo byl podobny. I dlaczego ci Irakijczycy uciekaja z wyzwolonego kraju?
Nie Bobiku, sprawy moga byc zlozone, ale zlo zawsze pozostaje zlem. Nie mozna leczyc cholery dzuma.
A poza tym bawcie sie dobrze i niech wam sie slodko kopie!
A ja sie zanurzam 😀
Co to ma być?
http://selkar.pl/zlote_zniwa_gross_jan_grudzinskagross_irena_p_184109.html
Tchórzostwo, Panno Koto.
Czy to jakiś, pożal się Boże, żart?
Lisku, u Ciebie wszystko dobrze?
To nie Znak
http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,2946,tytul,Z%C5%82ote%20%C5%BCniwa.%20Rzecz%20o%20tym,%20co%20si%C4%99%20dzia%C5%82o%20na%20obrze%C5%BCach%20zag%C5%82ady%20%C5%BByd%C3%B3w
Już jest o tym na stronie Gazety. To inicjatywa księgarni:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9307741,_Zlote_Zniwa__za_4499_zl__Sklep___Chodzi_o_to__zeby.html
Piotrek Paziński już do nich napisał, że życzy sobie, aby jego książek w tej księgarni nie sprzedawano. Zastanawiam się, czy nie zrobić tego samego – coś mojego też mają.
Wróciłem, przedzierając się z trudem przez żonkile. 😀 Bo u nas o tej porze roku jest zawsze szaleństwo żonkilowe. Władze miejskie kilkanaście lat temu wysadziły na wszystkich publicznych terenach zielonych jakieś miliony żonkilowych cebulek (które jak wiadomo jeszcze się rozmnażają) i kiedy to wszystko zaczyna kwitnąć, to po prostu gdzie stąpniesz, tam żonkil. 🙂
Uświadomiłem sobie, że blogowej kawy jeszcze dziś nie piłem, więc szybko nadrabiam. Kawa rrrraz! 😆
Przy kawie spróbuję nadrobić chociaż niektóre zaległości. 😉
Najpierw odpowiem Zwierzakowi, chociaż szkoda, że pod nieobecność, ale może za 2 dni przeczyta. 🙂 Niestety, Zwierzaku, układy złożone mają to do siebie, że zwykle proste sposoby i proste definicje przy nich zawodzą. Mówiąc obrazowo: można przy pomocy młotka naprawić jakiś prosty mechanizm, ale naprawianie tymże narzędziem elektronicznego zegarka, nie mówiąc już o komputerze, można sobie z góry darować. 😉
W przypadku Libii wyrażenie „zło jest złem” niewiele wyjaśnia, bo przecież złem jest zarówno Kadafi i jego akcje zbrojne przeciwko powstańcom, jak i bombardowania ludności cywilnej przez interwentów. Tu giną ludzie i tam giną ludzie. Nie ma więc łatwego wyboru między złem a dobrem, tylko trudny wybór między większym a mniejszym złem. Jest konieczność zastanowienia się, czy zło uznane za mniejsze może w perspektywie przynieść jakieś dobro. Albo czy przez zaniechanie nie popełni się aby wiele większego zła, niż gdyby się wybrało to mniejsze. Na dodatek wybiera się z ogromną niepewnością skutków, bo to też jest cecha systemów złożonych, że zmiana jednego lub kilku elementów powoduje zmianę całego systemu, tylko nigdy nie wiadomo, w którym kierunku.
Również metafora „nie można leczyć cholery dżumą” nie jest tak przekonująca, jak się w pierwszym momencie wydaje. Można chorobę leczyć gorzkim lekarstwem, bolesnym zastrzykiem, albo zapobiegać jej szczepionką, zawierającą przecież te wredy, które chorobę powodują, tylko pozbawione zjadliwości. Dziecko czy kot za zło uzna zapewne zastrzyk, ale rozumiejący wszystkie aspekty sprawy dorosły lub pies 😎 wie, że jest to zło zdecydowanie mniejsze niż choroba.
Nie chodzi mi oczywiście o porównanie bombardowań Libii do zastrzyku, tylko o unaocznienie problemów z kategoryzowaniem. Przypisanie czegoś do kategorii dobra lub zła może być dla mnie proste, kiedy ktoś mi wyniesie z domu rodowego Renoira, ale nie każda sytuacja jest uprzejma tak jasno rozłożyć akcenty. 😉
Miałem dzisiaj bardzo ciekawą rozmowę z klientami, których zapytałem o Libię. Zdecydowanie za interwencją byli Syryjczycy, Palestyńczyk i Jugosłowianie. Z Irakijczyków jeden był za, a jeden raczej przeciw. Zdecydowane potępienie wygłosił Somalijczyk. Jak wiadomo, niektóre z tych narodów obcej interwencji zaznały na własnej skórze, ale jak widać i wśród ich przedstawicieli nie ma zgody na to, czy była ona złem czy dobrem. Więc tym bardziej mnie, z boku, może być trudno to rozstrzygnąć.
Ja kupiłam mój egzemplarz „Złotych żniw” za 23,99 zł.
Przeczytałam 1/3, z wieloma przerwami….Normalnie 200 stron jestem w stanie przeczytac w kilka godzin. Tę książkę czytam wyjątkowo wolno. Inaczej się nie da.
Wieczorem wrócę do lektury.
Na pytania postawione przez Irka też wcale nie mam jasnej odpowiedzi. Myślę, że w ogóle łatwiej stwierdzić u kogoś objawy zaawansowanego uzależnienia niż określić, kiedy to się zaczyna, albo w którym momencie „to już”.
Sam wobec siebie zastosowałbym chyba kryterium praktyczne: jeżeli internet zaczyna mi bruździć w życiu, powodować kłopoty w pracy, scysje rodzinne, zaniedbania towarzyskie, itd, itp, to coś na pewno jest nie w porządku i warto się puknąć w głowę. Choć oczywiście lepiej byłoby się puknąć jeszcze wcześniej, zanim kłopoty się zaczną, tylko jak na to wpaść? 😉
Nie wydaje mi się natomiast użyteczne pytanie, czy łatwo/trudno bez internetu nam się obejść. Gdyby stosować kryterium cierpienia w przypadku braku dostępu do, to szybko okazałoby się, że wszyscy jesteśmy uzależnieni od prądu, ciepłej wody, urządzeń sanitarnych, codziennej porcji najnowszych wiadomości, sztućców, garnków, domów, krzeseł, papieru toaletowego, lodówki, kuchenki gazowej lub innej, książek, muzyki, a niektórzy również od kanapy, pasztetówki i croissantów do kawy. 😎
Przepraszam, że od czapy:
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103090,9307955,_Leszku_gate___Byl_mail_do_ministra_o_tym__ze_Balcerowicz.html
Oto przykład sytuacji, kiedy forma wchodzi w paradę treści, a nieśmiała treść chowa się w kąt.
Mar-Jo, serdeczne dzieki. Nie bylam w rejonie wybuchu.
Musiałem się doinformować, żeby zrozumieć wymianę zdań między Liskiem i Mar-Jo. 😳 To przez to moje dzisiejsze zalatanie.
Ale wobec tego mogę sobie nalać mozelskiego i wypić za cudowne ocalenie Liska. 🙂
Bo to, że akurat nie było nas tam, gdzie mogłoby nam się stać coś złego, zawsze jest jakiegoś rodzaju cudem. 😉
Czy Balcerowicz z Rostowskim naprawdę nie mają większych problemów, niż tykanie lub panowanie? 😯
Przypomniałem sobie z zamierzchłych czasów dyskusję telewizyjną, w której Passent zwracał się do Urbana per „panie ministrze” (rzecznik rządu był w randze ministra). Urban to dość szybko uciął słowami „nie rozumiem, po co Passent udaje, że nie jesteśmy na ty”. O różne inne rzeczy miałem do Urbana pretensje, ale akurat o to nigdy. 😉
Lisku, dziękuję za znak. 🙂 Byłam mocno zaniepokojona.
Zrobiłem właśnie sałatkę nazywaną u nas w domu „Billy the Kidney„. 🙂 Z fasolki, ziemniaków, cebuli i chili. Wyszła tak dobra, że mogę Wam ją zaproponować jako zagrychę pod to mozelskie. 😀
plotki wieczorne
pogoda byla lotniskowa – czyli tak dobra ze teren bylego lotniska
Flughafen Tempelhof zapelnil sie.
prawdziwy miejski Happening – mieszkancy odzyskuje miasto 🙂
Mar-Jo, za namiar na „Piotra i Pawla” dziekuje!
Turzyn na drodze do domu 🙂 nalezy wpasc
Dlaczego Bobiku na Twoim terytorium w ożywionej wymianie zdań o zamieszaniu w Libii nie pada słowo socjalizm?
Wyklęte? Feeee?
Jeden z blogokomentatorów e-Polityki cytował przywitanie zatrudnionego europejczyka: „Nawet gdybyś zarabiał tu trzy razy więcej niż my, pozostaniesz niewolnikiem!”
Narodowy Kadafi Socjalizm?
(jak się tworzy z tego wodza przymiotnik?)
Ten szalony ideolog przypomina mi pogląd przypisywany Mao. Jeśli dla idei trzeba będzie wybić połowę ludzkości, to trudno.
Ropa dała gwardii Kadafiego niebywały awans materialny.
