Pacjent

Wchodzi pacjent, wchodzi,
już od progu kłamie,
anginę pectoris
wsadzi sobie w ramię
i udaje, dziad namolny,
że do pracy jest niezdolny,
oj dana dana, dana,
dana, dana.

Potrafi się nażreć
helicobactera,
byle go wsadzili
do helikoptera.
A to przecież transport drogi,
od czego ma pacjent nogi?
oj dana dana, dana,
dana, dana.

Jak się nie da złapać
gronkowiec złocisty,
wykorzysta pacjent
najzwyklejsze glisty,
lub zabarwi krwią swe siki,
byle pogorszyć wyniki,
oj dana dana, dana,
dana, dana.

Bakteriami coli
wystrzeli w lekarza,
atak gonokokiem
także mu się zdarza.
Biedny doktor nie potrafi
odmówić mu tomografii,
oj dana dana, dana,
dana, dana.

Domaga się pacjent
wstawienia bypassa,
żeby jeszcze długo
mógł sobie pohasać.
Jasna rzecz, że symuluje –
lekarz pismo nosem czuje!
oj dana dana, dana,
dana, dana.

Umarł pacjent, umarł,
a jeszcze coś gada,
ciągle kombinuje,
jak się tu dać zbadać,
bo w pacjencie wredna dusza,
brak funduszy go nie wzrusza,
oj dana dana, dana,
dana, dana.

Trzeba by tę stworę
wytępić do szczętu,
lepiej medycynie
będzie bez pacjentów.
Po co komu są te zbóje,
medyk sam się wykuruje,
oj dana dana, dana,
dana, dana.