Gender

Już na gór szczytach przycichły jodły,
kura już poszła na grzędę,
czuwa wyłącznie – w zamiarach podłych –
potwór, co zowie się gender.

Śpi sprzedawczyni i żona szejka,
śpią słodko ciotka i wujek,
nawet lewacy chrapią w jaczejkach,
a gender siedzi i knuje.

Wciąż kombinuje nowe sposoby
w swych kulturowych okopach,
żeby na babę chłopa przerobić,
a babę znowuż na chłopa.

Z tradycji świętej, że chłop ma ptaka,
potwór upiornie się śmieje
i furt uprawiać leci po krzakach
straszny, zdziczały seks z gejem.

Truciznę wpuści do pomyślunku
uczciwej nawet kobiety,
za grosz złamany nie ma szacunku
dla słusznych słów katechety.

A jak rodzinę zwykłą to bydlę
przypadkiem dorwie w swe szpony,
to poniewiera nią tak obrzydle,
że jęczą kościelne dzwony.

Los tak już ciężko doświadczał naród,
tak wygarbował mu skórę,
a teraz jeszcze, w ramach domiaru,
zesłał mu tę kreaturę!

Bo niczym długi, rozbite Porsche,
głód, ogień, wojna, cholera,
wobec zarazy z wszystkich najgorszej:
tego potwora gendera.