Pieniędzy jest wystarczajaco dużo, aby śmieci wywozili animiści. Kobiety nie oponujące mają lepiej niż kobiety polskie (średnio). A u Bobika nikt nie szczeknie „socjalizm!”.
Wczoraj widziałem telewizyjną migawkę. Krytyk zaprzańców okradajacych Polaków wszedł do sklepu nie najtańszego aby wydać 56 zł. Po czym wsiadl do auta wartego 56 tys. funtów brytyjskich. (zmyślam cenę złośliwie)
Wieki temu odkrywca niewymierności pierwiastka z dwóch został zabity, bo jego odkrycie nie pasowało do kosmicznej filozofii mistrza.
Nikt w Szwajcarii z najpiękniejszą ideą nie przebije się solo.
Powszechną szczęśliwość można w Helwecji ustanowić tylko wtedy gdy we wszystkich kantonach referendum będzie na „tak”. Gdy naszych drzwi broni szwajcar to można być humanistą z krwi, kości i bariery krew mózg. Kadafii szwajcarom nie grozi. Nigdy ich ropa nie ogłupiała.
Gdy się widzi roztrzeliwanie daltonistów przez gwardię zilonochustych i slyszy stwierdzenia uciekinierów: „To wariat!”, to watpi się w wolność Kuby. Wolność od niektórych watpliwości i oczywistych stwierdzeń.
Jedną z tych oczywistości jest to, że Libijczyk pracować nie musi. Do Kadafiego modlić się nie musi. Jeść i pić też nie musi.
Przecież sam może chcieć byc roztrzelany. Jest wolny.
Błagam! Nie zatykać oczu, uszu i pomyślunku na fakty za kulisami. Jedna piąta Amiszów porzuca wspólnotę.
Ci najszlachetniesi i szczęśliwi odchodzą?
Błagam! Mówimy wieloma językami z braku pokory.
Nic to nas nie nauczyło?
Ja nie jestem za globish powstałego z miauku i szczeku.
Ja jestem za trudnym myśleniem i łagodnym pisaniem.
Ja jestem za leczeniem spienionych przez ideię.
Wiem. Napisałem elaborat. Krótszy niż smuta smoleńska.
Bobiku, poproszę sałatkę, bo u mnie w lodówce tylko jogurt, ser i pasta z suszonych pomidorów.
Co do blogowania, to ja bloguję sobie dla siebie, biograficznie, ale tak, żeby potencjalnego czytelnika nie zanudzić i nie odrzucić wylewaniem żalów. Ruch mam niewielki, ale nie o to przecież chodzi.
Co do Libii, mam mieszane uczucia. Jakoś nie pachnie mi to demokracją. W Polsce mieliśmy prawdziwe państwo podziemne. W Libii, jak w każdym państwie rządzonym tak twardo, raczej tak zorganizowanej opozycji nie ma. Boję się, że skończy się to kolejną dyktaturą lub długoletnim chaosem. Co do bombardowań też mam mieszane uczucia. Ale nie czuję się na tyle obeznana, zeby móc z tą decyzją dyskutować.
Prywata do liska: o herbacie pamiętam, zajmę się tematem jak opamiętam się z przeprowadzką (jako że, jak to u mnie bywa, nie mogę się po prostu przeprowadzić i normalnie mieszkać, muszę mieć jeszcze po drodze pasmo przygód)
Staruszku, słowo socjalizm nie zostało wspomniane, bo to nie ono jest „twardym jądrem” dyktatury. Tę wymyślono już wtedy, kiedy o socjalizmie nawet Spartakusowi się nie śniło.
Przymiotnik od Kadafi brzmi chyba kadaficzny? Socjalizm kadaficzny. Socjalizm sadamiczny. Socjalizm fideliczny. I jeden wart drugiego, a wszystkie warte Dżyngis-Chana.
Ale, ale… Staruszku… Chyba nie masz nic przeciw szczekaniu, a nawet miauczeniu? 😉
Jakbyś wcześniej powiedziała, Alienor, to do sałatki dorzuciłbym jeszcze wędzonego pstrąga. Ale Julka nigdy nie dopuści do tego, żeby reszta pstrąga zbyt długo po kolacji się marnowała. 😉
A z tymi przygodami przeprowadzkowymi już skończyłaś i zapadłaś w nudną mieszczańskość? 😈
Jestem przekonany, że zwolennicy Kadafiego są tak naprawdę zwolennikami socjalizmu.
Lubię głosy i odgłosy przyrody,
a szczególnie tej w bobiki przez czarownicę zaklęte!
Staruszek byle gdzie nie fika.
On nie chce stodoły.
On w budzie Bobika dostrzega Fafika.
Nie do końca, bo właściciel obecnego mieszkania jest jeszcze gorzej zorganizowany niż ja i nie może skończyć remontu. Wprowadziłam się na siłę dzień po terminie oddania, kiedy to działał już prysznic i pokój był sprzątnięty, ale kuchnia i część łazienki w proszku. No i od tygodnia codziennie słyszę, że jutro już koniec 😀 . No ale pan już jest na etapie wynoszenia swoich rzeczy, więc światełko w tunelu jest i może w weekend przestanę trzymać jedzenie w pudle koło szafy.
Simcha za to szczęśliwa, bo ma dla siebie 26 m2, w życiu takiej przestrzeni nie widziała.
W każdym razie mieszkam już w mieście, a nie gdzieś pod, odsypiam i zaczynam wracać do życia towarzyskiego.
Musze wieczorem przegryzc sie przez odezwe staruszka. Zapomnialam o Mao staruszku, on tez nalezy do grupy moich najmniej ulubionych dyktatorow/ zbrodniarzy.
Na razie oglaszam koniec wiosny w mojej okolicy. W nocy spadl snieg i dalej pada, tej nocy bedzie minus 20 C. W takim momencie zepsula sie odsniezarka i trzeba bracia rodacy brac sie za lopate. Kto pierwszy przychodzi z pracy na tego bec i do lopaty. Dzisiaj wygralam ja. Sniegu na oko napadalo jakiec 30 cm. I dalej sypie.
Nie zazdroszczę, Kroliku. Śnieg piękny, ale odśnieżanie nie koniecznie.
U nas wczoraj było 15 powyżej zera, słońce przypiekało, więc poszłyśmy na plac zabaw. A dzieci na placu zabaw w zimowych kurtkach, zimowych butach i … czapkach 😯 Zosia była jedynym dzieckiem w bawełnianej bluzce, dżinsach, trampkach i z – o zgrozo – gołą głową. Jedynym, na trzydzieścioro mniej więcej. A na mnie popatrywano z potępieniem, jakbym dziecko nagie wystawiła na minus 15. Ja się nie nadaję do mieszkania w tym kraju 👿
Naprawde, Vesper, przy 15 stopniach? 😯 To cala nasza ulice by chyba zaaresztowano za te klapki i szorty przy 10 stopniach… 😉
O sniegu juz nie moge, wiec tylko powtarzam mantre od Bobika: „wiosna inaczej, wiosna inaczej”. 🙂
A to pare smutnych zdjec. Zaledwie 120 lat temu zycie osadnikow na zachodnich rubiezach bylo twarde i smutne, Indianie zepchnieci na margines.
http://blogs.denverpost.com/captured/2011/02/23/from-the-archive-frontier-life-in-the-west/2713/
Poważnie, Moniko, plus 15, bezwietrznie, więc w słońcu pewnie pod 18, a tu puchowe kurty, grube czapy, kozaki, a nawet polarowy szal owinięty wokół szyi ze trzy razy. Spociłam się na sam widok. W niedzielę w kościele to samo.
Jestem pewna, że cała Wasza ulica dostałaby tutaj bardzo ciężkie wyroki.
Ja bym jeszcze to rozumiała, gdyby ci wszyscy rodzice, opiekunowie, babcie i dziadkowie, sami chodzili w kożuchach i walonkach, ale nie. Dorośli ubrani stosownie do temperatury. A dzieci w przenośnej saunie. Myślę, że to jest przejaw głębszego problemu – w naszym kraju nie myśli się o dziecku w podobnych kategoriach, jak o sobie samym. Z definicji dziecko jest istotą zupełnie odmienną. Tak odmienną, że nawet odczuwanie temperatury ma zgoła odmienne od dorosłego.
Ale czy to zle rozumiana nadopiekunczosc czy zupelne nieprzejmowanie sie? Czy tak, czy inaczej pewnie nikt nie slucha tego, ze dziecko samo mowi, ze mu za goraco…
Piekne zdjecia, Kroliku. Pierwszy raz jakos nie chcialy mi sie otworzyc, ale warto bylo poczekac. Rzeczywiscie nie bylo to latwe zycie…
Mi się nie otworzyły ani za pierwszym razem, ani za drugim 🙁
Mar-Jo, Rysiu, „Piotr i Paweł” dawno są w Szczecinie na Łukasińskiego – w stronę Mierzyna jeszcze za piekarnią. Ten sklep na Turzynie dopiero się robi. Na Łukasińskiego łatwiej zaparkować… to informacja dla pań, co mają taki stosunek do wciskania auta na parking jak ja…
Stare fotografie mają w sobie coś takiego… Nie tylko pokazują obrazki. One opowiadają całe historie.
