Naukawcy

Naukawców namnożyło nam się co niemiara,
kto żyw, modnym tym zajęciem się ostatnio para,
bo nie trzeba tu poziomu trzymać ni cholery,
starczy drobiazg przed nazwiskiem, ot – cztery litery.

Naukawiec, czy mężczyzną jest, czy też kobietą,
ma starannie przestrzegany naukawy etos,
w nim zasadę zaś, nad Odrą znaną i nad Wisłą:
nie ma takiej bredni, której by nie można wcisnąć,

nie ma bzdury, co nie przejdzie tędy czy owędy,
każdy może sobie prawić dowolne biniendy,
byle – chamstwem popisując się lub groźnym bzdetem –
naukawym swym podeprzeć je autorytetem.

W naukawców grupie łatwo trafić na kanalię,
co przypisze komu zechce jakąś anomalię,
oraz jako oczywistość oczywistą sprzeda,
że człowiekiem jest zarodek, ale nie jest pedał.

W dobrym tonie jest w tym gronie hołubić idiotkę,
która eksperymentuje z naukawym smrodkiem
i umysły na teorii swoich cud otwiera,
porykując: Ziemia płaska jest jak twarz boksera.

Innych cudów też nie braknie w naukawych kręgach,
bo bez cudów czegoś dowieść to przecież mordęga,
objawienia zaś rozciągać można niczym gumę,
nie pisnąwszy nic, gdzie wiara jest, a gdzie argument.

W Ostrołęce, czy w Toruniu, czy w Górze Jeleniej,
wszędzie rak naukawości może się rozplenić.
Boli tylko, że ofiarą jego jest nauka,
przyzywana bez litości i prawem kaduka.