Klakier

Siedzi smętnie w kącie zawodowy klakier,
mina coś nietęga, chociaż klaszczą ręce,
czapkę z piór, niestety, znowu ma na bakier,
dusza mu się wije w bezmiernej udręce.

Co by już chciał skończyć z poparcia przymusem,
zaraz na oklaski samo mu się zbiera,
pewnie go ktoś strasznym zaraził wirusem
i już się nie uda wyleczyć klakiera.

W szponach mocno dzierży niepisana władza,
tak się trudno porwać i rzec: „idź w cholerę!
Klaskać ci nie będę, no bo się nie zgadzam!”
Strasznie być, ach strasznie, z zawodu klakierem.