No i powiedzmy sobie otwarcie – dziś już takich nie robią. 😀
Za ubieranie dzieci Niemcy też trzeba by niemal w całości zapuszkować. Ocalałaby tylko część mieszkających tu Polaków i Rosjan.
To chyba jest jednak uważane za przejaw troski o dzieci, żeby je opatulić w kokony i jeszcze najlepiej dodatkowo podgrzewać od spodu. Bo to takie wrażliwe istotki i byle podmuch może je załatwić na różowo z pieczarkami.
Oczywiście, że świadczy to o widzeniu dzieci jako odrębnego gatunku. Ale opatulanie to jeszcze pół biedy. Najgorzej, że według dorosłych ten gatunek przemoc fizyczną i psychiczną jakoś zupełnie inaczej znosi. 🙄
A Wy, Druga Półkulo, co tak z tym śniegiem? 😯 Może Wam trzeba podesłać Terlika, żeby wytłumaczył klimatowi, iż śnieżenie po 21 marca jest sprzeczne z prawem naturalnym? 😈
Bobiku, jak temu sniegowi nie dal rady wielebny Dobson i jemu podobni, to myslisz ze Terlik da? 🙄 No moze, dzieki mocno okutanemu dziecinstwu… 😀
W ramach dalszego odrabiania zaległości: na temat TWA już kiedyś pisałem, ale ponieważ należy to do sfery reguł współżycia społecznego w necie, która jeszcze wciąż jest in statu nascendi, może nie od rzeczy będzie szczeknąć jeszcze raz. Ja określenia TWA nie uważam za bezwzględną obelgę 😉 , a w każdym razie zdecydowanie wolę przebywać w towarzystwie nawzajem się adorującym, niż podgryzającym i obrzucającym obelgami. Na to drugie po prostu szkoda mi życia, bo skłonności do masochizmu mam nader mizerne. 😎
Bardzo boleję nad brutalnością i bezinteresowną złośliwością (tą wredną, nie chodzi o przyjazne, żartobliwe zaczepki) polskiego netu i bardzo sobie cenię te miejsca, gdzie nie muszę się z tym stykać. Jak również ludzi, o których wiem, że żadnego nieprzyjemnego, personalnego ataku z ich strony nie muszę się spodziewać. I szalenie mi zależy na tym, żebyśmy tu mieli takie miejsce. Jak ktoś je nazwie TWA – a niech będzie TWA. Byle nie TWDS (Towarzystwo Wzajemnego Dokopywania Sobie).
Ten blog jest prywatny i towarzyski, więc możemy sobie tu ustalać takie zasady, jakie nam odpowiadają. Jeżeli większości odpowiada wzajemna życzliwość, to nie widzę powodu, żebyśmy nie mogli się nawzajem do niej zobowiązać. Jeżeli komuś to nie pasuje, nie lubi tu obecnych, to nie musi tu przecież zaglądać. 😉 Ale oczywiście trudno odpowiadać życzliwością na personalne ataki, więc żeby uniknąć serii odpowiedzi na odpowiedzi, po prostu takich ataków należy unikać, koniec, kropka. Wbrew pozorom wcale to nie jest takie trudne. 😉
I jeszcze raz (bo o tym też pisałem) podkreślę: to nie znaczy, że nie ma być sporów, nawet zaciętych. Ale spierać można się tak, żeby nie dawać partnerom w dyskusji do zrozumienia „jesteś głupi, zły i nieuczciwy, a ogolić też się zapomniałeś”. Jesteśmy wszyscy (oprócz mnie, rzecz jasna 😉 ) na tyle dorośli, żeby umieć odróżnić argumenty ad rem od argumentów ad personam, komentarze pisane tonem neutralnym od tych pisanych tonem agresywnym czy niegrzecznym, więc po prostu trzymajmy się tego, żeby zaczepek personalnych i nieuprzejmego tonu unikać.
Nie piszę tego pod niczyim konkretnym adresem, tylko jako przypomnienie zasad i chciałbym, żebyśmy uniknęli rozmowy w rodzaju „ponieważ wiem, że to było do mnie, to…”. A jeżeli ktoś będzie miał wrażenie, że chyba jednak do niego było pite, to może się zastanowić, czy rzeczywiście tutejsze towarzystwo i tutejsze zasady mu odpowiadają. 😉
Na tym temat TWA na razie dyktatorsko zamykam, zwłaszcza że był już kilka razy przerabiany, choć nie mogę przysiąc, że w razie potrzeby do niego nie wrócę. 😎
Bobiku – dziś TAKICH nie robiom, ale za to umiom robić inne, co też opowiadajom całe historie…
Tylko może te historie zaczną być historiami dopiero za jakiś czas, kiedy nauczymy się je odczytywać.
No, jak mi się zebrało na filozofowanie, to znaczy, że pora spać.
Dobranoc, Koszyczku-Sympatyczku.
No nie, ja chcę spać, a Bobik jakieś duże o TWA daje… muszę jeszcze doczytać…
U wielebnego Dobsona Terlik pewnie się uczył, ale jak wiadomo uczeń potrafi czasem mistrza przerosnąć. 😆
Bobiku, w całej rozciągłości!!!
Ściskam memy ręcamy wszystkie Twoje łapy przednie, tylne i nawet ogonek, jeśli masz takie życzenie.
😆
No i jednak idę lulu, dzień miałam miły, ale męczący, a kondycja mi strasznie zwisła po tej zarazie, co to mi jeszcze do końca nie przeszła. Dlatego idę spać WCZEŚNIE. Atak rozsądku taki.
Oj, Bobiku, czemu Ty Terlika tuż przed moim zaśnięciem przywołujesz… mogę dostać koszmarów!
Łapy były w sprawie TWA, oczywiście.
Jakby kogo nazwa raziła, możemy udawać, że chodzi o Trans World Airlines.
Pa.
Staruszku, Hippasusa z Metapontum wypadnięto ze statku chyba nie za pierwiastek z 2 ale za fi.
To wcale nie znaczy, że brak mi odwagi na otworzenie dzioba z własną opinia o panu Kadafim, ale wychodzi mi elaborat Fidelowaty. I zaśniecie. Jak nauczę się streścić to do 10 zdań, to zamieszczę. Jeśli nastąpi to za parę lat, nic nie stracicie.
🙂 na dobry poczatwk
🙂 😀 na caly czwartek
brykam fikam
Dzień dobry 🙂
Rysiu, gdzie jesteś? 🙄 śniadanie na stole, zapach kawy rozchodzi sie uwodzicielsko po całym domu 😆
Nic z tego Bobiku, nie licz na to 👿
Prawa do mówienia Ci : „i ogolić też się dziś zapomniałeś”, nie dam sobie odebrać 😉
Łajznełam się z Rysiem 🙄
Nisiu, poczekam na Turzyn, lezy na drodze pomiedzy 🙂
kroliku, super fajne zdjecia 🙂
Jotko, bylem u andsola i o kawie i tym bardziej goleniu zapomnialem 🙂
kawe nadrabiam, golenia ideologicznie odmawiam (w Marksa
brodzie do twarzy mi)
czas na tereny, S-Bahn czeka 🙂 😀
brykam fikam
Cuballibre (14:09) Wiem, że Libia importuje 2/3 żywności i bardzo wiele innych towarów, bo jej przychody w 95 proc. generowane są przez eksport ropy naftowej, odpowiednie sankcje miałyby znacznie lepszy skutek niż ataki rakietowe.
Niestety nie. Embargo ekonomiczne zostalo wyprobowane w Iraku. Trwalo wiele lat, doprowadzilo populacje do granicy glodu, ten przeciw ktoremu bylo wymierzone (bez wchodzenia w dyskusje czy slusznie czy nie) siedzial jak siedzial, jemu oraz synalkom glod nie doskwieral i niczego nie brakowalo (lacznie z ciagle sie bogacaca kolekcja samochodow wyscigowych jednego z nich), a ludzie za glod obwiniali Zachod, i pewnie w sumie slusznie.
Nie ma dobrych rozwiazan, wszyskie sa zle, trzeba sie zastanawiac ktore jest mniej zle.
Prywata do alienor: mam nadzieje ze jarmulki pasowaly; sa zamszowe, bo w zazyczonych kolorach z materialu nie bylo. Polska lipowa herbate w miedzyczasie przyjaciele przyslali, wiec juz dziekuje 🙂
Rysiu,
lubię brodaczy, z własnym mężem włącznie 🙂
króliku,
z przyjemnością oglądałam zdjęcia 🙂
lisku,
myślałam wczoraj o Tobie. I z racji zamachu na dworcu. I z racji ubiegłotygodniowego święta Purim.
Bardzo jestem ciekawa w jaki sposób jest ono u Was celebrowane? 🙂
Dzień dobry 🙂
http://wyborcza.pl/1,76842,9304063,Vaclav_Havel_zostal_rezyserem.html?utm_source=Nlt&utm_medium=Nlt&utm_campaign=877538
Dzień dobry 🙂 Kurczę, zapomnieliśmy w tym roku o obchodzeniu Purimu. A takie wesołe purimowe imprezy na blogu bywały!
No, ale trudno, co się nie stało, to się nie odstanie. Grunt, że słońce nadal przyświeca i rysie brykają. 😉
Tego Hippasusa na pewno wypadnięto nie bez powodu. Matematycy czasem się o to aż proszą Fi, pi, czy pierwiastek z dwóch – zamiast udzielić zdyscyplinowanej, wojskowej odpowiedzi, kręcą i kombinują, aż pokład trzeszczy. A naczalstwo lubi, żeby jak z procy wystrzelić – cztery! Bez względu na to, jak było postawione pytanie. Więc co się dziwić, że czasem tego i owego krętacza wypadnie. 🙄
Lisku, herbaty lipowej nigdy nie za wiele. 🙂
Dzień dobry :-D,
dalszy ciąg mycia okien, wizyta w Książnicy, wystawa fotografii
„Dzika przyroda”….
Obiadu szykowanie, ogród,lektura….
Bobiku, u Babilasa przeczytałam fragment dot. wizyty u Padre Pio (Aleksander Wat – „Mój wiek”, tom 2, str. 321-322). Kiedyś o tym tekście Wata wspominałeś.
Widzicie, ta moja pamięc nie daje mi odpocząc… 😀
Mam nadzieję, Mar-Jo, że moja pamięć też chociaż trochę dopisywała i nie napisałem o wizycie u ojca Pio jakichś bzdur, niezgodnych całkowicie z intencją autora. 😉
U nas w domu ta świątobliwa postać przywoływana jest zresztą wcale nierzadko. Kiedy ktoś otwiera butelkę wina i chce zapytać innego domownika, czy również pragnie zapartycypować, zwraca się do niego uprzejmymi słowy: ojciec piją? 😈
Kupuję!( jeśli można?) 😀
A teraz już do roboty.
Poprawiony przez Andsola (wrócę do kwestii fi aby się usprawiedliwić) ponownie odswieżyłem sobie opowieści o wspólnocie pitagorejskiej. Odskoczyłem od czytania o niej napotkawszy maksymę pitagorejczykom przypisaną:
Zły język zdradza złe serce
Myślę Bobiku, że to jest dobry wtręt w pięciu trudnych słowach wyrażony do Twej konstytucji blogu bobikowego wyżej opisanej. Każde z tych słów jest gorące, zapis diagnozy krótki i zdecydowany. Ja uzupełniłbym oceny wypowiedzi napastliwych o ocenę Wam znaną nasyconą niepokojem o autora.
Często napaść słowna jest sygnałem przeżywanego bólu.
Uważa się, że dzieci często broją aby zasygnalizować niezaspokojoną potrzebę miłości. Na zwyczajne, podwórkowe okazje stosuję przypominanie gadki: „Józuś! Ty mnie chyba już nie kochasz! Od miesiąca mnie nie bijesz!”
Jesteśmy mili, grzeczni, cacy, salonowi. A jakże często nie potrafimy wydobyć z siebie: „Posiedź ze mną.”; „Przytul mnie.”
Szczekanie dla niepsowatych ma pierwszoplanowe znaczenie odstraszające. Często jednak jest zaproszeniem do zabawy.
Przy pierwszym czytaniu być może wyczujecie tu zapach dziecka. Ja się takich nut zapachowych nie wstydzę. Bobik sam podkreślił: my się blogować jeszcze uczymy.
Może Andsol ładnie skwituje me poniższe uogólnienie powyższego. Gdy się bliźniemu usunie strach przed matematyką, to znajdzie się on bliżej jej niż dalej.
Język wyraża emocje.
Wiecie, że istnieją bezkarne liczby przestępne?
Ja tam nie owijałem w bawełnę i zawsze nazywałem te liczby przestępczymi 😀
Koncepcja zranionego dziecka, które nie umie sobie stosunków z ludźmi układać inaczej niż poprzez próby podporządkowania ich sobie, wygrywania z nimi, wykazania im swojej lepszości (wersja soft) lub, jeśli to wszystko nie wychodzi, zniszczenia ich (wersja hard), bardzo do mnie przemawia, bo też coś takiego po kudłatym łbie mi chodziło. Myślę, że trollostwo w dużej mierze składa się właśnie z takich emocjonalnie zranionych dzieci.
Słowo honoru wam daję, że nieraz ogarnia mnie współczucie dla tych osób. Ale jest jeszcze i pytanie praktyczne: kogo chronić? Czy pozwolić temu dziecku tupać, krzyczeć i rozwalać blog albo forum, czy jednak chronić tę grupę, która komunikuje się w sposób kooperujący, nie wrogi?
I tu też trzeba się w końcu zdecydować na wybór jakiegoś mniejszego zła. Uznać, że blog to nie jest sesja terapeutyczna i że ochrona należy się jednak kooperującej (i przez to często bezbronnej) większości, a nie jednemu – choćby i najbardziej skrzywdzonemu – rozwalaczowi.
No, chyba że ten rozwalacz sam by powiedział – wiecie co, ja tak tupię i krzyczę, ale tak naprawdę to bym chciał, żebyście mnie przytulili. O, to jest inna rozmowa. Wtedy zaraz lecę z szeroko otwartymi łapami. 😆
Witam 🙂 Coś o kolegach
http://www.mmzamosc.pl/artykul/gliniarze-chodza-na-czterech-lapach-zdjecia-315646.html
Bardzo szanuję pracujące pieski.
Czasem są przy okazji urocze.
Robiłam kiedyś reportaż o psie ze straży granicznej, był to miły biszkoptowy labradorek wyszkolony do szukania narkotyków. Panowie nieczujnie podłożyli narkotyk (żeby telewizja miała co filmować) pod przedni dywanik w samochodzie własnego szefa. Psinka prochy znalazła bez kłopotu, solidnie porysowała łapami karoserię i zjadła dywanik. Miło było patrzeć, jak się cieszyła z wykonanego zadania. W nagrodę dostała pluszowego misia i też go zjadła, tańcząc ze szczęścia.
Ja tylko nie rozumiem, Irku, dlaczego w tym atykule zapowiadają wywiad z opiekunem psa. Co to, pies niby sam się wypowiedzieć nie potrafi? 👿
A wysłać tego wywiadowcę do mnie, to ja już z nim odpowiednio pogadam! 😈
Nisiu, to się nazywa inteligentny sposób na szefa. 😈
Nasz Puszkin też zjadał misie i to w szybkim tempie. Ja jestem bardziej ekonomiczny. Średniej wielkości miś na 2 tygodnie szarpania mi starczy. A piszczących w ogóle nie tykam. Ne mam do nich zaufania, odkąd jednego takiego rozszarpałem, a on zębatym kółkiem dał mi po nosie. 👿
Nisiu: 😆
Witam pochmurnie, bo nad Warszawą paskuda jakaś
Spadam podręczyć trochę młodzież. Brońcie się skutecznie przed paskudami! 😆
Polska wersja Wikipedii w tekście opatrzonym hasłem:
„Pierwiastek kwadratowy z 2” podaje mniemanie:
„Obecnie uważa się, że starożytni Grecy traktowali odkrycie niewymierności pierwiastka kwadratowego z dwóch jako „tajemnicę służbową”, a według legendy, Hippasus został zamordowany za jej ujawnienie.”
W mej głowie błąka się po tarasie skojarzeń coś innego niż fragment jakiegoś wykładu z algebry przywołany powyższym faktem. Fruwa mi nad głową wspomnienie ponownie odnalezionego przed chwilą cytatu z Wikipedii ( hasło: Historia liczb):
„Pierwszy dowód istnienia liczb niewymiernych jest zwykle przypisywany Hippasusowi z Mezopotamii, pitagorejczykowi, który udowodnił niewymierność pierwiastka z dwóch. Związana jest z tym pewna opowieść, nie wiadomo czy prawdziwa: Pitagoras wierzył w absolutną naturę liczb, i nie potrafił zaakceptować odkrycia swego ucznia. Intelektualnie nie potrafił wprawdzie obalić dowodu, jednak podważało to fundamenty jego wiary, skazał więc Hippasusa na śmierć przez utopienie.”
Uważny czytelnik wychwyci frazę „absolutną naturę liczb,”.
Jakich liczb? Aby nie zanudzać powtórzę tylko znane także niematematykom powiedzenie: „Pan Bóg stworzył liczby naturalne. Pozostałe wymyślili ludzie.”
Intencją mego przywołania opisywanego tu topielca nie był rzeczony pierwiastek. Moja intencja była niejasna i zostanie tu rozjaśniona. Stwierdzenie: „Tu leży prawda.” jest wyrazem myślenia życzeniowego. Nikt z nas nie wie ile dokładnie wynosi liczba pi. O Andsolowym fi nie wspomnę aby nie straszyć.
I tę niepewność kojarzającą się nam z Grechutowym śpiewaniem potrafiłem sobie oswoić.
Ja jestem pi = 3,14(?). Mam chęć zostania ułamkiem okresowym, bo chciałabym już Was nie męczyć na okrągło.
—
Co do trolli. Nie prowadzę bloga. Nie mam pewności czy mnie irytuje człowiek, bot lub awatar. Troll mi przypomina, że mnie jest lepiej niż jemu.
Gdybym prowadził, to wpierw bym przewijał.
Po okresie próbnym bym banował.
Bo zło bardzo lubi, aby się nim zajmować.
Mam odwagę sprawiania bólu.
Ci co miotełką odgaraniają miłosiernie mrówki ze swej ścieżki brutalnie depczą po roztoczach. A ja też pytałem Najwyzszego czemu o mnie nie dba. W odpowiedzi poprosił abym poczekał sto lat i zacznie mi dogadzać. Narazie jest bardzo zajęty.
No to ja mam się trollami zajmować? A paszła!
Dziękuję Bobiku za Twój radosny szczek.
Pozwolę sobie jeszcze nadużyć Twej życzliwości.
Z dawien dawna pamiętam angielskojęyczną śpiewankę z inwokacją mniej więcej taką: „Jak wielki jest pies w Twoim oknie … ” Czy bylbyś miły Ty, lub inne psowate pomóc odnaleźć jutubowy namiar na to okno?
Jotko (08:40), wielkie dzieki. Przechodze obok tego wybuchnietego przystanku pare razy w tygodniu; zreszta jeden z powazniejszych wybuchow autobusowych juz ladne pare lat temu wydazyl sie prawie przed moim domem. Przy innej okazji moze opowiem jak wygladalo moje zycie codzienne w okresie czestych wybuchow, bo akurat wtedy jezdzilam do pracy autobusami (w kazda strone z przesiadka na glownym dworcu, tz. 4 autobusy dziennie); a takze o palestynskich mieszkancach Jerozolimy ktorzy w tymze okresie nawet drugie sniadanie do pracy nosili, jak pewnego razu zauwazylam, w przezroczystych woreczkach plastykowych, by nikt ich nie podejrzewal i sie ich nie bal… Bardzo to smutne byly czasy, i kto wie czy nie wroca. A propos Nisiowego opisu (11:18), widok psa policyjnyjnego obwachujacego przystanki w poszukiwaniu materialow wybuchowych byl wtedy bardzo czesty, przeurocze psy. Z tym ze psy poszukujace narkotykow to akurat straszna rzecz, bo o ile wiem, sa przez trenerow uzalezniane od narkotykow aby ich tak gorliwie szukac, i ich zycie nie jest dlugie; bardzo sie temu sprzeciwiam.
Purim – bardzo w sumie podobny do chrzescijanskiego karnawalu, tz momentu w ktorym „swiat wywraca sie do gory nogami”i rozne sily trzymane w ryzach przez caly rok nagle sa wyzwolone; wiele kultur ma cos takiego. U nas to kostiumy i przebieranki, zabawy, psoty, halas. Termin ‘adlojada’ pochodzi od wyrazenia aramejsko/hebrajskiego okreslajacego wlasnie Purim, „ad de lo yada”, tz „do utraty swiadomosci” – bawic sie do upadlego. W tym dniu wszystko (prawie 😉 ) czego nie wolno jest dozwolone, np piecioletnim dzieciom wolno palic papierosy, mozna sie upic itd. Inny zwyczaj (glownie w kregach religijnych/tradycyjnych) – wszyscy nosza sobie wzajemnie koszyczki ze slodyczami i wino. To nieokielzanie ma tez uciazliwe strony, bo obejmuje sprayowanie przechodni kolorowym sprayem czy piana, oraz moja zmore – petardy i tym podobne. Moja suczka dostaje szalu i roznosi mieszkanie. A w synagogach czyta sie ksiege Estery i swietuje zwyciestwo nad Hamanem; za kazdym razem gdy pada jego imie wszyscy kreca halasujacymi kreckami 🙂
(…wydarzyl…)
Lisku, nie znikaj na tak długo 🙂
Lisku, oby jak najszybciej „normalnosc” pod postacia chocby najmilszych czworonogow szukajacych bomb stala sie przeszloscia…
Zreszta na naszych lotniskach tez takie psy pracuja.
A Twoj opis swieta Purim przypomnial mi w pewnym momencie swieto obchodzone w naszym domu (zreszta przypadlo w tym samym czasie w tym roku, co Purim). Holi tez zawiera elementy swiata do gory nogami, i polewanie zabarwiona woda, albo posypywanie farbkami w proszku – na pamiatke opowiesci o tym, jak psotny Krishna oblal farbka swoja ukochana Radhe. Moja Zosia szczegolnie lubi to swieto, ale ona ma sklonnosc je obchodzic przez caly rok. 😉 Jest ono zreszta bardziej obchodzone na polnocy Indii niz na poludniu, skad pochodzi rodzina mojego meza, ale jego pradziadek studiowal na polnocy i sam bedac uroczym psotnikiem, przetransplantowal to swieto na uzytek rodzinnny (i w ogole wybieranie sobie, czego sie chce z tradycji, nie tylko zreszta wlasnej, jest takze w Indiach tradycja). 😉
Lisku, dziękuję, że się odezwałaś. 🙂
Żal mi wszystkich ofiar tego zamachu.
Wróciłam z pięknej wystawy fotografii.Sowy pójdźki są cudne. Nie wiedziałam, że żyją w Izraelu.
A w Brazylii ogromne kajmany żakare, mające zastawkę w tchawicy, która pozwala im bezpiecznie otwierac paszcze pod wodą i żerowac.
🙂 🙂 🙂
lisku,
bardzo dziękuję za opis celebrowania święta Pirum. Znałam kulturową analizę tego święta, N. Postmana. W ostatnim Tygodniku Powszechnym jest opis Pawła Śpiewaka od strony czysto religijnej. Bardzo byłam ciekawa jego „ludzkiego” wymiaru.
Lisku, a mnie wszyscy psi przewodnicy tłumaczyli, że z tym uzależnianiem od narkotyków to bzdura. Psy szkoli się trochę na zasadzie zabawy – jak znajdą co mają znaleźć, dostają pochwały i nagrody, tak jak ten mój labradorek dostał miśka na pożarcie. Narkotyki natychmiast oddał, widać było, że wcale go nie interesują – poza tym, że miał je odnaleźć. Bardzo solidnie natomiast zajął się miśkiem.
Historyjkę o uzależnianiu psów od prochów wymyślili jacyś dziennikarze tabloidowi, a inni podchwycili i się rozeszło. Tak więc nie zamartwiaj się już o zwierzaki.
Wiele osób zainteresowanych mi dementowało tę narkotykową zmyłkę i mam nadzieję, że prawda wygląda właśnie tak.
Monika,
Zosia ma rację! Jak dobre święto to nie ma co się oszczędzać 😉
Haneczko, Mar-Jo, Moniko, wielkie dzieki.
Moniko, jesli hinduskie Holi przypadlo okolo tegorocznego Purim, znaczylo by to ze zawsze sa blisko i o tej samej porze roku, bo oba systemy kalendarzowe (zydowski i hinduski) sa ksiezycowo-sloneczne, wiec z roku na rok beda tylko nieznaczne fluktuacje w zaleznosci od systemow „dostrajania” ksiezycowych miesiecy do slonca (hinduskich kalendarzy nie znam, to co pisze to z b. pobieznego rzucenia okiem).
Nisiu, w takich wypadkach uwielbiam sie mylic 🙂 Dzieki, jednego smucenia bedzie mniej 🙂
Jotko, w takim razie historyjka z pewnego Purim: w dzielnicach ultrareligijnych przebieraja sie takze dorosli i w przebraniach paraduja po ulicy, wiec czasem chodzilismy tam popatrzec. Pewnego razu w tlumie przebranych zobaczylam, o dziwo, jednego nieprzebranego chasyda. Ale gdy sie troche zblizylam, pochwycilam jego rozmowe z kolega, z ktorej wynikalo ze ten chasyd byl po prostu przebrany za chasyda z innego ugrupowania (kazda grupa rozni sie troche ubiorem) 🙂
Tak, Lisku, co roku te swieta sa blisko – jak sie smial moj tesc, nie calkiem przypadkiem, bo sklonnosc do dysput, do dyskutowania z luboscia wlasciwie wszystkiego, co wpadnie pod reke, laczy akurat te obie kultury (roznice tez, oczywiscie, sa ale vive la difference!). 🙂
Jotko, podrzucam jeszcze drugie odkrycie Zosi, juz nie dotyczace swiat, ale tez praktyczne: na widok szpinaku (lub co tam kto nie lubi) nalezy zrobic powazna i smutna mine, i stwierdzic z duzym zalem, ze tego akurat nasza – indywidualna – religia spozywac nam nie pozwala… 😀
Nauczyciele narzekają, że tę dzisiejszą młodzież tak trudno do czegokolwiek zmibilizować, a to przecież proste jak drut. Mówi się młodym: dziś do zrobienia mamy to i to, a jak będziecie szybko gotowi, to pójdziemy na ławeczkę pod chmurką. Żebyście zobaczyli, z jaką rakietową prędkością zasuwają z robotą! 😈
Nie wiem, co to się w tym roku porobiło, że nie obchodziliśmy ani Purim, ani Holi. 😯 Przecież mieliśmy taką świecką tradycję.
Może to przez nieobecność Kota Mordechaja, który zwykle dawał sygnał do obchodów? 🙁 Ja się chyba już przyzwyczaiłem, że o tej sprawie myśleć nie muszę, bo mam umyślnego. 😳
Odnalazłem jedną wesołą imprezę purimową, ale muszę od razu sam siebie sprostować: sygnał dała wtedy Pani Kierowniczka. 🙂
Zaczyna się tu (impreza, nie Pani Kierowniczka) i do późnej nocy leci: 😀
https://www.blog-bobika.eu/?p=155#comment-15522
prawdziwa teoria wzglednosci w Bobika wykonaniu
„Zaczyna się tu (impreza, nie Pani Kierowniczka) i do późnej nocy leci.” 🙂
” Spisienie – to schlebianie najbardziej prymitywnym gustom i sprowadzanie polityki na najniższy poziom, co podoba się dużej części publiczności. Reszta zaś zachowuje się tak, jakby jej nie przeszadzało systematyczne obniżanie standardów życia publicznego – ba, wręcz się do tego dostosowuje przyjmując narzuconą przez PiS konwencję.
Ludzie na ogół chcą być lepsi niż są, a przynajmniej wolą nie pokazywać się ze złej strony. Spisienie obyczajów skutecznie jednak ich przekonuje, że to wcale nie taki wstyd. Umiejętnie wydobywa na światło dzienne brzydszą twarz Polaków i najgorsze instynkty. Wbija ich w dumę mówiąc, że powinni się tym szczycić, o ile tylko jest to zgodne z patriotyzmem i dobrem narodowym, definiowanym przez PiS. I tak wiele osób może odreagować w pełnej glorii swoje kompleksy, wobec „obcych”, „elit”, bezbożników, dewiantów, zaprzańców, złodziei, liberałów…”
reszta tutaj:
http://www.liiil.pl/1300969022,Wojciech-Mazowiecki-Spisienie.htm
dla blogowych dzieci (i dzieci w „doroslym” ciele 🙂 )
http://www.youtube.com/watch?v=Y8FRrn98snw&feature=related
Tak, pewnie Mordechaj by przypilnowal naszej swieckiej tradycji. 😉 Poza tym w tym roku jakos wydarzenia w Japonii i Afryce Polnocnej zajely nam uwage, nawet jesli nie zawsze o nich pisalismy. Ale czasem dobrze sie oderwac i mimo wszystko swietowac. 😉
Czekam na nowe fotele do salonu. Mialy przyjsc rano, ale jeszcze nie doszly. Moze nie moga sie zdecydowac co zalozyc na nogi? 🙄
Irka pytanie:” Ale co z problemem uzależnienia od internetu? Gdzie jest granica między nałogiem a ” blogowaniem w jakiś sposób profesjonalny”?”, „przespalem” w S-Bahnie i wiem ze moje
uzaleznienie od czytania blogu wystapilo w momencie zystanawiania sie dlaczego kogos dni kilka brak w komentarzach
😳
bywa
zdarza sie
Ladne Rysiu. 😀 Przypomnialo mi to tez troche kultowe wykonanie w radiu publicznym koledy „Down in the Manger” w stylu Billy Holiday przez pisarza-humoryste Davida Sedarisa (on sam wystepowal w roli christmasowego elfa). 😉
(o Moguncjuszu mysle w takich chwilach zawsze)
Moniko, ja mam lepiej. Właściciel mieszkania naprawiał prysznic, zakręcił wodę. Ja w międzyczasie zasnęłam na kanapie, zarejestrowałam przez sen, że mówil, że wróci za godzinę, obudziłam się 1,5 h temu i ani wody, ani jego nie ma 😯
Alienor, to sie znalazlysmy niechcacy w „Czekajac na…”. Choc Twoja sytuacja jest jednak nasycona wiekszym dramatyzmem niz moja. 😉
A tu wierszyk o nogach mebli, ktory lubia moje dzieci, a ktory mi sie skojarzyl z tym czekaniem na fotele:
http://www.nonsenselit.org/Lear/ns/table.html
Nie rozumiem oporów tego Krzesła przed chodzeniem. 😯 Moje Meble, zwłaszcza te z kuchni, regularnie wychodzą sobie na taras. 😎
Ojej, przypomniałem sobie, że Staruszek prosił o znalezienie widziała z pieskiem w oknie. Wychodząc z założenia, że lepiej późno niż wcale, znalazłem, nawet w dwóch odmianach.
Wersja staruszkowa:
http://www.youtube.com/watch?v=2AkLE4X-bbU
i wersja szczeniacza 😀
http://www.youtube.com/watch?v=Oj1zvM3325w
moje meble tez „balkonuja” w komitywie z „paskudnikami” wszelkimi 🙂
Mappety – urocze
Alienor, a brak czego dokucza Tobie bardziej – wody czy………
🙄 8) 😉
Och, Rysiu!
Wody, rzecz jasna. Ale już po klopocie, właściciel się odnalazł.
Moje meble są bardzo leniwe i rzadko wychodzą. Wolą się z Simchą grzać w mieszkaniu.
Jak już lecą wierszyki dla dzieci… 😈
Do sklepiku przyszedł Jarek:
chcę ziemniaków kupić parę.
Chleb do tego, nie za duży,
jabłka oraz biuścik kurzy.
Kasjereczka doń się czuli:
pięć dych całe pan zabuli.
Skoczył Jarek niby dźgnięty:
to Platformy są przekręty!
Dawniej byłaby połowa,
ale Tusk nas wykołował.
Tu ktoś szepnął słowa drżące:
taniej miałbyś pan w Biedronce.
Strasznie Jarek się oburzył:
ja już jestem chłopiec duży
i myśl taka mi się błąka,
że dla biednych jest Biedronka.
Niech pan zmiata albo spływa
i zostawi lepiej mnie,
Tusk w Biedronce może bywać,
a ja nie!
Rzekł co wiedział i z honorem
w dal odjechał razem z BOR-em.
A na drugi dzień się zwijał:
czemu nagle taka chryja?
Stąd nauka jest dla żuka:
zanim powiesz, w łeb się pukaj.
Dziękuję Bobiku za pieski w oknach!
Cofnąłem się prawie do szczenięcych lat (mojej młodej sąsiadki).
czytam i zaraz mysle o andsol wie czy to prawda:
„(…) Magnus uslyszal o tym na matematyce. Charlie chce postawic za domem dobudowke o powierzchni osiemnastu metroe kwadratowych. Zeby uzyc jak najmniejszej ilosci cegiel, chce znac
najmniejszy mozliwy odwod pomieszczenia. Wyraz ten obwod za pomoca wielkosci x i y. Rachunek to dzial matematyki zajmujacy sie obliczaniem granic, zwlaszcza w odniesieniu do tempa przyrostu zmiennej. Stoczono niemal wojne o to, kto pierwszy odkryl rachunek calkowity i rozniczkowy, Leibnitz czy Newton.
Leibnitz wymislil znak =. Matematyka = znalezienie prostego w skomplikowanym, skonczonego w nieskonczonym. (…) Sarah i jej brat Steven codziennie ida do szkoly na piechote. Pewnego dnia mierza sobie czas. Gdy Steven przychodzi do szkoly, mowi: Ja ide szesc minut osiem sekund. Gdy Sarah przychodzi do szkoly, mowi: A moj czas to szesc do siedmiu minut. Czyja odpowiedz jest bardziej prawdziwa?”
ta blizsza prawdy?
nacht bobikowo
do kiedys tam brykania 🙂
nacht rysiu,
Wlasnie wczoraj wspominalam sobie jak to rok temu obchodzilismy Holi-Purim na blogu i odganialismy grzechotkami Hamana.
Fotele doszly, i poki co, nie zamierzaja chyba wychodzic, bo pada snieg. Widze, ze i u Alienor trudna sytuacja juz rozwiazana. 🙂
Wierszyk sliczny, Bobiku. 😆 Wiele juz lat temu jeden prezydent amerykanski tez sie wybral na zakupy do supermarketu, z podobnymi komplikacjami. Po pierwsze okazalo sie, ze w ogole nie ma portfela, i ktos inny musial za niego zaplacic (a mialo byc egalitarnie i demokratycznie), a po drugie wyrazil duze zdziwienie i zachwyt obecnoscia elektronicznych czytnikow cen, co z kolei zdziwilo reszte kraju, bo takie czytniki juz nikogo od lat nie dziwily. No i przegral, z Clintonem. Obecny prezydent na razie, o ile wiem, nie robil jeszcze zakupow zywnosciowych, ale za to zadzwonil do jakiegos nieszczesnego studenta, ktoremu chcial koniecznie wytlumaczyc, na czym wlasciwie polega reforma ubezpieczen zdrowotnych.
Banał numer 1. Im silniejszy przywódca, tym słabsza demokracja
Banał numer 2. Trudne czasy przynoszą mężów stanu
Porozglądajmy się więc po naszym zachodnim świecie i cieszmy, że nie mamy silnych przywódców, a życie polityczne jest wyjątkowo ubogie w mężów stanu 🙄
Niestety, Vesper, w banale nr 2 brakuje doprecyzowania „czasem” lub nawet „często”, co jednakowoż nie znaczy „zawsze”. Zdarzają się również trudne czasy, które męża stanu wręcz się domagają, ale nic z tego – on się nie pojawia. I wtedy czasy robią się jeszcze trudniejsze. 🙄
Moniko, nie jestem pewien, czy ten student na pewno był nieszczęsny. Myślę, że np. Alienor bardzo by się ucieszyła, gdyby Obama zadzwonił do niej w jakiejkolwiek sprawie. 😈
Wiesz, Bobiku, przynajmniej niektorzy studenci, nawet jesli nie sa zblazowani, to lubia za takich uchodzic. 😉 W kazdym razie ten akurat narzekal. A poza tym, to jak bym miala przez telefon wysluchiwac dosc skomplikowanych wyjasnien dotyczacych co komu i kiedy bedzie przyslugiwac (przy tym nieco nadoptymistycznych, zwlaszcza, ze wiele spraw jeszcze jest w trakcie dopracowywania) to moze tez bym sie lekko przesunela w strone zblazowania, choc nie jestem studentka. 😉
Może Andsol ładnie skwituje me poniższe uogólnienie powyższego. Staruszku, późnym wieczorem samochód przyniósł do domu z fabryki zezwłok św. pamięci andsola i on jest zupełnie skwitowany z życiem ogólnie a z blogami szczególnie. Najgorsze jest to, że zmora zarabiania pieniędzy nie kończy się jutro wraz z końcem pomagania Rafałowi, bo w międzyczasie Amerykanie w fabryce odkryli, że im też przyspieszam kontakt z tubylcami i zaproponowali mi na następne dwa tygodnie dalsze tłumaczenie – najśmieszniejsze, że może być ono z polskiego, bo kolejny przyjeżdżający Amerykanin jest Polakiem i może dla rozrywki zechce mu się mówić do mnie po naszemu. Pani z działu osobowego z oburzeniem zapytała czy moja stawka będzie taka jak przedtem, a gdy pogodnie wystraszyłem ją, że tak (a to ona mi wypisuje co tydzień czeki), chyba przysporzyłem jej parę refleksji o okrucieństwie życia i teorii ogólnej niesprawiedliwości. A ja bym rzekł, że nikt przecież jej nie zabraniał gdy była w przedszkolu uczyć się polskiego, angielskiego i na wszelki wypadek i arabskiego.
Może jutro (ożywiony nadchodzeniem soboty) zdołam włożyć w słowa tę historię czy φ czy √2 i co to znaczyło (bynajmniej nie poprawiałem Cię, raczej mówiłem o moich wyczytankach z w miarę nowych ustaleń). Wikipedia ma świętą rację, ale sprzed 70 lat, czyli lekko nieświeżą. Oczywiście nie tam gdzie wmawia, że Metapontum było w Mezopotamii ani tam gdzie sugeruje, że Pitagoras umiał przewidzieć co urodzony 30 lat po jego odejściu ze świata geometra potrafi zrobić i dlatego prewencyjnie potrafił ogłosić fatwę. Anyway, stay tuned.
A powiedzonko die ganzen Zahlen hat der liebe Gott gemacht, alles andere ist Menschenwerk jest z zupełnie innej i dużo późniejszej (XIX wiek) bajki. Kronecker wyrażał nim zupełnie niepitagorejskie podejście do matematycznych konstrukcji…
Dzień dobry 🙂
Mam sernik do kawy – http://www.stachurska.eu/?p=1052
Dzień dobry 🙂 Czy Ryś zaspał, czy się zniknął na weekend?
Jeżeli to drugie, to nie jest dobrze. W weekend ma się u mnie bardzo ochłodzić, a może i przylać. Jak ja to zniosę bez brykania fikania? 🙁
Dobrze, że chociaż sernik dziś jest. Jedna z bardzo niewielu słodkości, które raczę spożywać i to nawet z przyjemnością. 😀
Kiciusia taki sernik też lubi 🙂 Ale moreli i śliwek nie rusza 😉
http://www.youtube.com/watch?v=C00cNNGbQWM&feature=spotlight
Dzień dobry, 😀
Tereso, ja sernik bardzo chętnie….
Litości nie masz chyba. Prezes takich zakupów (jak na Twój sernik) nie byłby w stanie zrobic. 😉
Zdnerwowałem się. Komputer mi gdzieś wciął albo zeżarł dwa bardzo ważne dokumenty, bez których nie będę w stanie wykonać pilnej roboty (w poniedziałek termin oddania). 👿 😥
Co ja temu dziadowi mam zrobić, żeby oddał ❓
Bobiku, mogę jedynie czymanie zaproponowac!!
Jeśli dokumenty były nazwane i zapisane, to muszą gdzieś byc?
Chyba.
No właśnie. Chyba. Nie pamiętam, jak były nazwane, ale uruchomiłem funkcję wyszukiwania (która węszy też za kluczowymi słowami wewnątrz dokumentów) i guzik dała. 🙁 A przecież musiały te dokumenty gdzieś być, bo je już posyłałem do Kulturbüro jak również drukowałem. 😯
Obawiam się, że wściku dostanę, chociaż byłem szczepiony! 👿
Witam wszystkich 🙂 Niestety nadchodzi zima, a ja już w letnich butach.Brrrrrrrr. Dobrze , że chociaż Teresa pomyślała o serniku. A co do dokumentów Bobiku to potrafią wędrować złośliwie. Nawet do kosza. Zaczyna się wiosenne sprzątanie 😀 http://www.kurierlubelski.pl/wiadomosci/384247,radzyn-spalili-kukle-ministra-musza-wyczyscic-chodnik,id,t.html
Bobiku (12:00), pewnie to wszystko wiesz ale na wszelki wypadek: 1. jesli wysylales dokument to jego kopia powinna byc w samej poczcie. 2. wyszukiwarka – warto sprawdzic na caly komp a nie tylko szczegolne teki 3. sprawdzic czy w hasle wyszukiwanym nie ma znakow diakrytycznycg i szukac slowa bez nich.
Potem sa jeszcze sposoby na szukanie wymazywanych ale do tego masz lepszych ekspertow.
O zgrozo, znowu okazuję się być wstrętną nihilistką! I neoepikurejką na dodatek!
http://polifonia.blog.polityka.pl/2011/03/24/piwo-muza-plaza-seks/
Ja bym w sumie mogła posłuchać Obamy. Chociaż obawiam się, że z racji różnicy czasowej zadzwoniłby w godzinach mojego snu i bym całkiem nieetykietowo zasnęła w trakcie wydając z siebie nieartykułowane pomruki. 😆
Bobiku, skoro były wysyłane to poproś żeby teraz przesłali je Tobie, bo masz do czynienia ze złośliwością przedmiotów martwych. Powinni zrozumieć dramat i pomóc.
Lisku, dziękuję, ale już tego wszystkiego spróbowałem, bez skutku. Na kopię w poczcie nie mam co liczyć, bo u mnie program pocztowy robi za sprzątaczkę i starsze maile sam wymiata, o ile ich nie schowam do specjalnej szuflady.
Chyba w oczekiwaniu na powrót tego lepszego eksperta pójdę do ogrodu i ryciem uspokoję skołatane nerwy. 🙂
Mar-Jo, przyjeżdżaj 🙂 Sernika dużo, 3 kg 😆 , a mogę jeszcze dopiec 🙂 , nie zabraknie, znaczy.
Nic z tego, Tereso. W Niemczech urzędnik pracujący w piątek po 12.00 zostałby chyba ciupasem odesłany do psychiatry. 😈
Rany boskie! W Radzyniu na kostce chodnikowej pozostał wypalony czarny orzeł! 😯
To już nie tylko zaśmiecacze, ale i szargacze narodowego godła, podżegacze spod znaku Eriki Steinbach, a w ogóle na pewno sataniści. 😯
Alienor, bądź sobie już tą nihilistką i epikurejką, tylko przyznaj się, skąd Ty, u licha, o tej porze roku bierzesz nadającą się do hedonistycznego użytku plażę? 😈
Bobiku, a nie masz pod łapą jakich dzieci? Dzieci najszybciej dogadują się z kompem. On im z ręki je – jak te fiordy zupełnie.
Rada Liska co do poczty jest doskonała. Ja czasem gubię dokumenty, bo nie pamiętam jak je nazwałam, ale jeśli komuś wysyłałam, to zaczynam od grzebania w poczcie.
Serniczek… ho, ho… Trzy kilo…
A teraz ściskam Bobikowo i udaję się na rubieże południowo zachodnie, znaczy się w góry Karkonosze, przewietrzyć wirusy. Albo mnie to zabije, albo wprost przeciwnie.
🙄
Tereso,
kto wie? Ale chyba dopiero po maturze Młodszej.
Mnie też ten czarny orzeł niepokoi. To również symbol caratu. 😀
Wiadomo, Nisiu, co Cię nie zabije, to Cię wzmocni.
Niestety, odnosi się to również do wirusów. 🙄
Ale nie chcę krakać jak jakiś, nie przymierzając, czarny orzeł. Mogę nawet wydać zarządzenie, że leczenie wirusów karkonoszyną ma być skuteczne. Jeżeli Twoje wirusy są legalistami, to się podporządkują. 😆
Bobiku, jakos mam spora wiare w Twoja fachowa pomoc, zwana takze PA, ale na wszelki wypadek bede trzymac kciuki. 🙂
Czytalam juz wczoraj Hartmana narzekanie na studentow, z uczuciem, ze jest to powtorka z ogolnego narzekania na mlodziez, znana od starozytnosci, a ze szczegolnym zacieciem uprawiana przez wykladowcow uniwersyteckich, wsrod ktorych stosuje sie ja jako znak rozpoznawczy przynaleznosci do cechu 😉 (cos jak bird-call, choc formy troche sie to roznia pod roznymi szerokosciami geograficznymi). W kazdym razie wole juz zyc posrod nihilistow, ktorzy przynajmniej nie rzucaja sie drugim od razu do gardla za to, ze maja inne zdanie w jakiejs sprawie… 😉 No i jesli juz sie zastanawiac nad ewentualnymi negatywnymi zjawiskami posrod tej grupy wiekowej, to chyba jednak w szerszym spolecznym kontekscie, zamiast wszystko zrzucac na nich (a z poprzednich pokolen zupelnie zrzucac odpowiedzialnosc za stan obecny).
Nisiu,
wracaj zdrowa, wirusy ciepnij do Kamieńczyka albo Szklarki.
Albo wyślij je krzesełkowym na Kopę.
A tymczasem po przeciwnej stronie globu… 🙄
Na brazylijskiej oczach publiki
zwłoki andsola idą z fabryki.
Deszcz tropikalny zacina w oko,
och, jakże ciężko żyć jest tym zwłokom.
Cały dzień w pyle, w maszyn łomocie,
bez umysłowych najmniejszych pociech,
tak by się chciało książkę poczytać,
a tu nic z tego. Robić i kwita.
Całkiem odpada piwko czy poker,
nie ma za bardzo jak grać na zwłokę,
bo już nadzorca z pejczem się sroży:
po toś tu, by mi zysków przysporzyć!
Ech, rzucić by to wszystko w cholerę,
uciec w ciepełko na uniwerek,
przestać tak strasznie wypruwać flaki…
Lecz stawka! Stawka trzyma za fraki.
Tak dzień za dzionkiem zwłoki andsola
poznają, czym jest fabryczna dola,
tracą elanu ostatnie skrawki
i tkwią, nieszczęsne, w niewoli stawki.
A po godzinach, z głową spuszczoną,
powoli idą na blogów łono,
gdzie dokonują z bólem odkrycia,
że już w ogóle nie mają życia. 😥
O nie, żadnego chlipania. Dzień zbyt zatracony, żeby go jeszcze podlewać 👿 Niech uschnie razem z wirusami, tylko najpierw ma oddać pożarte papiery 👿
Zresztą jak Andsol wróci, to dopiero ryknie 🙄
Ten głupi komputer nawet nie papiery pożarł, tylko dane. Nie wie, że kradziona wirtualna spyża nie tuczy? 👿
Niby tylko maszyna, a zawsze pożera to, co najbardziej potrzebne, śmieci nie rusza. I mam uwierzyć, że to coś jest ślepe na wszystko oprócz zera i jedynki?
No właśnie. Nie ryknie a zakwili. Wróciłem z uniwerku i gonię do fabryki. I tak dobrze, że mam żonę z tych tradycjonalnych, które mężowi zabidzonemu obiad i dobre słowo podsuną i mówią, żeby się nie martwił, bo i tak wszyscy kiedyś muszą wykitować.
Bobiku, nie wiem. Ale muszę się rozejrzeć, zeby oczekiwania profesora spełnić 😈
Ucałowania dla Wszystkich od Heleny, która dziś była w nastroju znacznie odstającym na plus od poprzednich tygodni. 🙂
Kochani,
Wiosna w moich okolicach nareszcie w pełni (choć jak raz dziś się ochłodziło), sezon ogródkowy w pełnym furkocie, posiałem wszystko, co się o tej porze sieje, teraz czekam na efekty. Z rzeczy trochę bardziej egzotycznych posiałem skorzonerę (niem: Schwarzwurzeln), na którą Moja Ślubna kilka lat temu nałożyła embargo, a to za sprawą pewnej katastrofy towarzyskiej, którą sprokurowaliśmy zupełnie niechcący i nieopatrznie.
Otóż kolacja była tematyczna, poświęcona warzywom mało znanym, a pochodzącym z własnego ogródka. Oprócz różnych innych rzeczy (pasternak, głąbiki krakowskie), niepoślednią rolę odgrywał topinambur (użyty do zupy – kremu) oraz właśnie skorzonera, która akompaniowała jakiejś dziczyźnie.
Tak się składa, że obie te rosliny zajmują pierwsze dwie pozycje na liście warzyw bogatych w inulinę. Inulina (nie mylić z insuliną) jest, skądinąd bardzo zdrowym, wielocukrem, który jednak ma pewną przykrą właściwość, zwłaszcza, gdy spożywany w nadmiarze: jest rozkładany dopiero przez bakterie jelitowe, co jako się rzekło jest bardzo korzystne gdy idzie o prewencję raków jelita, ale szybko i gwałtownie wzdęciogenne.
Więc i goście czuli się nieswojo, i gospodarzom zręcznie nie było; późniejsza lektura podręczników biochemii rzuciła światło na przyczyny nieudanego wieczoru, ale nie zmieniła ogólnego poczucia katastrofy.
W tym roku dostałem – po raz pierwszy od opisywanych wydarzeń – licencję na dwa rządki skorzonery, z zastrzeżeniem, że będzie wyłącznie przeznaczona do imprez tarasowych, au plein air.
Żeby nie było tak całkiem gastrycznie. Co PT Towarzystwo, po części przecież posadowione w Bundesrepublice, sądzi o analizie politycznej wyłożonej tutaj?
Podziękowania i pozdrowienia dla Heleny. 😀 😀 😀
Dobranoc Wszystkim. 😀
Dobranoc Mar-Jo. 🙂
Ciesze sie z lepszych wiadomosci od Heleny. 🙂
A co do opowiesci inulinowej Babilasa, to moge tylko zareagowac angielskim „Oh, dear”, jakze porecznym w takich sytuacjach. I znikam na razie, bo piatek mnie goni (u mnie jeszcze w pelnym toku). 🙂
Bless zonine serduszko za jej dobre slowo, andsolu!
Ciesza pozdrowienia od Heleny.
Wy tu gadu gadu, a u mnie tymczesem konserwatywny federalny rzad mniejszosciowy upadl. Rzadzil 5 lat, a teraz go liberalowie obalili, zeby doprowadzic do wyborow, w ktorych, jestem pewna, partia rzadzaca uzyska wiekszosc i dopiero beda rzady bez zadnego stracha na Lachy.
Tymczasem… przekonani, ze jutro slonce wzejdzie jak gdyby nigdy nic, udajemy sie do ulubionej knajpki na calamari al diavolo, a potem na urodzinowe winko do przyjaciol.
Biedny Andsol, chociaż nowe doświadczenia ubogacają go z całej siły 🙄
Skorzonera z topinamburem mocno mnie poruszyły. Jeszcze nie jadłam i raczej się nie odważę, zwłaszcza publicznie 😕
Helenie pozdrowienia i niech plusy dodatnie się mnożą 🙂
Bobiku, co z danymi? Zwrócił?
O, to widzę, że z Babilasa ogrodnik, u którego warto być psem. 😀
Mnie samemu uprawiać skorzonery, pasternaku i topinambura prawdę mówiąc się nie chce, bo mogę je nabyć drogą kupna. A głąbika krakowskiego raz nabyłem nasiona, ale mi ani jedno nie wzeszło i się zniechęciłem. 🙄
O zlinkowanej analizie politycznej sądzę, że jej wielowariantowość jest zarówno siłą, jak i słabością. Siłą, bo dość wyczerpująco przedstawia możliwe scenariusze, a słabością, bo w efekcie jest to trochę takie „jak na świętego Prota jest pogoda albo słota, to na świętego Hieronima jest dysc, albo i go ni ma”.
Na pewno istotnie dużo będzie zależało od landu i branży. Ale mnie się w sumie, zwłaszcza w starych landach, najbardziej prawdopodobna wydaje opcja typu „czy Ruscy wejdą? Nie wejdą. Już są.” Oczywiście niektóre media mogą spróbować ubić na tym trochę piany, bo dla szmediaków (krzyżówka miczurinowska pracownika mediów ze szmondakiem) każda okazja jest dobra, ale raczej wątpię, żeby powstałej przy tym pary starczyło Prezesowi do rozjechania Platformy.
Zaszczekałem, co wiedziałem i teraz wiem, że cały blog będzie trzymał kciuki, żebym się nie okazał fałszywym prorokiem. 😆
Nie zwrócił. 👿 Właśnie z Panem Administratorem usiłujemy na niego wpłynąć prośbami i groźbami, ale w ogóle się tym nie przejmuje. 👿
🙁
No, trudno. Już się pogodziłem z tym, że tego cholerstwa nie znajdę. Zeżarło i tyle. Teraz muszę się zastanowić, czy jestem w stanie wybrnąć z tego nieznalezienia i jednak tę robótkę jakimś cudem wykonać.
Chociaż zdecydowanie od tego zastanawiania (a i wykonywania) wolałbym calamari i wino. 🙄
Witajcie 🙂
Tereso podobny sernik zwierzaki jedza, choc skladnikow polowa (odchudzamy sie!) za to dodajemy orzechy roznego rodzaju. Z dodawania fig zrezygnowalismy z powodow prozaicznych – zgrzyta to w trakcie jedzenia jakby jakas mucha 🙂
Bobiku,
Jezeli jakas grupa ludzi ma wspolne zainteresowania, przyjemnosci i miejsce na bywanie, to musi byc TWA, prawda?
Bo inaczej to po co by sie spotykali?
A nawet gdybys mnie do TWA nie przyjal to i tak bede czytac 🙂
Reszte powaznych tematow zostawiam na potem, jak ozyje.
Selkar o ile pamietam jest z Bialegostoku i dosc hm… tradycyjny w pogladach. Albo tylko sprytny.